• Nie Znaleziono Wyników

Duszpasterz, 1937, R. 1, nr 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Duszpasterz, 1937, R. 1, nr 4"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

D U S Z P A S T E R Z

DWUMIESIĘCZNIK ORGANIZACYJ KAPŁAŃSKICH „UNITAS”

NA ARCHIDIECEZJE G N IEŹN IEŃ SKĄ I P O Z N A Ń S K Ą O R A Z N A DIECEZJĘ KATO W IC KĄ

ROK I LIPIEC-SIERPIEŃ 1937 NR 4

R e g in a C l e r i

Ks. Dr K. Kowalski, Rektor Sem. Duch., Poznań

Cześć M atki Bożej stanowi dla nas kapłanó w istotny składnik życia w ew nętrznego i jeden z najważniejszych czynników rozw oju naszej dosko­

nałości ku praw dziw ie kapłańskim jej wyżynom . Przepis prawa kanonicz­

nego dotyczący codziennego odm awiania różańca uwydatnia, że nabożeń­

stwo do Najświętszej M arii Panny jest dla nas obowiązujące. Dogmat o M a­

cierzyństwie Bożym Niepokalanej Dziewicy uzasadnia tę obowiązującą cześć przez to, że wskazuje na dw ie praw dy ściśle ze sobą połączone: Maria jest Matką fizyczną Chrystusa — Boga C złow ieka, Maria jest M atką duchową Chrystusa mistycznego czyli wszystkich członków mistycznego Ciała Zbaw i­

ciela naszego.

W śród wspomnianych członków kapłani zajmują z łaski pow ołania Bożego miejsce niepoślednie. Są oni przecież szczególnie upodobnieni do Chrystusa przez sakramentalny, przypadłościow y w Kapłaństwie W iecznego A rcykapłana udział — są niejako drugim Chrystusem. Toteż może każdy kapłan w szczególnym te g o słowa znaczeniu nazwać M atkę Bożą — du­

chową Matką swoją. Nauka katolicka o sakramencie kapłaństwa uzasadnia tym sposobem specjalny ty tu ł Najświętszej M arii Panny: Regina Cleri.

*

W spom niany szczególny stosunek synowski kapłana do Niepokalanej M atki-D ziew icy posiada niem ałe praktyczne znaczenie dla życia i działal­

ności naszej.

1. Co najpierw dotyczy w e w n ę t r z n e g o życia kapłana, niewąt­

pliwą jest rzeczą, że duchowa łączność nasza z Najświętszą Marią Panną d o ­ piero wtenczas będzie zgodna z naszym pow ołaniem , skoro mocą i war­

tością swoją przewyższy w ęzły, którym i wierni nasi połączeni są z Matką Najświętszą.

Ascetyka nowych czasów zna dwa sposoby szczególnego oddania się M arii Niepokalanej. Jeden — niew olnictw o miłości — szeroko zapropago- w ał bło g o sła w io n y G rignon de M o n tfo rt w znanym dziele „O doskonałym nabożeństwie do N. M arii Panny''1. Autorem d rugieg o — polegającego na naśladowaniu synowskiej czułości Chrystusa w obec M atki Bożej — jest świą­

to b liw y kanonik Chaminade, założyciel Towarzystwa M arii (cf. La Societe de Marie, Paris, Letouzey 1930). O b ie d ro g i zasługują na to, byśmy kapła­

ni je poznali i, jeżeli taka będzie wola Boża, też praktykow ali.

W każdym razie Maria będzie wtenczas dop ie ro praw dziw ie Królową 1 Księgarnia św. W ojciecha, Poznań, cena 3,— zt.

(2)

naszego serca kapłańskiego, jeżeli nasze życie duchow e będzie doskonałym obrazem życia wew nętrznego W sp ó ło d ku p icie lki ludzkości.

2. Niemniej doniosłą rzeczą dla naszej doskonałości kapłańskiej jest n a ś l a d o w a n i e c n ó t Najświętszej M arii Panny, która była celującą Uczennicą w szkole Boskiego Zbawiciela. Przez święcenia kapłańskie posta­

w ił nas Chrystus Pan bardzo blisko Siebie. Nasze czynności kapłańskie kon­

centrują się o k o ło Ciała Chrystusa praw dziw ego i mistycznego, przez co partycypujem y w bliskości pokornej Służebnicy Pańskiej w obec Trójcy Prze­

najświętszej. W ypada więc bardzo, byśmy kapłani również udział brali w do­

skonałości cnót Niepokalanej Dziewicy. G łęboka i żywa wiara, niezrównana pokora, bezw zględne radosne posłuszeństwo, niewzruszona ufność, niepo­

konane męstwo, czystość bez zmazy i bohaterska miłość — oto cnoty, które teologia o wewnętrznym życiu M atki Boskiej szczególnie wymienia. W na­

szym życiu codziennym mamy mnóstwo okazyj do praktykowania codo- piero w ym ienionych cnót. Raczmy je rozważać na m edytacji, pokochać w ży­

ciu, w czyn w cielić w naszej działalności kapłańskiej — wtenczas będziem y w iernym swoim skutecznie zwiastować Chrystusa, którego Matka Boża nam wszystkim bezustannie udostępnia.

3. Wreszcie a p o s t o l s t w o n a s z e będzie m o g ło wielce przy­

czynić się do rozszerzenia królestwa Chrystusowego, skoro ono będzie roz­

w ijać się śladami Najświętszej M arii Panny.

Co najwięcej uderza w ziemskim życiu M atki Bożej — to bezsprzecznie niezrównana staranność, z jaką Maria u k r y w a ł a przed oczyma ludz­

kimi i p ełnię Swych łask i moc, którą dzierżyła nad Sercem Boskiego Syna Swego. Jeżeli my kapłani pragniem y skutecznie budować Królestwo Boże na ziemi, kroczmy w apostolstwie swoim ścieżką Najświętszej Dziewicy.

Wszak zaznaczanie przy każdej okazji swej w ładzy w zespole świeckich ka­

tolików , z którym i współpracujem y, wytwarza dystans, dzieli i oddala dusz­

pasterza od owieczek. W miarę zaś, jak moc swego autorytetu i siłę swego w p ły w u ukryć potrafim y, będziem y m ogli służebną miłością kapłańską za­

panować nad sercami naszych parafian, będziem y potrafili wśród nich sze­

rzyć panowanie praw dy i miłości Chrystusowej tak, jak ojciec w łada nad do­

rosłymi dziećmi i pociąga ich ku ofiarnej pracy na rzecz w spólnego dobra.

Niechaj ta łączność miłości pasterskiej, nad śmierć trwała i skuteczna, będzie stałym praktycznym owocem naszego kapłańskiego nabożeństwa do M atki Bożej, kwiatem naszego naśladowania cnót łaski pełnej Służebnicy Pańskiej, ostatnim słowem naszej duszpasterskiej działalności apostolskiej i zadatkiem wiecznego udziału w chwale Boskiego A rcykapłana, który przez czułą mi­

łość w obec M atki Swej na ziemi poprzez trzydzieści lat śpiewał najwspanial­

szy hymn na chwałę Ojca Niebieskiego.

Niechaj kapłan za wiórem Boskiego Mistrza łączy w swoim nauczaniu roztropność z prostotą! Je śli chce czynić dobrze pośród świata, w któ­

rym musi żyć, winien mówić i działać z boską mądrością. Niech będzie roztropny w kazaniach swoich: wiele więcej apostołem niż polemistą, wiele więcej szafarzem darów Bożych i posłannikiem miłosierdzia niż gwałtownym reformatorem świata.

LE SACRE-CO EU R ET LE SA C ER D O C E

(3)

Kongresowe refleksje duszpasterskie

X. A . w.

Świeżo w pamięci mamy jeszcze wspaniały Kongres M iędzynarodow y ku czci Chrystusa Króla, który o d b y ł się w ostatnich dniach czerwca br.

w Poznaniu i chwałę o k ry ł przed światem całą katolicką Polskę. Nie naszą rzeczą jest dawać wyczerpującą o d p o w ie d ź na pytanie, czy Kongres się udał i czy nie zaw iódł pokładanych w nim nadziei. Kto brał w nim udział, m ógł naocznie stwierdzić, że b y ł on w ielką manifestacją katolickiej Polski i całego w ierzącego świata na rzecz świętej wiary i Chrystusowego Królestwa na ziemi. I nie tylko manifestacją, lecz również wytężoną pracą i znacznym krokiem naprzód ku zwalczeniu współczesnego bezbożnictwa i w dziele przywrócenia światu Boga. Oczywiście nie brak b y ło pesymistów

— chociaż bardzo nielicznych — którzy, gotow i w idzieć wszystko w czarnych kolorach, nie oszczędzili również Kongresowi zarzutów. C hcieliby oni, aby Kongres za jednym zamachem w yko rze n ił bezbożnictw o ze świata, a Polskę radykalnie oczyścił z wszelkich miazmatów niewiary i katolickiej bierności.

