• Nie Znaleziono Wyników

Apologetyka totalna ks. prof. W. Kwiatkowskiego = Operis de Apologetica totali a prof. Kwiatkowski nuperrime in Polonia editi expositio

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Apologetyka totalna ks. prof. W. Kwiatkowskiego = Operis de Apologetica totali a prof. Kwiatkowski nuperrime in Polonia editi expositio"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Szczepan Szydelski

Apologetyka totalna ks. prof. W.

Kwiatkowskiego

Collectanea Theologica 20/2, 209-234

(2)

TH EO LO G IA N O STRI AEVI.

Apologetyka totalna ks. prof. W. Kwiatkowskiego >)·

O p e r i s d e A p o l o g e t i c a t o t a l i a p r o f . K w i a t k o w s k i

n u p e r r i m e i n P o l o n i a e d i t i e x p o s i t i o .

O m aw iając p ierw szą część A p o l o g e t y k i t o t a l n e j ks. W . K w iatkow skiego w r. 1937 w N o w e j K s i ą ż c e (W a r­ szaw a, K rakow skie P rzed m ieście 13), w yraziłem ra d o ść i u zna­ nie, iż tego ro d zaju k siążk a m ogła się już u n a s w P o lsc e u k a­ zać. Jest to bow iem teoretyczne ro zpraw ianie o ap olo getyce n au ­ kow ej, o jej sto su n k u do rozm aitych innych n auk pokrew nych, 0 jej m iejscu w system ie n auk teologicznych, o jej o d rę b n o ści m iędzy naukam i. T eg o ro d z aju zagadnienia, leżące p o za p ra k ­ tycznym i zagadnieniam i apolo gety ki, d o w o d zą już w ysokiego rozw o ju n au k teologicznych, zrozum ienia znaczen ia sam ej nauki jak o takiej, dlateg o sam o zjaw ienie się tej książki w naszej p o l­ skiej literatu rze teologicznej p o w itałem ze szczerą rad o ścią.

Był jeszcze inny p o w ó d w ysokiego uzn an ia dla tej książki. A pologetyka T o ta ln a ks. W. K w iatkow skiego je st ow ocem dużej 1 w ytrw ałej p racy , je s t syntezą w ielu różnych nau k w sp ó łcze­ snych, in teresu jący ch bliżej apologetykę katolicką, je st ś w ia ­ dectw em b y stro ści um ysłow ej i oryginalności sam ego A utora. W szy stk o to przecież m a sw ój w alor, gdy idzie o stan nauk teologicznych w P o lsce, o n asz d o ro b e k n a tym polu.

P ie rw sz a część teg o dzieła m a p o d ty tu ł: „P rzed m io t a p o ­ logetyki to ta ln e j“, z u w ag ą A u to ra : „ P ró b a system atyzacji a p o ­ logetyki tra d y c y jn e j“. P o d ty tu ł części drugiej o p ie w a : „M etody w apologety ce to ta ln e j“.

O b y d w a p o d ty tu ły św iad czą, że w pierw szej części sw ej p ra cy A utor s ta ra się u stalić przedm iot i za k res ap o lo g ety k i, w części d ru giej m ów i o m eto d ac h , k tó re A utorow i w y d ają się w łaściw ym i d la cz asó w dzisiejszych i dla apologetyki totaln ej, ja k ją A utor p ojm uje.

*) Apologetyka totalna, tom 1, W arszawa 1937, str. XX -f-168; tom II tamże 1938, str. XVI - f 182. Nakładem Pol. Tow. Teol. w Warszawie. Wyd. Studia T eologiczne n. 14 i 17.

(3)

Za przedm iot apo logetyki A utor uw aża jedy nie w ykazanie p raw dziw ości ch rześcijań stw a i K ościoła katolickiego, czyli demon­ stratio Christiana i demonstratio catholica.

T a k po jm u ją zadanie w szyscy apologeci. Ale inni ap o lo ­ geci k ład ą jeszcze n ac isk na praeam bula f i d e i i zajm ują się także tym i w stępnym i zagadnieniam i, ks. K w iatkow ski zaś tem i zag a­ dnieniam i się nie zajm uje. A utor nie tłum aczy bliżej, dlaczego pom ija praeam bula fid e i. Raz tylko w form ie odpow iedzi na p o ­ staw ion y zarzu t w y jaśnia, że inni apo lo geci zajm ują się teini także zagadnieniam i d latego, iż m ają cele p rak ty czn e na oku, A utor zaś trak tu je apolog etykę w yłącznie ze stan o w isk a te o re ­ tycznego i naukow eg o (tom II, str. VI).

A utor w p ro w ad za tu w literatu rze naszej teologicznej po raz pierw szy nazw ę „apologetyki to ta ln e j“ . Nie tłu m aczy jed n ak nigdzie ani w P rzedm ow ach ani we W stępach, dlaczego tę w ła­ śnie nazw ę, a nie inną przyjm uje i co przez tę nazw ę chce ro ­ zum ieć. T ylko z uk ład u p arag rafó w ro zd ziału 2-go części I-szej w ynika, że ap olo g ety k a to taln a je st p ew n ą sy n tezą ap olog etyk i intelektualistycznej i w oluntarystycznej.

T a k p o jęta ap o lo g ety k a to taln a w literatu rze francuskiej nie je st now ością, tylko n o siła tam d o tąd n azw ę a p o l o g e t y k i i n t e g r a l n e j (l’ap o lo g étiq u e integ rale). Ks. K w iatkow ski tej nazw y jed n ak nie chce, uw aża ją za od m ien n ą o d nazw y „ a p o ­ log ety ka to ta ln a “. T ylko ta nazw a „ap o lo g ety k a to ta ln a “ zdaje się o d p o w iad ać jego w yob rażeniom o ap o lo gety ce „n au k o w ej“, ale i tej sp ra w y bliżej nie tłum aczy. „Ż ad n a bow iem — pisze A utor w P rzedm ow ie Części I — z d otych czaso w y ch nazw apologetyki (integralna, syntety czn a) jako o b ciążo n a in ną treścią fachow ą nie n ad aje się bez u przedn ieg o sp ro sto w an ia i o d p o ­ w iedniej ak om o d acji do u w y datnien ia now ego zasięgu ap o lo g e­ tyki zarów no p o d w zględem jej system atyzacji jak i sam ego p rz ed m io tu “. Ż ad n eg o innego uzasadnien ia czy w ytłum aczenia now ej nazw y w książce tej nie znajduję. Ale w iele innych pojęć w ażniejszych, choć są u n as m oże now ym i, A utor nie tłum aczy i nie rozw ija. W takiej książce, ja k ą chce być k siążk a ks. prof. Kw., uw ażam to za lukę.

O nazw ie ap ologetyki to talnej w spom inam w m oim d ru k u ­ jącym się studium „A pologetyka w o statn ich 60 la ta c h “ na łan iach A teneum K apłań skieg o, gdzie w spom niałem o tej nazw ie, bo ją znalazłem już w p ra cy ap o lo g ety francuskiego G a b rie la B r u n - h e s ’a : La f o l et sa ju stific a tio n rationelle, w ydanej u B I o u d a i G a y ’a (rok w y d a n ia n a karcie ty tuło w ej nie je st po d an y . A p ro b a ta ko ścielna m a d atę 1927. D ru k tej p racy ukończono, jak św iad czy o statn ia jej stro n ic a ze spisem rzeczy, 6 listo p a d a 1933 r.). Ks. K w iatkow ski w b ard zo obszernym spisie źród eł i „dzieł o ry g in aln y ch “ i „ litera tu ry “, tej p ra cy ks. B ru n h es’a, ani

(4)

drugiej jego pracy C hristianism e et catholicism e z p rzedm o w ą ks. bisk. d ’H erbigny’ego, w ydanej u B eauch esn e’a w r. 1924, nie podaje, ale m ógł ją znać, gdyż w szczególności literatu rę fran cu sk ą śledził. Kwestia zresztą, czy A utor zn a ł czy nie z n a ł pracy apo lo g ety ks. B ru n h es’a, nie ma tu żadneg o zasad niczeg o znaczenia.

T yle w sp ra w ie sam ej nazw y.

U k ład oby d w u części A pologetyki totalnej je st oczyw iście taki sam . Je st nap rzó d k ró tk a P rzedm ow a, potem podan ie treści całego tom u („S pis tre śc i“), potem bibliografia p o d ając a, jak już nadm ieniłem , „T e k sty i d o k u m en ty “, „D zieła o ry g in a ln e “ i „Li­ te ra tu rę “, a dalej „S k ró ty “, a potem w szystkim d o p iero „ W s tę p “ o bszerniejszy, w którym A utor p o ru s z a zagad n ien ia n atu ry ogó l­ niejszej, a dalej już poszczególne rozdziały książki z parag rafam i i ustępam i.

I tak w tom ie I o p r z e d m i o c i e a p o l o g e t y k i m am y ro zd ział o przedm iocie m aterialnym ap ologetyki z 2 p arag rafam i : 1. T ez a ch ry sto lo g iczn a, 2. T e z a eklezjologiczna i dru g i ro zdział 0 przedm iocie form alnym z 3 p arag ra fam i: 1. P rzed m io t fo r­ m alny w e d łu g apologetyki intelektualistycznej, 2. przedm iot for­ m alny w ed łu g ap olog etyki w o lun tarystycznej i 3. przedm iot fo r­ m alny w e d łu g apologetyki totalnej.

R ozdział drugi na tych 3 p arag ra fach się w yczerpuje, ale ro zd ział pierw szy z tezam i chrysto lo g iczn ą i eklezjologiczną o b ej­ m uje w iele u stęp ó w , k tó re tu pod aję. T e z a chrysto lo giczna o b ej­ m uje d ziały n a stę p u ją c e : O k res dogm atyczny, okres filozofizmu, o k res historycyzm u. T en ostatn i obejm uje w dalszym ciągu : a) kie­ ru n ek krytyczno-historyczny, b) kierunek F orm gesch ichte, с) k ieru ­ nek eschatologiczny, d) kierunek historyczn o -relig ijn y , e) kierunek teologii dialektycznej (B arth a).

