• Nie Znaleziono Wyników

-A-d.ree ZRed-ałccyi: ZKrał^c-wsłcie-IFTzed.mieścIe, 3STr ©©.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "-A-d.ree ZRed-ałccyi: ZKrał^c-wsłcie-IFTzed.mieścIe, 3STr ©©."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

M 2 7 .

W arszawa, d. 3 Lipca 1892 r . T o m X I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W Warszawie:

Z przesyłką pocztową:

ro c z n ie re. 8 k w a r ta ln ie „ 2 ro c zn ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 6

P re n u m e ro w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r n ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .

Komitet Redakcyjny W szechświata stanow ią panowie:

A leksandrow icz J , D eike K „ D ickstein 8., H oyer H., Jurk iew icz K., K w ietniew ski W ł., K ram sztyk 9., N atanson J ., P rauss St,, Sztolcm an J . i W róblew ski W.

„ W s z e c h ś w ia t" p rz y jm u je o g ło sz e n ia , k tó r y c h treśó m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rs z z w y k łe g o d r u k u w sz p alcie a lb o je g o m ie js c e p o b ie r a się z a p ie rw s z y r a z k o p . 7 */j

za sześć n a s tę p n y c h r a z y k o p . 6, z a d a lsze k o p . 5.

-A-d.ree ZRed-ałccyi: ZKrał^c-wsłcie-IFTzed.mieścIe, 3STr ©©.

Powroty zimy.

Czy zdołam y k ied y k o lw iek przy pomocy gęstój sieci stacyj obserw acyjnych dostrzedz i zanotow ać każdy ruch w oceanie p o w ietrz­

nym? P raw d op od ob n ie — nigd y.

P ozorn a nieregu larn ość i dow olność, z j a ­ ką stan pogod y zm ien ia się z dnia na dzień, z god zin y na god zin ę, je s t jednak dowodem nieugiętćj praw przyrodzonych stałości, g d y ż prawa te są licz n e i zaw iłe, a w iążą się m iędzy sobą w łańcuch, w którym każde o g n iw o ma znaczenie, a każda perturbacyja, dla nas niedostrzeżona, w p ły w a na w ynik ogóln y. Z achw ianie rów now agi w atm o­

sferze przenosi się ja k ruch w kulach sprę­

żystych w szęd zie, w yw ołu jąc zm ianę mniój lub w ięcój wyraźną w stanie pogody.

K tóż nie zauw ażył nagłego oziębienia pod­

czas burzy po gorącym , dusznym dniu le t­

nim, któż nie pam ięta ow ego tajem niczego dotychczas gradu w najgorętszej porze ro­

ku, w iosennego ciepła w S tyczn iu lub L u ­ tym , zim na m arcow ego w M aju, u lew p ołą­

czonych z oziębieniem w Czerwcu? Są to

wprawdzie tylko g łó w n e przew roty w po­

ch o d zie ciepłoty ku sw em u m axim um w L ip ­ cu, ale też tylk o te badać m ożem y, inne, podrzędne, czasem niemniój d otkliw e, mniój lub więcój n ie są naszem u badaniu do­

stępne.

Z jaw iska te w ruchu rocznym ciepłoty zadziw iające nas samą swą istotą, tem dzi- w niejszem i nam się w ydają, że powtarzają się z pewną p eryjod yczn ością tak dalece, że niektóre z nich naw et w datach średnich z d łu giego szeregu lat w ybitne sw e p o zo ­ stawiają piętno. N ajw yb itn iejsze takie zja­

w iska p eryjod yczn ego oziębiania, które na­

zw iem y „powrotam i zim y ” uderzają nas w pierw szój p ołow ie Stycznia, L u tego i M ar­

ca, w lecie zaś w ostatnich dniach Czerw ca i pierw szych L ipca. Skądżeż ta sm utna s ła ­ wa m ajow ych pow rotów zim y, kiedy d łu g o ­ letnia ob serw acyja skonstatow ała ich dru- gorzędność? S ła w ę tę jednakow oż posia­

dają m ajow e pow roty zim y zasłużenie, n ie- tyle w szakże z pow odu swój peryjodyczno- ści, ile raczój z pow odu gw ałtow ności, z j a ­ ką często a n iesp od ziew an ie w ystępują, m i ­ nując plony rolnika, niw ecząc nieraz n a ­ dzieje całego kraju.

T radycyja w szystkich praw ie ludów E u ­

(2)

418 W SZEC H ŚW IA T. N r 27.

ropy n apiętnow ała sm utnem m ianem lo d o ­ w ych św iętych , P a n k r a c e g o , S erw a ceg o i B onifacego, patronów dni 1 2 -g o , 13-go i 14-go M aja, w których to dniach coroku niebezzasadnie oczek u jem y p ow rotu ch ło ­ dów.

J a k d alek o w za m ierzch łe w iek i sięga trad ycyja lu d o w a i spisane k roniki, tak da­

lek o sięga pam ięć przym rozków . W K ró le­

stw ie P o lsk iem mam y zapiskę teg o fen om e­

nu już z roku 1353, k ied y to w p o ło ­ wie M aja „spadł srogi śn ieg, który jed n ak ni zbożu, ni ow ocom nie b y ł zgubnym , c h o ­ ciaż pełne sześć dni leż a ł”. W tym sam ym roku p adły ofiarą sady niem ieck ie, skutkiem srogiego m rozu, który jed n a k rów n ież zbo­

żu n ie zaszk od ził. W e F ran cy i, gd zie p rz y ­ m rozki m ajow e z taką srogością nie w y stę­

pują, przecież w spom inają nam kroniki już w roku 892 o siln ych m rozach m ajow ych, w roku zaś 1118 m rozy dnia 7 M aja zn isz­

c z y ły w in n ice w całej F ran cy i, szczególn ie jed n ak w o k o licy A uxerre. N iem niej prze­

chow ała nam kronika tradycyją przym roz­

ków we W łoszech . T o ald o, sław n y s w o je ­ go czasu profesor i m eteorolog padew ski z X V I I I w ieku takie z łe m iał w yobrażenie 0 M aju, z powodu m ożliw ego nastąpienia przym rozk ów , iż tw ierd ził, że dla roln ictw a je d y n y czw arty ty d zień m iesiąca M aja jest korzystny.

K atastrofy m ajow e w E u ro p ie zn an e są ted y od w iek ów , od czasu, m ożem y p ow ie­

dzieć, gd y surow ość ich, n iszcząc p lo n y osia­

dłego człow iek a, w alkę o b yt mu utrudniała.

G w ałtow n ość, z ja k ą czasem one w ystępują, je s t w prost przerażająca. N o ta tk i o śniegu w M aju spotykam y w e F ra n c y i w X V I I I w ieku na każdym kroku. Ze szczególną siłą przym rozki m ajow e n a w ied ziły ok olice D essa u i B erlin a w roku 1705. D n ia 23 1 24 M aja n agle się o zięb iło , 25 i 26 spadły podczas mroźnej i szalonej p ó łn .-w sc h o ­ dniej burzy takie m asy śn iegu , że liściem ju ż pokryte g a łęzie łam ały się pod ciężarem gn iotących j e mas. P ię k n a alea lipow a w B e r lin ie była tak siln ie u szk od zon a, że w ozam i m usiano złam ane g a łę z ie uprzą­

tać. Ż n iw a tego roku za w io d ły rolnika.

W N iem czech p o łu d n io w y c h d a ły się we zn ak i przym rozki m ajow e lat 1780, 92, 93, 1 8 0 3 ,1 4 , 15 i 25.

B ardzo ciek aw y p rzebieg m ajow ego po­

w rotu zim y m iał m iejsce w roku 1836. K o ­ n iec K w ietn ia w całej E uropie, początek M aja w E uropie północnej i w R ossyi całej b y ł nadzwyczaj ciep ły . D n ia 2 M aja w P e ­ tersburgu obserw ow ano tem peraturę 18° R, w P ołtaw ie d. 3 M aja 15° R, a w K athari- nenburgu jeszcze 1 2 —15 M aja panowała ciep ło ta pow yżej 10° R , podczas g d y rów ­ nocześnie od R enu po W ęgry mróz znisz­

czy ł w innice. Zimno zb liżało się od zach o­

du. W L on d yn ie, P aryżu zimno pow stało ju ż 1 M aja. „D zień 1 Maja w L ondynie raczej now orocznem u dniow i b y ł p od ob n y”

pow iada w spółczesna zapiska. P o chw ilo wem ociepleniu się spotęgow any prąd zim ­ nego p ow ietrza przesunął się przez całą E uropę, niosąc przed sobą postrach dla rol­

nika. F ran cyja, N iem cy połu d n iow e o d ­ czu ły to ju ż 7 i 8 Maja, co C zechy, W ęg ry , G alicyja, P om orze, K rólestw o P o lsk ie do­

zn ały w dniach od 9 — 11 Maja. Góry p ok ryły się białym płaszczem śniegu, d o li­

ny szronem , śladem m rozu przy suchem, pozbaw ionem w ilgoci pow ietrzu. R ossyja środkow a doznaje ostatnia oziębienia.