Kto takie w ygórow ane i wprost nierealne stawia żądania, tego nikt i nic nie zadow oli. Kongres jednak miał w e d łu g myśli je g o inicjatorów i organiza­

torów spełnić inne zadania. O to jak je określa w swej odezw ie J. Em. Ks.

Kardynał-Prymas:

„Przede wszystkim zajmie się Kongres zbadaniem bezbożnictwa jako zjawiska godzącego w religię w ogóle, a w szczególności w chrześcijaństwo.

Ma ustalić je g o przyczyny, określić zasięg je g o w p ły w ó w i podać sposoby naprawy tych warunków, które sprzyjają bezbożnictw u i je g o rozw ojow i,..

Kongres ma być dalej apelem do ludzi dobrej w oli, a zwłaszcza katolików całego świata, by w duchu wskazań ostatnich encyklik papieskich energicz­

nie i w ytrw ale przeciwstawiali się bezbożnictwu, usuwając jego przyczyny i przeciwstawiając się jego propagandzie... Wreszcie ma być ten Kongres m iędzynarodowym hołdem złożonym Chrystusowi Królow i przez przedstawi­

cielstwa europejskich ludów, a więc aktem kultu i uw ielbienia, przysięgą wierności, przebłaganiem za bezeceństwa i świętokradztwa bezbożników, ślubowaniem służby oddanej i tw órczego apostolstwa, wnoszącego ewan­

geliczne tchnienie w nasze czasy i w nowe ustroje społeczności ludzkiej".

M ożem y śmiało i bez przesady pow iedzieć, że ow e zadania spełnił istotnie Kongres w swoich obu częściach — w swym studium oraz w swych zewnętrznych manifestacjach i uroczystościach. Podczas wszystkich posie­

dzeń ogromna aula uniwersytecka była w ypełnio na po brzegi gośćmi z za­

granicy i elitą katolickiej Polski, która przybyła ze wszystkich stron kraju na ową wielką rewię chrześcijańskiego ducha. M ów cy kongresowi w swych treściwych i g łę b o kich referatach spełnili w zupełności zlecone im zadania;

zw rócili uwagę na współczesne bezbożnictw o, je g o niebezpieczeństwa, me­

to d y działania i d ro g i zwalczania oraz podali czystą naukę katolicką o czło ­ wieku, rodzinie i społeczeństwie oraz ich stosunku do Boga. Bez w ą tp ie ­ nia studium kongresowe z a p ło d n iło myśli katolicką w duszach uczestników i zapaliło ich dia bożej sprawy oraz d o w alki z wszelkimi przejawam i bez­

bożnictwa.

A uroczystości końcow e Kongresu? Jako manifestacja katolicka w yp a ­ d ły bezwątpienia wspaniale. M ia ł swoją w ym ow ę zlot męskiej m łodzieży katolickiej, piękna była msza św. dla dzieci poznańskich, potężna manife-

(4)

słacja końcowa przed Pomnikiem Bożego Serca, a już szczególnie uroczy­

sta msza św. Legała Papieskiego na Placu W olności w yw arła chyba na wszyst­

kich niezatarte wrażenie. W uroczystościach kongresowych brały udział niezli­

czone tysiączne tłu m y; b y ły to nie bierne masy w idzów , lecz zastępy praw ­ dziwych uczestników uroczystości, duszą i sercem złączonych z bożą sprawą.

Toteż słusznie możemy się radować i być dumni z Kongresu Chrystusa Króla, o d b y te g o na polskiej ziemi w prastarym G rodzie Przemysława, i w dzię­

czni Bogu za Jego widoczną łaskę i błogosław ieństw o dla tej w ielkiej kato­

lickiej imprezy. Z należnym uznaniem dla organizatorów i wszystkich w spół­

działających w dziele kongresowym , największą cześć zachowamy dla J. Em.

Ks. Kardynała-Prymasa, który jako Legat Papieski przew odniczył kongreso­

wym obradom i uroczystościom i w oczach całego chrześcijańskiego świata reprezentow ał g odnie Namiestnika Chrystusowego. Przez to autorytet Jego, wśród nas kapłanów i wśród wiernych tak w ielki, spotęgował się jeszcze i now ego nabrał splendoru. Jego bow iem zaszczyt, to zaszczyt całej katolic­

kiej Polski, a w szczególności naszych archidiecezyj i w ielkopolskiego d u ­ chowieństwa.

Tyle wstępnych i ogólnych refleksyj kongresowych. A teraz zastanów­

my się nad tym, jakie refleksje duszpasterskie należy nam wyciągnąć z Kon­

gresu oraz jakie postanowienia winniśmy stąd powziąć i odtąd systema­

tycznie realizować, każdy na swoim odcinku pracy w W innicy Pańskiej.

M yln ie b y ło b y sądzić, że nas i naszych paraf i j sprawy poruszane i om awiane na Kongresie nie tyczą, że odnoszą się one jedynie do Rosji bolszew ickiej, która tak często była na ustach prelegentów kongresowych, lub co najwyżej do zlaicyzowanych i pogrążonych w nowoczesnym pogań­

stwie krajów Zachodu. G d yb y kto z nas żyw ił tę iluzję — można by jej się poddać częściowo po referacie O. Urbana, omawiającego stan bezboż­

nictwa w Polsce — to mu ją w inny rozwiać słowa Ks. Prymasa, w ypow iedzia­

ne na rozpoczęcie XVII Zjazdu Katolickiego, o d b yte g o w łączności z Kon­

gresem. Dostojny Protektor Zjazdu zaznaczył bez ogródek, że ruch bez- bożniczy zapuszcza swe sieci i tw orzy swe kom órki także w naszych diece­

zjach, w Poznaniu, Bydgoszczy, Gnieźnie, Inow rocław iu, Ostrowie, Lesznie, a nawet w cichych wioskach w ielkopolskich. M oże to> potw ierdzić nieje­

den z pośród nas, któremu na terenie parafii szczególnie w ostatnich czasach em igranci powracający z Francji stworzyli ropiejące ogniska nie tylko ko- m unizującego radykalizmu, lecz również b o jo w e g o bezbożnictwa. Stąd sprawy i zagadnienia, poruszane na Kongresie, w inny pozostać w naszej pamięci i stać się drogowskazem i zachętą do um iejętnego a równocześ­

nie odw ażnego zwalczania bezbożnictwa, w ja kie jko lw ie k form ie będzie się ono objaw iać na terenie naszych parafij. Powyższe rozważania nie mają pretensji do tego, aby w yczerpyw ały obfitą treść kongresowych obrad.

Pragnę w nich podzielić się z Konfratrami jed yn ie tym, co mnie najbardziej u tkw iło w pamięci i w sercu. O to kilka moich kongresowych refleksyj dusz­

pasterskich.

1. Kongres p o d a ł nam wszechstronnie i g łę b o ko całą katolicką naukę o niebezpieczeństwie komunizmu. Jego referaty stały się niejako najlepszym komentarzem do encykliki Piusa XI ,,Divini Redem ptoris". Nie w olno nam tego puścić w niepamięć, lecz przeciw nie winniśmy odtąd często wracać do zagadnienia komunizmu, dziś ustawicznie i w najwyższym stopniu aktual­

nego. W arto od .czasu do czasu brać do ręki wspomnianą encyklikę pa­

(5)

pieską (wydana w polskim tłumaczeniu w M iesięczniku Kościelnym br. — kwiecień) i zagłębiać się w jej treść oraz korzystać z pamiętnika Kongresu, który z pewnością w yda Naczelny Instytut A kcji Katolickiej. Trzeba nam b o ­ wiem i samym zapoznać się dobrze z doktryną i praktyką komunizmu i na­

szych wiernych w tych sprawach należycie zorientować. W tej pracy w ielką przysługę o d d a ł nam Kongres. Jego referaty możemy doskonale zużyć — oczywiście w spopularyzowanej form ie — jako wyśm ienity i pełnow artościow y m ateriał do w y kła d ó w w naszych organizacjach katolickich, i to nie tylko robotników , lecz również w kołach inteligencji katolickiej, jeśli ją na terenie parafii posiadamy.

