• Nie Znaleziono Wyników

Barbara Mikołajewska Uniwersytet Warszawski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Barbara Mikołajewska Uniwersytet Warszawski"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

STU D IA S O C JO L O G IC Z N E 1990, 1— 2 (1 1 6 -1 1 7 ) P L ISSN 0039-3371

D Y S K U S J E I P O L E M I K I

Barbara Mikołajewska

U niw ersytet W arszawski

WRAZ Z W OLNOŚCIĄ WKRACZA DEM AGOGIA (Odpowiedź na polemikę Aleksandra Manterysa)

Polemika A. Manterysa dotyczy mojej książki pt. Z ja w isk o w spóln oty.

W ybór tek stó w , wydanej techniką małej poligrafii przez UW, 1989, w nakładzie 100 egzemplarzy na prawach rękopisu, stron 600. Nim ustosunkuję się do polemiki, pragnę zaznaczyć, że A. Manterysa znam (jeszcze niedawno był studentem IPSiR UW, gdzie pracuję) i że A. Manterys tej książki nie kupił, lecz dostał ją ode mnie prywatnie (gdyż innej możliwości nabycia jej nie ma) jako pracownik biblioteki IPSiR. A. Manterys nie poinformował mnie osobiście 0 swojej polemice (tzn. już po jej napisaniu nie rozmawiał ze mną lub rozmawiał na tak zwane tematy obojętne), lecz rozpoczął publiczne jej rozpowszechnianie twierdząc, że skoro książka ta się ukazała, to stała się sprawą publiczną, a nie prywatną. Najpierw zapoznał ze swoją oceną mojej książki pracowników IPSiR i różne przypadkowe osoby odwiedzające biblio­

tekę i rozpoczął starania o publikację w „Studiach Socjologicznych”. Następnie zgłosił formalnie (tzn. rozmawiając z kierownikiem Zakładu bez informowania mnie), że zamierza wygłosić swój tekst (po moim referacie) na temat mojej książki na zebraniu Zakładu. W końcu udało mu się zrealizować publikację w „Studiach Socjologicznych” (1989 nr 4) w dokładnie takiej samej postaci jak ją napisał, mimo licznych dyskusji na jej temat w IPSiR. W tym kontekście zastanawiam się nad intencjami A. Manterysa. Ponadto sądzę, że warto się zastanowić nad problemami kultury dyskusji naukowej i jej poziomem.

Książka ta składa się z 2 części. Pierwsza część ma tytuł W spólnota 1 urbanizacja - podejście tra d y cyjn e i zawiera rozdziały: „Teorie wspólnoty”;

„Więzi pierwotne”; „Stosunki etniczne”; „Wspólnota miejska”; „Zjawisko wspólnoty w ujęciu Ronalda L. W arrena”; „Wspólnota wiejska”. W każdym z rozdziałów zostały zawarte fragmenty i omówienia wybranych artykułów autorów amerykańskich i angielskich. Oczywiście, nie chodziło tu o wyczer­

pujące przedstawienie problematyki, lecz o zaprezentowanie tego podejścia do zagadnienia wspólnoty, które było jeszcze charakterystyczne dla lat sześć­

dziesiątych i wiązało się z koncepcją urbanizacji i z rozpadem wspólnoty. Część

(2)

druga ma tytuł W spólnota i m odernizacja - w sp ó ln o ty ochronne i zawiera rozdziały: „Wspólnoty ochronne”; „Wspólnoty religijne”; artykuł B. Lewens- tein o grupach oazowych; „Religia współcześnie”; „Bezdomny umysł”; „Aliena­

cja”. Artykuły zawarte w tej części prezentują zupełnie nowe użycie pojęcia wspólnoty w literaturze zachodniej, które wiążą się ze zmianą spojrzenia na współczesność i popularnością teorii modernizacji w tej lub innej wersji, które >

to teorie mówią o sytuacji jednostki w świecie współczesnym. Mówią o jej wyobcowaniu i „bezdomności”, co powoduje, że szuka ona wspólnoty. Wspól­

noty te powstają jednak w kontekście zagrażającego społeczeństwa globalnego, tzw. społeczeństwa nowoczesnego, co powoduje, że często nabierają własności totalitarnych. Tak jest z młodzieżowymi wspólnotami religijnymi. Także sytuacja religii w ogóle w społeczeństwie modernistycznym jest taka, że pojawia sią fundamentalizm, który jest pewnym typem totalitarnej solidarności (wspólnoty).

