• Nie Znaleziono Wyników

"Pisarze polscy o sztuce przekładu : 1440-1974 : antologia", teksty wybrał oraz wstęp i komentarze napisał Edward Balcerzan, przy wyborze tekstów współpracowały Anna Jelec-Legeżyńska i Bogumiła Kluth, opracowanie graficzne: Jan Bokiewicz, Poznań 1977 : [r

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Pisarze polscy o sztuce przekładu : 1440-1974 : antologia", teksty wybrał oraz wstęp i komentarze napisał Edward Balcerzan, przy wyborze tekstów współpracowały Anna Jelec-Legeżyńska i Bogumiła Kluth, opracowanie graficzne: Jan Bokiewicz, Poznań 1977 : [r"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Święch

"Pisarze polscy o sztuce przekładu :

1440-1974 : antologia", teksty wybrał

oraz wstęp i komentarze napisał

Edward Balcerzan, przy wyborze

tekstów współpracowały... :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 71/2, 394-404

(2)

b okiej i w zru sza ją cej w tretrospekcji p rzeżyć narodu m ożna p isa ć n ie ty lk o piórem h isto ry k a litera tu r y , a le i czu jącego czy teln ik a . Tak m. in. od czytał po latach

W i e r n ą r z e k ę W itold Z a lew sk i, gd yż w k o n k lu zji stw ierd za ł, iż Ż erom ski z „n aj­

b o leśn iej dozn an ej c h w ili o tw o rzy ł szeroko p e r sp e k ty w ę na p rzeb ieg p olsk iego lo su ” 19. D latego też od czu cie w a lo r ó w W i e r n e j r z e k i m oże być w sp ó ln e i ed ytorow i, i recen zen to w i, m ogą o n i n atom iast różn ić się w in terp reta cji p ew n y ch zagadnień. J ed n a k ż e w y tk n ię c ie u sterek i n ied op atrzeń je s t o b o w ią zk iem recen zen ta w im ię ■słusznie p o jętej rzeteln ej recep cji jed n ego z n a jlep szy ch u tw o ró w p o w ieścio w y ch S te fa n a Ż erom skiego.

W ł a d y s ł a w S ł o d k o w s k i

PISA R ZE PO L SC Y O SZTU C E PR ZEK Ł A D U . 1440—1974. A NTOLOG IA. E d w a r d B a l c e r z a n w y b ra ł tek sty , n a p isa ł w stę p i kom entarze. ( A n n a J e l e c - L e g e ż y ń s k a i B o g u m i ł a K l u t h w sp ó łp ra co w a ły p rzy w yborze tek stó w ). J a n B o k i e w i c z op ra co w a n ie graficzn e. P ozn ań 1977. W y d a w n ictw o P o zn a ń sk ie, ss. 504.

P iotr G rzegorczyk w sw o im „szk icu b ib lio g ra ficzn y m ” zam yk ającym zn an y n ie ty lk o n ie lic z n y m sp ecja listo m od „ tra n sla to lo g ii”, lecz tak że szerszem u kręgow i o d b iorców tom w y d a n y p rzez O ssolin eu m O s z tu c e tł u m a c z e n i a (1955) upom inał się o w ciąż brakującą w naszych czasach „ sy n tezę p ow szech n ej h istorii tłu m a czeń ” oraz, a n a lo g iczn ie, za ry s „ d ziejó w tłu m a czeń p o lsk ich ”. S tw ie r d z a ł dalej: „P oszu­ k u ją też darem n ie sk rzętn ego autora d zieje rozw oju p ro b lem a ty k i tłu m aczeń , które za czą ć b y o c z y w iśc ie trzeb a od sp orząd zen ia z e sta w ie ń ob fitych w y p o w ie d z i na t e te m a ty ” *. N ie b yło za d a n iem o w ej k się g i sp orząd zen ie ta k ich z esta w ień , do b ogatego rep ertu a ru w y p o w ie d z i na te m a ty p rzek ła d o w e dorzucała ona jed y n ie c e n n e sp o strzeżen ia i r e fle k sje „ w a r sz ta to w e ” p isa rzy w sp ó łczesn y ch , p od ob n ie jak i n astęp n a p u b lik acja O ssolin eu m , p o w sta ła jak o k on tyn u acja p op rzed n iej, a z a ­ ty tu ło w a n a P r z e k ł a d a r t y s t y c z n y . O s z tu c e tł u m a c z e n i a k s ię g a dru g a (1975). W spom ­ nieć też trzeb a, że od r. 1955 p rzy b y ło p o lsk ich prac zajm u ją cy ch się dziedziną tłu m a czeń a r ty sty c z n y c h , spośród k tó ry ch na szczególn e u zn a n ie za słu g u je m on o­ g r a fia J a d w ig i Z ięta rsk iej S z t u k a p r z e k ł a d u w p o g lą d a c h li te r a c k ic h polskiego

O ś w ie c e n ia (1969). W ciąż jed n ak brak ow ało nam d o tk liw ie u jęć ca ło ścio w y ch ,

u m o ż liw ia ją c y c h śled zen ie ew o lu cji sztu k i tra n sla to rsk iej w P o lsce w tym asp ek cie, k tó r y pod w ie lo m a w zg lęd a m i za słu g u je na szczególn ą u w a g ę, m ia n o w icie od strony op in ii i r e fle k s ji sam ych p rzek ła d o w có w .

I oto w 22 lata (!) od cytow an ej u w a g i G rzegorczyka o trzy m a liśm y d zięk i a n ­ to lo g ii, którą o p ra co w a ł E dw ard B alcerzan (p rzy w sp ó łu d zia le A n n y J elec -L eg e- ży ń sk iej i B o g u m iły K lu th ), ob szern y w yb ór g ło só w p isa rzy i tłu m aczy, k ry ty k ó w i e se istó w na tem a ty z w ią za n e b ezp ośred n io z d zia ła ln o ścią tran slatorsk ą. S e k ­ w e n c ję tę o tw iera an o n im o w a przed m ow a do orto g ra fii P a rk o szo w ica (około r. 1440), p ierw sza u n as i jakże ju ż dojrzała w y p o w ied ź na tem a ty p rzek ład ow e, zam yk a zaś lap id arn a op in ia w sp ó łczesn eg o n am k ry ty k a tea tra ln eg o , K rzysztofa W olickiego, zam ieszczon a w e w r o c ła w sk ie j „O drze” w roku 1974. O dstęp czasu, jak i d zieli te d w ie w y p o w ie d z i, w y p e łn ia ją n ie u sta ją ce w y s iłk i n a szy ch tran slatorów ; to w ła ­ śn ie ich h eroicznym zm agan iom , ich porażkom i sukcesom to w a rzy szy ły n ie z w y k ­ 19 W. Z a l e w s k i , P a m i ę ć m i e js c a . „ W i e r n a r z e k a ”. „K u ltu ra” 1964, nr 42, s. 11.

(3)

łe j w agi d ok u m en ty, w k tórych w y ra ziła się św iad om ość literack a poszczególn ych epok. T e k sty te, poprzez fak t, iż w szy stk ie p ozostają w b ezpośrednim , czy li g e n e ­ ty c z n y m i fu n k cjo n a ln y m p o w ią za n iu z w ie lo w ie k o w ą prak tyk ą tran slatorsk ą, o d czy tu jem y bez tru d n ości, n ie w y m a g a ją one d od atk ow ych u zasadnień na tle tej p rak tyk i, co jednak w c a le n ie przeszkadza nam trak tow ać ich jako w y p o w ied zi n ieza leżn y ch i sam od zieln ych . B yło, jak m niem am , celem a n to lo g isty zw ró cić u w agę czy teln ik a na osotoliwą urodę ty c h w y p o w ied zi (B alcerzan w o li tu m ó w ić o „reto­ r y c e ”), k tó re zdradzają ty le ry só w w sp óln ych , u n ieza leżn ia ją się jak g d y b y od ob o w ią zu ją cy ch stan d ard ów m o w y litera ck iej. W ypadnie nam jed n ak dla d ok ład ­ n iejszej ch a ra k tery sty k i tych „ w y -tłu m a c z e ń ” p od zielić je na d w ie grupy: „zezna­ n ia ” sam ych tłu m aczy oraz w y p o w ie d z i p a r exce lle n c e k ry ty czn o lite ra ck ie.

