R E D A K T O R N A C Z E L N Y : J A N W A L E W S K I Pism o d ekad ow e — w ych od zi 1-go, 10 -go i 2 0 -g o dnia w m iesigcu
N p . 1 9 Warszawa, dnia 1 sierpnia 1936 r. R o k I I I .
W i e l k o ś ć , s i ł a i p o t ę g a P a ń s t w a
Mowa gen. Rydza-Śm igłego na Zjeździe Legjonistów w Radomiu 1930 r.
N ie b yło w n a szej p o w o je n n e j p rze
szło ści ro c zn ic y sierpniow ej, na której*
b y n a zja zd a c h le g io n o w ych n ie p a d a ły słów,a K o m ed a n ta , jeśli nie ż y w e , to p r z y n a jm n ie j sfdwla listu, nja zja z d nadesłanego. T a k b yło daw niej.
D ziś g d y G o ju ż nie sta ło i g d y na*
w et n ie m a w ty m r o k u zja zd u — tr ze ba rzucić w szeregi n a sze garść m yśli, k tó re wieją w n ie n o w y zapał i dadzą sp o so b n o ść d o u ro c zy ste g o w ten d zie ń rozw ażania za g adnień-w skazań na na*
sze Jutro.
Z bogatej sk a r b n ic y ty c h m yśli, k tó re p a d a ły w m a sy leg jo n o w e na n a s z y c h zja zd a ch , w y b ie ra m y g łó w n e fra g m e n ty m o w y , w y g ło sz o n e j p r z e z gen. R yd za -S m ig łeg o na z je ź d z ie rą*
d o m skim dnia 10 sierpnia 1930 r.
P a m ięta m y w s z y s c y tę n iedzielę de
szczow ą, w którą p r z y b y ł K o m e n d a n t w motmencie odsłonięcia p o m n ik a le
g io n isty, odebrał defiladę i odjechał, nie m ogąc z p o w o d u u lew n eg o d e szc zu przem aw iać n a w o ln e m p o w ietrzu .
Z a stą p ił G o gen,. R y d z sŚ m ig ły, któ*
r y ju ż w ó w cza s m iał ten w y s o k i a u to rytet, iż m ógł daw ać nam wskatzania na p rzy szło ść . P rzem aw iał n a ja k im ś ąt ad jo n ie p o p rezesie Z-w. L eg jo n istó w p u łk . S ła w k u , a p rzed p rezesem Fede*
racji gen. G óreckim .
M aw a gen. Śm igłego, choć p rze d 6-ma la ty w yg ło szo n a , nie straciła i d z iś n ic na sw e j aktualności. C zy ta się ją ta k i słucha, ja k b y m ów ił d o nas d ziś i na d ziś n a m daw ał w skazania.
W ię c c zy ta jm y , słu c h a jm y i c z y ń m y , cq każe.
Legjonjści w m u ndurach i bez mun*
durów . N a ró d i W o js k o !
#
Życie nasze już tak się ułożyło i to życie Komendant nasz tak wplótł w historję Polski, że tak jak o Polsce nigdy nie będzie mo*
żna mówić, żeby nie mówić o 6 sierpnia, tak samo, chcąc mówić o przyszłości, trzeba mówić o wspomnieniach osobistych żol*
nierskich. C zy są na świecie żol*
nierze, którzyby szli pod kule dla osobistej przyjemności? I myśmy nie dla osobistej przy*
jemności szli bić się, szliśmy, by się bić za nasz honor, chcieliśmy, by istniał polski honor, by istnia*
la Polska. Ten wyraz tak często nadużywany dzisiaj, którym nie*
potrzebnie ludzie wycierają sobie usta.
A więc, gdy się mówi o żol*
nierce naszej, to nie sposób nie mówić także o ogólnych spra*
wach. Naturalnie trudno mi tutaj przed wami mówić o jakimś pro*
gramie politycznym, czy jakichś
aktualnościach politycznych. N ie mam zamiaru o tem mówić.
Są dziwne rzeczy dziś w Pol*
sce, utrzymują się pewne pojęcia, pewne hasła, które są fikcjami, a jednak się utrzymują. Wystar*
czy, żeby przez jakiś czas pewne grono osób głośno i z tupetem
wykrzykiwało jakieś hasło, a już ono znajduje swoją wiarę, swoje miejsce i prawo obywatelstwa.
Za kogo myśm y się bili, gdyś*
my wymaszerowali w roku 1914 pod dowództwem Komendanta?
Czyśm y się bili, powiedzm y za szwedów? M oże za zagłobow*
skie Niderlandy, czy za jakiś je*
szcze bardziej egzotyczny ob*
jekt?
