Marian Maciejewski
"Słowianie, my lubim sielanki...",
Alina Witkowska, indeksy
opracowały Izabela Jarosińska i
Agnieszka Rabińska, Warszawa 1972,
Państwowy Instytut Wydawniczy, ss.
192 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 65/3, 373-380
A l i n a W i t k o w s k a , SŁAWIANIE, MY LUB IM SIELANKI... (Indeksy opra cow ały I z a b e l a J a r o s i ń s k a i A g n i e s z k a R a b i ń s k a ) . (Warszawa 1972). Państw ow y In stytu t W ydawniczy, ss. 192.
Stawianie, m y lu bim sielanki... — podobnie jak trzy książki wcześniejsze tej
autorki: Rów ieśnicy Mickiewicza (1962), biografia Kazim ierza Brodzińskiego w ydana w PIW -ow skej serii „Ludzie Ż yw i” (1968) oraz Polski romans se ntym entalny opu blikow any jako jeden z tom ików „Biblioteki N arodow ej” (1971) — wzbogacają przede w szystk im naszą w iedzę o ciągle nie dość w yjaśnionym okresie tzw. prze łom u rom antycznego, ze szczególnym ośw ietleniem zjawisk kulturowych przełom ten poprzedzających. W słynnym sporze rom antyków z klasykam i Alina W itkowska broni „straconej reduty” pokolenia K oźm ianów i Brodzińskich, przekonując czytel nika, iż sporu tego nie w yjaśni relacja „szpady i kija”. Bo tak jeszcze w dużej m ierze sytuują oponentów wyznaczających cezurę między staropolską kulturą lite racką a kulturą nowożytną dzisiejsze prześw iadczenia naukowe, ukształtowane w y- znawczą opinią Lucjana Siem ieńskiego i przez tenże ahistoryczny sposób w idzenia problem u w Ku m oszkach na Parnasie Adama Bara.
W yższa sprawność poetycka tekstów rom antycznych uwierzytelnia dyskw alifi kację. Zapom ina się natom iast na ogół o tym, że czym innym jest sfera świadomości zbiorowej — „głównego bohatera” książki, a czym innym w artość dokonań poetyc kich. Św iadom ość zbiorowa, prawie cała będąc — o czym przekonał nas Em ile Dürkheim — w ytw orem p rzeszłości1 (stąd bardziej archaiczna niż idee dzieł no wych), w „swoim czasie” określa przecież w w yższym stopniu praktykę społeczną niż ow e m yśli, które dopiero w przyszłości w spółtw orzyć będą świadomość k olek tywną. N adzw yczaj jednak trudno „dokopać się” do tej świadom ości, tym bardziej gdy na długie lata określą ją apologetyczne poczynania następców w rodzaju naszej krytyki rom antycznej i postromantycznej. Autorka nie tylko pokonała wskazane przeszkody, ale uczyniła to nadzwyczaj atrakcyjnie. Może przede w szystkim dla tego, że realizuje w łasny postulat, iż „trzeba m ieć tolerancję dla historii jako obiektu obserwacji i po prostu lubić pew ien jej fragm ent, w łaśn ie ów z epoki napo leońskiej i K rólestw a K ongresow ego” 2.
Przyw ołując nazw iska Siem ieńskiego i Bara, celowo podkreśla się tu społeczną recepcję pewnych przeświadczeń naukowych, gdyż „poetyka” om awianej pracy W itkow skiej — w czym rów nież jej w ielka zaleta — uw zględnia nie tylko czytelnika profesjonalnego, autorka ma także ambicje dotarcia do szerokiego ogółu zaintereso w anych historycznym i przeobrażeniami kultury rzutującym i na naszą w spółczes n o ść 3. Form uła M ickiew icza, będąca tytułem książki i tytułem rozdziału 2, funkcjo nuje i w dzisiejszej św iadom ości zbiorowej, choć zatarły się jej uwikłania gene tyczne: „Zabsolutyzowany cytat z M ickiewicza, obciążony w ielością późniejszych sensów, cytat — klucz do duszy narodu, dem askuje nie tyle Brodzińskiego, ile pol
1 Zob. A. O k o p i e ń - S ł a w i ń s k a , Rola konwencji w procesie history czno
literackim. W zbiorze: Proces historyczny w literaturze i sztuce. Materiały K o n fe rencji N aukow ej, m a j 1965. WarszawTa 1967, s. 61.