Grupa p ierw sza, zn aczn ie liczn iejsza , jest ta k że z w ie lu w zg lęd ó w ciek aw sza, w szak te autokom entarze, a u tok rytyk i, a u torecen zje sta n o w ią ja k b y w y p o w ied zi izom orficzn e w obec tek stu sam ego tłu m aczen ia, są jego drugą w ersją , n ow ą fo r ­ m u łą in terp reta cy jn ą , je ś li nie lep szą i w su b iek ty w n y m poczuciu tłu m acza n ie bogatszą od p ierw szej, to w każdym razie zrodzoną przez uczu cie n ied o sy tu , k o m ­ prom isu i p orażek tłum acza. C zyż za potrzebą istn ien ia tak ich k ry ty czn y ch au to - parafraz n ie p rzem aw ia uczucie zaw odu, iż spośród w ielu narzu cających się tłu ­ m a czo w i i rów n orzęd n ych rozw iązań w y b ra ł on z k o n ieczn o ści ty lk o jedno, kto w ie, czy w ła śn ie n ie najgorsze, od cin ające go od u rzeczy w istn ień p ełn iejszy ch , d oskonalszych? P rzecież ilek roć tłu m acz rela cjo n u je p rzeb ieg w ła sn ej pracy nad tek stem tłu m aczen ia, m a na w id ok u dzieło in n e od tego, ja k ie na sk u tek przeróż­ n y ch n iep rzew id zia n y ch ok oliczn ości zew n ętrzn ych udało m u się w y k o n a ć. D zieło w sk ryw an ym ro zu m ien iu i utajon ym p ragn ien iu tłu m acza jed y n e czy w zo rco w e î na sw ój sposób id ealn e, którego w ie lc e p roblem atyczna tożsam ość sprow adza się w gru n cie rzeczy do m nogości a ltern a ty w — spośród nich został d ok on an y w ybór. D zieło gotow e, o k tórym pisze (dla u sp ra w ied liw ien ia ? sam oosk arżen ia?), b yw a z a w sze m n iejsze i o ileż uboższe od tej w izji, jaką w sob ie nosi, ja k iej za w s z e l­ ką cenę, w b rew o czy w isty m n iem ożnościom , ch cia łb y bronić.

Ma w ie le słu szn ości B alcerzan dokonując w e w stęp ie su b teln y ch a n a liz ty ch m on ologów autorskich p rzy pom ocy narzędzi sem en tyczn ych , tw ierd ząc, że „prze­ k ład an ie dzieł z języ k ó w obcych sta n o w i rów n ie au ten tyczn ą form ę u czestn ictw a w m etam orfozach stru k tu r litera ck ich , jak i czytanie, k o m en to w a n ie k ry ty czn e, p o zn a w a n ie n aukow e te k stó w [...]” (s. 10). K om entarze na tem a ty w ła sn y ch d zieł w io d ą ż y w o t r ó w n o le g ły do d zieł, pod legają tym sam ym regułom i przym u som h erm en eu ty czn y m co tek st tłu m aczen ia, i w ła śn ie to, zdaniem autora an to lo g ii, u sp ra w ied liw ia za in tereso w a n ie jię nim i. W ybrać rozw iązan ie op tym aln e — to u d ać się m oże ty lk o w kom entarzu, n igd y w sam ym tek ście tłu m a czen ia . N a j­ w ię c e j k ry ty czn y ch p arafraz i autoparafraz p o w sta w a ło w epoce, która w ie ­ rzy ła , że przekład id ea ln y , d osk on ały jest m o żliw y , d any b ezp ośred n io w sam ej n a tu rze rzeczy, p rzed sta w io n y w B oskim porządku św iata i n atu ry (w iek X V III).

Tak b y się rzecz p rzed sta w ia ła w bardzo ogólnych zarysach, w szczegółach jed n a k m on ologi tran slatorsk ie bardzo się od sieb ie różnią. Próżno b y w p ie r w ­ szy ch w y stą p ie n ia c h szukać to n ó w osobistych, biografia tran slatora (bardzo c ie ­ k a w e u w a g i na ów tem a t snuje B alcerzan w e w stęp ie) odpow iada w ca ło ści roli w y zn a czo n ej p rzez rodzaj dzieł przek ład an ych . W iedzieć n ależy, że w starop ol- s z c z y ź n ie o b o w ią z y w a ły d w ie norm y przek ład ow e, inna dla tek stó w sak raln ych , in n a dla św ieck ich . P ierw sza n ak azyw ała w iern o ść w ob ec L itery P is m a , „abych- m y n ic n ie p rzy czy n ia li ani u m n iejsza li, ale żeb ych m y słow o sło w em w y r a z ili” <Szym on B udny, s. 46), druga zezw alała na daleko w ięk szą sw ob od ę w in terp re­ ta c ji orygin ału , za k tórym nie sta ł już w tym w yp ad k u żaden k o śc ie ln y a u to ry ­ t e t , żadna — oprócz lu d zk iej — p ow aga N a u czy cielsk ieg o U rzędu. T łum acz ś c ie ­ r a ł z orygin ału to w szy stk o , co w oczach rodzim ego odbiorcy, k tórego gu st c e

(4)

-nił, m ogłob y uchodzić za „ n ie -s w o je ” i „obce” (zob. w y p o w ie d ź Ł ukasza G ór­ n ick ieg o , s. 33— 39). P y ta n ie, co tłu m aczyć: sło w a czy rzeczy, w y d a tk o w a ć ca łą e n erg ię na k o n stru o w a n ie „ języ k a -p o śred n ik a ” czy sp osob ić narzęd zie in terp re­ tacyjn e, rozstrzygan o p od ów czas w sposób jed n ozn aczn y (dopiero z czasem p y ta ­ nia ta k ie sta n ą się w ę z łe m d ram atyczn ych p ow ik łań ). S zy m o n B u d n y w y zn a je: „A tak g d y b y m i co in n ego p rzyszło się tłu m aczyć, n ie sam ego Boga sło w o , ted y bym m ógł n ie sło w o sło w em , ale rzecz rzeczą w y ra ża ć [...]” (s. 46—47). N a ty m tle n ie d ziw i, że p ie r w si tłu m a cze P is m a św. zw racają szczególn ą u w agę na k w e stie ję^ z y k o w e, a tłu m a cze te k s tó w św ie c k ic h — na u n iw ersa lia k u ltu ro w e, że w ła śn ie p i­ sarzom tym , o g a rn ięty m pasją p o szu k iw a n ia w e r sji jed y n y ch i ostateczn ych , język p o lsk i w y d a je się tak u b ogi „w s ło w ie c h ” (S ta n isła w G o sła w sk i, s. 61, zob. też J a n J a n u szo w sk i, s. 63). T u n ie m a m o w y o żad n ym w sp ó łza w o d n ictw ie z c z y te ln i­ k iem , p od czas g d y „ w y k ła d a cz” p ism św ieck ich m a sta le p o czu cie n ieo sta tecz- n ości k o ń cow ego rezu lta tu , i dlatego tak w ie le tu a p eli do czy teln ik a , by p rze­ k ła d p o p ra w ił, u lep szy ł, jeśli ta w ersja , jaką m u a u to r-tłu m a cz oferu je, w y d a je

się n ieo d p o w ied n ia (zob. Ł u k asz G órnicki, s. 38; A n on im , s. 32).