P o d o b n ie teza eklezjologiczna o bejm uje o k res dogm atyczny 1 o k res apo log ety czn y czyli krytycyzm u, a ten o statni za w iera: a) kierunek filozoficzno-historyczny, c) kierunek k ry ty cz n o -h isto ­ ryczny, c) kierunek h istoryczno-ew olucjonistyczn y, d) kierunek m odernistyczny.

T om drugi o m etod ach dzieli się n a 3 rozdziały. P ierw szy kró tk i o m etodzie form alno-krytycznej ; dru gi znacznie dłu ższy o m etodzie p sychologiczn o-religijnej. R ozdział trzeci najdłuższy o m etodzie h isto ryczno-kry ty cznej. R ozdział II i III ob ejm ują po kilka parag rafó w .

W rozdziale II m ianow icie m am y: 1. m etod ę „ w e w n ę trz n ą “ (introsp ekcyjną), 2. m etodę „ p sy c h o lo g ic zn o -m o ra ln ą“, 3, m etodę „p sy ch o lo g iczn o -b io n ty czn ą“, 4. m etodę „ d o św ia d c z a ln ą “, 5. m e­ to d ę „im an e n tn ą“.

R ozdział III za w iera: 1. m etodę h isto ry c z n o -p o ró w n a w c z ą z p o d ziałam i: idea m onoteistyczna, idea chrysto log iczna, ta znow u

(5)

z poddziałam i A) id ea k ultu cezaró w , В) p arto g en ezy С) idea soteriologiczna. T rzeci u stę p je st o idei T ró jcy chrześcijańskiej.

P a ra g ra f drugi w tym III rozdz. obejm uje m etodę h isto - ryczno-fenom en ologiczną z p o d d ziałam i a) m eto d a b ib lijn a (ge­ netyczna), b) m etoda eklezjologiczna (em piryczna).

T aki je st układ całego dzieła ks. W . K w iatkow skiego, 0 którym tu m ówim y. Je st on oczyw iście p rzem yślan y przez A utora, jest jeg o dziełem niew ątpliw ie oryginalnym . W tym sch e­ m acie a u to r chciał zm ieścić cały m ateria ł apologetyczny, n a jaki sk ła d a ły się wieki, a jaki jego zdaniem w inien w ejść do pom y­ ślanej przez niego apologetyki naukow ej, apologetyki totalnej. Cóż pow iedzieć o sam ym tym podziale i rozkładzie m a te ria łu ? C hyba to, że m oże m ieć i ten po dział, jak tyle innych, do bre 1 złe strony, m oże znaleźć ap ro b o tę jednych, a nie sp o d o b a się drugim .

D zieło to nie je st podręcznikiem szkolnym , ale rozpraw ą p ro fe so rsk ą na tem at ap ologetyki totalnej.

Ks. K w iatkow ski całkiem słusznie pisze, że „apologetyka, chcąc być naukow ą, m usi p o zo staw ać w ustaw icznym kontakcie z dzisiejszą kultu rą naukow ą, musi ją pozn ać i w iedzieć, w jaki sp o só b z niej k o rz y sta ć“ (I. str. V— VI). Atoli og łoszo ne juź części m ojego studium o a p o l o g e t y c e w o s t a t n i c h 60 l a t a c h d o stateczn ie św iadczą, że i d aw niejsza apolog ety ka k a­ tolicka o tych słusznych żąd an iach apolo g ety p am iętała. Jest też rzeczą zupełnie zrozum iałą, że A utor p ra g n ą łb y ap olo getyce n a­ ukow ej zapew nić jak n ajbardziej sam odzielne stano w isko . D la­ tego pisze w tej sp raw ie: „W o kresie naukow ej o rganizacji no ­ w ych dziedzin ducha ludzkiego, jak np. h isto rii psychologii, socjologii, filozofii religii, nie m oże apologetyka, b ęd ąc n ajstarsz ą z w ym ienionych, zrezygnow ać z d ążeń ku w łasnej sam odzielności, by p ozo stać s o b ą “ (tom I. str. VI).

A utor w sw ojej m onografii o apologetyce totalnej te w szystkie wyżej w sp o m n ian e nauki, w szczególności p sy ch o lo g ię religii i h istorię religii, w ciąga w dyskusję, k o rzy sta z nich, w y ­ zyskuje je, uw zględn ia je w każdym razie w szerokiej m ierze, aby uczynić sw oją książkę jak najbardziej now oczesną. W szcze­ gólności no w sza lite ratu ra psychologiczna w ycisnęła n a tym dziele ks. P rof. K w iatkow skiego, zw łaszcza na tom ie drugim , sw oje ch arak tery sty czn e piętno.

C hcę jeszcze do d ać na poch w ałę om aw ianej tu p ra cy ks. K w iatkow skiego, że A utor chce w szędzie być w zgodzie z n a u k ą K ościoła, że sp ra w ie K ościo ła i w iary katolickiej p ra cę sw o ją pośw ięca, że kieruje się zaw sze czystą intencją. T ę d o b rą w olę, tak zresztą n atu ra ln ą u uczciw ego k a p ła n a katolickiego i u św ia ­ tłeg o apologety, należy rów nież p odnieść i uznać,

(6)

O m aw ian ie takiej je d n a k w sw oim rodzaju pierw szej książki w P olsce w y m ag a o d referen ta czegoś jeszcze w ięcej niż sam ych pochw ał.

A pologetyka to ta ln a ks. Kw. zaw iera tak w iele rzeczy n o ­ wych, że p o w in n a w y w o łać dy skusję. Czy w szy stko , co w tej książce je st now e, je st także słu szn e i k o n iecz n e? A nie ulega żadnej w ątp liw o ści, że b ard zo w iele rzeczy w tej książce je st d o b ry c h i słuszn ych .

M oją uw agę skupię przed e w szystkim przy pew nych z a g a d ­ n ieniach ogólniejszej natury, a te ogólniejsze za g ad n ien ia A utor p o ru sz a w sw oich „ P rz ed m o w ac h “ i „W stę p ach “. N ad tym i też ogólniejszym i za g adnieniam i chcę się n ap rzó d zastan ow ić, ro z­ m aite inne szczegóły, jeśli przyjdzie ich rów nież d o tkn ąć, z o sta ­ w iając n a później.

A pologetyka to ta ln a ks. Kw. m a bard zo m ocny p o d k ła d p sychologiczny. Już w I tom ie rozpoczyna od psy cho lo gii religii, p rzy p isu je psychologii em pirycznej za słu g ę „przełam ania kierun­ ków niekrytycznego psychologizm u i duchow ego atom izm u“ (I. str. 3).

P sy ch o lo g ia religii ob aliła zdaniem A u to ra p rz esad n e i m ało krytyczne w p ły w y K an ta i S chleierm achera, su g eru jące p o g ląd , że zjaw iska religijne sp ro w ad zają się ostatecznie do sam ych uczuć (I. 3). N ajn ow sze b a d a n ia szkoły w ircb ursk iej, do ko nan e przez G irg e n so h n a i jeg o ucznia G riina w ykazały, że prócz w y­ ob ra żeń , uczuć i aktów w oli istn ieje w przeżyciu religijnym także „p ierw iastek ra cjo n aln y (m yśl, idea, poznanie), który uchodzi za najw ażniejszy, za n ajbardziej ch arak tery sty czn y “ (1. str. 4).

A utor p o d aje dalej jako w ynik nauki h istorii religii, w zględ­ nie etnologii, że „podłożem w ierzeń religijnych u lud ów naw et pierw o tn y ch nie je s t pierw iastek irracjonalny, lecz ak ty intelek­ tualne, polegające o statecznie na w nioskow aniu ze skutku do p rzy czyn y“ (I str. 6).

Z godnie z tymi w ynikam i z dziedziny psychologii religii i historii religii słu szn ie A utor pisze n astęp n ie : „Skoro p ierw ia­ ste k ra cjo n aln y (m yśli, idee) z o sta ł dzisiaj ustalo n y jak o czynnik kierow niczy przeży cia religijnego i sk o ro in ten cjo n aln e n a s ta ­ w ienie teg o p ierw ia stk a n ad a je przeżyciu religijnem u stru k tu rę specjalną, n asu w a się z kolei now e zagadnienie k ry ty czn o -p o - znaw cze, czy ten intencjonalizm i ta przed m io to w o ść w p rze­ życiu religijnym je st rzeczy w isto ścią tylko w y o b rażen io w ą i w y ­ tw orem naszego w yłącznie poznania, czy m o ż e jje s t zew nętrzną rzeczyw istością objektyw ną i niezależną od naszego m y ślen ia? Z agadnienie to należy d o filozofii relig ii“ (I. str. 6 — 7).

Z uznaniem n otujem y pow y ższe słu szn e zd a n ia A utora, gdyż one p o d k re śla ją należycie rolę czynnika rozum ow ego, a na

(7)

tym przede w szystkim czynniku opiera się apologetyka i teologia kato lick a jak o nauki teologiczne. M oże p rzecenion a je st przez A utora ro la psych ologii religii, psychologii dośw iadczalnej, która głów nie opisuje zjaw iska, dlatego w apo log ety ce jej ro la nie m oże być decydującą. Jedyn ą też pozy ty w n ą zdobyczą tej p sy­ chologii, ja k ą A utor w sw ym dziele w ykazuje, je s t stw ierdzenie przez p ro feso ra G irg en so h n a faktu, iż w p rzeżyciach religijnych p o d sta w o w ą ich częścią je st p ierw iastek rozum ow y. T akże inni ap o lo g eci katoliccy tę w łaśnie zdobycz psychologii eksperym en­ talnej p o d k re śla ją jako jedyną. Ale i ta zdobycz nie zaw iera rzeczy jakiejś now ej, gdyż o d d aw n a p o w tarzan o w katolickiej literaturze apologetycznej w łaśn ie to sam o.

Z uznaniem jed n ak podposzę to zgodne z trad y cy jn ą apo- logetyką i z nau k ą so b o ru W atykańskiego stan o w isk o ks. Kwiat­ kow skiego, polegające na p odkreślen iu konieczności uznaw ania czynnika rozum ow ego w zjaw iskach religijnych.

