• Nie Znaleziono Wyników

Paul de Man o literaturze romantycznej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Paul de Man o literaturze romantycznej"

Copied!
38
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Bożenna Fedewicz

Paul de Man o literaturze

romantycznej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 79/1, 105-141

1988

(2)

M A RIA B O Ż E N N A FEDEW ICZ

PA U L DE MAN O LITER A TU RZE ROM AN TYCZNEJ

The Rhetoric of R o m anticism to trzecia książka P a u la de M ana 1, a u ­ tora d w u klasycznych już pozycji literatu ro zn aw stw a am erykańskiego:

Blindness and Insight (1971; w yd. 2, z r. 1983, rozszerzone o 5 esejów , w tym o n a jsły n n ie jsz y bodaj Th e Rhetoric of Temporality) oraz A lle g o ­ ries of Reading. Figurai Language in Rousseau, Nietzsche, Rilke, and Proust (1979), o b ejm ujących jedynie część bardzo w ielu prac rozsianych po różnych am ery k ań sk ich i eu ropejskich czasopism ach i alm anachach pośw ięconych badaniom literackim ; to także książka ostatnia, bo choć opatrzona przedm ow ą au to ra, ukazała się już po jego śm ierci. Ten nie­

w ątpliw ie jed en z n ajgłośniejszych i n ajo ry ginalniejszy ch w spółczesnych k ry ty k ó w (tak zapew ne, zgodnie z tra d y c ją anglosaską, sam by się ok reś­

lił) nie ty lko w S tanach Zjednoczonych, ale także we francusko- i n ie ­ m ieckojęzycznych częściach E uropy, jako że w iele z jego esejów u k a z y ­ wało się pierw otnie w ty ch językach — czytelnikow i polskiem u znany jest z kilku zaledw ie arty k u łó w , k tó ry ch p rzek ład y znalazły się w „T eks­

ta c h ” i w „P am iętn ik u L ite rac k im ” 2.

W te j sy tu a c ji pojaw ia się pierw sza trudność: n a jb ard ziej n a w e t ogól­

n a p rezen tacja Th e Rhetoric of Rom anticism — dzieła a u to ra najczęściej chyba cytow anego w a m ery k ań sk iej k ry ty ce ostatnich lat, człowieka, k tó ­ rego pam ięci poświęcono n u m e ry p a ru czasopism i co n a jm n ie j jedną książkę 3, w ym ag ałab y n ak reślen ia jego sy lw etki na tle badań literack ich w S tan ach Zjednoczonych i przedstaw ienia, choćby bardzo pobieżnego,

1 P. d e M a n , The R h e to r i c of R o m a n tic ism . N e w Y ork 1984. P od aw an e dalej liczb y w n a w ia sa ch w sk a zu ją stro n ice tej książk i.

2 P. d e M a n : H istoria l i t e r a t u r y i n o w o c ze sn o ś ć w liter a tu rz e. P rzeło ży ł J. G o ś l i с к i. „ T ek sty ” 1973, nr 5; S t r u k t u r a in te n c jo n a ln a o b r a z u r o m a n ty c z n e g o . P rzeło ży ła A. L a b u d a . „ P am iętn ik L itera c k i” 1978, z. 3; S e m io lo g ia a r e t o r y k a . P rzełożyła М. B. F e d e w i c z . Jw ., 1986, z. 2; A u t o b i o g r a fi a ja k o o d - t w a r z a n ie . P rzeło ży ła М. B. F e d e w i c z . Jw.

8 H. F e l p e r i n , B e y o n d D econ stru ction . The U ses an d A b u s e s of L i t e r a r y T h eory. O xford 1985. D ed yk acja: „ G eo ffrey o w i H artm an ow i i p am ięci P a u la de- M ana”.

(3)

głów nych n u rtó w jego m yśli (bo tru d n o tu m ówić o jakichś „tezach”), zagadnień, jakie go przede w szystkim (w opinii n iek tó ry ch — w ręcz ob­

sesyjnie) zajm ow ały, postaw y k ry ty c z n ej (czy „b adaw czej”) i je j ew en­

tu a ln e j ew olucji, w ykazania ciągłości — lub jej b ra k u — m iędzy tą p u b li­

k acją a poprzednim i, itd. W ydaje się np., że nie sposób sensow nie omó­

wić te j książki nie odw ołując się n ieu stan n ie do innych prac de Mana.

N astęp n a trudność, na jak ą n a tra fia się chcąc przedstaw ić czy „streścić”

jego eseje, m a c h a ra k te r b ard ziej zasadniczy: jak streścić czy „ sp a ra fra ­ zow ać” w yw ody kogoś, kto uw ażał ten rodzaj „rozum ienia” za „n a jlep ­ szą drogę do oderw ania u m ysłu od p raw dziw ych przeszkód” i był zdania, że jej „celem jest rozm azyw anie, zagm atw anie oraz ukrycie nieciągłości i rozkład u hom ogeniczności w łasnego d y sk u rsu ” ? Kogoś, kto próbow ał być „rzeczyw iście precyzy jn y , zastęp u jąc [...] p a rafrazę przez coś, co m ożna b y nazw ać [...] a u t e n t y c z n i e a n a l i t y c z n y m o d c z y ­ t a n i e m ” 4, a kto jednocześnie, m im o że najczęściej p o w tarzany m i ok­

reślen iam i stosow anym i do jego drobiazgow ych analiz b y ły „rygo ry sty cz­

n a ” i „logiczna” , tak często narażał się też na zarzut „ arb itraln o ści”

i stw ierdzenia, że n a jb ard ziej „logiczne” i „ry g o ry sty czne” z jego w y­

w odów w efekcie uchybiają „w szelkim p rzy ję ty m pojęciom logicznego sensu i spójności” 5.

W zw iązku z problem em , jakim jest „parafrazo w an ie” de M ana, n a ­ su w a się w reszcie pytanie, czy om aw ianie jego prac będące n iejako „re ­ k o n stru k c ją ” to w ogóle form a w łaściw a w stosunku do a u to ra ty lu w y ­ pow iedzi m etakry ty czny ch ; czy nie n ależałoby go raczej poddać „dekon- s tru k c ji”, w skazać tej sam ej g ry „w glądu i zaślepienia”, jaką on w sw ej książce Blindness and Insight, zbiorze esejów poświęconych, jak m ówi p o d ty tu ł, „reto ry ce w spółczesnej k ry ty k i” (czy — jak byśm y powiedzieli w Polsce — bad ań literackich), w skazyw ał u Now ych K ry tyk ów , L udw i­

ga B insw angera, Georga Lukâcsa, M aurice’a B lanchota, G eorges’a P oule- ta, M artin a H eideggera, bądź też w n ajsły n n iejszej chyba „d ek o n stru k cji d e k o n stru k c ji” — u Ja c q u e s’a D erridy. W szakże i w tek stach de M ana niew ątpliw ie w y stęp u je podobna niespójność m iędzy k o n statyw ną i p er- fo rm a ty w n ą fu n k cją języka, m iędzy tym , co język m ó w i , a tym , co r o b i , owa „retoryczność” , k tó rą rozpoznaw ał u innych. „R ek onstruk­

c y jn e ” ujęcie „d ek o n stru k cjo n isty ” uw ikłan e jest w pew ien szczególny p ara d o k s i prow adzi do swego ro d zaju „apo rii” , o k tó re j tak często mówił de M an i k tó rą p ró b uje u k ry ć p arafraza.

4 P. d e M a n , F o re w o rd . W: С. J a c o b s , T h e D iss im u la tin g H a r m o n y . T h e I m a g e of I n t e r p r e t a t i o n in N ie tz sc h e , R ilk e, A r ta u d , an d B en ja m in . B altim ore 1978.

C yt. za: R. N y c z , D e k o n s tr u k c jo n iz m w te o r ii li te r a tu r y . „P am iętn ik L itera c k i”

1986, z. 4, s. 126.

5 Ch. N o r r i s , T h e C o n te s t of Facultie s. P h il o s o p h y and T h e o r y A f t e r D e c o n ­ s t r u c ti o n . L ondon and N ew Y ork 1985, s. 72.

(4)

Je d n ak ż e podejście k ry ty czn e najbliższe autorow i The Rhetoric of Rom anticism w ym agałoby nie tylko jego w irtuozerii, ale tak że an aliz rów nie szczegółowych jak jego w łasne, nie m ieszczących się w p rzew i­

dzianych tu ram ach. D latego też, rezy gn u jąc z „deko nstru kcjon istyczn e- go” odczytania, w ypada p rzy ją ć raczej persp ek tyw ę tra d y c y jn ą w p rzed ­ sta w ie n iu au to ra i książki o ty le może d lań rep re z en ta ty w n ej, że złoży­

ło się na nią 10 esejów pochodzących z bardzo różnych okresów, od n a j­

szerzej chyba znanej z prac „w czesnych” — S t r u k t u r y intencjonalnej ob­

razu romantycznego (Structure inten tionelle de Ггтаде romantique, I960) — poprzez frag m en t nie publikow anej p racy do kto rsk iej de M ana z tego sam ego m niej w ięcej okresu, esej S h e lle y Disfigured ze słynnego

„ m a n ife stu ” d ek o n stru k cjo n istó w z Yale, Deconstruction and Criticism (1979), aż po o statnie niem al, napisane specjalnie do The Rhetoric of R o ­

m an ticism prace. f

N ależący do pokolenia w ychow anego na te j odm ianie form alizm u, jaki rep rezen to w ała Nowa K ry ty k a, i na jej techn ikach „close reading”, de M an byw a rów nie często o k reślan y jako k o n ty n u a to r tego k ieru n k u , ja k n azy w an y jego> „zabójcą”. Bezsprzecznie p rzy w szystkich sw ych o gra­

niczeniach, zwłaszcza filozoficznych, Nowa K ry ty k a rozw inęła szereg m e­

tod opisu i in te rp re ta c ji form literack ich i n ietru d n o stw ierdzić, że

„z p u n k tu w idzenia tech n ik bardzo niew iele w ydarzyło się w a m e ry k a ń ­ skich badaniach literack ich od czasu n ow atorskich prac Nowej K ry ty k i” 6.

