U S T O P A D 1937
W y k o p a lis k a z Edłu (Egipt).
N a r z ę d z i a c h ir u r g ic z n e .
T r e ś ć n u m e r u :
Prof. D r. J. V . S u p n ie w s k i (K ra k ó w ) S yn te tyczne c ia ła c h e m ic z n ie d z ia ła jq c e ja k żeńskie h o rm o n y p łc io w e .
D r. Jó zef M a rz e c k i (W a rs z a w a ) U s tró j a kosm os.
D oc. D r. S ta n is ła w K lim e k (L w ó w ) A n tro p o lo g ia m odna.
D r. S ta n is ła w B qdzyński (W a rs z a w a ) Z w iq z k i su l
fa m id o w e w w a lc e z p a c io rk o w c a m i.
D oc. D r. P io tr S ło n im s k i (W a rs z a w a ) W ra ż e n ia z m ie rz e ji K u ro ń s k ie j (stacja b a d a n ia p rz e lo tu p ta k ó w w R ossitten).
D r. C e c y lia i Tadeusz M a n n o w ie (C a m b rid g e ) N a u k i p rz y ro d n ic z e i p rz y ro d n ic y w C a m b rid g e .
D r. Klem ens K a uczyń ski (Lw ów ) O p o trz e b ie i m o żliw o ś c ia c h z o rg a n iz o w a n ia w Polsce w a lk i z to czn ie m g ru ź lic z y m skó ry.
H ig ie n a i z d ro w ie w s ta ro ż y tn y m Egipcie.
Z rozmowy z Prof. Dr. K. Michałowskim, kierownikiem pierw
szej polskiej wyprawy wykopaliskowej do Edfu (Egipt); reportaż redakcyjny.
Z o s ta tn ie j w y sta w y śp. L. A d w e n to w ic z a .
L e k a rz M a k s y m ilia n K u rz ro k (T ru s k a w ie c ) W w a lce z ra k ie m (z rozmowy z dyrektorem Instytutu Radowego Im.
Marii Skłodowskiej-Curie D-rem K. Łukaszczykiem).
D r. M . S k o k o w s k a - R ud olf (W a rs z a w a ) Z e Z ja z d u M ię d z y n a ro d o w e g o Z w iq z k u P rz e c iw g ru ź lic z e g o w L izb on ie.
D r. W ik to r B incer (C ie s z y n ) W p ły w u ra z u p sy
c h ic z n e g o na p o w s ta w a n ie n ie k tó ry c h c h o ró b w e w n ę trzn ych .
D r. Em il M eisels (Lw ów ) W ra ż e n ia z M ię d z y n a ro d o w e g o Z ja z d u R a d io lo g ic z n e g o w C h ic a g o . D r. M a rc e li L an dsb erg (W a rs z a w a ) M ię d z y n a ro
d o w y K o ng res w s p ra w ie n ie d o m o g i w q tro b y . M jr. D r. St. K o n o p ka (W a rs z a w a ) D ro b ia z g i h i
sto ry c z n e i lite ra c k ie . A k tu a lia na ła m a c h prasy.
K ro n ik a .
Z ż y c ia n a u k o w e g o .
O k ła d k a : W y k o p a lis k a z Edfu (Egipt). N a rz ę d z ia c h iru rg ic z n e .
C e n a e g z . Z ł . 1.20.
M E D Y C Y N A i P R Z Y R O D A
Nr. 2 LISTOPAD 1937
S y n t e t y c z n e c i a ł a c h e m i c z n e d z i a ł a j q c e j a k ż e ń s k i e h o r m o n y p ł c i o w e
Prof. Dr. J. V. SUPNIEWSKI (Kraków)
Do niedawna nie doceniano roli biologicznej związ
ków sterolowych. Wiadomym było, że te dość skompli
kowane ciata chemiczne, znajdują się stale w komór
kach roślin i zwierząt, stanowiąc istotny składnik ich protoplazmy. W komórkach zwierzęcych głównie w y
stępuje cholesterol wówczas, gdy w komórkach roślin
nych występuje cała seria związków sterolowych, po
krewnych cholesterolowi (Sitosterol, fitosterol, ergo- sterol, stigmasterol).
Budowa chemiczna związków sterolowych została wyjaśniona głównie dzięki pracom Windausa. Szkielet węglowy steroli składa się z uwodornionego pierścienia fenantrenowego, skondensowanego z pierścieniem pię- ciometylenowym.
Do pierścieni tych dołączone są grupy alifatyczne, a więc dwie grupy metylowe i jedna grupa izooktano- wa — u cholesterolu, izononanowa — u ergosterolu oraz izodekanowa — u stigmasterolu i sitosterolu. Po- zatym sterole te posiadają po jednej grupie alkoholowej oraz po jednym do trzech wiązaniach podwójnych.
Ciała sterolowe są związkami chemicznymi najbar
dziej zbliżonymi do terpenów. Mało wiadomo jest jesz
cze o drogach syntezy steroli w komórkach roślin i zwierząt; mało jeszcze wiadomo jest również o dro
gach, jakimi odbywa się ich rozpad i utlenianie w orga
nizmach roślinnych i zwierzęcych.
W żółci kręgowców znajdują się ciała chemiczne po
krewne sterolom;.są to kwasy żółciowe. W zory che
miczne tych kwasów łatwo możemy wyprowadzić z re
akcji utleniania cholesterolu, jednak nie udało się jesz
cze dowieść, aby kwasy te powstawały w komórkach wątrobowych przy utlenianiu cholesterolu, albo innych związków sterolowych.
Produkty rozpadu związków sterolowych odgrywa
ją bardzo ważną rolę biologiczną regulatorów życio
wych procesów chemicznych.
Windaus wykazał, że przy naświetlaniu promieniami pozafiołkowymi ciała sterolowego, znajdującego się w grzybach i zwanego ergosterolem, powstaje związek izomeryczny, obdarzony silnymi własnościami prze- ciwkrzywicowymi. Ciało to nazwano kalciferolem, albo witaminem D2.
