Pamiętnik Waleriana Łukasińskiego
Udostępniony został społeczeństwu polskiem u pełny tekst przedśm iertnego dzieła wielkiego patrioty, m ęczennika i bohatera sprawy narodowej, prostego i skromnego człowieka — W aleriana Łukasińskiego *. W zruszająca to, pouczająca, cenna jako źródło do historii Polski X I X w . lektura. O statni chyba nieopublikowany dotąd tekst pamiętnikarski wybitnego działacza ruchu niepodległościowego w X I X w . Szczere i gorące słow a podzięki należą się R afałow i G e r b e r o w i , który pracę Łukasińskiego nam uprzystępnił.
W y d a je się, że om aw iane dziełko nie tylko historykowi służyć będzie pomocą. Sięgnie po nie z pewnością i niespecjalista. Pam iętnik Łukasińskiego — doku ment polskiego patriotyzm u ubiegłego stulecia — nie jest i być nie m oże dla pol skiego czytelnika połow y X X w . tekstem obojętnym . Historia rozum iana szeroko jest tą dyscypliną naukow ą spośród nauk o człowieku, która najlepiej pozwala rozumieć ż y w ą współczesność i tendencje rozw ojow e społeczeństw. Przem yślany, polityczny pam iętnik wielkiego patrioty epoki powstań narodowych, a zarazem zdolnego, ale niew iele w yrastającego ponad przeciętność ówczesnego średniow y- kształconego środowiska szlacheckiego człowieka jest dla tak rozum ianej historii m ateriałem nader w ażnym . Rozw ażania Łukasińskiego są dla Polaka A. D. 1960 w jakiejś m ierze współczesną, obyw atelską lekturą.
W uwagach m oich za jm ę się w pierw sam ym tekstem , następnie w stępem do publikacji i wreszcie aparatem edytorskim.
1
Pam iętniki sw e spisyw ał W alerian Łukasiński w warunkach niezw ykłych. O d lat przeszło czterdziestu więziony, od z górą trzydziestu oderwany od O jczyzn y, odcięty jako „tajn y w ięzień“ lata całe od życia publicznego, pozbaw iony dostępu do słow a drukowanego, chw ycił za pióro po krótkim , półtorarocznym okresie znośniejszego, ja k na szlisselburskie w arunki, życia. W ciągu kilkunastu zaledwie miesięcy lektury nadrobić chciał całe lat dziesiątki. Przerzucał karty tygodników w tedy, gdy w przedstyczniow ej W arszaw ie dem onstrujące tłum y w ylęgały na place i ulice. Pierw sze sło w a pam iętnika kreślił w ówczas, gdy na terror wrześniowego rządu „czerw ieńców “ stokroć ostrzejszym odpow iadał Berg, ostatnie zaś, gdy Ro m uald Traugutt podejm ow ał nadludzkie niem al w ysiłki, by tchnąć now e życie w upadające powstanie. Pisał człowiek, który w iedział w praw dzie sporo o tym , co
1 W alerian Ł u k a s i ń s k i , Pamiętnik, opracował, w stępem i przypisam i opatrzył Rafał G e r b e r , W arszaw a 1960, s. 220.
p r z e g l ą d h i s t o r y c z n y T o m L I I — z e s z y t 1
154
T A D E U S Z Ł E P K O W S K Isię działo w Polsce roku 1863, a le dla którego O jczyzną żyw ą było K rólestw o K o n gresow e lat 1815— 1822. Człow iek, który wiedział coś niecoś o robotnikach-„prole- terach“ , ale przecież nigdy nie w idział fabryki. Patriota epoki powstańczej, który n ie uczestniczył ani w listopadow ym , ani styczniow ym powstaniu.
N ie ulega chyba wątpliw ości, że wielokrotne rozm yślania i rozpam iętywanie przeszłości zm ieniły w niejednym punkcie sąd byłego spiskow ca o konstantynow skim Królestw ie, tu zam azały obraz, tam znów w ydob yły z przesadną ostrością zjaw isk a przedtem niedoceniane. H istoriozofia wyłożona w pam iętniku 2 źródła swe m iała m iędzy innym i w e wzm ożeniu się uczuć religijnych Łukasińskiego, w tęskno cie za wyidealizow aną O jczyzną, w fanatycznej wprost do kraju rodzinnego miłości. Jest rzeczą znamienną, że nastroje patriotyczno-religijne, tak typow e dla lat 1860— 1864 opanow ały w pew n ym stopniu i starego Łukasińskiego, w m łodości przecież obojętnego w obec religii wolnom ularza.
Pam iętnik m a charakter w pierw szej sw ej części historyczny, w drugiej raczej historiozoficzny. W drobnym zaledw ie ułam ku dotyczy spraw osobistych. Publicy styczny w ujęciu tekst w spom nień i refleksyjny rozważań na tem aty aktualne po d ejm u je sporo interesujących problem ów . Rozpatrzę niektóre z nich, w m oim prze konaniu najważniejsze.
Dziełko Łukasińskiego jest ostrym , zja d liw ym pam fletem na „konstytucyjne“ Królestw o. N ie m iał — rzec m ożna — trudnego zadania A s k e n a z y w sw ym kolejn ym pam flecie na czasy konstantynowskie, znając pam iętniki Łukasińskiego i często się nim i posługując. Zresztą z dalekiej perspektyw y łatw iej było history kowi zdem askow ać „w olność“ i „konstytucyjność“ Królestw a. N aw et M aurycem u M ochnackiem u piszącemu sw e „P ow stanie narodu“ , gdy zam knięty został ostatecz nie okres konstytucyjnego K rólestw a, nietrudno było obnażać ropiejące rany kon stantynow skiego reżimu. M im o w spom nianych już niezw ykłych warunków , w ja kich przebyw ał Łukasiński i w jakich pisał sw e wspom nienia, stworzyć um iał dzieło historyczno-polityczne zw ięzłe, złośliw e, zaskakujące dziś jeszcze — m im o rusycyzm ów — świeżością i jędrnością publicystycznego raczej, niż pam iętnikar skiego stylu.
