• Nie Znaleziono Wyników

Jadwiga Raczkowska Słaby kapitał społeczny hamulcem rozwoju 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jadwiga Raczkowska Słaby kapitał społeczny hamulcem rozwoju 3"

Copied!
64
0
0

Pełen tekst

(1)

4/2010 W numerze

AktuAlne problemy opieki i WychoWAniA Jadwiga Raczkowska

● Słaby kapitał społeczny hamulcem rozwoju 3

Diagnozy, DoświaDczenia, propozycje metoDyczne Joanna Wnęk-Gozdek

● Fenomen popularności korepetycji, czyli o funkcjach jawnych i ukrytych 13

Michał klichoWSki

● „Pro-ana” jako społeczno-kulturowy aspekt zdrowia 18

krzySztoF noWakoWSki, Marlena auGuStyniuk

● Psychopatia jako osobowościowy czynnik ryzyka przestępczości

nieletnich kobiet 23

aneta PaSzkieWicz

● indywidualizacja w terapii pedagogicznej 29

hanna Śniatała

● oczekiwania uczniów wobec pedagoga szkolnego 33

Gabriela Michnik

● zajęcia prowadzone przez pedagoga w domu dziecka 36

tereSa zbyrad

● o sieroctwie społecznym wychowanków dPS 43

Monika toMaSzeWSka

● znajomość języka obcego a poziom aktywności turystycznej młodzieży 48

Zapiski Filipa z konopi

● 52

ZAgAdnieniA prAWne SylWia łakoMa

● nadanie statusu uchodźcy małoletniemu bez opieki 53

(2)

informacje i recenzje

andrzej rejzner, Paweł Szczepaniak (red.), terapia w resocjalizacji.

● ujęcie teoretyczne. część i (rec. beata Świątek) 61

Wojciech J. Maliszewski, inetta nowosad, roman uździcki (red.),

● Szkoła w zmianie. zarządzanie i komunikacja w sytuacjach szkolnych

(rec. karol konaszewski) 63

nASi AutorZy

marlena Augustyniuk – doktorantka w instytucie Psychologii uniwersytetu Jagiellońskiego

michał Klichowski – student V roku pedagogiki, redaktor „zeszytów Studenckich” na Wydziale Studiów edukacyjnych uniwersytetu im. adama Mickiewicza w Poznaniu

Karol Konaszewski – Wydział Pedagogiki i Psychologii uniwersytetu w białymstoku

gabriela michnik – Wielofunkcyjna Placówka opiekuńczo-Wychowawcza – dom dziecka „zakątek” w katowicach

Krzysztof nowakowski – psycholog w Gimnazjum nr 28 i nr 41 w kra- kowie; doktorant w collegium Medicum uniwersytetu Jagiellońskiego Sylwia Łakoma – Wydział Prawa i administracji uniwersytetu łódzkiego Dr aneta paszkiewicz – Państwowa Wyższa Szkoła zawodowa

w chełmie

Hanna śniatała – Szkoła Podstawowa im. kornela Makuszyńskiego w niedźwiedziu

Dr Beata świątek – kolegium karkonoskie w Jeleniej Górze joanna wnęk-gozdek – uniwersytet Pedagogiczny w krakowie

Dr monika tomaszewska – Wydział Prawa i administracji uniwersytetu opolskiego

Dr teresa zbyrad – instytut Socjologii katolickiego uniwersytetu lubel- skiego Jana Pawła ii – Wydział zamiejscowy nauk o Społeczeństwie w Stalowej Woli

(3)

3

aktualne problemy opieki i wychowania

Słaby kapitał Społeczny hamulcem rozwoju

jadwiga raczkowSka warszawa

c

złowiek potrzebuje obecności, uwa- gi i pomocy innych ludzi, a i sam – aby czuć się spełnionym – powinien podobnie odnosić się do innych, współdziałać z nimi dla wspólnego dobra. Im szerszy jest krąg osób wchodzących w takie interakcje, tym powstaje większa szansa na satysfakcjo- nujące życie. Występowanie podobnych więzi i współpracy między ludźmi – tyle że w większej skali – jest ważnym czynni- kiem rozwoju i funkcjonowania społeczeń- stwa. Część socjologów twierdzi nawet, że ma on znaczenie decydujące. Zasadna wydaje się zatem próba jego identyfikacji, dotyczących go postaw dzieci i młodzieży, a także roli wychowania, a zwłaszcza szko- ły w ich kształtowaniu.

