• Nie Znaleziono Wyników

"Realizm", ucieleśniony podmiot, projekcja empatii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Realizm", ucieleśniony podmiot, projekcja empatii"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzysztof Pijarski

"Realizm", ucieleśniony podmiot,

projekcja empatii

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (136), 231-249

2012

(2)

„Realizm” , ucieleśniony podm iot, projekcja empatii

O sta teczn a staw ka pow ażnej sz tu k i - zw ią za ć nas z rzeczyw istością.

M. Fried Four Honest O utlaws1

Pytanie o nowoczesność

P y tan ie w arte chw ili refleksji: dlaczego p o d n ie sie n ie kw estii rea lizm u jako centralnego p ro b lem u w sztuce (czy też literatu rz e) n ie o d m ie n n ie wym aga pew ­ nego gestu w ycofania, wzięcia p rze d m io tu nam ysłu w naw ias, opatrzenia go cu ­ dzysłowem? Tak jakbyśm y nie byli pew ni, co m am y na m yśli pisząc to słowo, jak­ byśm y nie w iedzieli, co ono znaczy albo też przeciw staw iali się jego zdrow oroz­ sądkow em u, u ta rte m u znaczeniu. K iedy więc w ro k u 2006 H ild e van G elder i Jan B aetens otw ierają swoją antologię tekstów, pośw ięconą „realizm ow i krytycznem u w sztuce w spółczesnej”, słowam i, że „sztuka XX w ieku [...] jest w niezgodzie z re ­ alizm em , a przynajm niej z pojęciem re a liz m u ”, w łaśnie ostatnia fraza w ydaje się kluczow a. A utorzy staw iają tezę, że po przygodach m o d e rn izm u , aw angard i p o st­ m o d ern izm u , realizm pow rócił we w spółczesnych p rak ty k a ch artystycznych. Po­ w rócił w skutek w yczerpania się form alizm ów (od końca lat 60. X X w ieku) oraz gwałtownie narastającego „w irtualnego odcieleśnienia” kultury. Co więcej, w trakcie tego pow rotu te rm in „realizm ” n ab ra ł nowego znaczenia:

realizm nie jest już o g ra n iczo n y d o ukrytej kon otacji „realizm u fo to g ra ficzn eg o ”: X IX - w ieczn eg o m od elu rea lizm u szczeg ó łu [detail realism] jako sp osob u m ech an iczn ej p ro­ d u k cji rep lik i [rzeczyw istości] nie m a już racji b ytu, ani w literatu rze, ani w sztu k ach

M . F ried Four H onest O utlaw s: Sala, R ay, M arioni, G ordon, Yale U n iv ersity Press,

(3)

23

2

p ięk n ych . W ręcz odw rotnie. D la tych, którzy ch cą d z iś u trzym ać rea listy czn ą postaw ę w sztu ce, realizm n ie opiera się w y łą czn ie na reprodukcji (m im e sis), lecz na produkcji: na w yn ajdyw aniu n ow ych sp osob ów p rzed staw ian ia rzeczy w isto ści [the real], co zaw sze

w ią że się z ryzykiem w rażenia ca łk o w iteg o braku realizm u , d op ók i ów n ow y styl n ie sta ­ n ie się d om in u jący, p o p a d n ie w stereotyp , by w reszcie zn ó w w ydać się z u p e łn ie n ie r e a li­ styczn y.2

W ydaje m i się, że w arto podać w w ątpliw ość ram y czasowe powyższego ro zp o ­ znania. Czy nie jest bow iem tak, że „realizm ” był p roblem atyczny od sam ego p o ­ czątku, że jest p roblem em iście now oczesnym ? Fakt, że historycznie jest zjaw i­ skiem X IX -w iecznym i że pojaw ił się m niej więcej w tym sam ym czasie, co foto­ grafia, jest w ielce wymowny. Jed n ak to, co n am on m ówi, jakie z tego sąsiedztw a m ożem y w ysnuć w nioski, wcale nie jest oczywiste. N egatyw ne reakcje na fotogra­ fię, która od sam ego początku m iała am bicję wejścia w pole sztuk pięknych, były tego sam ego rodzaju, co arg u m en ty przeciw ko „realisto m ” (jak w iele innych okreś­ leń prądów czy „stylów ” w sztuce, rów nież realizm m iał negatyw ne konotacje): stw orzenie doskonale w iernego w izeru n k u rzeczyw istości n iekoniecznie p rz e k ła ­ da się na jej zro zu m ien ie (a w ręcz je uniem ożliw ia); spraw ia, że pozostajem y na p o w ierzchni rzeczy. Z tego w łaśnie pow odu C h arles B au d elaire uw ażał, że G u sta ­ ve C ou rb et (sk ąd in ąd jego przyjaciel) „dla n a tu ry zew nętrznej, realnej, b ez p o ­ średnio d an e j”3 w ypow iedział w ojnę w yobraźni, k tó rą poeta, jak w iadom o, u zn a­ wał za „królową zdolności” i w aru n ek wszelkiej sz tu k i4. W Salonie 1859, zaw iera­ jącym najb ard ziej chyba zn an ą X IX -w ieczną krytykę fotografii, o realizm ie m a do pow iedzenia, co następuje:

M alarz, co sam sie b ie nazyw a r e a l i s t ą - słow o d w u zn aczn e i o se n sie nie d ość jasno określonym ; n azw ijm y go, b y lepiej scharakteryzow ać jego błąd, p o z y t y w i s t ą - p o ­ w ie: „C hcę pokazać rzeczy ta k im i, jakim i są, lub tak im i, jakim i byłyby, zakładając, że ja n ie istn ie ję ”. Ś w i a t b e z c z ł o w i e k a .5

W yraźnie w ybrzm iew a tu sugestia, że m alarz-realista jest kim ś, kto dąży do pew ­ nego a u t o m a t y z m u , ta k jakby sam był m aszyną. Tak sam o fotografia, p o n ie­ waż jest n ie lu d zk a , m oże rzeczyw istość jedynie rejestrow ać, nie zaś in te rp re to ­ wać. Jako rzecz m echaniczna, a u t o m a t y c z n a (a więc działająca sam a z siebie) jest p rz e d staw ic ie lk ą n iszczy cielsk ich sił m o d e rn izac ji: p o stę p u i p rz e m y słu 6. W refleksji B a u d elaire’a otw iera się przepaść m iędzy „doskonałym ” a „praw dzi­ w ym ” odw zorow aniem rzeczyw istości, m iędzy św iatem rejestrow anym au to m a­

2 Critical Realism in Contemporary Art. Around Allan Sekula’s Photography,

ed. H. van G elder, J. B aeten s, L euven U n iv ersity Press, L euven 2 006, s. 7-8. 3 C h. B au d elaire Wystawa Powszechna 1855 - Sztuki Piękne, w: teg o ż Rozmaitości

estetyczne, przel. J. G u ze, slo w o /o b ra z terytoria, G d ań sk 2000, s. 213.

4 Tegoż Salon 1859, w: Rozmaitości estetyczne, s. 248-252.

5 Tam że, s. 256 [ostatn ie w y ró żn ien ie K.P.]. 6 Zob. tam że, s. 247.

(4)

tycznie (światem bez człowieka) a św iatem przepuszczonym przez „filtr” wyobraźni. W łaśnie dlatego zasugerow ałem , że p y tan ie o realizm jest p y ta n iem iście now o­ czesnym : owa przepaść czy p ęknięcie jest p u n k te m , w którym m iejsce człowieka w now oczesnym świecie, jego granice a także w aru n k i ro zu m ien ia jego k o n sty tu ­ cji stają się problem atyczne. (Nie m a czegoś takiego, jak obiektyw ny zapis p o p r o s t u , naw et w fotografii). Stąd też zapytując o realizm m usim y zdać sobie sp ra­ wę z tego, że p raw dopodobnie b ędziem y m ie li kłopoty z odpow iedzią na pytanie, czym jest owa „rzeczyw istość”, któ rą należałoby przedstaw ić. I co m iałoby z n a­ czyć zachow anie wobec niej w ierności w geście p rzedstaw iania. To rozpoznanie spraw ia, że podejm ując kw estię rea lizm u zazwyczaj zastrzegam y, iż jego staw ką nie jest po p ro stu stw orzenie w iernej kop ii rzeczyw istości.

T rudno p rzy tym tw ierdzić, że istn ieje coś takiego jak realizm w o g ó l e i że jeśli tylko przyjrzym y się dość d okładnie dobrze d obranym przykładom , w ydrze­ m y m u jego tajem nicę. Kwestia kondycji now oczesnej była podejm ow ana w k o n ­ tekście rea lizm u nie tylko w X IX w ieku, lecz także - a m oże przede w szystkim - w w ieku XX, z jednej strony w łonie europejskiej aw angardy klasycznej od czasów fak tu ralizm u aż po p roduktyw izm i faktografię spod zn a k u Siergieja Tretiakow a i A leksandra R odczenki, z drugiej - w obrębie „realizm u społecznego” E u ropy Z a­ chodniej i Stanów Z jednoczonych, niem ieckiej „nowej rzeczowości” [Neue Sachlich­

keit] i m eksykańskich m uralistó w 7. W szystkie te zjaw iska są jak pryzm aty, w k tó ­

rych „realizm ” rozbłyskuje feerią różnych aspektów, w ątków i lokalności. W ska­ zują też na to, że jest on w dużej m ierze fenom enem zw iązanym z pew ną form ą zaangażow ania w k ształt otaczającego nas św iata społecznego, z jakąś form ą (prak­ tycznej) polityczności. M niej będzie m nie tu interesow ała b ezpośrednia relacja obrazu i rzeczywistości społecznej, w której powstał, bardziej zaś filozoficzny aspekt rea lizm u jako p ro b lem u rep rez en ta cji oraz swoistej p o lity k i obrazu jako takiego. Jaka jest więc staw ka „re aliz m u ”?

