DU S Z P A S T E RZ
DWUMIESIĘCZNIK ORGANIZACYJ KAPŁAŃSKICH „UNITASr‘
NA ARCHIDIECEZJE GNIEŹNIEŃSKĄ I POZNAŃSKĄ ORAZ NA DIECEZJĘ KATOWICKĄ
ROK I MARZEC-KWIECIEŃ 1937 NR 2
G a u d i a p a s c h a l ia
Ks. Dr K. K o w a lski, R ektor Sem. Duch., Poznań
Rzadko kiedy uświadamiamy sobie, my kapłani, wielkość swego ka
płańskiego powołania z taką dobitnością, jak to uczynić możemy wtenczas, kiedy po modlitwie i pracy W ielkiego Postu, po niezrównanych ceremoniach Wielkiego Tygodnia intonujemy pierwsze „G loria", zaśpiewamy trzykrotnie
„alleluja" i po złożeniu pierwszej wielkanocnej Ofiary Mszy świętej celebru
jemy radosne nieszpory a następnie naszą piękną polską rezurekcję.
Podczas W ielkiego Postu byliśmy cichymi świadkami cudów łaski Bo
żej i w stopniu spotęgowanym szafarzami sakramentu Pokuty i Ołtarza, pa
trzeliśmy oczyma Wiary na odrodzenie w Chrystusie dusz naszych wiernych i spostrzegliśmy w ich szczerym nawróceniu się do Boga skutki ich ducho
wego udziału w ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu Zbawiciela.
Sprawując godnie swoje funkcje kapłańskie udoskonaliliśmy się zarówno przez modlitwę jak i przez pracę wielkopostną na zasadzie tej prawdy, że praca apostolska poważnie uświęca samego apostoła.
Powyższy stan rzeczy jednak nie zwalnia nas kapłanów, owszem przy
nagla do osobistego i wyraźnego wysiłku w kierunku jak najdoskonalszego uczestniczenia w łasce związanej w Kościele św. z Świętem Zmartwychwsta
nia Pańskiego.
Doskonałe określenie programu wewnętrznego życia kapłańskiego po
daje nam postcommunio Mszy św. Wielkanocnej: „Spiritum nobis, Domine, tuae caritatis infunde: ut, quos sacramentis paschalibus satiasti, tua facias pie- fate concordes. Per D. N. J. Ch.“ .
Prosimy w niej najpierw o ten udział w Duchu świętym, którym jest nadprzyrodzona miłość, istota i sprawdzian naszej doskonałości i najdosko
nalsze na ziemi zapoczątkowanie wiecznego zmartwychwstania i żywota w duszy chrześcijanina.
Pomni na to, że cnota miłości chrześcijańskiej jest darem miłosierdzia Bożego1, zachowamy wśród radości wielkanocnych pokorę i wdzięczność za łaskę uświęcającą i nie opuścimy żadnej okazji, by wespół z urzędową mo
dlitwą kościelną tego okresu, całe życie nasze było ożywione miłością i przez to stało się ofiarą chwały na cześć Chrystusa Zmartwychwstałego.
Raczmy pamiętać o tym, że chwalebny Zbawiciel oczekuje od swoich kapłanów nasamprzód spełnienia jednego z warunków uczestniczenia w łasce zmartwychwstania Swego, mianowicie pożegnania się ponownego i więcej zdecydowanego z tym wszystkim, co nas od Chrystusa odłącza, a więc
1 Sw. Tomasz, Summa T e o lo g iczn a 2a 2ae qu. 24 art. 2: „...Caritas non p o te st ne- que n a tu ra lite r nobis inesse; n e que p e r vires naturales est a cq u isita : sed p e r in fusionem Spiritus Sancti, q u i est amor Patris et F ilii: cuius p a rtic ip a tio iri nobis est ipsa caritas crea ta ".
25
z grzechem i przywiązaniem się do niego, z okazją i słabością do upadku grzesznego, oczekuje owego pochowania się w stosunku do grzechu, kfóre u nas po raz pierwszy uskuteczniło się przez chrzest święty.
Owocem zaś miłości w życiu naszym ma być zgodność i jedność na
sza w Chrystusie i Kościele, którą modlitwa wyraźnie określa jako dzieło czułej i ojcowskiej dobroci Bożej. Wspomniana co dopiero jedność rodząca się z miłości polega najpierw na naszym połączeniu się przez Chrystusa z Bogiem — w myśl tego co stanowi właściwą treść miłości: „by Boga m iło
wać ponad wszystko i Jemu całkowicie się poddać przez to, że wszystko do Boga odnosimy" (Sw. Tomasz, tamże art. 12).
Na tym właśnie będzie polegać udział nas kapłanów w łasce Święta Zmartwychwstania Pańskiego, że mianowicie w sposób doskonalszy niż wierni nasi nawrócimy się do Pana przez gorętsze akty miłości Boga ponad wszystko i przez całkowite poddanie Jemu na nowo naszej osoby, naszego życia, naszego otoczenia i naszej parafii.
Powtóre zgodność nasza w Chrystusie uwydatnia się przez utrwalenie łączności naszej z Kościołem — mistycznym Ciałem Zbawiciela. Połączenia tego możemy my kapłani dostąpić pierwszorzędnie przez godne odprawia
nie Mszy św. i przyjęcie w skupieniu Komunii świętych okresu Wielkanoc
nego, poza tym także przez pobożne pełne radości paschalnej odmawianie naszego brewiarza, wreszcie przez naśladowanie Chrystusa zmartwychwsta- ego w modlitwie myślnej i w czynie codziennego naszego życia kapłańskiego.
Wreszcie zgodność i jedność nasza w Chrystusie spełni się przez ściś
lejsze zadzierzgnięcie owego „vinculum perfectionis", którym jest nasza ka
płańska, chrześcijańska miłość bliźniego.
Niechaj Czas Wielkanocny ujrzy tedy pożegnanie dawnych kwasów i pomnożenie braterskiego współżycia konfratrów, niech zwiastuje nam naj
wyższą radość na ziemi, radość przebaczającej i wspomagającej miłości, nie
chaj z nas wzajemna szczerość, życzliwość i pomoc uczyni jeden rozumie
jący się i zgodny nadprzyrodzony sztab dzielnych sług Chrystusa Zmartwych
wstałego. Wiernym naszym zaś bądźmy zwiastunami spotęgowanych ducho
wych i materialnych dobrodziejstw Bożych przez wytężoną i wielkoduszną działalność miłosierdzia kapłańskiego. Niechaj udział w łasce i radości Chrystusa zmartwychwstałego wstąpi do każdej duszy nam powierzonej, by wszystkie nasze owieczki mogły, posiliwszy się żywą wodą łaski, wespół z nami zanucić wesoła wieść Zmartwychwstania.
O wszystkie co dopiero wspomniane łaski i owoce błagamy codzien
nie w modlitwie do Patrona naszego Związku, Błogosławionego Andrzeja Boboli. Niechaj i to błaganie stanie się w czasie Wielkanocnym gorętsze i wytrwalsze!
Bądź przewodnikiem i życzliwym doradcą młodzieży, która z upodo
baniem głosi hasła emancypacji i wyzwolenia spod władzy starszych, pozornie dąży do jak największej samodzielności, w rzeczywistości zaś wzdycha skrycie za umiejętną i silną dłonią, która by nią pokierować mogła. Jakże często się zdarza, niestety, że ta młodzież wskutek braku doświadczenia ulega wpływom fałszywych doradców, — spekulantów, frymarczących dobrą w iarą i zaufaniem młodych dusz, by je zaprowadzić
na manowce! A. KARD. BERTRAM
O cena duszpasterskiego działania
Ks. P ro b . Dr S teian A b l, Leszno (W lk p .|
W rozmowie z własną duszą albo z konfratrami porusza się nieraz war
tość tego iub owego kapłana ze stanowiska duszpasterskiego. Dużo przy tym wypowiada się sądów jednostronnych lub pobieżnych, a tym samym krzywdzących. Bo też nic trudniejszego, jak zważyć warunki pracy, czynne zamiary i wyniki usiłowań. Nie tylko to, bo trzeba jeszcze wniknąć w różne odcinki zajęć duszpasterskich.
