JV$' 2 . Warszawa, d. 14 stycznia 1894 r. T o m X I I I .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA". 1
W Warszawie: rocznie rs. 8 Jurkiewicz K., Kwietniewski Wł., Kramsztyk S., Na- 1-wartalnle 2 tanson J., Prauss St., Sztolcman J. i Wróblewski W.
Z przesyłką pocztową: rocznie „ 10 Prenumerować można w Redakcyi „Wszechświata*
półrocznie „ 5 j i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.
A d r e s I R e d -a lc c y i: K r a k o w s k l e - P r z e d m i e ś c i e , USTr e e .
NASZE POKARMY.
I.
Składowe części ciała naszego ulegają cią
głemu przeobrażaniu się, ustawicznej prze
mianie. Bezustannie zachodzą z niemi pro
cesy chemiczne, będące istotnem źródłem energii życiowej. Podczas tych spraw che
micznych tw orzą się wszakże takie związki, które zbyteczne są a naw et szkodliwe dla ży
cia i organizm wydala je ze siebie n a ze
w nątrz. P łu c a, nerki i skóra głównie obar
czone są zadaniem usuwania tych szczątków życiowej działalności, a mierząc ilości m ateryi, wydalane przez te organy, nabieram y pojęcia o stratach ponoszonych przez organizm. P r a ca chemiczna wszystkich narządów naszego ciała trw a póty, póki trw a życie. Chcąc przeto zapobiedz tym fatalnym dla organizmu skutkom, które niechybnieby nastąpiły, gdy
by zabrakło w nim m ateryału do przemian chemicznych, musimy ponoszone straty kom
pensować, musimy zzewnątrz m ateryj pokar
mowych mu dostarczać.
Ciało dorosłego człowieka składa się w 16%
z kości (szkielet), w 42 z mięśni (muskułów), w 10— 28% z tkanki tłuszczowej; reszta przypada na gruczoły, wnętrzności, skórę, układ nerwowy i t. d. Istotnem i, naj ważniej - szemi m ateryałam i budulcowemi, które two
rz ą organy ciała ludzkiego, są: w o d a , b i a ł ko ( + m aterye klejowe), t ł u s z c z i c i a ł a m i n e r a l n e (składniki popiołu). N a 100 części ciała człowieka przypada średnio 64 cz wody, 16 cz. b iałk a (-f-kleju), 14 cz. tłuszczu i 5 cz. m ateryj mineralnych. N a pozostały 1 % składa się długi szereg innych jeszcze związków chemicznych (mocznik, cukier, krea- tyna i t. p.), które w sumarycznem tem obli
czeniu mogą tymczasem być pominięte.
W szystkie owe części składowe ciała nasze
go przyjm ują udział w zachodzących w nas procesach chemicznych i wszystkie też niszczą się do pewnego stopnia, lub w stanie niezmie
nionym nazew nątrz zostają wydalane. Przez płuca ustawicznie wydychamy dwutlenek wę
gla (kwas węglany), produkt spalania m ate
ryj zawierających węgiel, i parę wodną, two
rzącą się z utleniania wodoru zawartego w tkankach ciała. P rze z skórę uchodzą w atm osferę też same gazowe produkty oddy
chania. N erki wreszcie usuwają przeważnie
1 8 WSZECHŚWIAT. W r o
produkty rozkładu m ateryj azot zaw ierają
cych (białka) w postaci rozcieńczonego roz
tworu wodnego (moczu), w którego skład wchodzi tez zawsze duża stosunkowo ilość soli mineralnych.
Zrozumiemy przeto, że wszystkie powyższe części składowe naszego ciała: woda, białko, tłuszcz i sole m ineralne m uszą być uznane za odpowiednie ciała pokarmowe, gdyż bezpo
średnio mogą zastąpić straty , które organizm nasz ponosi.
Lecz takie określenie pokarm u jest jedno
stronne. N ie należy zapominać, że praw dzi
wy pokarm koniecznie czynić powinien zadość jeszcze jednem u warunkowi. Niedość tego, że je st on w stanie zastąpić cegiełki wyrywane z utkania naszego ciała. Powinien on ko
niecznie jeszcze módz nam służyć za źródło sprawności życiowej, powinien w skutek p rze
mian chemicznych, jak im ulega, wyzwalać te rozm aite postaci energii, z których składa się życie. Z jaw iska chemiczne, którym ciała pokarmowe w organach naszych ulegają, po
winny dać się przeobrazić na ruch, na ciepło, gdyż bez tego niem a życia. I oto z jednej strony rozszerza się pojęcie pokarm u, z d ru giej zacieśnia, bo niewszystkie związki che
miczne odpow iadają powyższemu warunkowi.
W oda i sole m ineralne, wprow adzane do organizm u, praw ie całkowicie przechodzą przezeń bez zmiany i w tej sam ej postaci che
micznej zostają nazew nątrz wydalone. Z ma- teryam i tem i nie przybyw a ciała naszemu energii napięcia, siły powinowactwa chemicz
nego. G dy bowiem zważymy, że po nad wszystkiemi przem ianam i chemicznemi góru ją w organizm ie zwierzęcym spraw y utleniania, łączenia się z tlenem , pojmiemy łatw o, że woda udziału tu przyjm ować nie może. Z ło żona z wodoru iftlenu, woda przyłączyć ju ż tle
nu niem oże; je st to, ja k powiadamy, związek tlenem nasycony i dlatego, niezm ieniając swej postaci chemicznej, nie może też dać energii ruchu ani ciepła. Toż samo z solami m ineral- nemi. S ą to albo również związki w najwyż
szym stopniu utlenienia, albo, jeśli tlenu nie zaw ierają (jak np. sól kuchenna), wogóle z tlenem się nie łączą, są bowiem już także nasycone. W o d a przeto i sole m ineralne spełniają w roli pokarm ów tylko zadanie za
stępowania zużytych części ciała.
Inaczej z białkiem i tłuszczami. T e związki m ogą się utleniać i istotnie utleniają się w or
ganizmie. Stanowią więc nietylko zapas ma- teryj, zastępujących straty organizmu, lecz i zapas siły. Skutkiem złożonej w nich ener
gii napięcia chemicznego, d ają nam one moż
ność utrzym ania ciała w odpowiedniej tem pe
raturze, wykonywania wszelkich niezbędnych ruchów, wyzwalania w organizmie tych wszyst
kich postaci energii, które razem składają się na całokształt objawów, obejmowanych nazwą życia.
II .
Białko i tłuszcz spełniają jak o pokarm y jednocześnie dwa zadania: służą za źródło siły i zastępują zużywane przez organizm części składowe. W odzie i solom mineralnym przypada w udziale tylko to drugie zadanie.
Możnaby pomyśleć, że istnieją i takie związki chemiczne, które wyłącznie swą zdolnością wykonywania reakcyj utlenienia mogą orga
nizmowi przysporzyć korzyści. Istotnie też znamy takie ciała. S ą niemi t. zw. wodany węgla.
Prócz wodanów węgla wiele jeszcze innych ciał spala się, czyli utlenia w organizmie, np.
alkohol, benzol, niektóre alkaloidy. Czy i tym należy się nazwa pokarmów?
Fizyologiczne badania przekonywają naj- dowodniej, że ustrój zwierzęcy je s t niezm ier
nie subtelną w swej budowie i czynnościach maszyną. W szystkie jego części składowe, organy, tkanki i komórki p ra cu ją wspólnie w godnej podziwu harm onijnej zgodzie, której nieznacznym zakłóceniom przeciw działa au to
m atycznie regulujący a p a ra t takiej doskona
łości, jakiej napróżno szukalibyśmy w maszy
nach stworzonych ludzką ręką. Czynności wszakże tej maszyny zwierzęcej przywiązane są do pewnych warunków, poza którem i chro
ma ona lub nawet zupełnie usług swych od
mawia. Podobnie j a k pod kotłem maszyny parowej niekażdy dowolny m atery ał palny, lecz ten tylko, który odpowiada konstrukcyi maszyny, musi być spalany, ażeby bieg jej był norm alny, tak i ustrojowi zwierzęcemu doprowadzać potrzeba koniecznie pewnych tylko określonych m ateryj pokarmowych, je żeli funkcye cielesne norm alnie, zdrowo m ają
WSZECHSWIAT. 19 zachodzić. Spirytus, spalając się, wytwarza '
ciepło. Lecz któż chciałby w zwykłych na- | szych piecach palić spirytusem? M otor nafto- j wy obliczony je st specyalnie na ogrzewanie n aftą i nikomu na myśl nie przyjdzie opalać ; go węglem lub drzewem.
