• Nie Znaleziono Wyników

Przegląd Polski 1948, R. 3 nr 2 (20)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przegląd Polski 1948, R. 3 nr 2 (20)"

Copied!
42
0
0

Pełen tekst

(1)

P R Z E G L Ą D P O L S K I

Rok 3 L u ł y 1948 Nr. 2 C20)

S P I S T R E Ś C I

Z A G A D N I E N I A I P E R S P E K T Y W Y :

PRZYGOTOWYWANIE TRZECIEJ WOJNY ... 1

ZUPEŁNIE JAK W ANGLII — Glossator ... 5

EYRNES O POLITYCE AMERYKAŃSKIEJ - R . . Brzeziński ... 9

PODZIAŁ PALESTYNY — T. Piszczkowski ... 21

NAFTA PERSKA I CZWARTY PARTNER — J. Weryha ... 25

ARTYKUŁY Z PRASY POLSKIEJ I OBCEJ ... 33

FAKTY I KOMENTARZE ... 36

SYMPTOMY ... 43

CYFRY ... 44

P O L S K A DN IA D Z I S I E J S Z E G O : Z ŻYCIA POLITYCZNEGO ... 45

KRAJ ... 46

WYCHODŹSTWO ... 50

P R Z E G L Ą D Y : PRZEGLĄD POLITYCZNY ... 53

PRZEGLĄD GOSPODARCZY ... 66

PRZEGLĄD NAUKOWY ... 67

PRZEGLĄD KULTURALNY ... 68

PRZEGLĄD WYDAWNICZY ... 70

W KULISACH POLITYKI ... 76

D O K U M E N T Y : MEMORANDUM RADY POL. STRONNICTW POLITYCZNYCH ... 77

PROTOKÓŁ „M” 79

NAKŁADEM, C O N T E M P O R A R Y LIFE AftD C U L T U R E, LTD.

(2)

B IB L IO G R A F IA K S IĄ Ż E K P O L S K IC H I O P O L S C E ( W Y D A N Y C H P O Z A G R A N IC A M I K R A J U ) B hagaw ad G ita — P ieśń Pana.

(Część w ielkiej epopei in d y jsk iej

„ M a h a b h a ra ta “ „ O drodze Y o­

g i“ ). P rz e k ła d W an d y Dynow- sk iej. Cena 7/6.

B ogusław ski, A n to n i. S tr u n y na drzew ach. Poezje. S tr. 59. N a­

kład em Stow arzyszenia P isarzy P olskich. L o n d y n , 1948. Cena 4 /6 .

B ra n t, Irv in g . N ew L ife in Poland.

S tr. 64. D ennis D obson L im ite d P u b lish ers. L ondon, 1946. Cena 2/ — .

Colum, M ary. L ife and D ream . S tron X I I , 2 nib ., 466. M acm illan.

L ondon, 1947.

D robiazgi. Zbiorek nowel. 1. Mo­

d litw a — B. P ru sa, 2. D ym nad kotłow nią — M arii K onopnickiej, 3. Z legend daw nego E g ip tu — Bolesława P ru sa. S tr. 20. W y ­ dawnictwo „ J u t r a P ra c y “ , N r. 11 K n ech tsd en , 1946. 1 E nglish— P olish 8ę P olish— E n g lish

D ictionary. Słow nik polsko-an­

gielski i angielsko-polski. 12.000 słów. S tr. 294 i 282. K siążnica Polska. Glasgow, b .d . C ena 5 /— . G ie rty c h , J ę d rz e j. P ół w ieku pol­

sk iej p o lity k i. Uw agi o polityce Dm ow skiego i p olityce polskiej la t 1919— 1939 i 1939—1947. S tr.

270. (W y d an ie autora). Zacho­

dnie N iem cy, 1947. Cena 12/— . G ross F elik s. T h e P olish W o rker.

A S tu d y o f Social S tra tu m . S tr.

274. R oy P u b lish ers. New Y ork, 1945. Cena 12/6.

K alendarzy k-in fo rm a to r harcerski na 1948 ro k. S tr. 224. W y d a w c a : Związek H arcerstw a Polskiego.

Naczelnictw o poza G ranicam i K ra ju . L ondyn, b .d . Cena 6 /— . K a len d a rzyk in fo rm a to r Sto w a rzy­

szenia P olskich K om batantów , 1948. S tr. 78, 45 k. nlb. L on d y n , 1947. Cena 6 /— .

K a len d a rzy k P olaka w W ielkiej B ry ta n ii. R o k p rzestęp n y 1948.

Opracow ała i w ydała A . L askow ­ ska. O liver & Boyd L td . E d in ­ b u rg h , 1948. Cena 8 /— .

K rzesinski A . J . Foreign P olicy o f th e U n ited N attio n s. New Y ork, 1946.

K rzesiński A . J . So viet R u ssia and W estern C ulture. New Y ork, 1946.

K uźm ińska, Iza. W spólny pokój.

Nowele. S tr. 106. W ydaw nictw o : A T A P u b lish ers L td . L on d y n , 1948. Cena 4 /6 .

L eśm ian, Bolesław. Ł ą k a i T r a k ta t o poezji. S tr. nlb. 20, 9— 161.

Stow arzyszenie P isarzy Polskich.

L on d y n , 1947. Cena 6/6.

M akuszyński, K ornel. P erły i w ie­

prze. W y d an ie nowe. S tr. 240.

W ydaw nictw o K . B reitera. R zym , 1947. Cena 5/6.

M aurois, A ndré. D zieje A n g lii.

P rzek ład W acław a Rogowicza.

S tr. 641, 3 nlb. A ll A rt Circle.

L ondon, 1947. Cena 18/— . N ag ó rsk i, Z ygm u n t. Z brojne bez­

robocie. S tr. 253. K siążnica P o l­

ska. Glasgow, 1948. Cena 7/6.

Olszewski, W itold. B u d u jm y kanał.

W spom nienia kierow nika B iura Planow ania. O k ład k ę projektow ał a rt. m al. J e rz y M łodnicki. S tr.

209. P olski Dom W ydaw niczy.

R zym , 1947. Cena 4/6.

P a ff, L u cjan (opr.). Kresowa walczy w Ita lii. S tr. 255. R e fe ra t K u l­

tu ry i P rasy Kresowej Dywizji P iech o ty . Ita lia , 1945.

P ału ck i, W ładysław (pseud. A ntoni Błoński). Ziem ie O d zyska n e.

Szkice historyczne. S tr. 134. Skł.

G ł. F . M ildner & Sons. L o n d y n , 1947. Cena 7/6.