*

r

az po raz przywoływana jest myśl Cy- priana Kamila Norwida, że Polacy są wspaniałym narodem, ale marnym społe- czeństwem. Wydaje się, niestety, że mimo upływu lat opinia ta niewiele straciła na ak- tualności. Tyle tylko, że sytuacja często opi- sywana jest przy użyciu innych terminów.

Lansowane jest obecnie, wprowadzone przez socjologów pojęcie: kapitał społecz- ny. Wskazuje ono m.in., że ludzie potrafią wchodzić w różnorodne relacje, ufać so- bie nawzajem i na tej podstawie owocnie współdziałać ze sobą. W opracowanym

w ubiegłym roku przez szefa doradców pre- miera Michała Boniego raporcie „Polska 2030” jest mowa o trzech typach kapitału społecznego: przetrwania (sieci społecznej współpracy, która pozwoliła przetrwać cza- sy komunizmu), adaptacyjnym (zdolności dostosowania się do zmiennych warunków, która umożliwiła przeżycie okresu transfor- macji), rozwojowym (otwartości, zaufania, zdolności do współpracy). Dwa pierwsze z wyróżnionych typów posłużyły auto- rowi do opisu przeszłości, ostatni skłania do spojrzenia w przyszłość, a więc głównie na nim warto skupić uwagę.

istotą kapitału społecznego są więzi między ludźmi i ich zdolność do koopera- cji. Można to mierzyć np. poziomem zaufa- nia, aktywnością społeczną, gęstością sieci nieformalnych, liczbą przyjaciół i znajo- mych1, przynależnością do różnych orga- nizacji i skutecznością działania w nich.

Profesor Henryk Domański z PAN wska- zuje na dwa rodzaje więzi występujących w społeczeństwie: wiążące i pomostowe.

Pierwsze „występują między członkami

1 W początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wie- ku Mark Granovetter – socjolog ze Stanford Univer- sity stworzył teorię określaną mianem: siła słabych więzi. Głosił, że dla uznania życia za satysfakcjonują- ce konieczne są nie tylko bliskie emocjonalne relacje z rodziną i przyjaciółmi, ale też niezobowiązujące kontakty z dalszymi znajomymi.

(4)

4

aktualne problemy

rodziny czy wiernymi w Kościele: wiążą silnie jakąś grupę ludzi, zawsze kogoś wy- kluczając. Więzi tego typu są w polskim społeczeństwie bardzo silne. A jednocze- śnie mamy poważny deficyt drugiego typu więzi, odpowiedzialnych za zachowania społeczne, proobywatelskie, za bezintere- sowną życzliwość”2.

Polska jest krajem o jednym z najniż- szych w świecie kapitałów społecznych i od dwudziestu lat, czyli od kiedy go się bada, ani trochę się nie powiększył. Wszyst- kie analizy wskazują na rozpad społecz- nej więzi i erozjęzaufania3 wśród ludzi.

W najnowszym sondażu CBOS ze stycznia ubiegłego roku 54% Polaków stwierdzi- ło, że ludzie są wobec siebie coraz mniej życzliwi, ciągle słabną więzi między nimi, także w rodzinie, rozluźniają się kontakty towarzyskie, a 44% oświadczyło, że oso- by, z którymi mają do czynienia, są coraz mniej uczciwe. Od 1992 r. niezmiennie ok.

90% Polaków uważa, że inni mają wobec nich złe zamiary, chcą ich wykorzystać.

Chętnie wierzą też w najgorsze informacje na temat innych. Wielu ufa tylko małżon- kowi i dzieciom4. Spośród obywateli Unii Europejskiej tylko Łotysze, Słowacy i Por- tugalczycy deklarują większy poziom nie- ufności niż Polacy.

W badaniach przeprowadzonych w 2007 r. przez Piotra Ratkiewicza i prof.

Krystynę Skarżyńską 84% ankietowanych wyraziło przekonanie, że jest w polskim społeczeństwie wiele osób skłonnych za- atakować bez powodu, ze zwykłej podło- ści, a 60% że z roku na rok ubywa ludzi godnych szacunku, przybywa zaś takich, którzy są dla wszystkich zagrożeniem.