Biliśm y się za Polskę i za poi*
ski naród. K iedy Komendant nas uzbrojonych wyprowadził w ro*
ku 1914 na pole bitwy, chodziło
M u o to, ażeby okazać światu, że naród polski żyje, ażeby dać światu świadectwo, że ten naród chce swego samodzielnego bytu, że chce swego niepodległego pań*
stwa. I oto okazuje się, iż, żeśmy chcieli walczyć z bronią w ręku za naród, to jest grzechem w sto*
sunku do sumienia narodowego, bo nie my jesteśmy tymi, których się za narodowców w Polsce u*
waża, inni są narodowcami, a nie my! C zy dlatego, żeśmy się za N ią bili? Gdzie jest ta moralna waga narodowa, na której jedną szalę rzucono żołnierską krew, a na drugą słowa puste, słowa ha*
sła, i gdzieby te słowa przeważy*
ły krew żołnierską. W ięc jeśli się mówi o grupie narodowej, to o nas trzeba mówić, a nie o kimś innym.
W czasie wojny polskiej Ko*
mendant prowadził nas na Dy*
naburg i na Kijów, ustalił granice Polski grubo dalej na wschód, niż brzegi Bugu. Czego chciał Komendant?
Chciał, żeby Polska była wiel*
ka i silna, by była wielka grani*
cami i wielka wpływami i autory*
tetem w świecie. Komendant chciał wielkiej Polski, a myśmy maszerowali tam, gdzie On Jej szukał. W ięc jeśliby komuś w Polsce przyszła ochota kogoś na*
zywać Obozem W ielkiej Polski, to tylko m y możemy nim być.
K iedyśm y wyruszyli w r. 1914, tośmy stanowili dziwne zbioro*
wisko ludzi, były najrozmaitsze odrębności i rozmaitość typów, każdy z nas miał inne przekona*
nia, inne osobiste nawyki, inne umiłowania. Pochodziliśmy z naj*
rozmaitszych klas i warstw, a je*
dnak, mając w swem sercu dużo rzeczy, któreśmy kochali, bo co warte życie ludzkie bez miłości, mając także dla siebie jakąś rzecz umiłowaną i ważną, w szkole Ko*
mendanta zapomnieliśmy o tych wszystkich naszych drogich i ważnych rzeczach. O dsunęliśmy je na bok, a została nam wszyst*
kim jedna ważna i wielka rzecz.
Tą rzeczą było: być dobrym żoł*
nierzem i dobrze bić się za Pol*
skę.
I umieliśmy to dobrze zrobić.
Co to znaczy? to znaczy, że szkoła Komendanta potrafiła z nas zrobić ludzi, którzy zapomi*
nają o swoich osobistych, nawet najdroższych rzeczach i potrafią je poświęcić wtedy, gdy chodzi o cele ogólne. To znaczy, że i wy musieliście mieć odpowiednie psychologiczne dane, ażeby u*
mieć właśnie w ten sposób posta*
wić swój stosunek do rzeczy o*
gólnych. I dlatego sądzę, że je*
steście predestynowani na to, a*
żeby w dzisiejszych czasach, w dzisiejszym rozgardjaszu być ty*
mi, kfórzy potrafią być tam, gdzie ten rozgardjasz jest, aby syntetyzować pewne rzeczy, któ*
rzy potrafią zobaczyć, gdzie do*
bro państwa jest i potrafią temu ogólnemu celowi poświęcić swoje najrozmaitsze sprawy. A że nie jest pod tym względem dobrze,
M arszalek Piłsudski i gen. R ydz*Śm igły
na Zjeździe Legjonistów w Radom iu w chwili defilady
?ENTARNAL'Ni F E D E R A C J I P O L S K I C H Z W I Ą Z K Ó W O B R O Ń C Ó W O J C Z Y Z N Y
1 WOttKO
NARÓD
O P Ł A C O N O R Y C Z A Ł T E M
to w szyscy widzicie. T a k łatw o u nas następuje zam iana m iędzy dobrem swojem a dobrem pań*
stwa, m iędzy racją stanu państw a a racją własną.
