• Nie Znaleziono Wyników

Przegląd Polski 1948, R. 3 nr 11 (29)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przegląd Polski 1948, R. 3 nr 11 (29)"

Copied!
43
0
0

Pełen tekst

(1)

PRZEGLĄD POLSKI

Rok 3 Listopad 1948 Nr. 11 (29)

SPIS T R E Ś C I:

Z A G A D N IE N IA I P E R S P E K T Y W Y :

ZGON PRYMASA POLSKI ... 1

W POSZUKIWANIU UTRACONEJ RÓWNOWAGI — G l o s s a t o r ... 5

W JAŁCIE — W ł a d y s ł a w A n d e r s ... 10

CZWARTA MIĘDZYNARODÓWKA WOBEC POL­ SKI I NIEMIEC — St. P r z y b y s z ... 16

POLSKIE OŚRODKI UNIWERSYTECKIE W SZWAJCARII — A l e k s a n d e r M e ł e ń ... 19

P R Z E G L Ą D Y : PRZEGLĄD POLITYCZNY ... 25

PRZEGLĄD GOSPODARCZY ... 38

PRZEGLĄD KULTURALNY ... 40

PRZEGLĄD NAUKOWY ... 43

FA K T Y , O P IN I E I K O M E N TA R ZE FAKTY I KOMENTARZE ... 45

SYMPTOMY ... 52

CYFRY ... 53

HISTORIE ... 54

PO LSK A D N IA D Z IS IE JS Z E G O : ORĘDZIE PREZYDENTA R. P ... 55

ODEZWA RZĄDU R. P ... 56

NASZE STANOWISKO ... 57

KRAJ ... 58

WYCHODŹSTWO ... 63

W OCZACH ZACHODU ... 67

R E C E N Z JE K SIĄ Ż E K : W. KONOPCZYŃSKI — L. HIRSZFELD — W. S. CHURCHILL — A. i F. BOYD ... 69

D O K U M E N T Y : PRZEMÓWIENIA W O. N. Z... 75 NAKŁADEM: CONTEMPORARY LIFE AND CULTURE. LTD.

(2)

N O T A T K I B IB L IO G R A F IC Z N E O K S IĄ Ż K A C H P O L S K IC H I O P O L S C E

(Wydanych foza granicami Kraju) Académie Polonaise des Sciences

et des Lettres. Centre Polo­

nais de recherches scientifi­

ques de Paris. Bulletin. E x ­ trait. Str. 16. Juillet, 1948.

Archives and Museum of the Po­

lish Roman Catholic Union, C h icag o . K . nlb. 6. (C h ica­

go , 1948).

Boresta se Polsa. Literaturen sbornik. (S 'sta vila i prevela- V eselin a G enovska, Korica E v g . Jonov). Str. 183, 1 nlb Izdat. na B 'ig a rs k a ta Rabot- niceska P a rtija (K om u nisti).

(S o fija, 1948). Cena 150. — . B ronarski, A lfo n s. Les études

de la literature polonaise. Str.

332— 354. E xtrait de „ P o ­ logn e 1919— 1939“ , V o l. III:

V ie intellectuelle et artistique.

Editions de la B aconnière, N euchâtel (1947).

C h urch ill, W inston. The Second World War. V o l. I. T h e G a­

th erin g Storm . Str. X V , 640.

C assell & Co. L td . London, 1948.

Czlow iekow ski, Ig n a cy Jan. In­

fluence de la guerre actuelle sur le marché de la main d'oeuvre d'après l'experience Allemande 1939— 1943. R ésu ­ mé de la thèse présentée à la F acu lté de droit de l'U n iv er­

sité de F rib o u rg pour l'o b ten ­ tion du grad e de docteur ès sciences politiques et écono­

m iques. Str. 100, 1 nlb. Im ­ prim erie St. P au l (F rib o u rg ), 1Q45-

D esm etre, H enri (k s.). Towiari- ski et le messianisme polonais.

T . 1. H istoire et critique des aspects philosophiques et thé­

ologiques du m essianism e po­

lonais de 1800 à 1850. T h èse de doctorat présentée à la F a ­ culté de T h éolo g ie de L ille.

Str. V I, 423 (powiel, jedno str.). F acu lté de T h éolo g ie.

L ille , 1947.

For the Freedom of Poland and Central-Eastern Europe. Do­

cuments 1946— 1947. Str. 62, 2 nlb. Council of P olish P o li­

tical P arties. (F or P rivate C ir­

culation O n ly ). London, b. 1 K o ssak , Zofia. Frommer Frevel.

(Beatum S celu s). E rzâhlun g aus dem B arockzeitalter. (Ue bers. von A lfred L o e p fe ). Sti IV , 264. O lten O. W alter A . G O lten, 1947.

L ernet-H olenia, A lexander. Die Ahenteuer eines jungen Herrn in Polen. Rom an. Str. IV , 237 P e g a su s V e rla g . Zürich, 1947 M ester, A . J. A Specific Reac­

tion in Acute Rheumatism and Rheumatoid Arthritis. Str. 3 R eprinted from „A n n a ls of the R heum atic D is e a s e s " , V o l. IL , N o. 4, D ecem ber, 1941.

M ickiew icz, A dam . Le livre des pèlerins polonais. T exte pre sente par C h arles Journet.

Str. 148, 4 nlb. ,,L e s C la s ­ siques de la p o litiq u e ", Vol.

4. E g lo ff, F rib o u rg et L U K P a ris, 1947.

N ałkow ska, Zofia. Medaljoni.

(Preveo s p o ljsk o g Julije Be nesic. O prem io: L ju b o Ba b ié). Str. 91, 1 nlb. (Izd. Na kladni Zavod H rvatsk a). Ma la B iblioteko, 11. Z agreb , 1948 Cena D in 24.50.

(Ciąg dalszy na str. 3 okładki)

K !Ł

P R Z E G L Ą D P O L S K I

c

Rok 3 LO N D YN , L IS T O P A D 1948 Nr. 11 (29)

Z G O N PRYM A SA P O LS K I

W d ru giej połowie październi­

ka 1948 roku zm arł K a rd yn ał dr.