Postanow ienia Kongresu W iedeńskiego przyjm u je Łukasiński bardzo krytycznie (passim , zw łaszcza s. 124). W sw ej typow ej dla politycznego pam fletu jednostron ności pisze n aw et błędnie, że w ieść o utworzeniu K rólestw a przyjęta została przez P o laków „obojętnie, a naw et sm utno“ (s. 62). „C o się tyczy postanowienia K o n gresu — stwierdza autor pam iętnika — to ja znajdow ałem i zn ajduję je napisane w wyrazach tak niejasnych i niepew nych, że ono n ie m oże naw et nazwać się obo w ią zu ją cym dla nikogo“ (s. 69). D od aje następnie, że popieranie przez Aleksandra I narodowych aspiracji P olaków było tylko grą polityczną, gdyż wiedział on, że „P olaki, nosząc sw o je imię, będą m u lepiej służyć aniżeli nazyw ając się R osjanam i“ (s. 63). Sam ow olności Konstantego i Now osilcow a szybko rozczarow ały społeczeń stwo do now ego ustroju. Przyczynili się też do tego licznym i sw ym i błędam i m i nistrowie. Oni to, w edług Łukasińskiego ...posadzili m iędzy reprezentantam i w . ks. Konstantego pewni będąc że on straszną sw oją tw arzą i dzikimi grym asam i odej m ie odwagę śm iałym i nie pozw oli im otw orzyć ust. Sam i zaś m inistrow ie z swej strony obchodzili się z członkami sejm u bez żadnych w zględów i praw ie z po
2 Pisząc skrótowo „pam iętnik“ m am na m yśli nie tylko pam iętnik sensu stricto, ale rów nież ściśle z nim zw iązane krótkie szkice: U wagi i niektóre oderw ane m yśli,
P ow ieść, D yp lom a tyczn e negocjacje w spraw ie Polski oraz M odlitw a, zamieszczone po pam iętniku. W aneksie w ydaw ca pomieścił list Łukasińskiego do gen. J. L epar- skiego — kom endanta Szlisselburga (1865) oraz przedrukował znaną broszurkę w spraw ie żydowskiej (1818).
gardą. Ci ostatni starali się odpłacić im zarzutami i skargam i“ (s. 65— 66). Szybko też „...w . ks Kfonstanty] zrobił się sam ow ładnym monarchą, senator N ow osilcow jego pierw szym m inistrem , praw dziw i m inistrow ie jego pokornym i sekretarzam i, nieszczęsny i godny litości starzec Zajączek, osłabiony fizycznie i um ysłow o, przy ją ł rolę być m aszyną do podpisywania, co m u tylko przedstawiono. Czegóż m ożna było spodziewać się od podobnego rządu“ (s. 66— 67).
Szpiegostwo, donosy, powszechna nieufność w zajem na — oto zatruta atm osfera Polski Kongresow ej. O w szystkim wiedzieć chciała liczna i w szędobylska tajna policja. D aw na nieprzyjaźń P olaków i Rosjan — pisze Łukasiński — zm ieniła się wtedy w łaśnie w nienawiść. „ A co robiła ta liberalna konstytucja? O na była scho w ana i zam knięta w archiwach dlatego, że była liberalna, a tyrania była chodząca i działająca w osobie w . ks. K [onstantego]“ (s. 69).
Sporo m iejsca, w iele świetnych, ciętych zdań pośw ięca autor krytyce stosunków w armii K rólestw a. Tępota, okrucieństwo, nieludzki dryl, złodziejstw a i nadużycia, wszystko to znajduje ostre potępienie Łukasińskiego. Straszne były rzeczywiście sto sunki w w ojsk u , ale na pierw szy rzut oka „nic piękniejszego i porządniejszego w y staw ić sobie nie m ożna“ . M an ew ry odbyw ały się nader sprawnie, ludzie poruszali się ja k marionetki, „dopiero z bliska m ożna było uznać ze smutnych i opuszczonych twarzy, że te m asy bez ducha i czucia porusza tylko k ij“ (s. 80).
Rządy K rólestw em w y w o ła ły niezadowolenie „w szystkich klas m ieszkańców“ . Cze kano w ięc z utęsknieniem na zm ianę monarchy. N adejście tej chwili referu je nie bez ironii pam iętnikarz. „Przyszedł tak długo i niecierpliw ie oczekiw any dzień, w którym błogosław iony Aleksander opuścił to znikom e carstw o dla zajęcia m ie j sca m iędzy św iętym i w carstwie niebieskim , zostaw iw szy przygotowaną rew olucję w Polsce i liczne nieporządki w sam ej R osji“ (s. 92). P otem w raz z n ow ym carem przyszły szubienice, zsyłki i więzienia. M ikołaj przybył wreszcie do W arszaw y. Tu „odbył parodię koronacji w izbie [poselskiej], przeczytał m odlitw ę, zam iast przy sięgi przepisanej konstytucją, i w e w tóry raz zaręczył strzec i chować ten kaw ałek pergaminu od szczurów, m yszy i m oli, potem w ysłał uroczyste poselstw o do W ied nia i Berlina z uw iadom ieniem o odbytym tym niedorzecznym obrzędzie i rozśm ie szył poważnych N iem ców “ (s. 93). Sytuacja Królestw a b yła nie do zniesienia — taki tylko w niosek m ożna wysnuć z w y w o d ó w Łukasińskiego. T ak też sform ułow ał go w końcu autor: „C óż więc zostało Polakom ? O tw arta w o jn a z tyranią“ (s. 94).
Drugi problem , który chciałbym rozpatrzeć, to zagadnienie w ja k im stopniu pa miętnik jest w yrazem polskiego szlacheckiego patriotyzm u doby powstań narodo wych. Tekst Łukasińskiego w skazuje w yraźnie na w iele swoistych cech tego patrio tyzmu.
