' •-V _________ Warszawa, Aria 17 sierpnia 1931 t. “ CENA NUMERU 20 GROSZA
Ns 4 3 Rok lir
MUCHA
'u 3 & @ «=» i? <P B
Numer poświęcony „ C u d o m“
N a s i c u d o t w ó r c y
G ra trąbka d o ataku... a więc rusza
. ławą Młoda brać ochotnicza na rozprawę
krwawą,..
I czerwone też naprzód forują 'się
hordy...H urra! ach coraz bliżej m ajaczą jyh
mordy,
Błyszczą się skośne ślepia, nienaw iścią tchuące, G ło d n e k rw i i rab u n k u . W łachm any cuc h n ąc ; O w inięte postacie krzyczą w prost w y glądem , Jaki rai pod sowieckim . ,\X’o!nośc i ■>
w ym rządem . Nasi prą ochotnicy, lecz w jednej, iskierce
Na widok bestji wschodu zastyga w.
nich serce...
Jeden m om ent... ac h ! wiekiem ia c h w i la w ahania...
J a k 'ła n zb oża od iwiatru, k o lu m n a się siania.
Nie dziw , pierwszy raz w b oju, chłop Cy, dzieci prawie, N a clrwilę zapo m nieli o wallc:1 i sła
wie 1 w id zą jeno bestji rozjuszone ślepia W ięc b lad y lęk jak tu m a n , g łó w m ło
dych się czepia, C)bezwładnia... Kapelan, S korupka Ig a
cy,
Gen. Józef Haller
(w rocznicę jego zwycięstwa nad
Wisłą).
Przez m or/e g łów , żołnierzy szpaler, Kroczy zwycięzca, Józef Haller, Kroczy w ojskow ym ,
d
iarskim krokiem ł ag od nym w o k ół w odzi wzrokiem 1 dobrotliw ie, jak należy,W ita zwycięzkich swych żołnierzy...
O n to sform ow ał ocho tn ików i precz przepędzi! bolszewików, Przez bohaterstw o, krew i męstw o, O d n ió s ł nad wrogiem swe zw ytięsiw o, ( id y pod stolice w róg sit; wcisnął 1 stał sit,' wielki: - C u d nad W T łą !..
Nie szczędził tru d ó w i m itręgi, N ig d y nie ziarna! też przysięgi....
C n y obywatel, P olak szczery, N ic s łu ży ł w w ojsku d la karjery,
! ccz zawsze w ierny czystej sprawie .Marzy! o Polsce, nie o sławie, Krew swą przelewał dla O iczy /ny.
D la niej o dn o sił rany, blizny, D la siebie zawsze był surowy, Nie d b a ł o rozgłos, „końskie m o w y ";
W o la ł d okonać wielkich czynów W śm iertelnym o gniu karabinów ...
W ięc żyj n a m , d ro g i generale.
W swej wiekopom nej, czystej chwale!
Jak b y go tchnęło, spojrzał, coż o n i dziś tacy?
W z d r y g n ą ł się, bo zrozum iał... A więc śm ia ły m krokiem
■Sam jeden, jak ten piorun-, z p a ła ją cym w zrokic n R usza naprzód — a krzyż swój.
ten znak m ęki Pańskiej, W z n ió s ł, jak sztandar, przeciwko p o tędze szatańskiej ,,D zie ci" krzyknął głosem z pod ser
ca w ydartym , ,,W im ię B oga n a p r z ó d "... 'Z a nim tak zażarty, Jak ryś, co z k o n aró w spada na ofiarę Skoczył Stach Matarewicz: „Z a jaka
to karę"
Krzyknie z fu rją — „d o kroćset!
stoicie jak g a p y ! C zyż to wam d ziś z gorąca zesztyw n ia ły ła p y !?
D alej zuchy: Prać ło tr a !" I w ciżbę czerwoną W ślizg a się, n ib y piorun, z szablą
podniesioną, I kąsa, kłuje, siecze na praw o i lewo..
Za nim tuż, tuż Szybowska**), uczeń P łoszko m ło d y, P ędzą w ścisk z oficerem i księdzem w zaw ód)' N a kupy rozbestw ione przyb łędów
tłu m krwawy,
Ks. Ignacy Skorupko
( W rocznicę bohaterskiej śmierci w obron ie W arszaw y).
Z krzyżem w ręku poszedł w b ój, Poszedł na śmierć, kreW i znój, Poszedł pierwszy, nie ostatni, G d y ż go un iós ł zapał bratni.
