• Nie Znaleziono Wyników

"Adwokat w procesie cywilnym", J. Filipowski, Warszawa 1973 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Adwokat w procesie cywilnym", J. Filipowski, Warszawa 1973 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Zdzisław Krzemiński

"Adwokat w procesie cywilnym", J.

Filipowski, Warszawa 1973 :

[recenzja]

Palestra 18/8-9(200-201), 113-116

1974

(2)

M r 8-9 (200-291) R e c e n z je 113

Ludu”, w „Wyzwoleniu”. Podobnie jak kancelarią adwokacką umieścił

w swojej wsi, róumież tu wydawał w roku 1922 i w latach następnych

tygodnik polityczny „Sztandar Chłopski”, który jako organ „Wyzwole­

nia” był szeroko rozprowadzany w zachodniej Małopolsce, uchodzącej

za twierdzą „Piastoweów”. Przebywając na wsi interesował się także ży­

ciem samorządowym. Był długoletnim wójtem wsi Chocznia oraz paro­

letnim redaktorem „Samorządu Ludowego”.

Po wyzwoleniu w 1945 r. został powołany do Krajowej Rady Naro­

dowej, a następnie był posłem do powojennego Sejm u Ustawodawczego.

W latach powojennych był także ministrem poczt jako członek Rady

Ministrów.

Pomimo tak aktywnego życia nie zabrakło mu czasu na pisanie prac

historycznych. Wydał kilka prac naukowych („Mroki średniowiecza”,

„Sejm w Ciemnogrodzie”, „Z dziejów wsi polskiej”, „O zbójnickich zam­

kach, heretyckich zborach i oświęcimskiej Jerozolimie”, „Pod brzemieniem

starodawnego m ilitaryzmu”, „Miłościwi panowie i krnąbrni poddani”).

P rzykuty do łóżka wskutek choroby przez wiele, bo aż 16 lat, ostatnie

chwile swego życia poświęcił na spisywanie swoich pamiętników. Zmarł

10 maja 1974 roku. Przez całe swoje aktywne życie pozostał zawsze wier­

n y ruchowi ludowemu.

Odprowadzony przez liczną rzeszę chłnpów-ludowców, klientów oraz

przez kolegów-adwokatów, spoczął na wiejskim cmentarzu w Choczni.

adw. Tadeusz W oner*

* A u to r n in ie js z e g o w s p o m n ie n ia z m a r ł 24.V II. b r.

R E C E N Z J E

J. F i l i p o w s k i : A d w o k a t w p r o c e s ie c y w i l n y m , W arszaw a 1973 r.

M o nografia d r a Jó zefa F ilipow skiego pt.: „A d w o k at w procesie cyw ilnym ” je s t ro z p ra w ą d o k to rsk ą p rzy g o to w a­ n ą przez ad w o k a ta. D obrze się stało, że w ła śn ie te n te m a t w y b ra ł A u to r ja k o p rze d m io t sw ych za in tereso w ań nauk o w y ch . T em aty k a zw iązana z in ­ s ty tu c ją p ełnom ocnictw a sądow ego je st in te re s u ją c a nie ty lk o d la teo rety k ó w p ra w a , ale ta k że dla p rak ty k ó w . Nas, ad w o k ató w , p roblem te n in te re s u je w sposób szczególny.

Jó z ef F ilip o w sk i był nie ty lk o ad ­

w okatem . Z naliśm y go ta k że ja k o do­ św iadczonego działacza sam orządu a d ­ w okackiego. W chw ili przedw czesnej śm ierci był w icedziekanem w K osza­ liń sk iej R adzie A dw okackiej. N ap isa­ na p ra c a była zapew ne zapow iedzią dalszych, ró w n ie in te resu ją cy c h pozy­ cji. S tało się je d n a k iinaiczej. Los chciał, że A u to r nie zdążył ju ż napisać n a ­ stę p n ej książki. Nie pisan e m u też było doczekać za życia u k az an ia się p rac y w d ru k u . D zięki je d n a k niezw ykłej życzliwości, ja k ą w te j sp raw ie p rz e

(3)

114 R ecenz je N r 8-9 (200-201)

ja w ili w ydaw ca oraz profesorow ie

E. W engerek i M. Tyczka, p ra c a zo sta­ ła p rzy g o to w a n a do d ru k u i w ten spo­ sób lite r a tu r a fachow a u zyskała cenną pozycję. U kazała się ona w cztery la ta po śm ierci je j A utora.