C z y d z i a ł a l n o ś ć k a z n o d z i e j s k a i k a t e c h e t y c z n a j e s t p o d s t a w ą p r a c y k a p ł a ń s k i e j ? Owszem, zwłaszcza ze sta
nowiska dogmatycznego, bo istotnie jest punktem wyjścia wszelkich kapłań
skich poczynań. Nie chodzi jednak o kazania efektowne, bo te nierzadko nie mają żadnej wartości. Najlepsze są te kazania, w których jest dużo treści dla rozumu, dużo pokarmu dla woli i serca; są najlepsze, chociażby ich nikt nie chwalił. Nieraz właśnie po tym, że ich się nie chwali ani też nie gani, poznać, że spełniają swoje zadanie. Do katechizacji przywiązuje się małą wagę w ocenie duszpasterskich wartości kapłana. Świeccy nie zdają sobie sprawy z tego, że nauka katechizmu jest tak bardzo ważna. Im można to wybaczyć. Gorzej, gdy kapłani lekce sobie ważą trud religijnego poucza
nia i wychowania młodzieży w własnej i cudzej parafii. Bolesna to rzecz, że tej skromnej a tak ważnej pracy katechetycznej, zamkniętej w czterech ścianach sali szkolnej, wymagającej tyle umartwienia i poświęcenia, nie bie
rze się wogóle pod uwagę, lubo tam właśnie spoczywa cała przyszłość re
ligijna kraju.
C z y i l o ś ć s p o w i e d z i i k o m u n i j ś w i ę t y c h w p a r a f i i d e c y d u j e o w a r t o ś c i k a p ł a n a ? Nie decyduje, choć prze
mawia bardzo za lub przeciw niemu. Przemawia za, jeżeli spowiadają się mężczyźni mniejwięcej w równej ilości jak kobiety, jeżeli spowiadają się wszystkie stany: dzieci, młodzież, dorośli i starcy, wykształceni i prości, za
możni i ubodzy, jeżeli spowiedzi są światłe, wykazują stały postęp u peni
tentów, jeżeli życie w domu zgodne jest z modlitwą (lex orandi sit lex vi- vendi), jeżeli wreszcie zaprawiają wiernych do czynnej pracy katolickiej w swoim zakresie. Jeżeli spowiedzi tych zalet nie mają, to ich wartość jest bardzo niewielka. Przeciw duszpasterzowi przemawia wyraźnie niska liczba spowiedzi i komunij św., znikoma ilość przystępujących poza czasem wielka
nocnym do sakramentów świętych.
C z y s t a n c z t e r e c h o r g a n i z a c y j A k c j i K a t o l i c k i e j p o z w a l a o k a p ł a n i e w y d a ć s ą d n i e o m y l n y ? Rozważyć muszę wprzód warunki pracy na miejscu (wielkość parafii, istnienie współ
pracowników świeckich, rzeczywiste próby, dow ody dobrej woli duszpa
sterza, wyniki tych wysiłków). Stwierdzić muszę, czy istnieją oba stowarzy
szenia męskie, które wymagają rzetelnej pracy, czy też stowarzyszenia żeń
skie, które żyć mogą bez zasługi duszpasterza. Istnienie nawet nie wystar
czy, bo czasem ogranicza się ono do wystąpienia na wizytacji arcypaster- skiej ze sztandarem albo do wzięcia udziału w zjeździe delegatów czy zjeź- dzie okręgowym. Przeciw duszpasterzowi przemawia fakt nieistnienia ani jednej z przepisanych organizacyj Akcji Katolickiej. Istnienie nadmiaru od
działów owych czterech podstawowych stowarzyszeń a oprócz nich kilku jeszcze innych, świadczy, że miejscowy duszpasterz gubi się w działalności
organizacyjnej, rozprasza się, albo się przesadnie poświęca z większym na
kładem sił aniżeli wynikiem albo wreszcie, że czyni to dla oka ludzkiego, wierząc, że tę pracę oceni się wyżej aniżeli pracę katechetyczną czy w kon
fesjonale.
C z y s t a n n i e r u c h o m o ś c i k o ś c i e l n y c h d a j e d o s t a t e c z n ą p o d s t a w ę d o f e r o w a n i a w y r o k u o i c h z a r z ą d c y i u ż y t k o w n i k u ? Można wydać wyrok niekorzystny, jeżeli mienie ko
ścielne ulega wyraźnej ruinie wskutek oczywistego niedbalstwa, ciągnącego się przez kilka lat z rzędu. Wielką zasługą znowu jest pieczołowitość około domu bożego, sprzętów kościelnych, około plebanii, budynków gospodar
czych, cmentarza i biura parafialnego. To jest pole wielkiej zasługi, o ile ktoś buduje i następcy nie zostawia długów albo też stawia budowle ko
ścielne z osobistym wielkim poświęceniem, zamieniając się w kwestarza albo składając dla umiłowanego dzieła własny grosz. Niepożądane są jednak jednostki, które wpadają w szał budowlany, rodzaj delirium construens.
C z y l e p s z y j e s t k a p ł a n g ł o ś n y c z y c i c h y ? Kłopot
liwe pytanie. Cichym może być kapłan albo z cnoty albo z ograniczoności albo z lenistwa albo też z wielkich zdolności pacyfikacyjnych. W zasadzie lepiej, że kapłan jest cichy aniżeli głośny, bo prawdziwa cnota i nauka zwy
kle nie szuka rozgłosu. Gdzie więc wyraźna jest pogoń za poklaskiem i ha
łaśliwym uznaniem, tam szwankuje serce i głowa. A przecież niejeden ka
płan rozmiłowany w cichości z cnoty i przekonania, musi niestety stać się głośnym dla obrony zasad wiary, Kościoła albo nawet własnej osoby. Bo cichość nie może się wyrodzić w nieczułość czy niedołęstwo. Celem poci
sków i punktem natarcia może się kapłan stać z własnej winy a czasem z włas
nej zasługi. W jednym i drugim wypadku musimy go bronić z obowiązku koleżeńskiego, choć inaczej to czynić będziemy, gdy jest winny, inaczej, gdy jest niewinny. Tu jest najtrudniejszy punkt oceny kapłana, bo może się cie
szyć sympatią dlatego, że na wszystko patrzy przez palce, może być znie
nawidzony, bo jest nieugiętym obrońcą swoich zasad i przywódcą swego oddziału rzeczywistym a nie malowanym. Jakże trudno rozeznać, na jakich podstawach opiera się uczucie parafii do swego duszpasterza! Naogół jed
nak nic o kapłanie lepiej nie świadczy, jak gdy go wszędzie witają uśmiech
nięte twarze, gdy się czuje jego pociągającą siłę na swoich parafian wielkich i małych. Kto chce ocenić duszpasterza, niech przypatrzy i przysłucha się, jak z nim rozmawiają parafianie.
O p is i wyniki
pewnej aktualnej ankiety duszpasterskiej
Ks. P ra ła t M ic h a ł L ew ek, T arnow skie G ó ry (Śląsk)
I.
Krótko przed Bożym Narodzeniem ubiegłego roku zdecydowałem się na urządzenie na terenie swojej parafii pewnej ankiety duszpasterskiej, która stanowi może w duszpasterstwie polskim pewne novum, chociaż z drugiej strony, jak później wykażę, ani pomysł ani przeprowadzenie jej wcale nie jest moim wynalazkiem oryginalnym. Najwyżej zastosowanie w duszpaster-
sfwie katolickim i to polskim można uważać za coś nowego, za pierwszą cie
kawą próbę w tej dziedzinie. Ankieta ta wzbudziła w gronie konfratrów, naj
przód bliższych a potem też dalszych, dużo zainteresowania, a wyniki jej mogą dać niejedną praktyczną wskazówkę duszpasterską. Dlatego uważam za wskazane zaznajomić z nią także dalsze koła duszpasterskie.
A może wywoła ta publikacja także pewną dyskusję i zachęci tego lub owego kołratra do podjęcia się podobnej próby, co spowoduje konieczne uzupełnienie tego, czego ankieta przeprowadzona w jednej tylko parafii i do tego jeszcze w ograniczonej mierze, z natury rzeczy dać nie może!
Lecz przejdźmy po tych kilku słowach wstępnych do rzeczy samej!
Jak wygląda nasza ankieta!
Otóż dałem wydrukować na jednej stronie w formacie małego folia na
stępujący list i pytania:
T arnow skie G ó ry , w g ru d n iu 1936 r.
S zanow ny Panie!
Zwracam się d o Pana z usilną p ro śb ą , abyś ra c z y ł m o ż liw ie aż d o końca ro ku o d p o w ie d zie ć na p o n iż e j um ieszczone p yta n ia , ale z u p e łn ie szczerze i o tw a rcie , w e d łu g sw ego najlepszego sum ienia i p rze ko n a n ia , b e z w s z e lk ie j o b a w y i b e z w z g lą d u na to, czy o d p o w ie d ź Pańska b ę d z ie kom u m iła a lb o n ie m iła . Z g ó ry zaznaczam , że sprawa ta ma służyć je d yn ie p ew nym czysto n a u kow ym celom . O d p o w ie d z i n a desłane nie dostaną się d o ża d nych n ie p o w o ła n y c h rąk, n iko m u też szko d zić nie m ogą. N ik t nie p o trz e b u je się p o d pisywać. Je d yn ie na szczerej p ra w d z ie mi zależy. O d d a ją c Swą o d p o w ie d ź szczerą, o d d a Pan spraw ie w ie lk ą p rz y s łu g ę , p rzyczyn ia ją c się d o w yja śn ie n ia n ie k tó ry c h tru d n o ś c i, któ re w o b e cnych czasach zachodzą p o m ię d z y re lig ią i K o ścio łe m z je d n e j a w arstw ą pracujących z d ru g ie j strony.