(Ciąg dalszy na str. 3 okładki)

P R Z E G L Ą D P O L S K I

<

Rok 3 LO N D Y N , L U T Y , 1948. Nr. 2 (20)

P R Z Y G O T O W Y W A N IE T R Z E C IE J W O J N Y

P ro p a g a n d a sowiecka w chwili obecnej p o d k reśla z wielkim naci­

skiem w ysiłek R osji dla u trzy m an ia pokoju przeciw „podżegaczom p aństw ang lo sask ich “ . T en m otyw propagandowy" szczególnie silnie je s t w yzyskiw any wew nątrz sfery"

dom inacji sow ieckiej.

Z byt często poprzestajem y na p o dkreśleniu w tezach sow ieckich k a ry k a tu ra ln e j przew rotności, nie wchodząc w analizę przyczyn po­

szczególnych sow ieckich tw ierdzeń w danym okresie. Je sli chodzi o przedstaw ianie przez w spom nianą p ropagandę Związku Sowieckiego jako heroicznej bazy" pokoju, m niej nas pow inna zatrzym yw ać na sobie ab so lu tn a kłam liw ość tego tw ier­

dzenia, a b ardziej należało by sk u ­ pić w ysiłek n a zrozum ieniu, dlacze­

go od dłuższego już czasu, a w chwili obecnej coraz silniej, Sow iety to tw ierdzenie wysuwają.

T rzeb a p am iętać, że tere n em , przez k tó ry przew alił się walec ubiegłej w ojny, je s t właśnie E u ro ­ pa. To ona, g d y się w ym awia słowo

„w ojna“ , nie ty lk o sobie ją w yobra­

ża, ale sobie ją również — z d re ­ szczem przerażenia — przypom ina.

M iliony ludzi w k ra ja ch E uro p y w zdrygają się na m yśl o pow tórze­

niu się okrucieństw i trudów , jak ie wojna ze sobą przynosi. T rzeba p a­

m iętać, że zupełnie inne znaczenie m a słowo „w ojna“ , wymówione w k ra ja ch , k tó re albo nic, albo ty lk o tro ch ę u cierp iały przez działania w ojenne, a zupełnie in n e, w' k ra ­

jach , k tó re m iały u siebie wojnę i koszm ar okupacji.

P ro p ag an d a sow iecka sp ek u lu je n a sile ty c h dośw iadczeń w ludach E u ro p y . L udzie, zagarnięci przez przem oc sow iecką, doskonale znają swego opraw cę, doskonale wiedzą, że p ro p ag an d a sow iecka kłam ie, że działanie sow ieckie używa u piększa­

jącego kam u flażu . Z m ęczenie je d n a k i uporczyw ość tej p ro p ag an d y robi n iek ied y sw o je : człowiek poczyna m yśleć, że skoro sta ra ją się ta k bardzo o pokój, to n iechże im się te s ta ra n ia powiodą.

K ilk a m iesięcy tem u , g d y szcze­

gólnie silnie rozeszły się po świecie alarm y wojenne, zajm ow aliśm y się n a ty m m iejscu ty m problem em (październik 1947, n r. 10 (16), a r ty ­ ku ł p. t. „ K to przygotow uje woj­

n ę ? “ ). S tw ierdziliśm y, p opierając tw ierdzenie dowodam i, że wojnę przygotow uje R osja sow iecka, a nie k to in n y i zarysow aliśm y przew idy­

wanie, że jeśli postępow anie Sowie­

tów się nie zm ieni, szanse n a u ra to ­ wanie pokoju b ędą w przyśpieszo­

nym tem p ie m aleć.

D ziś m usim y wrócić do teg o te ­ m atu raz jeszcze, aby stw ierdzić, że szaleńcze m anew ry Sowietów nie u stały , ale się wzmogły i pchają św iat w najw iększą pożogę w ojenną, ja k ą m ożna sobie w yobrazić. Sowie­

ty planowo i m etodycznie p rzy g o to ­ w ują nową, trzecią wojnę światową.

F razesy pacy fisty czn e w p ro p ag an ­ dzie sow ieckiej są zwykłą zasłoną P R Z E G L Ą D P O L S K I

(3)

d y m n ą d la u k ry c ia ty c h przy g o to ­ wań. To nie pokojowi p a tro n u je

„ m iłu ją ca p o k ó j“ R osja, ale p a ­ tro n u je — wojnie.

Nowa faza propagandow ego wrza­

sku Sowietów w ynikła w związku z plan em M arshalla. P rzypom nijm y sobie, jak ie fa k ty ten plan poprze­

dzały.

R o sja sow iecka w n astęp stw ie m i­

nionej w ojny opanowała olbrzym ie te re n y wielu suw erennych państw . N iety lk o je okupow ała i pozbawiła wolności ,ale poczęła tą olbrzym ią p rzestrzeń cem entow ać w jed en blok, w jed n ą fo rtecę, w jed en wa­

rowny obóz. N iety lk o pozbawiła m iliony ludzi wolności, ale terro re m i t.zw . „ in ży n ierią społeczną“ po­

częła p chać w ręce ty c h ludzi broń, albo lo n ty p iek ieln y ch m aszyn do rozsadzania społeczeństw poza s tre ­ fą sowiecką pozostających. Poczęto prasow ać z ag arn ięty ch ludzi w zbi­

te , ślepo posłuszne cegły — ogniwa, w ielkiego m anew ru, k tó reg o celem je s t zdobycie całego św iata.

Z am iast m iędzynarodow ej współ­

p racy , k tó rą jej proponowano, R osja zdeklarow ała się z ekspansją w sto­

su n k u do reszty św iata. P ro p ag an d a sow iecka mówi, że plan M arshalla je s t podżeganiem do wojny. Plan M arshalla je s t próbą pokojowego zatam ow ania ek spansji sow ieckiej, za pomocą pieniądza, za pomocą inw estycji w zrujnow ane wojną lu­

d y . Z arzuca się S tanom Zjednoczo­

nym , że wogóle p ch ają się z pie­

niądzem do niesw oich terytoriów . A coż S ta n y Zjednoczone m iały ro­

bić? M iały pozwolić, aby p iąta ko­

lum na sow iecka zagarnęła władzę we F ra n c ji, gdzie p łatn i agenci M oskwy w ysadzali w pow ietrze po­

ciągi i zabijali niew innych ludzi, aby zagarnęła władzę we W łoszech, w H iszpanii, B elgii, H olan d ii, D a­

nii? A rm ia sowiecka n ad A tla n ty ­ kiem , to nóż na g a rd le W ielkiej B ry tan ii, a zagrożenie wysp b ry ty j­

skich, to cios w serce lądu am ery ­ kańskiego. P ch ają się z dolarem ? Czy lepiej było by, żeby pchali się z bom bą atom ową? P lan M ar­

shalla je s t najsłabszą, n a jd e lik a tn ie j­

szą (w skali stosunków m ięd zy n aro ­ dowych) form ą obrony przez rozpy­

chaniem się R osji po świecie.

