• Nie Znaleziono Wyników

Medycyna i Przyroda. [R. 1], nr 2 (1937)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Medycyna i Przyroda. [R. 1], nr 2 (1937)"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

U S T O P A D 1937

W y k o p a lis k a z Edłu (Egipt).

N a r z ę d z i a c h ir u r g ic z n e .

(2)

T r e ś ć n u m e r u :

Prof. D r. J. V . S u p n ie w s k i (K ra k ó w ) S yn te tyczne c ia ła c h e m ic z n ie d z ia ła jq c e ja k żeńskie h o rm o n y p łc io w e .

D r. Jó zef M a rz e c k i (W a rs z a w a ) U s tró j a kosm os.

D oc. D r. S ta n is ła w K lim e k (L w ó w ) A n tro p o lo g ia m odna.

D r. S ta n is ła w B qdzyński (W a rs z a w a ) Z w iq z k i su l­

fa m id o w e w w a lc e z p a c io rk o w c a m i.

D oc. D r. P io tr S ło n im s k i (W a rs z a w a ) W ra ż e n ia z m ie rz e ji K u ro ń s k ie j (stacja b a d a n ia p rz e lo tu p ta ­ k ó w w R ossitten).

D r. C e c y lia i Tadeusz M a n n o w ie (C a m b rid g e ) N a u k i p rz y ro d n ic z e i p rz y ro d n ic y w C a m b rid g e .

D r. Klem ens K a uczyń ski (Lw ów ) O p o trz e b ie i m o ­ żliw o ś c ia c h z o rg a n iz o w a n ia w Polsce w a lk i z to ­ czn ie m g ru ź lic z y m skó ry.

H ig ie n a i z d ro w ie w s ta ro ż y tn y m Egipcie.

Z rozmowy z Prof. Dr. K. Michałowskim, kierownikiem pierw­

szej polskiej wyprawy wykopaliskowej do Edfu (Egipt); reportaż redakcyjny.

Z o s ta tn ie j w y sta w y śp. L. A d w e n to w ic z a .

L e k a rz M a k s y m ilia n K u rz ro k (T ru s k a w ie c ) W w a lce z ra k ie m (z rozmowy z dyrektorem Instytutu Radowego Im.

Marii Skłodowskiej-Curie D-rem K. Łukaszczykiem).

D r. M . S k o k o w s k a - R ud olf (W a rs z a w a ) Z e Z ja z d u M ię d z y n a ro d o w e g o Z w iq z k u P rz e c iw g ru ź lic z e g o w L izb on ie.

D r. W ik to r B incer (C ie s z y n ) W p ły w u ra z u p sy­

c h ic z n e g o na p o w s ta w a n ie n ie k tó ry c h c h o ró b w e ­ w n ę trzn ych .

D r. Em il M eisels (Lw ów ) W ra ż e n ia z M ię d z y n a ­ ro d o w e g o Z ja z d u R a d io lo g ic z n e g o w C h ic a g o . D r. M a rc e li L an dsb erg (W a rs z a w a ) M ię d z y n a ro ­

d o w y K o ng res w s p ra w ie n ie d o m o g i w q tro b y . M jr. D r. St. K o n o p ka (W a rs z a w a ) D ro b ia z g i h i­

sto ry c z n e i lite ra c k ie . A k tu a lia na ła m a c h prasy.

K ro n ik a .

Z ż y c ia n a u k o w e g o .

O k ła d k a : W y k o p a lis k a z Edfu (Egipt). N a rz ę d z ia c h iru rg ic z n e .

C e n a e g z . Z ł . 1.20.

(3)

M E D Y C Y N A i P R Z Y R O D A

Nr. 2 LISTOPAD 1937

S y n t e t y c z n e c i a ł a c h e m i c z n e d z i a ł a j q c e j a k ż e ń s k i e h o r m o n y p ł c i o w e

Prof. Dr. J. V. SUPNIEWSKI (Kraków)

Do niedawna nie doceniano roli biologicznej związ­

ków sterolowych. Wiadomym było, że te dość skompli­

kowane ciata chemiczne, znajdują się stale w komór­

kach roślin i zwierząt, stanowiąc istotny składnik ich protoplazmy. W komórkach zwierzęcych głównie w y­

stępuje cholesterol wówczas, gdy w komórkach roślin­

nych występuje cała seria związków sterolowych, po­

krewnych cholesterolowi (Sitosterol, fitosterol, ergo- sterol, stigmasterol).

Budowa chemiczna związków sterolowych została wyjaśniona głównie dzięki pracom Windausa. Szkielet węglowy steroli składa się z uwodornionego pierścienia fenantrenowego, skondensowanego z pierścieniem pię- ciometylenowym.

Do pierścieni tych dołączone są grupy alifatyczne, a więc dwie grupy metylowe i jedna grupa izooktano- wa — u cholesterolu, izononanowa — u ergosterolu oraz izodekanowa — u stigmasterolu i sitosterolu. Po- zatym sterole te posiadają po jednej grupie alkoholowej oraz po jednym do trzech wiązaniach podwójnych.

Ciała sterolowe są związkami chemicznymi najbar­

dziej zbliżonymi do terpenów. Mało wiadomo jest jesz­

cze o drogach syntezy steroli w komórkach roślin i zwierząt; mało jeszcze wiadomo jest również o dro­

gach, jakimi odbywa się ich rozpad i utlenianie w orga­

nizmach roślinnych i zwierzęcych.

W żółci kręgowców znajdują się ciała chemiczne po­

krewne sterolom;.są to kwasy żółciowe. W zory che­

miczne tych kwasów łatwo możemy wyprowadzić z re­

akcji utleniania cholesterolu, jednak nie udało się jesz­

cze dowieść, aby kwasy te powstawały w komórkach wątrobowych przy utlenianiu cholesterolu, albo innych związków sterolowych.

Produkty rozpadu związków sterolowych odgrywa­

ją bardzo ważną rolę biologiczną regulatorów życio­

wych procesów chemicznych.

Windaus wykazał, że przy naświetlaniu promieniami pozafiołkowymi ciała sterolowego, znajdującego się w grzybach i zwanego ergosterolem, powstaje związek izomeryczny, obdarzony silnymi własnościami prze- ciwkrzywicowymi. Ciało to nazwano kalciferolem, albo witaminem D2.