2. Przeciwstawiając się pozytyw nie doktrynie komunistycznej, Kongres poruszył sprawę katolickiej akcji społecznej. Usłyszeliśmy przy tej okazji mocne słowa prof. Corsanego z Rzymu oraz ks. prał. Żychlińskiego z Po­

znania. Ostatni d a ł przepiękną parafrazę społeczną ośmiu błogosław ieństw , której cała sala wysłuchała z zapartym oddechem . Kongres przypom niał nam, że na terenie przebudow y ustroju społecznego ma katolicyzm jeszcze w iele do zrobienia i do odrobienia. Dotychczas staliśmy niejako zawsze w d e ­ fensywie, jeśli chodzi o kwestię społeczną, mimo śmiałych i bezkom prom iso­

wych encyklik papieskich w tej materii. Komuniści i socjaliści parli naprzód ze swą dem agogiczną doktryną, burząc dotychczasowy porządek społecz­

ny, a w ielu katolików uważało i jeszcze nadal uważa za swój je d yn y o b o ­ wiązek i jedyne zadanie bronić przed ich zaczepkami i rew olucyjnym i zapę­

dami strupieszałego i opartego przecież często na jaskrawej niespraw iedli­

wości kapitalistycznego porządku świata. A jednak nie taka jest wola Ko­

ścioła św. i nie takie zadanie współczesnego katolicyzm u. W społecznej przebudow ie świata, która idzie, my katolicy mamy też coś do powiedzenia, i to najwięcej nie tylko dla tego, że nas jest 400 m ilionów , lecz przede wszystkim dlatego, że posiadamy je d yn ie rozumny i zbawienny program społecznej przebudow y świata. Te praw dy przypom niał nam z naciskiem Kongres. Są one drogowskazem dla wszystkich katolików , a także dla nas kapłanów . Bo i wśród nas w iele jeszcze jest na tym terenie inercji i dez­

orientacji, niejeden kapłan daje się nieświadom ie używać jako narzędzie iub bastion obronny dla kapitalizm u i p o g łę b ia wśród współczesnego pro­

letariatu przekonanie, że Kościół św. i wiara chrześcijańska, to w e d łu g zna­

nego bolszew ickiego frazesu „o pium dla ludu".

Kongres winien nas zachęcić, abyśmy odtąd sami zabrali się do grun- tow niejszego poznawania katolickiej nauki społecznej oraz naszym w ie r­

nym ją objaśniali. Nie bądźmy przy tym zbyt bojaźliw i i nie liczmy się zbyf w iele z ludzkim i w zględam i. Każda wielka sprawa wymaga ofiar. Muszą je również ponieść niektórzy katolicy, którzy przez swą pozycję majątkową wciągnęli się zbytnio w tryby kapitalizmu współczesnego i pragnęliby dla swego doczesnego interesu zniekształcić katolicką ideę społeczną lub p rz y ­ najmniej hamować jej realizację w świecie. Oczywiście dalecy musimy być przy tej pracy od taniej dem agogii, a jednak niejedno silne słow o, zaczer­

pnięte ze skarbca nieskażonej katolickiej nauki społecznej, chociaż dotknie niektórych boleśnie, innym otw orzy oczy na fakt, że Kościół św. nie jest zacofanym reakcjonistą i obrońcą znienaw idzonego kapitalizmu, lecz ma swój własny program uzdrowienia dzisiejszego chorego ustroju społecz­

nego bardzo postępowy i w najwyższym stopniu atrakcyjny. M oże się to przyczynić w znacznej mierze do ukrócenia dem agogicznej agitacji żyw io ­

(6)

łó w w yw rotow ych na terenie naszych paratij i wśród ubogich warstw naszych wiernych zrodzić żyw iołow ą tęsknotę za odrodzeniem stosunków społecz­

nych w Chrystusie i w e d łu g genialnych wskazań encyklik papieskich, szczeg.

„O uadragesim o anno".

3. Często poruszano na Kongresie potrzebę o b iektyw ne go a nawet w yrozum iałego ustosunkowania się nas katolików , a szczególnie kapłanów, do bezbożników i w yw rotow ców w szelkiego pokroju. M ó w ił o tym obszer­

nie i bardzo pięknie ks. prał. Sawicki z Pelplina. Przestrzegał — i słusznie

— abyśmy nie upraszczali sobie zbytnio walki z bezbożnictwem przez usta­

wiczne m iotanie grom ów na tych, którzy zobojętnieli dla Boga i Kościoła albo nawet stanęli otwarcie i czynnie w obozie współczesnych bezbożników.

Radził wczuć się w ich psychikę oraz rozpatrzeć uważnie drogi ich życia, na których doszli do niewiary i radykalizmu. Nie zawsze w tym była ich wina, pycha lub niemoralne życie. Ile zwątpienia i niewiary wsącza do niejednej duszy złe otoczenie, brak gruntow nego pouczenia chrześcijańskiego, zlaicy­

zowane wychowanie, nienormalne i często w prost niemoralne stosunki spo­

łeczne, tragiczne przejścia życiow e itd. To wszystko winniśmy jako dusz­

pasterze mieć na uwadze, g d y zabieramy się d o tępienia i leczenia bezboż­

nictwa, które zaraziło dusze niektórych z naszych parafian. Unikniem y w ów ­ czas przesadnej surowości i nieoględnych środków walki a zaim ponujem y naszym w rogom z bezbożniczego obozu naszą obiektyw ną i sprawiedliwą oceną ich słabości i b łę d ó w . Jak dziw nie a równocześnie jak pięknie brzm iały słowa czcigodnego i uczonego Profesora pelplińskiego, gdy zachęcał, abyś­

my katolicy, a już przede wszystkim kapłani, uważali bezbożników za braci, choć błądzących i chorych na duszy, którym się z tej właśnie przyczyny na­

leży od nas w iecej miłości, współczucia i m iłosierdzia.

W arto, aby każdy z nas zapytał się po cichu swego kapłańskiego su­

mienia, jak odnosi się do przejaw ów bezbożnictwa oraz do je g o propagato­

rów i ofiar na terenie swej parafii. Sądzę, że b y ło b y tutaj jeszcze w iele do zrobienia i do naprawienia. Są między nami duszpasterze, którzy od wszystkich niezupełnie prawomyślnych parafian oddzielają się chińskim murem i oka­

zują im tylko obojętność, nieraz w prost pogardę. Nie zapomnę nigdy pew ­ nego epizodu z moich pierwszych lat kapłańskich. W gronie kapłanów m ło d ­ szych i starszych m ówiliśm y o niebezpieczeństwie komunizmu. Padło pytanie, jak się zabrać do komunistów, działających na terenie parafii. Zdania b y ły p o ­ dzielone. Większość uważała, że nie należy spocząć w walce z nimi, g ro ­ mić ich z ambony, piętnow ać publicznie „n o m in a tim ", przestrzegać przed nimi ustawicznie wiernych, aby ich przez taki b o jk o t duchowo złamać, zmu­

sić do pow rotu d o Boga i Kościoła, albo przynajm niej odizolow ać od reszty wiernych. Bardzo w ątpliw a to i — moim zdaniem — nie we wszystkim Chrystusowa metoda. Padł jednak również inny głos. Otóż jeden z obecnych duszpasterzy, w którego parafii komuniści i bezbożnicy różnego autoramentu myszkowali na dobre, w yraził takie zdanie, że najlepiej na nich wszystkich machnąć ręką, gdyż nie są warci, aby się nimi zajmować, g d y sami od Koś­

cioła stronią i w zaślepieniu biegną na potępienie wieczne; sami przecież są sobie winni. Nasunęło mi się m im ow oli podejrzenie, że ów duszpasterz nigdy chyba nie rozważał i nie stosował w swej pracy kapłańskiej przepięknej przy­

powieści Zbawiciela o zaginionej owieczce. Padł wreszcie jeden głos, że warto by pójść do niedow iarków i współczesnych radykałów społecznych

(7)

ze sercem, pierwszy ku nim uczynić krok i spróbować, czy dobrocią nie uda ich się nawrócić i pozyskać dla bożej sprawy. Niestety głos ten jakoby w p a d ł w próżnię, nie znalazł żadnego rezonansu wśród kapłańskiej braci.

A jednak tę właśnie drogę walki z bezbożnictwem tak bardzo i tak często podkreślał Kongres. W arto nam w duszpasterskiej naszej pracy wziąć to pod rozwagę i stosować, a w odnoszeniu się naszym do parafian błądzących po bezdrożach różnego bezbożnictwa, sekciarstwa i radykalizmu przypom i­

nać sobie często piękne słowa naszego Ks. Kardynała-Prymasa, w yp o w ie ­ dziane na ostatnim diecezjalnym Zjeździe Księży Asystentów w Poznaniu, że „n ie należy odpychać i potępiać nikogo, kto na to nie zasługuje w p e ł­

nych 100% ".

4. Wreszcie podkreślił Kongres znaną nam dobrze i w ostatnich cza­

sach przez Kościół św. ustawicznie przypom inaną prawdę, że uzdrowienie chorego świata nie może się dokonać bez uzdrowienia rodziny. Jeśli świat ob o ję tn ie je coraz bardziej dla Chrystusa i od N iego stroni, to bez wątpienia jedną z g łów nych przyczyn jest ta, że rodziny w y d a liły Zbawiciela ze swego łona i zrzuciły ze siebie lekkom yślnie słodkie jarzmo Jego ew angelicznego prawa. Podkreślił to z naciskiem O. Bivort de la Saudee z Paryża, który mó­

wiąc o moralnym odnow ieniu życia chrześcijańskiego, większą część swego referatu pośw ięcił odnow ieniu rodziny. W ykazał, jak w Rosji bolszewickiej wzrost bezbożnictwa idzie w parze z całkow itą deprawacją życia rodzin­

nego. Dlatego n a w oływ ał wspomniany prelegent, aby przez odnow ienie chrześcijańskiej rodziny stawić najskuteczniejszą tamę naporow i współczes­

nego bezbożnictwa.