C o u rb e t i pochłonięcie

N ie pow inno nikogo zdziwić, że wywód rozpocznę od w spom nianego już Gu- stave’a C ourbeta, k tóry pojęcie rea lizm u w prow adził na stałe do m yślenia o sz tu ­ ce. (Choć, jak tw ierdzi, „nazwa realisty została m i n a rz u co n a” 8, to po d tym h a ­ słem zorganizow ał swój buntow niczy pokaz in d y w idualny p rzy okazji W ystawy Światowej 1855 roku). W swojej analizie gestu C o urbeta oprę się na in te rp re ta ­

7 O tych k w estiach w k o n tek ście aw angardy zn a k o m ic ie p isze B enjam in B u ch loh , zob. teg o ż From Faktura to Factography, „O ctober” 30, 1984 (jesień ), s. 102-106, zob.

też: S. W ilso n „La Beauté Révolutionnaire”? Realisme Socialiste and French Painting 1935-1954, „Oxford A rt Jou rn al” 3, 2008 nr 2, 61-69; oraz: S. G u ilb a u t Jak Nowy Jork ukradł ideę sztuki nowoczesnej?, przel. E. M ik in a , H o te l S ztu k i, W arszawa 1992. 8 J. C h a m p fleu ry Realizm. List do Pani Sand, w: Teoretycy, artyści i krytycy o sztuce

1700-1870, w yb., przedm . i k om entarze E. Grabska, M . P oprzęcka, PIW, W arszawa

(5)

234

cjach M ichaela F rieda - znanego p rzede w szystkim jako arcym odernistystyczny krytyk sztuki lat 60. i h isto ry k sztuki w dobie now oczesności - autora trzech ob­ szernych studiów „re aliz m u ”, które pośw ięcił kolejno am erykańskiem u m alarzo ­ wi T hom asow i E akinsow i (m ało zn a n em u w E uropie, ze szkodą dla starego k onty­ n en tu ), G ustave’owi C ourbetow i w łaśnie oraz najw ażniejszem u chyba, niem iec­ k iem u m alarzow i drugiej połowy X IX w ieku, Adolfowi M enzlow i9. Także F ried rozpoczyna swoje refleksje od zdystansow ania się wobec założenia „m im etyczno- ści” realizm u:

W isto c ie trudno n ie o d czu ć, że obrazom realistyczn ym takich m alarzy, jak E ak in s czy C ou rb et p rzygląd an o się m niej w n ik liw ie n iż obrazom in n eg o typu. B yło tak w ła śn ie d latego, że ic h zak ład an a przyczynow a za leżn o ść od rzeczyw istości - ich sw o isty o n to lo - g ic z n y ilu z jo n iz m - spraw iała, iż b liż sz e zb ad an ie tego, co m ia ły do zaoferow an ia p er­ cep cji, w yd aw ało się pozb aw ion e se n su .10

F rie d w łasne podejście charak tery zu je jako „silnie in te rp re ta c y jn e ” i w swojej lek­ tu rze obrazów u siłuje wyjść poza obszar tego, co zn a jd u je się lite ra ln ie na scenie reprezen tacji. W b ardzo p rzekonujący sposób m odernistyczne u tożsam ienie „re­ alizm u ” i przedstaw ieniow ości (m im esis opartej na podobieństw ie) w obszarze li­ te ra tu ry pod d ał krytyce Jacques R ancière. F ra n cu sk i filozof usiłował wykazać,

że tzw. p ow ieść „realistyczn a” nie była ku lm in acją „sztuki p rzed staw ien iow ej”, lecz p ierw ­ szym m o m en tem zerw ania z nią. O drzucając p rzed staw ien iow ą h ierarch ię tem atów w y­ sok ich i n isk ich , a także p rzed sta w ien io w y prym at akcji nad o p isem i w łaściw ych m u form p o łą czen ia tego, co w id z ia ln e i tego, co w y p o w ia d a ln e, p o w ieść realistyczn a u k szta ł­ tow ała form y w id z ia ln o śc i, które spraw ią n a stęp n ie, że w id zia ln a stan ie się „sztuka abs- trakcyjna”. 11

Fakt, że R ancière w swojej w ypow iedzi k o n ce n tru je się na literatu rz e, jest tu o ty­ le korzystny, że zależy m i na ustan o w ien iu pewnej analogii m iędzy p ro jek tem m a­ la rsk im C o u rb eta a strateg ią p isa rsk ą w spółczesnego m u G u stav e’a F lau b e rta. O tym za chwilę. Powyższy fragm ent w skazuje także na pew ne niebezpieczeństw o

9 M . F ried Realism. Writing, and Disfiguration. On Thomas Eakins and Stephen Crane, U n iv e r sity o f C h icago Press, C h ic a g o -L o n d o n 1987; tegoż Courbet’s Realism,

U n iv e r sity o f C h icago Press, C h ic a g o -L o n d o n 1992; tegoż Menzel’s Realism: Art and Embodiment in Nineteenth-Century Berlin, Yale U n iv ersity Press, N e w H a v e n -L o n d o n

2002 .

10 M . F ried Courbet’s Realism, s. 3.

11 J. R an cière Od polityki do estetyki?, w: tegoż Dzielenie postrzegalnego. Estetyka i polityka, p rzel. J. Sow a, M . K rop iw n ick i, H a!art, K raków 2007, s. 49-50. N ie ma tu

m iejsca, żeb y się w y tłu m a czy ć z zesta w ie n ia R a n cière’a z F ried em , przeciw ko k tórem u - a d o k ła d n iej, p rzeciw k o jego reflek sji na tem at w sp ó łcz esn ej fotografii artystycznej - filo z o f p isa ł przy co najm niej jednej okazji (zob. tegoż Notes on the Photographic Image, „R adical P h ilo so p h y ” 156, 2009, s. 8-15), ale m am n a d zieję, że

(6)

zw iązane z ta k im „w yzw oleniem ” rea lizm u z p ę t podobieństw a. D oskonale obra­ zuje je in te rp re tac ja płócien C ourbeta pióra C harlesa Rosena i H enriego Z ernera, którzy w idzą h istoryczną w artość tw órcy R ealizm u 12 w tym , że zdew aluow ał on te m at i „położył nacisk na m aterialn o ść m alarskiej p o w ierzchni jak n ik t przed- te m ”13. Przeciw staw iają jego m alarstw o, któ re rzeczyw iście w yróżniały grube im- pasty, n ierzad k o tw orzące na p o w ierzchni p łó tn a b ezkształtne, praw ie niezróżni- cow ane to n aln ie, a jednocześnie niezw ykle ta k ty ln e pow ierzch n ie14, iluzyjnem u m alarstw u akadem ickiem u E rnesta M eissoniera i Jean-L éon G erôm e’a, którzy tra k ­ tow ali obraz jak okno (a więc po alb ertiań sk u ) i w zw iązku z tym dążyli do uczy­ n ie n ia pow ierzchni obrazu jak najb ard ziej tra n sp a re n tn ą . Fakt, że w ich ro zu m ie­ n iu tem at obrazu jest u C ourbeta zawsze podporządkow any jego sposobowi k ła ­ dzenia farby, czyni z niego przykładow ego p rzedstaw iciela „au to n o m ii sz tu k i”, która ostatecznie doprow adziła do n a ro d z in m alarstw a abstrakcyjnego w w ieku X X 15. W tym sensie do rea lizm u zaliczają poza C o u rb etem także M aneta i im p re ­ sjonistów.

F rie d zdecydow anie przeciw staw ia się takiej diagnozie i choć powyższa w ypo­ w iedź R a n cière’a zdaje się analogiczna do w ypow iedzi Z ernera i R osena, także on m u siałb y się sprzeciw ić tej in te rp re tac ji. Przede w szystkim dlatego, że m ylą oni autonom ię dośw iadczenia estetycznego z autonom ią sztuki. Ich in terpretacja w isto­ cie włącza C ourbeta do „kanonicznej” teleologii m o d e rn izm u C lem enta G reen- berga, zgodnie z któ rą „[o]brazy M aneta stały się pierw szym i m odernistycznym i obrazam i z uw agi na szczerość, z jaką akceptow ały p łask ą pow ierzchnię, na jakiej były m alow ane”16, tym sam ym czyniąc C ourbeta de facto pierw szym m odernistą. Jak w iem y bow iem za spraw ą G reenberga, jedynie literaln a dwuw ym iarowość jest „gw arancją niezależności [czyt. autonom ii] m alarstw a jako sz tu k i” 17. D la R an­ cière’a ta k i p u n k t w idzenia jest n ie do przyjęcia, poniew aż w id ei au to n o m ii do­ św iadczenia estetycznego nie chodzi o to (jak w ro zu m ien iu au to n o m ii sztuki), by każda ze sztuk, poszukując jedynie w łaściw ych dla siebie efektów, „czystości” jako m ed iu m , „zawężała [...] swój obszar k om petencji, ale jednocześnie go u m a cn ia­

12 C ou rb et kazał p isać „sw ój” realizm w ielk ą literą.

13 C h. R osen , H. Zerner Romanticism and Realism: The Mythology of Nineteenth-Century Art, V ik in g, N e w York 1984, s. 150 (cyt. za: M . F ried Courbet’s Realism).

14 N p . T.J. C lark zauw aża, jak C ou rb et p o zw o lił, b y w jego Pogrzebie w Ornans

„m asa ża ło b n ik ó w zastygła w litą śc ia n ę czarn ego p ig m e n tu , na tle której twarz córki b u rm istrza oraz ch u steczk a zakryw ająca twarz jego siostry Z oë spraw iają w rażenie m izern ych , praw ie tragiczn ych zerw ań ” (T.J. C lark Image of the People. Gustave Courbet and the 1848 Revolution, U n iv e r sity o f C a lifo rn ia Press,

B e r k e le y -L o s A n g e le s 1999, s. 82).

15 C h. R osen, H . Z erner Romanticism and Realism, s. 150-151.

16 C. G reenberg Malarstwo modernistyczne, w: tegoż Obrona modernizmu,

przeł. G. D z ia m sk i, M . Ś p ik -D zia m sk a , U n iv ersita s, K raków 2006, s. 48.