Polemika A. Manterysa ma na celu skompromitowanie mnie i ośmieszenie.

Manterys zajmuje się bowiem wyszukiwaniem błędów stylistycznch i maszyno­

wych dowodząc, że jako wydawca mojego rękopisu jestem nierzetelna. Jest także próbą ośmieszenia mnie jako tłumacza, gdyż A. Manterys dokonuje kontroli, czy w moim tłumaczeniu nie opuszczam jakiegoś słowa angielskiego, czy tłumaczę dosłownie, czy wybieram właściwe, według A. Manterysa, znaczenie słowa angielskiego. Co więcej, polemika A. Manterysa ma na celu ośmieszenie mnie jako autora wyboru, co A. Manterys czyni przy pomocy wyśmiewania pewnych słów, których użyłam, i nadbudowywania na ich użyciu pewników co do moich rzekomych intencji. Ośmiesza styl moich niektórych zdań wyrywając je z kontekstu.

Oto bardziej szczegółowy opis technik, jakie stosuje A. Manterys, żeby skompromitować mnie i ośmieszyć:

1. Po wyraźnym określeniu celu polemiki, jakim jest wykazanie mojej nirzetelności, dokonuje porównania mojej publikacji „na prawach rękopisu”

z publikacjami o rozwiniętym zapleczu redakcyjnym, jak publikacje PWN, gdzie teksty publikowane poddawane są długiej obróbce redakcyjnej, która w sposób oczywisty usunie wszystkie błędy tego typu, które znalazł u mnie A. Manterys. Porównanie A. Manterysa ma zresztą charakter wybitnie proku­

ratorski już w samym swoim sformułowaniu: A. Manterys po prostu stwierdza, że są tłumaczenia dobre i złe. Pytam więc, czy A. Manterys sprawdził wszystkie te tłumaczenia? Jeśli tak, to gdzie jest jego podpis bądź szczegółowe sprawo­

zdanie z tej kontroli?

2. W następnej partii swej polemiki A. Manterys przystępuje do ośmiesze­

nia mnie jako autora wyboru. Oto jak to czyni:

Przede wszystkim uprawia sofistykę. Oto jak ocenia dobór tekstów. Przy ocenie części I za kluczowe uznaje wyrwane z kontekstu słowo „klasyczne”, użyte w moim wstępie, i ironizuje, że teksty w części I nie są tekstami

(3)

D Y SK U SJE I P O L E M IK I 169

mówiącymi o podejściu klasycznym, jak twierdzę, gdyż nie są to teksty autorów uznanych za klasyków, lecz o klasykach.

Uwagi A. Manterysa na temat tego, że uwzględniam w moim wyborze tylko autorów piszących po angielsku nie skomentuję naśladując styl A. Manterysa.

Komentując dobór tekstów do części II A. Manterys za kluczowe uznaje wyrwane z kontekstu słowo „nowsze” i stwierdza, że faktycznie są to nowi autorzy, więc da mi spokój. Próbuje natomiast ironizować na temat związku między poszczególnymi autorami, szkołami i moim mottem, co uważam, że obrazuje jedynie jego kompetencje socjologiczne. Zgłasza tu zresztą pretensję, że wymagam od niego wysiłku jako czytelnika.

Następnie, chcąc mnie ośmieszyć, A. Manterys przystępuje do analizy

„logicznej” zdań na pierwszej i trzeciej stronie mojej książki. Oto jak to czyni:

Dowodzi mi, że mówię nieprawdę powołując się na prawa autorskie przy wyjaśnieniu formy mojej książki, gdyż moja książka jest na prawach rękopisu (inna sprawa skoro to jest rękopis, a A. Manterys taki logik, to po co zajmuje się tak groźnie oceną poziomu jego edycji). W odnośniku równocześnie A. Manterys wyraził zdziwienie, że nakład mojej książki jest tak mały (100 egzemplarzy), gdyż wyraźnie jest to niezgodne z moimi intencjami. Uważam, że A. Manterys powinien się cieszyć, że nakład jest tak mały, gdyż przecież zachęca,. żeby książki nie czytać.

Używa etykiet i epitetów na mój temat ekscytując się określeniem „materiał źródłowy”, które wyszukał na pierwszej stronie mojej książki.

