• Nie Znaleziono Wyników

Historia tekstu "Ody do młodości" i próba jego ustalenia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Historia tekstu "Ody do młodości" i próba jego ustalenia"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Konrad Górski

Historia tekstu "Ody do młodości" i

próba jego ustalenia

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 52/3, 1-22

(2)

K O N R A D GÓRSKI

HISTO RIA TEKSTU „ODY DO MŁODOŚCI“ I PRÓBA JEG O USTALENIA

D zieje Ody do młodości są w ogólnych zarysach znane, ale wszystko, co się do tej p o ry o nich mówiło, nie w y jaśn ia w cale, ani dlaczego jej tek st, ogłoszony w w ydaniu paryskim 1838 r. i uw ażany powszechnie za kanoniczny, posiada takie nie in n e brzm ienie, ani też, czy odpow iada on tw órczej inten cji poety w okresie, gdy utw ór swój pisał i nad ostatecznym w ykończeniem jego pracow ał. A jedn ak zrekonstruow ać historię tek stu

O dy do młodości na podstaw ie dotychczas znanych źródeł m ożna było

już daw no i niniejsza praca n ie będzie o p arta n a żadnych nowo odkryty ch przekazach, tylk o w yciągnie w nioski z zestaw ienia ze sobą rzeczy, k tó re były dostępne w szystkim .

P ierw szym człow iekiem , którego uderzyła różnorodność tekstów Ody ogłoszonych za życia poety i k tó ry chciał znaleźć jakieś w yjście z tego chaosu, był S tanisław K rz e m iń s k il . O dkrył on przypadkow o nieznane w ydanie Ody z 1831 r. w form ie ulotki, stw ierdził, że jest ono pow tórze­ niem te k stu w yd an ia poznańskiego z r. 1828, i zainteresow ał się przy tej okazji spraw ą, jak pow inien w yglądać popraw ny te k st Ody. Dzięki tem u d ał pierw sze zestaw ienie różnych tek stów i usiłow ał ocenić ich w artość, ale w yw ody jego nie m ają dziś żadnego znaczenia, poniew aż n ie zdaw ał on sobie spraw y z różnicy m iędzy tek stam i autoryzow anym i i ko rsar­ skim i, w ustalan iu poszczególnych m iejsc kierow ał się jedyn ie w łasnym gustem , nie zaś źródłow ą w artością przekazu, a wreszcie pisał sw oje s tu ­ d iu m w tedy, gdy A rchiw um Filom atów nie było jeszcze znane, a tym sam ym i zaw arte w nim trz y najbardziej auten tyczn e przekazy Ody nie były dostępne.

D rugą próbą — rów nie bezw artościow ą — zestaw ienia tekstów Ody był a p a ra t k ry ty c z n y w tom ie 1 w ydania Dzieł M ickiewicza opracow a­ nego przez Tow arzystw o L iterack ie im. Adam a M ickiewicza w e Lwo­ wie. Powód ten sam , co w w y padku K rzem ińskiego: trak tow an ie

1 S. K r z e m i ń s k i , O d a do młodości. (N ieznane w y d a n ie. — P orów n an ie tekstów ). P a m i ę t n i k T o w a r z y s t w a L i t e r a c k i e g o i m. A. M i c k i e ­ w i c z a , 1889.

(3)

na rów ni tekstów autoryzow anych i tekstó w naszpikow anych dowol­ nościam i bezpraw nych wydaw ców oraz nieznajom ość przekazów z A r­ chiw um Filom atów .

Trzecie, najpełniejsze, zestaw ienie tek stó w Ody, z uw zględnieniem au to grafu oraz dwóch kopii z A rchiw um Filom atów , dał W acław Borowy w nie ogłoszonym dotąd aparacie krytyczn ym do 1 tom u W ydania Sej­ mowego 2. Ale porów nanie różnych w arian tów w aparacie krytycznym jest samo w sobie czym ś zupełnie nieczytelnym . Nie wiem , czy tech ­ n ika edytorska w ym yśli kiedyś coś bardziej doskonałego, czy nie zdoła nic w ym yślić, n a razie jed n ak a p a ra ty k ry ty czn e dadzą się porów nać do ta k złośliw ie urządzonego m uzeum paleontologicznego, w k tó ry m szkie­ lety zw ierząt kopalnych nie byłyby 'pokazane w całości, lecz rozdrob­ nione na poszczególne kosteczki, z ty m że każda jednostka anatom icz­ na m iałaby dla siebie osobną salę. Trzeba by posiadać pamięć i w y ­ obraźnię szachisty, co potrafi grać jednocześnie dziesięć partii bez pa­ trzen ia n a szachownicę, aby po k ilk akrotn ym n aw et przejściu przez w szystkie sale takiego m uzeum odtw orzyć z pam ięci szkielet b ro n to z a u ra czy ichtiozaura. Podobnie i a p a ra t k ry ty czn y , choćby n a jp e łn ie j ze­ staw iony, nic nie mówi o historii tw orzenia się danego tekstu, albow iem rozprasza naszą uw agę na brzm ienie poszczególnych w ierszy, podczas gdy dopiero pew ne całości tekstow e porów nane ze sobą u jaw n iają rozwój tw órczego procesu. A ponieważ w szystkie dotychczasow e zestaw ienia tek stó w Ody n ie pobudziły nikogo do w yciągnięcia wniosków pozw alają­ cych zrozum ieć genezę tek stu paryskiego z r. 1838, niniejsza praca staw ia sobie za cel zrekonstruow anie tą drogą dziejów samego u tw o ru i ew en tu aln ą jego em endację.

Oda do młodości pow stała około połowy g ru dn ia 1820 i została n a­

tychm iast w jej pierw szym kształcie posłana do W ilna filom atom . Za­ chow any w A rchiw um Filom atów au tog raf (przedrukow any ostatn io w W ydaniu Jubileuszow ym ) jest w łaśnie ow ą pierw szą redakcją, p rze ­ słaną przyjaciołom poety, o czym się łatw o przekonać na podstaw ie listu M alewskiego z 20 g ru d n ia’ 1820; w szystkie jego k ry tyczn e uwagi odno­ szą się do takiego brzm ienia tek stu , jak ie znajdujem y w e w spom nianym autografie.

Listy poety i jego przyjaciół zachowane w A rchiw um Filom atów nie pozw alają na ustalenie, kiedy i w jakich okolicznościach M ickiewicz w ziął się do ponownego opracow yw ania tek stu Ody. Wolno jednak p rzy ­ puszczać n a podstaw ie znanych nam faktó w biograficznych z 1821 r. (przygnębienie po śm ierci m atki, okres napisania Żeglarza, załam anie

2 M aszynopis w przechow aniu R edakcji W ydania N arod ow ego oraz jego kopia w P racow ni T oruńskiej S łow n ik a M ick iew iczow sk iego.

(4)

m oralne w okresie lata i zwłaszcza jesieni), że ipoeta wziął się do Ody dopiero w pierwszej połow ie r. 1822, tj. w okresie przygotow yw ania do d ru k u to m u 1 Poezyj. Nie ulega w ątpliw ości, że Oda m iała do niego w ejść, skoro baw iący w Lublinie Pietraszkiew icz, k tó ry m iał ta m w e r­ bować pren u m erato ró w dla zam ierzonego w ydaw nictw a, m o n itu je Cze­ czota w liście z 21 m arca (2 kw ietnia) 1822 słow am i: „Dlaczego H ym n u

do m łodości albo innego kaw ałka nie przy słałeś?“ A gdy ostatecznie

tom 1 w yszedł bez Ody, M ickiewicz nie om ieszkał posłać odpisu jej M aryli za pośrednictw em Zana, o czym świadczy list Zana do poety, z 14 (26) w rześnia 1822, gdzie czytam y: „ H ym n do młodości zapieczęto­ w any, z w ielkim w zruszeniem , którego przede m n ą ukryć nie m ogła, od eb rała“.

Pow szechnie p rzy jm u je się, że Ody nie puściła do dru k u cenzura, a choć nie m a na to żadnego źródłow ego św iadectw a, hipoteza ta je s t n a j­ bardziej praw dopodobna. Ale obydw a przytoczone tu listy, P ie tra sz k ie ­ wicza i Zana, upow ażniają do w niosku, że Oda m iała w ejść do to m u 1, a więc w okresie przygotow yw ania do d ru k u Ballad i rom ansów m usiał poeta i nad w ykończeniem jej pracować.

Owocem w ym ienionej pracy były dw ie dalsze red ak cje tek stu , k tó re zachow ały się w A rchiw um Filom atów nie w form ie autografów , lecz kopii : jed n a — rę k ą Pietraszkiew icza, druga — sporządzona przez nie dającego się ustalić kopistę. Borowy w sw y m aparacie k ry ty czn y m oznaczył kopię nieznanej ręk i syglem K l5 a kopię Pietraszkiew icza jak o K2, przez co sugerow ał albo ich chronologiczną kolejność, albo dow olność ich uszeregow ania bez w zględu n a czas pow stania. Ale zestaw ienie obu tekstów nie w zakresie poszczególnych w ierszy, lecz jako całości p rze­ konyw a ponad w szelką w ątpliw ość, że kopia P ietraszkiew icza (skrót: KP) od tw arza d r u g ą redakcję Ody, a kopia nieznanej ręki (skrót: Kn) — red ak cję t r z e c i ą . P rzekonyw a o ty m już sam liczbowy w ykaz różnic m iędzy autografem jako red ak cją pierw szą i w ym ienionym i ko ­ piam i, a m ianowicie K P odbiega od a u to g rafu w 12 m iejscach, a K n — w 26 m iejscach, a że różnice m iędzy poszczególnym i redak cjam i k rz y ­

żują się ze sobą (tzn. red ak cja trzecia czasem zgodna jest z pierw szą, a odbiega od drugiej), w ięc m iędzy K P i K n istn ieją 24 różnice tek stu .