A u g u st H lond, P rym as P o lski, d ru g i skolei na stolicy p rym a­

sow skiej po A rcyb isku p ie D al- borze w odrodzonym , po okresie rozbiorów i niew oli, państw ie polskim . W zm arłym P rym asie odchodzi jedn a z n ajw yb itn iej­

szych postaci K ościoła K a to lic­

k ie g o obecn ego czasu, ale od­

chodzi również jeden z n ajw y ­ b itn iejszych przywódców ducho­

w ych, jak ich naród p olski w o- becnym okresie przełom u p o sia­

dał.

Już teraz, zaledwie w parę ty ­ god n i po zgonie P rym asa P o lsk i, coraz g łę b iej u św iadam iam y so­

bie m iarę je g o w ielkiej in d yw i­

dualn ości. P roces ten w m iarę u pływ an ia czasu będzie rozw ijał się i p o g łęb ia ł dalej. C zas za­

trze drobne pretensje i niezrozu­

m ienia, jak ie podnosi zawsze krótkow zroczna aktualność, roz­

sądzi błędy i pom yłki, jeśli one b yły — i zostawi jed yn ie potężny trzon n iezw ykłej osobow ości zm arłego K ard yn ała. Jego pow a­

g a i w yb ija jąca się in d yw id u al­

ność była tak pow szechnie uzna­

P R Z E G L Ą D P O L S K I

w ana, iż opinia kato licka w ielu krajów w skazyw ała nań jako na m ożliw ego Papieża w przyszło­

ści.

Zm arły K a rd yn ał górow ał nad wielom a w ybitnym i ludźm i w spółczesności darem , który przede w szystkim w czasach ta kich , ja k nasze, m usi cechow ać przywódcę. P rym as H lond u- m iał w yryw ać się aktualnym sprawom , a patrzeć na w spółcze­

sność z w ielkich dystansów h i­

storycznych. W ypadki bieżące, chociażby n ajb ard ziej dojm ujące i bolesne, rozpatryw ał zawrsze na szerokim tle stuleci. A ktu alne h asła i m ody przym ierzał zawsze do m etafizycznych celówr życia lu d zkiego na ziem i i z tego pu n k­

tu w idzenia je oceniał.

Przynależność do K ościoła K a ­ to lickieg o i g łę b o k a znajom ość je g o nau ki, oczyw iście, predy- stynow ała. Zm arłego z natury rze­

czy do tak ieg o ujm ow ania rzeczy­

w istości. A le ta oczyw istość w P rym asie P o lski b yła szczególnie w yostrzona i przybierała form y a ktyw n ej, żywej d ziałalności.

C ią g le jeszcze odurzeni n arko ty­

kiem in dyferentyzm u dziew iętna­

1

(3)

stow ieczn ego, nie w ielką u w ag ę p rzyw iązu jem y do listów p aster­

skich , jak ie h ierarch ia kościelna og ła sza . Z listów pasterskich k s . P rym asa H londa złożyłyby się poważne tom y ośw iadczeń i studiów , pisan ych na przestrzeni dw udziestu kilk u lat. G dy się dziś do tego częściow o tylko u ję ­ te g o w w ydanie książkow e zbio­

ru zag ląd a, uderza p otęga te­

g o um ysłu, który na w iele lat z g ó ry , w czasach trw ania lek k o ­ m yślnej sielanki przew idział nie tylko istotę d zisiejszego k o n flik ­ tu, ale naw et je g o form y.

K s. P rym as H lond w idział dzieje i spraw y człow ieka na zie­

mi w form ach takich , w jak ich one się istotnie w yrażają: os­

trych , surow ych, dram atycznych, w form ach bezustannej w alki du­

cha z m aterią, a nie w postaci u top ijn ych pom ysłów przem ą­

drzałego scientyzm u, który są­

dzi, że może los człow ieka w y­

ją ć z porządku niezłom nych praw 1 zam ienić w lu ksu sow y kom fort technicznej prosperity. R ozum iał P rym as, ja k n ikt in ny, dram at, któ ry rozpoczął się dla człow ieka k ilk a wieków tem u, g d y porzu­

cono bazę działalności w postaci przykazań re lig ijn yc h , i stw orzo­

no now ą w p ostaci um ów i kon ­ w en cji św ieckich . G dy zd eg ra ­ dowano niebo, jak o zakonodaw- cę ludzkich czynów , a poczęto w prowadzać inny m iernik — ro­

zum sam ego człow ieka. N ie m y­

liła k s. H londa form a, w jak iej ten hum anizm antym etafizyczny się przejaw iał, form a łago d n ych ,

„ lu d z k ic h “ i przyjaznych czło­

w iekow i um ow nych re g u ł. K s.

P rym as H lond w iedział, że w ia­

ra w m aterię i odrzucenie suw e­

renności ducha i re lig ii, bez w zg lęd u na to, w jak k o lw iek po­

nętnych i „se n so w n y c h “ p o ja ­ w iała się kształtach , m usi dopro­

w adzić do krań cow ych w yn atu ­ rzeń i ostatecznie zakończyć się na praw ach d żu n gli, w których obrębie siln iejszy m orduje słab­

szego, ponieważ jest siln iejszy.

2

D la teg o , patrząc na swój okres i na je g o pozorną rów now agę, w iedział, że są to tylko p rzejścio ­ we pozory, ponieważ rzeczyw i­

stość ta zbudowana b yła nie na wierze w B o g a , ale na wierze w rozum człow ieka. D la teg o , n ajb liższą p rzyszłość św iata w i­

dział w postaci tra g iczn e g o , ol­

brzym iego ko n flik tu , w którym p rzyjdzie do zm ierzenia się tych dwóch ko n cep cji: k o n cep cji B o­

g a i kon cep cji „ro zu m u “ . A ze swej głęb o kiej w iary w dobroć B ożą w ysnuw ał przekonanie, że ten glo b a ln y k o n flik t zakończy się zw ycięstw em kon cep cji du­

chowej i ponow nym powrotem człow ieka na stanow isko porząd­

ku m etafizycznego.