G dzie straszliwy arm at huk, 'la m rtiu drogę w ybrał Bóg,
By w żołnierzu wiarę wzniecał, By im śm iercią swa przyśw iecał!
N a bagnety ruszę h n f !:
Śmierć w ygląda z ciemnych luf, Ksiądz. S kon ink a .do ostatka Śpiewa im : „Serdeczna .Matko"...
Żegna, krzyżem błogosław i 1 pociechy słowa prawi...
Z io n ą ogniem paszcze d /ia l.
D ru t kolczasty wieńczy wał, Ksiądz kapelan sam nu przed, ie Swoich chło pców na bój wiedzie...
C o raz gęściej pa d a trup, Śmierć zabiera krwawy lup.
Jak p.)dciętv kosą kwiat, K siądz Skorupka także,po cił!..
W kont/.', białej, nib\ śnieg Bagnetam i skluiy legł...
C h oc ia ż z g in ął i ten m ąż, - Pam ięć po nim żyje w ciąż!
K tórem u się zachciało dziś m u ró w W arszaw y, A żeby w nich osadzić m oskiew skie
go cara...
„ D o M oskw y! Precz re z u n y !" ,;O d W a rsza w y w a ra ''!
K rzyknie ten i ó w z c h ło pców , t łu kąc bolszew ika.
O d tej m łodzieńczej fu r ji ju ż czer
w o n a klika C hw ieje się, łam ie, plącze ju ż w bez
ładne kupy...
Raz wraz p o d a jąc tyły, gęst > lecą trupy W e krwi s ię ju ż w alają moskiewskie papachy
o — o
O t macie, tak W arszaw ę o bron ili la
chy, Tak W arszaw ę kocha ii polscy o c ho t
nicy, Tak b ro n ili ziem polskich i polskiej sto lic y !!!!
• .*) porucznik, po le gły pod R a d zy m inem .
* * ) kobieta, p o le gła pod R a d z y m inem .
Genjusza wyznanie
S pytan o generała, co to pono z nu
dów Pracuje nad historją pomajowych cu
dów, —
N a czem się też wzoruje, pisząc wie!kie dzieło I skąd tyle psychiatrii, w ty m dziele
się w zięło?
G en e rał o dp o w ie d zia ł: „Też dziwne p y ta n ie !?
W z o ru ję się n a dziele: — „G enjusza
— w y zn a n ie "
R ó żn ic w świecie b y ło , będzie, Żle i dobrze byw a wszędzie, Lecz najgorzej byw a wtedy, G d y , prócz biedy,
D rw ią i dręczą N a ró d męcz-;
S am ozw ańcy - - kpy — włodarze.
R óżn e ludzkie są sum ienia, R ó żn e w świecie są zdarzenia, Jednak w tedy jest najgorzej, O d y lud Boży
W m ętne wiry P ędzą zbiry,
O b łą k a ń c e i zbrodniarze...
*) Z N r. 30 „Ż . M ." zw olnione / konfiskaty.
Ekran.
Ż Ó Ł T A M U C H A
Z polecenia p. Komisarza Rządu
Został zajęty Nr. 42 ,,Żółtej Mucby” z datą 16 sierpnia b. r. za artykuły p. t. 1) ,,Co było na dnie"
2) Wyjątki imaginacyjne z pisma świętego", 3)
,
Cuda”, 4)
i ,Dziadek śpiewa", 5)
i ,Improwizacja".
Ukłucia
Podobno na czas zjazdu w Tarno
wie, miejscowy zarząd B.lB. posta
nowił zakryć gmach miejskiego wię
zienia specjaln-em oszalowaniem z 'de
sek, aby leader'om sanacji nie psuć pięknych chwil • nastroju.
■ o — o
Pewien poseł z B.B.W.R. spytany, o. swe prawdziwe przekonania poli
tyczne odparł: — „Bóg wysoko, a Bug... niedaleko".
o —t o
Ponieważ nie wszyscy <> -tem wie
dzą, komunikujemy, że wyrażenie ,;po szedł w sąłiatory" powstało jako pen-Jg dant- do rosyjskiego -„poszedł w du-j§
raki"... H
W wynajdywaniu źródeł dochodu, zamier/one upaństwowienie komo' ków jest najciekawSzem i najbardziej konsekWefttnem sprowadzeń i.em do wspólnego mianownika przyczyn i'sku tków ,,radosnej twórczości",
o —. o
— Podobno Boy - Żeleński d p resz
ty zdziecinniał i ; podpisywać się o- becnie będzie Bebe - Żeleński,
o — o
Niektórzy dziwią się, że Związek Artystów Scen Polskich prowadzi bar
dzo słabą 1 działalność. Naszem zda
niem niema nić w tem dziwnego,, bo
wiem z samej nazwy wynika, że zwią
zek ten jest ZASP-any.
i i
Nawe tygodnie propagandowe.