(7)

236

ła ”18. A utonom ia dośw iadczenia estetycznego nie m iała w prow adzić „bezdom nej” sztuki (wyobcowanej z ry tu ału religijnego i dworskiego) w obszar nowej pew no­ ści, lecz była „traktow ana jako zasada nowej form y życia zbiorowego, w łaśnie d la ­ tego, że była m iejscem , w którym o d sunięte były zwyczajowe h ie ra rc h ie nadające ram y życiu co d z ie n n em u ”19. W tym sensie w łaśnie „idea czystej lite ra tu ry i idea lite ra tu ry jako ekspresji określonego życia społecznego stanow ią dwie strony tego sam ego m e d a lu ”20.

F rie d u jm u je to w szystko nieco inaczej, choć n ie w ydaje się, by jego wizja była n ie do pogodzenia z powyższą. C o urbeta (wraz z E d o u ard em M anetem ) uznaje on za postać w ieńczącą kluczow ą w obrębie m alarstw a francuskiego tradycję, nazw a­ ną przez niego a n t y t e a t r a l n ą , sięgającą ko rzen iam i połowy w ieku X V III i po raz pierw szy u jętą w ram ę teoretyczną przez D enisa D iderota. To w łaśnie autor

Kubusia Fatalisty i jego pana sform ułow ał decydujący dla niej wymóg, by obraz w jakiś

sposób „ustanow ił m etafizyczną iluzję n ie istn ie n ia w idza, iluzję, że n ik t nie stoi przez obrazem ” . O d tąd n ajw ażniejsi m alarze tej trad y cji - od G reu ze’a poprzez D avida po G éricaulta - dążyli do tego, by „zam knąć rep rezen tację p rze d w idzem , p rzede w szystkim przedstaw iając postacie całkow icie pochłonięte jakąś czynno­ ścią bąd ź stan em ducha, któ re w zw iązku z tym spraw iały w rażenie n ieśw iado­ m ych faktu, że są oglądane (tak jakby owej pozornej nieśw iadom ości, owego do­ skonałego zaabsorbow ania p ostaci w świat rep rez en ta cji dośw iadczano jako od­ dzielenie lu b odgrodzenie re p rez en ta cji od w idza)”21. Jednakże w la tac h 40. i 50. X IX w ieku ta strategia, w obrębie której artyści sięgali po coraz b ardziej d ram a­ tyczne śro d k i22, p rzestała być skuteczna. C oraz w yraźniej w spółczesnym w idzom wydawało się, że postaci na tych p łó tn a ch nie są n apraw dę zaabsorbow ane tym , co robią, lecz jedynie chcą za ta k ie uchodzić - że g r a j ą . (Z ta k im i reak cjam i p u ­ bliczności i krytyków spotykał się M illet.) C ourbet był o sta tn im m alarzem , k tó re­ m u udało się osiągnąć absorpcyjny efekt, n im M an et otworzył całą serię „m oder­ nistycznych przygód”23 w sposób rad y k aln y uznając [acknowledging24] fakt w ysta­

18 Tam że, s. 48.

19 J. R an cière Od polityki do estetyki?, s. 50.

20 Tam że, s. 49.

21 M . F ried Thoughts on Caravaggio, „C ritical In q u iry ” 24, 1997 nr 1, s. 23.

22 M o m en te m szczytow ym jest tu Tratwa Meduzy G ericaulta; zob. M . F ried Courbet’s Realism, s. 29-32.

23 W sp om in am o tym tylko na m arg in esie, ale F ried w swojej k siążce p ośw ięconej M an etow i rezygnuje z ortodoksyjnej te le o lo g ii rozw oju sztu k i m odern istyczn ej na rzecz serii „m od ern istyczn ych przygód ” (M. F ried Manet’s Modernism, or The Face of Painting in the 1860s, U n iv e r sity o f C h ica g o Press, C h ic a g o -L o n d o n , s. 410).

24 P ojęcie u zn an ia F ried d z ie li ze Stan leyem C avellem i stan ow i on o p odstaw ę ich m y ślen ia o zad an iach sz tu k i, a także naszej p o w in n o ści w ob ec innych: „u zn an ie «w ychodzi poza» w ie d z ę , n ie w porządku - lub też jako akt - p ozn an ia, lecz

(8)

w ienia obrazu na spojrzenie (anonim ow ej) publiczności. Jego sposób osiągnięcia tego efektu polegał na

n ieled w ie c ielesn y m ze sp o le n iu m alarza - rozu m ia n eg o tu jako jego pierw szego w idza, lub też m alarza-w idza - z obrazem zn ajdu jącym się p rzed n im , obrazem pow stającym pod jego pęd zlem . Przynajm niej w o d n iesien iu do tego w id za (m alarza-w idza) obraz w id e ­ alnym w yp ad k u u n ik n ą łb y z u p e łn ie sytuacji oglądu; n ie b yłob y n ik ogo stojącego przed n im , p o n iew a ż w id z, który się tam zn ajdow ał, zo sta łb y już w c ie lo n y w obraz lub też roz­ p roszony w n im .25

C ourbet dokonywał tego na bardzo różne sposoby. N a przykład w autoportretach z lat 40., wczesnego okresu twórczości, obecność artysty na płótnie była zagw aranto­ w ana już na poziom ie tem atu, jeszcze w zm ocniona szeregiem zabiegów alegoryzu- jących proces pow staw ania tych w izerunków (powracający m otyw u k ła d u dłoni, odpow iednio prawej i lewej, ta k jakby trzym ały pędzel i paletę), um ieszczanie po ­ staci blisko pow ierzchni płótna tak, aby niejako kw estionowały ontologiczną osob­ ność p rzestrzeni m alarskiej i tej rzeczywistej, wreszcie przedstaw ianie postaci w p o ­ zycjach, które m inim alizują poczucie k onfrontacji m iędzy osobą portretow aną a w i­ dzem (w tym p rzypadku chodzi o jedną i tę sam ą postać, o samego C ourbeta). Ko­ lejne zabiegi podające w wątpliwość granice reprezentacji, to pokazyw anie od tyłu postaci, które z jednej strony reprezentują sytuację C ourbeta jako m alarza-w idza, a z drugiej ułatw iają projekt #uasi-cielesnego zespolenia z obrazem (stwarzają w ra­ żenie, jakbyśm y zaglądali postaciom przez ram ię, jak w obrazie Po kolacji w Ornans, 1848-1849). Powracają też alegorie narzędzi m alarskich: strzelba, lanca etc. jako odpow iedniki pędzla, inne przedm ioty jako odpow iedniki palety oraz położenia ciała odpow iadające położeniu ciała m alarza podczas pracy. N ie bez znaczenia są także sygnatury. N a przykład pozy postaci w Kamieniarzach (1849) nie tylko alegoryzują pędzel (młotek) i paletę (kosz z kam ieniam i), lecz także pow tarzają swoim układem kształt inicjałów, sygnaturę artysty, um ieszczoną w dolnym praw ym rogu obrazu. M ożna powiedzieć, że nieważne, jak bardzo „realistyczne” byłyby jego obrazy, za­ wsze gdzieś podskórnie uporczywie trw ają przy fakcie, że są rzeczywistością z f a r

-w rzu con ym -w ob ec m n ie żą d a n iu -w yrażenia -w ie d z y u jej rdzenia, rozp ozn an ia tego, co w iem i w św ietle tej w ie d z y w yk on an ia g estu , poza którym p o zo sta n ie ona niew yrażona, a przeto być m oże i w yw łaszczon a [w ithoutpossession]” (S. C avell The

C laim o f Reason: W ittgenstein, Skepticism , M orality, and Tragedy, O xford U n iv ersity

Press, N e w Y ork-O xford 1999, s. 428). Oraz: „M oje pow racanie d o k w estii u zn an ia ma na celu u sid le n ie za sa d n icz y ch cech p ojęcia sam ozw rotn ości [self-reference] oraz faktów sam o św ia d o m o ści w sz tu ce n ow oczesn ej. Jawną form ą u zn a n ia jest „W iem, że [obiecałem ; jestem w ycofany; za w io d łem c i ę ] . ”. A le n ie jest to jedyna forma, jaką m oże przyjąć; n ie jest też jasne, d la czeg o ta form a d zia ła w sposób, w jaki d ziała. N ie p o w in n iśm y zakładać, że in te n c ją zaim k a osob ow ego jest tu o d n i e s i e n i e do p o d m io tu [the self], p o n iew a ż u zn a n ie jest aktem p od m iotu (S. C avell The w orld view ed. Reflections on the Ontology o f F ilm , H arvard U n iv ersity Press, C am b ridge M a ss.-L o n d o n 1979, s. 123).

(9)

238

b y. To niezupełnie to samo, co stw ierdzenie, że m alarstw o C ourbeta poświadcza autonom ię sztuki. U jm ując to nieco inaczej, m ożna powiedzieć, że C ourbet nie dą­ żył do autonom ii obrazu (ani też nie głosił obojętności tem atu), lecz do wywołania pew nego „dośw iadczenia cielesności, zogniskowanego wokół czynności m alow ania, którego celem było zniesienie wszelkiej opozycji m iędzy ucieleśnionym podm iotem a św iatem «obiektywnym»”26. W centralnej grupie Pracowni artysty (1854-1855), jed­ nego z najw ażniejszych płócien m alarza, widzimy, jak artysta dosłownie stapia się z obrazem powstającym pod jego pędzlem . N ajradykalniejszym i przejaw am i tej stra­ tegii są próby identyfikacji z kobietam i (jako przykłady m ożna przywołać Źródło z 1868 i Śpiącą prządkę z 1853 roku) oraz z „m artw ą” n a tu rą - k am ieniam i i m a r­ tw ym i zw ierzętam i (Pstrąg, 1873).

