• Nie Znaleziono Wyników

Spory o politykę bałkańską Hotelu Lambert : (w związku z recenzją J. Wszołka książki J. Skowronka, Polityka bałkańska Hotelu Lambert w l. 1833-1856, Warszawa 1976)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Spory o politykę bałkańską Hotelu Lambert : (w związku z recenzją J. Wszołka książki J. Skowronka, Polityka bałkańska Hotelu Lambert w l. 1833-1856, Warszawa 1976)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

L I S T Y D O R E D A K C J I

Spory o politykę b ałkańską Hotelu Lambert

(w związku z recenzją J. W s z o ł k a książki J. S k o w r o n k a , P o lityk a bałkańska H otelu L a m b ert w l. 1833—1856, Wyd. U niwersytetu W arszawskiego, Warszawa 1976,

ogłoszoną w „Przeglądzie H istorycznym ” t. LXVIII, 1977, z. 3, s. 605)

Serdecznie dziękuję Janowi W s z o ł k o w i za obszerną recenzję. Byłem prze­

konany, iż recenzent, który przez w iele lat niezw ykle skrupulatnie w ertow ał ręko­

pisy B iblioteki Czartoryskich {szczególnie pod· kątem stosunków polsko-włoskich) przedstaw i krytykę gruntow nie um otyw owaną, która sprostuje błędy lub uzupełni treść książki, dając zarazem bodaj najzwięźlejszą informację o „m ateriale dowodo­

w y m ”. Chociaż nie w szystk ie jego sugestie ogólne spełniają te wym ogi, jestem za nie w dzięczny, gdyż pozwalają na polem ikę w sprawach istotniejszych, dotyczących nie tylko mej pracy, lecz sposobu traktowania tego, co trochę um ow nie i tradycyj­

nie zostało nazw ane „polityką bałkańską”.

Nie w iem skąd recenzent zaczerpnął stwierdzenie, iż polityka bałkańska Czar­

toryskiego w latach 1833—1856 w ynikała „z uniw ersalistycznej koncepcji federacji w olnych narodów europejskich” i „liczyła się w polityce europejskiej”. Nigdzie nie natknąłem się (jeśli nie liczyć tekstu drugiego wydania „Essai sur la diplom atie”

Adama Jerzego Czartoryskiego), aby po powstaniu listopadow ym Czartoryski roz­

w ijał i lansow ał koncepcje uniw ersalistyczne — równie rozległe, jak te z lat 1803—

1805. Nadal uważam, że akcje bałkańskie Czartoryskiego w yn ik ały przede w szyst­

kim z koncepcji słow ianofilskich, z idei federacji bałkańskiej oraz konkretnych pla­

nów i działań w sprawach polskich. Nie natknąłem się nigdzie na źródła świadczące o roli tych akcji w polityce europejskiej i w łaśnie taką um otywowaną ocenę w ielo ­ krotnie form ułowałem w książce (s. 10 n. w stępu, 73 n., 103 n., 107, 130, 159, 192, 232, 234, 241).

W ypada m i przypomnieć najw ażniejsze tezy mojej pracy:

a. D otychczasowa historiografia niesłusznie ograniczała bałkańską działalność H otelu Lam bert do „klasycznej” polityki zagranicznej czy dyplom acji; w łaśnie w tych dziedzinach pozostawiła akcja bałkańska najm niej widocznych śladów. Akcje te b yły nieporównanie szersze, dotyczyły sfery w ew nętrznego życia poszczególnych krajów czy społeczeństw , kultury, Kościoła itd.

b. Przedstawienie tej działalności jako „własnych inicjatyw ugrupowania k się­

cia Adam a traktowanych jako akcje sam odzielne, ściśle powiązane z realiam i bał­

kańskim i”, a nieporów nanie mniej — z polityką m ocarstw (s. 11).

c. Odmienne niż w dotychczasowej historiografii potraktowanie akcji bałkań­

skich jako ważnego elem entu postaw ideologiczno-politycznych oraz św iadectw a ich gruntow nych przemian.

d. Odmienna od dotychczasowej ocena roli spraw religii i Kościoła w polityce bałkańskiej Hotelu Lambert.

e. Zakw estionow anie rozpowszechnionego wśród historyków m niem ania o „usłu­

gow ym ” w obec A nglii i Francji charakterze bałkańskiej działalności Hotelu Lam ­ bert oraz w ykazanie bardzo dużej (zwłaszcza do 1845 r.) jej autonomiczności w sto­

sunku do innych kierunków polityki obozu Czartoryskiego.

f. Propozycja nowej periodyzacji tej działalności.

g. Zbadanie i w łączenie do akcji bałkańskich Hotelu Lambert jako elem entu bardzo istotnego — działań i projektów w sprawach bułgarskich.

h. Odmienna od dotychczasowej ocena roli i postaw y głów nych twórców i reaii-

P R Z E G L Ą D H IS T O R Y C Z N Y , T O M L X I X , 1978 z e s z . 1.

(3)

164 L I S T Y D O R E D A K C J I

zatorów inicjatyw bałkańskich Hotelu Lambert oraz jego akcji na Bałkanach w la­

tach 1848—1849.

N ie mogą rozstrzygnąć, czy powyższe tezy sform ułowane w e w stęp ie w ystar­

czająco tłum aczą potrzebę napisania i ogłoszenia książki, ale nie w ydaw ało mi się konieczne szersze tłum aczenie celow ości publikowania tej pracy. Powinna o tym św iadczyć jej konkretna treść, w yw ołująca u specjalistów aprobatę lub dezaprobatę.

