✓ r t/TN*_______;_______________ ✓ r u T r w n *
P R Z E B O J E M j
MIESIĘCZNIK UCZNIOWSKI P 0 S » . NAUCE i RBZAYWCE }
K U T N O N f l D O C H N i ą , Dnia 15 C ierw ca 1924 roku.
RO K II. | Cena 25 g r oszy z p rz e s y łk ą 28 g ro s z y | ZESZYT 6 (14).
T R E Ś Ć Z E S Z Y T U 6-ago: 1. Stanisław M on iuszko. 2. R adjo taleg rafja 3. Bajka • szczęściu. 4. Sprow adzenie zwłok H enryko S ia n k ia w ic ia .
5. Mkworale 6. Kranika
Stanisław Moniuszko.
Stan ku ltu ry muzycznej w Polsce w czasie wyjazdu Szo
pena z Warszawy, nie byt wysoki. Poza stolicą, nie rozwijała się muzyką w żadnem innem m ieście, a w pałacach i dworkach silacheckich mało było zainteresowania dla niejj w ym aga
jącej oprócz talentu wrodzonego, także pewnego nakładu pracy i pilności. To też Szopen, wiedział, opuszczając ojczyznę, że lot jego natchnień był za w ysoki, że dzieła jego dla niektórych ty l
ko jednoste k będą dostępne. Wobec niskiego stanu oświaty, tru d n o było wymagać lepszego przygotowania artystycznego.
Trzebaby było najpierw wpoić w dwa pokolenia zam iłow anie do m etodycznej nauki muzyki.
Taką szkołę m ieli N iem cy w w ieku X V ll-tym , m ogły więc w następnych dwuch stuleciach wydać EJacha, Bethovena, Wagnera.
Pierwszym zaś naszym narodow ym nauczycielem m uzyki był Stanisław M oniuszko.
U rodził się on dnia 5 maja 1819 roku we wsi U bielu pod M ińskiem . D robno-szlachecka rodzina, której był p o to m kie m , miała indygenat już w XVI-tym w.
Przy końcu w. X V lll-tego miała rodzina M oniuszków znaczny m ajątek, ale wskutek złej gospodarki i ustawicznych sporów rodzinnych, posiadłość zmalała tak, że kom p o zyto r nasz już w m łodzieńczym wieku m usiał polegać na własnych siłach m aterialnych.
M oniuszko okazywał od dziecka w ielki pociąg do m uzyki, nie ujaw niał jednak nadzwyczajnych zdolności.
M atka uczyła go gry na fortepianie, a kiedy rodzina prze
niosła się w r. 1827 do Warszawy, został nauczycielem M oniusz
ki znany teoretyk August Freyer; kilka następnych gim nazjal
i
nych lat spędził kom pozytor w M ińsku, ucząc się jednocześnie m uzyki u D om inika Stefanowicza.
W roku 1834 przerwał studja szkolne, a poświęcił się cał
kow icie sztuce.
Później udał się do Berlina i tam został uczniem muzyka nie m ieckiego Karola Rungenhagena, dyrygenta' „S ingakadem ie*.
Nauka trwała zaledwie dwa lata. W r. 1839 pow rócił M oniuszko do W ilna. Tu otrzym ał posadę organisty przy kościele św. Jana, a w kilka m iesięcy później ożenił się z panną Aleksandrą M iil- lerówną.
Teraz rozpoczął M oniuszko bardzo pracowite życie, s k u t
kiem dodatkowych lekcyj na fortepianie. Jednak ta praca nie odbierała m u zapału do tworzenia. Właśnie w tym okresie w ileńskim powstają najlepsze dzieła M oniuszki: Pieśni i Halka.
Dzieła te zjednały m u ogrom ną sławę. Zaproszono go do Warszawy i tam już przebywał do końca życia w charakterze dyrygenta opery. (Jmarł dnia 4 ego czerwca 1872 r.
M oniuszko ma dla m uzyki polskiej znaczenie epokowe, a to:
1
) jako twórca oper,2
) jako kom pozytor pieśni solowej MoniuSżko przy akom panjam encie fortepianu.Na polu pieśniarstwa wyprzedził go wprawdzie Szopen, ale na. dalśzy rozwój pieśni polskiej wywarł decydujący wpływ nie Szopen, lecz M oniuszko. Trzy pierwsze pieśni do słów M ic k ie wicza wyszły nakładem berlińskim (Bate et Bock) i z tekstem nie m ie ckim w tłum aczeniu Blankenseego.
W iększość tych pieśni wyda! kom pozytor jako śpiewniki dom ow e, zawierające po kilkanaście pieśni. M oniuszce cho
dziło o to, by dom polski stał się wychowawcą smaku e- stetycznego, by posiadał swój własny, polski skarbiec pieśni, 0 m elodji sw ojskiej. Pieśni zaś M oniuszki m iały być owym skarbem. Istotnie, stały się nim . Napisane do słów polskich 1 obcych poetów, nie wszystkie mają jednakow ą wartość; są między n ie m i proste, dorywczo pisane p i o s e n s ą i pieśni, będące prawdziwem i arcydziełam i nowoczesnej liryki.
Do tych ostatnich zaliczyć należy „Prząśniczkę* do słów Czeczota i .B arkarolę * (tekst Korsaka). Wszystkie jednak o d znaczają się nadzwyczaj piękną melodją i barwnym akompa- njamentem.
Jedne z nich .pisane są w formie wesołego, skocznego mazurka, inne zbliżają się do typu piosenki o melancholijnym wyrazie. Przeważają jednak formy taneczne. Odrębną wreszcie grupą stanowią ballady, pisane do słów Mickiewicza.
Najlepszą z nich jest ballada .C zaty *. Była ona zarazem ostatnią pieśnią Moniuszki. Rozpoczął on bowiem pracować nad operami, wprawdzie przed ukazaniem się pieśni, tworzył nasz kompozytor dla sceny.
Pierwsze te kompozycje dramatyczne składały się z oper Komicznych, zbliżonych stylowo do operetek niemieckich. Nie
odznaczały się one oryginalnością, nie n osiły też na sobie te go piętna polskości, w spólnego późniejszym dziełom M oniuszki.
Na w łaściwym sobie gruncie stanął Stanisław M oniuszko dopiero w „H alce"1, flu to r libretta, W łodzim ierz W olski, zam knął p ierw otnie akcję w dw óch aktach; w tej fo rm ie ukazała się ona w litografow an em wydaniu w W ilnie, a zarazem wy
konano ją tam na astradzie koncertow ej (w r. 1847).