Komentująca zebrany materiał badawczy prof. Krystyna Skarżyńska stwierdzi- ła, iż szczególnie negatywnie „myślimy

2 Cyt. za M. Bunda, Kłótnie polskie, „Polityka”

z dn. 21 kwietnia 2007 r.

3 W 1989 r. 35% ankietowanych twierdziło, że większości ludzi można ufać, w 2005 r. taką dekla- rację składało tylko 20% badanych.

4 W Szwecji zaufanie do innych deklaruje 81%

badanych. Chińczyk obdarza zaufaniem średnio 300 osób i uważa, że może z nimi coś wspólnie zrobić.

o przedstawicielach państwowych insty- tucji i urzędów. Ciągle traktujemy pań- stwo jako obce, nie nasze. Tak, jak byśmy to nie my wybierali rządzących w demo- kratycznych wyborach”.

Jest obecnie – zdaniem prof. Krystyny Skarżyńskiej – wiele przyczyn braku zaufa- nia, a wśród nich:

doznany szok transformacji – poczucie krzywdy, zawiedzione nadzieje na lepsze ● życie, „ bo nie tak miało być”;

kolejne zawody ze strony władzy i au- torytetów;●

struktura społeczna – rozpiętość do- chodów przyczyniająca się do zatomizowa-● nia społeczeństwa żyjącego w izolowanych grupach;

autorytarne wychowanie niosące przekaz, że światem rządzi siła, ludzie ● dzielą się na silnych i słabych, skłaniające do zamknięcia się w kręgu rodziny i wła- snych spraw, nastawienia na konfrontację, a nie współpracę.

Znaczenie ma także – na co zwraca uwa- gę prof. Andrzej Szpociński z PAN – kon- fliktogenne, przedmiotowe używanie hi- storii, rozliczanie kolejnych grup zawodo- wych, „majstrowanie” przy historycznych symbolach.

Zjawiskom tym towarzyszy brak chęci i umiejętności rozwiązywania konfliktów, konstruktywnego dyskutowania, spie- rania się o własne racje. Także w rodzi- nach, co przyczynia się do rozpadu wielu małżeństw5. Często nie po to wchodzi się u nas w spór, by poznać nowe argumenty, inne perspektywy, a zwyciężyć, pognębić adwersarza, zniszczyć go. Wielu Polaków utożsamia pogląd, z którym się nie zgadza- ją, z osobą, która go wypowiada. Sprawia to, że zwalczając pogląd walczą z osobą.

Zdaniem psycholog Ewy Woydyłło „o bie- głości w rozwiązywaniu konfliktów można mówić wówczas, kiedy po kłótni następuje zbliżenie”, kompromis, a gdy go nie ma, szukanie mediatora, co w Polsce jest bar- dzo rzadkie. Lawinowo wzrasta więc licz-

5 Obecnie rozwodzi się w naszym kraju ok. 33%

małżeństw.

(5)

5

ba spraw sądowych o pomówienia i obrazę.

W pięcioleciu 2002 – 2007 o 350 % zwięk- szyła się liczba skazań w procesach kar- nych o pomówienie.

Przeciwieństwem braku więzi i wza- jemnego zaufania oraz wykluczania z ży- cia publicznego części obywateli jest spój- ność – integralny element rozwijającego się, przyjaznego dla ludzi społeczeństwa.

To, że w ostatnich latach prawie nie mówi się na ten temat w publicznej debacie, nie zmienia faktu, że tej spójności brak.

Niemal co trzeci Polak żyje de facto poza społeczeństwem, poza wspólnotą poli- tyczną. Nierówność dotknęła ich tak moc- no, że nie są nawet zdolni do protestu czy buntu.

Taki stan rzeczy jest zapewne w jakimś stopniu niezamierzoną konsekwencją trans- formacji społeczno-politycznej i – jak uwa- ża prof. Marcin Król6 – ma jedno ze swoich źródeł w upowszechnieniu „modelu ka- riery polegającego na walce o przetrwanie najsilniejszych – walce, w czasie której nie ma miejsca na budowanie wspólnoty ani współczucia. (...) Nierówność ze zja- wiska nagannego przekształciła się w na- turalne, a więc niedostrzegalne”. Doktry- nalne przeświadczenie, „że tylko wzrost gospodarczy doprowadzi do wszystkiego, co potrzebne i dobre, w tym do wyrówna- nia szans”, okazało się mitem. „Wszelako – twierdzi M. Król – wszelkie budowanie jakiejkolwiek wspólnoty rozpoczyna się od włączenia do niej nie tych, którzy mają, ale tych, którzy nie mają, którzy sami, bez naszej pomocy do względnie sprawiedli- wej całości nigdy nie zostaną włączeni”.