Z tych sam ych w zględów nie zdawało m i się potrzebne drobiazgowe om awianie w szystkiego, co na tem at poszczególnych inicjatyw bałkańskich Czartoryskiego na­

pisali dotychczas historycy (służą zresztą tem u celow i rozbudowane przypisy). Z tych sam ych w zględów n ie widziałem potrzeby prowadzenia ciągłych polem ik z d aw ­ niejszą historiografią. W ystarczy bowiem porównać jej podstaw owe tezy z u stale­

niam i recenzowanej książki. Sygnalizuję kierunek mej polem iki już przy om awianiu dorobku H a n d e l s m a - n a i jego uczniów (s. 8, 12— 14), a rozw ijam w całej książce — głów nie w form ie w łasnych kontrpropozycji, ale niekiedy i bezpośredniej krytyki sądów innych historyków. Rozdym anie polem iki kłóciłoby się z pełnym sza­

cunkiem, jaki żyw ię dla uznanego dorobku zasłużonych m ych poprzedników.

Trudno się zgodzić z tezą recenzenta, iż po 1945 r. podejm owane b yły szersze badania nad polityką bałkańską Hotelu Lambert w okresie W iosny Ludów i wojny krym skiej. Znane m i prace napom ykają o tych sprawach raczej m arginesowe (z w yjątkiem dwu interesujących przyczynków Henryka B a t o w s k i e g o ) .

Doskonale zdaję sobie sprawę, iż m ogłem nie dotrzeć do w szystkich rękopisów działu Ewidencji w B ibliotece Czartoryskich w K rakowie (trwała w łaśn ie w ielka reorganizacja tego działu — naw et w ew nątrz poszczególnych teczek — i trudno było niekiedy uzyskać pełne inform acje o poszczególnych rękopisach). W ielka szkoda, że autor ograniczył się do stw ierdzenia, iż mej uwadze uszło kilkanaście teczek, nie w ym ieniając konkretnych sygnatur. Pod presją w ielkiego bogactw a konkretnego m ateriału a także sztyw nych lim itów arkuszowych m usiałem dokonywać ostrej elim inacji opisyw anych faktów. Oczyw iście, m ógł to być w ybór dyskusyjny. Ale polem ika na ten tem at jest m ożliwa i owocna tylko w tedy, gdy obie strony przed­

staw iają konkretne przykłady na poparcie sw ych ogólnikowych opinii.

W brew opinii recenzenta kwerenda w zagranicznych archiwach i zbiorach rę­

kopisów (podobnie też — w źródłach drukowanych) dostarczyła nowych faktów.

Przede w szystkim faktu kapitalnego: m inim alnego, częściej praw ie żadnego zainte­

resow ania dyplom acji francuskiej akcjam i bałkańskim i Hotelu Lambert oraz po­

dobnego charakteru powiązań agentów Hotelu Lambert z działaczam i rum uńskimi w znacznej części lat czterdziestych (przed Wiosną Ludów). Stw ierdzony na pod­

staw ie żmudnej kw erendy brak tych zainteresow ań jest przecież także faktem , który będąc w opozycji do dawnych ustaleń, nie tak łatw o, jak dowodzą niektóre zdania recenzji, toruje sobie drogę w św iadom ości historyków. Źródła i nowsze opracowania pozw oliły sprecyzować w iele faktów z zakresu tła zewnętrznego (zw łaszcza dotyczących polityki Francji i księstw a serbskiego, sytuacji i działań bułgarskiego ruchu narodowego itd.), bez których nie byłaby m ożliw a nowa in te r­

pretacja polityki Hotelu Lambert. Uzupełnione zostały m.in. dane o stosunkach m iędzy A gencją Wschodnią a działaczam i bułgarskimi, m iędzy niektórym i age i- tam i polskim i a francuską służbą dyplom atyczną w Serbii i księstw ach rumuńskich, po części — na ziem iach bułgarskich w toku w ojny krym skiej, fakty wskazujące na w spółpracę polskich agentów (lub Sadyka Paszy) z najw ybitniejszym przywódcą bułgarskiego ruchu narodowego — Rakowskim w początkach w ojny krymskiej (s. 189, 207) oraz o w pływ ie Hotelu Lam bert na niektóre akcje działaczy narodowych na Bałkanach.

R ecenzent niezupełnie zgodnie z tekstem książki (por. s. 193 n., 238) sugeruje jakobym d efinityw nie zam ykał całą politykę;· bałkańską na roku 1856. Otóż jedna z konkluzji książki brzmi: „Agencja stam bulska, a zwłaszcza działalność Hotelu

(4)

L I S T Y D O R E D A K C J I 165

Lam bert na Bałkanach b yła kontynuow ana do 1871 r. A le staw ała się pustą formą, słabo związaną z realiam i i potrzebami ludów bałkańskich”. Może być to uznane za tezę dyskusyjną, ale nie podważają jej ani w yw ody recenzenta, ani stopniowo gromadzony przeze m nie m ateriał dotyczący polskich akcji na Bałkanach do 1878 r.

P isał o tych sprawach Jerzy Z d r a d a w sw ej książce ..Zmierzch Czartoryskich”.

A le b yły one jakościow o odm ienne (dotyczy to nawet akcji unijnej, która raczej pogłębiła rozbrat m iędzy Hotelem Lambert a bułgarskim ruchem narodowym). Nie była to kontynuacja w cześniejszych koncepcji ogólnego rozwiązania problem ów b a ł­

kańskich. Po 1856 r. działalność ta staje się koniunkturalna, podporządkowana zew nętrznym , pozabałkańskim celom bieżącej działalności obozu Czartoryskiego.