Jeśli się m yśli o stosunkach u nas, o dziw nem pom ieszaniu, nie*
m ai obłąkaniu, które czasem aż do śmieszności dochodzi, to sta*
je przed oczami następujący o*
braz. Pozwolicie mi napew no na m ałą dygresję — w yobraźm y so*
bie, że Polska to jest człowiek, o*
soba jakaś i w yobraźm y sobie, że ten człowiek zachorował. Jak zwykle w takich w ypadkach zbiera się rodzina, zbierają się krew ni, życzliwi i znajom i, b y ra*
tow ać tego człowieka. A le to nie jest łatwo. G d y tylu doradców jest troskliw ych o życie tego bie*
daka, tru d n o się zdecydow ać na w ybór lekarski, k ażd y ma innego kan d y d ata, jeden chce blondyna, a drugi bruneta, a trzeci zgoła W ojno w skieg o, więc tru d n o się zgodzić. A le wreszcie godzą się na lekarza. M yślicie, że to ko*
niec? N ie, do końca jeszcze da*
leko. Jest lekarz, zapisał lekar*
stw o, ale w jakiej aptece to lekar*
stw o k up ić? Jeden chce „Pod Or*
łem “ , drugi — pow iedzm y —
„P od kogutem ", a trzeci „Pod
czerwoną zorzą". A p te k jest du*
żo. I znow u k rzy k i gwałt. W re*
szcie godzą się na aptekę, ale i to jeszcze nie koniec. K to p oda cho*
rem u w łasną ręką lekarstw o?
Z now u krzyk. Sądzą, że jeżeli kto inny to lekarstw o poda, to stanie się ono trucizną, byle ja, byle nie jakiś piłsudczyk podał m u lekarstw o. T o byłoby weso*
łe, g d y b y nie było praw dziw e.
K ochani K oledzy, ta k jest u nas, więc tem bardziej musicie pa*
m iętać o tej zdolności i umiejęt*
ności przechodzenia nad wasze*
mi spraw am i, które dla każdego są ważne, ale które są grubo małe w sto su n k u do spraw wagi pań*
stw owej. I musicie jeszcze o je*
dnem pamiętać, że każdego czło*
wieka, porządnego obywatela, k tó ry solidnie chce pracować, musicie i macie przyjąć do siebie, każdem u kto chce z wam i pospo*
łu szczerze i solidarnie dla pań*
stw a pracować, musicie podać b raterską dłoń i przyjąć w swoją atm osferę braterską.
K oledzy, dość dużo używam w ojskow ych term inów , ale nie dziw ota. Jestem żołnierzem i wy wszyscy byliście żołnierzami i je*
steście nimi może w innym sen*
sie, ale jesteście i zostaniecie na wieki. Jestem o tern przekonany.
Co jest w art żołnierz, k tó ry nie ma inicjatyw y, k tó ry czeka na rozkaz? N ic, słusznie. D o b ry żołnierz m usi przedew szystkiem posiadać tw órczą inicjatyw ę i musi działać nie czekając na roz*
kaz. W iecie, jaki jest cel działa*
nia postaw iony sobie przez W o*
dza. Celem tym jest w ielkość, si*
la i potęga Państw a. Z nana wam jest także idea przew odnia dzia*
łania. Id ea przew odnia działania jest następująca: Słabość nigdy nie zrodziła sił; pryw ata, rzecz osobista, stronnictw o m usi być zawsze niżej, aniżeli interes Pań*
stwa. T o jest ta m yśl przewód*
nia. I w y musicie umieć wedle tej m yśli przew odniej pracować, nie czekając na dalszy rozkaz.
W tym boju, k tó ry na całym obszarze Polski się toczy, gdzie każde m iasto i m iasteczko, każda wieś, k ażda organizacja społecz*
na, k ażd y w arsztat pracy, każde miejsce, gdzie życie może po*
wstać i rozwijać się — tam wszę*
dzie jest pole bitw y, a w y macie brać w niej udział. Jestem prze*
konany, że będąc dobrym i żoł*
nierzami z inicjatyw ą, potraficie to zrozumieć, potraficie zrobić to,
czego od W a s K om endant ocze*
kuje, a m ianowicie ustalenia sto*
su nk u obyw atela do Państw a.
T o się odnosi do W a s, którzy nie macie na sobie m u n d u ru woj*
skowego.
M y , k tó rzy m am y zaszczyt no*
sić ten m u n dur, m am y inne obo*
wiązki. N aszym obowiązkiem jest pracow ać dla arm ji tak , aże*
b y ona b y ła istotn ą gw arancją naszego zew nętrznego bezpie*
czeństwa, żeby posiadała tę war*
tość m oralną, b y P olska miała prestige, by Polska, jeśliby jej trzeba było bronić, m iała dobre*
go obrońcę. N aszą rzeczą jest, a*
żeby, g d y b y ktokolw iek pokusił się zabrać Polsce choć piędź zie*
mi z naszych granic, ażeby tam przy tej piędzi ziemi znalazła się cała Polska, ale nie jako męczen*
nica, lecz jako bojow niczka, aże*
b y tam tyle krw i w ylało się, aże*
b y ona w ypływ ała i sięgała na*
w et daleko poza Polski granice..