Wyrywa zdanie z kontekstu (chodzi o zdanie: „Pojęcie wspólnoty jak i poszczególni przedstawiciele socjologii klasycznej nie byli obojętni wobec swej współczesności”) robiąc z niego idiotyzm.

„Logika” A. M anterysa to klasyczny przykład rozumu subiektywnego, o którym pisał Max Horkheimer w wydanej przez PIW w 1987 r. książce pt.

S połeczn a fu n kcja filo zo fii. To doprawdy klasyczny przykład patologii racjonal­

ności.

3. A. Manterys kompromituje mnie jako edytora (warto pamiętać, że jest to książka na prawach rękopisu). Trudno mi tu się bronić poza jednym przypadkiem. Nie mogłam znaleźć błędu (tzn. „rażącego błędu”) w pisowni wydawnictwa artykułu Cooleya.

4. Wreszcie A. Manterys przystępuje do ośmieszania mnie i kompromito­

wania jako tłumacza. Jego uwagi to uwagi purysty językowego. Jego krytyka to krytyka anglisty (A. Manterys poinformował mnie przy okazji dyskusji w IPSiR, że konsultował sprawę u specjalistów, bo sam anglistą nie jest).

Powstaje pytanie, które z tych purystycznych uwag lingwistycznych mają zasadnicze znaczenie dla oddania sensu tekstu naukowego. Oto przykłady purystycznych uwag A. Manterysa: że nie tłumaczę „the” i „a”, że wybieram według niego gorsze słowo polskie jako odpowiednik słowa angielskiego, że nie tłumaczę tekstu dosłownie — tzn. że go uwspółcześniam. W niektórych

(4)

przypadkach uwagi te są wyraźnie nie konsultowane ze specjalistą, jak np.

„rażący błąd” w artykule Shilsa dotyczący słowa rea lized , które — jak wiadomo — może znaczyć zarówno „wyobrażać sobie”, ja k i „realizować”.

Inne uwagi mają charakter czysto gramatyczny. Np. znęcanie się nad akapitem, gdzie Cooley definiuje grupę pierwotną, czy też w tekście Nisbeta uwagi do słowa „każdy”, zamiast „żaden”, czy też w sprawie M arksa i determinizmu. Uwag tych nie kwestionuję z lingwistycznego punktu widzenia, choć niektóre są polemiczne. Kwestionuję natom iast styl, w którym zostały napisane i ich znaczenie dla tłumaczenia naukowego. Styl ten jest obraźliwy i oczerniający mnie. Pełen uwag typu: „co zdanie to błąd”, „pełno błędów merytorycznych, stylistycznych, gramatycznych” itd. A. M anterys oddziałuje na wyobraźnię czytelnika sugerując poziom mojego tłumaczenia przez zastosowanie taktyki polegającej na mówieniu, że skoro w jednym fragmencie jest tyle „rażących błędów”, że omówienie zajmuje mu tyle stron, to w następnych fragmentach już „dla urozmaicenia” nie będzie ich prezen­

tował, tylko „dla urozmaicenia” zajmie się wskazaniem na te, które w id a ć b e z za g lą d a n ia do orygin ału a n gielskiego, oraz uwagami co do wyboru fragmentu tekstu Shilsa (ä p ro p o s A. M anterys ma wyraźnie inny tekst Chipsa, gdyż ten, którym ja dysponowałam, m a 10 stron, a nie 25, jak twierdzi A. M a n ie ry ).

Uważam, że A. M a n ie ry obraża mnie i oczernia, a jego wypowiedzi są kompletnie nieodpowiedzialne.

Teraz zajmę się kilkoma zarzutami, które uważam za poważniejsze. Sądzę zresztą, że właśnie te trzy błędy tak podekscytowały A. Manterysa, że swoją polemikę napisał. Chodzi mi o opuszczenie pewnych słów oraz wskazanie na dwa zdania, które mają inny sens niż w oryginale angielskim. W żadnym wypadku nie są to „rażące błędy”, które zniekształcają tekst Cooleya, gdyż występują w kontekście innych zdań. Jeśli chodzi o źle przetłumaczone zdania, to w jednym przypadku (zdania o tym, czy całościowość grupy jest czy nie jest zawarta w harmonii i miłości) jest to wyraźnie pomyłka maszynopisu.