T a apokaliptyczn a w izja p rzy­

szłości tak b yła w nim żyw a i w tak olbrzym ich przew idyw ana b yła przez n iego form ach, że g d y w ybu chała d ru ga w ojna św iatow a, w pierwszej chw ili nie sądził prawdopodobnie, że to już te przew idyw ane w ypadki n ad­

chodzą. A le pierw sze w iadom o­

ści o postępow aniu N iem ców w P olsce p rzekon u ją g o o tym , że to oto te n ajg o rsze przew idyw a­

nia się spraw dzają. O tw ierał się w ielki front m iędzy niebem a ziem ią. C zyni w szelkie w ysiłk i, aby znaleźć się na linii sam ego frontu. A le N iem cy nie pusz­

czają g o do P o lski, a g d y tylko zdarza się okazja, zag arn ia ją g o , aresztu ją i starają się n eu trali­

zować jeg o w pływ na naród.

W roku 1945, po niem ieckiej k lę ­ sce dostaje się w reszcie na tę pierwszą linię frontu, którego powstanie tak dokładnie i w y­

raźnie przew idział.

D la niew ielu tylko ludzi w o- wym czasie było tak, ja k dla K a r­

dynała H londa, oczyw istym , że z powaleniem p o g a ń sk ie g o na- rodow ego-socjalizm u w alka o du­

cha lu d zieg o nie została ukoń ­ czona. U kończyła się tylko jej faza pierw sza, przed światem stoi d ru ga faza, może jeszcze g ro ź ­ n iejsza. Przyw iózł ze sobą do P R Z E G L Ą D P O L S K I

P o lsk i b yły więzień niem iecki na ten now y polski front rzecz dla przeciw ników n ajg ro źn iejszą: o- strow idztw o i niezłom ność. K o ­ m uniści, którzy siłą o b jęli rządy w P o lsce w im ieniu sow ieckiej R o sji, starali się g o zjednać.

B y ł kuszony m ożliw ością w spółpracy m iędzy katolicyzm em i kom unizm em , w yznaczeniem m u w ielkiej roli tw órcy „ p r z y ­ m ierza “ m iędzy R zym em a M o­

skw ą. N ajp ow ab n iejsze zadanie w nowej h istorii, które któż, jeśli nie on, syn g ó rn ik a ze śląskiej kop aln i, je śli nie on, uczeń św ię­

teg o patrona łapserdaków i ober­

w ańców proletariackich z T u r y ­ nu i całego św iata może doko­

n ać ?!

W szelkim pokusom odpowie­

dzią było surow e m ilczenie. Z a­

częły się w ięc kalum n ie, w alki podjazdow e, doku czliw ości i po­

czątk i prześladow ania. O sk arża­

no g o o polityczną działalność, o służbę m iędzynarodowem u k a ­ p itałow i, o p odżeganie do w ojn y, o rojenie w ielkiej osobistej k a ­ riery p olityczn ej. G łu p cy, m ię­

d zy kom unizm em a Prym asem P o lsk i stało coś znacznie w ięk­

szeg o . R óżnica pom iędzy dwo­

m a sposobam i pojm ow ania ży­

cia. R óżnica pom iędzy p ojm o­

w aniem życia, jak o tworu B o ­ g a nie z tego św iata, ale spoza w szelkich św iatów m aterialnych , a pojm ow aniem życia, jako sy­

stem u w ypracow an ego w ko p ­ c u term itów i poczętego na jeg o w ysokości.

G łośn iki i m aszyny dru karskie krajó w opanow anych przez so­

w iecką R osję b ajd u rzyły o ko n ­ sp iracjach i popieraniu „ k o n ­ szachtów re a k c y jn y c h “ przez n ie­

u żytego K ard yn ała. W rzeczyw i­

stości skala obrazu b yła inna.

W tej od ległej P o lsce, w m iejscu , gd zie ziem ia p ękła na dw oje nie­

bezpieczna p rzepaścią, na sa ­ m ym jej sk raju stała na czele n ie­

liczn ego liczebnie ale potężnego duchem narodu postać syn a g ó r­

n iczego proletariusza w purpu­

rze rzym skiej i patrzyła w oczy rozzuchw alonego sam ozw ańca wzrokiem surow ym i sądzącym .

T o b ył duchowy przyw ódca polski ale to b y ł również jeden z wodzów w ielkiej w alki całego św iata.

*

G dy się rozpam iętuje śm ierć P rym asa H londa, przychodzi Polakow i na m yśl, że oto na na­

ród nasz w ali się w szystko n a j­

gorsze. T ra cim y m ilionam i lu ­ dzi, p rzeg ryw am y w ielkie staw ­ ki, tracim y w ielkich przyw ód­

ców. M iara nieszczęść w yd aje się nie m ieć końca. L u d zką m y­

ślą nie jesteśm y tego w stanie pojąć, ale ten łańcu ch nieszczęść jest tak uparcie w idoczny, że m usi być w tym g łę b sza m yśl B oża, która jest jeszcze przed oczym a śm iertelnych zakryta.

Przeszliśm y przez wiele prób, przejdziem y i przez tę. N ie zła­

m ały nas tam te, nie um n iejszy przenikliw ości n aszych oczu i ta.

T y m bardziej, że zm arły P ry ­ mas n au czył sw oich w iernych u m iejętn ości patrzenia.

T estam en t, ja k i zostawił, s k ła ­ da się z k ilk u p rostych, ale roz­

strzyg ają cy ch w skazań, które znajd u ją potw ierdzenie w posta­

wie każd eg o praw dziw ego pol­

sk ie g o przyw ódcy, jak iek olw iek m iałby p o g ląd y polityczne i k tó ­ re budzą oddźwięk w każdym prawdziw ie polskim sercu.

Jesteśm y w pośrodku w ielkiej dziejow ej burzy. Zadaniem n a ­ rodu p o lsk iego jest przetrw ać tę burzę w spokojnym , m ądrym , n iew yryw ającym się trw aniu.

T rw a ć niezłom nie i spokojnie przy re lig ii, która stała u ko leb ­ ki n aszych narodzin narodo­

w ych i która tow arzyszyła nam tysiąc lat. W esprzeć się mocno stopam i o ziem ię, w ykazać d o j­

rzałą, spokojn ą m ądrość i w ie­

rzyć.

B u rza przejdzie.