Ostatnio badacz ten znalazł, że również przy na­

świetlaniu promieniami pozafiołkowymi innego sterolu,

występującego w tłuszczach zwierzęcych, nazwanego 7-dehydrocholesterolem, powstaje z tego na skutek przegrupowań wewnętrznocząsteczkowych nowe ciało izomeryczne, obdarzone również silnymi własnościami

TABLICA I.

V*(M

przeciwkrzywicowymi. Ciało to nazwano witaminem D„. Witamin ten znaleziono w tranie z tuńczyków.

Naświetlanie promieniami pozafiołkowymi dehydro- sitosterolu i dwuhydroergosterolu również daje produk­

ty obdarzone własnościami przeciwkrzywicowymi.

Dalej wykazano, że produkty degradacji cholesterolu odgrywać mogą rolę leków i hormonów.

Aglykony glukozydów naparstnicowych i aglykony wielu saponin, są właśnie ciałami pokrewnymi sterolom.

Hormony płciowe męskie i żeńskie oraz hormony kory nadnerczy, są również produktami degradacji cho­

lesterolu, które prawdopodobnie powstają z niego przez utlenianie i przez przegrupowania wewnątrzrnoleku- larne.

W moczu ssaków znaleziono ciało hormonalne, na­

dające samcom cechy płciowe. Ciało to wyosobniono w postaci krystalicznej i nazwano androsteronem.

Ostatnio wykryto w moczu nowy męski hormon

1

(4)

płciowy, nazwany trans-dehydroandrosteronem. Hor­

mon ten działa biologicznie trzy razy słabiej od andro- steronu. Badacze holenderscy wykryli w jądrach ssa­

ków nowy hormon płciowy nazwany testosteronem.

Testosteron działa dziesięć razy silniej biologicznie od androsteronu i zdaje się być właściwym hormonem płciowym męskim wówczas, gdy hormony wydalane z moczu są jedynie produktami dalszej przeróbki che­

micznej hormonu właściwego. Budowa chemiczna tych hormonów została ustalona dzięki pracom Ruzicki i Bu- tenandt‘a. Badaczom tym powiodła się synteza tych hormonów z cholesterolu, a pozatym otrzymali oni całą serię ciał pochodnych, obdarzonych podobnymi własno­

ściami biologicznymi.

Hormony te nadają samcom ich samcze cechy płcio­

we. Podane niedojrzałym zwierzętom powodują szybkie ich dojrzewanie płciowe, szybki rozrost narządów płciowych, szybki rozwój drugorzędnych cech płcio­

wych oraz zjawianie się popędu płciowego. Podobne działanie wywierają te ciała na zwierzęta trzebione.

U kapłonów powoduje szybki rozrost grzebienia oraz wolniejsze nieco zmiany upierzenia, prowadzące do typowego upierzenia koguta. U trytonów powodują rozrost grzebienia grzbietowego, a u wielu ryb zjawia­

nie się zabarwienia godowego na skórze. U trzebionych ssaków powodują te ciała rozrost narządów płciowych, a więc rozrost pęcherzyków nasiennych, prącia, gruczo­

łów dodatkowych i t. d.

Ostatnie badania wykazują, że hormon kory nadner­

czy jest również produktem degradacji czy utlenienia cholesterolu. Hormon ten, nazwany kortikosteronem, został ostatnio wyosobniony w czystej krystalicznej postaci. Hormon ten zdaje się regulować przemianą so­

dową i potasową wewnątrz organizmu ssaków.

Hormon ciałka żółtego nazwany luteosteronem jest również produktem utleniania i przegrupowań moleku­

larnych cholesterolu.

Hormon ten otrzymany został w czystej krystalicz­

nej postaci, a również otrzymano go drogą syntetyczną, utleniając stigmasterol (ciało sterolowe występujące w nasionach niektórych roślin strączkowych).

Hormon ten powoduje zmiany przerostowe śluzówki macicy i jest niejako hormonem ciążowym, umożliwia­

jącym tworzenie się błony doczesnej oraz umożliwia­

jącym implantację zapłodnionego jaja.

Wreszcie właściwe żeńskie hormony płciowe są również produktami utleniania i dehydrogenacji chole­

sterolu.

Butennandt, Allan i Doisy wyosobnili z moczu kobiet dwa ciała krystaliczne, obdarzone własnościami żeń­

skiego hormonu płciowego. Ciała te nazwano oestronem i oestrolem. Pozatym wyosobnione z moczu klaczy no­

we dwa hormony żeńskie, nazwano ekwiliną i ekwile- niną. Ostatnio wyosobniono z jajnika nowy hormon żeń­

ski nazwany oestradiolem. Hormon ten działa najsilniej biologicznie i zdaje się być właściwym żeńskim hormo­

nem płciowym wówczas, gdy hormony znalezione w moczu, wydaje się, iż są wydalanymi produktami przemian chemicznych hormonu właściwego w tkan­

kach zwierzęcych.

Budowa tych hormonów płciowych została w yjaś­

niona dzięki pracom Butenandta, Allana, Doisy‘ego i Ru- zicki. Udało się również przeprowadzić częściową syn­

tezę tych ciał chemicznych.

TABLICA II.

MOOi-Clt, A CH-tM,

3(u/a*' ckoLoujy jL*JjgUKctaAitA+r\,

O

Hormony te wywołują swoiste zmiany anatomiczne w organizmie samic. Podane niedojrzałym samicom, powodują szybkie dojrzewanie płciowe, szybki rozrost narządów płciowych oraz zjawianie się popędu płcio­

wego.

U ptaków hormony te powodują zjawianie się cha­

rakterystycznego dla samic upierzenia.

U samic dojrzałych i u samic trzebionych powodują one zjawianie się objawów ruji.

Objawy te najłatwiej można prześledzić u samic ma­

łych gryzoniów, a w pierwszym rzędzie u myszy i szczurów. U zwierząt tych hormony żeńskie powodu­

ją przekrwienie narządów .płciowych, rozrost mięś- mówki macicy, rozrost gruczołów macicznych, a poza­

tym bardzo charakterystyczne zmiany w pochwie.

Normalnie pochwa tych gryzoniów wysłana jest na­

błonkiem walcowatych. W początku ruji nabłonek ten łuszczy się, a w miejsce jego wyrasta wielowarstwowy zrogowaciały nabłonek płaski, który z końcem ruji ule­

ga złuszczeniu i z powrotem na jego miejsce rozrasta się nabłonek walcowy.

Do badań nad hormonami żeńskimi używane są trze­

bione samice myszy i szczurów.