W znacznie wyższym jeszcze stopniu niż te sztuczne mechanizmy cierpi mechanizm ciała j naszego, gdy odżywiamy go nieodpowiedniemi i pokarmam i, gdy spalam y w nim takie mate- | rye, do których konstrukcya jego nie jest ] przystosowana. Ażeby zachować czynności ciała w prawidłowym stanie, trzeba nieod- | zownie, aby tylko pewne określone ciała,
w oznaczonym czasie, w pewnych określonych miejscach w ciele naszein ulegały przemianom chemicznym. W iemy dziś z całą dokładno
ścią, że do szeregu istotnych pokarmów zali
czać można tylko te m aterye, które zaw ierają wodę, białko, tłuszcz, związki klejowe, woda- ny węgla i sole mineralne. Pewne inne połą
czenia chemiczne, które wywierają pomyślne działanie n a układ nerwowy, m ają przy ży
wieniu znaczenie Ayażne, lecz tylko dodatko
we. Nazywamy je używkami albo przyprą- ' wami (np. kawa, herbata). Lecz nigdy te ostatnie prawdziwych pokarmów zastąpić nam nie mogą.
Jakkolw iek przy obecnym stanie naszych wiadomości nie rozwiązano jeszcze wszystkich ' pytań, dotyczących nieprzebranej różnorodno- I ści zjawisk chemicznych, jakim ulegają w cie
le pobierane przez nas zzewnątrz pokarmy, to jednakże oryentujemy się już dostatecznie co do znaczenia, jakie m a dla nas każdy z po
wyższych związków chemicznych, wchodzących w skład ciał spożywczych. W iemy dobrze, co w arte dla nas białko, co w art tłuszcz lub cukier. W ięcej jeszcze, wiemy co w arte b iał
ko w mięsie, a co białko w mące. By dojść j wszakże do zrozumienia tych wyników współ
czesnej nauki, by zrozumieć fizyologiczne i hi
gieniczne znaczenie poszczególnych ś r o d k ó w p o k a r m o w y c h (mięso, mleko, chleb i t. d ), pojąć, w jak im stosunku winny one być ze sobą mięszane, ażeby dać całkowity p o k a r m , mo
gący utrzym ać przy życiu i zdrowiu człowieka w rozmaitych w arunkach wieku, pracy, klima
tu i t. d., na to potrzeba przedewszystkiem poznać własności elementarnych części sk ła
dowych pokarm u, t. j. tak zwanych m a t c r y j
p o k a r m o w y c h (woda, białko, tłuszcz i t. d.) ■)•
I I I .
W oda nietylko je st zaw arta w cieczach or
ganizmu, krwi, limfie, sokach trawiących, mo
czu i t. d. (78—99% ), lecz stanowi również ważną część składową jego stałych utworów;
chrząstki, kości, m ają w sobie 17— 54% wo
dy. N ajm niej znajduje się wody w tkance tłuszczowej (10% ) i w zębach (6% ). S prę
żysta tk ank a mięsna w 75% złożona jest z wody.
N ajdrobniejsze uorganizowane pierwiastki ciała, komórki, przepojone są wodą, która niezbędną je st dla ich życia. Należy przy
puszczać, że wszelkie fizyczno-chemiczne zja
wiska życiowe odbywać się mogą tylko w obec
ności wody; wyschnięcie komórek i tkanek po
niżej pewnej minimalnej zawartości w nich wody niechybnie śmierć ich sprowadza.
W oda znakomitym je s t środkiem transpor
towym, umożliwiającym krążenie m ateryj chemicznych w ciele; wskutek niej ustawicznie zachodzi w organizmie obieg krwi. Służy ona do wydzielenia nazew nątrz ostatecznych produktów przem iany m ateryi. Dyfuzya ga zów w płucach odbywa się póty tylko, dopóki- płuca są wilgotne. P arow anie wody na p o wierzchni skóry odgrywa najważniejszą rolę w sprawie regulowania ciepła w ciele.
W edłu g obliczeń P etten ko fera i Yoita, przy zwykłem, średniem odżywianiu człowiek wydziela dziennie wody:
w spoczynku przy pracy w moczu 1212 g 1155 g
w kale 110 „ 77 „
przez oddychanie 931 „ 1 727 „ 2 253 g 2 959 g Takich więc ilości wody— 2,5 do 3 ^ —mu
si człowiek dostarczać sobie codziennie, jeżeli zachować m a fizyologiczną równowagę swego
') P ra g n ą łb y m zachow ać tę te rm in o lo g ią , idąc z a p rz y k ła d e m ogólnie d ziś p rz e z fizyologów n ie m ieckich p rz y ję ty m i tłu m acząc w pow yższy sp o sób ich ok reślen ia: N ah ru n g ssto ff (m a te ry a p o k a r m ow a), N a h ru n g sm itte l (śro d e k p o k arm o w y ) iN a - h ru n g (p o k arm ).
2 0 WSZECHSWIAT. 2.
ciała. Lecz niepotrzeba bynajm niej, aby ta j
cała ilość przyjm owana była jak o tak a, gdyż j część tworzy się w organizmie przy utlenianiu się wodoru przy rozpadzie tłuszczów i białka.
T a część wynosi około '/„ całkowitego zapo
trzebowania, tylko % więc, t. j. 1 800—2 500 g gotowej już wody musimy dziennie spożywać.
W tym względzie wszakże, ja k pouczają b a dania, dokonane przez F o rs te ra na ludziach ; umiarkowanie odżywiających się i pracu ją
cych, pozwala sobie człowiek n a pewien zby- j tek, gdyż przeciętnie przyjm uje zzewnątrz 2200— 3 500 g wody.
P rzew ażna część naszych środków pokar- i mowych zaw iera duże ilości wody, a pożąda
nie wody przez nasz organizm ta k jest silne, j
że np. chleb, którego połowę prawie na ciężar stanowi woda, uważam y za pokarm suchy.
Subtelny mechanizm nerwowy doskonale i i szybko daje nam znać o tem , czy wydatek | wody przez ciało je s t większy od ilości pobra
nej wody i wzbudza osobliwe przykre uczu
cia, składające się n a doznawane wewnętrznie j p r a g n i e n i e . P óki pragnienie miejscowe | m a tylko przyczyny czyli występuje jak o su
chość błony śluzowej w jam ie u st i gardzieli, łatwo można je zaspokoić przez zwilżenie ust.
Inaczej wszakże, gdy pochodzi ono ze zmniej
szenia się zawartości wody we krwi i w tk an kach choćby tylko o 2— 3% . D la ugaszenia tego ogólnego pragnienia ciała potrzeba ko
niecznie dość znacznych ilości wody. W prze
ciwnym razie pragnienie coraz więcej staje się męczącem, gdy tym czasem —ja k wiado
m o — z uczuciem głodu dzieje się inaczej:
słabnie ono w m iarę trw ania. Dłużej też może człowiek głód znosić niż pragnienie.
Gdy chodzi o ocenę wartości środków po
karmowych, pam iętać trzeba o wszystkich ich częściach składowych. Co się tyczy zaw arto
ści wody, zanotujm y, źe w mięsie znajduje się
7 0— 8 0 % wody, w mleku 87— 9 0 % , w chlebie 30—4 0 % , w jarzynach i owocach 75—90% . N apoje alkoholowe (piwo, wino), pobierane przez człowieka jako używki, zaw ierają wody 86— 9 0 % .
IV .
Z pośród organicznych (węglowych) śro d ków pokarmowych, ciałom białkowym naczel- \
ne należy się miejsce. Stanowią one obok wody najważniejsze części składowe ciała, znajdują się w każdej tkance zwierzęcej i ro
ślinnej, a ich zdolność łatwego rozszczepiania się i utleniania objaśnia nam najważniejsze zjaw iska życiowe. N iebrak też ciał białko
wych w żadnym roślinnym ani zwierzęcym środku pokarmowym. S ą to jedyne organicz
ne pokarmy, o których z zupełną pewnością twierdzić możemy, że bez nich organizm obyć się nie może, źe niemożna ich niczem innem zastąpić.