Nie przypuszczano, aby to były narodziny Dolskiej opery narodow ej. P iękno „H a lk i" oce n io n o do p ie ro po w ystaw ie
niu je j w Warszawie.
Na scenie warszawskiej ukazała się .H a lk a " poraź pierwszy dnia 1-ego stycznia 1858 r. A rcydzieło to zjawiło się w n o wej fo rm ie , flk c ję rozszerzono do 4 aktów, dodano w iele n o wych ustępów muzycznych. Tak zm ieniona opera wzbudziła o g ro m n y entuzjazm . M oniuszkę nazwano słusznie tw órcą p o l
skiej opery, przyczem zaczęto wykazywać i podkreślać m uzycz
ne wartości arcydzieła.
Je st w .H a lc e * niezwykła siła charakterystyki i to zarówno w partjach w okalnych ja k i instrum entaln ych; inpo- nujące chóry są zbudowane, ale nadewszystko są m e lo d y j
ne; m elo d je płyną z naturalną prostotą i w dziękiem i brzm ią nawskroś sw ojsko. Pierwiastek narodow y przedstawiają w „H a l
ce" mazur, polonez i tańce góralskie; są to wspaniałe i pełne zacięcia sarm ackiego poem aty.
W m elodjach „H a lk i" w iele je s t także m otyw ów ludow ych, a to głów nie w śpiewach Jo n tk a i H alki (np. arja „J a k o od w ichru krzew poła m a n y" lub „G d yb y z rannym s ło n k ie m " i t. d.)
Dzięki tym to pierw iastkom ludow ym i narodow ym , stała
«tą „H a lk a " tak drogą polskim sercom .
Są bow iem inne opery M oniuszki, pod względem stylu m uzycznego jednolitsze i lepsze. Taką je st przedewszystkiem opera „Straszny d w ó r", napisana do słów Jana C hęcińskiego.
M uzyka tego dzieła odzw ierciedliła to n e m sp o ko jn ym ży
cie p olskich dw orków . Podobnie ja k polonezy Szopena stały się apoteozą ducha rycerskiego narodu, tak i m uzyka .S trasz
nego d w o ru * odm alow ała to. czem żył staro szlachecki, p olski dw ór. Oddała w iernie tę atm osferę rodzinną, partjarchalną w któ re j panuje nie górna m yśl, ale dobre serce.
M uzyka ta zawiera ponadto o b o k ustępów solow ych, pierwszorzędne m otyw y m elodyjne (polonez M iecznika, arja Stefana z kurantem ), wspaniałe sceny zbiorowe: ch ó r dziewcząt przy krosnach, finał ll-ego aktu i t. p.
„Straszny d w ó r" poprzedziły opery: „F lis *, „H ra b in a * i piękna, szlachecka sielanka muzyczna „V e rb u m n o b ile *.
Pod wpły wem Wagnera nastąpił u Moniuszki znamienny zwrot.
Zaczyna on tworzyć opery w myśl wywodów zawartych w pracy niemięękiego muzyka p. t. „O per und D r a m a * . Pier*
wszą tego rodzaju operą była „P arja". Doznała ona zupełnego niepowodzenia. Niestety, słusznie.
„P arja" nie odznaczała się ani m elodyjnością, ani śm ia
łością pom ysłów . To można powiedzieć także o ostatniej op e rze M oniuszki, „B ra c ie ".
Charakter dram atyczny mają również „W id m a "; są to sce
ny w kaplicy cm entarnej z „D ziadów " M ickiewicza, przeznaczo
ne na estradą koncertową. Do tekstu Kraszewskiego napisał M oniuszko kantatą „M ild a “ ; podobny typ kantaty mają: .Pani Twardowska" i ballada o „F lo rja n ie S zarym 1*.
Dziełem o w ysokim polocie natchnień są „S onety K rym s kie " do słów M ickiewicza, ułożone na chór mieszany z orkiestrą.
Z licznych kom pozycyj kościelnych i świeckich w ym ienić jeszcze należy: „L ita ń je O strobram skie*, „R e q u ie m “ i wspaniałą, poetyczną uwerturą .B a jk a ". Uwertura ta jest ostatniem dzie
łem mistrza.
Talent Stanisława M oniuszki nie należał do genjalnych.
Nie dotarł on do samych szczytów doskonałości artystycznej, choć m iał skrzydła zdolne do wysokich wzlotów, został jednak nauczycielem m uzyki narodow ej, kładąc w ten sposób fu n d a m ent pod dalszy je j rozwój.
Dzieła jego dotarły do wszystkich warstw narodu, zabłą
dziły nawet pod strzechy wieśniacze. Mają one siłą przem awia
nia do każdego serca ludzkiego, a zwłaszcza polskiego.
Piąknie powiedziano, że muzyka M oniuszki, to duch z d u cha narodu.
Kutno, 9.VI. 24 r.
Tadeusz Maryanowski KI. VII.
Radjotelegrafja i radjotelefonja.
W ie k XIX-ty, który słuszni* można nazwać „zadziwiają
c ym ", i paw adu całago szeregu w a ln yc h bardzo, a nieoczekiwa- nych w y n ala zkó w , złożył u progu daby obecnej n t w ą niespa- dzianką i zarzucił w ten sposób swój pomost na w. XX ty.
Radjatalegraf, z którego w dalszym ciągu rozwinął s!ą radjo- telafan, jest tym jaskrawym d a w a d a m , t e znajdujemy sią w apaca bardza ważnych w ynalazków i m o że m y doczakać sin wialkich zmian w dotychczasowem naszem życiu.
Dla większości naszego saołeczeństwo r adjotelegrafja, ta
„tarra ineognita", w ydaje się w ynala zek ten c u d e m naszaj apokl, a nieiylko jednem z dalszych ogniw nieprzerwanego łańcucha odkryć wieku współczesnego. Mylny ten sąd w y p ły nął i niedokładnej znajomaści p e d ło ia n au k aw eg a. na kto- rarn zradził sią ten tak w atny dla nas wynalazek. Radiotele
graf jest bowiem tylko — „dowcipem” — jak go w swoim
czasie nazwali inżynierowie, zastosowaniem praktycznych, w a ln y c h o d k ry ć naukowych d ru g ie j p o ło w y w. X lX -te g o . Dlate*
30
t a i niezbędnem jest dla zro zu m ie n ia is to ty te le g ra fo w a n ia bez d ru tu — choćby pobieżne ty lk o — zaznajom ienie się z nie- którem i w a in a m i odkryciam i e le k tro d y n o m ik iKażdy praw ie inteligentny czło w ie k wie, że te le g ra fo w a n ie bez drutu polega na zużytkowaniu fal e le k try c z n y c h ; nie w e je d
nak, w jaki sposób je w y tw a rz a m y , nie wie, na czem one p o le g a ją i w j a k i i p o s ó b je z u żytkow ujo m y.