Pod te słowa może chyba podpisać się oburącz każdy duszpasterz.

W naszej pracy parafialnej uwidocznia się ich słuszność nieomal na każdym kroku. Prawdziwie chrześcijańska rodzina jest i pozostanie zawsze najlep­

szym i niezwyciężonym bastionem chrześcijańskiej w iary i cnoty. A na odwrót, gdzie zaczyna zagnieżdżać się bezbożnictw o, czy to po d postacią niewiary i sekciarstwa, czy też jako rozwiązłość obyczajów , tam u źródła zawsze pra­

w ie znajdziemy zniekształcone i pohańbione życie rodzinne.

Stąd jasny dla nas w yp ływ a wniosek: nie ustać, lecz nadal z jak naj­

większym w ysiłkiem pracować w parafii nad utrzymaniem i odnow ieniem życia chrześcijańskiego naszych rodzin. Drogi tej pracy są nam dobrze znane.

Obszernie roztrząsaliśmy wszystkie rodzinne problem y oraz d ro g i rechry- stianizacji rodziny w ubiegłych dwóch latach, g d y Akcja Katolicka w Polsce p o d ję ła i realizowała hasło „Chrystus uświęca rodzinę". Do tych wskazań i doświadczeń trzeba nam ustawicznie powracać, gdyż praca nad rodziną nie ustała wraz ze zmianą hasła, lecz zawsze pozostaje aktualna i podstawowa.

Tę prawdę p rzyw o ła ł nam znowu do świadomości m iniony Kongres.

W spom niałem już na wstępie, że Kongres Chrystusa Króla b y ł tak b o ­ gaty w swej treści oraz we wskazaniach, jakie dał wiernym a także nam, kapłanom, do walki z bezbożnictwem , że nie sposób fo wszystko przedstawić choćby w skrócie w ramach jednego artykułu... W arto zaprawdę często i chętnie w duszpasterskiej pracy wracać do tych oraz do własnych wspom ­ nień i refleksyj kongresowych, aby z tego źródła czerpać zapał do walki o Chrystusowe Królestwo oraz mądre i praktyczne wskazania w tępieniu wszelkiego bezbożnictwa na terenie pow ierzonych naszej pieczy parafij.

(8)

O pis i w yniki

pewnej aktualnej ankiety duszpasterskiej

Ks. Prałat M ichał Lewek, Tarnowskie G óry (Śląsk)

4) Kwestia zadow olenia z Kościoła i je g o przedstawicieli

Bez wątpienia najważniejszymi pytaniami w naszej ankiecie b y ły py­

tania II, 5 i 6, które poprostu zmuszały każdego do w ypow iedzenia się, czy jest z Kościoła i je g o duchowieństwa zadow olony, dlaczego nie i jakie w o g ó le ma zarzuty. Ta możność szczerego i sw obodnego w ypow iedzenia się ulżyła niejednem u. B yło to dla w ielu jakby zrzucaniem jakiegoś cięż­

kiego kamienia z serca, ale też i dogod nym kamieniem, którym można rzucić na duszpasterza swego i w o g ó le na księdza znienawidzonego, podejrze­

wanego, — obojętnie, czy p o d w pływ e m w rodzonej złośliwości czy też na podstaw ie jakiejś doznanej rzeczywistej lub urojonej krzyw dy. D ziałało to poniekąd jakby jakiś w entyl bezpieczeństwa. A le niemniej ważne okazały się te pytania dla mnie samego jako duszpasterza, ponieważ d a ły mi p o ­ znać, jaki jest obecnie w łaściwy stan rzeczy, gdzie rana b o li i gdzie należy rozpocząć gojenie i leczenie.

Przy problem ie zadow olenia w zględnie niezadowolenia narzucają się m im ow olnie takie pytania jak:

a) Ilu jest zadow olonych w zględnie niezadowolonych?

b) Z czego są nasi wierni niezadow oleni, jakie mają zarzuty?

c) O ile mają .słuszność i skąd p ły n ie to niezadowolenie?

a) C y f r o w o daje nam nasza ankieta następujący obraz. W yraźnie zadow olonych i bez jakichkolw iek zarzutów mamy na 202 osoby 101 tj.

akurat 50% i to 37 kolejarzy, 55 bezrobotnych, nawet 3 socjalistów i 6 z in­

nych zaw odów . 14 osób podaje wręcz, że są najzupełniej zadow olone:

„Jestem bardzo zadow olonym — całkiem zadow olonym — ze wszystkiego zadow olonym — pełe n uznania", brzmią odnośne o dpow ie dzi.

41 czyli 20 % nie w yp o w ie d zia ło się wcale po d tym w zględem ; ale tych można, wnioskując przede wszystkim z całego tenoru ich odpow iedzi, na o g ó ł zaliczyć do zadow olonych z w yjątkiem 2— 4. W ięc otrzymujemy mniej w ięcej 140 czyli 70% zadow olonych.

60 czyli nie całkiem 30% jest w większym lub mniejszym stopniu nie­

zadow olonych i podnosi najrozmaitsze zarzuty od błahych, nic nie znaczą­

cych aż do najcięższych, i to 28 kolejarzy, 16 bezrobotnych, 14 socjalistów i 2 z grupy D.

Bardzo znamienne jest to, że pom iędzy kolejarzami jest o w iele w ię­

cej niezadow olonych niż pom iędzy bezrobotnym i, którzy z natury rzeczy mie­

lib y chyba w ięcej przyczyn do niezadowolenia. N iezadow olonych kolejarzy jest bow iem o k o ło 28 czyli 33% wszystkich kolejarzy niesocjaiisfów, a bez­

robotnych tylko 16 czyli 17%. Poza tym są na o g ó ł zarzuty kolejarzy w yra­

żone w tonie o w iele ostrzejszym. Lecz tłum aczy się to tym, że właśnie ko­

lejarze są na tutejszym terenie ostoją socjalizmu, i antyreligijna agitacja so­

cjalistyczna zwłaszcza w warsztatach kolejow ych przenika coraz dalej także do sfer niesocjalistycznych. Bezrobotni zaś są mniej narażeni na taką agitację

1 p. „Duszpasterz" nr 2/1937, 28— 32 i nr 3/1937, 59— 64.

(9)

i oni wiedzę poza tym, że sfery kościelne nie są bez serca dla ich niedoli i że Charytatywny W yd zia ł Parafialny w ydaje na nich w form ie rozmaitych bonów miesięcznie od 200— 500 zł.

O ile się odliczy od ogólnej liczby 63 niezadow olonych 15 głosów socjalistycznych, którym i się nie przejm ujem y, bo od nich zadowolenia nikt nie oczekiw ał, to pozostaje o k o ło 50 niezadow olonych pośród niesocjalistów.

jest to cyfra, aczkolwiek nie bardzo przestraszająca, ale jednak dosyć p o ­ kaźna, której nie należy lekceważyć. Lecz sama cyfra jeszcze nie rozstrzy­

ga. G łosy należy nie tylko liczyć, ale i ważyć. Dlatego drugie pytanie:

b) Z c z e g o są nasi wierni niezadow oleni i jakie podnoszą zarzuty?

Zacznijmy od mniej ważnych żalów! Są nawet takie, które nie d o ty ­ czą wcale albo bardzo mało Kościoła i duchowieństwa, np. jeżeli kolejarze

— a jest ich kilku i to bardzo dobrych katolików — żalą się na swe w ładze w zględnie na przepisy służbowe, które niektórym kategoriom kolejarzy ma­

ło albo żadnej nie dają możliwości do spełnienia obow iązku niedzielnego.

Stosunki takie odczuwa się tym boleśniej, że w yglądają często jakby na z ło ­ śliwe wyrachowanie; w niedziele i święta jest bow iem oczywiste przecią­

żenie pracą, a następnego dnia za to bardzo m ało pracy, niby „blauer M o n - ta g ". Nie bez słuszności podkreślają niektórzy kolejarze, że nie mogą sobie tego wytłumaczyć. Ich w ładze są przecież na o g ó ł katolickie i dają też niekiedy temu wyraz, urządzając np. zawsze przy w ykończeniu jakiegoś now ego odcinka ko le jo w e g o uroczyste poświęcenia kościelne, zazwyczaj nawet przez tego lub ow ego biskupa. Są to oczywiście bolączki, które trwają już od długich lat. A utor tego artykułu już przed laty, przekonawszy się o słuszności tych żalów, p ró b o w a ł kilkakrotnie interweniować u w ładz lo ­ kalnych i drugiej instancji, lecz prawie bez wszelkiego skutku. M ó w io n o mi w tedy, że rozporządzenia w ładz centralnych ro z ło ż y ły służbę na jakieś de­

kady bez wszelkiego w zględu na niedziele i święta. Piszę o tym, aby ew en­

tualnie i inne instancje, i to z lepszym skutkiem, interw eniow ały na korzyść naszych dzielnych kolejarzy, którzy może w tej nadziei umieścili też swe żale w naszej ankiecie.