Prosząc o ry c h łe n a d esła n ie o d p o w ie d z i p o d m oim adresem , wyrażam ju ż n a p rzó d swe szczere p o d z ię k o w a n ie .
Ks. w ik a iy S trze b n io k w Tam . G o ta ch .
I. N ie k tó re p yta n ia o s o b is te j n atury.
1. Jaki z a w ó d ma P a n ? ...
2. Jest Pan żonaty? Jaką w ie lką ma r o d z in ę ? ...
3. I!e la t ma Pan o b e c n ie ? ...
4. Czy Pan jest c z ło n k ie m p a rtii socjalistycznej? z ja kich p o w o d ó w ? ...
5. Do ja k ie j z a w o d o w e j o rg a n iz a c ji n ależy P a n ? ...
6. Jest Pan k a to lik ie m z p rz e k o n a n ia ? ...
II. Pytania d o tyczące o so b iste g o stosunku d o re lig ii i Kościoła.
1. Jak Pan sp e łn ia swe p ra k ty k i re lig ijn e co d o n ie d z ie ln e j M szy św. i spow iedzi? . 2. O ile Pan nie p ra k ty k u je , proszę p o d a ć o d k ą d nie i d la c z e g o n ie ? ...
3. Jaką w artość ma re lig ia d la Pana o s o b iś c ie ? ...
4. Jakie znaczenia ma dla Pana kazanie? ja k ie m o d litw a ? ...
5. O ile Pan stracił w e w n ę trzn ą łączność z K o ścio łe m , ja k ie w p ły n ę ły na to m om e n ty:
a) czy ze w n ę trzn e w y d a rze n ia ja k w o jn a , c h o ro b a , b ie d a , n ie ko rzystn e stosunki ro dzinne? ...
b) czy jest Pan n ie z a d o w o lo n y z d z ia ła ln o ś c i K o ścio ła i je g o p rze d sta w icie li? z cze g o s z c z e g ó l n i e ? ... ' ...
6. Jakie w o g ó le p o d n o si Pan za rzuty p rze ciw re lig ii i K o ś c io ło w i? ...
7. Jak i co myśli Pan o śm ierci i życiu p o z a g ro b o w y m ? ...
8. Czym jest dla Pana osoba C h ry s tu s a ? ...
9. C o sądzi Pan o Piśmie ś w ię ty m ? ...
10. Jakie książki w zg l. czasopisma i d z ie n n ik i czyta Pan i któ re w y w a rły na Pana większy w p ł y w ? ...
U w aga! Uprasza się o jak n a jb a rd z ie j w y cze rp u ją ce o d p o w ie d z i, m ian o w icie na pyta nia II 1— 10 i, o ile na n iniejszym kw estionarzu za m ało m iejsca, użyć o d w ro tn e j strony lu b o so b n e g o arkusza.
29
Do podpisania listu nakłoniłem jednego z swoich wikarych, ks. Sfrzeb- nioka, i ło w tym celu, żeby w niczym parafian nie krępować, ani urzędem ani względami osobistymi; mieli oni mieć jak największą swobodę wypowie
dzenia się. Kwestionariuszów wysłano w zamkniętych kopertach i przez osobnych wysłańców przeszło 1500.
Co właściwie spowodowało ankietę!
Prawie każdy duszpasterz może w obecnych czasach kryzysu gospo
darczego i moralnego zauważyć coraz większe niezadowolenie, szerzące się pośród swych parafian. Tym więcej, że wrogie dla Kościoła żyw ioły wszę
dzie systematycznie podkopują powagę Kościoła i jego przedstawicieli i wzniecają nieufność do nich, rozpowszechniając czy to prasą czy też na ze
braniach lub w prywatnych rozmowach prawie codziennie o księżach najroz
maitsze skandale, po większej części całkiem zmyślone albo przynajmniej mocno przejaskrawione. Na ogół trudną jest rzeczą stwierdzić, jak to wszyst
ko działa na naszych parafian i na ich ustosunkowanie się do Kościoła i jego przedstawicieli. Rozumie się, że w oczy nie powiedzą oni swemu duszpa
sterzowi, co o nim sądzą. Na zebraniach naszych organizacyj kościelnych również nie ośmielą się oni wystąpić otwarcie ze zarzutami swymi. Trzeba ich więc poniekąd zmusić, sprowokować do szczerego wypowiedzenia się.
Lecz w jaki sposób?
Otóż przypomniała mi się niezmiernie ciekawa książka, wydana przed kilku laty, o której sam już kilkakrotnie referowałem na zjazdach duszpaster
skich, a mianowicie książka berlińskiego pastora dra Piechowskiego „Prole- tarischer Glaube". Autor jej, będąc pastorem prawie zupełnie socjalistycz
nej wzgl. komunistycznej protestanckiej parafii na berlińskim przedmieściu Neukólln, podaje tu bardzo dokładnie opis urządzonej przez siebie ankiety celem poznania religijnego nastawienia i usposobienia berlińskiego prole
tariatu. Książka ta wywołała w Niemczech niebywałe wrażenie, została po- prostu rozchwytana. W maju 1927 roku ukazało się pierwsze wydanie, w sierpniu tegoż samego roku wyszło już drugie, a do końca roku 1928 piąte wydanie. W katolickich sferach niemieckich nie ignorowano również tej publikacji (cf. Schulte Chrys. „Priesterleben und Priesterwirken", Stutt
gart, Schloz, str. 244 i nast.), zwłaszcza że pomiędzy 500 odpowiedziami na kwestionariusz Piechowskiego znajdowały się także niektóre głosy byłych katolików.
Przypomniawszy sobie tę książkę, strzeliła mi myśl: „czyby nie można i pomiędzy naszymi parafianami urządzić podobnej ankiety?" Rozważywszy sobie dokładnie pro i contra, zdecydowałem się na próbę i ułożyłem po
wyższy kwestionariusz, naturalnie w porównaniu z kwestionariuszem Piechow
skiego mocno uproszczony i do naszych warunków przystosowany. Powstała teraz kwestia:
Do kogo wysłać kwestionariusze!
Nie mogło być mowy o tym, żeby molestować wszystkich parafian.
Tak koszta byłyby zbyt wielkie, jak fatyga w wielkiej mierze niepotrzebna.
Trzeba było się ograniczyć do pewnych grup, i to do takich, pośród których najwięcej można się było spodziewać niezadowolenia, czy to z Kościoła czy z jego duszpasterzy. Parafia Tarnowskie Góry liczy przeszło 15.000 dusz. Jest w niej grupa silna i zawodowo bardzo zwarta, w której od pewnego czasu
dosyć silnie zaznaczały się prądy socjalistyczne. Są to kolejarze. W Tarnow
skich Górach jest bowiem jedna z największych na Śląsku stacyj przetoko
wych. Załoga kolejarzy liczy około 1200 osób. Między nimi jest dużo wzo
rowych katolików, ale też dużo napływowych elementów z innych dzielnic, które po części przyniosły z sobą zarazę socjalistyczną. Polska Partia Socja
listyczna ma pomiędzy nimi około 400 członków, chociaż połow a tylko mieszka w obrębie parafii.
Druga grupa, to liczni bezrobotni — często bezrobotni już od 3— 8 lat, żyjący po większej części w najskrajniejszej nędzy i zamieszkujący gromad
nie baraki miejskie, te siedziby skoncentrowanej ludzkiej nędzy materialnej i moralnej.
Chcąc dotrzeć do źródeł niezadowolenia i usłyszeć słowa szczerej i bezwzględnej krytyki oraz poznać religijne nastawienia zagrożonych warstw parafian, trzeba było się zwrócić przede wszystkim do tych dwóch grup.
Wysłano zatem 833 kwestionariuszy do kolejarzy i 630 do bezrobotnych.
Adresów pierwszych dostarczyła kartoteka parafialna i lista płatników po
datku kościelnego: adresy bezrobotnych wyciągnięto z miejskiego urzędu Opieki Społecznej. Jednych i drugich uchwycono prawie wszystkich. Co do kolejarzy nie pominięto również urzędników średnich i wyższych z akade
mickim wykształceniem. Poza tym wysłano jeszcze 84 kwestionariuszy do nauczycielstwa szkół powszechnych i średnich i do kilku innych urzędników.
