• Nie Znaleziono Wyników

Świat : pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 11 (1916), nr 5 (29 stycznia)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Świat : pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 11 (1916), nr 5 (29 stycznia)"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

C e n a n in ie js z e g o n u m e r u k o p . 2 0 .

PRENUMERATA: w W a r s z a w ie kwartalnie Rb. 2. Półrocznie Rb. 4. Rocznie Rb. 8. W K r ó le s t w ie I C e s a r s t w ie : Kwartalnie Rb. 2.26. Półrocznie Rb.

4.60 Rocznie Rb. 9. Z a g r a n ic a : Kwartalnie Rb. 3. Półrocznie Rb. 6. Rocznie.

Rb. 12. M ie s ię c z n ie : w Warszawie. Królestwie l Cesarstwie kop. 76, w Aua- tryl: Kwartalnie 6 Kor. Półrocznie 12 Kor. Rocznie 24 Kor. Na przesyłkę „Alb- 8 zŁ ~ dołącza sie 60 hal. Numer 60 hal. Adres: „ŚWIAT** Kraków, ulica Ou*

najewskiego Ns 1. CENA OGŁOSZEŃ: Wiersz nonparelowy lub lego mlelsce na 1*e| stronie przy tekście lub w tekście Rb. 1. na 1-e| stronie okładki kop. 60.

Na 2-e| I 4-e| stronie okładki oraz przed tekstem kop. 30. 3-cia strona okładki l ogłoszenia zwykłe kop. 26- Za tekstem na blałel stronie kop. 30 Kronika to*

warzyska, Nekrologi i Nadesłane kop. 76 za wiersz nonparelowy. Marginesy:

na l*e| stronie 10 rb , przy nadesłanych 8 rb., na ostatnie) 7 rb- wewnątrz 6 rb. Artykuły reklamowe z fotografiami 1 strona rb. 176. Załączniki po 10 rb.

od tysiąca.

Adres Redakcyl I Admlnlstracyl: W A R SZA W A , Zgoda N i 1.

T e le fo n y : Redakcyl 73*12. Redaktora 68-76. Admlnlstracyl 73-22 i 80-76.

Drukarni 7-36. FILIA w ŁODZI, ulica Piotrkowska Na 81. Za odnoszenie do

domu dopłaca slą 10 kop. kwartalnie.

Rok XI. Ne 5 z dnia 29 stycznia 1916.

Wydawcy: Akc. Tow. Wydawnicze „ŚWIAT” . Pod kierownictwem naczelnem Stefana Krzywoszewskiego.

Frant. Tow. Ubizpiaczin na życia

„ L ’ U R B A I N E ”

U lgi na wyp. niezd. do pracy F i lj a dla K r. P. Marszałk. 136.

8657 Oddział miejski: ulica Moniuszki Nr. 2.

Biuro Kijowskie: Kijów, ulica Kreszczatik Nr. 45.

Wilno, róg Ś-to JerskieJ i Kazańskiej Nr. 9.

Reforma Teatrów Miejskich.

Porwani iprzez wielką fale tworzą­

cych się dziejów. - przeżywamy na niej mniej lub więcej krystalizujące się procesy ewolucyi we wszystkich nieomal dziedzinach życia, naszego.

Zapadają w przeszłość formv jedne, wyłaniana się i rosną inne. Chmura przyszłość; kryje w swem łonie ich kształty ostateczne, w każdym razie i w naszych oczach nasz ,4om hiisto- ryi się zmarmurza”.

Narazie więc chodzi o to, by dzi­

siejsze przejściowe stadya przy­

szłych ukształtować zmierzały do o- statecznego jasnego celu, nie wypa­

czając się. nie zbaczając z drogi w chaos.

Cel ostateczny, ideał — winien hvć wskaźnikiem. Nie dorywczość, nie nrzejściowość.

Bo jeżeli nraca celowa może czasem snełznąć na niezem, to za­

zwyczaj głupstwo i nonsens uczynio­

ne pod nretekstem przc.iściowośc; w rezultacie oozosta.ie i trwa.

Wśród rozlicznych zakresów kuilituralnego i związanego z niem społeczno-goisipodarczego życia na szego. które ulega obecnie nrze- ksztafcenioim, spoczywa i sprawa teatralna.

Wprawdzie nie brak głosów u- suwających ja w cień, wobec wiel­

kiego widma głodu ; nędzy, ważące­

go się nad krajem,—atoli nie umnie.i- szaijąc wagi podstawowego utrzyma­

nia przy życiu mas. nie powinniśmy zapominać o obowiązku zachowania i zabezoieczenia tei cząstki naszego życia duchowego, kulturalnego, jaka plonie w żniczu polskiej sztuk; tea­

tralnej.

Obecnie w sferze Teatrów Miej­

skich, przekazanych miastu przez

Pamiętajcie

o wpisach szkolnych.

Wszelkie ofiary przyjmuje Administracya „ Świata “.

Ankieta „Świata".

ustępujące władze rosyjskie w sta­

nie godnym pożałowania, panuje chaos.

Wobec tego, by w pewnej bodaj mierze oświetlić te sprawę, w nadziei wynalezienia jakichkolwiek celowych wytycznych na przyszłość, — reda- keya, ,,Świata" postanowiła zwrócić sie do szeregu osób, pozostających w różnorodnych stosunkach do scen naszych, z prośbą o wypowiedzenie sie w następujących kwestyach:

Jakie są niedomagania dzisiej­

szych ustrojów teatralnych (zrze­

szeń)?

W jak; soosóh zorganizować Teatry Miejskie?

Jaka może być rola obecnego Zarzadu w przyszłości?