2 A. W i t k o w s k a , K a z im ie rz Brodziński. W arszawa 1968, s. 341.
3 Podteksty naszej w spółczesności w pisane w książkę W itkowskiej eksponował w swojej recenzji W. M a c i ą g (Poezja, sztuka czysta. „Życie Literackie” 1972, nr 41, s. 10).
ską św iadom ość społeczną. Wskazuje na jedną z neuroz narodowych — chorobliw ą am bicję grania tylko w tragedii” (s. 176) 4.
Autorka, nie chcąc dorzucać „drzew do lasu ”, nie podejmuje tradycyjnego w ątk u badawczego: komentarza do sporu M ickiewicza z klasykam i w arszawskim i i sporu Mochnackiego z tym iż klasykam i i' z Brodzińskim, lecz w nowy sposób struktura- lizuje te dobrze znane m ateriały — w kategoriach „wielkości i upadku sielan k i”. W łaśnie w kontekście dotychczasowej praktyki badawczej w ielkie n ovum stanow i uczynienie z sielanki i sielankowości głów nego odniesienia interpretacyjnego, które w yznaczać będzie strukturalne opozycje.
Pozostając w zgodzie z podstawą m ateriałową, W itkowska nie ogranicza się do w skazyw ania tylko opozycji wyrazistych '(historiografia Oświecenia — historiografia rom antyzmu; „natura nadobna” — natura dzika; „poezja Południa” — „poezja P ó ł n ocy”; zracjonalizowany ogląd natury — wgląd w jej istotę; ład — rozdarcie; „ sie- lan in na roli” — żołnierz i m ęczennik), lecz również — i to może w sposób szcze gólny — interesują ją zjaw iska i etapy przejściowe, nieraz relacje kom plem entarne. O owej kom plem entarności m ówi autorka wprost, referując w pierwszym szkicu poglądy działaczy Towarzystw a Przyjaciół Nauk i Zoriana Dołęgi Chodakowskiego: „Słow iańszczyzna traktowana jako religijne sacrum i jako utopia. Ujęcia te n ie są w obec siebie opozycyjne, często komplem entarne, choć jedno bliższe będzie rom an tycznem u stylow i m yślenia, drugie — utopia — tradycjom ośw ieceniow ym ” (s. 29). Sądzić należy, że w łaśnie dzięki „logice dialektycznej” zdołała autorka dotrzeć do „»stereotypów naszego m yślenia o sobie«, m itów historycznych i aksjom atów filo zofii m oralnej” 5, które w badaniach dotychczasowych, tropiących wyłączność p ew nych tendencji lub przyjm ujących punkt widzenia „silniejszego post fa c tu m ”, w ogóle nie m ogły się ujawnić.
Także dążenie do rew izji dotychczasowych ocen obserwować można w roz d ziale 2, gdzie w „sielskiej orientacji” typu Brodzińskiego dostrzeżony został n ie w ątp liw ie atrakcyjny program kulturotwórczy (oczywiście, przede wszystkim naro dowy), trudny jednak do realizacji, gdyż nie spełniał m arzenia o zbrojnym „wybiciu się na niepodległość”, stąd romantyczne potępienie sielskości, najbardziej b ez w zględne w ustach Mochnackiego (rozdz. 4), choć sielski program konstytuowany był z m yślą o sw oistej terapii narodowej. Ów w ątek m yślenia w kategoriach „p sy choanalizy społecznej” przewija się przez całą książkę; przywoływano już jego ogniw o końcowe. Autorka rozróżnia „małe ocalenie” i „w ielkie ocalenie” kraju, które leży w gestii „sielanina na roli” i(rozdz. 3). I pom yśleć, że to w ielkie posłan nictw o realizow ać m ają bohaterowie poem atów opisowych — zasadniczo i dla ba daczy, i dla czytelników — martwych, gdyż nawiązujących do wzorca w ergiliań- skiego, „rolniczych”, nie zaś tych am bitniejszych, stworzonych w kulturze O św ie cenia, o prow eniencji d elille’owskiej, „ogrodniczych”. Interpretuje autorka nie ową 4 Z tezą tą polem izuje J. J e d l i c k i (Aliny W itkow skie j w y p r a w a do sło
w iań skiej Arkadii. „Literatura” 1972, nr 32, s. 14), twierdząc, że „sielanka z całym
zestaw em swych cech konstytutywnych, ze sw oim »Beschränkung«, i ze swym antyurbanistycznym ideałem słow iańskiej poczciwości, trwa co najmniej przez cały w iek XIX, i to bynajmniej nie jako margines, lecz jako jeden z alternatywnych m odeli kultury polskiej pod zaborami”. W ydaje się jednak, że wywód autorki, nastaw iony na obrazowanie świadomości „w iodącej”, postulatywnej, nie wyklucza m ożliw ości w skazanej przez Jedlickiego. Chyba „żarliwość poznawcza” sprawiła, że opisywana tendencja zyskuje rangę dominanty.