Najwięcej ciał białkowych, około 20% , znajduje się we krwi. W mięśniach ilość ich wynosi 1 8 — 1 9 % , dalej następują: w ątroba z 1 2 — 1 3 % , mózg z 8 — 9 % , mleko z 2 —4% , limfa 3 */2% . Człowiek dorosły, ważący 70 kg, zawiera w sobie około 7 leg białka. Obok tego zaś znajduje się jeszcze w ciele ludzkiem około 6°/0 m ateryj azotowych (ciał klejowych i t. p.), które nie są białkiem.
B iałko stanowi główny, wyłączny niemal m a te ry a ł pokarmowy, z którym wprowadza
my do ciała azot. Organizm zwierzęcy nie potrafi, tak ja k to czyni roślina, syntetycznie tworzyć w sobie białka z innych prostszych związków chemicznych i musi przeto pobierać je albo w postaci pokarmów roślinnych, albo w formie b iałk a zwierzęcego wytworzonego ju ż uprzednio w ciele zwierząt roślinożernych.
Z apas ten musi zastąpić ustawiczne straty azotowe w naszem ciele. Średnio wydala człowiek dorosły dziennie ta k ą ilość azotu (w postaci mocznika w moczu), k tó ra odpo
wiada 1 1 8 — 1 5 0 g białka. Do zachowania przeto równowagi potrzeba dowozu dziennego takiejźe ilości ciał białkowych. D oprow adza
jąc zaś organizmowi więcej białka, dajem y mu możność zachowania w sobie nadm iaru, po
większania ciężaru organów, tuczenia się biał
kiem.
W ystępujące w natu rze rozm aite ciała białkowe różnią się pomiędzy sobą fizycznie i chemicznie pod niejednym względem. Lecz z drugiej strony m ają dużo cech wspólnych, które pozw alają właśnie obejm owaćje jednem , ogólnem mianem. Dotyczy to przedewszyst- kiem ich procentowego składu chemicznego, który w ciasnych bardzo granicach się waha.
Oto przeciętny skład ciał białkowych:
Nr 2. WSZECHSW1AT. 21
węgla 52% (50— 55)
wodoru 7 „ ( 6 ,5 - 7 ,3 ) azotu 16 „ (15—17,6) tlenu 23 „ (19—24) siarki 2 „ (0 ,3 -2 ,4 )
100
%
Pomimo licznych, niezmiernie pomysłowych badań chemicznych, nie zdołano dotychczas z dostateczną dokładnością poznać, w jak i sposób pięć tych pierwiastków powiązanych jest ze sobą w cząsteczce białka oraz na j a kich różnicach w ich ugrupowaniu polegają różnice we własnościach rozmaitych odmian białka. W iem y tylko na pewno, że cząstecz
ka białka n ad er je st skomplikowana i ciężka, że w skład jej wchodzą setki, może i tysiące atomów. W szystkie dotychczasowe metody badania budowy ciał organicznych, które po
zwoliły z im ponującą prawdziwie jasnością wejrzeć w wewnętrzne utkanie najzawilszych cząsteczek, zawodzą, gdy je stosujemy w che
micznych poszukiwaniach nad białkiem. Z n a my wprawdzie już dobrze pewne oddzielne ! części gm achu cząsteczki białka, wiemy, jakie i poszczególne grupy atomów z pewnością na budowlę tę się składają, lecz nie potrafimy dotąd spoić, powiązać ze sobą tych cegiełek, nie umiemy ich syntetycznie sprzęgnąć w jed- nę organiczną całość. Poznaliśmy duży szereg związków chemicznych, które tw orzą się z b iał
ka, gdy je poddajemy wpływowi przeróżnych czynników fizycznych (wysokiej tem peratury i ciśnienia, elektryczności) i chemicznych (kwasów, alkaliów, środków utleniających i t. d.); wiemy, że te produkty rozszczepiania się, rozkładu białka są identyczne bez wzglę
du na to, z jakiem ciałem białkowem mamy do czynienia, z białkiem mięsa, ja ja czy mle
ka. I rezultaty te utw ierdzają nas w prze
konaniu o pokrewieństwie chemicznem pomię
dzy różnemi rodzajam i ciał białkowych. Lecz zapewne potrzeba będzie dokładniejszych, niż znane nam obecnie, metod syntetycznego po
stępowania w chemii, ażeby również pomyśl
nie złożyć cząsteczkę białka, ja k to udaje nam się z innemi związkami organicznemi, wytwa- rzanem i w organizm ach roślinnych i zwierzę
cych.
Z e wrzględu n a bliższe lub dalsze podobień
stwa pomiędzy rozm aitem i ciałami białkowe-
mi. dzielimy je zazwyczaj na pewne grupy.
Do t. zw. rodzimych (genuin) ciał białkowych, występujących jako takie w naturze, zalicza
my: albuminy (w surowicy krwi, w jajach, mleku, mięśniach, rzadko w roślinach), globu
liny (zwierzęce i roślinne) i witelliny (zwierzę
ce i roślinne). W łóknik (fibryna) krwi może być uważany za przedstawiciela drugiej gru py ciał białkowych, powstających przez fer
m entacyjne rozszczepianie się, przez krzep
nięcie rodzimych związków białkowych. W resz
cie w trzeciej grupie pomieścić należy sztucz
nie zmienione białka: album inaty, syntoninę (czyli połączenia rodzimego b iałka z alkalia
mi i kwasami) i ścięte przez gotowanie białko.
Różną wielce jest zawartość ciał białko
wych w środkach pokarmowych. Mięso roz
maitych zwierząt zawiera go około 15—23% ) mleko 3—4% , ser 27— 32%. Z pokarmów roślinnych najbardziej obfitują w białko s trą kowe (bób, groch, soczewica), m ają bowiem 23—27%; różne gatunki mąki zawierają 8— 11% , chleb 6— 9% , jarzyny i korzenie 1 - 4 % .
Pod względem chemicznym zbliżone są do białka ciała klejowe, zaw arte wszakże tylko wT m ateryach zwierzęcych, nigdy w roślinnych.
Tkanka klejowa tworzy się w organizmie zwierząt i stanowi zasadniczy m ateryał, z któ
rego zbudowane są tak rozpowszechnione we wszystkich organach utwory łączne, oraz całe organizowane kompleksy ja k ścięgna, chrząst
ki, kości, więzy. Obok bardzo niewielkiej ilości białka, kości i chrząstki zaw ierają około 2 0 % (świeżych organów) m ateryj klejowych, w' skórze i płucach jest ich 21% , w mięśniach natom iast tylko 2%• Te związki zawierają stosunkowo nieco mniej węgla i nieco więcej tlenu niż ciała białkowe, są więc niejako pro
duktam i rozpoczynającego się rozkładu i utle
niania ciał białkowych w organizmie zwierzę
cym. Blizkie ich pokrewieństwo z ciałami białkowemi pozwoli nam zrozumieć, że w pew
nej części — lecz nigdy całkowicie— są one w stanie zastąpić nam białko w pokarmie.
Możemy pominąć zupełnie inne o rg a
niczno związki azotowe, w części do białka podobne (tak zwane albuminoidy), które jeszcze w nader nieznacznych ilościach wraz z pokarmem przyjm ujem y (np. nuklei
ny, asparagina, keratyna). Nie m ają one większego znaczenia w sprawach odżywiania,
22 WSZECHSWIAT. N r 2.
może n aw et są dla nas zupełnie zbyteczne.
Jakkolw iek bowiem niektóre z nich (np. litwo
ry rogowe paznogci, naskórka, włosów, dalej elastyna, część składowa tkanki sprężystej, w płucach np. i t. p.) stanow ią składniki n a
szych organów, to najpewniej jednakże wy
tw arzam y je w sobie z-ciał białkowych, nie potrzebujem y zaś ich pobierać bezpośrednio, w gotowym już stanie zzewnątrz.
(Doli. nast.).
D r M ■ Flaum .
O W P Ł Y W I E
TWORZENIA SIE GÓR
W 21 a budoiAe sk a l i m in erałów .(Dokończenie).