Ostatnio badacz ten znalazł, że również przy na
świetlaniu promieniami pozafiołkowymi innego sterolu,
występującego w tłuszczach zwierzęcych, nazwanego 7-dehydrocholesterolem, powstaje z tego na skutek przegrupowań wewnętrznocząsteczkowych nowe ciało izomeryczne, obdarzone również silnymi własnościami
TABLICA I.
V*(M
przeciwkrzywicowymi. Ciało to nazwano witaminem D„. Witamin ten znaleziono w tranie z tuńczyków.
Naświetlanie promieniami pozafiołkowymi dehydro- sitosterolu i dwuhydroergosterolu również daje produk
ty obdarzone własnościami przeciwkrzywicowymi.
Dalej wykazano, że produkty degradacji cholesterolu odgrywać mogą rolę leków i hormonów.
Aglykony glukozydów naparstnicowych i aglykony wielu saponin, są właśnie ciałami pokrewnymi sterolom.
Hormony płciowe męskie i żeńskie oraz hormony kory nadnerczy, są również produktami degradacji cho
lesterolu, które prawdopodobnie powstają z niego przez utlenianie i przez przegrupowania wewnątrzrnoleku- larne.
W moczu ssaków znaleziono ciało hormonalne, na
dające samcom cechy płciowe. Ciało to wyosobniono w postaci krystalicznej i nazwano androsteronem.
Ostatnio wykryto w moczu nowy męski hormon
1
płciowy, nazwany trans-dehydroandrosteronem. Hor
mon ten działa biologicznie trzy razy słabiej od andro- steronu. Badacze holenderscy wykryli w jądrach ssa
ków nowy hormon płciowy nazwany testosteronem.
Testosteron działa dziesięć razy silniej biologicznie od androsteronu i zdaje się być właściwym hormonem płciowym męskim wówczas, gdy hormony wydalane z moczu są jedynie produktami dalszej przeróbki che
micznej hormonu właściwego. Budowa chemiczna tych hormonów została ustalona dzięki pracom Ruzicki i Bu- tenandt‘a. Badaczom tym powiodła się synteza tych hormonów z cholesterolu, a pozatym otrzymali oni całą serię ciał pochodnych, obdarzonych podobnymi własno
ściami biologicznymi.
Hormony te nadają samcom ich samcze cechy płcio
we. Podane niedojrzałym zwierzętom powodują szybkie ich dojrzewanie płciowe, szybki rozrost narządów płciowych, szybki rozwój drugorzędnych cech płcio
wych oraz zjawianie się popędu płciowego. Podobne działanie wywierają te ciała na zwierzęta trzebione.
U kapłonów powoduje szybki rozrost grzebienia oraz wolniejsze nieco zmiany upierzenia, prowadzące do typowego upierzenia koguta. U trytonów powodują rozrost grzebienia grzbietowego, a u wielu ryb zjawia
nie się zabarwienia godowego na skórze. U trzebionych ssaków powodują te ciała rozrost narządów płciowych, a więc rozrost pęcherzyków nasiennych, prącia, gruczo
łów dodatkowych i t. d.
Ostatnie badania wykazują, że hormon kory nadner
czy jest również produktem degradacji czy utlenienia cholesterolu. Hormon ten, nazwany kortikosteronem, został ostatnio wyosobniony w czystej krystalicznej postaci. Hormon ten zdaje się regulować przemianą so
dową i potasową wewnątrz organizmu ssaków.
Hormon ciałka żółtego nazwany luteosteronem jest również produktem utleniania i przegrupowań moleku
larnych cholesterolu.
Hormon ten otrzymany został w czystej krystalicz
nej postaci, a również otrzymano go drogą syntetyczną, utleniając stigmasterol (ciało sterolowe występujące w nasionach niektórych roślin strączkowych).
Hormon ten powoduje zmiany przerostowe śluzówki macicy i jest niejako hormonem ciążowym, umożliwia
jącym tworzenie się błony doczesnej oraz umożliwia
jącym implantację zapłodnionego jaja.
Wreszcie właściwe żeńskie hormony płciowe są również produktami utleniania i dehydrogenacji chole
sterolu.
Butennandt, Allan i Doisy wyosobnili z moczu kobiet dwa ciała krystaliczne, obdarzone własnościami żeń
skiego hormonu płciowego. Ciała te nazwano oestronem i oestrolem. Pozatym wyosobnione z moczu klaczy no
we dwa hormony żeńskie, nazwano ekwiliną i ekwile- niną. Ostatnio wyosobniono z jajnika nowy hormon żeń
ski nazwany oestradiolem. Hormon ten działa najsilniej biologicznie i zdaje się być właściwym żeńskim hormo
nem płciowym wówczas, gdy hormony znalezione w moczu, wydaje się, iż są wydalanymi produktami przemian chemicznych hormonu właściwego w tkan
kach zwierzęcych.
Budowa tych hormonów płciowych została w yjaś
niona dzięki pracom Butenandta, Allana, Doisy‘ego i Ru- zicki. Udało się również przeprowadzić częściową syn
tezę tych ciał chemicznych.
TABLICA II.
MOOi-Clt, A CH-tM,
3(u/a*' ckoLoujy jL*JjgUKctaAitA+r\,
O
Hormony te wywołują swoiste zmiany anatomiczne w organizmie samic. Podane niedojrzałym samicom, powodują szybkie dojrzewanie płciowe, szybki rozrost narządów płciowych oraz zjawianie się popędu płcio
wego.
U ptaków hormony te powodują zjawianie się cha
rakterystycznego dla samic upierzenia.
U samic dojrzałych i u samic trzebionych powodują one zjawianie się objawów ruji.
Objawy te najłatwiej można prześledzić u samic ma
łych gryzoniów, a w pierwszym rzędzie u myszy i szczurów. U zwierząt tych hormony żeńskie powodu
ją przekrwienie narządów .płciowych, rozrost mięś- mówki macicy, rozrost gruczołów macicznych, a poza
tym bardzo charakterystyczne zmiany w pochwie.
Normalnie pochwa tych gryzoniów wysłana jest na
błonkiem walcowatych. W początku ruji nabłonek ten łuszczy się, a w miejsce jego wyrasta wielowarstwowy zrogowaciały nabłonek płaski, który z końcem ruji ule
ga złuszczeniu i z powrotem na jego miejsce rozrasta się nabłonek walcowy.
