P R Z E G L Ą D P O L S K I
Rok 3 L u ł y 1948 Nr. 2 C20)
S P I S T R E Ś C I
Z A G A D N I E N I A I P E R S P E K T Y W Y :
PRZYGOTOWYWANIE TRZECIEJ WOJNY ... 1
ZUPEŁNIE JAK W ANGLII — Glossator ... 5
EYRNES O POLITYCE AMERYKAŃSKIEJ - R . . Brzeziński ... 9
PODZIAŁ PALESTYNY — T. Piszczkowski ... 21
NAFTA PERSKA I CZWARTY PARTNER — J. Weryha ... 25
ARTYKUŁY Z PRASY POLSKIEJ I OBCEJ ... 33
FAKTY I KOMENTARZE ... 36
SYMPTOMY ... 43
CYFRY ... 44
P O L S K A DN IA D Z I S I E J S Z E G O : Z ŻYCIA POLITYCZNEGO ... 45
KRAJ ... 46
WYCHODŹSTWO ... 50
P R Z E G L Ą D Y : PRZEGLĄD POLITYCZNY ... 53
PRZEGLĄD GOSPODARCZY ... 66
PRZEGLĄD NAUKOWY ... 67
PRZEGLĄD KULTURALNY ... 68
PRZEGLĄD WYDAWNICZY ... 70
W KULISACH POLITYKI ... 76
D O K U M E N T Y : MEMORANDUM RADY POL. STRONNICTW POLITYCZNYCH ... 77
PROTOKÓŁ „M” 79
NAKŁADEM, C O N T E M P O R A R Y LIFE AftD C U L T U R E, LTD.
B IB L IO G R A F IA K S IĄ Ż E K P O L S K IC H I O P O L S C E ( W Y D A N Y C H P O Z A G R A N IC A M I K R A J U ) B hagaw ad G ita — P ieśń Pana.
(Część w ielkiej epopei in d y jsk iej
„ M a h a b h a ra ta “ „ O drodze Y o
g i“ ). P rz e k ła d W an d y Dynow- sk iej. Cena 7/6.
B ogusław ski, A n to n i. S tr u n y na drzew ach. Poezje. S tr. 59. N a
kład em Stow arzyszenia P isarzy P olskich. L o n d y n , 1948. Cena 4 /6 .
B ra n t, Irv in g . N ew L ife in Poland.
S tr. 64. D ennis D obson L im ite d P u b lish ers. L ondon, 1946. Cena 2/ — .
Colum, M ary. L ife and D ream . S tron X I I , 2 nib ., 466. M acm illan.
L ondon, 1947.
D robiazgi. Zbiorek nowel. 1. Mo
d litw a — B. P ru sa, 2. D ym nad kotłow nią — M arii K onopnickiej, 3. Z legend daw nego E g ip tu — Bolesława P ru sa. S tr. 20. W y dawnictwo „ J u t r a P ra c y “ , N r. 11 K n ech tsd en , 1946. 1 E nglish— P olish 8ę P olish— E n g lish
D ictionary. Słow nik polsko-an
gielski i angielsko-polski. 12.000 słów. S tr. 294 i 282. K siążnica Polska. Glasgow, b .d . C ena 5 /— . G ie rty c h , J ę d rz e j. P ół w ieku pol
sk iej p o lity k i. Uw agi o polityce Dm ow skiego i p olityce polskiej la t 1919— 1939 i 1939—1947. S tr.
270. (W y d an ie autora). Zacho
dnie N iem cy, 1947. Cena 12/— . G ross F elik s. T h e P olish W o rker.
A S tu d y o f Social S tra tu m . S tr.
274. R oy P u b lish ers. New Y ork, 1945. Cena 12/6.
K alendarzy k-in fo rm a to r harcerski na 1948 ro k. S tr. 224. W y d a w c a : Związek H arcerstw a Polskiego.
Naczelnictw o poza G ranicam i K ra ju . L ondyn, b .d . Cena 6 /— . K a len d a rzyk in fo rm a to r Sto w a rzy
szenia P olskich K om batantów , 1948. S tr. 78, 45 k. nlb. L on d y n , 1947. Cena 6 /— .
K a len d a rzy k P olaka w W ielkiej B ry ta n ii. R o k p rzestęp n y 1948.
Opracow ała i w ydała A . L askow ska. O liver & Boyd L td . E d in b u rg h , 1948. Cena 8 /— .
K rzesinski A . J . Foreign P olicy o f th e U n ited N attio n s. New Y ork, 1946.
K rzesiński A . J . So viet R u ssia and W estern C ulture. New Y ork, 1946.
K uźm ińska, Iza. W spólny pokój.
Nowele. S tr. 106. W ydaw nictw o : A T A P u b lish ers L td . L on d y n , 1948. Cena 4 /6 .
L eśm ian, Bolesław. Ł ą k a i T r a k ta t o poezji. S tr. nlb. 20, 9— 161.
Stow arzyszenie P isarzy Polskich.
L on d y n , 1947. Cena 6/6.
M akuszyński, K ornel. P erły i w ie
prze. W y d an ie nowe. S tr. 240.
W ydaw nictw o K . B reitera. R zym , 1947. Cena 5/6.
M aurois, A ndré. D zieje A n g lii.
P rzek ład W acław a Rogowicza.
S tr. 641, 3 nlb. A ll A rt Circle.
L ondon, 1947. Cena 18/— . N ag ó rsk i, Z ygm u n t. Z brojne bez
robocie. S tr. 253. K siążnica P o l
ska. Glasgow, 1948. Cena 7/6.
Olszewski, W itold. B u d u jm y kanał.
W spom nienia kierow nika B iura Planow ania. O k ład k ę projektow ał a rt. m al. J e rz y M łodnicki. S tr.
209. P olski Dom W ydaw niczy.
R zym , 1947. Cena 4/6.
P a ff, L u cjan (opr.). Kresowa walczy w Ita lii. S tr. 255. R e fe ra t K u l
tu ry i P rasy Kresowej Dywizji P iech o ty . Ita lia , 1945.
P ału ck i, W ładysław (pseud. A ntoni Błoński). Ziem ie O d zyska n e.
Szkice historyczne. S tr. 134. Skł.
G ł. F . M ildner & Sons. L o n d y n , 1947. Cena 7/6.