Od czasu zaprow adzenia stałej i te le g r a ­ ficznej słu żb y m eteorologicznej przekonano się, że „pow roty z im y ” w M aju są zjawi skiem corok się pow tarzającem , że jednak n ie corok z równą pow racają siłą, że nie corok przypadają w tychże sam ych dniach;

ostatnie dnie jed n ak K w ietn ia i 20 pierw ­ szych dni M aja najbardziej przez n ie sp o ­ d ziew ane przym rozki są zagrożone. S iła i zgubność n iek tórych takich m roźnych pe- ryjodów lat ostatnich daje nam dobry i w ier­

ny obraz tego zjaw iska. W roku 1880 do 18 M aja p anow ała w P etersburgu w sp an ia­

ła pogoda, po niój n astąp ił peryjod tak sil­

nych m rozów, że Ł adoga zam arzła, śnieg pokrył w szystko sw ym białym płaszczem , k oło B erlin a zm arzły drzew a ow ocow e i k w ia ty , śn ieg padał w całej A u stryi, z po­

znańskiego donoszono o takich m rozach, że w ody w rezerw oarach siln ie zam arzły, a w szystkie plony zostały zniszczone. W ro­

ku 1881 d. 13 Maja spadł pod L inzem śn ieg na metr gruby, a k oło Isch l m asy śn iegu b y ły tak olbrzym ie, że p ociągi zostały

! w strzym ane. N ie m iałoby celu, podając w ię- . cój przykładów , pow tarzać się zaw iele, cha­

(3)

N r 27. W SZECHŚW IAT. 419 rakterystycznym jed n ak w ielce je s t „powrót

z im y ” w P etersb u rgu w roku 1879 dnia 14 M aja, daje bow iem pojęcie, z jaką szybko­

ścią niejednokroć przew rót w ciepłocie na­

stąpić może: O godz. 3 min. 45 popołudniu n a g le zm ien ił się w iatr z połudn. na półn.- zachodni, poczem w przeciągu 2 0 minut tem peratura opadła o 7° C, w P aw łow sk u w przeciągu 1 0-ciu m inut term om etr spadł 0 5,2° C; ludzie będący na u licy doznaw ali tak siln ego w rażenia oziębienia, że p rzy ­ puszczali, iż febra ich napadła.

N areszcie m uszę zw rócić uw agę, że ja k ­ k o lw iek p rzy w szystk ich tych zapiskach g łów n ie spotykam y w zm ianki o spadaniu śniegu w M aju, to przecież śn ieg je st tylko drugorzędnem zjaw iskiem , m ożliw em n a ­ stępstw em przym rozków m ajow ych, ja k to później postaram się w ykazać; byw a zaś g łów n ie podaw any ja k o zjaw isko najbar­

dziej w oczy bijące i zw racające uwagę.

W obec tak don iosłego znaczenia, ja k ie przym rozki m ajow e w życiu lu d ów rolni­

czych zajm ują i zajm ow ały po w szystkie czasy, cóż d ziw n ego, że badaw czy um ysł ludzki starał się odsłonić tajem nicę p rzy­

rody, n iestaw iając sob ie w cale pytania, czy zagadka ta je st do rozw iązania. N ie jest mi w iadom o, kto zro b ił pierw szą próbę w y ­ jaśnienia tój sprawy; w X V I I jed n a k wieku kw estyja ta była tak ju ż ważną, że akade- mija tolozańska o g ło siła pracę konkursow ą na ten temat; praca W aldschm idta z r. 1699 była prem ijow aną. L iteratura od tego cza ­ su je st ju ż nader obfitą; pisał o tym przed­

m iocie C am erarius (1705), T oaldo (1777), H en n in g (1726), R ohow (1781), P ilgram (1788), Schubler, L u tw itz i w ielu innych.

W ybaczy czyteln ik ten spis zm arłych ju ż pod każdym w zględ em autorów , niech on jed n ak służy za św iadectw o, ja k siln e 1 pow szechne zajęcie zd o ła ły obudzić p rzy­

m rozki m ajowe i poszukiw ana ich p rzy­

czyna.

K oło p ołow y naszego stulecia p ow stały trzy teoryje przym rozków , naw zajem się w ykluczające, z których jed n ak ow oż żadna się n ie ostała. M adler i E rdm ann znani astronom ow ie, b y li tw órcam i d w u z tych teoryj. M adler przez sw oje p om ysły d o ­ w iódł, do jak ich niedorzeczności prowadzi szukanie przyczyn y zjaw iska, którego prze­

bieg nie jest w zupełności znany, Erdm anna zaś teoryja je st jednem z tych dawno już zapom nianych, w um iejętności dzisiejszej w ykluczonych usiłow ań tłum aczenia prze­

w rotów atm osferycznych przez w p ływ y k o s­

miczne.

M adler znalazł przypadkiem , że w d łu ­ gim szeregu lat przym rozki w B erlinie a na D źw in ie północnej ruszenie lodów przyp a­

dały w jed n ym dniu, 11 Maja i w yciągnął praw d ziw ie naiw n y w niosek, że ruszenie lodów na rzekach północnych pociąga za sobą przym rozki m ajow e w E uropie śr o d ­ kow ej. M adler w ięc dopatrzył się d z iw ­ nego zw iązk u m iędzy ruszeniem lod ów na rzekach północnych, który jak to D o we w ykazał odbyw a się przy średniej tem pe­

raturze dnia 5,5° R (na D źw in ie północnej) a opadem ciep ło ty poniżej 0° w E uropie, a nadto przyjął niedającą się pojąć rów no- czesność pom iędzy działaniem przyczyn i skutków na tak odległych punktach ku li ziem skiej.

E rdm ann jeszcze dalszój szu k ał p rzyczy­

ny przym rozków . Z n alazł on w kronikach wiadom ości o rozm aitych zaćm ieniach s ło ń ­ ca, trw ających całem i godzinam i i inne tym podobne, które w części są przesadzonem i podaniam i o istotn ych zaćm ieniach słońca, w części jed n ak n ależy je niezaw odnie w ziąć na karb fantazyi m nicha-kronikarza i zrobił p rzypuszczenie, które bessprzecznie przy-

J nosi zaszczyt je g o bujnój fantazyi. P rzy ją ł m ianow icie, że w dniu tym, w którym te i rozm aite zaćm ienia przypadały, t. j. d. 1 2

M aja, ziemia przecina poraź w tóry drogę L eonido w, znaj duje się jed n ak z niem i w kon- ju n k cyi, przezco pow staje rodzaj zaćm ienia słońca, skutkiem tego, że prom ienie słońca w drodze do ziem i częściow o się odbijają od m eteorytów . J e żeli jed n ak rzecz tak się ma, to te częściow e zaćm ienia słońca d. 12 M aja trwać pow inny i teraz; zatem w niosk ow ał E rdm ann, że g d y k o ło dnia 12 M aja zaobserw ujem y zm niejszen ie św iatła słon eczn ego lub ciepła, w takim razie jeg o teoryja m eteorytów znajdzie uzasadnienie.

W rzeczy samej istn ien ie przym rozków ko­

ło 12 M aja było bardzo łatw o skonstatow ać, uzasadnienie ted y teoryi m eteorytów przez przym rozki m ajowe, a przym rozków przez m eteoryty Erdm ann przeprow adził. Jaką

(4)

420 w s z e c h ś w i a t . N r 27.

zaś wartość ma taka teoryja, niech to sam czyteln ik osadzi.

(dok. n ast.).

E . R om er.

O ZMIENNOŚCI

UBARWIEHIA ŻAB.

(D o k o ń c z e n ie ).

N ie u lega najm niejszej w ą tp liw o ści, że każda zm iana w ob iegu k r w i p ow od u je k u r­

czenie się barw n ik ow ych kom órek gw iazd o- w atych i w yjaśn ien ie sk óry u żab. W y k a ­ zali to najpierw L iste r i H ery n g , a B ie d e r ­ mann stanow czo fakt ten p o tw ierd ził. P o podw iązaniu tętn icy udow ój u ciem no za ­ barwionej żaby, chrom atofory ju ż po k il­

ku m inutach zaczynają się k u rczyć, a po u p ływ ie 15 — 30 m inut u b a rw ien ie odpo­

w iedniej k ończyny staje się z u p ełn ie jasne.