Za słabą.

To trze b a tu , choćby naw iasem , dodać, że plan M arshalla, cokolw iek by znaczył w p o lity ce i jakiekolw iek przyniesie korzyści, problem u się­

g an ia R osji sowieckiej po władztwo nad św iatem nie załatw i. P lan M ar­

sh alla cem en tu je k ra je zachodniej E u ro p y w blok defensyw ny (Sowie­

ty podnoszą alarm z powodu budo­

w ania zachodniego b lo k u ; sądzą, że do budow ania bastionów ty lk o one m ają prawo, gd y tworzą bazy o fen ­ syw ne, a wszyscy inni powinni sie­

dzieć cicho i samobójczo poddaw ać głowy w k om unistyczną pętlę).

Oczyw iście użyteczność tak ieg o blo­

k u zachodniego będzie n ied o statecz­

n a i zawodna. J e s t to jeszcze jed n o złudzenie państw zachodu, k tó re w szystkiego b ędą próbow ały, aby u n ik n ąć wojny. S kala zjawisk świa­

ta je s t dziś olbrzym ia, a wymowa faktów in te g raln a , to ta ln a. D ziś niem a m iejsca i nie je s t możliwe naw et zgodne, sąsiedzkie współżycie dwóch różnych ustrojów n a świecie obok siebie, a cóż dopiero mówić 0 w spółistnieniu na jed n y m globie dwóch różnych system ów , z k tó ry ch jed en nie chce zgody, a przeciw nie, chce zniszczyć przeciw nika. B rak wolności i te rro r w Polsce, obozy k o n c en trac y jn e w Jugosław ii, to ta ­ lizm w środkow o-wschodniej E u ro p ie

— to a ta k na człow ieka w W . B ry tan ii 1 A m eryce. T ak bardzo gardłow ano, że „św iat stał się jed n o ścią“ , a n ie rozum ie się w ynikających stą d pro­

sty c h oczywistości. W ty^m sta n ie rzeczy, oczywiście, po bardzo k ró t­

kim czasie okaże się, że poczęty z d obrych in ten cji plan M arshalla nie w ystarczy, nie w ystarczy dolar i nie w ystarczy ty lk o tere n za­

chodniej E u ro p y , aby rozwiązać ak ­ tu aln e p roblem y polityL i światowej.

Ten całyT bieg rzeczy prow adzi, oczywiście, do cem entow ania sztyw ­ nych bloków. A u m acnianie się blo­

ków, to zbliżanie się w ojny. N ie należy m ieć złudzeń co do tego.

2 P R Z E G L Ą D P O L S K I

A le nie powinno się również m ieć złudzeń i co do teg o , k to ten m e­

chanizm rozpętał i kto rozpęta trze ­ cią wojnę światową.

Sow iety sięgnęły do g ard ła p ań ­ stw om zachodnim i m io tają się w o skarżeniach, że zaatakow any broni się; R o sja zachow uje się ja k ło tr, k tó ry leje benzynę na niew ygasłe popioły d ru g iej wojny i krzyczy w skazując palcem n a zachód : łap ­ cie podpalaczy trzeciej w o jn y !

T rzeba powiedzieć w n a jp ro st­

szych i n ajk ró tszy ch słowach tę polityczną diagnozę : R osja sowiec­

k a prowadzi św iat w okrucieństw o trzeciej w ojny światowej. J e s t to może jeszcze kw estia lat, ale p ostę­

powanie ta k ie , ja k sow ieckie, może mieć ty lko jed en sk u te k — wojnę.

D obrze było by, aby um ęczone i oczadzane p ropagandą ludy E uropy w iedziały o ty m dokładnie.

Metropolia świata, czyli ogień pło­

nie dziś tylko w Moskwie.

W rozw ijaniu d o k try n y sowieckiej dla opanowywanego św iata w szystko odbyw a się zgodnie z planem . N a­

przód, przez szereg m iesięcy n a ­ ciskano pedał „now ego hum aniz­

m u “ . R osja sowiecka to k raj n a j­

w iększej, n ajgłębszej, najpow szech- nieszej k u ltu ry . N auki i sztuki kw itną i owocują tam rum ianym i i try sk a ją cy m i zdrowiem owocami.

P rzez szereg m iesięcy przygotow y­

wano g ru n t pod rozpoczęcie o d k ry ­ w ania nowych praw d i objaw ień.

R osja sowiecka je s t nie ty lk o ty m w szystkim , co bydo pow iedziane po­

przednio. O gniskiem nau k i, sztuki i k u ltu ry , oraz m iejscem tw orzenia się „now ego h u m an izm u “ . J e s t jeszcze czym ś więcej.

N a uroczystości 30-lecia rewolu­

cji sow ieckiej wysłano z Polski g ru p ę pisarzy. Przew odził wycieczce L eon K ruczkow ski. K ruczkow ski p ojechał, wrócił i napisał (w O dro­

d ze n iu “ nr. 3 '4-8, ty tu ł „ T e m a ty ra d ziec k ie “ ) :

,,S ą szczęśliwe narody i kraje, które zdobyw ają sobie w historii w yją tko w y p rzyw ilej: oto stają się

one ja k b y m a g n e tyc zn y m i bieguna­

m i ^ losów lu dzkości, biegunam i, k u k tó r y m ciążą m y śli i uczucia m as lu d zk ic h , p rzyn a leżn ych do in n yc h narodów i krajów. Stają się one ja k ­ by d ru g im i o jczyzn a m i dla w sz ys t­

kich Judzi epoki, w ierzących w sfo r­

m ułow ane przez tę epokę ideały po­

stęp u , braterstw a i sprawiedliwości.

T a k im b ieg u n em losów ludzkości b ył k ie d y ś R z y m -w pierw szych w iekach chrześcijaństw a, ja k im kra­

je m była przez cały iciek X I X I ranę ja, ta ką rolę przypadła w na­

szej epoce Związkowi ra d zieckiem u “ . '...„ C z y to się k o m u podoba czy nie, fa k te m je s t, że od lat trzy d zie ­ stu M oskw a stała się duchow ą m e- ■ tropolią świata — ja k b ył nią k ie ­ d y ś R z y m , ja k b y ł nią do niedawna P aryż. l y l e , że „św iat“ się w ciągu ty c h k ilk u n a stu w ieków ogrom nie ro zszerzył“ .

K o n k re tn e fa k ty tw ierdzenia te ­ go nie potw ierdzają. A fak to m nie­

k o n k re tn y m , zm yślonym , poco d a­

wać się hipnotyzow ać. H itle r w swoim szalecie górskim również przyjm ow ał ąuislingów różnych k ra ­ jów, „głow y p aństw eu ro p ejsk ich “ ja k się pisało w k o m u n ik atach , i też uważał swój B erch tesg ad en za pępek św iata. A cóż się pokazało na^ k o n k re tn e fa k ty , i we wcale znów nie ta k dłu g im c z a s ie ? ! Współpraca sowiecko-hitlerowska.