Że nie m am y tu do czynienia z dow olnym i zm ianam i w prow adza­ nym i przez kopistów , lecz z odtw orzeniem różnych stadiów pracy poety nad tekstem , o ty m przekonyw a naocznie szczegółowe zestaw ienie trzech red ak cji Ody.

D okonam y go cy tu ją c w szystkie trz y red ak cje w obrębie każdego w iersza z osobna. Z achow ujem y n um erację w ierszy (cyfram i arabskim i) w edług tek stu z r. 1838; kolejne redakcje oznaczam y cyfram i rzy m sk i­ mi. M iejsca uszkodzone w autog rafie są w ykropkow ane, słow a sk re

(5)

ś-lone w au to g rafie ipodane w naw iasie okrągłym . Jeśli różnice te k stu dotyczą nie poszczególnych słów , ale w iększych całości, zestaw iam y nie oddzielne w iersze, lecz ich g ru p y. O rtografia zm odernizow ana.

1. I.

II. Tu bez serc i b ez ducha, tu sz k ie le tó w lu d y III. B ez serc, bez ducha tu szk ieletó w ludy 2. I—II. M łodości, dodaj m i sk rzyd ło

III. M łodości, podaj m i sk rzyd ła 3. I— II. A nad p odłym z lec ę św ia tem

III. A nad m a rtw y m w z le c ę św ia tem 4. I. W rajskiej (krainę) d zied zin ę obłudy

II. W rajskiej d zied zin ę ob łu d y III. W rajską k rain ę u łu d y 5. I— II— III. K ędy zapał tw o rzy cudy 6. I— II— III. N ow ość potrząsa k w ia te m 7. I— II. I ob lek a n ad ziei z ło te m a lo w id ło

III. I ob lek a n ad ziei z ło te m a lo w id ła 8. I— II— III. N iechaj kogo w ie k zam roczy 9. I - I I — III. C hyląc ku ziem i p o ra d lo n e czoło 10. I— II— III. T akie w id z i ś w ia ta k o ło 11. I— II. Jak ie tęp ym i zak reśla oczy

III. J a k ie sła b y m i zak reśla oczy 12. I—II—III. M łodości, ty n ad p oziom y 13. I— II— III. W ylatuj, a o k iem sło ń ca 14. I. N atury całej ogrom y

II— III. L udzkości całej ogrom y 15. I— II. P rzeniknij z k oń ca do końca

III. P rzenikaj z k ońca do końca

16— 19. II. Patrzaj w dół... obszar stęch ły m zalan y odm ętem R obactw o ty lk o w o d y m ą ci tru p ie

II— III. P atrz na dół, k ęd y w ie c z n a m gła za ciem ia O bszar gn u śn ości z a la n y odm ętem

To ziem ia!

20. I. Oto jak iś płaz w sk oru p ie II— III. W zbił się jak iś p łaz w sk orupie 21. I— II— III. Sam so b ie sterem , żeglarzem , okrętem 22. I - I I — III. G oniąc za żyw iołkam d d rob n iejszego płazu 23. I— II— III. To się w zn osi, to w głąb w a li

24. I— II— III. N ie lg n ie do n ieg o fala, a n i on d o fa li

25. I. W tem jako b ań k a w o d n a p ryśn ie o szm at głazu II. W tem jak b ańka p ry sn ą ł o szm at głazu

III. A w tem jak bań k a p ry sn ą ł o szm at głazu 26. I—II. Niikt n ie zn ał je g o życia, n ie w ie jego zgu b y

(6)

27. I. To ziem ia, to sam olu b y I I - I I I . To sam olu b y

28. I— II. M łodości, dla m n ie n ek tar żyw ota III. M łodości, tobie n ek ta r ży w o ta 29. I— II— III. N aten czas słodki, gdy z in n ym i d zielę 30. I - I I — III. Serca n ieb iesk ie poi w e s e le

31. I— II—III. K ied y je razem n ić p o w ią że złota 32. I— II— III. R azem , m łodzi p rzy ja ciele

33. I— II. W szczęściu w szy stk ieg o są w szystk ich cele III. W szczęściu jed n ego są w szy stk ich cele 34. II— III. Jed n ością liczn i, rozum ni szałem 35. II. D alej, m łodzi p rzy ja ciele

III. R azem , m łodzi p r z y ja c ie le 3

36— 43. I. I ten szczęśliw y , k to padł śród zaw odu J eżeli po jego ciele

W edrą się in n i do szczęścia grodu. R azem , razem , p rzyjaciele.

Choć na sk a łę droga ślisk a,

Choć lo s sprzeczny i w ła sn a słabość broni w chodu, Los na oślep razy ciska

A ze słab ością u czm y łam ać się za m łodu. II. I ten szczęśliw y , k to p ad ł śród zaw odu,

J e żeli p oległym cia łem

D a in n y m szczeb el do sła w y grodu. R azem , razem , p rzyjaciele.

Choć droga strom a i ślisk a , G w a łt i słab ość broni w ch od u G w a łt n iech się g w a łte m odciska

A ze sła b o ścią u czm y ła m a ć się za m łodu. III. Choć droga strom a i ślisk a,

G w a łt i sła b o ść b ron ią w ch od u G w a łt n iech się g w a łte m odciska,

A ze słab ością w eźm y się łam ać za m łodu. I ten szczęśliw y , kto p ad ł śród zaw odu, J e ż e li p o leg ły m ciałem

D ał in n ym szczeb el do sła w y grodu. R azem , m łodzi p rzyjaciele.

44. I— II. D zieck ie m w k olebce, kto łeb u rw ał hydrze III. D zieck ie m w k olebce, kto u rw ał łeb hydrze. 45. I— II— III. T en m łod y zdusi cen tau ry

46. I—II. P iek łu ofiarę w yd rze III. P iek łu ofiary w yd rze 47. I— II—III. D o n ieb a pójd zie po lau ry

3 W au tografie w . 34— 35 jeszcze n ie istn ieją , w p row ad zon e zostały dopiero w drugiej i trzeciej redakcji.

(7)

48. I. Sięgaj gd zie oko n ie sięga

II. Tak sięgaj, g d zie w zrok n ie s i ę g a 4 III. T am sięgaj, g d zie w zro k n ie sięga 49. I— II— III. Łam czego rozum n ie zła m ie 50. I - I I — III. M łodości, orla tw y c h lo tó w p otęga 51. I. Jako piorun tw e ram ię

II— III. Jako piorun tw o je ram ię

52. I— II— III. Hej, ram ię do ram ien ia, zgodnym i łańcuch 53. I. O paszm y ziem n e k olisk o

II— III. O paszm y ziem sk ie k o lisk o

54. I.

II— III. Z estrzelm y m y śli w jed n o ognisko

55. I

I I - I I I . I w jedno ognisko duchy

56. I

II. D alej z posad, b ry ło św ia ta III. D alej z posad, b ryły św ia ta

57. I

II—III. N ow ym i cię p ch n iem y tory

58. I

I I - I I I . N iech o p leśn ia łej zb y w szy się kory

59. I

I I - I I I . Z ielon e p rzyp om n isz lata

60. I

I I - I I I . A jako w k rajach zam ętu i nocy

61. I

II. K łóconej ż y w io łó w w a śn ią III. K łócony ż y w io łó w w a śn ią

62. I. Jedno ’ ... II— III. Jedno „stań s ię “ B ożej m ocy 63. I. Z iem ia s t a j e ...

II. Ś w ia t rzeczy sta n ą ł n a zręb ie III. Ś w ia t n ow y sta n ą ł na zrębie 64. I— II. L ecą w iatry, szu m ią g łęb ie

III. Szum ią w ich ry, ciek ą g łę b ie 65. I— II— III. A gw iazd y b łę k it rozjaśn ią

66. I. L ecz w krajach m y śli jeszcze noc głucha I I - I I I . W krajach lu d zk o ści jeszcze noc głucha 67. I— II— III. Ż yw ioły ch ęci jeszcze są w w o jn ie 68. I— II— III. Oto m iłość o gn iem z io n ie

69. I— II— III. W yjdzie z zam ętu ś w ia t ducha. 70. I—II—III. M łodość go p oczn ie na sw o im ło n ie

4 B rzm ienie redakcji drugiej (t a k zam . t a m ) jest chyba tylk o w y n ik ie m om yłk i kopisty.

(8)

71. I. II. III. 72. I— II— III. 73. I— II. III. 74. I— II— III. 75. I— II— III.

A przyjaźń w w ieczn e sk ojarzy sp ójn ie A przyjaźń w w ieczn e u tw ierd zi Spójnie A p rzyjaźń w ieczn e sk ojarzy spójnie P rysk ają n ieczu łe lody

I p rzesądy grubo ćm iące I przesądy św ia tło ćm iące W itaj jutrzenko sw ob od y Z b aw ien ia za tobą słońce.