N a w stę p ie A u to r p o d a je genezę i rozw ój in s ty tu c ji zastęp stw a proceso­ w ego. A trz e b a w iedzieć, że w d a w ­ n y ch czasach in sty tu c ja „ a d w o k a tu ry ” n ie by ła z n a n a p ra k ty c e sądow ej. O pe­ ro w a n o po jęciem z a stę p stw a proceso­ wego. P rz y ję ta ona za sta ła z p ra w a rzym skiego. Je d n a k ż e n ie było to b ez­ m yślne naślad o w n ictw o . P o lsk a m yśl p raw n ic za szła w łasn ą, zaw sze c ie k a ­ w ą -drogą. W prow adzono w iele ty p o ­ w o polskich elem entów .

P o w stan ie zaw odow ego za stę p stw a procesow ego d a tu je się od X IV w ieku, je d n a k ż e dopiero w w iek u X VI m ożna m ów ić o d o jrzałych form ach tej in sty ­ tu c ji. S ta tu t N ieszaw ski z 1454 r. s t a ­ now ił o konieczności zastęp stw a z u rzę­ d u dla stro n y , k tó ra ze w zględu na n ieporadność i niezaimożność nie m ogła sa m a prow adzić procesu. Podobnie w k o n sty tu c ji z -1538 r. m ówi się o obro­ nie z urzęd u w procesach o obrazę m a je s ta tu królew skiego i zd ra d ę p a ń ­ stw a. W tym że w ie k u X V I określono j-uż d o kładniej obow iązki zastępcy p ro ­ cesowego. Bliżej zajęły się tą kw estią dw ie o rdynacje Z y g m u n ta A ugusta (-z ro k u 1548 i 1559). P om yślano też o och­ ro n ie p ra w zastępców . I ta k np. w r a ­ zie zra n ien ia p a tro n a przez przeciw n ą stro n ę sp raw ę w y g ry w a ła stro n a p o sz­ kodow ana.

S p ra w a z a stę p stw a procesow ego w y ­ p ły n ę ła u schyłku X V III w iek u , gdy A n d rzej Z am oyski p rz y stą p ił do o p ra ­ cow ania zbioru praw . W tych p ro je k ­ ta c h zn a jd u je m y przep isy sk iero w an e do zastępców procesow ych. Na -przy­ k ła d zw rócono uw agę -na to, że z a stę p ­ ca p ra w n y m usi być przygotow any do w y k o n y w an ia sw ej funkcji. P ro p o n o ­ w a n o w prow adzenie trzy letn ieg o s ta ­ żu przygotow aw czego.

U tra ta niepodległości p rz e rw a ła p r a ­ ce legislacyjne w tej dziedzinie. D opie­ ro po odzyskaniu niepodległości po pierw szej w ojn ie św iatow ej d oczekaliś­ m y się ustaw ow ego u reg u lo w a n ia u s ­ tro ju ad w o k a tu ry . W tym okresie pow ­ sta je sam orząd adw okacki.

W rozdziale d ru g im A u to r z a jm u je się zagadnieniem istn ie n ia potrzeb y z a ­ wodowej re p re z e n ta c ji w procesie, w y­ k onyw anej przez adw okatów . O m aw ia obszernie rolę a d w o k a ta w św ietle n a­ czelnych zasad procesow ych.

W n astęp n y m rozdziale A u to r p o ­ ró w n u je fu n k cje ad w o k a ta w p ro c e ­ sie ty p u b u rżuazyjnego i so cjalisty cz­ nego.