N iem niej form alizm ten okazał się dla w ielu „m uzą zaborczą i ty ra ń s k ą ” 7;

reak cją n a jej w szechw ładzę sta ły się na gruncie am eryk ańsk im zarów ­ no „ k ry ty k a św iadom ości” o o rien tacji fenom enologicznej, jak psycho­

analiza i w ogóle k ry ty k a o b ard ziej „filozoficznym ” i europejskim n a ­ staw ieniu . Za rep re z en tu ją c e tak i w łaśnie k ieru n e k zaczęły od początku la t siedem dziesiątych uchodzić prace literaturoznaw ców , k tó ry ch ochrzczo­

no m ianem „szkoły z Y ale” — przede w szystkim G eoffreya H artm an a, H arolda Bloom a i P a u la de M ana. Ich odrębność na tle litera tu ro z n a w ­ czego „estab lish m en tu ” oraz pod w ielom a w zględam i opozycyjność w obec N ow ej K ry ty k i u jął ironicznie H artm an , gdy pisał:

Ci W yższego L otu [The S k y W r i t e r s — do k tórych i jego zaliczano] m a ­ szerują pod sztandarem H egla i F ilo zo fii K o n ty n en ta ln ej, n atom iast szk oła Z drow ego R ozsądku [w n au ce o literaturze] o b yw a się bez żadnej filo zo fii, z w y ją tk iem m oże L ock e’a i d om orosłego o r g a n ic y z m u 8.

e D e M a n , S e m io lo g ia a r e t o r y k a , s. 270.

7 Ib id e m , G dzie indziej P. d e M a n (The D e a d -E n d of F o rm a lis t C riticism . W: Blin dn ess an d Insight. W yd. 2. L on d on 1983, s. 230. D alej do tego tom u o d sy ła ć się będzie sk rótem B; n a stęp u ją ca po n im liczb a w sk a zu je stronice) stw ierd za po prostu: „całe p o k o len ie zostało w y c h o w a n e w tym p od ejściu do litera tu ry bez ś w ia ­ dom ości ja k ieg o k o lw iek in n ego p o d ejścia ”.

8 G. H a r t m a n , T h e R e c o g n it io n S c e n e of C riticism . „C ritical In q u iry” 1977, nr 4, s. 409.

(5)

P a u l de M an ze sw ym sw obodnym poruszaniem się w eu ro p ejsk iej tra d y c ji i k u ltu rz e filozoficznej i literack iej, ze swą trójjęzycznością i sta ­ łym i k o n tak tam i z in te le k tu a ln y m i środow iskam i E u ropy — był bez w ątpienia na stosunki am eryk ań sk ie postacią dość niezw ykłą, n aw et w kontekście „szkoły z Y ale” 9. Obecność D e rrid y w u n iw ersy tecie w New H aven i jego w zrastający w pływ dały początek „dekonstrukcjonizm ow i”

i tak też zaczęto z czasem nazyw ać „szkołę”. Na przełom ie la t siedem ­ dziesiątych i osiem dziesiątych d ek onstrukcjonizm rozpow szechnił się w Stanach Z jednoczonych tak dalece, że — ku n iejak iem u zakłopotaniu jej program ow o nieprogram ow ych tw órców — w y p arł w iele innych, b a r­

dziej tra d y c y jn y c h podejść, także w akadem ickiej d y d akty ce lite ra tu ry .

„Scena k ry ty k i” nie została jed n ak całkow icie zdom inow ana przez de- ko nstrukcję, zarów no w jej postaci „czystej” — D errid ań sk iej — jak i w b ardziej „udom ow ionej” w e rsji rodzim ej. P ozostały na n iej — b y w ym ienić tylko najw ażniejsze — i m arksizm (choć raczej w w arian cie A lthusserow skim ), i psychoanaliza (choć jest to coraz b ard ziej psycho­

analiza „w edług L acan a” niż „w edług F re u d a ”), i k ry ty k a fenom enolo­

giczna (choć raczej spod znaku H eideggera niż H usserla), a także k ry ty k a odbioru. W szystkie te k ieru n k i by w ają określane jako „ p o ststru k tu ra li- styczne”, lecz ujęcie takie, w yrosłe z dośw iadczeń europejskich, jest nieco m ylące w stosunku do dośw iadczeń am erykańskich; jak wiadom o, s tru k - tu ralizm nie zdążył się n a p raw d ę w S tan ach zadomowić i w gru n cie rzeczy zaczął oddziaływ ać dopiero w tórnie, w sw ej w ersji w łaśnie a n ty - czy p o ststru k tu ralisty czn ej. W szystkie one jedn ak — z w y jątk iem m a rk ­ sizm u — stanow ią tło, na k tó ry m łatw iej m ożna dostrzec zarów no orygi­

nalność au to ra The Rhetoric oj Romanticism, jak i jego usytu ow anie wobec k rzyżujących się niekiedy postaw i języków krytycznych.

Stosunek de M ana do Nowej K ry ty k i i form alizm u jest niew ątp liw ie dość złożony: za niepodw ażalne zasługi tego k ieru n k u uw aża on „udosko­

nalenie technik anality czny ch i dydaktycznych, k tóre n iejed no k rotnie p ro ­ w adziły do godnych uw agi egzegez” oraz „w ydobycie na jaw n ied o sta t­

ków podejścia historycznego, takiego jakie p rak tyk ow an o w S tan ach Z jednoczonych” (B 230), dem ask u je n ato m iast ograniczenia w yn ik ające z m niej lub bardziej explicite przy jm ow an y ch założeń (integralność i a u ­ tonom ia dzieła literackiego, ścisła odpowiedniość m iędzy dośw iadczeniem au to ra a w yrazem tego dośw iadczenia, czyli form ą, itd.) oraz z „p re su - pozycji” filozoficznych i „ontologicznych” (B 231, 232), a spośród nich —

9 W w y d a n iu 1 B lin d n e ss and In s igh t zn alazły się g łó w n ie an alizy prac k r y ­ ty k ó w n ieam eryk ań sk ich , sam zaś już p od tytu ł k sią żk i d e M a n a A lle g o rie s ofΛ

R eadin g — w przek ład zie brzm iałby: J ę z y k f i g u r a l n y u R ousseau, N ie tz sc h e g o , R ilkego i P r o u s ta — sta w ia ł ją poza obrębem tra d y cy jn ie rozum ianej „kom para- ty s ty k i”.

(6)

najbardziej p od staw ow ą jest bez w ą tp ien ia zak ład an ie, że język, p o ety ck i czy niep oetyck i, m oże w y p o w ied zieć k ażde d o św ia d czen ie, w szelk ieg o rodzaju, na­

w e t proste p ostrzeżen ie. [B 232]

Z drugiej zaś stro n y w yk azuje on — dek on struk cjon isty czn ie — jak p ra k ty k a Nowej K ry ty k i podważa owe założenia i presupozycje, jak za­

m iast jednolitej form y i dającego się u stalić znaczenia o trzy m u jem y np.

Em psonowskie wieloznaczności. Z nam ienn y jest p rzy ty m fakt, że tak ą w łaśnie postaw ę zn ajd u jem y zarów no we w czesnym eseju z r. 1954, The Dead-End of Formalist Criticism (esej ten ukazał się pierw otnie w języ­

ku francuskim w „ C ritiq u e”), jak i w późniejszej pracy, z la t sześćdzie­

siątych, Form and In te n t in the Am erica n N e w Criticism. Ta ostatnia przynosi zresztą u ję tą m etak ry ty czn ie tę sam ą p roblem atykę, k tó rą na poziomie k ry ty czn y m o d n ajd u jem y w S tr u k tu r z e intencjonalnej obrazu romantycznego o tw ierającej The Rhetoric of R om a nticism , a k tó ra sp ra ­ wiła, że de M ana w początkow ym okresie zbyt pochopnie chyba zaliczono do w yznaw ców fenom enologii. W ow ym szkicu m etak ry ty czn y m poświę­

ca on wiele m iejsca oczyw istem u, jak m ogłoby się w ydaw ać, rozróżnieniu m iędzy wąsko pojętą intencjonalnością, tak ą jak ją rozum ieli np. W im satt i B eardsley oraz ich naśladow cy m ów iący o „błędzie intencjonalności” , a intencjonalnością w rozum ieniu np. H usserlow skim . W im satt et con- sortes w idzieli w „intencjonalności” jedynie elem ent psychologiczny, zew n ętrzny wobec dzieła literackiego. Tym czasem —

natura pojęcia in ten cjo n a ln o ści n ie jest ani fizy czn a , ani p sych ologiczn a, lecz strukturalna. [...] In ten cjon aln ość stru k tu raln a o k reśla w za jem n e zw iązk i m ię­

dzy sk ład n ik am i p ow stającego w rezu lta cie przedm iotu w e w szy stk ich jego częściach, n atom iast zw ią zek m ięd zy stan em um ysłu , w jakim znajduje się osoba dokonująca aktu ustru k tu row an ia, a u stru k tu row an ym p rzedm iotem jest całk ow icie p rzypadkow y. [B 25]

O drzucając czy ignorując aspekt in te n c jo n a ln y dzieła sztuk i nadaje się takiem u dziełu status analogiczny do sta tu su przedm iotu n aturalnego, którego „znaczeniem ” jest „całość w yglądów zm ysłow ych” , a tym sam ym pom ija się a k t jako k o n sty tu ty w n y dla sposobu istnienia dzieła (B 23, 24).

