• Nie Znaleziono Wyników

Wybór poezyi / Artur Oppman (Or-Ot).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wybór poezyi / Artur Oppman (Or-Ot)."

Copied!
314
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

B ib lio teka U n iw e rs y te c k a KU L

(3)
(4)
(5)

-(OR-OT>.

« ♦ »

W Y D A N IE N O W E

Z M I E N IO N E I P O W I Ę K S Z O N E

Z P O R T R E T E M A U T O R A

(6)
(7)

WYBÓR POEZYI.

(8)
(9)

/*

(10)
(11)

A R T U R O P P M A N

(O R -O T)

-- -«»»-■

WYBÓR POEZYI

W Y D A N IE N O W E

Z M IE N IO N E I P O W IĘ K S Z O N E

Z P O R T R E T E M A U T O R A

(12)
(13)

MOJEJ NIEMIECKIEJ KRWI.

(14)
(15)

ZA. K R O P L Ę MOJEJ N IEM IEC K IE J K R W I .

Nad moją młodą, dziecięcą skronią Latały echa rycerskich lat,

W iał na chorągwi Orzeł z Pogonią

/O d pól Grochowa, gdzie stał mój dziad;

Od pól Grochowa, z wałów "Warszawy Mam list żelazny puścizny krwawej

Za kroplę mojej niemieckiej krwil

Ta krew, z Turyngii rodem dalekiej,

Dawno wyciekła śród polskich dróg,

(16)

O R -O T

Bo Tyś umiała, o, Polsko święta,

Duchów być panią w swe krwawe dni, N a sen o sławie, na śmierć i pęta

Za Ciebie obcy tak dumnie szli!

Ach, tak jak oni, z pałaszem w dłoni Marzyłem umrzeć w Jutra pogoni — Za kroplę mojej niemieckiej krwi!

I te piosenki, co się budziły,

Z tęsknoty w sercu zrodzone mem — One natchnienia brały z mogiły,

Skrwawionych grobów tętniły tchem...

O tych umarłych, co we łzach drzemią, Szczere ci piosnki składałem, ziemio —

Za kroplę mojej' niemieckiej krwi!

Bo pieśń niczego nie zapomina, Co było piękne i poszło w grób!

A Ty je przyjmiesz — Matko —<- od syna N a wiekuistej miłości ślub !

Ojczyzno moja! Męki królowo!

D o stóp Twych krwawych przypadam głową Za kroplę mojej niemieckiej krwi!

A jeśli kiedy o ludów świcie »

Będzie potrzeba ofiarę nieść,

(17)

W Y B Ó R P O E Z Y I

T o ci, o ziemio, złożę swe życie, Byle usłyszeć czekaną wieść I

I na tej świętej, rodzimej glebie

Z uśmiechem szczęścia oddam za Ciebie Ostatnią kroplę niemieckiej krwil

i---1--- 1

(18)
(19)

ZŁOTA HARFA IRLANDYL

(20)
(21)

ZŁOTA H A R F A IR L A N D Y I.

Kie^ły surma uderzy, nawołując do czynu,

N a bój wiedzie rycerzy stary sztandar Ery nu,

Dawną chwałą promienny i dumniejszy nad króle, Stary sztandar wojenny potargany przez kule,

A na szmacie, jaskrawej od krwi cudzej i swojej, Gra od wieków pieśń sławy, z brzękiem mieczów

Złota harfa Irlandyi! [i zbroi Gdy świt gorzał w lazurach oceany jej grały,

"Wolne orły na górach dźwięki strunom dawały,

Z serc mająca podnóże, z wielkich myśli koronę

Szła w królewskiej purpurze, jak proroki natchnione

I wodziła orlęta na przegony z orkanem,

(22)

O R -O T

Nutą starej piosenki, biciem serca tętniącej, Podwajała moc ręki na wyłomie mdlejącej,

I pogardą umiała strach przed śmiercią odpierać I ginącym kazała z uśmiechami umierać

Złota harfa Irlandyi!

Na skinienie tej harfy, na zaklęcie potężne, Błękitnieją rzek szarfy, grają kotły mosiężne,

Gwarzą prochy w kurhanach, jak wojaki na leżach, Szumi zboże na łanach, jęczą dzwony na wieżach, Cały Eryn prastary tęczowieje od czaru,

Gdy zadzwoni fanfary z podartego sztandaru, Złota harfa Irlandyi.

Hańba stoi na drodze, czeka chciwie na łupy,

Ukorzyły się wodze! — wojowniki! — biskupy! — Piękna wyspa zielona pod nogami Anglika

Leży grozą uśpiona, bez nadziei promyka,

Tylko z dumą szlachetną jakieś wielkie śniąc dzieła, W zwyż chorągiew swą świetną najpikiecie zatknęła,

Złota harfa Irlandyi!

Dech piołunem zatruty powiał starym Ery nem,

Harfa wiąże swe nuty i rozsiewa przed gminem,

Z grobów źródła bijące wydobywa wspomnieniem,

Budzi martwe i śpiące żywym ducha płomieniem,

(23)

W Y B Ó R P O E Z Y I

Tych, co tęsknią i płaczą, snów otula spowiciem — Jest nadzieją! — rozpaczą! — i modlitwą! — i życiem!

Złota harfa Irlandyi!

A ci, którzy ją noszą z dumą orłów na niebie, Umrą w boju z rozkoszą, o Irlandyo! za ciebie!

I gdy piersi skrwawione będzie nogą wróg deptać, Wznosząc oczy natchnione, będą konać i szeptać, W błyskawicach pałasza idąc w zaświat daleki:

Ty kochana*., ty nasza... żyj — i śpiewaj na wieki,

Złota harfo Irlandyi 1...

(24)
(25)

Z C Y K L U :

»BLIZKIEJ ... DALEKIEJ ...«

(26)
(27)

P A C I E R Z Z A M A M Ą .

Gdy się chwieję wśród życiowej drogi, Gdy mnie zwątpień opadną katusze,

W ’tedy wzywam jeden obraz błogi, Co łagodzi moją smutną duszę;

W zbiera w sercu rzewnych uczuć fala, dal pierzchają zniechęcenia mgły —- I znów uśmiech usta me okala,

Choć po twarzy spływają mi łzy.

“W idzę dziecko bez grzechu i winy, O wesołych oczkach, słodkiej mince, Jak w kołysce, złożywszy rączyny,

W swojej białej klęczy koszulince.

Jak co wieczór, i dzisiaj tak samo

Dobry anioł bierze nad niem straż.

(28)

O R -O T

A.ch! jej znana walka serc szalona I trawiąca rozczarowań siła —

Przeto skłania smutną skroń w pokorze, Z głębi duszy swą modlitwę śle:

»Memu dziecku nie daj cierpieć, Boże!

Tyle głogów nie daj, ile mnie!»

I bolesna pochyla się głowa

Nad tą główką z włoskami jasnemi:

» N iech Twa łaska w szczęściu nas zachowa, Daj spoczynek tym, co śpią już w ziemi...«

Blado lampa na stole się pali, W" pokoiku łagodny półzmrok, Szepcą pacierz usteczka z korali I do »Bozi« kieruje się wzrok...