Z tym zasobem wiadomości możemy teraz przejść do krótkiego, lecz systematycznego przeglądu zmian zachodzących w niektórych skałach i m inerałach podczas w ypiętrzania się pasm górskich, a przypisywanych wogóle wpływom czysto mechanicznym t. j. ta k zwa- nemu ciśnieniu górotwórczemu (gebirgsbilden- cler D ruck).
Zacznijm y od zm ian zachodzących w budo
wie skał. W łaściwie mówiąc, skały w przy
rodzie podlegają jednocześnie różnym wpły
wom, ta k chemicznym, ja k i fizycznym. T. zw.
skaty zmienione czyli, ja k się zwykło je nazy
wać, zmetamorfizowane są zatem wypadkową różnych przyczyn. Zm iany m echaniczne, ja k np. spękanie, u łatw iają przenikanie roztwo
rów wewnątrz m as skalnych i przyśpieszają tym sposobem ich przeobrażanie się chemicz
ne it-.d. Jeżeli zaś mówimy tu o zm ianach spo
wodowanych tylko przez ciśnienie, to rozum ie
my przez to te zjaw iska w tórne budowy skał dotyczące, które w ytw arzają się tylko pod przew ażnym wpływem wymienionego czynni
ka. W ielu badaczów jednogłośnie zaznacza, że skały najbardziej sfałdow ane są jednocze
śnie najwięcej „zmienione.” J e d n a i ta sam a skała, czyli jeden i ten sam utw ór geologiczny
może być zatem w górach bardziej przeobra
żony, niż poza ich obrębem; a co ważniej
sza, spostrzegano niejednokrotnie, że zmiany te zwiększają się w danym k ra ju stopniowo, w m iarę zbliżania się do głównego pasm a górskiego. Murchison zauważył, że utwory sylurskie U ralu są nader silnie zmetamorfizo- wane w porównaniu z temiż utw oram i równi
ny rossyjskiej. Podobneż zjawisko dostrzegł lio gers w Am eryce północnej: warstwy pale- ozoiczne Alleganów są stromo sfałdowane i silnie przeobrażone; zmiany w nich zacho
dzące zm niejszają się w m iarę oddalania się od gór ku zachodowi. W ęgiel zawarty w tych w arstw ach w zachodniej Pensylwanii wystę
puje w postaci bituminów (smoły, asfaltu), a w A lleganach zmienia się w antracyt. T ak samo osady mezozoiczne Bawaryi odznaczają się, według Giimbla, tem wyższym stopniem metamorfizmu, im bliżej A lp są położone.
N a czem jedn ak polegają te zmiany?
Możemy tu odróżnić kilka odmiennych zja
wisk, występujących częstokroć pospołu, ja k kolwiek to jedno z nich, to drugie zwykle przem aga. D la tego też rozpatrzym y je od
dzielnie, dając pierwsze miejsce tym odkształ
ceniom budowy skał, które mogą być obja.
śnione pewną ich plastycznością.
1) K rystalizacya wtórna. Zjawisko to pole
ga n a tem, że skały zbite, o budowie jednoli
tej, w strefach alpejskich, a zwłaszcza w m iej
scowościach najsilniej sfałdowanych, przecho
dzą w ziarniste i krystaliczne. Zm ianie tej podlegają najłatw iej utwory wapienne. Heim i B altzer podają cały szereg odnoszących się tu spostrzeżeń, poczerpniętych z okolic Pin- steraahornu, gdzie skonstatowano przejście wapieni w m arm ur. Przeobrażenie się to po
lega n a wewnętrznej krystalizacyi węglanu wapnia, wywołanej, ja k przypuszczają wymie
nieni badacze Alp, przez długotrw ałe ciśnienie góro twór czem. Jakościowo zachodzi tu za
tem ta k a sam a zmiana, ja k w stopionym cu
krze, poddanym wyciąganiu. Doświadczalnie zjawisko krystalizacyi wtórnej kredy (a więc skały zbitej, niekrystalicznej) odtworzył jesz
cze w zeszłem stuleciu sir Jam es H a ll przez jej ogrzanie w zatopionej lufie, skutkiem ci
śnienia wytworzonego przez rozkład częścio
wy węglanu wapnia na wapno i dwutlenek węgla. Jakkolw iek doświadczenie to nie zu
pełnie odpowiada warunkom naturalnym zja
tfr o WSZECHSWIAT. 23
wiska (rurkę swa H a ll ogrzewał do ciemnej czerwoności), to jed n ak dowodzi, źe krystali
z a c ja w tórna wapieni je st możliwą w przyro
dzie, gdyż podniesioną tem peraturę doświad
czenia zastępuje w niej długotrwałość proce
su, a w części i ciepło wywiązujące się w ska
łach pod wpływem ciśnienia górotwórczego, jak to zresztą wypływa z teoryi i doświad
czeń D aubreego '). T u taj możnaby też za
liczyć przeobrażanie się łupków gliniastych w krystaliczne, dostrzeżone w wielu miejsco
wościach. Zm iany zachodzące w tem zjawi
sku nie są jed n ak ta k proste, ja k poprzednie:
prócz ciśnienia ważną w niem rolę odgrywają, bezwątpienia, procesy hydrochemiczne, wywo
łujące nieraz nader gruntowne zmiany w skła
dzie i budowie skały, a to przez wprowadze
nie do jej łona substancyj obcych.
2) Z m iany w stoswikowem ugrupowaniu elementów skały; łupkowatość wtórna. Sorby, Tyndall, D aubree, T resca i in. dowiedli do
świadczalnie, że masy plastyczne silnie sp ra
sowane otrzym ują budowę łupkową, zupełnie przypom inającą takąż budowę łupka glinia
stego, mikowego i t. d. Jeżeli glinę pomię- szaną z blaszkam i miki i umieszczoną w na
czyniu, m ającem k ształt pustego wewnątrz słupa czworobocznego zaopatrzonego na je d nym końcu w wązki otwór, poddać ciśnieniu prasy hydraulicznej, to m asa zacznie poruszać się w kierunka otworu i wydostawać się przez niego a blaszki miki ułożą się równolegle do najszerszej ściany słupa, nadając mięszaninie bardzo blizkie podobieństwo do skał łupko
wych. D aubree, tw órca geologii doświadczal
nej, otrzym ał budowę łupkową nawet w szkle (flintglas) przez sprasowanie go w stanie roz
grzanym, plastycznym. Te i tym podobne doświadczenia ułatw iają nam zrozumienie me
chanizmu zmian, zachodzących w pewnych skałach ziarnistych i wogóle wybuchowych, występujących w regionach, które podlegały silnemu ciśnieniu górotwórczemu. T ak np.
objaśnić sobie możemy w niektórych wypad
kach przejścia g ranitu w gnejs. Skały te, ja k wiadomo, co do swego składu mineralogicz
nego identyczne, różnią się tem tylko, że w gnejsie m ika układa się w płaszczyznach
do siebie mniej więcej równoległych, gdy w granicie rozrzuconą je s t bez widocznego porządku. Jeżeli razem z H eim em i Baltze- rem przypuścimy możliwość uplastyczniania się granitu, to na podstawie wyżej przytoczo
nych doświadczeń z łatwością już zrozumiemy przejście jego w gnejs. W ten sposób po
wstały, zdaje się, gnejsy w niektórych miej
scowościach T a tr, a przedewszystkiem na wielu ta k zw. przełęczach >). W innych zno
wu wypadkach skały masywne, plutoniczne, pod wpływem długotrw ałego ciśnienia nabrać mogą pewnego uławicenia, pewnej w jednym kierunku podzielności n a mniej lub więcej grube płyty, przypom inające warstwy skał osadowych, lecz nic z niemi niemających wspólnego. W skałach uwarstwionych tenże czynnik może wywołać łupkowatość wtórną, której kierunek zwykle bywa różny od kie
runku samych warstw. Heim odróżnia tu nawet kilka wypadków (t. zw. praw), których rozbiór zadalekoby nas jednak ząprowadził.
3) W reszcie budowa skał uledz może mniej lub więcej istotnem u przeobrażeniu przez częściowe lub całkowite spękanie i skruszenie, nadające jej wygląd okruchowca. Ponieważ pękanie skały ułatw ia cyrkulacyą wody, za
wierającej w roztworze m ałe ilości różnych substancyj mineralnych, przyspiesza ono tem samem jej przeobrażanie się chemiczne.