Przyczyny „częściowego niepow odzenia am erykańskiego form alizm u, k tó ry nie w ydał p rac o w y b itn y m znaczeniu” , u p a tru je de M an w łaśnie w nieuśw iadam ianiu sobie przez jego przedstaw icieli „inten cjo n alnej s tr u k tu ry fo rm y lite ra c k ie j” (B 27). Je ste śm y tu więc w k ręg u zagadnień S t r u k t u r y intencjonalnej obrazu romantycznego. Je śli jedn ak w Form and In te n t, a także w T h e Dead-End of Formalist Criticism m ożna b y się dopatrzy ć fenom enologicznego podejścia do lite ra tu ry , „uw ażna le k tu ra ” S t r u k t u r y intencjonalnej nie pozwala, jak słusznie w skazuje J u lie t Flo­

w e r Mac Cannell, na tak jednoznaczne p rzyporządkow anie 10. O dnajd u­

10 J. F. M а с C a n n e l l , P o r tr a it : d e Man. „G en re” 1984, nr 1/2.

(7)

jem y tu w praw dzie te sam e w ątki, k tó rych w prow adzenie um ożliw iła niejako fenom enologia. O braz ro m an ty czn y ze swą „tęsk n o tą do p rzed ­ m iotu n a tu ra ln e g o ”, do tego, b y słowa „rodziły się, jak rodzą się k w ia ty ”, i uznaw aniem — m n iej lub b ard ziej explicite — ontologicznego p ry m a tu takiego p rzedm iotu odzw ierciedla w gruncie rzeczy te w łaśn ie „p resu - pozycje”, jakie legły u podstaw Now ej K ry ty k i z je j organicyzm em i „ge­

nety czną” koncepcją języka, presupozycje, k tó re kw estion uje de M an w The Dead-End of Formalist Criticism, podw ażając „ statu s egzy sten cjaln y dośw iadczenia” i w skazując, że to, co w y d aje się dane, je st w istocie k o n stru k cją — język nie zaw iera w sobie ani nie odbija dośw iadczenia, on je „ k o n sty tu u je ” (B 232). Ję zy k nie może rodzić się, „ ja k rodzą się k w ia ty ”, nie m a on źródła w Bycie, jak przedm iot n a tu ra ln y .

[Język poetyck i] jest za w sze tw ó rczy w tym sen sie, że m oże u s t a n a w i a ć n aw et to, czego n i e m a ; ale z tego w ła śn ie pow odu jest n iezd o ln y u g ru n ­ tow ać to, co u sta n a w ia in aczej niż jako in ten cję św iad om ości и .

Z akw estionow anie „ontologicznego p ry m a tu ” przed m iotu prow adzi — ta k w obrazie ro m antycznym , jak i w m yśli k ry ty c z n ej — do przyznania p ry m a tu w yobraźni (w języ k u rom antyków ) czy świadom ości (w języku fenom enologów). A jed n ak w rozw ażaniach pośw ięconych trzem frag m en ­ tom — z Rousseau, W ordsw ortha i H ö lderlina — m ający m ilustro w ać tak ą w łaśnie możliwość, n a tra fia m y na koniec na stw ierdzenie:

św iad om ość w y o b ra źn io w o -m y ślo w a m oże być sa m o w y sta rcza ln a , n iezależn a od ja k iejk o lw iek rela cji z przed m iotem zew n ętrzn y m i n ie pobudzana in te n ­ cją d ocelow ości przedm iotu 12

Odnosi się ono w praw dzie do analizow anych tu fragm entów , ale też niew ątpliw ie w skazu je na ujęcie, k tó re choć czerpie z możliwości, jak ie d aje fenom enologia, tru d n o uznać za ortodoksyjnie fenom enologiczne — m ówiąc inaczej, w y k o rzy stu je się tu pew ną m etodologię, nie podpisując się pod d o k tryn ą.

Stru k tu r a intencjonalna obrazu romantycznego d ostępna jest w pol­

skim przekładzie, nie w ym aga więc szerszego om ówienia. N ależy tylko zwrócić uwagę, że w tym w czesnym przecież eseju zn ajd u jem y w szyst­

kie niem al w ą tk i czy „ te m a ty ”, k tó re w innej, b ard ziej rozbudow anej czy zm ienionej postaci przew ijać się będą przez całą książkę — począw ­ szy od tytułow ego „obrazu” (w ystępującego także w d w u innych ty tu ­ łach w tomie), k tó ry już w sw ej p racy dokto rsk iej uznał de Man za „ n a j­

w ym ow niejszą jednostkę sty listy c zn ą ” w „całej poezji ro m an ty czn ej”

(151), poprzez: „O druch podziw u i odrazy wobec przedm iotu n a tu ra ln e g o w łaściw y dualizm ow i rom antycznem u, k tó ry z jedn ej stro n y chce być świadomością, ale z d ru g iej p o jm u je istotę św iadom ą na obraz isto ty -

11 D e M a n , S t r u k t u r a in te n c jo n a ln a o b r a z u ro m a n ty c z n e g o , s. 311.

12 Ib id e m , s. 319.

(8)

-rzeczy „dualizm sam ego m etaforycznego języ k a” 13, aż po u sta n a ­ w iającą moc języka. Także przyw oływ ani tu autorzy, Rousseau, W ords­

w o rth i H ölderlin, pojaw iać się będą w k o lejnych esejach — nie tylko jako autorzy, ale rów nież jako „o brazy” czy „postacie” — podobnie jak często w racać będą w różnych k o n tek stach te sam e fra g m en ty ich dzieł.

W układzie książki (właśnie książki, bo w b rew jej genezie nie jest to tylk o lu źn y zbiór esejów) przecinają się zresztą jak b y dw ie zasady: jedna to u k ład „z grubsza chronologiczny” , o jak im w spom ina de M an w przed ­ m owie (VIII); zasada ta nie jest wszakże ściśle p rzestrzegana, m am y tu bowiem ponadto do czynienia z pew nym grupow aniem „tem aty czny m ” : po bloku pośw ięconym Rousseau, H ölderlinow i i W ordsw orthow i (w róż­

n ych konfiguracjach) n astęp u je — przedzielony od poprzedniego esejem She lle y Disfigured — blok tra k tu ją c y o obrazie i sym bolu i zaw ierający prace wcześniejsze, a w reszcie dw ie prace ostatnie (także chronologicz­

nie) z ajm u ją się w p ro st „odczytyw aniem ”. Celowe w yd aje się zachow a­

nie tego sam ego u k ładu w p rezen tacji książki, gdyż pozwoli to prześle­

dzić pew ne przekształcenia i rozw inięcia poszczególnych zagadnień i te­

m atów (nie tw orzące wszakże jak iejś łatw o d ającej się w ytyczyć linii ew olucyjnej).

W d w u kolejnych tekstach, The Image of Rousseau in the P oetry of Hölderlin i W ordsw orth and H ö l d e r l i n w chodzim y jak b y głębiej w prob lem atyk ę, jak rów nież w perspektyw ę, k tó ry ch zarys zaw ierała nie­

jako S tr u k tu r a intencjonalna obrazu r o m a n ty czn e g o; u kazu ją się tu za­

razem now e w ątk i tem atyczne. O braz R ousseau w poezji H ölderlina to obraz tego, za kogo — obok samego H ö lderlina — uznał go de M an już w S tr u k tu r z e intencjonalnejt czyli człowieka, k tó ry jako „pierw szy w tra d y c ji zachodniej” obalił ontologiczny p ry m a t przedm iotu zmysłowego.

A le stosunek: przedm iot n a tu ra ln y — świadomość, nie ogranicza się teraz do jego przejaw ów w języku poetyckim i obrazow aniu — tym razem rozw ażane są „m yśl i los Z achodu” (4 5 )15. W y stępu jący w hym nie Ren jako jed en z „półbogów ” R ousseau jest tym w łaśnie, k tó ry sprow adził je na „ a u ten ty czn ą d rog ę” (45) i k tó ry „w iedzie zachodnią świadomość do ostatecznego sp ełnienia” (34). Owi „półbogow ie” H ölderlina to b y ty

18 I b i d e m , s. 313, 312.

14 P ierw szy u kazał się p ierw o tn ie w język u fra n cu sk im w „D eutsche B eiträge zur g eistig en Ü b erlieferu n g ” w r. 1965; drugi to w y g ło sz o n y w język u n iem ieck im w y k ła d in a u g u ra cy jn y de M ana, k ied y w 1966 r. o b ejm o w a ł k ated rę k om p aratys- ty k i na u n iw e r sy te c ie w Zurychu; p rzek ład y a n g ielsk ie zo sta ły przygotow an e sp e­

cja ln ie do tego tom u, autoram i ich zaś są A. W a r m i ń s k i i T. B a h t i , a n ie — jak zazw yczaj w w yp ad k u de M ana — sam autor.