W w ie k u X V III p o d zia ł na u tw o ry sa k ra ln e i św ie c k ie , w p rak tyce tr a n s la - to rsk iej z p ew n o ścią n ad al resp ek to w a n y , w te o r ii p rzestał od gryw ać d om in u jącą rolę. W p o św ięco n ej tem u o k reso w i części a n to lo g ii zgrom ad ził B alcerzan te k s ty rep r e z e n ta ty w n e dla epoki; k om en tarze i au to p a ra fra zy k ry ty czn e p rzek ła d ó w rozrastają się w d łu gie tra k ta ty , o k tórych n ie m ożna m ó w ić bez p o d ziw u dla w ie d z y i fa c h o w o śc i ich autorów . T eoria o św iecen io w a o pokroju w y ra źn ie n or­ m a ty w n y m i p o stu la ty w n y m , m ająca na ok u p rzed e w sz y stk im in te r e sy tłu m a ­ czy, p rób ow ała o k reślić w a ru n k i tłu m aczeń doskonałych; b oh aterem ow o czesn y ch m o n o lo g ó w je st „p ra w y tłu m a cz”, k tó ry od rzu ciw szy raz na za w sze p o k u sy tłu ­ m a czen ia w erb a ln eg o (z jakąż dezap rob atą p isze A dam K azim ierz C zartorysk i o „ w e r b a lista c h ” i „ d o sło w n ik a ch ” !) sta je w szra n k i z autorem . O co id zie gra? O p rojek t u r z e c z y w istn ie ń litera ck ich n ajd osk on alszych , stąd p o w szech n e w tam ­ ty ch czasach z a ch ęca n ie tłu m aczy, by zgod n ie ze sw y m p o ety ck im p o w o ła n iem sta ra li się „p rzen o sić” o r y g in a ł tam , g d zie tw órca zbyt od b iegł od Id eału . B oh o- m olec c h w a li W oltera za to, że „tłu m acząc tr a g e d y je i in n e a n g ielsk ich p o etó w w iersze, ich n isk ie m y ś li p od n iósł, n a d ęte zn iżył, n iep otrzeb n e p ood cin ał i tego d okazał, że ty ch , k tórych tłu m a czy ł, w y so k o ścią m y śli i g ła d k o ścią w y m o w y sw o ­ jej cale p r z e w y ż sz y ł” (s. 71). I stąd rola o w y ch k ry ty czn y ch autop arafraz, w k tó ­ rych ta k b u jn ie ro zw in ęła się k om p a ra ty sty k a języ k o w a i sty listy czn a , zg o d n ie z p rzek on an iem , że „ języ k k ażd y w ła śc iw e m a sw o je w y ra żen ia sp osob y” (Ign acy K rasick i, s. 74), gd zie z n a jd ziem y ty le rzeczo w y ch in fo rm a cji na tem at r e a lió w k u ltu ro w y ch , a w szy stk o w tym celu , by u zasad n ić p otrzeb ę ry w a liz a c ji tłu m a cza z autorem . Ż adne k o n k retn e dokonania p rzek ła d o w e n ie są b ezpośrednio p rzyp o­ rząd k ow an e trak tatom K ra sick ieg o , A dam a K azim ierza C zartorysk iego, S ta n is ła ­ w a P otock iego, L u d w ik a O siń sk iego czy E uzeb iu sza S ło w a ck ieg o (chyba że w ro ­ li ex em p lô w ), od p ow iad a n a to m ia st ich tek sto m m o d el d zieła dosk on ałego, o k tó ­ ry ubiega się zarów n o tłu m acz, jak i pisarz.

Ś w ia d e c tw a k ry ty czn e i „ zezn a n ia ” tłu m a czy p rzytoczon e w części 3, ro­ m a n ty czn ej, p o zw a la ją dojrzeć i zrozu m ieć, jak bardzo z m ie n ił się w tej epoce w z e sta w ie n iu z p o p rzed n ią sto su n ek p isa r z y do g łó w n y ch , zd aw ać by się m ogło, n iew zru szo n y ch ru d y m en tó w sztu k i p rzek ła d o w ej (choć tę sek w e n c ję tek stó w w a n to lo g ii B alcerzan a o tw iera ją d w a ty p o w o jeszcze k la sy c y sty c z n e rozb iory tłu m a czeń dok on an e p rzez m łodego M ick iew icza w latach 1817— 1827). Z ap ew n e, n ie b yło a m b icją ro m a n ty k ó w „ u p ięk sza n ie” czy „ p o p ra w ia n ie” orygin ału tam , g d zie, jak są d zili ich p op rzed n icy, u ch y b ia ł on zasadom dobrego sm aku i „p rzystojn e­ go w y r a ż a n ia ”. P o czy n a n ia ich, choć n ie w oln e od u legan ia p ew n y m sk ło n n o ścio m d a w n y m (jeszcze N orw id w r. 1865 zarzu cał W ik torow i B a w o ro w sk iem u , tłu m a czo ­

(5)

w i p oem atów B yrona, zb ytn ią „pow szedniość w y ra żeń ”, s. 169), nie b y ły k ręp ow an e przez te o r ię decoru m . R esp ek tu jąc to w szystk o, co sta n o w iło isto tn y a n ie k w e stio ­ n ow a n y tak że i później w kład m y śli o św iecen io w ej w rozw ój sztu k i tra n sla to r- sk iej n o w o cześn ie p ojętej: p oszan ow an ie in tegraln ości tek stu , w y p ra co w a n ie n a­ rzędzi p rzyd atn ych do a n a lizy k om p aratystyczn ej — rom an tycy u czy n ili z p rze­ k ła d u sztu k ę rów ną orygin aln ej tw órczości, a n aw et w p ew n y ch w yp ad k ach ją przew yższającą. P rzek ład an ie b ow iem , tak jak i tw órczość orygin aln a, b yło d zie­ łem sw ob od n ego i su w eren n ego geniuszu; n ie w sp ó łza w o d n ictw o , jak sądzono dotąd, lecz w alk a, w której przek ład ow ca o d n iesie zw y cięstw o nad tłu m aczon ym autorem , jest m etaforą n ajlep iej w y ja śn ia ją cą zam iary tłum acza epoki rom an ­ ty czn ej. Istotn ym sp raw dzianem uzd oln ień i k o m p eten cji p rzek ła d o w cy staje się, jak w przypadku tłum acza Gia ura (czyli M ickiew icza), „ in d y w id u a ln o ść tak silna, że zaciera ch arak terystyczn e r y sy tłu m aczon ych przez niego p o e tó w ” (S ew ery n G oszczyń sk i, s. 162). D zieło nie ty lk o że n ie nagin a się do jed yn ej i pow szech n ej N orm y, lecz p o ja w ien iem się sw o im u sp ra w ied liw ia w sz e lk ie m o żliw e in te r ­ w en cje w sp etry fik o w a n e zasob y polszczyzn y artystyczn ej. G oszczyński c h w a li m iern ego zresztą tłum acza (A ugusta B ielow sk iego) za „p rzy sw o jen ie n iek tórych w y ra zó w sło w ia ń sk ich ” oraz za „w yd ob ycie polskich, zaległych w g łęb i staro- św ie c c z y z n y ”, co też zd aniem jego w in n o stan ow ić „naukę dla w szy stk ich p u szcza­ jących się w ten zaw ód ” (s. 160).

W św ia d o m o ści litera ck iej ep ok i rom antyzm u coraz p o w szech n iejszy sta w a ł się p ogląd, że tłu m acz godzien tego m iana jest przede w szy stk im od k ryw cą n o ­ w ości, p ierw szy m i być m oże n a jw a żn iejszy m , którem u w udziale przypada „ osw o­ je n ie ” tego, co n ie m ieści się w sy stem ie go to w y ch oczek iw ań pu b liczn ości. D zie­ ło tran slatorsk ie w św ie tle przytoczon ych dok u m en tów sy tu u je się jak g d yb y poza porządkiem ob iek tyw n ych k on ieczn ości literack ich . K rytyk a rom antyczna n ie r e ­ jestru je z niezd row ym upodobaniem w szelk ich „p otk n ięć” i „ o m y łek ” tłum acza. W im w ięk szy m stop n iu orzeczeniom teorii o św iecen io w ej p rzy słu g iw a ł sta tu s za ­ le c e ń n orm atyw n ych (teoria ta form u łow ała sw o je op in ie w try b ie „n o rm a ty w - n o -m o ra liza to rsk im ”, jak to o k reślił D aw id H opensztand), tym bardziej u sp r a w ie d ­ liw io n y i zasad n y sta w a ł się proceder w y ła p y w a n ia tak ich om yłek. Im w ięcej — d od ajm y — zauw ażonych w te k ś c ie u ch yb ień tłum acza, tym w ięk sza rzekom o p ew n ość, iż orzeczenia k ry ty k i są n ieom yln e, tym bardziej języ k k ry ty k i u tr z y ­ m uje, by tak rzec, in sty tu cjo n a ln e zab ezp ieczen ie w ła sn y ch prerogatyw . Z n ie ­ zbyt jasn ej, co praw da, op in ii N orw ida: „W ierność jest ścisła, czytając po k i l k a ­ n a ś c i e w i e r s z y — — m n iejsza, czytając c a ł e p i e ś n i ” (s. 169), w oln o w nosić, iż znakom item u kom en tatorow i Byrona, H om era, S zekspira, B iblii ch o ­ dziło o u za sa d n ien ie ocen y całościow ej, a nie ocen y p oszczególnych części tłu m a c z e ­ nia.

