• Nie Znaleziono Wyników

Listy kobiet : historia, interpretacja, krytyka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Listy kobiet : historia, interpretacja, krytyka"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

anna pekaniec

Anna Pekaniec listy kobiet.

Historia, interpretacja,

krytyka

(2)

W

krytyczki feministyczne gest wik‑

toriańskiej diarystki (opisany przez Virgi‑

nię Woolf), ukrywającej pod serwetą pro‑

wadzony przez siebie dziennik, to wycin‑

kowy analogon szerszej kwestii obejmu‑

jącej wytwory kobiecego pióra1 – przez długi czas odmawiano kobietom prawa do pełnoprawnej literackiej ekspresji, za‑

tem została ona skanalizowana w intym‑

nej aktywności pisarskiej, jaką była na przykład prywatna mowa koresponden‑

cji, którą uprawiano niemalże w każdych warunkach, na przykład pilnując chorych, dzieci, starszych. Proponuję nakreślenie trzech linii potencjalnych tropów lekturo‑

wych. Pierwsza, historyczna – umożliwia rekonstrukcję przeszłości kobiecej episto‑

lografii; druga, interpretacyjna, sugeruje sposoby odczytań zbiorów koresponden‑

cji, i trzecia, krytyczna, przybliża kształt współczesnej recepcji kobiecych listów.

Zanim przejdę do meritum, kilka do‑

powiedzeń. Na początek wyjaśnienie, czy każdy listy napisany przez kobietę można uznać za „kobiecy”. Co właściwie ozna‑

cza przymiotnik „kobieca”? Jednoznacz‑

ne odpowiedzi na postawione pytania oznaczałyby koniec badań. Można jed‑

nak wskazać ogólne wyznaczniki kobie‑

cej korespondencji, po pierwsze: imię epi‑

stolografki, stanowiące rodzaj poświad‑

czenia oraz przypominające, iż kobieca genealogia – a listy są jej doskonałymi archiwami – rekonstruowana może być jedynie „po kądzieli”, ponieważ: „Kobie‑

ty mają tylko imiona. Używając męskich nazwisk, wskazują na cudze rodowody, a nie własne”2. Po drugie: doświadczenie jako kategoria ontologiczno‑epistemolo‑

giczna, kształtująca kobiecą tożsamość

nie z kobiecą sygnaturą oznacza, że każ‑

da z korespondentek przelewała na pa‑

pier własne działania, uczucia, filtrowane przez „ja”, w rozmaitym stopniu wyczu‑

lone na ograniczenia generowane przez patriarchalną rzeczywistość.

Następną kwestią jest uwikłanie epi‑

stolografii w relacje dokumentarności i li‑

terackości. Prymarną funkcją listów by‑

ło informowanie / komunikowanie (stąd przynależność do tzw. literatury stosowa‑

nej). Gdy owe funkcje wyczerpywały się, komunikaty przemieszczały się w kie‑

runku literackości – zachowując użytko‑

we nacechowanie. (Co najmniej) dwoistą naturę korespondencji próbowała opisać Stefania Skwarczyńska, autorka jedynej jak dotychczas (nadal w wielu miejscach zadziwiająco aktualnej) kompleksowej pracy poświęconej listom jako gatunko‑

wi (para)literackiemu: „Listy są ciągle nie tylko rzeczywistością naszego szare‑

go życia, ale także zapełniają wciąż nowy‑

mi tomami półki księgarskie, prosząc ja‑

koby o ocenę swoich wartości. A właśnie o tę ocenę tak trudno. Wszak list należy do życia, do życia dąży, życie codzienne go stwarza. Równocześnie jednak wdzie‑

ra się w świat literatury [ … ]”3.

Korespondencja „zawieszona między życiem a literaturą”4 jest przydatna zarów‑

na dla historyków, jak i socjologów, an‑

tropologów, literaturoznawców. Kobiece listy uzupełniają wspomniane dyskursy o wymiar płciowy, wprowadzając zagad‑

nienia do tej pory bagatelizowane, odsła‑

niając kulisy życia prywatnego i publicz‑

nego, dając asumpt do rekonstrukcji lekce‑

ważonych aspektów rzeczywistości – do‑

wartościowana zostaje codzienność, lub

(3)

anna pekaniec

tabuizowanych – mam na myśli cielesność oraz wszelkie próby ominięcia cenzury – zarówno wewnętrznej, wynikającej z dys‑

pozycji osobowościowych, jak i zewnętrz‑

nej – implikowanej przez konwencje li‑

stowe, doniosłość poruszanych zagadnień lub ich niezgodność z obowiązującą linią polityczną (casus listów pisanych w cza‑

sach zaborów lub PRL).

Dostępne zbiory korespondencji są zaledwie ułamkiem zachowanych i ciąg‑

le czekających na odkrycie kobiecych li‑

stów, z których spora część nie była pi‑

sana z myślą o ewentualnej publikacji.