Inne żalo zaś mają charakter lokalny albo osobisty. Żali się np. jeden na organistę, że „nie jest na wysokości swego zadania"; inni znowu na „zb yt krzykliw e" głosy niewieście w chórze kościelnym; albo na to, że niektóre „p o b o żn e " niewiasty zawsze jakoś umieją się prześlizgnąć przed mężczyznami przy konfesjonałach; albo na niegrzeczne zachowanie się dzieci w kościele itd. Znowu inni mieli osobiste niem iłe zajścia z księżmi albo doznali przynajm niej w e dłu g swego mniemania jakiejś krzywdy ze strony księdza i stąd ich nie­

zadowolenie z Kościoła. Istny cud b yłby, g d yb y w takiej ankiecie nie b y ło i osobistych ża­

lów na swego proboszcza. Zarzuca mu się np. upartość, ponieważ nie chciał pozwolić zgodnie z przepisami statutu cmentarnego na ustawienie takich pom ników, jak dwaj p e ­ tenci sobie up od ob ali; dalej, że „panoszy się w luksusowej lim uzynie", że „nie chodzi jak Chrystus pieszo, bo pocóż księdzu auto?", mimo że powszechnie jest znane, że ten p ro ­ boszcz nie m ógłby bez auta obow iązków innych urzędów swoich jako dziekan i kanonik katedralny wcale w yp ełn ić; albo pomawia się go o karierowiczostwo i zaleca mu się w związku z tym, „żeby mniej słuchał na K urię"; a z strony niemieckich parafian, że uprawia politykę, gdy im od czasu do czasu przypom ni obow iązki lojalności wobec państwa p o l­

skiego albo wskaże na niebezpieczeństwo dla wiary ze strony hitleryzmu.

Lecz dosyć p rzykładów takich mniej poważnych i nieuniknionych za­

rzutów! O ile by się głosy z takimi żalami potrąciło od ogólnej liczby 50 nie­

zadowolonych niesocjalistów, wtenczas ta cyfra obniżyła by się znowu dosyć znacznie. A le pozostanie zawsze jeszcze o k o ło 30— 35 głosów z bardzo p o ­ ważnymi zarzutami, które to przede wszystkim trzeba zbadać. Jakiego rodzaju są one?

(10)

Otóż jako najgłów niejszy zarzuł występuje zawsze na pierwszy plan rzekomy materializm duchowieństwa a w związku z tym, że księża uprawiają klasowość, nie mają serca i miłosierdzia dla ubogich, nie wierzą nawet w to, czego nauczają. „Księża nie czynią tak jak nauczają — sami nie wierzą w to co m ów ią"; nie wierzą, bo „w cale im się nie spieszy do raju — inaczej nie bro n ilib y się tak przed chorobą i śmiercią" — oto zw roty, które się dosyć często powtarzają. Z zarzutów materializmu zaś można by utworzyć całą w y­

soką drabinę, począwszy od bardzo delikatnie wyrażonych żalów aż do naj­

grubszych, najdosadniejszych i najbardziej dem agogicznych w yrazów : „żeby księża więcej chcieli naśladować cnoty św. Franciszka — żeby niektórzy nie gonili nazbyt za bogactwami — księża dbają tylko o swój interes — kupczą — handlarza -— krzywdzą — zdzierają z ludu — napychają sobie kieszeń — są złodziejam i — za wszystko, za każdy Ojcze nasz każą sobie pła cić." Jeden socjalista mówi nawet o „krw iożerczości" księży.

Ten rzekomy materializm księży podawa się po większej części też ja­

ko po w ó d utracenia swej łączności z Kościołem; chociaż u niektórych fig u ­ rują pod tym w zględem też inne przykre zajścia i doświadczenia z księżmi, zwłaszcza podczas w ojny. Dosyć często spotyka się też zarzut, że księża właściwie swoim postępowaniem robią komunistów. W ięc zawsze i prawie wszystkiemu są winni księża.

Z całym naciskiem należy przy tym podkreślić, że te zarzuty nie są ograniczone ani lokalnie ani personalnie. Najwyraźniej zaznacza się, że w s z y s c y księża są materialistami „o d papieża aż do ostatniego probosz­

cza na w si". Jeden oblicza, że tych m aterialistów pom iędzy księżmi świec­

kimi jest aż 99 %. Inni mówią ogólniej, że praw ie wszyscy z bardzo nielicz­

nymi tylko wyjątkam i. Tylko w ikarzy cieszą się pewnym i względam i. Ale d odaje ów obrońca wikarych zaraz dalej: „skoro się dostaną na tłuste pro ­ bostwo, będą tacy sami". Nie oszczędza się żadnej godności i w ładzy koś­

cielnej, ani biskupa ani samego papieża. Biskupowi wytyka się np., że „w y ­ kończa pałac swój przed Domem Bożym " (mimo, że biskup wcale tam nie mieszka), „że buduje się wspaniałą katedrę a bezrobotnym baraki". Papie­

żowi zaś, że nie p o tę p ił, ale nawet usankcjonował p o d b ó j Abisynii i nie przeszkodził ostatniej rzezi A bisyńczyków , urządzonej przez W łochów ; że odznaczył królow ę włoską „Różą Z ło tą ". Kilkakrotnie powtarza się zarzut, że Papież boi się śmierci i sam w idocznie nie w ierzy w życie pozagrobowe.

Pewien socjalista chce nawet w iedzieć — nie w iadom o skąd — że Papież, w ostatniej swej chorobie miał aż 36 profesorów -lekarzy koło siebie.

W dalszym ciągu wynika z ankiety, że zarzuty materializmu nie odn o ­ szą się tylko do t. zw. iura stolae proboszczów, ale zwracają się przeciw wszelkim kolektom i zbiórkom kościelnym, a szczególnie przeciw podatkom kościelnym i opłatom za miejsca w ławkach kościelnych. Pewien „p o b o ż ­ n y " kolejarz protestuje zaś energicznie przeciw wszelkim zbieraniom p o d ­ czas Mszy św., więc przeciw staremu i poczciwemu „w o reczkow i kościelne­

m u "; albowiem mu to „przeszkadza w nabożeństwie".

Przy tym należy pamiętać, że powyższe zarzuty nie pochodzą tyle od strony socjalistów, którzy księży oskarżają raczej o popieranie kapitalistów, ile od ludzi chcących być katolikam i z przekonania i chodzących nawet czę­

ściej do sakramentów św. W ięc idzie rzeczywiście szeroka fala niezadow o­

lenia po przez nasz lud!

(11)

c) S k ą d się wzięła owa fala niezadowolenia? Ile jest w tych zarzu­

tach słuszności?

W yd a je mi się jako pewnik, że skargi na rzekomy materializm ducho­

wieństwa nie datują dopiero z ostatnich czasów, lecz powtarzają się raz mniej drugi raz więcej przez wszystkie w ieki. Tłumaczy się to tym, że z je d ­ nej strony nadużycia po d tym w zględem z w iny duchowieństwa zawsze są m ożliwe i, sporadycznie przynajm niej, zawsze też zachodzą, a z drugiej strony, że psychika ludzka zawsze pozostanie jedną i tą samą. Zawsze bę­

dą natury malkontentne, zgryźliwe, złośliw e, zazdrosne, którym nikt nie d o ­ godzi, które wszystko będą brały in malam partem, które zazdrośnie patrzeć będą na pewien dostatek u duchowieństwa. Słusznie tę prawdę zaznacza przysłow ie, że jeszcze się ten nie narodził, który by wszystkim d o g o d ził.

A le przede wszystkim doznał tego sam Zbaw iciel na własnej osobie, jak Mat. 11, 18-19 i Łuk. 7, 33-34 dow odzą: „Przyszedł Jan Chrzciciel, ani je ­ dząc chleba ani pijąc wina, a m ów icie: czarta ma. Przyszedł Syn człow ieczy jedząc i pijąc, a m ówicie: O to człow iek obżerca i w inopilca, przyjaciel cel­

ników i grzeszników ." Zawsze też będą i tacy, na których się sprawdza dru­

gie przysłow ie: „K to w piątki jada flaki, sądzi, że każdy ta ki", którzy grze­

chami duchowieństwa — mniejsza o to czy praw dziw ym i czy więcej jeszcze urojonym i — będą chcieli pokryw ać własne przewinienia i im putować księ­

żom sposób w łasnego myślenia i postępowania. Zazwyczaj ci najbardziej krzyczą na materializm Kościoła i kleru, którzy na te cele sami d o b row olnie może nic jeszcze nie ofiarow ali. Piękną robi w ankiecie pod tym względem uwagę pewien życzliw y wyższy urzędnik kolejow y, że broniąc zawsze du­

chowieństwo przed podobnym i zarzutami, zamyka często napastnikom usta, pytając ich: „co oni sami już na Kościół i duchowieństwo ofia ro w a li".