Do badań nad hormonami żeńskimi używane są trze
bione samice myszy i szczurów.
Rozmaz śluzu pochwowego tych zwierząt, wykazuje pod mikroskopem obecność leukocytów i nielicznych komórek nabłonka walcowatego. W trzy dni po podaniu dostatecznej dawki hormonu, w rozmazie zjawiają się
TABLICA III.
Przekrój p o p rze czn y p o ch w y myszki w a g i 10 gr Pochwa w ystana częściow o zesluzow aciałym nabłon
kiem w a lco w ym .
TABLICA III.
Przekrój p o ch w y myszki 10 g r w p ięć dni po p odaniu 0,05 mg 9-— 10 d w u -n -p ro p ylo — 1, 2, 5, 6, d w u b e nzo — 9— 10-dw uhydroantrachinonu. Pochwa w ysłana w ie lo w a rstw ow ym z ro g o w a cia lym nabłonkiem płaskim. N a błonek ten łuszczy się d o w n ę trza po ch w y. Tkanka łq czn a p o d n a b ło n ko w a rozrosła, o b rzę kła , p rze krw io n a .
TABLICA IV.
Przekrój p o d łu żn y p rze z m acicę myszki w a g i 10 gr, w pięć dni p o p odaniu 0,05 mgr. 9— 10 d w u n-p to p y- lo — 1, 2, 5, 6, d w u b e nzo 9— 10, dw uh yd ro a n tra ch in o n u . Silny rozrost g ru c z o łó w i n a b ło n kó w g ru czo ło w ych Rozpulchnienie i rozrost tkanki łp czn e j p o d n u b ło n ko w e j.
Rozrost m ięśniówki. H iperem ia. Św iatło m acicy w y p e ł nione płynem surowiczym .
łrczue nabłonki walcowate, a następnie zrogowaciałe nabłonki płaskie. Minimalna dawka hormonu, wywołu
jąca u 50% ^badanych zwierząt typowe zmiany rujowe zwie się jednostką mysią, bądź jednostką szczurzą żeń
skiego hormonu płciowego. Jeden miligram oestradiolu odpowiada 200,000 jednostkom mysim i 1600 jednost
kom szczurzym.
Przy ogrzewaniu niektórych kwasów żółciowych z czynnikami dehydrującymi, otrzymano nowe ciało chemiczne, pokrewne cholesterolowi — węglowodór metylcholantren. Metylcholantren obdarzony jest silny
mi właściwościami rakotwórczymi. Podany pozajelito- wo zwierzętom wywołuje u nich powstawanie nowo- torów złośliwych, Lacassague stwierdził, że po długo
trwałym poddawaniu oestronu u myszy zjawiały się raki sutek. Ostatnio stwierdzono, że we frakcji sterolo
wej, otrzymanej z tkanki rakowej, znajdują się ciała chemiczne wywołujące u zwierząt nowotwory złośli
we. Nie wykluczonym jest, że ciała cholesterolowe gra
ją dużą rolę w patogenezie nowotworów złośliwych.
Nie ulega obecnie wątpliwości, że ciała sterolowe grają zasadniczą rolę w patogenezie miażdżycy. Żywie
nie zwierząt kaiciferolem, bądź nawet samymi sterola
mi, powoduje zjawianie się u nich zmian miażdżycowych w dużych naczyniach krwionośnych.
Cook, Dodds, Hewett i Lawson zapoczątkowali ba
dania własności rujotwórczych (względem kastrowa
nych samic szczura) całej serii syntetycznych i natural
nych związków chemicznych.
Otrzymali oni na ogół wyniki negatywne ze stero
lami. Jedynie tylko ergosterol, neoergosterol i kalcife- rol wywierały słabe działanie rujotwórcze na te zwie
rzęta.
Otrzymano również na ogół wyniki negatywne z po
chodnymi antracenowymi; 1-keto-l, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, oktohydroantracen wywołuje u trzebionych szczurów jedynie tylko stan preoesteralny.
Silniej działają rujotwórcze proste pochodne fenan- trenowe oraz związki policykliczne posiadające pier
ścień fenantrenowy.
Spośród prostych związków fenantrenowych, najsil
niej działał 1-keto-l, 2, 3, 4, tetrahydrofenantren, który nie tylko wywołał zrogowacenie nabłonka pochwowe
go kastrowanych szczurów, ale nawet powodował za
mianę upierzenia kapłona w upierzenia kury. Powodo
w ał więc feminizację kastrata męskiego i działał iden
tycznie, jak oestron. Badania te zostały potwierdzone przez Pincus‘a Werthessen‘a oraz przez Butenandt‘a.
Pincus badał pozatym pare bezwodników kwasowych pochodnych uwodornionego fenantrenu, jednak wywie
rały one względnie słabe działanie rujotwórcze.
Spośród węglowodorów rakotwórczych, jedynie 1, 2 benzopyren i 5, 6, cyklopenteno-1, 2, benzantracen wywierają stałe działanie rujotwórcze wówczas, gdy 1, 2, 5, 6, dwubenzantracen zupełnie pozbawiony jest tego działania.
Przeciwnie, niektóre oksypochodne tego ostatniego eiała chemicznego, wywierają silne działanie rujotwór
cze. Najsilniej działają tu niektóre pochodne alifatyczne 9, 10, dwualkylo, 1, 2, 5, 6, dwubenzo, 9, 10, dwuhydro
antrachinonu. Pochodne: dwumetylowa, dwuizoamylo- wa, dwu-n-hexylowa oraz dwucyklohexanowa i dwu
fenylowa, pozbawione są wogóle działania rujotwdi- czego. Mierne działanie rujotwórcze wywierają pochod
ne: dwuetylowa, dwubutynowa normalna i izo oraz dwuizopropylowa. Najsilniej działa pochodna dwu-n- propylowa. Jeden miligram 9. 10. dwu-n-propylo 1, 2, 5, 6, dwubenzylo 9, 10, dwuhydroantrachinonu zawiera 40 jednostek szczurzych żeńskiego hormonu płciowego.