uznaną S ojiów ką Trembeckiego, lecz Rolnictwo Dyzmy Bończy Tom aszewskiego i Z ie m ia ń stw o Koźmiana. Te bowiem poem aty zam ieszkują rycerze zdolni przekuć m iecze na lem iesze („wielkie ocalenie”) bądź osiągnąć uroki i w yw czasy „wsi spo kojn ej”, plasując się w nurcie staropolskiej poezji ziem iańskiej, tradycji jakże sza cow nej („małe ocalenie”).
Autorka w ykazała w ielką odwagę badawczą, czyniąc z sielskości i „ziem iań- stw a ” — atrybutów Słow ianina i Polaka — głów ne kategorie wyjaśniające, gdy zw aży się, jak te pojęcia zdew aluow ali gryzącą ironią rom antycy, zwłaszcza M ic k iew icz („Sławianie, m y lubim sielanki...”, „tysiąc w ierszy o sadzeniu grochu”). O czyw iście, w pierwszym etapie w łaśnie ta dewaluacja wyznaczała drogi rozwojowe poezji i św iadom ości narodowej; ale już wkrótce, w szczytowych osiągnięciach p ol skiego rom antyzmu — Pan Tadeusz, Literatura słowiańska, Król-Duch — powróci w m istycznej reinterpretacji słow iański sielanin, znów zacznie fascynow ać ograni czenie zaw arte w „białych ścianach polskiego domu” (zob. rozdz. 5 i 6). I choć zau w ażono w dotychczasow ych badaniach d elille’ow sko-w ergiliańską „fakturę” Pana
Tadeu sza (W. Kubacki, K. Wyka), choć znana była proweniencja Zoriana z K r ó la - -Ducha, były to spostrzeżenia cząstkowe, często ahistoryczne — dopiero Alina W it
kow ska w łączyła je w nurt procesu historycznoliterackiego z w ieloaspektow ym i m otyw acjam i kulturowym i.
Praca W itkowskiej interpretuje świadom ość literacką przełomu romantycznego, a m oże naw et szerzej — św iadom ość kulturową tego okresu, czerpiąc inspiracje m etodologiczne z badań historyków idei (A. W alicki, B. Baczko, K. Pomian, L. K oła kowski), jak rów nież odwołuje się do m etod uprawianych w religioznaw stw ie w w ydaniu Mircea Eliadego. Te nowe perspektywy badawcze wspom agane „m yśle niem strukturalistycznym ” sprawiają, iż obca jest autorce m etoda konstatacji fakto graficznych, ponieważ chodzi przede w szystkim o zrekonstruowanie struktur św ia topoglądow ych wyznaczanych uwarunkow aniam i politycznym i (utrata niepodległości) i społecznym i, ów czesnym i sporami estetycznym i, filozoficznym i i historiozoficznym i oraz ów czesnym i koncepcjam i nauki (zwłaszcza historiografia). Oczywiście, system y św iatopoglądow e rekonstruowane są z m yślą o tym, aby w yjaśniały w przyjętym aspekcie proces historycznoliteracki, stanowiąc niejako nadrzędny punkt odniesienia. Zastosowanie takiego zabiegu badawczego w odniesieniu do konkretnej sytuacji historycznej jest nie tylko — zdaniem autorki — m ożliwe, ale nawet konieczne, gdyż „Ekloga stała się bardziej kategorią m oralno-estetyczną niż norm atywnym rodzajem literackim , bardziej postawą filozoficzną m ożliwą do realizacji zarówno w życiu, jak w każdym gatunku sztuki, przy pomocy dowolnych struktur artystycz nych” (s. 76).
Od interpretacji św iatopoglądu W itkowska przechodzi w ięc do szeroko rozu m ianej świadom ości literackiej (oczywiście, traktowanej system owo), by nawiązać w końcu do świadom ości genologicznej. Specyfika badanego przedmiotu sprawia, że nie m am y tu do czynienia z kategoriam i opisu o stopniowo zawężających się za kresach, lecz z nieco odm iennym i obliczami tej samej sprawy. Bowiem „M aksy m alne rozszerzenie granic poezji idyllicznej, tracącej w szelką określoność gatun kową, zdaje się w skazyw ać w sposób oczywisty, że w pojęciach Brodzińskiego dokonało się coś w rodzaju Her dero wskiego utożsam ienia idylli ze sposobem życia i koncepcją człow ieka” (s. 95).