Bada n i* nad elektrycznością w ykazały, i e prąd e lek tryc z
ny zachowuje się względem otoczenia jak magnes: przyciąga lub odpycha bieguny magnesu, układa opiłki żelazne, m a g n e suje żelazo i stal. Istnieje więc do ko ła przewodnika, po k tó rym prąd przebiega, pole m agnetyczne o własnościach takich samych, jak pola dokoła magnesu; zo względu na. p o ch o d ze nie, zowie się ono polem e le k tr o m a g n e ty c in e m . Z chwilą, k ie dy zmienia się szybko i perjodycznie stan elektryczny prze
wodnika, wówczas powstają w o taczejącym eterze powszech
nym szybkie i porjodyczne drgania, które rozchodzą, się na wszystkie strony, jako f a l e e l e k t r y c z n e . Ź ró d łem fal elektrom agnetycznych jest i s k r a elektryczna, którą wytw arza i s k i e r n i k zw. t a k i e w ib ratorem , rądjatorem lub oscylatorem
Teorytyczne rozważania M axwella i szereg świetnych doś
wiadczeń Hertza w y ka zały podobie ństwo fal elektrycznych do świetlnych. Dzięki wynalezieniu szybkodrgającego w ib ra tora przekonał się Hertz, że szybkość fal elektrycznych wynosi 300.000 km. na sekundę i i e fale e lektryczn e rozchodzą się w ten sam sposób, jak fale świetlne (po linji prostej).
Obecność fal elektrycznych w powietrzu m ożna w ykryć d w o m a sposobami:
Po 1-sze. Skoro w przestrzeni, którą przebiega fala elek
tryczne znajduje się rosonator, dostrojony do w i b r a t o r , który wy tw orzył tę falę, lo ukażą się w nim iskiorki elektryczno (H e rt *).
Po 2-gie. Skoro silna fale elektryczno przebiegną przez • rurkę szklaną, luźnie nap e łn io n ą o piłkam i żelaznemi (przez t.
zw. kohorer lub d e d e k to r Branlego), wówczas koherer prze
puszcza prąd, nawet p o m im o ustania fal. A by je przywrócić do stanu pierwotnego, należy je wstrząsnąć, przez co opiłki r o iló ż n ia ją się.
Na tych wszystkich badaniach oparł się M arconi (1896 r.) przy budowie swojego aparatu. Grunt dla odkrycia M arc o n ie go przygo to w ały prace M. Tesli’«go nad często przeryw an ym i prądami o wysokiej sile e lek tr o -w ib u d z a jąc ej. Inżynier ten d ą żył do skonstruowania aparatu, w k tó ry m b y za p rzew odnik ału- żyła ziemia. Kiedy Tesle pracował w Anglji nad wykończeniom swego tele grafu bez drutu, wówczas M arc o n i badał zogad-
Hienie telegrafowania bez drutu pod kierunkiem P r ee ce a. T y m studjem zawdzięcza radjotelegrafja swój początek.
Przyrząd M a rc e n i’eg^ do telegrafowania bez drutu skłe*
da się z dwóch •dd zieln ych części: wysyłacza i odbieracza.
Zasadniczą częścią aparatu wysyłającego jest iskiernik, zasila
ny przez potężną cewkę indukcyjną. Drgania, w ytw orzone w tej części, działają indukcyjnie na cewkę, której jeden bie
gun jest połączony z ziemią, drugi z drutem, zwanym anten- ną, wyniesieni* wysoko nad ziemię (150 i więcej m.) Drut ten jest odpowiednio zestrojony z iskiernikiem; wytw arzają slą więc w nim silne drgania elektryczne w górę i w dół. D rg a nia te stanowią źródło fal elektrycznych, rozprzestrzeniających się na wszystkie strony l i * stacji odbiorczej znajduje się an- tenna, zestrojona z wysyłającą Drgania w y w o ła n a w niej przez nadciągająca fale, działają indukcyjnie na koherer, który prze
syła znaki da zwyczajnego aparatu M o r ie g o , zastąpionego później przaz tele fon. Tak więc istetnensl częściami aparatu M arcania ga są: iskiernik, w y tw ariają cy fale elektryczno i ke- herer, przyjm ujący niejako ta fala .
Rzecz zrozumiała, źe przyrząd Marconiego m ia ł pewno wady, które dopiero później skutecznie usuwano i nio odrazu znalazł swoje zastosowanie. Pierwszy raz akutecznle zastoso
wano nowy sposób telegrafowania bez drutu dopiero w r.
1911 Czytelnicy słyszeli chyba o słynnej katastrofie okrętu .T ita n ic a *, który rozbiwszy się o góry lo dowe Atlantyku, d a wał za pom ocą telegrafu bez drutu sygnały o swym losie i doczekał się przybycia kilku okrętów, śpieszących na pomoc po otrzymaniu alarmu. Katastrofa Titanica miała bardzo d o niosły wpływ na rozwój radjotelegrafjl. Teraz bowie m dopiero zrozumiano znaczenie nowego przyrządu i teraz dopiero zys
kała dziedzina ta nowych współpracowników, którzy w k ró t
kim czasie przyczynili się do skonstruowania radjotelefonu.
Bardzo ważnym dla rozwoju radjotelegrafjl jest r. 1913.
Zastosowania w ro ku tym .la m p e k k a to do w y c h* do radjote- legrafji pozwala na wzmocnienie dźwię ków w aparatach od- biorcsych o kilka tysięcy razy i na precyzją przesyłanych dźwię ków. Te wszystkie wynalazki wprowadzają do radjotolo- grafji doniosłe zmiany i pozwalają na przesyłania za pom ocą rodjo, oprócz depesz, także słowa, muzyką, śpiew i t. p. Po w staje radjotelefon. Zasada ra d jo te le fo n u jest ta sama co radjeto- lagrafu. Radiotelefon wym aga tylko, podobnie jak tele fon d ru to wy, osobnego mikro fonu na stacji wysyłającej. Zbudow anie pre
cyzyjnego m ikrofonu, któryby posiadał zdolność usuwania dźw ię
ków ubocznych, stało się zagadnieniem, obchodzącem żywo wie lu uczonych naszego wieku; rozwiązano je dopiero w fllemczeoh.