W ty m sam ym m niej więcej czasie, g d y szedł pod p rasę n u m er „ O dro­

d zen ia “ z a rty k u łe m K ruczkow ­ skiego, drukow ało się w A m ery ce oficjalne w ydanie D e p a rta m e n tu S ta n u aktów znalezionych w k an ce­

lariach po b ity ch N iem iec, aktów d otyczących w spółpracy sowiecko- h itlerow skiej. Owo o ficjaln e wydaw­

nictw o, to zaiste, kopalnia p rzy ­ czynków do pozycji m oralnej „n o ­ wej m etropolii św iata“ .

M jed n y m z najbliższych n u m e­

rów „P rzegląd P o ls k i“ da szerokie om ów ienie w spom nianego wydaw­

nictw a, c y tu ją c najw ażniejsze fra g ­ m enty7. O becnie w ystarczy powie­

dzieć, że d o k u m en ty w spółpracy sowi cc ko-h i tlero wskiej z lat 1939 do

P R Z E G L Ą D P O L S K I 3

(4)

B ierzem y p arę przykładów z zak re­

su nowego ustaw odaw stw a k arn eg o w Polsce. A rt. 11 d e k re tu z 13 czerwca 1946 r. o przestępstw ach szczególnie niebezpiecznych w o kresie odbudow y p aństw a n ak ład a k arę w ięzienia za ,,publiczne n a ­ woływanie do czynów, skierow a­

nych przeciw ko jedności sojuszni- czej P ań stw a P olskiego z państw em sp rzym ierzonym “ . A rty k u ł ten , ja k na to w skazuje p ra k ty k a , m a n a celu ochronę jed y n ie R osji So­

wieckiej^ i sprzym ierzonych z P ol­

ską p aństw satelick ich , ale za to chroni j e gorliw ie. W prow adza on zasadę niew zruszalności sojuszów P olski z ty m i państw am i bez względu na rozwój w y d a rze ń ; każdą ak cję, naw et p o d jętą z tr y ­ b u n y p a rla m e n tarn e j, poddającą w wątpliwość ^ korzyści polityczne ty c h sojuszów, m ożna w ram ach teg o a rty k u łu uważać za p rz estę p ­ stwo. W y starczy tu publiczne nie­

zadowolenie z teg o n p ., że P olska m e wzięła udziału w P lan ie M ar­

sh alla albo, że w t.zw\ wojsku pol­

skim zajm ują kierow nicze stanow i­

sk a oficerow ie sowieccy.

_ A rt. 29 powyższego d e k re tu gło­

si, że ,,k to publicznie... pochwala faszyzm albo jakąkolw iek jego odm ianę albo zbrodnie faszystow'- sk ie lub też publicznie naw ołuje do ich popełnienia bądź do wprowadze­

n ia w Polsce in sty tu c ji o celach faszystow skich — podlega karze więzienia do la t 10“ . Z godnie z n au k ą, p łynącą z wyżyn K rem la, ludzkość się dzieli na kom unistów i ich sym patyków z jed n ej stro n y , a *na im perialistów , reakcjonistów i faszystów z d ru g iej. W ’ obrębie je d n a k tej d ru g iej g ru p y cechy w yróżniające są niejasne, a linie podziam z atarte . O k reślen ie kogoś m ianem .im p eria listy “ lub „ f a ­ sz y sty “ albo p rzypisanie pewnej in sty tu c ji cech faszystow skich nie je s t w p ra k ty c e nowych dem okra-

°y j w ynikiem logicznego procesu rozróżniania pojęć, lecz kw estią swobodnego uznania lub tem p e ra ­ m en tu . W ty c h w arunkach każdy ustrój polityczny, nie odpow iadają­

cy wzorom sow ieckim i każda nie­

kom u n isty czn a in s ty tu c ja nab iera cech faszystow skich lub, w n ajlep ­ szym razie, uchodzić może za „ o d ­ m ianę faszyzm u“ . A rt. 35 d e k re tu karze więzieniem za b ran ie udziału w „zw iązku o celach faszystow ­ sk ic h “ albo za naw oływ anie do

„ zak ład an ia tak ieg o związku lub b ran ia w nim u d ziału “ . Zachodzi tu to sam o zjawisko. P ojęcie

„zw iązku o celach faszystow skich“

zm ienia się zależnie od terro ru i od postępu sowiety zacji w dan y m państw ie. W m iarę ewolucji od system ów form alnej w ielopartyjno- sci do u stro ju m o nopartyjnego za­

k res tego pojęcia się rozszerza, obejm ując coraz więcej związków, nie podporządkow anych p a rtii rzą­

dzącej, niekoniecznie naw et opozy- cy jn y ch . W końcu „zw iązkiem o celach faszystow skich“ sta je się każde zrzeszenie, p re te n d u ją c e do politycznej odrębności.

A rt. 39 d e k re tu n a k ład a k arę więzienia za obniżenie poziom u wy­

twórczości „przez pogorszenie ja ­ kości wyrobów lub zm niejszenie wydajności p racy w łasnej albo pod­

w ładnego p erso n elu “ oraz za nie- przedsięw zięcie „ n ależ y ty ch sta rań o urządzenie tech n iczn e zakładu albo o jego surow ce lub to w ary “ . P rzepisy te przenoszą n a g ru n t pol­

ski znane z głośnych procesów so­

wieckich przestępstw o „sab o tażu gospodarczego“ . Możliwości skaza­

nia z a rt. 39 są p ra k ty c zn ie n ie­

ograniczone. N ie m a człowieka, k tó ry by nie pracow ał w pew nych ok resach z większą, w inn y ch z m niejszą w ydajnością, nie m a kie­

row nika zakładu przem ysłow ego, k tó rem u nie można byłoby dowieść w razie p otrzeby b raku dbałości o urządzenia tech n iczn e zakładu.

P rzykłady zaczerpnięto tu z je d n e ­ go ty lk o d e k re tu . M ożna ich p rzy ­ taczać znacznie w ięcej, a w szystkie razem świadczą o ty m , że k to nie należy w Polsce do p a rtii rządowej, nie może przew idzieć, k ied y zosta­

nie uzn an y za przestępcę i osadzo­

ny za k ra tą .