(Ciąg dalszy na str. 3 okładki)
P R Z E G L Ą D P O L S K I
<
Rok 3 LO N D Y N , L U T Y , 1948. Nr. 2 (20)
P R Z Y G O T O W Y W A N IE T R Z E C IE J W O J N Y
P ro p a g a n d a sowiecka w chwili obecnej p o d k reśla z wielkim naci
skiem w ysiłek R osji dla u trzy m an ia pokoju przeciw „podżegaczom p aństw ang lo sask ich “ . T en m otyw propagandowy" szczególnie silnie je s t w yzyskiw any wew nątrz sfery"
dom inacji sow ieckiej.
Z byt często poprzestajem y na p o dkreśleniu w tezach sow ieckich k a ry k a tu ra ln e j przew rotności, nie wchodząc w analizę przyczyn po
szczególnych sow ieckich tw ierdzeń w danym okresie. Je sli chodzi o przedstaw ianie przez w spom nianą p ropagandę Związku Sowieckiego jako heroicznej bazy" pokoju, m niej nas pow inna zatrzym yw ać na sobie ab so lu tn a kłam liw ość tego tw ier
dzenia, a b ardziej należało by sk u pić w ysiłek n a zrozum ieniu, dlacze
go od dłuższego już czasu, a w chwili obecnej coraz silniej, Sow iety to tw ierdzenie wysuwają.
T rzeb a p am iętać, że tere n em , przez k tó ry przew alił się walec ubiegłej w ojny, je s t właśnie E u ro pa. To ona, g d y się w ym awia słowo
„w ojna“ , nie ty lk o sobie ją w yobra
ża, ale sobie ją również — z d re szczem przerażenia — przypom ina.
M iliony ludzi w k ra ja ch E uro p y w zdrygają się na m yśl o pow tórze
niu się okrucieństw i trudów , jak ie wojna ze sobą przynosi. T rzeba p a
m iętać, że zupełnie inne znaczenie m a słowo „w ojna“ , wymówione w k ra ja ch , k tó re albo nic, albo ty lk o tro ch ę u cierp iały przez działania w ojenne, a zupełnie in n e, w' k ra
jach , k tó re m iały u siebie wojnę i koszm ar okupacji.
P ro p ag an d a sow iecka sp ek u lu je n a sile ty c h dośw iadczeń w ludach E u ro p y . L udzie, zagarnięci przez przem oc sow iecką, doskonale znają swego opraw cę, doskonale wiedzą, że p ro p ag an d a sow iecka kłam ie, że działanie sow ieckie używa u piększa
jącego kam u flażu . Z m ęczenie je d n a k i uporczyw ość tej p ro p ag an d y robi n iek ied y sw o je : człowiek poczyna m yśleć, że skoro sta ra ją się ta k bardzo o pokój, to n iechże im się te s ta ra n ia powiodą.
K ilk a m iesięcy tem u , g d y szcze
gólnie silnie rozeszły się po świecie alarm y wojenne, zajm ow aliśm y się n a ty m m iejscu ty m problem em (październik 1947, n r. 10 (16), a r ty ku ł p. t. „ K to przygotow uje woj
n ę ? “ ). S tw ierdziliśm y, p opierając tw ierdzenie dowodam i, że wojnę przygotow uje R osja sow iecka, a nie k to in n y i zarysow aliśm y przew idy
wanie, że jeśli postępow anie Sowie
tów się nie zm ieni, szanse n a u ra to wanie pokoju b ędą w przyśpieszo
nym tem p ie m aleć.
D ziś m usim y wrócić do teg o te m atu raz jeszcze, aby stw ierdzić, że szaleńcze m anew ry Sowietów nie u stały , ale się wzmogły i pchają św iat w najw iększą pożogę w ojenną, ja k ą m ożna sobie w yobrazić. Sowie
ty planowo i m etodycznie p rzy g o to w ują nową, trzecią wojnę światową.
F razesy pacy fisty czn e w p ro p ag an dzie sow ieckiej są zwykłą zasłoną P R Z E G L Ą D P O L S K I
d y m n ą d la u k ry c ia ty c h przy g o to wań. To nie pokojowi p a tro n u je
„ m iłu ją ca p o k ó j“ R osja, ale p a tro n u je — wojnie.
Nowa faza propagandow ego wrza
sku Sowietów w ynikła w związku z plan em M arshalla. P rzypom nijm y sobie, jak ie fa k ty ten plan poprze
dzały.
R o sja sow iecka w n astęp stw ie m i
nionej w ojny opanowała olbrzym ie te re n y wielu suw erennych państw . N iety lk o je okupow ała i pozbawiła wolności ,ale poczęła tą olbrzym ią p rzestrzeń cem entow ać w jed en blok, w jed n ą fo rtecę, w jed en wa
rowny obóz. N iety lk o pozbawiła m iliony ludzi wolności, ale terro re m i t.zw . „ in ży n ierią społeczną“ po
częła p chać w ręce ty c h ludzi broń, albo lo n ty p iek ieln y ch m aszyn do rozsadzania społeczeństw poza s tre fą sowiecką pozostających. Poczęto prasow ać z ag arn ięty ch ludzi w zbi
te , ślepo posłuszne cegły — ogniwa, w ielkiego m anew ru, k tó reg o celem je s t zdobycie całego św iata.
Z am iast m iędzynarodow ej współ
p racy , k tó rą jej proponowano, R osja zdeklarow ała się z ekspansją w sto
su n k u do reszty św iata. P ro p ag an d a sow iecka mówi, że plan M arshalla je s t podżeganiem do wojny. Plan M arshalla je s t próbą pokojowego zatam ow ania ek spansji sow ieckiej, za pomocą pieniądza, za pomocą inw estycji w zrujnow ane wojną lu
d y . Z arzuca się S tanom Zjednoczo
nym , że wogóle p ch ają się z pie
niądzem do niesw oich terytoriów . A coż S ta n y Zjednoczone m iały ro
bić? M iały pozwolić, aby p iąta ko
lum na sow iecka zagarnęła władzę we F ra n c ji, gdzie p łatn i agenci M oskwy w ysadzali w pow ietrze po
ciągi i zabijali niew innych ludzi, aby zagarnęła władzę we W łoszech, w H iszpanii, B elgii, H olan d ii, D a
nii? A rm ia sowiecka n ad A tla n ty kiem , to nóż na g a rd le W ielkiej B ry tan ii, a zagrożenie wysp b ry ty j
skich, to cios w serce lądu am ery kańskiego. P ch ają się z dolarem ? Czy lepiej było by, żeby pchali się z bom bą atom ową? P lan M ar
shalla je s t najsłabszą, n a jd e lik a tn ie j
szą (w skali stosunków m ięd zy n aro dowych) form ą obrony przez rozpy
chaniem się R osji po świecie.