Lakoniczne przedstaw ienie akcji Czartoryskiego w sprawach bałkańskich na kongresie paryskim (s. 192 n.) w ynikało w łaśnie stąd, że Hotel Lambert nie zapre­

zentow ał w tych kw estiach żadnej nowej czy choćby szerszej konkretnej propo­

zycji. Pow yżej w rozdziale IV przedstawiłem w łaśnie istotny zwrot w polityce b a ł­

kańskiej Hotelu Lambert — „podporządkowanie spraw bałkańskich planom i dą­

żeniom obozu w kw estii polskiej” (s. 119). Zostały tu om ówione akcje bałkańskie podejm owane w yłącznie z m yślą o przyszłym powstaniu polskim. Podobnie inicja­

tyw y zm ierzające do tworzenia form acji w czasie w ojny krym skiej zostały om ó­

w ione jedynie w związku z problem am i bałkańskimi. Stąd pom inięto te zabiegi 0 tw orzenie dyw izji Zamoyskiego, które b yły w istocie tylko „polityką prowadzoną z B ałkanów ”, a będącą częścią „polityki polskiej” Hotelu Lambert. Dlatego główna uw aga skoncentrowana została na pułku kozaków Sadyka-paszy zw iązanym nie­

porównanie mocniej ze sprawam i bałkańskim i (o staraniach Zam oyskiego o przejęcie dowództwa nad tym pułkiem piszę — w brew twierdzeniu recenzenta — na s. 191).

Stosunkom bałkańsko-w łoskim i bałkańsko-papieskim poświęcono w książce w porównaniu z innym i sprawam i w cale nie tak m ało m iejsca (s. 34, 54, 129, 143, 146 n.). W ydaje się, iż znacznie m ocniej zostały zredukowane np. spraw y rum uńskie czy bałkańsko-w ęgierskie. N ie m ożna rozszerzać szczegółowych informacji; odsy­

łałem czytelników w każdym w ypadku do konkretnych opracowań i źródeł. Ś w ia­

dom ie pom ijałem też liczne in icjatyw y dyplom atyczne lub pseudodyplom atyczne, które w yolbrzym iane przez poszczególnych agentów, a zwłaszcza Czajkowskiego, w rzeczyw istości nie m iały przed sobą perspektyw. Rezygnowałem też z przytaczania zbyt w ielu nazw isk om awiając sam e inicjatyw y, nie w ym ieniając osób w nich uczestniczących (por. w zm iankę o w izycie Chekiba (Szekiba?)-effendiego na s. 129, a w ysłan nik ów Piem ontu w okresie W iosny Ludów na s. 151). Podobnie w brew tw ierdzeniu recenzenta spraw y stosunków bałkańsko-w łoskich (a n ie w łosk o-b ał- kańskich!) w okresie W iosny Ludów i tuż po niej zostały om ówione na s. 146 nn.

1 181 n.; natom iast udział Sardynii w w ojnie krym skiej naprawdę nie w p ływ ał na ów czesne bałkańskie in icjatyw y H otelu Lam bert i dlatego został pom inięty.

O pinie recenzenta o franciszkanach bośniackich oraz o rzeczyw istej roli religii m im o jego polem icznych akcentów są w gruncie rzeczy zbieżne z tezam i książki (por. s. 53 nn., 64, 92 nn., 100 nn., 125 nn., 215, 222, 238). Z mej strony zastrzeżenie budzi porów nyw anie stanow iska K urii w zględem duchow ieństw a bałkańskiego i polskiego (recenzent n ie dostrzega fundam entalnego faktu, iż „unarodowienie”

kleru na Bałkanach rodziło w R zym ie nadzieje na rozszerzenie tu katolicyzm u lub stw orzenie kościoła unickiego). Pisząc o roli religii w akcjach bałkańskich Hotelu Lam bert przedstaw iłem stanow isko tych jego przedstaw icieli, którzy uczestniczyli bezpośrednio w działaniach na tym terenie oraz wyraźną ew olucję ich postawy.

N ie czuję się kom petentny do analizow ania stanow isk w szystkich działaczy Hotelu Lam bert w spraw ach religii — zresztą to odrębny, w ielk i temat! Natom iast r e ­ cenzent powtarza tezę książki o m anipulow aniu sprawam i religii dla określonych celów politycznych. Takie traktow anie religii podobnie jak jednakowe „popieranie każdej religi” nie m oże być w yrazem uznania w ielkiej roli k w estii religijnych

(5)

166 1Л S T Y D O R E D A K C J I

w ideologii. Nie mogę się też zgodzić z tezą recenzenta, że już po 1850 r. Hotel Lam bert „eksponował jedynie katolicyzm i unię”. Na podstaw ie znanych m i źródeł i opracowań można dostrzec słabe jeszcze początki (czy odrodzenie) tych tendencji w okresie wojny krym skiej, a ściślej — po 1856 r.

Trudno mi ustosunkować się do nazbyt ogólnej sugestii o potrzebie szerszego przedstaw ienia „zabiegów w latach 1833— 1842”. Szkoda, iż J. Wszołek nie spre­

cyzow ał, jakie ważne uzupełnienia m iał na m yśli. Podobnie m uszę skw itow ać ogól­

nikow e w ątpliw ości na tem at roli postaw y racjonalistycznej i utylitarnej (św ia­

dectw a na poparcie mojej tezy — to om awiana kilkakrotnie postawa czy wypowiedzi Czajkowskiego oraz s. 216, 220 nn. i odpowiednie przypisy). Na w ątp liw ości doty­

czące ośw ieceniow ej genezy koncepcji federacyjnych mogę jedynie stwierdzić, że naprawdę w łaśnie w epoce O św iecenia tworzono najw ięcej i najbardziej szerokie projekty tego rodzaju, a w następnych dziesięcioleciach do nich powracano. Ma­

teriał dow odow y można odszukać w podstawowych kompendiach historii doktryn politycznych, m yśli społeczno-politycznej, encyklopediach itd.

Niepraw dą jest abym pom ijał w książce kw estie terytorialne. Piszę o nich zw łaszcza w powiązaniu ze spraw am i serbskim i (czy jugosłowiańskim i) i rum uń­

skim i, m ówiąc o terytorialnym zakresie przyszłego państwa niepodległego czy fe ­ deracji (s. 25 nn., 29, 32, 95 i in., 212, 218).