Związek ten powoduje u szczurów nie tylko zroga- wacenia nabłonka pochwowego, lecz również zjawianie się popędu płciowego (Hemmindsen). Podany kastro
wanym świnkom morskim, powoduje u zwierząt tych zahamowanie zjawiania się komórek kastracyjnych w przedniej części przysadki mózgowej (Wolfe). Powo
duje on wreszcie zamianę upierzenia kapłoną na upie
rzenie kury oraz jest w stanie przygotować macice nie
dojrzałego królika do swoistego działania na nią hor
monu ciałka żółtego (Cook).
Ciało to bliżej badali Supniewski i Hano. Dawka 0,06 mgr. tego związku wywołuje typową ruję anato
miczną w macicy i pochwie, kastrowanej myszy. Ruja ta utrzymuje się przez czas dłuższy, co tłomaczy się słabą wsysalnością i wolnym wydalaniem preparatu z organizmu zwierzęcego. Po podaniu większych da
wek, obserwowano ruję utrzymującą się nawet 10 dni.
Związek ten działa dwa razy silniej rujotwórczo na niedojrzałe myszki, powodując szybki zanik błony pochwowej, przerost i przekrwienie macicy i pochwy, zrogowacenie nabłonka pochwowego, rozrost śluzówki, mięśniówki i gruczołów macicznych oraz wybitne wzmożenie wydzieliny tych gruczołów. Macica prze- rośnięta pod wpływem tego preparatu, silnie reaguje skurczami na oksytocynę wówczas, gdy macica niedoj
rzałej myszki wogóle nie reaguje na ten hormon. Ciało to nie pobudza owulacji w jajnikach niedojrzałej myszy.
W dwa miesiące po domięśniowym zastrzyku tego pre
paratu u jednej myszy wytworzył się typowy prze
szczepiamy rak gruczołowy sutka.
Widzimy więc, że pod względem biologicznym zwią
zek ten zachowuje się identycznie jak żeńskie hormony płciowe. (Patrz tabl. III i IV).
Cook i Dodds badali również inne policykliczne związki fenantrenowe. Jedynie pochodna dwufenylowa 9, 10 dwuazylo 1, 2,-benzo-9, 10, dwuhydroantrachinonu wywiera słabe działanie rujotwórcze. Również pochod
na dwucyklohexanowa 1, 2, dwuoksy 1, 2, dwuhydro- chryzenu jest obdarzona tymi własnościami.
Dodds i Lawson wykazali wreszcie, że niektóre oksypochodne dwufenylu i trojfenylometanu posiadają własności rujotwórcze. Działanie to wywierają poza
tym inne proste związki bicykliczne, jak oksypochodne stilbenu i tolanu.
Wreszcie znaleźli oni, że prosty związek chemiczny jakim jest allylofenolanol obdarzony jest silnym działa
niem rujotwórczym prawie równym w działaniu do oestronu.
TABLICA V.
0II
Z'/\ * SI 1 rw,
f
I
A lYY i^ Yni rtCHV
iAArsr Y U |/ \ * JC\J U I «!*# 0*
l-Keto-l-2-3-4- tetrahydrofe-
nantren
1-2-5-6-Dwu- benzantracen
9-10-Dwupropylo-
1, 2, 5, 6. dwubenzo-
9-10-dwuhydroantra-
chinon AnoL
Dalsze badania wykazały jednak, że nie tyle działa tu sam anol, co jego produkty kondensacji i utleniania, anol bowiem jest związkiem bardzo nietrwałym, łatwo- utleniającym się w obecności tlenu powietrza i łatwo kondensującym się do związków wielkocząsteczko
wych.
Supniewski i Hano wykazali, że spośród propenylo- wych i allylowych pochodnych fenoli, jedynie izomer anolu-chawikol wywiera słabe działanie rujotwórcze.
Anol był bliżej badany przez Supniewskiego i Hano.
Jest to ciało mało toksyczne dla zwierząt, o ogólnym działaniu farmakodynamicznym podobnym do działania wyższych fenoli. Anol w roztworze olejnym podany do
mięśniowo myszom samicom kastrowanym, powoduje typową ruję anatomiczną już po dawce 0,0005 mgr.
Działa również rujotwórczo po podaniu doustnym, lecz działanie to jest słabe i występuje dopiero po dawce 1 mgr. Podany podskórnie w roztworze wodnym rów
nież wywiera słabe działanie rujotwórcze, bowiem wówczas szybko jest wydalany z organizmu.
Anol działa jednak słabiej rujotwórczo na niedojrza
łe myszki. Aby wywołać zanik błony pochwowej i peł
ną ruję, należy tu podać dawki 100-krotnie większe.
Działanie anolu jest względnie krótkotrwałe. Anol po
dany niedojrzałym myszkom powoduje hypereinię i przerost macicy oraz pochwy, a pozatym powoduje typowe dla rui zmiany anatomiczne w tych narządach.
Powoduje on rozrost mięśniówki i śluzówki w macicy, rozrost gruczołów macicznych oraz typowe zrogowa- cenie nabłonka pochwowego.
Anol nie wywiera wpływu na dojrzewanie pęche
rzyków Graafa w jajniku tych myszek.
Anol (czy też produkty jego kondensacji) wywieta więc typowe działanie biologiczne hormonu płciowego żeńskiego, co do siły działania zbliżone do oestronu.
Zważywszy na łatwość i taniość syntezy, anol mógłby być używany jako namiastka drogich hormonów żeń
skich do celów terapeutycznych.
Ciała rujotwórcze znajdują się w państwie roślin
nym oraz w niektórych minerałach pochodzenia roślin
nego czy też zwierzęcego. W pyłku roślin znajduje się bądź oestron, bądź ciała chemicznie mu pokrewne.
W ropie naftowej i węglu kamiennym oraz brunatnym znajdują się prawdopodobnie związki policykliczne, różne od właściwych hormonów płciowych, obdarzone jednak podobnym działaniem biologicznym.
Z Ł Ó Ż D A T E K N A
POMOC ZIMOWA
DLA
B E Z R O B O T N Y C H !