Pierw szą z nich jest napoleonizm . N apoleonizm , lecz jeszcze nie bonapartyzm. Polska legenda napoleońska różne przechodziła koleje i przeobrażenia, lecz niew ąt pliw ie stanow iła u znacznej części działającego i aktyw nego narodowo społeczeń stwa nieodłączny elem ent patriotyzm u. W genezie sw ej w ojsk ow y, o zabarwieniu dem okratycznym , był chyba początkowo napoleonizm przede w szystkim kultem w o dza, m niej zaś kultem dyktatorskiego system u rządzenia. W y stęp u je to wyraźnie w om aw ianym pam iętniku. Oto Łukasiński przeciw staw ia „dem okratyczne“ zacho w anie się napoleońskich m inistrów Księstw a W arszaw skiego, którzy „daw ali pu bliczne posłuchania“ (s. 68) m inistrom konstantynow skim , którzy „zupełnie zapom nieli o ty m dobrym zw yczaju i stali się zupełnie niew idzialni“ (s. 69). Nieraz autor pamiętnika sam sobie przeczy, w kilku bow iem m iejscach pochw ala najbardziej zachowawcze społeczno-polityczne poglądy Napoleona, ja k np. te w yrażone w m a ksym ie: „w szystko dla ludu, ale nie przez lu d“ (s. 128).
1 5 6 T A D E U S Z Ł E P K O W S K I
Stosunek Łukasińskiego do Napoleona jest jaskraw o bezkrytyczny. „Ż e Napo leon oszukiwał Polaków dla w łasnej korzyści, to n am pow tarzają ju ż m ilion razy i w różnych językach. Niech tem u w ierzy, kto chce, tylko Polaki, których to bliżej interesuje tem u nigdy nie uw ierzą“ (s. 56). Przywódca Tow arzystw a Patriotyczngo uznaje fakty, nie neguje w ięc, że Napoleon żądał wielu ofiar od Polaków , lecz stwierdza, że Polacy w ypełniali jego życzenia bez szemrania. Łukasiński przeciw staw ia Aleksandra I N apoleonowi stw ierdzając m .in., że ten drugi nie „d la siebie“ żądał istnienia Polski, lecz jedynie „d la ludzkości i bezpieczeństwa Europy“ (s. 57). „T a k ten oszust potrafił oczarować P olaków — pisze dalej Łukasiński — że dziś im ię jego w pałacu bogacza i w ubogiej chatce w ieśniaka jest w spom inane z błogo sław ieństw em , zam iast że im iona Aleks[andra], K onstantyna i M ik ołaja powtarzane są z nienawiścią i przekleństw em , chociaż ci książęta w ięcej m ieli sposobów i czasu do działania nam dobrego” (s. 57). Rów nież w innym m iejscu stw ierdzając, iż istnie nie K sięstw a było niepewne, a ofiary Polaków znaczne, konkluduje pam iętnikarz: „Jednak im ię Napoleona jest u nas popularne“ (s. 145).
Przy wszelkich porównaniach Napoleon staw iany jest przez Łukasińskiego w y żej od innych. Ironizując na tem at rzekom ego naprawiania n a Kongresie W ied eń skim niesprawiedliwości dokonanych przez „tego tyrana N apoleona“ pisze wręcz, że „członki tego kongresu zdziałali w ięcej złego w tak krótkim czasie, niżeli Napoleon w ciągu całego swego panow ania“ (s. 124).
N ajsilniej kult Napoleona odezw ał się w „M od litw ie“ : „T w oja Opatrzność ze słała na ziem ię naszą W ielkiego Bohatera, który nam wskrzesił część O jczyzny i ra zem oddał nam króla życzeń naszych w osobie m ądrego i cnotliwego Fryderyka A u gusta“ (s. 173). Jest rzeczą znamienną, że w m odlitw ie Łukasińskiego dzwonią do znudzenia powtarzane sloganow e w yrażenia propagandy napoleońskiej. Zw roty przytoczone w yżej były w szak „obow iązujące“ w prasie i przem ówieniach w y g ła szanych publicznie w dobie K sięstw a. N ie są one oryginalnym tw orem Łukasiń skiego. Skoro zaś tak się rzeczy m ają, pam iętnik okazuje się ciekaw ym przyczyn kiem do studium powiązań, a naw et ścisłego zazębiania się napoleońskiej propagan dy z napoleońską legendą. Rzecz bez w ątpienia w arta osobnych, pogłębionych badań.
Druga cecha patriotyzm u Łukasińskiego, przy czym postać tę traktuje jako pars
pro toto, to podparta argum entam i historiozoficznym i egzaltacja polskiej wolności. C ała teoria dwóch dróg odmiennych, po jakich kroczyli Polacy i Rosjanie (w olność i niew ola) św iadczy o m ocnym eksponowaniu tej w łaśnie cechy w historii i w naro dow ym charakterze polskim . To samo m ożna powiedzieć o stałym naw iązywaniu do konstytucyjności, które jest w yrazem przeciw stawienia się despotyzm ow i car skiem u. W ierzący w szlachetność i postępowość Aleksandra II liczy autor pam ięt nika przede w szystkim na to, że car da K rólestw u now ą konstytucję. M ożn a w ręcz sądzić, że Łukasiński nie potrafił w prost w yobrazić sobie Polski niekonstytucyjnej, nieliberalnej. A le w sw y m ukochaniu wolności Łukasiński bynajm niej nie jest bezkrytyczny. Gani „przerosty“ wolności za czasów królów elekcyjnych. N ajw yżej ceni K azim ierza W ielkiego i sw obody polskie X V i X V I w. K rytyk a anarchii szla checkiej i pochwała zbyt późnych prób reform w X V I I I w . nie przeszkadza Łuka sińskiem u w podsum owaniu historiozoficznej części pam iętnika stw ierdzić: „C ała w ina Polaków , że byli słabi. W szystkie narody wychodzące z dzieciństwa były nie spokojne i daleko więcej rozlew ały krw i w w ojnach dom ow ych i religijnych“ (s. 159). Tak w ięc końcow ym akcentem jest uspraw iedliwienie, oczyszczenie z w in własnego narodu.
Jest rzeczą znam ienną — i w zupełności zrozum iałą — że Polacy epoki powstań narodowych często, choć w bardzo rozm aity sposób, naw iązyw ali do historii.