O ile także do innych kategoryj parafian dotarły nasze kwestionariusze, stało się to zupełnie przygodnie.
Na ogół otrzymali kwestionariusze tylko mężczyzni, i to będący już w wieku dojrzałym; wyjątkowo zaś dostały się one także do rąk kobiet i osób młodszych.
Czemu taka a nie inna forma kwestionariusza!
Ilość i charakter pytań trzeba było naturalnie dostosować do większo
ści adresatów. Z jednej strony zdawałem sobie sprawę, iż ze względu na stan umysłowy naszego robotnika, o którego przeważnie się rozchodziło, nie można stosować tak obszernego, skomplikowanego i wymagającego kwe
stionariusza, jakim np. jest kwestionariusz Piechowskiego. Trzeba było rów
nież wziąć pod uwagę, że starsza generacja naszego śląskiego społeczeń
stwa nie przechodziła jeszcze przez szkołę polską i że zatem trudno jej bę
dzie wypowiadać się, zwłaszcza na piśmie, na częściowo bardzo trudne kwestie religijne. Z drugiej strony nie wolno było pominąć takich kwestyj, które, aczkolwiek trudne, jednak w praktycznym życiu religijnym każdego katolika odgrywają zasadniczą rolę i nadają mu dopiero właściwe nasta
wienie.
Podzieliłem pytania na 2 grupy, odnoszące się do osobistych stosun
ków czy to rodzinnych czy zawodowych, i do osobistego stosunku każdego wobec religii i Kościoła. Pytania grupy pierwszej były potrzebne, by mieć konieczne podstawy do oceny tzw. imponderabiliów, wpływających na treść odpowiedzi. Druga kategoria pytań miała wykazać religijne oblicze danej osoby. Czy wybór pytań był szczęśliwy, niech czytelnicy rozstrzygną! Py
tanie II, 9 o Piśmie św., które niejednemu może wyda się zbyteczne z wzglę
du na to, że lud nasz na o gó ł nie czyta Pisma św. i nie zna go dokładniej, zostało umieszczone ze względu na działalność sekciarzy np. „Badaczy Pis
ma", którzy wszędzie dają się we znaki.
31
Aby z ankiety nie wykluczyć niemieckich parafian, których jest tu jesz
cze dosyć pokaźna liczba, zrobiono im koncesję, że mogą na pytania odpo
wiedzieć również w niemieckim języku, albowiem nie o język, lecz o rzecz się rozchodzi. Z tej koncesji korzystało dosyć dużo parafian.
Zaznaczam jeszcze, iż końcowa uwaga kwestionariusza, zawierająca prośbę o możliwie wyczerpujące odpowiedzi i ewentualne załączenie osob
nych arkuszy, okazała się bardzo pożądaną i nawet konieczną.
Jak przyjęto naszą ankietę!
Ankieta tego rodzaju jest u nas czymś zupełnie niebywałym. Więc nie dziw, że nadesłane kwestionariusze były dla wielu parafian wielką niespo
dzianką gwiazdkową — większa część została bowiem rozniesiona 2 lub 3 dni przed gwiazdką, — której sensu nie mogli sobie wytłumaczyć. Sporo parafian obraziło się nawet, czując żal do duchowieństwa, że ono ma ich za socjalistów. Dwie osoby np. odesłały kwesfionariusze z powrofem nie wy
pełnione z motywacją, że są katolikami a nie komunistami. Inni, podejrzliwi i lękliwi z natury, obawiali się pewnego szpiegostwa. Pewien kolejarz za
znacza, że pisze „na maszynie" i „za zamkniętymi drzwiami", żeby nikt go nie widział. Trzeba było nawet z ambony wytłumaczyć cel i zamiary imprezy.
Ale byli i tacy, którzy powitali tę sposobność do szczerego, niczym niekrę- powanego wypowiedzenia się z wielką radością. Pewien konduktor kole
jowy zaczyna swą odpowiedź: „Niezmiernie się cieszę, że mnie nie ominięto kwestionariuszem". Również i ustnie zapewniano mnie, że wypowiedzenie takie jest nader pożądane. Pewien urzędnik nawet, który sam podaje, że już nie jest katolikiem z przekonania, pisze dosłownie: „Z satysfakcją powitałem rozpisanie ankiety, która dała niejednemu możliwość szczerego wypowie
dzenia się".
Jeden tylko zaszedł wypadek bardzo g r u b i a ń s k i e j odpowiedzi, a mianowicie jakiś obrażony jegomość zaznaczył na marginesie: „Na głupie pytanie nie mam odpow iedzi" i przysłał pocztą kwestionariusz nie w ypeł
niony i nie ofrankowany.
Ale to już poniekąd w y n i k i ankiety, o których zamierzam referować dopiero w następnym numerze.
Hoc facere, illud non om ittere!
R efleksje na m arginesie II Z ja zd u XX. A syste n tó w w P oznaniu, 2-3. III. 1937.
Pr a k t y k
Zjazdy społeczne księży w naszych archidiecezjach nie są nowością.
Skoro po wojnie praca w organizacjach katolickich rozwinęła się wszech
stronnie i stała się dla gorliwego duszpasterza składnikiem istotnym i nieod
zownym w całokształcie jego kapłańskiej działalności na terenie parafii, zro
dziła się życiowa potrzeba wspólnych zjazdów, na których księża mogliby poznać i przedyskutować nowe drogi organizacyjnej pracy oraz podzielić się z konfratrami zebranym dotychczas w niej doświadczeniem. Pamięfamy do
brze dawne zjazdy księży Patronów urządzane przez nasze diecezjalne Cen
trale M łodzieży oraz Katolicki Związek Robotników Polskich. Były one bez
sprzecznie kuźnią nowych myśli i świeżego zapału w naszej parafialnej pracy społecznej.
Potrzeba zjazdów społecznych księży nie ustała, ale przeciwnie, spo
tęgowała się z chwilą ostatecznego zorganizowania kadr Akcji Katolickiej w naszych archidiecezjach i w Polsce całej. Nie ma przecież między nami już chyba nikogo, ktoby naiwnie a może z pewnej życiowej wygody twier
dził, że z chwilę powołania do życia Akcji Katolickiej cały ciężar pracy spo
łecznej spadł na barki jej świeckich członków. Rola kapłana, szczególnie duszpasterza, pozostaje nadal w organizacjach katolickich zasadniczą i nie
odzowną; uległa ona jedynie pewnemu przesunięciu na inne właściwsze fory. Z kierownika i przywódcy zewnętrznego stał się kapłan w Akcji Kato
lickiej niejako ukrytym motorem wewnętrznym społecznej pracy. Zbyteczną byłoby rzeczą jeszcze raz „per longum et latum" wyjaśniać i uzasadniać słuszność takiego postawienia sprawy przez Kościół św.; starczy mieć przed oczyma sławne a dobitne powiedzenie Piusa XI: „taka będzie Akcja Ka
tolicka, jaką ją uczynią asystenci kościelni", aby zrozumieć, że nasze stano
wisko i zadanie w Akcji Katolickiej i wobec niej nie jest zdawkowe i zde
gradowane do rzędu biernego „asystowania", lecz że pozostało nadal, choć w innej formie, podstawowe i decydujące o wartości i natężeniu pracy na wspomnianym terenie.
To też obecnie tym ważniejsze i pożyteczniejsze stały się społeczne zjazdy, które mają nas wprowadzić w kompleks wielu nowych za
gadnień, usunąć pewne uprzedzenia oraz natchnąć wielkim zapałem do pracy społecznej w Akcji Katolickiej, w której Kościół św. i obecny Papież tak wielkie pokładają nadzieje.
W głębokim zrozumieniu tej sprawy zorganizował nasz Archidiece
zjalny Instytut Akcji Katolickiej w dniach 2 i 3 marca br. II Zjazd Księży Asy
stentów w Poznaniu, na który zjechało około 400 kapłanów z wszystkich za
kątków W ielkopolski. Ta liczna frekwencja świadczyła najlepiej o żywym zainteresowaniu, jakie duszpasterze mają dla aktualnych spraw Akcji Katolic
kiej oraz o ich pełnej dobrej woli do wytężonej pracy nad tym, aby Akcja Katolicka spełniła szczytne zadanie zlecone jej przez Kościół św., wyrabiała świeckich katolików „na światłych i czynnych członków Kościoła katolickiego i przygotowała ich do indywidualnego i zbiorowego apostolstwa Chrystu
sowego" (statuty Stow. A. K.).