Rozmaz śluzu pochwowego tych zwierząt, wykazuje pod mikroskopem obecność leukocytów i nielicznych komórek nabłonka walcowatego. W trzy dni po podaniu dostatecznej dawki hormonu, w rozmazie zjawiają się

(5)

TABLICA III.

Przekrój p o p rze czn y p o ch w y myszki w a g i 10 gr Pochwa w ystana częściow o zesluzow aciałym nabłon

kiem w a lco w ym .

TABLICA III.

Przekrój p o ch w y myszki 10 g r w p ięć dni po p odaniu 0,05 mg 9-— 10 d w u -n -p ro p ylo — 1, 2, 5, 6, d w u b e nzo — 9— 10-dw uhydroantrachinonu. Pochwa w ysłana w ie lo w a rstw ow ym z ro g o w a cia lym nabłonkiem płaskim. N a błonek ten łuszczy się d o w n ę trza po ch w y. Tkanka łq czn a p o d n a b ło n ko w a rozrosła, o b rzę kła , p rze krw io n a .

TABLICA IV.

Przekrój p o d łu żn y p rze z m acicę myszki w a g i 10 gr, w pięć dni p o p odaniu 0,05 mgr. 9— 10 d w u n-p to p y- lo — 1, 2, 5, 6, d w u b e nzo 9— 10, dw uh yd ro a n tra ch in o n u . Silny rozrost g ru c z o łó w i n a b ło n kó w g ru czo ło w ych Rozpulchnienie i rozrost tkanki łp czn e j p o d n u b ło n ko w e j.

Rozrost m ięśniówki. H iperem ia. Św iatło m acicy w y p e ł nione płynem surowiczym .

(6)

łrczue nabłonki walcowate, a następnie zrogowaciałe nabłonki płaskie. Minimalna dawka hormonu, wywołu­

jąca u 50% ^badanych zwierząt typowe zmiany rujowe zwie się jednostką mysią, bądź jednostką szczurzą żeń­

skiego hormonu płciowego. Jeden miligram oestradiolu odpowiada 200,000 jednostkom mysim i 1600 jednost­

kom szczurzym.

Przy ogrzewaniu niektórych kwasów żółciowych z czynnikami dehydrującymi, otrzymano nowe ciało chemiczne, pokrewne cholesterolowi — węglowodór metylcholantren. Metylcholantren obdarzony jest silny­

mi właściwościami rakotwórczymi. Podany pozajelito- wo zwierzętom wywołuje u nich powstawanie nowo- torów złośliwych, Lacassague stwierdził, że po długo­

trwałym poddawaniu oestronu u myszy zjawiały się raki sutek. Ostatnio stwierdzono, że we frakcji sterolo­

wej, otrzymanej z tkanki rakowej, znajdują się ciała chemiczne wywołujące u zwierząt nowotwory złośli­

we. Nie wykluczonym jest, że ciała cholesterolowe gra­

ją dużą rolę w patogenezie nowotworów złośliwych.

Nie ulega obecnie wątpliwości, że ciała sterolowe grają zasadniczą rolę w patogenezie miażdżycy. Żywie­

nie zwierząt kaiciferolem, bądź nawet samymi sterola­

mi, powoduje zjawianie się u nich zmian miażdżycowych w dużych naczyniach krwionośnych.

Cook, Dodds, Hewett i Lawson zapoczątkowali ba­

dania własności rujotwórczych (względem kastrowa­

nych samic szczura) całej serii syntetycznych i natural­

nych związków chemicznych.

Otrzymali oni na ogół wyniki negatywne ze stero­

lami. Jedynie tylko ergosterol, neoergosterol i kalcife- rol wywierały słabe działanie rujotwórcze na te zwie­

rzęta.

Otrzymano również na ogół wyniki negatywne z po­

chodnymi antracenowymi; 1-keto-l, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, oktohydroantracen wywołuje u trzebionych szczurów jedynie tylko stan preoesteralny.

Silniej działają rujotwórcze proste pochodne fenan- trenowe oraz związki policykliczne posiadające pier­

ścień fenantrenowy.

Spośród prostych związków fenantrenowych, najsil­

niej działał 1-keto-l, 2, 3, 4, tetrahydrofenantren, który nie tylko wywołał zrogowacenie nabłonka pochwowe­

go kastrowanych szczurów, ale nawet powodował za­

mianę upierzenia kapłona w upierzenia kury. Powodo­

w ał więc feminizację kastrata męskiego i działał iden­

tycznie, jak oestron. Badania te zostały potwierdzone przez Pincus‘a Werthessen‘a oraz przez Butenandt‘a.

Pincus badał pozatym pare bezwodników kwasowych pochodnych uwodornionego fenantrenu, jednak wywie­

rały one względnie słabe działanie rujotwórcze.

Spośród węglowodorów rakotwórczych, jedynie 1, 2 benzopyren i 5, 6, cyklopenteno-1, 2, benzantracen wywierają stałe działanie rujotwórcze wówczas, gdy 1, 2, 5, 6, dwubenzantracen zupełnie pozbawiony jest tego działania.

Przeciwnie, niektóre oksypochodne tego ostatniego eiała chemicznego, wywierają silne działanie rujotwór­

cze. Najsilniej działają tu niektóre pochodne alifatyczne 9, 10, dwualkylo, 1, 2, 5, 6, dwubenzo, 9, 10, dwuhydro­

antrachinonu. Pochodne: dwumetylowa, dwuizoamylo- wa, dwu-n-hexylowa oraz dwucyklohexanowa i dwu­

fenylowa, pozbawione są wogóle działania rujotwdi- czego. Mierne działanie rujotwórcze wywierają pochod­

ne: dwuetylowa, dwubutynowa normalna i izo oraz dwuizopropylowa. Najsilniej działa pochodna dwu-n- propylowa. Jeden miligram 9. 10. dwu-n-propylo 1, 2, 5, 6, dwubenzylo 9, 10, dwuhydroantrachinonu zawiera 40 jednostek szczurzych żeńskiego hormonu płciowego.

Związek ten powoduje u szczurów nie tylko zroga- wacenia nabłonka pochwowego, lecz również zjawianie się popędu płciowego (Hemmindsen). Podany kastro­

wanym świnkom morskim, powoduje u zwierząt tych zahamowanie zjawiania się komórek kastracyjnych w przedniej części przysadki mózgowej (Wolfe). Powo­

duje on wreszcie zamianę upierzenia kapłoną na upie­

rzenie kury oraz jest w stanie przygotować macice nie­

dojrzałego królika do swoistego działania na nią hor­

monu ciałka żółtego (Cook).