Przytoczone tu w całości trzy red ak cje Ody przed jej d rukiem są św iadectw em żm udnej pracy nad ukształtow aniem jej tek stu i dowo­ dem , że poeta nie zawsze oddalał się w now ych redak cjach od brzm ie­ n ia pierw szej, n iek ied y bowiem do niej pow racał. Stąd w ahanie w w. 4 m iędzy krainą i dziedziną, a w w. 71 m iędzy skojarzy i utw ierdzi. G dyby p ierw o d ru k O dy dokonał się pod k o n tro lą Mickiewicza, m oże bylibyśm y św iad k am i jeszcze now ych usiłow ań oszlifow ania tekstu, jak to m ożna stw ierd zić w w ielu w ypadkach przy d ru k u innych jego dziel. Ale u trą c en ie Ody przez cenzurę zakończyło proces tw órczy na tym k ształ­ cie, jak i przekazała kopia nieznanej ręki.

Choć nie puszczona do tom u 1 P oezyj, rozeszła się Oda po świecie w odpisach. MusieU się przyczynić do tego sam i filomaci, albow iem — ja k św iadczy o ty m list Jeżow skiego do M ickiewicza z 1 (13) lutego 1823 — am bicją każdego z nich było posiadanie u siebie tek stu O dy, n azy w a­ nej zresztą k o n sek w en tn ie H y m n e m do m łodości (do sp raw y ty tu łu jeszcze powrócim y). Przechow anie jed n a k w A rchiw um Filom atów dw óch odpisów , u trw alający ch dw ie różne redakcje, św iadczyłoby że nie zawsze dbano o to, aby posiadać tekst Ody w postaci ostatecznej. Ta w łaśnie okoliczność, że u tw ó r rozchodził się w odpisach różnych redakcji, m iała zaw ażyć bardzo siln ie na dalszych jego losach. Przekonam y się o ty m zbadaw szy bliżej p ierw odruk O dy, dokonany bez kontroli, a naw et i w iedzy autora.

Spraw cą tej sam ow oli b y ł nauczyciel lwowski, Ja n Ju lia n Szczepań­ ski, k tó ry w latach 1827— 1828 w ydał sześciotom ową antologię poezji

polskiej, daw nej i now ej, pt. P olihym nia. Jej tom 4 zaw ierał w yłącznie p rzed ru k i utw orów M ickiewicza ogłoszonych w edycji w ileńskiej, a na czele um ieszczony został H y m n do m łodości, ale pod utrw alony m odtąd now ym ty tu łem : Oda do młodości.

Pierw sze pytanie, jakie się n arzu ca, to spraw a, jak ą red ak cję Ody w ydaw ca obrał za podstaw ę druku. Szczegółowa analiza tekstu w Poli­

h y m n ii świadczy, że jest on ko n tam in acją drugiej i trzeciej redakcji,

wzbogaconą o liczne zm iany nie pochodzące od M ickiewicza i zupełnie zniekształcające jego in ten cję autorską. Szczepański — jeśli on jest red ak to rem tego te k stu (a w iele rzeczy w skazuje na to, że tak) —

(9)

przejął w 10 w ypadkach brzm ienie d r u g i e j redak cji, w 18 — t r z e c i e j , a poza ty m zm ienił sam ow olnie 22 m iejsca, w których w szystkie trz y rękopiśm ienne redakcje były ze sobą zgodne. Słowem

Oda do młodości w kształcie pierw odruku m iała co n ajm n iej dwóch au ­

torów , w każdym razie nie b y ł to utw ór M ickiewicza.

P rz y jrz y jm y się bliżej, jak i w ynik dały zabiegi w ydaw cy. Nie bę­ dziem y tu cytow ać całego tek stu , tylko w iersze, w k tó ry ch doszła do głosu in icjaty w a Szczepańskiego. A więc:

1. B ez serc, bez ducha tu szk ieletó w ludy [III]. 2. M łodości, podaj m i skrzydła [III].

3. N iech nad m artw ym w zlecę św iatem [red. III i sa m o w o ln a zm iana A na Niech].

4. W rajską dzied zin ę ułudy [d z iedzin ę w z ią ł z red. II, a r a j s k ą i u łu dy z III].

6. N ow ości potrząsa k w ia tem [zam. N o w o ś ć w szy stk ich trzech redakcji au­ tentycznych],

7. I ob lek a nad zieję w zło te m alow id ła [ m a lo w id ł a — III, a n a d z i e ję w zam. nadziei; zm iana sam ow olna],

8. N iechaj kogo w iek pom roczy [sam ow ola zam . z a m r o c z y ; je s t to zm iana sensu bardzo istotna, a lb o w iem sądząc w e d łu g L indego p o m r o c z y ć — „zaciem n ić“, a z a m r o c z y ć — „ograniczyć św iad om ość, o g łu szy ć“].

11. Jak ie tęp ym i zakreśla oczy [II]. 15. Przeniknij z końca do końca [II].

23. To się w zbija, to w głąb w a li [sam ow oln ie zam. w z n o s i ]. 25. A w tem jak bańka prysnął o szm at głazu [III].

26. N ik t n ie znał jego bytu, n ie zna jego zguby [III, a le z sa m o w o ln ą zam ianą życia na bytu],

28. M łodości tob ie n ektar żyw ota [III].

30. Serca n ieb ia ń sk ie poi w e se le [sam ow ola zam . nieb iesk ie; k artoteka S ło w ­ nika M ickiew icza n ie notu je ani jed n ego w yp ad k u u życia sło w a n ie biański, do k tórego w y d a w ca P o li h y m n i i czuł zdaje się p r ed y lek cję 5].

33. W szczęściu jed n ego są w szystk ich cele [III].

34. Jednością siln i, rozum ni szałem [sam ow ola zam . liczn i obu redakcyj póź­ n iejszych ; w au tografie tego w iersza n ie m a].

K olejność czterow ierszy 36— 39 i 40— 43 w edług red ak cji drugiej, ale w szczegółach są kom binacje n astępujące:

5 W roku 1825 ukazała się w e L w o w ie książka M o d ł y p r a w o w i e r n e g o chrz eśc i­ janina..., której tłu m aczem z języka n iem ieck iego b y ł S z c z e p a ń s k i . Wśród d od atk ów zam ieścił H y m n na Z w i a s t o w a n i e z trzem a d o w o ln y m i zm ian am i tekstu, a w przypisku do tego utw oru pisze, że „Bóg [...] u w ie ń c z y ł sk ron ie jej [tj. NMP] n ieb ia ń sk im św ia tłem , bo ona królow ą w szy stk ich św ię ty c h “. Por. L. F i n к e 1, N o ta tk a o H y m n ie na d zie ń Z w i a s t o w a n i a N. P. M aryi. P a m i ę t n i k T o w a ­ r z y s t w a L i t e r a c k i e g o im. A. M i c k i e w i c z a , 1898, s. 261— 262.

(10)

36. I ten szczęśliw y , kto le g ł w śród zaw odu [zam. p a d ł śród]. 38. D ał in n ym szczeb el do sła w y grodu [III].

39. R azem , m łodzi p rzy ja ciele [III]. 41. G w a łt i słab ość bronią w ch od u [III].

43. A ze słab ością łam ać u czm y się za m łodu [II, ze zm ianą szyku w yrazów ’ zam . u c z m y ła m a ć się],

44. D zieck iem w k oleb ce kto łeb u rw ał hydrze [II].

45. M łod zień cem zd ła w i centaury [sam ow ola zam . T en m ł o d y zdusi-, przez narzęd n ik M ł o d z ie ń c e m Szczepański ch ciał dać anaforę do D zie c k ie m , a z d ł a w i zam . z d u s i w y n ik a ło z jego upodobań stylistyczn ych ],

46. Ten p iek łu ofiarę w yd rze [II, z sam ow oln ym dodatkiem Ten]. 47. Do n ieb a się g n ie po laury [sam ow ola zam. pójd zie ].

48. Tam sięgaj, g d zie w zrok n ie sięga [III].

51. A jak o piorun tw e ram ię [w obec sam ow oln ego dodania A zm ien ił t w o j e na t w e , aby zach ow ać rytm ik ę ośm iozgłoskow ca],

52. Hej, ram ię do ram ienia, siln ym i łań cu ch y [sam ow ola zam. z g o d n y m i]. 56. D alej z posad, b ryło św ia ta [II].

57. N o w y m i cię p opchniem tory [zam. pch n ie m y],

58. A o p leśn iałej zb y w szy się kory [zam. Nie ch obu późn ićjszych red ak cji; tu popraw ka w y n ik ła ze w zg lęd ó w gram atycznych; isto tn ie „niech... p rzyp o­ m n isz“ w red. II i III jest trudne do zrozum ienia].

61. Sk łócon ych ż y w io łó w w a śn ią [Szczepański n ie przyjął brzm ien ia żadnej z d ostęp n ych m u redakcji. II m a kłóconej, co się odnosi tylko d o nocy, w III — kłó co n y w ią za ło b y się ze ś w i a t e m n o w y m , co je s t sp rzeczn e z m y ślą o stw’orzeniu kosm osu, a w ięc ładu, czegoś uporządkow anego i po­ godzonego w ew n ętrzn ie; skłóconych — odnosi się n a to m ia st do kra jach], 62. W jed n o „stań s ię “ z Bożej m ocy [zam. Jedno i B o żej — sam ow ola ru jn u ­ jąca w sp a n ia łą lap id arn ość oryginalnej redakcji; jest to jed en z n a jc ię ż ­ szych grzech ów w yd aw cy].