In tu icje przek ład ow e rom an tyk ów sytu u ją się zatem w kręgu zagad n ień n o­ w o czesn ej h erm en eu tyk i, okazją do sporu z k lasyk am i n ie b y ły k w e stie n a tu ry tra n sla to rsk iej (tu w b r e w pozorom istn iała m ożliw ość u zgod n ien ia poglądów w sp raw ach k lu czow ych ), lecz p raw id łow a lek cja autorów starożytnych. M ick ie­ w icz m ia ł do zarzucenia „szkole n a śla d o w có w i tłu m a czó w ” to, że czo ło w y p ra­ w od aw ca k lasyczn ego sm aku, D m ochow ski, „ani h istoryczn ie, ani k ry ty czn ie poezji h o m eryczn ych n ie ro zu m ia ł” (s. 155). P odobnie N orw id, k tóry w sw o ich eg zeg e- zach (zn ak om itych !) p ism B yrona czy Szekspira ujaw n ia przede w szy stk im k om p e­ ten cje n iezw y k łeg o w p rost herm en eu ty. P ojm ow ano dobrze, że n ap raw d ę tłu m a ­ czyć to znaczy w yd zierać w n iezw y k ły m trudzie, ze św iad om ością n ieu stan n ych porażek sek ret dzieła, ir r e d u c ti b il e quid, dlatego przekład m oże być o sta teczn ie ty lk o próbą i n iczym w ięcej. „P róbą” n azw ał M ick iew icz fran cu sk ą w e r sję D z i a ­

d ów , o d słan iając w p ro jek to w a n ej p rzed m ow ie te w a r stw y tłu m aczon ego dzieła,

(6)

zrea lizo w a n y , le c z ja k że c h a r a k tery sty czn y dla rom an tyczn ej teo rii p rzek ła d o w ej p ostu lat N orw id a: „n ie sam o d aw ać tłu m a c z e n ie ” (s. 169), oznacza p rzy zn a n ie je d ­ n a k o w y ch p ra w w sz y stk im m o żliw y m w ersjom , p arafrazom , n a śla d o w a n io m ob ce­ go d zieła. A utor. F u lm in a n ta w y z n a je dalej: „G d yb ym tłu m a c z y ł C h ild e H arold a — to n a p isa łb y m drugiego p r o z ą — k r y t y c z n ą o b ok ” (s. 169); k om entarz k r y ty c z n y n ie jest te k s te m d od an ym do d zieła tłu m a czen ia , lecz d ziełem sam ym . Jak w ś w ie tle d a lszy ch d ok u m en tó w ry su je się św ia d o m o ść tra n sla to rsk a p o ok resie rom antyzm u? C zęść n a stęp n a a n to lo g ii p rzy n o si g ło s y i w y p o w ied zi p i­ sa rzy d o ty czą ce w y b ra n y ch zagad n ień sztu k i p rzek ła d o w ej, a dziś o d c z y ty w a n e przez n as jak o c ie k a w y a n e k s aż do trzech „ ep ok ” litera ck ich : m od ern izm u (P o - ręb ow icz, P rzesm yck i), M łodej P o lsk i (L eśm ian, N o w a czy ń sk i, P rzy b y szew sk i) i okre­ su m ięd zy w o jen n eg o (P eip er , B o y -Ż e le ń sk i, B orow y, F ra n cisze k S ie d le c k i i T u ­ w im ). J a k na jed n ą „ sz u fla d ę ”, z e sta w n a zw isk , k ieru n k ó w ten d en cji lite r a c k ic h m oże zb yt różnorodny, zb yt w y ra źn ie p od p orząd k ow any śc iśle zew n ętrzn y m k ry ­ teriom ch ro n o lo g iczn y m , le c z m n iejsza na razie o to. N ie u lega w ą tp liw o ści, ż e n a si m o d ern iści, zarów n o jako p ra k ty cy , jak i jak o te o r e ty c y p rzek ład u n a w ią z u ją ró w n o rzęd n y d ia lo g z p rzek ła d o w ca m i w . X X ; m ięd zy p o d ejściem do sztu k i p rze­ k ład u np. u P o ręb o w icza (w sp ó ln ie z M iriam em , L angem i A d am em M -sk im , cz y li Z ofią T rzeszczk o w sk ą , b y ł on in icja to re m w ie lk ie j a k cji p rzek ład ow ej, bez; której trudno b y ło b y so b ie w y o b ra zić zja w isk a lite r a c k ie ch arak teryzu jące tzw . p rzełom a n ty p o z y ty w isty c z n y ) a p o d ejściem B oya n ie m a w ię k sz y c h i p o w a ż n ie j­ szych różnic. O bydw aj rep rezen tu ją d zisiejsze, w n ajb ard ziej o czy w isty m i jed n o ­ zn aczn ym se n s ie tego sło w a , te n d en cje w ła śc iw e tej o d m ian ie sztu k i lite r a c k ie j: filo lo g ic z n ą w p ro st a k ry b ię w stosu n k u do te k stu dzieła orygin aln ego, u p o rczy w e p o szu k iw a n ie o d p o w ied n ich e k w iw a le n tó w dla obcego d zieła poprzez k o n stru k cję „ ję z y k a -p o śr e d n ik a ” *, o d n a jd y w a n ie p a ra lel h isto ry czn o litera ck ich , tra k to w a n ie d zieł litera ck ich ja k o k o m u n ik a tó w fu n k cjo n u ją cy ch n a tu ra ln ie w sy stem ie w ła sn e j kultury. S tąd też m o n ologi tr a n sla to rsk ie cech u ją się n ie k ie d y znaczną fa ch o w o ścią dysk u rsu. W sam ym sp o so b ie czy ta n ia u p rzy w ilejo w a n a w y d a je się coraz częściej p ozycja „ zn a w cy ” i „ sp e c ja lis ty ”.

D aje ona znać o so b ie n ie ty lk o i n ie w y łą c z n ie w zn ak om itym , p r zen ik liw y m 1 su b teln y m stu d iu m W acław a B orow ego B o y ja k o tł u m a c z , które sta n o w i k la ­ sy czn ą p o z y c ję w n aszej litera tu r ze „ tra n sla to lo g iczn ej”. P od ob n ie też i w zn a­ n ych r e fle k sja c h T u w im a (C z t e r o w i e r s z na w a r s z t a c i e ) o sn u ty ch w o k ó ł jed n ej ty lk o — ja k ie m o ż liw o śc i in te r p r e ta c y jn e stw a rza ją cej! — zw ro tk i z p oem atu P u sz­ kina. D la tłu m a c z y w sp ó łczesn y ch (po d ru giej w o jn ie św ia to w e j), k tó ry ch w y p o ­ w ie d z i ob ejm u je o sta tn ia i n a jo b szern iejsza część k sięg i, m ó w ie n ie o p rzek ła d zie zarów n o w k o n w e n c ji m on ologu , jak i d ram atyczn ej fa b u ły (p asjon u jące K l u c z e

otch łan i M acieja S ło m czy ń sk ieg o ), a n a w e t p o w ie śc i (p rzy p o m n ijm y tu D ia b e ln e t a r a p a t y M arii K u reck iej, całą k sią żk ę r ela c jo n u ją cą p rzeb ieg p ra cy a u tork i nad

te k ste m tłu m a czen ia D o k t o r a F a u stu so M anna), sta je się za jęciem n ie z w y k le fra ­ p u jącym d zięk i ch a ra k tero w i w ie lk ie j przygod y in te le k tu a ln e j, jaką jest sam pro­ c es tłu m a czen ia . I d la teg o też m a te r ia ły za w a rte w k siążce B alcerzan a sta n o w ić m ogą zn a k o m itą p o ży w k ę dla te o r ii tłu m aczeń . S a m a n to lo g ista , ś w ie tn y teo rety k p rzek ład u i tłu m a cz w jed n ej osobie, zd aje się p rzy w ią zy w a ć szczególn ą w agę do św ia d e c tw tego rodzaju. T rudno d o p ra w d y p rzyp u ścić, b y jego w ła sn e za in te r e ­ so w a n ia p rzek ład em , k tó ry m dał w y ra z w liczn y ch p racach n a u k o w y ch i e s e is ty c z

-2

O języ k u takim , in a czej go n a zy w a ją c, p is a ł W. W i r p s z a (P a r ę a k tu a l n y c h

c z y n n i k ó w w s p ó ł c z e s n e g o p r z e k ł a d u p o e ty c k ie g o . „P oezja” 1967, nr 6): „Oba t e

ję z y k i [tj. o ry g in a łu i p rzek ład u ] w za jem n ie się k ry ty k u ją , a le jak gd yb y na te r e ­ n ie n eu tra ln y m , poprzez ję z y k z n a k ó w p u sty c h ”.

(7)

nych, n ie w y w a r ły p iętn a na sam ym uk ład zie a n tologii (do sp raw y tej n ieb a w em p ow rócim y) i na w yb orze tek stów . Skoro — a rzecz to p o w szech n ie znana — każda an tologia jest w y n ik ie m m niej lu b bardziej d o tk liw y ch kom p rom isów , to w ła śn ie ow e tru d n e zazw yczaj decyzje, ja k ie autor m u si pod ejm ow ać uzgadniając ty tu ł a n to lo g ii ze sw o im i zam iaram i, o d słan iają n ajlep iej u kryte in ten cje, do których b ezp ośred n io n ie m oże czy też n ie ch ce się przyznać.