Szu-fcali w dziejach przyczyn rozbiorów, szukali pociechy w dawnej wielkości. Historia (często też historiozofia) była podporą ich u m iłow ania ojczyzny i w iary w odro dzenie niepodległego państw a. H istoryzm em przesiąknięte były m yśli M ickiewicza i Mochnackiego, Słow ackiego i działaczy Ludu Polskiego. N ajw spanialszy w ykw it polskiej nauki historycznej — synteza lelew elow ska przypada nieprzypadkowo na okres w ielkich powstań narodowych. H istoryzm tej epoki m iał ideologiczne oblicza rozmaite, od skrajn ie zachowawczych do skrajnie rew olucyjnych, fa k t jedn ak po zostaje faktem , że historyzm b ył jedną z obowiązujących, trw ałych treści patrio tyzm u 3. Cyprian N orw id w ołał, że „granicam i narodów pozbaw ionych granic są ich charaktery“ . Sądzę, że stwierdzić wolno, iż istotnym elem entem pozw alającym wytyczyć granice pozbawionego ich w X I X w. narodu polskiego była świadomość historyczna.
Łukasiński kilkakrotnie (s. 94, 110, 119, 129, 135) w raca na kartach swego pa miętnika do spraw y niem al fatalistycznie pojętej konieczności powstań narodo wych przeciw Rosji. C ytow ałem ju ż zdanie m ów iące o tym , że obyw atele Królestw a zm uszeni byli do otwartej w ojn y z tyranią. W innych fragm entach sw ego politycz
nego testamentu Łukasiński form u łu je tę m yśl jeszcze dosadniej i głębiej wiążąc po wstanie z represjam i zaborcy i położeniem ekonom icznym ludności. Jeśli Polska w ciąż podlegać będzie Rosji — w yw odzi — to „...m ieszkańcy, pałający nienawiścią i zemstą, będą chwytać każdą sposobność do powstania, zachęceni do tego ubóst w em i zniszczeniem “ (s. 119). A dalej jeszcze dodaje, że pod rządam i lub w p ływ em Rosji Polska nie m oże zachować pokoju. „Sto razy orężem Polaki m ogą być zm u szeni do posłuszeństwa i sto razy pow staw szy w alczyć będą z pow iększonym za pałem za sw oją niepodległość dopóki nie zostaną w olnym i“ (s. 135).
Patriotyczne uczucia Łukasińskiego w yrażają się na zewnątrz w zdecydowanej antyrosyjskości. Jednocześnie nie obce m u są pew ne tendencje proniemieckie. Po ostatnim rozbiorze, zdaniem Łukasińskiegos Polacy pod zaborem pruskim „byli w ię cej jak dowolni“ . M niej w praw dzie zadow olenia okazyw ali G alicjanie, ale „w ogól ności pod tym i dw om a rządam i niem ieckim i Polaki znaleźli oświecenie, lepsze pra w a i sprawiedliwość“ (s. 155). R ządy pruskie lat 1795— 1806 nazyw a Łukasiński „ojcow skim despotyzm em “ (s. 156). W wypadku Rosji, co wypada zauważyć, despo tyzm jest oceniany tylko negatywnie. Złudzenia co do rządów niem ieckich nie były wśród działaczy patriotycznych pochodzących z zaboru rosyjskiego czym ś w y ją tk o w y m ani w czasach powstań, ani później. Jeżeli nie jedynego, to w każdym razie głównego wroga widzieli oni w Rosji. M ożna tu łatw o dostrzec określone powiąza nia społeczne i klasowe. Terenem szerokiej ekspansji ekonom iczno-społecznej i ku l turalnej polskiego ziem iaństw a m ógł być tylko zabór rosyjski. W czasach Łuka sińskiego szlacheckość w iąże się znacznie częściej z antyrosyjskością, niż z anty- niemieckością, a antypruskie staje się raczej m ieszczaństwo czy naw et drobnomiesz czaństwo i częściowo już chłopi. Niektórzy politycy z K rólestw a, jak np. M ochnacki, szli dalej jeszcze, niż Łukasiński. Ich wrogość w obec R osji była tak silna, że niem al wszystko gotowi byli przebaczyć Prusom i Austrii. W pierw szym tom ie „Pow stania Narodu Polskiego w 1830 i 1831“ M ochnacki „w ybacza“ Austrii dokonany przed pierw szym rozbiorem zabór Spiszą, pisząc, że kraj ten, choć od daw na polski, był •enklawą w terytorium W ęgier, więcej właściw ie m iała Austria doń p r a w a 4. A le
3 Piotr W ysocki, dla którego w zorem osobow ym b ył właśnie Łukasiński, wiele m iejsca poświęcał rozw ażaniom historycznym. Do poznania typu patriotyzmu, jaki reprezentował, zob. m ói szkic pt. Piotr W y so c k i na schyłku życia, „K w artalnik Histo ryczny“ nr 4, 1959, s. 1233— 1235).
4 M . M o c h n a c k i . Pow stanie narodu polskiego w r. 1830 i 1831 t. I, W rocław 1850. я. 11Я.
158
T A D E U S Z Ł E P K O W S K Inajdalsze kresy litewskie, ukraińskie i białoruskie były dla tegoż Mochnackiego domeną nieodłączną Polski. G w arancją wielkości Polski i je j praw dziw ej niepodleg łości było w edług niego posiadanie wschodu, najw ażniejszej w istocie rzeczy części kraju.