Okiem ducha na ten obraz patrzę, Taki smutny i samotny taki —

N a mej drodze kwiaty coraz rzadsze, Coraz pustsze chmurne życia szlaki;

"Więc gdy piersi miłość nie odświeża, Gdy mi ciemno wśród światowych pól, Dziecięcego zazdroszczę pacierza

I tej ciszy, która koi ból.

Każ się modlić swej dziecinie, droga,

Za ginących wśród życiowej bitwy,

(29)

W Y B Ó R P O E Z Y I

Każ jej za tych modlić się do Boga, Co nie znają balsamu modlitwy,

Za tych wszystkich, których rozpacz pali, W śród ciernistych, a samotnych dróg;

Pamięć dziecka może ich ocali,

Prośby dziecka* może spełni B óg!...

Coraz cichsze słowa w przestrzeń płyną, Senne oczki mrużą się a mrużą,

Śpij spokojnie, śpij, moja dziecino, Jutro mama da ci lalkę dużą.

Błogi uśmiech oplótł buzię białą, Drobne ustka zawarły się już — Matka duma... nad kołyską małą Srebrnopióry czuwa Anioł-stróż...

N iech się święcą te wieczorne chwile, Te za matką mówione pacierze 1

Życie złudzeń odbiera nam tyle,

Lecz tych wspomnień sercu nie odbierze;

One pełne tajemniczej siły,

N ęcąc duchy lat dziecięcych snem,

(30)

O R -O T

Z głębi duszy wstaje wspomnień władza, Trzykroć święta i błogosławiona 1

Bo, choć wokół taka pustka głucha,

Choć nie wysechł jeszcze łez twych zdrój, W pierś zbolałą wstępuje otucha,

I moc nowa na życiowy bój.

Jakże biedni ci, którym nie dano Matczynego wspominać pacierza!

Czemże leczą swoją pierś stroskaną, Kiedy życie gromem w nią uderza?

Obce dla nich były swojskie gniazda.

Tak jak obcy cały wielki świat — Achl i żadna nie świeci im gwiazda

"W" tej dolinie tęsknoty i strat...

Gdy się chwieję wśród życiowej drogi, Gdy mnie zwątpień opadną katusze.

W tedy wzywam jeden obraz błogi.

Co łagodzi moją smutną duszę.

Wzbiera w sercu rzewnych uczuć fala, W dal pierzchają zniechęcenia tngły I znów uśmiech usta me okala,

Choć po twarzy spływają mi łzy...

(31)

FO TO G RA FIA .

Mam ja skrytkę, gdzie leżą pamiątki P o młodości sielance prześnionej:

Z »jej« bukietu zeschłych kwiatów szczątki, Pukiel włosów podstępnie skradziony,

Kilka wierszy o tym śnie zaklętym, Kiedy serce w inne serca wierzy,

A na spodzie, pod liścikiem zmiętym, Jedna zblakła fotografia leży.

N a tę kartkę starą i zniszczoną L Jakże często tęskne patrzą oczy]

Westchnieniami drży mi wtedy łono, A po twarzy gorzka łza się toczy.

Spada z serca, które dotąd boli,

Kłamanego znieczulenia zbroja —

(32)

O R -O T

W swym dziewiczym ona majestacie Z fotografii patrzy, jakby żywa;

Na twarzyczkę, pełną krasy takiej,

Srebrne blaski rzuca księżyc blady — Łez mych skrytych widzę na niej znaki I gorących pocałunków ślady.

Jakże dawno, gdy rzewna i słodka Wiodła ze mną serdeczne rozmowy

W takim czarnym fartuszku podlotka, W takiej skromnej sukience bronzowej ; Przy staniku tkwiła róża biała,

“W ciemnej kosie czerwonu wstążeczka, Melancholia z modrych źrenic wiała,

A uśmiechem jaśniały usteczka.

Płyną lata, jak chwilka za chwilką,

Czar miłości młodszych od nas nęci...

Tamta >moja« — ta żyje już tylko Na portrecie i w mojej pamięci.

Dziś, gdy ujrzę miłość swą wiośnianą.

Żal niezmierny moje piersi rani:

Tamta była »drogą« i »kochaną*,

A ta dla mnie jest dziś tylko: »pani...«

Beatrycze, wielbiona tak długo,

Rozdzieliła się na dwie istoty —

(33)

W Y B Ó R P O E Z Y 1

Jednak wierzę, że jedną i drugą

Łączy jeszcze węzeł wspomnień złoty.

Przy tej muszę jęk serca uśmierzyć, Ból maskując pustotą swawolną —

A le w »tamtą* wszak mi wolno wierzyć?

Tak, jak dawniej, kochać mi ją wolno!

Gdy mnie znudzą lub zasmucą ludzie, Gdy tęsknoty grają w sercu tony,

O tej pierwszej śnię miłości cudzie, W fotografię starą zapatrzony.

Mnie się zdaje, że z tych oczu jasnych Zdrój pociechy i współczucia płynie — I o bólach zapominam własnych

Jej niedolą stroskany jedynie.

Ty wyblakła fotografio małal

Ty pamiątko baśni mej miłosnej I Chwil szczęśliwych ileś ty mi dała,

Budząc w sercu przypomnienie wiosny 1 Jakby czarem koi smutków tyle

To, co czytam w oczu tych błękicie:

(34)
(35)

SZOPENOWSKIE PIEŚNI.

(36)
(37)

Przylgnął uchem do ziemi, posłyszał jej łkanie I zrozumiał, jak dziecko głos matki rozumie:

Skarżyły mu się bory w tęsknym liści szumie I z mogił pieśń pogrzebu niosło echa granie.

Przylgnął uchem do ziemi, posłyszał jej łkanie:

Psalm krwawy, psalm niewoli, jak w kościelnym tumie, I z skargą twarz do Boga wzniósł w śpiewaczej dumie, I poecie skazańców Bóg rzekł: »Ona wstanie!«

A oto śpiewak, klęcząc na polskiej Kalwaryi,

Obaczył słońca promień z za krwi, łez i kiru

(38)

O R-O T

Tedy w dobie widzenia, w cudnej dobie onej, Na serc wyrósł monarchę i na króla tonów,

I w piersi swe, jak w harfę, jęki wziął milionów, Które błądzą przez świat ten, od ich krwi czerwony.

Tedy w dobie widzenia, w cudnej dobie onej, Poznał, że Bóg różane ześle Jej dni plonów,

I że kłamstwem jest granie pogrzebowych dzwonów, Bo na rozkaz Chrystusa pęknie grób Uśpionej!

A gdy krwawą tęsknotą serca ludu drżały,

Po dumnych ptakach naszych, co do słońca lecą, On przeczuł wieszczym duchem, że pod strzechą kmiecą Zraniony polski orzeł przytulił się biały.

A gdy krwawą tęsknotą serca ludu drżały,

Śpiewak w pieśni, co łzami chat wieśniaczych świecą, Zaklął ją, by nam grała, jak się groby kwiecą

I budząc nas, i łudząc echem dawnej chwały...

(39)

PIEŚŃ SZOPENA.

Z pod twych rączek, z pod twych białych płynie [piosnka w . dal,

Coraz wolniej, coraz ciszej, niby łzy i żal,

Aniclskiemi westchnieniami skarżą się klawisze.

Płynie piosnka w dal miesięczną, rozpływa się [w ciszę.