Ciało to bliżej badali Supniewski i Hano. Dawka 0,06 mgr. tego związku wywołuje typową ruję anato­

miczną w macicy i pochwie, kastrowanej myszy. Ruja ta utrzymuje się przez czas dłuższy, co tłomaczy się słabą wsysalnością i wolnym wydalaniem preparatu z organizmu zwierzęcego. Po podaniu większych da­

wek, obserwowano ruję utrzymującą się nawet 10 dni.

Związek ten działa dwa razy silniej rujotwórczo na niedojrzałe myszki, powodując szybki zanik błony pochwowej, przerost i przekrwienie macicy i pochwy, zrogowacenie nabłonka pochwowego, rozrost śluzówki, mięśniówki i gruczołów macicznych oraz wybitne wzmożenie wydzieliny tych gruczołów. Macica prze- rośnięta pod wpływem tego preparatu, silnie reaguje skurczami na oksytocynę wówczas, gdy macica niedoj­

rzałej myszki wogóle nie reaguje na ten hormon. Ciało to nie pobudza owulacji w jajnikach niedojrzałej myszy.

W dwa miesiące po domięśniowym zastrzyku tego pre­

paratu u jednej myszy wytworzył się typowy prze­

szczepiamy rak gruczołowy sutka.

Widzimy więc, że pod względem biologicznym zwią­

zek ten zachowuje się identycznie jak żeńskie hormony płciowe. (Patrz tabl. III i IV).

Cook i Dodds badali również inne policykliczne związki fenantrenowe. Jedynie pochodna dwufenylowa 9, 10 dwuazylo 1, 2,-benzo-9, 10, dwuhydroantrachinonu wywiera słabe działanie rujotwórcze. Również pochod­

na dwucyklohexanowa 1, 2, dwuoksy 1, 2, dwuhydro- chryzenu jest obdarzona tymi własnościami.

Dodds i Lawson wykazali wreszcie, że niektóre oksypochodne dwufenylu i trojfenylometanu posiadają własności rujotwórcze. Działanie to wywierają poza­

tym inne proste związki bicykliczne, jak oksypochodne stilbenu i tolanu.

Wreszcie znaleźli oni, że prosty związek chemiczny jakim jest allylofenolanol obdarzony jest silnym działa­

niem rujotwórczym prawie równym w działaniu do oestronu.

TABLICA V.

0II

Z'/\ * SI 1 rw,

f

I

A lYY i^ Yni rtCH

V

iAArsr Y U |/ \ * JC\

J U I «!*# 0*

l-Keto-l-2-3-4- tetrahydrofe-

nantren

1-2-5-6-Dwu- benzantracen

9-10-Dwupropylo-

1, 2, 5, 6. dwubenzo-

9-10-dwuhydroantra-

chinon AnoL

(7)

Dalsze badania wykazały jednak, że nie tyle działa tu sam anol, co jego produkty kondensacji i utleniania, anol bowiem jest związkiem bardzo nietrwałym, łatwo- utleniającym się w obecności tlenu powietrza i łatwo kondensującym się do związków wielkocząsteczko­

wych.

Supniewski i Hano wykazali, że spośród propenylo- wych i allylowych pochodnych fenoli, jedynie izomer anolu-chawikol wywiera słabe działanie rujotwórcze.

Anol był bliżej badany przez Supniewskiego i Hano.

Jest to ciało mało toksyczne dla zwierząt, o ogólnym działaniu farmakodynamicznym podobnym do działania wyższych fenoli. Anol w roztworze olejnym podany do­

mięśniowo myszom samicom kastrowanym, powoduje typową ruję anatomiczną już po dawce 0,0005 mgr.

Działa również rujotwórczo po podaniu doustnym, lecz działanie to jest słabe i występuje dopiero po dawce 1 mgr. Podany podskórnie w roztworze wodnym rów­

nież wywiera słabe działanie rujotwórcze, bowiem wówczas szybko jest wydalany z organizmu.

Anol działa jednak słabiej rujotwórczo na niedojrza­

łe myszki. Aby wywołać zanik błony pochwowej i peł­

ną ruję, należy tu podać dawki 100-krotnie większe.

Działanie anolu jest względnie krótkotrwałe. Anol po­

dany niedojrzałym myszkom powoduje hypereinię i przerost macicy oraz pochwy, a pozatym powoduje typowe dla rui zmiany anatomiczne w tych narządach.

Powoduje on rozrost mięśniówki i śluzówki w macicy, rozrost gruczołów macicznych oraz typowe zrogowa- cenie nabłonka pochwowego.

Anol nie wywiera wpływu na dojrzewanie pęche­

rzyków Graafa w jajniku tych myszek.

Anol (czy też produkty jego kondensacji) wywieta więc typowe działanie biologiczne hormonu płciowego żeńskiego, co do siły działania zbliżone do oestronu.

Zważywszy na łatwość i taniość syntezy, anol mógłby być używany jako namiastka drogich hormonów żeń­

skich do celów terapeutycznych.

Ciała rujotwórcze znajdują się w państwie roślin­

nym oraz w niektórych minerałach pochodzenia roślin­

nego czy też zwierzęcego. W pyłku roślin znajduje się bądź oestron, bądź ciała chemicznie mu pokrewne.

W ropie naftowej i węglu kamiennym oraz brunatnym znajdują się prawdopodobnie związki policykliczne, różne od właściwych hormonów płciowych, obdarzone jednak podobnym działaniem biologicznym.

Z Ł Ó Ż D A T E K N A

POMOC ZIMOWA

DLA

B E Z R O B O T N Y C H !

U s t r ó j

a

k o s m o s

Dr. JÓZEF MARZECKI (Warszawa)

W dziejach rozwoju nauk przyrodniczych początek X X wieku stał się okresem przełomowych zmagań w dziedzinie poglądów i „ugruntowanych11 pojęć o wza­

jemnym stosunku człowieka jako samodzielnej istoty i otaczającego go świata.