Oczywiście, częsta zachodziła (i zacho‑

dzi?) sytuacja odwrotna – listy wysyłane przez pisarki, aktorki, arystokratki „pod‑

skórnie” zakładały możliwość udostępnie‑

nia ich szerszemu gronu odbiorców. Jakie czynniki wpływały na kształt zbiorów ko‑

respondencji trafiających na półki księ‑

garskie? Listy, kreujące dialog pomiędzy Ja a nieobecnym Ty (twórczy aspekt ab‑

sencji adresata / adresatki jest bezdysku‑

syjny i konieczny), w wydaniu książko‑

wym zostają zaprzęgnięte w polilog – Ja, Ty, edytor, czytelnicy. Edytor jest instancją nadającą zbiorowi korespondencji osta‑

teczny kształt – decyduje o układzie to‑

mu (na ogół chronologicznym, niekiedy połączonym z pogrupowaniem „po ad‑

resatach), dokonuje selekcji, usuwając fragmenty lub pomijając całe listy (uzna‑

jąc ją za nieistotne ze względu na przewi‑

dywany cel publikacji5, wycinając części mogące rzucić niekorzystne światło na osoby wymienione w listach, spełnia‑

jąc prośby rodziny czy spadkobierców).

Wyczuwane albo wyraźnie widoczne lu‑

ki są równie znaczące jak to, co zostało zachowane.

Ostatnie z dopowiedzeń – opracowa‑

ne edytorsko listy, zebrane w jednym lub kilku tomach – na przykład dziewięcio‑

tomowa edycja listów Elizy Orzeszkowej, czterotomowa listów Elizy Krasińskiej, obszerne trzy tomy listów Narcyzy Żmi‑

chowskiej, niedawno uzupełnione o ko‑

lejne dwa – przekształcają się w niezamie‑

rzone powieści epistolarne, niekiedy zastę‑

pujące autobiografie poszczególnych au‑

torek lub tworzące listowne światy rów‑

noległe do światów dziennikowych albo pamiętnikarskich (vide listy i pamiętnik Ireny Solskiej, listy i wspomnienia Hele‑

ny Modrzejewskiej, listy Marii Dąbrow‑

skiej i jej prowadzony przez kilkadziesiąt lat dziennik). Zdarzają się edycje złożone z listów kierowanych tylko do jednej osoby, ale równie częste są wydania, w których zebrane zostały listów do wielu, a przy‑

najmniej kilkorga adresatów (np. listy Ga‑

brieli Zapolskiej, Narcyzy Żmichowskiej, Marii Konopnickiej). Istotne są też zbiory listów na linii narzeczony / mąż – narze‑

czona / żona (np. listy Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów, Zofii i Melchiora Wań‑

kowiczów, Józefa i Marii Rostafińskich) albo wymienianych przez osoby związa‑

ne ze sobą więzami przyjaźni – także tej intelektualnej. W zależności od relacji łą‑

czących adresatów z nadawczyniami nie‑

co inaczej zaczynają funkcjonować kon‑

wencje epistolarne. Tyle dopowiedzeń, czas przejść do meritum.

1

Pojedyncze artykuły o historii kobie‑

cej epistolografii, krótkie opracowania, rzetelne, acz obejmujące niewielki odci‑

nek czasowy rekonstrukcje, domagają się scalenia6. Jak, z grubsza, przebiegała linia rozwojowa żeńskiego listowania?

(4)

Czasem swoistej eksplozji aktywno‑

ści listowej w Polsce był wiek XIX, nie oznacza to jednak, że wcześniej kobieca epistolografia nie istniała. Renesans, ba‑

rok, oświecenie – to epoki wyjątkowej popularności korespondencji, traktowa‑

nej głównie jako forma w miarę szybkie‑

go i komfortowego porozumienia się, za‑

łatwiania rozmaitych spraw – praktyczny aspekt listów był głównym impulsem ich powstawania, ale i podtrzymywania kon‑

taktu z oddalonymi bliskimi. Nasilająca się obecność kobiet w sferze publicznej owocowała liczną korespondencją, często uprawianą przy wydatnej pomocy sekre‑

tarzy i sekretarek (niejednokrotnie kore‑

spondentki pełniły tę funkcję w odniesie‑

niu do innych domowników, na przykład córki pisały listy dyktowane przez matkę lub ojca), a także samodzielnie. Gros ko‑

respondencji dotyczyło spraw gospodar‑

skich, kłopotów związanych w wychowa‑

niem i edukacją dzieci, wszelkich zagad‑

nień prawnych. W mniejszości były listy miłosne. Ton emocjonalny był obcy li‑

stom, wkradał się w nie stopniowo, wy‑

raźnie przełamując konwencje episto‑

larne i retoryczne. Spora cześć młodszej niż dziewiętnastowieczna koresponden‑

cji przetrwała w rękopisach (np. poetek Franciszki Urszuli Radziwiłłowej i Elżbie‑

ty Drużbackiej), niewielka jej część zosta‑

ła opublikowana – interesująco jawią się listy Elżbiety Sieniawskiej, królowej Ma‑

rysieńki Sobieskiej (obie panie korespon‑

dowały ze sobą7), Jadwigi Rafałowiczów‑

ny8 (jej protektorką była Sieniawska). Ra‑

fałowiczówna była rezydentką w jednym z warszawskich klasztorów, skąd wysyła‑

ła niemalże reportażowe sprawozdania o życiu w stolicy.

