• Nie Znaleziono Wyników

Uwagi o technice artystycznej "Satyr" Krzysztofa Opalińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Uwagi o technice artystycznej "Satyr" Krzysztofa Opalińskiego"

Copied!
66
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Grzeszczuk

Uwagi o technice artystycznej "Satyr"

Krzysztofa Opalińskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 48/2, 335-399

(2)

UW AGI O TECHNICE ARTYSTYCZNEJ „SATYR“ KRZYSZTOFA OPALIŃSKIEGO *

1

M ówienie o literackich i artystycznych w artościach S a ty r K rzysztofa Opalińskiego do niedaw na, a dla w ielu badaczy i dziś jeszcze 1, ociera się o granice nonsensu. Badacze ci — doceniając postępowość program u społeczno-ekonomicznego S a ty r i przyzna­ jąc, że obraz epoki i społeczeństwa siedem nastow iecznego w nich zaw arty jest praw dziw y i poznawczo w iern y — w spraw ie a r t y z ­ m u zajm ują zdecydow anie negatyw ne stanow isko. U w ażają je bo­ w iem za snobistyczną elukubrację, pozbawioną w szelkich w alorów literackich. Tym sam ym w idzą w O palińskim jedynie ideologa-pu- blicystę, nie dostrzegają n ato m iast i lekcew ażą O palińskiego-artystę. Na tak ie pojm ow anie zagadnień w płynęła w dużej m ierze tra d y c ja naukow obadaw cza, z uporem godnym lepszej spraw y w drażająca w um ysły uczonych i czytającego ogółu tezę o n i e a r t y s t y c z - n o ś c i S a ty r — w e w szystkich jej odm ianach, odcieniach i w a­ riantach. Podstaw ow ym i obiektyw nym w arunkiem um ożliw iającym zakorzenienie się w pływ ów i a u to ry tetu owej tradycji, tra d y c ji — jak p ostaram y się wykazać — z g ru n tu niesłusznej, je st b ra k szcze­ gółowych badań nad S a tyra m i jako zjaw iskiem artystyczn ym sensu

stricto. Tę o statnią lukę, w poważnej m ierze u tru d n iającą p raw i­

dłowe rozum ienie i ocenę książki Opalińskiego, pragnie choć w części usunąć niniejsza rozpraw a.

Sądy historyków lite ra tu ry dotyczące artyzm u Satyr, ro zp atry -* Praca w ykonana pod kierunkiem prof, dra Kazimierza W y k i .

1 W ładysław C z a p l i ń s k i (Ideologia polityczna „Satyr“ Krzysztofa Opalińskiego. P r z e g l ą d H i s t o r y c z n y , XLVII, 1956, z. 1, s. 103) roz­

poczyna swoją rozprawę znamiennymi słowami: „Twórczość Krzysztofa Opa­ lińskiego interesowała już od dawna historyków literatury. C o k o l w i e k b o w i e m p o w i e d z i a ł o b y s i ę o a r t y s t y c z n y m p o z i o m i e j e g o j e d y n e g o d z i e ł a — Satyr — to trudno się nie zgodzić, że jest to utwór nieprzeciętny [...]“ (podkreślenie S. G.).

(3)

w an e na dłuższej p rzestrzeni czasu, w brew pozorom i p anu jący m obecnie ocenom, dalekie są od jednolitości. Z anegow anie w artości literack ich dziełka w ojew ody poznańskiego w pracach Szajnochy, D obrzyckiego i Tarnow skiego jest chronologicznie stosunkow o póź­ ne. W cześniejsze zaś badania, jeśli wolno i tu użyć tego określenia, K azim ierza B rodzińskiego i Euzebiusza Słowackiego w zupełnie in ­ nym św ietle sta w ia ją in teresu jące nas zagadnienia. I m imo że ' historia lite ra tu ry jako n a u k a dopiero pow staw ała, m im o że w arsztat naukow y Brodzińskiego czy Słow ackiego był nierów nie sk rom niej­ szy i uboższy niż późniejszych, już w pełni znaczenia tego słow a historyków lite ra tu ry , przecież w łaśnie ich uw agi w y dają się o w iele głębsze, bardziej sięgające isto ty zagadnienia.

N ajbardziej in teresow ałb y nas oczywiście problem , jak ludzie drugiej poł. XV II w. oceniali dzieło Opalińskiego. N iestety, n a ten te m a t w iem y dotychczas bardzo niew iele. Uw agi o Satyrach, jakie znam y z tego okresu, są zb yt skrom ne, lap id arn e i chyba mocno skonw encjonalizow ane, żeby m ogły prow adzić do jakichś szer­ szych uogólnień 2. S praw a recepcji S a ty r w X V II i X V III w., jakże w ażna i pouczająca, w ty m w łaśnie przypadku, pozostaje nad al o tw a rty m p ostulatem badaw czym .

Duża ilość w ydań S a ty r w X V II w. świadczy jednak, „że Opa­ liński n ależał do n ajb ard ziej czytanych i pow ażanych p isarzy “ 3. Z eb ran e przez Lesław a Eustachiew icza w ypow iedzi pisarzy siedem ­ nastow iecznych n a te m a t utw orów O palińskiego w skazują, że p rzy ­ chylne przy jęcie S a ty r przez ówczesnych czytelników dotyczyło za­ rów no po stu lató w ideow ych książki, ja k i frap u jącej, żywej i cie­ kaw ej dla nich form y arty stycznej.

Koniec w. X V III i początek X IX przynosi pew ną ilość sądów o Satyrach, w yrażonych przez pisarzy, teoretyków poezji i histo­ ry k ó w lite ra tu ry . K rasicki i D m ochow ski podkreślają pew ne ujem ne cechy rzem iosła artystycznego O palińskiego. K rasicki w p racy O ry m o tw ó rstw ie i rym otw órcach pisał:

S a ty r y Opalińskiego szacowne są, objawiając przywary zwyczajów

krajowych, które godne były nagany; więcej jednak z zamiaru niż ze sposobu w ykonania 4.

2 Zebrał je Lesław E u s t a c h i e w i c z w e w stępie do w yd.:r K. O p a ­ l i ń s k i , Satyry. Wrocław 1953, s. L—LI. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . S e­ ria I, nr 147. W dalszych przypisach będziemy oznaczać tę pozycję skrótem BN.

3 BN, s. L.

(4)

Podobne zarzu ty w ysuw a pod adresem Opalińskiego Dmochow­ ski:

Pełen satyrycznego Opaliński ducha,

Choć rozum kontentuje, nie głaszcze nam ucha.

Ma rów nież za złe autorow i Satyr, iż „m u się g ruby w yraz częstokroć w yśliźnie“ 5, W klasy cystycznej poetyce oświeceniowej nie było m iejsca n a rubaszności i językow e obscoena wojew ody. Opaliński, jeden z n ajk u ltu raln iejszy ch ludzi swej epoki, w y ra sta ­ jący swoim i zainteresow aniam i artystycznym i i naukow ym i, ogła­ dą tow arzyską i k u ltu rą um ysłow ą ponad przeciętny poziom ów­ czesnej m agnaterii, w zestaw ieniu z w ykw in tny m i finezy jny m K siędzem B iskupem W arm ińskim uw ażany byłby nieom al za g ru ­ bego barbarzyńcę. Dlatego też z p u n k tu w idzenia gustu i sm aku lite ra tu ry dw orskiej, z p u n k tu w idzenia klasy cysty cznego słow nika w yrazów zakazanych nie było m iejsca n a S a ty ry Opalińskiego.

Bardzo in telig en tn y m k ry ty k iem S a tyr okazał się dopiero Bro­ dziński. P isał on w rozpraw ie O satyrze:

Mniej zastanawiam się nad jego błędami, które dziś każdy sam pozna. Nie jest jego największą wadą, iż pisał wierszem bezrymowym. A le że tego braku nie umiał zastąpić harmonią, to w ielką jego jest winą. w iersz mniej ucho obraża; ale gdy się to dzieje w wierszu nierymo- wym, w tenczas niczym się więcej poezja od prozy nie różni, w yjąw szy chyba, że więcej jest wymuszoną. Prócz tego już widać znacznie w Opaliń­ skim ow ą zarazę stylu, która w net po nim zupełnie język skaziła. Częsta przy tym rozwlekłość niemało mu szkodzi.

Niesm akowna powierzchowność -wiersza i stylu Opalińskiego niechaj mu n ie ujmuje zalet, na które istotnie za słu ż y ł6.

O bserw acja Brodzińskiego je s t nadzwyczaj trafna. Słusznie okreś­ la on zbliżenie toku wiersza sa ty r do prozy i w skazuje zaczątki m akaronizo wania. W ykształcony na lap idarny m dowcipie oświece­ niowym , nie um ie jednak docenić w łaśnie lapidarności i ciętości języka Opalińskiego. Tym i spraw am i zajm iem y się bliżej przy szczegółowej analizie Satyr.

Zarów no w uw agach krytycznych, jak i przy w ydobyw aniu „za­ le t“ — tak określa osiągnięcie artystyczne u tw oru — trafia Bro­ dziński w istotę zagadnienia, widzi problem y węzłowe i ważne. Pisze o O palińskim w Literaturze polskiej:

5 BN, s. LII.

6 K. B r o d z i ń s k i , Pisma estetyczno-krytyczne. Oprać. Aleksander Ł u c k i . T. 1. Warszawa 1934, s. 379.

(5)

Umie on zręcznie wyrzuty i narzekania swoje rozpogadzać przyto­ czeniem bajek i powieści, częste przysłowia, wyrażenia prawdziwie poe­ tyczne i prawdziwie polskie, nagradzają w nim brak rymu i zupełną na harmonię niebaczność 7.