J e ż e li przeszkoda się u su n ie i o b ieg krw i w kończynie pow róci do stanu p raw id ło­

w ego, to i skóra zn ów w zu p ełn ości ściem ­ n ieje. T a sama zm iana w y stęp u je po p o d ­ w iązaniu ż y ły , lecz w oln iej i m niej w y ra ź­

nie. J eżeli u żaby otrutej kurarą, a zatem zup ełn ie un ieru ch om ion ej, o d d zielim y ostro­

żnie całą k oń czyn ę ty ln ą , zostaw iając je d y ­ nie tętnicę i ż y łę n ietk n iętem i, n ie d o strze­

żem y żadnej zm iany ubarw ienia, dopóki obieg k rw i w od d zielon ej k o ń czy n ie nor­

m alnie się odbyw a; po zaciśn ięciu zaś tę tn i­

cy następuje w k ilk a m inut w yjaśn ien ie skóry, które ustępuje zn ów m iejsca za c ie­

m nieniu po przyw rócen iu cy rk u la cy i. K oń ­ czyna w zu p ełn ości odcięta od reszty ciała szybko jaśnieje, g d y zaś przed odcięciem została w całości siln ie przew iązaną, ażeby krew po odcięciu n ie w y la ła się w z u p e ł­

ności z n aczyń , w y ja śn ie n ie n astęp u je n ie ­ rów n ie w oln iej. O d cięty k a w a łek skóry, ja k rów n ież i cała żaba po śmiei^ci przyj­

m uje k olor ja sn y , lecz n astępnie ju ż więcej n ie ciem nieje. T o sam o ma m iejsce po p rz estrzy k n ięciu n aczyń k rw ionośnych sła ­ bym rostw orem soli kuchennej (0,6-p rocen -

tow ym ). P ow yżej w zm iankow aliśm y o sil­

nym w p ły w ie podw yższonej tem peratury na kurczenie się chrom atoforów . P rzy 25 — 27° C ciem ne kom órki barw nikow e sam odzielnie przyjm ują k ształt bryłek k u ­ listych . P rz y ciepłocie niższej od + 1 0 ° C ruchy chrom atoforów stają się leniw em i, trudniej doprow adzić je do skurczu przez zm iany w obiegu krw i. N a leży w ięc w spo­

m niane wyżej dośw iadczenia uskuteczniać p rzy średniej tem peraturze pokoju (ok oło

+ 15° C).

O becność tlenu we krw i ma ważne zna­

czenie przy kurczeniu się kom órek, brak je g o w strzym uje ruchy. T ak np. u żab osa­

dzonych w zam kniętem naczyniu zupełnie w ypełnionem oliw ą, lub wodą p rzegotow a­

ną (w celu usunięcia rospuszczonego tlenu) i następnie ochłodzoną, skóra nie jaśn ieje, naw et, g d y obieg krw i w kończynie zostaje przerw anym ; po przyw róceniu zaś o d d ych a­

nia, chrom atofory zaczynają się kurczyć.

R ów nież kaw ałek w yciętej ciem nej skóry, lub oddzielona kończyna pom ieszczone w na­

czyniu z w odorem , lub czystym azotem nie zm ieniają zabarw ienia, na pow ietrzu zaś jaśnieją. T len ek w ęgla (C O ) spraw ia siln y skurcz chrom atoforów , d w utlenek w ęgla ( C 0 2) przeciw nie w yw ołuje rosprzestrze- n ianie się ich odrostków i ściem nienie sk ó­

ry (w ed le B iederm anna). P o otruciu żaby strychniną w ystępuje og ó ln y tężec z d rgaw ­ kam i, pi^zyczem skóra jaśn ieje. P od dzia­

łaniem małój ilości kurary następuje z p o ­ czątku rów nież w yjaśnienie, lecz nieznaczne i krótkotrw ałe, poczem skóra siln ie ciem n ie­

je. W ed łu g Steinacha, św ia tło ma tak samo bespośrednio od d ziaływ ać na chrom atofory, ja k ciepło, pobudzając ich kurczliw ość.

O pisane dotąd dośw iadczenia w ykazują tylk o n iew ątp liw y w p ływ obiegu krw i na k u rczenie się gw iazd ow atych kom órek bar­

w n ik ow ych i ważny przy tem u d z ia ł tlenu.

R ów nież i w yjaśnienie skóry pod w p ływ em m iejscow ych podrażnień, bądźto m echanicz­

nych, bądź elek tryczn ych , lub chem icznych, a rów n ież i skurcz kom órek przy w ysych a­

niu ciała mogą być zależne od bespośrednie- go działania na n ie bodźca, lub też od w y ­ w ołanego przez te środki zw ężen ia naczyń.

R ów n ież i w p ływ strychniny i kurary może być zależnym od skurczu naczyń, lub osła-

(5)

W SZECHŚW IAT. 421 bienia serca, albow iem po w ycięciu serca

cała skóra jaśn ieje. Za w p ły w em układu nerw ow ego na chrom atofory przemawiają tylk o następujące objawy: Zm iany ubar­

wienia przy ogólnem obronnem szarpaniu się żaby, g d y ją przez d łu ższy czas przy­

trzym ujem y i zm iany u b arw ienia u ryb przy od d ziaływ an iu św iatła na organ w zro­

kow y (w edle dośw iadczeń P oucheta i Lo- dego w p ływ nerw u sym patycznego i ner­

w ów rd zen iow ych na chrom atofory u ryb rów nież nie mają ulegać żadnój w ą tp li­

w ości).

D ośw iad czen ia z drażnieniem , lub prze­

cięciem nerwów opatrujących oddzielne cz ę­

ści skóry, lub kończyny (np. nerw u sym pa­

tyczn ego lub k u lszow ego) zw y k le nie do­

starczają stanow czych i jednostajnych re­

zu ltatów . Biederm ann utrzym uje jed n ak , że u żab ciem nych po p ółgodzinnem draż­

nieniu nerw u ku lszow ego (n. ischiadicus) przeryw anym (in d u k cyjn ym ) prądem elek ­ trycznym sp row ad ził kilkakrotnie wyraźne w yjaśnienie odpow iedniej kończyny, która po przerw aniu drażnienia znów ściem niała, po przecięciu zaś n erw ów u żab jasnych do­

strzegał odw rotnie stałe ściem nienie części, w których te nerw y się rozgałęziają. W e ­ d łu g tegoż sam ego autora, w łókna n erw ow e w pływ ające bespośrednio na chrom atofory przebiegają przew ażnie w ścianach naczyń krw ionośnych. Jak o dow ód przytacza na­

stępujące dośw iadczenie: u jasnój żaby ziem ­ nej o d d zielił kończynę od reszty ciała w z u ­ pełności, p o zostaw iw szy tylk o same n aczy­

nia nietkniętem i (nerw k ulszow y był w ięc rów nież przecięty); dotknąw szy się kilka razy od d zielon ych naczyń epruw etką, w y­

p ełnioną wodą wrącą, zn iszczy ł pobudzal- ność oplatających je nerw ów , nieprzery- wając jed n ak ob iegu krw i, który dalej się odbyw ał p raw id łow o; przy każdem takiem d ośw iadczeniu kończyna ciem niała.

P rzecięcie rdzenia pacierzow ego na róż­

nych w ysokościach nie daje rów nież sta­

n ow czych rezu ltatów pod w zględ em w p ły ­ wu u k ładu n erw ow ego na chrom atofory, ale zato p rzecięcie m ózgu na gran icy po­

m iędzy w zgórkam i w zrokow em i (thalam i optici, niem ającem i praw ie żad n ego zw ią z­

ku ze w zrokiem ) i ciałam i podwójnem i (cor- pora bigem ina, odpow iadającem i t. zw. cor- i

pora quadrigem ina u ssących), pociąga za sobą stanowcze ściem nienie całej skóry, jak to pierw szy w yk azał Steiner, Biederm an zaś i w ielokrotnie stw ierdził. Ściem nienie to już prawie wcale nie zm ienia się ani pod w p ły ­ wem św iatła ani osuszenia, lecz ustępuje pod w p ły w em podw yższonej tem peratury i po otruciu kurarą (a zapew ne także po silnych utratach krw i, w odciętych czę­

ściach i po śm ierci, chociaż autor n ic o tem nie w spom ina), a rów nież i przy drażnieniu nerw u kulszow ego. P oniew aż pr^y ściem ­ nieniu skóry po opisanem przecięciu m ózgu żółte ciała w kom órkach interferencyjnych zbijają się w ok rągłe grudki, przy następ- nem zaś drażnieniu nerw u k u lszow ego prze­

ciw nie znów się rospościerają, Biederm ann przypuszcza oddzielną innerw acyją tych ostatnich, która d ziała wręcz przeciw nie od innerw acyi chrom atoforów gw iazdow atych.