Co mniemać można o racyonal- ności i celowości projektowanego po­

datku 20< od widowisk?

Pragnęlibyśmy, aby zebrane ma- teryały przyczyniły sie do wyjaśnie­

nia i skierowania na właściwa drogę zawiłej sprawy teatralnej.

Kazimierz Zalewski.

Dvr. Teatru Małego a zarazem członek obecnego Zarzadu Teatrów Miejskich w kwestyi reorganizacyi teatrów wychodzi z założenia, że wszystko obecnie jest tymczasowe.

Nic stanowczego obecnie w teatrach zrobić nie da się. Zresztą i robić nie

serwował

należy. Trzeba tylko 'ton- 1 to. eo jest. Możliwy mógł­

by by kalna nrzcz datku

i remont, i to — nie rad. calny.

• A czyż nie jest nowa a rady- rzecza sorawn zamierzonego obecny Zarząd Teatrów po-

?flk od widowisk.

Nie, panie. Jest to poprostu

skandal. Nigdzie na świecie niema w teatrach podobnego haraczu. U nas zaś obecnie będzie to raczej podatek od kultury, od polskiego je­

żyka.

- A jakie niedomagania widzi dyrektor w obecnych zrzeszeniowych ustrojach?

W Rozmaitościach niedoma­

gać niema, ale gdyby zrzeszenie mia­

ło potrwać dłużei. to byłoby ono nie­

wątpliwie poważna zaporą dla prze­

dostania sie młodych talentów na tę scenę.

— Zrzeszeni powołują się na przykład istnienia ..Komedyi Francu­

skiej”.

— Analogia nie na miejscu, choćby dlatego, że tam istnieje kie­

rownik, najczęścici literat, nazna­

czony z zewnątrz przez intcrwencyę Ministeryum Sztuk Pięknych.

— A propos Ministeryum Sztuk Pięknych. C zy nie zcchciałby dy­

rektor udzielić kilku uwag o roli obe­

cnego Zarządu Teatrów Miejskich teraz i w przyszłości?

- Owszem, mogę tylko to p o ­

wiedzieć. że mola rola w Zarządzie jest — bierna. Uważam się za straż­

nika majątku teatralnego (nie tylko zresztą dziś, ale od lat czterdziestu).

Po spraw Zarządu prawie sie nie mieszam, łio iak mówiłem, nie uwa­

żam, by można bvło obecnie eoś ra­

dykalnego przedsięwziąć. To jeno na zakończenie panu dodani, że kie­

dy miasto obejmowało teatry. iv pro- tokule było zaznaczone, że Zarząd Miejski zwolni teatry polskie od bez­

prawnego płacenia ..szóstej części", a dziś... wprowadza ..piąta część".

Bolesław Gorczyński.

Obecny kierownik artystyczny Teatru Polskiego, dramatyczny au­

tor, o. Bolesław Gorczyński. zastrze ga się zaraz na samym wstępie, iż bedzie dawał na pytania wywiadu odpowiedzi dorywcze, niekompletne.

Być może. — mówi — że do we wnętrznem. grimtownieiszem prze­

myśleniu kwestyi. doszedłbym do wniosków ostatecznie skrystalizowa­

nych. Nagabnięty znienacka, odpo­

wiadać będę nailiezpośredniei. acz może nie wyczerpująco.

t K U .L )

(2)

- Właśnie o to nam chodzi.

- A wiec słucham.

-- Jakie są według pana zasa­

dnicze niedomagania obecnych zrze­

szeniowych ustrojów teatralnych?

- Przedewszystkiem samo zrze­

szenie, jako takie, jest to zło, nieste­

ty, obecnie — zło konieczne. W tea­

trze winna rządzić dyktatura. Może w nim rządzić nawet dwóch, jak ongi konsulowie rzymscy, ale — przede­

wszystkiem każdy z nich musi mieć w swoim zakresie władze. Przy 11- stroju zrzeszeniowym naturalnie o takiej centraiizacyi mowy być nie może. Druga wielka wada zrzeszeń, to - ustawiczna z racyi rzeczy tro­

ska o 'kasę, o musowość powodzenia, stąd zaś wypływa brak celowości artystycznej, ograniczanie personelu do minimum, skrępowanie repertua­

rowe. jednam słowem — gospodarka rabunkowa.

— W jaki zaś sposób wyobra­

żą pan solne przeprowadzenie orga- nizacyi Teatrów Miejskich?

- Również trudno mi na to od­

powiedzieć w sposób ścisły. W każ­

dym razie. każdv z Teatrów Miej­

skich winien być oddany jednemu człowiekowi.

— Dyktatorowi?

- Właśnie. Acz z konccsyą względna. Qdvż widzę nad nim o- nieke 'Stworzona przez Zarząd Mia­

sta z ludzi kulturalnych i estety cz­

nie wykształconych. W skład Tea­

trów Mieiskich wcszłabv: opera, dramat, lekka komedya. tudzież (za­

miast operetki) teatr czy opera po­

pularna.

- Rozbiia więc pan dzisiejszy konglomerat teatrów na poszczegól­

ne sceny.

- Naturalnie, gdyż podobne skupienie różnych scen pod ied- nym zarządem, iak to miało mieisce do sierpnia r. o.. wypływało z fanta­

stycznie anormalnego do teatrów stanowiska rządu rosyjskiego. który nie był ani subwenevonarvuszem. ani właścicielem, a .,rządził".

— Czv w przyszłym układzie Teatrów Mieiskich znajdzie sie miej­

sce na t. z. Zarząd.

Owszem. Zarząd iako gospo­

darz Teatrów — zostaic. iako owa opieka, o której wspominałem. Lecz skład fei winien być jaknajmniejszy a zarazem iaknajkompetentniejszy.