P R Z E G L Ą D P O L S K I 3

(4)

ż yciorys Zmarłego Prymasa

Kardynał August Hlond urodził się 5 lipca 1881 w Brzęckowicach na Gór­

nym Śląsku. Mając 12 lat wstąpił do szkoły pod wezwaniem Sw. Jana Bo­

sko w Turynie. Uzyskał stopień dokto­

ra filozofii na papieskim uniwersyte­

cie gregoriańskim. Ks. Hlond zakoń­

czył swe studia teologiczne w Polsce gdzie w r. 1905 otrzymał święcenia ka­

płańskie. Wkrótce potem wstąpił do zakonu 0 0 . Salezjanów, instytucji religijnej, której zadaniem jest opieka nad dziećmi robotniczymi. Jako mło­

dy Salezjanin ks. Hlond przyczynił się do założenia Kongregacji Salezjańskiej w Oświęcimiu i Krakowie, jednocześnie uzupełniając swe klasyczne i humani­

styczne studia na Uniwersytecie J a ­ giellońskim oraz Uniwersytecie lwow­

skim. W r. 1907 ks. Hlond zakłada Kongregację Salezjańską w Przemyślu, a w dwa lata później udaje się do Wiednia, gdzie przebywa 13 lat, pra­

cując dla zakonu Salezjanów. Począt­

kowo ks. Hlond jest dyrektorem szkoły salezjańskiej a od r. 1919 zwierzchni­

kiem prowincji Salezjanów obejmują­

cej Austrię, Węgry i Niemcy. Poświę­

ca również dużo czasu opiece nad kolo­

nią polską w Wiedniu.

Podczas pobytu swego w Wiedniu ks.

Hlond zawiera znajomość z arcybisku­

pem Ratti, który przejeżdża przez Wie­

deń do Polski jako wizytator Apostol­

ski a późniejszy nuncjusz papieski.

Postać młodego Salezjanina polskiego zwraca na siebie uwagę arcybiskupa Rattiego, który zostawszy Papieżem w r. 1922 powołuje ks. Hlonda na stano­

wisko administratora Apostolskiego Górnego Śląska. Ks. Hlond wywiązuje się wzorowo ze swych odpowiedzialnych zadań na Górnym Śląsku gdzie usuwa niepożądane wpływy niemieckie i orga­

nizuje w krótkim czasie duszpasterstwo polskie.

Po stworzeniu diecezji śląskiej Pa­

pież wyznacza ks. Hlonda na pierw;

szego biskupa śląskiego. Konsekracji dokonuje w r. 1926 w Warszawie kar­

dynał Kakowski, arcybiskup metropoli­

ta warszawski.

Po śmierci kardynała Dalbora, pierw­

szego prymasa odrodzonej Polski, P a­

pież mianuje w r. 1926 biskupa Hlonda na stanowisko arcybiskupa gnieźnień- sko-poznańskiego, powierzając mu god­

ność prymasa Polski. W 1927 arcybi­

skup Hlond rozwija ożywioną działal­

ność religijną i społeczną, wybijając się na czoło polskiej hierarchii katolic­

kiej. Wydaje często głęboko przemy­

ślane Listy Pasterskie. Podróżuje czę­

sto zagranicę na Kongresy katolickie w Europie i Ameryce, jako legat pa­

pieski, reprezentuje Papieża na mię­

dzynarodowym Kongresie Chrystusa Króla oraz na Kongresie Eucharystycz-

nym w Lublanie. Otacza szczególną o- pieką Polaków zagranicą, stwarzając specjalną organizację w tym celu.

Z chwilą wybuchu wojny na skutek nalegań ówczesnego rządu polskiego i w uzgodnieniu z nuncjuszem papie­

skim Cortezy, kardynał Hlond wyjeż­

dża z Polski do Rzymu. Kardynał Hlond przedstawia Papieżowi prześla­

dowania Kościoła Katolickiego w Pol­

sce przez okupantów niemieckich, a w wyniku jego akcji Papież w encyklice

„Śummi Pontificatus“ porusza sprawę męczeństwa Polski pod okupacją nie­

miecką. Akcja kardynała Hlonda wy­

wołuje protesty dyplomatyczne Niem­

ców.Na krótko przed przystąpieniem Włoch do wojny kardynał Hlond udaje się do Lourdes, gdzie przebywa do czasu okupowania tej części Francji przez Niemcy. Z Lourdes kardynał Hlond udaje się do Opactwa Benedyk­

tynów Hautecombe w Sabaudii. W kwietniu 1944 z rozkazu Himmlera kar­

dynał Hlond zostaje aresztowany i przewieziony do Gestapo paryskiego, gdzie więziony jest przez dwa miesią­

ce. Gestapo zastosowało ostry rygor w stosunku do Kardynała, nie pozwa­

lając mu odprawiać Mszy Świętej l poddając go ciągłym badaniom. Niem­

cy starali się od Kardynała wyjednać jakąś publiczną deklarację, popierają­

cą politykę niemiecką. Kardynał był jednak nieugięty, oświadczając, że wa­

runkiem jakichkolwiek rozmów jest wycofanie wojsk niemieckich z Polski.

W rezultacie Niemcy internują go w Bar-le-Duc skąd, z uwagi na niebez­

pieczeństwo ofenzywy amerykańskiej, przeniesiony zostaje do Wiedenbrück w Westfalii. Tam Kardynał przebywa jeszcze 7 miesięcy w niewoli niemiec­

kiej.

W niedzielę wielkanocną r. 1945 woj­

ska amerykańskie oswobadzają kardy­

nała Hlonda. Amerykanie oddają do dyspozycji Kardynała prywatny samo­

lot, w którym udaje się on do Paryża, a później do Rzymu.

Kardynał Hlond postanawia z Rzymu wracać niezwłocznie do Kraju i wy­

jaśnia powody swej decyzji w Liście Pasterskim do Polaków zagranicą, o- głoszonym 7 lipca 1945. W końcu lipca 1945 kardynał Hlond przybywa do Po­

znania i niezwłocznie potem rozpoczy­

na swą intensywną działalność. W mar­

cu 1946 roku kardynał Hlond za wolą Stolicy Apostolskiej opuszcza stanowi­

sko biskupa w Poznaniu i przyjmuje godność arcybiskupa warszawskiego, zachowując jednocześnie godność pry­

masa Polski. 30 m aja 1946 odbywa się uroczysty ingres do Warszawy kar­

dynała Hlonda jako arcybiskupa war­

szawskiego.