Oscylacja badawcza m iędzy świadom ością genologiczną ((pojęciami gatunkowym i) a światopoglądem (koncepcjami człowieka) — przy czym ze w zględów poznawczych pojęcia te często autorka utożsamia — wyraźnie odbija się w sposobie porządkowa nia m ateriału w edług gatunków oraz według w zorów osobowych. I tak rozdział 1
stanowi sondaż tekstów historiograficznych, 2 — sielanki, 3 — poematu opisowego, 4 — krytyki rom antycznej i tekstów „meta —” w w ypow iedziach poetyckich, 5 — „odysei ducha” w pisanej w poemat m istyczny Słow ackiego i w prelekcje paryskie Mickiewicza, 6 — poem atu opisowego i id ylli w pisanych w „summ ę gatunków ”
Pana Tadeusza. A oto kolejno pojawiające się wzory osobowe, które w pływ ają na
■ określenie w skazanych struktur genologicznych bądź stanow ią uogólniające przej ście do światopoglądu epoki: „wtajem niczeni podróżnicy po czasie”, m ieszkaniec „ograniczonej”, lecz wolnej „Arkadii serca”, „człow iek dysharm oniczny” (roman tyczny rew olucjonista), „dobry Słow ianin” (powracający Zorian), M ickiew iczow ski „sielanin na roli”.
Sielanka, będąc w ięc dla orientacji typu Brodzińskiego „gatunkiem koronnym ” 6, staje się kategorią bardzo szeroką, szerszą naw et niż kategoria rodzaju literackiego, wprost kształtuje dany odcinek procesu historycznoliterackiego. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie — pozostające chyba w zgodzie z przekonaniami autor ki — że w pew nym okresie rozwoju literatury losy sielanki były losam i literatury. A nawet — co już sygnalizowano i co stanow i problem w ielkiej w agi — sielskość odżyje w profetyczno-m istycznej reinterpretacji dojrzałego romantyzmu. Mówi o tym W itkowska expressis verbis w sposób w ysoce intrygujący, bo w podsumowaniu roz działu o „sielskości potępionej”:
„Oto powraca w rom antyzmie stereotyp dobrego Słow ianina, oto następuje literackie odwołanie się do idylli i zadźwięczy nuta poem atu opisowego. A proces ów dokonuje się nie na marginesach m yśli rom antycznej i nie w okrawkach litera tury, ale na głównych szlakach obu ciągów dokonań. Skoro zaś tak, nie mógł być spór o sielskość kam eralnym w ydarzeniem literackim małego państew ka, obcho dzącym przez kilka lat dwie generacje ludzkie” (s. 142).
Pogląd ten znalazł w pracy pełne udokum entow anie i bezsprzecznie wzbogacił naszą wiedzę historycznoliteracką nie tylko o okresie Brodzińskiego, ale także w ie dzę o rom antyzmie wczesnym (Malczewski, G osławski, Mochnacki) i dojrzałym
(lata 1832—1849). Operuje bowiem W itkowska pojęciem sielskości tak elastycznie, jak zwykło się operować pojęciem typologicznym najpełniej reagującym na zmiany historyczne.
Orientacja genologiczna, którą można w yczytać z praktycznych poczynań inter pretacyjnych, bardzo przypomina przekonujący postulat M ichaiła Bachtina, by trak tować gatunek jako najw łaściw szą realność procesu h istorycznoliterackiego7. Na m arginesie warto zaznaczyć, że Bachtinowskie rozum ienie eposu w iele ma w spól nego z pojęciem sielanki, jakim operuje autorka (mityczność, pozaczasowość). Zbież ności te w ypływ ają zapewne z bardzo szerokiego zakresu pojęciow ego eposu, którym posługuje się Bachtin, a także i z pew nych faktycznych zbieżności istniejących m ię dzy eklogą a eposem, gatunkami w ywodzącym i się przecież z tradycji antycznej. W itkowska analizując „słow iański m it początku” m ówi o kronikach średnio w iecznych, że „w [...] św iecie historii grawitującej ku eposowi, św iecie rządzonym prawami m itycznej kreacji, w szystko było m ożliwe, nic nie dziw iło i nie uderzało niestosownością. Nawet wówczas, gdy kłóciło się z potocznym doświadczeniem , z po jęciem zależności i skutków warunkujących się zjaw isk ” (s. 18— 19). Dalej pisząc 6 Termin I. O p a c k i e g o , aktyw izowany w pracy sprawdzającej m. in. spraw ność kategorii genologicznych w opisie procesu historycznoliterackiego (K rzyżow anie
się postaci gatunkowych jako wyzn aczn ik ew olu cji poezji. W zbiorze: Problemy teorii literatury. Wrocław 1967, s. 204—205.