U s t r ó j
a
k o s m o sDr. JÓZEF MARZECKI (Warszawa)
W dziejach rozwoju nauk przyrodniczych początek X X wieku stał się okresem przełomowych zmagań w dziedzinie poglądów i „ugruntowanych11 pojęć o wza
jemnym stosunku człowieka jako samodzielnej istoty i otaczającego go świata.
Retrospektywny rzut oka na rozmaite dawniejsze i niedawne poglądy, od Hipokratesa do Virchova i wreszcie Einsteina i jego współczesnych, dzisiejszych badaczy, stwarza kolejdoskopowe obrazy, które w sto
sunku do obecnych zdobyczy wiedzy, wydają się czymś jednostronnym w twierdzeniach i dowodach, choć czę
sto bardzo głębokim w domysłach. Widać, jak myśl ludzka, niekiedy w genialnych porywach, przenikała do niezmiernie głębokich zagadnień; przenikała je wszak
że na drodze dedukcji lub podświadomości, bowiem bra
kowało do ich badania przyrządów mechanicznych, przy pomocy których dałoby się te poglądy sprawdzić eks
perymentalnie.
O ileż potężniejsze, głębsze i prawdziwsze były po
glądy Hipokratesa, który prócz myśli i wywodów nie miał zaopatrzonych w przyrządy pracowni badaw
czych, a przypuśćmy Virchowa — który, tworząc teorię cellularną, mógł bodaj częściowo sprawdzić wartości humoralne ustroju.
Wielce znamiennym jest, że Einstein — matematyk i filozof, tworząc teorię budowy świata — kosmosu, w swych fizyczno-filozoficznych poglądach ustalił wiele niezmiernie ważnych praw i zagadnień, o których na- pewno nie myślał, gdy wykrywał dajmy na to, zasadni
cze prawa kosmosu w stosunku do jego układu we
wnętrznego i nieskończoności. Tak też było i ze znako
mitym chemikiem Mendelejewym, który tworząc okre
sowy układ pierwiastków, nie mógł wiedzieć, że w wie
le lat po jego śmierci, — w myśl haseł Einsteina, znako
mity fizyk Bohr powie w czym tkwi istota tego układu Mendelejewskiego, jako też powie jak jest zbudowany atom.
Należałoby podkreślić, że wśród wielu zdobyczy współczesnych nauk przyrodniczych, dwa momenty:
Einsteinowskie twierdzenie, że „świat jest zakończony lecz nie jest ograniczony" oraz teoria budowy materii, na ustalenie której składa się praca legionu badaczy z Bohrem, Rutherfordem, de Broglie i innymi na czele, stanowią ogromny przełom w poglądach na istotę czło
wieka jako jednostki biologicznej i więź jego ze świa
tem otaczającym.
Idąc po linii od makro — do mikrokosmosu wyda
wać się winno, iż jest to droga bardziej racjonalna niż drogi odwrotne; przyjmując bowiem zasadę Einstein- nowską, ustaloną w stosunku do kosmosu i przenosząc ją na człowieka w formie powiedzianego wyżej twier
dzenia, że „ustrój ludzki jest zakończony lecz nie jest ograniczony11, mimo woli nasuwa się pytanie, co więc wiąże człowieka z otaczającym go światem i w jakiej formie? Tu odrazu wkraczamy w świat mikrokosmicz
ny, w świat Bohra, filizofię Minkowskiego, świat zja
wisk mikrofizycznych ze zjawiskami atomowymi, joni
zacją, przemianami energietycznymi i t. d.
5
Czy jest to świat, który bezpośrednio interesuje le
karza? Niezawodnie tak, bowiem wszelkie procesy ży ciowe, przemiana materii, cały bieg życia, składają się z masy zjawisk mikrofizycznych. Zjawiska te nie tylko ulegają tym samym prawom, które panują w kosmosie, lecz również posiadają i tę samą formę.
Newtonowskie prawo ciążenia w swoistym oświe
tleniu Einsteina: „nie są ciężkie ciała same przez się, lecz są one ciężkie „wzajemnie11, ponadto posiada da
leko szersze znaczenie, a w odniesieniu stosunku czło
wieka do kosmosu, wyraża się nie tylko w znaczeniu wzajemnego ciążenia, lecz również wzajemnego oddzia
ływania zjawisk przebiegających w ustroju na zjawiska otaczające człowieka i odwrotnie. Zagadnienie to, nie
zmiernie głębokie, bowiem wkraczające w podstawowe prawa istnienia wszechświata, polega z jednej strony na stałym dążeniu ciał do zachowania równo
wagi, z drugiej zaś — istnieniu innych zjawisk, dążą
cych do stałego wytrącania tych ciał z równowagi. (Ro
lę zjawisk pobudzających bierne ciała do czynności, wykonują m. in. promienie jonizujące, zajmujące prawą stronę widma). Ten wzajemny stosunek odnosi się rów
nież do właściwości funkcjonalnych całego ustroju oraz jego poszczególnych narządów, bowiem nie ma narzą
du, któryby wykonywał swą funkcję niezależnie od funk
cji innych narządów. Każdy narząd jest „wzajemnie"
czynny, bowiem czynne są „wzajemnie" wszystkie in
ne narządy, a wypadnięcie lub zmiana funkcji danego narządu wywiera w pływ na czynność innych narządów. Praca wewnętrzna ustroju jako całości mo
że być wykonywaną dlatego, że wpływ y czynników fizycznych zewnętrznych, stanowią zespół zjawisk po
budzających ustrój do jego czynności. Wszelkie zjawi
ska somatyczne pojęte przez nas jako biofizyczne, znaj
dują swe wytłumaczenie w prawach panujących w kos
mosie. Odwiecznym natomiast i nierozwiązanym do dziś dnia zagadnieniem jest świat zjawisk psychicznych.