Nie można pominąć wyjątkowych li‑

stów Marii de Rabutin Chantal, markizy de Sévigné, stanowiących przykład dojrzałej i samoświadomej epistolografii siedem‑

nastowiecznej. Głównym powodem, dla którego Maria de Rabutin Chantal sięgała po pióro, było rozstanie z córką. Listy są świadectwem niezwykle silnego uczucia:

„[ … ] wiesz, co do ciebie czuję, i że to nie tyle miłość macierzyńska, co miłość z wy‑

boru”9; jego intensywność była powodem, dla którego dokonywano daleko posu‑

niętej selekcji zachowanej koresponden‑

cji, uznano, że wyznania macierzyńskiej miłości niekiedy przekraczały przyjęte granice ekspresji. Korespondencja pani de Sévigné uznawana jest za arcydzieło epistolografii, nie tylko z kobiecą sygnaturą.

Potoczysta, błyskawicznie i błyskotliwie zmieniająca rejestry językowe, dowcipna, ironiczna, płynnie przechodząca od opi‑

sów politycznych intryg do drobnych ele‑

mentów codzienności, epistolarna narra‑

cja markizy nabiera szczególnego smaku, jeśli pamiętać, iż część z owych listów by‑

ła odczytywana na głos szerszemu gronu odbiorców. Filozofia epistolarna pani de Sévigné balansowała pomiędzy nieogra‑

niczoną szczerością a ewidentną autocen‑

zurą: „Gdybym pisała Ci o wszystkim, co przychodzi mi do głowy, listy moje byłyby najdłuższe na świecie, ale to się nie go‑

dzi; piszę więc o tym, co można napisać, a marzę o tym, o czym trzeba marzyć – mam po temu czas i miejsce”10.

Przełom XVIII i XIX wieku – przed‑

proże romantyzmu – to moment inicjal‑

ny korespondencji rodziny Czartoryskich i Wirtemberskich – a precyzyjnie, Iza‑

beli Czartoryskiej i jej córki, Marii Wir‑

temberskiej, wysyłanej pomiędzy obiema

(5)

anna pekaniec

paniami, a także między nimi oraz synem Izabeli i bratem Marii, księciem Adamem Jerzym Czartoryskim. Maria (ogółem za‑

chowało się niemalże osiem tysięcy jej li‑

stów) i Adam utrzymywali listowny kon‑

takt przez siedemdziesiąt lat (1781 – 1852)11. Przebogaty zbiór listów to kopalnia przy‑

kładów (pre)romantycznej sztuki episto‑

larnej, sukcesywnie przesuwającej się od sprawozdawczości do coraz jaskrawszej dialogizacji, indywidualizacji, odważniej‑

szej ekspresji. Pisanie o sobie wprost stało się obligatoryjnym składnikiem listu, prze‑

kształcając go w narzędzie autokreacyjne.

Korespondencja Czartoryskiej i Wir‑

temberskiej wkracza w wiek XIX, jak już nadmieniałam, szczególnie łaskawy dla kobiecej epistolografii. Godne uwagi są zarówno listy pisarek zawodowych, jak i kobiet tylko okazjonalnie wkraczają‑

cych na niwę literacką, aczkolwiek zwią‑

zanych ze sztuką (np. listy Heleny Mo‑

drzejewskiej). Wyjątkiem (mam na my‑

śli opublikowane zbiory) pozostają listy kobiet w żaden sposób nie kojarzonych z aktywnością inną niż domowa (tu war‑

to wymienić listy Dionizy Poniatowskiej, przyjaciółki romantycznych poetów Józe‑

fa i Bohdana Zaleskich, czy też wnuczki Adama Mickiewicza, Heleny, korespon‑

dującej z Teofilem Lenartowiczem), sta‑

nowiące nieocenione źródło informacji o codziennym życiu kobiet w XIX wie‑

ku. Pamiętać należy o gęstej informacyj‑

nie korespondencji Narcyzy Żmichow‑

skiej (dzięki listom podtrzymującej kru‑

che i ulotne relacje z bliskimi, notują‑

cej w niej poszczególne fragmenty nigdy nie spisanej autobiografii), listach Elizy Orzeszkowej (odsłaniającej zaskakują‑

ce w kontekście jej twórczości literackiej

oblicze kobiety spragnionej uczuć, żyją‑

cej „nieco” pod prąd głoszonemu przez siebie programowi samoograniczania), przejmujących pismach Gabrieli Zapol‑

skiej (pełnokrwistej emancypantki, bo‑

leśnie doświadczonej przez życie, stara‑

jącej się być sobą na przekór wszystkie‑

mu i wszystkim – sądzę zresztą, że listy autorki Sezonowej miłości są jej najwspa‑

nialszym dziełem).