63. Ś w ia t rzeczy sta n ą ł na zręb ie [II]. 64. S zu m ią w ich ry, ciek ą g łęb ie [III].

66. R ó w n ie i w k rajach lu d zk ości noc głucha [Szczepańskiem u w y d a w a ło się, że bez dod atk u R ó w n i e i cz y te ln ik n ie za u w a ży cezu ry m ięd zy p o p rzed n i­ k iem i n a stęp n ik iem hom eryck iego porów nania, a dla u zysk an ia ja k iejś ró w n o w a g i rytm icznej opuścił je s z c z e po sła w ie ludzkości].

68. A le m łod ość o gn iem p łon ie [znów śm ierteln y grzech w y d a w cy : naprzód zb u rzen ie stru k tu ry m y ślo w ej, a lb o w iem m iłość jako p rzeciw ień stw o w o j­ n y z ży w io ła m i została zastąpiona przez m łodość, dalej zb u rzen ie istoty h om eryck iego porów n an ia — p aralelizm u m ięd zy „stań s ię “ i n agłą in ter­ w en cją m iłości, w reszcie zastąp ien ie d ynam icznego zionie przez sta ty czn e płonie].

70. M iłość go p oczn ie w sw y m ło n ie [zam. Młodość... na s w o i m ; o d w ró cen ie roli m iło ści i m łod ości w w . 68 p ociągn ęło za sobą w y m ia n ę tych słó w i tutaj]. 71. A p rzyjaźń w w ie c z n e u tw ierd zi sp ójn ie [II].

72. W net prysną n ieczu łe lod y [zam. Pry sk ają]. 73. I przesąd y św ia tło ćm iące [III].

(11)

W takiej to żałosnej postaci Oda u jrz a ła po raz pierw szy św iatło dzienne. U zyskać duży stopień p raw dopodobieństw a, że to sam Szcze­ pański jest odpow iedzialny za sprep aro w anie jej tek stu w edług w ła s­ nego w idzim isię, m ożna b y spraw dzając popraw ność w szystkich in n y ch tekstów zaw artych w P olihym nii, ale bez w zględu na w ynik tego dochodzenia m ożem y m ieć zupełną pewność, że pierw o dru k Ody n ie odpow iadał in ten cji tw órczej autora, a e w en tu aln a możliwość, że Szcze­ pański o parł się na zrobionym uprzednio przez nieznanego spraw cę sfałszow anym odpisie u tw o ru nie posiada dla u stalen ia literack ich dzie­ jów O dy większego znaczenia.

D alszy ciąg ow ych dziejów p rzedstaw ia się coraz bardziej k oszm ar­ nie. W roku n astępnym (1828) Oda pojaw ia się znów, ty m razem w w y ­ d an iu poznańskim . Podstaw ę tek stu d ała Polihym nia, ale now y w y daw ­ ca, ew entualnie jego literacki korektor, uw ażał za stosow ne w prow adzić dalsze zm iany. W trzech w ypadkach m am y — może przypadkow y, a może o p a rty na jakim ś odpisie — n aw ró t czy to do red akcji trzeciej, gdy Szczepański w y b rał d ru g ą (w. 15: P rzenikaj), czy też do a u te n ty cz ­ nego brzm ienia, od którego Szczepański odstąpił (w. 45: zd u si; w. 57:

pchniem y). A le te rzeczy nie d ecydują o charakterze nowego w ydania.

Poziom jego ilu s tru ją n atom iast k w ia tk i n astępujące:

19. Patrz, jak na jej w od y gru pie [za w yd. 1828 r. pow tórzy ten non sen s przedruk O d y w P o d c h o r ą ż y m , nr 1 z 8 grudnia 1830].

28— 31. M łodości, tobie j e s t n ek ta r żyw ota N aten czas słodki, gd y z in n ym i w dziele, Serca n ieb iań sk ie nie poi w e se le

K iedy je razem nie p o w ią że cnota.

33. W szczęściu spólnym w szy stk ich ce le [w sp an iały oksym oron red. III: W szczę śc iu je d n e g o itd., przyjęty przez Szczepańskiego, okazał się nie do straw ien ia dla poznańskiego korektora w yd aw n iczego],

36— 38. I ten szczęśliw y , k to w śród zaw odu Legł św ietn y m w ied zio n zapałem , Bo jeśli p oległ on ciałem

D ał in n y m szczeb el do sła w y grodu.

[W ten sposób z trzech w ierszy a u ten tyczn ego tek stu zrobiły się cztery.] 58. A sp leśn ia łej z b y w s z y kory [zach ow u jąc A Szczep ań sk iego zam ieniono

o p leś n ia łej na spleśn iałej — m o że d la u n ik n ięcia zbiegu sam ogłosek — i w yrów n an o rytm ik ę opuszczając się].

62. Jednym „stań się “ z B ożej m ocy [o czy w iście jest to lep sze n iż b ezsen so w ­ n e W je d n o Szczepańskiego, a le od oryginału n ad al dalekie].

Tyle naleciałości poznańskich; ale n a nich się nie skończyło. Nowy w ydaw ca, L eonard Chodźko, ogłaszając Odę w ed ycji p a ry sk ie j z 1829 r. pochw alił się, że popraw ił jej te k st n a podstaw ie rękopisów nadesła­ nych z Polski. P rz y jrz y jm y się więc, n a czym polegają różnice m iędzy

(12)

now ym tekstem i ogłoszonym i dotychczas. W zasadniczym zrębie jest to pow tórzenie P o lih ym n ii i przejęcie n iektórych dowolności w ydania poznańskiego, ale w nowej kom binacji. Dotyczy to przede w szystkim w. 28— 31, k tóre ty m razem otrzy m u ją następujące brzm ienie:

M łodości, m n ie n ektar żyw ota

W t e n c z a s j e s t słod k i, gdy z in n y m i d zielę, Serca n ieb iań sk ie nie poi w esele

K ied y je razem nić nie w ią ż e złota.

Je d y n ą rzeczą, k tó ra m ogłaby tu pochodzić z jakichś rękopisów z P o l­ ski, to owo m nie, zbliżone do pierw szej i drugiej redakcji (dla m nie), reszta jest k o ntam inacją tek stu P olihym nii i w ydania poznańskiego z w prow adzeniem nowej dowolności: W tenczas jest zam iast Natenczas. Poza ty m Chodźko przejm uje z edycji z r. 1828 w. 33 (W szczęściu

spólnym ), czterow iersz w prow adzony n a m iejsce w. 36— 38 red a k c ji

autentycznych, w. 45 (zdusi), w. 58 (A spleśniałej zb yw szy) i w. 62

(Jednym ).

Trzy pierw sze w ydania O dy (1827, 1828 i 1829) w ydały dalsze po­ tom stw o, ale idące już niewolniczo za w ym ienionym i w zoram i. A m ia n o ­ wicie tek st w ydania poznańskiego pow tórzyły: P o d c h o r ą ż y (1830), ulotny druczek pow stańczy opisany przez K rzem ińskiego i w yd anie w arszaw sko-poznańskie z 1832 r. (gdzie popraw iono w. 19: grupie na

trupie). N atom iast u lotka pow stańcza pt. H y m n do młodości (W arsza­

w a 1831) pow tórzyła tek st paryski z roku 1829. W reszcie w yd an ie Ody w P rzem yślu (1848) jest przedrukiem tek stu Polihym nii. Tak więc sche­ m at filiacji tekstów O dy przed ogłoszeniem w ydania paryskiego w 1838 r. przedstaw iałby się następująco:

/ \ II ---► III

\

/

„P olih ym n ia” (1827)

/

\

Poznań (1828) --- > P aryż (1829)

/

I

\

\

^ 4 \ \

„P odchorąży” U lotka K r z e - W arszaw a-P ozn ań „H ym n” (1830) m iń sk iego (1831) (1832) (1831)

W takiej więc postaci znana była Oda czytelnikom , gdy ukazało się nowe zbiorowe w ydanie dzieł M ickiewicza w P ary żu 1838 roku. N a jego k a rta c h ty tu ło w y c h czytam y, że zostało p rze jrz a n e i popraw ione przez autora. Uwaga ta może się odnosić tylko do pierw szych trzech tom ów ,

(13)

albow iem w szystkie pozostałe [4— 8] są tzw. w ydaniam i tytułow ym i, czyli relik tam i w ydań poprzednich z now ą k a rtą ty tuło w ą. Ale i w za­ kresie trzech pierw szych tom ów zapow iedziane urzędowo^ „popraw ienie przez a u to ra “ w ygląda raczej problem atycznie. W szystkie błędy w y d a­ nia paryskiego z 1828— 1829 r. pozostały n ie tk n ię te (np. w T u k a ju w. 61:

puszcza zam. puszczą, w. 294: czm ychn ął zam. chychnął; w Św iteziance

w. 43: św ie tn y m zam. św iętym ). P odobnie ocalały zastarzałe błęd y je­ szcze edycji w ileńskiej w IV cz. Dziadów. W G rażynie w idać naw ró t do pew nych brzm ień pierw odruku, co by znowu świadczyło o m echanicz­ n ym pow tórzeniu daw nej edycji L eonarda Chodźki. Słowem — nie widać popraw iającej ręk i autora. Je d y n ą rzeczą, k tó ra by uspraw iedli­ w iała inform ację o udziale poety w opracow aniu tek stu , to now a szata językow a Ody do młodości.