N igdzie nie twierdzę, iż Rosja m iała konkretne, sprecyzowane plany em an cy­

pacji ludów bałkańskich, a jedynie w skazuję, że jej polityka i dalekosiężne cele ten proces ułatw iały i w spierały (s. 233 n.) Z kolei w ysunięta przez recenzenta propo­

zycja odtworzenia postawy Rosji w obec agentów Hotelu Lam bert jest bardzo ku­

sząca, ale ma przeciw sobie kilka faktów niewątpliwych:

a. Nacisk Rosji przyczynił się do usunięcia Czajkowskiego od kierowania

A gencją Wschodnią. 1

b. Podobne przyczyny spowodow ały usunięcie Lenoira i Duchińskiego i pełną likw idację stałej agencji w Belgradzie.

c. Rosja i prorosyjscy działacze bułgarskiego ruchu narodowego prowadzili naprawdę ostrą nagonkę przeciw polskim działaczom na Bałkanach po 1856 r.

(sporo konkretnych danych zawiera opublikowane przed kilkudziesięciu laty archi­

w um Najdena Gerowa).

d. A resztow anie i przym usowe zam knięcie w klasztorze działaczy bułgarskich Neofita i Iłariowa pozostawało w związku z ich współpracą z A gencją Wschodnią, a dokonane zostało najprawdopodobniej przy cichym w spółdziałaniu ambasady carskiej.

Dyplomacja carska orientując się najpewniej w działalności Hotelu Lambert (rew elacje na ten tem at mógł zaw ieść do Petersburga Ekzarch) nie m ogła tolerować rozwoju tej działalności — w praw dzie paralelnej do rosyjskiej, ale z pewnością skierowanej przeciw Rosji (np. s. 232).

Charakterystyka rezultatów bałkańskiej polityki Hotelu Lambert jest najpraw ­ dopodobniej pełna, chociaż — zgodnie z danym i źródłowym i — m ało efektowna i niebogata. W skutek niem ożliw ości dotarcia do archiwów m inisterstw spraw za­

granicznych Rosji, Austrii, Turcji i Serbii nie sposób m ieć całkow itej pewności.

Jednakże negatyw ne rezultaty analogicznej kwerendy w archiwach francuskich um acniają autora w jego przekonaniu. Skoro takie w yniki przyniosły badania w p ły­

w ów na politykę państwa, z którym Hotel Lambert współpracow ał na co dzień najbliżej — to można być prawie pew nym , że w wypadku innych państw w yniki b yłyby zapew ne żadne.

Na s. 20 nie piszę o w ielkim w pływ ie Sienkiew icza i Błotnickiego na ..meryto­

ryczną stronę pism Hotelu Lam bert”, a jedynie o ich udziale w opracowywaniu pism jako sekretarzy. Fakt, iż W ereszczyński czy Czajkowski w początkowym okre­

sie akcji bałkańskich zwracali się do nich bezpośrednio może w skazyw ać, iż uzna­

(6)

L I S T Y D O R E D A K C J I J g 7

w ano ich nie tylko za podrzędnych pisarczyków. O Bystrzonowskim piszę w tekście w ielokrotnie w tych m omentach, gdy jego rola staje się widoczna (należał raczej do „specjalistów lub w spółuczestników ”, a n ie do ścisłej kancelarii księcia, o której w zakw estionow anym przez recenzenta m iejscu je s t mowa).

Tam że stwierdzam wyraźnie, że Czartoryski był głów nym twórcą i inicjatorem

„całej koncepcji” (a nie każdego konkretnego czy najdrobniejszego jej elementu!)

„przynajmniej w ciągu pierwszych kilkunastu lat em igracji”. R ecenzent pęm ijając ten ostatni zwrot podjął w ięc polem ikę niejako obok tezy autora. O rosnącej roli Czajkowskiego piszę w ielokrotnie, ale na pew no zaznaczyła się ona w łaśnie dopiero po „kilkunastu pierwszych latach”.

N ie sposób zrozumieć, na czym polega krytyczna sugestia recenzenta dotycząca naw iązania stosunków z Rum unam i, gdyż faktycznie jest ona jed ynie powtórzeniem (a nie zakw estionow aniem moich stw ierdzeń — form ułowanych w łaśn ie na s. 28).

W zm iankowane przez J. W szołka znane m ateriały nie w noszą w ażnych danych do tem atu om ówionego w książce na s. 28 nn. i dlatego ograniczyłem się do zacyto­

w ania w przypisach na s. 48 publikacji Panaitescu i Bodei.

R ecenzent zdaje się pom ijać różnicę m iędzy nową (przedstawioną na s. 32) a w cześniejszym i inicjatyw am i H otelu Lambert. Punktem ciężkości stają się teraz kraje południowosłow iańskie, a n ie ziem ie rumuńskie! K w estionow anie istotnego charakteru tych różnic jest naprawdę poważnym błędem , jeśli pam ięta się o tak oczyw istych odm iennościach obu tych regionów, m ożliwościach i perspektywach podejm ow anych w nich akcji oraz konsekw encji tych inicjatyw dla ew olucji

„ideologii bałkańskiej” H otelu Lambert!

W dzięczny jestem za dodatkowe, chociaż luźno związane z książką informacje o V asojeviciu (zainteresowanych odesłałem na s. 49 w przypisie do książki I. D u r - k o v i c i a - J a k ä i c i a , „Srbijanskocrnogorska saradnija”, gdzie znajdą jeszcze p eł­

niejszą biografię i charakterystykę Vasojevicia). R ecenzent n ie zauw ażył jednak, że m ów iąc o zainteresowaniu grupy Czartoryskiego sprawą V asojevicia piszę w łaśnie 0 „pierwszych m iesiącach 1841 r.” (s. 33). Trwało to w łaśnie do czerwca 1841 r., kiedy Rzym odm ów ił całej im prezie pomocy, a rozczarowany Vasojević (nie Hotel Lambert) zerw ał w spółpracę i w yjechał z Włoch. M ówię o tym na podstaw ie m ateriałów źródłowych w zm iankow anych w przypisach na s. 49 nn. oraz m onografii Durkovicia.