Pozatem , jako w ojsko, jesteśm y gw arantem pokoju, ładu, pewno*
ści i bezpieczeństw a wewnętrzne*
go, ażeby życie Polski w tych spokojnych i silnych ram ach mo*
gło racjonalnie i rozum nie się rozwijać.
O d r o c z o n y Z j a z d
D ecyzją N aczelnego W o d za, gen. Smigłego*Rydza został te*
goroczny W a ln y Z jazd Legjoni*
stów odroczony do ro k u następ*
nego. D ecyzja ta w yw ołała wie*
le bardzo różnych kom entarzy w rozm aitych ośrodkach opinji publicznej — zależnie od ten*
dencyj, zapatryw ań i oczekiwań tych ośrodków .
N ic dziw nego — kom entarze te są zrozum iałe, skoro od wielu lat Z jazd y Legjonistów skupiały na sobie uwagę całego społe*
czeństwa. N a tych Z jazdach pa*
dały z ust W o d z a N a ro d u wska*
zania, rozkazy, o sądy rzeczywi*
stości i dokonyw ało się wyty*
czenie kieru n k u m arszu na naj*
bliższą przyszłość. W sk az a n ia te bardzo często obejm ow ały nie*
tylko sam ych legjonistów , sięga*
ły one szerokich w arstw spo*
lecznych, które w codziennym trudzie swoją część budow ania wielkości Polski chcieć m iały.
Staw ały się te w skazania obo*
wiązującem i dla tych wszyst*
kich, co dzieło O dro dzenia w szerokich m asach realizować się decydow ali, co w sobie nakaz odpow iedzialności za dziś i ju*
tro Polski poczuli.
R o k za rokiem brzem ię odpo*
wiedzialności się powiększało.
Jakim że groźnym ciężarem przy*
tłoczyło nasze barki, nas wszyst*
kich łudzi współczesnych, w dniu w k tórym oczy, w ytyczające i wi*
dzące szlaki historji, zagasły na zawsze! G d y stało się jasnem , że, aby dzieło wielkości,- potęgi i genjuszu ducha Józefa Piłsud*
skiego dalej prow adzić i nie o*
slabiać, trzeba wielkiego i ze*
spolonego w ysiłku całego Naro*
du. Że, aby stratę N ajw iększego na przestrzeni tysiąclecia w hi*
storji naszej Człow ieka nadro*
bić, trzeba te w ysiłki zwielokrot*
nić, wzmóc, uspraw nić, do do*
skonałości doprow adzić.
T a k jest, cały N a ró d ze
Kom endant N aczeln y Zw iązku Legjonistów zawiadamia og ó l legjoni*
stów o następującym rozkazie N aczelnego W odza G en. Smigłego*Rydza w sprawie zjazdu sierpniow ego.
D o Zw iązku Legjonistów.
K oled zy 1
D zień 6*go sierpnia jest w iekopom nym dniem, w którym K om endant nasz, J ózef Piłsudski, chw ycił w sw e ręce lo sy Polski. Ten dzień, jak slup graniczny znaczy granicę dw óch epok d ziejów Polski, epoki b ezsiły i bierno*
ści' i drugiej, biorącej sw ój początek od Komendanta i Jego w stosunku do dziejów Polski, najbardziej aktywnej i twórczej postaw y na przestrzeni dłu*
gich stuleci.
Sądzę, że jeżeli mamy ten dzień św ięcić naszem i zjazdam i, to zjazdy mu*
szą swą treścią godnie odpow iadać treści tej rocznicy, której zasadniczą cechą jest postaw a czynna i w ielki w ysiłek.
N ied aw n o dopiero zaczęliście pracę w now ym ustroju organizacyjnym . D la dokonania pracy i dla m ożliw ości jej oceny potrzebny jest czas.
D latego w tym roku zjazd się nie odbędzie.
Pamiętajmy o tern, b y w roku 1937 każdy z nas m ógł sob ie pow iedzieć w obec kopca Kom endanta: Pracą swą w ciągu u biegłych m iesięcy udowodni*
łem, że rozumiem w ielką treść dały 6*go sierpnia.
( - ) ŚM IGŁY*RYDZ.
swym W o d z em ponosi odpo*
w iedzialność za Polskę. Uznaliś*
m y w szyscy w generale Smi*
głym *Rydzu D ziedzica idei Mar*
szalka Piłsudskiego, Dziedzica, k tó ry ma praw o rozkazu i dys*
ponow ania naszem i silami.