Za słabą.
To trze b a tu , choćby naw iasem , dodać, że plan M arshalla, cokolw iek by znaczył w p o lity ce i jakiekolw iek przyniesie korzyści, problem u się
g an ia R osji sowieckiej po władztwo nad św iatem nie załatw i. P lan M ar
sh alla cem en tu je k ra je zachodniej E u ro p y w blok defensyw ny (Sowie
ty podnoszą alarm z powodu budo
w ania zachodniego b lo k u ; sądzą, że do budow ania bastionów ty lk o one m ają prawo, gd y tworzą bazy o fen syw ne, a wszyscy inni powinni sie
dzieć cicho i samobójczo poddaw ać głowy w k om unistyczną pętlę).
Oczyw iście użyteczność tak ieg o blo
k u zachodniego będzie n ied o statecz
n a i zawodna. J e s t to jeszcze jed n o złudzenie państw zachodu, k tó re w szystkiego b ędą próbow ały, aby u n ik n ąć wojny. S kala zjawisk świa
ta je s t dziś olbrzym ia, a wymowa faktów in te g raln a , to ta ln a. D ziś niem a m iejsca i nie je s t możliwe naw et zgodne, sąsiedzkie współżycie dwóch różnych ustrojów n a świecie obok siebie, a cóż dopiero mówić 0 w spółistnieniu na jed n y m globie dwóch różnych system ów , z k tó ry ch jed en nie chce zgody, a przeciw nie, chce zniszczyć przeciw nika. B rak wolności i te rro r w Polsce, obozy k o n c en trac y jn e w Jugosław ii, to ta lizm w środkow o-wschodniej E u ro p ie
— to a ta k na człow ieka w W . B ry tan ii 1 A m eryce. T ak bardzo gardłow ano, że „św iat stał się jed n o ścią“ , a n ie rozum ie się w ynikających stą d pro
sty c h oczywistości. W ty^m sta n ie rzeczy, oczywiście, po bardzo k ró t
kim czasie okaże się, że poczęty z d obrych in ten cji plan M arshalla nie w ystarczy, nie w ystarczy dolar i nie w ystarczy ty lk o tere n za
chodniej E u ro p y , aby rozwiązać ak tu aln e p roblem y polityL i światowej.
Ten całyT bieg rzeczy prow adzi, oczywiście, do cem entow ania sztyw nych bloków. A u m acnianie się blo
ków, to zbliżanie się w ojny. N ie należy m ieć złudzeń co do tego.
2 P R Z E G L Ą D P O L S K I
A le nie powinno się również m ieć złudzeń i co do teg o , k to ten m e
chanizm rozpętał i kto rozpęta trze cią wojnę światową.
Sow iety sięgnęły do g ard ła p ań stw om zachodnim i m io tają się w o skarżeniach, że zaatakow any broni się; R o sja zachow uje się ja k ło tr, k tó ry leje benzynę na niew ygasłe popioły d ru g iej wojny i krzyczy w skazując palcem n a zachód : łap cie podpalaczy trzeciej w o jn y !
T rzeba powiedzieć w n a jp ro st
szych i n ajk ró tszy ch słowach tę polityczną diagnozę : R osja sowiec
k a prowadzi św iat w okrucieństw o trzeciej w ojny światowej. J e s t to może jeszcze kw estia lat, ale p ostę
powanie ta k ie , ja k sow ieckie, może mieć ty lko jed en sk u te k — wojnę.
D obrze było by, aby um ęczone i oczadzane p ropagandą ludy E uropy w iedziały o ty m dokładnie.
Metropolia świata, czyli ogień pło
nie dziś tylko w Moskwie.
W rozw ijaniu d o k try n y sowieckiej dla opanowywanego św iata w szystko odbyw a się zgodnie z planem . N a
przód, przez szereg m iesięcy n a ciskano pedał „now ego hum aniz
m u “ . R osja sowiecka to k raj n a j
w iększej, n ajgłębszej, najpow szech- nieszej k u ltu ry . N auki i sztuki kw itną i owocują tam rum ianym i i try sk a ją cy m i zdrowiem owocami.
P rzez szereg m iesięcy przygotow y
wano g ru n t pod rozpoczęcie o d k ry w ania nowych praw d i objaw ień.
R osja sowiecka je s t nie ty lk o ty m w szystkim , co bydo pow iedziane po
przednio. O gniskiem nau k i, sztuki i k u ltu ry , oraz m iejscem tw orzenia się „now ego h u m an izm u “ . J e s t jeszcze czym ś więcej.
N a uroczystości 30-lecia rewolu
cji sow ieckiej wysłano z Polski g ru p ę pisarzy. Przew odził wycieczce L eon K ruczkow ski. K ruczkow ski p ojechał, wrócił i napisał (w O dro
d ze n iu “ nr. 3 '4-8, ty tu ł „ T e m a ty ra d ziec k ie “ ) :
,,S ą szczęśliwe narody i kraje, które zdobyw ają sobie w historii w yją tko w y p rzyw ilej: oto stają się
one ja k b y m a g n e tyc zn y m i bieguna
m i ^ losów lu dzkości, biegunam i, k u k tó r y m ciążą m y śli i uczucia m as lu d zk ic h , p rzyn a leżn ych do in n yc h narodów i krajów. Stają się one ja k by d ru g im i o jczyzn a m i dla w sz ys t
kich Judzi epoki, w ierzących w sfo r
m ułow ane przez tę epokę ideały po
stęp u , braterstw a i sprawiedliwości.
T a k im b ieg u n em losów ludzkości b ył k ie d y ś R z y m -w pierw szych w iekach chrześcijaństw a, ja k im kra
je m była przez cały iciek X I X I ranę ja, ta ką rolę przypadła w na
szej epoce Związkowi ra d zieckiem u “ . '...„ C z y to się k o m u podoba czy nie, fa k te m je s t, że od lat trzy d zie stu M oskw a stała się duchow ą m e- ■ tropolią świata — ja k b ył nią k ie d y ś R z y m , ja k b y ł nią do niedawna P aryż. l y l e , że „św iat“ się w ciągu ty c h k ilk u n a stu w ieków ogrom nie ro zszerzył“ .