A co z listami dwudziestowieczny‑

mi? Obok coraz liczniej publikowanych zbiorów listów z wcześniejszych okre‑

sów (kolejne tomy listów Żmichowskiej) ciągle wydawane były (i nadal są) te bliż‑

sze współczesności. Do rąk czytelników trafiła korespondencja Marii Pawlikow‑

skiej‑Jasnorzewskiej, poetki miłości; Ma‑

rii Dąbrowskiej małżeńskie listy i pocz‑

tówki wymieniane z mężem, Marianem;

Oli Watowej, nieocenionej towarzyszki Aleksandra Wata, czy Stanisławy Przyby‑

szewskiej, nieszczęśliwej i genialnej cór‑

ki Stanisława Przybyszewskiego, słynne‑

go młodopolskiego „smutnego szatana”

oraz malarki Anieli Pająkówny. Zaryzy‑

kuję tezę, iż listy Przybyszewskiej, cho‑

ciaż przez nią samą uznawane za litera‑

turę „niższego rzędu”, są jednym z naj‑

lepszych, jeśli nie najlepszym – głównie ze względu na wielość poruszanych za‑

gadnień – zbiorem kobiecej polskiej ko‑

respondencji. To laboratorium twórczo‑

ści literackiej i myśli filozoficznej, histo‑

riozoficzny pas transmisyjny, egzysten‑

cjalny pamiętnik mimo woli.

Panoramiczne ujęcie sfery kobiecych listów na pierwszy rzut oka wydaje się mieć znacznie więcej miejsc pustych niż zapełnionych. Co nie jest złudzeniem, jeśli rozważyć ilość listów pozostających

(6)

w rękopisach, ale co okazuje się zbyt pe‑

symistyczną wizją, jeśli uwzględnić ro‑

snące zainteresowanie kobiecą literatu‑

rą w ogóle.

2

Listy są idealnymi narzędziami do utrwalania ulotnej teraźniejszości.

Niewielki (na ogół) dystans pomiędzy tym, co doświadczane, a tym, co zapisa‑

ne, to ich ogromna zaleta. Odczytane po latach są unikatowymi śladami poszcze‑

gólnych istnień i kontekstów je kształtu‑

jących. Kilka przykładów: Listy Haliny Poświatowskiej to stenogramy przegranej walki o zdrowie i życie, ale też raz po raz wygrywanych batalii o świadomie kształ‑

towaną egzystencję. Pośpieszna, chime‑

ryczna narracja epistolarna wiernie oddaje rozedrgane emocje młodej poetki: „Nie potrafię wziąć się w karby – z tego listu możesz odczytać mnie – wszystko skacze i wszystko się chwieje”12. Poświatowska nie wykluczała możliwości opublikowa‑

nia listów, co z pewnością wpływało na ich charakter. Wiesława Wańtuch w re‑

cenzji pod symptomatycznym tytułem Pisanie sobą akcentowała: „Wynika z tej korespondencji, że potrzeba pisania była w życiu Poświatowskiej potrzebą orga‑

niczną jak oddychanie i równie trudną w realizacji”13.

Podobnie jak w przypadku listów mar‑

kizy de Sévigné u Poświatowskiej szcze‑

gólnie cenna jest tekstowa transpozycja relacji matka – córka14. Otrzymujemy opowieść snutą z perspektywy córki, wy‑

syłającej poszarpane ciągi zdań zamiast

„prawdziwych listów”15 – schorowane ciało stawiało wyraźny opór pisarskim zapędom.

Jednocześnie nie traciło jednak erotycz‑

nych impulsów – Poświatowska otwarcie

opowiada o własnych doświadczeniach seksualnych Janowi Niwińskiemu. Listy poetki, pomimo silnego splecenia z ży‑

ciem, prześlizgują się po jego powierzch‑

ni: „Nie umiem pisać rzeczowych listów, bo nie żyję w żadnym rzeczowym świe‑

cie. Najbardziej rzeczowe są najbardziej powierzchowne, zacieśniają się do ma‑

łego dusznego kółka najmniejszych wy‑

darzeń” 16. Jakkolwiek są niezbędne, gdyż tak naprawdę stanowią jeden organizm epistolarny, Poświatowska podkreślała, iż każdorazowo pisze „ciągle ten sam list”17. Swego rodzaju wydarzeniem było nie‑

dawne opublikowanie Listów Marii Ko‑

mornickiej, jednej z najbarwniejszych, ale i najtragiczniejszych pisarek polskich.