Szczeliny zapełniają się nowopowstającemi m inerałam i, które zlepiają okruchy i zmienia
j ą w ten sposób pierw otną natu rę skały nie do poznania. N iektóre skały gabbrowe drogą tą zamieniły się na prawdziwe brekcye, o szczelinach wypełnionych kalcytem i t. d.
Przejdźm y teraz do minerałów.
Stosunkowo w rzadkich tylko wypadkach dostrzedz możemy gołem okiem odkształcenia mechaniczne m inerałów, zawartych w skałach zmienionych, n ak ształt tych, jak ie oglądali
śmy n a fig. 1 i 2 niniejszego artyk ułu , lub j a kie opisaliśmy w wymienionych wyżej skałach tatrzańskich. Zazwyczaj mamy tu do czy
nienia ze zjawiskami subtelnemi, k tó re mogą być dostrzegane, zwłaszcza w skałach drobno
ziarnistych lub zbitych, tylko przez m ikro
skop, zastosowany do b ad ań mineralogicznych
') D a u b re e . „ E tu d e s sy n th e tiq u e s de G eologie
ex p erim en fa le ,’ P a ry ż , 1 8 7 9 . ‘) P o ró w n aj P am . fizyograf. z a ro k 1 8 9 1 .
24 WS7.ECHSWIAT. N r 2.
w świetle spolaryzowanem ł). A by zatem poznać deformacye mechaniczne, właściwe różnym m inerałom skalnym, musimy uciec się do drobnowidza i szlifów. Ł atw o domyśleć się, źe odkształcenia te są poniekąd (caeteris p aribu s) wyrazem własności fizycznych mine
rałów , źe są one ich funkcjam i, jakby powie
dział fizyk. M inerał z n a t u r j swej bardziej kruchy i tw ardy pęka wtedy, gdy bardziej ela
styczny i m iękki gnie się tylko. Rozm aite m inerały m ają się do siebie pod tym wzglę
dem zupełnie ta k samo, ja k pokłady skał m a
sywnych (wybuchowych) do w arstw sk ał osa
dowych. A priori utrzym ywać możemy, że im starsz ą je s t skała, jak o utw ór geologiczny, tein większym zmianom podlegać musiała podczas długiego szeregu epok geologicznych.
Zwróćmy się zatem do granitów i gnejsów, tych fundam entalnych utworów, na których spoczywają wszystkie inne skorupę ziemską składające, a które w skutek tego w górach sfałdowanych stanowią t. zw. środkową oś krystaliczną.
Zaczniem y od kwarcu, m inerału twardego, pozbawionego wyraźnej łupliwości, przezro
czystego i nierozkładającego się chemicznie, co czyni go doskonałym objektem do intere
sujących nas tu taj spostrzeżeń. W skutek dwu pierwszych z wymienionych własności kwarc pod wpływem ciśnienia górotwórczego pęka n a kaw ałki nieprawidłowe, mniej lub więcej liczne i różnie względem siebie u g ru powane. Im odkształcenie silniejsze, tem k a
wałki te są mniejsze, a zarazem liczniejsze.
C zasam i ziarno lub k ry sz ta ł spękane je s t ró wnomiernie, w innych znowu wypadkach ma silnie skruszone brzegi, gdy środek pozostaje cały, albo je s t tylko zlekka nadwyrężony.
Znacznie rzadziej spotykam y ziarna kwarcu zamienione w ag reg at drobniutkich okruchów i mniej więcej jednakiej wielkości. Spękanie kw arcu nie je s t jed n ak widzialnem przy roz
patryw aniu skały (granitu, dyorytu) gołem okiem, a naw et i pod mikroskopem nie do
strzeglibyśmy go często w świetle zwyczajnem.
P odane wyżej szczegóły mechanicznego od
kształcenia kw arcu (przez skruszenie) wystę
p u ją z całą oczywistością dopiero w świetle
■) P o ró w n aj a rty k . B a d a n ia m ik ro sk . sk a l i m i
n erałów . W szech św iat, 1 8 9 2 .
spolaryzowanem. To samo ciśnienie, które spowodowało rozdrobnienie kwarcu, spoiło następnie, źe ta k powiemy, zlutowało jego okruchy w jednę całość, której spękania w świetle zwyczajnem wskutek tego nie do
strzegamy. Inaczej się rzecz przedstawia w świetle spolaryzowanem i oto dlaczego.
Ponieważ jednocześnie ze spękaniem ziarna odbywa się nieznaczne przesunięcie się jego oddzielnych części względem siebie, zatem przekrój przechodzący przez takie ziarno, przecina części te w odmiennych nieco kierun
kach, a promień św iatła spolaryzowanego w każdej z nich ulegnie wskutek tego niejed
nakowym (ilościowo) zboczeniom ze swej dro
gi pierwotnej. T a ostatnia okoliczność wy
woła znowu niejednakowe zabarwienie in ter
ferencyjne każdej z części przekroju, rozpa
trywanego między nikolami skrzyżowanemi.
Z iarno silnie spękane, skruszone, wyglądać będzie, ja k różnobarwna mozaika, inne zno
wu, o środku zabarwionym jednorodnie, oto
czy się wieńcem z takiejże mozaiki złożonym i t. d. Fig. 3 a i b doskonale ilu stru ją tylko co opisane zjawisko. F ig. 3 a przedstawia przekrój kw arcu tak, ja k go widzimy w świe
tle zwyczajnem, fig. zaś 3 b wystawia tenże przekrój w świetle spolaryzowanem, między nikolam i skrzyżowanemi. J a k widzimy, obie figury przedstaw iają obrazy zupełnie odmien-
F ig , 3 a.
ne. N a pierwszej zaledwie w kilku miejscach znać spękanie, gdy d ru g a stanowi różnobar
wny ag re g a t ziarn najrozm aitszej wielkości.
Tego rodzaju odkształcenia mechaniczne kwarcu spotykamy w każdym niemal szlifie, przygotowanym z granitu górskiego lub po
N r 2 . WSZECHSWIAT. 2 5
chodzącego z okolic, sąsiadujących z potęźne- mi pasm am i górskiemi. Daleko rzadziej zda
rz a ją się plastyczne odkształcenia kwarcu w postaci zgięć i załam ań, przypominających wodospady i t. p. Szczególny rodzaj defor- macyi kwarcu dostrzegł autor w kilku grani-
F ig . 3 b.
tach wołyńskich, w których przybiera on b u dowę włóknistą, odtworzoną na fig. 4.
Ja k ż e odmiennemi są odkształcenia miki, m inerału giętkiego i elastycznego. Nigdy prawie nie dostrzegamy w niej spękania, na-
F ig . 4.
tom iast nader często różnorodne zgięcia i skręcenia, szczególniej w gnejsach. N a fig.
5 ') widzimy kilka zgiętych blaszek miki, roz-
') F ig . 3 a i 3 b, o raz fig. 5 zac z e rp n ię te są z d z ie ła R osenbuscha: M ik ro sk o p . P h y sio g r. etc.
Tora I , w yd. III.
rzuconych wśród przekrojów innych m inera
łów skalnych.
Innym znowu rodzajem odkształceń mecha
nicznych odznaczają się feldspaty. Szczegól
niej ortoklaz podlega zmianom bardzo roz
maitym a subtelnym. N ad er wybitnem je st zwłaszcza zjawisko tworzenia się t. z w. fał
szywych albo wtórnych bliźniaków. Polega ono na tem, że w jednorodnej substancyi orto- klazu, pod wpływem ucisku mechanicznego, wyodrębniają się pewne warstwy albo pasy, których cząsteczki przesuw ają się względem siebie n a 180°. Ugrupowanie £ cząsteczek w jednym pasie ta k m a się do u kładu mole
kuł pasa sąsiedniego, ja k np. jak aś bryła i jej odbicie w lustrze. P asy parzyste, ta k samo ja k pasy nieparzyste, są zatem pod każdym względem do siebie podobne. I to zjawisko także dostrzedz możemy tylko w świetle spo- laryzowanem. Ortoklaz w ten sposób zmie
niony rozpada się w niem na szereg różno
barwnych pasów, z których 1, 3, 5 i t. d. m ają jednę barw ę, gdy 2, 4, 6 i t. d.— drugą. Bu
dowa ta wielce je s t podobną do wielokrotnych zrostków bliźniaczych, znanych, jak o zjawisko normalne w osobnej grupie feldspatów sodo- wo-wapiennych czyli t. zw. plagioklazach, acz
kolwiek nie je st tak prawidłowa i wytwarza się najczęściej tylko na jednym końcu krysz
ta łu lub ziarna ortoklazu, gdy drugi je st jej pozbawiony, ja k to widzimy dokładnie na fi
gurze 6. P asy jasne i ciemne zlewają się w niej stopniowo z substancyą jednolitą, zaj
m ującą g órną część kręgu. T a sam a figura (w części górnej) wykazuje nam inną jeszcze łagodniejszą zmianę w wewnętrznem u gru
2 6 WSZECHSWIAT. JVTr 2.