I jego jednak, zgodnie ze sm akiem epoki, razić będą rubaszności językow e O palińskiego. A rgum enty, jakie przeciw nim w ytacza, m ają dla nas dość h u m orystyczne zabarw ienie:

Zbyt często [Opaliński] zdaje się zapominać, że w satyrach swoich n ie m ówi do koła poważnych senatorów, których gorszące wyrazy zepsuć nie mogą, ale że razem do m łodzieńców i do słabej płci niew ieściej prze­ mawia, tak jak przeciwnie, niepomny na godność senatorską, dopuszcza się grubych i m eobyczajnych wyrazów, które ledwo w kole karczemnym uchodzą 8.

W podobny sposób w y raża się o Satyrach Euzebiusz Słowacki: Satyry te, lubo w ierszem bezrym owym pisane, będą jednak zawsze szacow nym w tym rodzaju literatury polskiej zabytkiem. Okazuje się w nich duch w łaściw y temu rodzajowi poezji, moc i żywość, czasem szyderska uszczypliwość, czasem uniesienie gniew u i p ogard y9.

Autor w swoich wierszach bezrym owyęh znajduje w iele łatwości, jest czasem zbyt obfity i często jedne m yśli powtarza. W każdej jednak satyrze można znaleźć tę dowcipną zaprawę, która zwykła i powinna być przedmiotem tego rodzaju rym otwórstwa 10.

Pow yższy ty p oceny w artości arty sty czn y ch S a ty r ulega w ba­ daniach d rugiej poł. X IX w., począwszy od szkicu Szajnochy, d iam etraln ej zm ianie. P rzyczy na tego odw rotu n au k i w k ieru n k u absolutnego po tęp ien ia S a tyr, m. in. za ich stronę a rty sty czno- form alną, je s t historycznie udokum entow ana. O dw rót ten nie był jedn ak b y n ajm n iej w ynikiem jakiegoś zaostrzenia k ry te rió w a rty z ­ m u, zw iększonych w y m agań wobec poezji, bardziej klasy cysty cz- nego niż w pseudoklasycyzm ie g ustu i sm aku odbiorców. P otępie­ nie S a ty r w rozm aitych aspektach sp raw y służyło innym , już poza- literackim , celom. B udując a k t oskarżenia Opalińskiego, Szajnocha sięgał po w szelkie dostępne m u środki. Rzeczywiście — zm ontow any przez niego z rozm aitych elem entów — p o rtre t O palińskiego jest jed n o lity i konsekw entny, ale grzeszy niedopuszczalnym i uproszcze­ niam i i jednostronnością. W ty m m iejscu in te re su ją n a s oczywiście 7 K. B r o d z i ń s k i , Pisma. Wyd. zupełne. T. 4. Poznań 1872, s. 232. 8 Tamże.

9 E. S ł o w a c k i , Dzieła. T. 3. Wilno 1826, s. 158. 10 Tamże, s. 161.

(6)

jedynie te elem enty a k tu potępienia Opalińskiego jako człowie­ k a i jako pisarza, k tó re zbudow ane są i o parte na Satyrach. Szajno­ cha nie zabiera głosu w spraw ach artystyczno-form alnych. P ró b u je skom prom itow ać S a ty r y na płaszczyźnie ideologicznej, głównie po­ przez w ykazanie k o n tra stu i, jego zdaniem , absolutnego przeciw ień­ stw a m iędzy tym , co O paliński głosił w Satyrach, a jego ko nk retn ym postępow aniem , zaśw iadczonym faktam i biograficznym i. G łównie zaś oskarżał S a ty r y o zniekształcenie obrazu społeczeństw a, n ie ­ praw dziw e, k ary k a tu ra ln e, tend en cyjn e p rzedstaw ianie poszczegól­ nych spraw , u podłoża którego m iały leżeć pobudki osobiste am b it­ nego w archoła.

Żółcią i urazą dyszący Krzysztof nakreślił straszną karykaturę, w której jednostronność pewnej wyjątkowej chwili zepsucia potęguje się jednostronnością patrzącego na nią oka zawiści. Wynikły z takich w pły­ w ów obraz pozostać musi zapewne szpetnym świadectwem szpetnego czasu, ale nie przedstawia bynajmniej ogólniejszego widoku prawdy. Ani też prawdą, ani szlachetną intencją nie zalecony, nie poprawił on wówczas, a gorszy d zisia jn .

Szkic Szajnochy i na interesującym nas odcinku badań, a m ia­ nowicie w spraw ach artyzm u, zaważył nad naukow ym i i potocz­ nym i sądam i o Satyrach. Oczywiście siła i sugestywność p racy Szajnochy n ie w ystarczyłyby do tego, rów nie jak Szajnochy n a ­ pastliw ego i jednostronnego potępienia S atyr, gdyby książka Opa­ lińskiego n ie stanow iła obiektyw nej podstaw y do tak ich ocen. Nie­ zależnie od tego, co pow iem y o poniższych wywodach, trzeb a stw ierdzić, że dość nieszczęśliwa form a wierszowa, m ocne zbliżenie toku w iersza do prozy, liczne, a często bardzo niew ybredne w ulga­ ryzm y i językowe, i obrazow e mogły być realną podstaw ą niechęci historyków lite ra tu ry wobec Satyr. Szkic Szajnochy spełniał zaś rolę, jeśli m ożna użyć porów nania z innej zupełnie gałęzi wiedzy, katalizatora, zw ielokrotniającego ujem ne oceny i sądy. Słabizny artystyczne Satyr, obfitość publicystyki, w yw ołana zresztią ko­ niecznością rodzajow ą utw orów , nie mogą jednak całkow icie za­ przeczyć całem u szeregowi osiągnięć artystycznych, jakim i S a ty r y potrafią się wykazać. R ozrachunek z Satyram i, jak i dokonał się pod pióram i Szajnochy, Tarnow skiego i Dobrzyckiego, m iał więc za

11 K. S z a j n o c h a , K rzysztof Opaliński. Szkic historyczny. Lwów 1895, s. 117. Po raz pierwszy praca ukazała się w G a z e c i e C o d z i e n n e j , 1860, nry 255—272. Przedruk w Szkicach historycznych. T. 3. Lwów 1861.

(7)

podstaw ę nie tylk o literack ie obserw acje i badania, ale przede w szystkim ogólną koncepcję i u jem n ą ocenę postaci i działalności K rzysztofa Opalińskiego.

S tan isław T arnow ski w k ilk u n astu m ocnych i w ym ow nych zdaniach zająw szy się biografią O palińskiego (oczywiście w duchu

historycznego szkicu Szajnochy) przechodzi do Satyr. Pisze:

Nieraz sądzą ludzi ich w łasne słowa, ale rzadko znowu tak się ktoś w łasnym i słow y potępił, jak Opaliński. Czytając, pytać się przy­ chodzi co chw ila, co to jest: czy taka impudencja bezczelna, czy taka hipokryzja bez granic i miary, czy wreszcie takie zaślepienie rozumu, takie zagłuszenie sumienia, taka niepojęta naiwność w złem i taka pycha, że ten człow iek tego za złe mieć nie mógł, co sam popełnił? Można by sądzić, że zemsta; że to człowiek zhańbiony, spodlony, wzgar­ dzony, który hańbę swoją czując, czerni wszystkich, żeby sam wydał się bielszym, i mści się na ludziach za to, że ich i w łasnego szacunku zdobyć i zachować nie u m ia ł12.

W tak im ujęciu zagadnienia, zarów no m erytorycznym , jak i fo r­ m alnym , k ry je się już zasadnicza niem ożność spokojnej i obiek­ tyw n ej oceny w artości arty sty czn y ch utw oru, którego au tora nie m ożna nie pom aw iać o najgorsze zbrodnie. S a ty r y jako rezu ltat osobistego ra n k o ru nie m ogą „świecić czystej p raw d y pro m ien iem “ 13, m uszą być e lu k u b ra te m złośliw ca i m agnackiego snoba. Dlatego też Tarnow ski pisze dalej:

W szyscy zgadzają się na to, że to poezja licha, niedołężna, bez formy, bez żadnej artystycznej wartości. Są ludzie, którzy upierają się koniecz­ nie pisać wierszem rzeczy, które należą do prozy, i pisać złe wiersze, kiedy prozą m ogliby pisać doskonale. Opaliński był jednym z takich; w jego Satyrach jest treści w iele i ta sama treść napisana prozą byłaby dała książkę może złośliwą, może przesadzoną, ale zajmującą ii rozumną. A le satyra obejść się n ie może bez dowcipu lub bez energii i wymowy; poezja n ie może obejść się bez formy. Jakże zaś nazwać tę formę, w któ­ rej w iersz n ie jest ani rymowym, ani miarowym? nie ma, choćby dla pozoru tylko, najm niejszej kadencji, najm niejszych muzykalnych spad­ ków i przestanków, czyli ma być wierszem, a nie jest nim wcale? Trzeba powiedzieć, że poeta nie miał wyobrażenia o rzeczy i m yślał naiwnie, że w ierszem jest wszystko, co n ie w ciągu pisane, lecz przerywane, i kiedy każde pierwsze słow o na każdej linii zaczyna się od wielkiej litery. Te w ielk ie litery to jedyna cecha wiersza, jaką mają w iersze Opaliń­ skiego.