Ostatnio w modę weszło organizo-.
wanie tygodni propagandowych, jak nprz. „Tydzień dziecka**, ;;Opieki nsd zwierzętarni**, „L.O.P.P.** - etc.
My -ze swej strony proponujemy, urZędzenie w najb’iższym czasie nas
tępujących „siedmiodniówek".
1) Tydzień Wsparcia (dla kupców i urzędników), 2) Tydzień Prasy (ani jednej konfis
katy) 3) Tydzień Teściowej (milczenia) 4). Tydzień Ministrów (bez zmian);
5) Tydzień P.I.M.a (zgodność prze-
■ powiedni z rzeczywistą i pogodą).
6) Tydzień Kawalerów (bezpłatna mi
1 miłość) 7) Tydzień Wekslowy (wstrzymanie
i protestów)
8 ) Tydzień Komorników (tym naj
ciężej. pracującym na'eży się też od
poczynek) Wytłomaczył.
Złodzieje włamali Się do mieszka-' nia znanego' Siłacza, Teodora Stek- kera. Po pewnym czasie jeden z nich orientuje się z różnych fotografii, . w czyim znajduje się mieszkaniu,
więc mówi do towarzyszy: —
— Uciekajmy stąd, bo ten siłacz, jak nas przyłapie, kości' nam poła
mie.
Niema obawy, odpowiada na ió jeden, z nich. Stekker popisuje się swą siłą tylko'jeżeli chodzi o; zdoby- bycie pierwszej nagrody.
Rzeczoznawca. - Uprawniony.
Mama do synka, który uderzył ba
wiącą się z nim dziewczynkę;- —
— A to brzydko, wiesz przeciecze mężczyzna nie bije kobiety.
— Tak, ale kobieta nie'może łacho tać mężczyzny, była odpowiedź mło
dego gentelmana.
Mały Michaś złapał pięć much, i por kazuje je ojcu:
— Patrz, tatusiu, mam muchy: trzy samce i dwie samiczki.
— A s kąd wiesz o tem, że to-samce a. tamto samiczki? Bo te trzy, zła
pałem na kuflu piwa, a te .dwie sie
działy na lustrze.
3
Historja i spodnie
(bajka) Krawiec spodnie źle uszył,
Chociaż przed klijentem ' się puszył, Gadał i pyskował,
Że u znanego krawca kiedyś termino.
- wal
1 on jest nawet cechowy!
Że niema lepszej od niego głowy U nas, ani zagranicą...
Że takich krawców szukać trza ze świecą!
1 on riawet historję krawiectwa ;,po
prawiał"...
Klijent na to: — A wiesz pan oo ma
wiał Stary krawiec Lacki?
Oto: „Łajdak daje. materjał łajdacki, Kiepski krojczy, jdepsko spodnie kraje, A jeden i dirtigi o mądrości baje".-..
- - Pan „poprawiasz" historję krawie
ctwa polskiego, Nie mając kwalifikacyj hi prawa do
tego!
O, krawczyno podrzędny, partaczu;
mizero!
Tyś ni krojczy, ni krawie — ale wiel kie zero...
O „poprawce" historii chcesz, mi na-.
bajdurzyć, Aby mnie okpić, Ogłupić, odurzyć Twą wielkością'i prawem do cechu!
Głupiś, krawtze! a twój talent wart najwyżej śmiechu. , Dość.gadania, Poprawiaj spartane na
ga wki, A swoje do histor-ji ‘ krawiectwa „po
prawki"
Możesz z powodzeniem w „koszach"
wyprzedawać Ł-ecz historyka n?.dal nie radzę uda-
______________ wać!...'
*.) Z Nr., 3f> ,,Ż. M." zwolnione / konfiskaty;
Józef Mayor.
Powiedzonka teatra’ne.
Po wyjeżdzie znakomitego artysty Konrada Toma, z Warszawy,: sym
patyczna Zula; Pogorzelska chodzi już jak nie przy-Tom-na.
-o — o
Ceniony kompozytor wielu szlagie rów, p. Jerzy Petersburski ciężko za
niemógł na as-dur brzuszny, o - o
Nawet mądre kobiety, wstępując w związki małżeńskie nabierają wiedzy.