I na pieśni tej zaklęcie lecą roje snów,

Zmarnowany zapał młody płonie w sercu znów, W ięc na piersi zadumany senną głowę chylę —

O, witajcie mi prześnione dawnych złudzeń chwile 1 Z pod błękitu płynie postać na welonach mgły,

Smutny uśmiech ma na ustach, w oczach srebrne łzy :

(40)

O R -O T

Śpiewne tony twej piosenki takiej cichej, drżącej, N a me serce padły krwawe, jak balsam kojący.

I dziś wiem już, że choć zejdzie krasa wiosny z lic, Dusza z pragnień młodocianych nie rozwieje nic:

One drzemią, skryte w sercu przed oczyma ludzi, Póki pieśni głos anielski ze snu ich nie zbudzi.

Z pod twych rączek, z pod twych białych płynie [piosnka w dal,

Coraz wolniej, coraz ciszej, niby łzy i żal,

Anielskiemi westchnieniami skarżą się klawisze, Płynie piosnka w dal miesięczną, rozpływa się

[w ciszę...

Graj mi jeszcze, dziewczę moje, graj mi jeszcze, graj!

Niech upaja moją duszę ten wrócony maj, Ten wrócony maj miłości, wiary i zapału,

Co mnie drogą, kwieciem słaną, wiódł do ideału I...

O, dzieweczko moja biała 1 u twych drobnych stóp, Z prześnionemi marzeniami znów zawarłem ślub,

Chciałbym wiecznie tej piosenki słuchać, patrząc [w ciebie,

Ciałem tutaj, serce «I tutaj — ale duchem . w niebie..

(41)

S R E B R N E D Z W O N K I . K o ły s a n k a .

Dzwoń dzwonku, dzwoń srebrny S wój pacierz wieczorny.

Dzwoń dzwonku, dzwoń srebrny Hymn czysty, jak łza;

K u stronie podniebnej Z wieżycy klasztornej, K u stronie podniebnej

Niech płynie pieśń twa...

Gdzieś w chacie wieśniaczej Blask pada z komina,

Gdzieś w chacie wieśniaczej Modlitwy szept mknie:

Za chmurnych tułaczy

Śle prośby dziecina,

(42)

O R -O T

AV cmętarną niknie ciszę Stęskniony śpiew ten

I zmarłych kołysze N a spokój wieczysty I zmarłych kołysze N a błogi, na sen...

Sw ój pacierz wieczorny

Dzwoń dzwonku, dzwoń srebrny, Swój pacierz wieczorny

W gwiaździstą ślij toń...

Z wieżycy klasztornej K u stronie podniebnej,

Z wieżycy klasztornej

Dzwoń dzwonku! dzwoń... dzwoni...

(43)

MARZENIE.

Preludyum .

Nim na cichy pójdę sen bez poranków i bez zórz, Niech powróci anioł ten, mej młodości anioł-stróż, Na przeżytej drogi cień zapomnienia rzqci kwiat I na jeden krótki dzień wskrzesi wiosnę moich lat!

Niech, jak dawniej, wierzę znów w idealny życia cel, W nieśmiertelność ludzkich snów, dusz niewieścich

[jasną biel,

Niech na błękit duch się rwie i oddycha pełnym [tchem,

Marzycielsko łudząc się, że sen szczęścia nie jest

[snem!

(44)

D E S Z C Z.

Preludium. • Deszcz za oknem mży, Świat osnuła mgła,

Zda s ię , płyną łzy, Zda się , niebo łka.

Płom yk lampki drży,

Świerszcz w kominie gra Deszcz za oknem mży, Świat osnuła mgła...

W sparł na dłoni skroń, W dal zatopił wzrok, Przeszłość wraca doń W ten jesienny zmrok.

Jakiś wonny maj.

Jakiś sen bez chmur I rodzinny kraj

I ojcowy dwór...

(45)

W Y B Ó R P O E Z Y I

W obcej ziemi tej Pierś zatruwa jad, Stokroć sercu lżej

Wśród wioskowych chat.

Tam u krzyża stóp Wiarę bierze duch, Tam nie jeden grób, Tam nie jeden druh...

Chmury ciągną w dal, Gdzieś do jego pól,

Piersią miota żal,

Sercem targa b ó l. . . Płomyk lampki drży,

Świerszcz w kominie gra, Deszcz za oknem mży,

Świat osnuła m gła...

(46)

P O Ż E G N A N IE . Walc.

Och, opleć mnie dłonią, och, opleć białą I główkę swą złotą na pierś mi złóż!

Już stało się, dziewczę, co stać się miało — Ostatni... ostatni nasz walc to już!

Jak dziwne, jak chmurne muzyki tony!

Ból wieje z nich taki, tchnie taka pleśń, Jakgdyby jęczały pogrzebne dzwony,

Jakgdyby płakała nadgrobna pieśń.

Zda mi się, że słyszę jęk jakiś głuchy, Że pęka pierś czyjaś, zbryzgana krwią, Zda mi się, że w okół tańcują duchy, Posępne, milczące, owiane mgłą.

Jak w świecie szerokim smutno i ciemno, W mej piersi rozdartej smutno jest tak...

Och, nie szarp mi serca skargą daremną,

W szak szczęście, dziewczyno, przelotny ptak.

(47)

W Y B Ó R P O E Z Y I

Ta chmurna muzyka mózg mój uśmierca, Zatruwa mnie jadem mogilnych tchnień, Podstępnie się wkrada do mego serca

I spycha mnie... spycha mnie... spycha mnie w cień I spycha mnie w otchłań, w przepaść nieznaną, Tej głębi, tej pustki lęka się wzroki

Czy wzejdzie tu słońce? Czy wzejdzie rano?

Czy wieczny w tym grobie panuje mrok?

Na chwilę powiało świeższe znów tchnienie, Na chwilę duch mroku uwolnił mnie

I czuję żałosne piersi twej drżenie I widzę spłakane źrenice twe.

Och, opleć mnie dłonią, och, opleć białą 1 główkę swą złotą na pierś mi złóż!

Już stało się, dziewczę, co stać się miało —

Ostatni... ostatni nasz walc to jużl...

(48)

M a z u r e k .

Od łez mnie oczy bolą — Oj, dolo, moja dolo!

Za kwiatem schnie mi kwiat Stasieńko poszedł w świat;

A w chacie zła macocha, Sieroty nikt nie kocha

I cóż zostało mi?

Chyba te łzy...

Szły tędy hufce zbrojne, Zabrały go na wojnę:

N ie próżno tonę w łzach, Tam może kona Stach 1 Mój Stachu, mój jedyny,

Do swojej wróć dziewczyny, Do kwietnych wracaj pól

Z pod gradu kul!

(49)

W Y B Ó R P O E Z Y I

Poproszę Bożej Matki,

Niech wskrzesi moje kwiatki, Niech przetrwa bitew znój

Stasieńko złoty mój.

Gdy wróci mój kochanek

• Różany weźmie wianek.., Cóż więcej nad to mam?

Siebie mu dam...

W oddali tętni błonie.

Parskają bystre konie,

Na drodze wzrasta kurz — Mój ułan jedzie jużl

PanienkoI Broń od złego!

Stasieńka niosą mego!

Krwi z czoła cieknie zdrój!

O, Stachu mój!,..

(50)

W P Ó Ł Ś N I E . Scherzo.