W tym w szystkim należy dostrzec elem ent pew nej dość kru ch ej dialektyki. Podobnie jak sygnatura m oże być in te rp re to w an a zarów no jako elem ent strateg ii zespolenia m alarza-w idza z obrazem , jak i elem ent podkreślający płaszczyznowy c h a rak te r rep rez en ta cji (lub też jej przedm iotow ość), ta k też aspektem obrazów, k tó ry zatrzym uje spojrzenie w idza a jednocześnie m oże być in terp reto w an y jako b iorący udział w projekcie zespolenia m alarza-w idza z obrazem , jest m aterialność jego pow ierzchni. Choć, jak przyznaje F ried, tru d n o pow iedzieć, jaka byłaby do­ k ład n ie relacja m iędzy pierw szym w idzem -m alarzem a kolejnym i w idzam i, a więc publicznością, jedno pozostaje pewne: w jego o d czytaniu opisane wyżej stru k tu ry obrazowe są odpow iedzią na fakt istn ien ia p u b liczności w sensie now oczesnym - anonim ow ej gru p y odbiorców oglądających obrazy dla w łasnej przyjem ności. D o­ brze opisuje tę dynam ikę S tanley C avell, z którym F rie d dialoguje od późnych lat 60. X X w ieku:

Jeśli potrzeba p oszu k iw an ia przez m od ern izm o b ecn o śc i [presentness] rodzi się w raz z ro­ sn ącą a u to n o m ią sztu k i (od religijnej i p olitycznej słu żb y klasow ej; od ołtarzy, dw orów i śc ia n ), jej h oryzon t w yzn acza nagość faktu w y sta w ien ia jako k on d ycji o gląd u d zieła sztu k i. Sam p rzed m io t m u si o d n ieść się do tego, że w id z m u się p rezen tu je oraz do le g i­ tym izacji p rzez artystę takiej o b e c n o śc i.27

W tym sensie F riedow ską tradycję an ty tea traln ą rozum iałbym jako rew ers „au to ­ no m ii dośw iadczenia estetycznego” w u jęciu R an cière’a, jako jej dialektyczne pen­

dant. D la francuskiego m yśliciela owa autonom ia w iązała się z zerw aniem z mime­ sis, co oznaczało także, iż

n ie istn ie je już żadna zasada p od ziału m ięd zy tym , co n a leża ło do sz tu k i, i tym , co n a le­ żało do życia co d zien n eg o . Z g o d n ie z tym jakak olw iek tw órczość artystyczna m ogła stać się c zęścią k ształtow an ia n ow ego zb iorow ego ży cia .28

26 M . F ried Courbet’s Realizm, s. 266.

27 S. C a v ell The world viewed, s. 121.

28 J. R an cière Od polityki do estetyki?, s. 50. R o zd zia ł p o św ięc o n y k u b iz m o w i Farewell to an Idea T J. C larka w sposób n iezrów n an y p od ejm u je tę k w estię. A utor pokazuje

(10)

R ancière nie uw zględnia jed n ak faktu, że sztuka w dobie nowoczesnej jest także (m iędzy innym i) r o z r y w k ą , a więc dobrem , któ re m ożna posiąść, u p rze d m io to ­ wić, s k o n s u m o w a ć . Ten fakt uczynił ze sztuki rzecz niezw ykle kru ch ą, a ży­ w iołem jej zagrażającym było p rag n ie n ie pu b liczn o ści, jej spojrzenie żądające s p e k t a k l u . W łaśnie w tym m iejscu pow staje p rzestrzeń do pom yślenia o p ro ­ jekcie F rieda w kategoriach politycznych. (M iędzy in n y m i ta k ro zu m iem „hiper- boliczne p rag n ie n ie zniesienia p atrz en ia w ogóle” u tw órcy Źródła29). Sam autor u jm u je tę kw estię z dwóch perspektyw : refleksji F oucaulta na te m at n ad z o ru i n o ­ w oczesnej w izualności oraz idei niew yalienow anej pracy M arksa. W spraw ie tej pierw szej m a do pow iedzenia, co następuje:

N a przykład cały w y siłe k p o k on ania teatraln ości, który p rzyp isyw ałem tradycji D id e r o ­ ta m ożn a ro zu m ieć jed n o c ześn ie jako próbę w yob rażen ia sob ie u cieczk i od będącej źró ­ d łem przym u su [coercive] w iz u a ln o śc i d y scy p lin u ją c y ch m ech an izm ów , których źródła

F o u c a u lt upatruje w p o ło w ie o sie m n a steg o w iek u (postaci w obrazie muszą sprawiać wra­ żenie, jakby działały swobodnie, jak gdyby pod nieobecność jakiegokolwiek obserwatora) oraz

jako prod u k t tychże m ech a n izm ó w i stąd - jako k olejne źród ło p rzym u su (w ym óg, by postaci b yły w id zia n e na takich w arunkach w isto c ie d yktuje gran ice p rzed staw ialn ości, nie m ów iąc już o tym , że o sta teczn ie jest on n ie d o sp e łn ie n ia ).30

A nalogicznie m a się kw estia k o n stru o w an ia przez C o u rb eta w jego obrazach efek­ tu u cieleśnionej podm iotow ości. To, że C o u rb et jest w sta n ie w ta k im sto p n iu zaangażow ać w łasne ciało w p ro d u k c ję swoich obrazów, F rie d odczytuje jako do­ skonały p rz y k ła d zjaw iska, k tó re F o u cau lt nazw ał p ra k ty k a m i o p o r u . Także strateg ia quasi-cielesnego zespolenia tw órcy Kamieniarzy podaje w w ątpliw ość lub też każe przem yśleć d o m in u jąc e ro zu m ie n ie n a tu ry i rzeczyw istości jako p rz e ­ ciw staw nych człow iekow i, wobec któ ry ch , aby zdobyć w iedzę, trzeb a zachow ać dystans.

Co się zaś tyczy M arksa, C ou rb et w swoich obrazach niejako dążył do tego, by ich „produkcja i k onsum pcja [...] były w istocie tożsam e”31 (mowa o tym , że wma- low ując siebie w swoje p łó tn a był nie tylko ich tw órcą, ale jakby pierw szym ich w idzem , a więc ko n su m en tem , w ykluczającym z obrazu w szystkich następnych, a przy n ajm n iej odsuw ający ich na dalszy plan; „dążył do tego, by n i e p o z o s t a ­ w i ć ż a d n e g o ś w i a t a poza obrazem ”32). Ten aspekt jego tw órczości m ożna połączyć z ideą doskonałej odpow iedniości p ro d u k cji i k onsum pcji, określającej

w n im , w jaki sp osób k u b izm w w y k o n a n iu P icassa i B raqu e’a w isto c ie d ą ży ł do stw orzenia n ow ego rodzaju (egalitarnej) w sp ó ln o to w o śc i, i jak o sta teczn ie m u sia ł uznać sw oją klęskę. Zob. T.J. C lark Farewell to an Idea: Episodes from a History of Modernism, Yale U n iv e r sity Press, N e w H a v e n -L o n d o n 1999.

29 M . F ried Courbet’s Realizm, s. 271.

30 Tam że, s. 257. 31 Tam że, s. 258.

(11)

24

0

w u jęciu M arksa niew yalienow aną p rac ę33. O czywiście w sytuacji now oczesnej praca niew yalienow ana m u si pozostać fantazją, a idea o dkupienia „pracy idącej na m a rn e ”, której przedstaw ienie T J . C lark w idzi w Kamieniarzach („m ężczyznach, których ru ty n a uczyniła zesztyw niałym i jak kłody d rew na”34) - u topią, podobnie jak p róba w m alow ania siebie w obraz, stania się jednym z rep rezen tacją, d o m k n ię­ cia jej św iata i tym sam ym uczynienia jej nieprzyw łaszczalną. To w szystko nie oznacza jednak, że skazanie na porażkę jest przygodną cechą p ro jek tu C ourbeta. W ręcz odw rotnie, tw ierdzi Fried: „to w łaśnie niem ożliw ość literalnego czy też cie­ lesnego zespolenia uczyniła te n p ro jek t w ogóle m ożliw ym do pom yślenia, a ra ­ czej m ożliw ym do zrealizow ania”35.

Owa radykalna n iestabilność pozycji C o urbeta wobec w łasnego dzieła, zaw ie­ szona m iędzy ab solutną im m an en cją i rów nie ab solutną zew nętrznością, otw iera m ożliw ość p rzyjrzenia się analogii ze strateg ią p isarsk ą F lau b e rta, o której w spo­ m n ia łe m wyżej. W liście F lau b e rta do Georges Sand czytamy:

W yraziłem się n ie w ła śc iw ie , gd y p o w ie d z ia łe m P ani, iż „nie p o w in n o się p isa ć se rcem ”. C h c ia łe m p rzez to p o w ied zieć: n ie p o w in n o się w y sta w ia ć sw ojej o so b o w o ści na scen ę. W ierzę, że w ie lk a sztu k a jest n au k ow a i b ezosob ow a. P o w in n o się , w y siłk ie m d u ch a, p rzen ieść d o w n ętrza sw o ic h p o sta c i, a n ie p rzyciągać je ku so b ie. O to w k ażd ym razie m e t o d a . 36

33 F ried w celu zobrazow ania tego w ątku przyw ołuje o d p o w ied n i fragm ent z Wprowadzenia do krytyki ekonomii politycznej: „Produkcja jest nie tylko

b ezp o śr ed n io k o n su m p cją, a k on su m p cja b ezp o śr ed n io produkcją; ani też produkcja n ie jest tylko środk iem dla k o n su m p cji, a k on su m p cja tylko celem dla p rodukcji, tzn. że jedna d ostarcza drugiej jej p rzed m io tu , produkcja k o n su m p cji p rzed m io tu zew n ętrzn eg o , k on su m p cja prod u k cji - p rzed m io tu w yobrażonego; każda z n ich jest n ie tylko b ezp o śr ed n io drugą i n ie tylko p o śre d n icz y w dru giej, lecz każda z n ich p rzez d o k o n a n ie się stwarza drugą; stw arza sie b ie jako tę drugą. K onsum pcja d o p e łn ia d op iero aktu p rod u k cji p rzez to, że o sta teczn ie czyn i z p roduktu produkt, u n icestw iając go, spożyw ając jego sa m o d zieln ą rzeczow ą formę; p rzez potrzebę p ow tórzen ia p o d n o si ona p red ysp ozycję rozw in iętą w pierw szym akcie prod u k cji do p o zio m u u m iejętn o ści; k on su m p cja jest w ięc nie tylko aktem k oń cow ym , w którym produkt staje się p rod u k tem , lecz rów n ież tym , w którym p rod u cen t staje się p rod u cen tem . Z drugiej stron y produkcja produkuje k on su m p cję stwarzając o k reślo n y sp osób k o n su m p cji, a p rzez stw orzen ie p o d n ie ty kon su m p cyjn ej stw arzając sam ą zd o ln o ść k o n su m p cy jn ą jako p o trzeb ę” (K. M arks

Wprowadzenie do krytyki ekonomii politycznej (1857 rok), S a m o k szta łcen io w e K oło

F ilo z o fii M ark sistow sk iej, W arszawa 2008 [Podstaw a w ydania: K. M arks, F. E n gels

Dzieła, t. 13, K siążka i W ied za, W arszaw a 1966. T łu m a czen ie z języka n iem ieck iego:

A n to n i B al], s. 9).