Również z uznaniem i wdzięcznością podkreślić należy przygotowanie przez Archidiecezjalny Instytut aktualnego programu Zjazdu, na który skła
dało się przypomnienie ideowych podstaw i głównych dróg realizacji zadań Akcji Katolickiej oraz obszerne naświetlenie i omówienie aktualnych proble
mów chrześcijańskiego wychowania. Na kanwie wygłoszonych referatów osnuła się obfita dyskusja, która, choć może nie zawsze utrzymana we właści
wych ramach, wniosła z pewnością niejedną pożyteczną i na życiowym do
świadczeniu opartą myśl do całokształtu poruszanych na Zjeździe spraw.
Z pośród kwestyj, żywo dyskutowanych na Zjeździe, na pierwszy plao wysunęło się zagadnienie rozgraniczenia i uzgodnienia pracy czterech ko
lumn Akcji Katolickiej z istniejącymi dotychczas zrzeszeniami religijnymi i ko
ścielnymi, w szczególności bractwami i Żywymi Różańcami. Warto się tej sprawie przyjrzeć jeszcze raz z bliska i rozważyć ją spokojnie i wszechstron
nie w nastroju pozjazdowym.
U wielu duszpasterzy pokutuje jeszcze ciągle mniemanie, jakoby po
wstanie w parafii oddziałów czterech kolumn Akcji Katolickiej było równo
znaczne ze zlikwidowaniem dotychczas istniejących i żywotnych innych
33
zrzeszeń pobożnych lub przynajmniej z usunięciem ich w cień i zdegrado
waniem do rzędu organizacyj skazanych na powolne wymarcie. Stąd rodzi się pewien żal oraz chęć udowodnienia, że organizacje te, jak w przeszłości tak i nadal, mogą spełnić piękną i pożyteczną rolę w kształtowaniu dusz wiernych i skupianiu ich około parafialnego kościoła i duszpasterza. Często nawet słyszy się — na Zjeździe również odzywały się podobne głosy — że dawne organizacje kościelne, szczeg. Żywe Różańce, lepiej, głębiej i sku
teczniej aniżeli Akcja Katolicka wiodą do celu. Skupiają bowiem masy wier
nych i nie trwonią czasu i sił na drugorzędne sprawy i prace.
Cóż na to odpowiedzieć?
Musimy wreszcie zarzucić to błędne mniemanie i zrozumieć, że Akcja Katolicka nie jesf ani zachłanna ani ekskluzywna wobec innych organizacyj katolickich już istniejących; przeciwnie suponuje je jako swą podbudowę i pomoc na różnych specjalnych odcinkach katolickiej pracy. Stąd też gor
liwy duszpasterz, pracując głęboko i wytrwale według współczesnych zle
ceń Kościoła św. nad zastępami dusz zszeregowanymi w Akcji Katolickiej, nie zaniedba ani osłabi swej opieki nad innymi zrzeszeniami pobożnymi.
Obowiązuje nas tutaj w całej pełni ewangeliczna wskazówka: „Hoc facere, illud non omittere".
A by należycie rozgraniczyć — bez wzajemnego uszczerbku dla jednej i drugiej strony — Akcję Katolicką i inne zrzeszenia religijne działające na terenie parafii, trzeba nam ustawicznie mieć przed oczami fę prawdę, że róż
nica główna między nimi nie polega na odmiennej strukturze organizacyjnej ani na pewnej aktualności Akcji Katolickiej w dzisiejszym Kościele, lecz na odmiennym celu zasadniczym tych dwóch gałęzi społecznej pracy. Tutaj również jak i w innych dziedzinach ma pełne zastosowanie zasada filozo
ficzna: „Finis specificat actum".
Celem zasadniczym stowarzyszeń religijnych w rodzaju bractw, soda- licyj i Żywych Różańców jest urobienie w członkach jak największej d o- s k o n a ł o ś c i c h r z e ś c i j a ń s k i e j . Natomiast Akcja Katolicka poświę
cona jest a p o s t o l s t w u r e l i g i j n o - s p o ł e c z n e m u , w czym tkwi jej istotna treść. Prawda, że również Akcja Katolicka poświęca wiele czasu i sił urobieniu wewnętrznemu swych członków, szczególnie w organizacjach młodzieży, lecz to nie wyczerpuje jej programu. Dla niej urobienie duchowe członków nie jest ostatecznym celem, lecz jedynie środkiem do niego, przy
gotowaniem do apostolskiego czynu. Z drugiej strony przyznać trzeba, że inne stowarzyszenia religijne i bractwa, oprócz pracy nad urabianiem du
chowym swych członków, imają się również pracy apostolskiej, która jest ja
koby naturalnym wypływem i owocem dusz urobionych „w pełności Chry
stusowej". Jest jednak pomiędzy nimi a właściwą Akcją Katolicką ta różnica, że ich apostolstwo jest dodatkowe, często tylko indywidualne lub specjalne tzn. skupiające się na pewnym jedynie odcinku katolickiej pracy, np. u orga
nizacyj charytatywnych — teren chrześcijańskiego miłosierdzia. Natomiast apostolstwo dokonywane przez Akcję Katolicką jest jej zadaniem głównym i istotnym, jest społeczne czyli dokonywane wspólnymi zorganizowanymi si
łami oraz obejmuje całokształt katolickich potrzeb i współczesnych zagad
nień ludzkiego życia.
Z jasnego uprzytomnienia sobie celu podstawowego Akcji Katolickiej i innych zrzeszeń pobożnych wynika z jednej strony prawda, że obie te for
my katolickiej pracy społecznej mogę i winny isłnieć obok siebie, gdyż maję słusznę choć odmiennę rację bytu; z drugiej zaś strony staje się dla nas oczy
wistym, że nigdy nie mogę dotychczas istniejęce w parafii zrzeszenia po
bożne przez swoje dorywcze i częstkowe apostolstwo zastępie Akcji Kato
lickiej, której zadaniem jest apostolstwo pełne, wszechstronne i urzędowe.
Mimo woli ciśnie się na usta pytanie, przybierające zresztą często formę zarzutu, dlaczego właśnie te a nie inne organizacje powołano jako istotne kolumny Akcji Katolickiej. Odpowiedź na to jest ta, że nasz Episkopat po gruntownej rozwadze doszedł przed trzema laty do wniosku, iż w naszym kraju najlepiej odpowiadaję Akcji Katolickiej te organizacyjne formy, któ
rych wyrazem sę obecnie istniejęce cztery kolumny: KSM, KSK, KSMm, i KSMż. Z tym faktem trzeba się pogodzić i wszelka dyskusja nad tym jest zbyteczna a nawet niewłaściwa.
Warto się jednak zastanowić nad tym, skęd płynę dzisiaj jeszcze często spotykane uprzedzenia do Akcji Katolickiej oraz zarzuty o jej zbędności i twierdzenia o całkowitej wystarczalności dawnych form naszej pracy spo
łecznej. Otóż źródeł tych — moim zdaniem — jest kilka.
1. Najpierw u niejednych duszpasterzy, którzy od wielu już lat pra
cowali intensywnie i sumiennie nietylko w kościele ale również poza nim na terenie społecznym, Akcja Katolicka doznała przyjęcia nieco zimnego i nie
chętnego z tej prostej przyczyny, że jest czymś nowym, przynajmniej w swo
jej ostatecznej organizacyjnej formie i wykończonym ideowym programie.
O degrał tu swoja rolę znany nam tak często „horror novitatis". — Dlaczego stwarzać coś nowego, kiedy to, co było dotychczas, wystarczało i piękne przynosiło owoce — oto ich argumentacja. Nie trudno wykazać jej niesłusz
ność. Wszak życie ma swoje prawa również w naszej pracy duszpasterskiej, a ono idzie ustawicznie naprzód i nowych wymaga form i metod pracy.
W obecnym stanie rzeczy potrzeba Kościołowi św. zorganizowanej armii apo
stołów świeckich czyli Akcji Katolickiej i dlatego ję stworzył a nas wezwał do współpracy z nię. Na fo nie ma rady. Nie wolno więc kurczowo upierać się jedynie przy dawnych formach pracy społecznej, lecz „trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe".
2. Drugim źródłem pewnego uprzedzenia do Akcji Katolickiej u nie
których duszpasterzy jest jej elifaryzm. W oddziałach poszczególnych ko
lumn Akcji Katolickiej na terenie parafii skupia się niekiedy zaledwie częstka przedstawicieli danego stanu. Większość zwykle znajduje się poza jej ra
mami organizacyjnymi \ jeżeli wogóle jest związana z katolickim życiem spo
łecznym, to skupia się w bractwach i innych zrzeszeniach religijnych. Na tej podstawie wydaje się niejednemu duszpasterzowi, że nie warto poświęcać zbyt wiele czasu i sił tej nielicznej garstce członków Akcji Katolickiej a przez to zaniedbywać masy wiernych. Zarzut ten na pozór ma wiele słuszności i jest wyrazem obawy, abyśmy czasem nie zajęli się jedynie formowaniem elity, a nie odeszli zbytnio od mas i przez fo nie utracili silnego fundamentu pod stopami w naszej duszpasterskiej pracy.