O pisane tu dośw iadczenia Biederm anna w ykazują n iezb icie w p ływ układu n er w o ­ w ego na stan kom órek barw nikow ych. P o ­ tw ierdza się to je szcze przez następujące dośw iadczenia: G dy u ryb, a wyraźniej je sz ­ cze u kam eleona, istnieje w yraźny w pływ w zroku za pośrednictw em ośrodków ner­

w ow ych na chrom atofory, u żab nie daje się takie oddziaływ anie wzroku na ubarw ienie stanow czo stw ierdzić, ow szem po w ycięciu gałek ocznych u żab jasnych nie następuje stałe i w yraźne ściem nienie skóry. Zato żabki drzew ne zaw sze ciem nieją w n aczy­

niu w yłożonem filcem, lub siatką drucianą.

G dy zaś do tegoż naczynia w ło ży się św ieża gałązka rośliny liściastej, w szystk ie żabki na niej zasiadają i przyjm ują na całem ciele jasno-zielone ubarw ienie, chociaż naczynie będzie zaciem nione, lub nerw k u lszow y z o ­ stał przecięty. P o opisanem przecięciu m óz­

gu, żabki ściem niałe nie stają się jasnem i

j w zetknięciu ze św ieżem i liśćm i, po p rze­

cięciu zaś w szystkich nerw ów kończyn jasne żaby drzew ne i lądow e ciem nieją tak samo ja k po przecięciu m ózgu. O statnie fakty dow odzą, że w yjaśnienie pod w pływ em liści (lub u żaby lądow ej pod w p ływ em osu sze­

nia) uskutecznia się drogą odruchu z ner­

wów czuciow ych kończyn na ośrodki n er­

w ow e w e w zgórkach w zrokow ych, a z osta­

tnich rosprzestrzenia się dalej w nerw ach, udających się do skóry.

(6)

422 W SZECH ŚW IA T. Nr 27.

B iederm ann sądzi, że te ostatnie n erw y łączą się bespośrednio z chrom atoforam i, działając na ostatnie tak, ja k nerw y ru ch o­

w e na w łókna m ięsne. W e d łu g naszego przekonania taki w p ły w nie został jed n ak stanow czo w yk azan y. R ezu lta ty w szyst­

kich wyżej p rzytoczon ych d o ś w ia d c z e ń d a - ją się także w y tłu m a czy ć oddziaływ aniem obiegu krw i na kom órki barw nikow e, który n ie u lega w ątpliw ości, ja k to w yżej było stw ierd zon em . R osp ostarcie ostatnich czyli ściem nienie skóry po zniszczen iu nerw ów oplatających naczynia k rw ion ośn e przem a­

w ia raczej za sparaliżow aniem n erw ów na- czyn ioru ch ow ych , aniżeli za zn iszczen iem czynności n erw ów kom órkow ych, których istn ien ie p ozostaje dotąd nader w ątp liw em , pomimo prac liczn ych badaczów u siłu ją ­ cych w ykazać zw ią zek każdej oddzielnej kom órki w organ izm ie z w łóknem n erw o- w em , w szczególn ości zaś kom órek tkanki łącznój, których odm ianę stan ow ią także chrom atofory. P o ciem n ien ie po opisanem p rzecięciu m ózgu je s t zap ew n e ty lk o pro- stem następstw em sp araliżow an ia nerw ów n aczyn ioru ch ow ych , tak sam o ja k ściem n ie­

nie pod działan iem kurary p ow staje w na­

stępstw ie osłab ien ia ostatn ich . P rzy pora- ; żeniu m ięśni n aczyn ioru ch ow ych szybkość obiegu i ciśn ien ie k rw i, ja k rów nież i p rze­

siąkanie osocza do tk an ek w od p ow ied n iej części ciała zw iększa się, szp a ry zaś w tk an ­ ce łącznej w y p ełn ia ją się obfitszym płyn em m iąszow ym , w k tórym chrom atofory sw o ­ b odnie rospościerają sw e o d n ogi. P r z e c i­

w nie, przy podrażnieniu n erw ów n aczyn io­

ruchow ych ob ieg i ciśn ien ie k rw i się o sła ­ bia i w ytw arza się ja k iś n iezn an y dotąd bodziec, który tak sam o ja k przy b esk rw i- stości (odcięciu k aw ałka skóry, lu b całej kończyny) w y w o łu je skurcz chrom atoforów . P rzytem kurczenie się żółtego ciała w ko­

m órkach in terferen cy jn y ch m oże być po- próstu następstw em ucisku p rzez p ły n mią- szow y, grom adzący się w szparach tkanki zajętych p rzez kom órki. L iście zielo n e w yw ołu ją zapew ne drogą odruchow ą pobu­

d zen ie n erw ó w n aczyn ioru ch ow ych u żabki d rzew n ej. Istn ie je w ięc n ie w ą tp liw y w p ływ u k ładu n erw o w eg o na chrom atofory, ale ten w p ły w p raw d op od ob n ie n ie je st bespo- średni, lecz uskutecznia się w ed le naszego

przekonania za pośrednictw em naczyń i ich n erw ów ruchow ych. N ie znajdujem y w pra­

cy Biederm anna ani jed n ego dośw iadczenia, które nie dałoby się w pływ em tych nerw ów w ytłu m aczyć.

N ie wątpim y wszakże, że zw o len n icy m i­

stycyzm u lekarskiego nie om ieszkają sk o­

rzystać z dośw iadczeń B iederm anna, które dostarczają im poszukiw anego oddaw na d o ­ w odu zależności każdej cząsteczki org a n iz­

mu od w p ły w u n erw ow ego. Ja k można w ytłu m aczyć cudy m agnetyzm u zw ie rzęce­

go, m ilijonow ego roscieńczenia lekarstw hom eopatycznych i t. p., je ż e li nie przez tajem niczy w p ływ układu nerw ow ego, w którym działają nadziem skie siły ducho­

w ych m onad, lub archeuszów? J ak w ż y ­ ciu społecznem dostrzegam y ciągłe pow roty zim nicy duchow ej w najrozm aitszych po­

staciach (obecnie zaczyna coraz bardziej grasow ać sp irytyzm ), tak i w m edycynie ponaw ia się bezustannie ten sam prąd ku neuropatologii, który dawniej w B row niz- m ie i R asorizm ie b y ł panującym , a obecnie rekrutuje się n ietylk o pom iędzy hom eopa- tami i m agnetyzeram i, ale także znajduje p ojedyńczych zw olenników pom iędzy lek a ­ rzam i upraw iającym i niby ścisłą naukę.

O w a skłonność do w ykryw ania w e w szyst­

kich zjaw iskach życiow ych w pływ u n erw o ­ w ego, o której w yżej w spom inaliśm y, n o ­ sząca sama na sobie znam ię stanu ch o ro b li­

w ego, bezustannie nanowo się ujaw nia, p o ­ m im o, że rośliny i w ym oczk i żyją, poru­

szają i odradzają się t e z udziału nerw ów , pom im o, że początkow e okresy w rozw oju jajk a aż do rospoczęcia obiegu krw i usku­

teczniają się bez żadnego zw iązk u z w y tw a ­ rzającym się dopiero układem n erw ow ym .