34 T J. C lark Image of the People. Gustave Courbet and the 1848 Revolution, U n iv ersity

o f C a lifo rn ia Press, B e r k e le y -L o s A n g e le s 1999, s. 80. 35 M . F ried Courbet’s Realizm, s. 269.

36 Gustave Flaubert - George Sand Correspondance, F la m m a rio n , Paris 1981, s. 110.

(12)

D o m in ick L aC apra w idzi w tym stw ierdzeniu fu n d am e n taln e napięcie w ujęciu przez F lau b e rta idealnego sto su n k u w ytw órcy do dzieła, n apięcie m iędzy „obiek­ tyw ną bezosobow ością a subiektyw ną id en ty fik acją”, ta k jakby istn iała strategia n a rra c ji zdolna do zn iesien ia opozycji m iędzy obiektyw nym i subiektyw nym 37. T rudno nie dostrzec w tej radykalnej rozłączności pozycji - zawieszonej m iędzy bezosobow ym dystansem n a u k i a im m an en cją totalnej id e ntyfikacji - silnej an a ­ logii do tego, czego m ożna doświadczyć w obrazach G ustave’a C ourbeta. Co w ię­ cej, istn ieje pokusa odniesienia owego p ęknięcia do poruszonego powyżej pro b le­ m u rep rez en ta cji w dobie fotografii, zawieszonego m iędzy autom atyczną re je stra ­ cją świata a ucieleśnionym w n im zan u rzen iu . Isto tn ie podejm ując pro b lem re la ­ cji m alarstw a C ourbeta do fotografii F rie d zauw aża, że obrazy autora Kamieniarzy konsekw entnie p o ruszają te m at auto m aty zm u (choć nie pisze d okładnie jak, n ale­ ży się dom yślać, że chodzi m u o łatwość, z jaką C ourbet za pom ocą farby w ytwa­ rza podobieństw a i analogie), jednocześnie podając w w ątpliw ość absolutne roz­ różn ien ie na autom atyzm i akt woli. (M ożna pow iedzieć, że w praktyce C ourbeta nie m a czegoś takiego, jak „czysty” zapis).

„Silnie in te rp re ta c y jn a ” strategia F ried a nie m a więc w sobie nic anty- bądź też apolitycznego. Tak sam o jak C larka nie in te resu je go odczytyw anie p olitycz­ nych przekazów z „treści” obrazu (niehierarchiczna, addytyw na kom pozycja w ob­ razach ta k ich jak Pogrzeb w Ornans jako w yraz d em okratyzm u czy egalitaryzm u C ourbeta), lecz odkryw anie w dziełach sztuki m om entów „m ed iacji” :

Pragnę odkryć - pisze Clark - jakie konkretnie transakcje ukrywają się za mechanicz­ nym obrazem „zwierciadlanym”, wiedzieć, w j a k i s p o s ó b tło staje się pierwszym planem; zamiast analogii między formą i treścią, odnaleźć sieć prawdziwych, złożonych relacji między nimi.38

D latego też przyznaje F ried, że stopnień, w jakim jego interpretacja może wydawać się przekonująca, nie zależy od (ustanow ienia) doskonałej odpow iedniości m iędzy obrazem a jego twórcą, lecz od „całej sieci pow iązań w ram ach twórczości C ourbeta, sieci, której splot staje się coraz rzadszy k u jej brzegom ”39. M ożna powiedzieć, że chodzi tu o całe pole polityczności, o obrazy jako jego terytorium ; o różne sposoby naw iązyw ania przez nas k o n ta k tu ze światem , zam ieszkiw ania go.

Menzel i witalność p rz e d m io tó w

W niezw ykle bogatym i zniuansow anym stu d iu m tw órczości A dolpha M enzla F rie d w podobny sposób jak w cześniej w p rzy p a d k u E akinsa i C ourbeta ujm uje kw estię realizm u. I tu w c e n tru m znajdziem y koncepcję ucieleśnionego p o d m io tu

37 Zob. D. LaCapra Madame Bovary on Trial, Cornell University Press, Ithaca-London

1982, s. 127.

38 TJ. Clark Image of the People, s. 13.

(13)

24

2

i „żywej percep cji” która - w ujęciu M aurice M erleau-P onty’ego - towarzyszy au to ­ rowi jako n iezbędne narzędzie m yślenia o dośw iadczeniu estetycznym już od cza­ sów jego aktyw ności jako m odernistycznego krytyka. (W tym sensie podw aża obie­ gową o pinię o czystej optyczności nie tylko realizm u , lecz także m odernizm u). W swojej szkicowej rek o n stru k c ji nie będę w stanie pokazać złożoności arg u m e n ­ tu F rieda. Postać M enzla jest niezw ykle ciekawa i istotna p rzed e w szystkim ze w zględu na osobność tego artysty; tru d n o znaleźć m u podobnych w niem ieck im kręgu językowym, a p rzede w szystkim tru d n o pow iedzieć, by był on częścią k reś­ lonej przez F ried a trad y c ji an ty tea traln e j. To M enzel jednak pozwala zrozum ieć, dlaczego F rie d w ybranych przez siebie „realistów ” nazywa „m alarzam i cielesny­ m i”40. Twórczość żadnego innego tw órcy owego czasu n ie była w ta k im sto p n iu o parta na „niezliczonych aktach w yobrażeniow ej pro jek cji dośw iadczenia cieles­ nego”41. M enzel n ie odczuw ał p otrzeby w yłączenia w idza z obrazu, uczynienia zeń osobnego, zam kniętego świata, wręcz odw rotnie - w idz w akcie p ercep cji jego prac zm uszony jest dokonyw ać analogicznych aktów p rojekcji. N iezliczo n e ry su n k i niem ieckiego artysty („N ulla dies sine lin e a ” - „żadnego dn ia bez k resk i” było jego m ottem ) zaw ierają w yraźne zapisy zm iany położenia ciała i sytuacji percep- cyjnej, np. zapis spojrzenia na coś położonego blisko (jakby z góry, ujętego w spo­ sób praw ie rzeźbiarski) i w dal, na pejzaż (w idziany z dystansu, ujęty płasko) na jednej karcie ry su n k u Zatopiony Schafgraben (1842-1843); lu strz an e odw rócenie w izeru n k u w Częściowym autoportrecie z 1876 roku, nie mówiąc już o niezwykłej zdolności o ddania przez artystę m aterialności, takty ln o ści rzeczy, jak w p rzy p a d ­ k u książek na ry su n k u Regał dra Puhlmanna (1844) czy też desek na p racy Cmen­

tarz wśród drzew z otwartym grobem (1846-1847). Często też p rzedstaw iał te n sam

p rze d m io t z różnych stro n po kolei, ta k jakby obracał go w rękach, jak w p rzy p a d ­ k u w yśm ienitego gw aszu Lornetka Moltkego (1871). P rzykłady zm ieniającej się perspektyw y, w ciągającej w idza w głąb obrazu zn ajdziem y też w w iększych p ra ­ cach olejnych ukazujących w idoki z okien: Ogród pałacu księcia Alberta (1846/76) oraz Podwórko i dom (1844), k tóre F rie d uzn aje za jedno z arcydzieł m alarstw a X IX w ieku.

Taktylność m alarstw a M enzla i ruchom ość punktów w idzenia sprawia, iż m ożna pokusić się o stw ierdzenie, że nie m alow ał on widoków, tylko tw orzył obrazy z we­ w n ątrz w łasnego (cielesnego) z a n u rzen ia w św iecie42. (D latego też jego obrazy 40 M. Fried Menzel’s Realism, s. 109.

41 Tamże, s. 13.

42 W gruncie rzeczy podobnie rzecz można powiedzieć o Courbecie, o czym świadczą dwie anegdoty: pierwsza historia wydarzyła się latem 1849 roku podczas pobytu Courbeta z Francisem Weyem i Corotem w Louveciennes. Gdy pewnego dnia po obiedzie malarze poszli do lasu, by malować, Corot długo poszukiwał

odpowiedniego punktu widzenia. Courbet zaś stawiał sztalugi gdziekolwiek.