Tymczasem „zamiast wspólnie cokolwiek przedsiębrać, skłonni jesteśmy ignorować wszystko i wszystkich poza najbliższymi, zwłaszcza zaś ideę wspólnego społecznego interesu”.

Poziom gotowości do radykalnej zmiany sytuacji nie nastraja optymistycznie. Spada

6 M. Król, Społeczeństwo zamknięte. W Polsce równość szans jest fikcją nawet w najmłodszym poko- leniu, „Europa” (dodatek do „Dziennika”) z dn. 20- 21 czerwca 2009 r.

wprawdzie liczba Polaków akceptujących wzrost nierówności materialnych7, ¾ an- kietowanych przez CBOS uważa, że po- czucie sprawiedliwości nakłada na państwo i społeczeństwo obowiązek ich zmniejsza- nia, 80% sądzi, że powinno się wszystkim zapewnić zaspokojenie podstawowych po- trzeb i zdaniem ponad połowy badanych (unijny rekord) przyczyną biedy jest nie- równość społeczna, ale postrzeganie ludzi biednych często pozostaje w sprzeczności z tymi deklaracjami.

Profesor Elżbieta Tarkowska8 twierdzi, że „postawę pogardzania biednymi widać coraz bardziej. (...) W ciągu dekady przyby- ło ludzi, którzy sądzą, że bieda wynika z le- nistwa, niechęci do pracy, lekkomyślności, używania alkoholu. (...) We współczesnej kulturze dominuje sukces. Ludzie, którzy sobie poradzili, uważają, że skoro oni dali sobie radę, to inni też powinni. (...) Stygma- tyzujemy biednych. (...) Biedni (...) to grupa nadal marginalizowana, lekceważona, po- gardzana”. Do podobnych ustaleń doszła prof. Wielisława Warzywoda-Kruszyńska również na podstawie rozległych badań sytuacji w kraju i za granicą9. Analizując m.in. problem dziedziczenia biedy ustali- ła, iż „w Polsce dziecko z biednej rodziny ma większe >>szanse<< pozostania bied- nym, gdy dorośnie, niż w Niemczech lub Finlandii. Nasze państwo pielęgnuje biedę, zamiast z nią walczyć”. Postulowane często skłanianie ubogich do rywalizacji nie pro- wadzi do poprawy ich sytuacji. Konkuro- wanie stymuluje tylko wtedy, gdy ma się ku temu siłę i możliwości. W środowisku biedy jest czynnikiem niszczącym – burzy więzi środowiskowe, blokuje mechanizmy współpracy.

7 W latach 1987-2005 wskaźnik rozpiętości między dochodami najzamożniejszych i najuboższych Pola- ków zwiększył się z 3,5 do 6 i tendencja ta utrzymuje się nadal. Według GUS (informacja z grudnia ub. r.) w ostatniej dekadzie dochody najbogatszych Polaków rosły o 1/3 szybciej niż najbiedniejszych.

8 E. Tarkowska, Polska bieda poniżona, „Gazeta Wyborcza” z dn. 5-6 września 2009 r.

9 W. Warzywoda-Kruszyńska, Biedni, radźcie sobie sami, „Gazeta Wyborcza” z dn. 12 kwietnia 2007 r.

(6)

6

aktualne problemy

Nie zawsze uświadamiany jest fakt, że bieda to nie tylko brak środków do ży- cia, brak schronienia, niedostatek opieki medycznej, niewystarczający dostęp do wy- kształcenia, ale także poczucie poniżenia.

„Człowiek może być ubogi nie dlatego, że nic nie zjadł, ale dlatego, że jest nieszanowany, poniżany, lekceważony – pisał Ryszard Ka- puściński w artykule Dałem głos ubogim.