Poza tym trzeba wziąć pod uwagę dosyć częste w ypadki zupełnie fa ł­

szywych pojęć i fatalną nieznajomość faktycznego stanu rzeczy. M ów i się np. w ankiecie o lafyfundiach duchowieństwa, których, przynajm niej na Śląsku, absolutnie nie ma; mówi się dalej o fantastycznych kapitałach księży i w y­

mienia się nawet banki, w których one są ulokowane, a wszystko to egzystuje tylko w fantazji danych osób. W idzi się, że do kancelaryj parafialnych, za­

wiadujących często rozmaitymi kasami, w p ływ a stosunkowo dużo pieniędzy i mniema się, że to wszystko idzie do kieszeni proboszcza. Nie w idzi się na­

tomiast w ydatków na najrozmaitsze potrzeby.

Na Śląsku zachodzą jeszcze specjalne trudności. A lbow iem 25-50%

naszych obecnych parafian fo nap ływ o w y element z różnych dzielnic, który nie zna tutejszych zwyczajów i najczęściej nie chce się też do nich dostoso­

wać, wręcz przeciwnie. Tak np. nie chcą oni uznać żadną miarą podatku ko­

ścielnego, o p ła t za miejsca w ławkach kościelnych bez w ząlędu na to, że księża śląscy wzamian za to nie chodzą z tacą po kościele. Pośród niem iec­

kich parafian zaś odbija ją się echa osławionych procesów hitlerowskich, które m iały zniesławić duchowieństwo i zakony.

O ile ponadto uw zględnim y podatne p o d ło że tego wszystkiego, jakim jest nędza kryzysowa, to wtenczas mamy wytłum aczenie na w iele rzeczy, ale bynajm niej jeszcze nie na wszystko. Nie w ytłum aczone pozostaje fo, dla­

czego niezadow olenie tak szeroką obecnie p łyn ie falą; nie w ytłum aczony jest dotąd także znamienny fakt, iż obecne niezadow olenie z Kościoła ka­

tolickiego i jego duchowieństwa — to problem nie tylko śląski, nawet nie tylko polski, ale O wiele dalej sięgający... (Dokończenie w nasf. numerze.)

(12)

W a rtości duszpasterskie

Stowarzyszenia „Pomoc Rodzinna im. Ks. Piotra Skargi"

Ks. Dyr. E. W otkowski, Poznań

Sprawa kas pośmiertnych przy różnych organizacjach kościelnych jest dziś ogrom nie dyskutowana nie tyle na skutek now ego ustawodawstwa sto­

warzyszeniowego z 1932 roku, ile przede wszystkim z pow o d u ich częstego niedomagania organizacyjnego i topniejącej wypłacalności. Sama idea kas pośmiertnych p o dob nie jak w innych krajach jest i u nas bardzo silnie roz­

winięta. Nasze kasy pośmiertne zasadzają się przeważnie na systemie repar- tycyjnym .tj. na opłacaniu składek od w ypadków śmierci. System ten w y­

daje się być dobrym , a jednak próby życia na dalszą metę nie wytrzym uje.

Większe ilości w ypadków śmierci wiosną albo jesienią w yw ołują trwożliwą psychozę, płatnicy nie podążają, piętrzą się zaległości. M łodsi przestają płacić, a liczba płacących się zmniejsza, co nieubłaganie pow oduje zm niej­

szanie się sumy pośmiertnej dla innych — zresztą bardzo w ytrw ałych — bo już u progu śmierci stojących członków . N iezadow olenie rośnie, miasto p o ­ mocy duszpasterskiej powstaje ferment rozsadzający właściwą pracę reli­

gijną. D ow odów na to mamy coraz więcej. Przeważająca część księży pro ­ boszczów stwierdza, że bez kasy pogrzebow ej m iałoby się mniej kłopotu i mniej nienawiści, a za to właściwą pracę różańcową czy religijną, m o g ło b y się w spokoju z praw dziw ym pożytkiem duchowyrrj należycie pogłęb ić. Sam doświadczyłem w „P ielgrzym ie", że na imponującą liczbę 3000 członków niecałe 10% brało udział w pielgrzym ow aniu, co przecież b y ło je g o istot­

nym celem.

Z tych i z innych w zględów przyszedłem do wniosku, że trzeba kasę pośmiertną „P ielgrzym a", całkow icie zreorganizować i oprzeć na przesłan­

kach charytatywnych, duszpasterskich i społecznych. Po trzechletnich tru­

dach został statut now ego stowarzyszenia „Pom oc Rodzinna" — skorygo­

wany i uzgodniony z W ładzą Duchowną — w marcu br. urzędowo przyjęty i zarejestrowany1.

Z entuzjazmem i zadowoleniem przyjęli go członkow ie „P ielgrzym a"

i liczni już nowi członkow ie. Nowością jego atrakcyjną i zarazem podstawą żywotności jest rozpiętość sumy pośmiertnej od 100 do 2.000 zł, opłacanie składek na czas ograniczony tj. przez lat 30, i poszerzenie zakresu udzielania pom ocy poza w ypadkiem śmierci także na w ypadki chrztu św., I Komunii św., ślubu, prym icyj, śmierci dzieci, rodziców i teściów. Nowe stowarzyszenie nie jest ubezpieczeniem, lecz tylko stowarzyszeniem ściśle charytatywnym.

Myślą przewodnią „Pom ocy R odzinnej" jest przede wszystkim rodzina we wszystkich swoich okresach przeżyć rodzinno-religijnych. Chodzi g łó w ­ nie o to, żeby wszystkie wydarzenia normalne w rodzinie: jak narodzenie się

dziecka, I Komunia św., ślub, śmierć itd. na skutek braku środków material­

nych nie p o w o d o w a ły wstrząsów duchowych w samej rodzinie oraz nie o d d a la ły od Kościoła i duszpasterza. Zaspokojenie w takich właśnie chwi- łach nieodłącznych potrzeb materialnych nie załamuje ducha religijnego w rodzinie i sprawia, że chwil pełnych namaszczenia i nastroju religijnego nie mąci troska o pieniądz, sprawia dalej, że wierni przeżywają je z należy­

tym skupieniem i nabożeństwem.

1 Biuro Stow. „Pomoc Rodzinna" mieści się w Poznaniu, ul. Podgórna 10a.

(13)

Jeżeli W łosi, Niemcy i Francuzi w ypłacają zasiłki na w ypadek urodzin dziecka albo ślubu, czynią to z obaw y przed depopulacją. A jednak jest rzeczą zrozum iałą i pewną, że depopulacji nie wstrzyma się samymi środ­

kami materialnymi. Środkiem natomiast niezawodzącym jest podniesienie ży­

cia m oralnego i re lig ijn e g o oraz rozbudzenie pragnienia potomstwa w ro­

dzinie z pobudek nadprzyrodzonych. Świadczenia materialne są oczywiście m iłym i pożądanym suplementem.

Trudniej jest niekiedy rodzinę utworzyć niż ją powiększyć. Problem odw lekania ślubu na skutek braku środków na je g o opłacenie i na zakup naj­

potrzebniejszych sprzętów dla now ego ogniska także jest nam dobrze znany.

W szczerej trosce o do b ro dusz narzeczonych pragnie nowe stowarzyszenie przez pokaźną pom oc materialną ułatw ić im założenie ogniska Sakramentem św. usankcjonowanego, a duszpasterzowi umniejszyć smutny w ielkanocny sze­

reg niepopraw nych grzeszników.

Czwarte przykazanie nakazujące cześć i szacunek dla rodziców idzie niestety zbyt często, zwłaszcza w obec starych rodziców , w grzeszne zapom­

nienie. „Pom oc Rodzinna" i o nich szczególnie pamięta. Wszystkich użyto sposobów, aby jeżeli już nadprzyrodzone pobud ki nie starczą, środkami ma­

terialnym i zachęcać do życzliw ego spełniania IV przykazania. Płacimy parafii koszty pogrzebu staruszków, choć oni nie są członkam i, jeżeli co najmniej od dwóch lat są na utrzymaniu członka. Jeżeli zaś sami są członkam i Sto­

warzyszenia, to ich pośmiertne jest dostateczną zachętą dla dzieci, aby ro­

dziców czy teściów przyjąć i uszanować. Bo inaczej zmienia staruszek czy staruszka deklarację odb io ru pośm iertnego na tę osobę nawet obcą, która życzliw ie zapewni im kąt, pożyw ienie i spokój, um ożliwiający im sumienne w ykonyw anie praktyk religijnych.