Na modrem, na niebie Zawisnął sierp złoty,

Szmer skrzydeł anielskich w błękicie gdzieś drży;

Ślę piosnkę do ciebie Tak pełną tęsknoty, Jak smutek i łzy,

Czy kochasz, aniele? Czy kochasz mnie ty?

Mój duchu wybrany, Cherubie mój biały.

Gdyś spłynął z błękitu na chmurny ten świat, W mej piersi starganej

Gorycze skonały

I wiary wszedł kwiat

1 oto całuję skraj śnieżnych twych szat.

Przy tobie, jedyna,

Tak cicho, tak błogo,

Ma dusza z pęt ziemskich wyzwala się tak

(51)

W Y B Ó R P O E Z Y I

Tu niebios kraina,

Tu z ludzi — nikogo, Nad nami gwiazd szlak, I lecę w błękity i lecę, jak ptak...

Wiem, święta, że ciebie Śmierć, chciwa połowu,

Uniesie w daleki, w samotny gdzieś grób, L-ecz w górze tam... w niebie

Pochylę się znowu

Do białych twych stóp — I wtedy wieczysty zawrzemy już ślub...

>

(52)

P O W R Ó T W Y G N A Ń C A . N o k tu rn .

Gdzieś w śnieżnym, w dalekim gdzieś świecie Snuł przędzę tęsknoty i troski,

Dziś ukląkł pod krzyżem, jak dziecię, N a skraju rodzinnej swej wioski.

Przylgnąwszy do ziemi macierzy,

»Gdzic słonko twe?« — pytał ze łzami I dzwonek zaśpiewał na wieży:

»Za mgłami... za mgłami... za mgłami 1«

Wędrowiec wzrok podniósł od ziemi Ku niebios ginącej w mgle toni

I szeptał ustami drżącemi:

»Gdzież moi najmilsi? gdzie oni?

Ach, tyłem ja za nich pacierzy 1 modlitw do Boga słał tyle!<

I dzwonek zaśpiewał na w ieży:

»W mogile... w mogile... w mogile...<

(53)

W YBÓ R P O E Z Y t

Ból serce tułacza wziął w kleszcze, Na strzępy je targa krwi chciwy,

»Ach, jednak zostały mi jeszcze Te nasze, te łąki i niwy.

W nich hufce skrzydlatych rycerzy Śpią, krwawe złożywszy pałasze*.

I dzwonek zaśpiewał na wieży:

»Nie nasze... nie nasze... nie nasze...«

Ze źrenic chmurnego wygnańca Łez gorzkich bryznęły potoki,

»Ach, na toż ze świata jam krańca ' W iódł tutaj sieroce me kroki?

Któż smutek, kto ból mój uśmierzy,

* Co pierś mi rozdziera na ćwierci?*

I dzwonek zaśpiewał na wieży:

>Sen śmierci... sen śmierci... sen śmierci

(54)

E C H A N I E W O L I . Im prom ptu.

o , graj 1

Jak szumi smętny gaj

Gdy pieśń go zbudzi drżąca, Jak szumi smętny gaj

Gdy wiatr mu liście strąca, Jak wzdycha polny kwiat,

Pojony krwawą rosą,

Jak wzdycha polny kwiat, Osnuty w cień i w m gły.. .

O, graj!

Jak płynąc w niebios kraj.

Anioły w gwiazd dyademie, Jak płynąc w niebios kraj,

Żegnają chmurną ziemię,

Jak z naszych smętnych chat,

Najkrwawsze skargi niosą,

(55)

W YBÓ R P O E Z Y I

Jak z naszych smętnych chat, Do Boga niosą łz y . . .

o , graj!

Jak stroi kwietny maj Samotnych grobów tyle, Jak stroi kwietny maj

Te krzyże na mogile, Jak sieje ciche łzy,

Tajonym łkając płaczem, Jak sieje ciche łzy

Cmentarna ziemia t a . . . o , graj!

Jak zniknął cudny raj,

Jak brzmią pogrzebne dzwony, Jak zniknął cudny raj,

Do dzisiaj nie wrócony, Jak krwawo tęsknisz ty:

Do czego?., po kim?... za czem?...

Jak krwawo tęsknisz ty . ..

Jak krwawo tęsknię ja . . .

(56)
(57)

ST A R E MIASTO.

(58)
(59)

O FIA R O W A N IE . I.

Gdy jęk po jęku drżał mi w życia hymnie, Młodzieńczych złudzeń gdy mi pękła zbroja, Jak dobry anioł, ty stanęłaś przy mnie,

Serdeczna, cicha towarzyszko moja!

Los nam na drodze rozsiał same głogi,

Szyderskiej ciżby gwar nas gonił głuchy — I razem nasze krwawiły się nogi

I razem nasze słoneczniały duchy.

Gdy to, w com wierzył, podle mnie zdradzało,

Gdy to, com kochał, łudziło mnie kłamnie,

(60)

OK-OT

Żyję przez ciebie i dla ciebie żyję, Serdeczna, cicha towarzyszko moja!

II.

Pamiętasz, droga, te jesienne zmierzchy,

Gdy wieczór zwolna miejską tłumił gwarę,

Gdy sierp księżyca wszedł nad domóstw wierzchy I fantastycznie srebrzył Miasto Stare?

Pamiętasz, droga, wzniosłych marzeń roje I te rozmowy, które miłość budzi,

Kiedyśmy śnili, by tak żyć we dwoje,

Wśród cichych ludzi i dla cichych ludzi?

W okół nas dumne piętrzyły się domy,

Kędy garść wspomnień wiek po wieku składał, I duch przeszłości dla nas był widomy

<0 1 każdy kamień do serc naszych gadał!

"Wśród starych murów, wśród wieczornej ciszy, My słali myśl swą, uczuciem bogaci,

Do tych suteryn, facyat i podstryszy,

Do naszych biednych, zapomnianych braci!

III.

Pleśń starych tynów, srebrnej W isły szumy,

Serc prostych wiara, dusz pogoda grecka,

(61)

W Y B Ó R P O E Z Y I

Od dziecka w pierś mą złote tchnęły dumy I duszę moją urzekly od dziecka.

Gdy w walkach bytu, marnych a szalonych, Było nam duszno i ciemno, jak w grobie,

W tym dobrym świecie, w świecie lat minionych, 1 ty, jedyna, podobałaś sobie!

A kiedym w pieśni wskrzeszał dzieje stare, A kiedym budził dawno śpiących cienie.

Jam z ciebie czerpał tę słoneczną wiarę, Jam z ciebie czerpał prawdę i natchnienie!

Tętniące prostą nutą staroświecką,

Napoły tęskne — wiesz po kim i czemu? — Te pieśni moje, ja, mieszczańskie dziecko.

Poświęcam tobie, dziecku mieszczańskiemu!

(62)

1N W O K A C Y A .

D a w n o juz, d a w n o śp ic ie p o d m o g iłą ,

A oto z drzemki przebudzam was cichej, Na twarz łagodne rzucam wam uśmiechy I serce wskrzeszam, by, jak niegdyś, b iło ! Dawno już, dawno w ciemnym śpicie grobie, Na którym wzeszło kwiecie zapominek,

A otom przerwał słodki wasz spoczynek, A oto znowu chcę was mieć przy sobie!

O, pójdźcie do mniel pójdźcie, drogie cienie!