Solidnie opracowane przez Edwarda Bo‑

nieckiego, unaoczniają zmagania Marii z własną płciowością, czyli z wymykającą się realnością istnienia jako kobieta, stop‑

niowe przeistaczanie się w Piotra Odmień‑

ca Własta, konsekwentną obronę nowej tożsamości, bezkompromisowe starania o jej uznanie. Korespondencja – głównie z matką18 – jest sceną męskiej identyfika‑

cji, przejmującym raportem osamotnienia i niezrozumienia, upartej wiary w per‑

formatywność słów, sprawczość gestów:

„W korespondencji Marii Komornickiej splot życia i epistolarnych opowieści jest szczególnie wyraźny, odsyłając bezpo‑

średnio do tez o performatywnej natu‑

rze listów. Ustanawiają one konkretne, pozatekstowe fakty, lub przynajmniej są domaganiem ich zaistnienia. Miejscami listowna narracja kruszy się, rwie, albo, przeciwnie, staje się wyjątkowo logicz‑

nym rejestrem pogłębiającego się sza‑

leństwa, nie traci jednak z zasięgu wzro‑

ku jej twórczyni / twórcy, której / którego

(7)

anna pekaniec

życie rejestrowane jest zgodnie z rytmem opowieści”19.

Żywiołami Marii Komornickiej były słowa i permanentna zmiana. W liście do bliskiego znajomego Milana Ševicia oświadczyła: „Szczęściem dla mnie jest dziś – dążenie. Niekończące się dążenia na drodze bez końca. Jestem wędrow‑

cem”20. Wyprawa w poszukiwaniu toż‑

samości była celem najważniejszym, na‑

wet za cenę wykluczenia.

Piękną, smutną historię miłosną opo‑

wiadają listy Ingeborg Bachmann i Paula Celana – romans pisarki (Niemki, córki członka NSDAP) i poety (Żyda, prawie cała jego rodzina zginęła podczas wojny) w du‑

żej mierze rozgrywał się w sferze narracji epistolarnej, w której to Bachmann była aktywniejsza, troskliwa, wyrozumiała, ale i stanowcza, wierna w miłości, choć do‑

strzegająca jej destrukcyjny wymiar. Ich uczucie kwitnące w korespondencji nie sprawdziło się w rzeczywistości pozatek‑

stowej. Aby przybliżyć filozofię epistolarną Bachmann, oddaję głos Annie Arno, a za jej pośrednictwem, samej epistolografce:

„W wydanej w 1971 roku powieści Mali‑

na [ … ] pisała: »Wszystko, co się napisało o dzisiaj, należałoby natychmiast znisz‑

czyć, jak drze się prawdziwe listy, gniecie, nie kończy się ich, nie wysyła, ponieważ dotyczą dzisiaj i ponieważ w żadnym dzi‑

siaj nie dojdą już do adresata. Kto napi‑

sał kiedyś straszliwie błagalny list, aby potem go podrzeć i wyrzucić, wie naj‑

lepiej co rozumiem przez dzisiaj«. Inge‑

borg Bachmann zdarzyło się nie wysłać napisanego już listu. Napisała też wiele listów rozstrzygających o sprawach za‑

sadniczych – pełnych sprzecznych emo‑

cji, skarg i przyrzeczeń”21.

Bachmann nierzadko nie domagała się odpowiedzi: „Piszę do Ciebie nie po to, żebyś Ty znów napisał, ale dlatego, że sprawia mi to teraz radość, i dlatego, że chcę”22. Radość korespondowania, mą‑

cona przez chłodne, enigmatyczne od‑

powiedzi ukochanego, była konsekwent‑

nie podtrzymywana, dzięki czemu z nie‑

przejrzystych listów Celana wyłaniały się zalążki realnego dialogu: „Z Twojej od‑

powiedzi na najintymniejsze wynurze‑

nia moich listów wieje chłodem, ale ro‑

zumiem i szanuję Cię za bardzo, by do‑

puścić do siebie uczucie goryczy, i spró‑

buję pociągnąć dalej od miejsca, gdzie ze słów nazbyt mglistych i »szeptanych w dal« wydobywałeś konkret, o którym da się mówić”23.

Bachmann stawiała na szczerość i mak‑

symalną autentyczność, dbała, by pisać o tym, „co naprawdę zaszło”24.