Fundamentem wszystkich statutowych nakazów i obow iązków członka Pomocy Rodzinnej jest m iłość bliźnieg o i obow iązki miłosierdzia co do ciała i duszy. U dział w rekolekcjach, pielgrzym kach, przynależność do organiza- cyj katolickich, czytanie pism katolickich, posługa osobista chorym członkom - sąsiadom, rychłe przyw ołanie kapłana z Najśw. Sakramentem, wyszukanie o d ­ p o w ie d n ie g o opiekuna dla sierot pozostałych po zmarłych członkach, uczest­

niczenie w pogrzebie, w m odlitw ach i we Mszy św. za spokój duszy zmar­

łe g o członka, — wszystko to są obow iązki członka „Pom ocy R odzinnej", które w wysokim stopniu w spółdziałają z duszpasterzem w dźwiganiu ducha bożego w rodzinie parafialnej.

Zdajem y sobie wszyscy sprawę z tego, że kasy pośmiertne isłotnie przyciągają do organizacji. Życie i praca innych organizacyj katolickich nie­

w ątpliw ie ucierpiałyby, g d y b y do nieparafialnego katolickiego stowarzysze­

nia w ypłacającego świadczenia materialne, zapom ogi pośmiertne i inne — jak np. „Pom oc Rodzinna" — można b y ło się zapisać bez równoczesnego obow iązku przynależenia do organizacyj religijnych czy też ściśle para­

fialnych. Statut „P om ocy R odzinnej" ten moment uwzględnia i w § 6 stawia jako warunek przyjęcia załączenie dow o d u przynależności do ja kie jko lw ie k organizacji religijne j lub katolickiej uznanej przez O r­

dynariusza. D ow ód ten podpisany musi być przez proboszcza albo w je g o zastępstwie przez biuro parafialne. Wszakże jest w ielu parafian, któ ­ rzy pragnęliby przynależeć do parafialnej kasy pośmiertnej, ale nie są skłonni uczynić to w brew sumieniu przez fikcyjne zapisanie się do Bractwa Różańcowego. Natomiast za cenę przyjęcia ich do „Pom ocy R odzinnej"

(14)

przystąpią ła tw ie j do innej organizacji, np. organizacji stanowej czy d o b ro ­ czynnej albo Sodalicji. W Różańcu nie m ielibyśm y z nich pociechy, a w in­

nej organizacji mogą się sprawie katolickiej osobliw ie przysłużyć. „Pomoc Rodzinna" idzie więc jak najdalej na rękę duszpasterzowi w jego zamiarach rozbudow y katolickiego życia organizacyjnego. Parafianie zaś mają całko­

witą swobodę przystąpienia do tej organizacji, która im poziom em intelek­

tualnym i religijnym najwięcej odpow iada.

Do zalet d o b re g o duszpasterza należy niezawodnie i dobra admini­

stracja finansowa. Nie łatw o niestety o pieniądz na pokrycie wszystkich w y­

datków i po trze b w parafii, jeżeli coraz to większy procent pogrzebów , chrztów i ślubów albo za darmo albo za daleko idącą zniżką udzielać trzeba, bo ludzie pieniędzy nie mają a przecież Kościół pochować musi, ślubu udzielić musi. Sytuacja dla proboszczów d o p ra w d y przykra. „Pom oc Ro­

dzinna" idzie i w tych sprawach finansowo-adm inistracyjnych duszpasterzowi na rękę. Zapewnia i w ypłaca z gó ry kasie parafialnej należność za wszyst­

kie czynności kościelne swoich członków .

Kryzys ekonom iczny społeczeństwa odbija się d o tk liw ie na kasie pa­

rafialnej i sprawia często, że parafię nie stać na opłacanie kościelnego albo organisty. Łatwo i tym trudnościom proboszcz zaradzi, jeżeli inkasowanie składek od członków „Pom ocy R odzinnej" jednem u z nich pow ierzy, co mu kilka a nawet kilkadziesiąt złotych miesięcznie doniesie, i tym samym poza szczupłymi obowiązkam i w kościele w y p e łn i dzień pracą dla parafii uży­

teczną.

Na koniec nasuwa się pytanie, co robić z ubogim i, którzy nawet naj­

niższych składek opłacać nie mogą. Sprawa prosta! O p ła tę ich składek przejm uje „C aritas" albo Stowarzyszenie św. W incentego, albo — jako no­

w y sposób zdobyw ania ofiarodaw ców na rzecz ubogich — osoba prywatna, a zapom ogi im przypadające otrzym uje organizacja dobroczynna, która z nadwyżek pozostałych po zapłaceniu kosztów pogrzebu czy ślubu dość

będzie miała pieniędzy na opłacanie składek za innych ubogich.

„Pom oc Rodzinna" na Skargowskich dziełach m iłosierdzia wzorowana nieść będzie ludow i pom oc i ulgę, zbliży g o do Kościoła i umocni we walce z je g o w rogam i1.

P rzeciw działanie kom unizm ow i w parafii

1. Duszpasterz winien pouczać wiernych w kościele i poza kościołem, że między i d e o l o g i ą komunistyczną a nauką Kościoła istnieje skrajne przeciwieństwo, w obec czego praw dziw y komunista przestaje być katolikiem . Zwłaszcza wśród m łodzieży potrzeba tego rodzaju akcji zapobiegaw czej.

Literatura: Pap. Pius XI, Encyklika o bezbożnym komunizmie. — Ks. Dr S. Wyszyński, Kultura bolszewizmu a inteligencja polska, W ło cła w e k 1934, str. 35. — Ks. J. Czernacki, Krzyż czy gwiazda sowiecka? Katowice 1934, str. 420, cena 6,50 zł. — Katolicyzm, kapita­

lizm, socjalizm (List pasterski biskupów austriackich), Lublin 1933, str. 99, cena 1,50 zł.

1 Na bardzo aktualny temat powyższego artykułu zamieścimy chętnie uwagi dysku­

syjne, które by m og ły przyczynić się do wszechstronnego wyświetlenia zagadnienia kas pośmiertnych na terenie parafii. — Redakcja.

a Zasady ustalone na zebraniu Komisji Społecznej przy Zwięzku Kapłanów „Unitas"

w Poznaniu w dn. 7. 6. 1937 r.

102

(15)

2. Duszpasterz winien rzeczowo w ykazywać przesadę, a nawet kłam ­ liwość p r o p a g a n d y komunistycznej o łzw. „ra ju " bolszewickim.

M ateriał znajdzie w opisach sym patyków komunizmu, którzy w rócili z Sowietów roz­

czarowani, np.: A. G ide, Powrót z Z. S. R. R., Warszawa 1937, str. 110, cena 2,50 zt. •—

Fr. M ilik , O b rzyd ło nam życie w Rosji (zwierzenia austriackich rob otników -zb ieg ów z Rosji), Kraków 1937, str. 108, cena: 0,80 zł. — J. Strelczuk, W szponach obcej agentury, Brześć n. B. 1936, str. 78, cena 1,— zł. — St. Łakomski, Z przeżyć i doświadczeń robotnika p o l­

skiego w Z. S. R. R., Kraków 1937, str. 140, cena 2,— zł. — F. O lechnowicz, Prawda o So­

w ietach (wrażenia z 7-letniego po bytu w więzieniach sowieckich), Warszawa 1937, str. 152, cena 2,— zl.

3. Duszpasterz w inien bronić parafian przed a g i t a t o r a m i kom uni­

stycznymi. W tym celu będzie się o nich inform ow ał, będzie usiłow ał o d zy­

skać ich dla Kościoła, w ostateczności będzie przestrzegał przed nimi publicz­

nie (byle nie wym ieniać nazwisk z ambony). — W obec tego, że agitatorzy komunistyczni obecnie działają w skrytości, należy zdw oić czujność duszpa­

sterską w stosunku do organizacyj parafialnych, ściśle kontrolow ać b ib lio te ki organizacyjne, w miejsce czasopism kom unizujących intensywnie szerzyć cza­

sopisma katolickie (Przewodnik Katolicki, M a ły Dziennik, Posłaniec Serca Je­

zusowego, Rycerz N iepokalanej, Front Katolicki) i kolportow ać broszury an­

tykomunistyczne.

Do kolportażu nadaję się: Listy z Rosji Sowieckiej, Warszawa 1934, str. 62, cena:

0,10 zł. — St. Przybyłowski, Pańszczyzna w Sowietach (o życiu chłopa), Warszawa 1935, str. 83, cena: 0.20 zł. — Raj komunistyczny (przem ówienia na wiecach antykomunistycznych), XX. Jezuici w Krakowie 1937, str. 64, cena 0,30 zt. — Ks. Fr. Kwiatkowski T. J., Ź ródła dzisiejszego bezbożnictwa, XX. Jezuici w Krakowie 1937, str. 84, cena: 0,40 zł. — J. W ar­

szawski i E. Kosibowicz, Moskwa czy Rzym? XX. Jezuici, Warszawa 1937, cena: 0,60 zł.