Niech z was opadną całuny grobowe I

"W zamarłe piersi ja tchnę życie nowe.

Ja wasze dawne wrócę wam istnienie I

O, pójdźcie do mnie! pójdźcie! niech obaczę W asze spokojne, uśmiechnięte twarze.

Przy starych gawęd niech podumam gwarze,

Niech w pieśń was zaklnę, co śmieje się... płacze...

(63)

W Y B Ó R P O B Z Y I

Niech w pieśń was zaklnę, wy cisi i prości, Niech was pokażę braci mojej młodej,

Tchnących odblaskiem słonecznej pogody I takich pełnych wiary i miłości!

W asz jasny orszak może rozpogodzi

Ich serca, w których żmije zwątpień syczą, Może ze wstydem rzekną i z goryczą:

»Jacyśmy starzy! jacy oni młodziI«

W ięc, żem uśpionym tak dawno już temu, Na chwilę zmącił grobowe milczenie.

Przebaczcie wy mi, ukochane cienie,

Przebaczcie wy mi, śpiewakowi swemu!

Nim u gwiaździstych spotkam was podwoi, Pochmurną życia strudzony gonitwą.

Żegnam was... żegnam łzami i modlitwą,

W y moi starzy... wy serdeczni moi!...

(64)

S T A R E M IA S T O .

Stare Miasto I "Warszawy relikwiarzu święty,

Pleśnią wieków porosły, mgłą ich przysłonięty, Zadumany, jak starzec wyniosły i krzepki,

Co z miłością pogląda na wnucząt kolebki.

Co, opiekun pokoleń, wschodzących na grobie, Napoły się uśmiecha, napoły w żałobie

Zarannej gwiazdy szuka na pochmurnem niebie, — Stare Miasto! i witam i pozdrawiam ciebie!

Stare Miasto 1 znam treść twą, znam twych ulic [wnętrza,

Gdzie tłum świątyń i domóstw bezładnie się spiętrza, Gdzie, jak patrycyusz dumny, choć w odzieniu

[zmiętem,

Stoją domy *Pod słońcem*, »Pod lwem«, »Pod [okrętem*,

Gdzie wieki, rozkochane w gotyckiej strukturze.

Ślad wspaniały na każdym zostawiły murze,

(65)

W YBÓR P O E Z Y I

Gdzie oczy nęcą blanki, skarpy i wykusze —

Czas tynów nie rozwalił, — tylko wziął im duszę 1...

Stare Miasto I U wchodu czuwa, jak na straży, Kościół farny, i dzwonów srebrną mową gwarzy, W toń obłoków wystrzela smukłych wieżyc szczytem, Jakby sojusz braterski zawarł z nieb błękitem,

Jakby do tronu Boga słał modlitwy ludu, Wezbrane krwią i łzami, jakby czekał cudu, Lub proroczych objawień wiary i zapału.

Co w smętny chorał dzwonów wplotą pieśń hejnału I Bliżej ku srebrnej Wiśle, za murami Fary

Majestatycznie Rynek rozpostarł się stary;

Z czterech stron go obsiadły, pnąc się w błękit siny, Starożytne, omszone, trzypiętrowe tyny.

Jaskrawo lśnią na słońcu wązkich domóstw dachy Z miedzi, z czerwonej cegły, z malowanej blachy, Ścian barwa pstra lub szara, okna wzięte w ołów, A u szczytu figury smoków i aniołów.

Myśl i ducha przenoszą w dawno zmicrzchłe czasy

(66)

O ft-O T

Szyldy, o fachu kupca świadczące widomie,

Lub wyrzeźbiony w murze lśni znak: herb miesz- Lewiatan, sfinks skrzydlaty, albo Święty Pański...

Spojrzyj, jak się do siebie stare tulą muryl

Choć grom bucha po gromie z piorunowej chmury, Choć pleśń cegłę za cegłą i głaz źre za głazem, One stoją potężne wiarą: Myśmy razem!

Spojrzyj! pną się do słońca, gdzieś za chmurzysk [bramy,

Zda się słyszę ich głosy: gwarzą: My przetrwamy!

Zda się słyszę: K ły na nas złamie czas-morderca!

Gdybyż wiarę tych murów miały ludzkie serca!

Rynek król! wkrąg ulice, jakby świta pańska:

Krzywe koło, Rycerska, Piwna, Świętojańska, Zapiecek, dwa Dunaje, Szeroki i Wązki;

Rynek pień, to konary, gałęzie, gałązki;

Rynek żmij: to ogony: wiją się w przeguby,

W skręty, jeden chwost cienki, drugi tłusty, gruby, Splotą się, to rozplotą, to znów złączą ściśle,

Niżej wciąż, niżej pełzną, w dół, ku srebrnej Wiśle.

Czy znacie te uliczki, te zaułki brudne,

Gwarem życia tętniące, zgiełkliwe i ludne,

Czasem rubaszne, ale dobre, kochające.

(67)

W Y B Ó R P O E Z Y I

A takie ciepłe, jak to nasze polskie słońce!

Poczciwe, chociaż razem nieopatrzne, butne, Po staremu junackie, a czasem tak smutne, Jak sierota, płacząca po macierzy stracie, —

Czy znacie te uliczki, te zaułki znacie?

Patrz! tu Najświętsza Panna wychyla się z wnęki, U stóp jej kwietny wianek: dar pobożnej ręki,

Tam Jan święty, apostoł, obok malowidło:

Pan Jezus, nad nim anioł rozpiął białe skrzydło;

Tutaj na murach szczerby, kul moskiewskich rysy, Tam zatarte tablice, tam stare napisy,

Wkrąg pamiątki: puścizna zmierzchłych wieków [święta —

Zginież lud, co tak przeszłość kocha, zna, pamięta?

Stare Miasto! cześć tobie! Ty najdziksze hordy, Najkrwawsze łzy pamiętasz i najkrwawsze mordy!

Trzykroć bił wściekły orkan o twych domóstw ściany, Każdy mur twój, głaz każdy ofiar krwią zbryzgany!

Stare Miasto! Ja młody śpiewak twój, zrodzony,

Gdy schła krew po ostatniej walce twej szalonej,

Sierocy śpiewak, dziecko trzykroć pogrobowe,

(68)

OR-OT

Dumne wieże Pijarów, Fary, Augustyanów!

Gdy ponad Starem Miastem w rozmyślań godzinie Ciężarny łzą skazańców chorał dzwonów płynie.

Gdy całe Stare Miasto skargi śle tułacze —

Modlitwa u stóp Boga płacze — i Bóg płacze!

Zbryzgane i przesiąkłe deszczem rosy krwawej Warszawskie Stare Miasto, to serce Warszawy!

O, warto się wam wsłuchać w tego serca bicie!

Patrzcie, jak z niego tryska jędrne, zdrowe życie!

Patrzcie, jak pełne wiary, jak krzepkie na duchu!

Nie gnie łba, nie skowyta, jak pies na łańcuchu!

Wnijdź tu, a całą piersią dech swobody pijesz.

O, gdybyż gadać umiał każdy mur i załom,

Jak się napatrzył rzezi, przysłuchał wystrzałom!

Jak hymn nasz, jak żołdactwa wrzask leciał w po- [wietrze!

Jak sztandary, jak orły szumiały na wietrze!