Dowodem tego iest p. . Maria Ma
licka, która po'ślubie stała się Sa- wan-tką.
o — o
Znany literat, Marjan Hemar, ma
wstąpić do klubu Bebe i w związku
z tem będzie się nazywać Hemar-
szałek.
4
Ż Ó Ł T A M U C H A
fitgum enty wyborcze, zapewniające zwycięstwo
A l a r m
Mamy dziś przecież dostęp do morza, Mamy wspaniały, dogodny port, I czuwa nad nim Opieka Boża I od germańskich nas broni hord.
Zaufać Boskiej Opiece tarczy,
To wzniosłe hasło pokornych sług,—
Ale czyż wiara sama wystarczy, O dy na nas zechce uderzyć wróg!?
Gdy mu raz jeszcze przyjdzie ochota Pożaru świata upalić stos,
Czy też wystarczy nam nasza flota By odparować morderczy cios?!
Nasz sąsiad zawsze miał jasne cele I konsekwentnie też do nich szedł, Nie zasypiając gruszek w popiele, Miał morski program - od a do z!
Osiągnął świetne tedy wyniki, O tem się u nas nie mówi, nie. . Spuszcza na wodę wciąż pancerniki, Spuścił dotychczas już A i B.!
Porasta w pierze, w złoto i sadło Germanja, drwiąco nam patrząc w
twarz Wycierpie wkrótce już abecadło..
Jak morski program wygląda nasz?!
Pałace banki stawiano nowe, Dziś mamy wszelkie ,,kompresje" stad
Cudowna urna
(Bajka jak 1001 nocy) Za górami,
za lasami...
jest kraj przecudowny, a tak czarowny...
Że poprostu w oczach się troi!...
Taka moc się z tego roi!
Ale na floty polskiej budowę Kie chciał dać nigdy ni Sejm ni rząd!
Czy coś się w Polsce naprawdę czyni, W alarm wielki uderzmy dzwon, By zabezpieczyć istnienie Gdyni, Dostępnej wrogom z. dwóch naraz
stron ? Wyzyskać trzeba obecną chwilę, Pomnąc, że „Polska to wielka rzecz";
Precz luxus, fety, automobile, I „propagandy" wszelakie precz!
(Kasujcie biura, departamenty,
Z polskiego karku niech zginie garb, Na polskie zato pójdzie okręty Wszystko, co na tem oszczędzi skarb, Kto jest Polakiem sercem i duszą, Ten razem ze mną zabierze glos:
Na polską flotę i ofiary być muszą, Od tego zawisł Ojczyzny'los!
:los",
Zmieniła
brum.
Do wiersza obok
- Owo w tej krainie jest U RNA czarowna. — Ginie w niej za potarciem... wszelki ,, jak włos
spalony, gdy wrzucony zostaje do pieca.
— Raz heca się zdarzyła:
URNA się wywróciła z hałasem,
a tymczasem niewidzialna moc noc
z dnia uczyniła, I co powiecie?...
ta nieczysta siła,
wszystko, co było wrzucone, białe na czerwone!...
A i tak było:
Wrzuciło
sporo ludu karteluszki jakoweś w opozycji. Szum,
i. paluszki
sypią coś, jako do imbryka herbatę sypie się Ceyłońską.
Boską
zaś miały widać własność te paluszki, bo kartel u szki
„JE D Y N E " weszły tam w miejszości..
a wiecie jak wyszły? W większości Była to bowiem w swoim rodzaju je dyna U RNA Alladyna!... J. Mayor.
O Jłiem cacii
słów k i łka
Posłuchajcie moi mili,
Jak dziś c/lowiek pięknie kwili, Jak się poci,... jak narzeka...
Że go śmierć głodowa czeka:!
Jak się kręci, jak się wierci...
Ja i tak mu życzę śmierci...
Wszak mieliśmy „takie czasy", Gdy szwab mnogie wiódł hałasy — Pięścią walił w stół zażarcie,
Na nas patrzył, jak na żarcie.
My to wszystko pamiętamy...
Szwabom nabrać się nie damy!
A. K.
Ż Ó Ł T A M U C H A
Puryszkiewicz.
| Karty i sanacja
Sonet.
ISanacja jest, jak karty: — w kartach są walety, i'Sanacja ma ich także, — wiemy to i
„W ywiadów".
c Licz w kartach jest ich czterech, w sanacji niestety,
i
Jest parę ich tysięcy, rriłodych, np idziadów.