4 I k Ź J i d L Ą l ) P O L S K I

Glossator

W P O S Z U K IW A N IU U T R A C O N E J R Ó W N O W A G I

Z A G R O Ż E N IE EU R O P Y B urzliw y okres h istoryczny, który przeżyw am y, jest okresem form ow ania się światowej p oli­

tyki a m erykań skiej, kurczenia się b ry ty jsk iej p o lityki im pe­

rialnej i naw rotu R o sji sow iec­

kiej ku realizacji h istorycznych celów p o lityki R o sji ca rsk iej.

P o litykę każd eg o z tych państw determ inują przede w szystkim je g o w arunki etn o graficzn e, h i­

storyczne, g e o g raficzn e i g o sp o ­ darcze; p o lityka sow iecka u le g a ponadto przem ożnym w pływ om rew olu cyjn ej doktryn y, p o tę g u ją ­ cej jej dynam izm i p o d sycającej jej światowe am bicje.

O dw iecznym celem p olityki ro­

sy jsk iej było parcie ku w ybrze­

żom M orza Śródziem nego, ku szlakom w iodącym na Środkowy W schód, opanowanie C ieśnin i C a ro g ro d u ; m arzeniem L en in a było uzyskan ie w yjścia na A tla n ­ tyk i m ocne usadow ienie się Im ­ perium Sow ieckiego na w ybrze­

żach P a cy fik u . R o sja cesarska była nieraz, w w yn iku w ojen i traktatów , u p ro gu sw ych dążeń, lecz n ig d y ich nie zdołała urze­

czyw istn ić; w epoce L en ina am ­ bitne cele p olityki ro syjskiej w y­

daw ały się n ied o ścigłym m ira­

żem.

Istbtą obecnego okresu jest fak t, że R o sja po raz pierw szy w swej historii stanęła wobec re­

alnych m ożliw ości e ksp an sji, p rzerastającej w szystko, o czym m arzyli jej w ład cy od P iotra W ielkiego do L en ina. A rm ie so­

w ieckie m ogą w c ią g u tygod n i opanować w ybrzeże śródziem no­

m orskie, zająć Środkow y W schód i dotrzeć do brzegów A tla n tyk u . Sam o istnienie takich m ożliw o­

ści w ytw arza w świecie stan ro­

sn ącego zagrożenia. ,,N ic £t — w ed łu g słów p. C h u rch illa — ,,z w yjątkiem bom by atom owej w rękach Stanów Zjednoczonych , nie stoi dziś m iędzy E uropą a jarzm em kom u nistycznej tyra ­ n ii'. B om ba atom ow a je s t jed ­ n ak bronią, niew ypróbow aną jeszcze w w ojnie kon tyn en taln ej, a nadto chroni ona tylko tym ­ czasow o, dopóki nie znajdzie się rów nież w rękach R o sji.

PRAWO ŚR O D K O W EG O R EG IO N U

T w ó rcy um ów teh erań skich i jałta ń sk ich , dzieląc Europę na sfery wpływ ów , m ieli przed o- czym a różne w izje u kład u powo­

jen n ych stosunków na kon tyn en ­ cie. D la pp. C h u rch illa i Roose- velta E uropa Środkowo-W schod­

nia, oddana w sferę w pływ ów so­

w ieckich, m iała być pasm em p aństw p ół-niepodległych, pod­

danych ogóln ej kontroli sow iec­

k ie j, zwłaszcza w dziedzinie p oli­

tyki zag ran iczn ej, lecz rządzo­

nych przez ko alicje rządowe i n iekom u nistyczn ych. T o pasm o p aństw autonom icznych, pozo­

stających na różnych szczeblach so cjalistyczn eg o rozw oju, m iało b yć barierą bezpieczeństw a i po­

m ostem , łago d zącym ostry prze­

dział m iędzy kapitalizm em am e­

ryk ań skim a sow ieckim kom u­

nizm em . P . Sum ner W elles p i­

s a ł w sw ym Tim e fo r D e c isio n : ,,R ząd sow iecki jest tak sam o upraw niony do stworzenia syste­

m u regio n aln eg o E uropy W scho­

dniej, złożonego z gotow ych do w spółpracy i przyjaznych rządów p aństw sąsiad u jących z R o sją, ja k S tany Zjednoczone b yły u- prawnione do stworzenia sy ste ­ m u p an am eryk ań skiego , złożo-

P R Z E G L Ą T ) P O L S K I 5

(5)

nego z 21 suw erennych rep u blik am erykań skich . . . W celu u su ­ nięcia podstaw do uzasadnionej krytyk i . . . b yłoby w skazane, aby rząd sow iecki zezwolił na o- twarte p leb iscyty w każdym w y­

padku, g d y b y pow stał spór co do woli w iększości . . .“

Stalin zapatryw ał się na te rze­

czy realn iej. W iedział on, że ist­

n ieje tu altern atyw a: albo de­

m okratyczne w ybory i koniec

„p rzy jazn yc h rządów “ , albo in ­ korporacja faktyczn a państw , m ających w ejść w skład „ s o ­ w ieck iego system u regio n aln e­

g o “ bez żadnej zabawy w dem o­

krację. W ybrał oczyw iście to dru­

g ie . W ten sposób Im perium Sow ieckie zw iększyło się o ob­

szar 11 państw , przed w ojną n ie­

p od leg łych i liczących razem — 126.4 m ilionów ludności, a przez późniejsze faktyczn e w łączenie w schodniej części N iem iec, opar­

ło się na Ł abie.

Istn ieje jednak prawo h isto ­ ryczne, którego słuszność po­

tw ierdziły okresy obu wojen św iatow ych i m iędzyw ojennego dw udziestolecia; g ło si ono, że m ocarstwo, p an ujące nad ob­

szarem pom iędzy B ałtykiem a A d riatykiem , panuje nad całą E uropa. K to ma w swych rę­

kach Europę Środkowo-W schod­

nią, dom inuje nad resztą ko n ty­

nentu i będzie nieuchronnie dą­

żył do ow ładnięcia tą resztą.