K o n k re tn e fa k ty tw ierdzenia te go nie potw ierdzają. A fak to m nie
k o n k re tn y m , zm yślonym , poco d a
wać się hipnotyzow ać. H itle r w swoim szalecie górskim również przyjm ow ał ąuislingów różnych k ra jów, „głow y p aństw eu ro p ejsk ich “ ja k się pisało w k o m u n ik atach , i też uważał swój B erch tesg ad en za pępek św iata. A cóż się pokazało na^ k o n k re tn e fa k ty , i we wcale znów nie ta k dłu g im c z a s ie ? ! Współpraca sowiecko-hitlerowska.
W ty m sam ym m niej więcej czasie, g d y szedł pod p rasę n u m er „ O dro
d zen ia “ z a rty k u łe m K ruczkow skiego, drukow ało się w A m ery ce oficjalne w ydanie D e p a rta m e n tu S ta n u aktów znalezionych w k an ce
lariach po b ity ch N iem iec, aktów d otyczących w spółpracy sowiecko- h itlerow skiej. Owo o ficjaln e wydaw
nictw o, to zaiste, kopalnia p rzy czynków do pozycji m oralnej „n o wej m etropolii św iata“ .
M jed n y m z najbliższych n u m e
rów „P rzegląd P o ls k i“ da szerokie om ów ienie w spom nianego wydaw
nictw a, c y tu ją c najw ażniejsze fra g m enty7. O becnie w ystarczy powie
dzieć, że d o k u m en ty w spółpracy sowi cc ko-h i tlero wskiej z lat 1939 do
P R Z E G L Ą D P O L S K I 3
B ierzem y p arę przykładów z zak re
su nowego ustaw odaw stw a k arn eg o w Polsce. A rt. 11 d e k re tu z 13 czerwca 1946 r. o przestępstw ach szczególnie niebezpiecznych w o kresie odbudow y p aństw a n ak ład a k arę w ięzienia za ,,publiczne n a woływanie do czynów, skierow a
nych przeciw ko jedności sojuszni- czej P ań stw a P olskiego z państw em sp rzym ierzonym “ . A rty k u ł ten , ja k na to w skazuje p ra k ty k a , m a n a celu ochronę jed y n ie R osji So
wieckiej^ i sprzym ierzonych z P ol
ską p aństw satelick ich , ale za to chroni j e gorliw ie. W prow adza on zasadę niew zruszalności sojuszów P olski z ty m i państw am i bez względu na rozwój w y d a rze ń ; każdą ak cję, naw et p o d jętą z tr y b u n y p a rla m e n tarn e j, poddającą w wątpliwość ^ korzyści polityczne ty c h sojuszów, m ożna w ram ach teg o a rty k u łu uważać za p rz estę p stwo. W y starczy tu publiczne nie
zadowolenie z teg o n p ., że P olska m e wzięła udziału w P lan ie M ar
sh alla albo, że w t.zw\ wojsku pol
skim zajm ują kierow nicze stanow i
sk a oficerow ie sowieccy.
_ A rt. 29 powyższego d e k re tu gło
si, że ,,k to publicznie... pochwala faszyzm albo jakąkolw iek jego odm ianę albo zbrodnie faszystow'- sk ie lub też publicznie naw ołuje do ich popełnienia bądź do wprowadze
n ia w Polsce in sty tu c ji o celach faszystow skich — podlega karze więzienia do la t 10“ . Z godnie z n au k ą, p łynącą z wyżyn K rem la, ludzkość się dzieli na kom unistów i ich sym patyków z jed n ej stro n y , a *na im perialistów , reakcjonistów i faszystów z d ru g iej. W ’ obrębie je d n a k tej d ru g iej g ru p y cechy w yróżniające są niejasne, a linie podziam z atarte . O k reślen ie kogoś m ianem .im p eria listy “ lub „ f a sz y sty “ albo p rzypisanie pewnej in sty tu c ji cech faszystow skich nie je s t w p ra k ty c e nowych dem okra-
°y j w ynikiem logicznego procesu rozróżniania pojęć, lecz kw estią swobodnego uznania lub tem p e ra m en tu . W ty c h w arunkach każdy ustrój polityczny, nie odpow iadają
cy wzorom sow ieckim i każda nie
kom u n isty czn a in s ty tu c ja nab iera cech faszystow skich lub, w n ajlep szym razie, uchodzić może za „ o d m ianę faszyzm u“ . A rt. 35 d e k re tu karze więzieniem za b ran ie udziału w „zw iązku o celach faszystow sk ic h “ albo za naw oływ anie do
„ zak ład an ia tak ieg o związku lub b ran ia w nim u d ziału “ . Zachodzi tu to sam o zjawisko. P ojęcie
„zw iązku o celach faszystow skich“
zm ienia się zależnie od terro ru i od postępu sowiety zacji w dan y m państw ie. W m iarę ewolucji od system ów form alnej w ielopartyjno- sci do u stro ju m o nopartyjnego za
k res tego pojęcia się rozszerza, obejm ując coraz więcej związków, nie podporządkow anych p a rtii rzą
dzącej, niekoniecznie naw et opozy- cy jn y ch . W końcu „zw iązkiem o celach faszystow skich“ sta je się każde zrzeszenie, p re te n d u ją c e do politycznej odrębności.
A rt. 39 d e k re tu n a k ład a k arę więzienia za obniżenie poziom u wy
twórczości „przez pogorszenie ja kości wyrobów lub zm niejszenie wydajności p racy w łasnej albo pod
w ładnego p erso n elu “ oraz za nie- przedsięw zięcie „ n ależ y ty ch sta rań o urządzenie tech n iczn e zakładu albo o jego surow ce lub to w ary “ . P rzepisy te przenoszą n a g ru n t pol
ski znane z głośnych procesów so
wieckich przestępstw o „sab o tażu gospodarczego“ . Możliwości skaza
nia z a rt. 39 są p ra k ty c zn ie n ie
ograniczone. N ie m a człowieka, k tó ry by nie pracow ał w pew nych ok resach z większą, w inn y ch z m niejszą w ydajnością, nie m a kie
row nika zakładu przem ysłow ego, k tó rem u nie można byłoby dowieść w razie p otrzeby b raku dbałości o urządzenia tech n iczn e zakładu.