6 P R Z E G L Ą D P O L S K I

Ponura groteska sądu

W R osji Sow ieckiej i państw ach satelick ich nie obowiązuje również zasada n u llu m crim en ani zasada sądowego w ym iaru k a ry . J e d n ą z naczelnych zasad sow ieckiego ko­

d e k su k arn eg o je s t w steczne dzia­

łan ie ustaw y. D ziałacze polityczni, walczący z kom unizm em n a zacho­

dzie, są niew ątpliw ie przekonani, że służą swoim k rajo m zgodnie ze swym sum ieniem i pojęciem obo­

wiązku o b y w a telsk ieg o ; m ogą oni od władz swego państw a o trzym ać godności i o rd ery , lecz w razie ok u p acji ich krajów przez Sow iety zostaliby skazani ja k pospolici zbrodniarze. K a ry orzekają obok sądów kolegia a d m in istracy jn e, złożone z członków policji politycz­

n e j. O rzeczenia, zarówno sądowe ja k i a d m in istracy jn e, zapadają niepublicznie, bez rozgłosu, bez re k la m y . O skarżeni poprostu zni­

k a ją bez śladu. O kres w ielkich pro­

cesów pokazow ych w R osji Sowiec­

k iej m inął.

T ech n ik a procesu sowieckiego w jego obu form ach, propagandow ej i ta jn e j, posłużyła je d n a k za wzór nowym władzom państw E u ro p y Środkow o-W schodniej. P rocesy po­

kazowe, organizow ane przez ad m i­

n istrac ję w arszaw ską, zajm u ją tu m iejsce poczesne.

L u d rosyjski m a wielkie zam iło­

w anie do te a tru , odczuwa i przeży­

wa t e a t r ; R o sja m a najlepsze te a tr y n a świecie. P ro p ag an d a so­

w iecka w yzyskała te zam iłow ania te a tra ln e m as rosyjskich, prze­

kształcając z całym cynizm em salę sądową w scenę d ram aty czn ą, na k tó rej — ja k w rzym skim c y rk u — rozgryw a się d ra m a t nierów nej wal­

k i m iędzy oskarżeniem a obroną.

Potw orność zarzucanych oskarżo­

nym zbrodni, pato s przem ówień oskarżycielskich, unoszące się nad salą sądową widmo śm ierci w szystko to m a przem aw iać do wy­

obraźni tłu m u , wywołując uczucia grozy i nabożnego przejęcia. Proces odbyw a się w edług ułożonego zgóry scenariusza, w k tó ry m odm ierzono d o k ład n ie e fe k ty sceniczne i od

k tó reg o nie wolno od stąp ić ani sę­

dziom ani oskarżonym . Przew idzia­

n e są w szystkie szczegóły rozpraw y, p y ta n ia oskarżyciela, odpowiedzi i zeznania oskarżonych i świadków, wreszcie w yrok. K ażdy zna na p a­

m ięć swoją rolę. W ta k pojętym procesie je s t rzeczą obojętn ą, czy oskarżony isto tn ie popełnił czyn m u zarzucany i czy można m u o biektyw nie przypisać winę teg o czynu. Z adaniem sędziów i p ro k u ra ­ to ra nie je s t tu naw et unieszkodli­

wienie k ilk u ludzi, p o litycznie nie­

w ygodnych, lecz d em o n stracja pew­

nej tezy politycznej n a osobach oskarżonych. Proces pokazow y bo ­ wiem — to sztu k a z tezą, dla któ rej oskarżony je s t o biektem . N ie może on się bronić, ani dowodzić, że je s t niew inny, bo w sam ym założeniu procesu leży uznanie jego winy i konieczność k a ry . U niew innienie oskarżonego je s t rzeczą nie do po­

m yślenia. Pow inien on p rzyznać się do winy. To p rzyznanie, k tó re w norm alnym procesie nie stanowi sam oistnego dowodu i k tó re prze­

bieg rozprawy może całkowicie pod­

ważyć, wr procesie sowieckim ma znaczenie rozstrzygające, choćby raziło sprzecznościam i i niepraw do­

podobieństw em . O skarżeni wT wiel­

kich procesach p olitycznych lat 1936— 1938 przyznaw ali się do czy­

nów, który cli, ja k po ty m stw ier­

dzono, nie m ogli popełnić, zeznania ich były nieraz sprzeczne z logiką i fa k ta m i powszechnie znanym i. W procesie propagandow ym nie cho­

dzi jed n a k o u stalen ie praw dy m a­

terialn e j, chodzi o e fe k t zew nętrz­

n y , a pod ty m w zględem przyzna­

nie m a w artość niezaprzeczalną.

P rzy zn an ie je d n a k nie w y s ta rc z a ; i tu proces sowiecki wprowadza czynnik, niezrozum iały dla um ysło- wości zachodniej, lecz przem aw iają­

cy głęboko do duszy rosyjskiej : czy n n ik publicznego żalu i sk ru ch y . Oskarżony' nie może zejść z teg o św iata w' aureoli m ęczeństw a, m usi zginąć w poniżeniu i upodleniu, jak

„w ściekły p ies“ . N ie m a tru d n o ści w w ym uszeniu od oskarżonego p rzy zn an ia s k r u c h y ; w ystarczy,

P R Z E G L Ą D P O L S K I 7

(5)

jeżeli m a rodzinę lu b bliskich, zresztą sposoby w ym uszania znane. ,,Opowiem wam, obyw atele sędziowie“ — mówi R ubaszow w powieści K o estlera 2) — ,,co skło­

niło m nie do k a p itu lacji przed sę­

dzią śledczym i przed wam i, p rzed ­ staw iciele sprawiedliwości naszego k ra ju . O pow iadanie m oje pokaże wam, ja k najm niejsze naw et o dchy­

lenie od linii p a rty jn e j m usi n ie­

uchronnie się skończyć kontrrew o­

lucyjnym b an d y ty zm em ... O k ry ty w stydem , tarzając się w pyle, u progu śm ierci, opiszę wam sm u tn y żywot z d rajcy , k u pouczeniu i przestrodze m ilionów ...“ T łum na sali sądowej reagow ał n a tę fa n ­ tasty czn ą spowiedź w ybucham i gniew u i objaw am i pogardy.