L ecz choćby Bię naw et udało, ten tak g o ­ rąco poszukiw any zw iązek i w p ływ o sta te­

cznie udow odnić, choćby np. i pogląd B ie ­ derm anna okazał się uzasadnionym , to z w o ­ lennicy m istycyzm u lek arsk iego n iew ieleb y na tem zysk ali. W szyscy badacze, przy­

puszczający w p ływ nerw ów na kom órki tkanki łącznej, ja k rów nież i B iederm ann w ykazują tylk o kurczenie się kom órek przy pobudzeniu nerw ów , roskurcz przy ich sp o­

czynku. R ów nież i tak zw ane nerw y nu- trycyjne, o ile istn ien ie ich w rzeczyw isto­

śc i zostało w ykazanem , n ie objawiają sw ego

(7)

Nr 27. W SZECHŚW IAT. 423 stanu c z y n n e g o ,4ub besczynnego inaczej,

ja k tylk o w postaci pow iększonego, lub za­

trzym anego w yd zielan ia g ru czołów . Te szczu p łe dane n ie mogą, zad ow oln ić z w o ­ lenników m istycyzm u. W e d le ich poglądu w szystkie stany chorobliw e zm ienionej cz y n ­ ności organizm u m ają sw e źródło w nienor- m alnem działaniu „nerw ów ”, zacząw szy od objaw ów zap alen ia (bólu, zaczerw ienienia, obrzęku, pod w yższen ia ciep łoty, dreszczów , ropienia), aż do procesów rospadu, gan gre­

ny, a n aw et now otw oru i raka; pasorzyty zw ierzęce i roślinne n ie tw orzą przyczyny choroby, lecz rozradzają się tak samo w or­

ganizm ie zm ienionym chorobow o pod w p ły ­ wem układu nerw ow ego, ja k bakteryje g n il­

ne na m artw ej substancyi organicznej; na­

w et nadm ierne rozradzanie się w szów um o­

ż liw ia się dopiero przez charłactw o zależne od cierpienia n erw ow ego, a cholera p ow sta­

je pod w pływ em chorob liw ie podrażnionej wyobraźni.

W ym ien ion e tu nader różnorodne i z ło ­ żone objaw y chorobow e nie mogą przecież być prostem następstw em nienorm alnie sp o ­ tęgow an ej, lu b osłabionej czynności tychże sam ych n erw ów . M in ęły błogie czasy owój naiw nej n eu r o p a to lo g ii, która w szystkie cierpienia sprow adzała do nienorm alnie zw iększonej, lub zm niejszonej czynności o r­

ganów (stanu eretyczn ego i astenicznego), zależnój od nienorm alnego pobudzenia ner­

w ów . L eczen ie b yło w tenczas idealnie pro­

ste: n a leżało ty lk o odkryć w łaściw e źródło cierpienia i n erw y d otk n iętego g łó w n ie o r­

ganu odpow iednio do ich stanu osłabić (u k o ić) lub pobudzić. O becnie je d n a k w y ­ p adałoby w yk azać istnienie n ajróżnoro­

d niejszych n erw ów n u trycyjn ych , z których je d n e regu lu ją p rzyjęcie p ożyw ien ia w k o ­

m órkach, drugie ich oddychanie, trzecie ich w y d ziela n ie, czw arte rozm n ożen ie, piąte p rzenikanie leu k o cy tó w przez ściany na­

czyń, szóste p o d w yższen ie tem peratury, siódm e w ytw arzają now otw ory, raki i t. d,, bo przecież w szy stk ie te objaw y nie dają się w ytłu m aczyć prostem kurczeniem , lub roskurczeniem się kom órek tkanki łącznej.

Jako dow od, że u k ład n erw o w y m oże spo­

w odow ać w szystk ie zm iany chorobow e p r zy ­ taczają n iew ą tp liw y fakt, że przez poddanie (su g g ie sty ją ) u osób hypnotyzow anych moż­

na nietylko leczyć różne choroby, ale nawet w yw ołać różne cierpienia, ja k np. biegunkę, zapalenie i ropienie. N ie przeczym y by­

najm niej, że su ggiestyją może pow iększyć, lub zm niejszyć czynności zależne od w p ły ­ wu układu n erw ow ego, ja k np. ruchy d o ­ w olne i m im ow olne (ruchy robaczkow e k i­

szek ), zw ężenie lub rosszerzenie naczyń, zw ięk szen ie lub zm niejszenie pew nych w y­

d zielin , ale zapalenie z ropieniem nie daje się dow olnie w yw ołać przez poddaw anie u każdego zahypnotyzow anego osobnika.

P otrzeba na to ju ż nienorm alnego stanu naczyń i tkanek, w p ływ n erw ów zaś nie od d ziaływ a w prost na tkankę, lecz w y w o ­ łu je tylko m iejscow e przekrw ienie naczyń, które w ystarcza do sprow adzenia także n a ­ stępczych objaw ów zapalenia w chorobliw ie już dotkniętej tkance, podobnie ja k u cier­

piących na p ok rzyw k ę (U rticaria) przy lekkiem podrażnieniu skóry pow staje m iej­

scow e jej obrzm ienie i zaczerw ienienie.

W y łożon e tu poglądy dow odzą, że n ie ­ tylk o badania nad ubarw ieniem żab, ale w ogóle ściśle przeprow adzone d ośw iadcze­

nia na niższych organizm ach m ogą m ieć fundam entalne znaczenie tak dla ogólnych poglądów naukow ych, ja k i dla p rak tycz­

nego postępow ania i spożytkow ania sp o ­ strzeżeń naukow ych. Cała teoryja kom ór­

kow a, a zatem i cała fizyjologija i patolo- gija celularna opierają się na takim fu n d a­

m encie, zbudow anym na badaniach naj­

prostszych istot żyjących, a m ianow icie j e ­ dnokom órkow ych. Istn ieje ścisły zw iązek p om iędzy przyrodoznaw stw em i m edycyną, który przy badaniu n au k ow em n ie może być przeoczony, inaczej pojaw iają się n a ­ tychm iast w ybryki i zboczenia w dziedzinę m istycyzm u.

D r H. J loyer.

Bakteryje n it r y f ik p .

(D o k o ń c ze n ie ).

Czysta hod ow la tych drobnych istotek p rze k o n y w a niezbicie, że m ikrokoki te n ie

(8)

424 Ws z e c h ś w i a t. doprow adzają am onijaku do w yrazu o sta ­

tecznej nitryfikacyi, jakim je s t kw as azotny ( N 03H ), będący, jak tego d o w ied li S c h lo e - sin g i M iinz, jed y n y m produktem n itry fi­

kacyi w ziem i; są one w stanie utleniać amo- nijak ty lk o do n iższeg o stopnia u tlen ien ia, a m ianow icie na k w as azotaw y (N O aH ).

P oniew aż u tlen ian ie się kw asu azotaw ego ( N 02H ) na k w as azotny ( N 03H ) n a d z w y ­ czaj łatw o i w rozm aitych w arunkach się odbyw a, m ożna było przypuścić, że tw o rze­

nie się kw asu azotn ego w ziem i je st zależne od niezn an ych , sp ecyjaln ie w ziem i istn ie ­ jących w arunków . A żeby się przekonać, czy rzeczy w iście u tlen ian ie się N 0 2H na N O3II ma za pi^zyezynę tak ie w arunki istniejące tylk o w ziem i, zaszczepiono z ie ­ mię sterylizow aną bakteryjam i n itryfikacyj- nemi i pozostaw iono tę h o d o w lę we fla- szeczkach na przeciąg 2 ł/a m iesięcy, w ciem - nem m iejscu przy 28° C; przekonano się, że w ciągu całego tego czasu w ytw arzał się tylk o kw as azotaw y ( N 02 H ), że p rze­

to pozbaw iona przez sterylizacyją bakteryj nitryfikacyjnych ziem ia nie posiada w ła sn o ­ ści utleniania N 0 2H na N 03H . O prócz | tego w ykonanem zostało następujące do- j

św iad czen ie. D w ie m iski n ap ełn ion o ś w ie ­ żą ziem ią, po 800 gram ów w każdej. W j e ­ dnej m isce poddano ziem ię stery liza cy i,

w drugiój p ozostała ziem ia n iestery lizo w a - na; następnie polano ziem ię w obudw u m i- j

skach rostw orem siarczanu am onu i oprócz tego dodano do ziem i sterylizow an ej w o ­ dy z nitrobakteryjam i. P o dziesięciu dniach ziem ia n iestery lizo w a n a zaw ierała znaczne ilości kw asu azotn ego, ziem ia s te ­ rylizow ana nie posiadała ani śladu tego zw iązk u zaw ierała w y łą cz n ie kw as a zo ­ taw y.

D ośw iad czen ia te w ykazują, że: 1) o r ­ ganizm n itryfikacyjny, który w ytw arza w w odzie kw as azotaw y ( N 02H ), zd oln y je s t do w ytw orzenia tegoż tylk o kw asu i w ziem i; 2) w ziem i stery lizo w a n ej niem a żadnych utlen iających N 0 2H na N 0 3H czyn n ik ów , a w ięc 3) tw orzen ie się w ziem i kwasu azotnego je st praw dopodobnie w y ­ nikiem d ziałaln ości o d d zieln y ch m ikroorga­

nizm ów , zam ieszkujących ziem ię i które mają zd oln ość d alszego utleniania kw asu azotaw ego.

