• Nie Znaleziono Wyników

Mannerheim – Lozanna. Swoją Drogą - Adam Kadmon - epub, mobi, pdf – Ibuk.pl

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Mannerheim – Lozanna. Swoją Drogą - Adam Kadmon - epub, mobi, pdf – Ibuk.pl"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Adam Kadmon

„Mannerheim – Lozanna. Swoją drogą”

Copyright © by Adam Kadmon, 2017

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o., 2017

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Redaktor prowadząca: Renata Grześkowiak Korekta: Marianna Umerle Projekt okładki: Robert Rumak

Ilustracje na okładce: © eleonora_77 [3] – Fotolia.com Skład: Jacek Antoniewski

ISBN: 978-83-7900-397-6

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3/325, 62-510 Konin tel. 63 242 02 02

http://psychoskok.pl

e-mail: wydawnictwo@psychoskok.pl

(3)

Spis treści

Od autora 6

– I – 12

– II – 15

– III – 17

– IV – 18

– V – 20

– VI – 22

– VII – 23

– VIII – 24

Epilog Tolkienowski 26

SWOJĄ DROGĄ 27

SIŁA MIŁOŚCI 28

DWUGŁOS: SACRUM i PROFANUM 29

Cóż, że dzisiaj mamy mamy triumf Złotego Cielca… 30

IGNORANCJA 32

PAMIĄTKA 34

OMYŁKA? 35

JEREMIADA 36

PRZESŁANIE 37

(4)

4

RATUJ SIĘ 43

INFO 44

WIESZ CO? 45

PRZEMÓW 46

DEO GRATIA 47

KREATURA 48

NIE SŁUCHASZ? 49

WIESZ TY O TYM… 50

CO DZIEŃ ŚWIĘTO 51

TERAZ 52

CZY MOŻNA, WYPADA? 53

DOM USHERskich 07/2016 55

ZNIKNIĘCIE 57

STROFOWANIE STROF 58

BEZ WYJĄTKU 60

INNY SEN 62

TO była MALIGNA 63

POLICZONE 65

ORANT 67

OCZY UMARŁEGO 68

NARCYZM 69

ZENIT 70

SŁONECZKO TY 72

RUCHOME ŚWIĘTA 73

NIGDY NIE WIEM 74

(5)

INTENCJA 75

DONOS, TAKI WIERSZ 76

JUŻ NIE TRZEBA 78

WIARA 79

PAPIEROWA POINTA 80

KOCHAĆ 81

ZAMIAST PODKREŚLENIA 82

USTA, WARGI 84

NIE MA MOSTU 86

WRÓŻBA 87

CZŁOWIEKIEM BYĆ WARTO 89

ODCZAROWANIE 90

MIŁOŚĆ W KRĘGU PRZEKORY 92

WIERZYĆ, NIE UWIERZYĆ 93

TEMPUS SPOTKAŃ 94

MARE NOSTRUM 95

DIALOGI Z UMARŁYMI 96

PRZYJACIEL 98

NIRVANA 101

EPILOG, NIELEDWIE 103

(6)

6

Od autora

Pamiętasz, obiecałem Ci powrót do Carla Gustawa Mannerheima. Tak się stało. To nie jest relacja line- arna. Opowieść, jak epos, ma swój rytm, swój nerw, własną poetycką legendę; wymaga od Ciebie odrobiny oczytania i znajomości epoki. Bowiem rzecz dotyczy niebanalnego człowieka, gdyż wielkiej, historycznej postaci – marszałka Mannerheima. Tak, jest to opowieść o przyjacielu Polaków, który zdołał nawet nauczyć się trudnej mowy polskiej. Jest jeszcze inny związek mar- szałka z Polską i polskością. Zbieżność dat urodzeń obu naszych bohaterów narodowych: Józef Piłsudski urodził się w tym samym roku co Mannarheim – w 1867, zaś jego nieco starszy brat, Bronisław – w 1866 roku w listo- padzie. Mogli w trakcie wojny rosyjsko-japońskiej mieć jakąś zażyłość, kontakt osobisty. Oczywiście, są to tylko moje domniemania. Wszyscy trzej w pewnym momencie byli w stanie wymieniać się potrzebnymi informacjami, wszyscy mogli być na usługach Japonii. A pan M. pełnił w tym przypadku rolę podwójnego agenta (?).

Znajdziesz tu, w opowieści, zwroty akcji, rekapitu-

lacje, retrospekcje i odwołania do konkretnych sytu-

acji z życia bohatera opowieści. Jest to rzecz oparta na

skrótowej biografii żołnierza, sentymentalnej nieco,

niewolnej od osobistych odniesień. Musisz pamiętać,

(7)

że piszę o realnym, niedawno żyjącym człowieku, który odcisnął piętno na życiu epoki między jedną, a następną wojną. O człowieku, który umarł dwa lata przed moim narodzeniem, przeczuwając kolejne ofiary krwi kolej- nych wojen, w cieniu czyhającej apokalipsy.