Natomiast listy Marii Dąbrowskiej i Stanisława Stempowskiego to przykład intelektualnego porozumienia, nietypo‑

wej przyjaźni, utrzymany w tonie bliskim oficjalnemu, ocieplanym przez serdeczne zwroty do adresatki / adresatki. Niemal‑

że czterdziestoletnia zażyłość epistolarna (1926 – 1965) splata ze sobą dystans i życz‑

liwość. Trzytomowa publikacja to rozmo‑

wa25 dwojga intelektualistów. Dąbrowska i Stempowski – obywatelka komunistycz‑

nego państwa i emigrant, pisarka i eseista, dyskutują o stanie nauki polskiej oraz jej popularyzacji poza granicami kraju, kon‑

dycji literatury im współczesnej, wydoby‑

wając styczne, ale i ewidentne rozbieżności pomiędzy jej krajowym a emigracyjnym odłamem. Dąbrowska celnie zauważa:

„Widzę dwa dramaty naszej współczes‑

ności, wykraczające daleko poza kwestie

(8)

ustrojów, polityki etc., choć zazębiające się o te rzeczy. Jedno – to zupełny rozbrat między zdolnością myślenia i zdolnością działania, których chyba kiedyś w czasach bardziej integralnie humanistycznej cywi‑

lizacji był mniejszy. Drugie – to zupełnie nieudanie się stworzenia jakiejkolwiek rozsądnej harmonii między życiem pu‑

blicznym a życiem prywatnym, aby tak powiedzieć – domowym”26.

Komentarz można rozciągnąć na uwa‑

gi Dąbrowskiej o pozycji kobiet w kultu‑

rze XX wieku. W jednym z listów z 1954 roku deklaruje: „Myślę, że nadchodzą‑

ca epoka będzie w pewnym sensie epo‑

ką kobiet; i na Zachodzie one są albo bę‑

dą pierwszymi, które wleją nieco rumień‑

ców życia w umierającą na anemię i apa‑

tię – jak to pan nieraz pisze – kulturę Za‑

chodu”27. Dodatkowo, autorka Przygód człowieka myślącego precyzyjnie opisu‑

je indywidualne ustosunkowanie się do kwestii kobiecej – „nie cierpiałam zawsze tzw. spraw kobiecych [ … ]. Czuję się cał‑

kowicie współczesna i przynależna do wieku XX, nawet w tym, w czym go kry‑

tykuję [ … ]”28. Będąc kobietą, nie soli‑

daryzuje się z przedstawicielkami swojej płci, za to wyznacza im konkretne zada‑

nia. Korespondencja Dąbrowskiej i Stem‑

powskiego wykracza daleko poza dyskurs intymny, zamieniając się w rejestr prze‑

mian politycznych i kulturalnych, zacho‑

dzących zarówno przed II wojną świato‑

wą, jak i po niej.

3

Zaprezentowane, siłą rzeczy, skrótowe, próby interpretacji zbiorów kobiecej korespondencji są punktem wyjścia do ostatniej, trzeciej części artykułu, traktu‑

jącej o listach w perspektywie krytyczno‑

literackiej, a więc organicznie związanej z interpretacyjną, a równocześnie kieru‑

jącej uwagę ku roli listów w przestrzeni rozleglejszej niż literaturoznawcza, czyli kulturowej (i wpisanej w nią ideowej).

Trajektoria krytycznego odbioru kobie‑

cych zbiorów korespondencji rozpięta jest pomiędzy niemalże sprawozdawczym, bliższym rozbudowanej nocie niż recenzji, zaprezentowaniu danej publikacji, a pró‑

bami pogłębionych odczytań sytuującymi listy nie tylko na mapie (historyczno)li‑

terackiej, lecz także wydobywającymi ich rysy kulturotwórcze. Kobiece opowieści epistolarne stają się pasami transmisyj‑

nymi idei, dywagacji światopoglądowych, projektów literackich, historiozoficznych, diagnoz społecznych, zyskując niebagatel‑

ne znaczenie. Taki tryb krytycznej lektury jest bardziej płodny poznawczo od spra‑

wozdawczo‑informacyjnego, co trafnie wypunktowała Marta Wyka w eseju‑re‑

cenzji skoncentrowanym wokół zbioru listów Czesława Miłosza i Oli Watowej:

„[ … ] dwudziestowieczne opowieści listo‑

we są gatunkiem, który zadecyduje o tym, jak minione stulecie będzie postrzegane.

To listy zapewne – nie wiersze czy utwory fikcjonalne – będą rozstrzygać o stanie i jakości naszej wiedzy dotyczącej »ducha epoki«, świata jej idei umysłowości, która jest już historią, z coraz większą trudno‑

ścią odtwarzaną z tzw. literatury pięknej, jawną zaś w listach”29.

Nie oznacza to jednak, że recenzje sku‑

pione na prezentacji zbiorów listów nie zawierają elementów pozwalających na do‑

strzeżenie ich antropologicznego aspektu.