15 W odn ośn ym fra g m en cie chodzi raczej o „ p rzezn aczen ie” niż o „los”, p o n ie­

w a ż jednak przy a n alizow an ych przez de M ana u tw o ra ch H öld erlin a od w ołu ję się do p rzek ład ów M. J a s t r u n a (w: F. H ö l d e r l i n , P o e z je w y b r a n e . W arszaw a 1964), zach ow u ję k o n sek w en tn ie „los”, n a w et w te d y g d y sło w a H ölderlina pojaw iają się w „m ow ie p ozornie za leż n e j”.

(9)

w y pełn iające sw ój los na ziemi, b y ty nie zapom inające o początku, ja ­ kim je st p u n k t przecięcia się św iętości i ziemi, pu n k t, w k tó ry m z ich sp o tk an ia rodzi się czas; półbogowie d ziałają więc w zgodzie ze źródłem ,

„ re a liz u ją się w pełni jako byty, k tó ry c h początek jest jednocześnie u pad­

kiem i staw aniem się: upadkiem św iętości w czas” (32).

Św iętość jest wszechobecna, lecz dla bytów ziem skich d o stęp n a tylko w try b ie zapośredniczenia, w try b ie nieobecności czy skrytości. N iem niej pozostaw anie w zgodzie ze źródłem to sty k an ie się ze św iętością i m im o że nie jest k o n tak tem bezpośrednim , w y staw ia b y ty ziem skie na ryzyko przekroczenia zakreślonych im granic, w zniesienia się do poziom u tego, co św ięte, a ty m sam ym unicestw ienia, zniszczenia ziemi. R zeka R en z h y m n u to „półbóg” dlatego w łaśnie, że zdołała unik nąć tego niebez­

pieczeństw a — jej bieg w skazuje, że pozostała w zgodzie ze źródłem , zw róciła się ku sw em u losowi spadając z gór na zachodzie; w y p ełn ia ona pow szechne praw o losu tak, jak w yp ełn ia się ono w „bycie” pozbaw io­

n y m świadomości, a więc los taki, jak im jest on s a m w s o b i e (34).

P ozostali „półbogow ie” h y m n u — „ b o h a te r” p ro m etejsk i i „człow iek ś m ie rte ln y ”, R ousseau — re p re z e n tu ją losy w ypełniane przez isto ty św ia­

dom e i historyczne, k tó re określają to praw o d l a s i e b i e , czyli z p e r­

sp e k ty w y dośw iadczającej go świadomości; w szyscy trz e j zaś — odpo­

w ied n io H ölderlinow skie tony: naiw ny, heroiczny i idealistyczny, sk ła d a ­ jące się niejako n a s tru k tu rę rozw ojow ą dośw iadczenia zarów no jed n o st­

ki, jak i ludzkości.

B o h ater p ro m etejsk i to ten, k tó ry działa, jak gdyby b ył ró w n y bo­

gom ; a k t w y k radzenia ognia może oznaczać jedynie bezpośrednie zetk n ię­

cie ze świętością, zniesienie m ediacji, i a k t taki, będący w yrazem zgubnej hybris, prow adzi do k atastro fy . G recy „gardząc ziem skim i ścieżkam i / Z uchw alstw o w y b ra li” i los ich w y p ełn ił się w raz z upadk iem ich cy­

w ilizacji. N iedoświadczeni ja k Ren w sw ej młodości, są sym bolem n ie­

u ch ro n n ej klęski działania heroicznego; jednakże to heroiczne d ziałanie je st pozostaw aniem w zgodzie ze źródłem , płynie bow iem z n a d m ia ru m ocy „udzielonej im przez św ięte źródło, k tóre noszą w sobie” (35). Los s ta ro ż y tn e j G recji nie jest wszakże d arem n y , jest lek cją dla nas, s p ra ­ w ia, że jesteśm y dojrzalsi, b ard ziej dośw iadczeni, jak R en w końcow ym sw ym biegu, bogatsi o pozostaw ioną nam w spadku m ądrość. Tym , co s ta je na drodze u niesieniu p o ry w ającem u człow ieka ku świętości, co za­

chow uje go na ziemi i chroni przed k a ta stro fą — tak jak brzegi R e n u w yżłobione przez sam ą rzekę w jej p rag n ien iu nieskończoności — jest świadomość, to „czucie”, o k tó ry m w hym nie m ów i stro fa 8, poczucie siebie.

T u w łaśnie u H ölderlina pojaw ia się R ousseau — „człow iek śm ie r­

te ln y ” — k tó ry m usi szukać źródła nie w ogniu z nieba, lecz na tej ziemi, k tó rą zam ieszkuje. T u też pojaw ia się głów na trudność, o k tó rą ro zb ijają się, zdaniem de M ana, dotychczasow e in te rp re ta c je H ölderlina, „rodzaj

(10)

przeszkody dla m yśli, na k tó rą w szyscy n a tra fia ją ” i k tó rej n azw anie

„w nadziei, że w ten sposób p rzekształci się ją w p u n k t w yjścia dla in n ych b a d a ń ” (21), w ym ienia on na początku jako podstaw ow y cel eseju. W ięk­

szość studiów pośw ięconych au to ro w i Julii i U m o w y społecznej — do­

wodzi de M an — pow iela w istocie sąd Schillera, zgodnie z k tó ry m dzieło R ousseau rozpada się na dw ie nie dające się z sobą pogodzić części, tę rządzoną in telek tem i tę rządzoną uczuciem , p rzy czym określeniam i najczęściej stosow anym i w odniesieniu do te j d ru g ie j są „id y lla” i „spo- kojność” . W iększość zaś in te rp re ta to ró w H ölderlina uw aża, że sąd poety o R ousseau pokryw a się z opinią Schillera. Je śli jed nak „ziem ia” będąca żyw iołem R ousseau m a w n astęp n y ch strofach h y m n u m ieć tylko, jak chcą kom entatorzy, w ydźw ięk p asto raln y , jeśli stro fa 9 Renu, p o w tarza­

jąca w zasadzie u stęp z p iątej spośród Przechadzek samotnego marzyciela, m a być ty lk o „idyllicznym ” in te rlu d iu m , to jak w ytłum aczyć bezw zględ­

nie c e n tra ln ą rolę R ousseau w ty m utw orze?

O dnośny frag m en t z Przechadzek to ten sam ustęp, k tó ry cytow ał de M an w S tr u k tu r z e intencjonalnej obrazu romantycznego — u stęp tra k tu ją c y o prym acie tego, co R ousseau nazyw a „poczuciem w łasn ej eg zy sten cji” 16, nad percepcją zm ysłową. Owo „poczucie”, podobnie jak H ölderlinow skie „fühlen” w Renie jest zarów no „czuciem ” w sensie w ra ­ żenia zmysłowego, jak i poczuciem siebie, świadom ością, i ono też w sw ej dwoistości stanow i przeszkodę p o w strzy m ującą istotę ziem ską w jej pę­

dzie ku byciu. Świadom ość tw o rzy się przez zderzanie się z rzeczam i po­

strzeg an y m i zmysłowo, k tó re u trz y m u ją n as w pew nej odległości od bycia.

Z ontologiczn ego pun k tu w id zen ia rzeczy zm y sło w e są w ię c najbardziej od ­ d alone od bycia, m im o iż grają isto tn ą rolę w d ia lek ty ce, która zach ow u je b y ty ziem sk ie w e w ła śc iw y m im sp osob ie istn ien ia. S tąd też pok u sa przyzn aw an ia im o n tologiczn ego prym atu nad b y ta m i n iezm y sło w y m i [...] [38]

U legając te j pokusie „um ieszczam y m iędzy sobą a byciem zasłonę przedm iotów , k tóre stały się n iep rz ejrzy ste i statyczne, i tym sam ym od­

cinam y się na zawsze od źródła [...]” (39). W ykroczenie poza tę p rz e ­ szkodę p ercepcji zm ysłow ej ku byciu, nie w ychodzące jedn ak poza o gra­

niczenia n arzu can e przez m ediację, to w łaśnie H ölderlinow ska „ziem ia” ,

„pojm ow ana jako świadomość, jako zapośredniczone postrzeganie bycia w zw róceniu się k u w ew n ątrz, w p rzeciw staw ieniu do nieba, k tóre je st sam ym byciem ” (40) — to H eideggerow skie „bycie-w -św iecie” czy „po­

czucie egzysten cji” u Rousseau; to — inaczej m ówiąc — ontologiczny p ry m a t św iadom ości nad przedm iotem .

R ousseau potw ierdzając ten p ry m a t świadom ości u stan aw ia p u n k t

16 J. J. R o u s s e a u , P r z e c h a d z k i s a m o tn e g o m a r z y c ie l a . P rzełożyła M. G n i e - w i e w s k a . W stęp n ap isał В. В a c z к o. W arszaw a 1967, s 96.

β — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1988, z . 1

(11)

zw rotny w histo rii Zachodu. A przecież, choć wznosi się on ponad nie­

bezpieczny pociąg G reków do działania, w jego m ed y tacji tk w i podobne ryzyko — płynące z n ad m ia ru p raw d y, prow adzącego do zapom nienia o zapośredniczonych ograniczeniach tego, co ludzkie — ry zy k o zniszcze­

nia w sk u tek hybris m yśli, jak w tedy, gdy pozw alając ponieść się jasno­

ści m yśli, oświadcza, że w y starczy ,,sobie jak sam Bóg” 17. „P om yślaw szy do końca »ziemię« i sam oświadom ość jesteśm y znowu bliscy dosięgnię­

cia n ieba” (42) — bezpośredniego zetknięcia ze świętością. Je d n ak ż e Rous­

seau, jak Ren, powściąga swe uniesienie i w ycofuje się w spoczynek kon­

tem placji, zw raca się ku w n ę trz u — jest tym , k tó ry w ie rn y ogranicze­

niom nałożonym na ducha ludzkiego, „kosztem duszy / W ziął się w garść” 18.

Jeśli n aw et p ersp ek ty w ę i „ te m a ty k ę ” eseju m ożna by określić jako po części „fenom enologiczną” , to niew ątpliw ie jesteśm y tu w k ręg u w y ­ znaczonym raczej przez m yśl — i język — H eideggera niż H usserla 19, przy czym nie chodzi tylko o term inologię H eideggerow ską, k tó ra za­

pew ne nasuw ała się w zw iązku z H ölderlinem , niezależnie od tego (a może w łaśnie dlatego), że egzegezy utw orów tego poety przeprow adzone przez H eideggera poddał de M an k ry ty c z n ej d ek o n stru k cji w eseju pochodzą­

cym m niej w ięcej z tego samego okresu (Heidegger’s Exegeses of Höl­

derlin, w łączonym następn ie do w yd. 2 Blindness and In sigh t) i że „poe­

tycki p ro fety zm ” (В 100) tego m yśliciela z fazy po S ein u nd Zeit był m u dość obcy. W The Image of Rousseau m am y ponadto do czynienia z dwo­

m a sp latający m i się z sobą w ątk am i — w ątk iem języka i w ątk iem „cza- sowości” ; ich znaczenia u H eideggera nie m a potrzeby podkreślać, u de M ana zaś rozw iną się one w pro b lem aty k ę cen traln ą, w okół k tó rej obracać się też będzie przew ażająca część jego rozw ażań i analiz w om a­

w ianym tomie.

W ychodząc od w spom nianego już trad y cy jn eg o w idzenia tak w dzie­

le, jak i w osobowości R ousseau dw u sprzecznych elem entów — gw ał­

townego, skojarzonego z działaniem , i idyllicznego, kontem p lacyjn ego — analizuje de M an niek tó re m niej lub b ard ziej explicite odnoszące się do au to ra Przechadzek u stęp y z w czesnego H ölderlina oraz pośw ięconą m u odę. Z arów no w e fragm encie z Hyperiona, jak i w m łodzieńczych utw o­

rach A n die Stille oraz A n die R u h e elem ent spoczynku, zw rócenia się do

17 Ibidem .

18 F. H ö l d e r l i n , M n e m o z y n e . W: P o e z j e w y b r a n e , s. 129.

19 D e M an b y w a rów n ież u w ażan y za „ h eid eg g ery stę”, a w każdym razie za jednego z tych , k tórzy in terp reta cy jn ie p r z y sw o ili tego filo zo fa A m eryce. O in sp i­

racjach H eid eggerow sk ich oraz o różn icach d zielących de M ana od autora Sein und Z eit zob. m .in. J. N. R i d d e l , Od H e i d e g g e r a do D e r r i d y aż p o p r z y p a d e k : p o d w o je n i e a j ę z y k (poetycki) . P rzełożyła M. B. F e d e w i c z . „ P am iętn ik L itera c k i”

1987, z. 4.

(12)

w ew n ątrz, wchodzi, zdaniem de M ana, w dialekty czną zależność z działa­

niem :

sp oczyn ek zw rócen ia się do w ew n ą trz to p ew ien sposób w ejścia w rela cję z b yciem , a tym sam ym p rzen iesien ia działania, k tóre ów sp oczyn ek poprze­

dzało, i tego, które po nim nastąp i, na w y ższy poziom . [28]

Ta sam a d ialek ty k a działa w p rzeciw staw ieniu Rousseau ludziom czy­

n u w pośw ięconej m u odzie, a przede w szystkim w Renie, tera z „połą­

czona z ogólniejszym tem a te m w y m iaru czasowego egzystencji człow ieka i jego śm iertelności” (29). L udzie czynu zdolni są w ykroczyć poza ogra­

niczenia swego losu, „w ybiec ponad w łasny czas” 20, R ousseau zaś (i nie­

w ątpliw ie sam H ölderlin) „stoi na b rze g u ” przyszłości osam otniony i bez­

czynny. A le już w odzie p ró b u je poeta określić, w jaki sposób także i R ousseau uczestniczy w h isto ry czn ej przyszłości.

Po raz p ierw szy u sta n o w io n y zostaje bardzo śc isły zw iązek m ięd zy R ous­

seau, zin tern alizow an ą św ia d o m o ścią zaw ierającą czas w sobie i język iem . [29]81

R ousseau nazyw a, jest „sam otnym dźw iękiem ”, jest rów nież tym , k tó ry rozum ie i objaśnia m ow ę bogów. „Bóg w n a s”, o k tórym m ów ią Hyperion i H y m n do ludzkości, „istn ieje w form ie języka, pośredniej form ie k o n ta k tu z byciem , odm iennej od tej, jaka cechuje tych, którzy d z ia łają ” (29). Także w Renie Rousseau w y stęp u je przede w szystkim jako człow iek języka oraz jako istota w w ym iarze czasowym:

d źw ięk źródła, jaki odbija jego język, to p o d sta w o w y rytm , m uzyczna m iara czasu. To złączen ie język a i cza so w o ści tw orzy p oezję. [40]

Będąc istotą ziem ską (w znaczeniu, jakie n adaje tem u słow u H ölder­

lin), zależną od języka i czasu, Rousseau „stw arza h istorię jako noem atycz- n y k o relat św iadom ości” (41).

H istoria jako „noem atyczny k o relat św iadom ości” to rów nież tem a t eseju W ordsw orth and Hölderlin — tu ta j jed nak dialek tyk a działania i świadom ości sta je się d iale k ty k ą a k tu i in te rp re ta c ji. Jeśli „w szech­

stro n n e zrozum ienie ro m an ty zm u pozostaje zasadniczo prob lem atyczne”

(49), to dlatego, że m am y do czynienia nie ze zjaw iskiem oddalonym w czasie, lecz z czymś, co

n osim y w sobie jako d o św ia d czen ie p ew n eg o a k t u , w k tórym do p ew n eg o stopnia sam i u czestn iczy liśm y [...]. [Treść tego d ośw iad czen ia] jest m oże m niej w ażna niż fak t, że d o św ia d czy liśm y go w jego p rzem ijan iu i że ty m sam ym p rzyczyniło się ono w sposób n iezap ośred n iczon y (czyli w form ie aktu) do u k on stytu ow an ia się naszej w ła sn e j św iad om ości w y m ia ru czasow ego. [50]

To w łaśnie dośw iadczenie czasow ej relacji m iędzy ak tem a jego in­

terp reta cją , stw ierdza de Man, jest jed n y m z głów nych tem atów poezji

20 F . H ö l d e r l i n , Rousseau. W: P o e z je w y b r a n e , s. 51.

81 W p rzyp isie cy tu je de M an fra g m en t z ody: „niesk oń czon ości, / [...], nigdy / N ie pojm ie, lecz ona ży je w nim i te r a z ”.

(13)

rom an ty cznej, toteż jego prześledzenie u dw u w ielkich poetów owego ok­

resu, W ordsw ortha i H ölderlina, pow inno pomóc zrozum ieć, dlaczego in ­ te rp re ta c ja ro m an ty zm u stanow i dla n as zadanie tak tru d n e , a zarazem tak nieodzow ne.

A nalizując trz y fra g m en ty Preludium, W ordsw ortha w sk azuje de Man n a jp ie rw na przechodzenie u tego poety od języka „m im etycznego”, ję­

zyka analogii m iędzy człow iekiem a n a tu rą , w któ ry m

czło w ie k i przyroda są zasadniczo do sieb ie p rzy sto so w a n i, a u m y sł lu d zk i jest n atu raln ym zw ierciad łem , w k tórym odbijają się n a jp ięk n iejsze i n a jży w iej p obudzające ciek a w o ść w ła śc iw o śc i przyrody 22.

— do języka w yobraźni, nie odpow iadającego już percepcji zm ysłow ej.