Rozmowy z młodzieżą, zamieszczonym w 2008 r. w „Znaku” – Ubóstwo to stan spo- łeczny i mentalny, powodujący, że człowiek nie widzi wyjścia z sytuacji, w której się znalazł. (...) Ludzie ubodzy nie mają głosu, nie są nigdzie szanowani, nie są tolerowani.

Ktoś musi mówić w ich imieniu”. Tymcza- sem – jak napisała w cytowanym artykule prof. Elżbieta Tarkowska – „przerażające są wyniki badań robionych przez socjologów wśród ludzi, którzy mają się zajmować bie- dą: pracowników socjalnych, księży, urzęd- ników. Badani przez Agnieszkę Golczyń- ską-Grondas z Łodzi mówili o biednych:

szambo, lumpenproletariat, zawsze w kate- goriach innego, gorszego świata”.

W ostatnich latach do wykluczeń z po- wodu niedostatku i zazwyczaj związane- go z tym słabego dostępu do dóbr kultury i usług przybyło wykluczenie cyfrowe – brak fizycznego dostępu do komputera i internetu oraz kompetencji umożliwia- jących ich wykorzystywanie10. Zdecydo- wanie niewystarczająco doceniany jest internet jako miejsce, „gdzie – jak twierdzi medioznawca Mirosław Filiciak realizują- cy wraz z zespołem projekt >>Nowe media a uczestnictwo młodych Polaków w kultu- rze<< – można pracować nad zbiorowymi tożsamościami i zmierzać do tego, aby ludzie bardziej sobie ufali. (...) W serwi- sach społecznościowych ścierają się dwie strategie – autokreacji, ale też odsłaniania się i budowania siły słabych więzi, czyli maksymalnie dużych sieci społecznych

10 Z badań wiadomo, że ok. 20% ludzi, w których domach komputer z dostępem do internetu się znajdu- je, nie korzysta z tych urządzeń. Pewien też odsetek – po krótkim okresie używania – nie przedłuża umów z dystrybutorami, głównie z powodów finansowych.

(...). Ludzie, którzy się przyjaźnią, mogą podtrzymywać kontakt mimo odległości, jakie ich dzielą”11.

Nie sprzyja wspólnemu działaniu dzie- lenie ludzi na swoich i obcych ze względu na wiek, sprawność intelektualną i fizycz- ną, styl życia, światopogląd itp. Wspólne działanie dla wspólnego dobra pozostaje w związku ze stosunkiem do otaczającej rzeczywistości, własnego narodu i pań- stwa, sposobem postrzegania współobywa- teli, umiejętnością przekraczania horyzon- tu własnej wioski czy miasta. A w szerszej perspektywie – otwartości na świat i jego mieszkańców, bo w XXI wieku praw- dopodobnie nie będzie już obszarów za- mieszkiwanych przez ludność jednorodną narodowo, a mobilność ludzi zaowocuje zagęszczeniem kontaktów z przedstawicie- lami różnych narodów, ras, kultur, religii, światopoglądu, obyczajów.

W tych kwestiach sytuacja w naszym kraju jest dość zróżnicowana. Integra- cja z Unią Europejską i otwarcie gra- nic zintensyfikowały proces akceptacji, a przynajmniej tolerowania mniejszości etnicznych i o odmiennych orientacjach, zwłaszcza wśród ludzi wykształconych i młodzieży.

Częściej niż niegdyś tych „obcych”, także imigrantów12, traktuje się życzliwie, ze zrozumieniem odnosi do ich problemów, postrzega jako partnerów wspólnych przed- sięwzięć. Utrzymują się jednak (trudno określić jak liczne) hałaśliwe grupy, któ- re – wykorzystując media – wzbudzają lęk przed pluralizmem i wolnością, wzmacniają

11 Życie codzienne w internecie w xxi wieku.

Koniec świata filmu po 20. Rozmowa M. Jędrysik z M. Filiciakiem i A. Tarkowskim, „Gazeta Wybor- cza” z dn. 9-10 stycznia 2010 r.

12 Wbrew deklaracjom rośnie ostatnio w wielu kra- jach niechęć do imigrantów, ludzi odmiennych na- rodowości, ras, posługujących się innym językiem, wyznających inną wiarę, mających inne obyczaje.