powaniu cząsteczek ortoklazu. Z m iana ta postępuje stopniowo, od cząsteczki ku czą
steczce i d la te g o też widzimy, że jasn e za
barwienie interferencyjne lewej strony stop
niowo przechodzi w ciemne—praw ej. W n o simy stąd, źe ziarno ortoklazu w dolnej swej części doznało bardziej silnego ucisku m echa
nicznego, niź w górnej. A toli feldspat p o ta
sowy (ortokaz) pod wpływem ciśnienia góro
twórczego może uledz jeszcze bardziej skom
plikowanym zmianom swej budowy moleku
larnej. W y tw arzają się w nim również pasy czyli warstwy cząsteczek o niejednakowym układzie w przestrzeni. P asy te są bardzo nieprawidłowe, to szerokie, to wązkie, przery
wane, niejednostajne, w skutek czego przekro
je takiego feldspatu, widziane między nikola
mi skrzyżowanemi, odznaczają się kratkow a-
Fig. 6.
nym rysunkiem , ja k na fig. 7. P ró cz tego, wewnątrz każdej z w arstw zachodzi jeszcze bardziej gruntow na zm iana, albowiem czą
steczki ich nie są ju ż ugrupow ane według praw sym etryi m onoklinicznej, ja k w orto- klazie norm alnym , lecz tryklinicznej. T aki feldspat potasowy m a osobną nazwę mikro- klinu. Podczas procesów górotwórczych mo- nokliniczny ortoklaz może zatem przejść w try kliniczny mikroklin, podobnie ja k siarka monokliniczna pod wpływem czynników ze
wnętrznych przeistacza się w rombową. Z e zjawisko to je s t wtórne, widzimy z fig. 7, któ
rej środek kratkow any przechodzi i zlewa się u dołu i z boków z substancyą jednorodną.
T a o statn ia u leg ła w części skruszeniu, o czem wnosimy z nierów nomiernego zabarw ienia
interferencyjnego oddzielnych jej części. Zresz
tą odkształcenia felclspatów, podobne do wy
obrażonych na fig. 6 i 7, można wywołać sztucznie przez sprasowanie kawałków odła
mowych w odpowiednim przyrządzie, ja k tego dowiódł F o rstn ei\
Fig. 7.
W reszcie ten sam feldspat potasowy (orto- klaz) odznacza się dość często budową włók
nistą, k tó ra podobnie ja k włóknistość kwarcu (porównaj fig. 4), je s t zjawiskiem wtórnem, powstającem za spraw ą czynników mechanicz
nych podczas uplastycznienia skały i zaw ar
tych w niej minerałów. D ługotrw ałe to i ró-
Fig. 8.
wnomierne ciśnienie wy wołuje zmiany jednolitej zwykle substancyi ortoklazu, jakie widzimy na fig. 8, gdzie przechodzi ona w gęstą tkaninę włóknistą. F ig . ta przedstaw ia nam przekrój feldspatu odkształconego w świetle zwykłem;
N r 9 WSZECHSWIAT. 27
gdybyśmy zaś wprowadzili go w światło spo
laryzowano (między nikole skrzyżowano), ujrzelibyśmy nadto, że zabarw ia się on w róż
nych swych częściach niejednakowo, że b a r
wa interferencyjna jednej części przechodzi stopniowo w drugą i t. d. Dowodzi to, jak już wiemy, pewnych zaburzeń w układzie we
wnętrznym cząsteczek, które z drugiej strony sprow adzają zaburzenia w zjawiskach świetl
nych czyli t. zw. deformacye optyczne. Te deformacye (albo anomalie) optyczne są zatem doskonałym, n ader czułym i subtelnym środ
kiem do rozpoznawania i ilościowego ocenia
nia najsłabszych nawet odkształceń mecha
nicznych.
F eldspaty sodowo-wapionno czyli plagio- klazy skłonne są bardziej do innego rodzaju odkształceń plastycznych, a mianowicie dość często podlegają zgięciu, lecz bez następstw pociągających naruszenie całości kryształu lub ziarna. Doskonały przykład takiego od
kształcenia wystawia nam fig. 9. W idzimy
F ig . 9.
na niej esowato zgięty przekrój plagioklazu, zaw arty między dwoma ziarnam i innych mi
nerałów (u góry z lewej strony, u dołu—z p ra wej), które, naciskając na jego końce ze stron przeciwległych, spowodowały owo zgięcie. N a zamieszczonej obok figurze widzimy również, ja k silne zaburzenia optyczne wiążą się z tem pogwałceniem mechanicznem plagioglazu. Z a m iast jednakowego zabarwienia interferen
cyjnego, przedstaw ia on szereg różnobarw
nych smug, najbardziej kontrastowych w miej
scu zgięcia.
Nakoniec m inerały takie, ja k apatyt, cyr
kon i dyalag, zdarzający się niekiedy w g ra
nitach i gn€>jsach, pod wpływem ciśnienia gó
rotwórczego podlegają albo zgięciu, albo też, co się zdarza częściej, złam aniu i przesunięciu oddzielnych części, przez co pow stają t. zw.
uskoki mikroskopowe.
Rozpatrzyliśm y tu taj tylko m inerały grani
towe, jednak przytoczone wyżej przykłady wystarczą, sądzę, na to, aby czytelnik wyro
bił sobie pewne pojęcie o charakterze od
kształceń mechanicznych minerałów skalnych wogóle.
A teraz zadajmy sobie pytanie, jakie zna
czenie geologiczne mieć mogą badania mikro
skopowe skał pod względem odkształceń me
chanicznych minerałów w nich zawartych.
Zgodzić się musimy na to, że podobne stu- dya w zastosowaniu do gór sfałdowanych, gdzie odkształcenia mechaniczne skał i mine
rałów są zjawiskami a priori oczekiwanemi i zupełnie zrozum iałem i, są mniej ważne geo
logicznie, aczkolwiek m ogą zawierać wiele interesujących szczegółów dla petrografa i mi
neraloga. Poszukiw ania te mogą atoli stać się prawdziwie pouczającemi, gdy skały przedm iot ich stanowiące nie zdradzają na pozór żadnych zmian dyzlokacyjnych w swem położeniu pierwTotnem, a jedn ak rozpatrywane pod mikroskopem wykażą znaczne zmiany mechaniczne w budowie minerałów. W ypad
ki takie zdarzają się w istocie.
Zarysy ogólne gór sfałdowanych zależą od sąsiadujących z niemi utworów geologicznych, które bądź dla swego ogromu, wytrzymałości, bądź dla innych przyczyn pozostają od da- wiendawna w stanie nieruchomym. Łańcuchy górskie pow stają w częściach skorupy ziem
skiej bardziej podatnych do fałdowania i wy
piętrzania, wymijając owe masy potężne a nie
ruchome, które odgrywają względem nich rolę t. zw. przez Suessa ') przedgórz. Do takich północnych przedgórz łańcucha alpej- sko-karpackiego należą np. m asa czeska, su- dety i ławica granitow a podolsko-ukraińska (resp. podolsko-wołyńska), położone w miej
scach najsilniejszych zakrętów linij wytycz
nych tego systemu gór trzeciorzędowych.
W procesach górotwórczych odróżniać zatem
') E . Suess. D as A n tlitz d e r E rd e . Cz. I. W ie
deń i P ra g a , 1 8 8 3 .
WSZECHSWIAT. N r 2.
musimy dwa elementy kształtujące: czynny i i bierny. Skały pierwszego wypiętrzają, się j i fałd ują, gdy skały drugiego w ytrzym ują , tylko nacisk boczny tworzących się obok fałd, którym n a d a ją ogólny kierunek. N iektóre z przedgórz, ja k np. ław ica podolsko-ukraiń- ska, przedstaw iają ogromne płaskie masy granitowe, o bardzo nieznacznych zmianach dyzlokacyjnych.