N aturalnym porządkiem rzeczy to stan o w isk o p o ciąg a za so b ą pew ne n astęp stw a , tym bardziej, że A utor ustaw icznie mówi o „aspekcie aksjologicznym “ i o „a k sio lo g ii“, co na p olskie tłu­ m aczy się, jeśli to sło w o nie m a tu, jak u H essena, p o d k ład u tylko „w arto ścio w e g o “, przez piękne słow o „w iaro g o d n o ść“, a spraw a w iaro g o d n o ści m usi być rzeczą rozum u, nie woli lub uczuć.

T akże we W stęp ie tom u II spotykam y w yraźne stw ierdzenie czynnika rozum ow ego. A utor p isze: W ykazaliśm y, że religijna rzeczyw istość chrystianizm u należy do typu rzeczyw istości przed­ m iotow ej, poniew aż m iejsce naczelne w religii zajm uje przede w szystkim idea, m yśl, poznanie, rozum czyli p ierw iastek racjo­ n alny (II, str. 1). M ówi tu A utor o p o znaw an iu „praw d y reli­ gijnej“. Ale w dalszym ciągu tego W stęp u A utor p rzen osi dzie­ dzinę religijn ą w dziedzinę w a r t o ś c i i m ówi o „w arto ściach “, „w arto ścio w a n iu “ i „są d ach w arto ścio w y ch “ czy „w arto ściu ­ ją c y c h “.

„D ziedzina religijna należy niew ątpliw ie — pisze A utor — d o ogólnej dziedziny w a rto śc i“. „O dpow iednikiem dziedziny w ar­ tości nie jest pozn an ie w yłącznie intelektualistyczne, lecz po­ znanie w artościujące, które tw orzy sąd y rów nież w a rto ściu ją ce“. „S ąd w artościu jący — p isze dalej A utor — o p iera się nie na aktach intelektualnych czyli na pojęciach, których treść i orze­ czenie p o d leg a łączeniu p o d łu g p ra w logiki, lecz o p iera się w ła­ ściw ie n a przeżyciu (w artości), k tó re stan o w i pew ną cało ść psy­ chiczną, zło żon ą z ak tó w intelektualnych i w o lity w n ych “. „Ze w zględu w ięc na specyficzne w łaśc iw o ści dziedziny religijnej, jak o dziedziny w a rto ści, m etodę hum anistyczną, k tó ra zajmuje się badan iem tej w łaśn ie dziedziny, m ożna idąc za Hessenem, nazw ać w odróżnieniu od m etody czysto intelektualistycznej — raczej fen om enolog iczną“ (II. str. 4).

(8)

W P rzed m o w ie teg o II to m u (n a str. VI.) w yraźnie A utor stw ierdza, że w e W stęp ie tegoż tom u „p rzed staw ił przedm io t ap ologetyki to talnej na tle ogólnej fenom enologii w a rto śc i“.

Ale w tym sam ym tom ie sam A utor pisze (na str. 15), że „i w dziedzinie religioznaw czej do b y obecnej szerzą się kie­ runki fenom enologiczny i irracjonalizm u, k tó re usiłują ze sfery religijnej w ykluczyć rozum lub poznanie d ysku rsy w n e na korzyść b ez p o śred n ieg o p o g lą d u lub u czu cia“.

O kazuje się zatem , że mimo upad k u irracjo nalizm u w skutek odkry cia G irg e n so h n a sze rzą się w d alszym ciągu, w ła śn ie w ko­ ła c h zw olenników psychologii do św iad czaln ej, w rogie stan o w isk u katolickiem u p rą d y fenom enologiczne i irracjon alne. D zieje się to w ła śn ie n a terenie do św iadczalnej psychologii religii. P rz e ­ cież to Jo h an n H e s s e n , n a k tó reg o się A utor p o w o łał, n a s a ­ mym w stę p ie (V orw ort) sw ojej W ertphilosophie z r. 1937 w y­ raźn ie stw ierd za, że kto się chce za poznać z zagadn ieniam i w a r­ tościującym i, ujrzy się postaw ionym w obec chaotycznego m n óstw a rozm aitych k ierunków i stan ow isk .

M imo to A ufor uw aża za p lu s sw ojej apologetyki totalnej, w sto su n k u oczyw iście do apologetyki tradycyjnej, że „traktuje w iarę i przek o n an ie chrześcijańskie o praw d ziw o ści sw ej religii nie jako w ynik rozw ażań ściśle rozum ow ych lub teoretycznych, ile raczej jak o pew ne d o św iadczenie, doznanie lub przeżycie, którego w a rto ść specyficzną b ad a należycie m eto d a fenom eno­ logiczna, w zględnie p sy ch icz n o -re lig ijn a“ (II, str. 16).

T o je st ten now y język, jakiego w tradycyjnej katolickiej literatu rze apolog ety cznej d o tą d nie spotykałem .

Z obaczym y jeszcze później, że filozofia w a rto ści H e s s e n a pro w ad zi do ch aosu i do sceptyzm u, gdyż w religii przed e w szystkim idzie o p ra w d ę obiektyw ną, a b ad a n ie p ra w d y o b iek ­ tyw nej należyć m usi do logiki i do Seinsphilosophie, nie do uczuć, d o św iad czeń psych ologiczn ych i W ertphilosophie,

Mnie się zdaje, że kto głosi, jak A utor, w p ozn an iu reli­ gijnym p ry m at rozum u, ten nie może, przynajm niej nie pow inien

u staw iczn ie zb aczać ku fenom enologii w artościo w ej, b o tą d ro g ą do p ew n ości się nie dojdzie..

A utor n a innym m iejscu tw ierdzi, że „poznanie relig ijn e jest zagadnieniem psychologii i syntezy, p o znan ie z a ś nau ko w e jest p rz ed e w szystkim zagadnieniem logiki, analizy i sy n tezy “ (II, 123). Mimo to gdzieindziej w sw ojej A pologetyce totalnej, k tó ra oczy­ w iście chce być ap o lo g ety k ą n au kow ą, n aw et kw estię „ustalenia różnicy o ryginalnej i tran sc en d en tn ej m iędzy ideam i religijnym i przekazuje sądom w a rto ściu jący m “ (str. II, 115).

T o p rz esu w an ie ap ologetyki i zag ad n ień w iaro g o d n o ści ch rześcijań stw a z d ziedziny rozum ow ej w dziedzinę feno m eno ­ logiczną i w a rto śc io w ą jest dla apologetyki bard zo niebezpieczne,

(9)

a tym sam ym i n iedopuszczalne. S przeciw ia się to moim zdaniem z rozum ow ym stanow iskiem w tom ie I. T ą d ro g ą m oglibyśm y dojść d o ch aosu , jaki w ytw orzył się nie od dzisiaj w teologii protestan ck iej, k tó ra ze rw ała z intelektualistyczn ą filozofią chrze­ ścijań sk ą, a p rz eszła głów nie n a pole do św iad czaln ej psycho­ logii religii. Je st to z natu ry rzeczy d ro g a do subiektyw izm u.

Ks. D r. K rzesiński, b aw iąc n a C ejlonie, p ro w a d ził długie rozm ow y z b onzam i buddyjskim i, którzy nie przyjm ują Boga o sobo w eg o. Jakżeż m am y sobie p rz ed staw ić ew entualnie n aw ra­ canie tych m nichów do ch rześc ijań stw a ? P o trzeb a b y ich prze­ konać o istnieniu B oga oso b o w eg o , przed czym się b ro n ią i ra- czejby jakiś idealn y m onizm indyjski w ybierali. Jakżeż wobec tych b o n zów u praw iać apologetykę fenom enologiczną i w arto ­ ściu jącą n a p o d staw ie ich w łasn y c h p rzeżyć?

A utor tu m oże o dpow iedzieć słow am i, jakie czytam y w jego A pologetyce: „N iebezpieczeństw o subiektyw izm u wykluczam y przez to, że za sp ra w d z ia n są d u w arto ściu jąceg o przyjm ujem y nie m axim um tego, co daje lub zaw iera d an a idea religijna, lecz m inim um tego, co przeciętną m iarę przew yższa“ (11, 115).

Nie m ogę sobie przedstaw ić, w jaki sp o só b ow i bonzowie, dum ni ze sw ej starej kultury b u d d y jsk o -h in d u sk iej przez sądy w arto ścio w e p rz ek o n ają się chociażby tylko o ow ym minimum, co przeciętn ą m iarę przew y ższa?

T o jed n a w ielka w ątp liw o ść, w ątp liw o ść jed n ak natu ry za­ sadniczej, jak a mi się n a su w a przy czytaniu A pologetyki totalnej ks. prof. K w iatkow skiego.

N ie w ydaje mi się n astęp n ie rzeczą p ew ną, czy k ażd a re- ligia, naw et p o g ań sk a , chociażby n aw et ucho dziła za żywotną, rzeczyw iście chce też zo stać jedynie praw d ziw ą, „w znieść się p o n ad w szystkie i zo stać no rm aty w n ą czyli ab so lu tn ą, a także p o w szech n ą“ (tom II, str. 5). Ja się z czym ś p od ob ny m w hi­ storii religii nie spo tkałem .

W iad om o, że religie pog ań sk ie nie m iały i nie m ogły mieć ściśle o k reślonego credo, że ulegały w pływ om religij innych, tw orzył się w rozm aitych czasach i m iejscach synkretyzm reli­ gijny czyli m ieszanina ró żnych kultów , a to w szy stk o przeczy tezie ks. K w iatkow skiego. T ylko przy religiach pozytywnych, utw orzonych i po d an y ch przez pew nych tw órców , o ile ci wy­ znaw com ich system u religijnego nadali w yraźne credo, możnaby m ów ić o czymś podobnym .

S ądy w artościujące m ogą natu raln ie przem aw iać za każdą religią, odziedziczoną po przodkach . K ażda religia zesp ala się z życiem społecznym , narodow ym i p ań stw o w y m , d lateg o dane ludy i d an i w ładcy sw ojej religii bronią, chcą jej zapew nić wyż­ szość n ad innym i podbitym i religiam i, ale i to nie zaw sze oka­ zuje się w historii.

(10)

C yrus, w ielki k ró l p erski, nie był, jak przy pu szczam y, w y ­ zn a w cą religii głoszonej przez Z aratu strę, ale w każdym razie m iał sw o ją d aw n ą religię irań sk ą . G dy jed n ak zd o b y ł B abilon, dzięko w ał b ab ilo ńskiem u bogu M ardukow i za zw ycięstw o, u zn ał go n ad a l bogiem babilońskim i p o leca ł jego opiece sieb ie i p a ń ­ stw o. Sw ojej religii n aw et nie p ró b o w a ł n arzu cać podb item u narodo w i, ani nie s ła ł do nich m isjonarzy sw ojej religii.