Jej podstawę stanowią rasizm i szowinizm, czynni- ki ekonomiczne (niechęć do łożenia na ich utrzyma- nie, zapewnienia im pracy), a także obawa o zmianę struktury społecznej w przypadku dużego napływu

„obcych”. Por. też: A. Appadurai, Strach przed mniej- szościami, Warszawa 2009.

(7)

7

rygoryzm moralny13, niechęć do wszelkich form odmienności, postawy skrajnie nacjo- nalistyczne. Za wyjątkowo niedobry sygnał uważam wypowiedzi drukowane w ubie- głym roku w „Rzeczpospolitej” pod ha- słem „Ile praw dla mniejszości”. Uczestnicy tej dyskusji dość jednomyślnie twierdzili, że mniejszości są dla Polski niebezpiecz- ne. Dariusz Gawin uznał, że upomina- jąc się o swoje prawa niekorzystnie „chcą zmienić kulturę i społeczeństwo”. Jeszcze radykalniej wypowiedział się rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski.

Jego zdaniem mniejszości religijne, etnicz- ne, seksualne upominając się o prawa dla siebie przyczyniają się „do niszczenia wizji społecznej harmonii i wspólnego dobra”.

Zmienia się w Polsce – podobnie jak w całej Europie – oblicze nacjonalizmu.

W swej tradycyjnej postaci wyrastał on z przeświadczenia o własnej wyższości. Jego istotę – według prof. Leszka Kołakowskiego – wyraża zdanie: „jesteśmy najlepsi i najmą- drzejsi, wszyscy o tym wiedzą i dlatego chcą nas zniszczyć”. Nacjonalizm współczesny nie oszczędza także własnego narodu: często uważa się, że jest on np. głupi i bezkrytycznie poddaje się rozmaitym wpływom, ale inni są jeszcze gorsi, więc nie warto mieć z nimi nic wspólnego, okazuje się im pogardę.

„Badania pokazują – jak informuje prof. Monika Płatek z UW – że ludzie, którzy wytykają innym pochodzenie, ko- lor skóry, wyznanie, są w gruncie rzeczy bardzo niezadowoleni. Polacy są jednym z bardziej niezadowolonych narodów. (...) W krajach zadowolonych – Danii, Szwe- cji, Finlandii – jest najpewniej podobny jak u nas procent kabotynów, rasistów, ludzi ze skłonnościami do faszyzowania, nacjo- nalizmu. Ale na co dzień tego nie pokazują.

Bo nie ma tam na to przyzwolenia”14. Z badań dr Pawła Kubickiego z Uni- wersytetu Jagiellońskiego wynika, iż tzw.

13 Polska – jak wynika m.in. z badań prof. Krysty- ny Skarżyńskiej – jest jedynym krajem europejskim, w którym przeważa przekonanie, iż kryteria odróż- niania dobra od zła są absolutne, niepodważalne, nie- zmienne.

14 M. Płatek, Jakiegoś geja poszturchali, „Gazeta Wyborcza” z dn. 16 – 17 stycznia 2010 r.

nowi mieszczanie, osoby 30-40 –letnie sil- niej identyfikują się z miastami, w których żyją, z kulturą i stylem życia ich mieszkań- ców niż z państwem czy narodem. W spo- rządzonym przez badaczy z uniwersytetu w Chicago „rankingu dumy narodowej” Po- lacy znaleźli się na 29 miejscu (po obywa- telach Wenezueli, RPA, Węgier, Słowenii, Rosji i Czech). Nie zawsze też chętnie przy- znają się do przynależności do swego kraju, do miejsca swego pochodzenia15. W prowa- dzonych w 2006 r. badaniach CBOS więk- szość Polaków oświadczyła, że są zmęcze- ni sytuacją w kraju, zwłaszcza ciągłymi kłótniami polityków. Poczucie wpływu na życie w kraju deklarowało tylko ok. 18%

obywateli. Ma to prawdopodobnie spory wpływ na brak gotowości do inwestowania we wspólne dobro, słabą obywatelską ak- tywność, malejący udział w kolejnych wy- borach władz, niską przynależność do partii politycznych i organizacji społecznych.

Bardzo żywe na początku transformacji ustrojowej nadzieje na powszechne – nieza- leżne od państwa – zrzeszanie się obywa- teli, tworzenie społeczeństwa ludzi zaanga- żowanych w dokonywanie głębokich zmian sprawdziło się mniej niż połowicznie.