Kałmucki teatr

T ę te c h n ik ę sow ieckiego procesu propagandow ego przeniósł reżim warszawski n a g ru n t polski. Tu je d n a k popełniono błąd, w ynikający ze schem atycznego m yślenia. N ie zrozum iano środow iska ani jego re ak c y j. Inscenizacja przestępstw a i k a ry , m ogąca oddziaływ ać na wyobraźnię k a łm u k a lub b aszkira, ch y b ia w środow isku o innej s tr u k ­ tu rze psychicznej, wychow anym w trad y c ja c h wolności i w szacunku dla wysokiej roli społecznej nie­

zawisłego sądu. Sąd pokazowy, w k tó ry m um undurow ane m ario n etk i, pociągane za sznurki z M oskwy, w ydają wyroki śm ierci lub b ezter­

m inowego więzienia, może spełniać w Polsce rolę jed n eg o z in stru m e n ­ tów terro ru , lecz jak o środek p sy­

chicznego n arzucenia się reżim u społeczeństw u, m usi całkowicie za­

wieść. P ogłębia on jed y n ie przepaść, istn iejącą m iędzy narodem a g rupą rządzącą i psychicznie tę g ru p ę izo­

luje. Spraw ozdania z procesów świadczą, że zawodzi re ak c ja m as i zawodzą oskarżeni, niezawsze przyznający się do winy i w ykazu­

jący sk ru ch ę. W ułożonym z góry scenariuszu n a stęp u ją nieoczekiwa-

2) D a r k n e s s a t N o o n , Pen­

guin Books, 1946.

ne zm iany. R eży seria je s t p ry m i­

tyw na, e fe k ty odw rotne od zam ie­

rzonych. N aró d wie, za co giną skazani i k to fe ru je w yroki. P a trz y on w m ilczeniu na bezpraw ia m or­

d erstw sądow ych i czeka. C zeka, aż przyjdzie sprawiedliwość, któ rej praw a są wieczne i k tó ra odm ierzy każdem u w edle jego czynów.

Przed piędziesięciu laty

13 stycznia m inęło p iędziesiąt la t od dnia, w k tó ry m ukazał się w jed n y m z czasopism fran c u sk ic h sły n n y a rty k u ł E m ila Zoli „ J ‘ac-

cm.sc“ , p ro testu ją cy przeciw skaza­

niu k a p ita n a D re y fu sa . A rty k u ł zwulkanizow ał całą F ra n c je . W je d ­ nym ty lk o dniu sprzedano 800.000 egzem plarzy pism a n a ulicach P ary ża, a w ciągu n astęp n y ch dwóch m iesięcy Zola o trzy m ał 5000 listów z wyrazam i solidarności lub potępienia. W ytoczona m u przez rząd sprawa sądowa sta ła się wy­

darzeniem , pasjo n u jący m całą F ra n ­ cję przez dłu g ie m iesiące. P rzebieg rozpraw y w ypełniał łam y p rasy, pisarze, uczeni, dzien n ik arze i a r­

tyści prowadzili n a m ię tn e d y sk u sje, sędziom zarzucano stronniczość, adw okaci oskarżonego, T abori i b racia C lem enceau stali się boha­

teram i dnia. Chodziło o zesłanie na W yspę D iab elsk ą jed n eg o czło­

wieka, k tó reg o wina b y ła wątpliwa.

D ziś na w ielkiej połaci św iata, rozciągającej się na dwa k o n ty n en ­ ty , m iliony ludzi giną w głodzie, nędzy i upodleniu obozów koncen­

trac y jn y c h , w lochach w ięziennych M W D , pod k ulam i plutonów egze­

k u c y jn y c h i n a szubienicach. Św iat je d n a k m ilczy. N ie znajdzie się Zola, k tó ry by się odezwał głosem żywiołowego p ro tes tu przeciw ko g i­

g an ty czn ej m ordow ni, u b ran ej w pozory praw a. Czy św iat się cofa w okres barbarzyństw a?

P. Barcikowski

,, G azeta L u d o w a “ z dn ia 6 czerwca 1947 r. zam ieściła wywiad z P rezesem S ądu Najw yższego w W arszaw ie, p. B arcikow skim , opi­

su jący jego w rażenia z w izyty w

8 P R Z E G L Ą D P O L S K I

W . B ry tan ii. P . B arcikow ski wrócił bardzo zadowolony z w izyty, a zwłaszcza z w yjaśnień, udzielonych A nglikom w sprawie w ym iaru spraw iedliw ości w Polsce. „ S tw ier­

dziłem “ — pisze on na łam ach ko­

m unistycznego czasopism a — „iż w u stro ju sądow nictw a polskiego i b ry ty js k ie g o je s t przecież wiele po­

dobieństw . J eśli w Polsce oddzie­

lono w ym iar sprawiedliwości od a p a ra tu wykonawczego 3) to je s t to przecież zasada, w edług k tó rej bry - ty jc z y cy rozwiązali te zagadnienia u siebie... W iele podobieństw d a ­ łoby się zaobserwować m iędzy u stro jam i P olski i W . B ry tan ii...

R . B rzeziński

Jeżeli jed n a k chodzi o system wię­

ziennictw a, to co zaobserwowałem nie odbiega od poziomu w ięzien­

nictw a polskiego, a s tru k tu ra n ie­

k tó ry ch więzień, np. we W ro n ­ kach i M okotowie, jest bodaj w Polsce now ocześniejsza... N ie za­

uważyłem też stosow ania do więź­

niów now oczesnych m etod w ycho­

w aw czych...“

M etody wychowawcze, stosow ane w w ięzieniach polskich, są isto tn ie bez porów nania nowocześniejsze.

W ięźniowie m ogliby niew ątpliw ie coś o ty m powiedzieć. Poza ty m je d n a k w szystko 7est ja k ... w A nglii.

B Y R N E S o P O L IT Y C E A M ER Y K A Ń SK IEJ

W e w stępie do jednego z roz­

działów swej książki ,,Sp ea kin g F ra tik iy “ * *) b. S e k re ta rz S tanu J a m e s B. B yrnes przy tacza — jako je d n ą z głów nych w ytycznych własnej swej p o lity k i — słowa, zaw arte w o sta tn im orędziu P re z y ­ d e n ta R oosevelta, ogłoszonym na trz y m iesiące przed jego śm iercią, dn ia 6 stycznia 1945 r. :

„Perfekcjonizm (dążenie do doskona­

łości) niemniej od izolacjonizmu lub imperializmu może blokować drogi do pokoju międzynarodowego. Nie zapo­

minajmy, że nawrót do izolacjonizmu ćwierć wieku temu zaczął się nie od bezpośredniego ataku na współdziała­

nie międzynarodowe, lecz od wystąpień przeciw rzekomym niedoskonałościom pokoju.

,,Nasze rozczarowanie po poprzedniej wojnie powodowało, że woleliśmy anar­

chię międzynarodową od międzynaro­

dowego współdziałania z narodami, których poglądy i myśli nie były do­

kładnie takie same jak nasze. Porzu­

ciliśmy nadzieje stopniowego osiągnię­

cia lepszego pokoju, ponieważ nie mieliśmy odwagi podjęcia ciążących na

3) Chodzi o przekazanie nadzoru nad więzieniami władzom bezpieczeń­

stwa.

*) Wydanie londyńskie: William Hei- nemann Ltd. Stron X II i 324. Ce­

na 21 s.

nas odpowiedzialności w niedoskona­

łym niewątpliwie świecie.