Treści społeczne patriotyzm u i szerzej — świadom ości politycznej Łukasińskiego, podobnie ja k w szystkich niem al szlacheckich liberałów doby konstytucyjnego K ró lestwa, były ubogie i w system ie pojęć przywódcy Tow arzystw a Patriotycznego w yraźnie drugoplanowe. O sprawie chłopskiej pisze szerzej Łukasiński trzy razy. Dw ukrotnie uwagi te odnoszą się do Królestw a, a raz do Rosji. Są one bardzo charak terystyczne. Rozw ażając sprawę chłopską w dobie K rólestw a przedlistopadowego autor pam iętnika w inę za w zajem ną nieufność m iędzy obszarnikam i i chłopami dzieli m iędzy Aleksandra I, który nie zakończył bardzo pozytyw nie ocenianych przez pam iętnik reform doby K sięstw a W arszaw skiego przez „urządzenie“ ch łopów -użyt- kow ników ziem i, a zaślepionych chciwością w łaścicieli ziem skich (s. 69— 71). K w estii chłopskiej lat sześćdziesiątych Łukasiński nie bardzo już rozum ie i nic ostatecznie w tym dziwnego. Zarzuca on rządowi rosyjskiem u posianie nienawiści i niezgody m iędzy szlachtą a ludem w iejskim (s. 110), ironicznie stwierdza, że to Rosjanie uw ażają, iż polscy ziem ianie są tyranam i chłopów (s. 111), a pisząc o walczących w powstaniu m ężczyznach (w łaściw ie m a tu na m yśli przedstawicieli szlachty) zw raca uw agę na ciężki los kobiet: „cóż ich samych czeka w przyszłości, w y z u t y c h z m a j ą t k u [podkr. m oje — TŁ] i zostawionych bez wsparcia? U m ierać z głodu z dziećmi lub p a ś ć o f i a r ą n i e n a w i ś c i w i e j s k i e go l u d u , p o b u d z o n e g o p r z e z z ł y c h , c h y t r y c h i c h c i w y c h l u d z i , k t ó r z y r o d z ą s i ę w z a m i e s z a n i u w k a ż d y m k r a j u ” [s. 113— 114; podkr. m o je — TŁ], W y d a je się, że Łukasiński, który zresztą w alki m iędzy klasam i uważa za pro w okowane, a nie tkwiące im m anentnie w społeczeństwie ówczesnym , podlega tu w p ływ ow i lektury nacjonalistycznych periodyków rosyjskich. O dzyw a się też jego szlacheckość. Rew olucyjnego, oddolnego załatw ienia spraw y chłopskiej nie rozu m ie i nie popiera. K w estię społeczną, ja k m niem ać należy, w olałby widzieć na dro dze reform odgórnych lub um ów przy przewadze klas posiadających. Nic zatem dziwnego, że w „P am iętniku“ m am y gorącą pochwałę A leksandra II i przeprow a dzonej reform y uw łaszczeniow ej w Rosji. „O n m oże być nazw any najw iększym zdobyw cą, gdyż dając Rosji m iliony obywatelów, on zdobył now y kraj, zaludniony now ym i użytecznym i poddanymi w zam ian dawnych niew olników ; i to się stało bez. rozlania kropli krw i“ (s. 102).
O tym , jaki jest stosunek Łukasińskiego do ludu świadczy kilka jego w ypo wiedzi w tej sprawie. U w aża on, że lud „m a pew ny, w rodzony instynkt, który go prowadzi i uczy“ (s. 97), chwali dobroć prostego ludu rosyjskiego (s. 157), lecz osta tecznie popiera zdanie N apoleona: „w szystko dla ludu, ale nie przez lu d “ (s. 128). N ad w szystkim bow iem dom inuje lęk, kilkakrotnie w yrażany, przed chłopską lu dową rewolucją.
W arto niew ątpliw ie zatrzym ać się chw ilę przy religijności Łukasińskiego. Sądząc po „M od litw ie“ , ostatnim fragm encie „P am iętnika“ (s. 138— 140) i kilku innych częściach tekstu, Łukasiński jest w zorem katolickiej pokory, dobroci i moralności. Znękany staruszek odszedł od swych racjonalnych idei? T ak b y się w ydaw ało. A le też jest rzeczą charakterystyczną, że pism o jego jest w zasadniczym sw y m zrębie sprzeczne z przebaczeniami rozdanym i ciemiężcom. Jest ostrym, politycznym , bez kom prom isow o antyrosyjskim pam fletem i wątpić należy, czy w w ypadku opubli kowania „P am iętnika“ w czasach niew oli czytelnik zw róciłby większą uwagę na nieliczne zdania przebaczania wrogom , czy na filozofię polskiej wyższości nad Ro sją, na naw oływ anie do powstania, nienawiść do zaborczej tyranii i hasło: „Jak
świat św iatem nie będzie M oskal P olakow i bratem “ (s. 75), czy słow a chrześcijań skiej pokory. Europy N apoleona III Łukasiński zupełnie nie rozum ie, obawia się jej, dom yśla się tylko, że postęp nauk zm ienia św iat i że konflikty społeczne w ciąż narastające m ogą doprowadzić do rew olucji i wstrząsów, których się lęka. W ted y, nie widząc innego w yjścia zw raca się do Boga, w nim tylko szukając ratunku. A le gdy pisze o czasach Konstantego i M ik ołaja I to pow oduje n im nienawiść do ucisku narodowego, w tedy tekst układa się w niepoham owaną, ciętą, złośliw ą satyrę- pam flet. N astrój religijno-m istyczny jest m oim zdaniem typow y tylko dla ostatnich lat życia Łukasińskiego, nie decyduje jednak o istocie rozw oju św iatopoglądow ego tego człowieka.
Pisałem ju ż, że pam iętnik jest antyrosyjskim pam fletem . M im o chrześcijańskiego przebaczenia sw y m dręczycielom, m im o pięknych, gorących i proroczych słó w 0 m ożliwości i świetnych perspektywach przyszłego w spółżycia i przyjaźni m iędzy Rosją a Polską, m im o stwierdzenia dobroci, z ja k ą się spotkał wśród Rosjan, dzieło om awiane jest przede w szystkim ostrym pam fletem na m ikołajow ską Rosję. Jest ogniwem w łańcuchu różnych w form ie, ale podobnych w treści wystąpień. W eźm y np. z pasją antyrosyjską pisane „Pow stanie Narodu polskiego“ M aurycego M ochnac kiego, w eźm y słynną „D rogę do R osji“ A d am a M ickiew icza. W iadom o, że w ym ie nieni i niew ym ienieni politycy, publicyści, poeci pierw szej połow y X I X w . od czuwali głęboki szacunek i podziw dla postępowych poczynań niektórych R osjan, a dla D ekabrystów w szczególności. A tak ow ali przede w szystkim carat, rząd rosyj ski, system sprawowania w ładzy, działanie aparatu adm inistracyjnego, ale nie ograniczali się do tego. M ickiew icz i Mochnacki, a podobnie, choć w o w iele skrom niejszej opraw ie i Łukasiński, nie raz i nie dw a atakuje ostro Rosjan, ich cechy narodowe, ich historię, ich obyczaje.