W ynalazek radjotelegrafu i radjotelefonu oddawał już nie
raz ludzkości niecenione usługi. Bardzo wielkie znaczenie po
siada r r d j '' t * ! ’,^ r ?f dIn których nio m e łn a połączyć
drutow em . Telegraf bez drutu umożliwia okręto m p o r o z u m ie nie sie ■ lądem, l a p o m o c ą steru powszechnego, p rz e w o d z ą cego fale elektryczne. W yn alazek radjo tele fonu nie wyparł w zupełności radiotelegrafu, który na dalszych przestrzeniach jest pewniejszy, a zwłaszcza oddaje celom w o js ko w y m n ieoce
nione usługi. W czasie pokoju posiada rad jo telefo n w ię k s ie m a cz a n ie dla społeczeń stw a i coraz wląeej się rozpowszechnia.
W hiiemciech korzysta każda średnio z a m o in a rodzina z usług rodjotelafonu, w ton sposób, że dzieci pobieraj*] lek cjo w y m o w y językó w obcycb, gospodyni dowia duje sie o ce
nach ż y w n o ic i na targu, syn reguluje awój zegarek i t. p. Nie mniejsze zastosowanie zn ajduje radjotalegraf w rtnglji, Franc|i I Am eryce. W e Francji kosztuje stacja odbiorcza około 200 fr.
Gorzej przedstawia się ta dziedzina wiedzy u nas. a z n a j
duje się ona bowie m dopiero w zaczątku swego rozwoju Kie
d y ! i u nas w Kutnie będzie można słuchać koncertu z W a r
szawy, albo uczyć się przy pomocy tego aparatu ebcych J ęiykó w ?
A. W. kl. VII.
Bajka o szczęściu.
(D okończenie)
Po chw ili oprzytom niał lecz ku je g o zdziw ieniu ujrzał się nie pod gruzam i śnieżnej góry, lecz na lodow ym cyplu nad brze
giem przepaści. Była ona w idocznie bardzo głęboka, bo nie było widać dna, i szeroka, gdyż nawet zarys przeciw ległej krawędzi nio był w idocznym .
Góra, pod którą grzm iało i biyskało, stała w te m sam em co przedtem m iejscu.
Gdy sko w ro n e k ukazał się w otworze ja s k in i, ujrzał starca w ysokiego, siwego, lecz już tak w ie kie m pochylonego, że nie m ó g ł powstać z fotelu, stojącego przy kutej, dębow ej skrzyni Z tej to właśnie skrzyni w ydobyw ały się błyskaw ice, lecz tu, w ja skin i nie było prawie słychać ich grzm otu, ani widać b ły
skawic. Przerażony ptaszek ledw ie m ó g ł wypow iedzieć, po co przybył.
Czarodziej jednak, okazał się bardzo dobrym , i dał sko
w ro n ko w i m aleńki, zaczarowany fle cik, k tó ry grał sam, za każ- dem życzeniem właściciela, a m iał tę cudow ną własność, że każdy, kto usłyszał jego głos, stawał, i z m iejsca ruszyć się nie m ógł, oczarowany cudną m elodją, którą grał fle cik.
Przywiązał go czarodziej do szyi ptaka kaw ałkiem p ro m ienia słonecznego.
Rad żadnych czarodziej dawać nie chciał, a za fle c ik i n i
tkę słonecznego b'asku zarządał serca ptaszyny. S kow ronek zgo
dził się na to bez wahania, prosił tylko o dwa tygodnie zw łoki, by m ó g ł przed śm iercią uzdrowić królew nę.
Czaiow nik więc zapowiedział mu, że po dwóch tygodniach zjawi się przy nim i w yjm ie m u serce bez względu na o ko licz
ności. I nato zgodził się ptaszek, lecz wyraził wątpliwość, czy potrafi uzdrow ić królew nę bez żadnych leków. „N ie trzeba", odrzekł czarodziej „L e ć, i czyń co uważasz!"
— Poleciał więc. Znów przelatywał ponad śnieźnem i pola
m i, nad góram i i m iastam i, lecz teraz najm niejszej na nie riie zwracał uwagi, brał na piersi słoneczny prom ień i ciężar fle- cika, którego pieśni czarować m iały wszystko Lecz piękniejsze chyba m elodje grały w sercu ptaszyny.
Nie pam iętał już skow ronek, że za dwa tygodnie skończy się to piękne jego życie. Na nie wogóle nie pom ny! leciał na
przód, słuchając oszalałej szczęściem i słońcem pieśni, która mu grała w piersiach. Wreszcie, goniąc resztkami sił, czternastego dnia, bardzo wczesnym rankiem , ujrzał w szarzejącej oddali za
m ek j ogród króla sm utku. '
Gdy przyleciał, odrazu zabrał się do dzieła. Prom ień słońca, • któ ry m iał cudowną właściwość, że po nim można było prze
ślizgnąć się przez najm niejszą szparkę, napróżno szukał tej o- statniej w grubej oponie, zasłaniającej okno królew ny.
. Najwęższej nawet szczelinki w niem nie było. Zrozpaczony skow ronek parę godzin stracił na tych poszukiwaniach.
Tymczasem na dworze życie jesienne zawrzało w całej pełni.
Późna ju ż była jesień. Złote, dojrzałe owoce zwisały z drzew.
Powietrze było ciężkie od odurzającej woni jesiennnych kw ia
tów. Chóry ptasząt i owadów, napełniały je m elodją brzem ien
nej złotem jesieni.
Jesień grała w szumie żółknących liści. Jesień królow a
ła na świecie.
flle skow ronek nie zważał na te cuda. Siedział na osypa
nej dojrzałem i ow ocam i gruszy, i m yślał nad sposobam i dosta
nia się do królew ny. W ięcej, prócz je j w idoku nie pragnął, bo wierzył, że ten w id o k królew ny Lotys właśnie, natchnie go siłą, zdolną uzdrowić królew nę. Cóż, kiedy niestety ujrzeć je j nie m ógł!
W tem nowy pom ysł powstał w jego główce: oczaruje dw o
rzan i sfrunie do wnętrza pałacu!
Ja k pom yślał, tak i zrobił.
M ieszkańcy pałacu, opanowani czarem dziwnego flecika, nie śm ieli stawiać przeszkód odważnem u ptakow i. Tak leciał przez wysokie sale i długie korytarze, aż zatrzymał się przed drzwia
m i królew ny. Drzwi były zam knięte, lecz to nie powstrzym ało skow ronka: czarodziejskiem u fle to w i nakazał m ilczenie, i z bla-.
skiem słonecznym spłynął do kom naty królew ny przez dziurkę od klucza.