12 S. T a r n o w s k i , Historia literatury polskiej. Wyd. nowe, uzupełnione. T. 2. Kraków 1903, s. 243.

(8)

Dowcipu ani iskierki. A leż nie tego tam szukać trzeba, to nie Horacy ani Krasicki z dobrodusznym a trochę lekkim usposobieniem, to surowy, ponury Juwenal, który na widok złego oburza się i gorszy, nie śmieje, i któremu versu m facit nie dowcip, ale indignatio! mówią ci, którzy bądź co bądź chcą widzieć dobre, gdzie go nie ma, i z Opalińskiego robią jakiegoś bohatera cnoty, jakiegoś satyryka gorzkiego, w którym się wszystko wzdryga i gotuje, gdy patrzy na zepsucie i upadek sw ego kraju. Gdybyż tak było, można by mu brak dowcipu z całego serca da­ rować. A le tej siły oburzenia, pogardy, tej ironii palącej, która sprawia, że Juwenal, przy swoich niedostatkach, jest wielkim poetą, a przynajmniej pisarzem jednym z najwym owniejszych, tej Opaliński n ie ma ani cienia. Nigdy jego żółć, jego zgroza, jego gniew nie zdobędzie się na ustęp wymowny, na zwrot energiczny, ironią nie 'mówi prawie nigdy, jego ton jest jednostajny, kaznodziejski, moralizujący, często rubaszny, ale zawsze niski. Stylu n ie ma; każdy, kto um ie stawiać litery, mógłby pisać tak jak on. Zatem n ie tylko wiersz jest najgorszy, nie tylko dowcipu nie ma wcale, ale nie ma nawet tych zalet, bez których w prozie trudno być dobrym pisarzem, cóż dopiero w poezji? a z tego wynika, że pod względem lite­ rackim S atyry jego nie mają wartości żadnej 14.

Również S tanisław D obrzycki w rozpraw ie K rzy szto f O paliński

jako sta tysta grom adzi serię określeń dowodzących horren daln ej

nieartystyczności S a ty r :

S a ty ry są pisane strasznie, aż trudno pojąć, jak w pół w ieku po Skardze

z takim pismem można było wystąpić. Wiersz bez rymu (chociaż Opaliń­ ski się chw ali, że mógłby rymowi podołać, gdyby chciał), bez rytmu, a ra­ czej z rytmem ciągle kulawym, bez szczypty dowcipu lub humoru, bez prawdziwego i potężnego oburzenia lub gniewu, suchy, prozaiczny nie do zniesienia, — i to dowody poetyckiego uzdolnienia naszego satyryka! Wielka szkoda, że Ikonu ni© napisał p rozą15.

N ieśm iałe p róby podnoszenia pew nych osiągnięć artystycznych

S a ty r czynione przez Bem a 16 czy Grochowskiego 17, te i owe uw agi

14 T a r n o w s k i , op. cit., s. 244—245.

15 S. D o b r z y c k i , K rzysztof Opaliński jako statysta. B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1898, t. 4, s. 447.

16 Antoni Gustaw B e m (Słowo o „Satyrach“ Krzysztofa Opalińskiego. N i w a , II, 1873, t. 3, nr 34, s. 224) pisze: „Bogactwo dowcipu i inw encji satyrycznej to znamię odróżniające korzystnie Krzysztofa od satyryków poprzedzającej doby; siła zaś wyrażenia i szekspirowska nagość szczegółów — to znów cecha, po której go łacno rozpoznać śród wypisów, za stanisław ow ­ skiej epoki składanych“.

17 W [ładysław] G r f o c h o w s k i ] (Encyklopedia powszechna. T. 19. War­ szawa 1865, s. 948) zaznacza: „[Opaliński] pisze wierszem białym, ale harmo­ nijnym, silnym , często pięknym, czyni to, jak sam mówi, nie dlatego, iż rym u nie zna, lecz dla większej sztuki. W istocie w tedy u nas wiersz biały był nowością i tę nowość Opaliński wprowadzał z powodzeniem“.

(9)

autorów podręczników historii lite ra tu ry 18, przyzn ające S a tyro m rozm aite zalety, jak dowcip, zdolność obrazow ania, trafność obser­ w acji satyrycznej itp., nie p o p arte szerszym i i g runtow niejszym i badaniam i — nie zm ieniły w istocie ogólnego obrazu i oceny.

D latego też na ty m tle do m ia ry czynu naukow ego u rastają, z konieczności n iep ełne i fragm en tary czne, ale ciekaw e i tw órcze uw agi Eustachiew icza dotyczące zagadnień artystycznej analizy

Satyr. E ustachiew icz śm iało zaatakow ał zakorzenioną i krzyw dzącą

dla O palińskiego legendę o niebyw ałej nieartystyczności S a tyr, p rzeciw staw iając jej sw oje słuszne obserw acje i uw agi. W zakoń­ czeniu w stęp u w ten sposób reasum ow ał w yw ody:

Historycy literatury staropolskiej niejednokrotnie referow ali poglądy wypow iedziane w Satyrach i oceniali je. Zazwyczaj jednak lekcew a­ żono artyzm Satyr, nie dostrzegano go nawet. Doszło do tego, że dziś Opaliński stał się poetą nieznanym, którego trzeba odkrywać. Plastyka narracji, oryginalna obrazowość, umiejętność zamykania m yśli w zwarte aforyzmy i przysłowia — oto najważniejsze cechy stylu i wyobraźni artystycznej Opalińskiego. Poeta świadom ie wybrał trudną formę bia­ łego w iersza i starannie zachow yw ał nakazy ry tm u 19.

Rów nie in stru k ty w n a jest uw aga dotycząca w iersza Opalińskiego: Forma w ierszowa Satyr została świadom ie wybrana i konsekwentnie przeprowadzona. Staranność rytmiczna w iersza Opalińskiego jest ogromną pomocą przy ustalaniu prawidłowego tekstu i oczyszczaniu go z b łęd ó w 20. D aleki jestem oczywiście od p rzeceniania skrom nych ilościowo i m ateriałow o uw ag Eustachiew icza. Jed n ak że pierw szy kro k b a ­ dawczy został w in teresu jący m nas k ieru n k u w łaśnie przez niego dokonany.

2

Poglądy n a litera tu rę , n a rolę i fu n kcję twórczości pisarskiej, ideologiczne założenia p isarstw a — nie są uzależnione jedynie od

18 P. C h m i e l o w s k i , Historia literatury polskiej. T. 1. Lwów br., s. 362: „Siła obrazowania, dobitna charakterystyka osób, trafne porównania stanow ią dodatnie strony talentu Opalińskiego [...]“. J. C h r z a n o w s k i ,

Historia literatury niepodległej Polski. Wyd. 10. Warszawa 1930, s. 279:

„Dar spostrzegawczy m iał [Opaliński] duży, talent charakterystyki bardzo niepospolity, um iał się oburzać, a dowcipu m u także nie brakowało, zw łasz­ cza złośliw ego“.

19 BN, s. LVII—LYIII. 20 BN, s. X L VII—X L VIII.

(10)

intelek tu aln y ch czy em ocjonalnych predyspozycji tego czy innego pisarza. Poglądy na powyższe spraw y, form ułow ane bądź expressis

verbis w pracach teoretycznych lub odautorskim kom entarzu do

u tw oru literackiego', bądź przez p rak ty k ę pisarską, są subiektyw nym rezu ltatem złożonej i skom plikow anej sytuacji: klasow ej, społecz­ nej i historycznej, w jakiej znalazła się litera tu ra , a z nią i poszcze­ gólni pisarze. P otrzeby i możliwości oddziaływ ania na społeczeństwo, sytuacja klasow a tw órcy, realn a historycznie możliwość przem ian w obrębie społeczeństw a i subiektyw ne w idzenie przez pisarza takiej realności, zw iązanie p isarza z n u rte m postępow ym i faktycz­ ne, a więc osobiste i klasow e zainteresow anie spraw ą postępu spo­ łecznego, politycznego i historycznego w ogólności, i w ynikająca stąd dążność do kształtow ania poglądów i nastrojów społeczeństwa, podania m u norm oceny i postępow ania, lub b rak zainteresow ania w tak im oddziaływ aniu — w szystkie te w yznaczniki k sz ta łtu ją ogólne, realizow ane przez twórczość poglądy teoretyczne o roli i funkcji litera tu ry . Stanow ią one zarazem o stosunku pisarza do jego dzieła. Częstokroć jednak naw et w obrębie lite ra tu ry jednej klasy zachodzą pod ty m względem duże różnice. W iążą się one głów nie z ak tu aln ą sytuacją historyczną, w jakiej przyszło działać na polu lite ra tu ry poszczególnym reprezentan tom danej klasy.

Zaw ęźm y nasze rozw ażania do problem ów lite ra tu ry polskiej XVII w ieku. W iadom a sytu acja klasow a m agnaterii i bogatej szlach­ ty um ożliw iła m agnackim i szlacheckim literatom określenie ich w łasnej twórczości, a zatem sprecyzow anie jej funkcji, a poniekąd i zadań, jako „niepróżnującego próżnow ania“. Oczywiście nie tylko um ożliw iła, ale była obiektyw ną podstaw ą dla takiego, a nie innego sform ułow ania. P isarze ci, zadowoleni z w łasnej sytu acji społecznej i z klasow ego panow ania, nie w yznaczali sw ojej działalności tw ó r­ czej określonej i kierunkow ej funkcji społecznej. Inną jest oczywiś­ cie spraw a, że twórczość ich w m niejszym czy większym stopniu tę rolę spełniała.