Łukasiński w w ielu m iejscach pam iętnika przeciw stawia Rosję Polsce, Francji, Europie (to ostatnie jest charakterystyczne o tyle, że R osję w yłącza z pojęcia „Europa“ ). W e wszystkich tych w ypadkach R osję ostro krytykuje, potępia, piętnuje. W yszydza despotyzm carskiego rządu i przestrzega przed zaborczością państw a. „R ząd rosyjski jest niedogodny w szystkim “ — pisze (s. 141). Lecz autor pamiętnika idzie dalej, atakując nie bez w yraźnej przesady i zbytniej generalizacji niektóre obyczaje i w ady współczesnych m u Rosjan. U w ażając, że nacjonalistyczni uczeni (i publicyści) rosyjscy ponoszą w inę za w zniecanie nienawiści do obcych w śród m as w łasnego narodu, Łukasiński krytykuje i potępia ich niezw yk le ostro.
Łukasiński kilkakrotnie stwierdza, że Rosjanie nie rozum ieją Polaków i nie u m ieją z nim i postępować. N ie pojm u ją, że represje są błędem , a popłaca tylk o szczerość i łagodność. N iezrozum ienie Polski odnosi się rów nież do jej historii. 1 znów pam iętnikarz piętnuje nacjonalistycznych naukow ców -chw alców caratu. „U czeni ruskie często m ów ią o historii Polski, znając ją powierzchownie. G dyby oni chociaż ją tak m ało znali, ja k ja znam rosyjską, a le w ięcej rozm yślali i starali się lepiej wnikać w jej ducha... to m yślę, że nie pisaliby tych niedorzeczności, które ich uniżają i m oże rozw aga m im ow olnie zm usiłaby ich do rozsądniejszego sądzenia o rzeczach“ (s. 149— 149).
Z w ybranych przeze m nie niektórych w ażniejszych zagadnień wyłaniających się po lekturze pam iętnika jedna rzecz w ynika chyba dostatecznie jasno. D zieło Łuka sińskiego jest podstaw ow ym źródłem do poznania postaci Łukasińskiego i jego idei politycznych, społecznych, m oralnych. Jest jednak przede w szystkim ciekaw ym źródłem do poznania ważnych elem entów polskiego szlacheckiego patriotyzmu pierw szej połowy X I X w., służy poznaniu historii idei o w iele bardziej, niż historii
160
T A D E U S Z Ł E P K O W S K Ipolitycznej sensu stricto. T ak jest zresztą zaw sze z m em uarystyką polityczną, a przecież do tej kategorii pam iętników należą bezspornie wspom nienia W aleriana Łukasińskiego.
2
O bszerny w stęp do publikacji opracow ał Rafał G erber nie tylko intelektem, ale i sercem. Lektura pam iętnika i innych dokum entów dotyczących Łukasińskiego (fotokopie niektórych z nich zostały reprodukowane w tekście, co niew ątpliw ie za liczyć należy do pozytyw ów książki) w płynęła na w ykształcenie się silnie zabar wionego em ocjonalnie stosunku autora wstępu do autora pam iętnika. D la czytel nika om awianych wspom nień nie m a w tym zresztą nic dziwnego.
W y d a w ca w pierwszej części wstępu (s. 5— 40) przedstaw ia dość dokładnie tok życia Łukasińskiego. Chociaż Gerber m iał już drogę utorowaną przez znane dzieło Sz. Askenazego, potrafił jednak wnieść do biografii Łukasińskiego garść nowych ustaleń i szczegółów, opartych głów nie o studia archiwalne przeprow adzone w ZSR R . Do okresu poprzedzającego w yw iezienie przyw ódcy Tow arzystw a Patriotycznego w głąb Rosji now ych danych m am y stosunkowo niewiele, natomiast więcej dowia d ujem y się o latach 1862— 1868. Okres ten jest szczególnie ważny, gdyż u jego pro gu pow stał pam iętnik Łukasińskiego. Słusznie więc na ostatnich latach życia autora pam iętnika skoncentrował swą uwagę wydaw ca.
Druga po „biograficznej“ , problem ow a część w stępu (s. 40— 52) m ów i o sam ym pam iętniku i dołączonych doń aneksach. G erber bardzo słusznie poddaje krytyce błędny i krzyw dzący sąd Askenazego głoszący, jakoby Łukasiński, pisząc sw e pa miętniki, był „półobłąkany“ (s. 40). M ożn a w zupełności zgodzić się z w ydaw cą w w ysokiej ocenie pamięci Łukasińskiego, nie sposób wszak m im o to nie zawahać się przed przyjęciem twierdzenia, że „pam iętnik jest podstaw ow ym źródłem do historii w olnom ularstw a polskiego i Tow arzystw a Patriotycznego“ (s. 44). Jednym z ważnych — na to zgoda. Trzeba przecież wziąć pod uw agę chociażby dystans czasu, jaki dzieli w ydarzenia od m om entu spisania w spom nień, w iek autora, jego przeżycia i warunki, w jakich przyszło m u pisać. N ie m ów iąc ju ż o tym , ja k rzadko jakikolw iek pam iętnik m ożna uznać za „podstaw ow e źródło“ do poznania „dziejów w ydarzeniow ych", tej histoire évén em en tielle w Błochow skim znaczeniu tego terminu. W czym tkwi podstaw ow a wartość pam iętnika, do poznania jakich obsza rów historii jest to dzieło źródłem w ażnym , na te pytania próbow ałem dać odpowiedź w pierw szej części niniejszych rozważań.
W om ów ieniu niektórych problem ów poruszonych przez R. Gerbera, a w yn ika jących z lektury pamiętnika, na najw yższą uwagę zasługuje ciekaw y passus o zbież ności teorii historiozoficznej Łukasińskiego o przeciw staw nym rozw oju Polski i R o sji z w yw odam i Aleksandra H ercena n a ten sam tem at (s. 46— 48). Charakteryzując pam iętnik G erber uw ypukla m.in. w ysoką m oralną wartość idei wielkiego spi skow ca i m ęczennika, a zw łaszcza um iejętność zapomnienia i w ybaczenia dozna nych krzywd.