— A Szkoła dramatyczna?

- W przyszłym ustroju winna być przy Konscrwatoryum na spo­

sób paryski. Zorganizowaną, matu­

ralnie, w wielkim stylu, krajowa - bodaj.

Na koniec pytanie 'najnie­

przyjemniejsze? Ów proponowany podatek od widowisk -w farmie 20'/?

- Jest bezwzględnie nazbyt ob­

ciążający. Winien wystarczyć poda­

tek dotychczasowy: 3 / na m agistrat i 5 / — na dobroczynność. Wprowa­

dzenie 20/ grozi wprost zanikiem frekwencyi teatralnej.

Jan Lorentowicz.

Znany krytyk. Jan Lorenitowicz, wiceprzewodniczący bylei Komisyi Teatralnej. po wysłuchaniu ipytań an­

kietowych uśmiechnął się nie bez pewnej melancholii i rzeki:

- - Sprawa teatralna, niestety, nie posunęła się naiprzód od czasu .rozwiązania naszej Komisyi. Pisa­

łem już kilkakrotnie i o Zarządzie Teatrów i o stosunku Zarządu Miej­

skiego do kompleksu teatrów, nad któremi przejął opiekę. Powtórzę jeszcze raz. że jest źle i że nie wi­

dzę końca dzisiejszego stanu rze­

czy. Zarząd Miasta nie zajmuje się już wcale artystyczną strona tea­

trów. Niema dla niego takiei kwc- styi! Jakież będą stąd rezultaty?

Najfatalniejsze.

..Zrzeszenie" artystów — to przecież forma organizacyi b. przej­

ściowa. Zrzeszenie w ..Rozmaito­

ściach" naprz. dbać musi przede- wszYStkiem o kasę. O jakimś pla­

nowym repertuarze nie może być mowy. Chodzi o przetrwanie chwili wojennej w iakna.ile:pszveh warun­

kach. to znaczy—przy największych zyskach do podziału. Gdv stan taki potrwa długo. ..Rozmaitości" nie da- dza się .już zreorganizować na ja­

kichś nowych podstawach. Weida w gre nałóg; i przyzwyczajenia które nora sie twórczej woli kierownika a r ­ tystycznego. Toć Zrzeszenie nie po­

myślało nawet o tern. abv doprowa­

dzić do skutku nroiekt świecenia 150-tci rocznic'' założenia w W ar­

szawie Teatru Narodowego. Projekt ten. narodzony w łonie b. Komisyi Teatralne^. zaginał w zaooitnnienSu.

Lwów obchodził jubileusz s -mie war­

szawskiej. — Zrzeszeniu ..Rozmaito­

ści" rzecz taka ..nie opłaci sie", iak nie będzie mu sie opłacała systema­

tycznie prowadzona praca arty­

styczna.

Cóż odpowiem na drugie p y t a ­ nie? — Opracowywaliśmy przecież w Komisyi cały referat tej sprawie poświęcony. Ale komu i na co zda­

łaby sie ta praca, skoro na czele tea­

trów postawiono ludzi niestoso­

wnych. niekompetentnych? Plan nasz najogólniejszy hvł taki: każdv teat"

miejski będzie miał swa autonomię, swego dyrektora i kierownika lite­

rackiego. Musi być subw eneyono- wanv orzez. miasto. D ziałalność dy ­ rektorów regulowana będzie Przez sneevaln.fi zobowiązania w ro>dzaiu tvch. które francuz; nazvwaja ..ca- hier des charges". Instrukcje takie zapewnia każdei scenie właściwy po­

ziom artystyczny. Operetka i farsa niko teatry rozrywkowe nic potrze­

bują wchodzić do składu teatrów mieiskich. Sa to zresztą przedsię­

wzięcia dochodowe nie wymagaiace subwencyi. Zamiast nich musiałohy miasto zorganizować i pod naiczul- sza wziąć ooioke teatr nooidarny, po­

stawiony na b. wysokim poziomie, tani i obszerny, we wtasnym gma­

chu gospodarujący.

Prowizoryum dzisiejsze, oparte na opiece kierowniczej obywateli, nie mających żadnego związku z teatrem, jest >b. groźne: doprowadzić może do rozprzężenia całei naszej nawy teatralnej. Zarząd Miasta nie zdaje sobie wcale z tego sprawy.

Uważa, że wszystko będzie dobrze, gdy się ściągać pocznie z widowisk ogromny podatek w wysokości 20/

od ceny każdego biletu. Przecież ża­

den teatr nie wytrzyma tak wielkie­

go haraczu, bo się zmniejszy fatalnie frekweneya publiczności. Sądzę, że połowa owego procentu była już nor­

mą dostatecznie wysoką.

Szkoła Dramatyczna? Przy­

szłość sceny polsikiej? O tern ani Zarząd Miasta, ani uprawomocniony przez, niego Zarząd Teatrów słuchać nie chce. Po co taki kłopot „w dzi­

siejszych ciężkich czasach?" I tak już dosyć troski z tern, co jest. Plan organizacyi Szkoły, przyjęty przez Komisye Teatralną, podawałem w .,Swiccie“. Obecnie mogę tylko jeszcze sie zapytać przez wasze ła­

skawe pośrednictwo: dlaczego te in- stytueye wykreślono z pod opieki miasta, dlaczego ia zamknięto?

— Jednem słowem?.,.

Jednem słowem — Zarząd Miasta ma obowiązek nie odsuwać sprawy teatrów miejskich na plan ostatni...

p. W iktor Czyżewicz.