Przykład? Jakub Beczek omawiając w „No‑

wych Książkach” niedawno wydane dwa tomy listów Narcyzy Żmichowskiej – do

(9)

Julii Baranowskiej i Wandy Grabowskiej, wyłuskuje z nich feministyczne postulaty układające się w zręby projektu, pieczoło‑

wicie tworzonego przez emancypującą się patriotkę, dla której sprawy publiczne były równie ważne jak prawo do samostano‑

wienia30. Powtarzam jeszcze raz, kobieca epistolografia traktowana jako opowieści listowne okazuje się bardziej przydatna i wielostronna niż postrzegana tylko i wy‑

łącznie przez pryzmat dokumentarny. Listy kobiet – emancypantek, konserwatystek, szlachcianek, arystokratek, pisarek, daw‑

ne i te w miarę bliskie współczesności – to przebogate archiwum umożliwiające napisanie historii alternatywnych wo‑

bec nacechowanych logiką patriarchalną.

Idąc dalej, kobiece narracje o przeszłości są nie tylko jej alternatywnymi wersjami, lecz przede wszystkim pełnoprawnymi uzupełnieniami. A listy jako „życie samo w sobie” są jej najlepszymi generatorami.

Anna Pekaniec

PRZYPISY

1 Zob. Inga Iwasiów, Gender dla średnio zaawan‑

sowanych, Warszawa 2004, s. 121 i nast.

2 Jolanta, córka Ireny, wnuczka Bronisławy, pra‑

wnuczka Ludwiki, Błony umysłu, Warszawa 2003, s. 6.

3 Stefania Skwarczyńska, Teoria listu, [ na podst.

lwowskiego pierwodruku ], oprac. Elżbieta Fe‑

liksiak i Mariusz Leś, Białystok 2006, s. 11. Po raz pierwszy Teorię listu wydano w 1937 roku.

Skwarczyńska praktycznie nie uwzględnia czyn‑

nika genderowego, niemniej jednak jako inte‑

resujące i znaczące przykłady „sztuki episto‑

lograficznej” (s. 22) przywołuje także kobiecą korespondencję np. Katherine Mansfield, Izabeli z Flemingów Czartoryskiej, Marianny d’Alcofo‑

rado, Elizy z Branickich Krasińskiej, królowej Marysieńki Sobieskiej, pani de Sévigné, pani de Staël, Narcyzy Żmichowskiej – by wymie‑

nić jedynie kilka nazwisk; tym samym czyniąc

ją immanentnym składnikiem historii i teorii epistolografii jako takiej.

4 Tamże, s. 12.

5 Maja Elżbieta Cybulska właśnie tak uzasadnia pominięcie kilku listów Stefanii Zahorskiej kie‑

rowanych do Leonii Jabłonkówny: „Zrezygno‑

wałam z pięciu listów przedwojennych, które wydały mi się błahe i nie wnoszące niczego do całości obrazu. Zamieściłam wszystkie listy powojenne” (Maja Elżbieta Cybulska, Wstęp, w: Stefania Zahorska, „Przychodź do mnie”. Li‑

sty do Leonii Jabłonkówny, oprac. i wstęp. Maja Elżbieta Cybulska, Warszawa 1998, s. 14).

6 Apelowała o bliższe przyjrzenie się kobiecym listom Łucja Charewiczowa, przedwojenna ba‑

daczka historii kobiet, nota bene nazywając ko‑

respondencję „listownictwem”: „[ … ] biegłość w piśmie i całą gamę uczuć i myśli kobiecych wyrażają listy Jagiellonek, pisane przeważnie własnoręcznie po polsku i po włosku. Dają one obfity materiał do dziejów umysłowości kobiecej XVI w. zarówno przybyszek, które małżeństwo do Polski skierowało jak Barbara Zapolya, Bona Sforza, Elżbieta i Katarzyna ra‑

kuskie, jak i cór Zygmuntowych: Jadwigi, Izabeli, Zofii, Katarzyny i Anny. Poza tymi dynastiami odsłaniają też swoje oblicze duchowe kobiety wielkich rodów: Barbara Radziwiłłówna, Be‑

ata z Kościelskich księżna Ostrogska, jej córka Halszka i wiele innych. Zalegające po archi‑

wach listy kobiece będą dopiero najmiarodaj‑

niejszym źródłem dla odcyfrowania psychiki dawnej kobiety polskiej” (Łucja Charewiczowa, Kobieta w dawnej Polsce. Do okresu rozbiorów, posłowiem opatrz. Jadwiga Suchmiel, Poznań 2002 [ pierwodruk 1938 ], s. 115 – 116).

7 Korespondencja Sobieskiej obrosła już sporą ilością opracowań, a jeszcze większą ilością legend. Prowadzona w kilku językach, nie‑

rzadko szyfrowana, drobiazgowa, pełna emo‑

cji, jest nietuzinkowym dokumentem żywio‑

łowej osobowości.

8 Jej listy pt. A z Warszawy nowiny te… Listy do Elżbiety Sieniawskiej z lat 1710 – 1720 zostały wydane w 2000 roku w opracowaniu Bożeny Popiołek. Ciekawe informacje dotyczącej ko‑

biecej korespondencji zebrała również Joanna Partyka w opracowaniu „Żona wyćwiczona”.