„Wszystko mi jedno, gdzie się ulokuję - powiadał - jest zawsze dobrze, dopóki mam widok na naturę”. Drugi incydent wydarzył się już w czasie emigracji Courbeta, w Szwajcarii. Pewnego dnia jego asystent, Pata, zwrócił mu uwagę na korzystny

(14)

zapraszają nas, byśm y oglądali je z bliska). F rie d stara się pokazać, że m im o swo­ jego odosobnienia M enzel nie był zaw ieszony w pró żn i, wszak jeszcze w czasie jego życia pow stała w N iem czech e s t e t y k a e m p a t i i [Einfühlung], zgodnie z którą, w ujęciu R oberta V ischera, H einricha W ölfflina, A ugusta Schm arsowa i in ­ nych, nasza cielesność d eterm in u je form y w idzenia św iata; to m y pro jek tu jem y w łasny obraz na otaczającą nas rzeczywistość; jesteśm y w stanie tworzyć i wcielać ów obraz w m a terię nieożyw ioną, w m artw e przedm ioty. (Kwestia została ujęta o k ru tn ie skrótow o, ale n iech ta k zostanie). Z nakom ity, niew ielki obraz olejny S to ­

pa artysty (1876) jest chyba n ajlepszym przy k ład em tego m e ch a n izm u projekcji.

W szystko to zm ierza do konk lu zji, że sztuka M enzla jest w swej istocie nie- lub w ręcz antyfotograficzna, poniew aż n ie w ydaje się, aby fotografia m ogła wywołać ta k i efekt ucieleśnionego od b io ru 43. W arto tu od raz u n ad m ien ić, że sam F rie d nie byłby w stanie obronić tego tw ierdzenia, poniew aż w różnych fotografiach - przede w szystkim w późnych pejzażach S tephena S hore’a - rozpoznał takie m ożliw ości o db io ru . N ale ża ło b y w spom nieć jeszcze p rze d e w szystkim Fotografie muzealne T hom asa S tru th a. Te efekty nie m ają jed n ak nic w spólnego z „fotograficznością” tych prac, lecz z odpow iednią k o n stru k cją obrazu oraz s k a l ą dostrojoną do w a­ ru n k ó w odbioru.

F rie d p rzy z n aje , że istn ie ją pew ne klasy fotografii, k tó re m ogą wywoływać siln ie em p aty czn y efekt: fotografie p o rn o g raficzn e oraz p rzed staw iające ra n y lub d eform acje ciała, a w ięc fotografie m edyczne bąd ź w ojenne; p o d o b n y re z u lta t znaleźć m ożna w zd jęciach m igaw kow ych lu d z i, k tó rzy n ieśw iad o m i są tego, że są fotografow ani (o czym p isała S usan Sontag). To w szystko są je d n a k sytuacje, w k tó ry ch efekt te n osiąga się a u t o m a t y c z n i e , stą d też n ie in te re su ją one F ried a. W edług niego rów noległość rozw oju nowego w ynalazku, ja k im była foto­ grafia, i k a rie ry M enzla każe o n ic h m yśleć w k a teg o riac h siln ej, choć antyte- tycznej relacji. Z arów no fotografia, jak i rea lizm M enzla o p ie ra ją się na w ym ia­ nie czy też tran sfe rz e śladów [exchange or tranfer o f traces], je d n ak w p rz y p a d k u fotografii ta w ym iana jest lite ra ln a lu b przyczynow a, podczas gdy u M enzla jest ona jedynie - choć z niezw ykłą m ocą - sugerow ana i em p aty czn ie odczytyw ana przez odbiorcę:

Ujmując rzecz szerzej widzę Menzla i dziewiętnastowieczną fotografię jako dwie antyte- tyczne formy ekstremalnego realizmu - pisze Fried - z których drugi oparty był na tech­ nologii dystansu, dzięki której operator jest niejako w sposób mechaniczny odsunięty lub wyabstrahowany z rzeczywistego procesu wytwarzania obrazu, pierwszy zaś - na empatycznej projekcji, czyli na wzmożonym wyobrażeniowym/cielesnym zaangażowa­

punkt widzenia. Courbet odpowiedział Pacie, że przypomina mu Baudelaire’a, który pewnego wieczoru, gdy bawili w Normandii zaciągnął artystę do malowniczej skały nad morzem: „«To właśnie chciałem ci pokazać» - powiedział Baudelaire - «oto punkt widzenia». Co za mieszczanin! Co to są punkty widzenia? Czy one w ogóle istnieją?” (cyt. za: M. Fried Courbet’s Realism, s. 281).

(15)

24

4

n iu u c ie le śn io n e g o artysty w każdy asp ek t p rocesu w ytw arzania obrazu olejn eg o , gw aszu czy rysunku. Istn ieje pokusa p o m y ślen ia o pierw szym jako o a n tid otu m lub też sile p rze­ ciw nej w ob ec d ru giego, ch oć p ew n ie b y ło b y bardziej trafne, a na p ew no bardziej o d p o ­ w ie d z ia ln e h isto ry czn ie - p o w ied zen ie, że zarów no ek strem a ln o ść obu realizm ów , jak i ich q u a si-ch ia sty czn a relacja w iążą je ze sobą w sposób n ieod w ołaln y, b y w k oń cu spra­ w ić, że jed no m oże być z ro zu m ia łe w y łą czn ie w św ie tle d ru g ieg o .44

W łaśnie owo przeciw staw ienie i w zajem ne p rze n ik an ie się obu trybów re p re ­ zentacji in te resu je m n ie tu n ajbardziej. Czyż sposób jego sform ułow ania nie p o ­ brzm iew a owym „ fu n d a m en ta ln y m n ap ięc iem ”, które znajdziem y zarówno u F la u ­ b erta, jak i u C ourbeta? F rie d u trzym uje, że „wysiłek zw iązania [keying] n ary so ­ w anego bądź nam alow anego obrazu z ciałem , które ze swojej strony jest zw iązane ze św iatem , przy czym żadna z tych relacji nie m oże być p rzyjęta za pew nik, jest w ysiłkiem p rzy k ła d n ie now oczesnym ”45. O dpow iedź na p ytanie o dokładny sens tej tezy podsuw a przejście w n a rra c ji F ried a, kiedy om awia on gwasze M enzla - od przyw oływ anego już p rzedstaw ienia stopy artysty oraz dwóch n iew ielkich w i­ zerunków jego d łoni trzym ających naczynie z farbą i książkę (?) z lat 60. X IX w ie­ k u do szeregu niezw ykłych przed staw ień zbroi z tego sam ego okresu, ustanaw ia­ jąc m iędzy n im i niesam ow itą analogię. Te pierw sze w ywołują u w idza poczucie „w ewnętrznej w italności” :

im d ok ładn iej się im przyglądam y, tym bardziej stajem y się św iad om i w yraźnej gry k o ­ ści, m ię śn i, śc ię g ie n , żył, skóry p op rzecin an ej n aczyn k am i w ło sk o w a ty m i, tak jakby m a ­ larz c h c ia ł u zm y sło w ić w id zo w i - u czy n ić d o stęp n y m pod p ostacią d o św ia d cze n ia c ie le s ­ n ego - n ie tylko fizy czn y w y siłe k trzym ania naczyn ia z farbą i książk i (?), lecz także, w ych od ząc poza zw yczajne o d czu w a n ie, p rzep ływ krwi oraz im p u lsó w nerw ow ych z i do d ło n i oraz palców .46

W rażenie oglądania zbroi jest rów nie niesam ow ite (i p rzep ełn io n e w italnością):

zbroje (które, rzecz jasna, są rodzajem ubioru) są p rzed staw ion e jako je d n o c ześn ie n ie ­ o ży w io n e i żyw e, p u ste, lecz p rzep ełn io n e życiem ; a d o k ła d n iej, artysta n ie c h c ia ł p o zo ­ staw ić żadnej w ą tp liw o ści, że w zbrojach n ie zn ajdu ją się żad n e cia ła [. . . ], jed n o c ześn ie rozłożył i p ogru p ow ał p rzyp om inające cia ła zbroje, n ap ierśn ik i, h e łm y i tak dalej w p o ­ zach i uk ładach, które narzucają w id zo w i p rzek o n a n ie o ich o ż y w ie n iu i potencjaln ej agresji.47

M am n adzieję, że powyższe zestaw ienie, pokazujące, jak dalece M enzel był stanie obdarzyć rzeczy ożywione i nieożyw ione swoistą siłą w italną, sam odziel­ nym , praw ie cielesnym bytem , uczyni d o bitnie czytelnym kolejne odw ołanie F rie ­ da do p ism M arksa, a także jego sugestię o now oczesnym charak terze prag n ien ia,

44 Tam że, s. 252. 45 Tam że, s. 253. 46 Tam że, s. 53-54. 47 Tam że, s. 56-57.

(16)

by dokonać czegoś podobnego. A utor Realizm u M enzla przyw ołuje frag m en t z R ę ­

kopisów ekonomiczno-filozoficznych z 1844 roku, w których M arks pisze o alienacji:

W ła sn o ść pryw atna zrob iła z n as lu d z i tak g łu p ic h i jed nostron nych, że p rzed m io t jest n a s z d o p iero w ów czas, g d y go m am y [...]. M iejsce w s z y s t k i c h zm y słó w fizyczn ych i d u ch ow ych zajęła w ięc prosta alien acja w szy stk ich tych zm y słó w - z m y sł p o s i a d a ­ n i a . D o takiego stanu b ezw zględ n ej n ęd zy m u sia ła być d op row ad zon a isto ta ludzka, żeb y m ogła zro d zić z sie b ie swe w ew n ętrzn e b ogactw o.

D alej czytamy:

W z w y k ł y m , m a t e r i a l n y m p r z e m y ś l e [...] m am y przed sobą w p o s t a c i z m y s ł o w y c h , o b c y c h , u ż y t e c z n y c h p r z e d m i o t ó w, w postaci w yob cow a­ nej, u p r z e d m i o t o w i o n e s i ł y i s t o t y czło w iek a .48

Co ciekawe, te n pierw szy frag m en t został użyty - i to d w ukrotnie - w Pasażach przez W altera B enjam ina, dla którego w yłania się zeń „pozytyw na figura, będąca przeciw ieństw em , a zarazem w ypełnieniem i udoskonaleniem postaci kolekcjonera, skoro u w a l n i a o n r z e c z y o d i m p e r a t y w u u ż y t e c z n o ś c i ”49. W przy­ p a d k u M enzla naw et więcej - on nad aje im niejako w łasne, autonom iczne życie. F rie d sugeruje, że z p rak ty k i obrazowej M enzla w yłania się w łaśnie ta k i kontr-typ relacji wobec rzeczy, n ie o p arty na alienacji. W edług autora Courbet’s Realism rea li­ zuje on po części M arksa wizję pow szedniego św iata w ytw arzanych rzeczy jako nasyconego życiową energią, jego założenia - posługując się słow am i E laine Scar­ ry - że „świat w ytw orzony jest ciałem istoty lu d z k ie j”50.