7 Zob. M. B a c h t i n , Epos a powieść. Przełożył J. В a 1 u с h. „Pamiętnik Lite racki” 1970, z. 3, s. 207.
o w ynikającej z takiego nastaw ienia m egalom anii narodowej, na które to „kw esto w anie sław y” tak zżym ał się Naruszewicz jako czołowy przedstaw iciel historiografii w iek u O św iecenia, autorka niejako otworzyła naw ias do pytań o rolę „świadom ości heroicznej” (eposowej?) i u schyłku w. XVIII, i w okresie tzw. prerom antyzm u. Św iadom ość ta byłaby w jakim ś sensie zbieżna ze świadom ością sielską, a przynaj m niej paralelna do niej. M ieściłaby się zapewne' w opisywanym w pracy programie „w ielkiego ocalenia”, przekazyw anym głów nie przez rolniczy poemat opisowy. Oka załoby się wów czas, że dwudziestolecie przedrom antyczne postulow ało nie tylko przekucie m ieczy na lem iesze, ale że fascynow ało się również „sław ą oręża”, dla utrw alenia której najlepiej nadawał się poem at heroiczny; zaczęto w ięc żarliw ie zabiegać o utrzym anie przy życiu całkow icie już spetryfikowanej struktury eposu.
Przenoszenie poprzez akt heroizacji („sław ienie”) historii przewag orężnych w w ym iar m itu iJ agiellonida Tom aszewskiego, Zdobycie K ijo w a T. Zaborowskiego) także uchylało niszczące działanie czasu bez konieczności ucieczek sielskich i arka dyjskich. W zm itologizowanej strukturze prerom antycznego eposu posiłkującej się niekoherentnym zlepkiem różnorakich konw encji wystarczającym sygnałem epo- peiczności był proces s ł a w i e n i a , przez co poem at heroiczny upodobniał się do Pope’a Kościoła sław y (jak zatytułow ał swój przekład utworu Ignacy Bykowski). Zw ażywszy dalej, że Zorian Dołęga Chodakowski w yprowadzał w sw ojej „natchnio nej etym ologii” pochodzenie Sław ian od sław y 8, można — kontynuując wątek m y ś low y W itkowskiej — w skazać ówczesne poem aty heroiczne jako dodatkową, p oe tycką egzem plifikację do rozważań rozdziału 1, o „słowiańskim m icie początku”. „Sław ianie — synow ie sła w y ” 9 egzystują w łaśnie w tej m itycznej pozaczasowości. W Lechu Jana Paw ła Woronicza „sław a”, ów form otwórczy m otyw prerom antycz nego eposu, zyskuje ponadto sankcje sakralne, staje się inw okacyjnym bóstw em zdolnym nawiązać kontakt m iędzy „pierworodzcam i” „sławiańskiego rodu” a póź nym i potom kam i żyjącym i w niewoli:
Sławo! stare bożyszcze sław iańskiego rodu, Rozświeć zam ierzchłe dzieje Północy i Wschodu; I w dzięcznym odmłódź kw ieciem te podania święte, Synow ską pierworodzców naszych czcią natchnięte: By ten ród, który patrzył na kolebkę św iata, Uczuł sw ą zdolność zw alczyć reszty w ieków la t a ! 10
Między poem atem opisow ym a poematem heroicznym istniała w ów czas n iew ąt pliw ie głęboka w ięź i „w ym iana usług” (np. w obrazowaniu). Dyzma Bończa Tom a szew ski podpisał się na karcie tytułow ej Jagiellonidy jako „autor Rolnictwa" i ró w nież w samym tekście poem atu przypominał swoją sielską form ację. Warto także zauważyć, że i Woronicz nieprzypadkowo w Ś w ią ty n i Sybilli skontam inował poem at opisowy z poematem heroicznym i gatunkiem określonym przez S tefanię Skw ar- czyńską jako „św iątynia” n . Dochodzi w ten sposób do trojakiej ew okacji „czasów
8 Zob. Z. D o ł ę g a C h o d a k o w s k i , O grodziskach. W: „O S ła wia ń szczyźn ie
przed ch rześcijaństw em ” oraz inne pisma i listy. Opracował i w stępem opatrzył