Ale naw et M ahom et, choć chciał uchodzić za p ro ro k a je d ­ nego B oga, nie w y kazyw ał charak teru ab so lu tn eg o sw ojej religii i b y ł toleran tn y m dla religii chrześcijańskiej i żydow skiej. T ylko religia staro z ak o n n a i religia C h ry stu sa czuły się i w y stęp o w ały w historii jak o religie ekskluzyw ne.

W dalszym ciągu nie m ogę zrozum ieć, a tern mniej a p ro ­ b ow ać, takiego zd a n ia A u to ra: „A pologetyka to taln a, k tó ra m a na celu system atyczne i krytyczne p o zn an ie sam o o b ro n y chry - stianizm u z p u n k tu w idzenia aksjologicznego, żeby nie sp rz en ie­ w ierzyć się tem u zadaniu, nie m oże zająć się tw orzeniem now ych m etod dla ob ro n y chrystianizm u, gdyż je st to obow iązkiem i p o ­ trz e b ą psychiczną każdego w ierzącego chrześcijanina i należy do kom petencji całego chry stianizm u, który sam siebie b ro n i za­ rów no w sto su n k u do rozw ijającej się stru k tu ry psychicznej w człow ieku, jak i w s to su n k u do innych re lig ii“ (tom II. str. 5).

T ak iem u stan o w isk u sp rzeciw ia się ja k n ajbard ziej sam a A pologetyka to taln a A utora. P o có ż b y łab y apo lo g ety k a, gdyby o b ro n a ch rześc ijań stw a i K ościoła m iała być p o zo staw io n ą w y ­ łączn ie sam ym w iernym i ch rześc ijań stw u pojętem u z b io ro w o ? C hrześcijaństw o jak o takie m a w ła sn ą b ro ń , k tó rą się broni i obroni, ale po to w łaśn ie K ościół ch o w ał apo log etó w i apo lo g e- tykę, ab y oni niekiedy w yręczali go, ale też i kształcili się n a zaw odow ych jego ob ro ń có w . W y najdyw anie n ow ych m etod o b ro n y ch rześcijań stw a w łaśn ie do tych sp ecjalistó w należy; ks. K w iatkow ski sam to zresztą czyni w sw ojej pracy .

Inną znow u w ą tp liw o ść n ap o ty k am w P rzedm ow ie tom u p ierw szego w ustępie o sto su n k u apologetyki do m agisterium K ościoła. S potykam tu kilka myśli w ątp liw y ch i n iejasn ych.

A pologetyka — pisze A utor — czerpie sw ój m ateria ł z p o ­ zn ania przednau kow ego i p o słu g u je się za ró w n o sam o o b ro n ą chrystianizm u, jak i zw iązaną z nią term inologią na p o d sta w ie relacji m agisteriu m K ościoła jak o ź ró d ła jedyn ie m iarod ajn ego w znaczeniu h istorycznym (T . I, str. 12).

R ozdział I o przedm iocie m aterialnym ap ologetyki A utor rozp o czy n a w ten sp o só b : A pologetyka (teo retyczn a) czerpie m a­ teriał, dotyczący sam o o b ro n y chrystianizm u, z m agisterium Ko­ ścio ła, jako ze sw ego ź ró d ła (Cz. I. str. 13).

S tw ierdzić należy, że m agisterium K ościoła nie jest źródłem m ateriałó w d la apologetyki. K ościół jest dla apo lo gety ki k ato

(11)

lickiej czynnikiem norm atyw nym , nie źródłem . M agisterium Ko­ ścio ła sw oim i dek retam i p ro stu je d ro g i apologetyce, wskazuje cele, chro n i p rz ed w ykolejeniem , dlatego ap o lo g ety k a katolicka p rz e sta ła b y być katolicką, gdyby się n a orzeczenia K ościoła nie o g ląd ała . Ale m ateriał ap o lo g ety k a zb iera z rozm aitych źródeł, z historii i z nau k przyrodniczych, z filozofii i z historii religii, n aw et z psychologii religii.

Nie m ożna z drugiej stro n y m ów ić, jak to czyni A utor, że orzeczenia m agisterialne K ościoła w apologetyce nie przew yż­ sza ją św iadectw historycznych, dlatego ich zespolenie z apolo- getyką jest inne niż z teologią.

O rzeczen ia m agisterium K ościoła tak d la teologii katolic­ kiej, jak d la apologetyki katolickiej, m uszą być tym czym są, t. j. orzeczeniam i nieom ylnym i i abso lu tn ie w iążącym i. A utor po­ m ieszał tu p ra w d o p o d o b n ie ro lę k siąg N ow ego T estam en tu z rolą orzeczeń K ościoła. P ism a N ow ego Z akonu, tak w ażne d la apo­ logetyki, są ludzkim źródłem historycznym i rów nocześnie nie­ om ylnym źródłem natchnionym . W apologetyce m ożem y i mu­ sim y p o słu g iw ać się tym i pism am i jako źród łam i historycznym i, t. j. ludzkim i, bo nim i są, b o to są pism a n aocznych w iaro- godn ych św iad k ó w o so b y i dzieła C h rystusa, ale o dekretach K ościoła w tradycyjnej apologetyce m ów i się dopiero po prze­ pro w ad zen iu części dem onstratio catholica. Ja w m oich P r o l e ­ g o m e n a c h przytaczam w praw d zie w części 1 o praeambula f id e i dekrety so b o ru W atykań skiego , ale tylko n a końcu roz­

d ziałó w i jedynie dla orientacji katolickiej, że p o stęp o w a n ie na­ sze, nasze w yw od y i w nioski, do jakich dochodzim y, są zgodne z n au k ą K ościoła.

Inna zn o w u w ątpliw ość. A utor m ów iąc o sw ojej apologe­ tyce to taln ej, bro n i, zresztą całkiem słusznie, jej sam odzielności, ale ją całkiem o dd ziela o d teologii i odżegnuje się od praktycz­ nych celów apologetyki, p o zo staw iając te zad an ia apologetyce „dydaktycznej lub po lem iczn ej“ (II. str. VI). S potyka się takie m yśli w kilku m iejscach A pologetyki totalnej. M nie ta spraw a znow u p rz ed staw ia się inaczej.

U w ażam , że w szelka apologetyka, n au k o w a czy mniej na­ ukow a, m usi m ieć n a oku także cele praktyczne, inaczej m ija­ ła b y się ze sw oim celem. Nie rozum iem sztuki d la sztuki, tem bardziej nie m ógłbym zrozum ieć apologetyki dla apologetyki. A pologetyka ch rześcijań sk a m usi być n astaw io n a na obronę ch rześc ijań stw a i K ościoła, jak to zresztą A utor czyni, w takim jed n ak razie ap o lo g ety k a „ n a u k o w a“ czy to taln a nie m oże się odg rad zać od rzekom ej apologetyki „p rak ty czn e j“ czy „pole­ m icznej“ .

Z drugiej stro n y n aw et apo lo getyka jako nauk a sam o­ dzielna w system ie nauk teologicznych, jak to by w a na naszych

(12)

W y d z ia ła c h T eolog icznych , zajm uje rolę p rzy g o to w aw czą w sto ­ sunku do w łaściw ych nauk teologicznych. Nie je st to dla a p o ­ logetyki żadnym ubliżeniem , gdyż tak b ard zo ro zb u d o w an e dziś nauki biblijne i historyczne m ają sp ełn iać ro lę rów nież tylko p rzy g o to w aw czą dla teologii dogm atycznej.

Jeszcze poru szę p arę innych rzeczy drobn iejszych , ale n atu ry ogólnej.

A utor k ładzie w ielki n acisk w swOjej A pologetyce totalnej n a c h a rak ter d o św iadczalny apologetyki i m ów i na w ielu m iej­ scach o m eto d ac h eksperym entalnych, o apologetyce eksp ery ­ m entalnej, jak o odpow iedniej dla naszych czasów . N a d o św ia d ­ czenia i p rzeżycia religijne p ow o łu je się p rz ed e w szystkim d o ­ św iad czaln a p sych o lo g ia religii, kto w ięc n a tej psychologii chce oprzeć apo lo g ety k ę now oczesną, będzie w ko nsek w en cji sw ego stan o w isk a m ó w ił o apologetyce dośw iadczalnej.

A pologetyka tradycyjna o p iera ła się na p o d staw ie filo- zołiczno-historycznej, a za sw ój przed m io t form alny u w ażała n atu ra ln y rozum , który zarów no w filozofii, ja k w n auk ach hi­ storyczny ch sw o b o d n ie się o b ra ca, b ad a , p o zn aje i stw ierdza p raw d ę.

A p ologety ka tradycyjna w sk u tek teg o nie w p ro w ad za ła b y p o jęcia K ościoła, jako Corpus m ysticum C hristi, g dyż uw aża, że ta sp ra w a należy do nauki o łasce, a zatem do teologii, nie do apologetyki.

Ks. K w iatkow ski z dotychczasow ej m etody filozoficzno-hi- storycznej p rz esze d ł do m etody historyczno - psychologicznej i uw aża, że także b a d a n ia histo ryczne należą do m etody e k s p e ­ rym entalnej. „P ozn an ie historyczne — p isze A utor (II. str. 84) — jest poznaniem em pirycznym , k tóre sięg a o w iele dalej niż do rzeczyw istości n as o tacz ając ej“. N a str. 6 tom u II A utor m ówi, że w d obie obecnej dom inuje w apologetyce ujęcie raczej „psy- cholog iczn o-history czne czyli em piryczne“. W zw iązku z takim pojm ow aniem rzeczy A utor na str. 6 tom u II rzuca założenie, że „apologety kę m ożna trak to w a ć b ąd ź w sp o só b teologiczny, b ąd ź też w sp o só b em piryczny“.