Otóż B alcerzan a zdają się in tereso w a ć szczególn ie te w y p o w ied zi (lic z n e w sp ó łcześn ie), których sw oboda i n iesk ręp ow an a narracja d alek ie są od w s z e l­ k ich n a u k o w o -teo rety czn y ch p resu p ozycji, te w y p o w ied zi, k tórym obca i zgoła n iep otrzeb n a jest trosk a o jak ieś racjon aln e u za sa d n ien ie rozstrzygn ięć term in o lo ­ giczn ych . D la św ia d ectw nam w sp ó łczesn y ch ch arak terystyczn a jest w cią ż a k tu a li­ zow ana pam ięć o d ośw iad czen iach poprzedników . W m onologach tra n sla to rsk ich stale p o ja w ia się m yśl, iż m im o że p ytan ia o sen s tłum aczeń, o k w e stie „ w ie r ­ n o śc i” w ersji rodzim ej w ob ec obcego p ierw otw oru , o rozm aite te c h n ic z n o -tr a n s la - torsk ie szczegóły b y ły każdorazow o w h isto rii inaczej sta w ia n e i rozstrzygan e, że zatem praw da o tłu m aczen iach je s t zaw sze zrela ty w izo w a n a do czasów , w ja k ich te d zieła p o w sta w a ły , to przecież fa k ty , o k tórych tłu m acz w sp ó łczesn y n ig d y n ie zapom ina, w sk azu ją zarazem na n iezm ien n ą ak tu aln ość w ieczn y ch ru d y m en tó w sztu k i przek ład ow ej. O pinia sam ego B alcerzana, że „w św ia d o m o ści tra n sla to rsk iej istn ieją p ew n e w ła ściw o ści ponadepokow e, a w każdym razie n ad zw yczaj od p orn e na w p ły w koniu n k tu r i doktryn p isarstw a o ry g in a ln eg o ” (s. 15), jest d o b itn y m w y sło w ie n ie m tej praw dy. P rzecież g d yb y było in aczej, n ie m o ż liw y sta łb y się ó w trw a ją cy przez całe w ie k i, jakby* na przekór w szy stk im w strząsom i rew o lu cjo m literack im , dialog p o m ięd zy tłum aczam i. G dyby n ie is tn ia ł w sp ó ln y języ k zło żo n y z c y ta tó w (na słow a D e lille ’a, by tłu m acz „starał się sp raw ić w każd ym w y ją tk u te n sam skutek, jaki sp ra w ił autor, pow ołu je się dw óch tra n sla to ró w d zisiejszy ch : T u w im i Sandauer; autora O g r o d ó w cytu je także Przyboś), z ob razow ych p o ró w n a ń i p rzen ośn i, k tórych starośw ieok ość — o dziw o — w tym ty p ie d ysk u rsu w c a le n ie razi, język, w k tórego zasobach znajduje się ty le m n iej lub b ardziej sz c z ę ś li­ w ych , le c z zaw sze ch ętn ie pow tarzan ych bons m ots, n iem o żliw a b y ła b y w c a le tran sm isja dośw iad czeń tran slatorsk ich . P oeta w sp ó łczesn y w dużo w ię k sz y m sto p ­ n iu niż tw ó rcy w iek ó w u b iegłych , m im o olb rzym iej, sp ecja listy czn ej w ied zy , jak ą d ysponuje, żyw i przek on an ie, że reflek sja p rzekładow a to w a rzy szą ca p ra k ty ce je st za w ła d n ięta przez parad ygm aty (w znaczeniu, ja k ie „p arad ygm atom ” p rzy zn a je Th. S. K u h n )3, że zatem — w racając do p oprzedniej m y ś li — n iezm ien n y jest język, w k tórym tra n sla to rzy w szy stk ich epok form u łu ją w y n ik i sw o ich d o św ia d ­ czeń w arsztatow ych .

W ciąż, jak się okazuje, n ie jest rzeczą ła tw ą w y su p ła ć z całego gąszczu m e ­ tafor, ob razow ych p rzenośni, parad ok sów (Jastru n pisze o „sztuce tru d n ych d e ­ ta li, jak ą jest p rzek ład p oetyck i, na k tóry sk ład a się ty s ią c różnych w z g lę d ó w , tysiąc sp rzecznych ze sobą dobrych chęci i złych w y k r ę tó w ”, s. 373) jak ieś ra cjo ­ nalne jądro w ie d z y o p rzekładzie. J astru n raczej za w o a lo w u je, niż ob jaśn ia w ła sn e sta n o w isk o w tej k w e stii, orzekając, że przekład jest „tylko in d y w id u a ln y m p rzy ­ sw o jen iem obcego u tw o ru ”, że „utw ór tłu m a czo n y n ie m u si b y n a jm n iej stra cić s w o je j u ro d y ” (s. 371) itp. M oże to zabrzm ieć d ziw n ie, lecz w ła śn ie w ta k ic h m o m en tach daje znać o sobie w sp ó łcześn ie tożsam ość sztu k i przekładu. P o stęp u ­ jąca w n aszych czasach sp ecja liza cja tego język a, w k tórym , jak p o w ie d z ie liśm y w y żej, p isarze fo rm u łu ją w y n ik i sw oich dośw iad czeń tra n sla to rsk ich (a pisarz; w sp ó łc z e sn y ch ętn ie w y n ik i sw o ich sp ostrzeżeń i ob serw acji w tra k cie p racy nad tek stem tłu m aczen ia u jm u je w term in ach zap ożyczon ych z tak ich d ziedzin, jak

3 Th. S. K u h n , S t r u k t u r a r e w o l u c j i n a u k o w y c h . T łu m a czy ła H. O s t r o m ę c - k a. W arszaw a 1968.

(8)

lin g w isty k a , teoria in fo rm a cji, sem iotyk a), w ca le n ie ogran iczyła za sięg u w y s tę ­ p o w a n ia całej m a sy term in ó w „p rzech od n ich ”, sem a n ty czn ie n ieo stry ch , lecz w ła ś ­ n ie m im o całą sw o ją n ieo stro ść, m im o karygod n ą z p u n k tu w id zen ia op eracji n au ­ k o w y c h p o lisem a n ty czn o ść o d sy ła ją cy ch do zasobu w sp ó ln ej w szy stk im tłum aczom „ p a ra d y g m a ty czn ej” w ie d z y o ty m , jak i po co tłu m aczyć. Choć p o ja w ia się w ie le tru d n o ści zw ią za n y ch z p rzy zn a n iem term in o m tra n sla to rsk im własinej aparatury p o ję c io w e j, b y ło b y z p e w n o śc ią b łęd em tra k to w a ć ją w y łą c z n ie jak o drob n y w y ­ c in e k te r m in o lo g ii litera ck iej. N o m en k la tu rą tra n sla to rsk ą od syła jednak do w ła sn ej a p aratu ry p o jęcio w ej, jest k o n cep tu a liza cją w yob rażeń na tem a t sztuki słow a, p o­ siad ającą sp ecy ficzn e re g u ły i sw o istą ak sjologię.