P. Czyżewiczowi. b. dyrektoro­

wi Teatru Ludowego i wspólnikowi ś. p. Gawalewicza. zasadniczy stosu­

nek miasta do teatrów (a więc i przyszła reorganizacya) przedstawia się w formie alternatywy: albo, mia­

sto. iako właściciel, powinno pobie­

rać wszystkie dochody zarówno ze scen, iąk i z majątku teatralnego (z bazaru Iwanowskiego, ze Sklepów i t. cl.), ponosząc naturalnie kasata eksDloatacyi scen; albo, o ile. teatry będą autonomiczne, winny same ło­

żyć na oświetlenie, gmach, dekora- cye i t. d. W jakici formie ułoży sie stosunek miasta do teatrów, dziś przewidzieć się nie da. zaieżnetood przyszłych stosunków nietylko miei­

skich. lecz i Politycznych. W każ­

dym razie, miasto nie powinno samo zajmować się sprawa prowadzenia scen bezpośrednio, gdyż wyniknie wówczas taki biurokratyzm, jaki srożył sie za czasów rosyjskich.

Sposób iriterwencyi miejskiej mógł­

by być wprowadzony na wzór Kra­

kowa.

Sarn ustroi każdego teatru wi­

nien być monarchiczny, skupiony w rekach jednostki, nigdy zaś zrzesze­

niowy. Dajc to chociażby tak wiel­

ki plus, że osławiony a wszechwła­

dnie ‘panujący za kulisami nepotyzm i protekicyonizm bed;zie znakomicie mniejszy przy rządach iednei osoby, niż gdy w teatrze rządz, cały zrze­

szeniowy tłum.

Podatek 20/ w żadnym razie nie

powinien być pobierany od teatrów,

9

(3)

tylko od kinematografów. Co się zaś tyczy sair.ej konstytecyii -przyszłego ustroju miejskich scen, sprawę tę podjąćby należało specyalnie wyło­

nionej komisyi, któraby opracowała ów ustrój i przez to zapobiegła o- becnemu kryzysowi. W każdym ra­

zie dziś już przypuszczać można, że operetkę usuniętoby z zakresu inter- wencyi miejskiej, tworząc natomiast instytucyę teatru popularnego w wielkim- stylu.

p. Antoni G intowt.

—• Wszedłem do składu Zarządu Teatrów Miejskich, jako fachowiec finansowo-gospodarczy, — tak cha­

rakteryzuje swą rolę p. A. Gin­

towt — i z tego też jedynie stanowi­

ska odpowiadać mogę.

Zasadniczą wadą zrzeszeń (po­

wtarzam: z punktu widzenia gospo­

darki finansowej) jest silnie rozwi­

nięty i zazdrośnie strzeżony p arty ­ kularyzm poszczególnych zrzeszeń.

Dawniejszy ustrój teatrów polegał na 'Centralizmie, który byłby właści­

wszy i dla doby obecne.i.

Anomalią obecnego ustroju jest fakt, że wobec istnienia zrzeszeń oraz Zarządu, jedna ij ta sama rzecz robi się podwójnie, dla pełnienia jed­

nych i -tych samych funkcyi istnieją podwójne stanowiska, co naturalnie pociąga zą sobą i podwójne koszty.

— Należałaby wytworzyć ścisłe porozumienie gospodarcze między zrzeszeniami a Zarządem'. Dążę wła­

śnie do tego, by na obecny przejścio­

wy czas wytworzyć rodzaj rządze­

nia się wspólnego. Przedstawiłem w tej mierze odpowiedni projekt. Pro­

ponuję, by każde zrzeszenie miało poza budżetem własnym, wewnę­

trznym, drugi budżet — ogólny, wspólny z Zarządem, skonstruowany na zasadzie zobopólnego porozumie­

nia. Projekty wspólnych budżetów zostały już przedstawione przez Za­

rząd poszczególnym zrzeszeniom.

Następnie proponuję utworzyć sam Zarząd Teatrów Miejskich zarówno z delegatów miasta, jak j z przedsta­

wicieli zrzeszeń dla wspólnej gospo­

darki. W ten sposób powstałby ro­

dzaj kooperatywy teatralnej z udzia­

łem miasta. Jest to, zdaniem mojem.

jedyny sposób wyjścia z obecnego położenia. Niestety, muszę dodać. — zrzeszenia wykazują silne dążności separatystyczne.

— Jaka powinna być przyszła, stała organizacya Teatrów Miej­

skich? — Przyznaję, żem się nad tern nie zastanawiał. Tu zabrać po­

winni glos „ludzie teatru*' — facho­

wcy. W każdym razie stan obecny należy uważać za przejściowy, w y­

padkowy. Zdaje sobie jednak spra­

wę z tego, że w przyszłym komple­

ksie Teatrów Miejskich winien po­

wstać Teatr Popularny.

- W sprawie dwudziestoprocen- towego podatku od widowisk nie tara-

Ze sztuki polskiej.

lem żadnego udziału. Odnośna 11- chwała zapadła na posiedzeniu Za­

rządu Miasta.

— Budżet Szkoły Dramatycznej umieszczono w ogólnym budżecie Teatr. Miejskich, stosując go do pro­

jektu wypracowanego przez Komisye Teatralną. Budżet ten nie jest jesz­

cze zatwierdzony, wobec czego spra­

wa. Szkoły pozostaje w zawieszeniu.

Czy rozpoczęcie wykładów nastąpi jeszcze przed końcem obecnego ro­

ku szkolnego, czy też Szkoła będzie uruchumiona na przyszły rok, — jest to kwestya, którą rozstrzygnąć mo­

gą tylko ludzie odpowiedniej kompe- tencyi.

Edmund Gasiński.