Czy jest to — jak by należało oczekiw ać — tek st trzeciej red ak cji z czasów w ileńskich? Nic podobnego! Zestaw ienie ze w szystkim i dotych­ czasowym i tekstam i świadczy, że pierw sze autoryzow ane w ydan ie Ody stanow i w zasadniczym zrębie pow tórzenie P olihym nii, ale: 1) z u su n ię ­ ciem najbardziej rażących jej błędów ; 2) z jednoczesnym przyjęciem niek tóry ch jej odstępstw od autentycznego tek stu ; 3) z przyjęciem jed­ nego szczegółu edycji poznańskiej z 1828 r.; a w reszcie: 4) z w prow adze­ niem pew nych now ych w ariantów , k tó ry c h nie było w żadnym z daw ­ niejszych tekstów , ani rękopiśm iennych, an i drukow anych. Dokonam y kolejnego przeglądu w szystkich w ym ienionych rodzajów zmian.

A w ięc co now y tek st p rze jął z P o lih y m n ii?

Przede w szystkim ty tu ł: Oda do młodości. N ależy zaznaczyć, że w au tografie z grudnia 1820 nie m a ty tu łu . M alewski w liście z 20 g ru d n ia 1820 nazyw a ten u tw ó r Młodością, ale to może jego w łasny pomysł. Na kopii Pietraszkiew icza w id n ieje ty tu ł Do młodości, n a kopii nieznanej ręki ty tu łu brak, a poczynając od m arca 1821 u tw ór w ym ie­ niany jest stale w listach filom atów jako H y m n do młodości. Ten p ier­ w otny ty tu ł, k tóry m usiał w idnieć n a jakim ś krążącym odpisie, zacho­ w u je jeszcze ulotka pow stańcza z 1831 roku. M ickiewicz w edycji z 1838 r. utrw ala ty tu ł pierw odruku, pow tórzony przez w ydania p oznań­ skie i paryskie.

D rugą rzeczą w ziętą z P olihym nii jest niem al identyczna kontam ina- cja drugiej i trzeciej redakcji, a m ianow icie przejęcie 12 m iejsc z red ak ­ cji drugiej (w ty m 10 ty ch sam ych, co w P olihym nii), a 16 m iejsc z trz e ­ ciej (wszystkie te sam e, co w pierw odruku). W szczegółach w ygląda to tak:

1) z redakcji d r u g i e j : w. 2: dodaj; w. 4: dziedzinę; w. 11: tępym i;

w. 15: P rzenikn ij; w. 33: w szystkiego; kolejność cztero w ierszy : 36— 39 i 40— 43; w. 43: u czm y się; w. 44: łeb urwał; w. 46: ofiarę; w. 56: bryło;

(14)

w. 63: Ś w ia t r z e c z y ; w. 71 : w w ieczne. Nowo w prow adzonym i w stosunku do P o lih ym n ii są tu : dodaj i w szystkiego.

2) z redakcji t r z e c i e j : w. 1: B ez serc (nie: T u bez serc); w. 2.:

skrzydła; w. 3: nad m a rtw y m wzlecę; w. 4: W rajską... ułudy; w. 7: malowidła; w. 25: A w tem ; w. 26: nie z?ia; w. 28: tobie; w. 35: Razem;

w. 38: Dał; w. 39: młodzi; w. 41: bronią; w. 48: Tam; w. 64: Szu m ią

w ichry; w. 71: skojarzy; w. 73: światło.

T rzecią rzeczą p rzejętą z P olih ym n ii są następujące o dstępstw a od red a k c ji pierw otnych: w. 3: Niech; w. 6: Nowości; w. 23: wzbija; w. 34: siin i; w. 36: wśród; w. 43: łamać u czm y się; w. 61: Skłóconych.

A by skończyć z tym , co tek st z 1838 r. przejął z dotychczasow ych red akcji drukow anych, dodajm y, że z edycji poznańskiej i parysk iej po­ chodzi w w. 62: Jed nym .

N atom iast u su n ięte zostały n astępujące dowolności P olihym n ii na rzecz redakcji p ierw otnych: w. 8: pomroczy; w. 26: bytu; w. 30: niebiań­

skie; w. 36: legł; w. 45: M łodzieńcem zdławi; w. 46: Ten piekłu; w. 47: Sięgnie; w. 51: A jako... twe; w. 57: popchniem; w. 66: Rów nie i w kra­ jach; w. 68: A le młodość... płonie; w. 70: Miłość... w sw ym ; w. 72: W n et prysną; w. 75: Za tobą zbawienia.

W reszcie o statnia k ategoria właściwości tek stu z 1838 r. to zm iany w stosunku zarów no do redakcji pierw otnych, jak i do Polihym nii. Je st ich pięć: w. 1: to (zam. tu); w. 7 : w nadziei (I— III: nadziei; Pol.: nadzieję

w); w. 52: sp óln ym i (I— III: zgodnym i; Pol.: silnym i); w. 56: bryło z posad św iata (II i Pol.: z posad, bryło świata); w. 58: A ż (II— III: Niech; Pol.: A).

Takie ukształtow anie tek stu przez autora, k tó ry po 18 latach od ch w i­ li napisania u tw o ru m iał m u przyw rócić au tentyczną postać, m usi nas doprow adzić do pytania, czy M ickiewicz popraw iał Odę na podstaw ie ja ­ kichś autografów lub odpisów redakcji pierw otnych, czy też o dtw arzał ją z pamięci. Nie m am y na to żadnego rozstrzygającego św iadectw a, jak było napraw dę, ale w szystko przem aw ia za tym , że zachodziła d ru ga możliwość.

N aprzód owo pójście za P olihym nią w w yborze praw ie w szystkich tych sam ych m iejsc d ru g iej i trzeciej red ak cji p rzy ostatecznym k s z ta ł­ tow aniu tek stu . Przypom inam liczby. Na 28 w ariantów w ybranych przez P olihym nię Mickiewicz p rzy jm u je 26, w dw óch tylko w ypadkach (w. 2: dodaj; w. 33: w szystkiego ) dając pierw szeństw o redakcji drugiej przed trzecią. G dyby rozporządzał odpisem ty lk o jednej z dwóch red a k ­ cji, n a pewno nie trzy m ałb y się ta k ściśle P olihym nii, lecz w ziął za pod­ staw ę w łasną redakcję daw niejszą, a gdyby m iał pod ręk ą odpisy obu redakcji, drugiej i trzeciej (pierw sza nie w chodziła w rachubę), czy nie dokonałby kontam inacji tek stów w sposób bardziej indyw idualny, nie tak posłuszny wobec obcych propozycji, a przede w szystkim czy by

(15)

w ogóle w y b rał podobną m etodę opracow ania ostatecznego te k stu ? Nie m ając w yboru m usiał się oprzeć na tak im tekście, jak i mógł znaleźć pod ręką, i pow ierzyć resztę w łasn ej pam ięci. T ylko ty m da się w y tłu m aczy ć lak t, że nie u su n ął tak ich dow olności Szczepańskiego, jak w. 6: Nowości zam. Nowość — albo w. 34: silni zam. liczni.

Mówiąc wciąż o o b ran iu tek stu P o lih ym n ii za. podstaw ę n ie pragnę sugerow ać, że Mickiewicz m iał wówczas w ręk u egzem plarz to m u 4 an­ tologii Szczepańskiego, bo to je s t m niej praw dopodobne. Z apew ne do­ konyw ał popraw ek na egzem plarzu n ajłatw iej m u wówczas dostępnym w ydania paryskiego z r. 1829, ale poniew aż ono było o p a rte również n a tekście P olihym nii, więc w ostatecznym w y n ik u podstaw ą opraco­ w ania tek stu w w ydaniu z 1838 r. by ł pierw od ruk z 1827 roku.

Ale za tym , że M ickiewicz po p raw iał tek st rodem z P o lih ym n ii opie­ rając się tylko na w ysiłku pam ięci, przem aw iają dalsze poszlaki. Jedn ą z n ich jest now a red ak cja w. 52: sp ó ln ym i zam. pierw otnego zgodnym i. Szczepański w sadził tu dow olnie słow o siln ym i, n ie zrozum iaw szy in te n ­ cji au to rsk iej, że chodziło o łańcu ch jak o sym bol nie siły, lecz spójności, niero zerw aln ej jedności w d ziałaniu. M ickiewicz czuł, że jego m yśl została w ykoślaw iona, p am iętał, że obraz m iał być sym bolem owej spójni, o k tó re j się ty le ra z y i coraz to inaczej w Odzie m ów i (por. w. 28— 31, 33, 34, 35, 39, 54, 55, 71), ale nie przy p o m n iał sobie, że użył k iedyś ep ite tu zgo d n ym i, w ięc go zastąpił synonim em sp ó ln ym i.