Jak się o mury tłukła, jak w błękity mknęła Czarowna pieśń legionów: »Jeszcze nie zginęła!«

O, gdyby gadać mogły kamienie i cegły,

To nawet w trupich piersiach ogień-by zażegły

Ludu mój! Nim twe dzieje, krwawe, wzniosłe dzieje Rozsnuję w pieśń potężną, zakln£ w epopeję,

Nim Boża łaska pierś nią wypełni, jak czarę, —

(69)

W Y B Ó R P O E Z Y I

O dawnych ludziach pieśni niosę tobie stare!

Ludu mój ! Weź te pieśni! Jam w nie serce włożył!

Niech świat ten wskrześnie w tobie tak, jak we [mnie ożył!

Z swą wiarą, z swą miłością ten świat, dziś daleki, Niech wskrześnie — i w twem sercu niech żyje

[na wieki!

(70)

G R A J E K .

I.

N a ulicy Świętojańskiej

Mieszka siwy pan Mateusz,

Staromiejskich, nowomiejskich,

"Wszystkich grajków koryfeusz.

Pan Mateusz, dzielny skrzypek, Pochylonym nie jest dziadem.

Choć na barkach dźwiga swoich

^Dzję^MAęćdziesiąt lat^z^pkładem.

"Wąs ma krótko przystrzyżony, (Mazowieckiej ślady wioski), N osi wązkie bakenbardy,

A la Józef Poniatowski.

Z tęgiej miny, z blizn na czole.

Srebrnym włosem ocienionem, Zaraz poznać szwoleżera,

Co wojował z Napoljonem!

(71)

W Y B Ó R B O E 2 Y I

II.

Pan Mateusz ma izdebkę

Na najwyższem domu piętrze, Jasna strzeże jej Panienka

I Dzieciątko Przenajświętsze.

Ponad łóżkiem wisi skromnem Duży portret lemperera*

»Oblężenie Saragossy*

I »Zdobycie Somo-Sierra«.

W klatce gwiżdże kos uczony, Ulubieniec wielki grajka.

Rdzawa szabla stoi w kącie 1 wiśniowa długa fajka.

Lecz największy klejnot starca Kryje puszka posrebrzona:

Krzyż, przypięty za waleczność,

Własną ręką Napoljona!

(72)

O R -O T

»Stoi ułan na pikiecie...«

»Czemuś oczki zapłakała...*

»Cztery latka wierniem służył...*

»Pastereczko moja mała...*

Jednę piosnkę najpiękniejszą Stary skrzypek ma w zapasie, Niegdyś graną i śpiewaną

Przy wojennych trąb hałasie.

Gdy ją zagra twarz mu płonie, Dziwnym blaskiem świecą oczy, Drżą słuchacze zapatrzeni

W lat ubiegłych świat uroczy.

I V .

Stara piosnka, ułożona

W obcej ziemi gdzieś dalekiej, Przyleciała, niby ptaszę,

By pozostać tu na wieki.

Stara piosnka taka prosta Z odrętwienia serca cuci,

ICaże tęsknić, każę wierzyć,

Że minione wszystko — wróci!

(73)

W Y B Ó R P O E Z Y I

Pan Mateusz zna ją dobrze, Najogniściej pieśń tę grywa.

Pod jej wpływem płacze majster Nad kufelkiem pełnym piwa.

Szewcki chłopak, straganiarka I wyrobnik drżący słucha,

Kiedy grajek na swych skrzypkach Starą piosnkę rżnie od ucha!

V.

Gdy złociste blednie słonko.

Gdy na » Anioł* dzwonią » Pański*, Wraca grajek do izdebki

Na ulicy Świętojańskiej.

Przy łojowej blasku świeczki Po przeszłości błądzi szlaku, Słyszy gromki głos komendy, Słyszy sygnał: »Do ataku!*

Zdaje mu się, że rżą konie,

(74)

O R -O T

Stoją przed nim: Poniatowski, Kozietulski, Niegolewski...

VI.

Wzrok wytęża Pan Mateusz Przez okienka szybki małe:.

Z swej izdebki pod chmurami Stare Miasto widzi całcl

Przypomina swych słuchaczy Pałające ogniem lica:

Od dzieciaka aż do starca,

Wszystkich dawna pieśń zachwyca!

Potem patrzy na katedrę,

Co się wznosi tak wspaniała, — Tylu burzom się oparła!

Tyle wichrów przetrzymała!

I swe skrzypki wydobywa, Odmłodzony dawną wiarą,

I z uśmiechem, zamaszyście,

Gra... dla siebie piosnkę starą!

V II.

Choć się dzielnie trzyma skrzypek,

Choć od młodych krzepszy wielu,

(75)

W Y B Ó R P O E Z Y I

Jednak czuje, że już wkrótce Trzeba stanąć do apelu!

Wszak się śmierci nie ulęknie Kto wojował z Napoljonem Stary grajek dość ma życia I za rychłym tęskni zgonem!

Wtedy w mundur go ustroją,

By szedł godnie przed twarz Bożą, A na piersiach, krwią zdobyty,

Złoty krzyżyk mu położą.

Biała brzoza nad mogiłą

W takt mazurka zaszeleszczę:

Nawet w grobie będzie wiarus

Cudną piosnkę słyszeć jeszcze!...

(76)

B E R E K J A W O R .

I.

Na Zapiecku, gdzie od śpiewu gwarnie:

Z handlu ptactwem słynne są te strony!

W starym sklepie trzyma antykwarnię Berek Jawor, mąż w Piśmie uczony!

Sztuka dumna, chuda a wysoka, N osi czarny żupan atłasowy

1 łokciową brodę ma proroka.

Kiedy stanie w progu swojej budy, Ogniem rannych natchniony pacierzy, Ma powagę dawnych synów Judy:

Sług Jehowy: wieszczów i rycerzy!

A gdy Jawor wspomni niebo Wschodu,

Z ust mknie jękiem, w oczach łzą majaczy

(77)

W Y B Ó R P O E Z Y I

Oplwanego tęsknota narodu.

Wiecznych rabów i wiecznych tułaczy!

II.

Berek Jawor w antykwami starej Starożytnych zbiory ma rupieci:

Kurantowe stoją tam zegary,

Rdzawą klingą »augustówka« świeci.

In effigic u Jaw ora finał

Mają damy, piękne, jak anieli, Często gęsto cenny oryginał:

P in xit Lampi, albo Bacciarelli.

Szczątki świata, co już śpi w mogile, Rebe Jawor szanuje wysoko,

Jak getnurą lub chymesz zna style, Styl renesans, empire i rokoko

Nieraz prawnuk, gwoli swej kieszeni,

Kord pradziada sprzeda mu skrwawiony

»Zły kto ojców puścizny nie ceni!«

(78)

O R -O T

R ebe Jawor w cyces i w tałesie Nad syderem kiwa się i płacze.

Tchnie zgnilizna z ścian pokrytych brudem, AV małych szybkach odblask świtu płonie, R ebe Jawor płacze nad swym ludem

I wyciąga do Jehowy dłonie.

»Oto w mękach marły ojce nasze!

Oto kość ich wiatr po polach miota!

My gorzkości mieli pełną czaszę!

My gehennę przeszli za żywota!

Azaż puści na cierniowym szlaku, Azaź lud swój poda krwawej doli,

Ten, co gadał z nim w ognistym szlaku I z egipskiej wywiódł go niewoli? 1«

IV.