Filar warszawskiej farsy, p. E.

Gasiński, jest zdania, że o niedonna- ganiach zrzeszeniowych nic ogólni­

kowo powiedzieć sie nie da z tej ra- cyi, że każde zrzeszenie istnieje i trwa w swoistych mu a różnych od innych warunkach.

Zależne są one ściśle od składu osóli poszczególnego zrzeszenia.

Zasadnicza wada zrzeszenia far­

sowego 'jest niewspółmierność ucze­

stnictwa w zyskach w stosunku do pracy danej jednostki. Każdy aktor, gra czy nie gra. wynagradzany by­

wa jednakowo. W rezultacie — jed­

ni pracują na drugich.

la d . Axentowicza. Zima.

W ..Rozmaitościach" ewentual­

ność tę przewidziano i zapobieżono jej.

— Jaka jest, zdaniem panów, rola Zarządu w obecnej gospodarce teatralnej?

— Jeżeli mam być zupełnie szczery, to—bardzo dużo mielibyśmy do zarzucenia obecnemu Zarządowi.

Przedstawia on olbrzymią machinę biurokratyczną, zapchana czeredami urzędników. Wygląda to wprost na pieczołowite kultywowanie tradycyi dawnej dyrekcyi rosyjskiej, która tworzyła według swego widzimisię masę posad. Wobec tego urzędni­

czego przeludnienia Dyrekcyi, Za­

rząd przewiduje ogromny budżet i wymaga od nas współuczestnictwa w wydatkach przez siebie utworzo­

nych. Cni bono?

— W jakich formach widzi pan przyszła organizacyę Teatrów Miej­

skich?

— W przejściu teatrów na wła­

sność miasta. W postawieniu na czele wszystkich teatrów jednego człowieka z dodaną mu przyboczną radą, złożoną z dwóch członków każdego poszczególnego teatru.

— Jeszcze jedno pytanie. 21)'/...?

- - Jest to zabójstwo z premedy- tacya zarówno sztuki polskiej i lite ratury scenicznej, jak wszelkich im­

prez teatralnych.

(4)

Mody tegoroczne.

Suknie wieczorowe dla pań: Wszystkie modele z tiulu, jedwabiu, przybrane koronkami. Barwy dyskretne i sharmonizowane,’ można kombinować zależnie od gustu. Ciemny tiul/na jasnem tle jest szczególnie polecony.

Ze wspomnień o Pepłowskim.

We wszystkich wspomnieniach o nieodżałowanej pamięci wielkim o- brońcy podnoszono słusznie jego nieugięte stanowisko polskiego oby­

watela, z którego aiie schodzi! nigdy.

Korzysta! z każdei sposobności, aby przed najbardziej nawet wrogo wizględem nas usposobionymi sędzia­

mi rosyjskimi podkreślić nigdy nie przedawnione prawa narodu polskie­

go. Jednem z najbardziej charakte­

rystycznych pod tym względem przemówień mec. Peplowskiego była jego obrona, wygłoszona przed Gro­

dzieńskim sądem okręgowym na se­

sjo wyjazdowej w Brześciu Litew­

skim w dniu 12 października r. 1906.

w sprawie nieżyjącego już kolegi Ta­

deusza Strzembosza.

Tematem rozprawy sadowej by­

ła jedna z bolączek społeczeństwa naszego: nieprawidłowy wymiar sprawiedliwości przez olbrzymią część funkcyomujących w Królestwie Polskiem rosyjskich urzędników są­

dowych, wskutek nieznajomości ję­

zyka polskiego, zwjezajów miejsco­

wych. a nawet przepisów prawa u nas obowiązujących.

Nienormalne stosunki owe z ca­

łą szczerością wytknął adwokat pr.zys. Strzembosz w liście otwar­

tym, umieszczonym w K ury erze Po­

rannym z dn. 12 grudnia 1905 ir. p. t.

„A wy milczycie!".

....Milczycie — między innemi wyrzuca! sędziom rosyjskim Strzem­

bosz — gdy w calem państwie roz­

gorzał ruch wolnościowy... gdy wszystko, co szlachetniejsze w oj­

czyźnie waszej i naszej, nawołuje do najszybszego urzeczywistnienia o- biecanych swobód. Musicie przyznać, że tam, gdzie wolność ma panować, wymiar sprawiedliwości winien się odbywać w języku ojczystym społe­

czeństwa. Nic zaprzeczycie mi, że przychodzicie itu bez znajomości miejscowego języka, miejscowego prawa i miejscowych obyczajów; w tej nieświadomości pozostawaliście przez cały czas bytności w kraju na­

szym; nic zaprzeczycie mi, że wy­

dając wyroki, nie rozumiecie często wyjaśnień stron a one waszych za­

pytań; nie zaprzeczycie, że oświad­

czacie nieraz, stronom; ..tu jest sąd rosyjski — po polsku mówić nie wol­

no!..." Przed kilku laty świętowali­

ście jubileusz wprowadzenia u nas ję­

zyka rosyjskiego do sądownictwa, wzywaliście i nas polaków, urągając uczuciom ludzkim, do teu uroczysto­

ści, sądząc, że jako niewolnicy, przyjdziemy dziękować za odebrane nam prawa, za usunięcie polaków od urzędów w sądownictwie, za usunię­

cie jęzjk a naszego ojczystego z przybytków Temidy... Wasza oj­

czyzna potrzebuje waszej pracy.

Idźcie tam, gdzieście ujrzeli światło dzienne; dacie możność powrotu do kraju tej wielkiej rzeszy sądow-ników polskich, która w ipogoni za kawał­

kiem chleba musiała przyjąć zaofia­

rowane im posady w waszej ojczy­

źnie...".