Dobrze rozumiem Twoje czytelnicze rozterki, bo- wiem nie są mi obce. Zachodzę tu przecież z pozycji blo- gera, felietonisty, trawestującego rzeczywistość, w stronę poetyckiego dystansu, próby odnalezienia wewnętrz- nego kosmosu (inner space) – także poprzez inkantację niżej załączonych wersów.

Druga część mojej opowieści, to rzecz służąca pojed- naniu blogera, społecznego publicysty, z duchem wraż- liwości (wyśmiewanego) podmiotu lirycznego, czym- kolwiek by nie był. Rzecz jest o ulotności życia każdego z nas. I każdego z nas może dotyczyć.

Serdecznie Cię pozdrawiam, życząc dobrej, reflek- syjnej lektury.

A. Kadmon

(8)

Mojej Żonie

(9)

Kręte ścieżki losu. Nie ma nikt pojęcia,

którędy powiodą. Co z nich zostanie, niech powróci, niechaj nie zawiedzie mnie pamięć,

o lada porze nieprzewidzianej, w momencie nie aż tak czekanym. Czasu nie odmieni najmożniejsza siła. Przepadną triumfy,

fanfary, wieńce z czół dostojnych, napuszone strapienia;

pokora skryje wszystko, co ma być

wytarte, odsunięte do lamusa przeszłości.

Miłość, ona przetrwa: do ciebie, kraju

rozpostartych jezior, do ciebie Istoto, do ludzi dobrych, jeśli nawet utracili wiarę.

Najmądrzejsi nie wiedzą, jak dni troski,

w najzwyklejsze chwile umiaru szczęścia zmienić.

Mrok gęstnieje we mnie. Ale światło płonie ogniem zapomnianej śmierci, która

jeszcze wczoraj nie znała umiaru.

Była niewiarygodnym bezsensem epoki, a ja – jej świadkiem, stojącym na straży mojego ludu, nad brzegami jezior.

Czuwam w zapomnieniu, nie sypiam w oddali;

(10)

10

Stary, wytarty chodnik, wiodący od sieni, obok biurka pełnego niepotrzebnych treści, do drzwi balkonowych. Wychodzę, chłonę pieśń dzwonów wieczornych Starej Katedry.

Nikt już nie wkroczy w progi tego domu.

Jutro, jutro będzie tłem tych samych odgłosów.

Kroków, szelestów, okrzyków i westchnień.

Nigdy nie mających nic wspólnego

ze mną. Jutro stanę u stóp wieży panoram.

Tych schodów pokonać się nie da.

* * *

Lozanna nocą. Makroświat w ampułce.

Równie drapieżny, równie bezimienny.

Już jej urok przeminął – był świetny, wraz z Reformacją. W Pałacu de Rumine nieskończony chichot przewrotnej historii.

Przed nim spoczywając, bezimienne galijskie są szczątki, pomieszane z czerepami Franków.

Nikogo, niczego – do kroćset! – nie nauczyły nigdy.

Jestem Mannerheim, fiński żołnierz.

Krew i ciało ludu Finlandii. Człowiek.

Ten antychryst Stalin, wciąż żyje, przeklęty.

Człowiek myśli, że ma życie przed sobą,

a ono się kończy i nie wieńczy dzieła.

(11)

Nie wiem, nie jestem ostateczną wyrocznią, aby mieć rezultat końcowy, w orzeczeniu chwili ostatecznej.

Ale wiem: ktoś napadł, ktoś musiał się bronić do najdrobniejszej kropli krwi.

Wszyscyśmy sponiewierani, upadli.

Już nic nie było tak samo, jak przedtem.

(12)

12

– I –

Trafiłem na sam kraniec wszechruskiego imperium, Ja, młody oficer – do kraju Polaków, narodu znanego ze swej zawziętości i braku pokory, ja odziany w mundur,

który u nich z reguły był przedmiotem wzgardy, nienawiści

nawet.

Dzikie, zapyziałe miasto, zwało się Kalisz. Dla mnie tylko –

raz to powiem – kwintesencja prowincji, jakiej nie znałem.

Skąd wiedzieć mi było, że stąpam po ziemi, pod której powierzchnią śpi historia prastarych ludów

i dziesiątków pokoleń odległych naszej wyobraźni.

Ja, poczęty w niegdysiejszej Ultima Thule, napotkałem Miejsce, w którym jako niewinne pacholę, mogłem się odnaleźć. Ale już nie żyć tam, ani tam umrzeć.

Kalisz.

Jak stąd wszędzie daleko, nawet do Warszawy,

całkiem pięknej stolicy Kraju Przywiślańskiego. Wiesz gdzie?

Tu kiedyś, chociaż tak niedawno była sobie Polska.