Sabbat. Leżąc w szafranie, jak w złocie.

Pachnie szczupak, (niech będzie na zdrowie!' Reb ucztuje w odświętnej kapocie

I w sobolim kołpaku na głowie.

R ebel sabbat! uroczystość takal

Rebe! przecz ty ucztujesz samotny?

(79)

W Y B Ó R P O E Z Y I

I reb Jawor odsuwa szczupaka

I przeszłości wzywa niepowrotnej.

Ot, dziękczynne szepcą z nim pacierze Stary Nuchim, Eli, brat Gcdala,

Piękna Rachel narządza wieczerzę, Pilna Sarah już światło zapala.

Biada! wszystkich! wszystkich pogrzebionot (O, Jehowa! tobie hołd trzykrotny!)

Szabasówki mdło w m noruku płoną, Rebe Jawor ucztuje samotny!

V.

Ma reb w sercu ranę wiecznie świeżą:

Jego Eli śpi w dalekiej ziemi, Tam gdzie kości katolickie leżą,

Razem z kośćmi leżą żydowskiemu

» Zgasł mój Eli, jak świeca zdmuchnięta.

Taką ładną śmierć mu dał Jehowa.••

Pan dobrodziej Majzclsa pamięta?

(80)

O R -O T

I blask dziwny twarz wypiększa zmiętą I z ócz żyda kapią łzy ogromne, —

»Oj, to święto było, wielkie święto!

Ja do grobu jego nie zapomnę I«

VI.

Zebrał Jawor żniwo cierpień sute,

Zdawna gorzkim karmi się on chlebcm, A któż po nim odprawi pokutą?

A któż kadysz odmówi po rebein?

Na sen wieczny córki nie utulą.

Syn nie skropi łez gorących rosą, Obcy przyjdą z śmiertelną koszulą.

Na mogiłki obcy go poniosą!

A gdy Jawor duma tak w swej celi, Łzy mu kapią, jak woda ze zdroja,

»Gdzie ty? woła — gdzie ty, o mój Eli?

Gdzie ty Rachel, piękna córo moja?«

W stare Miasto wpada zmrok tumanem, Zdała farne rozbrzmiewają dzwony,

W brudnej izbie korzy się przed Panem

Rebe Jawor, mąż w Piśmie uczony!...

(81)

T R Z Y B O G I N I E .

I.

Dwie czyściutkie zajmują komnatki Panna Ewa i Panna Rozalia,

Nad łóżkami palmy, w oknach kwiatki, N a stoliku kart zużytych talia,

Drzemie stary kot na starym ganku, Stare piosnki szpak staruszek śpiewa, Zaś królują w tern starem mieszkanku Stare panny: Rozalia i Ewa.

Pyszne typy miałby z nich artysta.

Nim gtaruszki, skryje darń mogilna:

Jedna* szczupła, druga przysadzista,

(82)

O R -O T

W szystko niszczy bystra czasu fala, N ie oszczędza najmilszego kwiatka:

Panna Ewa i panna Rozalia

Dawno przeszły Jezusowe latka.

W krwawych grobach śpią szarmanckie chwaty, Co duserów prawili im tyle —

W tedy obie były, jako kwiaty, Dzisiaj obie są, jako badyle...

II.

Przyjaciółką nierozłącznej pary Jest garbata panna Domicela,

N a wotywę w trzy codzień do Fary, W trzy na sumę chodzą co niedziela.

Z miną wdzięczną i dziewiczo skromną, Siadłszy w ławie, co ołtarza blizka,

Każda księgę rozkłada ogromną.

Okulary każda na nos wciska.

G dy zam ilkną organy w św iątyn i,

Gdy ostatnie księdza cichną słowa, Trójka panien mały spacer czyni, Nim nadejdzie pora obiadowa.

Drepcą z pompą, ubrane od święta, Jak przekupki językami mielą:

» Punkt o czwartej! Niech pani pamięta!

Będzie placek, panno Domicelo!...*

(83)

W Y B Ó R P O E Z Y I

Domicela o godzinie czwartej

Na panieński spieszy podwieczorek, Nim zakipi kawka wróży z karty, Lub nowinek wysypuje worek.

Panna Ewa urząd ma kawiarki, W filiżanki leje nektar słodki — Niknie kawa, znikają sucharki.

I kursują staromiejskie plotki...

III.

Choć na zbytki fundusz nie pozwala, Trzy boginie biedy nie zaznały:

Mają w banku Ewa i Rozalia Po rodzicach mająteczek mały.

Domicela robi sztuczne kwiatki,

(Takich kwiatów poszukaj ze świecą!) Czasem skroi suknię dla sąsiadki,

Czasem z haftu kapnie jej conieco.

Gdy Warszawę senny zmrok zalewa,

»Domcia« drepce spędzić rekreacyą:

N a Zapiecku Rozalia i Ewa

(84)

O R -O T

Dawno z marzeń rozstawszy się czarem, Od trosk wolne i światowej pychy,

W starej Farze i w mieszkanku starem Trzy boginie wiodą żywot cichy.

Czy świat srebrzy zima, jędza siwa,

Czy z pod śniegu pierwszy kwiat wyrasta, Jednakowo dzień po dniu upływa

Starym pannom ze Starego Miasta...

IV.

Gdy noc letnia blaski śle wspaniałe,

Gdy w dal srebrną pierzchną dzienne gwary, Z ganku panien na podwórko małe

Mknie śpiew czuły z tonami gitary.

Pośród murów odzywa się echem Dawna piosnka, pełna melancholii,

Dwie staruszki słuchają z uśmiechem, Uśmiech w łzy się zamienia powoli.

I wspomina Ewa i Rozalia

Pierwszych wzruszeń, pierwszych marzeń latka Wszystko niszczy bystra czasu fala,

N ie oszczędza najmilszego kwiatka!

I wspomina Ewa i Rozalia

Groby, które wiosna zazielenia —

Wszystko niszczy bystra czasu fala,

Tylko smętne zostawia wspomnienia.

(85)

W Y B Ó R P O E Z Y I

»Domcia« z kąta sięga w dal oczyma,

'Wielki ból się w piersiach jej rozszlochał, Ona jedna żadnych wspomnień niema,

Jej, jej tylko nigdy nikt nie kochał!

W monotonnej, szarej przędzy życia N ie błysnęła żadna nić jaśniejsza — Najbiedniejsza ona od powicia,

Do mogiły ona najbiedniejsza...

(86)

R O T M I S T R Z J A C E K C H O L E W A .

I.

N a starem Mieście koło Pijarów,

Gdzie hymny Bogu lud wierny śpiewa,

Mieszka Jnwal id z pod trzech sztandarów:

Ułański rotmistrz Jacek Cholewa.

Jacek Cholewa, rotmistrz ułański,

Dziad, co na ciele blizn ma z dwadzieścic, W iódł po obozach żywot cygański,

A dziś rej wodzi na Starem Mieście.

Miejski matuzal, miejskie pacholę TTaTwylot^znają Cholewę Jacka:

W ąs zawiesisty, krycha na czole, Mina wesoła i zawadyacka.

On na balikach tańczy najszczerzej,

On w starej Farze najgłośniej śpiewa —

(87)

W Y B Ó R P O E Z Y I

Gdzie od dzisiejszej odstał młodzieży Ułański rotmistrz, Jacek Cholewa!