Wynika z nich niedwuznacznie, że obóz Czartoryskiego (a w jego im ieniu — będący przy Vasojeviciu Czajkowski i jego współpracownicy) gorączkowo szukał funduszy 1 ochotników do udziału w przygotowywanej w ypraw ie do jego „państw a”. Warto pam iętać, iż jednym ze źródeł m isji Czajkowskiego do Turcji w 1841 r. była w łaśnie chęć odszukania Vasojevicia i kontynuow anie tej w spółpracy (s. 36 n. i 51). Ś w iad ­ czą o tym raporty Czajkowskiego i jego ówczesnych w spółpracowników w tej sprawie.

N atom iast nic nie wiadom o dotychczasowym badaczom, jakoby to V asojević w dru­

giej połow ie 1841 r. szukał przyw rócenia kontaktów z Czartoryskim!

Z kolei recenzent zapom inając o zgłoszonych dw a w iersze w yżej zastrzeżeniach kw estionuje tym razem n egatyw ną ocenę realności planów V asojevicia (form u­

łow aną na s. 37); przyjm ując ten punkt w idzenia w inien sform ułow ać zarzut, że Czartoryski n ie poznał się na w ielkich szansach politycznych i m ilitarnych tk w ią­

cych w całej spraw ie, a w ięc jego „rozczarowanie” było politycznym błędem!.

O innych aspektach tych planów piszę na s. 38. Tu mogę jeszcze raz odwołać się do m otyw acji m ej opinii (podejrzliwość i skuteczność przeciwdziałania ze strony Czarnogóry, co doprowadziło niedługo do śm ierci Vasojevicia). I jeszcze raz przytoczę opinię W ereszczyńskiego (z pew nością znaną recenzentowi): „Kniażije Vasovaty ma 4 w ioski po kilkadziesiąt dym ów ” (s. 51). Ta inform acja połączona z najbardziej elem entarną znajomością ów czesnych realiów bałkańskich nie pozw ala m ieć żad­

nych w ątpliw ości co do aw anturniczego, z gruntu nierealnego charakteru tych planów.

(7)

163 L I S T Y D O R E D A K C J I

Trudno przyjąć na w iarę tw ierdzenie recenzenta w spraw ie składu i w pływ u poszczególnych ludzi w kancelarii Czartoryskiego. Dopiero jasne w skazanie podstaw źródłowych oraz ich konfrontacja z tymi, jakie przytaczam w przypisie 62 na s. 81, pozw oliłoby uściślić całą kw estię. W książce piszę o tych w spółpracownikach Czar­

toryskiego, którzy w pływ ali na politykę bałkańską. Papiery Agencji Wschodniej świadczą, że jednak Bystrzonowski i Woronicz odgrywali w tych sprawach bodajże najw iększą rolę, a kierownictw o Barzykowskiego (pisał o tym już dawniej Han- delsman) nie pozostawiło w yraźnego piętna i prawdopodobnie było czysto formalne.

Nie twierdzę, że M. Budzyński w szedł do kancelarii w 1846 r. (na s. 123 n. piszę w łaśnie o jego m isji bałkańskiej!). Na s. 67 starałem się określić hipotetyczny po­

czątek bliższego związku Czajkowskiego ze Sniadecką, gdyż to a nie sama znajo­

m ość i „zakupy w Paryżu” będzie istotnym czynnikiem w bałkańskiej działalności Czajkowskiego.

Form ułowany przez J. Wszołka zarzut sprzecznej oceny rezultatów polityki Rosji wobec Serbii (na s. 63 i 86) pow stał dzięki wyrw aniu przez Wszołka pierwszego zdania (na s. 63) i zapom nieniu o kilku wcześniejszych i następnych, w których przedstawione zostały: porażka Rosji w w alce o obalenie nowego księcia, jej zw y­

cięstw o w w alce o uniew ażnienie pierwszej elekcji księcia, tudzież o usunięcie głów nych organizatorów przewrotu serbskiego. Słow em były to zw ycięstw a i klęski zarazem (w polityce — zwłaszcza bałkańskiej — rzecz w cale nierzadka!), przy czym w najbliższych latach przeważały skutki negatyw ne dla Rosji (i one w łaśnie zostały w yeksponow ane na s. 85).

Tw ierdzenie recenzenta na tem at charakteru iliryzm u stoi w sprzeczności z pod­

staw ow ym i faktam i z dziejów bałkańskich. Oczywiście obejmował on rów nież D al­

m ację — ale w łaśnie jako ruch chorw acki (nie ma przecież narodu dalm atyńskiego, a głów ną grupę ludności stanow ili tu w łaśn ie Chorwaci, chociaż niekiedy zlaty- nizowani!).

W żadnym wypadku nie twierdziłem , że Orpiszewski „mocno nalegał na odwo­

łanie biskupa Bariśicia” (nie ma takiego sform ułowania na s. 100). W yrażona przy tej okazji opinia recenzenta stoi w sprzeczności z wcześnieszym jego stw ierdzeniem , że „udało się Orpiszewskiemu w yjednać w Rzym ie odwołanie B ariśicia”.

Przytoczony przez recenzenta interesujący, ale z konieczności jednostronny m a­

teriał źródłowy, co najw yżej osłabia, ale z pewnością nie obala podejrzeń daw niej­

szych historyków (wzm iankowanych w przyp. 83 i 84 na s. 117 n.) o powiązaniu Reinera z policją austriacką (ugruntowanych na archiwaliach wiedeńskich).

K w estionow ane przez Wszołka zdanie na s. 212 nie jest przejęzyczeniem . Istotnie, A gencja Głów na w ysuw ała te postulaty „demokratyzacji w ładzy w Serbii” przy dużym sceptycyzm ie Czajkowskiego (co ew entualnie może świadczyć o jakiejś inspiracji W ładzy w tej spraw ie lub o dem agogicznym czy taktycznym charakterze tych propozycji).