J e s t to, ta k ja k u chłopca z W inander w sły n n y m epizodzie poem atu, w yjście „św iadom ości poza złudną stałość św iata odpow iedników w św iat, w k tó ry m um ysł nasz wie, że zn ajd u je się nieu stan n ie w niepew n ym sta ­ nie zaw ieszenia” ; dokonuje się więc dzięki „m ediacji poetyckiego rozu­

m ienia zm ienności” (54). Dw a pierw sze z om aw ianych frag m entó w odno­

szą się n iejak o do sfery p ry w a tn e j osobniczej pam ięci oraz do tej m ie­

szan in y lęk u i przyzw olenia, jaka cechuje świadom ość wobec śm ie rte l­

ności człow ieka. Trzeci n ato m iast fra g m en t Preludium , m ów iący o p rz e j­

ściu przez przełęcz Sim plon i zagrożonym przez rew olucjonistów klasz­

torze K a rtu z ó w — w prow adza nas już w św iat historii. K laszto r re p re ­ z en tu je coś w ięcej niż określoną religię — to raczej:

natura jako zasada, w której czas jest za ch o w y w a n y n ie tracąc przy tym ru ­ chu przem ijan ia, ruchu, co sp raw ia, że jest on rea ln y d la tych , k tórzy m u pod­

legają. [56]

To ta n a tu ra , k tó re j sprzeczności w y rażają się w p ełnych paradoksów frag m en tach przyw oły w any ch już przez de M ana w innym kontekście w S t r u k tu r z e intencjonalnej obrazu ro m antycznego. N a tu ra trw a w łaśnie dlatego, że neguje m om ent. Zapał rew olucjonistów to zatem p rzejaw w ia ­ ry, że m ożna pogodzić m om ent z wiecznością, zagraża więc naszej egzy­

sten cji w jej w ym iarze czasowym.

[H istoria] o ty le, o ile jest p ew n ym aktem , sta n o w i akt n ieb ezp ieczn y i d e ­ stru k cy jn y , rodzaj h y b r i s w o li p ow sta ją cej p rzeciw w ła d zy czasu. Z dru giej jednak stron y tw orzy ona czas, p ozw ala b ow iem uform ow ać się języ k o w i r e ­ fle k sji. [57]

W edług de M ana takie pojm ow anie h istorii usym bolizow ane zostaje rów nież w opisie przekroczenia Alp, gdy podróżni przeoczają najw yższe w zniesienie na przełęczy stanow iące ich cel i m uszą zaw racać; w tręt, ja ­

22 W. W o r d s w o r t h , P r z e d m o w a do dru g ieg o w y d a n i a [...] „B allad l i r y c z ­ n y c h ”. W an tologii: M a n i f e s t y r o m a n t y z m u . 1790— 1830. A nglia, N i e m c y , Fra ncja.

W ybór te k s tó w i op racow an ie A. K o w a l c z y k o w a . W arszaw a 1975, s. 55 (tłum . K. T a r n o w s k a ) .

(14)

kim jest h y m n do w yobraźni jako n ajw yższej w ładzy poetyckiej, p rze ry ­ w ający realisty czn y na pozór opis, „streszcza stosunek m iędzy poezją a historią u W ord sw o rth a” (57). Podróżni w spin ający się ponad w yzna­

czony cel czy rew olucjoniści chcący zniszczyć p usteln ię kartu zó w dzia­

łają niew ątpliw ie pod w pływ em w ładzy poetyckiej, pchani ty m samym , n iem al boskim pragnieniem , k ieru jący m ich k u przyszłości. N adm iar tej poetyckiej w ładzy, nieśw iadom ej ani sw ej potęgi, ani ograniczeń, powo­

d u je jednak, że ci, co jej ulegają — błądzą. R efleksja in te rp re ta c y jn a poczyna się w dośw iadczeniu klęski, w p rzyjściu do świadomości. P rz e j­

ście w yobraźni od fazy ak ty w n ej do fazy in te rp re ta c y jn e j przynosi po­

czucie nieporządku i pom ieszania.

M om ent ak ty w n ej projekcji w przyszłość (który jest tak że m om entem u traty w ła sn eg o ja w u n iesien iu ch w ili) zn ajd u je się dla w yob raźn i w p ew n ej p rzeszłości, od k tórej jest ona od d zielon a d ośw iad czen iem porażki. [58]

In te rp re ta c ja m ożliwa jest tylko z pozycji osiągniętej dzięki w ysił­

kowi świadom ości odnajd ującej siebie. Zw iązki m iędzy aktem a in te rp re ­ tacją są więc złożone i często sprzeczne. Dla W ordsw ortha nie m a żadnej eschatologii historycznej, jest jedynie niekończąca się reflek sja nad escha­

tologicznym m om entem , k tó ry zawiódł w sk u te k nadm iernego skupienia w sobie. P oezja zaś m a sw ój udział tak w jednym , jak i w dru gim — i w akcie, i w jego in te rp re ta c ji.

P ok rew ne ujęcie stosunku m iędzy h isto rią a poezją przynosi twórczość H ölderlina. O dw ołując się do d ru g iej w e rsji h y m n u M nem o zyn e w skazu­

je de Man na podobieństw o m iędzy opisanym tam na początku stanem zbytniej bliskości ludzi i bogów, stanem pom ieszania rodzącego koniecz­

ność bezpośredniego działania, nakierow anego w przyszłość, a pom iesza­

niem znam ionującym w ybuch w yobraźni u W ordsw ortha. S tan tak i prze­

jaw ia się u H ö lderlina u tra tą m ow y — bez świadom ości i w pom iesza­

n iu niew iedzy, niezdolni jesteśm y zrozum ieć naszego w łasnego istnienia:

„ Jesteśm y znakiem , n iew y tłu m aczaln y m ” 23. M om ent ty taniczn y — czy

„heroiczny”, b y pozostać p rzy języku R e n u ■— to w yrzucenie człowieka poza ostateczny horyzont jego losu, ku śm ierci; po nim dopiero w łaści­

w a relacja m iędzy tym , co ludzkie, a tym , co boskie, zostaje przyw ró­

cona poprzez ak t poetycki. W M n em o zyn e sym bolizuje go krajob raz, w k tórym zestaw ione są dwa różne i n astęp u jące po sobie kolejno św iaty:

w ieczny śnieg i zielona łąka — a także „W ędrow iec / Z tow arzyszem d ro g i” 24, p ara łącząca, podobnie jak R ousseau i b o h ater prom etejski w R enie, elem en t ty tan iczn y z reflek sy jn y m , re p re z en tu ją c a „podw ójny asp ek t a k tu poetyckiego” (63). Ta dw oista s tru k tu ra w skazuje, że w akcie poetyckim może tkw ić pew ien w y m iar heroiczny, choć jednocześ-

28 H ö l d e r l i n , M n e m o z y n e , s. 128.

24 Ibid em , s. 129.

(15)

nie stanow i ponow ny zw rot ku sobie, dzięki k tó rem u „św iadom ość prze*

kształca ów nad m iar w języ k ” (63), a ty m sam ym w stę p u je w w y m iar czasu. T ytan izm jest więc jedn y m z try b ó w przeszłości, na k tó re j opiera się poezja, aby w ogóle móc powstać. Na płaszczyźnie b ard ziej osobistej odpow iednikiem takiego historycznego heroizm u byłoby w e w n ętrzn e p rzy ­ sw ojenie sobie śm iertelności, p rzy stan ie na nią, jak w p ierw szych dw u p rzy k ład ach zaczerpniętych z W ordsw ortha. To rozdzielenie w czasie a k tu i jego in te rp re ta c ji u jaw n ia ogólną s tru k tu rę poetyckiego w y m ia ru cza­

su — „pozw ala trw ać pew nej przeszłości, k tó ra w p rzeciw nym razie za­

p ad łaby się n a ty ch m iast w usu w ający się ze św iadom ości n ieb y t przy sz­

łości” (64). Tym , co ostatecznie odróżnia poetę od b o h atera, jest troska o zachow anie pamięci, n aw et pam ięci o heroicznym akcie, k tó ry rzucając siebie w przyszłość unicestw ia się zarazem . Role p o ety i h isto ry k a są w ty m zasadniczym punkcie zbieżne — „obaj m ów ią o działaniu, k tó re m iało m iejsce w cześniej, lecz k tó re dla św iadom ości istn ieje jed y n ie dzię­

ki ich in te rw e n c ji” (65).

Zarów no w The Image of Rousseau, jak i w W ordsw o rth and H öl­

derlin — a także w S tr u k tu r z e intencjonalnej obrazu rom antycznego — m am y w ięc do czynienia nie ty le z analizą reto ry czą sensu stricto, ile z w ydobyw aniem z tekstów literack ich ich im p likacji filozoficznych; ję­

zyk analizow anych poetów nie jest tu — z w y ją tk ie m ustaleń filologicz­

n y c h — przedm iotem rozw ażań: cytow ane u stęp y „o p isu ją”, „m ów ią” ,

„sy m b o lizu ją” itd. K w estię „filozoficznego” w y m iaru poezji W ordsw or­

tha, stanow iącą niep rzerw an ie od czasów w ik to riań sk ich aż po dziś dzień jed en z głów nych przedm iotów sporów literatu rozn aw czych, p o d ejm u je de M an w eseju W ordsw orth and the Victorians — w bardzo już jed n ak odm ien n ej p erspektyw ie.