B R Y T Y JS K A ZASADA RÓW­

NOWAGI

System b ry ty jsk iej p olityki kontynentalnej ma za sobą czte­

ry stu lecia; była to zawsze p oli­

tyka em piryczna, nie u le g a ją c a żadnej doktrynie i nie h ołdująca żadnym zasadom , prócz je d n e j:

zasadzie bezw zględn ej, nieustęp­

liw ej w alki z n ajsiln iejszym pań ­ stwem w Europie. Z chw ilą, g d y pewne m ocarstwo o siąg ało sto­

pień potęgi, n aru sza jący rów no­

w ag ę sił na kontynencie, W iel­

ka B rytania nie szczędziła w y­

siłków , pieniędzy i krw i, ab y to

państwo pow alić. W ten sposób przem inął okres p o tęgi H iszpa­

nii F ilip a II, F ra n cji L u d w ik a X IV i N apoleona, N iem iec W il­

helm a II i H itlera. K ażd e z tych państw , w m iarę w zrostu sw ych sił i m ocarstw ow ych am ­ b icji, staw ało się w rogiem W iel­

kiej B rytan ii, aby znowu, ju ż ja ­ ko drugoplanow e m ocarstw o kontynentu, stać się jej sprzy­

m ierzeńcem . Środkiem działania dyp lom acji b ry ty jsk iej b y ły k u n ­ sztownie klejon e ko alicje państw eu ro p ejskich ; po raz pierw szy w obu w ojnach w iatow ych E uropa okazała się za słabą do obalenia g ro żącej tyranii. N iem cy zosta­

ły zniszczone przy udziale potę­

g i p ozaeu rop ejskiej, a fak t ten ciąży obecnie nad losam i ko n ty­

nentu. W alka z państw em , pre­

tendującym do nadrzędności w E uropie, b yła aksjom atem p o li­

tyki b ry ty jsk ie j, prawem natu ­ ralnym istnienia i rozw oju W.

B rytan ii.

Ż Y JC IE W SPO K O JU . . . Po raz pierw szy w sw ych dzie­

jach W ielka B rytania sprzenie­

w ierzyła się historycznem u p ra­

wu swej p o lityki eu ro p ejskiej.

Żywione w T eh eran ie i Jałcie n a­

dzieje na w spółpracę z R o sją S o­

w iecką szybko się rozw iały; cios ostateczny zadało im utw orzenie K om inform u i coup d’ éta t w C zechosłow acji. L ecz w ów czas polityka b ry ty jsk a , re zyg n u ją c z kon cep cji w spółdziałania an g lo- sasko-sow ieckiego w urządzaniu pow ojennego św iata, zaczęła szu­

kać m ożliw ości w spółistn ienia dwóch światów, przeciętych że­

lazną barierą na lin ii od Szczeci­

na do T riestu .

M in. B evin ośw iadczył w Izbie Gm in dnia 22 w rześnia, że w ie­

rzy w m ożliw ość w spółżycia wschodu i zachodu. „Jestem g o ­ tów do tego w spółżycia. G otów jestem pow iedzieć: żyjcie w spo­

ko ju na obszarze, któryście u zy­

skali . . .“ . „J e że li nie m ożem y

6 P R Z E G L Ą D P O L S K f

d ojść do zg o d y “ — m ówił tenże m inister dnia 15 października _—

„m u sim y rozw iązać zagad n ien ie:

czy m ożem y żyć razem . . . Je­

żeli sąsiedzi n asi odm aw iają za­

w arcia z nam i u kładu , niech zo­

stają p rzynajm niej po tam tej stron ie ogrodow ej ścian y (a t least, l&t them keep on th eir side o f the garden w a li), niech urzą­

d z a ją sobie życie na sw ó j w ła ­ sn y sposób. L ecz je ż e li będą prób ow ali nam p rzeszkad zać, niech ich to nie gn iew a, że bę­

dziem y się b r o n ili. . . “ .

To ostateczne ro zgran iczen ie dwóch św ia tó w na podstaw ach teh erań sko-j ał.tańskich m iałoby zapobiec now ej w ojn ie. „Jed yn ą p o lity k ą “ — p isa ł T he N ew S ta - tesm an and Naition z w rześn ia rb. — „k tó ra może zapobiec w oj­

nie, jest pogodzenie się z zasa­

podziału św iata na sfery w pływ ów , zbudowanie p om yśl­

ności naszej sfery i przekonanie M oskw y, że choć będziem y się bronili w niepraw dopodobnym przypadku sow ieckiej a g re sji, gotow i jesteśm y p rzyjąć jako n ieszczęśliw ą konieczność istn ie­

nie dwóch światów, przy założe­

niu, że każdy z nich będzie u- piaw nion y do załatw ienia się na swój sposób z próbam i a g re sji ze strony d ru g ieg o . . .“ Od te- g c zgodn ego chóru przedstaw i­

cieli rządu b ry ty jsk ieg o i prasy odbija sam otny g ło s p. C h u r­

chilla, d o m a gającego się p osta­

wienia spraw y na ostrzu noża i ostateczn ego jej załatw ienia (w e ought to bring m atters to a head and m ake a fin a ł settle- m en t). P. C h u rch ill, jed en z budow niczych T eh eran u i Jałty, od zysku je tu swój przyćm iony w ówczas zm ysł h isto ryczn y;

w zm ianka o linii Curzona św iad­

czy jed n ak, że proces rozeznaw a­

nia błędów nie d o b ieg ł jeszcze końca.

T a postaw a W ielkiej B rytanii jest w ynikiem jej pow ojennego osłabienia i poważnych trudno­

ści gosp od arczych . W świetle do­

P R Z E G L Ą D P O L S K I

świadczeń historycznych , _ dąże­

nie do pokojow ego ułożenia sto­

sunków w E uropie na podstaw ie teh erań sko-j ałta ń sk ieg o sta tu s quo je s t niedorzecznością.

ID E A F E D E R A L N A

W m iarę tego ja k p o lityka a- m erykańska krzepnie i n abiera w yraźnych zarysów , staje się co­

raz bardziej widoczne, że, p rzej­

m ując su kcesję b ry ty jsk iej p o li­

tyki im p erialn ej, w chłania ona jednocześnie jej zasadnicze ko n ­ cepcje, w stępu je w jej ślady i idzie jej drogam i. Podstaw ow e in teresy obu m ocarstw są podob­

ne, w arunki g e o g raficzn e coraz bardziej zbieżne. W okresie, g d y Dowstawał system polityczny b ry ty jsk i, L on dyn b ył bardziej o d leg ły od Paryża lub B erlin a, niż obecnie W aszyn gton od M o­

skw y. O grom n a przestrzeń O ce­

anu sku rczyła się do szerokości K anału.