O tóż sądzę, że p o d o b n e tezy d o m ag ają się k orektury. Dziś nikt nie u p raw ia apologetyki w s p o s ó b teologiczny, gdyż a p o ­ logetykę od teologii ze w zględu n a odm ienny ich p rzedm io t fo r­ m alny zasad n iczo się odróżnia. Ale nie sam a tylko d ro g a em pi­ ryczna p o zo staje apologetyce. Jeśli sło w a m ają zacho w ać sw ój sen s, to nie m ożna uw ażać b a d a ń historycznych za b a d a n ia d o ­ św iadczalne. B ad an ia hum anistyczne w ogó le ch y b a tylko w d ro b ­ nej części m ogą się p o słu g iw ać dośw iadczeniem . Nie negując psychologii d o św iad czaln ej p ra w a w apologetyce, m usim y jed n ak pozo staw ić tam m iejsce także dotychczasow ej m etodzie filozo- ficzno-historycznej, przyczem zaznaczę, że filozofię p ojm ujem y

(13)

tu szeroko, ab y znalazło się w niej m iejsce d la P a sc a la i dla B ourgeta, dla B runetiere’a i d la ks. kard. D e c h a m p s’a.

N ależy jeszcze p od nieść, że m etoda ekspery m en taln a w a p o - logetyce n aw et psych ologicznej w ystarczy ć nie m oże, że d o ­ św iad czen ia p sychologiczne czy socjologiczne d o p ro w a d zają do w niosku tylko p ra w d o p o d o b ień stw a i m ożności, nie do ścisłej w iaro g o d n o ści. Sam A utor przecież n a str. 34 tom u II d o p ro ­ w a d za w yw od y O l l é - L a p r u n e ’ a do w niosku , że „c h ry stia- nizm p o d w zględem sw ej w artości n a j l e p i e j o d p o w iad a rze­ czyw istości p sy ch o lo g icz n o -m o raln ej“. A polo getyk a jed n ak ma ob ow iązek p o p ro w ad zić d o w ó d jeszcze dalej, ab y w ykazać, że ch rześcijań stw o je st rzeczyw iście religią o b jaw io ną i dlatego w inno być w ierzone. T u taj w innob y m ieć za sto so w an ie to, co sam A utor m ów i n a str. 123 tom u II, że p oznanie n aukow e jest p rz ed e w szystkim zagadnieniem logiki, analizy i syntezy.

C hociaż w dziele ks. P rof. Kw. w ydaje mi się duży p rz e­ ro st psychologizm u, to jed n ak w pew nym punkcie w ystąpiłbym przeciw niem u z o b ro n ą psychologii.

Idzie m ianow icie o pew ne analogie w w ierzeniach ludów , k tó re niektórzy tłu m aczą — m ów i A utor — hip o tezą „etn o p sy - cho lo g iczn ą“, t. j. p o d o b ień stw a m iędzy religiam i tłum aczą p rze­ jaw em jednakow ej reakcji psychicznej. Ks. K w iatkow ski uw aża jed n ak za w ięcej krytyczną hipotezę „teleo lo g iczn ą“, k tó ra p o ­

d o b ień stw a m iędzy chrystianizm em a innym i religiam i w yjaśnia czynnikiem p o za psychicznym , a m ianow icie „jednakow ym celem i jednakow ym przezn aczen iem “ w szystkich religii, k tóre m ają zaspokoić słu szn e p o trze b y i asp ira cje człow ieka (tom II. str. 114). U w ażam , że w tym ustępie A utor nie docenił etnopsychologii.

C zytałem n a jednym z m oich w ykładów z G re ssm a n n a: T e x t e u. B i l d e r je d n ą z rzew nych p ieśn i z p ro ś b ą do bogini b a b i­ lońskiej Isztar. M im ow oli p rzy czytaniu tej m odlitw y p rzyp om i­ n ały mi się p o do bn e zw roty w katolickich m odlitw ach do M atki N ajśw . P o d o b n e uczucie udziela się nam , gdy czytam y m odlitw y L uciusza do bogini Izydy w M e t a m o r f o z a c h A pulejusza. O tóż te anologie p o trze b a tłum aczyć jed n ak o w ą w gruncie rzeczy p sy ch ik ą ludzką. W szelkie m odlitw y do B oga czy do bo g ó w s ą w gruncie rzeczy d o siebie p o d o b n e i to w łaśn ie św iad czy 0 tem , że du sza ludzka, czując sw o ją niedo lę i niem oc, zaw sze 1 w szędzie w analogicznych w a ru n k ach w ylew a się na zew nątrz w p o d o b n y sp o só b .

M ożna w praw dzie przyjąć za św . A ugustynem , że P . Bóg n a s d la siebie stw o rzy ł i dlatego duszę o dpow iednio do tego celu n astro ił, ale i to stro jen ie duszy przez P. B oga o d by w a się chyba przez d u szę ludzką, przez jej rozum i uczucia, je st tu więc p sy ch o lo g ia.

(14)

N a str. 124 tom u II w rozw ażaniu sp ra w y cudu A utor stw ierdza, że „determ inizm z o sta ł już o b alo n y przez z a sad ę nie­ pew n o ści H e ise n b e rg a “.

M ożliw ie, że nie u d ały się H eisen b erg o w i pew ne o b liczen ia i że w y szła stąd ja k a ś „n iep ew n o ść“, ale to jeszcze nie d ow ód , że determ inizm w przyrodzie z o sta ł już pok o n an y . A utor sam m ów i o stałym i regularnym n a stę p stw ie pew n ych zjaw isk. T o n a stę p stw o nie je st dziełem p rzy padku, ale w ynikiem n iezm ien­ nych p ra w , a te w łaśn ie p ra w a niezm ienne w p rzy ro dzie o k re­ ślam y nazw ą determ inizm u, gdyż d ziała ją zaw sze w k ierunku z g ó ry im w yznaczonym . Jeślib y nie b yło tej niezm ienności p ra w w przyrodzie, to b y śm y nie m ogli w ogóle m ów ić o cu d a ch i ro ­ zeznaw ać cudów , jak o faktó w d ziałanych interw en cją czynnika p o n ad św iato w eg o .

P a rę u w a g p rag n iem y z kolei p o św ięcić u k ład o w i i treści w tym układ zie zaw artej. Sam ten u kład t. j. jego sch e m a t p o ­ d łu g sp isu rzeczy p o d aliśm y już n a p o czątku n aszych uw ag.

W spo m nieliśm y tam , że A utor przyjm uje jako p rzedm iot ap ologetyki tezę chrystologiczną i tezę eklezjologiczną, a w y ­ łą c z a praeambula fidei. Sform ułow anie pierw szej tezy nie ze w szystkiem o d p o w iad a ch arak tero w i apo log ety ki jak o nauce ró ż­ nej o d teologii, gdyż chry sto lo g ia jak o n au k a o C h ry stu sie je st przedm iotem teologii dogm atycznej. T o, na czym zależy a p o lo ­ getyce, obejm ujem y zazw yczaj term inem łaciń sk im Demonstratio Christiana. Idzie tu tylko o p o słan n ictw o n ad p rzy ro d z o n e C hry­ stu sa , k tó re w inno być w apolo g ety ce w ykazane. Ale n azw a to rzecz n ieisto tn a. M oże być o stateczn ie użyty ty tu ł : teza chry­ stologiczna.

W tym niedługim zresztą trak tacie o C h ry stu sie (40 p arę stro nic) A utor ch ciał dać rzut o k a n a sp o só b u jm ow ania kw estji m isji C h ry stu sa w ciągu w ieków u biegłych i czasó w dzisiejszych. W d aw nych w iekach, gdy w iara b y ła silna, trak to w an o dzieło historyczne C h ry stu sa w sp o s ó b d ogm atyczny ; w w iek ach XVII i XVIII, gdy p o c z ą ł się szerzyć sceptycyzm , w iara religijna sła b ła , a n a b ie ra ła w ielkiego znaczenia filozofia, chciano trak to w a ć to sam o zagad nienie filozoficznie. W w ieku XIX, gd y zakw itły nauki z m etodam i b a d a n ia h isto ry czn ą i d o św iad czaln ą, także do za­ g ad n ien ia dzieła C hrystu so w eg o w p ro w ad zo n o m eto dę h is to ­ ryczną i krytykę. Je st to o k res, m ówi A utor, historycyzm u. O kres ten znam y dobrze z dzieła A lberta S c h w e i t z e r a G eschichte L eb en-Jesu F o rsc h u n g (1913), w pierw szem w y d an iu Von Rei- m arus b is W red e (1906). O k res ten bardzo obszernie tra k ­ tuje następ n ie M e y e n b e r g , p ro feso r i ksiąd z katolicki, w w iel­ kim dziele, obejm ującym w szystkie w ieki, jak u ks. K w iat­ kow skiego, L e b e n - J e s u - W e r k (3 tom y w 4 częściach,

(15)

T e n olbrzym i m ateriał, do tyczący b a d a ń n ad C hrystusem w XIX i w XX w ieku, A utor krótko chciał przedstaw ić w roz­ dziale o okresie historycyzm u. M ateriał ten ro zm ieścił w pięciu, pow iem y, p arag ra fach w form ie różnych pięciu kierunków .

Z tych kierunków m oże słu szn ie A utor najo bszern iej p o ­ trak to w a ł kierunek history czno -religijny (k ilk anaście stron), n aj­ krócej kieru nek B arth a (niecałe 3 stronice), i to słuszn ie i kie­ run ek eschatologiczny (4 strony). T ej w łaśn ie eschatologicznej szkole ks. M eyenberg pośw ięcił aż k ilkaset stro n druku, ale p isał dla N iem ców , gdzie ten kierunek teologiczny w y m agał szczegó- wej rozp raw y.