D la ś w ia d e c tw w sp ó łczesn y ch ch a ra k tery sty czn e je s t p rzesu n ięcie uw agi z k w e stii p ery fe r y jn o ję z y k o w y c h (przez szereg w ie k ó w p ierw szo p la n o w ą k w estią w rozw ażan iach tra n sla to rsk ich b y ły im p on d erab ilia k u ltu ro w e u trw a lo n e w ję ­ zyku; o c z y w iśc ie , sp ra w y te i w sp ó łcześn ie n ie u tra ciły sw ego zn aczen ia, raczej p rzeciw n ie ) k u sam em u, tru d n em u p rzecież do jak iegoś jed n ozn aczn ego zd efin io ­ w a n ia , języ k o w em u cen tru m p oezji. Ta sp raw a jest u k rytym p od tek stem głośnego sporu T u w im a z W ażyk iem na tem at p olsk iej w e r sji E u gen iu sza O nie gin a (B a lce- rzan p rzytacza in e x te n s o ow ą w ie lc e p ou czającą k o n tro w ersję m ięd zy dw om a prze- k ład ow cam i); tej też sp r a w y b ezp ośred n io d otyczą w y p o w ie d z i tak ich p oetów , jak P rzy b o ś, Ja stru n , A nna K am ień sk a i inni. A w a n g a rd o w e rozu m ien ie p o ezji jako „języka w ję z y k u ” sta n o w i ten or w y p o w ie d z i Jastru n a, k tó ry na tej p o d sta w ie zak reśla obszar w y stę p o w a n ia te k s tó w za licza n y ch p rzezeń do lite r a tu r y w sp ó ł­ czesn ej (H öld erlin , M allarm é, R ilke). „P oezja je s t tym rod zajem litera tu ry , w k tó ­ ry m n a jw ię k sz ą rolę od gryw a form a ję z y k o w a ” (A nna K am ień sk a, s. 377). In k ry ­ m in o w a n a w p oezji h etero g en iczn o ść język a, p rzeciw n a tezie: ,,W n o w o czesn ej l i ­ ryce sło w o zn a czy w ie le k r o ć ra zy w ięcej niż to , co by zn aczyło w p ro zie” (Ju lian P rzyboś, s. 342), p ow od u je, iż na czoło w y su w a się in n o w a cy jn e k ryteriu m w o ce­ nie tłu m aczeń : każdy przekład jest ip s o facto k reacją n ow ej m ow y p o etyck iej. W sp ó łczesn e w y o b ra żen ia na tem a t sztu k i p rzek ła d o w ej są w znacznej m ierze in sp iro w a n e p rzez sta n o w isk o a w a n g a rd y p o ety ck iej i d latego — w ed łu g słu szn ej o p in ii B alcerzan a — „R zem iosło tłu m a cza [...] otw iera przed sp o łeczn o ścią c zy ­ teln iczą jed n ą z n a jszerszy ch dróg r o z u m i e n i a struktur sztu k i s ło w a ” (s. 7). W n in ie jsz y m sp ra w o zd a n iu z k sią żk i p a d a ły słow a: „ d o k u m en ty ”, „ św ia ­ d e c tw a ”; m u sim y ob ecn ie za sta n o w ić się, jaka sfera zja w isk tym n azw an iom rea ln ie od p ow iad a. P ierw szą , n ie w ą tp liw ą , jest h isto ry czn ie każd orazow o zm ienna sfera p ojęć, w yob rażeń , em o cji p o w ią za n y ch b ezp ośred n io z fa k tem istn ie n ia dzia­ ła ln o ści p rzek ła d o w ej, ze sp e c y fik ą zaw od u tłu m acza, jego r o li p isa rsk iej, k om ­ p e te n c ji ję z y k o w o -lite r a c k ic h itp. D rugą sferą jest św iad om ość literack a p o szcze­ g ó ln y c h epok, w której ob ręb ie za g a d n ien ia p rzek ład u p o w ią za n e są c a łą siecią różn orod n ych rela c ji ze zja w isk a m i rodzim ej litera tu ry . Ł atw o b ow iem zau w ażyć, że m ó w ie n ie o p rzek ła d zie, o b ojętn e w jak iej k o n w en cji: tra n sla to rsk ieg o m ono- lo g u -z w iè r z e n ia , tra k ta tu k o d y fik u ją ceg o — jak w w . X V III — za sa d y sztu k i czy w r e sz c ie ok azjon aln ej recen zji, w y z w a la w k ażd ym z ty ch p rzyp ad k ów n ieo d ­ partą p o trzeb ę k r y ty czn eg o sp ojrzen ia na o sią g n ięcia i b rak i rodzim ej tw órczości. P rzecież jed n y m z w a ż n ie jsz y c h p o stu la tó w k iero w a n y ch pod ad resem tłu m aczy je s t ap el do ich , b y ta k rzec, k o m p eten cji h isto ry czn o litera ck ich . M iałob y to ozna­ czać tr a fn e o rien to w a n ie się p rzez nich w ty m w szy stk im , co „ szk od zi” lub — p r z e c iw n ie — „pom aga” w ła sn e j litera tu r ze. W ła śn ie dlatego, że każde p r z e d się ­ w z ię c ie tra n sla to rsk ie pod lega w a r to śc io w a n iu ze w zg lęd u na pan u jącą norm ę l i ­ tera ck ą , ocena jego rozp ięta jest m ięd zy b iegu n am i arch aizm u i now atorstw a. D o sło w n ie n ig d zie w ty c h tek sta ch n ie zab rak n ie ow ego za in tereso w a n ia , jakie w y p o w ia d a ją c y się na tem a t tłu m a czeń u d ziela ją zja w isk o m ch arak teryzu jącym rozw ój lu b zastój rodzim ej tw órczości. I d latego w ob serw a cja ch p isa rzy na te ­

(9)

m at sztu k i tłu m a czen ia zarów no poetyka historyczn a, jak i prop on ow an a przez Jan u sza S ła w iń sk ieg o socjologia form lite r a c k ic h 4 odnajdują p o tw ierd zen ie w ie lu sw oich in tu icji badaw czych .

O czy w iście, k o n k retn e „za m ó w ien ia ” sp ołeczn e sk ład an e pod a d resem tłu m a czy b y ły w różnych ep ok ach rozm aite, obok celó w ogólnych, fo rm u ło w a n y ch ch o cia ż­ by przez p isa rzy O św iecen ia w tryb ie doraźnych zaleceń („w p rzek ład an iu w y ­ bierać n ależy, co godne ciek aw ości, co zdatne do nauki, co do ob yczajn ości słu ­ ż y ”, radzi K rasick i, s. 78), zresztą i później b ędzie się to p ow tarzać, jednakże z p o ło żen iem w ięk szeg o n acisk u na potrzeby w ew n ą trzlitera ck ie (tak np. M iriam - P rzesm y ck i a k cję p rzekładow ą „Ż y cia ” w arszaw sk iego u zasad n iał k on ieczn ością „ o d św ieżen ia i w szech stron n ego rozw in ięcia sm aku a rty sty czn eg o ”, „rozszerzenia w id n o k ręg ó w lite r a c k ic h ” itp., s. 185), w grę n iejed n o k ro tn ie p rzecież w ch o d ziły in te r e sy p artyk u larn e. Tak dziś o d czytu jem y X V I-w ie c z n e spory „ w y k ła d a czy ”

P ism a św . o d zw iercied la ją ce tem p eratu rę ów czesn ych p o lem ik relig ijn y ch : w szak

rozstrzygającym sp raw d zian em k o m p eten cji tłum acza b yła jego w ied za „in reb u s

sa cr is”. P rzekład S ło w a o w y p r a w i e Igora pióra A u gu sta B ielo w sk ieg o b y ł jedną

z g łó w n y ch d ek laracji p rogram ow ych g łoszon ych przez ziew oń czyk ów ; dzieło to, o so b liw ie n ieu d an e, zrodziła potrzeba e k w iw a le n tu boh atersk iej ep ik i lu d ow ej, której ,,-brak w P o lsce z iew o ń czy cy odczuw ali w y ją tk o w o d o tk liw ie ” 5. L istę p o­ dobnych p rzyk ład ów m ożna by n iep o m iern ie rozszerzyć.