N ie znaczy to jed nak , by, u*
spokoiw szy swe sumienie o losy Folski samem wręczeniem het*
m ańskiej buław y N aczelnem u W o d zo w i, uznać, że odpowie*
dzialność z nas choćby w części zdjęta została. B y miało wystar*
czyć zgrom adzenie się, wspomi*
nanie dziejów górnych i chmur*
nych, ucieszenie oczu przypom*
nieniem tw arzy tow arzyszów tych dziejów i zam anifestow anie swej postaw y choćby najpotęż*
niejszym okrzykiem na cześć W o d z a.
I jeszcze jedno.
N a zjeździe Legjonistów w Kielcach M arszałek P iłsudski pow iedział:
„Mamy więc za sobą odwagę myśli i odwagę pracy — czyn*
niki, które dają zawsze now e życie i now e prawdy. Stwierdzą to z przyjemnością ci, co będą mieli z nami do czynienia w hi*
storji".
Żyjem y napew no w czasie
pełnym głębokich przeobrażeń.
Przeobrażeń politycznych, go*
spodarczych, socjalnych i kultu*
ralnych. W o k ó ł Polski przeobra*
żeniom gruntow nym uległy św iatopoglądy; ulegają one im i w Polsce. Są one często niedo*
strzegalne, niezaobserw ow ane, ale są, stają się, dokonyw ują się w ludziach współczesnych, bowiem człowiek przerodzić się m usi, jeżeli chce się stać naj*
m niejszym choćby aktorem tej wielkiej pracy, w której powsta*
je historja.
Przeobrażenie to w ym aga za*
pewne „odw agi m yśli i odwagi pracy — czynników , które dają zawsze nowe życie i nowe praw*
d y “ .
G d y W ó d z N aczelny, gen.
Smigły*Rydz postaw ił przed na*
mi wielkie zadanie, by łańcuch ciągnący Polskę wyżej przerzu*
cić przez plecy i ciągnąć choćby w kościach trzeszczało, to posta*
wił dobitnie postulat odwagi m yśli i odw agi pracy, postulat skoordynow anego, odważnego aż do u poru działania.
W y m a g a to dyscy plin y spo*
łecznej, w yrobienia uznania dla hierarchji celów i — jak to już daw no pow iedziano — szybkie*
go dla nich posłuszeństw a. N ie tylko fizycznego, m echanicznego, lecz posłuszeństw a, które rodzi się z głębokiego przekonania o właściwości, słuszności i koniecz*
ności spełnienia swej roli wy*
trw ale, najlepiej, najsum ienniej.
Jest to przecież posłusz< ństw o idei.
W tej dziedzinie ileż jest dc przepracow ania!
Jest p raw dą nieulegającą naj*
mniejszej wątpliwości, że pewne zagadnienia stały się obowiązu*
jące dla każdego Polaka, że wo*
bec nich nikną wszelkie rozbież*
ności i m ilkną zawiści. D o nich należy spraw a siły Państw a, nie*
zależności Polski, obrony. W iąże się m. in. ta praw da naw et z tem, że m yśl o w yzw oleniu go*
spodarczem , o niezależności go*
spodarczej Polski ożywia naj*
szersze m asy, entuzjazm uje sze*
rokie rzesze pracujących i bez*
robotnych. U szerokich rzesz to zagadnienie bardzo szybko zo*
stało zaliczone do naczelnych bodaj ambicyj państw ow ych.
Przekuć te ambicje na pro*
d u k t nietylko w yznania i prag*
nień, lecz czynu codziennego, zorganizow anego w ysiłku w m yśl w skazań N aczelnego W o*
dza — oto zadanie pierwszo*
rzędnej wagi.
I jeśli zjazdy legjonistów by*
ły obok w spom nień rachunkiem dokonań i oceną rzeczywistości, to najbliższy zjazd legjonistów m usi być wyrazem ,,postaw y czynnej i wielkiego w y s i ł k u ' — w dzisiejszej rzeczywistości po skiej. M usi być m eldunkiem zdyscyplinow anych sił, realizu*
jących w ielką pracę w dziedzinie tych przeobrażeń, które dla wy*
konania zadania ,,podciągnięcia Polski wyżej" pod każdym względem są konieczne, bowiem stw arzać trzeba nowe życie i no*
we p raw d y — stw arzać odważ*
nie.