Królewna spała, gdy zawisł nad je j łożem . I, jak daw niej, na blade je j czoło spływały krucze włosy, lecz teraz królewna L o t,
3
uśir.icchtJa się p r;cz sen. Snać śniła o cw cj radosnej bog in i piękna, która, choć nieznana, zapanowała w je j skołatanych chorobą m yślach.
Z n ik ło zm ęczenie sko w ro n ka , gdy ją ujrzał, a serce na p e ł
n iło m u się ta k silną i gorącą m iłością, że w tej c h w ili gotów był z całym św iatem walczyć o zdrow ie kró le w n y Lotys. W k o m nacie panow ał zm rok. „Ś w ia tła !" błagał sko w ro n e k, „S ło ń c a ” ! zawołał w bezdennej, m iło sn e j rozpaczy, siadając na za- sło n ię te m o kn ie . 1 stał się cud. Rozdarła się od góry do d o łu złotem tkana zasłona. Prysły kryształy o k ie n n e j arom a tyczne, je sie n n e pow ietrze ru n ę ło radosną falangą do k o m n a ty
, wraz ze śpiewfem ptasząt i je s ie n n y m szum em drzew.
W yśniona b o g in i „Z y c i« “ stanęła przed oczym a rozbudzo
nej k ró le w n y w barw nych szatach jesie n i.
Tak w ielka była m iło ść skow ronka, że naw et m artw e przed
m io ty ustępow ały przed św iętym je j żarem . Lecz nagle stanął przed sk o w ro n k ie m czarodziej z p ó łn o cn e j krainy i nieubła ga
nym ruchem m a le ń kie g o sztylecika w yjął je g o uszlachetnione m iło ścią serce.
Lecz o dziwo 1 zam iast biednego tru p a ptaszęcego, stał przed kró le w n ą p ię kn y i s tro jn y m ło d z ie n ie c ! . . .
f l potężna fala życia bijącego tę tn e m natury ow iew ała u zdrow ioną k ró le w n ę Lotys . . . .
Skończyła bajkę grusza, a zbudzone blaskiem słonecznym dzieci wstały i zam ieniw szy znaczące spojrzenia, poszły w dal, kryjącą świat, poszły na poszukiw anie k ró le w n y L otys i k ró le wicza S ko w ro n ka . . . I poszły dzieci w o tw a rte ram iona życia i szczęścia.
K utno, w styczniu 1924 r.
KI. IV. J. P o d czaski.
Sprowadzenie zwłok Henryka Sienkiewicza.
D zie n n iki warszawskie d o n io sły, że na zebraniu przedsta
w icie li różnych in stytu cyj w ybrano k o m is ję dla prac p rzyg o to wawczych do sprowadzenia zw łok H enryka S ienkiew icza. K om isja odniosła się za p o średnictw e m d-ra Kozubskiego do G m in y Vevey w Szwajcarji, gdzie spoczywają zw łoki w ie lkie g o Pisarza w celu p o in fo rm o w a n ia się co do fo rm a ln o ści, ja k ie należy za
łatw ić w ty m względzie. Zarząd G m in y ośw iadczył się z całą g o tow ością w szelkich ułatw ień, ja k ie będą potrzebne ze strony władz szwajcarskich.
O becnie podjęła ko m isja k ro k i w celu poro zu m ie n ia się z Zarządem ko ście ln ym w Vevey. W kró tce odbędzie się spe
cjalna narada co do utw orzenia g łó w n e g o k o m ite tu w W arsza
w ie i k o m ite tu w ykonaw czego. K om isja uznała je d n o m y ś ln ie , że zw łoki Sienkiew icza p o w in n y spocząć w W arszawie i otrzym ała
zezwolenie J. E. Ks. Kardynała Kakowskiego na tymczasowe umieszczenie zwłok w Katedrze.
V7ystawiona ostatnio w naszem Gimnazjum kolekcja akwa
rel p. Stanisława Błońskiego wzbudziła żywsze zainteresowanie wśród szerszych sfer kutnowskiego społeczeństwa. Na zaintere sowanie to zasłużyła wystawa p. Błońskiego w zupełności. Arty
sta zwiedził olbrzymią połać Rzeczypospolitej, a rezultatem tego jest wcale pokaźny zbiór akwarel. Początkowo tworzył p. Błoń
ski swe obrazy bez wyraźniejszego planu Później — zaczął wzbogacać systematycznie swój zbiór nowemi pracami, co łącznie już teraz stanowi piękne album malarskie z his- torycznemi, cennem i ze wzglądu na architekturę i bogatemi we wspomnienia widokami Rzeczypospolitej. Oprócz zalet czysto ’
malarskich: przejrzystości i czystości rysunku, harmonijności i lekkości barw, prawdziwości efektów świetlnych — snuje się przez cały cykl obrazów gorące ukochanie Polski i jej zabytków.
P. Błoński uważa swoję kolekcję za niezupełną, brak w niej bowiem licznych pamiątek z innych okolic Rzeczypospo
litej. Pragnie go uzupełnić nowemi eksponatami, by ostatecznie całość zaofiarować społeczeństwu, polskiemu.
Pocieszamy się, że zainteresowanie wystawą fr. Błońskie
go, przyczyni się również do tego, że publiczność zechce zwie
dzić w dniach od 16-ego do 23 czerwca wystawę, jaką urządza Gimnazjum.
Kółko literackie. S p r a w o z d a n i e z a r o k 1 9 2 3 / 2 4 . Ha wniosek uciniów klasy ósmej sosteło zawiązane „Kółko li
terackie' priy naszem gimnazjum. Zebrenle organizacyjne o d było sią dnia 23 września 1923 roku, na którem poproszono p. prof. Andersa o kierownictwo I opieką nad .Kółkiem'', f . prof. Anders w priemówIeniM ne ternie zebraniu naszkicował plan pracy na cały rok.
Dnia 29 listopada r. i. zwołane zebrenle nadzwyczajne w eelu unormowania stosunków wewnętrznych .Kole" oraz saleineici od Br. Porrecy I władz szkolnych. Uchwalono wów- ctes regulamin I wybrano z peśród członków zarząd prezesa Hoftmana I sekretarza St. Grudniewlcze. Pezatem aprawy
Akwarele Stanisława Błońskiego.
j. n. ki. vn
K R O N I K A .
i£>
organizacji wew nętrzne) o m a w ia n e d oryw czo, nie poświęcając im całego porządku dziennego le b ra n ia . D o takich sakra* na
la ły i dnia 2 marca b r., na k tó re m u c h w a lo n o przyłączani*
„Koła* do Br. Pom ocy, oraz o m a w ia n o sposóp wygłaszania referatów t. j. postanowiono, i i re fe ra ty m ają być na przy
szłość Ilustrowane w a ż n ie js ie m i w y ją tk a m i z dzieł autorów.