A jednak i ten zarzut jest niewystarczający. Pominąwszy już szczegó
łowe wyjaśnienie przyczyn, dlaczego tu i owdzie w parafii gromadzę się w oddziałach Akcji Katolickiej tylko niedobitki wiernych, a nie liczniejsze zastępy — nawiasem tylko wspomnę, że zależy to najczęściej od nas samych kapłanów, od naszego ustosunkowania się do Akcji Katolickiej, — to odpo
35
wiedź na wysuwaną obiekcję brzmi: „Hoc facere, illud non omittere", czyli intensywna praca w oddziałach Akcji Katolickiej nie powinna w niczym uszczuplać naszej dotychczasowej opieki duszpasterskiej nad bractwami i in
nymi organizacjami katolickimi. Oczywiście pomnoży się przez to nasza praca i wymagać będzie więcej czasu, lecz to już jest nieuniknione. Musimy wejść w ścisły obrachunek z każdym dniem, nietylko z niedzielą, i wykorzy
stać o ile możności każdą zbędną chwilę, a szczególnie uporządkować i roz
planować sobie rozkład zajęć, a z pewnością znajdziemy dość czasu na jedne i drugie sprawy i unikniemy zarzutu, który mnie osobiście nieraz nieprzy
jemnie obijał się o uszy, że „ksiądz na mniejszej parafii oprócz niedzieli pra
wie nigdy nie pracuje osiem godzin dziennie".
Druga odpowiedź na wspomniany zarzut o elitaryźmie jest ta, że Akcja Katolicka, choć nie wyklucza z swych szeregów żadnego człowieka dobrej woli, z konieczności jednak jest i pozostanie ruchem elitarnym i „rodzajem arystokracji duchowej" wśród wiernych (Civardi I. 234). Nie każdy bowiem człowiek dorasta do czynnego apostolstwa, wymaganego przez Akcję Kato
licką. Obok zastępów dusz, które staną z zapałem przy kapłanach gotowe do wszelkiej pracy nad szerzeniem Chrystusowego Królestwa na ziemi, po
zostaną zawsze masy wiernych, które do wyżyn apostolstwa nie dorosną ni
gdy, lecz będą obficie korzystały ze skarbów Kościoła i uczciwie pod jego przewodnictwem i nadzorem pracować nad sobą, zamykając się w ciaśniej- szym kole uświęcania jedynie własnej duszy. Fakt ten nie może nas jednak odsuwać od intensywnej pracy nad tymi, którzy są powołani do apostolstwa w Akcji Katolickiej. Siły nasze i czas poświęcony tej pracy nie są stracone ani nie powodują szkody dla masy wiernych; przeciwnie, właściwe nastawie
nie i pokierowanie apostolskiej elity w Akcji Katolickiej winno ostatecznie znaleźć głęboki oddźwięk w naszej parafii w masach wiernych przez to, że w Akcji Katolickiej przygotujemy świadomych i głęboko urobionych prze
wodników dla katolickich mas. W Akcji Katolickiej bowiem skupiamy te du
sze, które nie tylko same obficie będą czerpały ze skarbów Bożych, lecz rów
nocześnie szczodrze i gorliwie w apostolskim trudzie rozdawać je będą innym biedniejszym od siebie duszom. Do nich bowiem odnosi się piękne wskaza
nie Anielskiego Doktora: „Contemplata aliis tradere".
3. Nie można w imię szczerości i zupełnej prawdomówności pominąć również tego, że u niektórych z pośród nas bierne lub nawet niechętne usto
sunkowanie się do Akcji Katolickiej płynie ze źródła bardzo niewłaściwego, a jest nim po prostu „horror laboris". Warto by się nad tym szczerze zasta
nowić, czy za parawanem wysuwanych trudności i obiekcyj przeciw Akcji Katolickiej nie kryje się niekiedy u nas cichy lęk i niechęć przed podjęciem się trudu intensywnej i głębokiej pracy nad urabianiem w szeregach czte
rech kolumn Akcji Katolickiej pełnowartościowych katolików i czynnych apo
stołów świeckich dla Bożej sprawy. Nikt nie zaprzeczy, że głęboko i progra
mowo prowadzona praca w organizacjach Akcji Katolickiej bez porównania więcej zaabsorbuje siły i czas duszpasterza, aniżeli opieka duchowa nad bractwami i Żywymi Różańcami. Przecież ta ostatnia zasadniczo streszcza się w miesięcznym zebraniu w kościele i wygłoszeniu stosownej nauki sta
nowej. Poza tym przez cały miesiąc mamy z bractwem względny spokój, gdyż trudno nazwać intensywną pracą opiekę i nadzór nad kasami pogrze
bowymi, jeśli one istnieją przy bractwach. Nie wszędzie, a raczej możnaby
powiedzieć, że rzadko gdzie urządza się poza miesięcznym zebraniem jesz
cze oddzielne zebranie zelatorów czy zelatorek z programem urabiającym ich dusze. To ież nie łudźmy się, aby z bractw i Żywych Różańców mogły wyjść dusze dostatecznie przygotowane do apostolskiej pracy w Kościele św.
Inaczej wygląda praca w oddziałach Akcji Katolickiej oczywiście wów
czas, gdy jest prowadzona głęboko, systematycznie i według programów i wskazówek Central diecezjalnych i krajowych. Mam tu na myśli szczególnie organizacje naszej młodzieży obojga płci KSMm i KSMż. Dawno już zarzu
ciliśmy złudne przeświadczenie, jakoby tutaj jedno miesięczne zebranie, chociaż nawet o interesującym programie, mogło wystarczyć i stać się do
statecznym środowiskiem przeszkolenia i wewnętrznego urobienia oraz przy
sposobienia do apostolskiej pracy młodych dusz naszych chłopców i dziew
cząt. Dzisiaj, z chwilą zaliczenia tych organizacyj do Akcji Katolickiej, praca nasza nad nimi i wśród nich ogromnie się rozrosła, rozgałęziła i pogłębiła.
To też punkt ciężkości winien się przesunąć z miesięcznych zebrań plenar
nych na tygodniowe lub dwutygodniowe zbiórki zastępów i częste zebra
nia poszczególnych sekcyj. Tam to dopiero możliwa jest praca głęboka i sy
stematyczna, a co najważniejsza, zatraca się przez to charakter „masówki"
na korzyść małej, zgranej ze sobą grupy, którą ksiądz i inni kierownicy wiele łatwiej mogą poznać i lepiej pokierować na właściwe i głębokie drogi we
wnętrznej doskonałości i apostolskiej pracy.
Oczywiście tutaj również wysunie się trudność, czy na tak rozgałę
zioną i pogłębioną pracę w Akcji Katolickiej starczy nam sił i czasu. Trudno w niniejszym artykule dać na to wyczerpującą odpowiedź, na jakich drogach należy wyrabiać samodzielność świeckich członków Akcji Katolickiej i przez to odciążyć znacznie księdza; jest to zagadnienie samo w sobie wymagające oddzielnego i obszernego omówienia w innym artykule. Jedno tylko warto podkreślić, że przy naszej pełnej dobrej woli i umiejętnym wyzyskaniu czasu starczyłoby nas niejednokrotnie z pewnością na intensywniejsze zajęcie się oddziałami Akcji Katolickiej w parafii, szczególnie młodzieży. A wówczas dostrzeglibyśmy niezadługo, że nasz trud nie poszedł na marne, iecz przy
nosi bogate owoce w duszach tych, którzy się zaciągnęli pod Chrystusowy sztandar apostolstwa w Akcji Katolickiej. Nie narzekalibyśmy wówczas tak często, że oddziały parafialne naszej młodzieży są niekiedy zbiorowiskiem dusz opornych lub płytkich, którym daleko do przodownictwa duchowego wśród ogółu parafialnej młodzieży. Musimy powiedzieć sobie szczerze, że stanie się to dopiero wówczas, gdy praca organizacyjna wśród zrzeszonej katolickiej młodzieży w naszych parafiach pójdzie w głąb i systematyęznie i wytrwale zdążać będzie do dwóch podstawowych celów: do urobienia w duszach młodzieży pełnej doskonałości chrześcijańskiej i do wypielęgno
wania w nich apostolskiego zapału do współpracy z nami, kapłanami, nad budową i obroną Chrystusowego Królestwa w parafii. Nie przeczę, że tak pojęta i wykonywana praca w Akcji Katolickiej wymaga wiele sił i czasu od wszystkich a już szczególnie od duszpasterzy, którego przy tym „opatrznoś
ciowym dziele Bożym naszych czasów", jakim według słów Piusa XI jest A k
cja Katolicka, nie może zabraknąć.