Retrospektywny rzut oka na rozmaite dawniejsze i niedawne poglądy, od Hipokratesa do Virchova i wreszcie Einsteina i jego współczesnych, dzisiejszych badaczy, stwarza kolejdoskopowe obrazy, które w sto­

sunku do obecnych zdobyczy wiedzy, wydają się czymś jednostronnym w twierdzeniach i dowodach, choć czę­

sto bardzo głębokim w domysłach. Widać, jak myśl ludzka, niekiedy w genialnych porywach, przenikała do niezmiernie głębokich zagadnień; przenikała je wszak­

że na drodze dedukcji lub podświadomości, bowiem bra­

kowało do ich badania przyrządów mechanicznych, przy pomocy których dałoby się te poglądy sprawdzić eks­

perymentalnie.

O ileż potężniejsze, głębsze i prawdziwsze były po­

glądy Hipokratesa, który prócz myśli i wywodów nie miał zaopatrzonych w przyrządy pracowni badaw­

czych, a przypuśćmy Virchowa — który, tworząc teorię cellularną, mógł bodaj częściowo sprawdzić wartości humoralne ustroju.

Wielce znamiennym jest, że Einstein — matematyk i filozof, tworząc teorię budowy świata — kosmosu, w swych fizyczno-filozoficznych poglądach ustalił wiele niezmiernie ważnych praw i zagadnień, o których na- pewno nie myślał, gdy wykrywał dajmy na to, zasadni­

cze prawa kosmosu w stosunku do jego układu we­

wnętrznego i nieskończoności. Tak też było i ze znako­

mitym chemikiem Mendelejewym, który tworząc okre­

sowy układ pierwiastków, nie mógł wiedzieć, że w wie­

le lat po jego śmierci, — w myśl haseł Einsteina, znako­

mity fizyk Bohr powie w czym tkwi istota tego układu Mendelejewskiego, jako też powie jak jest zbudowany atom.

Należałoby podkreślić, że wśród wielu zdobyczy współczesnych nauk przyrodniczych, dwa momenty:

Einsteinowskie twierdzenie, że „świat jest zakończony lecz nie jest ograniczony" oraz teoria budowy materii, na ustalenie której składa się praca legionu badaczy z Bohrem, Rutherfordem, de Broglie i innymi na czele, stanowią ogromny przełom w poglądach na istotę czło­

wieka jako jednostki biologicznej i więź jego ze świa­

tem otaczającym.

Idąc po linii od makro — do mikrokosmosu wyda­

wać się winno, iż jest to droga bardziej racjonalna niż drogi odwrotne; przyjmując bowiem zasadę Einstein- nowską, ustaloną w stosunku do kosmosu i przenosząc ją na człowieka w formie powiedzianego wyżej twier­

dzenia, że „ustrój ludzki jest zakończony lecz nie jest ograniczony11, mimo woli nasuwa się pytanie, co więc wiąże człowieka z otaczającym go światem i w jakiej formie? Tu odrazu wkraczamy w świat mikrokosmicz­

ny, w świat Bohra, filizofię Minkowskiego, świat zja­

wisk mikrofizycznych ze zjawiskami atomowymi, joni­

zacją, przemianami energietycznymi i t. d.

5

(8)

Czy jest to świat, który bezpośrednio interesuje le­

karza? Niezawodnie tak, bowiem wszelkie procesy ży ­ ciowe, przemiana materii, cały bieg życia, składają się z masy zjawisk mikrofizycznych. Zjawiska te nie tylko ulegają tym samym prawom, które panują w kosmosie, lecz również posiadają i tę samą formę.

Newtonowskie prawo ciążenia w swoistym oświe­

tleniu Einsteina: „nie są ciężkie ciała same przez się, lecz są one ciężkie „wzajemnie11, ponadto posiada da­

leko szersze znaczenie, a w odniesieniu stosunku czło­

wieka do kosmosu, wyraża się nie tylko w znaczeniu wzajemnego ciążenia, lecz również wzajemnego oddzia­

ływania zjawisk przebiegających w ustroju na zjawiska otaczające człowieka i odwrotnie. Zagadnienie to, nie­

zmiernie głębokie, bowiem wkraczające w podstawowe prawa istnienia wszechświata, polega z jednej strony na stałym dążeniu ciał do zachowania równo­

wagi, z drugiej zaś — istnieniu innych zjawisk, dążą­

cych do stałego wytrącania tych ciał z równowagi. (Ro­

lę zjawisk pobudzających bierne ciała do czynności, wykonują m. in. promienie jonizujące, zajmujące prawą stronę widma). Ten wzajemny stosunek odnosi się rów­

nież do właściwości funkcjonalnych całego ustroju oraz jego poszczególnych narządów, bowiem nie ma narzą­

du, któryby wykonywał swą funkcję niezależnie od funk­

cji innych narządów. Każdy narząd jest „wzajemnie"

czynny, bowiem czynne są „wzajemnie" wszystkie in­

ne narządy, a wypadnięcie lub zmiana funkcji danego narządu wywiera w pływ na czynność innych narządów. Praca wewnętrzna ustroju jako całości mo­

że być wykonywaną dlatego, że wpływ y czynników fizycznych zewnętrznych, stanowią zespół zjawisk po­

budzających ustrój do jego czynności. Wszelkie zjawi­

ska somatyczne pojęte przez nas jako biofizyczne, znaj­

dują swe wytłumaczenie w prawach panujących w kos­

mosie. Odwiecznym natomiast i nierozwiązanym do dziś dnia zagadnieniem jest świat zjawisk psychicznych.

Oblicze tego świata wyłania się poza granice naszych dzisiejszych zdolności myślowo-analitycznych, bowiem wykracza poza ramy czwartego wymiaru „świata Min- kowskiego". Potrafimy reagować łzami na smutek i ra­

dość; łzy te są jednakowe fizycznie, jakże jednak różne są psychologicznie. Światło słoneczne nie świeci w przestrzeni, a dźwięk — nie dźwięczy, dopiero odbite i absorbowane docierają do naszych zmysłów. Narządy ustrojowe, w których świat psychiczny przyobleka się we właściwe formy, są fizyczne; mieszczą one w sobie ogrom wrażeń i tak potężnych uczuć jak wiara, egoizm, wola, ciekawość, ambicja i ogrom przeżyć od miłości do nienawiści, od wiary do negacji, od pierwotnego in­

stynktu samoobrony poprzez doświadczenie życiowe, do geniuszu tworzącego samoloty, radio i wszelkie inne zdobycze wiedzy.