„Nie możemy pozwolić, by to na­

stąpiło ponownie; w przeciwnym ra­

zie pójdziemy znów tą samą tragicz­

ną drogą — drogą do Trzeciej Wojny Światowej” .

W słowach ty ch zawiera się p rzy ­ znanie, że postaw a Stanów Z jedno­

czonych w poprzedzającym dw u­

dziestoleciu ponosi dużą część od ­ powiedzialności za niezapobieżenie wojnie lat 1939— 1945. Z am ykają one — praw dopodobnie raz na zawsze epokę izolacjonizm u am ery k ań sk ieg o daw nego t y p u ; nie do pom yślenia je s t odżycie jego w tej postaci, ja k po p ary sk iej kon­

feren cji pokojow ej, k ied y S enat w aszyngtoński u d arem n ił p rz y stą ­ pienie Stanów Zjednoczonych do L ig i Narodów i ich w spółudział w u trzy m an iu pokoju w E uropie. M ty m leży pozytyw na stro n a te s ta ­ m en tu R oosevelta, za jak i może być uważane jego orędzie. S tro n ą u jem ną — ja k w ykazała wcześniej­

sza i późniejsza p ra k ty k a po lity cz­

na — stało się jego ostrzeżenie przed perfekcjonizm em . Stało się ta k nie dlateg o , by istn iała w ogóle możliwość prow adzenia p o lityki

P R Z E G L Ą D P O L S K I 9

(6)

ścisłe „ p e rfe k cjo n isty cz n ej“ , lecz d lateg o , że odw rót od perfekcjoniz- m u R oosevelt posunął od razu b a r­

dzo daleko, stw arzając rodzaj szko­

ły politycznego m yślenia i działa­

nia i popychając w ty m k ieru n k u swych pom ocników i ich następców .

P ra k ty c z n ie w yraziło się to w zgodzie na podporządkow anie su­

prem acji sowieckiej narodów E u ro ­ py Środkow o-W schodniej z Polską na czele, — w sum ie ponad stu milionów Europejczyków , ty p em swego życia i trad y c ja m i od wie­

ków zw iązanych z Zachodem . N ie­

wątpliwie R oosevelt żywił wiele złu­

dzeń co do R osji, in fo rm acje je d ­ nak jak ie posiadał, w ystarczały c h y b a do stw ierdzenia, że o żadnej prawdziwej niepodległości narodów, uw ięzionych w stre fie sow ieckiej, mowy być nie może. N iem niej już w T eheranie, na jesieni 1943 r., a więc na dwa blisko la ta przed za­

kończeniem w ojny, w yraził w za­

sadzie zgodę swą na hegem onię sowiecką w tej części k o n ty n e n tu europejskiego, — równocześnie zaś bez większego oporu zaakceptow ał obcięcie od w schodu aż po B ug Polski, n a k ró tk o jeszcze przed ty m nazwanej przez niego „ n atch n ie n ie m narodów “ .

B yrnes w w ydarzeniach ty c h udziału nie b rał — k o n feren cja teh e ra ń s k a w książce jego po­

m in ięta je s t praw ie zupełnie, — niem niej m iał już wówczas za sobą wiele lat służby p olitycznej, należał do am ery k ań sk iej elity politycznej i cieszył się dużym zaufaniem Roo- sevelta. Przez p iętn aście la t (od 1911— 1925) zasiadał w Izbie R e ­ p rezentantów , przez dziesięć z górą (1931— 1941) w Senacie, skąd p rze­

szedł na sędziego T ry b u n ału N a j­

wyższego. W październiku 1942 r.

na prośbę P re z y d e n ta porzucił to stanow isko i objął kierow nictw o I rzędu S tabilizacji G ospodarczej (O ffic e o f E conom ie Stabilization), k tó reg o głów nym celem było za­

pobieganie wzrostowi cen i płac w S tan ach Zjednoczonych. W m aju

1943 r. przeszedł n a stanow isko d y ­ re k to ra O ffic e o f B ar M obilization, urzędu, m ającego za zadanie mo­

bilizację zasobów niezb ęd n y ch do prow adzenia wojny. P ełn ił te fu n k ­ cje przez dwa lata z górą, m niej więcej do zakończenia wojny, i je ­ szcze w okresie swego urzędow ania w O ffic e o f W ar M obilization we­

zwany -został przez R oosevelta jak o e k sp e rt gospodarczy do uczestni­

czenia w k o n feren cji w Jałcie.

O d opisu tej k o n feren cji zaczyna się właściwie książka B yrnesa — przy czym jego spraw ozdanie z rozmów ja łta ń s k ic h posiada szcze­

gólną w artość d o k u m en ta rn ą , g d y ż B yrnes osobiście stenografow ał najw ażniejsze rozmowy. D alsze części o bejm ują okres p ełnienia przez niego fu n k cji S e k retarza S t a n u ; ja k sam p odkreśla, w o k re ­ sie ty m , trw ającym ogółem 562 dni, spędził nie m niej niż 350 dni na k o n feren cjach m iędzynarodow ych.

W styczniu r. 1947 B yrnes u s tą p ił;

n astępcą jeg o zostaje obecny Se­

k re ta rz S ta n u , gen. M arshall. Swym opisem w ydarzeń B yrnes o bejm uje wszakże i początki urzędow ania M arshalla m niej więcej po wiosnę r. 1947, — książka więc jego tch n ie ta k ą ak tu aln o ścią, że czy ta się ją ja k inspirow any przez D e­

p a rta m e n t S ta n u k o m en tarz dzien­

n ik arsk i do w ydarzeń dnia dzisiej­

szego.

K siążka B yrnesa — to suchy na ogół, ale praw ie zawsze in te resu jąc y opis etapów dw uletniej rozgryw ki d yplom atycznej m iędzy S tan am i Zjednoczonym i a R osją, rozgryw ki, któ rej dalszego przebiegu i zakoń­

czenia n ik t ch y b a dzisiaj przew i­

dzieć nie je s t w stanie. J e d n ą z cech ch ara k te ry sty c zn y c h książki je s t sta ran n e w niej u n ik an ie ja ­ kichkolw iek sform ułow ań n a tu ry ideologicznej czy m oralnej. W ca­

łym dużym tom ie K a rta A tla n ty c ­ ka, k tó ra m iała być w założeniu swym podstaw ą pow ojennych sto­

sunków m iędzynarodow ych, wy­

m ieniona je s t ty lk o trzy razy — i to w sposób raczej uboczny. A u to r u n ik a wyraźnego stw ierdzenia, że

10 P R Z E G L Ą D P O L S K I

S ta n y Zjednoczone p rzy jęły d o k try ­ n ę podziału E uro p y n a sfery wpły­

wów, — u n ik a je d n a k tak ż e pod­

kreślen ia, że tem u podziałowi je s t przeciw ny. Stw ierdza, że państw a E u ro p y Środkow o-W schodniej zo­

sta ły zredukow ane do roli satelitów R osji, ale nie d a je m oralnej kwa­

lifik acji teg o fa k tu . P o d k reśla, że R osja złam ała zobowiązania mo­

skiew skiej d ek laracji w sprawie osw obodzonych krajów E u ro p y , ale fa k t te n um ieszcza na tej samej płaszczyźnie, co n.p . n ad m iern e, jego zdaniem , p o stu laty sow ieckie w spraw ie odszkodowań od N iem iec.