W następnym N-rze tegoż K.u- ryera Porannego wydrukowano dru­

gi list otwarty adwokata przys. Jó­

zefa Szyffa p. t. „Wy sami nie pój­

dziecie". w którym autor ironizował działalność przybyszów — jako „na­

rzędzi rusyiikowania, nieziszczalne- go zreszitą". Po długim namyśle, gdy władzy rosjjskiej udało się przytłu­

mić wszelkie „mrzonki wolnościo­

we", z inieyatywy ministra sprawie­

dliwości wytoczono sprawę karną o- bu adwokatom, a także i redaktoro­

wi Kfiryera Porannego. Feliksowi Fryzemu, za wydrukowanie listów powyższych.

Akt oskarżenia zarzucał im

■świadome fałszowanie faktów gwoli wywołania wśród ludności uczuć wrogich wziględe.n sadowników ro­

syjskich". Rozprawa sądowa, wy­

znaczona. na 12 października roku 1906. do której powołano cały sze­

reg świadków z palestry warszaw­

skiej, stwierdziła zupełna słuszność zarzutów, wymienionych pod adre­

sem tutejszych sadowników rosyj­

skich w artykułach inkryminowa­

nych. W obronie oskarżonych sta­

wali trzej adwokaci: Pepłowski bro­

nił Strzembosza, adw. Chrystowski z Łomży — Szyffa i niżej podpisa­

ny — redaktora Fryzego.

Nietylko my obrońcy i koledzy- świadkowie, ale i sędziowie, nie wy­

łączając prezesa sądu grodzieńskiego,

bardzo podeszłego już w latach, Stie-

panowa — wszyscy z wielkiem na-

(5)

pięciem uwagi śledziliśmy bieg na­

tchnionych .myśli naszego wielkiego kolegi.

Postaram się streścić to pamię­

tne nam przemówienie, którem w ciągu godizin paru Peptowski przeko­

na! sąd o braku jakichbądź cech przestępstwa w danej sprawie i przyczynił się do uzyskania wyro'- ku uniewinniającego dla wszystkich oskarżonych.

.,To, co pisał Strzembosz, leża­

ło od dawna na sercu wszystkim, to odczuwało całe społeczeństwo, któ­

re wyrosło w tych smutnych dla sie­

bie warunkach. Czyż .można za­

przeczyć słuszności twierdzenia Strzembosza, że sędziowie rosyjscy przybywaia do nas bez znajomości prawa, zwyczajów i języka naszego?

Zeznania, zbadanych tu świadków, lu­

dzi poważnych, o najwyższem wy­

kształceniu, pewnik ten ustaliły tak dokładnie, że Obrona wydaje mi się niemal już zbędną.

Zapewniam was. że każdy polak czujący doniosłość wyrządzanych nam krzywd po przeczytaniu arty­

kułu Strzembosza wyczyta w nim to.

co zostało wvrwanem z lego własne­

go serca. Wszędzie zdarzyć sie mo­

gą pomyłki, które wybaczyć można i należy, o ile widzimy w czynach przewagę pierwiastków dobrych, nie­

stety jednak z cała szczerością stwierdzić muszę, żę łódź państwo­

wych działa,czów sądowych w kraju naszym płynie po burzliwych falach wyłącznie tylko złego. Strzembosz wypowiedział to. co gnębi nas wszystkich. A trwa to ,iuż lat 30.

Słyszeliście z zeznań kilku świad­

ków, że niektórzy z przybyłych do nas z Rosyi sędziów słuchali razem iz nimi ina uniwersytecie tutejszym wykładu praw u nas Obowiązują- cych... Czy nie spóźnione były nie­

co owe ich 'zamiary zo.ryeutowania sie w swojej specyałności?...11

Tu obrońca dla udowodnienia te­

zy, że nie tak łatwo było dorywczo zapoznać się z poszczególnemi dzia­

łami obowiązuiiącego u nas i skom­

plikowanego prawodawstwa, z wła­

ściwa mu erudycya przytoczył cały szereg praw ,i ustaw ohowiązu.iącvch.

a wiec wprowadzony w roku 1808 kodeks Napoleona, kodeks kanzący z r. 1818, utworzony przez prawo­

dawstwo sejmowe, które przekształ­

ciło również część kodeksu Napoleo­

na na kodeks cywilny Królestwa Polskiego r. 1825-go z udoskonaloną ustawa hipoteczna z 72 tomami ..Dziennika Praw11 i t. p.

..Czyż podobna — ciągną! dalej mówca — ażeby prawa nasze, tak bogate i tak liczne, zapoczątkowane jeszcze w 1348 roku z zasada ja­

wności sadów i obrona, oparte na statucie Wiślickim, na Volumina le- gum. związane :/. zasadami prawa rzymskiego i cały szereg później­

szych, czyż podobna, powtarzam, a- żeby mogli je poznać odrazu przy­

bywający do nas z różnych gubernii sędziowie-nosyanie, którzy znają tyl­

ko swoic prawo rosyjskie całkiem odmienne? Sędzia taki przy najlep­

szej woli nie jest w stanie spełnić wzniosłego zadania sługi sprawiedli­

wości. Gdy kto już feruje wyroki, nie czas mu dopiero zabierać się do nauki. To też dla nas każdy nowy przybysz z Rosyi w charakterze sę­

dziego jest żywem zaprzeczeniem e- lementarnych przymiotów sędziów skich. Z chwilą wprowadzenia do nas nowej organizacyi sądowej spotyka liśmy nowych, nawet poważnych dzialaczów, którzy przyznawali się ze szczera naiwnością, iż wyjeżdżali do nas. niby do jakiegoś Taszkientu, by zaszczepiać tu pierwsze prawa zarodki wśród ..polskich ludzi11. lecz zdumieni zostali wysoka kultura na­

szego narodu. Później napływali in­

ni. nie posiadający nawet takich kwa- lifikacyi. jakie miewali niektórzy z pierwszych przybyłych sędziów. Ci już nie uważali wcale za. potrzebne robić sobie z nami jaklejbądź cere­

monii. Na każdym kroku lekcewa­

żyli oni nasz język, nasze tradycye, obyczaje i przekonania, a przy tern wszysitkiem zdradzali najzupełniejszą nieznajomość prawa. (Dla stwierdze­

nia tego mówca przytoczy! cały sze­

reg jaskrawych faktów z praktyki sędziów).