R eprezen tant k u ltu ry i lite ra tu ry dw oru m agnackiego drugiej poł. X V II w., S tanisław H erakliusz Lubom irski widzi w twórczości literackiej jeden z rodzajów „wczasów wielkiego człow ieka“, rów ­ noupraw niony obok łowów, Bakcha i W enery.

Różne są drogi u w ielkich ludzi do próżnowania po pracy. Jedni muzyką i tańcem, drudzy czytaniem i pisaniem uczonym, insi osobnością (którą łacinnicy solitudinem nazywają) cieszą się, są — co teatrami i

(11)

komedia-mi zabawiają się, są — co polem i łowakomedia-mi, są drudzy, co i z w ystępkiem czasem pozwalają sobie popróżnować, jedni z Wenerą, drudzy z Bakchem wykroczą 21.

Nie będziem y się bliżej zajm ow ać w yjaśnieniem takiego sta ­ now iska. W ydaje się ono dostatecznie jasne, zarów no od strony ówczesnej sy tu acji historycznej, ja k i sy tu acji klasow ej m agnata, a w reszcie z rac ji m anifestow anego przez Lubom irskiego nihilizm u pisarskiego — n iew iary w jak ąko lw iek możliwość zm iany.

W ywody pow yższe o tyle pow inny się tu znaleźć, o ile mogą służyć, choćby na p raw ach k o n trastu , do określenia niektóry ch stro n ideologii pisarskiej O palińskiego. W ty m m iejscu in te resu ­ je nas ta stro n a ideologii, k tó rą u jm ujem y jako zespół poglądów n a zadania i fu n k cje społeczne dzieła literackiego; w k o n kretnym w y pad k u S a ty r zagadnienie ciekaw i nas ty m bardziej, że stanow i ono p u n k t w yjścia dla zbadania szeregu sp raw artystycznych. Ja sn e bowiem , że określone zadania danego u tw o ru literackiego m uszą w ten czy in n y sposób zaważyć n a jego ostatecznym wyglądzie. W p rzy p ad k u zaś S a ty r zaw ażyły — i to w sposób w idoczny i je d ­ noznaczny.

S a tyro m zarzucano niejednokrotnie, że n ie dają praw dziw ego

obrazu rzeczyw istości, ale ją skrzyw iają, k a ry k a tu ru ją . O statnio w pew ny m p o p u larn y m ujęciu staran o się znaleźć w ytłum aczenie te j spraw y. C zytam y tam :

Opaliński w ie, co należałoby zrobić, żeby wszystko się odmieniło na lepsze — cóż, kiedy nic z tego przeprowadzić się nie da, pozostaje w ięc zgryźliwość, satyra przeradza się w k aryk atu rę22.

Z p u n k tu w idzenia lite ra tu ry politycznej X V II w. powiedzieć m ożna, że stanow isko O palińskiego w Satyrach utożsam iano z po­ glądam i Lubom irskiego w De va n ita te consiliorum . Przeciw takiem u staw ian iu s p r a w y 23 p rzem aw iają fak ty historycznoliterackie (pro­ g ram y refo rm w ysuw ane przez publicystów i pisarzy: Szym ona 21 S. H. L u b o m i r s k i , Wybór pism. Oprać. Roman P o l l a k . Wroc­ ław 1953, s. X X X V III—X X X IX . B i b l i o t e k a N a r o d o w a . Seria I, nr 145. 22 Historia literatury polskiej. K lasa IX. Cz. 1. Oprać. Kazimierz B u d z y k i Jadwiga P i e t r u s i e w i c z o w a , przy współudziale Łukasza K u r d y - b a c h y . Wyd. 1. Warszawa 1951, s. 200.

23 Ogólną i teoretyczną podstawą dla tego i podobnych ujęć było stw ier­ dzenie: ponieważ magnateria ówczesna jest klasą zdegenerowaną, znajduje się w stadium rozkładowym, nie może zatem wytworzyć żadnej pozytywnej ideologii.

(12)

Starow olskiego, Łukasza i K rzysztofa Opalińskich) i historyczne (próby reform y p ań stw a n a forum sejm owym , wzmożone szczegól­ nie po potopie szwedzkim). Przem aw ia zresztą zarów no sam spo­ łeczno-ekonom iczny pro gram S atyr, słuszny, konsekw entny i moż­ liw y do zrealizow ania, jak i założenia pisarskie Opalińskiego, a więc społecznie a k ty w n a funkcja, któ rą w jego rozum ieniu i in ten cji m iało spełniać to dzieło.

P rzedm ow ę do S a ty r rozpoczyna O paliński od sum arycznego

w yliczenia dostępnych m u gatunków literackich, aby stw ierdzić ich nieadekw atność do celów, jak ie wyznaczył do spełnienia S a tyro m i całej sw ojej tw ó rczo ści24.

Myśliłem, co by pisać pod te czasy w Polszczę, Historyją czy rymy, czy co do zabawy?

Czy sielanki, czy fraszki, czyli sowizrzałów, Albertusów, czy bajki, czy też oracyje, Czyli m owy pogrzebne, czy gratulacyje? Czy plęsy albo pienia godne nie w iem czegoś, Czyli wiersze weselne, czy panegiryki?

A leć tę zostawiwszy deliberacyją,

Co z tego pisać mają, którzy się tym bawią — Mnie, przyznam, fantazyja służyć w tym nie chciała, Raczej złe obyczaje do siebie ciągnęły

I prawie przymuszały, abym je w ziął przed się. Ledwiem tedy zam yślił i ledwiem co począł, Ażci indignatio zaraz fecit ver sum.

U derzają tu co najm niej trzy spraw y. Pierw sza, i dla określe­ nia interesującego nas odcinka ideologii artystycznej Opalińskiego najw ażniejsza, to zaniechanie gatunków literackich, k tó re m ają c h a ra k te r bądź okolicznościowo-użytkowy (mowy, panegiryki, w ier­ sze okolicznościowe), bądź rozryw kow y — dla tych, którzy się lite ra tu rą b a w i ą . O paliński zaś baw ić się nie chce. L ite ratu ra, choć by ła n a pew no i dla niego „wczasam i w ielkiego człow ieka“, jako wczasy i tylko jako wczasy — nie in teresu je go.

Dalszy ciąg powyższego frag m en tu odsłania jed en z m om entów genetycznych w kształtow aniu się Satyr. O kreśla go O paliński cytatem z Ju w enala: ,,indignatio fecit v e rsu m “.

24 Stefan R y g i e l (Rzymskie w zory i źródła satyr K rzysztofa Opaliń­

skiego. E o s , XVIII, 1912, z. 1, s. 64) zestawiając Przedmowę O p a l i ń s k i e ­

g o z pierwszą satyrą J u w e n a l a dochodzi do interesujących wniosków: „Zasadnicza [...] treść tego krótkiego wstępu (65 wierszy) rozwija się w ślad za w ywodam i trzy razy dłuższej I-ej satyry Juvenala samodzielnie, tworząc poważne oświadczenie programowe“.

(13)

Trzecią spraw ą, k tó rej w arto się przyjrzeć, jest w yznanie Opa­ lińskiego: „M nie [...] Raczej złe obyczaje do siebie ciągnęły I p raw ie przym uszały, abym je w ziął p rzed się“. W ym aga ono pew nego drobnego w yjaśnienia. O „obyczajach“ m ów ili pisarze staropolscy nie tylko w sensie życia rodzinnego, tow arzyskiego, zagadnień etycz­ n y ch itp. D la O palińskiego i jego w spółczesnych „obyczaje“ ozna­ czały coś w ięcej. M ianowicie: także sferę postępow ania w spraw ach politycznych i społecznych; w stosunkach m iędzyludzkich — nie ty lk o p ry w atn y ch , ale publiczno-państw ow ych. Tak więc pod m iano zepsutych obyczajów będzie podciągana zarów no plaga pijaństw a, ja k i anarchia sejm ow a, zarów no rozprzężenie w stosunkach rodzin­ nych, jak i k o ru pcja urzędników . K ry ty k a obyczajów rozciąga się zatem n a reg io n y życia m oralno-obyczajow ego w sensie dzisiej­ szym, a poza ty m n a regiony m oralności czy obyczajowości poli­ tycznej, klasow ej itd. W takim św ietle nie dziwi już, dlaczego pi­ sarze staropolscy w refo rm ie obyczajów w idzieli drogi n apraw y państw a. Nie trz e b a oczywiście dodawać, że powyższy stan rzeczy to n ie ty le słow nikow a konsekw encja te rm in u „obyczaje“, ile św ia­ topoglądow y w niosek z idealistycznego pojm ow ania procesu histo- « rycznego.

Przeciw staw iając się tra k to w a n iu lite ra tu ry jako rozryw ki Opa­ liński n a d a je sw em u dziełu społeczno-kierunkow y sens, dąży do p opraw y k ry ty k o w an y ch przez siebie spraw „rządu i obyczajów w Polszczę“, i to zarów no tam , gdzie um ie podać pozytyw ne postu­ la ty n ap raw y, jak i tam , gdzie ogranicza się jedynie do k ry ty k i, gdyż w łaśnie poprzez k ry ty k ę pew nych in sty tu c ji ry su ją się spo­ soby zm ian n a lepsze. U staw icznie pod kreśla O paliński aktyw ną, kształtująco-w ychow aw czą fun k cję swego dziełka. W P rzedm ow ie pisze:

43 Napomnieć albo przestrzec — to moja powinność. Poprawi się kto, dobrze, nie poprawi, przecię Nie w e m nie będzie wina, ale w nimże samym. O, jako siła zyszczę, choćbym znalazł tylko Jednego i drugiego, którego by tknęła Ta moja praca w serce i ze złego dobrym Uczyniła człowiekiem lub synem koronnym!