Co gorsza – działania, które powinny być oddolne i spontaniczne, „instytucjonalizu- ją się”. „Ruchy społeczne rozdrobniły się, a małe organizacje nie potrafią się oprzeć presji neoliberalnego porządku ekonomicz- nego – działają jak małe firmy. (...) Ubie- gają się o granty, uczą się biurokratycznej nowomowy, a realizując wymagania syste- mu zatracają własną antysystemową tożsa- mość. Ulatnia się tak ceniona niezależność.

Funkcjonują >>od projektu do projektu<<

i stopniowo dopasowują własne cele do ce- lów źródeł finansowania”16. Biurokratyzacji

15 Por. J. Podgórska, Pęknięty autoportret, „Polity- ka” z dn. 28 listopada 2009 r.

16 Z wystąpienia A. Graff na konferencji „Gender w UE. Przyszłość unijnej polityki równościowej”, zorganizowanej w Warszawie 28 października 2009 r.

Por. też polemikę z tezami autorki w „Gazecie Wybor- czej”: W. Nowicka, Ludzie nie chcą się organizować – 12 stycznia 2010 r.; A. Bodnar, J. Kucharczyk, Roman- tycznie i rozważnie – 19 stycznia 2010 r.; J. Ochojska, Pomagajcie NGO-som – 28 stycznia 2010 r.; P. Sadura, Samoorganizacja się sama nie zrobi – 2 lutego 2010 r.

(8)

8

aktualne problemy

działań i zależności od sponsorów towarzy- szą nierzadko spory i kłótnie, a także wypa- lenie niegdysiejszych społeczników.

Zdaniem prof. Anny Gizy-Poleszczuk17 u podstaw naszego myślenia o społeczeń- stwie obywatelskim od początku legły złe założenia. Rozprawiamy o nim „na bar- dzo wysokim C”. Brakuje zdrowych rela- cji między organizacjami pozarządowymi, instytucjami publicznymi a obywatelami.

Organizacje nie pytają ludzi, czego chcą, w czym istotnym dla danej społeczności potrzebują wsparcia. W ten sposób marnuje się ogromny potencjał – wszak ludzie bywa- ją ofiarni, o czym świadczą choćby: WOŚ Jerzego Owsiaka, wymienianie się infor- macjami w portalach społecznościowych, samopomoc sąsiedzka itp.

*

n

adzieje na pozytywne zmiany wiązane są zawsze z nowym pokoleniem. Jest zazwyczaj lepiej wykształcone niż jego ro- dzice, młodzieńczo bardziej dynamiczne, pragnące lepiej, po swojemu, kształtować rzeczywistość. współczesna młodzież zdaje się mieć wyjątkowe szanse realizacji zamierzeń dzięki „otwarciu na świat”, moż- liwości korzystania z jego ofert dzięki roz- wojowi techniki informacyjnej. Żyje w ra- dykalnie zmienionej kulturze komunika- cyjnej, może korzystać z nowej przestrzeni publicznej – internetowej agory, oferującej niezliczoną ilość serwisów społecznościo- wych, kontaktów e-mailowych, komunika- torów, grup dyskusyjnych. Masowe korzy- stanie przez uczniów i studentów z sieci uznawane jest wszak za dobry syntetyczny wskaźnik pomiaru postaw innowacyjnych i modernizacyjnych.

Według kanadyjskiego badacza Dona Tapscotta „sieciowcy to pierwsze pokolenie globalne. Bystrzejsze, szybsze i bardziej to- lerancyjne wobec różnorodności niż gene-

17 Por. referat „Trzeci sektor, instytucje publiczne i chałupnicze społeczeństwo obywatelskie” wygło- szony na konferencji „Polska po 20 latach wolności”, która odbyła się na Uniwersytecie Warszawskim w dniach 22 – 23 maja 2009 r.

racja ich poprzedników”18. Naturalnym ich stanem mentalnym jest innowacyjność. Ce- nią szybkość, lubią rozwiązywać problemy metodą współpracy, pragną, by praca była radosna, satysfakcjonująca. Cenią wolność, jaką daje im internet. Nie znoszą „zunifi- kowanej papki” dostarczanej przez media, nie chcą konsumować biernie, a starają się aktywnie współtworzyć produkty i usługi, dopasowując je do osobistych gustów. Do- brze się czują w specyficznej wirtualnej rzeczywistości.