K ierunek „F orm g esch ich te“ w teologii biblijnej niem ieckiej je st tak nieznacznym , że szko da b y ło po św ięcać mu aż o so bn y rozdział. N aw et u S c h w e i t z e r a ten kierunek w iększej roli nie odgryw a, ale k siążka w sp o m n ian a w y szła w r. 1913, a F o rm - g eschichte je st tw orem — tw ierdzi A utor — już pow ojennym . W łaściw ie je st to tylko jed n a z w ielu odm ian teoryj ew olucjo- nistycznej o p o w stan iu ch rześcijań stw a. D i b e l i u s , B u l t m a n n , pisali oczyw iście w iele, a w d uchu ew olucjonistycznym , już przed w ojną. B u l t m a n n jed n ak w pracy sw ojej J e su s ( D i e U n ­ s t e r b l i c h e n ) z r. 1926 o bszerniej ro z p raw ia w e W stępie o w arto ści źró d ło w ej Ew angelii, uw aża ją za w y tw ó r późniejszej w iary w chrześcijań stw ie, ale o F o rm geschichte nic nie w spom ina. P rzy D i b e l i u s a G e s c h i c h t l i c h e u. ü b e r g e s c h i c h t ­ l i c h e R e l i g i o n i m C h r i s t e n t u m z r. 1925 w yraźnie za­ znacza B u l t m a n n , że jego w yw ody (B ultm anna) p o zo stają w ostrym p rzeciw ieństw ie do w yw odów D ib eliu sa; tru d n o ich ted y zaliczać do jed n eg o kierunku teologicznego. T łum aczenie E w angelii jak o ow ocu rozw ijającej się w iary w K ościele m am y już u D aw id a S t r a u s s a w Leben -J e s u z r. 1835 (teo ria o M ythus).

A utor pod aje też krytykę tych teoryj i to je st w łaśnie p ra ca apologety .

P o za uw agam i krytycznym i n ad tym i kieru nk am i w teologii pro testanckiej o szkole i p racach katolickich, ks. L a g r a n g e ’ a nad E w angeliam i, ks. D e G r a n d m a i s o n a nad życiem Jezu sa C hr., ks. M e y e n b e r g a n ad histo rią w alk o C h ry stu sa w ciągu w ieków — A utor oczyw iście w sw ojem krótkim sto su k o w o s tu ­ dium nie w spo m in a.

D ru g ą część przedm iotu apologetyki w dziele ks. Kw. sta­ now i n au k a o K ościele jak o instytucji Bożej czyli D em onstratio catholica. Z now u ten tra k ta t je st ujęty w przeg ląd zie h isto ry cz­ nym , jak p o p rz ed n i tra k ta t o C hrystusie, ale jest tu m ow a tylko o 2 o k resach (dogm atycznym i apologetycznym czyli krytycyzm u). W o k resie ap ologetycznym m am y tylko 4 p arag rafy , w zględnie 4 kierunki p rzedstaw io ne. I ten tra k ta t liczy n iesp ełn a 50 stro n .

(16)

O b szern iej tu w y p a d ł o kres dogm atyczny. A utor p rz e d s ta ­ w ia w nim uw agi o K ościele u św . A ugustyna, u św . T o m asza, u św . B onaw entury, którzy trak to w ali naukę o K ościele ze s ta ­ n o w isk a w iary, dlatego mówili o nim jak o o corpus mysticum Christi. A pologetyka zad o w ala się zazw yczaj w ykazaniem b o ­ skiego założenia K ościoła i p och o d zen ia jego w ład zy od C hry­ stu sa i w ykazaniem zapew nionej mu nieom ylności, a w szystko, co łączy się z życiem n ad p rzyrodzonym i z ła s k ą , p o zo staw ia teologii dogm atycznej. T ak ie jed n ak teolog iczn e ujm ow anie Ko­ ścio ła w yd ało się A utorow i odpow iednim m oże ze w zględu n a II część sw ej pracy o m etodach.

M ów iąc o K ościele i jego początkow ym rozw oju, należało b ezw aru n k o w o w spom nieć o Ignacym z Antiochii, a nie ro z p o ­ czynać nauki o K ościele dopiero od Iren eu sza (I. 64), ale jest w zm iank a o K lem ensie R zym skim .

S łu szn ie A utor p o d k re ślił przy R i t s c h l u tendencje do u sunięcia „są d ó w o n tycznych“, a sp ro w a d z e n ia p o zn a n ia religij­ nego do k ategorii sąd ó w w yłącznie w arto ścio w y ch (str. 1. 87). P ły n ie stą d p ew n a n au k a także dla naszy ch czasów , aby m ia­ now icie w obec w p ro w ad za n ia sąd ó w w arto ścio w y ch do ap o lo ­ getyki, jak o k ry terió w zachow ać, jak najw iększą o stro żno ść.

Na str. 96 w ustęp ie o A bfallstheorie S ohm a coś o p u sz­ czono, d lateg o ten u stęp je st niejasny. N ależałob y tam w staw ić sło w a „a o rg a n iz acją s p o łe c z n o -p ra w n ą “ jako k o re la t do słów o K ościele jak o instytucji czysto relig ijn ej“.

N a str. 110— 111 A utor z pow o łan iem się n a L ag ran g e’a

Le judaïsm e avant Jésus Christ tw ierdzi, że w e d łu g apo kalipty- ków żydow skich z epoki p rz ed C hr. eon m esjan iczn y nie m a c h a rak teru religijnego. P ow o łu ję się na P a r a b o l e w K siędze H enocha, o któ ry ch pisałem w Collectanea Theolog., że ten eon m iał ch a rak ter w ybitnie n aw et religijny.

T om d rugi A pologetyki to taln ej zajm uje się rów nież za g a d n ie ­ niem w iarog odności ch rześc ijań stw a i K ościoła, jak tom pierw szy, ale ro z p atru je tę o b ro n ę od stro n y m etod. Różne d rogi p ro w a ­ d zą do Rzymu, różnym i też dro gam i, tj. przy po m ocy rozm aitych m etod m oże zd ążać do sw oich celów apologetyka. M etody te A utor s p ro w a d z a do dw u kategorii : p s y c h o l o g i c z n e j i h i - s t o r y c z n o - k r y t y c z n e j . Jest i trzecia k ateg o ria „form alno- kryty czn a“, w zględnie czysto logiczna, ale tę m eto dę A utor s łu ­ sznie p o tra k to w a ł krótko, gdyż o n a w apologetyce, k tó ra sta ra się w ykazać n ad p rzy ro d z o n y c h a rak ter chrześcijań stw a i K ościoła, w ystarczy ć nie m oże. A utor w sp o m in a tu i o logistyce, której p rzy p isu je za słu g i u ściślan ia dyskusji i w p ro w ad za jej śladem w zory m atem atyczne. N a ścisło ści każdej nauce oczyw iście za­ leżeć m usi, ale p o słu g iw an ie się znakam i-sym bolam i m etody nie u p raszcza, bo g d y zastąpim y znaki pojęciam i konkretnym i, b ę­

(17)

dziem y znow u tam , sk ąd eśm y w yszli. G łów nie tedy do dw u k a­ tegorii sp ro w a d z a ją się m etody, o jakich A utor referuje: psy ch o ­ logicznej i historycznej.

A utor niew ątpliw ie d u żą w agę przyw iązuje do m etody p sy - chologiczno-religijnej i ca ła jego A pologetyka totalna, jak wyżej zaznaczyliśm y, je st ze stan o w isk a psychologii ujęta. T łu m aczy się to u A utora tym, że psycholog ia religii je s t n au k ą sto su n ­ kow o jeszcze m ło d ą i w szerszych ko łach mniej zn a n ą ; n a s tę p ­ nie, że p sy ch o lo g ia religii je st d ziś u p raw ian a, jak o część p sy ­ chologii dośw iadczalnej, a naw et, jak m ów i ks. prof. S kibniew ski, jak o część d ośw iadczalnej psychologii stosow anej, m usi opierać się zatem na dośw iadczeniu, a tym sam em o d p o w ia d a dzisiej­ szym tendencjom w naukach ścisłych , aby op ierać b ad an ia na dośw iadczeniu.

T ak ż e apologetyk a, p o słu g u jąc się m eto d ą psy cho lo giczno - religijną, o d p o w iad a duchow i czasu, staje się jak najbardziej n o w o czesn ą i przem aw ia zrozum iałym d ziś dla ludzi językiem .

A utor kładzie ja k najw iększy n acisk n a d o św iadczaln ość, n a m etod y d o św iadczalne, dlatego specjalnie u w zględn ia w sw ojej ap ologetyce psy ch o lo g ię d o św iad czaln ą jak o p o d staw ę ob ro ny ch rześc ijań stw a i K ościoła.

O p ró cz tych p o w o d ó w , m ożnaby rzec, n atu ry konju nk tu- ralnej, za m eto d ą d o św iad czaln ą w ap ologetyce p rzem aw iają także pew ne sp ecjaln e fakty, z których ap o lo g ety k a rezygnow ać nie chce i nie p o w in n a. T e w łaśn ie fakty A utor p rzed staw ia w ro z­ działach o m etodzie „w ew nętrzn ej“, psychologiczn o-m o ralnej, psycholog iczno-bion tycznej, d o św iadczaln ej i im anentnej. Te fakty są przew ażnie natu ry psychologicznej i socjologicznej. Nie są one now ym i, skoro nim i w łaśnie p o słu g iw a ł się już P a s c a l w XVII w ieku. F aktam i tym i są p ra w d y życiow e, że człow iek bez w iary w B oga nie m oże być szczęśliw ym , ani mieć po koju w ew nętrznego i że sp ołeczeń stw o bez B oga nie m oże się norm alnie rozw ijać. P a sc a l nie d ow o dził sw oich tez w P ensées dow odam i logicznem i. S ą to raczej są d y w artościujące, są to b ard zo g łę­ bokie i rzetelne ujęcia życia i jego w arto ści, w ew nętrznego życia jed n o stk o w eg o i zbiorow ego. Późniejsi m yśliciele francuscy, o któ ­ rych A utor rozpraw ia, O l l é - L a p r u n e , F o n s e g r i v e i inni, b u d u ją już n a tym , co d a ł P ascal, tylko te sam e m yśli w ięcej sy ste­ m atycznie ro zb u d o w y w u ją i now ym i d ośw iadczeniam i w zm acniają. T ak ż e m yśli L e c l e r c q ’a z tablicam i absentiae i praesen­ tiae — tab lica trzecia variationis jest m ętna i zb yteczna — nie w y b ieg ają p o za M yśli P a s c a l a . Ale te fakty były p rzez d ług ie czasy zapom niane i dopiero w o statn ich dziesiątk ach lat p rzy ­ pom nieli je so b ie m yśliciele francuscy, który ch w łasn e d o św iad ­ czenia w ew nętrzne i w y rastające g w ałto w n ie po trzeby sp ołeczne d o p ro w a d zały do tych sam ych w niosków .