D latego też ty lk o pew ien ty p lite ra tu ry spotyka się z uznaniem O palińskiego (II, 7):

115 Pisz do rządu cokolwiek przynależącego Albo do obyczajów naprawy, albo więc Historyją. Illustruj Ojczyznę swą pracą.

(14)

Pełn y ty tu ł tom u sa ty r brzm i: S a ty ry albo przestrogi do napraw y

rządu i obyczajów w Polszczę należące. Ta sam a postaw a pisarza

zam anifestow ana została w zakończeniu S a ty r — w K o n klu zyji. 18 [...] błąd jest człowieczy żywot. My się strzeżmy

Jako namniej pobłądzić i podrwić na świecie, Do czego kilkadziesiąt tych satyr pomogą, Które mym zdaniem tym się tylko nie podobać Muszą, którzy sw e zbrodnie w nich-że czytać będą. Ja Boga proszę, aby licha moja praca

Na dobre wyszła i na poprawę nas wszystkich.

Et hoc voto finio, mówiąc, fiat, fiat!

Nad jednym sform ułow aniem K o n k lu zy ji w arto się chwilę za­ trzym ać:

1 A ja tyż już do brzegu; dosyć się pływało, Czas wytchnąć i łódkę mą u portu uwiązać.

Nie wiem, jeślim w czym zgrzeszył albo co opuścił;

Hominem m e memini i błędom podległy-m.

„Nie wiem, jeślim w czym zgrzeszył albo co opuścił [...]“ . Zapew ­ ne! My, bogatsi o doświadczenie historyczne, dodalibyśm y może nie­ jedno do obrazu, jak i roztoczył pan wojewoda. W iemy, że w nie­ jednym zgrzeszył i niejedno opuścił. Na jego u spraw iedliw ienie a za­ razem pochw ałę powiedzieć trzeba, że niew ielu współczesnych zosta­ wiło nam w sw ej twórczości ta k rozległy i różnobarw ny, tak w ierny i żywy p o rtre t epoki i społeczeństwa. Na tle lite ra tu ry ówczesnej, i nie tylk o ówczesnej, S a ty ry są dziełem niecodziennym — zupełnie fantastycznym zam ierzeniem pisarskim . O paliński objął — a jak widać z powyższego cytatu, czynił to z pełną świadomością — ogrom ną masę zagadnień życia obyczajowego, społecznego i poli­ tycznego Polski z poł. XVII wieku. W ychowanie dzieci i młodzieży, nieludzki ucisk chłopów, dem oralizacja obyczajowa szlachty, pro­ gram nap raw y m iast, obyczaje duchow ieństw a, kolonizacja U krainy, anarchia szlachecka i filozoficzne refleksje — oto jakże szeroka skala tem atyczna, dzięki k tó rej S a tyry dorastają do rangi p o rtre tu ówczesnego społeczeństwa polskiego. Są m onografią życia szlachty u kresu świetności Rzeczypospolitej, napisaną piórem człowieka, k tó ry do upadku państw a niem ało się sam przyczynił, ale k tó ry przenikliw ym , drapieżnym okiem ogarniał skom plikow any splot historycznych w ydarzeń i osobistych ambicji, działalności klas i jednostek, różnokierunkow ych dążeń i czynów — opisując to' wszystko w w ielu p rzekrojach i płaszczyznach.

(15)

je s t praw dziw y. P raw o O palińskiego do literackiej k a ry k a tu ry czy hip erb oli nie w chodziło w ogóle w rachubę. A szkoda! Bo w łaśnie k a ry k a tu ra je s t skutecznym środkiem satyrycznym , jest w końcu dobrym p raw em pisarza, sa ty ry k a zaś — w szczególności. M etoda k a ry k a tu ry literackiej oddała O palińskiem u w ielką usługę, toteż chętnie się n ią posługuje. Siła i p lasty k a obrazu zostały przez to w y d ajn ie wzm ocnione. Jednakow oż owo k a ry k a tu ro w a n ie postaci czy też zdarzeń n ie um niejsza bynajm niej doniosłości i praw dzi­ wości w idzenia szeregu zagadnień. B adania historyczne dowiodły, ja k słuszny i głęboki je s t sąd O palińskiego o w łasnej epoce i w łas­ nym społeczeństw ie z aw arty w Satyrach. Za m ądre i właściwe u znajem y poglądy O palińskiego w w ielu spraw ach społecznych i gospodarczych. P ro g ra m n ap raw y Rzeczypospolitej w jego społecz­ no-ekonom icznych aspektach należy 'do w ielkich osiągnięć m yśli politycznej poł. XV II w ieku.

H istoryków lite ra tu ry in te resu je jed n ak obok ideologii u tw oru także jego stro n a literacka, artystyczna. Czy w artości S a ty r leżą jed y n ie w p ro g ram ie ideologicznym — zarów no w aspekcie poży­ ty wno-noirm atyw nym , ja k i k ry ty czn y m — czy też w kraczają w dziedzinę artyzm u? Innym i słow y: czy w Satyrach m am y do czynienia jed y n ie z tw o rem publicystycznym , czy też traktow ać je należy jako dzieło sztuki, jako u tw ó r par excellence literacki?

Odpowiedź n a tak postaw ione p y tan ie nie jest bynajm niej jed ­ noznaczna. P rzed staw io n e w pierw szym rozdziale niniejszej pracy sądy poprzedników sugerow ały raczej odpowiedź negatyw ną. P ra w ­ da obyczajowa, w siedem nastow iecznym sensie tego w yrazu, byłaby arg u m en tem za a rty sty czn ą słusznością k ształtu Satyr. Pam iętać jed n ak m usim y i o tym , że p raw d ę o danej epoce — może w spo­ sób m niej obrazow y, ale za to bardziej dokładny i poznawczo cel­ n iejszy — m ożna w ypow iedzieć w tra k ta c ie publicystycznym , a więc bez sięgania do arsen ału środków , jak im i dysponuje p isarz-arty sta. Czy więc z tak im może rozum ieniem w artości S a ty r spotykam y się, gdy m ów im y o praw dziw ości obrazu epoki, jak i one przynoszą? Bezsprzecznie tak! Dla n iek tó ry ch zaś uczonych — w yłącznie tak! P rzy znając bow iem S a tyro m w alor praw dziw ości, w zam iarze a rty s­ tycznym O palińskiego widzą jedynie jaśniepańską m egalom anię, człow ieka bez żadnego ta le n tu i polotu.

Spraw a o ty le jest jeszcze skom plikow ana, iż p a rtie S a tyr w ścisłym sensie publicystyczne są rzeczyw iście dość liczne, n a j­ częstsze — to jasn e — tam , gdzie O paliński w ykłada swój program

(16)

pozytyw ny. N iem niej jed n ak w artość S a ty r tkw i także, a może n aw et przede w szystkim , w ich w alorach literackich. O braz bowiem epoki, k ry ty k a urządzeń państw ow ych, obyczajów, m oralności itd. zostały w yrażone literackim i środkam i ekspresji, k tóre ogólnem u zam iarow i ideow o-artystycznem u Opalińskiego doskonale służą, u g ru n to w u ją go i podbudow ują.

P u n k tem w yjścia dla ustalenia w zajem nych relacji: literackiego (w historycznym oczywiście rozum ieniu) i publicystycznego sposobu p rzedstaw iania rzeczywistości w Satyrach — pow inno być roz­ p atrzen ie ich n a tle funkcji i zadań, jak ie wyznaczył O paliński sw em u dziełu.

N aw et bez gruntow niej szych badań dostrzegam y dw oistą fu n k ­ cję dzieła Opalińskiego. Uwidocznia ją od razu dwuczęściowość ty tu łu : S a tyry albo przestrogi do napraw y rządu i obyczajów

w Polszczę należące. Jed n ą stronę tej funkcji stanow i k ry ty k a,

drugą — k o n k retn e p ro jek ty n ap raw y państw a. Te dwie strony, widoczne dla czytelnika i badacza, nie w ystępują w Satyrach w sposób zupełnie niezależny. Przeciw nie — tw orzą organiczną jedność. Często niepodobna ich p recyzyjnie oddzielić: k ry ty k a s ta r­ czy tu niejed no kro tn ie za program , w ysunięcie jakiegoś p ro gra­ mowego postulatu p rzybiera równocześnie aspekt k ryty ki. Są je d ­ nakże s a ty ry poświęcone tylko k ry ty czn em u opisowi lu b tylko p ostulującej i argum entującej publicystyce. Na ogół jednak istn ieje m iędzy częścią kry tyczn ą i postulującą ścisła korelacja.

Z tej am biw alencji treściow ej, jako jej funkcja i praw idłow e odbicie, w ynika dwoistość form alno-artystyczna. P rzy realizacji swoich zam ierzeń ideowych używ ał O paliński różnych m etod; gdy szło o k ry ty kę, lepiej było oczywiście posłużyć się literack im i środkam i w yrazu. P rz y sform ułow aniach pozytyw nych środki te — przez sw ą nieuniknioną m etaforyczność i jednostkow ość — okazały się niew ystarczające. Program ow ą jednoznaczność postulatów i p ro ­ pozycji osiągnął O paliński n ajlep iej przez bezpośrednią w ypow iedź odautorską. Ten w łaśnie fakt, zupełnie zresztą n a tle k o n stru kcji utw orów uzasadniony i zrozum iały, sta ł się podstaw ą legendy o nie­ byw ałej nieartystyczności Sa tyr.