Sugerow ane przez recenzenta uzupełnienie inform acji (na s. 125) o „gotowości rezygnacji A ustrii z G a lic j i--- ” w rzeczyw istości jest w tekście — w dodatku na tejże stronie o dwa w iersze niżej! (wzmianka o „transakcji zam iennej” bezpośrednio przez Wiedeń i Petersburg). W rzeczyw istości (na s. 128 i in.) staram się wskazać, że tendencja do likw idacji Agencji w spólna była Zamoyskiem u i Czartoryskiemu jako rzeczyw istem u zwierzchnikow i W ładzy (por. też s. 159). Chyba niepodobna tu rozstrzygnąć, w jakim stopniu Jiołdował jej każdy z nich (na postaw ę Czartorys­

kiego m ógł w pływ ać w łaśnie Zamoyski, a co najważniejsza — on to głównie w pływ ał na decyzję chociażby poprzez prosty fakt dawania lub zaw ieszania fun­

duszy na ten cel i skoncentrow ania w sw oim ręku starań o te fundusze!).

Przytaczając dane o sprawach finansow ych recenzent też nie podaje źródła informacji, nie podobna w ięc ich spożytkować. Liczby przedstaw iane w książce czerpałem z bilansowania rachunków A gencji Wschodniej oraz licznych wzm ianek

(8)

L I S T Y D O R E D A K C J I 169

w raportach i in. m ateriałach A gencji (s. 83 i 160). Z tychże m ateriałów wynika, że stałe dotacje Turcji to sprawa znacznie późniejsza i nigdy nie zrealizowana (por.

s. 128, 177, 179, 180, 181); recenzent w ziął za rzeczywistość dobre chęci i zabiegi Władzy! Chyba trochę podobnie było z owym i 100 tys. franków Branickiego.

W łasne tw ierdzenie na tem at braku poparcia francuskiej dyplom acji dla m isji bałkańskiej Bystrzonowskiego (s. 148 nn.) podtrzymuję na podstawie znajomości m ate­

riałów obu stron! Nie chcę powtarzać argum entów zawartych w książce, zwłaszcza ciągłych skarg Bystrzonowskiego na brak jakiejkolw iek reakcji (nie instrukcji czy poparcia!) MSZ na jego obszerne raporty! Nawet Władza (zgodnie z informacjami w m inisterstw ie) przyznawała, że raporty te nie są nawet czytane! W rzeczyw istości B astide nie zgodził się „uznać Bystrzonowskiego za nieoficjalnego agenta fran­

cuskiego” (s. 147 i 166), a szybkie odw ołanie konsula Fabre’a z Belgradu gdy tylko zaczął w yrażać się z entuzjazmem o sugestiach Bystrzonowskiego (jeszcze nie po­

pierał ich!) świadczy najlepiej, iż niem ożliw e było zdobycie realnego poparcia nawet ze strony lokalnych agentów francuskich.

Zdania w skazane przez recenzenta (na s. 147 i 153) nie są sprzeczne, lecz dotyczą, jak sądzę, dwu różnych spraw czy raczej dwu odrębnych „kanałów ” (może było ich w ięcej!), jakim i szły i rozw ijały się spraw y porozumienia w ęgiersko-słow iańsko- -rum uńskiego. Prawdziwość tw ierdzenia J. Wszołka (znowu podanego bez dowodów) poddaje w w ątpliw ość odm ienny zakres przewidywanych rokowań (w pierwszym w ypadku z Rumunami, w drugim — bez nich). Dlatego z pełną świadom ością — nie m ając odpowiednich św iadectw źródłowych nie zdecydowałem się na połączenie obu inicjatyw (od strony węgierskiej).

Wzmianka o podróży znanego działacza czeskiego Riegera do Włoch została św ia­

domie pom inięta jako nie związana z tem atem. Rieger interesow ał m nie w yłącznie jako partner w negocjacjach z Telekym , a to najwyraźniej w ynikało n ie z jego podróży do Włoch w 1847 r., lecz z m isji Brlicia wiosną 1849 i przyjęcia przez Pa- lack y’ego sugestii Hotelu Lam bert o potrzebie rokowań z W ęgrami (s. 153); stanowiskc Riegera w tych negocjacach (s. 154 n.) dowodzi, iż w cześniejsze kontakty jego z Orpi-

szew skim i Zamoyskim n ie m iały nań żadnego wpływu! · Na podstaw ie w ykorzystanych przeze m nie źródeł nie podobna aprobować in­

terpretacji recenzenta (zresztą w w ielu punktach identycznej z daw niejszym i sądami historyków czy pamiętnikarzy). Islam izacja i fiasko zatrzymania zwartej grupy pol­

skich em igrantów w Turcji osłabiały bazę dalszego działania, a co najw ażniejsze — podcinały prestiż i zaufanie działaczy bałkańskich ruchów narodowych do Agencji.

W skazane przez recenzenta działania („rozmowy z Wysockim, Kossuthem , Batthy·

anym, przeprowadzenie e m ig r a c j i--- do Turcji”) miały też negatyw ny rezultat, gdyż kończyły się niepowodzeniem , a ostatnia sprawa pozw oliła Rosji i Austrii um ocnić sw oje w p ływ y w Turcji, które też pogorszyły warunki działania Agencji O m ówienie propozycji Turcji w spraw ie utrzym ania Agencji (i losy tej propozycji;

św iadczą rów nież o tych niekorzystnych zmianach!