W sum ie otrzym ujem y ładnie napisany i użyteczny w stęp (zwłaszcza w pierw szej jego części). Zastrzeżenia budzi pewna m oże rozw lekłość w ykładu, w którym zbyt w iele chyba powiedziano rzeczy znanych, a nieco za m ało w ydobyto istotnych problem ów , wynikających z lektury pam iętnika. To jednak, co należy zaliczyć do rzeczy w ażnych, m oże w pewnych wypadkach stanowić kw estię otwartą.
N a zakończenie kilka drobnych wątpliw ości. R. G erber ocenia zasób książek i czasopism, którym i dysponow ał w więzieniu Łukasiński jako „sk ąp y“ (s. 37). Sąd ten, ogólnie rzecz biorąc uzasadniony, w odniesieniu do periodyków i literatury rosyjskiej nie jest w pełni przekonywający. W ięzień znał przecież kilka ważnych.
niekiedy w ręcz czołowych wów czas czasopism (s. 37— 38), co daw ać m u m usiało spo rą orientację w sprawach rosyjskich. Odtoija się to w tekście pam iętnika, wykazu jącym pew ną znajom ość problem atyki społeczno-politycznej cesarstwa rosyjskiego. Sam zaś Łukasiński pisał: „Ż y ją c długo w Rosji m iałem sposobność czytać w iele pism tyczących się tego kraju ...“ (s. 157). Do typow ych lapsusów należy zaliczenie B ro nisława Szwarcego do grona czynnych działaczy pow stania styczniow ego (s. 19), choć przecież był on aresztowany w W arszaw ie 23 grudnia 1862, a w ięc przed po wstaniem. Jeszcze jeden drobiazg. K ajdan y, w które okuto Łukasińskiego w 1824 r. w ażyły 22 funty, a w ięc chyba nie 5,5 kg (s. 14), lecz raczej 8.9 kg (1 funt = 405,5 g. a nie 250 g)
3
W zakresie problem atyki edytorskiej, m imo istnienia tych czy innych instrukcji i obyczajów w ydaw niczych, w ystępują znaczne dowolności i nie sądzę, by można i trzeba je było w przyszłości likw idow ać. A p arat naukow y w edycji źródłowej zależy w dużym stopniu od wyczucia w ydaw cy, od odbiorcy, dla którego publikacja jest przeznaczona, od treści tekstu. Jedno wszak jest niew ątpliw e. M usi istnieć we w nętrzna logika i konsekwencja w trzym aniu się określonych słusznych, czy nawet błędnych, zasad. W y d a je się, iż w om aw ianej publikacji aparat przypisow y, łącznie ze „Słow niczkiem biograficznym “ , oraz opracowanie w ydaw nicze samego tekstu nie zostały niestety podporządkowane określonej m yśli przew odniej. Ponadto zrozuT m iałe i wybaczalne do pewnej ilości (i znaczenia) pom yłki zdarzają się zbyt często. N ieraz odnosi się wrażenie, że przypisy b yły opracowane w ogrom nym pośpiechu, a w ydaw nictw o ze sw ej strony zupełnie nie zadbało o ich skontrolowanie
Przechodząc do uwag szczegółowych. N a s. 55 należało poprawić „N eu d h art" na praw idłow e „N eidhardt“ , tak jak to ujęto w „Słow niczku“ (s 219). Łanskoj nie n ojił tytułu gubernatora generalnego (w brew Łukasińskiem u), co trzeba było sprostować w przypisie (s. 57). Razi niekonsekwencja w tłum aczeniu obcych zw rotów . W y d a w ca nie przetłum aczył w przypisie w yrażeń: sous ses auspices (s. 58), divide et im per a (s. 67), suum cuiąue (s. 105), beatus qui tenet (s. 164). B yć m oże, iż założył, że histo ryk, czy — szerzej — czytelnik-inteligent, który w eźm ie do ręki pam iętnik łatw o zrozum ie te popularne zwroty. A le dlaczego w obec tego przetłum aczono: gosudar
stw ien n yj so w iet (s. 106), ratio status, noblesse oblige (s. 114) i ultima ratio regis (s. 164, nota bene о 4 wiersze nad pozostaw ionym bez tłum aczenia beatus qui tenet'.). N ie w iadom o też, czemu pozostawiono bez tłum aczenia i objaśnienia obce słowa, takie ja k m ezzo (s. 59), trium viri (s. 82), carbonari (s. 87).
Trzeba było sprostować w przypisie (s. 69) błędny sąd Łukasińskiego, jakoby Napoleon nadał konstytucję 1807 r. w Berlinie. N ie darmo przecież nosi nazwę „drezdeńskiej“ . W y d a w ca objaśnił na s. 70, że „carstw o“ oznacza „królestw o“ . M n ie m am , że jego obow iązkiem było uczynić to w tedy, gdy nazw a „carstw o“ wystąpiła po raz pierwszy, a w ięc ju ż na s. 60. Przypis o rew olucji lipcowej w e Francji jest nazbyt lakoniczny. Łukasiński pom ylił się przecież pisząc, że rew olucja ta przypadła na 30, a nie 27— 29 lipca 1830. Notatka biograficzna o Louvois na dole s. 77 nie jest na sw oim m iejscu, skoro w ydaw ca przew idział na końcu książeczki specjalny słow niczek biograficzny. Przykre niedopatrzenie przydarzyło się na s. 90, gdzie podano błędnie w przypisie, że Łukasiński próbow ał zbuntować garnizon lubelski. Jest to tym dziw niejsze, że na s. 14 podano trainie, iż chodziło o Zam ość, a nie Lublin. W nom enklaturze polskiej od daw na ju ż przyjęła się nazw a „obw ód białostocki“ , a nie ja k podał w ydaw ca na s. 96 — „okręg białostocki“ . W 1793 r. Polska nie to czyła w o jn y z Rosją (s. 119). Sprostowania jednak i w yjaśnienia spraw y poruszonej
1 6 2 T A D E U S Z Ł E P K O W S K I
przez Łukasińskiego brak. N a s. 120 (w. 9 od dołu) powinno być raczej „w ierzą“·, a nie „w n oszą“ . W przypisie na s. 122 zakradł się błąd w tłum aczeniu z języka francuskiego. Zam iast „burzyć dla burzenia“ należało napisać „poruszać dla poru szenia“ . Tak też rozum iał to Łukasiński (zob. s. 121, w . 5 od dołu). N a s. 157 i 164 nie rozwinięto skrótu „ W “ . Ponieważ robiono to z reguły, i słusznie, na stronicach poprzednich, należałoby chyba trzym ać się jednej zasady.