I Królów niema coprawda, lecz są kan
dydaci!
| Asów zato bez liku - Zarębscy, ł o kietki, KCi co robią zniknięcia, kiedy się za
płaci, [ I, co „wódzie" kochają; ;;Adrję" i
bietki.
f Dwójki, trójki i cźwórki — wyżsi urzę
dnicy!
IPiątki,'szóstki, siódemki, to są ;;na-
czelnicy"
gśpziewięć, dziesięć, to nowa jest ,;ary-
stokracja"
IW kartach góry już niema, bo to nie
sanacja!...[Sanacja jest jak karty. W karty się przegrywa, [^Zapamiętaj sanacjo: — przegrana moż liwa.
K o b r o n . '
Cud — cudów
Kiedy ustaną nienawiści, waśnie, Jak Bóg przykazał będą żyli ludzie I płomień pychy w sercach już za
gaśnie, Człowiek zapomni o przyziemnym
brudzie?!
Gdy będzie każdy też drugiego wspie
rał, Dążąc gromadnie do celu wspólnego, Silny nie będzie słabych poniewierał,
1 w najbiedniejszym rozpozna bliźnie go!?
Gdy się wyzbędzie świat nasz'niena
wiści, Krzewiąc braterstwo między swoim ludem.
A miłość zbawcy w narodach się ziści, — To życie takie my nazwiemy cudem.
Wiktor Steff.
Tak, palaczki, pętaczki cacane!
Tak kochane buntowszczyki....
Mówiłem: Bić w mordu, i, w
d e ń s z c z yki posyłać do turmy
całe churmy
za „nieprawomyśie"!...
Dziś, siedząc w niebie, — .myślę, że nauka nie szła W! las...
Bo wy‘, pany z B.B., w sam raz ukończyły moją szkołę —
„kramołę"
bijąc w mordu raz w lewo, raz w pra
wo...
Ot, brawo.!
Wam za to od Puryszkiewicza i pokłon dla Burdy i dla Mickiewicza.!
Józef Mayor.
JYowy lo t do Strato sfery
6 Ż Ó Ł T A M U C H A
D ziad ek śpiew a N a czasie.
O to stal się w ielki „ c u d ": — Z czczej twórczości krach i g lć d ! N ie na taki czekał „ c u d "
T u m a n io n y polski lud.
Dyktatura.
O d czego pochodzi w yraz d y k ta tura ?
O d tego zapewnie, że jeden dyktuje, a in n i m u szą krzyczeć: urn!
Praktyczny..
P aru szm irusów siedzi n a p ’:iży i przy g ląda 1 się k ą p ią c y m :
— Słuchaj, A ntoś, pyta jeden z nich. K tó rąb y ś z tych d w uch facetek w y brał, — tę tłustą, czy tę c h u d ą ?
— W ia d o m o tłustą, m ia łb y m przy • najm niej p o d w ó jn ą porcję, b y ła o d powiedź.
Akuratna.
Pani do służącej:
— M urysiu, n a jw yższy czas, żebyś w yrzuciła ju ż te
go strażaka z kuchni.
Marysią:
— T ak odrazu- nie mogę, proszę pani, wszak obow iązuje d w u tygodniow e w ym ó wien ie.Don juan
w kłopocie,
— W y o b ra ź sobie, przyjacielu, d o s tałem od jednego z m ę żó w list z p o g ró żka m i i . zapow iedzią, że o i!e nadal asystować będę jego żonie, za-' bije mnie.
— N o to daj sobie z n ią spokój, zawsze życie milsze.
— Łatw o ci to powiedzieć. Ale ten idjota- ' w liście ani się p o d pisa ł ani też nie w s po m n ia ł, jak jego żonie na imię.
Typowy profesor.
Jeden z naszych uczonych, znany z roztargnienia, jad ąc pewnego dni-t koleją, przez om yłkę, zamiast, jak zwy kle, po prawej stronie, p o ło ży ł swe okulary po lewej ręce. Po chw ili szuka energicznie szkieł po prawej stronie. Tym czasem siedząca p o le
wej stronie dziewczynka, w idząc je
go poszukiw anie, wręczyła zgubę.
- O , serdecznie dziękuję, m iłe dziec ko. A jak tobie na im ię, zapytuje za d ó w o lo n y z odnalezienia szkieł uczo
ny.
— .['aneczka, tatusiu, była odpo- , wiiedź jego własnej córeczki.
Co może Chaplin.