HENRYK INLENDER, k p t. w s. s.
dyrektor Zw. R ewizyjnego Spółdzielni W ojskow ych
Spółdzielnia pracy w akcji społecznej kombatantów
W jednym z poprzednich nu*
m erów „N a ro d u i W o jsk a " w ska zaliśmy ogólnie na znaczenie go*
spodarczo*społeczne przysposo*
bienia spółdzielczego dla organi*
zacyj b. kom batantów . Rozwija*
jąc w pew nych szczegółach tę m yśl aktualną, pragniem y po*
dzielić się z czytelnikam i infor*
macjami, dotyczącem i jednego typu kooperatyw , nadającego się specjalnie do zastosow ania w na*
szem zagadnieniu — a mianowi*
cie spółdzielni pracy.
Jest to rodzaj zrzeszenia go*
spodarczego, którego tradycje sięgają głęboko w przeszłość hi*
storji społecznej. Z aczątki wyło*
nily się jeszcze w w ieku X V III z daw nego ustroju rodow ego i cechowego. Pow ołując się jedy*
nie na podstaw ow e w tym zakre*
sie dzieło rosyjskiego teoretyka Tugan*Baranow skiego *) oraz francuskich pisarzy socjalnych z okresu rewolucji francuskiej i eu*
ropejskiej w 1848 r., wymienić chcemy tylko dwie form y pier*
w otne: rosyjskie „A rtiele“ i Iran*
cuskie „K ooperatyw y p racy ", a ciekawych kierujem y do literatu*
ry fachowej.
W najnow szej literaturze poi*
skiej znajdą zainteresow ani przy*
stępne w yjaśnienia w podręczni*
ku Jana W o lskiego 2) „Z asad y i w ytyczne spółdzielni pracy".
Jak słusznie stw ierdza autor tej pierwszej pracy w języku poi*
skim , p. W o lsk i, spółdzielnie pracy i wytw órcze są najwcze*
śniejszym i rodzajam i ruchu spół*
dzielczego. D opiero później za*
częły pow staw ać tak popularne spółdzielnie spożywców oraz wy*
twórców sam odzielnych. M im o początkow ych licznych niepowo*
dzeń, p ró b y zakładania takich spółdzielni pracy nie ustaw ały i zbierało się w ciągu w ieków po*
ważne doświadczenie, jak unikać przyczyn niepow odzeń, a uzy*
skiw ać trw ałe korzyści zarobko*
we i społeczne dla pracujących członków. Przodow ała w tej dziedzinie Italja, zarów no liberał*
na i socjalistyczna przedw ojenna, jak niemniej w spółczesna faszy*
stow ska, ale iuż w ram ach ustro*
ju korporacyjnego.
Spółdzielnia pracy (czy też wytwórcza, zrzeszająca robotni*
ków najem nych) jest przedsię*
biorstwem , założonem w celu za*
robkow ego zatrudniania u siebie swoich członków, jako wśpółwła*
ścićieli przedsiębiorstw a społecz*
nego. N ajlepiej jest g dy spół*
dzielnia pracy ograniczą się do skupienia pracow ników jednego tylko fachu. np. szewców, traga*
rzv, robotników ziem nych, bu*
halterów . stróżów nocnych, mu*
r a r z y . stolarzy itp.
Członkiem takiej spółdzielni może być tylk o ten. kto w spół*
dzielni szuka dla siebie pracy za*
*) M. I. Tuigan-Baranowski: „Sto
w arzyszenia W ytw órców i Stow. Pra*
cy“. W arszawa 1919.
s) T- W olski: ..Zasady, i w ytyczne spółdzielni pra.cy'\ W atszaw a 1936; tern saim: N iezależn ość gospodarcza arim.j.i a 'spółdzielczość ipracy“ , W arszawa 1928.
robkow ej w jej fachu. Doświad*
czenie uczy, że nie jest organiza*
cyjnie pożądane należenie do ta*
kiej spółdzielni równocześnie przedsiębiorców sam odzielnych (posiadających już w łasny war*
sztat) lub sym patyków i przyj a*
ciół*doradców, albo tylko opie*
kunów . Raczej należy takie ele*
m enty, o ile są istotnie przychyl*
ne spółdzielni, organizować w odrębne „koła przyjaciół", bez praw form alnych i upraw nień m aterjalnych. N ajw ażniejszą rze*
czą przy organizow aniu spół*
dzielni pracy jest jaknajsumien*
niejszy dobór kan d y d ató w na członków, gdyż karność w pro*
w adzeniu przedsiębiorstw a i współżyciu społecznem wszyst*
kich członków jest w arunkiem zasadniczym pow odzenia i trwa*
łości takiego przedsiębiorstw a spółdzielczego.
