• Nie Znaleziono Wyników

Komitety Obywatelskie - Bernard Nowak - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Komitety Obywatelskie - Bernard Nowak - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

BERNARD NOWAK

ur. 1950; Kwidzyn

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Komitet Obywatelski, Tomek P, Wacław Biały, Walny Zjazd Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Jan Pleszczyński, czerwiec 1989, Warszawa, Lublin, Stefan Bratkowski, Konstantyn Gebert, podziemie, Stowarzyszenie Wolnego Słowa, Piotr Szwajcer, zgromadzenia, Komitet Obywatelski, NSZZ "Solidarność", ulica Królewska, Stanisław Węglarz, ZSL, projekt Historia zamknięta w mieszkaniu. Opowieści o PRL

Komitety Obywatelskie

Dość niedawno Tomek P., niesłychanie zasłużony dla rozruszania Komitetu, zadbał o to, aby na budynku, gdzie się zaczęła „druga Solidarność”, znalazła się pamiątkowa tablica. I rzeczywiście – wisi.Zaraz obok wejścia do K.O., na ścianie księgarni radzieckiej, w gablotach przeznaczonych na informację o repertuarze kin, rozpoczęła swą działalność lubelska edycja „Gazety Wyborczej”. Tutaj szalał Wacek Biały – przypinał pineskami zdjęcia, wydruki faksowych wiadomości i różne inne, gorące jak tamten czas, nowosti. Wszystko to zamykał na klucz, klucz chował do kieszeni. Było więc naturalne, że właśnie on pojechał na Walny Zjazd Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, razem z Jasiem Pleszczyńskim. Był czerwiec 1989 roku. Nie wiem już dlaczego, pojechałem na ten Zjazd i ja. Ale warto było zobaczyć historię na własne oczy. Bo tam rozdawano karty. Decydowano, kto i gdzie będzie w Polsce lubelskiej siedział.To były piękne dni. Nie zna już dziś kalendarz takich dat. Nad Wisłą i Bystrzycą wybuchła wolność, za nią podążała nowa demokracja. Dla mnie zupełnie, bo nie miałem pojęcia, że może się to tak odbywać. Pierwszy raz na własne uszy usłyszałem prawdziwą demokrację. W Warszawie. Polegała ona na tym, że na proscenium siedziało prezydium – albo prezydium siedziało na proscenium – same zasłużone osobistości, z bardzo honorowym prezesem Stefanem Bratkowskim na czele. Zaś w pierwszym rzędzie siedział Konstantyn Gebert, znany w podziemiu jako Dawid Warszawski. Wszystko przebiegało dość gładko i sprawnie, niczym na warcholskich sejmikach, gdy zaś się coś zacinało, wówczas któryś z członków proscenium schodził z prezydium do Dawida, szeptał coś na ucho, ten odszeptywał, delegat wracał na proscenium, zdawał krótkie sprawozdanie… po czym prezydium ustalało. Mam nadzieję i widzi mi się, że ustaliło jak trzeba – nie wiem dokładnie, bo

(2)