Paradoksalne twierdzenie: „wszystko, co umysł ludzki jest w stanie pomyśleć, może być zrealizowane przy sprzyjających ku temu okolicznościach", czy nie

stanowi ono naprawdę ram psychiki ludzkiej, która, we­

dług tego twierdzenia, również będzie zakończoną lecz nie ograniczoną. Czy niuanse myśli ludzkiej z jej prze­

życiami należą do zjawisk mikrofizycznych, czy też ma­

ją swe źródło w sferze będącej poza prawami fizyczny­

mi wszechświata? Ludzie chcą wierzyć, że sfera psy­

chiczna nie należy do świata materialnego, bowiem z tym jest im dobrze, a zarazem i pożytecznie. Hipokra- tes twierdził, że wiara w lekarza jest najsilniejszym czynnikiem leczniczym, mamy zresztą tego wiele do­

wodów.

Nie powinna więc być wiara zjawiskiem tylko fi­

zycznym, przyziemnym. Jak jest w rzeczywistości, nie wiemy, możemy jednak twierdzić, że uczucia takie jak wiara i wola, dominują w ustroju i mają nań wpływ przemożny.

Dzisiejszy stan nauki o zagadnieniach psychicznych nie wychodzi poza ramy rozważań teoretycznych, gdyż brak odpowiednich przyrządów nie zezwala na ekspe­

ryment.

Dużo dają do myślenia dzisiejsze twierdzenia fizy­

ków o nie istotności determinizmu. Fizyka zna moc zja­

wisk, które nie dają się zdeterminować. Determinizm w pracowni naukowca niemal zbankrutował. Fakt ten daje możność wysnuwania myśli, że zjawiska psychicz­

ne nie koniecznie mają podlegać prawom fizycznym kosmosu, a jeżeli podlegają, to zgoła innym, nam zupeł­

nie nieznanym.

Zdobycze dzisiejszej wiedzy przyrodniczej dają nam wielkie możliwości do studiowania somatycznych pro­

cesów ustrojowych i to w sferze wielce ciekawych zja­

wisk mikrofizycznych.

Mamy również możność stwierdzenia zależności wielu procesów ustrojowych od otaczającego nas śro­

dowiska, które z kolei nie jest ograniczone do zjawisk i praw panujących na globie ziemskim, lecz również wiąże się ze zjawiskami, mającymi swe źródła w ca­

łym niemal kosmosie, w środowiskach leżących o mi­

liony lat światła od naszej ziemi.

W eźmy dla przykładu silnie jonizujące działanie pro­

mieni kosmicznych, biegnących do nas prawdopodobnie z układów poza galaktycznych. W pływ promieni kos­

micznych na ustrój człowieka i procesy życiowe jest większy, niż to sobie wielu z nas wyobraża.

Ważność tych zjawisk uświadomić sobie potrafimy wówczas, gdy zapoznamy się z podstawowymi czynni­

kami fizycznymi procesów chemicznych, przebiegają­

cych w ustroju, a stanowiących całokształt przemiany energietycznej i biochemicznej. Polega ona głównie na czynniku jonizacyjnym, umożliwiającym jakiekolwiek i eakcje i przemiany chemiczne. Podobną rolę odgrywa­

ją nie tylko promienie kosmiczne, ale w większej jeszcze mierze promienie jonizujące słońca, działające również bezpośrednio na ustrój i powodujące szereg ważnych przemian, zresztą w znacznej części już zbadanych.

(9)

A n t r o p o l o g i a m o d n a

Doc. Dr. STANISŁAW KLIMEK (Lwów)

W dziełach traktujących o historii nauki uwydatnio­

ne są zawsze okresy rozkwitu i zastoju poszczególnych dyscyplin naukowych, lecz zazwyczaj brak danych o okresach ich popularności i zapoznania. A jednak dla historyka kultury musi być bardzo znamienne, że w pewnych okresach historycznych jakaś nauka staje się modną, a wyniki jej, czy też tylko hipotezy przy­

czyniają się w znacznym stopniu do kształtowania się aktualnej frazeologii, poglądu na świat i tej całej atmo­

sfery, którą ujmujemy jako „duch epoki". Nie jest prze­

cież przypadkiem, że w epoce romantyzmu wysunęły się na czoło powszechnych zainteresowań zagadnienia historii średniowiecznej i archeologii. W ścisłym związ­

ku z „pozytywicznymi“ prądami drugiej połowy X IX wieku pozostaje znowuż popularność tematów biolo­

gicznych, które zapełniały sale odczytowe publicznoś­

cią nie wykazującą skądinąd żadnych pretensyj nau­

kowych.

W pierwszym dziesięcioleciu naszego wieku psy­

chologia staje się ważnym elementem konwersacji sa­

lonowej i mimo metamorfozy, której uległ przedwojenny salon, utrzymuje swą pozycję aż po dzień dzisiejszy.

Wówczas wypadało coś wiedzieć o H. Bergsonie i „in- tuicjonizmie", dzisiaj zaś człowiek, który by nie sły­

szał o Freudzie, kompleksach i podświadomości musi być towarzysko zdyskwalifikowany.

Na tle „psychologizmu“ naszej epoki zaznaczają się jednak okresy popularności innych nauk. Wszyscy pa­

miętamy wielki sezon fizyki, który przeżyliśmy w związku z popularyzacją teorii Einsteina. Od kilku lat znowuż zapanowała moda na antropologię. Do niedaw­

na kwitła ta nauka skromnie w cieniu nielicznych ka­

tedr uniwersyteckich, obecnie zaś terminologia jej wzbogaciła zapas frazesów prasy wieczornej i ciągle czytamy a „rasizmie11, o „człowieku nordyckim11, oraz o mniej lub więcej rasowych prababkach. Terminów tych używa się nieraz ze znacznym afektem, chociaż nie zawsze wyznaczyć można w tych dyskusjach linię podziału między „ludźmi nordyckimi" wywodzącymi się od nienagannych prababek a ich oponentami, lekce­

ważącymi dziedzictwo krwi antenatów.

Nasze kontrowersje rasistowskie są jednak fraszką w porównaniu z tym pandemonium antropologicznym, które zostało rozpętane w Niemczech. Sugestie płynące z antropologii stały się dla Niemców ważnym składni­

kiem ich ideologii narodowej. Ilustracją popularności zagadnień antropologicznych w Niemczech może być fakt, że książka traktująca o charakterze rasowym Niemców (H. F. K. Gunther: „Rassenkunde d. deutschen Volkes“) rozeszła się tam w ciągu 11 lat w 50 tysiącach egzemplarzy, osiągając w tym czasie 16 wydań.