P ew nego razu narzekającem u na ból g ło w y i o c ię ża ło ść' Charlife C h a p li
n o w i d o ra d ził felczer postaw ienie p a ru „pijawek. C h arlie zg odził się, ale cóż, kiedy pijaw ki nie chciały się
„ p rz y p ią ć ". ‘
— C o to jest, czyżby to nie b y ły p ija w k i? pyta zaim itrygow any ty m wy padkiem C h a p lin ? '
— O w szem , nawet w y głodzone p i
jaw ki. A le w idocznie i o ne będąc żeńskiego rod zaju, c hcą skorzystać z okazji, żeby się popatrzyć Gwiazdo-
Jtf agisłraćkie pensje ’
Nasz- najdroższy magistracie , Chude, czasy przyszły na cię,
Z jakichś czarnych chmur.
J<fepskie na cię przyszły czasy, Twoje pełne kiedyś kasy \
Tocz nędza szczur.
Ograbiłeś, c ; się dało, Nic nam' biednym nife zostało, Tobie wszystko było mało!
No, a teraz jak? .- , - Twój urzedpik z ‘głodu.ginie, Jak w zapadłej gdzieś mieścinie, Znąjny z biedy swej jedynie,
.Ginie g łodn y ptak.
Płacisz, bracie;, już na raty!
Ty, coś niegdyś był bogaty.
Cóś znał zyski, nie znał straty, Coś zabierał .biednym graty,
Coś chciał tylko brać!
Ty, coś nie siał i nie zbierał, Tylko z' ludzi skórę, zdzierał, Gdy lud w nędzy wlazł futerał, W- ćzemże teraz będziesz szperał,
Kto ci zechce dać?
A. Mariani.
Dźwiękowiec.,
— Zrozumiałaś, co ten ładny chło piec tąm. na-ekrariie mówi? -.
- Mówi, powiadasz? A. ja myśla
ła m 'ż e ! on płucze gardło.
Przewidujący,
B&ńdytą napada jakiegoś jegomoś
cia w ciemnym zaułku i w-óła:
— Ręce dó góry! Oddać.portfel!
—- Z największą chęcią, ale niech mi pan zaręczy, żej mi się nic nie sta
nie,, jeżeli w portfelu będą pustki.
Osadzona'
' Pani Migdalska o ten, zresztę prak
tyczny zwyczaj, że ilekroć w towarzy
stwie spotkała lekarza; starała się wy
korzystać tę okazję; by, wyluszczyw- sży doktorowi wszystkie: swoje dole
gliwości, Otrzymać poradę oraz re- ! eęptę bezpłatnie. Razu pewnego spot
kała na.dużem przyjęciu.u swej bra-.
.tbwej znanego na bruku warszawskim . kawalarza doktora St. Uprosiła więc bratową, by przy stole usadowiła ją nrzy tym lekarzu i dalej • Użalać się.
jemu na swoje dolegliwości, ..zapy
tując w jęonkluzji ' o , radę.
Na to nie w ciemię bity eskulap od
powiedział ' tak, żeby... wszyscy-. mogli słyszeć: —
— Z. największą przyjemnością u-;
dzielę'pani porady, ale przedtem m u
szę jeszcze dokładnie ją zbadać. Zech
ce więc pani rozebrać ‘się. tutaj.
O d tej chwili pani Migdalska w to
warzystwie omijała lekarzy z daleka.
W dobie „radosnej twórczości".
Wierzyciel, słuchając przez telefon relacji swego dłużnika: — Co part.
mówi? Idzie pan dó sądu, celem uzy
skania dla siebie moratorjum? W ta
kim razie’ zaczekaj pan chwilkę, 1 — -
pójdziemy razem!
2 O Ł T A M U C H A
P o p r a w k o I o r y z a c j a
— A giten cześć, Tylkozłoter!!
— Czołem, Hopsztynder!
— Słyszałeś...?
— jeszcze jak...? Ale o czem?
— O naszym wielkim rodaku, genial
nym mistrzu, zasłużonym obywatelu, w ieT , kim człowieku, centralna figura.
'— Może?? już przestać, ten facet już odszedł; już nie szpieguje. .Teraz już;
możesz mówić
także' i -prawdę o panu marszałku. .Możesz już nie powtarzać- jego opinji.
— Kiedy ja wcale ni.- mówiłem o pa
nu marszałek...
— Ty masz' .cynicznego dowcipu/ O kim żeś mogłeś-'tnówić w takich, powie
działbym, hyperiatywach. ,
— Wyłącznikowó o największym czło
wieku... ^
— ...Marszałku!
— Bynajmniejwięcej: Paderewskim!