P rzykłady zaczerpnięto tu z je d n e go ty lk o d e k re tu . M ożna ich p rzy taczać znacznie w ięcej, a w szystkie razem świadczą o ty m , że k to nie należy w Polsce do p a rtii rządowej, nie może przew idzieć, k ied y zosta
nie uzn an y za przestępcę i osadzo
ny za k ra tą .
6 P R Z E G L Ą D P O L S K I
Ponura groteska sądu
W R osji Sow ieckiej i państw ach satelick ich nie obowiązuje również zasada n u llu m crim en ani zasada sądowego w ym iaru k a ry . J e d n ą z naczelnych zasad sow ieckiego ko
d e k su k arn eg o je s t w steczne dzia
łan ie ustaw y. D ziałacze polityczni, walczący z kom unizm em n a zacho
dzie, są niew ątpliw ie przekonani, że służą swoim k rajo m zgodnie ze swym sum ieniem i pojęciem obo
wiązku o b y w a telsk ieg o ; m ogą oni od władz swego państw a o trzym ać godności i o rd ery , lecz w razie ok u p acji ich krajów przez Sow iety zostaliby skazani ja k pospolici zbrodniarze. K a ry orzekają obok sądów kolegia a d m in istracy jn e, złożone z członków policji politycz
n e j. O rzeczenia, zarówno sądowe ja k i a d m in istracy jn e, zapadają niepublicznie, bez rozgłosu, bez re k la m y . O skarżeni poprostu zni
k a ją bez śladu. O kres w ielkich pro
cesów pokazow ych w R osji Sowiec
k iej m inął.
T ech n ik a procesu sowieckiego w jego obu form ach, propagandow ej i ta jn e j, posłużyła je d n a k za wzór nowym władzom państw E u ro p y Środkow o-W schodniej. P rocesy po
kazowe, organizow ane przez ad m i
n istrac ję w arszaw ską, zajm u ją tu m iejsce poczesne.
L u d rosyjski m a wielkie zam iło
w anie do te a tru , odczuwa i przeży
wa t e a t r ; R o sja m a najlepsze te a tr y n a świecie. P ro p ag an d a so
w iecka w yzyskała te zam iłow ania te a tra ln e m as rosyjskich, prze
kształcając z całym cynizm em salę sądową w scenę d ram aty czn ą, na k tó rej — ja k w rzym skim c y rk u — rozgryw a się d ra m a t nierów nej wal
k i m iędzy oskarżeniem a obroną.
Potw orność zarzucanych oskarżo
nym zbrodni, pato s przem ówień oskarżycielskich, unoszące się nad salą sądową widmo śm ierci — w szystko to m a przem aw iać do wy
obraźni tłu m u , wywołując uczucia grozy i nabożnego przejęcia. Proces odbyw a się w edług ułożonego zgóry scenariusza, w k tó ry m odm ierzono d o k ład n ie e fe k ty sceniczne i od
k tó reg o nie wolno od stąp ić ani sę
dziom ani oskarżonym . Przew idzia
n e są w szystkie szczegóły rozpraw y, p y ta n ia oskarżyciela, odpowiedzi i zeznania oskarżonych i świadków, wreszcie w yrok. K ażdy zna na p a
m ięć swoją rolę. W ta k pojętym procesie je s t rzeczą obojętn ą, czy oskarżony isto tn ie popełnił czyn m u zarzucany i czy można m u o biektyw nie przypisać winę teg o czynu. Z adaniem sędziów i p ro k u ra to ra nie je s t tu naw et unieszkodli
wienie k ilk u ludzi, p o litycznie nie
w ygodnych, lecz d em o n stracja pew
nej tezy politycznej n a osobach oskarżonych. Proces pokazow y bo wiem — to sztu k a z tezą, dla któ rej oskarżony je s t o biektem . N ie może on się bronić, ani dowodzić, że je s t niew inny, bo w sam ym założeniu procesu leży uznanie jego winy i konieczność k a ry . U niew innienie oskarżonego je s t rzeczą nie do po
m yślenia. Pow inien on p rzyznać się do winy. To p rzyznanie, k tó re w norm alnym procesie nie stanowi sam oistnego dowodu i k tó re prze
bieg rozprawy może całkowicie pod
ważyć, wr procesie sowieckim ma znaczenie rozstrzygające, choćby raziło sprzecznościam i i niepraw do
podobieństw em . O skarżeni wT wiel
kich procesach p olitycznych lat 1936— 1938 przyznaw ali się do czy
nów, który cli, ja k po ty m stw ier
dzono, nie m ogli popełnić, zeznania ich były nieraz sprzeczne z logiką i fa k ta m i powszechnie znanym i. W procesie propagandow ym nie cho
dzi jed n a k o u stalen ie praw dy m a
terialn e j, chodzi o e fe k t zew nętrz
n y , a pod ty m w zględem przyzna
nie m a w artość niezaprzeczalną.
P rzy zn an ie je d n a k nie w y s ta rc z a ; i tu proces sowiecki wprowadza czynnik, niezrozum iały dla um ysło- wości zachodniej, lecz przem aw iają
cy głęboko do duszy rosyjskiej : czy n n ik publicznego żalu i sk ru ch y . Oskarżony' nie może zejść z teg o św iata w' aureoli m ęczeństw a, m usi zginąć w poniżeniu i upodleniu, jak
„w ściekły p ies“ . N ie m a tru d n o ści w w ym uszeniu od oskarżonego p rzy zn an ia s k r u c h y ; w ystarczy,
P R Z E G L Ą D P O L S K I 7
jeżeli m a rodzinę lu b bliskich, zresztą sposoby w ym uszania są znane. ,,Opowiem wam, obyw atele sędziowie“ — mówi R ubaszow w powieści K o estlera 2) — ,,co skło
niło m nie do k a p itu lacji przed sę
dzią śledczym i przed wam i, p rzed staw iciele sprawiedliwości naszego k ra ju . O pow iadanie m oje pokaże wam, ja k najm niejsze naw et o dchy
lenie od linii p a rty jn e j m usi n ie
uchronnie się skończyć kontrrew o
lucyjnym b an d y ty zm em ... O k ry ty w stydem , tarzając się w pyle, u progu śm ierci, opiszę wam sm u tn y żywot z d rajcy , k u pouczeniu i przestrodze m ilionów ...“ T łum na sali sądowej reagow ał n a tę fa n tasty czn ą spowiedź w ybucham i gniew u i objaw am i pogardy.