J. M a ś l a n k a . W arszawa 1967, s. 46, 48.
9 Problem atykę tę rozw ijam szerzej w tak zatytułow anym studium , przygoto w yw anym do druku.
10 J. P. W o r o n i с z, Lech. W: Poezje. Т. 1. Kraków 1832, s. 150.
11 Zob. S. S k w a r c z y ń s k a , Struktura rodzajowa „Genezis z Ducha” S ło
wackiego i jej tradycja literacka. W: W kręgu wielkich rom a n ty k ó w polskich. W ar
niepodległych”: uobecnienie poprzez niezmienną przyrodę, poprzez sakralizację p a m iątki historycznej, zdeponowanej wszak w św iątyni Sybilli, i poprzez heroizację. O czywiście, w e wszystkich trzech wrypadkach otwiera się działanie m itu uchylające śm iertelne władztw o czasu.
Ta genologiczna dywagacja została sformułowana bez jakiejk olw iek intencji polem icznej. Przeciwnie, chodziło o podkreślenie inspirującego charakteru pracy i o potw ierdzenie innymi tekstam i i refleksją genologiczną słuszności generalnych tez książki.
Nie trzeba już powtarzać, jak interesujące w yniki przyniosła „sp ołeczn o-św ia- dom ościowa” orientacja genologii W itkowskiej, kształtująca się pod auspicjam i h i storyków idei. Natom iast warto zwrócić uwagę na to, jakich regionów rzeczyw istości literackiej postępowanie takie w pełni nie docenia bądź czyni to tylko potencjalnie. Jak już zaznaczano, interpretacje W itkowskiej, inspirujące się m etodam i i osiąg nięciam i różnych dyscyplin hum anistycznych, zmierzają do rekonstrukcji św iado mości genologicznej, do określenia historycznego pojęcia sielanki, sielsk ości i sielan - kowości. Przedmiotem analizy są różne teksty pozaartystyczne, choć — oczyw iście — również analizowane są utwory literackie. Te ostatnie głównie jednak po to, by zw eryfikować zrekonstruowane pojęcia genologiczne. A zatem analizę sam ego „przedmiotu genologicznego” 12 (zwłaszcza w jego cechach fakultatyw nych i ak cy- dentalnych) jako tworu artystycznego w zaproponowanym przez autorkę zakresie trzeba będzie jeszcze w ielokrotnie podejm ować, odwołując się do konstruktyw nych propozycji W itkowskiej jako w łaściw ie wypreparowanego kontekstu historycznego. Kontekstu o twardych podstawach system ow ych, zakotwiczonych w św iadom ości społecznej.
Historyk, którego interesuje ew olucja sztuki literackiej, może odczuwać pew ien niedosyt badawczy z tego względu, iż historyczne pojęcia genologiczne, które rekon struuje W itkowska, są konstytuowane przede w szystkim przez kategorie św iatopo glądowe, że przy odwoływaniu się do tekstów poetyckich analizow ana jest głów nie sfera tem atyczna wypowiedzi. W związku z tym utwór literacki traktuje W itkowska często na równi z przekazami dyskursywnym i, a przecież sem antykę w ypow iedzi poetyckiej w sposób zasadniczy determinuje i określa jej struktura. N ieu w zględn ie nie tej prawidłowości może doprowadzić do pewnych uproszczeń. Zgodzić się np. można z autorką, iż faktycznie w Podolu Gosławskiego podobnie jak w Marii Mal czewskiego postawa pesym istyczna określa światopogląd narratora (s. 136), ale pesym izm nie przesyca przecież wieloaspektow o tekstu, jak to ma m iejsce w Marii operującej „kryptodygresyjnym tokiem narracyjnym ” 13. W Podolu w ystąpią w praw dzie istotne wyznaczniki stylu rom antycznego, takie jak: liryzm , historyzm , naro dowość i ludowość. A le Gosławski, pzostając pod ciążeniem tradycji klasycystyczno- -sentym entalnej i konwencji gatunkowej (poemat opisowy), nie połączy tych ten dencji w jedną w ypowiedź w ielogłosową, jak to uczynił M alczew ski, lecz je roz dzieli na cztery monologowe głosy narracyjne rozłożone na cztery pieśni (I. Piękności
Podola; II. Wesele gminne podolskie·, III. K lęski Podola·, IV. Pożegnanie). Pod
w pływem Marii pojawią się tylko zawęźlenia częściow e (np. historyzm i ludo wość) 14. Odmienność artystyczna obu poem atów wyznacza odm ienne założenia 12 Termin S. S k w a r c z y ń s k i e j — zob. np. Nie dostr zeżony problem pod
s ta w o w y genologii. W: Wokół teatru i literatury. (Studia i szkice). W arszawa 1970.