Ta wielka rola, jaka przypadła antropologii w kształ­

towaniu oblicza ideowego Trzeciej Rzeszy, znajduje swe uzasadnienie w historii narodu niemieckiego. Roz­

bity pod względem religijnym, a do niedawna i poli­

tycznym musiał on szukać podstaw swego zjednoczenia poza światem zjawisk kulturowych, które go różnico­

wały. Sięgnięto więc do podłoża biologicznego w przed­

historyczne mroki wspólnoty germańskiej, z których wyłonił się mit o człowieku nordycznym, twórcy i no­

sicielu najwyższych walorów kulturalnych.

Nordyczny rodowód miał związać wszystkich

Niemców bez względu na różnice kulturalne, a ponadto dać im moralną podstawę do sięgnięcia po supremację nad światem ras niższych. Antropologia zrobiła więc w Niemczech olśniewającą karierę, ale przestała być sobą. Skończyła się jako nauka a rozpowszechniła się jako pogląd na świat. Przedmiot jej badań — „rasa“.

przestał być jednostką systematyczną, a rozpoczął byt niezależny od krytyki naukowej, jako „corpus mysti- cum“. .W dodatku ten „nordyzm" Niemców był robiony na kredyt, ponieważ Niemcy są pod względem antropo­

logicznym jednym z najmniej znanych krajów w Euro­

pie. Gdy więc okazało się, że składnik nordyczny nie jest bynajmniej specyfikiem germańskim, lecz wystę­

puje równie licznie u północnych Słowian, to rasizm zaczął się coraz bardziej pozbywać swoich cech fizycz­

nych. Człowiek nordyczny stracił swe jasne owłosienie, skarlał, a jego wydłużona głowa zaczęła się niepoko­

jąco rozszerzać. W amorficznym ciele pozostała tylko zdobywcza i wzniosła dusza nordyckiego wikinga. Hi­

storia rasizmu niemieckiego służyć nam więc może jako jeden z pięknych przykładów zwycięstwa ducha nad materią.

Gdy w Niemczech ujmowano rasę statycznie jako stałą i niezmienną istotę społeczeństwa ludzkiego, nasi wschodni sąsiedzi przystąpili z wielką energią do for­

mowania .nowego człowieka". Wedle doktryny bolsze­

wickiej człowiek jest plastyczny, nie tylko w zakresie swych potrzeb aprowizacyjnych, lecz również w swej psychice i konstytucji fizycznej. Rozpoczęto więc mo­

delowanie materiału ludzkiego na obraz i podobieństwo cząstki wielkiej materii państwa komunistycznego.

W przeciwieństwie do nordyckiego „człowieka- posągu" miał to być „człowiek-funkcja". Badania kon­

stytucji sprawności fizycznej i rozwoju osobniczego miały dać typ najodpowiedniejszy do zastosowań spo­

łecznych. Jest rzeczą jasną, że przy takich założeniach komuniści musieli ostro potępić nie tylko rasizm nor­

dycki, lecz i całą antropologię ras, która przecież w y­

kazuje, że składniki naszego gatunku mają byt rzeczy­

wisty i trwały.

Za ten negatywny stosunek komunistów do antropo­

logii czyni się odpowiedzialnymi Żydów. Jest w tym dużo racji, ponieważ Żydzi zorientowali się już dawno, jakimi konsekwencjami grozi im rasizm. Zapominamy jednak, że w Sowietach działa obok Żydów również stara rosyjska racja stanu, a jednym z jej elementów jest skrajny indyferentyzm rasowy. Przejawiał się on już dawno za czasów carskich, gdy imperium rosyjskie w przeciwieństwie do angielskiego starało się swe licz­

ne ludy stopić w jeden amalgamat. Obce sobie rasowo i kulturowo plemiona imperium carskiego miały stać się prawosławne i „russkie". Dziś mają być komunistyczne i... „russkie".

Można już spokojnie stwierdzić, że szanse urzeczy­

wistnienia tego programu są minimalne. Siła atrakcyj­

na komunizmu jest przecież dzisiaj niewiele wyższa od zdolności asymilacyjnych prawosławia przed rewolu­

cją, zaś antropologiczne i kulturowe właściwości grup etnicznych nie dają się zniwelować nawet przy użyciu tak wielkiego nacisku, jaki stosował i stosuje rząd So­

wietów.

Jak widzimy, Niemcy i Rosja przeciwstawiają sobie

7

(10)

dwie odmienne koncepcje człowieka. W tych warun­

kach staje się zrozumiałą moda na antropologię, która jest przecież nauką o człowieku.

Jest rzeczą bardzo pocieszającą, że w tym zakresie nie odgrywamy bynajmniej roli „papugi narodów11, lecz zdołaliśmy zachować własne oblicze. Nieprzenikliwość psychiki polskiej dla doktryny rasistowskiej i indyferen- tyzmu sowieckiego znajduje wytłumaczenie w indywi­

dualistycznych tradycjach kultury szlacheckiej, w kato­

licyzmie polskim i w dawnych a nieprzerwanych związ­

kach, łączących Polskę z ośrodkami cywilizacji zachod­

nio-europejskiej.

Obok tych instynktów polskiego organizmu kulturo­

wego, broniących nas przed napadnięciem w zależność od obcych doktryn, odgrywają również poważną rolę wyniki antropologii polskiej.

Antropologia bowiem jest w Polsce jedną z najży­

wotniejszych gałęzi nauki i zajmuje dzisiaj czołowe sta­

nowisko w skali międzynarodowej. Antropologowie pol­

scy otworzyli swej nauce nie tylko nowe pola pracy badawczej (T. Chudziński i E. Loth), lecz ponadto zdo­

łali jej dać własną syntezę. W antropologii współczes­

nej zaznacza się bowiem oryginalnymi rysami polska szkoła antropologiczna, pracująca wedle własnego pro­

gramu i własnymi metodami. W dyskusji nad zasadni­

czymi problemami, wysuniętymi przez rasizm i komu­

nizm, nie mogło braknąć głosu antropologii polskiej, któ­

ra pozostała wierna swej dawnej tradycji badania ak­

tualnych problemów życia narodowego.

W dziełach J. Czekanowskiego, który jest twórcą polskiej szkoły antropologicznej, oraz w pracach jego uczniów (K. Stojanowski, S. Żejmo-Źejmis), zaznaczają się wyraźnie trzy tezy, które nauka nasza przeciwsta­

wia ekstrawagancjom rasizm ^i dialektyce komuni­

stycznej.