Oblicze tego świata wyłania się poza granice naszych dzisiejszych zdolności myślowo-analitycznych, bowiem wykracza poza ramy czwartego wymiaru „świata Min- kowskiego". Potrafimy reagować łzami na smutek i ra
dość; łzy te są jednakowe fizycznie, jakże jednak różne są psychologicznie. Światło słoneczne nie świeci w przestrzeni, a dźwięk — nie dźwięczy, dopiero odbite i absorbowane docierają do naszych zmysłów. Narządy ustrojowe, w których świat psychiczny przyobleka się we właściwe formy, są fizyczne; mieszczą one w sobie ogrom wrażeń i tak potężnych uczuć jak wiara, egoizm, wola, ciekawość, ambicja i ogrom przeżyć od miłości do nienawiści, od wiary do negacji, od pierwotnego in
stynktu samoobrony poprzez doświadczenie życiowe, do geniuszu tworzącego samoloty, radio i wszelkie inne zdobycze wiedzy.
Paradoksalne twierdzenie: „wszystko, co umysł ludzki jest w stanie pomyśleć, może być zrealizowane przy sprzyjających ku temu okolicznościach", czy nie
stanowi ono naprawdę ram psychiki ludzkiej, która, we
dług tego twierdzenia, również będzie zakończoną lecz nie ograniczoną. Czy niuanse myśli ludzkiej z jej prze
życiami należą do zjawisk mikrofizycznych, czy też ma
ją swe źródło w sferze będącej poza prawami fizyczny
mi wszechświata? Ludzie chcą wierzyć, że sfera psy
chiczna nie należy do świata materialnego, bowiem z tym jest im dobrze, a zarazem i pożytecznie. Hipokra- tes twierdził, że wiara w lekarza jest najsilniejszym czynnikiem leczniczym, mamy zresztą tego wiele do
wodów.
Nie powinna więc być wiara zjawiskiem tylko fi
zycznym, przyziemnym. Jak jest w rzeczywistości, nie wiemy, możemy jednak twierdzić, że uczucia takie jak wiara i wola, dominują w ustroju i mają nań wpływ przemożny.
Dzisiejszy stan nauki o zagadnieniach psychicznych nie wychodzi poza ramy rozważań teoretycznych, gdyż brak odpowiednich przyrządów nie zezwala na ekspe
ryment.
Dużo dają do myślenia dzisiejsze twierdzenia fizy
ków o nie istotności determinizmu. Fizyka zna moc zja
wisk, które nie dają się zdeterminować. Determinizm w pracowni naukowca niemal zbankrutował. Fakt ten daje możność wysnuwania myśli, że zjawiska psychicz
ne nie koniecznie mają podlegać prawom fizycznym kosmosu, a jeżeli podlegają, to zgoła innym, nam zupeł
nie nieznanym.
Zdobycze dzisiejszej wiedzy przyrodniczej dają nam wielkie możliwości do studiowania somatycznych pro
cesów ustrojowych i to w sferze wielce ciekawych zja
wisk mikrofizycznych.
Mamy również możność stwierdzenia zależności wielu procesów ustrojowych od otaczającego nas śro
dowiska, które z kolei nie jest ograniczone do zjawisk i praw panujących na globie ziemskim, lecz również wiąże się ze zjawiskami, mającymi swe źródła w ca
łym niemal kosmosie, w środowiskach leżących o mi
liony lat światła od naszej ziemi.
W eźmy dla przykładu silnie jonizujące działanie pro
mieni kosmicznych, biegnących do nas prawdopodobnie z układów poza galaktycznych. W pływ promieni kos
micznych na ustrój człowieka i procesy życiowe jest większy, niż to sobie wielu z nas wyobraża.
Ważność tych zjawisk uświadomić sobie potrafimy wówczas, gdy zapoznamy się z podstawowymi czynni
kami fizycznymi procesów chemicznych, przebiegają
cych w ustroju, a stanowiących całokształt przemiany energietycznej i biochemicznej. Polega ona głównie na czynniku jonizacyjnym, umożliwiającym jakiekolwiek i eakcje i przemiany chemiczne. Podobną rolę odgrywa
ją nie tylko promienie kosmiczne, ale w większej jeszcze mierze promienie jonizujące słońca, działające również bezpośrednio na ustrój i powodujące szereg ważnych przemian, zresztą w znacznej części już zbadanych.
A n t r o p o l o g i a m o d n a
Doc. Dr. STANISŁAW KLIMEK (Lwów)
W dziełach traktujących o historii nauki uwydatnio
ne są zawsze okresy rozkwitu i zastoju poszczególnych dyscyplin naukowych, lecz zazwyczaj brak danych o okresach ich popularności i zapoznania. A jednak dla historyka kultury musi być bardzo znamienne, że w pewnych okresach historycznych jakaś nauka staje się modną, a wyniki jej, czy też tylko hipotezy przy
czyniają się w znacznym stopniu do kształtowania się aktualnej frazeologii, poglądu na świat i tej całej atmo
sfery, którą ujmujemy jako „duch epoki". Nie jest prze
cież przypadkiem, że w epoce romantyzmu wysunęły się na czoło powszechnych zainteresowań zagadnienia historii średniowiecznej i archeologii. W ścisłym związ
ku z „pozytywicznymi“ prądami drugiej połowy X IX wieku pozostaje znowuż popularność tematów biolo
gicznych, które zapełniały sale odczytowe publicznoś
cią nie wykazującą skądinąd żadnych pretensyj nau
kowych.
W pierwszym dziesięcioleciu naszego wieku psy
chologia staje się ważnym elementem konwersacji sa
lonowej i mimo metamorfozy, której uległ przedwojenny salon, utrzymuje swą pozycję aż po dzień dzisiejszy.
Wówczas wypadało coś wiedzieć o H. Bergsonie i „in- tuicjonizmie", dzisiaj zaś człowiek, który by nie sły
szał o Freudzie, kompleksach i podświadomości musi być towarzysko zdyskwalifikowany.