Kałmucki teatr
T ę te c h n ik ę sow ieckiego procesu propagandow ego przeniósł reżim warszawski n a g ru n t polski. Tu je d n a k popełniono błąd, w ynikający ze schem atycznego m yślenia. N ie zrozum iano środow iska ani jego re ak c y j. Inscenizacja przestępstw a i k a ry , m ogąca oddziaływ ać na wyobraźnię k a łm u k a lub b aszkira, ch y b ia w środow isku o innej s tr u k tu rze psychicznej, wychow anym w trad y c ja c h wolności i w szacunku dla wysokiej roli społecznej nie
zawisłego sądu. Sąd pokazowy, w k tó ry m um undurow ane m ario n etk i, pociągane za sznurki z M oskwy, w ydają wyroki śm ierci lub b ezter
m inowego więzienia, może spełniać w Polsce rolę jed n eg o z in stru m e n tów terro ru , lecz jak o środek p sy
chicznego n arzucenia się reżim u społeczeństw u, m usi całkowicie za
wieść. P ogłębia on jed y n ie przepaść, istn iejącą m iędzy narodem a g rupą rządzącą i psychicznie tę g ru p ę izo
luje. Spraw ozdania z procesów świadczą, że zawodzi re ak c ja m as i zawodzą oskarżeni, niezawsze przyznający się do winy i w ykazu
jący sk ru ch ę. W ułożonym z góry scenariuszu n a stęp u ją nieoczekiwa-
2) D a r k n e s s a t N o o n , Pen
guin Books, 1946.
ne zm iany. R eży seria je s t p ry m i
tyw na, e fe k ty odw rotne od zam ie
rzonych. N aró d wie, za co giną skazani i k to fe ru je w yroki. P a trz y on w m ilczeniu na bezpraw ia m or
d erstw sądow ych i czeka. C zeka, aż przyjdzie sprawiedliwość, któ rej praw a są wieczne i k tó ra odm ierzy każdem u w edle jego czynów.
Przed piędziesięciu laty
13 stycznia m inęło p iędziesiąt la t od dnia, w k tó ry m ukazał się w jed n y m z czasopism fran c u sk ic h sły n n y a rty k u ł E m ila Zoli „ J ‘ac-
cm.sc“ , p ro testu ją cy przeciw skaza
niu k a p ita n a D re y fu sa . A rty k u ł zwulkanizow ał całą F ra n c je . W je d nym ty lk o dniu sprzedano 800.000 egzem plarzy pism a n a ulicach P ary ża, a w ciągu n astęp n y ch dwóch m iesięcy Zola o trzy m ał 5000 listów z wyrazam i solidarności lub potępienia. W ytoczona m u przez rząd sprawa sądowa sta ła się wy
darzeniem , pasjo n u jący m całą F ra n cję przez dłu g ie m iesiące. P rzebieg rozpraw y w ypełniał łam y p rasy, pisarze, uczeni, dzien n ik arze i a r
tyści prowadzili n a m ię tn e d y sk u sje, sędziom zarzucano stronniczość, adw okaci oskarżonego, T abori i b racia C lem enceau stali się boha
teram i dnia. Chodziło o zesłanie na W yspę D iab elsk ą jed n eg o czło
wieka, k tó reg o wina b y ła wątpliwa.
D ziś na w ielkiej połaci św iata, rozciągającej się na dwa k o n ty n en ty , m iliony ludzi giną w głodzie, nędzy i upodleniu obozów koncen
trac y jn y c h , w lochach w ięziennych M W D , pod k ulam i plutonów egze
k u c y jn y c h i n a szubienicach. Św iat je d n a k m ilczy. N ie znajdzie się Zola, k tó ry by się odezwał głosem żywiołowego p ro tes tu przeciw ko g i
g an ty czn ej m ordow ni, u b ran ej w pozory praw a. Czy św iat się cofa w okres barbarzyństw a?
P. Barcikowski
,, G azeta L u d o w a “ z dn ia 6 czerwca 1947 r. zam ieściła wywiad z P rezesem S ądu Najw yższego w W arszaw ie, p. B arcikow skim , opi
su jący jego w rażenia z w izyty w
8 P R Z E G L Ą D P O L S K I
W . B ry tan ii. P . B arcikow ski wrócił bardzo zadowolony z w izyty, a zwłaszcza z w yjaśnień, udzielonych A nglikom w sprawie w ym iaru spraw iedliw ości w Polsce. „ S tw ier
dziłem “ — pisze on na łam ach ko
m unistycznego czasopism a — „iż w u stro ju sądow nictw a polskiego i b ry ty js k ie g o je s t przecież wiele po
dobieństw . J eśli w Polsce oddzie
lono w ym iar sprawiedliwości od a p a ra tu wykonawczego 3) to je s t to przecież zasada, w edług k tó rej bry - ty jc z y cy rozwiązali te zagadnienia u siebie... W iele podobieństw d a łoby się zaobserwować m iędzy u stro jam i P olski i W . B ry tan ii...
R . B rzeziński
Jeżeli jed n a k chodzi o system wię
ziennictw a, to co zaobserwowałem nie odbiega od poziomu w ięzien
nictw a polskiego, a s tru k tu ra n ie
k tó ry ch więzień, np. we W ro n kach i M okotowie, jest bodaj w Polsce now ocześniejsza... N ie za
uważyłem też stosow ania do więź
niów now oczesnych m etod w ycho
w aw czych...“
M etody wychowawcze, stosow ane w w ięzieniach polskich, są isto tn ie bez porów nania nowocześniejsze.
W ięźniowie m ogliby niew ątpliw ie coś o ty m powiedzieć. Poza ty m je d n a k w szystko 7est ja k ... w A nglii.
B Y R N E S o P O L IT Y C E A M ER Y K A Ń SK IEJ
W e w stępie do jednego z roz
działów swej książki ,,Sp ea kin g F ra tik iy “ * *) b. S e k re ta rz S tanu J a m e s B. B yrnes przy tacza — jako je d n ą z głów nych w ytycznych własnej swej p o lity k i — słowa, zaw arte w o sta tn im orędziu P re z y d e n ta R oosevelta, ogłoszonym na trz y m iesiące przed jego śm iercią, dn ia 6 stycznia 1945 r. :
„Perfekcjonizm (dążenie do doskona
łości) niemniej od izolacjonizmu lub imperializmu może blokować drogi do pokoju międzynarodowego. Nie zapo
minajmy, że nawrót do izolacjonizmu ćwierć wieku temu zaczął się nie od bezpośredniego ataku na współdziała
nie międzynarodowe, lecz od wystąpień przeciw rzekomym niedoskonałościom pokoju.