— Nie słyszałem. Przeczytałern całe ,,Poprawki ' historyczne", ale tam było tylko o -jednej ‘.osobie! ■ — -
No, to ci wytłomaczę. Rozumiesz, lo jest wielki gracz-, On w- tej Ameryce to wygrał bardzo .dużo dolarów.
— I nic nie przegrał?
— Nie, właśnie dlatego on jest taki - słynny, że jak on zagra, to zawsze wy
gra dużo forsy.
— Ach, żeby to nasi , ministrowie tak mogli, wygrywać! Grają przecież...
Jest cukiernia —>: Bagatela, Latem ludu mrowie,
Dba ić> gości swych' tłuściutki:
„Dziedzic na DakoWie".
Tam najmilszy odpoczynek.
Stoliczki zaciszne,
Jest muzyczka' pierwszorzędna,
■ No i ciastka... pysznej!!
— ..Nie słyszałem. Na czem?
-— Na naszych nerwach!
— Tak, grają’ sobie od pięciu lat -i*nic.nie mogą wygrać!
>•— To się nazywa prawdziwa popraw- koloryzacja.
’— Chciałeś powiedzieć: podatkoniza- . , cja.
—- Dlaczego? j
— Bo przecież wszędzie musi tjyć Kon, podatek -i taki głupi, jak ty, który potrzebuje płacić.
— Zenon, ty.mnie obrażasz. Ty jesteś wprost impęrtynent!
Co za obelga.! Kto impertynent, kto! •
— Li tylko ty,!
— Alojzy ty mnie napawasz bólem!
Ty masz obowiązek *ii dać material
ne odszkodowanie za moralne . nadwy
rężenie moich nerwów, Piać.
— Sam jesteś-frajer!
— Bawięciebie z konwersacją!
Znarti większe rozkosze.
— Świnia!!!
____________podsłuchał: H.I.Polit.
*) Z Nr. 36 ,,Ż. M." zwolnione z konfiskaty.
Sprytny młodzieniec.
Rysiu, napisałeś do ojca: list ż proś bą o moją rękę?
— , Tak kochacie, napisałem -T, Strasznie się boję odmownej o d powiedzi...
— A ja nie.
— Dlaczego?
— Bo dla pewności nie podpisałem się.
Zdanie doświadczonego.
1 — Nie mam szczęścia, u kobiet...
— W takim razie jesteś naprawdę szczęśliwym człowiekiem.
K om plety „ Z ó ite j M u ch y " za ro k 1930 w cenie zt. 10 — jeszcze parę sztu k do nabycia w R e
dakcji W spólna 6 m. 16.
SZ)
p o l e c a m y
FABRYKĘ KAPELUSZY
FILCOWYCH, SŁOMKOWYCH i GALANTERYJNYCH
W A C Ł A W A S Z O L C A
wspólpracowniha firm
A. BERNARDIN SU C R -FA N FA N I et STAG1
. W P A R Y Ż U '
W A R S Z A W A
C h m i e l n a 1 5 —T e l e f o n 3 0 7 -7 6
p
•N
o
O
hU
Odpowiedzi Redakcji
„A. K.“ — Część nadesłanych utwo
rów drukowaliśmy-. Reszta bądź nieaktu
alna, bądź zawierała'pewne usterki.
»Ekran“ : —r Życzenie Pańskie będzie
my mogli uwzględnić nie wcześniej, jak w połowie września.
„Kobron“ : — Stałe wspólpracownie- two pożądane. Zbyt jaskrawe miejsca ■ jak Pan żapewne' już zauważył, ko
rzystając z Jego 1 pozwolenia, łagodzimy, rzecz jasna, o ile jest to możliwe, 'ca
łość nie ucierpi, a tak zmieniony utwór posiada dostateczny wartość. Żądaną prze syłkę uskutecznimy dopiero po powrocie naszego kierownika, który ,doczekał się nareszcie parotygodniowego, zasłużonego odpoczynku. 1 , . :' ■ .
Ryzyko.
Panna Irena, sekretarka osobista jed nego z dyrektorów banku,
nznalazła wreszcie narzeczonego i wychodzi za mąż. Wymawia więc posadę swemu szefowi.
— Nie m ogłaby też poczekać pani 7. małżeństwem, jeszcze choć ze dwa miesiące, aż skończymy obecną kam
panię i będzie mrjiej roboty.
— Żałuję bardzo, ale znam / a mało ■ mego narzeczonego, żeby brać na sie
bie ryzyko czekania.
Pożądany kompan.
— D la mnie Wartość m a tylko sa
ma treść, głębia myśli...
— A to byłby pan znakomitym kompanem' w, bi;bk*ch: — ja bym pil i jadł, a - pan zadawalniałby się...’
m yślą i słowem.