Dalszą poszlaką jest sposób w prow adzenia popraw ek: w. 2: dodaj, w. 7: w nadziei. K tokolw iek m iał w ręk u egzem plarz w ydania z r. 1838, ten w ie, że w tekście w id n ieją tam : podaj oraz nadzieję w (a w ięc tak, jak jest we w szystkich dotychczasow ych drukach) i dopiero w e rra ta c h na końcu tom u w idnieją obydw ie popraw ki. Ale czyż to są om yłki zecerskie? G dyby naw et przypuścić, że ta k ą om yłką jest podaj zam.

dodaj, to bardzo tru d n o będzie uw ierzyć, żeby w drugim w y p ad k u za­

chodził błąd zecerski, zw łaszcza gdy uw zględnim y, że brzm ien ie w te k ­ ście je st w iern y m po w tó rzen iem P o lih y m n ii i jej potom stw a. T aki spo­ sób w prow adzenia obu p o p raw ek d a się w y ja śn ić jedynie ty m , że M ickiewicz już po w ysłan iu do d ru k a rn i popraw ionego te k stu Ody uśw iadom ił sobie (i to nie zaraz!), że dotychczasow e w ydania b y ły w ty ch m iejscach błędne, i p rag n ą ł p rzyw rócić b rzm ienie zgodne z jego in ­ ten cją. Jednakże tek st był ju ż w idocznie w y drukow any i spóźnione po­ praw k i zostały uw zględnione w erratach .

P odobna m etoda ostatecznego szlifow ania te k s tu nie b yła zresztą u M ickiewicza nowością. W opisie w schodu słońca przed bitw ą w Panu

Tadeuszu (ks. IX) spoty k am y w iersz: „Na w pół w idne, na poły w czerni

chm ur się chow a“ . Tak brzm i te n w iersz w w ydaniach późniejszych, ale nie w pierw odruku, gdzie czytam y: „Na w pół w idne, na wp>ół w czar­

(16)

nych ch m u rach się chow a“ , przy czym n ie je st to żadna om yłka zecer­ ska, bo identyczne brzm ienie zn ajd u jem y w autografie-czysto p isie.

J u ż po w y drukow aniu arkusza M ickiewicz zauw ażył błąd w rytm ice w iersza i nadał m u dzisiejsze brzm ienie w e rra ta c h tom u 2 Pana Ta­

deusza. Zupełnie podobna rzecz zaszła i w w y p adk u obu w ym ienionych

pop raw ek w Odzie, z tą różnicą, że ta m popraw iało się w łasny błąd a r­ ty styczny, a tu w ytężona praca pam ięci usiłow ała przyw rócić pierw otn y ksz ta łt dzieła.

P y ta n ie , czy w papierach po M ickiewiczu nie zachow ał się jakiś ręk o­ piśm ienny przekaz Ody, k tó ry by był p odstaw ą w ydania z r. 1838, in ­ trygow ało już Krzem ińskiego. D w u k ro tnie s ta ra ł się on przeprow adzać w tej spraw ie korespondencję z w ydaw cam i pośm iertnych utw orów p oety. P ierw szy raz napisał do Ja n u sz k ie w icz a i K laczki, ale nie o trz y ­ m ał żadnej odpowiedzi, drugi raz do W ładysław a M ickiewicza, k tó ry zdecydow anie stw ierdził, że żadnego takiego przekazu nigdy w papie­ rach ojca nie znalazł. To nie jest oczyw iście dowodem rozstrzygającym , bo k a rtk a z odpisem niew ielkiego u tw o ru m ogła się jeszcze za życia p o ety gdzieś zaw ieruszyć, ale 'postępow anie W ładysław a M ickiew icza, jak o późniejszego w ydaw cy pism ojca, s ta je się now ą poszlaką przem a­ w iającą za ty m , że p oeta p rzy o p racow aniu te k stu z 1838 r. rozporządzał ty lk o drukow anym i przekazam i i w łasn ą pam ięcią. A lbowiem w edycji parysko-lw ow skiej z 1875 r. W ładysław M ickiewicz przyw rócił w 4 m iej­ scach błędy P olihym nii, popraw ione w tekście z 1838 r. zgodnie z pier­ w o tn ą in te n c ją autorską. A m ianow icie: w. 26: bytu; w. 30: niebiańskie; w. 52: silnym i; w. 75: Za tobą zbaw ienia. Jeśli chodzi o postępow anie W ładysław a M ickiewicza, jako w ydaw cy dzieł A dam a, rzecz jest bez a n a ­ logii i w ydaje się w ręcz niew iarogodna. A lbow iem w ydając u tw o ry ojca z a u to g rafu W ładysław M ickiewicz pozw alał sobie n a popraw ki, ale n a ­ ruszać tek stu drukow anego pod k o n tro lą a u to ra się nie odw ażał i nigdy by się n ie odw ażył, gdyby nie w iedział z w łasnych ust ojca, w jakich w a ru n k ach dokonane było opracow anie O dy z roku 1838. Syn in te re ­ sow ał się przecież od w czesnych lat tw órczością ojca, a m ając łatw y do­ stę p do pierwszego w ydania paryskiego i do edycji z 1838 r. m usiał zw rócić uw agę n a rozbieżności obu tek stó w i praw dopodobnie zapy tał ojca o ich przyczynę. W tedy się dow iedział, że poeta Odę popraw iał z pa­ m ięci, więc gdy sam ją w ydaw ał, w olał zaufać w kilku w ypadkach sw em u gustow i (bardzo zaw odnem u doradcy!) niż pam ięci au tora, k tó ry w racał do własnego te k stu po ty lu latach p rzerw y . N iew ątpliw ie się pom ylił, ale geneza jego niepojętego zuchw alstw a d a się zrozum ieć tylk o w św ie­ tle w y łuszczonej t u hipotezy.

T ak więc liczne drogi prow adzą n a s do w niosku, że M ickiewicz w 1838 r. po p raw iał Odę z pam ięci, a po n iew aż bardzo się oddalił w czasie

(17)

i w n a stro ju ducha od chw ili, gdy u tw ór był dla niego czym ś a k tu a ln y m i żywym , więc i pam ięć go w kilk u m iejscach zawiodła, jak o ty m zgod­ nie świadczą te k sty redakcji pierw otnych. Stąd p ły n ie drugi, d e c y d u ją c y d la pracy tekstologa w niosek, że Oda w te j postaci, jak ą jej n a d a ł p o ­ eta w r. 1838, nie jest tek stem popraw nym , 'bo nie odpow iada in te n c ji pisarskiej auto ra w okresie, gdy dzieło tw orzył i w iedział, 00 i jak chce w nim powiedzieć.

A le odm aw iając autentyczności tekstow i z 1838 r. co m ożem y z a ­ proponować na jego m iejsce? Zasada poszanow ania ostatecznego k sz ta ł­ tu, jak i auto r nadaje dziełu w okresie, gdy utw ó r jest dlań czym ś b lis­ kim i aktualnym , nakazyw ałaby wrócić do trzeciej red ak cji z czasów w ileńskich. Jednakże to jest niem ożliwe z następujących względów. Po pierw sze — red ak cja ta doszła do nas w postaci jedynej kopii, i to n ie autoryzow anej przez poetę, nie m am y więc obiektyw nego dowodu, czy tam , gdzie kopia nieznanej ręki odbiega od obu redakcji poprzednich, nie m am y do czynienia z om yłką lub sam ow olą kopisty. G dyby trzecia red ak cja doszła do nas w kilk u niezależnych od siebie odpisach, sy ­ tu ac ja byłaby zgoła odm ienna, ale w obecnej chw ili m ożem y zaufać kopii nieznanej ręk i tylko tam , gdzie ona jest zgodna z in n y m i przeka­ zami pierw otnych redakcji. Po drugie — naw et ow a kopia nieznanej ręk i w chw ili obecnej zaginęła (trudno wiedzieć, czy na zawsze) i jest nam dostępna tylko w form ie w ariantów zanotow anych w aparacie kryty czn y m Borowego. Dołączają się zatem dwie now e niepew ności: czy tam , gdzie ow a kopia rozm ija się z brzm ieniem innych przekazów, nie m am y do czynienia albo z om yłką au tora a p a ra tu krytycznego, albo z błędem m aszynopisu. Słowem — z tej m ąki chleba nie będzie.

Ja k ą drogą więc opracow ać tek st Ody do młodości możliwie naj­ bliższy tw órczej woli jej autora? Chyba tylko n a zasadach następujących: 1) przyjąć za M ickiewiczem zasadę przeprow adzonego w tekście z 1838 r. doboru m iejsc drugiej i trzeciej redakcji;

2) przyjąć ustalone przez poetę brzm ienie te k stu z 1838 r. odm ien­ n e od pierw szych trzech redakcji, jeśli te ostatn ie różniły się między sobą albo grzeszyły gram atyczną niepopraw nością;

3) przyw rócić nie popraw ione przez autora m iejsca zgodnie z brzm ie­ niem w szystkich trzech pierw szych redakcji ew entualnie dw óch później­ szych, jeśli dany w iersz w pierwszej redakcji jeszcze nie w ystępow ał; 4) popraw ić na podstaw ie zgodnego brzm ienia pierw otnych redakcji oczyw iste om yłki zecerskie tek stu z 1838 roku.

Zastosow anie ty ch w ytycznych d a w szczegółach następujące wyniki. W zakresie pierw szego p u n k tu wyliczenie m iejsc podaliśm y wy­ żej p rzy opisie te k stu z 1838 r. i porów n aniu go z P olih ym n ią.

(18)

W zakresie drugiego m am y: w. 58: „Aż op leśniałej“ (II— III: N iech ;

Pol. — A; Poz. 28: „A sp leśn iałej“); w. 61: Skłóconych (zgodnie z pro­

pozycją Polihym nii).