O g ó łe m zebrań odbyło się dwanaście: d zie wią ć n a u k o wych, dwa organizacyjne, jed n o o p o rząd k u dziennym m ie szanym.
T e m a t y opracow ane i wygłoszone są następujące:
30 tego września 1923 r. — „U wagi na IV tą pre lek cją M ic kiew icza z 16 stycz. 1844 r.“ — kol M. H e ftm a n . 28 ego p aź
dziernika 1923 r. — „Ludzie B ezdomni a „ W ia tr od m o rza * I Ż ero m sk i na tle tych u tw o ró w " — kol. T. Kujawski 11-ego listopada 1923 r. — .M ic k ie w ic z na straży spraw Polski w T r y bunie L u d ó w " — kol. B. Blechstein. 25 ego listopada 1923 r. — „Poezjo A sn y ka na tlo współczesnej epo ki" — kol. J.
Maj. 2-giogo grudnia 1923 r. — o d czytan o n o w e lą Norwida f . t. „ S ty g m a t". 9 tego grudnia 1923 r — „N o rw id na tlo le- gend I nowel" — kol. M. H e f t m a n . 13-tego stycznia 1924 r.
— „Poczobutt, Kołłątaj, Śniadecki, ja k o re fo rm a to r z y * — kol.
E. F ilipo w icz. 16-tego m arca 1924 r — „Elem ent lu d o w y w poezji Goszczyńskiego" — kol. R. Wiśnie wski. 5 czerwca 1924 r. — „ W p ł y w W . Scotta na „Pana T a d e u sza * — kol.
M a rjan o w s ki.
Po odczytaniu referatu w y w ią z y w a ła się z w y k l e dys ku s ja . Zasadnic zo wiąc praca „K o ta " polegała na o p r a c o w y w a niu I wygłaszaniu referató w oraz d y s ku to w a niu nad poruszo- nemi z agad n ien iam i
Obecnie „ K o ło * na czas w a k a c y jn y zaprzestaje pracy, k tó rą p o d e jm ie z w ląkszem z a in tereso w aniem , g d y i początek jost już uczynio ny.
Za k iero w n ictw o i pracą w „Kole* d z ią k u je m y najserdecz
niej naszemu kierownikowi literackiemu p prof. Andersowi.
Lektura uzupełniająca kl. VII-ej.
1. „Kollokacja" — K orzenio wskiego (o p ra c o w ał kol. M a r czak), 2. „ H a m le t" — Szekspira (oprać, kol Ryftln), 3. „ M a k bet * — Szekspira (oprać. kol. Ryftin), 4. „Q iau r“ — B yrona ( • p r a c . kol. Pietrzak Fr.), 5. „ Z e m s ta * — Fredry (oprać. kol.
W e b e r ), 6 „Lilia W e n e d a * — S łow ac kieg o (oprać. kol. Z ie le nie wski), 7. „D zie wic a Orleańska" — Szyllera (oprać. k a l.
M arjan o w ski),
8.
„ Z a m e k Kaniowski" — Goszczyńskiego (oprać, kol. G n iazd o w ski), 9. „Pan Jow lalski" — Fredry (oprać. kol.W a s iak ), l f . „Mieszczanin szlachcicem* M ® lie r’a (oprać. kol. M a je wski), 11. .L a lk a " — Prusa (oprać. kol. Stefa ński), 12. „ P r o m e ta -
12
—usz“ — A jschylosa (oprać. kol. R yftin), 13. „M e lr E z o fo w ic z — O rzeszkow ej (oprać. k o l. M arczak), 14. „D ziew czę z Sącza"
- Rot. anow skiego (oprać. kol. Pietrzak L.), 15. „S p ra w ie d li
w ie " — R eym onta (©prac. kol. C h *ciń ski), 16 „K ró l Zam czy
ska ” — G oszczyńskiego (oprać, ko l, G niazdow ski), 17. „B ra n d *
— Ibs»na (oprać. kol. R yftin), 18. „P o w ró t posła* — N iem ce
wicza (oprać. kol. Z ie le n ie w ik i), 19. „A n ty g o n a " — S ofoklesa (oprać kol. B ę tko w ski), 20. „P ałac i rudera" — Prusa (oprać, kol. C haciński), 21. „K lem ens B o ru ta " — Ś w iętochow skie go (oprać kol. G niazdow ski), 22. „Z ło ta Czaszka" — S ło w a ckie go (oprać. ko l. 3anasiak), 23 „M azepa" — S U w a ckia g o (o- prac. kol. B ę tko w ski), 24. .M iz a n tro p " — M oliera (oprać. kol.
W asiak), 25. „W ie s ła w " — B rodzińskiego (opracow ał ko l.
P ietrzak Leon).
Pozatem uczniow ie kl. V ll-a j o p ra co w a li i w y g ło sili nastę
pująca eferaty: 1. „L a w T oł»tó|* (oprać. kol. R yftin), 2. „R ey
mont I Tatmajar" (oprać. ko l. C hęciński), 3. „M a la rstw o pol
skie" (oprać. kol. M arjanow ski), 4. „M u zyka po lska " (oprać.1 kol. M aryanow ski), 5. „D ziałalność K aczkow skiego" (o *ra c . kol.
Chaciński),
6
. „P o lska literatura współczesna" (oprać. kol. R yftin).K c łk o h is to ry c z n o . Dnia 18 ego maja r. b. odbyło : ię zebra rlie Kółka historycznego, na którem kol. kol.: Szubski i Rozeri w ygłosili referaty na tem at: „Kwestja chłopska w Polsce nie podległej aż do Sejm u W ielkie g o " i „Kwestja chłopska za J a g iellonó w *. W dyskusji nad te in i pracami wzięli udział kol. kol.:
Berezowski, Kam iński, Stefański, Chaciński, Miszalski i Fr.
Pietrzak. Dyskusję zakończył ks. prof. W olanin, który w swo- je m przem ów ieniu zaznaczył, że obydwie prace odpowiadają swemu zadaniu, jakkolw iek w referacie kol. Rozena dało się zauważyć kilka usterek stylistycznych. Na tem zebranie zakoń
czono. Przewodniczył zebraniu kol. Marjanowski.