Szczególną jed n ak wydaje się okoliczność, źe K a rp aty , które wogóle ciągną się prawie w prostym kierunku z Z na W , spotkawszy się z ław icą podolsko-ukraińską raptem zwra
cają n a P d W i P d. To zboczenie K a rp a t z kierunku początkowego Suess przypisuje właśnie ogromowi i nieruchomości tylko co wymienionej płyty granitow ej. T a ostatnia m usiała z drugiej strony wytrzymać nacisk ogromny, skoro na jej krawędzi zachodniej wsparły się góry tak potężne, jakiem i są K a r
paty. Z pewnych danych wnosić naw et mo
żemy, że zachodnia część ławicy podolsko- ukraińskiej, bezpośrednio przylegająca do K a rp a t, za łam ała się między dolinami Dnie
stru i P ru tu i zo stała w części wtłoczoną pod stopy wyniosłości wschodnio-karpackich (E.
Suess). P ozatem jed n ak cała ta płaszczyzna, rozciągająca się aż do stepów naddońskich, nie odniosła żadnych wybitnych zmian orote- ktonicznych. J u ż utw ory sylurskie nad brze
gami D niestru w ystępujące odznaczają się uwarstwieniem zupełnie norm alnem. Cieka- wem byłoby zatem zbadanie wzmiankowanej ławicy granitow ej pod interesuj ącemi tu nas bliżej względam i, a mianowicie: 1) czy b ad a
nia mikroskopowe wykazują w je j skałach obecność odkształceń mechanicznych i 2) czy nie zachodzi przypadkiem ja k a zależność po
między stopniem tych odkształceń a odległo
ścią badanej skały od K a rp a t?
N a py tan ia te niżej podpisany je s t w stanie odpowiedzieć twierdząco, a to n a podstawie własnych studyów mikroskopowych, dokona
nych nad skałam i części ławicy podolsko-wo- łyńskiej, począwszy od Owrucza (północnej granicy płyty granitowej) do Olszanki, st.
D . Z. P d . Z ., t. j. n a przestrzeni około 150 kilometrów. P rze strzeń ta utworzoną je st przeważnie z g ra n ito w i gnejsów, przykrytych utw oram i dyluwialnemi. Skały te są wogóle dość silnie zmienione mechanicznie. P om ija
ją c już szczególne ich uławicenie (przypomi- j
nające uwarstwienie skał osadowych), pod mikroskopem ujaw niają one nader liczne i roz
m aite rodzaje odkształceń mechanicznych mi
nerałów, zwłaszcza kwarcu, ortoklazu, pla- gioklazu, miki, ap aty tu i t. d. F ig. 4— 9 są
| reprodukcyam i zdjęć mikrofotograficznych ze szlifów skał wołyńskich. Lecz najciekawszym wynikiem studyów pomienionych je s t ten, że odkształcenia te zwiększają się jakościowo i ilościowo w m iarę posuwania się ku połud
niowi i południowemu zachodowi. G ranity okolic Owrucza prawie zupełnie są pozbawione odkształceń mechanicznych; pierwsze ich oznaki dały się dostrzedz dopiero nad rz. Ze- rewem, we wsi Ihnatpolu, położonej w odle
głości 20 wiorst na P d od Owrucza. O dtąd deformacye mechaniczne minerałów zwiększa
j ą się coraz bardziej i bardziej, dochodząc do największego rozwoju w skałach nad brzega
mi rz. Teterew u położonych, stanowiących najdalej na południo-zachód wysunięte, a za
tem najwięcej do K a rp a t zbliżone obnażenia płyty granitowej n a zbadanej przestrzeni.
T ak więc za pomocą metod mikroskopowo- petrograficznych jesteśm y w stanie rozwiązy
wać zagadnienia czysto geologiczne. J e s t to nowa zdobycz petrografii, nauki młodej, lecz skutkiem racyonalności swych metod wyprze
dzającej w wielu punktach swą s ta rą mistrzy
nię—geologią.
J ó z e f Morozewicz.
Z przemysłu glinowego.
AV żadnej gałęzi przem ysłu m etalurgiczne
go niemożna stwierdzić ta k szybkiego udo
skonalenia m etod otrzymywania m etalu i tak gwałtownej obniżki cen, ja k w przemyśle gli
nowym. Zawdzięczając udoskonaleniom daw
nego postępowania Devilla, dokonanym w ósmym dziesiątku bieżącego stulecia przez N e tta i C astnera, cena pierw otna glinu spa
dła z 70 m arek za kilogram do 20 mk. N a stępne udoskonalenia, a szczególniej zastoso
wanie metod elektrolitycznych, wywołały dal
szą zniżkę cen, nietak znaczną jednakże, aby
]\fr 2. WSZECHSWIAT. 29 m etal ten m ógł znaleźć szersze aniżeli dotych
czas zastosowanie.
W ostatnim czasie dopiero prawdziwego przew rotu w przemyśle glinowym dokonała największa z fabryk, wyrabiających glin, w Neuhausen w Szwajcaryi, obniżając cenę m etalu do 5 mk. za kilogram.
Towarzystko akcyjne fabryki w N euhausen istniejące od r. 1888 pod firmą „Aluminium- Industrie-Actien-Gresellschaft zu N euhausen,”
założone z kapitałem 10 milionów franków, zajmowało się pierwotnie wyrobem stopów glinowych, bronzu glinowego, ferro-allumi- nium i t. p., rozporządzając siłą 300 koni.
W celu rozszerzenia produkcyi towarzystwo wzmiankowane nabyło od zarządu kantonu szwajcarskiego w Szafhuzie prawo pobierania z E enu, powyżej wodospadu tam się znajdu
jącego, 20 m etr. sześć, wody na ] sekundę, co przy spadzie 20 m etr. odpowiada sile 4000 koni. Z początku fabryka korzystała tylko z połowy siły rozp o rząd zan ej, zw racając pro- dukcyą swą wyłącznie do wyrobu czystego glinu zam iast stopów glinowych, które znacz
nie taniej i pewniej pod względem składu dają się otrzymywać z czystego glinu. W koń
cu r. 1892 fabryka, przez wzmiankowane po
wyżej obniżenie ceny do 5 mk. za kg, wywo
ła ła tak znaczne zapotrzebowania, że m usiała podwoić dotychczasową produkcyą przy uży
ciu całej siły 4 000 koni. Do urządzenia ist
niejącego dodała jeszcze 5 turbin i tyleż m a
szyn dynamoelektrycznych, każda o sile 600 koni, przyczem jed n a turbina z należącą do niej maszyną dynamo znajduje się w rezerwie.
W oda dochodzi do turb in nie ja k zwykle z gó
ry, lecz z dołu. a to w celu zbalansowania ci
śnieniem wody z dołu czopa turbinowego, obciążonego wskutek układu pionowego, a r m atu rą maszyny dynamo, kołem i wałem tu r
biny. F ab ry k a wyrabia obecnie około 3 000 kg glinu dziennie.
Oprócz fabryki opisanej istnieją obecnie jeszcze 4 inne, pracujące wyłącznie sposobem elektrolitycznym, a mianowicie, znajdująca się z fabryką szw ajcarską w związku „Societe electrom etallurgiąue franęaise” w Froges pod G renoblą z siłą około 200 koni i w L a P ra z z siłą 400 koni, następnie zakłady „M etali R eduction Syndicate” w P atricro ft pod Man- czestrem z siłą 500 koni i zakłady „P ittsburg Reduction Com pany” w Kensington z siłą
| około 500 koni. O statnie dwa zakłady uży
w ają siły parowej. Istniejące również do r.
1893 towarzystwo „Cowles Electric Smelting and Aluminium Company” zawiesiło działal
ność wskutek przegrania procesu patentowe
go z „P ittsbu rg Reduction Company.”
Ciekawą je st rzeczą do jakich celów służą znaczne ilości glinu wyrabiane przez zakłady wzmiankowane powyżej.