,,Nasze rozczarowanie po poprzedniej wojnie powodowało, że woleliśmy anar
chię międzynarodową od międzynaro
dowego współdziałania z narodami, których poglądy i myśli nie były do
kładnie takie same jak nasze. Porzu
ciliśmy nadzieje stopniowego osiągnię
cia lepszego pokoju, ponieważ nie mieliśmy odwagi podjęcia ciążących na
3) Chodzi o przekazanie nadzoru nad więzieniami władzom bezpieczeń
stwa.
*) Wydanie londyńskie: William Hei- nemann Ltd. Stron X II i 324. Ce
na 21 s.
nas odpowiedzialności w niedoskona
łym niewątpliwie świecie.
„Nie możemy pozwolić, by to na
stąpiło ponownie; w przeciwnym ra
zie pójdziemy znów tą samą tragicz
ną drogą — drogą do Trzeciej Wojny Światowej” .
W słowach ty ch zawiera się p rzy znanie, że postaw a Stanów Z jedno
czonych w poprzedzającym dw u
dziestoleciu ponosi dużą część od powiedzialności za niezapobieżenie wojnie lat 1939— 1945. Z am ykają one — praw dopodobnie raz na zawsze — epokę izolacjonizm u am ery k ań sk ieg o daw nego t y p u ; nie do pom yślenia je s t odżycie jego w tej postaci, ja k po p ary sk iej kon
feren cji pokojow ej, k ied y S enat w aszyngtoński u d arem n ił p rz y stą pienie Stanów Zjednoczonych do L ig i Narodów i ich w spółudział w u trzy m an iu pokoju w E uropie. M ty m leży pozytyw na stro n a te s ta m en tu R oosevelta, za jak i może być uważane jego orędzie. S tro n ą u jem ną — ja k w ykazała wcześniej
sza i późniejsza p ra k ty k a po lity cz
na — stało się jego ostrzeżenie przed perfekcjonizm em . Stało się ta k nie dlateg o , by istn iała w ogóle możliwość prow adzenia p o lityki
P R Z E G L Ą D P O L S K I 9
ścisłe „ p e rfe k cjo n isty cz n ej“ , lecz d lateg o , że odw rót od perfekcjoniz- m u R oosevelt posunął od razu b a r
dzo daleko, stw arzając rodzaj szko
ły politycznego m yślenia i działa
nia i popychając w ty m k ieru n k u swych pom ocników i ich następców .
P ra k ty c z n ie w yraziło się to w zgodzie na podporządkow anie su
prem acji sowieckiej narodów E u ro py Środkow o-W schodniej z Polską na czele, — w sum ie ponad stu milionów Europejczyków , ty p em swego życia i trad y c ja m i od wie
ków zw iązanych z Zachodem . N ie
wątpliwie R oosevelt żywił wiele złu
dzeń co do R osji, in fo rm acje je d nak jak ie posiadał, w ystarczały c h y b a do stw ierdzenia, że o żadnej prawdziwej niepodległości narodów, uw ięzionych w stre fie sow ieckiej, mowy być nie może. N iem niej już w T eheranie, na jesieni 1943 r., a więc na dwa blisko la ta przed za
kończeniem w ojny, w yraził w za
sadzie zgodę swą na hegem onię sowiecką w tej części k o n ty n e n tu europejskiego, — równocześnie zaś bez większego oporu zaakceptow ał obcięcie od w schodu aż po B ug Polski, n a k ró tk o jeszcze przed ty m nazwanej przez niego „ n atch n ie n ie m narodów “ .
★
B yrnes w w ydarzeniach ty c h udziału nie b rał — k o n feren cja teh e ra ń s k a w książce jego po
m in ięta je s t praw ie zupełnie, — niem niej m iał już wówczas za sobą wiele lat służby p olitycznej, należał do am ery k ań sk iej elity politycznej i cieszył się dużym zaufaniem Roo- sevelta. Przez p iętn aście la t (od 1911— 1925) zasiadał w Izbie R e p rezentantów , przez dziesięć z górą (1931— 1941) w Senacie, skąd p rze
szedł na sędziego T ry b u n ału N a j
wyższego. W październiku 1942 r.
na prośbę P re z y d e n ta porzucił to stanow isko i objął kierow nictw o I rzędu S tabilizacji G ospodarczej (O ffic e o f E conom ie Stabilization), k tó reg o głów nym celem było za
pobieganie wzrostowi cen i płac w S tan ach Zjednoczonych. W m aju
1943 r. przeszedł n a stanow isko d y re k to ra O ffic e o f B ar M obilization, urzędu, m ającego za zadanie mo
bilizację zasobów niezb ęd n y ch do prow adzenia wojny. P ełn ił te fu n k cje przez dwa lata z górą, m niej więcej do zakończenia wojny, i je szcze w okresie swego urzędow ania w O ffic e o f W ar M obilization we
zwany -został przez R oosevelta jak o e k sp e rt gospodarczy do uczestni
czenia w k o n feren cji w Jałcie.
O d opisu tej k o n feren cji zaczyna się właściwie książka B yrnesa — przy czym jego spraw ozdanie z rozmów ja łta ń s k ic h posiada szcze
gólną w artość d o k u m en ta rn ą , g d y ż B yrnes osobiście stenografow ał najw ażniejsze rozmowy. D alsze części o bejm ują okres p ełnienia przez niego fu n k cji S e k retarza S t a n u ; ja k sam p odkreśla, w o k re sie ty m , trw ającym ogółem 562 dni, spędził nie m niej niż 350 dni na k o n feren cjach m iędzynarodow ych.
W styczniu r. 1947 B yrnes u s tą p ił;
n astępcą jeg o zostaje obecny Se
k re ta rz S ta n u , gen. M arshall. Swym opisem w ydarzeń B yrnes o bejm uje wszakże i początki urzędow ania M arshalla aż m niej więcej po wiosnę r. 1947, — książka więc jego tch n ie ta k ą ak tu aln o ścią, że czy ta się ją ja k inspirow any przez D e
p a rta m e n t S ta n u k o m en tarz dzien
n ik arsk i do w ydarzeń dnia dzisiej
szego.