Na tle „psychologizmu“ naszej epoki zaznaczają się jednak okresy popularności innych nauk. Wszyscy pa
miętamy wielki sezon fizyki, który przeżyliśmy w związku z popularyzacją teorii Einsteina. Od kilku lat znowuż zapanowała moda na antropologię. Do niedaw
na kwitła ta nauka skromnie w cieniu nielicznych ka
tedr uniwersyteckich, obecnie zaś terminologia jej wzbogaciła zapas frazesów prasy wieczornej i ciągle czytamy a „rasizmie11, o „człowieku nordyckim11, oraz o mniej lub więcej rasowych prababkach. Terminów tych używa się nieraz ze znacznym afektem, chociaż nie zawsze wyznaczyć można w tych dyskusjach linię podziału między „ludźmi nordyckimi" wywodzącymi się od nienagannych prababek a ich oponentami, lekce
ważącymi dziedzictwo krwi antenatów.
Nasze kontrowersje rasistowskie są jednak fraszką w porównaniu z tym pandemonium antropologicznym, które zostało rozpętane w Niemczech. Sugestie płynące z antropologii stały się dla Niemców ważnym składni
kiem ich ideologii narodowej. Ilustracją popularności zagadnień antropologicznych w Niemczech może być fakt, że książka traktująca o charakterze rasowym Niemców (H. F. K. Gunther: „Rassenkunde d. deutschen Volkes“) rozeszła się tam w ciągu 11 lat w 50 tysiącach egzemplarzy, osiągając w tym czasie 16 wydań.
Ta wielka rola, jaka przypadła antropologii w kształ
towaniu oblicza ideowego Trzeciej Rzeszy, znajduje swe uzasadnienie w historii narodu niemieckiego. Roz
bity pod względem religijnym, a do niedawna i poli
tycznym musiał on szukać podstaw swego zjednoczenia poza światem zjawisk kulturowych, które go różnico
wały. Sięgnięto więc do podłoża biologicznego w przed
historyczne mroki wspólnoty germańskiej, z których wyłonił się mit o człowieku nordycznym, twórcy i no
sicielu najwyższych walorów kulturalnych.
Nordyczny rodowód miał związać wszystkich
Niemców bez względu na różnice kulturalne, a ponadto dać im moralną podstawę do sięgnięcia po supremację nad światem ras niższych. Antropologia zrobiła więc w Niemczech olśniewającą karierę, ale przestała być sobą. Skończyła się jako nauka a rozpowszechniła się jako pogląd na świat. Przedmiot jej badań — „rasa“.
przestał być jednostką systematyczną, a rozpoczął byt niezależny od krytyki naukowej, jako „corpus mysti- cum“. .W dodatku ten „nordyzm" Niemców był robiony na kredyt, ponieważ Niemcy są pod względem antropo
logicznym jednym z najmniej znanych krajów w Euro
pie. Gdy więc okazało się, że składnik nordyczny nie jest bynajmniej specyfikiem germańskim, lecz wystę
puje równie licznie u północnych Słowian, to rasizm zaczął się coraz bardziej pozbywać swoich cech fizycz
nych. Człowiek nordyczny stracił swe jasne owłosienie, skarlał, a jego wydłużona głowa zaczęła się niepoko
jąco rozszerzać. W amorficznym ciele pozostała tylko zdobywcza i wzniosła dusza nordyckiego wikinga. Hi
storia rasizmu niemieckiego służyć nam więc może jako jeden z pięknych przykładów zwycięstwa ducha nad materią.
Gdy w Niemczech ujmowano rasę statycznie jako stałą i niezmienną istotę społeczeństwa ludzkiego, nasi wschodni sąsiedzi przystąpili z wielką energią do for
mowania .nowego człowieka". Wedle doktryny bolsze
wickiej człowiek jest plastyczny, nie tylko w zakresie swych potrzeb aprowizacyjnych, lecz również w swej psychice i konstytucji fizycznej. Rozpoczęto więc mo
delowanie materiału ludzkiego na obraz i podobieństwo cząstki wielkiej materii państwa komunistycznego.
W przeciwieństwie do nordyckiego „człowieka- posągu" miał to być „człowiek-funkcja". Badania kon
stytucji sprawności fizycznej i rozwoju osobniczego miały dać typ najodpowiedniejszy do zastosowań spo
łecznych. Jest rzeczą jasną, że przy takich założeniach komuniści musieli ostro potępić nie tylko rasizm nor
dycki, lecz i całą antropologię ras, która przecież w y
kazuje, że składniki naszego gatunku mają byt rzeczy
wisty i trwały.
Za ten negatywny stosunek komunistów do antropo
logii czyni się odpowiedzialnymi Żydów. Jest w tym dużo racji, ponieważ Żydzi zorientowali się już dawno, jakimi konsekwencjami grozi im rasizm. Zapominamy jednak, że w Sowietach działa obok Żydów również stara rosyjska racja stanu, a jednym z jej elementów jest skrajny indyferentyzm rasowy. Przejawiał się on już dawno za czasów carskich, gdy imperium rosyjskie w przeciwieństwie do angielskiego starało się swe licz
ne ludy stopić w jeden amalgamat. Obce sobie rasowo i kulturowo plemiona imperium carskiego miały stać się prawosławne i „russkie". Dziś mają być komunistyczne i... „russkie".
Można już spokojnie stwierdzić, że szanse urzeczy
wistnienia tego programu są minimalne. Siła atrakcyj
na komunizmu jest przecież dzisiaj niewiele wyższa od zdolności asymilacyjnych prawosławia przed rewolu
cją, zaś antropologiczne i kulturowe właściwości grup etnicznych nie dają się zniwelować nawet przy użyciu tak wielkiego nacisku, jaki stosował i stosuje rząd So
wietów.
Jak widzimy, Niemcy i Rosja przeciwstawiają sobie
7
dwie odmienne koncepcje człowieka. W tych warun
kach staje się zrozumiałą moda na antropologię, która jest przecież nauką o człowieku.
Jest rzeczą bardzo pocieszającą, że w tym zakresie nie odgrywamy bynajmniej roli „papugi narodów11, lecz zdołaliśmy zachować własne oblicze. Nieprzenikliwość psychiki polskiej dla doktryny rasistowskiej i indyferen- tyzmu sowieckiego znajduje wytłumaczenie w indywi
dualistycznych tradycjach kultury szlacheckiej, w kato
licyzmie polskim i w dawnych a nieprzerwanych związ
kach, łączących Polskę z ośrodkami cywilizacji zachod
nio-europejskiej.