(18)

A pologetyka oczyw iście, jak już w spom niałem , z tych d o ­ św iad czeń rezyg now ać nie chce i nie p ow inna i d lateg o w łaśnie n a przełom ie w ieku XIX i XX zjaw iła się w e Francji apologetyka zw ana „w ew n ętrz n ą“ lub „n o w ą “, k tó ra n a tych fak tach n atu ry p sychologicznej i sp ołecznej się op iera, co zresztą om aw iam w drukującej się obecn ie rozpraw ie n a łam ach A teneum K apł.

N ow a ta ap o lo g ety k a o p iera ła się w dużej m ierze na prze­ życiach i d o św iad c zen iac h w ew nętrznych, n a uczuciach, zw raca ła się do w oli, ab y ją poru szyć i p ch n ą ć n a drog ę do B oga, p o d ­ czas, gdy ap o lo g ety k a daw niejsza, ap o lo g ety k a klasyczna, choć nigdy nie zap o m in a ła o roli w oli w procesie aktu w iary, zw ra ­ c a ła się jed n ak p rz ed e w szystkim do rozum u, p rzem aw iała w y­ w odam i logicznym i i historycznym i.

F o rm o w ał się w ięc w apologetyce kierunek intelek tuali- styczny i w oluntary styczny . O bydw a te kierunki poczęto łączyć, tw o rząc w ten sp o só b apo lo g ety k ę in teg ra ln ą , k tó rą ks. B run hes n az w ał też „ to ta ln ą “.

W m oich P r o l e g o m e n a c h p rzed 20 laty uw zględniałem natu raln ie tę apologetykę w ew nętrzną, w spo m niałem o Jam esie, tw ó rcy psychologii religii, ale tym argum entom z dośw iad czeń w ew nętrznych teoretycznie przyznałem tylko rolę pom ocniczą, gdyż n o szą one cechę w ybitnie subjek ty w n ą. W P r o l e g o m e ­ n a c h zgodnie z ogółem a p o lo g etó w katolickich p rzy znałem też p rym at czynnikow i rozum u.

Ks. P rof. K w iatkow ski w zasadzie w sw ojej A p o l o g e ­ t y c e t o t a l n e j , jak zaznaczyłem na w stęp ie, z a ją ł tak ie sam o stan o w isk o , ale w p raktyce, p rzep ro w ad zając w ia ro g o d n o ść chrze­ ścijań stw a i K ościoła, p rz esze d ł n a stan o w isk o psychologii d o ­ św iadczalnej i filozofii w artościującej. M etody psy cho lo g iczn o - religijne A utora to stan o w isk o jeg o ilu stru ją, ale sam e p rzez się nie m ogą w yw ołać ża dnego sprzeciw u. D o b rze się n aw et stało , że A utor tę no w o czesn ą apo lo g ety k ę d o św iad c zaln ą w sp osó b specjalny p rz e d sta w ił i uw ypuklił. O baw y m oje i zastrzeżenia, którym dałem tu w yraz, d o ty czą p o d staw o w y c h tez w ysunięty ch przez A utora, nie psy chologicznych i socjolo giczny ch arg u m e n ­ tów , o jakich jest m ow a w rozdziale o m etodzie psycholo g iczn o - religijnej.

Aby jed n ak m oje pow yższe zastrzeżen ia i o baw y nie w y ­ dały się w ynikiem jak ieg o ś uprzed zen ia czy jed n o stro n n o ści z mej strony, po zw olę sob ie jeszcze n a tern m iejscu zw rócić u w agę na p ew n e „fenom eny“.

J o h a n n H e s s e n , p ro feso r filozofii na u niw ersytecie w Ko­ lonii, au to r dzieła W ertphilosophie (P a d e rb o rn , Schöningh 1937) sw o ją P rzed m o w ę w tej k siążce ro zp o czy n a od stw ierd zen ia faktu, że w dziedzinie psychologii religii p an u je w ielki ch aos.

(19)

N a str. 238 ks. H essen m ó w i: „W arto ści, jak o takie nie są rz eczy w isto ścią“. N ależą one do dziedziny, k tó rą w przeciw ień­ stw ie do rzeczyw istości m usim y n azw ać nierzeczyw istą (irreale Ordnung). W łaśn ie w tym leży tru d n o ść p oznaniow o-krytyczna d la m yśli o zakotw iczeniu w arto ści (fü r den Gedanken der Wert­ verankerung).

N a str. 244 oddziela w a rto ść i byt, jak o dw ie całkiem różne dziedziny i dochodzi n a str. 246 do w niosku, że d o p iero przy­ jęcie przyczyny bytu i w a rto ści (rzeczyw istych w arto ści) stw arza m etafizyczną p o d staw ę w arto ści i ich urzeczyw istnienia. P o w o ­ łu je się n astęp n ie na Kanta, który u zn a ł w K r y t y c e r o z u m u p r a k t y c z n e g o za konieczne przy jąć w iarę w B oga, jako w rzeczyw istość bezw zględną. P ow o łu je się n a teo lo g a p ro te­ stanck ieg o Jäg era, któ ry w książce Zur Überwindung des Zwei­ fels (T ü b in g en 1906) m ów i m iędzy innym i: „W całym świecie

zew nętrznym nie istnieje ani d obre ani złe, ani piękne ani b rz y d ­ kie, ani szlachetne ani o rd y n arn e, ani praw d ziw e ani n iep raw ­ dziwe. T o w szy stko w ogóle nie istnieje, jeśli niem a osoby. C zło­ w iek d o piero stw a rz a te w a rto ś c i“. A utor d ochodzi w dalszym ciągu d o w niosku, że p odobnie w św iecie całym m usi istniećtakie jak ieś serce, p o d o b n e do życia osobow eg o. „D laczego — w oła p o d koniec u stę p u — nie m ielibyśm y tej w ielkiej tajem nicy, o ja ­ kiej m ów im y i z której rodzi się w n a s to, co je st najlepsze, nie dać jakieg oś im ie n ia ? N azyw am y ją B og iem “.

Czy jed n ak ten Bóg, ein Weltgrund, rzeczyw iście istn ie je ? U K anta b y ł on tylko postulatem , u Jäg era p o d o b n ie: ale i u H essen a je s t tylko postulatem . Ks. H essen pojm uje zasadę przyczynow ości p o sw ojem u. Jego zdaniem z tej zasad y istnienie B oga w y p ły w a tylko jako p o stu la t, p o d o b n ie, jak z poczucia i p o trzeb y jed n o ści w św iecie w ynika istn ien ie B oga jako p o ­ stu lat. C hce w ięc dow ód z przyczynow ości u zu p ełn ić dow odem z filozofii w a rto ści: czy nie jest to b łęd n e k o ło ? S tąd też rozu ­ miem, dlaczego ks. S kibniew ski, który ks. H essen a zna osobiście i z nim w o bro n ie zasad y przyczynow ości polem izow ał, uw aża filo­ zofię jego za m ętną i niebezpieczną. D latego słu szn ie p rzypuszcza w Z akończeniu ks. H essen (str. 260), że ściśli neotom iści nie p rzeb aczą m u jego filozofii w arto ści.

W spom in am o konkluzjach tego g łó w n ego , jak się zdaje, p rz ed staw iciela filozofii w a rto ści w obozie katolickim , ab y o k a­ zać, jak ta filozofia je st niepew ną, jak p ro w ad zić m usi do sc e p ­ tycyzm u, jak konieczną jest w apologetyce i w filozofii katolickiej filozofia b u d ująca p raw d ę na logice i m etafizyce. A pologetyka kato lick a m usi być b u d o w an a na logice i na histo rii, nie n a filo­ zofii w artości.

(20)

P a s c a l je st w ielką p o stacią w dziejach m yśli ludzkiej. D zi­ siejsza ap o lo g ety k a w e w n ętrzn a ciągle do niego w raca i sam także ks. Prof. K w iatkow ski w e w szystkich sw oich ustęp ach 0 m etodach psycho logiczno-religijnych o nim m ów i, a w szcze­ góln o ści p o św ięc a mu ro zd ział o m etodzie „w ew nętrzn ej“. B o­ g ata je st literatura n au k o w a o P asca lu , auto rze Pensées. Z jego „M yśli“ m oże n ajbardziej je st ch a rak tery sty czn ą i najczęściej m oże dziś cyto w an ą m yśl 277 i 278: „S erce m a sw oje racje, któ ­ rych rozum nie z n a “. „B oga czuje serce, nie rozum . O to co jest w ia ra : B óg d o tykalny d la serca, nie dla ro zu m u “. P o d o b n y jest jego u stęp 248: „W ia ra je st czym ś różnym od d o w o d u : jed n o jest ludzkiem , drug ie je st darem B oga. T ę to w iarę B óg sam kładzie w serca, a d o w ó d je st często jej n arzędziem “.

Z tych m iejsc z M y ś l i łatw o poznać, że P asca l, w ielki P ascal, genialny u m ysł i p otężny rozum , rozum staw ia n a d a l­ szym planie, a n a czo ło w p oznaniu B oga w y su w a serce. Serce oznacza u P a sc a la uczucie, jak b y instynkt. T o stan o w isk o w d u ­ żej m ierze antyintelektualistyczne w y w o łało zaraz w ów czas o strą krytykę ze stro n y pew nego teo lo g a fran cuskieg o, gdyż stało w sp rzeczno ści ze stanow iskiem tradycyjnej teologii katolickiej.

Czym w ytłu m aczyć to stan o w isk o P a s c a la ?

Ks. M a l v y T. J. w b ro sz u rze P ascal et le problèm e d e l à croyance (P aris, B eauchesne 1923) zajm uje się tym pytaniem 1 stw ierdza, że stan o w isk o P a s c a la n ależy tłum aczyć nap rzó d osob isty m i p rzeżyciam i, a n astępnie w pływ am i jan se n istó w z P o r t e R o y a l e . Janseniści p o d o b n ie, jak p rotestantyzm , p e­ sym istycznie oceniali n atu rę człow ieka po grzechu pierw orod ny m . W szy stko przy p isy w ali więc ła s c e boskiej.