W a żn ą spraw ą dla czytelnika jest kryterium , jakie p rzy jm u je w ydaw ca przy kw alifikow aniu (lub nie) osób do „Słow niczka biograficznego“ . O ile rozumiem, w ydaw ca pragnął uwzględnić w nim postacie (są to głów nie Polacy) m ało znane. Inaczej chyba nie było celu tworzenia osobnego słownika. Tym czasem dobór osób jest w nim najzupełniej przypadkowy. Spośród panujących w idzim y tylko papieża Leona X oraz dwóch Leopoldów : belgijskiego i austriackiego. Znaleźli się w sło w niczku jako „m niej znani“ . N ie figurują w przypisach obydw aj Napoleonowie, A le k sander II, Fryderyk II, W ilh e lm Zdobyw ca, Aleksander Macedoński i inni „w ielcy m ocarze". Jest to w zasadzie zrozum iałe. N atom iast H arun al Raszyd (s. 100) nie jest chyba postacią znaną każdem u i w ym aga osobnej notki. Z pewnością też m ery torycznie konieczne było zw ięzłe inform ow anie o baronie M ohrenheim (s. 88) i lor dzie Russellu (s. 164). W śród niekoronowanych cudzoziem ców honorowe m iejsce za j m u ją trzej bardzo znani W ło si: G aribaldi, M acchiavelli i M azzini.
Sposób opracowania „Słow niczka biograficznego“ pozostawia niestety bardzo w iele do życzenia. I tak np. nie w iadom o dlaczego im iona Rosjan podano w brzm ie niu polskim (z dw om a w yjątkam i), a W łoch ów i N iem ca w brzm ieniu w łosk im i nie m ieckim (nota bene z błędem , gdyż M ik ołaj po w łosku pisze się Niccolo, a nie, jak na s. 218, Nicolo). N ie w iadom o w m yśl jakiej zasady przy nazwiskach polskich po
dano raz jedno, a kiedy indziej dw a lub naw et trzy im iona. N iekiedy jest to ko nieczne lecz np. przy Blum erze, Fijałkow skim , Jezierskim i Skrzyneckim chyba zu pełnie zbyteczne. Trudno dom yślić się, co da czytelnikow i w iadom ość, że B em był adiutantem gen. Bontem ps, którego w słowniczku nie m a (bo zresztą po co?), i o którym naw et historycy niespecjaliści okresu nic nie wiedzą i w iedzieć chyba nie m uszą. Charakterystyka pozycji A . J. Czartoryskiego w okresie 1815— 1830 („bez w p ły w ó w politycznych“ ) jest niezupełnie ścisła (s. 215). N a tejże stronie zastanaw ia celowość zam ieszczenia inform acji o tym , że Z. Feliński był synem Ew y Felińskiej. M aurycy H auke nie został „przeszyty bagnetam i“ , lecz zastrzelony (s. 216). Jezier ski m a w praw dzie kilka im ion (s. 216) lecz brak elem entów w ażniejszych: dat uro dzenia i śm ierci (1786— 1858), a jedyna podana o nim w iadom ość jest błędna. Nie b ył Jezierski w 1858 r. członkiem Rady Stanu K rólestw a Polskiego i być nim nie m ógł, gdyż takow a, zniesiona w 1841, przywrócona została dopiero w 1861 r. Z a znaczę już tutaj, że brak najw ażniejszych dat nie jest w „Słow niczku“ zjaw iskiem w yjątk ow ym . O ile jednak brak danych datowanych przy Łanskoju, Sznayderze, Szrederze i W ierzbołow iczu jest w jakiejś (niewielkiej zresztą) m ierze uspraw iedli wiony, gdyż poszukiw anie ich w ym agałoby nieco trudu, o tyle zupełnie nie w ia domo, czem u brak dat urodzenia, śm ierci i panowania przy Leonie X , które wszak znaleźć m ożna w każdej encyklopedii. Przy Kurucie m am y do czynienia zapewne z błędem korektorskim . W łaściw a data śm ierci przypada na 1838, a nie na 1830. Zresztą zm arły w 1830 r. K uruta nie m ógłby walczyć w 1831 na Litw ie (s. 217). Łanskoj nie był prezesem „R ady Rządzącej Tym czasow ej“ (s. 218), lecz Rady N a j w yższej Tym czasow ej Księstw a W arszaw skiego. N ow osilcow (s. 219) urodził się w r. 1761 (a nie 1762) i zm arł w 1836 (a nie 1838). B ył w iceprezesem Rady N ajw yższej T ym czasow ej K sięstw a W arszaw skiego, a nie „R ady Tym czasow ej Królestw a Pol skiego“ . Skrzynecki (s. 219) nie b ył pułkow nikiem nieokreślonych „w ojsk napoleoń skich“ . N ie był też generałem arm ii K rólestw a Polskiego, gdyż stopień generalski
otrzymał w czasie powstania. W o d ze m naczelnym b ył nie „o d m arca“ lecz od 26 lutego. Złożony został z dow ództw a nie 10 a 11 sierpnia. W arm ii belgijskiej był do 1844, a nie 1839. Przy Zajączku (s. 221), skoro już jest, należało podać, że w do bie insurekcji był radykałem.
Ogólnie stw ierdzić chyba można, że koncepcja „Słow niczka“ byłaby do utrzy mania tylko w tedy, gdyby zaw arte w n im dane (poza podstaw ow ym i datami) były ściśle zw iązane z tekstem pam iętnika. „Słow niczek“ pojęty jako dowolnie rozsze rzany lub zw ężany wypis z encyklopedii niezależny niem al zupełnie od źródła, które m a objaśniać, jest niepotrzebny, korzyść bow iem z niego albo niew ielka albo żadna.
*
* *
Podsum ow anie .można ująć krótko. H istorycy polscy i szersze kręgi czytelników otrzymały now y, bardzo cenny pam iętnik. O w iele mniej istotne, choć przykre, jest to, że opracow anie ważnego źródła w ypadło bardzo niedoskonale.