Kobieta pisząca w kulturze XVI i XVII wieku, Warszawa 2004.

(10)

i Anna Tatarkiewicz, wstępem i przypisami opatrz. Michał Mroziński, Warszawa 1981.

10 P. de Sévigné, Listy, s. 105.

11 Zob. Alina Aleksandrowicz, Preromantyczne listowanie jako forma ekspresji uczuć, „Pamięt‑

nik Literacki” 1993, z. 2.

12 Halina Poświatowska, Listy, Kraków 2002, s. 103.

(Wydanie oparte na publikacji z 1998 t. IV dzieł zebranych Poświatowskiej, red. Maria Rola i Barbara Górska).

13 Wiesława Wańtuch, Pisanie sobą, „Nowe Książki”, 1998, nr 9, s. 46.

14 Rozumiana jako istotny składnik kobiecego pisania sensu stricto.

15 Halina Poświatowska, dz. cyt., s. 105.

16 Tamże, s. 216.

17 Tamże, s. 279.

18 Psychomachia na linii matka – córka była przej‑

mującą próbą osiągnięcia niemożliwego po‑

rozumienia, pomimo rozlicznych starań Ma‑

rii, usiłującej pogodzić własne ambicje i dys‑

pozycje psychiczne z oczekiwaniami ze strony matki. Poetka łagodziła sytuację: „Mnie tro‑

chę się charakter wyrównał i zapewne nie do‑

znasz od niego przykrości, zresztą nauczyłam się trochę żyć, tj. na całym nie widzieć dziury, przeszkodę przeskakiwać, zamiast w nią bić łbem [ … ]” (Maria Komornicka, Listy, zebrał i oprac. Edward Boniecki, Warszawa 2011, s. 45).

nr 4 / 5, s. 500 – 501.

20 Maria Komornicka, dz. cyt., s. 294.

21 Anna Arno, Dziennik lektur: Bachmann – Ce‑

lan, „Zeszyty Literackie” 2011, nr 1, s. 201. Cy‑

tat z powieści za: Ingeborg Bachmann, Malina, tłum. Stanisław Błaut, Warszawa 1975.

22 Ingeborg Bachmann, Paul Celan, Czas serca.

Listy, przeł. Małgorzata Łukasiewicz, Kraków 2010, s. 7.

23 Tamże, s. 27.

24 Tamże, s. 95.

25 Ciągłość listowego dialogu była ważna dla Ma‑

rii Dąbrowskiej: „Bardzo męcząca jest kore‑

spondencja, która nie jest rozmową, lecz jakby nasłuchiwaniem plusku kamienia rzuconego w przepaścistą studnię” (Maria Dąbrowska, Je‑

rzy Stempowski, Listy, t. II. 1954 – 1958, oprac., wstępem i przypisami opatrz. Andrzej Stani‑

sław Kowalczyk, Warszawa 2010, s. 179).

26 Tamże, s. 146.

27 Tamże, s. 52.

28 Tamże, s. 86.

29 Marta Wyka, Powrót Watów, „Tygodnik Po‑

wszechny” 2009, nr 49, dodatek „Książki w Ty‑

godniku”, s. X.

30 Zob. J. Beczek, „Działasz na mnie przymusowo żywotnie”, „Nowe Książki” 2009, nr 9; tenże, Autobiografia w listach, „Nowe Książki” 2010, nr 7.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nauka języków jest dość skomplikowana (co nie znaczy, że trudna). Dlatego spojrzymy na ten proces z wielu różnych punktów widzenia. To wszystko ma sprawić, że nauka

Celem kampanii „SM w czasach pandemii COVID-19”, zainicjowanej i realizowanej przez „Fundację SM - walcz o siebie”, jest edukacja społeczeństwa dotycząca istoty

Oczywiście dla tych, którzy nie mieli szczęścia lub umiejętności po- dejmowania trafnych decyzji dotyczących działania własnego szpitala czy przychodni bądź nie

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

Jeśli przez cały rok uczyliście się w miarę systematycznie i powtórzyliście cały lub prawie cały materiał - na pewno będziecie się mniej denerwować..

Osuszacze zmienoobrotowe ALUP AVSD umożliwiają osiągnięcie najwyższej jakości powietrza przy niewyo- brażalnych wcześniej oszczędnościach energii.. Ich napęd o

Wypominki za zmarłych nie są już bezpośrednio związane z samą celebracją Eucharystii, ale łączone są z innymi formami modlitwy – szczególnie z nabożeństwem Dro-

Choć na razie ten szkielet na socjalistycznych nogach jeszcze nieźle się trzyma, to rozwijający się w KRLD czarny rynek i dostęp do smartfonów zmienia kraj?. Telefon komórkowy,