Od tego m iejsca zaczy n ają się n a j­ b ardziej k o n tro w ersy jn e p a rtie książki. Dotyczy to rozdziału czw artego, w k tó ­ rym A u to r om aw ia m iędzy innym i z a ­ g adnienie ta jem n icy zaw odow ej adw o­ k ata. Ja k w iadom o, k w estia ta należy

od la t do bardzo dyskusyjnych. W yw o­ dzi się to z tego, że przepisy u sta w y o u stro ju a d w o k a tu ry reg u lu jące za­ gadnienie ta jem n icy zaw odow ej ad w o ­ k a ta nie są należycie zsynchronizow a­ ne z odpow iednim i p rzepisam i p ro ce­ dury k a rn e j i cyw ilnej. D ysk recja ze strony ad w o k a ta stanow i isto tn y w a ­ ru n e k w łaściw ego w y k o n y w an ia przez n as zaw odu. S łusznie tw ierdzi się, że ta jem n ica zaw odow a to k am ień w ę­ gielny ad w o k a tu ry . W ykonyw anie z a ­ w odu adw okackiego bez p ra w a do za- słonienia się ta je m n ic ą byłoby niem oż­ liwe. W tej sp ra w ie nie m ożna iść na żadne u stę p stw a, i stanow isko sa ­ m orządu adw okackiego pow inno tu być ja k n ajb a rd z ie j kategoryczne.

Różnica m iędzy przepisem a rt. 7

u. o u.a. a art. 261 § 2 k.p.c. sp ro w a ­ dza się do słow a „ is to tn a ”, o k re śla ją ­ cego bliżej pojęcie tajem nicy. P rzepisy o u stro ju a d w o k a tu ry głoszą, że w s z y s t k o , o czym dow iedział się a d w o k a t z ty tu łu w ykonyw anego z a ­ w odu, je st ta jem n icą , gdy ty m c za­ sem w ym ieniony w yżej a rt. 261 k.o.c.

(4)

N r 8-9 (200-201) Rec enzje 115

stanow i, że św iadek może odm ów ić

odpow iedzi ma z a d an e m u p y ta n ie, je ­ żeli zeznanie m ogłoby być połączone z pogw ałceniem isto tn ej ta je m n ic y za­ w odow ej.

O sobiście od la t uw ażam , że p rz e ­ p isy u sta w y o u stro ju ad w o k a tu ry m a ­ ją c h a ra k te r norm szczególnych i bez­ w zględnie obow iązujących. A utor om a­ w ia te kw estie, u w y p u k lając p o w sta­ jące w teorii i p ra k ty c e w ątpliw ości.

N astęp n ie za jm u je się J. Filipow ski in sty tu c ją ad w o k a ta z urzędu p o d k re ­ ślając, że ustaw o d aw cy chodziło o fa k ­ tyczną realizację zasady rów ności stro n

w procesie. S tro n a niezam ożna m a

p raw o do u zy skania n ieo d p łatn ej p o ­ mocy ze stro n y adw o k ata. In n a rzecz, że tu ta j nie ze w szystkim i tezam i A u ­ to ra m ożna się zgodzić. I ta k np. tr u d ­ no przyznać rac ję A utorow i, gdy p i­ sze, iż byłoby dobrze, żeby osoba zw ol­ niona od kosztów sądow ych m ia ła p r a ­ wo do zgłoszenia w niosku o w yznacze­ nie k o n k retn eg o , przez nią w skazanego ad w o k ata. M ożna sobie w yobrazić, j a ­ kie to kłopoty m iałyby sąd y i ad w o k a­ tu ra, gdyby ta k i przepis w prow adzono. W ów czas w szyscy ch cieliby ,fza d a r ­ m o ' najlepszego adw o k ata. Tylko, że len w y ró ż n ia jąc y się w iedzą adw okat m usiałby w tedy... ograniczyć w y k o n y ­ w an ie zaw odu w yłącznie do w y stęp o ­ w an ia w urzędów kach. Z czego więc w tych w a ru n k a c h m iałby żyć?

P o dobnie p rze d staw ia się sp raw a z zag ad n ien ie m w ygaśnięcia pełnom oc­ n ic tw a ad w o k a ta z urzędu. J. F ilip o w ­ ski re p re z e n tu je nie d ający się ju ż w te j chw ili obronić pogląd, że k lie n t nie m a p ra w a do w ypow iedzenia p e ł­ n om ocnictw a adw okatow i z urzędu. Ta część p rac y należy do słabszych p artii. A u to r nie uw zględnił tu całej lite r a tu ­

ry dotyczącej ad w o k a ta z urzędu, stą d te n d e n c ja do u p raszczan ia za g ad n ie­ i

n ia i lan so w an ia tez, k tó re w św ietle najnow szych b ad a ń n a u k o w y c h m u ­ szą być u znane za p rz e starza łe .