C rary i now oczesna p o d m io to w o ść

Powyższe próby ujęcia realizm ów C ourbeta i M enzla w kategoriach p rak ty k oporu m ogą w ciąż wydawać się niep rzek o n u jące bądź niejasne, n ie dostarczyłem bow iem jeszcze najw ażniejszej podstaw y do podobnych rozw ażań. M am na m yśli rekonfigurację ro zu m ien ia now oczesnej podm iotow ości, „w yłonienie się m odeli w idzenia subiektyw nego, któ re n astąp iło m iędzy ro k iem 1810 a 1840”51 i które opisał Jo n a th a n C rary w przełom ow ym stu d iu m Techniques o f the Observer. (Jej d al­ szym losom pośw ięcił książkę Zawieszenia percepcji). W ątek te n pozwoli ujrzeć

obec-48 K. M arks R ękopisy ekonomiczno-f i lozoficzne z 1844 r., p rzeł. K. Jażd żew sk i, 2005, h ttp ://w w w .M a r x sis ts.o r g /p o lsk i/m a r k s-e n g e ls/1 8 4 4 /r e k o p isy /in d e x .h tm [20.08.2012].

49 W. B enjam in P asaże, przeł. I. K ania, W yd aw n ictw o L iterack ie, K raków 2 005, s. 237 [K olekcjoner; H 3 a, 1].

50 M . F ried M e n ze l’s R ealism , s. 255.

51 J. C rary Z aw ieszen ia percepcji. Uwaga, spektakl i k u ltu ra nowoczesna, przeł.

Ł. Z arem ba, I. Kurz, W ydaw nictw o U n iw ersy tetu W arszaw skiego, W arszawa 2009,

s. 23.

24

(17)

24

6

ne w realizm ie n apięcie - m iędzy zdystansow anym („autom atycznym ”) zapisem a in d entyfikacją, p ochłonięciem - w jaśniejszym świetle.

Procesowi, o którym mowa, C rary n ad ał m iano a u t o n o m i z a c j i z m y s ł u w z r o k u [autonomization o f sight], k tó ry m ożna streścić dwóch p u n k ta ch . P ierw ­ szy aspekt nowego ro zu m ien ia podm iotow ości to, jak pisze Iwona Kurz,

o ży w ien ie i u c ie le śn ie n ie p od m io tu , u zn a n ie w id zen ia za praktykę aktyw ną, d y n a m ic z ­ ną, p roces p od legający lu d zk iej fizjo lo g ii, u k o n sty tu o w a n y na „gęstości i m a ter ia ln o ści” lu d zk ieg o ciała, a zarazem w p isa n y w jego k ru ch ość i n iep ew n o ść, n ied ający się już d łu ­ żej w pasow ać ani w steryln y m o d e l, w którym obrazy pow stają n iczym p recyzyjne o d le ­ w y rzeczyw istości, ani w ob iek ty w n y sch em at w szech w id zą ceg o O k a.52

P onadto w procesie tym dochodzi także, co w ażniejsze w tym kontekście, do sepa­ racji poszczególnych zmysłów, ich stopniow ego „oczyszczania”, prow adzącego do ich a u t o n o m i z a c j i . W p rzy p a d k u w zroku szczególnie istotne jest jego odse­ parow anie od zm ysłu dotyku,

który sta n o w ił in te g ra ln ą część k lasycznych teorii w id z e n ia w w iek u X V II i X V III. P ó ź­ n iejsze o d d z ie le n ie dotyk u od w id zen ia d ok on uje się w ob ręb ie w szech ogarn iającej „se­ paracji z m y słó w ” oraz przem ysłow ego w charakterze, p on ow n ego zm apow ania ciała w w ie ­ ku X IX . U trata dotyk u jako k on cep tu a ln eg o sk ład n ik a w id zen ia ozn aczała rozp ętan ie oka z sie ci referen cyjn ości u cieleśn io n ej w w ym iarze taktylnym oraz jego subiektyw nej relacji do postrzeganej p rzestrzen i. Owa au ton om izacja w id zen ia , dok on ująca się w w ie ­ lu różnych d zie d z in a c h , stan ow iła h isto ry czn y w a ru n ek p rzeb u d ow an ia obserw atora tak, aby o d p ow iad ał zad an iom „sp ek tak u larn ej” k o n su m p cji.53

W edług C rary ’ego odkrycie u cieleśnienia p o d m io tu utw orzyło dwie ścieżki. Pierw sza prow adziła ku afirm acji suw erenności w zroku w m odernizm ie, druga - k u stan d ary zacji i regulacji obserw atora, a więc form om w ładzy zależnym od abs­ trak c ji w idzenia. Z godnie z tym bard zo krytycznym ro zu m ien ie m pojaw ienie się m o d ern izm u , a w raz z n im społeczeństw a spek tak lu - w iązało się ze stłu m ie n iem ucieleśnionego asp ek tu percep cji wzrokowej. Jak n ie tru d n o się dom yślać, foto­ grafia odegrała n ie b ag a teln ą rolę w tym procesie.

W tym kontekście realizm w ro zu m ien iu F ried a staje się jednym z naczelnych n arz ęd zi oporu wobec au to n o m izacji zmysłów, n arzędziem , którego istn ien ia - jeśli in te rp re tac ja F rieda wyda n am się p rzekonująca - nie dostrzegł Crary, k re­ ślący alternatyw ę m iędzy red u k cją dośw iadczenia w uniw ersalistycznych asp ira ­ cjach m o d e rn izm u a jego zniew oleniem w w izualnym reżim ie now oczesnego spo­ łeczeństw a sp e k tak lu 54.

52 I. Kurz Między szokiem a rozproszeniem. Przygody obserwatora w nowoczesnym świecie,

w: Zawieszenia percepcji, s. 463-464.

53 J. C rary Techniques of the Observer. On Vision and Modernity in the 19th Century, M IT

Press, C am b ridge, M a ss.-L o n d o n 1990, s. 19.

54 „P rehistoria sp ek tak lu oraz «czysta percepcja» m o d e rn izm u m ają sw oje k orzenie w now o odkrytym terytorium w p ełn i u c ie le śn io n e g o w id za , lecz o sta teczn y tryu m f

(18)

Jeśli więc uw ierzym y Friedow i, jego p rzykłady zdają się sugerować, że owo nieilu zy jn e „przekroczenie” m oże dokonać się na kilka sposobów. Po pierw sze, dzięki strateg ii opartej na swoistej przem ocy w izualnej, zw iązanej oślepieniem , a więc pokazyw aniu czegoś, czego w idok w ydaje się bolesny dla spojrzenia, zdaje się m u zagrażać, a p o średnio zdaje się zagrażać także p atrz ąc em u podm iotow i. (To strategia jednocześnie najprostsza i n ajtru d n iejsza ; n ajtru d n ie jsz a dlatego, że „pro d u k ty w n e” oślepienie w ydaje się nie lada wyczynem ). D ruga strategia polega na cielesnym zaangażow aniu w idza w obraz - na różne sposoby, lecz n igdy nie w prost, a p rzede w szystkim n ie w yłącznie przez zm ysł w zroku. Trzecia to zasada alegoryczna, a więc kiedy spraw iam y, że rzeczy zdają się oczywiste, w chodzą m ię­ dzy sobą w złożone sieci pow iązań i analogii.

W m oim odczuciu najciekaw sze prace „realistyczne” to takie, które po p ro stu (choć oczywiście nic w tym prostego) po d d ają próbie w zrok jako uprzyw ilejow any zm ysł d ostępu do św iata - p ró b u ją przekroczyć n ie u ch ro n n ą płaskość i przedm io- towość rep rezen tacji, stworzyć „scenę”, na której w sposób jak najm n iej teatralny, a więc jak najb ard ziej „ n a tu ra ln y ” (cóż to znaczy?) m ógłby objawić się jej obiekt, objawić się tak, jakby staw ał się p rze d m io te m naszego oglądu sam z siebie. (Tym sam ym w racam y do id ei ś w i a t a b e z c z ł o w i e k a ) .

G o rd o n i empatyczna projekcja

N a zakończenie pozwolę sobie jeszcze otworzyć nin iejsze rozw ażania - w po ­ staci krótkiej m igaw ki - na współczesność. W książce Four Honest Outlaws M ic h a­ el F rie d przygląda się czterem w spółczesnym artystom , w śród których znaleźli się tw órca prac w ideo i film ów A n ri Sala, rzeźbiarz C harles Ray, m alarz Joseph M a- rio n i i kolejny tw órca ruchom ych obrazów, D ouglas G ordon. W edług F rieda co najm n iej trzy prace G ordona: Play Dead; R eal Time (2003), B-M ovie (1995) i 10ms-

1 (1994), i jedna Sali: Time After Time (2003), podnoszą w spółcześnie kw estię ucie­

leśnionego dośw iadczenia, przesuw ając wszak nieco akcenty. P aradygm atyczna jest tu Play Dead - in stalacja w ideo, na k tórą składają się dwa zaw ieszone w p rze strze­ n i galerii ekrany oraz jeden m o n ito r w ideo. N a dw óch ek ran ach w idzim y słonicę (im ieniem M in n ie), któ ra w bliżej nieokreślonym , rozległym , czystym pom iesz­ czeniu „udaje m a rtw ą” i dźwiga się co i raz z niem ałym tru d e m z betonowej p o d ­ łogi. Aby tego dokonać m usi zdobyć się na całą serię żm u d n y ch czynności: ro zb u ­ jać swoje w ielkie, ociężałe ciało, postaw ić na podłodze p rzed n ie nogi (które - jak trafn ie zauw aża F rie d - w zb liże n iu w yglądają jak kostium , a więc tak, jakby sło­ nica nie była praw dziw a, jakby grał ją człowiek!), by w reszcie stanąć na cztery nogi. W tym czasie kam era porusza się m iarow ym , n ie p rę d k im ru ch e m dookoła M in n ie - na jednym ekranie zgodnie ze w skazów kam i zegara, na d ru g im odw rot­ nie, p rzy czym jeśli przejd ziem y na d rugą stronę ekranów, relacja ta ulegnie od­

obu w ym agał za p rzec zen ia ciała, jego p u lsacji fantazm atów , jako w arunku w id z e n ia ”, czytam y dalej (tam że, s. 136).