Najsilniejszym momentem minionego Zjazdu Księży Asystentów było bez wątpienia wstępne przemówienie J. Em. Ks. Kardynała Prymasa. Nawią
zując do tragicznych wypadków w Hiszpanii, Dostojny Protektor Zjazdu
przestrzegał nas, abyśmy nie dozwolili czynnikom wrogim przeprowadzić zgubnego dzieła izolacji pomiędzy nami, duszpasterzami, a ludem. Jako głów ny środek zaradczy przeciw temu niebezpieczeństwu, którego pewne niepokojące objawy dają się zauważyć również w naszym kraju, wskazał Jego Eminencja Akcję Katolicką. Ona to ma zbliżyć wiernych do nas kapła
nów i zbyt wielkie i urzędowe oddalenie pomiędzy ludem a duszpasterzem zastąpić serdecznym kontaktem na platformie wspólnej, zgodnej i świado
mej pracy dla Chrystusa i Kościoła. Ta myśl winna stać się dla nas wszyst
kich największą zachętą do coraz to intensywniejszej pracy we wszystkich komórkach Akcji Katolickiej oraz przestrogą, abyśmy nie łudzili się, że nie
bezpieczeństwu izolacji między wiernymi a klerem zdołamy zaradzić jedy
nie dawnymi sposobami naszej duszpasterskiej pracy. Stąd dla nas wielkie i jasne wskazanie: imać się z zapałem wszelkich sposobów pracy zalecanych i nakazanych przez Kościół św., a nie wykluczać żadnego — ,,hoc facere, il- lud non omittere"!
Z TEKI PRAWNICZEJ
W sprawie podatku gruntowego
Za lata ubiegłe do r. 1936 beneficja kościelne nie podlegają podat
kowi gruntowemu ze względu na to, że art. XV Konkordatu nie uchylił do
tychczasowych zwolnień. Uchylił je dopiero art. 20 dekretu Prezydenta R. P. z dnia 4. 11. 1936 r. (D. U. 85/1936, poz. 593), obowiązujący od r. 1937.
Nowy ten dekret wychodzi poza ramy Konkordatu, dlatego przypuszczalnie podjęte zostaną starania o jego nowelizację.
Obszerniejszy artykuł odkładamy aż do wyjaśnienia sprawy. Ze wzglę
dów praktycznych zaznaczamy tylko, że wykonanie nowego dekretu zostało art. 19 poruczone Ministrowi Skarbu, który do tej chwili odnośnego rozpo
rządzenia jeszcze nie wydał. Jednakże rozporządzenie to jest tylko kwestią czasu i samego dekretu nie będzie mogło zmienić.
Ważny okólnik w sprawie koedukacji
MINISTER W Y Z N A ft RELIGIJNYCH I O Ś W IE C E N IA PUBLICZNEG O , W A R S Z A W A
OKÓLNIK NR. 115
z dnia 31 października 1936 r. (II. P. 7308|36) w sprawie koedukacji w publicznych szkołach powszechnych.
Wprowadzając statut publicznych szkół powszechnych siedmioletnich (Dziennik Urz. Min. W. R. i O. P. Nr. 14 poz. 195) Ministerstwo w okólniku Nr. 31 z dnia 10 marca 1934 r. (II. P. 1865/34) zaznaczyło co następuje:
„W obec wejścia w życie statutu należy baczyć, by jego wprowadzenie dokonywało się stopniowo i bez wywoływania gwałtownych wstrząsów w do
tychczasowej organizacji i życiu szkolnym, zwracając uwagę przede wszyst
kim na należyte przygotowanie potrzebnej podstawy dla nowych warunków pracy".
Odnosiło się to, oczywiście, między innymi także do § 5 statutu t. j, do koedukacji, o której w zarządzeniach w sprawie organizacji roku szkol
nego następnie powiedziano:
1. (Rok 1934) „Realizując § 5 statutu1, należy zwrócić baczną uwagę na zapewnienie odpowiednich warunków dla wprowadzenia koedukacji
(właściwe przystosowanie lokali szkoły, właściwy skład qrona nauczyciel
skiego). Koedukację należy wprowadzać przede wszystkim w tych przy
padkach, w których uzyskuje się przez to oszczędności etatowe w tych miej
scowościach, w których młodzież przechodzi ze szkół powszechnych do koedukacyjnych szkół średnich".
2. (Rok 1935) „Wprowadzając stopniowo zgodnie z dotychczasowymi zarządzeniami koedukację (§ 5), należy baczniejszą jeszcze, niż dotąd, zwró
cić uwagę na przystosowanie budynku, odpowiedni dobór sił nauczyciel
skich, rozmieszczenie uczniów w kiasie, stosowanie odpowiednich metod itp,"
3. (Rok 1936) „Przy stopniowym wprowadzaniu koedukacji (§ 5) tam, gdzie jej nie było i gdzie jej wprowadzenie jest wyraźnie wskazane, należy bezwzględnie zwrócić baczną uwagę na przystosowanie budynku, odpowie
dni dobór sił nauczycielskich, sposób rozmieszczenia uczniów i uczenic w kla
sie, stosowanie właściwych metod itp., przede wszystkim zaś na odpowiednie przygotowanie zainteresowanych rodziców, by jej wprowadzanie nie powo
dowało niepotrzebnych zadrażnień i konfliktów".
Powyższe wskazuje, iż Ministerstwo
1. przyjęło koedukację, stosowaną uprzednio niemal powszechnie, jako jedną2 z zasad organizacyjnych szkolnictwa powszechnego,
2. przewidziało, że publiczne szkoły powszechne mogą być w pew
nych przypadkach również męskie lub żeńskie i że przypadki takie mogą zachodzić, oczywiście, przede wszystkim tam, gdzie dotychczas nie było
m publicznych szkołach powszechnych koedukacji, a gdzie za jej wprowa
dzeniem nie przemawiają ani powody organizacyjno-oszczędnościowe, an' też wzgląd na przechodzenie młodzieży ze szkoły powszechnej do koedu
kacyjnych szkół średnich,
3. zaleca dużą ostrożność w jej wprowadzaniu wszędzie tam, gdzie tego zachodzi potrzeba, przy czym z Koku na rok wprowadza dodatkowe wskazania organizacyjne, konieczne ze względu na potrzeby terenu.
Tymczasem badanie tych spraw dowodzi, iż w niektórych przypadkach wprowadza się mechanicznie w publicznych szkołach powszechnych koedu
kację bez istotnej potrzeby a nadto bez uprzedniego, koniecznego zazwy
czaj przygotowania środowiska względnie zainteresowanych rodziców, nie
kiedy wyraźnie niechętnych koedukacji, i to przy istnieniu odpowiednio przy
stosowanych, oddzielnych dla szkoły męskiej i żeńskiej, bundynków szkol
nych, które tylko z trudem dają się użyć dla szkół koedukacyjnych.
Ponieważ tego rodzaju szablonowo-formalistyczrie traktowanie sprawy koedukacji powoduje niepotrzebne zadrażnienia i konflikty, które z reguły nie pozostają bez ujemnego wpływu na pracę szkolną, a niemal zawsze od
bijają się niekorzystnie na wzajemnym stosunku szkoły i środowiska, pole
cam ponownie zwrócić szczególnie baczną uwagę inspektorów szkolnych i kierowników szkół na sprawę wprowadzania i utrzymywania koedukacji w publicznych szkołach powszechnych, zwłaszcza w ośrodkach większych miast i miasteczek, by chęć nazbyt rygorystycznego wykonywania jednej czę
ści przepisu (§ 5 statutu) nie przesłaniała — ze szkodą dla samej szkoły możliwości korzystania z jego części drugiej.
1 § 5 statutu b rz m i: „S zko ta pow szechna jest z re g u ły k o e d u ka cyjn a , w w y ją tk o w y c h p izyp a d ka ch m oże być męska lu b że ń ska ". — Przyp. Red.
~ je d n ą, a nie je d y n ą ! — Przyp. Red. <
39
W związku z łym proszę Panów Kuratorów o wydanie poleceń mają
cych na celu wczesne zbadanie tych spraw, by można było, kierując się przytoczonymi ponownie zasadami, wprowadzić w sposób odpowiedni przy organizacji roku szkolnego 1937/38 ewentualne zmiany tak w stosunku do szkół nie skoedukowanych jak i koedukacyjnych. Szczególna ostrożność winna przytem cechować postępowanie czynników organizacyjnych szkoły w tych punktach, w których wprowadzona w życie zasada koedukacji wy
wołała mniej lub więcej uzasadnione sprzeciwy.
Minister (— ) W. Świętosławski Otrzymują: Kuratoria Okręgów szkolnych, Śląski Urząd Wojew. Wydz.
Ośw. Publ., Liceum Krzemienieckie’ .