Kraj

swobodny i wolny, domena zgody narodów. Wtedy

(13)

nie wiedziałem, co mnie tu czeka i spotka niebawem.

Kto twierdzi, że niczego w życiu nie warto żałować, ten oszukuje, którąś ze swych dusz. Tę mroczną, pełną namiętności animę lub oddzieloną od niej murem tajemnic

iskierkę nieśmiertelnej boskości, którą nie tak znów łatwo utracić. Bóg mi świadkiem, że w Bogu nadzieja.

Kraju mój, Finlandio! Daleko odszedłem, z oddali przychodzę.

Trudne są powroty: trzeba dać coś za coś.

Świat niebawem ulegnie skarleniu we krwi przyjaciół, ich druhów serdecznych i moich zaprzysięgłych wrogów.

W trudzie i znoju.

Entente cordiale! Nim jednak, mój Boże, który dałeś dusze maszynom pola wzmagań, rozpocznę opowieść i rychło ją skończę…

Na razie jednak Kalisz, w którym młody oficer

korpusu Jego Imperatorskiej Mości Mikołaja Drugiego

czuje się w miarę swobodnie.

(14)

14

Niech piją niekoszerną okowitę, przegryzając

stłuszczonymi wątróbkami gęsi, nie gardząc golonką jak najbardziej świńską.

Niech wpisują się w pejzaż wyzwolenia z nakazów swojej niemodnej religii.

Tylko czemu, na Boga, Marusią Dąbrowską

wstrząsa mój widok, nawet gdy wystąpię we fraku, przy twoim stole moja piękna Księżno?

1

Musisz mi dać znak jakikolwiek

czy jesteś mi rada, czy nie jestem ci wstrętny,

czy mam być oczyszczony magią, czarem Jaśnie Pani niebanalnego uroku.

Pani Marusia Szumska, musi być literacką jędzą!

1 Księżna Maria Lubomirska, żona Zdzisława Lubomirskiego,

członka Rady Regencyjnej, proklamowanego przez Austro-

-Węgry i Niemcy Królestwa Polskiego; wielka, platoniczna

miłość młodego Mannerheima.

(15)

– II –

Odmówiłem Hitlerowi najazdu na Ruś sowiecką.

Nie chciałem brać udziału w oblężeniu Piotrowego grodu.

Gardziłem malarzyną równie żarliwie, co nienawidziłem Stalina.

Będzie mi to zapisane w historii teatru dziejów?

Swego czasu polubiłem Ziuka Piłsudskiego.

Człowiek chciałby się wznieść jeszcze raz na skrzydłach starczej fantazji; ona zapewne umrze ostatnia.

pragnę ponad strumieniem czasu,

uścisnąć pańską rękę i brata jego, Bronisława

2

badacza kultury Ajnów wśród północy Japonii.

Równie dziwnych autochtonów

co u nas w Skandynawii ludu lapońskiego.

Ceniłem naukę twojej śpiewnej, melodycznej mowy,

Józefie.

(16)

16

Tak, chciałem ci Księżno szalenie imponować.

Cicho, najciszej przyszło mi marzyć o tobie.

Marzyć dobra rzecz, w duchu pragmatyka Dopiero w latach ostatnich mojego powrotu powziąłem

naukę fińskiego, ja Szwed, ja niemiecki potomek,

regent Finlandii. Wszechruski generał.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Krzątała się po całym domu i mogę się założyć, że znów szukała kluczyków od samochodu.. Gdybym tak naprawdę choć raz z sympa- tycznym uśmiechem na twarzy potrafiła

W szkole, w której pojawiłam się w drugim półroczu czwartej klasy, łapałam się na tym, że myślę wciąż po angielsku, a język polski krył w sobie tak wiele zasadzek, że bałam się

Sensem życia jest Chrystus: wzrastać w Jego życiu, aby kiedy nadejdzie czas, pójść do Ojca i w Nim wejść w życie wieczne.. Jaki jest

Przede wszystkim przygotowanie ucznia do porozumiewania się w języku obcym oraz przygotowanie do egzaminu z języka obcego.. Wśród uczniów uczących się języka obcego

Człowiek wolny to ten, który kieruje się uświęconą wolną wolą, której gwaran- tem jest Stwórca.. Wolny to znaczy samorządny, a  więc samodzielnie rządzący się

Nieśmiało otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła Z półmroku wyłaniały się sylwetki młodych mężczyzn na śmierdzących materacach rozłożonych bezładnie w olbrzymiej hali

Płaczesz a mnie tam nie ma już, głaskam Twoją mokrą twarz, kiedyś się spotkamy razem tu, teraz tylko płyta a na niej kwiat.. Jestem żywa – w drzewach, liliach, wolna i

I kiedy strach się pojawia, coś szarpie nim, ściąga w dół, sprowadza tam, gdzie moje miejsce.. Aż następuje straszliwa chwila, kiedy zdajemy sobie sprawę, że tak