N ie czas tu i miejsce do oma*
wiania zasad organizacji pracy, finansowości i gospodarki spół*
dzielni pracy. O graniczam y się do w skazania n a niektóre dzie*
dżiny, nadające się szczególnie do zastosow ania tej form y go*
spodarki społecznej. W iad om o jest powszechnie, że załam ujący się przedw ojenny ustrój kapitali*
styczny, niezdolny już do pod*
trzym ania gospodarki państw pow ojennych, ustępuje w róż*
nych form ach niemal we wszyst*
kich już w iększych państw ach pow ojennych przed nowem i pró*
bami zorganizow ania ekonom iki państw ow ej, jak socjalizm pań*
stw ow y, ustrój korporacyjny, au*
tarkja, go spodarka planow a i in*
ne. W tym chaosie raz po raz wi*
dzim y p rób y zastosow ania go*
spodarki spółdzielczej, na wielką skalę przy aprow izacji szerokich mas, dźwignięciu rolnictw a, zwalczaniu bezrobocia i organi*
zowaniu robót publicznych — a naw et w przem yśle w ojennym i dozbrajaniu pokjojowem 3).
Trzym ając się poczynań na*
szych w łasnych w Polsce, nad*
m ieniamy, że w ostatnich kilku latach pow stał u nas szereg ro*
botniczych spółdzielni pracy, ca*
ła sieć spółdzielni junackich w o*
środkach pracy dla m łodzieży niezatrudnionej, spółdzielnie bez*
robotnych, w ykonujące masowo roboty ziemne, finansow ane przez Fundusz Pracy, spółdziel*
nie lekarskie, aptekarskie, nau*
czycielskie itp.
P o d presją groźnych objaw ów kryzysu i bezrobocia w szystkie naczelne czynniki, jak R ząd, Sa*
m orząd i Sejm um ieściły w swych program ach także spół*
dzielczość. T a k np. parlamentar*
na G ru p a Pracy w czerwcu b. r.
w ysunęła szereg postulatów koo*
peracji pracy jak;
1) uw zględnienie potrzeb spe*
cyficznych spółdzielni pracy w nowej ustaw ie o spółdzielniach i w ustaw odaw stw ie podatko*
wem,
2) pomoc finansow ą fundu*
szów publicznych,
3) oddaw anie Spółdzielniom Pracy pierw szeństw a przy robo*
tach publicznych.
N ie mniej ruchliwe są w tym kierunku organizacje rolnicze.
Celem studjum i poradnictw a po*
wstało specjalne „Tow arzystw o popierania kooperacji pracy" w W arszaw ie, które w ydaje swój organ pod nazwą „Spółdziel*
Przymusowa parcelacja
325.000 hektarów uprzywilejowanych
U le c ma n ow elizacji szereg przepi*
sów ustaw y o reform ie rolnej z r. 1920, które w w arunkach dzisiejszych oka*
z a 'y się przeżytkiem .
W pierw szym rzędzie d otyczy to spraw y maksimum obszaru rolnego nie podlegającego parcelacji. Maksi*
mum to ustawa z r. 1920 ustaliła na 180 ha. a dla niektórych tylko okolic na 300 ha.
N a w et jednak i te granice nie b y
ły w praktyce stosow ane, tak że na teien ie całego kraju pow stał nadpro*
gram ow y obszar o k o ło 325.000 hekta*
rów, które ze w zględ ów gospodar.
czych nie p od legały przym usow ej par*
celach.
O becnie, gd y przyśpieszenie reali*
zacji reform y rolnej stało się konie*
cznością gospodarczą państwa, ob*
szar ten zostanie rozparcelow any,
Wstrzymanie egzekucji podatkowych w okresie żniw
Zmierzając do ograniczenia wy*
sprzedaw ania przez rolników zboża w okresie żniw na pokrycie płatno*
ści rolniczych, M inisterstwo Skarbu w p row ad ziło w okresie od dn. 15 lipca d o 15 października br. nastę*
pujące ograniczenia w egzekucji na*
ieżności podatkow ych:
1) w stosunku do w łaścicieli g o spodarstw w iejskich, dla których wy*
miar podatku gruntow ego za r. 1936 nie przekracza kw oty 60 zł., wstrzy*
mane zostaną w szelkie czynności egzekucyjne.