II.

Gdzie błysła buntu zorza wspaniała, Gdzie zrywał naród łańcuch tyrański, Tam się za wolność krew polska lała I był tam Jacek, rotmistrz ułański!

Jak tylu innych, co w turmach giną, Lub na żer wiatrom dali swe prochy.

Bił się za Polskę, za swą jedyną!

Bił się za "Węgry! Bił się za Włochy!

"Wiodła Cholewę swobody nuta, Taka czarowna, taka junacka!

Walczył z Chłopickim, słuchał Kossuta I Garibaldi znał pana Jacka!

O, warto w boju nałożyć głową,

By reszta braci wskrzesła szczęśliwa!

Wolność! o, złote, potężne słowo!

(88)

O R -O T

Zbiera kamratów z pod trzech sztandarów Jacek Cholewa, rotmistrz ułański.

Ze starych źrenic skrzy zapał szczery,

Z ust mknie, jak piorun, za słowem słowo — Gwarzą ułany i grenadyery

W świętą rocznicę listopadową!

Rzucanych losem na obce brzegi

Niesionych burzą, jak liście z drzewa, Znałyż ich, znały sybirskie śniegi!

Konstantynopol! Paryż! Genewa!

Tam wzrok wygnańców rwał się do góry:

Zali z ojczyzny nie lecą gońce:

Zerwał kajdany ptak białopióry I ponad Polską błysnęło słońce!

IV,

Zawsze pan Jacek był kawalerem:

Żona? dzieciaki? djabli to po tern!

Dobrze mu było z siwym ogierem,

Z szablą ułańską, z białym namiotem!

Dumne Węgierki, ogniste W łoszki

Rotmistrz Cholewa badał ciekawie:

(89)

W Y B Ó R P O K Z Y I

Tu kochał troszki i tutaj troszki,

Ale naprawdę — to raz: w Warszawie!

Anielskież serce biło w jej łonie!

Cudnaż to była mieszczańska dziewa!

Tak, jak przed świętą w złotej koronie, Korzył się przed nią rotmistrz Cholewa*

Z rozciętem pletnią kozacką czołem

W sybirskich śniegach w grób ją złożono — I jest dziś w górze białym aniołem,

Co się za Polskę modli skrwawioną!

V .

Pan Jacek mówi: »Krew cośmy leli Nie jest straconą, ni zmarnowaną:

Z niej się narodzą pułki mścicieli Na odkupienia jutrznię różaną!

My zmrok gasili swą krwią czerwoną,

Myśmy dla obcych budzili słońce —

(90)

O R -O T

1 zapomnianych objąć w ramiona I dać im światła! i dać im chleba!

Wyszlachetnieni w latach ofiary

My się nad życia wznieśmy zawiłość — I niech się złocą polskie sztandary

Godłem Chrystusa: R ów ność i Miłość!

V I .

N a Starem Mieście koło Pijarów,

Gdzie hymny Bogu lud wierny śpiewa, Siedzi inwalid z pod trzech, sztandarów Ułański rotmistrz, Jacek Cholewa.

Gaśnie krąg słońca bladszy a bladszy, (A kiedyż własny świt nasz obaczym?)

N a Stare Miasto Bóg z nieba patrzy I błogosławi sercom prostaczym.

W okienkach Jacka światło migota, Uliczna gwara mrze i omdlewa,

Ułański rotmistrz wąs siwy mota I ulubioną piosenkę śpiewa.

Po biednych stancyach słuchają dzieci Rycerskich gawęd bywałych ludzi,

A cudna piosnka płynie a leci

I w polskich sercach otuchę budzi...

(91)

L I S T Z S Y B I R U .

Mamo! Piszę do ciebie ten list! Czy go czytać Będziesz? N ie wiem! czy dojdzie? Nie wiem!

[Chciałbym spytać Kwiatka, jak to się u nas wróży listków rwaniem, Ale kwiaty umarły pod śniegu posłaniem

I o losie tej kartki żaden mi nie powie!

Mamo! jak to okropnie, gdy w słowo po słowie Kładę serce swe! duszę! ach, całego siebie!

A nie wiem czy tak chociaż powrócę do ciebie!

Mamo! jak to już dawno! jak dawno się zdaje,

Gdym cię żegnał! Ta chwila, jak we mgle mi staje

Przed okiem, zapatrzonem tam, ku naszej stronie!

(92)

O R -O T

» Pamiętaj!« Mamo! Ile w tym jednym wyrazie Jest męki! gdyby wyryć słowo to na głazie

I kazać mu pamiętać: z żalu głaz-by spękał!

Niema dnia! niema nocy, bym we łzach nie [klękał,

Powtarzając » Pamiętaj!« straszne, jak przekleń- O, matko! jeśliś chciała dać błogosławieństwo,

Bym żyjąc i konając, nie cierpiał ogromniej, To było mnie pożegnać, wołając: »Zapomnij!«

W izbie mroźno i szaro... Jakiś gość skrzydlaty Przed zimnem do lepianki schronił się — i ćwierka.

Ja piszę, a ptaszyna z pod pułapu zerka

I widzi, jak na papier ciężka łza mi kapie..•

Sople wiszą lodowe u ścian, na okapie

1 stary mój kożuszek srebrzy się od szronu...

Jak głucho! bicie serca słychać, jak głos dzwonu!...

Co tu robię? jak żyję? Nie wiem, jak nakrćślić, Że patrząc — nie chcę widzieć, myśląc nie chcę

[myślić!

Że pomiędzy tern wszystkiem, co mnie tu otacza, A mną — jest dusza moja, która przeinacza

Rzeczywistość — i sprawia, że złudzony snami,

Chodzę z niewidomemi, jak ślepiec, oczami

Cytaty

Powiązane dokumenty

skich rad i wskazówek musiało być wielu, skoro okazało się, że Harfa duchowna stała się autentycznym modlitewnikowym bestsellerem, co potwierdziła wysoka liczba wydań

W odróżnieniu od odbiornika sygnału analogowego, który musi z określoną dokładnością odtworzyć w zadanym zakresie wszystkie wartości wielkości

Bóg jest zatem transcendentny wobec rzeczy, a wieczny w zględem czasu, choć w iem y rów nież, że jest On Istotą za­ w artą w ew nątrz sam ego istnienia rzeczy, a

Although some studies have been performed that compare open data policies (e.g. Although federal United States and European Union open data policies have gained

piewca starej Warszawy Artur Oppman (Or Ot) i poeta J. Pokład &#34;Mickiewicza&#34; był rzęsiście oświetlony. Migotały płomyki świec z kandelabrów żałobnych ustawionych

Przyszedł przebudził — powstały i biega, Coś na nie woła w przedporannym wietrze, Rozdarte serca coś im rwie do niego. Spieszą, bo muszą tam być, bo nie mogą Płakać

sto podzieliło się na dwa stronnictwa toczące spór, któremu z obu mistrzów przyznać wygraną. Rzeźbiarz Bandinelli, zazdroszcząc sławy Michała Anioła, zniszczył jego

dzaju, gdy już politycznym okolicznościom zalet swoich nie będzie winna, ale sama przez się zająć zechce, trudno jest aby nie została wyczerpaną, aby nie