po pierwszym dniu, mając dość edukacji demokracji, wróciłem do Koziego Grodu.Wkrótce zobaczyłem tej demokracji więcej, bo znów pojechałem do jej stolicy, tym razem na walne zgromadzenie Stowarzyszenia Wolnego Słowa. Istniało takie, skupiało wydawców i kolporterów podziemnych; dziś nazwę tę nosi organizacja ludzi takiej proweniencji. Otóż było to zebranie do tamtego podobne, co najmniej pod j e d n y m w z g l ę d e m . Z n ó w m i a ł e m m o ż n o ś ć u z m y s ł o w i ć s o b i e , c z y m najprawdopodobniej była w przedostatnich dniach istnienia I Rzeczpospolita. Mówili i krzyczeli wszyscy, każdy coś innego. Ale to w niczym nie przeszkadzało, decyzje zapadły. Co prawda nie na sali obrad, lecz w niedalekiej knajpie. Podjęła je niewielka, za to wyborowa grupa, która zebrała się w przerwie obrad. Przewodniczył jej bodaj Piotr Szwajcer. Miałem zaszczyt w tym uczestniczyć, prawdopodobnie w wyniku nieporozumienia i wcześniejszych (nic specjalnego) zasług. Po prostu moi warszawscy koledzy nie zorientowali się, że mają właśnie do czynienia z prawdziwym – w kręgu apostołów nowej demokracji – Judaszem (śmiech). Narada wyglądała mniej więcej tak: „Najpierw ty zgłosisz mnie – potem Iks zgłosi Ygreka – a Ygrek zgłosi Zeta, który zaproponuje mnie na prowadzącego obrady. Później już wszystko powinno pójść gładko. Aha, ważna sprawa: Nie siadajmy wszyscy razem”. Wróciliśmy na salę – i rzeczywiście poszło!… Zostałem członkiem. Zarządu. Nie wiadomo, czym by się przygoda skończyła, gdyby Stowarzyszenie nie przestało istnieć.Wróciłem znów. Do Lublina. Wchodzę do budyneczku Komitetu Obywatelskiego, a tam trwają boje – o lokal. Dla Solidarności. No i przypadkiem wziąłem w nich udział… a wszystko działo się tuż po wyborach 1989 roku Chodziło o odzyskanie budynku przy Królewskiej. Trzeba było pójść do wojewody. We czterech, ze Staszkiem Węglarzem na czele. Staszek mówi, że trzeba poprosić o lokal zastępczy, bo w tamtym ośrodek zdrowia. A wojewodą jest aparatczyk ZSL (jeszcze nie zmieniło nazwy).

Pytam:

„Prosić? Ich? Gdy wygraliśmy wybory?”

„A jak?” – pyta ktoś z formującej się delegacji.

„Zażądać zwrotu Królewskiej”.

Spojrzeli po sobie, ci delegaci, i mówią:

„Może i tak… Przecież, hm…, wygraliśmy wybory. W takim razie spotykamy się o dziewiątej”.

Przychodzę następnego ranka – nie ma nikogo. Pytam siedzącą w K.O. dziewczynę o Staszka.

„Spóźnił się pan, oni już poszli”.

„Gdzie?”

„Do wojewody”.

„Kiedy?”

„Przecież byli umówieni na ósmą”.

(3)

Data i miejsce nagrania 2013-10-22, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Lasota

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

To było niewykonalne i nie było dla mnie zaskoczeniem, że się po prostu Komitet rozpadł. Dla mnie było oczywiste, że nastąpi likwidacja Komitetów Obywatelskich i powstaną

Był duży problem, bo przecież trzeba było w każdej wsi i w każdym miasteczku znaleźć ludzi, do których można było to wrzucać, nie dalibyśmy rady sami biegać

Słowa kluczowe projekt Polska transformacja 1989-1991, Lublin, PRL, Komitet Obywatelski „Solidarność” Województwa Lubelskiego, kampania wyborcza, dzielnicowe Komitety

Dzisiaj wiem, że KPN miał prawo czuć się odrzucony i zdradzony, bo oczywiście był mniejszą od „Solidarności” siłą polityczną, ale jednak był realną siłą

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Danuta Winiarska, roboty w Niemczech, Zarząd Regionu, „Biuletyn Informacyjny Rolników Indywidualnych”, niezależny ruch wydawniczy Krzysztof

W sąsiednim przedziale był facet, który był ubolem, a ja obok z tymi bagażami… W korytarzu, przy papierosie, ubol mówi do mnie: „My się chyba skądś znamy….. Mam

Znów więc na dół, gdzie ubecy, których jeszcze więcej – którzy się nam bacznie przyglądają.. Nie znają, więc

Słowa kluczowe projekt Polska transformacja 1989-1991, Lublin, LSM, osiedle Marii Konopnickiej, PRL, stan wojenny, Wacław Biały, Janusz Winiarski, Radio Wolna Europa, BBC, ul..