W zakresie trzeciego p u n k tu trzeb a będzie poprzeć historyczne p ra ­ wo pierw szeństw a red ak cji daw niejszych analizą tekstu.

N aprzód początek w. 3: „A n ad m artw ym wzlecę św iatem “ (Pol.:

Niech). W ynikow e użycie spójnika a po zdaniu rozkazującym jest bardzo

ch a rak tery sty czn e dla ówczesnego języka M ickiewicza. Podobnie m am y i w H y m n ie na Zw iastow anie, napisanym współcześnie z O dą:

Śród T w ego błyśnij kościoła! I spuść a n ielsk ie w ejrzen ie! G łosu m i otw órz strum ienie! A zagrzm ię piersią, jaką Cheruby Z agrzm ią św ia tu na skonanie.

N adaje to rów nież całem u uryw kow i znacznie większą energię w y­ razu. N iech — to w yjaśnianie i u spraw iedliw ianie przed sam ym sobą rozkazu danego w poprzednim w ierszu, A — m a c h a ra k te r jedynie zapo­ w iedzi bez tłum aczenia się przed kim kolwiek.

Z kolei w. 6: „ Novjoś ć potrząsa k w iatem “ (Pol.: Nowości). Zm ienia

to sy n ta k ty c zn ą s tru k tu rę zdania i m a ogrom ne znaczenie dla sensu ca­ łości. D ając dopełniacz Nowości Szczepański uczynił podm iotem zapal, k tó ry „tw orzy cudy, potrząsa kw iatem nowości i obleka nadzieję [!] w złote m alow idła“. Tak zburzony został związek logiczny m iędzy na­ d zieją i nowością, skoro rola nowości przypadła w udziale (nie wiadomo dlaczego) zapałowi. W iąże się to z przyw róceniem pierw otnego brzm ie­ n ia w. 7: „I obleka nadziei złote m alow idła“ . P opraw ka w nadziei, doda­ na — jak w idzieliśm y — w erratach , jest tylko dowodem , że poeta bie­ dził się nad przypom nieniem pierw otnej redakcji (wspólnej w szystkim trz e m przekazom w ileńskim ), a m im o to nie zdołał w iersza popraw nie zrekonstruow ać! W tekście bowiem z 1838 r. czasow nik przechodni oble­

ka pozostał bez dopełnienia; nie wiadomo, kogo an i co on obleka w złote

m alow idła nadziei, podczas gdy przyw rócenie pierw otnej redakcji w. 6 i 7 czyni całość nierów nie bardziej zrozum iałą i konsekw entną. Albowiem w tedy nowość potrząsa k w iatem i obleka, tzn. ubiera, w w idzialny k sz ta łt złote m alow idło nadziei. Innym i słow y w izja nowego, strojnego w k w ia ty k ształtu życia jest realizacją naszych m arzeń, dyktow anych przez nadzieję. Tak dochodzi do głosu ścisła korelacja pojęć nadziei i no­ wości 6.

6 U p om in ał się już o p rzyw rócen ie form y N o w o ś ć P r z y b o ś w k siążce C z y ­ t a j ą c M i c k i e w i c z a i do n ieg o o d sy ła m y czy teln ik a po a rg u m en ta cję arty sty czn ą .

(19)

W iersz 23: „To się w znosi“ (Pol.: w zbija). M ickiewicz użył już cza­ sow nika w zbić się trz y w iersze w cześniej („wzbił się jakiś płaz w skoru­ pie“), więc m alując ponownie w ypływ anie płaza n a pow ierzchnię wody określił to in n y m synonim em . Szczepański in tencji au tora nie zauważył i pow tórzył słowo przed chw ilą użyte. Nie m a powodu do szanow ania tej dowolności.

W iersz 34: Jednością liczni (Pol.: silni). Nie potrzeba chyba dowodzić w yrazistej sugestii poetyckiej tego oksym oronu. M ickiewicz skupił w w. 34 podw ójny paradoks: „Jednością liczni, rozum ni szałem “. Za­ m iana liczni na silni zniw eczyła więc ta k sam o i retoryczn y paralelizm w budowie owego w spaniałego w iersza. D odajm y, że w nieco zmienio­ nej postaci oksym oron jednością liczni wróci w napisanej niem al współ­ cześnie Pieśni fila retó w w zw rotce dw un astej:

Bo gdzie się serca palą, C yrklem u n iesień duch, Dobro p ow szech n e skalą, Jedność w ięk sza od dw óch.

I znów to bliskie sąsiedztw o „ducha u n iesień “ ( = szału) oraz zgoła odw rotnego niż w m atem atycznej rachu bie pojęcia jedności.

W iersz 36: śród (Pol.: wśród) — chodzi o przy w rócenie oboczności w yłącznie przez poetę używ anej.

0 w ierszu 52: „zgodnymi łańcuchy“ — m ów iliśm y w yżej, więc po­ chodzenia zbytecznej popraw ki na spoiny m i w yjaśniać już nie będziem y. 1 ostatn ia w ty m zakresie resty tu c ja popraw nego tek stu — w. 62:

„Jedno »stań się« Bożej m ocy“ (Pol.: W jedno... z Bożej-, Poz. 28: Jed nym ).

Opuszczenie orzeczenia czyni z w. 62 osobne zdanie o w spaniałej d y ­ nam ice na w zór zakończenia H y m n u na Zwiastowanie:

Grom, b łysk aw ica! Stań się, stało.

Podobny efek t zastosuje M ickiewicz później, w sonecie Burza, gdzie po dwóch ipoczątkowych zw ięzłych zdaniach n a stę p u ją cztery podm ioty bez orzeczeń w funkcji zdań, odtw arzających potw orną kakofonię w rażeń słuchow ych n a tonącym okręcie:

Zdarto żagle, ster prysnął, ryk w ód , szu m zaw iei, G łosy trw ożnej grom ady, pom p zło w ieszcze jęki,

G dyby Szczepański — niepopraw ny belfer, tęp iący w szelką swobodę językow ego w yrazu — pozostawił te n w iersz w spokoju i nie dał bez­ sensownego W jedno (miało to sugerow ać m om entalność a k tu stw orzenia), w ów czas w ydaw ca poznański nie b y łb y w w iedziony na pokuszenie, aby zastąpić to przez J e d n ym . P o p raw k a poznańska u trw a liła zniw eczenie

(20)

sam odzielności skład nio w ej w. 62, n arz ę d n ik J e d n y m sprozaizow ał cały u ryw ek i unicestw ił do reszty dynam ikę w yrazu.

W reszcie w zakresie p u n k tu czw artego — popraw ienia błędów d ru k u w w y d a n iu z 1838 r. — trz e b a w ym ienić dw a m iejsca. P ie rw sz y w iersz O dy m iał w redakcji pierw szej i drugiej 13 zgłosek i brzm iał:

Tu bez serc i bez ducha, tu szk ieletó w lu d y 7.

Redakcja trzecia skróciła te n w iersz do 11 zgłosek:

B ez serc, bez ducha, tu szk ieletó w ludy.

A więc w szystkie trz y red ak cje pierw otne m iały tu, nie to, jak czy­ tam y w tekście z roku 1838. D odajm y, że w szystkie tek sty d ruk ow ane przed w y daniem paryskim z 1838 r. m ają zawsze tu. Littera docet, littera

nocet. Z m iana jed n ej lite ry niw eczy związek logicznego w ynikania m ię­

dzy trzem a pierw szym i w ierszam i, u tw ó r zaczyna się 'bowiem od banału, że tam , gdzie nie m a serca i ducha, dana istota jest trupem . Tym czasem słow o tu od pierw szej chwili podkreśla m artw otę otaczającej rzeczyw i­ stości i uzasadnia chęć w zniesienia się nad obum arłym św iatem . J a k ­ kolw iek M ickiewicz w n iejed n y m m iejscu nowego opracow ania Ody zdradził się z ty m , ja k bardzo odszedł od własnego u tw o ru, to jed n ak w y d a je się niem ożliw e, żeby zm iana tu na to w yszła od niego. N a j­ prościej przypuścić, że m am y do czynienia ze zw ykłą om yłką zecerską, pow tórzoną p rzez A lek san d ra Chodźkę w w ydaniu z 1844 r. i odtąd pow tarzaną niew olniczo w e w szystkich w ydaniach n astępnych aż do W y­ dan ia Jubileuszow ego w łą c z n ie 8.

O statnia spraw a to w. 56, k tó ry w tekście z 1838 r. brzm i:

D alej bryło z posad św iata.

I znowu jest to albo om yłka zecerska, albo bezm yślność k o rek to ra drukarskiego, w każdym razie tru d n o przypuścić, żeby rzecz w yszła od Mickiewicza. Pierw szej redakcji na pom oc przyw ołać nie m ożem y, bo w ty m m iejscu jest uszkodzona, ale dw ie n astępne są zgodne w szyku wyrazów , niezgodne ty lk o w liczbie pojedynczej czy m nogiej słow a

bryła. W obu w ypadkach jedn ak chodzi o to, że m a być ruszona z posad

„bryła św iata“ . Szczepański w y b rał redakcję drugą:

D alej z posad b ryło św iata,

— a za nim pow tórzyły ten w iersz bez zm iany w szystkie późniejsze w y ­ dania drukow ane. I znów tek st z 1838 r. gm atw a m yśl au to ra, w p ro ­

7 Tak się na p ew n o zaczyna redakcja druga; autograf p ierw szej m a uszkodzony początek, a le w ob ec obecności spójnika i m am y praw o przypuszczać, że b rzm ien ie w . 1 było identyczne.