G dy Leslie S tephen w r. 1876 w y su n ął tw ierdzenie, że W ord sw o rth a n ależy uw ażać za filozofa, m iał na m yśli filozofię m o raln ą, fakt, że tw ó r­

czość tego poety nie tylko d aje przyjem ność estetyczną, ale tak że p rz y ­ nosi pocieszenie, w pływ a budująco i chroni przed tym , co budzi lęk, zagraża życiu i rozum ow i — przed czymś, co choć „pozostaje n ien azw a­

n e i n ieok reślo n e”, obecne jest przecież w tej poezji. W ysiłki w szystkich k o lejn y ch in te rp re ta to ró w W ordsw ortha zm ierzają zatem do tego, b y to coś „osw oić”, n ad ając ow em u n ieu ch w y tn em u elem entow i „ p rz y n a jm n iej jak ąś d ającą się rozpoznać tre ść ”. Nic więc dziw nego, że w raz z rozw o­

jem m yśli fenom enologicznej i eg zystencjaln ej a u to r P re lu d iu m s ta je się w w. X X już nie ty le m oralistą, ile „poetą au to re fle k sy jn e j św iadom ości”

(86). W tak im ujęciu zagrożeniem , p rzed k tó ry m m iałaby chronić jego poezja i w którego obliczu m iałaby przynosić ukojenie, jest kon dy cja św iadom ości; o przem ijan iu , śm ierci, nietrw ałości stanow i „n iew y o b ra­

żalne dotknięcie czasu” , czas zaś to „sam a su b sta n c ja au toreflek sy jneg o , pam iętającego u m y słu ” (87). P rz y sta ją c n a ten w strząs, łagodny czy gw ałtow ny, um ysł odzyskuje panow anie n ad sobą i n a d św iatem .

(16)

Ta „w ersja W o rd sw o rth a” (87) w y d aje się w szak bliska w ersji w y ła ­ n iającej się z poprzednich esejów de Mana. Teraz jedn ak stw ierdza on, że łatw ość, z jaką głów ne tek sty poety poddają się takiem u podejściu, pow inna budzić n ieja k ie podejrzenia, te zaś z n ajd u ją potw ierdzenie, gdy rozw aża się w arstw ę leksyk aln ą u W ordsw ortha. W illiam Em pson, roz­

p a tru ją c słowo „sense” w Preludium , stw ierdził, że nie sposób u stalić pokryw anego przez nie pola sem antycznego — niepodobna nadać m u

„sensu” . W przeciw ieństw ie do tego inne kluczow e słowo tego poety, ja ­ kim jest „hang [zaw ieszenie]” ujaw nia, zdaniem de M ana, w zór bardzo spójny. Na podstaw ie użycia tego w y razu m ożna w yw ieść „w pełn i roz­

w iniętą teorię m eta fo ry jako zawieszonego znaczenia, jako zatracenia za­

sady analogii i jej przyw rócenia poza dośw iadczeniem zm ysłow ym ” (89).

Ale „zaw ieszenie” sam W ordsw orth uznał za wzorcow ą m etaforę m eta ­ fory i fig u raty w no ści w ogóle, toteż ten w y b ór lek sy k aln y bezsprzecz­

nie jest znaczący i dostęp ny rozum ieniu „na w yższym poziomie św iado­

mości eg zystencjaln ej i re to ry cz n e j”.

Jeśli jednak jedno słowo m a sens, a inne jest go pozbawione, to może

„znaczenia u W ordsw ortha nie da się sprow adzić do tego schem atu figu ­ ralnego, do jakiego pozw ala dojść filozofia św iadom ości” (89). Są w P r e ­ ludiu m słowa, w k tó ry c h zbiegają się niejako te dw a nie dające się z sobą pogodzić k ieru n k i — słowa takie nie zapanow ują nad sprzecznością ani jej nie rozw iązują, um ożliw iają wszakże pew ien d y sk u rs „w obrębie n a ­ pięcia k o n flik tu nie dającego się sprow adzić do przyczyn egzy stencjal­

n y ch czy psychologicznych” (92). Do tak ich w yrazów należy „face [tw arz, oblicze]” ; analizu jąc jego użycie i związki, w jakie wchodzi z in n y m i słow am i, zwłaszcza ze słow em ,,eye [oko]”, w znanym fragm encie k się­

gi II Preludium, de M an stw ierdza, że „oblicze” czy „ tw a rz ” jako „połą­

czenie części, do którego um ysł, działając jak tro p synekdochalny, może rościć sobie p raw o ”, oznacza tu zależność w szelkiej percepcji od tk w ią ­ cej w język u m ożliwości scalania, składania w pew ną całość.

Język p o w sta je w raz ze zdolnością oka do u sta la n ia zarysu, granic, p o w ie r z ­ chni, która p ozw ala rzeczom istn ieć w tożsam ości w y n ik a ją cej z p o k r e w ie ń ­ stw a ich różnicy od in n ych rzeczy. [91]

Z d ru g iej zaś s tro n y ta sam a moc tw orzenia tw arzy w księdze III u kazana zostaje w procesie nieustannego różnicow ania nazw anego tam

„logiką” , o k tó rej m ów i się: „Nie może znaleźć pow ierzchni, gdzie moc jej m ogłaby usn ąć” . T ak więc tw arz, „moc w yłan iania się z m orza n ie ­ skończonych różnic, w k tó ry ch ry zy k u je zatonięcie”, nie może znaleźć żadnej „pow ierzchni”. J a k zatem pogodzić „ z n a c z e n i e tw a rz y ” i jej obietnicę sensu z „ je j f u n k c j ą polegającą na n ieubłaganym n iw e­

czeniu w łasnych roszczeń” (92)?

To w łaśnie przed tym i zawiłościam i języka, przed tą jego dw oistoś­

cią chronią się k ry ty c y zarów no w iktoriańscy, jak i w spółcześni ucieka­

(17)

jąc się do kategorii etycznych i estetycznych. A przecież, ko nk lud uje de Man, w praw dzie „naiw nością byłoby sądzić, że zdołam y kiedykolw iek stanąć bezpośrednio w obliczu W ordsw ortha, poety sam ego języ k a”, ale

„jeszcze większą naiw nością byłoby przekonanie, że uda nam się znaleźć schronienie przed tym , o czym on w iedział, za pomocą ty ch w łaśnie uników, k tóre wiedza ta uniem ożliw iła” (92).

Z n ajd u jem y się więc już w zdecydow anie „ d e k o n stru k cy jn y m ” ob­

szarze; ów k ró tk i szkic m im o swego „nazb yt pośpiesznego odczytania”

(92; należy pam iętać, że N ietzsche zalecał „pow olne” czy „niespieszne”

czytanie, w k tó ry m de M an w idział analogię do „close reading” Nowej K ry ty k i) stanow i próbkę tej analizy reto ry cznej, z jakiej słynie de M an — u jaw n iającej niezgodności m iędzy fu n k cją k o n statyw n ą a p erfo rm aty w n ą języka, to uw ikłanie w nie d ające się pogodzić sprzeczności, podw ażanie przez tek st jego w łasnych tw ierdzeń, jego „obietnicy sen su ”. W iąże się on także zarów no z poprzedzającą go w tom ie Autobiografią jako od­

t w a r z a n ie m , jak i następ u jący m po nim Sh e lle y Disfigured, p rzy czym związek polega nie ty lk o na tym , że w szystkie trz y pochodzą z tego sa­

mego „późnego” o k r e s u 25; „tem aty cznie” łączy je może przede w szyst­

kim to, że zajm u ją się „nadaw aniem i pozbaw ianiem oblicza, tw arzą i od­

tw a rz a n ie m , f i g u r ą , form ą i d efo rm acją” 26.

Znaczenie owego tytułow ego „Disfigured” z eseju o Shelleyow skim Triu m p h of Life, choć pokrew ne ,,De-facement” z Autobiografii, jest jeszcze tru d n iejsze do oddania — m ożna b y powiedzieć, że słowo to m ieni się tu w ielom a znaczeniam i n a ra z i każde z nich odgryw a rów nie w ażną rolę. „Figurę” to ‘postać, k sz ta łt’, a także — w kontekście tego eseju — ‘posąg’; to rów nież ‘fig u ra reto ry cz n a ’. „To disfigure” — to

‘pozbawiać tw a rz y ’, ‘pozbawiać człowieka postaci czy rozpoznaw alnego k sz ta łtu ’ (jak w w y p adk u Shelleya, gdy jego ciało spalono na brzegu, w którego pobliżu utonął), ‘kaleczyć czy obtłukiw ać posągi’, a w reszcie

‘niszczyć, niw eczyć fig u rę reto ry cz n ą ’.

Nie do oddania okazuje się też w łaściw ie „wywTód” de M ana — „w y­

w ód”, bo p rzy całym sw ym rygorze an alitycznym „barokow o w irtuozow ­ ski popis” 27, jak i stanow i S h e lle y Disfigured, n a d e r skom plikow ana i m i­

ste rn a in te rp re ta c ja budow ana jest na „tw ierdzeniach w y m agających w y ­ kazania ich słuszności, k tó re zam iast tego po p ro stu się podaje, by przejść do rozw ażań b ardziej »w yszukanych«” . To p rzyk ład p isarstw a de M ana, k tó re tak często uw ażano za iry tu ją c e z pow odu w łaściw ej m u strategii.

25 A u to b i o g r a p h y as D e - f a c e m e n t opu b lik ow an o w „M odern L anguage N o te s”

w r. 1979; w tym sam ym roku (a n a w et m iesiącu) uk azała się k sią żk a dek on stru k - cjo n istó w z Y ale, D e c o n str u c tio n an d C ritic ism , w k tórej zn alazł się S h e ll e y D is­

figured.

26 D e M a n , A u to b i o g r a fi a ja k o o d - t w a r z a n i e , s. 314.

27 D. Ο Ή a r a, Th e R om a n c e of In t e r p r e t a ti o n . V is i o n a r y C r it ic i s m f r o m P a t e r to de Man. N ew York 1985, s. 207.