Oczywiście, mnie to nie usprawiedliwia — nie zauważyłam jako edytor mojej książki. Sprzeczność między tym zdaniem a pozostałymi jest jednak tak oczywista, że uważny czytelnik zajrzy do oryginału, a jeżeli nie, to i tak będzie wiedział, co trzeba poprawić. W sprawie drugiego zdania, gdzie A. Manterys

„wytyka” mi błąd merytoryczny, przyznaję mu rację. Jednakże uważam także, że w kontekście innych zdań w tekście błąd ten nie powoduje, że Cooley jest rozumiany odwrotnie niż być powinien.

Jeśli chodzi o opuszczanie słów. Znowu nie są to słowa zasadnicze. Jeśli chodzi o słowo intim ate, uważam, że w naukowym języku socjologicznym powiedzenie, że coś ma charakter „twarzą w twarz” oznacza, że ma charakter intymny. Dodawanie po polsku słowa „intymny” wydawało mi się niepotrzeb­

ne. Jeśli chodzi o słowo elders, nie znajduję dla siebie usprawiedliwienia, chociaż kwestia ta z punktu widzenia zasadniczej myśli Cooleya jest nieistotna.

(5)

D Y SK U SJE I P O L E M IK I 171

Podsumowując, oskarżenia A. Manterysa o nierzetelność są obraźliwe i oczerniające, szczególnie ze względu na styl i taktykę pisania, którą stosuje, oraz to, że prawie nikt nie ma szans przeczytać mojej książki i wyrobić sobie na jej temat własnego poglądu, podczas gdy wiele osób ma szansę przeczytać to, co umownie zostało określone „polemiką” A. Manterysa. A. Manterys ma mentalność poniżającej, wszechwładnej nauczycielki, którą wielu z nas pamięta z dzieciństwa i do dziś ze złych snów. Znakomicie by się też wkomponował w środowisko otaczające obywatela K. w P ro cesie Kafki. Miałby swój wkład jako twórca atmosfery osaczającego oskarżenia. A. Manterys po wykryciu w moim rękopisie kilku „błędów” językowych „zdeptał mnie w sposób uogólniony i demagogiczny. Muszę przyznać, że włożył w to dużo serca i namiętności. Co to jednak ma wspólnego z polemiką naukową? Przypomina raczej lekcję angielskiego dla średnio zaawansowanych. A. Manterys jest przekonany, że stworzył dzieło epokowe, demaskatorskie i że różni ludzie, którzy z nim dyskutowali na temat publikacji tego dzieła w „Studiach Socjologicznych”, naruszali jego wolność lub byli po mojej stronie. Niestety, uważam, że A. Manterys stworzył żałosny paszkwil, który przynajmniej w moich oczach kompromituje go jako czytelnika mojej poważnej i trudnej książki. Choć A. Manterys jest człowiekiem młodym, to już wykazał duży talent przeinaczania i używania obelżywych zwrotów ad personam . Dowiódł, że rośnie nam dzielne, młode pokolenie „szkalowników” — pewne tradycje będą więc kontynuowane...

Cytaty

Powiązane dokumenty

przewidywaniami opartymi na modelach neoklasycznej ekonomii. BEHAWIORALNE Law and Economics.. Podejście neoklasyczne w ekonomicznej analizie prawa definiowane jest za G. Oparte

W matematyce natomiast, akceptując osłabiony logicyzm, uznawał możliwość sprowadzenia jej pojęć (pierwotnych) do pojęć logicznych - przy niesprowadzalności

Znajdź estymatory współczynników równania Orda dla danych Bortkiewicza i Listy Federalistów, stosując estymatory regresji ważonej.. Dla danych Listy Federalistów wybierz

Każdego dnia kierowca otrzymuje zlecenie i albo zostaje w mieście w którym przebywa, albo jedzie do są- siedniego miasta (lub jednego z sąsiednich miast, jeśli znajduje się w

Pokazać, że każdy operator śladowy jest iloczynem dwu operatorów

Wiadomo, że biurka I rodzaju cieszą się dwukrotnie większym powodzeniem (tzn. prawdopodobieństwo tego, że klient kupujący biurko zdecyduje się na biurko I rodzaju wynosi 2/3)..

Z tym, że w dalszym ciągu on jeszcze oczywiście daleki był od picia piwa, czy tam [palenia] papierosów, nie, był bardzo grzeczny, ale było widać, że jest dumny, że jest w

Podczas gdy fizycy koncentrowali się na pochodzeniu promieniowania, biologowie i geolodzy rozważali jego wpływ na procesy zachodzące na Ziemi i związane z tym skale czasowe.. W