Dnia 29 maja r. b. odbyto się zebranie Kółka historyczne
go, na którem kol. kol.: Heyman i Kam iński wygłosili referaty p. t. „Zam ieszanie wewnętrzne w państwie m oskiew skiem i co Polska mogła z niego skorzystać" oraz „J a k wytwarzała się organizacja i władza państwowa (z dziedziny a ntropolo gji histo- rjozoficznej)".. W dyskusji nad pierwszą pracą wzięli udział kol.
kol.: Filipow icz i Stefański, nad drugą kol. kol.: M ajewski, Ko- ppel, Tomaszewski, Heyman, Filipowicz, Chaciński i Stefański.
Dyskusję zakończył ks. prof. W olanin, któ ry zaznaczył, że oby
dwie prace odpowiadają swemu zadaniu. Wreszcie zajęto się sprawą urządzenia flk a d e m ji M arjańskiej. Na tem zebranie za
kończono.
Zebraniu przewodniczył kol. Dangel.
Dnia
8
czerwca r. b. odbyło się zebranie Kółka historycznego, na którem kol. Dangel w ygłosił referat p. t. „System szkół w Stanach Zjednoczonych A m e ryki P ó łn o cn e j". W dysku
sji nad tą pracą wzięli udział kol. M ajew ski i ks. prof. W olanin, który zaznaczył potrzebę zaznajamiania się Polaków z urządze
niam i innych krajów i narodów. Na tem zebranie zakończono.
Zebraniu przewodniczył kol. Rakoczy.
K ó łk o m a te m a ty cz n e . XVII-te zebranie Kółka m a te m a tycznego kl. VI dn. 2-ego maja b. r Kał. Tom czak F roz w i ązał zadanie; trójkąeie ró w n o ra m ie n n ym ABC (A B podstaw a) po prow adzona przez punkt C dowolną prostą I f zntlezio no obraz symetryczny B, punktu B względem osi I. Prosto BA i I przecinają sią w punkcie I*. Znaleźć miejsca geom etrycz
ne punktu P. Rozwiązanie zadania i krótka nai' niern dyskusja zgodne były w przeprowadzeniu i zasadami przyj<t<imi na XIII-em zebr. Kółka.
Dnia 7 go czerwca b. r. odbyło się ogólne, a zarazem o- statnie w tym roku zebranie (z udziałem kolegów z kl. V! i VII) Kółka m atem ., na którem wyrażono p. prof. Jochm anow i p o dziękowanie i wdzięczność za pracę i kierow nictw o.
Ogród Botaniczny przy gimnazjum.
Staraniem Rady Pedagogicżnej został założony w Kutnie przy gmachu gim nazjalnym O gród Botaniczny. Podzielono go na cztery części, z których dwie stanowią właściwy O gród i w {<tórym pracuje klasa ttzecia; drugie ześ dwie części prze
znaczone na praktyczne ćwiczenia dla klasy pierwszej i drugiej.
Dzięki energicznym zabiegom p. prof. Krajewskiego znajdują się w ogrodzie trzy akwarja oraz stacja M eteorologiczna 1 i lV-ego.
S kutkiem urlopu p. prof. Krajewskiego uległy prace w ogrodzie pewnej zwłoce, energiczne jednak zabiegi uczniów starają się doprowadzić ogród do należytego stanu. Podkreślić należy, że w tym roku wzbogacił p. prof.. Krajewski ogród w nowe okazy roślin.
j . a .
KI. III. <
Uroczystość nałożenia litijki harcerskiej. Czytelnicy przypominają sobie, i e czasu swego zaginęła harcerstwu K u t
nowskiemu srebrna iilijka. Chcąc temu brakowi zapobiec, n a łożono uroczyście w maju r. b. na sztandar inną srebrną li- lijkę wobec p. D yre k to ra Kostry, druha Wozińskieg# i zebra
nych harceriy. Potem nastą,-.^. wręczenie sztandaru Hufcowi Kutnowskiemu. W czasie uroczystości przemówił P. D yrektor Kostro.
Wycia erka harcerska do Siemionie. Dn. 8 -ego czerwce b, r.
odbyła się wycieczka harcerska pod przew odnictw em hufcowe
go D ru h * prof. Krajew skiego do S iem ienie. Dryżynę p o d e jm o wali gościnnie pp. Konarzewscy i p. G ajerowa za co składa
D-na serdeczne dzięki.
S p o rt. Kutnow ianka — W. T. K. (Wło cławek) 3:0 (1:0).
Z aw ody powyższe, rozegrane dn. 1 czerwca r. b.( wykazały znaczną poprawą w grze ataku „K u tn o w ia n k i*. M im o wielkiego upału cechow ało zawody żywe te m p o , utrzym ane przez cały ciąg m atchu. f\ta k Kutnow ski, ostro ciągnący pod bramką prze
ciwnika, u m iał przynajm niej częściowo zaznaczyć swą przewagę zdobytemi punktam i. Z piątki napadających w yróżniają się dwaj łącznicy: lewy — przez szybkie i odważne przeboje, prawy — przez szczęśliwe strzały. Pom oc, ja k zwykle, dobra; obrona, z w yróżniającym się lew ym backiem , niweczyła szybko wszyst
kie akcje przeciw nika.
Ruchomy kościół z r a d jo m u z y k ą . W Stanach Zjedna- tzanyeh zyskał w ielką popularność ruchamy kościół', umie- azczany na specjaln ym sam ech ed rie. T w ó rc y tego kościoła państwa Morgan jadąc aa swaj oryginalnej budowli, wykładają nauką bożą I z a p o m e c ą radjotele fonu rep ro du ku ją grą orga
nów.
Egzam iny m a tu r a ln e w G im n a z ju m . Tegoroczna kl. VIII naszego gim nazjum liczyła 10-ciu uczniów. Do egzam inów m a turalnych dopuszczono całą klasę, świadectwa dojrzałości dostali wszyscy, a w ięc p. p. Blechsztajn B., Chorzewski J., G rudnie- wicz St., Filipow icz E., H eftm an M., Karpiński W ł., K ujaw ski T., M aj J., W iśniew ski R. i W iśniew ski L.
Egzaminy skańczyły się 31 maja.