J. B. Słoński, Agentura Kominternu w Polsce, Warszawa 1937, str. 56, cena: 0,60 zł.

UWAGI PRAKTYCZNE

O p ie ki Rodzicielskie w szkołach powszechnych

Na tegorocznym Zjeździe XX. Asystentów Par. A kcji Katolickiej w Po­

znaniu podkreślano dodatni w p ły w , jaki w ywierać mogą O pieki Rodzicielskie w szkołach powszechnych na sharmonizowanie owych trzech czynników w ychowawczych: rodziny, kościoła i szkoły. Zwracano uwagę na to, że obecnie obow iązujący (w Poznańsko-Pomorskim O kręgu Szkolnym) je d n o ­ lity statut tychże O piek Rodzicielskich niestety uniem ożliwia duszpa­

sterzom bezpośrednie w spółdziałanie z O piekam i. W skład O piek w cho­

dzą tylko rodzice i nauczyciele, brak natomiast przedstawicieli Ko­

ścioła, chyba że w danej szkole powszechnej ksiądz uczy re lig ii w ra­

mach program u szkolnego (jako prefekt) i przez to należy do grona nauczycielskiego. Co prawda § 22, d statutu przyznaje W alnemu Zebraniu Delegatów prawo w prow adzenie zmian do statutu zaraz przy je g o uchwale­

niu lub też później (taką zmianą m o g ło b y być dopuszczenie duszpasterza w skład O pieki), ale zarazem zastrzega, iż zmian tych „d okonać można je d y ­ nie po uzgodnieniu z W ładzam i szkolnym i", tzn. z Inspektoratem, który z swej strony porozum ie się z Kuratorium. Z tego prawa dotąd na o g ó ł O p ie ­ ki nie skorzystały!

W tym stanie rzeczy duszpasterz tym bardziej winien baczyć, aby ro­

dzice katoliccy regularnie uczęszczali na zebrania O piek, by starali się o przy­

należenie do ich w ładz organizacyjnych i by w granicach statutu wnosili na

(16)

ten teren ducha Chrystusowego! Oczywiście rodziców trzeba do tej dzia­

łalności należycie przygotow ać i wykorzystać w tym celu tegoroczne hasło A kcji Katolickiej przez głoszenie odpow iednich referatów, urządzanie spe­

cjalnych kursów wychowawczych, rozszerzanie katolickiej literatury pedago­

gicznej. W tej pracy ważną będzie dla duszpasterza znajomość samego

„sta tutu" O p ie ki! Dlatego podajem y go poniżej w streszczeniu:

„O p ieka Rodzicielska nad dziatwą szkolną publicznej szkoty powszechnej w ... " jest stowarzyszeniem (§ 1). Terenem jej działania jest obw ód szkolny, z którego dzieci uczęszczają do danej szkoły (§ 2).

Zadaniem O pieki Rodzicielskiej jest w spółpraca ze szkołę w sprawach dotyczą­

cych pomocy dla dziatwy szkolnej przy je j nauczaniu i wychowywaniu, oraz troska o dobro dzieci, a zwłaszcza o um ożliw ienie dziatwie pod każdym względem należytego spełniania obow iązku szkolnego. W szczególności do O pieki Rodzicielskiej należy;

a) zaopatrywanie ubogiej dziatwy szkolnej w podręczniki, zeszyty, odzież itp., b) wyw ieranie w p ływ u na rodziców i opiekę domową w sprawie regularnego p o ­ syłania dzieci do szkoły,

c) opieka sanifarno-hygieniczna nad dziatwą szkolną, w szczególności współpraca z kierownictwem szkoły w akcji dożywiania, współpraca z pow ołanym i czynnikami w za­

kresie wychowania fizycznego i harcerstwa oraz organizowanie kolonij i p ó łko lo n ij letnich i zimowych,

d) w spółdziałanie z kierownictwem szkoły w urządzaniu uroczystości szkolnych, obchodów , przedstawień, wieczorków itp.,

e) niesienie pom ocy szkole przez zasilanie pracowni, zakupywanie pom ocy nauko­

wych i urządzeń szkolnych. W ydatkowania pieniędzy na pomoce naukowe można do ko­

nać d o pie ro po zaspokojeniu potrzeb, o których mowa pod a, b, c,

f) zawiadamianie kierownictwa szkoły o wszystkim, co pod względem m o r a l n y m lub materialnym ujemnie od bija się na dziatwie szkolnej, a czego Opieka Rodzicielska we własnym zakresie nie może usunąć,

g) rozw inięcie w porozum ieniu z kierownictwem szkoły akcji samowychowawczej w środowisku rodzicielskim, polegającej przede wszystkim na zainteresowaniu i uświadomie­

niu rodziców o pracy i dążeniach szkoły (§ 4).

Środki materialne O pieki Rodzicielskiej stanowią: a) składki członkowskie, b) wpiso­

we, c) ofiary i darow izny członków O pieki Rodzicielskiej, d) dochody z imprez (§ 5).

Członkami O pieki Rodzicielskiej są rodzice względnie opiekunow ie dzieci, uczę­

szczających do danej szkoły, o ile nie wyrażają sprzeciwu, oraz wszyscy nauczyciele, któ­

rzy uczą w danej szkole (§ 6). Członkow i przysługuje prawo do brow olnego wystąpienia z O pieki Rodzicielskiej (§ 8). Członek obow iązany jest: a) czynnie przyczyniać się do rea­

lizacji celów O pieki Rodzicielskiej, b) uczęszczać na Zebrania Koła Klasowego, a o ile jest delegatem, to i na W alne Zebrania Delegatów, c) regularnie wpłacać składki człon­

kowskie ( § 1 1 ) . W wypadkach, zasługujących na szczególne uw zględnienie, może Zarząd O pieki zwolnić poszczególnych członków od obowiązku uiszczania wpisowego i składek miesięcznych, całkow icie lub częściowo (§ 10). Członek O pie ki posiada czynne i bierne prawo wyborcze. Członek ma prawo zgłaszania wniosków na O gólnym Zebraniu Koła Klasowego. W nioski członków na W alne Zebranie Delegatów, o ile nie są objęte porząd­

kiem obrad, w inny być na dwa tygo dnie przedtem zgłoszone do Zarządu O pieki (§ 12).

Organami O pieki są: a) O gólne Zebrania Koła Klasowego, b) W alne Zebrania Delegatów, c) Zarząd O pieki Rodzicielskiej, d) Komisja Rewizyjna (§ 13).

O gólne Zebrania K ó ł Klasowych. Instytucje ogólnych Zebrań Kół Klasowych utrzymuje się we wszystkich szkołach z wyjątkiem szkół o jednym nauczycielu (§ 37). O gólne Zebrania Koła Klasowego zw ołuje kierownik szkoły, lub z je g o upoważnie­

nia wychowawca (opiekun) klasowy, bądź też jeden z delegatów Koła Klasowego. Ze­

brania w inny odbyw ać się przynajm niej cztery razy do roku (§ 14). Prawo do udziału mają wszyscy rodzice lub opiekunow ie dziatwy szkolnej, uczęszczającej do danej klasy. W y­

chowawca klasowy bierze z urzędu udział w zebraniu na równych prawach (§ 15). Koło Klasowe w porozum ieniu z kierownikiem szkoły i wychowawcą klasy realizuje zadania, o których mowa w § 4, zwłaszcza w odniesieniu do dziatwy danej klasy (§ 16). O gólne Zebranie Koła Klasowego wybiera ze swego grona 2— 4 delegatów, którzy, zachowując ścisłe porozum ienie z kierownikem szkoły i wychowawcą klasy, kierują pracami Koła Kla­

sowego (§ 17). Delegaci biorą udział w W alnym Zebraniu Delegatów. W ychowawca kla­

sowy nie może być delegatem (§ 18).

Cytaty

Powiązane dokumenty

skiej spełniły się, gdyż dla Polski była chwila zbyt groźna, aby zająć się inną sprawą niż krzyżacka.. 4 Biskup Korbawski przybył w chwili, gdy wojska

nym przez Ministra Przemysłu d Handlu... 5 12, Co to jest Związek Izb Rzemieślniczych?.. Związek Izb Rzemieślniczych jest organizacją

N iestety, n a horyzoncie ukazały się -chmury, zw iastu jące ciężkie czasy dla rzem iosła... W takich w arunkach rzem ieślnik i

Niebawem sprężyste przeprowadzenie tego nowego systemu dało się uczuć w kościele, gdzie dzieci przestawały śpiewać z tej prostej przyczyny, że, chodząc kilka

kiem, niech pamiętają, że powinni nie tylko stosować się jak najściślej do wymagań sprawiedliwości i miłości, ale dążyć także do tego, by byli

Kieromany przez uiyspe- 0 RYNARKOWE, PŁASZCZE, PALTA, FUTRA I PE- cjalizomane siły fachouje LERYNY.. WŁASNE WARSZTATY

pować trzeba swoje wywody zawsze około osoby Chrystusa, który ma być kompasem i busolą słowa Bożego. ,,Die christliche Predigt ist christologisch oder sie ist

wiadane nabożeństwa za osoby zajmujące wybitniejsze stanowiska w społeczeństwie służą tylko za pozór do licznego zgromadzenia się w kościele tych, co m ają