13 Zob. K. W y k a , „Pan Tadeusz”. T. 1. Warszawa 1963, s. 278—282.
14 Zob. M. M a c i e j e w s k i , Narodziny powieści poetyckiej w Polsce. Wro cław 1970, s. 282.
św iatopoglądow e. Relacje są zwrotne: nie tylko sfera idei wyznacza określoną technikę narracji, ale i ów tok opowiadania istotnie determ inuje w arstw ę tem a tyczną. Czym innym jest pesym izm totalny, a czym innym jego aktywizowanie ty lk o w określonych sytuacjach i kontekstach.
N ajczęściej jednak pełniejsza analiza struktury artystycznej nie dawałaby w y n ik ów sprzecznych z rekonstruow anym i przez W itkowską system am i św iatopoglą dow ym i. Byłaby tylko pewnym uzupełnieniem . Np. kiedy autorka pisze, że poemat rolniczy „m ów ił o życiu poddanym innym rygorom czasu niż czas historyczny” (s. 102), m ożna by wskazać odpow iedniki w atem poralności struktury opisu w tych poem atach, a naw et w narzucaniu struktury opisu formom narracyjnym.
Praca W itkowskiej absorbuje czytelnika nie tylko ze względu na w ybitne w alory poznawcze, ale także z racji swoich wartości pisarskich. S ty l autorki intry guje adekw atną m etaforą, która atakuje poznawczo przedm iot i porusza wyobraźnię czytelnika. Tak użyty obraz całkow icie traci posmak ornam entacyjno-retoryczny, zw iększa natom iast ładunek inform acyjny.
P isarstw o W itkow skiej aktyw izuje te tradycje polonistycznej prozy naukowej, która nie gardzi nalotam i stylizacyjnym i, by upodobniając się do interpretowanych tekstów , móc o nich przekazywać płynące z dwojakiego źródła informacje: wprost i stylistyk ą w yw odu. Często także autorka korzysta w swojej narracji ze struk tury m ow y pozornie zależnej. C zytelnik słyszy w tedy rów nocześnie głos źródła i głos interpretacji, co bardzo ożywia wywód, burząc nasze skonw encjonalizowane oczekiw ania na „w prow adzenie” i „cytat”.
W itkow ska posiada ponadto w ielką um iejętność asym ilow ania nowych kon cepcji badawczych i przekładania ich na indyw idualny, prosty i klarowny język sw ojego w yw odu. U nika przesycania tekstu terminologią scjentyficzną, bardziej troszcząc się o staw ianie problem ów i ich rozw iązyw anie niż o hermetyczny język, zapew niający naukową ścisłość 15, która w hum anistyce zawsze będzie trudno osią galna, a m oże naw et jest m niej konieczna.
Książka Sta w ian ie, m y lubim sielanki... przynosi także w iele satysfakcji czy telniczych ze względu na swoją przem yślaną, kunsztowną konstrukcję. Poszczególne rozdziały z jednej strony stanow ią sam odzielne studia, rozwiązują problem niejako m onograficznie (zwłaszcza S ło wia ński m i t początku), z drugiej zaś — łączy je tem at i tożsam a m etoda postępow ania badawczego, co z kolei gw arantuje książce w e wnętrzną spoistość. K olejność rozdziałów wyznaczana jest przez zm ieniający się w czasie przedmiot badania oraz przez stopniowo poszerzany repertuar zagadnień. Czytelnik, który poznał pierwsze trzy rozprawy z publikacji artykułowych l6, odniesie n iew ątpliw ie w iększe korzyści, gdy powtórzy lekturę w układzie ostatecznie zapro ponow anym przez autorkę w kontekście całej książki.
Obrazowana „akcja” procesu historycznoliterackiego, owe powroty sielskości i w zorów osobowych, ów odżyw ający w poem acie cyklicznym Słow ackiego „duch” 15 Zob. J. M i c h a ł o w s k a , rec. w: „Tygodnik Pow szechny” 1972, nr 36, s. 4: „W szystko, co chciała powiedzieć autorka, w ydaje się zaw arte w sam ym przebiegu analizy i opisu — i to jeszcze jeden trium f tej książki”.
16 Ogłaszane były w innej kolejności: S ło wia ński m it początku. „Pamiętnik Literacki” 1969, z. 2; „Stawianie, m y lubim sielanki...” W zbiorze: Z polskich stu diów
slawistyczn ych. Seria 3: Nauka o literaturze. Prace na VI M iędzyn arodow y Kongres S la w istó w w Pradze 1968. W rocław 1968; „Tysiąc w ie rsz y o sadzeniu grochu...”