2) w stosunku do w łaścicieli go.
spodarstw rolnych, dla których wy*
miar podatku gruntow ego za r. 1936 przekracza 60 zł. m ogą być przez u*
rzędy w ysyłan e w tym okresie jedy*
nie upom nienia oraz dokonyw ane zajęcia ruchom ości n ie w yłączając
nadw yżek ziem iop łod ów i inw entarza (z w yjątkiem ży ta i pszenicy, prze*
znaczonych p od zastaw rejestrowy dla kredytu zb o żo w eg o ), oraz zajęcia w ierzytelności. D alsze czynności egze*
kucyjne będą m ogły być w ykonyw ane dopiero po dniu 15 października br.
O graniczenie dalszych kroków egze.
kucyjnych poza zajęciem nie odnosi się do w łaścicieli podlegających p. 2, których zaległości z w ym iarów w po*
datku gruntow ym lub w innym dani*
nach państw ow ych i kom unalnych nie przekraczają ostatni roczny wy*
miar, chociażby w jednej z tych da*
nin.
Zarządzenia p ow yższe dotyczą rów nież w szelkich innych należności tak państw ow ych jak i zgłoszonych przez innych w ierzycieli (sam orząd, U b ezp ieczalnie społeczne i t. d .) .
czość pracy" (W arszaw a, Sienna 16).
W okresie ostatnich dwóch lat zarejestrow ano w Polsce przeszło 70 now opow stałych spółdzielni pracy i w ytw órczych. P rzy nao*
gół pow olnem tem pie ruchu spół*
dzielczego w Polsce w ygląda ta cyfra rekordow o.
D la p rzy k ład u przytoczym y kiik a rodzai tych spółdzielni;
Białostoczańska Spółdzielnia W y tw ó rcza Łącz (T k a ck a ), Bu*
dow a — K ooperatyw a Zrzesze*
nia Rzem iosł budow lanych w Białym stoku, „Prom ień" Robot*
nicza Spółdzielnia w ytw órcza o*
buw ia w Radom iu, Spółdzielnia Robotnicza eksploatacji h u ty szklanej w Strzem ieszycach, Ma*
łopolski przem ysł chałupniczy w K rakow ie; „D ostaw a", nakładu*
wa spółdzielnia kom batantów i w ysłużonych w ojskow ych" we Lw owie; Spółdzielnia Pracy Or*
ganizacji M łodzieży Pracującej we Lwowie; Stow. Spółdz. Inwa*
lidów W o jen nych W . P. w Ło*
dzi; Legjonow a Spółdzielnia W y tw ó rn ia w B ielsku;
N ajm łodszą formą, przyjętą śladem Jugosławji, są spółdziel*
nie zdrow ia. Ciekaw e na ten te*
m at uw agi i dośw iadczenia podał świeżo prezes G łów nego Zwiąż*
k u Spółdzielni Z drow ia w Bel*
gradzie D r. P rohaska (N r. 8
„Spólnoty Pracy" z dn. 15. IV . b. r.), a pozatem ukazała się po nolsku doskonała książka człon*
k a M iędzynarodow ego Biura Pracy w G enewie M . Colom bain p. t. „Z drow otność wsi a spół*
dzielnie zdrow ia w Tugosławji".
O doniosłości tej form y spół*
dzielni pracy dla podniesienia stanu zdrow otnego i kulturalne*
go wsi polskiej, oraz o roli, jaką odegrać m oeą w jei organizowa*
niu i prow adzeniu b.'kom batanci i osadnicy w ojskow i, pracujący na roli lub w organizacjach wiej*
skich, zamieścimy arty k u ł spe*
cjalny w jednym z następnych num erów.
Już w cytow anym na początku artykule pierw szvm w skazaliśm y na realne możliwości udziału zrzeszeń i członków organizacji kom batanckich w tw orzeniu i prow adzeniu spółdzielni pracy N iechaj wyżej p odana garść in*
form acyj i uw ag stanie się dalsza zachętą do dyskutow ania nad możliwościami lokalnego stoso*
w ania tej form y kooperacji, któ*
ra otwiera b. kom batantom nowa dro^ę do zatrudnienia bezrobot*
nych mas, zarobkow ania w wa*
runkach społecznych, chronią*
cych od w yzysku i poniżenia, zaktyw izow ania i podniesienia gospodarczego wsi, stanowiącej ludności, a niemniei współ*
działania czynnego—obok przed*
siębiorstw pryw atno * kapitali*
stycznych i państw ow ych — w podietei już pilnej a ważnej akcji dozbrojenia armji.
3) A . Thom as: La CoopćraHon e tle s Usilnes de Guerre, — oraz Prof. Ch.
G ide — Les C ooperatives Franęaises durant la Guerre — Paris (brak tłu*
maczenia p olsk iego).