(18)

[S trategia de M ana polega] na pom ijan iu w w y w o d zie tego, co przede w szy stk im n ależałob y w y k a za ć, po to, by p ostaw ić c zy teln ik ó w w położen iu , w k tórym nic im n ie p rzyjd zie z jego analiz, jeśli n ie dadzą w ia r y tem u, co w y d a je się m ało w ia ry g o d n e lub przyn ajm n iej n ie d ow ied zion e 28.

T rudność „sp arafrazo w an ia” tego eseju w y nik a ponadto z faktu, że m am y tu do czynienia z bardzo szczegółową analizą poem atu; m ożna się zatem jedynie uciec do ow ej „ stra te g ii” sam ego de M ana i przedstaw ić tylko stw ierd zen ia czy konkluzje, jakie a u to r z te j analizy w yprow adza, m ożliw ie jak najczęściej jem u też oddając głos.

Z aczerp n ięty z T hom asa H a rd y ’ego u stęp m ów iący o w ykopanych z ziemi frag m en tach posągu m arm urow ego, na których podstaw ie znaw cy starożytności nie m ogli orzec, kogo lub co figura ta przedstaw iała, okreś­

la p u n k t w yjścia de M ana: jakie jest znaczenie fragm entarycznego, nie dokończonego poem atu Shelleya T h e T riu m p h of L ife , a także ro m an­

tyzm u pojm ow anego jako pew na całość? W jakim stosunku pozostajem y do takiego tekstu, co pozw ala nam nazyw ać go fragm entem , k tó ry m am y p raw o rekonstruow ać, określać, a implicite dopełniać? „Czy sta tu s tek stu podobny jest statu so w i posągu?” (95). P y ta n ia te zakreślają horyzont, w któ ry m przebiegać będzie „alegoria le k tu ry ” poem atu. S tosunek m iędzy teraźniejszością a przeszłością u d ram aty zo w an y jest w pierw szym epizo­

dzie u tw o ru, spotk aniu n a rra to ra z postacią (a raczej dziw acznym , tru d ­ n ym do rozpoznania kształtem ), k tó ra nazyw a siebie: Rousseau, i ko­

m en tu je rozw ijający się przed ich oczyma triu m fa ln y pochód życia.

W h iera rc h ii postaci h istorycznych Rousseau zajm uje m iejsce niejako obok A rystotelesa i P lato n a, podobnie bow iem jak oni —

[p rzezw ycięża] rozdzierającą św ia t h istoryczn y sprzeczność m ięd zy działan iem a in ten cją, gdyż jego sło w a u zysk ały m oc zarów no działań, jak i w oli. N ie ty lk o d latego, że p rzed staw iają d ziałan ia czy są reflek sją o nich, lecz dlatego, że on e sam e, d osłow n ie, są działan iam i. [103]

Ta sam a siła, k tó ra u z b ra ja jego słowa, pow oduje jednak, że traci on n ad nim i w ładzę. „Rousseau u zy sk uje k ształt, oblicze czy postać po to jedynie, b y je u tra c ić ” (103). Z agadkę tej w łaśnie m ocy czy siły tro p i de M an w d ru g iej części poem atu, w n a rra c ji Rousseau o jego spotkaniu

z „kształtem będącym sam ym św iatłem [Shape all light]”.

A naliza m etaforycznego łańcucha: słońca, w ody, oka, tęczy ■— w e fragm encie, k tó ry zdaniem in te rp re ta to ra „skupia w sobie w szystko, co w cześniejsi i późniejsi poeci [...] kiedykolw iek uczynili ze św iatłem , wodą i zw ierciadłam i” (110) — choć znacznie b ard ziej złożona, przenosi nas, n ajogólniej rzecz biorąc, w ów „słoneczny język pozn ania”, k tó ry znam y już z Autobiografii jako od-twarzania. „K ształt będący sam ym św iat­

łem ” — ślizgający się po pow ierzchni stru m ien ia, stający się „k ształtem ”

28 J. C u l l e r , O n D e constr uction. T h e o r y and C r it ic i s m A f t e r S tr u c tu r a lis m . Ithaca, N ew Y ork, 1982, s. 229.

(19)

dzięki odbiciu w wodzie, ale też stąp ający po niej, przy czym stąpanie to jest pew nym ry tm em , „m ia rą ”, a wreszcie znikający — to jedn ak nie ty lk o figura zw ierciadlanej sam ow iedzy, figu ra m yśli: to także figura

„figuralności w szelkiej sign ifikacji” (116). P rzejście od odbicia — zw ier­

ciad lan ej s tru k tu ry rep rezen tacji i ikoniczności (w tra d y c y jn y m ujęciu fig u ry retoryczne są w szak rep rezen tacją) do „ ry tm u ”, a więc m iary, p o w tarzaln y ch a rty k u lac ji, to przejście od „w ym iaru estetycznego do se- m iologicznego”, pokryw ające się z przejściem od „tak ich m odeli tropo- logicznych, jak m etafora, synekdocha, m etalepsis czy prozopopeja (w któ­

ry ch nieodzow nie w grę wchodzi elem ent św iata zjaw isk, p rzestrzen n y lub czasowy), do tropów takich, jak g ram aty k a i składnia [...]” (115).

Nie m oże ono w szakże spowodować zniknięcia „ k szta łtu ” — figury; czyni to in n y aspekt języka, a m ianow icie jego moc ustanaw ian ia, w poemacie S helleya udram aty zow an a w pokonaniu gwiazd przez wschodzące słońce, a następ n ie słońca przez św iatło życia. „Przejście od pew nego działania, będącego p u n k tem i określonego w czasie przez gw ałtow ny a k t mocy, do ru ch u ślizgającego się, zawieszonego” (115) jest, zdaniem de M ana, z a w a rte już w ty tu le poem atu, ów „t r iu m p h ” bowiem to zarów no zw y­

cięstwo, jak i ,,trionfo” — try u m fa ln y pochód dla jego uczczenia. Słońce pokonuje gwiazdy, poniew aż u s t a n a w i a form y, tak jak „życie” po­

konuje n astępnie słońce, poniew aż u s t a n a w i a „szlak” zdarzeń h i­

storycznych. W łaściw a językow i moc u stan aw ian ia jest zaś nie tylko a r ­ b itra ln a — jest „ponad biegunam i p rzyp adku i d eterm inacji, dlatego też nie m oże należeć do ciągu zdarzeń w czasie” (116).

Jak akt u stan aw ian ia, k tóry n ie w iąże się z niczym , co zachodzi przedtem lu b potem , zostaje w p isa n y w ciągłą narrację? Jak akt m o w y sta je się tr o ­ pem , katachrezą, która z k olei rodzi narracyjn y ciąg alegorii? Jest to m o żliw e ty lk o dlatego, że to m y pozb aw ion ej sen su m ocy język a u stan aw iającego n a ­ d ajem y a u torytet sen su i znaczenia. J est to jednak z gruntu niespójne: język u sta n a w ia i język znaczy (poniew aż artyk u łu je), lecz język n ie m oże u sta n a ­ w ia ć znaczenia, m oże je tylk o p ow tarzać (czy odbijać) w sw y m w ciąż na now o p otw ierd zan ym fałszu . [117— 118]

N adaw ać znaczenie to tw orzyć figury, w ym azyw ać u stan aw iającą moc języka, zapom inać o jego ustanow ieniach; takie w łaśnie w yłonienie się arty kuło w an eg o języka poznania przez w ym azanie zdarzeń, jakich język ten w istocie dokonał, sym bolizow ane jest u Shelleya epizodem, w k tó ­ rym „k ształt będący sam ym św iatłem ” w y m azuje w um yśle Rousseau to, co w nim było. W ym azuje jed n ak tylko „na w pó ł” :

w y m a zy w a n ia tego dokonuje b ow iem środek języ k o w y nigdy n ie przestający brać udziału w tej w ła śn ie przem ocy, p rzeciw której jest w ym ierzon y. Z daje się on rozciągać n a ty ch m ia sto w o ść aktu u sta n o w ien ia na ciąg przekształceń, ale to trw a n ie jest stan em fik cy jn y m [...]. [118— 119]

P rz ery w a go dokonujący się ponownie a k t przem ocy — u stanow ie­

nia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W toku sympozjum odbyła się także narada kierowników zespołów adwo­ kackich i członków zespołów wizytato­ rów, poświęcona głównie bieżącym problemom

[r]

”Atlas de l’anitquité

Tekst pierwszy jest teks­ tem zamkniętym: zorganizowany jest linearnie według pewnego rytuału weselnego i jego koniec jest równocześnie końcem tekstu: panna młoda w

Miłosz postrzega więc siebie od początku jako poetę szyfru, choć dopiero u schyłku twórczości świadom ie rozpoznaje zasadę szyfrowania przekazu jako podstawową dla poezji

W okresie rozpadu feudalizm u pojęcie to straciło sw oje pierw otne znaczenie, zostało ograniczone w yłącznie do szlachty, k tó ra n aród id en ty ­ fikow ała ze

W myśl bowiem mar- ksistowskiej koncepcji nasze po- znawanie wszelkiej prawdy, poza prawdami banalnymi (a jako spe- cyficzny aspekt poznawania pra- wdy należy uznać

Geostatistical methods recently have been used with good success herein (e.g. Comparison of conventional and geostatistical based methods to estimate petrophysical properties from