{Tytuł inny od obecnego!]. W zbiorze: Studia z teorii i historii poezji. Seria 2. Wrocław 1970.
Zoriana, który narodził się w mitycznym czasie „słow iańskiego początku” — spra wiają, że fabularyzuje się ruch myśli. A częste podróże narratorki n ie tylko w krainę mitu, historii i utopii, ale także do naszej współczesności, angażują czytel nika również em ocjonalnie. Gdyby nie fakt, że po przeczytaniu książki W itkow skiej stw ierdzić należy, iż w obrazie literatury polskiej pierwszej połowy X IX w. spo wodow ała istotną zmianę, m iałoby się wrażenie, że czas upłynął na lekturze frapu jącej prozy artystycznej.
Marian Maciejewski
Z d z i s ł a w P i a s e c k i , BYLI CHŁOPCY, BYLI... ZBÖJNICTWO KAR PACKIE — PRAWDA HISTORYCZNA, FOLKLOR I LITERATURA POLSKA. Kra ków 1973. W ydawnictwo Literackie, ss. 348 + 4 w klejki ilustr.
Od czasu gdy ekspedycje w ojskow e i w ładze administracyjne położyły kres rozbojom w Karpatach i okolicy, m inęły już praw ie dwa wieki. Praw ie 200 lat, a echa tamtych faktów nadal brzmią w folklorze, odżywają w literaturze, niepo koją uczonych, i to niejednej dyscypliny.
Powoli, ale z prędkością jednostajnie przyspieszoną, góralscy zbójcy, ludzie w yjęci spod prawa, pozbywali się w świadomości potomnych sw ych negatywnych cech i urastali do roli herosów. Legenda w yposażyła ich w nadludzkie m ożliwości, literatura dodała głęboką mądrość, nauka w reszcie w ykreow ała na obrońców praw wyższego rzędu, świadomych prekursorów nowego porządku. Głosy przeciwne ograniczały się z biegiem lat do artykułów i przyczynków ukrytych w czasopismach. Dokumenty spoczywały w archiwach, a nieliczne w ydobyte i ogłoszone — podda w ane były dość jednostronnej interpretacji. Przem iana rabusia w bohatera toczyła się w atmosferze mniej lub bardziej em ocjonalnej i sw oje apogeum osiągnęła w po łow ie lat czterdziestych i pięćdziesiątych w pracy W ładysława Ochmańskiego (1950), książkach Andreja M elicherćika (1952, 1956) oraz literackich kreacjach Jalu Kurka (1945—1948) i Gustawa Morcinka (1953), by w ym ienić tylko pozycje bardziej znaczące.
W następnym dziesięcioleciu fala zainteresow ania zbójnictwem karpackim w y raźnie opadła, pojaw iały się już tylko pojedyncze opowiadania w zbiorkach z po granicza literatury i folkloru lub sporadyczne uw agi w rozprawach historyczno literackich. K olejne lata nic pod tym względem nie zm ieniły, w ydaje się więc, że Zdzisław Piasecki w dobrym, bo sprzyjającym spokojnemu obiektyw izm owi m o m encie podjął próbę ponownego spojrzenia na skom plikow ane zjawisko, którego m it, w yłoniony z folkloru, tak bogato zapłodnił literaturę.
Fo w stępnym określeniu zasięgu terytorialnego i ustaleniu terminologii, wokół pojęcia nadrzędnego: zbójectwo karpackie, i podrzędnych: opryszkostwo czarno- horskie, zbójnictwo tatrzańskie oraz zbójectwo beskidzkie (zachodnie), autor skru pulatnie gromadzi w szystkie dotychczasowe dane i system atycznie je porządkuje. W grupach tem atycznych dokumentacja tekstow a prezentowana jest w układzie chronologicznym, a następnie poddawana zbiorczej charakterystyce. I tak rozdział 1 referuje poglądy na istotę zbójectwa ludowego, jego genezę i rolę w życiu daw nej wsi, od wypow iedzi Sew eryna Goszczyńskiego po prace Stanisława Szczotki i W ładysława Ochmańskiego. Z kolei otrzym ujem y sum ienny i pełny w stosunku do aktualnej znajomości archiwów przegląd m ateriałów dokumentalnych tyczących^ góralskiego zbójectwa. Dane pochodzą z notât diariuszowych, kronik i zapisków urzędowych m iejskich i parafialnych, protokołów procesów kryminalnych, uchwał