Z książki w ynika wszakże jasno, że p o lity k a R oosevelta — a w po­

czątkow ym o kresie i C hurchilla — w stosu n k u do Sowietów o p arta by ła na pew nych określonych zało­

żeniach i oczekiw aniach. Zakładali oni : 1) że R osja zadowoli się do­

tychczasow ym i n ab y tk a m i te ry to ­ rialnym i i uzyskaniem hegem onii w E u ro p ie Ś ro dkow o-W schodniej;

2) że przyw ódcy sowieccy, podobnie ja k po lity cy Zachodu, p ra g n ą po­

koju i ja k najszybszej norm alizacji stosunków w E u ro p ie ; n a ty m wła­

śnie założeniu opierała się cała po­

czątkow a p o lity k a okupantów ’anglo- saskich w N iem czech.

Założenia, które zawiodły

O b a powyższe założenia, ja k B y r­

nes w yraźnie w swej książce p rzy ­ znaje, okazały się całkow icie błędne.

B ru ta ln a ta k ty k a sow iecka, połą­

czona ze stw arzaniem możliwie najw iększej ilości faktów dokona­

n y ch i u d arem n ian iem wszelkiej norm alizacji stosunków , zaskoczyła niew ątpliw ie A m erykanów i B ry ty j­

czyków i stopniowo m usiała m ody­

fikować ich p o lity k ę. Przez d ługi czas je d n a k nie chcieli wyzbyć się swych złudzeń. O k o n feren cji ja ł­

tań sk iej B yrnes pisze z entuzjazm em jak o o „szczytow ym p u n k c ie je d ­ ności W ielkiej T ró jk i“ . D oniesie­

nia o w ynikach kon feren cji p rz y ję te zostały — ja k tw ierdzi — „ p rz y ­ ch y ln ie przez w szystkie narody alianckie, a specjalnie e n tu zjasty cz­

n a by ła opinia A m e ry k i“ . Czołowe

dzienniki am ery k ań sk ie pisały, że wobec wyników J a ł ty u sta ć w inny wszelkie wątpliwości co do „ u m ie ­ jętności W ielkiej T rójki współdzia­

łania w okresie pokoju, ta k ja k to było w okresie w ojny“ . „ J a sam czułem w ta k i w łaśnie sposób“ — dodaje B yrnes (str. 45).

Pierw szym pow ażnym zgrzytem b y ły posunięcia sow ieckie w R u m u ­ nii, gdzie W yszyński groźbam i zm usił k ró la do zdym isjow ania g a ­ b in etu gen. R ad escu i oddania rzą­

dów w ręce kom unistów . M imo wyraźnego n aruszenia istn ie jąc y ch układów , W aszyngton w strzym ał się je d n a k od energiczniejszej in ­ terw encji, R oosevelt bowiem był zdania, że spraw a ru m u ń sk a się do tego nie bardzo n ad aje. Zdaniem B y rn esa dopiero nielojalność, wy­

k azan a przez Sowiety w w ykony­

waniu zobowiązań ja łtań s k ic h , do­

tyczących utw orzenia nowego rządu polskiego, zaniepokoiła n a serio R oosevelta. B yrnes su g eru je naw et, że spraw ę ta przyśpieszyła zgon P re z y d e n ta — łącznie z d ru g im wy­

darzeniem , k tó re go poważnie wy­

prowadziło z równowagi, m ianowi­

cie listem S talin a, o skarżającym A m erykanów i B rytyjczyków o pro­

w adzenie w B ernie szw ajcarskim ta jn y c h rokow ań z dow edcą wojsk n iem ieckich wre W łoszech, gen.

K esselringiem , celem zaw arcia od­

rębnego zawieszenia broni.

N iem niej R oosevelt do końca wy­

trw ał w swej postaw ie „u lag ad za- n ia “ R osji. W przeddzień śm ierci d n ia 11 kw ietnia 1945 r., o trzy m ał on od C hurchilla depeszę, donoszą­

cą, że p rem ier b ry ty js k i m a złożyć ośw iadczenie w Izbie G m in, d o ty ­ czące głów nie spraw y polskiej, a ty m sam ym i stosunków z R osją, i p ra g n ie w te j spraw ie zasięgnąć po rad y P re z y d en ta. O dpow iedź R oosevelta, w ysłana n a godzinę przed jego nagłym zgonem , brzm ia­

ła :

„Osobiście pomniejszałbym, jak tyl­

ko to jest możliwe, cale zagadnienie sowieckie, ponieważ te problemy, w tej czy innej postaci, wydają się wy­

rastać każdego dnia i większość z nich naprostowuje się, tak jak to było w

P R Z E G L Ą D P O L S K I 11

Cytaty

Powiązane dokumenty

gnoza położenia politycznego Europy, szczególnie tej części, która mieści się z tamtej strony żelaznej kurtyny, jest na ogół trafna, odczuwa się brak

Z ajm u je się tylko tym i, które w sposób bezpośredni lub pośredni dotyczą kultury narodo­.. wej polskiej i p olskiego

Trzech szefów Rządów, Związku Sowieckiego, Stanów Zjednoczonych i Zjednoczonego Królestwa, oświadczyło swą zgodę na koordynację polityki swych państw w okresie

Legalny rząd Polski jest w stanie nzyskiwać od tych ludzi wiadomości pochodzące z pierwszej ręki.. Dzięki temu wiemy, że rodacy nasi

mane dotąd w ukryciu. Stało się jasne, że podstawowym warunkiem wykonania Planu Marshalla jest zapewnienie Europie Zachodniej pokoju przynajmniej na okres jego

Kzecz jednak tkwi w tym, że granica państwa, obojętnie która, nie jest rzeczą „samą w sobie , wyodrębnioną z całości spraw i żyjącą własnym

Nie tylko cel ostateczny, lecz również ogólna droga, na której będzie się on urzeczywistniał, jest dość wyraźnie wyrysowana w umy- słowości polityków

tyką samobójczą podniecać wśród Niemców sentymenty tego rodzaju i traktować ich jako przyszłego alianta przy urzeczywistnianiu doktryny Tru- mana. Precedensy