(19)

24

8

w róceniu. Jednocześnie słonica jest kadrow ana tak, że n igdy n ie w idzim y jej w ca­ łości, zawsze naszem u sp o jrzen iu ukazuje się w ykadrow any (m niejszy lub w ięk­ szy) frag m en t jej ciała. M o n ito r pokazuje kolejne zbliżen ia na oko zwierzęcia. E fekt całości jest taki, że w idz w sposób em patyczny p ro jek tu je w łasne „w sposób n ie u n ik n io n y antro p o m o rfizu jące u cz u cia” na (ruchom y obraz) M in n ie lub też, w p rzy p a d k u B-M ovie - leżącą na plecach i bezb ro n n ie p rzeb ierającą nogam i m u ­ ch ę55. W zbudza to am biw alentne uczucia co do w łaściw ości tego, że oto dla naszej „uciechy” słonica w ykonuje w kółko owe żm u d n e „ćw iczenia” (tytuł pracy jest sform ułow any w trybie rozkazującym , co sugeruje, że M in n ie w ykonuje je na k o ­ m endę). Z jednej strony m am y do czynienia z istotą m o n stru a ln ą i n ie k ształtn ą w p o rów naniu z ciałem człow ieka, co, w ydaw ałoby się, uniem ożliw ia id e n ty fik a­ cję ze zw ierzęciem , z d rugiej stro n y jej n ie p o ra d n o ść, dziw na „sztuczność” jej w yglądu, a p rzede w szystkim zbliżenia na jej oczy, zdające się w yrażać jakąś bądź co bąd ź „podm iotow ość”, u ru ch a m iają podstaw ow y m ech an izm psychiczny, który S tanley Cavell nazw ał p r o j e k c j ą e m p a t i i [empathicprojection] i k tóry w ro ­ z u m ien iu filozofa stanow i „ostateczną podstaw ę zdobycia w iedzy o tw oim istn ie ­ n iu jako istoty lu d z k ie j”56:

Skąd w ięc za ło ż e n ie , z g o d n ie z którym m u sia łem C ieb ie w ła śc iw ie rozp ozn ać jako isto tę ludzką? Z uw agi na fakt taki, jak ten, m oja id en ty fik a cja C ieb ie jako isto ty lu d zk iej nie jest w y łą czn ie id en ty fik a cją C i e b i e , lecz id en ty fik a cją z T o b ą . N azw ij to projekcją e m p a tii.57

W ro zu m ien iu F ried a prace G ordona i Sali, naw iązując do sięgającej tw órczo­ ści Caravaggia „tradycji ab sorpcyjnej” - a więc te n d en c ji do tw orzenia w ize ru n ­ ków istot całkow icie p o chłoniętych swoim i czynnościam i, do tego stopnia, że wy­ dają się wykluczać obecność w idza na scenie re p rez en ta cji - obnażają [lay bare58],

55 M . F ried Four Honest Outlaws: Sala, Ray, Marioni, Gordoni, Yale U n iv e r sity Press,

N e w H a v e n -L o n d o n 2011, s. 205. 56 S. C avell The Claim of Reason, s. 423. 57 Tam że, s. 421.

58 K olejne p ojęcie C avellow skie: „ P o w ied zen ie, że to, co n o w o czesn e (the modern)

„obnaża” (lays bare) m o g ło b y su gerow ać, że w sz tu ce tradycyjnej było ukryte coś, co

z jak iegoś pow odu p ozostaw ało n ieza u w a żo n e, lub że to, co zostało p rzez nie ob alon e - ton aln ość, perspektyw a, narracja, brakująca czw arta ściana itd. - było czy m ś n ieisto tn y m dla m uzyki, m alarstw a, poezji, czy teatru w epokach p op rzed n ich . P odob n e su g estie b yłyb y fałszyw e. N ie jest b ow iem tak, że w reszcie zn a m y praw dziw ą kondycję sztuki; a jed ynie, że ktoś, kto o n ią n ie zap ytuje, nie ma n iczeg o , a w każdym razie brakuje m u rzeczy n iezb ęd n ej, b y dalej o d n o sić się do sztu k i naszej ep o k i. D a le k i w ięc jestem od tw ierd zen ia, że na przykład m uzyka nie w ym aga to n a ln o ści, m alarstw o - figuracji, teatr zaś - w id o w n i, pragnąłbym uczyn ić w ła śn ie w sz e lk ie takie p ojęcia p ro b lem a ty czn y m i [. . . ] ” (S. C avell A Matter of Meaning It, w: tegoż Must We Mean What We Say?, C am b ridge U n iv e r sity Press,

(20)

a więc czynią problem atycznym , em patycznie-projekcyjny m echanizm , na którym owa tradycja się zasadzała59. W łaśnie sugestia, że kw estia em p atii (a raczej w idza projek tu jąceg o swoją em patię) była od sam ego początku kluczow a dla trad y cji absorpcyjnego obrazow ania, jest m ia rą ich istotności jako dzieł sz tu k i60. Sproble- m atyzow anie kw estii em patycznej p rojekcji pociąga za sobą p ytanie o granice owej em patii: co lu b kogo znajdującego się n aprzeciw b ędziem y w stanie nazw ać „isto­ tą ” a naw et „osobą”? Co w ydaje się n am „ n a tu ra ln e ”, a co „sztuczne”? G dzie k o ń ­ czy, bądź zaczyna się „gra”? Czy jest w ogóle m ożliw e, aby p rze d m io t (w) re p re ­ zentacji jawił się n am j a k o t a k i ?

To, co nazyw aliśm y tu realizm em , opisuje w g runcie rzeczy p róbę zniesienia - choćby na m om ent, n igdy dłużej niż na k ró tk ą chwilę - sta tu su rep rez en ta cji jako ek ra n u oddzielającego nas od świata, stw orzenia takiego sposobu d ostępu do ob­ razu, który pozw oli dotknąć czegoś więcej niż tylko chochoła rzeczyw istości, p rz e ­ kroczenia poziom u w iedzy k u (cielesnem u) dośw iadczeniu. Przy tym nie m a tu żadnej m etafizyki, żadnej ep ifa n ii - nie chodzi tu o żadne ekstatyczne zespolenie p o d m io tu ze św iatem (C ourbet w iedział, jak n ik t inny, że to niem ożliw e), lecz o pew ien sposób zestrojenia z jego m a terią , o wrażliwszy, czujniejszy tryb pow sze­ dniej form y uwagi. Czy takie dążenie obrazu m ożna nazw ać „polityką re a liz m u ”?

Abstract

K rzysztof PIJARSKI Un iversity o f W a rs za w a

The Polish N atio n al Film , Television and T h e a tre School (Łó dź)

“ Realism” , e m b o d ie d subjects, pro jectio n o f e m p a th y

T h e article sketches th e perspectives o f a particular v ie w o n realism, w h ic h could be called "e m b o d ie d ” o r "e m p a th ic” . Realism is perceived as a strategy o f transcending th e abstracting p o w e rs o f th e image (and also as a practice o f resistance in th e culture o f the spectacle). T h e arg u m e n t is based above all o n Michael Fried's w ritin g s on th e „gre a t” 19th- c e n tu ry realists: T h o m a s Eakins, A d o lp h M enzel and G ustave C o u rb e t. T h e ir w o r k is in te rp re te d th ro u g h th e th e ore tica l fra m e w o rk o f e m b o d ie d p h e n o m e n o lo g y and em pathy th e ory, in th e c o n te x t o f Jonathan C ra ry 's studies o n th e em ergence o f m o d e rn subjectivity. T he exam ple o f Douglas G o rd o n serves to open up th e proposed reflection to co n te m p o ra ry practices.

59 M. Fried Four Honest Outlaws, s. 209.

60 Tamże, s. 215.

24

Cytaty

Powiązane dokumenty

R ozstrzygnięcia tak ie z kon ieczn ości bow iem dotyczą sytu acji uproszczonych, w yrw an ych z niepow tarzaln ego kontekstu, w jakim realizow an e są konkretne

2. Zauważalna jest koncentracja na zagadnie ­ niu znaczenia wyrażeń, nie rozwaza się zaś wcale kwestii użycia wyrażeń ani kontekstu takiego użycia 3. Jest to, rzecz

Prawda sprawia, że stajemy się dobrzy, a dobro jest prawdziwe: tym optymizmem żyje wiara chrześcijańska, gdyż jej zostało dane zobaczyć Logos, stwórczy

Ciekawe tylko, czy leka- rzom starczy siły, aby przezwyciężyć owo mentalne zniewolenie i twardo powiedzieć, że kolejny kant.

Ludzie, którzy mnie znają cenią mnie za obiektywność. Zdecydowanie

Zapobiega on wyosabnianiu, izolacji, zamykaniu się prywatnych światów przeżycia, co na dłuższą metę prowadzi albo do rozpaczliwej samotności (u

W nazwaniu owym kryje się przygana: że ta fi lozofi czna publicystyka to jakaś fi lozofi a drugiego gatunku – myśli ulotne, dziś żywe, jutro uschłe.. Ta przygana nie wydaje

Zastanów się nad tym tematem i odpowiedz „czy akceptuję siebie takim jakim jestem”?. „Akceptować siebie to być po swojej stronie, być