J u ż na początku sw oich dośw iadczeń z w ró cił W inogradski u w agę, że jeżeli do p ły n u nitryfikującego, przez dłuższy czas nie dodawać now ych ilości soli am onija- k aln ych , to proces nitryfikacyjny, w y­

tw arzający początkow o w yłączn ie i w w ielk ich ilościach kw as azotaw y, po pew ­ n ym czasie zaczyna słabnąć i ostatecz­

nie zupełnie ustaje; po kilkodniow ej jednak przerw ie ilość już w ytw orzonego kwasu azotaw ego zaczyna się zm niejszać, nato­

miast w ytw arzać się zaczyna kwas a z o ­ tny (NO3H). Z w róciw szy na to zjaw isko u w a g ę, W inogradski rospoczął now ą se- ryją dośw iadczeń i doszedł do w yników następujących:

1) P ły n , zaw ierający sole am onijakalne, zaszczepiony św ieżą ziem ią, zaczyna na­

tychm iast w ytw arzać kw as azotaw y, po u tlen ien iu w szystk iego am onijaku następuje kilkodniow a przerw a i następnie dopiero N 0 2H utlenia się na N 03H; proces ten trwa dopóty, dopóki kwas azotny znajduje się w p łyn ie.

2) W p ły n ie sterylizow anym , zaszczep io­

nym tylko organizm em nitryfikacyjnym , zu p ełn ie w yosobnionym , dalsze utlenianie N 0 2H nie odbyw a się naw et po n ajd łu ż­

szym czasie.

W yn ik i te b ezw zględ n ie nakazują w no­

sić, że w ziem i m uszą istnieć dwa ro­

dzaje organizm ów utleniających am oni- jak: pierw sze z nich posiadają zdolność u tlen ian ia am onijaku (N H 3) na kwas a z o ­ taw y (N0 2 H ) są to bakteryje kw . a zo ta ­ w ego (ferm ent nitreux), drugie, u tlen ia­

jące kwas azotaw y ( N 02 H ) na kwas azotn y ( N 03 H ), są to bakteryje k w .a z o tn e ­ go (ferm en t n itriq u e). A żeb y w yosobnić te ostatnie bakteryje, azotne, to jest u tle ­ niające N 02 FI na N 03 H i dow ieść ich istn ien ia, W inogradski postąpił tak samo, ja k p ostępow ał w celu w yosobnienia bak­

teryj kw. azotaw ego, t. j. utleniających N H3 na N 02H . Z zaszczepionym ziem ią p łyn em , w którym ju ż w szystkie sole am o­

nijak aln e zo sta ły utlenione na azotony, i ju ż rosp oczyn ał się proces w ytw arzania kwasu azotnego, W inogradski p rzeszczep ił ku ltu rę do now ego p ły n u ,zaw ierającego za ­ m iast soli am onijakalnych azotony; po k il- kakrotnem przeszczepieniu, p ły n stracił

(9)

N r 27. W SZECHŚW IAT. 425 zdolność utleniania soli am onijakalnych,

nabył natom iast zdolności utleniania azoto- nów na azotany. B ył to dow ód, że bakte­

ryje k w .a zo ta w eg o w p łynie tym ju ż się nie znajdow ały, że w idocznie w skutek złych w arunków , braku soli am onijakalnych, w y­

g in ęły , że natom iast bakteryje kw. azotnego w p ły n ie tym istn ieją i rozw ijać się w nim mogą. B akteryje kw . azotnego rozwijają się bardzo dobrze w płynie takim , w jakim wzrastają bakteryje k w .a zo ta w e g o , z a w ie­

rającym w szakże zam iast soli am onijakal­

nych na 40 cm 3 wody dystylow anój 21,6 m g azotonu sodu ( N 02Na). H od ow la na g a la ­ recie krzem ow ej udaje się również bardzo dobrze.

U d erzającym je st i doniosłym fakt, że oba gatunki bakteryj, składających się na nitrylikacyją, rosną i rozw ijają się w p ły ­ nach i na galarecie zup ełn ie pozbaw ionych substancyj organicznych; oczyw istem jest, że potrzebny im do w zrostu w ęgiel, z któ- j rego ciało ich w znacznej części się składa, czerpać w tedy mogą w y łą czn ie i jed y n ie z w ęglanów ; solą, dodaw aną do p łyn u i do galarety był w tych dośw iadczeniach wę- i glan m agnezu. D otych czas przypuszcza- j

no, że tylk o isto ty posiadające zieleń (ch lo- j rofil) są w stanie pod w pływ em i z u d z ia ­ łem prom ieni słon eczn ych , dostarczających im niezbędnej do roskładu w ęgla u tlen io ­ nego (CCKjJ en ergii, przysw ajać sobie wę- j

giel ze zw iązk ów nieorganicznych; zgoła nieznanem jed n ak i w ysoce w ątpliw em było i być m usiało przypuszczenie, aby naw et takie istoty ch lorofilow e posiadające zieleń m ogły ziabierać w ęgiel z w ęglanów ziem alk aliczn ych , lub też z w ęglanów alk alicz­

nych. W y n ik w ięc z dośw iadczeń W ino- gradskiego otrzym any, jak o bakteryje ni- tryfikacyjne, istoty zu p ełn ie zieleni pozba­

w ione, a przytem rozw ijające się w łaści­

wie tylk o w m iejscach ciem nych, asym i- lują w ęg iel z w ęglan ów , był tak nowym i w takiej sprzeczności z dotychczasow em i poglądam i na życie istot organicznych zo­

staw ał, że zanim go do nauki można było przyjąć za rzecz pew ną, n ależało p rzedsię­

w ziąć najbardziej stanow cze w tym celu dośw iadczenia, któreby w ykazały, że gdy zaszczepiony bakteryjam i płyn odżyw czy, zaw ierający na początku dośw iadczenia w ę­

g ie l tylko w formie w ęg la n ó w , a w ięc w ę ­ g ie l zupełnie u tlen ion y, spalony, to tenże płyn , po pew nym przeciągu utrzym yw ania w nim h odow li nitryfikującój, zaw ierać bę­

dzie w ęgiel przfiz organizm od tlen ion y, a w ięc m ogący być spalonym . W nowej tej seryi dośw iadczeń W inogradski o trz y ­ mał w yniki następujące:

I. C ztery m łodsze kultury zaw ierały w ę­

g la niespalonego (w tój samój ogólnej w a­

dze i objętości płynu):

1) 4,6 ma \

2) 4,8 „ . . _ _ . >przeciętnie 6,7 mg d) •»-*■ n I

4) 10,2 „ ]

II. C ztery starsze kultury zaw ierały w ę­

gla niespalonego (znów w takiejże wadze i objętości):

1) 15,2 mg \ 2) 19 7 /

„> aa a /p rzeciętn ie 20,9 mg

ó) )! I

4) 26,4 „ )

Nadzw yczaj ciekawo cyfry otrzym uje się przez porów nanie ilości w ęgla niespalonego, a w ięc zasym ilow anego z ilościam i u tle n io ­ nego w tym satnym czasie azotu. W yżój wspom niane starsze kultury w rozm aitych warunkach hodow ane, po jednakow ym okre­

sie hodowli:

Zasym ilow ttty węgla U tlen iły azo tu Stosunek

10) (N) N:C

1) 15,2 mq 506,1 mq 33,3

2) 19,7 „ 722,0 36,6

3) 22,4 „ 815,4 „ 36,4

4 ) 26,4 „ 928,3 , 35,2

Z dośw iadczeń tych przeto w ynika, że or­

ganizm y nitryfikujące są w stanie asym ilo- wać w ęgiel z w ęglan ów i że na jed n ę część zasym ilow anego w ęgla utleniają w ciągu tego sam ego czasu przecięciow o 35 części azotu. Stosunek u tlen ion ego azotu do za­

sym ilow anego w ęgla jest tak stałym , że tru­

dno przypuścić, aby oba te procesy były niezależne od siebie; asym ilacyja w ęgla zdaje się być zależną i postępow ać w miarę utleniania azotu, dostarczającego organiz­

m ow i n ietylk o en erg ii potrzebnej do dzia­

łaln ości życiow ej w ogóle, ale w szc z e g ó l­

ności i energii koniecznej do roskładu d w u ­ tlenku w ęgla. W ątpliw ości żadnej jed n ak

(10)