P ascal p rz eży w ał w tym czasie stan y m istyczne, s tą d m ó­ w ił też o o bjaw ianiu się B oga p rzez ła sk ę w sercu człow ieka. „O czyw istość m istyczna, oto nazw a, jak a najbardziej o d p o w iad a tej w ierze bez rozum ow ania, przez b ez p o śred n ie o dczuw anie B oga, w czym P ascal u p atry w ał stan w ierzącego idealny, jeśli nie s ta ły “ (str. 86). T eologicznie — za znacza jeszcze ks. M alvy — stan o w isk o P a sc a la z tego okresu jansen isty czn eg o zb liżało się do teologii L utra, któ ry m ów ił o natch n ien iu indyw idualnym , o o bjaw ianiu się B oga b ez p o śred n io poszczególnym duszom (str. 88).

P asca l u p o k a rz a ł się przed B ogiem , aby stać się godnym łask i w iary. T o stan o w isk o subjektyw nie jest b ard zo piękne, ale ob n iżan ie p ra w rozum u m ogło p ro w ad zić do sceptycyzm u, co m u też w spó łczesn y ks. de V illars zarzuca.

Je d n a w ięcej p rz estro g a, aby w apologety ce trzy m ać p ry ­ m at rozum u, nie w oli i uczuć. O p raw d zie religijnej m a ro z ­ strzygać logika i historia, nie psy ch o lo g ia d o św iad czaln a. N

(21)

atu-raln ie m ów im y о apolog etyce naukow ej i teoretycznej, nie o sub- jektyw nych p ro c esac h p o w ro tu d o Boga.

Co d o ilości m etod psy ch ologiczno-religijnych, pozw oliłbym so b ie jeszcze na uw agę, że m ożnaby tych 5 d ró g prop o n o w a­ nych przez ks. Prof. K w iatkow skiego sp row ad zić do trzech, ale należy szan o w ać indyw idualność A utora.

P a rę słó w jeszcze o d n o śn ie do kategorii m etody histo­ ry czno-kry ty cznej .

S ą tu dw ie m etody : histo ry czn o -p o ró w n aw cza i historyczno- fenom enologiczna. P ie rw sz a o peruje analogiam i z historii religii, bro n i tran sc en d en c ji ch rześcijań stw a w ob ec innych religii w po­ chodzie w ie k ó w ; d ru g a m a p rz ed staw ić genezę chrześcijaństw a i K o ścio ła w św ietle źró d eł i tą d ro g ą h isto ry czn ą w y kazać bo- sk o ść naszej religii.

Z d aje mi się, że m eto d a eklezjologiczna, k tó rą A utor po­ niek ąd słusznie n azy w a em piryczną, nie p o d p ad a p od kategorię h isto ry czn o -k ry ty czn ą; ale nie m ożnaby jej rów nież sprow adzić do k atego rii m etody psychologicznej. M ożnaby zatem z tej metody zrobić ja k ą ś m eto dę o so b n ą. J e st o n a jed n ak przeprow ad zon a dobrze, streszcza m ianow icie w yw ody ks. k ard. D echam p s’a i jego b. sek retarz a ks. D idiota.

M etoda „ b ib lijn a “ je s t p rz ed staw io n a m oże za pobieżnie, ale m ateriał ten b y ł j u t częściow o om ów ionym w tom ie I, albo­ wiem u k ład dzieła jest taki, że n iektóre rzeczy w części I o przed­ m iocie i w części II o m etodach p o w tarzają się, choć Autor s ta ra ł się o to, ab y w tych p araleln ych p arag ra fach nie p o w ta­ rzały się te sam e fakty.

N iejasnym m i je st je d n a k u stęp n a str. 138 cz. II o ekle­ zjologii do XVI w ieku, jak o b y w ten czas m ów iono system atycznie o w szystkich sp ra w d zian a ch (notae Ecclesiae). T a część obrony autentyczności K ościoła katolickiego p o częła się rozw ijać dopiero w w alce przeciw p ro testan to m .

Nie w sp o m n ian o przytem w tym p arag ra fie o biskupach, a przecież należą oni do p o d staw o w y c h części w u stro ju Kościoła.

N ależy w spom nieć, że A utor n a str. 149 cz. II. w dopisku obszerniejszym inform uje o dyskusji na tem at aktu alno ści i siły p rzekonyw ującej dow o d u ex n o iis Ecclesiae. Z d an ia są pod zie­ lone, m im oto nie w olno tego ro zd ziału w Eklezjologii pom ijać. M eto da „histo ry czn o -fen o m en o lo g iczn a“ zajm uje się cudem, jako sp raw d zian em n ad p rzy ro d z o n eg o ch a rak teru chrześcijaństw a. J e st to zatem je d n a z m etod, jakim i m oże się po słu giw ać apo ­ logetyka. Ale dlaczego n astęp n e m etody „b ib lijn a“ i „eklezjolo­ g iczn a“ s ą oznaczone w sto su n k u do „fenom enologicznej“ przez a) i b), jak gdyby owe dw ie dalsze m etody zaw ierały się w m e­ todzie historyczno-fenom enologicznej ? W szystkie trzy m etody w obecnym układzie książki w inne być uw ażane za w sp ó łrzęd n e

(22)

i oznaczon e literam i a), b) i c). Jeśli zaś A utor chciał m etodę b ib lijn ą czyli g en ety czną i eklezjologiczną czyli em piryczną trak to w a ć per modum miraculi, to należało to w jak iś sp o só b w k siążce zaznaczyć.

W rozdziale o cudzie p rzy rozró żnianiu p o zn a n ia religijnego i naukow ego (II. 123) nie m ożna tylko tego ostatn ieg o u w ażać za zagadnienie logiki. L ogika m usi być w jednym i drugim p o ­ znaw aniu. P o znaw anie bez za ch o w a n ia p raw logiki nie m iałoby żadnego znaczenia. P o ru szy łem jed n ak tę w ą tp liw o ść, jak i d ru g ą odnośnie do za g ad n ien ia determ inizm u (str. II. 124), już wyżej. T u taj do dam jeszcze je d n ą n iejasn o ść o d n o śn ie do używ ania pojęcia „ tra n sc e n d e n tn y “ na str. II. 128, gdzie użyto teg o w yrazu w p rzeciw staw ien iu do „ c u d u “ w znaczeniu portentum, praeter- naturale, ale z reg u ły oznacza ten term in cud.

M etoda h istoryczno-religijna je st p o trak to w a n a obszern ie i podaje szereg zagadnień naw et szczegółow ych, które m ogłyby być om aw iane z pożytkiem przy d o g m atach poszczególnych. Ale i tutaj są on e d o p uszczalne. A utor p rzez poró w n y w an ie a n a lo ­ gicznych, zbliżonych w ięc do siebie zew nętrznie zjaw isk w hi­ storii religii pogańskich, s ta ra się w ykazać w y jątkow y i n ad p rzy ­ rod zo n y ch a ra k te r ch rześcijań stw a. P o d d a je w tym celu analizie ideę m ono teisty czn ą, chrystologiczną i ideę T ró jcy ch rześcijań ­ skiej. W rozd ziale o idei chry stologicznej zw raca uw agę n a kult cezarów w czasie imperium Romanum,n a ideę parto genezy (idzie A utorow i w szczególności o ideę p oczęcia dziew iczego (II. 99), w inien w ięc tu być użytym term in partenogenezy) i na ideę so - teriologiczną.

C ezarom p a ń stw o rzym skie o d d aje cześć b o sk ą, zow ie ich kyriosam i, soteram i, n aw et bogam i, a niektórzy h istorycy p ier­ w otneg o ch rześcijań stw a pragnęliby z kultu religijnego, o d d a w a ­ nego cezarom , w y p ro w ad za ć p o cz ątek kultu C h rystusa. A utor słuszn ie p o d k re śla c h a ra k te r polityczny tego k ultu i w yróżnia go od kultu religijnego, o d d aw an eg o C hry stu so w i. Ale nie m a racji, gdy k u lt cezarów pojm uje jako tylko polityczny. B ył on także religijnym , dlateg o staru sz ek P o lik a rp tak nieugięcie w zb ra­ n iał się p ow ied zieć Domine Caesar, choć pro k o n su l H eród tłu ­ m aczył m u łag o d n ie i d o b ro tliw ie : „C óż to złego w tern, jeśli kto pow ie, P anem je st cesarz, a potem sk ład a o fiarę“. O d p o ­ w iedział P o lik a rp : Nie zrobię tego, co mi radzicie ( E u z e b i u s z : H isto ria K ościoła IV. cap. 15).

O d d a w an o cześć b o sk ą jak o synom b o g a faraon om eg ip ­ skim , o d d aw an o p o d o b n ą cześć tak że innym starożytn ym w ła d ­ com W sch o d u , S arg o n a S tareg o p rz ed staw ian o już z ro gam i n a tiarz e jak o odznakę b ó stw a. Byli nazyw ani bo gam i w ładcy Egiptu i Syrii, w yraźnie δεοΕ. Ze W sc h o d u ten kult religijny przy ­ sze d ł do Rzymu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

5 Poka», »e w przestrzeni Hausdora punkty s¡ domkni¦te, a ci¡gi zbie»ne maj¡ tylko jedn¡

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

czas całej podróży był wóz restauracyjny, nie tylko dlatego, że w każdej chwili można było posilić się w nim różnymi smakołykami wybor­.. nej kuchni

Punkt wyjścia stanowi semiotyczny podział przestrzeni na centrum i peryferie i jego aksjologiczne konsekwencje: cywilizacyjnie „opóźniona” prowincja, wbrew potocznym

Latem tego samego roku na ³amach „Rzeczywistoœci” pisano o pog³êbiaj¹cym siê kryzysie gospodarczym Europy Zachodniej, którego odzwierciedleniem by³ stan bez- robocia

Zawiesina w przepływie ścinającym ()=⋅ o0vrgr przepływ zewnętrzny tensor szybkości ścinania 2v effeffeffη=σg efektywny efektywny tensor tensor napięć

Grounded in the experiences of roadmapping practitioners we defined the concepts of a Roadmap (1): A visual portray of Market/Product/Technology plans plotted on a timeline; Then

cerkwi do Widzącego, od Widzącego do Bramy, od Bramy do Świętego Michała Archanioła, od Świętego Michała Archanioła do Kaplicy Świętej Trójcy są mniej więcej takie