Nowoczesna m uzyka podwórzowa. Katarynka padwó- rzawa zastała z a g r o ż e n i w swaim istnieniu. Jaj miejsc* zaj
muje teraz ruchom y aparat ra d ja te le fe n u . Pamysławy . k a t a ryniarz* Berlina objeżdża wszystkie podwórza z radjotelegrafem, umieszczanym na trzykałowym wózku. W y n alazc a newej m uzy
ki padwórzavej zbiera cbfite pieniądza za swój .w ynalazek*.
Oryginaln a radjostacja. Pewien pemyałewy mładzlaniac angielski P. Caltabari* ibudawał sobie radjastacją na wierzchu kapelusze. Dzląki temu nawet padezas przechadzki ni* jest pezbawieny przyjemności, jakiej dastarcza radjestacje.
Dalsze ofiary na Gimnazjum.
O d p, Kownackiego 20 zł., ze skarbonki p. Gniazdowskie
go 5,000,000 m k , od p. Weinsteina Rubina 54,000,000 mk.. od Redakcji ,T y g. Kutn.* 27,000,000 m k , od p. Chacińskiego 36,000,000 mk., od p. F. Moszkowiczówny 32,000,000 mk.
-
15
—Podziękowanie.
Dyrekcja Gim nazjum i Kierow nik gabinetu przyrodniczego p. prof. Krajewski dziękują Wp. Staroście H eym anowi i Zarzą
dow i elektrow ni za otrzym any słup telefoniczny, Wp. Chaciń- skiem u za flaszkę eteru, ucz. G órskiem u Z. za wóz szutru, ucz.
O poczyńskiem u, za wóz piasku, ucz. Konarzewskiemu Z., za piękny okaz raka drzewnego w oprawie i p. K renkiem u, za piękną gablotę z okazami owadów.
Zarząd gabinetu zwraca się do wszystkich uczniów z proś
bą o zbieranie okazów (szczególnie z nad morza) podczas wa
kacji i ofiarow anie ich gabinetowi.
List da Radakcji.
SZANOWNA REDAKCJOI
O k a zu je się, ta noszą m y tl wydawania .Spisu Gazet i Czasopism R ze
czypospolitej Polskiej" była doskonała. Cały poprzedni nakład, wynoszący 3.500 egzem plarzy, zastał wyczerpany. Dowodzi ta, że wydawnictwa takie jest potrzebna i że publiczność chętnie korzysta z zawartych w nim in fo r
macji. Szczególnie dla osób i firm reklam ujących się .S p is ' tan o kazał p o ważne usługi.
O becnie przystępujem y do wydania trie e ie g o ro c in ik a , który oprócz Inform acji, dotyczących wszystkich pism, zawierać będzie pewne dodatkow a działy, a p rzadew szyitkiem cenne wskazówskl dla reklam ujących się. Będzie więc to podręczny poradnik reklam ow y, o rar kom pletny .Spis G azet 1 O a - a o p iim " wychodzących w Pelsce. N iezależn ie podeny będzie wykez pism polskich, wychodzących poza g ranicam i kraju.
T em aty, o m a w ia n e j* .Poradniku*1: Istota reklam y. Znaczenie presy dla reklam y, WybAr pisma. Łlkłddanle tekstu. Reklam a Ilustrow ana. Klisza
* przyg o towanie. Powtarzanie ogłoszeń. O kreślenie miejsce I w ym iaru.
Reklam a stała I sezonowa. Kompanja reklam ow a.
Sądzimy, że Sz. Redakcja w dobrze zrozum ianym własnym Interesie nie odm ówi prośbie naszej o w ypełnienie k w e stjo nerju sia i uprzejm ie p rz e to prosim y Sz. Redakcję o szybkie nadesłanie nam na załączony kweatjo- narjusz odpowiedzi, które posłużą do oprecowenie m e terjełu dla tego wy
dawnictwa. Jak poprzednio tek I teraz info rm acja um ieazczone w kw est|e- narjuszu będą przez nas wydrukowane bezpłatnie, dle tych jedn ak wydaw
nictw, któro p ra |n ą dać publiczności bardziej szczegółowo w iadomości o awem piśm ie, ezerw ujem y dział ogłoszeń podług załączone| taryfy na odwrocie.
W oczeklweniu azybkiago nadesłania wypełnionego kw ostjon arjuaia oraz zam ów ień, pozostajam y 2 ,
T E O F IL PIETRASZEK.
Łamigłówka geograficzno historyczna
1. . X
2. . . X
3. . . . X 4. . . . X 5. . . . . X 6. . . . X 7. . . . X
8. . . X
9. . X.
Środkowe litery, wyznaczone krzyżykam i, tworzą nazwę m iesięcznika dla młodzieży.
Znaczenie wyrazów: 1. Jedna z wysp H ebrydów na ocea
nie W ielkim , 2. W schodnia prow incja Indyj brytyjskich, 3. M ia sto w Galicji Wsch. słynne z w yrobu jedwabnych m akat i k ili
mów, 4. Siedziba książąt polskich w zaraniu dziejów, 5. Jeden z najstarszych grodów ruskich,
6
. U lubione m iejsce pobytu k ró la Jana III, 7. Półwysep A m e ryki pd. na pograniczu K o lum bji i W enezueli, 8. Prawy dopływ Elby, 9. Cieplice w rejencji wies- badeńskiej.Za trafne rozwiązanie łam igłów ki przeznacza się nagrodę w postaci książki.
—
16
—Leon Pietrzak.
Dn. 19-ego czerwca r. b. zmarł po ciężkich cierpieniach Pietrzak Leon, jeden z grona najbardziej łubianych kolegów, którego stratą boleśnie odczuł cały ogół uczniowski, a szcze
g ólniej, zżyci z N im od młodszych klas, koledzy o śm io kla siści. Razem ze zgonem ukochanego Leona, straciło nasze G im nazjum uzdolnionego pod każdym względem pracow ni
ka, rokującego sobie jasną przyszłość.
Śm ierć wyrwała Go nam, zostawiając w uszczuplonem gronie niezatarty sm utek i w spom nienie braterskiej m iłości, jaką do Niego zawsze żywimy.
K O L E D Z Y .
W iadom ość o im ie r tc l śp. Leona P ie trz a k * nadeszła w chwili koń czenia niniejszego num eru w d ru karni. — Redakcja.
W ydaw ca: Z arzą d B ra tn ie j P o m o c y w o s o b ie p ro f. U R B R N ft.
R e d a k to r o d p o w ie d z ia ln y kol. W Ł O D Z IM IE R Z K R R P IŃ S K I.
K o m ite t re d a k c y jn y w o s o b ie p ro f. A n d e rsa .
D ruk J. Celkow skiego w K utnie.