8 O p oziom ie w y d a n ia z 1844 r. św iad czy poza tym fakt, że errata ed y cji z 1838 r. n ie zostały w tek ście O d y u w zględ n ion e.

(21)

w adza bowiem jakieś rozróżnienie m iędzy św iatem i bryłą, spoczyw ającą na fundam entach owego św iata, a ty m sam ym niw eczy stylistyczną fun­ kcję słow a bryła. A przecież nie chodzi tu o dw a pojęcia: bryła i świat, tylko o jedno. Pogardliw e o k reślen ie bryła, sym bolizujące ociężałość i 'bezwładność, odnosi się do św iata, k tó ry m a być ruszony ze swoich posad. I znow u przychodzi n am na pomoc Pieśń filaretów , k tó ra — będąc popularyzacją haseł O dy — o p e ru je ty m sam ym m otyw em rusze­ nia św iatów siłą m oralną m łodzieży:

D ziś gd y chce ruszać św iaty Jego N ew to ń sk a Mość, N iechaj p oliczy braty I n iechaj p ow ie: dość.

Słowem — odstępstw o te k s tu z 1838 r. od redakcji pierw otnych jest rażące ty m bardziej, że poeta nie m usiał tu niczego popraw iać, bo w szy­ stk ie tek sty dotąd drukow ane w yrażały jego in ten cję au to rsk ą z cza­ sów tw orzenia Ody. G dyby przypuścić, że M ickiewicz dopatrzył się tu konieczności jakiejś popraw ki, byłb y to dowód ta k jaskraw ego odejścia w ew nętrznego od własnego u tw o ru , że a u to r nie tylko nie um iał przy­ wrócić dziełu jego auten ty czn ej postaci, ale naw et je psuł tam , gdzie ono tę nienaruszoną postać zachowało.

Zakładam więc nie św iadom ą popraw kę ze stro n y M ickiewicza, lecz przestaw ienie w yrazów przez zecera albo korektora. A gdyby przypu­ ścić, że zaw inił sam poeta, w ów czas postąpić w inniśm y w sposób analo­ giczny do ty ch w ypadków , gdy M ickiewicz nie popraw ił błędu, bo go zaw iodła pamięć. Rozporządzając tek stem redakcji pierw otnych jesteśm y w stanie przyw rócić w ty m m iejscu auten tyczn e brzm ienie: ,.Dalej z po­ sad, bryło św iata“.

Tak by się przedstaw iała próba definityw nego ustalen ia tek stu Ody

do młodości. Przechodząc do porządku nad ew entu aln ym i zastrzeże­

niam i tych, co nie odróżniają ro li autora, jako aktu form alno-praw nego, od tw órczej inten cji pisarza w okresie, gdy on dane dzieło stw arza, w ypada powiedzieć jeszcze słów ko pod adresem tych, co p rzyw iązują wagę do tzw. tra d y c ji tek stu . Jakże tu zm ieniać tek st, k tó ry od 120 lat ludzie pow ta­ rzają i nieraz zn ają na pam ięć!?! Otóż w stosunku do autorów , o któ­ ry ch możemy być pewni, że dzieła ich będą trw ać przez całe stulecia, a może tysiąclecia (oczywiście pod w arunkiem , że m y sam i trw ać bę­ dziem y i że język polski nie podzieli losu napisów etruskich), trad ycja stu le tn ia jest niczym i nie m a pow odu ze w zględu na n ią rezygnow ać z przyw rócenia znakom item u i sław nem u w św iecie dziełu poezji jego popraw nego kształtu , ty m b a rd z iej gdy za tą popraw nością przem aw ia nie tylk o arg u m en t historycznej autentyczności, ale także w zgląd n a a r­ ty sty czn ą wyższość tek stu autentycznego nad form alnie w praw dzie

(22)

au-tor y zowain y m , a le d alekim od tego, co poeta chciał napraw dę powiedzieć, sk u tk iem m ozolnego od tw arzania go po latach przez zaw odną pam ięć autora.

A oto n a zakończenie tek st Ody do m łodości w tej postaci, ja k ą przy dzisiejszym stan ie w iedzy o M ickiewiczu w inniśm y tem u dziełu nadać,

ODA DO MŁODOŚCI

B ez serc, bez ducha — tu szk ieletó w ludy! M łodości, dodaj m i skrzydła,

A nad m a rtw y m w zlecę św ia tem W rajską d zied zin ę ułudy, K ęd y zapał tw orzy cudy, N o w o ść potrząsa k w iatem I ob lek a n a d ziei złote m a lo w id ła . N iech aj kogo w iek zam roczy, C hyląc ku ziem i poradlone czoło, T ak ie w id zi św ia ta koło, Jak ie tęp ym i zakreśla oczy! M łodości, ty nad poziom y W ylatuj, a ok iem słońca L udzkości ca łe ogrom y P rzen ik n ij z końca do k ońca.

P atrz na dół, k ędy w ieczn a m gła zaciem ia Obszar gn u śn ości zalany od m ętem — To ziem ia!

Patrz, jak nad jej w od y tru p ie W zbił się jakiś płaz w skorupie.

Sam so b ie sterem , żeglarzem , o k rętem — G oniąc za ży w io łk a m i d rob n iejszego płazu To się w zn osi, to w głąb w a li,

N ie lg n ie do n iego fala, ani on do fali, A w te m jak bańka p rysnął o szm at głazu. N ik t n ie zn ał jego życia, n ie zna jego zguby: To sam oluby!

M łodości, tob ie nektar żyw ota

N aten czas słodki, gdy z in n y m i dzielę; Serca n ieb iesk ie poi w esele,

K ied y je razem n ić p o w ią że złota. R azem , m łodzi przyjaciele!...

W szczęściu w szy stk ieg o są w szy stk ich cele. Jed n ością liczn i, rozum ni szałem ,

R azem m łodzi p rzyjaciele!

I ten szczęśliw y , kto padł śród zaw odu, Jeżeli p o leg ły m ciałem

(23)

D ał innym szczebel do sła w y grodu. Razem , m łodzi przyjaciele!... Choć droga strom a i śliska, G w ałt i słabość bronią w chodu, G w a łt n ie c h się g w a łte m odciska,

A ze słab ością łam ać u czm y się za m łodu. D zieckiem w k olebce kto łeb u rw ał H ydrze, Ten m łod y zdusi Centaury,

P iek łu ofiarę w ydrze, Do nieba pójdzie po laury. Tam sięgaj, gd zie w zrok n ie sięga, Łam, czego rozum n ie złam ie, M łodości, orla tw ych lo tó w potęga, Jako piorun tw o je ram ię.

H ej! ram ię do ram ienia! Z godnym i łań cu ch y O paszm y ziem sk ie kolisko!

Z estrzelm y m yśli w jed n o ognisko I w jedno ognisko duchy!

D alej z posad, bryło św iata, N ow ym i cię p chniem y tory, A ż o p leśn iałej zb yw szy się kory Z ielon e przypom nisz lata.

A jako w krajach zam ętu i nocy, S k łócon ych ż y w io łó w w aśn ią, Jedno „stań s ię “ B ożej m ocy — Ś w ia t rzeczy stanął na zrębie, Szum ią w ich ry, cieką głęb ie, A gw iazd y b łęk it rozjaśn ią —

W krajach ludzkości jeszcze noc głucha, Ż yw ioły chęci jeszcze są w w o jn ie ,. Oto m iłość ogniem zionie,

W yjdzie z zam ętu św ia t ducha; M łodość go pocznie na sw o im łonie, A przyjaźń w w ieczn e skojarzy spójnie. P rysk ają n ieczu łe lody

I przesądy św ia tło ćm iące, W itaj, jutrzenko sw obody, Z b aw ien ia za tobą słońce.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Numer indeksu Obecność Rzut Parteru Zadanie 1 Zadanie 2 KOLOKWIUM SUMA

Zadawane pytania zależą od tego w jakim kierunku zmierza rozmowa. Zadaniem nauczyciela jest dyskretne kierowanie grupą. Odczytanie przez jednego z uczniów definicji manifestu

Chyba nad żadnym pokoleniem ludzi młodych nie rozłożyły się takim szerokim cieniem zamiary tych, co „niszczą Miłość w imię Braterstwa - a potem niszczą braterstwo /

osoby relatora 1/3 - inne materiały dokumentacyjne dot..

(b) Jeśli dziecko zacznie wędrówkę do środka tarczy, to ile wyniesie prędkość kątowa i energia kinetyczna tarczy w chwili, gdy znajdzie się ono na w

Gdy zwierzę dotknie strzępek grzyba, otrze się o nie, ze strzępek wydziela się szybko krzepnący śluz, do którego przykleja się zw

Filozo ­ fowie dążący do przywrócenia jej pozycji, odwołują się do różnych tradycji (greckiego naturalizmu, tomizmu, koncepcji oświeceniowych itd.), a ich celem jest

zostałem wyznaczony przez Urząd Pracy do przymusowych prac na Poligonie Podgórskim,który by ł pod zarządem wojskowym.. Był ze mną także chor .Olszewski