Doprawdy całkow icie zaskoczony jestem potraktowaniem przez recenzenta p o­

pularnej książki C h u d z i k o w s k i e j słusznie skrytykowanej na kartach „Prze­

glądu Historycznego” przez Wandę S m o c h o w s k ą - P e t r o w ą . Sw oje wywody i odm ienne niż recenzent i Chudzikowska stanow isko na tem at przejścia Czaj­

kow skiego na islam oparłem na źródłach opublikowanych przez Handelsm ana (tamże inform acja o prow eniencji tych źródeł) oraz na analizie obustronnej ko­

respondencji m iędzy Czajkowskim a W ładzą i m iędzy ambasadorem francuskim w Stam bule a m inistrem spraw zagranicznych w e Francji. Mam wrażenie, iż Chu­

dzikowska (i Wszołek) pom ylili tu daty pierwszych ostrzeżeń czy nieoficjalnych su ­ gestii w spraw ie cofnięcia protekcji francifekiej agentowi głównem u, z datą oficjal­

nego urzędowego poinform owania go o tym. Nie trzeba chyba nikom u tłum aczyć,

(9)

170 L I S T Y D O R E D A K C J I

iż jest w tym zasadnicza różnica (z groźbami i sugestiam i cofnięcia protekcji Czaj­

kowski spotykał się także w cześniej, ale bez ich urzeczywistnienia).

Zastrzeżenia zgłoszone na tem at stosunku W ładzy do Sadyka (por. s. 179) są źle adresowane! Podaję wręcz identyczną informację (i prawie identyczną doku­

m entację) o szybkim złagodzeniu stanow iska Czartoryskiego i poleceniu W oroni­

czowi, Zw ierkowskiem u (w książce w ym ieniam jeszcze dodatkowo — Bystrzonow- skiego), aby sam i korespondowali nieoficjalnie z Sadykiem . A le oficjalna korespon­

dencja kierowana przez Zamoyskiego i Kościelskiego raczej zaostrzała antagonizm.

Hotel Lambert odm ówił oficjalnej akceptacji współpracy z Sadykiem, a tej akceptacji pragnął eksagent i to było mu potrzebne dla dalszej realizacji jego planów bał­

kańskich!

Nie podobna ustosunkować się do tw ierdzeń recenzenta na tem at finansow a­

nia A gencji przez Turcję (por. s. 179) nie znając konkretnych przesłanek tych opinii.

Z m ateriałów A gencji Głównej istotnie wiadomo o jednorazowym funduszu Porty na cele A gencji i em igracji (a był też „worek bez dna” — Adampol), ale naprawdę rozszedł się on bardzo szybko i potem znowu pomoc finansow ą A gencji m usiał za­

pewnić Zam oyski (tzn. najprawdopodobniej — angielscy przyjaciele Hotelu Lam ­ bert). Dalsze dotacje tureckie szły w yłącznie przez ręce Sadyka — i dlatego brak po­

rozum ienia z nim spowodował faktyczne zaw ieszenie Agencji Głównej i przejęcie siatki agentów terenowych bezpośrednio przez Sadyka (s. 181).

Autor książki świadom ie zrezygnował z bardziej szczegółowego om ówienia dzia­

łalności D uchińskiego w Belgradzie uważając, że całej tej akcji nie w iązały z poli­

tyką Serbii żadne kontakty ani w pływ y. Analiza raportów Duchińskiego konfron­

towanych z innym i m ateriałam i Agencji Głównej świadczy przeciw tezie o istnieniu rzeczyw istych kontaktów politycznych m iędzy nim a Garaszaninem. Serbski polityk najwyraźniej go unikał i uchylał się od jakiegokolwiek w spółdziałania. Natom iast

„projektodawcze” w alory D uchińskiego b yły aż nadto wyraźnie oceniane przez jego w spółpracow ników czy innych w spółczesnych.

Ocena tak dużego, zróżnicowanego obozu jakim był Hotel Lam bert jest zawsze sprawą interpretacji i dyskusji. Pisząc o kryzysie i „pierwszym sym ptom ie końca”

w cale n ie dowodziłem, że oznacza to koniec szybki i ostateczny. R ecenzent bez trudu m ógł się zorientować, iż idzie tu o kryzys i koniec pewnej ideologii, postaw i perspektyw icznych programów politycznych, które w yw odziły się z Oświecenia i których nosicielam i była w łaśnie ta generacja Hotelu Lambert, która dominowała

w latach trzydziestych i czterdziestych. Oczywiście, były i dalsze piękne karty aktyw ności polityczno-dyplom atycznej obozu i nawet spotykam y tam niekiedy tych sam ych ludzi. A le programy, podstawy każdego działania są w tedy bardziej ko­

niunkturalne i utylitarne, nigdy już nie wraca się w pełni do w ielkich pom ysłów politycznych sprzed W iosny Ludów (czy naw et z tego okresu). I ludzie nie są tacy sami. Z burz i klęsk całych dziesięcioleci, z narodzin egoizmu narodowego i ugrun­

towania się aspiracji poszczególnych narodów w ogniu Wiosny Ludów i później nie było już powrotu do uniw ersalistyczno-„plem iennych” utopii ośw ieceniow ych. Zna­

jąc i w ysoko ceniąc pracę Jerzego Zdrady uważam — w brew recenzentow i — że naprawdę n ie ma żadnych istotnych różnic między podstaw ow ym i tezam i naszych monografii. Precyzyjnie opisuje on ostatni okres erupcji polityczno-dyplom atycznej

i propagandowej i w ielki proces biologicznego i politycznego umierania obozu. Ja konstatuję kryzys ideologiczno-światopoglądowy, który rzutuje na zm iany postaw politycznych i nie zawsze zapowiada koniec ostateczny obozu w sensie biologicz­

nym, a przynajmniej wyprzedza go na w iele lat!

O czywiście, jak pisze recenzent, „postulat służby w ojskowej Słow ian w armii tureckiej w ynikał także [często przede w szystkim — J. S.] z przekonania, że może ona dać w przyszłości zarodek w łasnych wojpk”. Wspominam o tym wielokrotnie przy innych okazjach, lecz w m iejscu, gdzie to proponuje recenzent (tzn. na s. 220 n.)

(10)

L I S T Y D O R E D A K C J I 171

jest to absolutnie niem ożliwe, gdyż cały rozdział poświęcony jest ideologii, a nie aspektom m ilitarnym działalności Hotelu Lambert.