3

U podstaw y zagadnień artyzm u S a tyr leży form a w ersyfikacyjna tego dzieła — biały wiersz. P roblem ten zawsze badaczy frapow ał, samo jed nak zam ierzenie artystyczne au tora oceniali, z m ałym i

(17)

w yjątk am i, jak o chybione. K w intesencją takiego stanow iska są ubolew ania, że O paliński nie p isał S a ty r prozą.

W ybór tej w łaśnie form y w ierszow ej nie jest dostatecznie jasny. Z w ierzenia O palińskiego są skąpe i sp raw y w pełni nie tłum aczą. Pisze bowiem w Przedm ow ie:

63 Rymowi dałem pokój, choćbym -ci mu pono B ył niezgarzy podołał. Dość tak i bez rymu, Bo i Niem iec sam mówi: Prawda, chocia nie rym.

A um ieściw szy kilkuw ierszow y fra g m en t rym ow any w satyrze

N a pogrzeby i z b y tk i w nich, kończy uw agą o sw ojej technice,

op atru jąc ją w cale zg rabnym aforyzm em : ,,Aleć ja to rym uję, nie rym em zacząwszy, Nie tru d n o widzę o rym , gdy go p raw d a pędzi“ (I, 6, w. 77— 78).

Z apew ne działały tu różnorodne i złożone czynniki, jak związki z sa ty rą rzym ską i chęć k o n ty n u acji ukochanego m istrza K ochanow ­ skiego, k tó ry w łaśnie b iały w iersz do lite ra tu ry polskiej w pro­ wadził. D użą ro lę odegrała, być może, dążność do uzyskania swo­ istej, surow ej , i pow ażnej ek sp resji dla w ielkiego satyrycznego m alow idła. Pow aga i dostojność, jak ą gw arantow ał biały wiersz, doskonale n ad aw ały się do roli polskiego K atona, w którego strój, choć bez zbytn ich p raw do tego, chętnie u b iera ł się Opaliński.

Jeśli [...] w norm ie twórczości poetyckiej leży rym — to wiersz b e z- r y m o w y uderza niezwykłością; zyskuje specyficzną ekspresywność. Na gruncie polskiej poezji — jak w iem y — staje się on jednym ze środków zbliżenia utworu do form y antycznej. W wyniku tego zbliżenia ów wiersz bezrymowy, zw any w i e r s z e m b i a ł y m (Kochanowski, Opaliński), zyskuje w ym ow ę dostojności, powagi, aurę archaiczną. A le i poza w y­ padkami zapatrzenia na antyk rezygnują poeci z rymu również dla unie- zw yklenia swojego utworu, dla nadania mu dostojeństwa i powagi, ta­ kiej powagi, jaką tchnie proza retoryczna [...]25.

Form a białego w iersza b y ła szczególnie odpow iednia w pa­ tetycznej p u b licystyce czy reflek sy jn ej rozw adze poszczególnych sa ty r. Również w p a rtia c h n o rm aty w no -p ostulatyw n ych w iersz bia­ ły odsuw ał m ożliwość śmieszności, pow odow anej dysonansem m iędzy pow agą propozycji czy m en torsk ich ra d a koniecznością rym ow ą. T ak więc b iały w iersz, niezależnie od tego, że zm niejsza ekspresyw - n ą siłę saty r, że ogólny obraz saty ry czn y tra c i na w yrazistości, był

25 S. S k w a r c z y ń s k a , Wstęp do nauki o Literaturze. T. 2. Warsza­ wa 1954, s. 562.

(18)

dobrze dobraną i adekw atną do znacznej części celów i zam ierzeń ideow ych Opalińskiego form ą w ersyfikacyjną.

Zdolność przekazyw ania treści publicystycznych, jaka cechuje w iersz Sa tyr, nie je st bynajm niej jakąś im m anentną cechą białego wiersza. Przyczynia się natom iast do tego w głównej m ierze sposób rozm ieszczenia w obrębie w iersza i w ram ach system u m etrycznego trzynastozgłoskow ca członów syntak ty czn ych i w łaściw e dla form y w ersyfikacyjnej S a ty r relacje m iędzy członami syntaktycznym i a jednostkam i w ierszowym i. Zdanie i jego części mieszczą się w w ierszu S a ty r w sposób niezw ykle swobodny, bez żadnego p rzy ­ musu. Zaczyna się ono w każdym m iejscu wiersza, przelew a się spokojnie z w iersza n a wiersz, czemu skutecznie pom aga obfitość i różnorodność przerzutni. A utor nie dostosow uje składni swoich wypow iedzi do w iersza S a tyr. Poszczególne elem enty składniow e są na w łaściw ych m iejscach. Inw ersja rzadko stosow ana posiada i tak c h a ra k te r dopuszczalny w obrębie przegrupow ań elem entów składniow ych zdania. W ten sposób biały w iersz Opalińskiego zachow ując rygory m etryczne (trzynastozgłoskowiec 7 + 6, śred ­ niówka, spadek paroksytoniczny z nielicznym i odstępstw am i) zbli­ ża się mocno do prozy rytm icznej, spełniając zarazem doskonale funkcję form alnego odpowiednika i literackich, i publicystycznych treści. Niem niej jed n ak w łaśnie poprzez swoje zbytnie sprozaizo- w anie wiersz w ielu sa ty r traci na sile i w yrazistości, i m im o w szyst­ ko, mimo fragm entów praw dziw ie pięknych i mocnych, jest najm niej ak ty w ny m środkiem ekspresji artystycznej.

P rzy p atrzm y się n a nielicznych przykładach, jak w y glądają w Satyrach relacje m iędzy członami m etrycznym i a składniow ym i.

1 Co po tych, proszę, zbiorach, co po pełnych złotem Skrzyniach żelaznych, które w sklepach gęsto stoją Worków z zawiązanymi czuprynami strzegąc, Kiedy potomek wisieć, który ma zażywać

Tego wszystkiego, co nań tak chciwie zgromadzasz? Po co te wioski sprzęgasz, a sąmsiadów ciśniesz, Ba, czasem niejednemu wszystko powydzierasz, Kiedy ten tego nigdy nie godzien, co wkrótce Ma po tobie dziedziczyć. (Bodaj nie dziedziczył Na większą hańbę domu i niesławę swoję!). Spytacie mię, Polacy, skąd to? Chcecież wiedzieć? Nie um iecie ćwiczenia dawać dziatkom z młodu.

Cytow any wyżej frag m ent saty ry Na złe ćwiczenie i rozpasaną

(19)

Sa-tyrach ten d en cji w ersyfikacyjnych. D la określenia przyczyn zbliże­

nia w iersza s a ty r do toku prozy rytm icznej należy się zająć w zajem ­ nym układem członów m etrycznych i składniow ych oraz ilością 1 jakością p rzerzu tn i. N a przytoczonych 12 w ierszy przedział sk ład ­ niow y w ypada w m iejscu średniów ki tylko w połowie w ypadków , a m ianow icie w w ierszach: 1, 4, 6, 9, 10 i 11, przy czym bierzem y pod uw agę n a w e t ta k lekkie i nieznaczne przedziały składniow e jak w w ierszu 10. W pozostałych w ypadkach przedział składniow y n ie je st dostosow any do m iejsca średniów ki. Na przebadan e pod tym kątem w idzenia 100 w ierszy tejże s a ty ry jest aż 46 w ypadków rozm inięcia się przedziału składniow ego z przedziałem m etrycznym , średniów ką. F o rm ą rozerw ania drugiego przedziału m etrycznego, klauzuli, przez m a te ria ł składniow y je s t przerzutn ia. S a ty ry cha­ ra k te ry z u ją się n ie tylko obfitością p rzerzu tn i, lecz i jej swobod­ nym , zupełnie dow olnym m iejscem początkow ym i końcowym . Na przy k ład w cytow anych 12 w ierszach m am y 4 niew ątpliw e prze- rzutnie, p rzy czym ty lk o w 1 w yp ad ku jej początek i koniec za­ w a rty je st w średniów ce (w. 9— 10). Z 3 pozostałych przypadków 2 zaczynają się w średniów ce, a 1 po niej. 2 z nich n atom iast koń­ czą się przed średniów ką (w. 1— 2, 4— 5), a 1 p rzy niej (w. 8— 9). Ju ż z tej różnorodności typów p rze rz u tn i na tak m ałej p rze­ strzen i w yn ik a wniosek, ja k w ielka p a n u je tu swoboda w układzie zdania w obrębie w iersza. Podobne stosunki, w m niejszym czy w iększym zagęszczeniu, w y stęp u ją na tere n ie całych S a ty r 26.

W ten sposób, jak już powiedziano, tok w iersza S a ty r zbliża się do m ocno i reg u la rn ie zrytm izow anej prozy. B ynajm niej się jed n ak z nią nie utożsam ia. N a przeszkodzie stoi tu w zupełności zachow ana i przestrzeg an a regularność m etryczna, a także szereg m om entów artystycznego k ształtow an ia języka. Jed n y m z nich je s t szczególna i z pow odzeniem przez O palińskiego w ykorzystyw ana właściwość językow a, a m ianow icie zdolność tw orzenia i użytko­ w an ia przysłów , quasi-przysłów , aforyzm ów , zw rotów przysłow io­ w ych itp. P rzy k ład y w y jaśn iają, ja k dalece elem enty te (będzie o nich m ow a w n astęp n ych rozdziałach niniejszej pracy) rozbijają prozatorsk i tok wiersza, w dużej m ierze unicestw iają w rażenie jego nieartystyczności.