— Strzembosz, pisząc w arty­

kule swoim, że sędziowie często nie rozumieją ięzyka polskiego, byt bar­

dzo umiarkowany w wyrażeniu, - winien byt bowiem powiedzieć, że go wszyscy rozumieć me chca. a za- namiętajcie to sobie, panowie, że na 590 sadowników mamy w kraju na­

szym polaków zaledwie 24-ch. t. j.

G o rą c a straw a dla uczącej się młodzieży.

P o ś w ię c e n ie ta n ie j ku ch n i p rz y s z k o le W. W r ó b le w s k ie g o , u rz ą d z o n e j s ta ra n ie m „O p ie k i R o d z ic ie ls k ie j11 i „ K o ła Im ie n ia P a n k ie w ic z a 11. G o rą c e i p o żyw n e zu py d la b ie d n y c h - -

b e z p ła tn ie . /■'<>/. .lA /rr.in

F i t / ‘s.

-< 0 m ro m i—

-<

4% takich, którzy znają ięzyk sądzo­

nej ludności!...

- W artykule Strzembosza jest jeszcze wyrzut, skierowany do orga­

nizatorów uroczystości jubileuszo­

wej z powodu wprowadzenia refor­

my sądowej, t. j. wyrugowania z kra­

ju naszego dawnych sądów polskich.

Na tę uroczystość zostali zaszczyce­

ni .zaproszeniem... adwokaci polscy!..

Czyż ule było to jawne znęcanie się nad naszemi uczuciami? Wyczuli­

śmy w tern brutalne przypomnienie ..Biada zwyciężonym11. Czybyście panowie zaprosili francuzów ną ob­

chód swej rocznicy wybawienia Ro­

syi od najścia Gallów, a ..z nimi dwunastu języków11, wyglądałoby to taik. jakby was zapraszali japończy­

cy na obchód rocznicy bitwy pod Cuszimą...

Gdy zwycięzca przypomina ujarzmionym przez siebie owe hasło:

,,V«e victis!", nie zapominać winien o tern, co stwierdzają dzieje świata:

..Fortuna rariabillis — Deus mira- bitlis"...

— Tak. panowie sędziowie.

Strzembosz wypowiedział głośno to.

co głęboko czujemy my wszyscy, i jesteśmy mu za to serdecznie wdzięczni. Wdzięczni mu wininiście być i wy, jeśli jesteście ludźmi spra­

wiedliwymi...11 .

W sali sądowej panowała cisza i nastrój, niby w świątyni, dopiero gdy prezes ogłosił przerwę w posiedze­

niu- rzuciliśmy się wszyscy do wzru­

szonego mówcy, aby uścisnąć dłoń wielkiego kolegi i obywatela.

L. Papieski.

(f)

> r~

O

CZ) N

—I c

X

0 TO TO

> O CD Z m n

-<

§ 0

2 TO 03

> m

«- TO tD TO XI >

,0 TO o TO O IX m x N

►<

C/3 IX

> 0

o

Ol <

Ol <

>

Z

7 >

(6)

Ochronka II okręgu Komitetu Obywatelskiego St. m. Warszawy.

Jedna z ty c h po lskich ochronek, z o sta ją cych pod op ie ką W ydziału O św ie ce n ia , w k tó re j uczy się d z ia tw a żydowska. W zorow o prow adzona przez energiczną opiekuukę p. Wandę

Neumanową i je j to w a rzyszki.

Fot. M ary a n a Fuksa.

Tygodnik Polski.

Po krótkiej przerwie zjawit się znów nowy zeszyt „Tygodnika Polskiego".

Zawiera on artykuły: wstępny pod ty­

tułem „1916“ — z oświadczeniem, że „na­

szą .troską i naszą nadzieją jest wol­

ność — wolność sprawiedliwa, w ścisłym sojuszu z tymi, którzy nam do jej osiąg- gnięcia dopomogą". Bardzo ciekawe in- formacye zawiera artykuł z inicyałami J. C. W. P. P. w tytule: wyjaśnia on za­

dania i cele „Międzynarodowego Komite­

tu kobiecego dla trwałego pokoju". (In­

ternational Comitee ot Women for Per- ma,nent Peace). P. Stef. Kotaniec w nu­

merze tym zamieścił też warte poznania uwagi nad szkolnictwem ludowem. Ko- respondencya z Kowna oraz bardzii rze­

czowe omówienie „Statystyki polskiej", wydanej przez prof. A. Krzyżanowskiego i A. Kumanieokiego. uzupełniają ten inte­

resujący numer „Tygodnika Polskiego".

Odpowiedzi redakcyi.

P. Szczepanowi Sm. Wiersz Pański z refrenem „Psiakrew" bardzo dobry, lecz nie może być zamieszczony w na- szem .piśmie. Jest to materyał dla hu­

morystycznego pisma literacko - arty­

stycznego.