W Luna Parku.
On:
— Pani jest pierwszą ciekawą osobą, którą tutaj spotykam.Ona: — Doprawdy. To pan nu większe szczęście ode mnie.
>>
Jeżeli nie Szyllc-"-8zkolnik, to' któż in n y p o tra fi -szczegółow o o k re ślić T w ó j ch arakter, zd o ln o ś c i i p rzeznaczę nie, S zy ller-S zkolnik jest R edak to re m p is m a „ Ś w it " (W ie d z a T a je m n a ) a u torem w ie lu prac n au k o w y ch , p o sia d a szereg p r o to k u łó w T o w arzystw N a u k o w y c h Sto licy. Je że li C i brak e n e rg ji, ró w n o w a g i, jeżeli cierpisz m o ra ln ie , p o trze b u je s z d o b r e j rady, p r z y jd ź , a p o z n a s z k im jesteś, kjm b y ć m o że sz. D o w ie s z się, ja k ży ć, p o stę p o w a ć aby zw ycięsko p rzeciw staw ić się lo so w i. Je że li w ątf h z .n ie m a s z czasu, n ap isz n a ty c h m ia s t im ię, rok, m iesiąc u r o d z e n ia , a o trzy m a sz o kre ślenie w a żn ie j
szych fa k tó w ży c ia d a r m o (75 g r. znaczki pocztow e i n in ie js ze o g ło s z e n ie z a łąc zy ć — W a r s z a w a P S Y C H O - 0 R A F 0 L 0 3 J Z Y L L E R - S Z K O L N I K Ź Ó R A W I A 47— 2 P rzy ję cia o so biste p ła tn e — ca ły d zień. A n a liz a szc z e gó ło w o — h o ro sk o p — o d p o w ie d z i s ły n n e g o m e d ju m
E v ig n y - R ara z ł. 3
N A S T Ę P N Y N U M E R „2 0 Ł T E J M U C H p o ś w ię c o n y b ę d z ie „ F a c h o w c o m
Ż Ó Ł T A M U C H A
*) Co ci zostało z tych ła ł !m izerji, zasług i głodu? *J
o
•N
'O
c*5
' sJ
Z
N
Geniusz finansowy.
—M n ie krach '.bankowy żnie dot
knie. Ałam swój własny system osz
czędzania w pończoscel ub;siennikfi.
— No to pana kapitał pie przynosi procentów.
— I na to znalazłem radę: —
c q ■■miesiąc dokładam do zbier.artego ka
pitału procenty z . nowych oszczęd
ności.
NA WSI.
- .Słuchajcie,, matko, wezmę wa
szą Kaśkę .za..; żonę, ale musicie rtfk kupić harmonję!
- — A to na co ?
— Bo ksiądz proboszcz mówił1, że f w małżeństwie harmonja jest końiecz
"nie potrzebna.
Podając numer P.K.O. 17.440, pro
simy dopisywać słowo „Swast".
- Urzędniku państwowy! Za to, że d zielnie znosisz swą nędzę, głosowałeś na jedynkę, prenumerujesz „do
browolnie'' „Gazetę Pplską", pokrywasz dziury w budżecie 15 proc. ofiarą ż głodowej twej pensji, — mia
nuję. Cię 'Kawalćrem orderu,...
Sprawozdawca.
Znany na bruku warszawskim spra wozdawca sportowy wpada na boisbol z.godzinnem opóźnieniem i pyta są-^j siada o dotychczasowe • wyniki.
— Jedna partja skończona z rezul- - tatem 0:0, — była odpowiedź.
— N o, to chw ała B ogur nic nie stra- i ciłem , w estchnął z ulgą „znakom ity" ] .sprawozdawca.
;
Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką): miesięcznie zł. 1,00 — kwartalnie, zł. 2,50 — półrocznie zł. 4,50 8,00. Zagranicą 100 proc. drożej. Konto w P.K.O. Nr. 17.440 „Swast"._______ j ________ ; • ' :
W ziT T ,
rocznie zł.
C e n ^ ^ o g f ^ s z e ń ^ C a ła ^ K o lu m n a ( 3 ^ s z £ a h o w a ) ^ ^ M 0 zł. 7» kL- 7 5 z ł^ jV —iO^zł^jyiarg^-^SO^zt
Adres Redakcji i Administracji: (czynne od 10-16 p.p.) Warszawa, Wspólna 6, te). 702-16.
Redaktor odpowiedzialny: Franciszek Gawroński.