26 Zagadnieniu w iersza S atyr autor zamierza poświęcić osobne studium, dlatego też jego problem atykę tu jedynie szkicuje.

(20)

1 I owych, że dyjabły, miły Stanisławie, N ie lubię, co mi owo zakrzywiwszy główkę Chodzą, jakoby z Panem Bogiem dziś gadali. N ie wierzę ani ufam takowej twarzyczce, W której-to postać święta, hajduckie sumnienie. Wszytko o Panu Bogu. Pacioreczki w ręku U stawicznie i .książka, i żywoty świętych, Z których o, jako mało tych przykładów biorą, Które św iętem i czynią. Znałem takowego, Co pacierzy gwałt mówił, a odrwił kożdego. Cicha wódeczka rada brzegi w ięc podrywa. Takowe są naturki tych to sykofantów

Przykrytych skórką owczą, wew nątrz szczerych wilków. [II, 2] Aforystyczność języka nie jest jedynym , choć w Satyrach w aż­ nym i często używ anym elem entem rozbicia prozatorskiego toku składniowego. Tem u celowi służą też różnorodne figury stylistyczne: wyliczenie, pow tórzenie czy realizacja odm iennych od bezpośred­ niej w ypow iedzi odautorskiej stru k tu r podawczych (np. ciętych i żyw ych dialogów). P oprzyjm y nasze w yw ody przykładem (IV, 2):

29 Powiadają o jednym szlachcicu, że pisząc

« Testament, takim kształtem pisał go: „Kościołom Za mą duszę naznaczam dwa tysiąca, ale

Z tego — w iem — nic nie będzie. Żony proszę, aby Za mąż n ie chodziła, lecz z tego nic n ie będzie. Dzieci do szkoły oddać — z tego nic n ie będzie. Skromnie dóbr mych zażywać — z tego nic nie będzie. Gachami się n ie bawić — z tego nic nie będzie. Synom zbierać i córkom — z tego nic nie będzie. Potomstwo rozporządzić — z tego nic nie będzie. Popłacić, co się winno — ż tego nic n ie będzie. Czeladzi też nadgrodzić — z tego nic n ie będzie. Owo zgoła z tych rzeczy w szystkich nic nie będzie I z mego testam entu“. A tak skończył chudak I żywot, i testament, dobrze wywróżywszy, Że z onego w szystkiego nic, nic być n ie miało.

Przytoczone fragm en ty, k tó re m ożna by mnożyć, m ają także, jak i w iele innych, sw oistą ekspresję satyryczną. W danej chw ili idzie jed n a k nie o nią, ale o stylistyczne funkcjonow anie ich w r a ­ m ach wiersza. D latego ograniczym y się do pow yższych przykładów . Na zagadnienie relacji m iędzy wierszem a zdaniem w Satyrach trzeba popatrzyć jeszcze w innym aspekcie, już nie stylistycznym , ale przynależnym do dziedziny ideologii artystycznej Opalińskiego. A utor S a ty r przeciw staw ia się bowiem — ja k dowodzi jego p ra k ­

(21)

ty k a p isarsk a — barokow ej konw encji stylistycznej silnie imwersyj- • nego toku w iersza. Sam a in w ersja nie jest oczywiście w ynalazkiem baroku. B arok jednak, obok innych elem entów , silnie jej nadużyw a, w y g ry w ając w ten sposób pozorne pogłębienie treści in telek tu aln ej w iersza, zm uszając czytelnika do w ysiłku w zrozum ieniu tek stu utw o ru .

Ju ż usunięcie konieczności rym ow ej w w ierszu S a ty r było dużym zgrzytem i pew ną prow okacją wobec przyzw yczajeń i gustów ów czesnych czytelników . U łatw iło ono jed n ak osiągnięcie jasności, dobitności i p ro sto ty w ypow iedzi — w łaśnie dzięki stosow aniu n a tu ra ln e j, nieskom plikow anej składni. O paliński bowiem, nie uga­ n iając się za rym em , n ie m usiał do jego potrzeb sztucznie naginać m ateriału składniow ego. Całość zaś u tw orów zyskuje n a jasności staw ianych problem ów , n a bezpośredniości, niealuzyjności k ry ty k i i postulatów n orm atyw nych.

W Sa tyra ch zn ajd ujem y rów nież inne, w praw dzie skąpe, ale bezpośrednie w ystąpienie przeciw n iek tó ry m p rak ty k o m pisarzy barokow ych, przeciw barokow ej cudaczności.

42 A w y co, sapijenci? Tu, owdzie łapacie Sentencejki i frases, i modos loquendi, Pokradszy stąd i zowąd i tak miasto szaty Przystojnej oracyi, centon uczynicie

Łatany z siełu sztuczek różnego koloru.

In metaphoris tylko i w płonnych figurach,

A rzekę jednym słowem, in verbis re s wszystka. Oracyja nie będzie żadna bez, konceptu Wziętego z herbu: albo tam z Miesiąca, albo

Z Podkowy, z Krzyżów, z Mieczów, z Nałęcza lub z Łodzi — Już też dość o tym przebóg, nie żegluj po morzu

W tej Łodzi, by zaś jako nie utonął brzydko. Znamy już te koncepty, daj im tandem pokój, A tak mów, jako' sław ni m ówią orator es, W których nie więcej słów jest niż rzeczy.

Cały sm aczek tego fra g m en tu (II, 7) potęguje się jeszcze tym , że „Łódź“ to h e rb rodziny O palińskich i sam w ojew oda poznański o trzym ał n iejed en p an e g iry k o p arty na naciąganych porów naniach

o w iatrach pędzących „Łódź“ O palińskich.

Również w k a p ita ln y sposób w yśm iew a O paliński patologiczne b zdurzenia ów czesnych kaznodziejów barokow ych. D la długości tek stu cy tató w nie przytaczam . O dsyłam do sa ty ry Na teraźniejsze

(22)

4

Nim przejdziem y do om aw iania problem ów szczegółowych, w arto zatrzym ać się chw ilę n a d zagadnieniem głównych stru k tu r podaw - czych w y stępujących w Satyrach. Ich różnorodność dowodzi bowiem istnienia pew nej m yśli artystycznej, dążności do urozm aicenia m onotonii toku wierszowego, osiągnięcia większej p lastyk i obrazu artystycznego.

Podstaw ow ą s tru k tu rą podawczą, zarów no pod w zględem iloś­ ciowym, jak i integralnego zw iązku z gatunkiem literackim utw orów Opalińskiego, najm niej jednak efektow ną pod w zględem arty sty c z ­ nym, je st bezpośrednia w ypow iedź odautorska, au to rsk i „ re fe ra t“ . S tru k tu rę tę, n ajb ard ziej typow ą dla utw orów publicystycznych, Opaliński najrozm aitszym i sposobam i ożywia i dynam izuje. Z uw agi ńa przynależność do publicystycznych środków w yrazu najw łaściw ­ sze m iejsce tej stru k tu ry jest w satyrach stanow iących tra k ta ty — bądź filozoficzne, bądź ekonomiczno-społeczne. W nich też, ze sto­ sunkow o m ałą dom ieszką innych s tru k tu r podawczych, najczęściej w ystępuje.

M erytorycznie tożsama, jako typ s tru k tu ry podawczej, będzie wypow iedź au to rsk a zarów no w satyrze O sposobach pom nożenia

m iast i na nierząd w nich, jak i w satyrze Na złe ćwiczenia i roz- pasaną edukacyją m łodzi czy w satyrze Na zepsow ane stanu biało- głow skiego obyczaje. Niem niej pod względem artystyczn ym dzieli

je ogrom na różnica. Zobaczym y to na przykładach, z konieczności niew ielkich i fragm entarycznych.

9 Polska miedzy inszemi tego potrzebuje, Której w ielkiego przy tej żyzności ubóstwa N ie insza jest przyczyna, tylko niedostatnie

I rzadkie, i nierządne — przyzna kożdy — miasta. Życząc tedy, aby tym albo jakim kolwiek

Sposobem naprawić się mógł nierząd powszechny I żeby civitatum incrementa coraz

Większe rosły, podam tu niektóre sposoby. Dwojakie są przyczyny, przez co miasta rostą: Jedne ex accidenti albo powierzchowne,

Drugie zewnętrzne. Pierwsze tedy wprzód przełożę, A te albo pochodzą z położenia miejsca

Dobrego, jako gdy jest commoditas rzeki, Portu, gościńca, kraju żyzności — albo więc Z splendoru w esołości miasta, co oboje

(23)

Jak że inaczej ,,r e f e ra t“ autorski w ygląda w satyrze Na złe ćw i­

czenie i rozpasaną eduka cyją m łod zi (I, 1):

46 Roście Jaś jak cielątko, będzie wołek z niego. Piszą wszyscy, że się Jaś uczy arcydobrze,

Skacze z szkoły do szkoły; bo ci, co go- uczą, Chcą się rodzicom cale w tym akomodować. Już przebiegł retorykę i dijalektykę,

Już i w szytkie nauki. Szumny retor z niego: Trzech słów nie umie słusznie wyrzec i napisać. Toż z nim do filozof i [i] a potym do domu,

B o um ie in Barbara coś argumentować,

N ie w szkole, a le w mieście. Kędy w cudzych domach, Gdy n ie będzie celarent, albo też da raptim,

To nastąpi ferio, argument u męża Potężny, który jego w szytkie insze zbije. Odprawiwszy tak tedy swój curs i nauki, Powraca już do domu człow iekiem uczonym, B o tak o nim i ociec, i matka rozumie.