S tany Zjednoczone przez w y­

budow anie n ajp otężn iejszej w świecie flo ty przejęły od W ielkiej B rytan ii panowanie nad m orza­

m i; przeciw staw iły się zag ro że­

niu przez R osję Sow iecką b ry ­ ty jsk ich ko m u n ik acji im perial­

nych i złóż n aftow ych Środkowe­

g o W schodu. N ie pozw oliły na skom unizow anie G recji, wzięły na siebie ochronę Cieśnin^ i w schodniego basenu M orza Śród­

ziem nego. T a recepcja b ry ty j­

skich zobowiązań im perialnych trwa i będzie zapewne szła dalej.

Przejm ow anie przez Stany Z je­

dnoczone św iatow ej roli W ielkiej B rytan ii odbywa się jed n ak zwol­

na i nie bez oporów ze stropy a- m erykań sk iego izolacjonizm u.

K on cep cje p olityki b ry ty jsk iej po przełam aniu przez pryzm at tra­

d y cji am erykań skich i in d yw idu­

alizm u am erykań skiej opinii pu­

blicznej n ab ierają odm iennego zabarw ienia. In icjatyw a wojny ko alicyjn ej z n ajsiln iejszym p ań ­ stwem w E uropie jest tej opinii historycznie obca, d rog a jej jest natom iast idea federaln a. M yśl

7

(6)

sfederalizow ania E uropy Z a­

chodniej leży u podstaw Planu M arshalla, przew ija się w o- św iadczeniach T ru m an a, V an- denberga, D u llesa i D e w e y ‘a. P.

D ew ey w jednym ze sw ych prze­

mówień przedw yborczych (30.

IX .) ośw iadczył, że jedn ym z głó w n ych celów je g o p o lityki za­

gran iczn ej będzie doprowadzenie do zjednoczenia 270.000.000 lu d ­ ności E uropy Zachodniej w „ je d ­ ną całość polityczną i g o sp o d ar­

c z ą '\ „S ta n y Zjednoczone i R o­

sja kom u nistyczn a gran iczą ze sobą (eon fron t each other) po­

przez spustoszoną i podzieloną Europę. Potrzebne jest trzecie w ielkie pokojow e m ocarstwo, tak silne, że żaden despotyczny w ład­

ca totalitarnego narodu nie bę­

dzie się m ógł w ażyć na wojnę przeciw ko sprawie w olności. N a ­ leży przyw rócić stab ilizację w świecie poprzez zjednoczoną E u ­ ropę — silne trzecie m ocarstwo oddane sprawie pokoju . P o ­ trzebne są S tany Zjednoczone E u ro p y ".

T a idea zjednoczonej politycz­

nie i gospodarczo E u ropy, idea trzeciej siły w m iędzynarowej skali, jest ideą zasadniczo poko­

jow ą. T rzecie m ocarstwo m iało­

by się stać barierą dla dalszej eksp an sji sow ieckiej, a przez sam nacisk sw ego potencjału m i­

litarn ego i gosp o d arczego zm usić Sow iety do u stępstw koniecz­

nych do przyw rócenia eu rop ej­

skiej rów now agi.

N ie wchodząc w ocenę szans zjednoczenia politycznego zróż­

niczkow anej h istorycznie, n aro­

dowo i ku ltu ralnie E uropy Za­

chodniej, trzeba p rzyjąć w każ­

dym razie, że proces u n ifik a cji m usiałby być procesem stopnio­

wanym i d łu gim , ro zciągn iętym na lata. P. D ew ey i je g o dorad­

cy zakład ają, że M oskw a będzie się p rzygiąd ała biernie rozw ojo­

wi tego procesu, czekając cierp li­

wie na jeg o zakończenie, albo co n ajm n iej, że nie p otrafi mu prze­

szkodzić. W kon cep cji tej jest 8

dużo nieznajom ości sy tu acji eu­

ro pejskiej i dużo św ieżego, na­

iw nego idealizm u. B y ła to za­

pewne jed n a z przyczyn, dla któ- rych F o reign O ffice, w brew g ło ­ som p rasy i opinii b ry ty jsk ie j, przyjęło ją z ociągan iem i n ie­

chętnie. Za ideą fed eracji euro­

p ejskiej stały jed n ak m iliardy dolarów, niezbędnych do odbu dowy Fiuropy. T o zadecydowało o pow staniu O rg a n iza cji E uro­

pejskiej W spółpracy G ospodar­

czej i Zw iązku Zachodniego.

MOSKWA N IE C ZEK A

Stalin jedn ak, ja k to można było przew idzieć, nie czeka ani nie w ątpi w sw oje siły. B ije on w zachód taranem kom u nistycz­

nej p rop agan d y, d ezo rgan izu ją­

cych ^ gosp od arstw a narodowe strajków i n aciskiem blokady B erlin a. A ta k u ją c Europę zdy­

scyplinow anym i oddziałam i p ią­

tej kolum ny, w prowadza jed n o­

cześnie zamęt na tyłach ka p ita li­

styczn ego system u — w Połu d­

niowo-W schodniej A zji, zagraża p ozycji am erykań skiej w C h i­

nach, dąży do zaw ładnięcia K o ­ reą. G ra na atm osferze szerzą­

cego się na kontynencie lęku przed oku p acją sow iecką. Jed­

nym z zadań K om inform u jest niedopuszczenie do realizacji Plan u M arshalla, d ążącego, po­

przez podniesienie o gó ln eg o do­

brobytu do usunięcia podłoża nę­

dzy, na którym najłatwńej plenią się b akcyle kom unizm u. Zada­

nie to, ja k widać na przykład zie F ra n cji, znajduje um iejętnych i nie p rzebierających w środkach wykonawców". O dbyw a się wy- ś c ig w czasie pom iędzy pracą kon struktyw ną i d estru kcją. P ro ­ ces odbudow y gospodarczej n ie­

których krajów kontynentu przy­

pom ina tkaninę Penelopy.