Ilek roć w m onologach tran slatorsk ich dochodzi do głosu św iad om ość potrzeb, jakim k on k retn e in ic ja ty w y m ia ły czy p o w in n y sprostać, ty lek ro ć u w yraźn ia się w nich i na plan p ie r w sz y w y su w a w izeru n ek odbiorcy. Jego rola w każdej z ty ch w y p o w ie d z i jest oznaczona, n iek o n ieczn ie zresztą jest to rola narzucona p rzez p ro ­ jekt zachow ań p rzekładow cy. „U jaw n iając norm y gry przek ład ow ej tłu m acz n ie ty lk o in form u je o sw o isto ścia ch w łasn ego zaw odu, ale ró w n o cześn ie w z y w a sw ego czy teln ik a do w sp ó łza w o d n ictw a ” — pisze B alcerzan (s. 10). O w szem , b yw a i tak, częściej jednak, i jest to praktyka p otw ierdzona przez w ięk szo ść św ia d ectw , obraz od b iorcy u k o n sty tu o w a n y zostaje przez p otrzeb y bardziej „ ż y cio w e” (cu d zy słó w jest tu k onieczny, gdyż potrzeby odbiorcy w tym zakresie ulegają w szęd zie daleko p o su n iętej sch em atyzacji). N ow e tłu m aczen ia p otw ierd zają n atom iast słu szn ość in n ej ob serw acji B alcerzana, m ia n o w icie, że przekład o tw iera się jak b y w d w ie strony, w stronę d zieł (oryginalnych), które stan ow ią dlań n a jb liższy i b ezp o­ śred n i k on tek st litera ck i, oraz w k ieru n k u w cześn iejszy ch od n iego i k o n k u ren ­ cy jn y ch tłum aczeń, co B alcerzan nazyw a z ja w isk iem „ se r ii”. S p ra w ę k o n tek stu sy g n a lizo w a liśm y w y żej, teraz parę słów o „ serii”. Jest rzeczą ogrom n ie ciek a w ą śled zić p ow od y, dla których p o w sta je now a, kolejn a w ersja d zieła obcego. T łu ­ m acze, u zasad n iając w sw oich autokom entarzach jej p otrzebę, o d w ołu ją się do a rgu m en tów z kręgu h erm en eu tyk i; do szu k an ia n ow ych rozw iązań sk ła n ia głęb sza, w ielo a sp ek to w a in terp reta cja , u w zględ n iająca postęp w ied zy , zm ian ę p er sp e k ty ­ w y w y ch o d zą cą na k orzyść d ziełu , itd. To m iał na m y śli M ick iew icz, zarzucając D m och ow sk iem u , iż ten H om era „ani k rytyczn ie, ani h isto ry czn ie n ie rozu m iał” (rom an tyczn y h istoryzm zrodził ca ły zastęp „h om eryk ów ”). O siągn ięcia d o ty ch ­ czasow e m ogą n ie zad ow alać z p ow od u p o g w a łcen ia czy n ieresp ek to w a n ia zasad sztuki. T ak np. B oy z ok azji tłu m aczen ia S cen z ż y c i a C y g a n e r ii M urgera osk ar­ ża sw o ich p op rzed n ik ów o brak znajom ości fran cu szczyzn y. N a jczęściej jednak protest w ob ec starych tłu m aczeń obiera za p rzedm iot arch aiczną m a n ierę p rze­ k ład ow ą, i to z k o lei m a na m y ś li S andauer pisząc „źle o p o p rzed n ik ach ”, czy li p rzek ład ow cach d zieł an tyczn ych . O statnia ch ron ologiczn ie w y p o w ied ź w a n to ­

4 J. S ł a w i ń s k i , S ocjo logia l i te r a tu r y i p o e t y k a h is to rycz n a . W zbiorze: P r o b l e m y so cjolo gii li te r a tu r y . W rocław 1971.

5 M. J a n i o n, G o rą c zk a ro m a n ty c z n a . W arszaw a 1975, s. 109.

(10)

lo g ii B alcerzan a d o ty czy tej sam ej k w e stii: „N adto ciągle jeszcze czekam , k ied y z p rzek ład u S reb rn ego te a tr y w y e lim in u ją »m leko c ie lic « ” (K rzysztof W olicki, s. 437).

D la ś w ia d e c tw zgrom ad zon ych w tej k sią żce n iem a łe zn aczen ie m a fak t, iż w ięk szo ść sta n o w ią w y p o w ie d z i tłu m a czy i p isa r z y zarazem , co o c z y w iśc ie uzasad ­ nia znaną ciek a w o ść k ry ty k ó w , p en etru ją cy ch ze szczególn ą sa ty sfa k cją i na ogół m iern y m i w y n ik a m i ow o in teresu ją ce p ogran icze tw ó rczo ści ory g in a ln ej i p rze­ k ła d o w ej. J a k o b y ob n ażają się u k ryte p red y sp o zy cje p isa rsk ie, rzekom o u ja w n ia się tą drogą w szy stk o , o czym p isarz m ó w i n ie c h ę tn ie lu b n ie m ó w i w ca le, w sz y st­ ko, co ch cia łb y u kryć p rzed sw y m cz y te ln ik ie m i e w e n tu a ln y m i k om en tatoram i. „Praca tłu m acza n ie w y d a je się na ogół za jęciem ta je m n ic z y m ” — jak p isze B a lce- rzan — podczas g d y w tw ó rczo ści ory g in a ln ej „tek st jest w y sło w ie n ie m n ie w y - slo w io n e g o ” (s. 5).

W o k resie M łodej P o lsk i o b serw u je się w y r a ź n y p rzerost p sy ch o k ry ty k i. A kt tłu m a czen ia ja w i się tu ta j jako w ie lc e ta je m n ic z y p roces stop ien ia się dw óch in d y w id u a ln o ści, które d o sk o n a le do sieb ie p a su ją . Odpada rzekom o w sz e lk i trud d ob ieran ia m etru m , słó w , m etafor itd., praca tłu m acza n ie w y k a z u je n a jm n ie jsz e ­ go w y siłk u , sta je się d alszym cią g iem jego ory g in a ln ej tw ó rczo ści. L eśm ian p isa ł 0 p rzek ład ach lir y k i fr a n c u sk ie j d ok on an ych p rzez B ro n isła w ę O strow ską: „Jest to [...] zbiór u tw o ró w n a ju lu b ień szy ch , k tóre, o c za ro w a w szy tłu m aczk ę, n a jła tw iej 1 ja k b y sam och cąc z r z u c iły sw ą sza tę fra n cu sk ą , ażeb y się odtąd stać u tw o ra m i polsk im i. U zu p ełn ia ją one tw órczość o rygin aln ą p. B r o n isła w y O stro w sk iej” (s. 194). P od ob n ie o tłu m a c z e n iu b a lla d y Y ea tsa pióra K asp row icza p isa ł N o w a czy ń sk i, iż jest to „w tórn ie n atch n ion e n a p isa n ie całej rze c z y ” (s. 200).

O d rzu ciw szy jed n ak w sz e lk ie n a d u ży cia ta k ie j m eto d y p orów n aw czej trudno n ie przyzn ać, że w sz ę d z ie tam , gd zie k o in cy d en cja działań o ry g in a ln y ch i p rzek ła ­ d ow ych m a m iejsce, w y n ik i p racy tłu m acza i p isarza ok azu ją się n a w za jem p rze- k ła d a ln e, p o ró w n y w a ln e. M usi zatem is tn ie ć ja k iś sy stem zn aczeń p o d sta w o w y ch , trzeci sy stem , k tó ry w ogóle ta k i „p rzek ład ” u m o żliw ia . Z p u n k tu w id zen ia teo re­ ty czn eg o rzecz się zresztą n iep o m iern ie k o m p lik u je, obok tłu m a czen ia in te r lin g w i- styczn ego w grę w ch o d zi r ó w n o czesn y p rzek ład w ew n ą tr z ję z y k o w y , k o lejn o ść p rze- k od ow ań jest tu taj p ra k ty czn ie n ie m o ż liw a do u sta len ia . T ak sam o w e w szelk ich p o lem ik a ch m ięd zy tra n sla to ra m i: W ażyk— T u w im , W ażyk—M iriam (id zie o tłu ­ m a czen ie S t a t k u p ija n e g o R im bauda, k tórego to tłu m a czen ia p ery p etie op isa n e są w tek ście P r z e k ł a d — p r z y g o d a , s. 337— 342), S tille r —S ło m czy ń sk i (P o w r ó t do Car-

rolla, s. 422—431) m am y do c z y n ie n ia z p rezen tacją o d m ien n y ch in d y w id u a ln o ści

tw ó rczy ch , z k tó ry ch każda, broniąc w ła sn ej k o n cep cji p rzek ła d o w ej, u tw ierd za się w n ien a ru sza ln y m p ra w ie do m ó w ien ia w ła sn y m głosem .

A n to lo g ia E dw arda B alcerzan a, o której zd o ła liśm y sfo rm u ło w a ć tu za led w ie parę u w a g , jest w n aszym h isto ry czn o litera ck im p iśm ie n n ic tw ie d ziełem p io n ier­ skim . N ie m a m y w ą tp liw o śc i, iż w in n a się ona zn aleźć w śród in n y ch k sią żek k o ­ n ieczn y ch na biurku k ażd ego h isto ry k a litera tu r y . T rudno też b ęd zie sob ie w y ­ obrazić w p rzy szło ści sy n te z ę d ziejó w tłu m a czen ia a rty sty czn eg o w P olsce, w ciąż b ezsk u teczn ie o czek iw a n ą , bez u w zg lęd n ien ia m a teria łó w , ja k ie ta an tologia p rzy ­ nosi. N ad rab ia ona o p óźn ien ia, sz czeg ó ln ie w y ra źn ie w id o czn e na tle k sią żek o p o­ dobnym czy zb liżon ym ch arak terze, k tóre zn aczn ie w cześn iej u k a za ły się za g ra ­ nicą. D ość w y m ie n ić tu ta k ie dzieła, jak J. L ev eg o C eské te o r ie p r e k l a d u (1959),

Русские писатели о переводе (1960), E. C ary’ego L es G r a n d s tr a d u c t e u r s fr a n ça is (1963) czy w r eszcie, m oże n a jciek a w sze z n ich, op racow an e p rzez H. J. Störiga,

D as P r o b l e m d e s Ü b e r s e t z e n s (1963). Z nana dobrze p u b lik acja harw ardzka On T r a n sla tio n (C am bridge, M ass., 1959), ob ejm u jąca tak że cie k a w e refle k sje p isa r z y -

-p rz e k ła d o w c ó w (am eryk ań sk ich ), zb liża się jed n ak bardziej sw o im charakterem do w y d a n ej u n as k siążk i O s z tu c e tł u m a c z e n ia .