Obok tych instynktów polskiego organizmu kulturo
wego, broniących nas przed napadnięciem w zależność od obcych doktryn, odgrywają również poważną rolę wyniki antropologii polskiej.
Antropologia bowiem jest w Polsce jedną z najży
wotniejszych gałęzi nauki i zajmuje dzisiaj czołowe sta
nowisko w skali międzynarodowej. Antropologowie pol
scy otworzyli swej nauce nie tylko nowe pola pracy badawczej (T. Chudziński i E. Loth), lecz ponadto zdo
łali jej dać własną syntezę. W antropologii współczes
nej zaznacza się bowiem oryginalnymi rysami polska szkoła antropologiczna, pracująca wedle własnego pro
gramu i własnymi metodami. W dyskusji nad zasadni
czymi problemami, wysuniętymi przez rasizm i komu
nizm, nie mogło braknąć głosu antropologii polskiej, któ
ra pozostała wierna swej dawnej tradycji badania ak
tualnych problemów życia narodowego.
W dziełach J. Czekanowskiego, który jest twórcą polskiej szkoły antropologicznej, oraz w pracach jego uczniów (K. Stojanowski, S. Żejmo-Źejmis), zaznaczają się wyraźnie trzy tezy, które nauka nasza przeciwsta
wia ekstrawagancjom rasizm ^i dialektyce komuni
stycznej.
1) „Człowiek jest biologicznym podłożem zjawisk społecznych (J. Czekanowski). Zróżnicowanie rasowe jest bezspornym faktem. Przejawia się ono tak w zakre
sie fizycznych, jak i psychicznych właściwości człowie
ka, a wskutek tego rzuca swe refleksy na procesy spo
łeczne i kulturowe.
2) Nie można mówić o rasach „wyższych" i „niż
szych". Rasy są różne i każda z nich posiada pewne właściwe jej uzdolnienia i niedostatki.
3) W ęzły wspólnej kultury są w grupach społecz
nych silniejsze niż podobieństwo rasowe. Grupa spo
łeczna (państwo, naród) będzie tym bardziej zwarta, im lepiej w swej kulturze sharmonizuje rozmaitość ele
mentów swego podłoża biologicznego.
Te trzy tezy nie są wynikiem z góry przyjętych za
łożeń, lecz konsekwencją badań empirycznych, prowa
dzonych w znacznym zakresie przy użyciu ścisłych me
tod ilościowych. Opierając się na nich możemy odrzu
cić obce nam doktryny, ale nie jesteśmy jeszcze w sta
nie dać własnego ideału człowieka, który mógłby się aktywnie przeciwstawić nordyckim bożkom i sowiec
kim robotom.
Stworzenie tego ideału nie leży jednak w zakresie możliwości- antropologii polskiej. Może tego dokonać tylko spontaniczny i nie skrępowany wysiłek całego narodu.
Z w i q z k i s u l f a m i d o w e
w w a l c e z p a c i o r k o w c a m i
Dr. STANISŁAW BĄDZYŃSKI
Odkrycie przez Domagka ’) w roku 1935 związków chemicznych, nadających się do leczenia zakażeń strep- tokokowych, stanowi w medycynie równie ważny mo
ment, jak odkrycie przez Ehrlicha arsenobenzenu.
Sukcesy chemoterapii sprowadzały się dotąd przede wszystkim do leczenia schorzeń spowodowanych pier
wotniakami, stanowiącymi wyżej zorganizowane jed
nostki w stosunku do mikrobów. Dotyczy to w pierw
szym rzędzie kiły oraz całego szeregu chorób tropikal
nych z malarią i śpiączką na czele, w leczeniu których wykazały swą wybitną wartość związki organiczne As, Bi i Hg, Sb.
Środki chemiczne, jak przede wszystkim pochodne akrydyny, stosowane dotychczas w leczeniu zakażeń streptokokowych, zawodziły zupełnie. Jedynie orga
niczne sole złota, jak to wykazały badania Schiemanna i Feldta2). Colliera3) i Vaissmana4), dawały niektóre rezultaty w cięższych przypadkach, chociaż preparaty te okazywały się często zbyt toksyczne, aby mogły być stosowane w dostatecznie wysokich dawkach.
Mayer *) podkreśla w tych przypadkach szczególnie korzystne działanie zawiesin olejowych soli złota, prze
de wszystkim Myochrysiny, której toksyczność jest mniejsza niż dawniej stosowanych roztworów.
Poza solami złota inna jeszcze grupa interesowała szczególnie farmakologów — a mianowicie barwniki or
ganiczne. Uczeni niemieccy przeprowadzali chętnie pa
ralelę pomiędzy zdolnością barwienia danych bakteryj przez określony związek, a jego aktywnością terapeu
tyczną. Z tych też powodów, szukając środka strepto- kokobójczego, interesowali się od dawna połączeniami azowymi (—N = N — ), które jednakże okazywały się ak
tywne in vitro, natomiast zupełnie nieczynne in vivo.
Już w roku 1913 Eisenberg 6) zwrócił uwagę na wyjąt
kową aktywność in vitro chryzoidyny, podkreślając jednak, jak odległą jest jeszcze droga do znalezienia substancji aktywnej przeciwko streptokokom in vivo.
t r o
Chryzoidyna
Poprzednio już wspomniany Domagk ') podjął na no
wo badania nad grupą azobenzenów, do jakich należy chryzoidyna i otrzymał szereg związków posiadających grupę sulfamidową w pozycji „para“, które okazały się niezmiernie mało toksyczne i zupełnie nieaktywne in vi- tro, natomiast, wbrew wszelkim oczekiwaniom, związ
ki te zastrzyknięte myszkom zakażonym streptokokiem hemolitycznym chroniły je niemal całkowicie od nie
uniknionej w tym wypadku śmierci. Spośród tych związków wybrano, prawdopodobnie jako najbardziej aktywny i najmniej toksyczny, sulfamidochryzoidynę, zsyntetyzowaną przez Nitzcha i Klarera, o następują
cym wzorze chemicznym:
Sulfamidochryzoidyna (Prontosil)