Ś. p. Eugeniusz Pomian Piętka,

obywatel ziemski, były wychowaniec akademii w Dublanach, zmarł w 1 stycznia 1916 r„ przeży­

wszy lat 53, w m a ją tk u Zbo- ró w k u , z ie m i kieleckiej. Jako o b y w a te l, po­

święcił dużo pra­

cy na polu o- ś w ia ty . Gorący patryota i uczyn­

ny człowiek, za­

cny oby watel.po- zostawiłposobie głęboki żal Dla rodziny swojej b ył bardzo t k li­

wym i t r o s k l i ­

wym. Pozostawił żonę i czworo dzieci w nieutulonym smutku. Cześć jego pamięci!

Ś. p. Mieczysław Brodzikowski,

inźynier-technolog, zmarł 9 września r.b.

w Kochanówce pod Łodzią. U rodził się w Warszawie dnia

10 maja 1880 ro­

ku, gdzie ukoń­

czył III gimna- zyum, znane na- ówczas jako je­

dna z najtrud niejszych apuch- tinowskichuczel- ni. Zmarły był też w ych o w a ń ce rn warszawskiej,po­

tem d re z d e ń ­ skiej, a nakoniec kijow skiej p o li­

techniki, k tó r ą ukończył z od­

znaczeniem. Posiadał zdolności nieprze­

ciętne, umysł giętki i rzutki; biegle znał kilka języków obcych, nie licząc dwuch starożytnych. Był pracownikiem kolei Wiedeńskiej, lecz niedługo, gdyż choroba nerwowa nie pozwoliła mu rozwinąć dal­

szej działalności. Wojna do reszty podko­

pała jego nadwątlone nerwy, uniemożli­

wiając systematyczną kuracyę z powodu trudnych warunków tegoczesnych. Zmarł w szpitalu dla nerwowo chorych, jako tra­

giczna ofiara niedozoru lekarzy, pozosta­

wiając w nieutulonej rozpaczy rodziców i pogrążone w smutku rodzeństwo.

Skład Win i Restauracja

I. Lijewski i S-ka

Krakowskie - Przedm . <N q 8.

SPECJALNOŚĆ:

Stare wina Węg. dla Chorych i Re­

konwalescentów, wszelkie gat. win zagranicznych oraz wina mszalne.

t y

= 0

Zakład Pogrzebowy

St. Witkowski i S-ka,

w W a r s z a w i e , M a r s z a ł k o w s k a JVs 6 6 r ó g W ilc z e j.

Z a ła tw ia w s z e lk ie f o rm a ln o ś c i z w ią z a n e z p o g r z e b a m i n a p r z y s tę p ­ n y c h w a r u n k a c h . D łu g o le tn ia p r a k ty k a

w

p ie r w s z o r z ę d n y c h zak ład ac h d a je m i m o ż n o ść z a p e w n ie n ia , iż w s z y s tk ie p r z y j ę te z o b o w ią z a n ia w y p eł­

n ia ć m ogę k u z u p e łn e m u z u d o w o le n iu p o w ie r z a ją c y c h m i t e ‘ cz y n n o ści.

O b s łu g a n a ty c h m ia s to w a i a k u r a tn a . N a s k ła d z ie tr u m n y m e ta lo w e , d ęb o ­ w e i s o s n o w e , w s z e lk ie u b io r y ż a ło b n e , o r a z w ia n k i m e ta lo w e i M ak arta.

.J r

= N O W O - O TW O RZO NY

= N O W O = OTW ORZONY

ZOŁCIOWE KAMIENIE Kamienie żółciowe rozpuszcza i u s u w a b e z b ó lu „Choleki­

naza H. Ńiemojew- skiego” . S k u t e k na­

s t ę p u je w p r z e c ią ­ g u k i l k u n a s t u g o ­ d z in .'

Bliższych informa- cyi udziela:

aptekarz chcm ik-fizjolog H. Niemojewski. Nowy-Świat 46 m. 7 (od 4 do 6 p p.) Dla klinik szpitalnych— C h o le k in a z a bezpłatnie.

O d p ow iedzia ln y re d a kto r-w yd a w ca : C zesław P odw iński. K lisze i druk wykonane w Zakł. G raf. Tow. A kc. S. O rg e lb ra n d a S-ów w W arszawie

Za pozwoleniem niemieckiej cenzury wojenne) ■

°

Cytaty

Powiązane dokumenty

Można się zapatrywać na Sołowiewa rozmaicie; można nawet żałować, że dla teologii porzucił

W dobie porozbiorowej zdarzyło się, niestety, aż po,trzykroć- iż episkopat polski przeciw przodującym polskim zwracał się albo raczej zwracany by­.. wał

Wydawało się, że za chwilę ten ogień, więziony pod skorupą ziemi, przedrze się wreszcie przez nią i bu­.. chnie w górę straszliwie jasnym

ogłoszenie przez Rząd Narodowy uwłaszczenia nie ,zrobiło powstania, tak jak się spo­. dziewano, ruchem ludowym, to

no pod broń. Jest to ubytek sił roboczych bardzo znaczny, a sposoby zaradzenia temu staną się palącą sprawą ekonomicz­.. ną w całej Europie. Jak wiadomo,

żyła i doprowadziła do wielkiego dnia 5 listopada, dnia pamiątkowego już w historyj naszej, bo dnia tego przed jedenastu laty odbył się w Warszawie narodowy

Szkoły też ustawiły się w szeregu.. Porządku przestrzegali

Zresztą Anglia—argumentu tego u- żywano jeszcze niedawno—stała się naj- potężniejszem państwem, posługując się od wieków najemnym żołnierzem. Nawet dzieje