Przedewszystkiem zarzucono z początku przemysł galanteryjny wyrobami glinowemi, tworząc mnóstwo rzeczy bez sm aku obok istotnie pięknych. Obecnie gorączka ta prze
m inęła, a dla produkcyi glinu znaleziono inne ujścia. Najważniejsze zastosowania m etalu tego polegają n a m ałym ciężarze właściwym .jego i oporności względem wpływów powietrza i odczynników chemicznych. Glinowe naczy
nia kuchenne łączą w sobie przymioty naczyń emaliowanych i miedzianych: obok zupełnej nieszkodliwości dla zdrowia odznaczają się bardzo dobrem przewodnictwem ciepła, nie wym agają częstego pobielania ja k naczynia miedziane i nie ulegają ta k prędko zniszcze
niu ja k naczynia emaliowane, na których ema
lia pęka i odpada. A rm ia niemiecka zaopa
tru je się obecnie w m anierki glinowe dla żoł
nierzy jak o lekkie, trw ałe i odpowiadające w zupełności warunkom higienicznym. P rze
mysł piwowarski zaczyna również posiłkować się tym m etalem przy wyrobie niektórych n a
czyń ja k chłodnice do brzeczki, kompresory do piwa i t. p.; wióry glinowe okazują się rów
nież odpowiedniejszemi do klarowania piwa aniżeli wióry drzewne, gdyż jako nieporowate nie powodują kwaśnienia i nie sprzyjają roz
wojowi bakteryj. Z am iast drzewa glin oka
zał się praktycznym do oprawy szczotek, uży
wanych w fabrykach obić papierowych, a ta k że do niektórych części maszyn papierniczych, m łynarskich i przędzalnych.
Lekki ten m etal zdaje się z n atu ry rzeczy nadawać do budowy okrętów, znacznie mniej
sza jednakże wytrzymałość jego, a szczegól
niej elastyczność w porównaniu ze stalą jest powodem, że zastosowanie jego w m arynarce ogranicza się do budowy czółen.
W postaci stopów glin zaczyna konkurować skutecznie z innemi stopam i ja k nowe srebro, m etal brytański, używanemi do wyrobu łyżek, widelców, trzonków do noży i t. p., tem bar- dziej, że udało się otrzym ać lekki biały stop
30 WSZECHSWIAT. N r 2.
glinowy dający dobre odlewy w formacli me
talowych. P rzy wyrobie stali zlewnej nie
znaczny dodatek glinu (0,02— 0,04% ) zwięk
sza działanie lub zastępuje t. zw. ferrom an- gan, dodawany w celu nad an ia płynności stali i uczynienia odlewu wolnym od pęcherzyków.
W ażn e zastosowanie znalazł glin przy odsre- brzaniu ołowiu hutniczego m etodą R osslera i E delm anna za pomocą cynku, przyczem glin nie redukuje tlenków, lecz zapobiega u tlen ia
niu ołowiu i cynku.
D odatek glinu do kąpieli cynkowej przy t. zw. galwanizowaniu blachy żelaznej nadaje znaczną płynność kąpieli, w skutek czego po
wierzchnie blach otrzym ują się gładsze i mniej wychodzi m etalu.
G lin byłby również m ateryałem odpowied
nim do wyrobu soli glinowych, gdyby cena jego obecna sp ad ła jeszcze niżej.
Z danych dotychczasowych o przem yśle gli
nowym widzimy, że jakkolw iekbądź stosunek wzajemny między popytem i ceną m etalu nie da się zaprzeczyć, to jednakże popyt zwięk
szony nie wywołuje tu ta j podwyżki cen, ja k to je s t właściwem dla innych m etali, lecz je s t tylko bodźcem do zwiększenia produkcyi i zmniejszenia cen. A że m atery ału surowe
go do wyrobu glinu je s t podostatkiem , n ale
ży więc przypuszczać, że skoro koszty fabry- kacyjne zostaną zmniejszone, cena tego m eta
lu pożytecznego zostanie odpowiednio obniżo
ną, pomimo zwiększonego popytu.
E d w a r d M a ł y s z c z y d c i .
P o sie d z e n ie p ie rw sz e K om isyi (eo ry i o g ro d n i
c tw a i n a u k p rz y ro d n ic z y c h pom ocniczych odbyło się d n ia 4 sty c z n ia 1 8 9 4 r o k u , o g o d zin ie 8-ej w ieczo rem w lo k a lu T o w a rz y stw a O g ro d n iczeg o , C h m ieln a K r 14.
1) P ro to k u ł p o sie d z e n ia p o p rz e d n ie g o z o sta ł o d c z y ta n y i p rz y ję ty .
2 ) U stan o w io n o te rm in y p o sied zeń K om isyi n a r o k 1 8 9 4 , a m ianow icie:
W ro k u 1 8 9 4 K o m isy a s ta ła te o ry i o g ro d n ic
tw a i n a u k p rz y ro d n ic z y c h pom ocniczych, o d b y w ać b ę d z ie p o sie d z e n ia sw e w p ie rw s z e i trz e c ie c z w a rtk i k ażd eg o m iesiąca z w y jątk iem św ią t o raz
m iesiąca lip ca, sierp n ia i p ierw szej połow y w rze
śnia, w k 'ó ry c h p o sied zeń nie będzie. W szy stk ich p o sied zeń w r. 1 8 9 4 odbędzie się 17-cie, w lo k alu T o w arzy stw a O grodniczego: C hm ielna N r 14, a n a stę p n ie w B a g a te li, p o c z ą te k k ażd eg o o go
dzinie 8-ej w ieczorem .
P o sied zen ie 1 sze d n ia 4-go sty czn ia
18-go „
I-g o lu teg o 15 go »
1-go m a rc a
15-go v
5-go k w ietn ia 19-go » 17-go m a ja
7-go czerw ca 2 1-go „ 2 0 -g o w rześnia
4-go p a ź d ziern . 18-go _ „ 15-go listo p a d a
6 -go g ru d n ia
20-go „
3) S e k re ta rz K om isyi o d czy ta ł sp raw o zd an ie z czynności K om isyi z a ro k u b ieg ły 1 8 9 3 , k tó re b ęd zie d ru k o w an e w „ R o czn ik u T ow arzystw a O g ro d n iczeg o .”
N a te m posiedzenie ukończone zo stało .
K R O N I K A H A U K O W A .
—- sh . Kometa Brooksa, o d k ry ta 17 p a ź d z ie r
n ik a , b a d a n a b y ła b a rd z o s ta ra n n ie p rz e z p. B a r
n a rd a w o b serw ato ry u m L ick a. F o to g ra fo w a ł on tę k o m etę po ra z p ierw szy 19 p a ź d z ie rn ik a , a w ted y p rz e d s ta w ia ła ogon p ro s ty długości około 4°, z dw om a o d g ałęzien iam i k ró tsz e m i, pochylo- n em i k u ogonow i głów nem u p od k ą te m b ard zo ro z w a rty m . F o to g ra m z d ję ‘y d. 21 nie okazyw ał w yraźnej ró żn icy od p o p rzed n ieg o , n a to m ia s t na fo to g ram ie otrzy m an y m d n ia n astęp n eg o ogon był zakrzyw iony, skręcony i w n ajsz e rsz e j swej części ro zd zielo n y n a m asy o b ło k o w ate, sp ra w ia ją c wi
dok pochodni płonącej i dym iącej. M ały ogon p ółnocny z g in ął, a k o m e ta b y ła znacznie ja ś n ie j
sza. N a z a ju trz część ogona b y ła zu p ełn ie o d er
w an a i o d d alo n a, ja k b y o d d zieln a ko m eta, o 4 do 5° od j ą d r a a o 1° od n a jb a rd z ie j do niej zbliżo
nej części ogona. D la w yjaśnienia tych objaw ów , p rz y jm u je p . B a rn a rd , że k o m eta w b ieg u swym n a p o tk a ła w p o b liż u słońca śro d ek staw iający je j o pór, zbiorow isko m eteo ry tó w , lu b te ż su b stan cy ą k osm iczną, k tó re j istn ie n ia dom yślać się k a ż ą z a k łó cen ia w ru c h u p rzysłonecznego p u n k tu M e rk u rego.
55 2-gie »
>5 3-cie 5r
55 4-te 55
55 5 -te 55
55 6 -te 55
55 7-me 55
55 8-m e >5
55 9 te 55
55 10-te 55
55 1 1 -te 55
55 12-t3 55
55 13-te J5
55 14 te 55
55 15 te 55
55 16-te 55
55 17-te 55