W o statn im rozdziale z a jm u je się J. F ilipow ski is to tą i c h a ra k te re m p ra w n y m p ełnom ocnictw a sądowego.

I znow u sp o ty k a m y się z za g a d n ie ­ niam i, k tó re od la t należą do spornych. O dnosi się to p rz e d e w szy stk im do p y ta n ia, czy sto su n ek p ełnom ocnictw a sądow ego p o w sta je w w y n ik u czyn­ ności jedn o stro n n ej, czy też d w u s tro n ­

nej. N ajw ięcej zw olenników m a w

d o k try n ie te o ria p rzy jm u jąc a, że p e ł­ nom ocnictw o p o w sta je w w y n ik u czyn­ ności jed n o stro n n ej. W lite ra tu rz e n ie­ m ieckiej pogląd te n głoszą m. in.: T. Goergel, J. S tau d in g e r, F. Sim eon, L. R osenberg, H. N ath an . W d o k try n ie polskiej należy w ym ienić: A. O hano- w icza, A. S zpunara, J. G órskiego, W. L udw iczaka, J. F a b ia n a , A. W oltera, S. Szera, a w śród p ro cesu alistó w : M. W aligórskiego, J. S adkow skiego i S. Janczew skiego.

M niej p o p u la rn a w d o k try n ie je st te o ria k o n tra k to w a p rz y jm u ją c a , że pełnom ocnictw o p o w sta je w w y n ik u z a w artej przez m ocodaw cę i p ełn o m o c­ n ik a umowy. P rz ed sta w iciela m i tego k ie ru n k u w d o k try n ie n iem ieckiej są: A. L aband, Soeler, w P olsce zaś Z. L i­ sow ski, Z. K rzem iński oraz R. Resich. W do k try n ie radzieckiej re p re z e n ta n ­ tem teorii k o n tra k to w e j je s t K. J u d e l- son.

T rzeb a tu jeszcze w ym ienić trze cią teorię, zw aną m ieszaną, m a ją c ą w cy- w ilisty ce niem ieckiej p rzed staw iciela w osobie W. M iille r-F reien felsa. W P o l­ sce p rzedstaw icielam i tego k ie ru n k u są: R. L ongcham ps de B erier, F. Zoll, L. D om ański, a w śród p rocesualistów W. S ie d le c k i.1

J. F ilipow ski o p ow iada się za p o ­ gląd am i pierw szego k ie ru n k u . Z p o ­

i K w e s tie te o m a w ia m ze z ro z u m ia ły c h w z g lę d ó w ty lk o f r a g m e n ta r y c z n ie . O b s z e rn ie j na te n t e m a t p isz ę w p r a c y : P e łn o m o c n ik w s ą d o w y m p o s tę p o w a n iu c y w iln y m , W a rsz a w a 1971, s. 31 i n a s t.

(5)

lie R o m a n Ł y c z y w e k N r 8-9 (200-201)

w yższego założenia w y n ik a ją dalsze k onsekw encje, k tó re ta k że m uszą być zaliczone do k o n tro w ersy jn y ch . M am tu ta j na m yśli ta k ie kiwestie, ja k z a ­ k res p ełnom ocnictw a w procesie, u -

dzielanie su b sty tu cji, ograniczenie

u p raw n ie ń pełnom ocnika, w ygaśnięcie p ełnom ocnictw a itp.

M yślę, że n ie istn ie je konieczność polem izow ania z p oglądam i A u to ra na w yżej w y m ienione sporne zag ad n ie­ nia. P rzy jęcie przez J. Filipow skiego pew nych założeń te oretycznych n a p o ­

czątk u p ra c y m usiało p row adzić do określonych rozw iązań. N a dobro A u ­ to ra trz e b a zaliczyć to, że nie u n ik a ł spornych kw estii i że k o n se k w e n tn ie realizow ał p rzy ję te n a w stępie założe­ nia teoretyczne.

F a k te m je st, że dzięki J. F ilip o w ­ skiem u p rzybyła p ro cesu alisty ce cenna m onografia. T ym cenniejsza, że poza k w estiam i ściśle procesow ym i za jm u je się in sty tu cjam i, k tó re dotyczą u stro ju ad w o k a tu ry . D latego też w y p ad a z a ­ chęcić kolegów -adw okatów do przeczy­ ta n ia te j książki.