(11)

N ie d y sk u tu jem y tu zasad, na m ocy k tórych zgrom ad ził B alcerzan i up orząd ­ k o w a ł w sw o jej a n to lo g ii o b fity m a teria ł z różn ych epok, p rzeciw n ie , w sz y stk ie n asze d o ty ch cza so w e u w a g i m ia ły na celu d o w ieść, iż b y ł to z p ew n ego punktu w id zen ia w yb ór słu szn y, o tw iera ją cy now ą p ersp ek ty w ę w sp ojrzen iu na zagad­ n ien ia sztu k i tran slatorsk iej. Z p ew n o ścią n ie chodziło a u torow i o fa ch o w e k o m ­ p en d iu m w ie d z y o p rzek ład zie, b ardziej m oże o k siążk ę dla tych w szy stk ich , k tó ­ rym b lisk ie są z ja k ich ś w zg lęd ó w p rob lem y sztu k i tłu m a czen ia na p rzestrzen i d ziejów . A n tologia została opracow ana staran n ie i a tra k cy jn ie, szc z ę śliw y b y ł p o ­ m y s ł u życia w fu n k cji sw o isty ch „ p rzeryw n ik ów ” przeróżnych, m n iej lub lep iej znan ych , ,,złotych m y ś li” (F lu g w ö r t e r ) na tem at tłu m aczeń (od C ycerona do M ak sy­ m a R ylskiego); sta n o w ią one jak g d yb y drugi tek st tej n iezm iern ie in teresu ją cej p u b lik acji, n a d b u d o w a n y nad p ierw szym . W olno jed n ak pod ad resem n astęp n ego w yd an ia, które p ow in n o n ieb a w em się p ojaw ić — gdyż śm ieszn ie n isk i nakład k sią żk i (2000 + 250) stoi w rażącej dysproporcji do w a g i tego p rzed sięw zięcia — zgłosić parę uw ag szczegółow ych .

Po p ierw sze, n a leża ło b y zrew id o w a ć układ antologii, a jest to, p rzy zn a jm y , zad an ie ogrom nie trudne, p on iew aż p rzyjęte k ryteria p eriod yzacji h isto r y c z n o lite ­ rackiej n ie od p ow iad ają ściśle ch ron ologii w ew n ętrzn y ch p rocesów i przeobrażeń, jak ie na p rzestrzen i w ie k ó w zazn aczyły się w d ziejach sztu k i p rzek ład ow ej. W y ­ zn a czen ie ja k iejś obow iązu jącej lin ii dem ark acyjn ej m ięd zy dw om a „ok resam i” w dziejach tej sztuki w ym aga p rzecież zaw sze u w zg lęd n ien ia w ie lu d od atk ow ych i sp ecy ficzn y ch czyn n ik ów , podobnie jak m ia n o w a n ie — stale w a sp ek cie tej sam ej h isto rii — p oszczególn ych epok „ o św ie c e n io w ą ”, „rom an tyczn ą” itd. N a dobrą spra­ w ę ty lk o w dw óch przyp ad k ach , tj. litera tu r y starop olsk iej i o św ie c e n io w e j, taka k o in cy d en cja obydw u chronologii, czy li litera ck iej i p rzek ład ow ej, zachodzi. M ąci się ona jed n ak w y ra źn ie w części 3, rom an tyczn ej (część ta doprow adzona jest b o ­ w ie m do p ierw szy ch w y stą p ień n aszych m o d ern istó w w latach o siem d ziesią ty c h w . X IX ), n iezm iern ie k o m p lik u je się w części 4 (m od ern iści, p isarze M łodej P o lsk i i okresu m ięd zyw ojen n ego), w m a ły m też sto p n iu is tn ie je w w y o d ręb n io n ej fa z ie w sp ó łczesn ej, pow ojen n ej. D laczego np. P eip er został „ w su n ię ty ” m ięd zy N o- w a czy ń sk ieg o a Boya? jakie in n e w ażn e w zg lęd y prócz ch ron ologiczn ych u sp ra­ w ie d liw ia ją sąsied ztw o P rzy b y szew sk ieg o i B orow ego? D laczego B oy p o ja w ia się dw u k rotn ie w różnych m iejscach ? W edle tych sam ych m ech a n iczn y ch k ry terió w T u w im , k tó ry rozsiad ł się w a n to lo g ii aż na 63 stron icach (czy n ie za szeroko?), zam yka część 4 i o tw iera następną. Trudno też oprzeć się u w ad ze, iż dobór n a zw isk w części 5 czyn i m iejsca m i w ra żen ie dość p rzypadkow ego.

Drugą spraw ą jest kom entarz, który w w ie lu m iejscach d om agałb y się k o ­ n ieczn y ch u ściśleń , p op raw ek i u zupełnień. K im b y ł autor „rozb ieranego” p rzez M ick iew icza „przekładu z K w in ta K alabra Ś m i e r ć A c h illesa ” (s. 139— 140)? W n ie ­ z w y k le cen n ych uw agach N orw id a na tem at p rzek ład ów z B yrona m ow a o jak im ś d ziele („b yłob y to p rześliczn e tłu m a czen ie”, „Czy tłum acz się nad ty m z a sta n a ­ w ia ł” itp., s. 169), do k ońca jed n ak n ie d o w ia d u jem y się z kom entarza, że chodzi o tłu m a czen ia W iktora B a w o ro w sk ieg o z lat 1853 i 1863, w y p o ży czo n e p oecie p rzez L u d w ik a N a b ie la k a 6. P rzy d a ła b y się też in form acja, że N o rw id o w e u w a g i o H o ­ m erze pochodzą ze w stęp u do w ła sn eg o tłu m a czen ia z r. 1870 fra g m en tó w O d y s e i, podobnie jak tek st n astęp n y, k tó ry był p ierw o tn ie d ołączon y p rzez N orw id a do p rzek ład u dw óch scen z Juliusza C e za ra Szek sp ira (czytając słow a: „tłum acz w s z e ­ lak o n ie u sp ra w ied liw ia się niczym , jeśli [...]” etc., s. 173, n ie m am y żadnej p e w ­ n ości, że poeta p isze tu w ła śn ie o sobie). „E. P oręb ow icz w e w sp o m n ia n y m w y żej d ziele [...]” — tak rozpoczyna sw ą recenzję L eśm ia n (s. 191), zapom niano jednak

(12)

tu dodać, że ch od ziło o P ie ś n i l u d o w e c e l t y c k i e , g e r m a ń s k ie , r o m a ń s k ie P oręb o- w ic z a z rok u 1909.

S ą to ty lk o w y b ra n e p rzy k ła d y , k tóre w sk a zu ją na n ied o sta tek k om entarza. B rak i u ja w n ia ją się ta k że w in d ek sie n a zw isk i ty tu łó w . R zeczy te n a leża ło b y sk o ry g o w a ć w n a stęp n y m w y d a n iu tej cen n ej k sią żk i. O b yśm y się go ry ch ło do­ czek ali!

Cytaty

Powiązane dokumenty

Omawiając sytuację teatrów i teatrzyków warszawskich w l a ­ tach 1929-1939 autor stara się w kilku planach soharakteryzować życie teatralne stolioy: od strony

Choromański, podobnie jak Gombrowicz, dostrzega w człowieku automatyzmy życia wewnętrznego, schematy udawania, maski, sieć zależności od in n y ch.. Wszystkie

[r]

Biografia, oparta na publikacjach dotyczących Orkana, a przede wszystkim na bogatych materiałach archiwalnych, wykracza poza ramy osobistego życia p isarza oraz

&#34;Dawne i współczesne kierunki.

[r]

Autorka artykułu zestawia bohatera powieści Sztyrm era z postaciami Baszmaczkina i Dziewuszkina; o ich pokrewień­ stwie świadczy romantyczna proweniencja postaw

W rozdziale drugim opisano pojęcie zmiennej losowej, rozkładu zm iennej losowej skokowej i ciągłej, dystrybuanty zm iennej losowej, wartości oczekiwanej i wariancji zmiennej