426 W SZECH ŚW IAT. Nr 27.

nie u lega fakt bardzo w ażny, że bakteryje nitryfikacyjne budują, przez syntezę zw iązk i w ęglow e sw ojego ciała. T rudno orzec, j a ­ kie reakcyje chem iczne odbyw ają się przy t(5j syntezie. Biorąc pod u w agę, że b a k te­

ryje nitryfikujące rozw ijają się na k r y sz ta ł­

kach i gru zełk a ch w ęglan u m agnezu, ota­

czając je ze w szystk ich stron sw oją masą galaretow atą, tak, że w krótce cała ilość soli tćj zostaje zu p ełn ie ob rośn ięta przez te isto­

ty, a następnie przez ich d ziałaln ość ros- tw orzoną i pochłoniętą, dalój, że w p ły n ie czy w innym ośrodku dla w zrostu tych istot znajduje się zaw sze w obfitości am onijak, najpraw dopodobniejszem b yłob y p rzyp u sz­

czen ie, że się tu tw orzy ja k iś zw iązek am i­

d ow y przez syn tezę d w u tlen k u w ęgla i am o­

nijaku. P o n iew a ż tw orzący się p rzejścio ­ wo pierw szy taki zw ią zek m usi być bardzo prostój budow y, przypuścić w olno, że po­

w stający tu drogą sy n tezy zw ią zek orga­

n iczn y jest m ocznikiem (^®<:£jjj2)- P r z y p u ­ szczenie to je st tem praw dopodobn iejsze, że można otrzym ać m ocznik zapom ocą odw a­

dniania w ęglanu amonu ~ 2 H2O

24H, 4

). VV w arunkach czysto fizycz­

n ych , nieorgan iczn ych , reak cyja ta w ym aga bardzo w ysokiój tem peratury, w każdym jed n a k razie n ie je st to zarzut dość p ow aż- j

n y, aby m ógł obalić nasze przypuszczenie, j W iadom em je s t zresztą, że w ed łu g n ie k tó ­ rych fizyjologów m ocznik tw orzy się w or­

ganizm ie zw ierzęcym zapom ocą syn tezy z d w u tlen k u w ęg la i am onijaku.

Z naczenie bakteryj n itryfik acyjn ych w przyrodzie je s t olbrzym ie i w ielostronne.

U tlen iając am onijak, stan ow ią n iezb ęd n e o g n iw o do obiegu azotu na ziem i. Ilość połączeń azotow ych je st na ziem i ogran i­

czona; rośliny w ch łan iają azot pod postacią azotanów , w y tw o rzo n e w roślinach od tle- n ion e połączenia organ iczn e, azotow e (b ia ł­

ko), służą następnie za pokarm organizm om zw ierzęcym , a po ich śm ierci rospadają się w ziem i pod w p ływ em d ziałaln ości bakteryj gn iln ych ; p rzy takim r o sk ła d zie (gn iciu ) w y d ziela się am onijak; b ak teryje nitryfiku­

ją c e , utleniając am onijak, robią go znów przydatnym na pokarm dla roślin i zam y­

kają w ten sposób krążenie azotu. R o sk ła -

dając w ęglan y, których w ęg iel asy m iłują, budując z niego bespośrednio zw iązki o rga­

n iczn e, bakteryje te w ytw arzają n ow e ilości w ęgla nieutlenionego, zdolnego napow rót w ejść w obieg w ęgla na ziem i, g d y tenże w ę g ie l w w ęglanach straconym b yłby dla życia organicznego. Ilości te o sw o b o d zo ­ nego w ęgla muszą być bardzo znaczne, W i ­ nogradski odnalazł bow iem bakteryje n i­

tryfikujące w próbkach ziem i, przysłanych ze w szystkich części świata '); proces w ięc u tlen ian ia am onijaku i osw abadzania w ęgla z w ęglanów od b yw a się cią g le i na całćj ziem i.

Badania W in ograd sk iego mogą m ieć ró w ­ nież w ielkie znaczenie dla roln ictw a n a u ­ kow ego: zbadanie szczegółow e w arunków , w ja k ich od b yw a się utlenianie am onijaku w ziem i, m oże oddać w ielk ie u słu gi dla u p raw y ziem i. O znaczeniu bakteryj n i- tryfikujących m ożemy m ieć także pojęcie z olbrzym ich pokładów azotanów sodu i po­

tasu w C o sta R ic a , w A m eryce południow ój, w Peru, w B o liw ii i t. d., które są praw do­

podobnie rezultatem ich czynności.

F erd . E d w . Polzeniusz.

(C iąg d a ls z y ).

Znajom ość składu danego gazu ma zna­

czen ie teoretyczne, będziem y m ogli jed n a k ­ że łatw o przekonać się, że posiada i zn a cze­

nie praktyczne. T ak naprzykład na zasa­

d zie pow yższój tabelki m oglibyśm y zająć się pytaniem , ile też można otrzym ać ciepła

') P r ó b k i z ie m i p o c h o d z iły z n a s tę p u ją c y c h m ie j­

sco w o ści:

E u r o p a : A f r y k a : A z y j a : Z u ry c h . L a R e g h a ia B uitenzorg- (J a w a ).

G e n n e y ilie rs. R o u ib a. T o k io ( J a p o n ia ) . K a za ń , M itid y ja . A u s t r a l i j a :

P o d o le T u n is . M e lb o u rn e.

A m eryka:

C a m p in a s (B ra z y lija ).

Q u ito (E k w a d o r).

(11)

Nr 27. W SZECHŚW IAT. 427 ze spalenia 1 metra sześciennego gazu, czyli

obliczyć, jak a może być wartość opałow a gazu technicznego. B ez w ielk iego trudu a priori pow iedziećby można, że najw ięcej jed n ostek ciepła w y d zieli się przy spaleniu metra gazu ośw ietlającego. G az ten b o ­ w iem składa się g łó w n ie z wodoru i m eta­

nu, dw u ciał, które spalają się w ogóle z w y ­ dzieleniem najw iększćj ilości ciepła: gram p ierw szego z nich daje 34 tys. jednostek, drugiego 13 tysięcy. Tym czasem gaz w o ­ dn y na objętość zaw iera tyleż praw ie w o ­ doru co i tamten, ale m iejsce m etanu zaj­

m uje tu takaż praw ie objętość tlenku węgla,

gazu, którego gram przy spaleniu uw alnia tylk o 2 403 jed n ostk i ciepła; gaz w odny m usi w ięc m ieć m niejszą wartość opałow ą.

Zróbmy jednakże ściślejsze obliczenie. C ię­

żary w łaściw e gazów są bardzo dobrze zna­

ne, m ożem y w ięc w yrazić części sk ład ow e jednego m etra gazu technicznego nie na objętość, lecz na wagę; przez pom nożenie zaś tak otrzym anych ciężarów przez ciepło spalenia 1 gram a substancyi wchodzącćj w skład gazu i następnie po dodaniu sk ła ­ dow ych ilo czy n ó w , będziem y m ieli wartość opałow ą gazu technicznego.

G azy o św ie tla ją c e Gaz g ie n e ra -

G ie n e ra to ro w y gaz w o d n y

Gaz Gaz

w a r­

szaw ski

m o n a ­ c h ijsk i

to ro w y

z koksu 1) n o r ­ m a ln y

2) z n a d ­ m ia re m p a rv wod.

D ow sona w odny

T len ek w ęgla 327 289 773 689 481 692 1316

W odór 1124 1316 337 528 451 1305

M etan 2795 2604 170 263

W ęglow od . ciężkie 8 8 8 1170

5134 5379 773 1026 1009 1313 2884

L iczb y p ow yższe przekonyw ają nas, że gaz ośw ietlający istotnie pod w zględem ab- solutnój w artości opałowój przew yższa inne gazy techniczne, ja k to już W r. 1883 w y ­ k azał B unte. D w a razy niższą wartość opa­

łow ą posiada gaz w odny, jednakże bardzo jeszcze w ysoką w porów naniu z resztą g a ­

zów . R ozum ie się, liczb y tutaj podane mo­

gą nabrać szczególn ego znaczenia, g d y cho­

dzi naprzykład o urządzenie stacyi central­

nej z gazem opałow ym ; w ted y znając war­

tość opałow ą danego gazu można od p ow ie­

dnio do tego w ym iarkow ać średnicę prze­

w odów , ciśn ien ie i t. p., jestto w ięc bardzo ważny czynnik przy obliczeniach technicz­

nych, obok, rzecz prosta, kosztów produk- cyi i użyteczności danego gazu.