NAKAZ C Z T E R E C H S T U L E C I A k cja jednoczenia E uropy, ro­

zum iana jak o etap na drodze ku utw orzeniu rządu św iatow ego,

P R Z E G L Ą D P O L S K I

jest, wrobec w spółczesn ego roz­

w oju techniki m asow ego niszcze­

n ia, historyczną kon ieczn ością.

N ie m ożna jed n ak widzieć w tej a k cji skuteczn ego doraźnie spo­

sobu zabezpieczenia przed e k s­

p an sją sow iecką, w iszącą nad św iatem zachodnim , ja k m iecz D am oklesa. Św iadom ość tego fa k tu przenika zwolna do kierow ­ niczych sfer dem okratycznego zachod-u. W yrazem jej jest zwiększenie pogotow ia zbrojnego W ielkiej B rytan ii, szkolenie re­

zerw, zbrojenia techniczne i w zrost budżetu w ojskow eg o S ta­

nów Z jednoczonych. P akt b ru k­

selski n abiera rum ieńców życia jak o p akt przede w szystkim m i­

litarn y. Z chw ilą utw orzenia K om itetu naczelnych dowódców w ojskow ych Zw iązku Zachodnie­

g o włączono do trzystopniow ej o rg an iza cji obronnej pięciu państw b ru kselskich dodatkowe ogniw o, któ rego zadaniem bę­

dzie planow anie w spólnej obrony i które ma stanowić w razie w o j­

n y jąd ro w spóln ego sztabu ope­

ra cyjn eg o . W styczn iu roku przyszłego ma znaleźć się przed K o n gresem projekt u staw y o czteroletnim p rogram ie pom ocy w o jsk o w ej dla 'E u ro p y (lend- lea se), p rzew idującym am ery­

kań skie dostaw y m ateriałów wo­

jen n ych na sum ę ok. 6 m iliar­

dów doi. Jednocześnie mówi się coraz g ło śn iej o form alnej g w a ­ ran cji Stanów Z jednoczonych dla uczestników p ak tu b ru kselsk ie­

g o i dla dwóch projektow anych now ych bloków obronnych — skan d yn aw skiego i śródziem no­

m orskiego. N a zachodzie po­

w staje, przy akom paniam encie debat nad rozbrojeniem w P ałacu

C h aillot, zbrojna ko a licja anty- sow iecka, której przew odzić m a­

ją Stany Zjednoczone.

Jeżeli tempo i zakres tych zbro­

jeń będą w zrastały, trudno je bę­

dzie p ogodzić z odbudow ą g o ­ spodarczą w ram ach P lan u M ar­

shalla. U trzym yw anie p ogotow ia w ojenn ego nie sp rzyja pokojow ej pracy nad odbudową i nie po­

zwala na jej racjonaln e planow a­

nie. Stan zagrożen ia, w jak im żyje E uropa Zachodnia, staw ia pod znakiem zapytania celow ość rzucania m iliardów w jej rekon­

stru k cję gosp od arczą. K on cep ­ cje dnia w czorajszego dziś d oj­

rzew ają do rew izji.

Z d ru giej strony, zniszczona Europa, nawet przy pom ocy am e­

ryk ań sk iej, ciężaru zbrojeń dłu­

go w ytrzym ać nie m oże. N ie w ytrzym a również d łu g o stan u depresji i lęku przed koszm arem nowej o ku p acji. Problem n a­

brzm iewa i w ym ag ać będzie prze­

cięcia.

G ospodarstw o narodowe S ta­

nów Z jednoczonych zbliża się po­

woli ku g ra n icy , oddzielającej gosp od arkę pokojow ą od go sp o ­ darki w o je n n e j; przekroczenie tej g ra n icy oznaczać będzie, że kości zostały rzucone.

Jest pew ien autom atyzm w roz­

woju wydarzeń historycznych , autom atyzm praw, rządzących lo ­ sam i narodów a niezależnych od woli ludzkiej i kieru n ku lu d zkie­

g o działania. N arody zachodnie chcą za w szelką cenę u n ikn ąć ko n flik tu , nie chcą w alki, g o to ­ we są do u stępstw , lecz b ie g w ypadków k o n flik t nieuchronnie przybliża. Żelazne prawo p o li­

tyki b ry ty jsk iej zaczyna działać po obu stronach Oceanu.

,,R osja n ie są zw olennikam i ekspa n sji. S ą oni ostatnim i

73rz ecls t awi cięłam i rasy im p eria listy czn ej, ja k carat ro sy jski.

M y, B r y ty jc zy c y , p rzesta liśm y być ra są im perialistyczną^

M y nie p anujem y ju ż nad nikim . Zgadzam y się na róioność z każdym w dziedzinie relig ii, rasy i ypraw nień.

Z przemówienia min. Bevina na obiedzie „National Union of Manufacturers“ w Londynie dnia 14. 10. 48.

P R Z E G L Ą D P O L S K I 9

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z ajm u je się tylko tym i, które w sposób bezpośredni lub pośredni dotyczą kultury narodo­.. wej polskiej i p olskiego

Trzech szefów Rządów, Związku Sowieckiego, Stanów Zjednoczonych i Zjednoczonego Królestwa, oświadczyło swą zgodę na koordynację polityki swych państw w okresie

Legalny rząd Polski jest w stanie nzyskiwać od tych ludzi wiadomości pochodzące z pierwszej ręki.. Dzięki temu wiemy, że rodacy nasi

mane dotąd w ukryciu. Stało się jasne, że podstawowym warunkiem wykonania Planu Marshalla jest zapewnienie Europie Zachodniej pokoju przynajmniej na okres jego

Kzecz jednak tkwi w tym, że granica państwa, obojętnie która, nie jest rzeczą „samą w sobie , wyodrębnioną z całości spraw i żyjącą własnym

Nie tylko cel ostateczny, lecz również ogólna droga, na której będzie się on urzeczywistniał, jest dość wyraźnie wyrysowana w umy- słowości polityków

ło się na ziemi, istniała pewna siła, która poprzez różne fazy przejściowe lub pośrednie prowadzi do wytworze- Jiia istoty wyposażonej w sumienie, istoty

tyką samobójczą podniecać wśród Niemców sentymenty tego rodzaju i traktować ich jako przyszłego alianta przy urzeczywistnianiu doktryny Tru- mana. Precedensy