Pom ijam inne w ytknięte m i niejasności, powtórzenia itp. W każdym ze w sk a­

zanych przez recenzenta w ypadkach powtórzeń m owa jest w rzeczyw istości o zupeł­

nie odrębnych faktach, elem entach ideologii itd. i w ynika to jasno z kontekstu.

Natom iast raz jeszcze dziękuję za kilka drobnych a cennych uzupełnień w sprawach konkretnych, chociaż część ich m uszę przyjąć „na w iarę”.

Przepraszam za rozmiary tej polem iki, spowodowane rozmiarami recenzji.

W polem ikach poważnych obrona zawsze m usi być równie czy bardziej obszerna niż zarzuty. Zresztą za podstawę i warunek naukowej w ym iany zdań, za obowiązek jej uczestników uważam konkretne uargum entowanie swoich racji. A lbowiem praw ­

dziw ym ich celem nie jest zdobycie przewagi za wszelką cenę, lecz dostarczenie solidnego m ateriału dla w łasnych przem yśleń i wniosków uczestników tej polemiki lub jej czytelników.

J erzy S kow ron ek

W odpowiedzi Jerzemu Skowronkowi

Polem ika Jerzego S k o w r o n k a w yjaśnia niektóre kw estie zaw arte w re­

cenzji, częściej jednak zm ienia ich sens lub stara się je osłabić. Warto w ięc przy­

pomnieć, że w recenzji oceniłem „Politykę bałkańską Hotelu Lam bert” pozy­

tyw n ie — zgadzając się z w iększością sądów i opinii autora oraz ze sposobem przedstaw ienia problemu. Różnice dotyczyły ogólnej oceny poczynań Hotelu Lam ­ bert, w pływ u ideologii Oświecenia, czynnika religijnego i opracowania niektórych zagadnień stosunków bałkańsko-w łoskich i rzymskich, k w estii terytorialnej, za­

biegów w latach 1853— 1856 itp.). W ątpliwości, sprostowania i uzupełnienia — na które zwraca uw agę autor w polem ice — odnosiły się do spraw drugorzędnych lub szczegółów i ogólnej w artości książki nie obniżały. Toteż i obecna polem ika ma dla niej znaczenie drugoplanowe.

Za oczyw iste uznaję obiektyw ne trudności autora z dotarciem do w szystkich m ateriałów źródłowych czy ograniczenia w ydawnicze. Zakładam również, że autor zna się na polityce bałkańskiej Hotelu Lam bert i dysponuje najbogatszym m ate­

riałem dowodow ym . N ie w yklucza to jednak m ożliwości pom yłek, niejasności czy kontrow ersyjnych sądów. Ze w zględu na rozmiary recenzji trudno każdą w ątpliw ość podbudować pełną dokumentacją. Przeszkodą jest m.in. brak podstawowego opra­

cow ania o polityce, ideologii i działalności obozu Czartoryskiego. Utrudnia to d ys­

kusję, zw łaszcza w spraw ach takich, jak: w pływ ideologii O św iecenia i Roman­

tyzmu, rola religii, finanse Hotelu Lambert, działalność kancelarii Czartoryskiego itd. Mimo tego, w arto wrócić do niektórych spraw.

Mając na uwadze tylko politykę bałkańską Hotelu Lambert (zwłaszcza w latach 1841— 1849), można twierdzić, że w ynikła ona z koncepcji słow ianofilskich, z idei federacji bałkańskiej i konkretnych planów polskich. Jeśli jednak politykę bał­

kańską i koncepcje słow ianofilskie potraktujem y jako fragm ent całej działalności Hotelu Lam bert i porównam y z polityką w obec innych narodów, dojdziem y do w niosku, że b yła zw iązana z ideą federacji narodów europejskich (dla М. К u- k i e 1 a Czartoryski był prekursorem L igi Narodów *). Daleki jestem od twierdzenia, że idea ta stanow iła zw ykłą kontynuację projektów Czartoryskiego z początku

i M . K u k i e ł , C za rto rysk i and. European U n ity 1770—1861, N e w J e r s e y 1955. s . 224—

227, 306—22. Z o b . t e ż p is m o i k o r e s p o n d e n c j e p o r u s z a j ą c e s p r a w y w s p ó ł p r a c y m i ę d z y n a r o d o ­ w e j , s o l i d a r n o ś c i i t p . , B C z a r t. r k p s 1231 e w ., 1233 i 1234 e w ., 1258 e w ., 5282—5285, 5328, 5473—

5474 itp .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Both the LADM Valuation Information Model and its Turkish Country Profile is feasible in terms of information management aspects of valuation activities especially for

Ekwiwalencja traktowana jest zarówno jako kategoria teoretyczna, jak i pragmatyczna, przy czym w drugim przypadku badacze dzielą się na tych, których celem jest

Szansą, jaką otworzyły techniki GIS dla tworzenia map potrzeb zdro- wotnych, jest bez wątpienia identyfikacja rzeczywistych potrzeb zdrowot- nych populacji, co de facto może

H4: A fully automated virtual sleep coach app, encompassing sleep restriction, sleep diary, relaxation exercises, sleep hygiene, education, reminders and negotiation, is

W „Wiadomościach Polskich” o pracy organicznej pisze się często, uw ypuklając jej różnorodne walory, zawsze z dobitnym podkreśleniem, że jest ona przede

lie, déterm inèrent l’Hotel Lambert à entreprendre en autom ne I860 des tentatives pour s’accorder avec le gouvernem ent piém ontais et le parti national. Le

Książka dzieli się na siedem rozdziałów, om aw iających tem at chronologicznie. Brak indeksu jest m ankam entem książki, gdyż w tego typu opracowaniach jest

nym przyjęciem rządu osmańskiego. Bardzo szybko okazało się również, że młodej emigracji nie można zatrzymać na ziemi tureckiej. Zadanie było niezwykle trudne i