K siążka B yrnesa — to suchy na ogół, ale praw ie zawsze in te resu jąc y opis etapów dw uletniej rozgryw ki d yplom atycznej m iędzy S tan am i Zjednoczonym i a R osją, rozgryw ki, któ rej dalszego przebiegu i zakoń
czenia n ik t ch y b a dzisiaj przew i
dzieć nie je s t w stanie. J e d n ą z cech ch ara k te ry sty c zn y c h książki je s t sta ran n e w niej u n ik an ie ja kichkolw iek sform ułow ań n a tu ry ideologicznej czy m oralnej. W ca
łym dużym tom ie K a rta A tla n ty c ka, k tó ra m iała być w założeniu swym podstaw ą pow ojennych sto
sunków m iędzynarodow ych, wy
m ieniona je s t ty lk o trzy razy — i to w sposób raczej uboczny. A u to r u n ik a wyraźnego stw ierdzenia, że
10 P R Z E G L Ą D P O L S K I
S ta n y Zjednoczone p rzy jęły d o k try n ę podziału E uro p y n a sfery wpły
wów, — u n ik a je d n a k tak ż e pod
kreślen ia, że tem u podziałowi je s t przeciw ny. Stw ierdza, że państw a E u ro p y Środkow o-W schodniej zo
sta ły zredukow ane do roli satelitów R osji, ale nie d a je m oralnej kwa
lifik acji teg o fa k tu . P o d k reśla, że R osja złam ała zobowiązania mo
skiew skiej d ek laracji w sprawie osw obodzonych krajów E u ro p y , ale fa k t te n um ieszcza na tej samej płaszczyźnie, co n.p . n ad m iern e, jego zdaniem , p o stu laty sow ieckie w spraw ie odszkodowań od N iem iec.
Z książki w ynika wszakże jasno, że p o lity k a R oosevelta — a w po
czątkow ym o kresie i C hurchilla — w stosu n k u do Sowietów o p arta by ła na pew nych określonych zało
żeniach i oczekiw aniach. Zakładali oni : 1) że R osja zadowoli się do
tychczasow ym i n ab y tk a m i te ry to rialnym i i uzyskaniem hegem onii w E u ro p ie Ś ro dkow o-W schodniej;
2) że przyw ódcy sowieccy, podobnie ja k po lity cy Zachodu, p ra g n ą po
koju i ja k najszybszej norm alizacji stosunków w E u ro p ie ; n a ty m wła
śnie założeniu opierała się cała po
czątkow a p o lity k a okupantów ’anglo- saskich w N iem czech.
Założenia, które zawiodły
O b a powyższe założenia, ja k B y r
nes w yraźnie w swej książce p rzy znaje, okazały się całkow icie błędne.
B ru ta ln a ta k ty k a sow iecka, połą
czona ze stw arzaniem możliwie najw iększej ilości faktów dokona
n y ch i u d arem n ian iem wszelkiej norm alizacji stosunków , zaskoczyła niew ątpliw ie A m erykanów i B ry ty j
czyków i stopniowo m usiała m ody
fikować ich p o lity k ę. Przez d ługi czas je d n a k nie chcieli wyzbyć się swych złudzeń. O k o n feren cji ja ł
tań sk iej B yrnes pisze z entuzjazm em jak o o „szczytow ym p u n k c ie je d ności W ielkiej T ró jk i“ . D oniesie
nia o w ynikach kon feren cji p rz y ję te zostały — ja k tw ierdzi — „ p rz y ch y ln ie przez w szystkie narody alianckie, a specjalnie e n tu zjasty cz
n a by ła opinia A m e ry k i“ . Czołowe
dzienniki am ery k ań sk ie pisały, że wobec wyników J a ł ty u sta ć w inny wszelkie wątpliwości co do „ u m ie jętności W ielkiej T rójki współdzia
łania w okresie pokoju, ta k ja k to było w okresie w ojny“ . „ J a sam czułem w ta k i w łaśnie sposób“ — dodaje B yrnes (str. 45).
Pierw szym pow ażnym zgrzytem b y ły posunięcia sow ieckie w R u m u nii, gdzie W yszyński groźbam i zm usił k ró la do zdym isjow ania g a b in etu gen. R ad escu i oddania rzą
dów w ręce kom unistów . M imo wyraźnego n aruszenia istn ie jąc y ch układów , W aszyngton w strzym ał się je d n a k od energiczniejszej in terw encji, R oosevelt bowiem był zdania, że spraw a ru m u ń sk a się do tego nie bardzo n ad aje. Zdaniem B y rn esa dopiero nielojalność, wy
k azan a przez Sowiety w w ykony
waniu zobowiązań ja łtań s k ic h , do
tyczących utw orzenia nowego rządu polskiego, zaniepokoiła n a serio R oosevelta. B yrnes su g eru je naw et, że spraw ę ta przyśpieszyła zgon P re z y d e n ta — łącznie z d ru g im wy
darzeniem , k tó re go poważnie wy
prowadziło z równowagi, m ianowi
cie listem S talin a, o skarżającym A m erykanów i B rytyjczyków o pro
w adzenie w B ernie szw ajcarskim ta jn y c h rokow ań z dow edcą wojsk n iem ieckich wre W łoszech, gen.
K esselringiem , celem zaw arcia od
rębnego zawieszenia broni.
N iem niej R oosevelt do końca wy
trw ał w swej postaw ie „u lag ad za- n ia “ R osji. W przeddzień śm ierci d n ia 11 kw ietnia 1945 r., o trzy m ał on od C hurchilla depeszę, donoszą
cą, że p rem ier b ry ty js k i m a złożyć ośw iadczenie w Izbie G m in, d o ty czące głów nie spraw y polskiej, a ty m sam ym i stosunków z R osją, i p ra g n ie w te j spraw ie zasięgnąć po rad y P re z y d en ta. O dpow iedź R oosevelta, w ysłana n a godzinę przed jego nagłym zgonem , brzm ia
ła :
„Osobiście pomniejszałbym, jak tyl
ko to jest możliwe, cale zagadnienie sowieckie, ponieważ te problemy, w tej czy innej postaci, wydają się wy
rastać każdego dnia i większość z nich naprostowuje się, tak jak to było w
P R Z E G L Ą D P O L S K I 11