1) „Człowiek jest biologicznym podłożem zjawisk społecznych (J. Czekanowski). Zróżnicowanie rasowe jest bezspornym faktem. Przejawia się ono tak w zakre­

sie fizycznych, jak i psychicznych właściwości człowie­

ka, a wskutek tego rzuca swe refleksy na procesy spo­

łeczne i kulturowe.

2) Nie można mówić o rasach „wyższych" i „niż­

szych". Rasy są różne i każda z nich posiada pewne właściwe jej uzdolnienia i niedostatki.

3) W ęzły wspólnej kultury są w grupach społecz­

nych silniejsze niż podobieństwo rasowe. Grupa spo­

łeczna (państwo, naród) będzie tym bardziej zwarta, im lepiej w swej kulturze sharmonizuje rozmaitość ele­

mentów swego podłoża biologicznego.

Te trzy tezy nie są wynikiem z góry przyjętych za­

łożeń, lecz konsekwencją badań empirycznych, prowa­

dzonych w znacznym zakresie przy użyciu ścisłych me­

tod ilościowych. Opierając się na nich możemy odrzu­

cić obce nam doktryny, ale nie jesteśmy jeszcze w sta­

nie dać własnego ideału człowieka, który mógłby się aktywnie przeciwstawić nordyckim bożkom i sowiec­

kim robotom.

Stworzenie tego ideału nie leży jednak w zakresie możliwości- antropologii polskiej. Może tego dokonać tylko spontaniczny i nie skrępowany wysiłek całego narodu.

Z w i q z k i s u l f a m i d o w e

w w a l c e z p a c i o r k o w c a m i

Dr. STANISŁAW BĄDZYŃSKI

Odkrycie przez Domagka ’) w roku 1935 związków chemicznych, nadających się do leczenia zakażeń strep- tokokowych, stanowi w medycynie równie ważny mo­

ment, jak odkrycie przez Ehrlicha arsenobenzenu.

Sukcesy chemoterapii sprowadzały się dotąd przede wszystkim do leczenia schorzeń spowodowanych pier­

wotniakami, stanowiącymi wyżej zorganizowane jed­

nostki w stosunku do mikrobów. Dotyczy to w pierw­

szym rzędzie kiły oraz całego szeregu chorób tropikal­

nych z malarią i śpiączką na czele, w leczeniu których wykazały swą wybitną wartość związki organiczne As, Bi i Hg, Sb.

Środki chemiczne, jak przede wszystkim pochodne akrydyny, stosowane dotychczas w leczeniu zakażeń streptokokowych, zawodziły zupełnie. Jedynie orga­

niczne sole złota, jak to wykazały badania Schiemanna i Feldta2). Colliera3) i Vaissmana4), dawały niektóre rezultaty w cięższych przypadkach, chociaż preparaty te okazywały się często zbyt toksyczne, aby mogły być stosowane w dostatecznie wysokich dawkach.

Mayer *) podkreśla w tych przypadkach szczególnie korzystne działanie zawiesin olejowych soli złota, prze­

de wszystkim Myochrysiny, której toksyczność jest mniejsza niż dawniej stosowanych roztworów.

Poza solami złota inna jeszcze grupa interesowała szczególnie farmakologów — a mianowicie barwniki or­

ganiczne. Uczeni niemieccy przeprowadzali chętnie pa­

ralelę pomiędzy zdolnością barwienia danych bakteryj przez określony związek, a jego aktywnością terapeu­

tyczną. Z tych też powodów, szukając środka strepto- kokobójczego, interesowali się od dawna połączeniami azowymi (—N = N — ), które jednakże okazywały się ak­

tywne in vitro, natomiast zupełnie nieczynne in vivo.

Już w roku 1913 Eisenberg 6) zwrócił uwagę na wyjąt­

kową aktywność in vitro chryzoidyny, podkreślając jednak, jak odległą jest jeszcze droga do znalezienia substancji aktywnej przeciwko streptokokom in vivo.

t r o

Chryzoidyna

Poprzednio już wspomniany Domagk ') podjął na no­

wo badania nad grupą azobenzenów, do jakich należy chryzoidyna i otrzymał szereg związków posiadających grupę sulfamidową w pozycji „para“, które okazały się niezmiernie mało toksyczne i zupełnie nieaktywne in vi- tro, natomiast, wbrew wszelkim oczekiwaniom, związ­

ki te zastrzyknięte myszkom zakażonym streptokokiem hemolitycznym chroniły je niemal całkowicie od nie­

uniknionej w tym wypadku śmierci. Spośród tych związków wybrano, prawdopodobnie jako najbardziej aktywny i najmniej toksyczny, sulfamidochryzoidynę, zsyntetyzowaną przez Nitzcha i Klarera, o następują­

cym wzorze chemicznym:

Sulfamidochryzoidyna (Prontosil)

Cytaty

Powiązane dokumenty

blematem wzrostu tkanki przez ciągle rozmnażanie się jej komórek. Metoda hodowli tkanek umożliwia nam bezpośrednią obserwację i doświadczenia nad komórką

Z murzynem postępować należy, jak z niesfornym dzieckiem, gdyż widocznie psychika jego w rozwoju swym zatrzymuje się na poziomie mentalności dużego dziecka;

Po usunięciu nadnerczy, obserwujemy obniżenie się poziomu dwuwęglanów we krwi, obniża się więc rezer­?. wa alkalii krwi i przychodzi łatwo do kwasicy,

snymi nowotworami nie nadającymi się do operacji stwierdzić można bardzo często po kilku tygodniach leczenia ustąpienie bólów (morfiny w zakładzie Freunda nie

Toteż nic dziwnego, że sprawą tą zajmuje się dziś nie tylko lekarz, ale rów nież m ąż stanu, ekonomi­.. sta i

Występują one wówczas, gdy bardzo mała cząstka alfa spotyka się z jądrem, które jest nie o wiele większym od niej; wobec tego i prawdopodobieństwo tego

wości, że amoniak (NHa) łączy się z dwutlenkiem węgla ( C 0 2) bezpośrednio i zagadnieniem głów nym było, czy przetworem pośrednim jest kwas karbam inow y

wany ujemnie. u wodoru krążący elektron, otrzymamy jon wodorowy o ładunku dodatnim. Taki jon staje się niezmiernie czynnym. Otóż w myśl prawa tego rodzaju