W szyscy jednak inaczej. Coż wżdy po nim w domu, Kędy się nie nauczy, chyba w szeteczeństwa I w szelkich niepoczciwych obyczajów oraz.

W p ierw szym w y p adku m am y do czynienia ze spokojną, logicz­ n ą arg u m en tacją, nie odw ołującą się do żadnych obrazow ych skoja­

rzeń językow ych czy sytuacyjnych. W w ypadku drugim , k tó ry jest

rów nież w ypow iedzią autorską, ob serw ujem y stan zupełnie inny. Na k ró tk iej p rzestrzen i autor grom adzi przysłow ia, opisy, żarty, igraszki słowne, celne i dow cipne uwagi. W takiej zaś realizacji m onotonna na pozór w ypow iedź a u to rsk a nab iera rum ieńców życia, tw orzy p ełn o k rw iste realistyczne i dow cipne obrazy. Odw ołuje się nie do pojęciow ych, ale w łaśnie obrazow ych właściwości języka. P rzedstaw ione tu sposoby, w zbogacone n iejed n o k ro tn ie i urozm aico­ ne jeszcze bardziej, skutecznie rozładow ują nieuch ro nn ą szarzyznę ,,re fe ra tu “ autorskiego. „ R eferat“ zm ienia się w realistyczną n a r ­ rację. Nie trzeba dodawać, że są to środki jak n ajbard ziej literackie. O ich realizacji i w yglądzie oraz fu n k cji w ram ach całości S a ty r mówić będziem y w rozdziałach szczegółowych.

Z agadnienie urozm aicenia bezpośredniej w ypow iedzi autorskiej rozw iązuje O paliński także sposobam i kom pozycyjnym i, w p row a­ dzając odm ienne ty p y s tru k tu r podaw czych, częstokroć zbliżonych do s tru k tu ry podstaw ow ej. J e d y n ie w przy p ad k u w łączonych do tek stu dialogów, stosunkow o rzadszych i nie odgryw ających w S a ­

(24)

Jakież to są te odm ienne od bezpośredniej n a rra c ji autorskiej, a jedn ak z nią zw iązane funkcjonalnie i realnie, s tru k tu ry podaw - cze? Często spotykam y w Satyrach zam iast n arracji — dialog autora z nieobecnym rozmówcą, a więc coś w rodzaju pseudodialogu, k tó ry tylko stru k tu ra ln ie , a nie faktycznie, zm ienia kształt wypow iedzi odautorskiej.

42 Ty przecię żenić się chcesz, słyszę, Stanisławie. Już pachołki przyjmujesz, już i konie sprzągasz, Kolasy i kobierce sporządzasz, muzykę Zaciągasz: ba, już pono oddałeś pierścionek, Zadatek twoich chęci i trwałych zamysłów; Czy oszalałeś pono? Nie wolisz się raczej Utopić lub obiesić, niżli masz zamyślać O żenie tymi czasy, o którą, mym zdaniem, Dobrą trudniej niżeli o białego kruka.

Znajdziesz-że ją w szlacheckim domu, czy-li w pańskim, Czy na dworze królewskim, czy-li w trybunałach,

Czy w Rusi, czy-li w Litwie, czy w Prusiech, Mazowszu? Daremnie pono szukasz.

Ale ówT Stanisław (II, 1) w rozmowie udziału zupełnie nie bierze. Jego osoba potrzebna jest O palińskiem u jako swego rodzaju ram a kom pozycyjna saty ry . Kiedy zaś już się do sy ta nagadał, w ym ienił te i owe przykłady, rozsnuł dowcipne obrazki i p o rtrecik i kobiet, w raca znów do swego niem ego rozmówcy: „Przeto ty, Stanisław ie (że się nazad w rócę Do ciebie), po co się masz żenić, po co, proszę?“ (w. 279— 280)

Czasami w ystępuje rozmówca czynniejszy, pró bu je odpowiadać autorow i, k tó ry jest zazwyczaj stro n ą agresyw ną, napastliw ą, tak że rozm owa kończy się zw yczajną kłótnią i połajanką. C harakte­ rystyczne to dla tem p eram en tu satyrycznego Opalińskiego.

1 Powiadasz: — Wolny-m szlachcic. — Czemu? — Bom się rodził W Polszczę, z ojca i z matki szlachty starożytnej.

— Jesteś wolnym, przyznawani, jesteś i szlachcicem, A le tytułem tylko. Nic w sobie wolności

I szlachectwa nic nie masz, bo to z cnoty idzie. Jako cię wolnym nazwać, a tyś siłu zbrodni Szkaradym niewolnikiem? W tak ciężkich okowach Jako cię za prawego poczytać szlachcica

— Szlachcic-em dobry — mówisz — Jako? Aza szlachcic Kraść, rozbijać powinien? Aza to szlachecka

Zawieść w słowie, w kontrakcie oszukać bliźniego, Zełgać i odrwić prędzej niż pióro opalił? [I, 2]

(25)

Albo:

60 — Na stronę ustąp — mówisz — z ławki, albo nie wiesz, Żem ja jest książę i pan, wojewodzie przy tym!

Ty n ie wiem , skądeś rodem, a chcesz mię po[d]siadać. Ustąp, by cię zabito! — Pozwalam, Mość-pande, Żeś wojewodzie, aleś oraz pijanica,

Kostera i wszetecznik, i srogie ledaco. Nie tak po wojewodzku żyją. Znajdę ja tu Poczciwszego m iejskiego synka niżeli ty.

— Dosyć, żem wojewodzie. — Nie dosyć. [IV, 1]

M ała jed n ak i dość k ró tk o trw a ła aktyw ność oponenta sprzyja usunięciu w cień jego osoby i wówczas dialog toczy się ja k w p rzy ­ padkach poprzednich z pseudorozm ów cą, z b iern y m czy nieobecnym p artn erem .

Ciekawą, lecz nie w yko rzystan ą przez O palińskiego w pełni s tru k tu rą podaw czą je s t dialog dwóch rozm ów ców ,,z k tó ry ch żaden nie jest n a rra to re m . W ystępuje ona w yłącznie w form ie w staw ek w obręb innej stru k tu ry , w zasadzie jed n a k — jak i poprzednio w y ­ m ienione rodzaje dialogów — w ram ach n a rra c ji autorskiej, w fo r­ m ie m owy zależnej. D obrym przy kład em je st frag m en t sa ty ry Na

zaloty i m a łżeń stw a nierów ne i nieuw ażne (I, 8):

56 Niech się wprzód porachuje z sobą i wioskami, Żeby mu zaś tak sobie nie przyszło postąpić, Jako onemu kiedyś Mazurowi, który

Przyszedł śm iele do szynka. Pyta go: — Jest wino? — — Jest, panie — odpowie szynk. — Macie małmazyją? — Mam. — A macies alakant? — Mam i petersimon. — Pójdzie dalej i pyta: — Macies miód na przedaj? — — Jest. — Lipcu czy dostanie? — Jest i lipiec u mnie. — A piwo jakie? dobre? — Jest, i to wareckie. — A tasbir? — Jest ci i ten. — Dajcies mi tasbiru Za seląg, bo tes więcej nie znajdę w kieseni. — Tak i twój syn, boję się, od wojewodzanki By nie odpadł, a potym chybi i szlachcionki.

Ja k w y n ik a z poprzednich rozw ażań, granice różnych stru k tu r podaw czych są dość zatarte. P rosta, bezpośrednia w ypow iedź p rze­ chodzi w p ełne dowcipu opow iadanie, n a rra c ję au to rską urozm ai­ cają różnego typu w staw ki dialogowe. Tak więc O paliński także przez organizację m ate ria łu literackiego zm ierzał do pogłębienia ek sp resji arty sty cznej 27. O w iele zaś skuteczniejszych środków do­

27 Zagadnieniem struktur podawczych, ich korelacją i wzajem nym i nawar­ stw ieniam i zajm ował się, na przykładach prozy powieściowej, Kazimierz B u d z y k (Struktura ję zyk o w a prozy powieściowej. W pracy zbiorowej:

Cytaty

Powiązane dokumenty

Szkolenie to zostało zorganizowane w odpowiedzi na szerokie zainteresowanie lekarzy, zwłasz- cza rodzinnych, w związku z wykryciem zachorowań na gruźlicę wśród

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

Zastanów się nad tym tematem i odpowiedz „czy akceptuję siebie takim jakim jestem”?. „Akceptować siebie to być po swojej stronie, być

Zakładając – co nie wydaje się szczególnie ekstrawaganckie – że III RP jest państwem demokra- tycznym, możemy oczekiwać, że udział Sejmu w procesie kształtowania polityki

Liczbą pierwszą nazywamy liczbę naturalną, która ma dokładnie dwa różne dzielniki: 1 i samą

UNIA EUROPEJSKA EUROPEJSKI FUNDUSZ ROZWOJU

Pokaż, jak używając raz tej maszynerii Oskar może jednak odszyfrować c podając do odszyfrowania losowy

Proszę rozważyć przypadki rozmieszczenia niemalejącego i nieros- nącego.. Przepisy trzeba