Sprawdzanie zeznań podatkowych
Urzędy skarbowe zwracają się nieraz bezpośrednio do księży o wyjaś
nienie lub udokumentowanie zeznań dotyczących podatku dochodowego.
Tymczasem jeśli chodzi o dochody z czynności duszpasterskich, urzędy skarbowe są zobowiązane zwracać się po odnośne dane do Kuryj Biskupich, o ile zeznania nasuwają im wątpliwości! Wynika to m. in. z poniższego okólnika Ministerstwa Skarbu z dnia 15. 9. 1932 r., I. dz. V. 39473/2/32 (Dziennik Urzędowy Ministerstwa Skarbu 27/1932, poz. 418):
„O k ó ln ik ie m z dnia 7 p a źd zirn ika 1925 r. L. D. P. O . 4525/11/25 M iniste rstw o Skarbu z a rz ą d z iło , a b y w ła d z e ska rb o w e w w y p a d k a c h , g d y m ają w ą tp liw o ś c i co d o w ysokości ze- z n a n eg o przez o so b ę d u ch o w n ą w yzn a n ia rz y m s k o -k a to lic k ie g o d o c h o d u z czynności dusz
p asterskich, z w ra c a ły się p o o d n o śn e d a n e d o w ła ściw ych K u ryj Biskupich.
Z darzają się je d n a k w y p a d k i, że w ła d z e ska rb o w e odnoszą się d o Kuryj Biskupich z żądaniem w yka za n ia d o c h o d ó w z duszpasterstw a o d n o śn ie wszystkich d u ch o w n ych o krę g u , a nie o dane ty lk o co d o tych d u ch o w n ych , któ rych zeznania o d o c h o d z ie budzą w ą tp li
w ości.
P odkreślając n ie w ła ściw ość te g o ro d za ju p o s tę p o w a n ia , M in iste rstw o Skarbu p rz y p o m ina, że z żądaniem w yka za n ia d o c h o d u z czynności duszpasterskich należy się zwracać d c K u ryj Biskupich je d y n ie co d o tych d u ch o w n ych , któ rych zeznania o d o c h o d z ie nasu
w ają w ą tp liw o ści.
Rów nocześnie M in iste rstw o Skarbu p o d kre śla , że w myśl art. 6 ustawy o państw ow ym p o d a tk u d o c h o d o w y m o p o d a tk o w a n iu p o d le g a d o c h ó d n e tto z czynności duszpasterskich, a w ię c p o p o trą ce n iu w y d a tk ó w , zw iązanych ściśle ze spra w o w a n ie m o p ie k i duszpasterskiej.
W szczególności są p o trą ca ln e w y d a tk i na słu żb ę kościelną, d o k tó re j utrzym ania o b o w ią zany jest d u c h o w n y , w y d a tk i na w y ja z d d o ch o rych , na w y ja z d y w izyta cyjn e i tym p o d o b n e w y d a tk i, któ re p o n osi d u c h o w n y z racji sp ra w o w a n ia czynności duszpasterskich."
UWAGI PRAKTYCZNE
Czy warto odbywać kolędę!
Odpowiedź łatwo wysnuć z wrażeń tegorocznych, które opisał w „Ty
godniku Parafialnym par. św. Trójcy w Poznaniu-Dębcu" (7. 2. 1937) ks. prob.
Owczarczak, duszpasterz tej frudnej placówki podmiejskiej:
3 Powyższy d o k u m e n t o g ło s ił Ks. H e n ryk W e ryń ski w „A te n e u m K a p ła ń skim ", lu ty 1937, 175 n., zaznaczając p o d adresem d u ch o w ie ń stw a : „N a le ż y sferom rod zicie lskim u m o ż
liw ić za p o zna n ie się z tym o k ó ln ik ie m ".
„S p e łn ia ją c sw ój o b o w ią z e k duszpasterski o d w ie d z iliś m y p o k o lę d z ie w iększą część naszych d ro g ic h Parafian. Szliśm y o d d o m u d o d o m u z b ło g o s ła w ie ń s tw e m Bożym na ustach. S p o tka liśm y się w szę d zie z serdecznym p rzyję cie m . R o dziny, k tó re j c z ło n k o w ie zarabiają, z ło ż y ły na b u d o w ę ko ścio ła o fia ry , za któ re skła d a m y serdeczne „B ó g z a p ła ć ".
Z radością d z ie lim y się w ia d o m o ścią , że na o g ó ł w ro d zin a ch naszej p a ra fii m im o d o tk liw e g o n ie d osta tku , ja ki s tw ie rd z iliś m y w w ie lu dom ach z p o w o d u bra ku p ra cy o jca ro d z in y , p a n u je duch w ia ry i p o b o żn o ści ch rze ścija ń skie j. N ie m ożem y je d n a k u kryć tro ski i u b o le w a n ia p rze d naszymi Parafianam i, że zn a le źliśm y ta kie ro d zin y, d o któ rych za k ra d ł się z ły duch o b o ję tn o ś c i re lig ijn e j, a naw et duch sekciarski. R o d zin y te o czyw iście nas nie p rz y ję ły w zg l. o o d b y w a ją c e j się k o lę d z ie w ca le n ie w ie d z ia ły . Są to je d n a k w y ją tk i.
N ie m nie j wszakże p a m ię ta ć b ę d z ie m y o tych n ieszczęśliw ych ro d zin a ch w swych m o d li
twach ka p ła ńskich , p o le ca ją c je ró w n ie ż m o d litw o m Szan. Parafian.
Nie wszystkich ko ch a nych Parafian m og liśm y p rze d W . Postem o d w ie d z ić , nie z p o w o d u ich w ię ksze g o u bóstw a, ja k ktoś z ło ś liw ie i n ie d o rze czn ie się w y ra z ił, lecz z p o w o d u k ró tk ie g o czasu p rz e d p o s tn e g o i n ie b y w a łe g o rozrostu naszej p a ra fii w ostatnim roku.
Nie om ieszkam y je d n a k p o sp ieszyć d o nich z b ło g o s ła w ie ń s tw e m Bożym w m iesiącach letnich. O d o k ła d n y m te rm in ie jeszcze p o w ia d o m im y .
D ziękując w szystkim Szan. Parafianom za m iłe p rz y ję c ie , życzym y, a b y m o d litw y , o d m aw iane p rze z nas w czasie k o lę d y , s p e łn iły się, sp ro w a d za ją c na p o szcze g ó ln e ro d z in y , zwłaszcza nędzą i sm utkiem d o tk n ię te , o b fite b ło g o s ła w ie ń s tw o Boże."
Kursy dla rodziców przed I Komunią św. dzieci
Dobre wychowanie dzieci wymaga współpracy rodziców z duszpaste
rzem i szkołę. Szczególnie potrzeba jej w okresie przygotowywania dzieci do sakramenłów św. W tej myśli niektóre parafie urządzają kursy dla rodzi
ców tychże dzieci. W ykłady głoszą księża, nauczyciele i inni znawcy przed
miotu. W jednej z parafij poznańskich omówiono następujące tematy:
1) Wczesna Komunia św. dzieci, 2) Zadania rodziców wobec dzieci przed Komunią św., 3) Współpraca rodziców z księdzćm katechetą w okresie nauki przygotowawczej do sakramentów św., 4) Życie dziecka po przyjęciu pierw
szej Komunii św., 5) Prawa i obowiązki rodziców katolickich wobec szkoły.
lak ułatwić walkę policji ze świętokradztwem!
Od czasu do czasu prasa podaje wiadomości o jakimś świętokradztwie.
Rzadziej natomiast słyszy się o wykryciu sprawców. W czym tkwi przyczyna tego zjawiska? Zagadnienie to omawia fachowo komisarz PP. W. Sauermann w czasopiśmie „Na posterunku" z dn. 21. 2. br. i stwierdza, że „wobec braku bliższego opisu przedmiotów skradzionych, dochodzenia policyjne nie mo
g ły być wyczerpująco przeprowadzone i tylko przyznanie się do winy, względnie jakiś osobliwy wypadek przyczynił się do ostatecznego wyśle
dzenia sprawców lub należytego wyjaśnienia popełnionego świętokradztwa".
Ten stan rzeczy jest tego rodzaju, że nawet odebrane złodziejom czy paserom wota lub święte naczynia nie mogą być nieraz zidentyfikowane.
Żeby temu zaradzić pożądane byłoby, aby przynajmniej cenniejsze przed
mioty, jak kielichy, monstrancje, relikwiarze itp. b yły fotografowane. Mając do dyspozycji fotografię policja z większą łatwością da sobie radę z wykry
ciem sprawców i odzyskaniem skradzionych przedmiotów. Nie ulega wątpli
wości, że ta myśl jest najzupełniej praktyczna i zasługuje na wprowadzenie w czyn.