N a zakończenie u w ag a n a tu ry r a ­ czej technicznej. J a k dow iedzieliśm y

się z przedm ow y, p rac a została zak o ń ­ czona w końcu ro k u 1969. D latego nie m ogła być uw zględ n io n a lite r a tu r a pochodząca z późniejszego okresu. W e w stęp ie poinform ow ano je d n a k cz y te l­ ników , że „zostały n a to m ia st uw zg lęd ­ nione zm iany u sta w o d aw cz e”. J e d n a k ­ że nie zrobiono tego dokładnie. I ta k n a str. 58 w ym ienia się art. 254 § 1 k.k., gdy tym czasem przep is te n ob ec­ nie ju ż nie obow iązuje, gdyż now y k o ­ deks k a m y nie p rze jął te k s tu daw nego art. 254. P odobnie na str. 107 w ym ienia się § 29 reg u la m in u d ziała n ia zespołów adw okackich, a tym czasem w iadom o, że te n reg u lam in nie obow iązyw ał już w chw ili ukazan ia się pracy, gdyż w d n iu 15 p aździernika 1972 r. uchw alony zo­ sta ł nowy reg u la m in , k tó ry w szedł w życie z dniem 1 stycznia 1973 r. W y­ m ieniony § 29 m a zu pełnie ininą treść. A le to są ty lk o drobiazgi, k tó re n ie m ogą zm ienić ogólnego w rażen ia, ja k ie się n arz u ca po prtzczytaniu m o n o g ra­ fii. J e s t to głębokie prześw iadczenie, że napisano i w ydano d o b rą książkę, k tó ­ rą n ap ra w d ę w a rto przeczytać.

Adw. dr Zdzisław Krzemiński

Ż Y C IE I SP R A W Y A D W O K A T U R Y

(myśli — aforyzmy)*

X V I

Zawód adwokata sam nie jest dostojeństwem, bo jest wstępem

i szkolą zawodową dla wszelkich dostojeństw.

(FOURCROY)

Adwokat może się, oczywiście, schylić, by podnieść kwiat, który *

i

• P o r. p o p rz e d n ie z e s ta w y z a m ie sz c z o n e w n u m e r a c h „ P a l e s t r y ” z e s z ło ro c z n y c h i te g o ro c z ­ n y c h . J e d n o c z e ś n ie w y ja ś n ia się, że z a m ie s z c z o n y w n u m e rz e 6 „ P a l e s t r y ” z b r . z e s ta w m y śli i a fo ry z m ó w m y ln ie z o s ta ł w y d r u k o w a n y ja k o X V z a m i a s t X IV .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Celem pracy było zbadanie występowania tlenowych, mezofilnych, przetrwalni- kujacych bakterii celulolitycznych w wybranych typach gleb leśnych (słabo i silnie

Oprócz całkowitego roztwarzania materiału glebowego wykonano mikrofalo­ we roztwarzanie częściowe z użyciem kwasu azotowego (dodawano po 7 ml H20 i stęż.. Wartości dwulicz-

Badane właściwości fizyczne gleb kam ienistych zależą od właści­ wości fizycznych i od zawartości frakcji części ziemistych i szkieleto­ wych oraz od sposobu

Ogólna ilość potasu w 0— 5-centym etrowej warstwie gleby (tab. 1) w ostatnich dwóch latach badań była najwyższa, co może wskazywać na wprawdzie niewielką,

lecz bardzo zróżnicow any i zdeform ow any układ naczyń o różnej średnicy i stąd podsiąkanie w ody jest ograniczone.. Tylko w glebach pyłow ych i ciężkich

Jakkolw iek klim at glebowy nie jest od­ biciem właściwości klim atu nadglebowego, to jednak w dużej mierze od niego zależy.. W większym jednak stopniu zależy od

Wysoka daw ka form aliny (z późnego term inu siewu) ob­ niżała plon owsa oraz stopień pobrania i w ykorzystania obu składników pokarmowych... О.: The influence

Opierając się na śladach pierwotnego sgraffita oraz na w ytycznych kom pozy­ cyjnych przechowanych na dawnych zdję­ ciach, dr Tadeusz Przypkow ski z Jędrze­ jowa,