Spróbujem y teraz porów nać nasze gazy pod w zględem spraw ności ich do poruszania m aszyn.

W e w szystkich w ypadkach, gdzie chodzi o w ytw orzenie siły poruszającej, punktem w yjścia dla naszych rozum owań m usi być ciepło. W kotle parowym przez spalenie w ęgla w ytw arzam y parę o danćj prężności, którą od p ow ied n io do celów naszych stosu­

jem y , ow óż i na w ytw orzen ie gazu, m ające­

go w ykonać pew ną pracę w m otorze, p o ­ trzeba rów nież zu ży ć pew ną ilość ciepła, przytem tak samo ja k dla pary wodnśj kosztem spalonego w ęgla. W pierw szym razie przenośnikiem ciep ła je st w oda pod postacią pary w odnój, w d rugim — produkty gazow e pow stałe z roskładu w ody i u tle­

nienia w ęgla. B ądźcobądź w ęgiel pierw ot­

n ie użyty je st źródłem siły poruszającej m aszynę, jed n a część jeg o ciepła je st znowu użyteczną pod postacią ciepła spalenia g a ­ zów , druga część g in ie bespow rotnie. P o ­ staram y się ozn aczyć pierw szą część, p osłu -

(12)

428 W SZEC H ŚW IA T. N r 27.

gu jąc się liczbam i dra S c h illin g a , stosując je jednakże do gruntu m iejscow ego.

O tóż polegając na S c h illin g u przyjąć można, że w gazie ośw ietlającym znaczna część wartości opałow ej w ęgla wraca się poci postacią koksu w ilości 60% i sm oły ok oło 6% . W iem y rów nież, że do zam iany !

1 kilogram a w ę g la k am ien n ego na gaz ośw ietlający potrzeba u ży ć pew ną ilo ść ko­

ksu, która co do sw ojej w artości opałow ej | przedstaw ia ok oło 0 , 1 kg w ęgla kam ien n e­

go. W iedząc zarazem , że 1 kilogram koksu przy spaleniu w yd ziela 7000 jed n o stek c ie ­ p ła, sm o ły — 8667 je d n o ste k i w ę g la — 7500, m am y w szystkie dane potrzebne do o b licze­

nia wartości opałow ej gazu ośw ietlającego:

1,1 kg w ęgla po 7500 jed n . c. w yd ziela 8250 jedn. c.

0,6 ka koksu po 7000 jedn. c. w yd ziela 4200 jed n . c.

0,06 kg sm oły po 8667 jed n . c. w y d ziela 520 jedn. c.

U tk w iliśm y zatem w gazie ośw ietlającym 8250— ( 4 2 0 0 + 5 2 0 )= 3 5 3 0 jed n o stek ciepła.

P o w y ższa ilość w ęgla kam iennego, to jest 1 kilogram w ytw arza około 0,32 m3 gazu.

O bliczając tę ilość w e d łu g liczb y zn a lez io ­ nej wyżój dla 1 m 3 gazu, 5134 jed n . c. w y ­ d zielonych p rzy sp aleniu, otrzym am y w ar­

tość opałow ą w y tw orzon ego przez nas gazu 1643 jedn. ciepła; a p on iew aż użyliśm y na w ytw orzen ie tćj ilości gazu fak tyczn ie 3530 jed n ostek , w ięc użyteczna w artość op ałow a gazu ośw ietlającego w arszaw skiego w m o­

torze w yrazi się zapom ocą ułam ku lsł3/333o albo 4 6 i/ 2% ciepła p ierw otn ie u żytego.

Co się ty czy gazu w od n ego, to z d ośw iad ­ czeń B lassa w yn ik a, że na w ytw orzen ie l m 3

tego gazu potrzeba 8080 je d n . c. pod posta­

cią w ęgla antracytow ego i koksu, służącego do otrzym ania pary w odnej. A poniew aż

1 m3 gazu w odnego w ed łu g naszej drugiej tabelki przy spaleniu w m otorze wydaje 2884 jed n ostk i ciepła, sk u tek w ięc u ż y te c z ­ ny przedstaw ia się tu ja k o 288Vao8o> a lbo 3C°/o p oczątkow ej w artości opałow ej.

Z obaczm yż teraz, jak się rzeczy p rzed sta ­ w iają dla gazu D o w so n a ').

') D r Seliillin g . D as D ow aongas, J o u r n a l f. Gaa- bel., 1889.

T u taj, zgod n ie z najnow szem i d ośw iad ­ czeniam i, chcąc otrzym ać pracę 1 konia pa­

row ego w m otorze m usim y zużyć 0,7 kg an­

tracytu i 0 , 1 kg koksu na godzinę, przyczem u tw orzy się około 3 w3 gazu. Ilo ści p o ­ trzebnych tutaj m ateryjałów ob liczyć łatw o ze stosunku, ja k i zachodzi m iędzy w arto­

ściam i opałow em i obu gazów : ośw ietlające­

go i D ow sona

5134 / — 8 01

/1313 —

c zy li, że na w ytw orzen ie pracy 1 konia po­

trzeba gazu D ow son a blisko cztery razy w ięcej niż ośw ietlającego w arszaw skiego.

A poniew aż z dośw iadczenia w iadom o, że na 1 konia w m otorze w ychodzi 0,71 m 3 ga­

zu ośw ietlającego na god zin ę, zatem ró w n o ­ znaczna ilość gazu D ow son a na 1 konia i 1 god zin ę będzie

0 ,7 1 x 3 ,9 1 = 2,76 m 3,

co też w praktyce się potw ierdza, gdyż isto tn ie zużycie gazu D ow son a na 1 konia i 1 g od zin ę w ynosi od 2,6—3 m 3 gazu. Mar my w ięc i w tym razie w szystk ie dane po­

trzebne do ob liczen ia

0,7 kg antracytu po 7(500 jedn. c. przed­

sta w ia 5,320 jed n . c.

0,1 kg koksu po 7000 jed n . c. przedstaw ia 700 jed n . c.,

k ied y tym czasem

3 m 3 gazu po 1313 jed n . c. dają 3939 j. c., zatem skutek użyteczny gazu D ow sona u ży­

tego do poruszania m otorów wynosi 393% 0ao albo 65% pierw otnie użytej wartości opa­

ł o w e j .

Jak eśm y w yżej rzekli, rozwój swój d z i­

sie jsz y technika gazu w odnego zaw dzięcza w y łą czn ie praw ie A m eryce. M yśl F on tan y przyjęła się i zm ężniała na gruncie now ego lądu, otrzym ała m nóstwo postaci w n ie z li­

czon ych patentach i ulepszeniach i w reszcie w kształcie skończonym w róciła do Europy.

G az w odny karburow any znajduje się w A m eryce w pow szechnem u życiu . P r z y ­ czy n iły się do tego w ielka siła św ietln a, ja k ą mu nadają zapom ocą olejonafty (od 2 0 do 30 św iec), piękna i błyszcząca barwa p ło ­ m ienia, a nadew szystko obfitość na m iejscu w ęgla antracytow ego i nafty. D o karburo- w ania gazu w olą u ży w a ć tu oleju skalnego surow ego zam iast rafinowanego; gaz w ten sposób karburuje się łatw iej i o w iele taniej.

D o zalet gazu w odnego zaliczyć n ależy, że

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wykorzystuje w pracy narzędzia, aplikacje i programy do komunikacji.

*Znajdziesz te rzeczy w zestawie do pieczenie chleba pt. mój pierwszy chleb na www.aleworek.pl... Pieczenie chleba nie jest takie straszne, jak się wydaje. Przekonaj się,

NAZWA I ADRES ZARZĄDU ODDZIAŁU

dla [imię i nazwisko ucznia]. W przypadku zakupu podręczników do kształcenia ogólnego, w tym podręczników do kształcenia specjalnego, dopuszczonych do

Wykonawca jest zobowiązany do stosowania jedynie takich środków transportu, które nie wpłyną niekorzystnie na jakość wykonywanych robót i właściwości przewożonych

24 Definicja wskaźnika Liczba osób pracujących 6 miesięcy po opuszczeniu programu (łącznie z pracującymi na własny rachunek), Załącznik 2b, op.. Pracujący to

Zapewnij bezpieczeństwo - upewnij się, że młody człowiek jest pod opieką i jest bezpieczny. Nie wymuszaj obietnic – samookaleczanie i myśli samobójcze są poza

Zmieniające się oczekiwania i potrzeby wywołały nowe okoliczności. Mniej rekrutacji, więcej komunikacji wewnętrznej, digitalizacja relacji. Live'y, webinary i nowe