Internet tworzy gigantyczny system ko- munikacji horyzontalnej, interaktywnej.

Buduje wspólnoty przede wszystkim lokal- ne, w poszczególnych serwisach gromadzą się ludzie o określonych zainteresowaniach i potrzebach, wzajemnie się inspirując i wspomagając. Badania nad wykorzysta- niem internetu, jakim poddał 3 tys. miesz- kańców Katalonii prof. Manuel Castells19, wykazały, że im więcej ktoś używa in- ternetu, tym bardziej jest uspołeczniony, mniej wyizolowany, bo wirtualnie łączy się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach i potrzebach. Może też – licząc na oddźwięk – mobilizować innych do zajęcia się sprawą, którą uważa za wartą podjęcia. Przykładów takich działań dostarczyła polska młodzież wykorzystując internet do alertu po śmierci Jana Pawła II, a Amerykanie do mobilizacji wyborców Baraka Obamy.

Dorośli zajmujący się młodzieżą słabo rozpoznają jej potrzeby, lęki i upodobania.

Świat rodziców, nauczycieli, ekspertów, po- lityków, mediów jest często uważany przez nią za anachroniczny. Rodzi to swoisty kry- zys w komunikacji międzygeneracyjnej, a u młodych może wywoływać poczucie emocjonalnego chłodu i braku bezpieczeń- stwa. Sprawia, że na styl życia wielu z nich duży wpływ wywierają mechanizmy rynku i kultura popularna, w tym lansowany przez nie pęd do sukcesu, konsumpcyjnego raju.

18 Cyt. za: E.Bendyk, Sieciaki, „Polityka” z dn. 10 stycznia 2009 r.

19 M. Castells, Wiek informacji, t. I – Społeczeństwo sieci, Warszawa 2007, t. II – Siła tożsamości Warsza- wa 2008, t. III – Koniec tysiąclecia, Warszawa 2009.

(9)

9

Inwestowanie wyłącznie we własną przy- szłość i konkurowanie o jak najlepszą pozy- cję nie sprzyja „ byciu razem”.

Raport z badań „Gazety Wyborczej”

i AIG OFE „Młodzież 2005” pozwala wnio- skować, że u ludzi młodych dominuje „po- stawa przystosowania”. Mają silnie rozwi- niętą motywację osiągnięć. Wiedzą, co się liczy, starają się wykorzystać każdą okazję, bo może się nie powtórzyć, robią to spraw- niej niż poprzednicy. Są bardziej od nich dynamiczni, zaradni, zdeterminowani w dążeniu do wytkniętego celu, mają silny pęd do awansu (najwyższy wśród osób wy- wodzących się z warstwy średniej). Niezbyt optymistycznie oceniają jednak możliwości znalezienia stałej, satysfakcjonującej pracy i samorealizacji w niej. Nieźle orientują się w świecie. Mają poczucie nieuchronności zachodzących zmian, nie są więc skłonni do buntu. Deklarują mniejsze niż młodzież badana w 1998 r. poparcie dla demokracji, ale najczęściej twierdzą, że forma rządze- nia jest im obojętna. „To pokolenie >>ja<<

– twierdzi Agnieszka Kosicka z SMG/KRC.

Nie chcą zbawiać świata, nie interesuje ich polityka czy praca wymagająca dużego za- angażowania. Oni chcą pracować, by żyć, a nie odwrotnie”.

„młodzież odeszła od myślenia w kate- gorii wielkich wspólnot” – twierdzi prof.

Hanna Świda-Ziemba20 na podstawie prze- prowadzonych w roku 2004 badań ankie- towych wśród studentów i zrealizowanych w latach 2005-2006 badań młodzieży lice- alnej. Podobne wyniki uzyskano w innych badaniach licealistów, którym zapropono- wano uszeregowanie 12 wartości. Okaza- ło się, że za ważne uznało: osobisty wkład w świat społeczno-kulturowy 10,3% ankie- towanych, powszechną życzliwość w społe- czeństwie – 12%, sprawiedliwość społecz- ną, równe szanse dla wszystkich – 12%.

Młodzi narzekają na jałowość obecnego życia. Nie istnieje dla nich abstrakcyjne po- jęcie państwa, utożsamiają je z politykami.

20 Wolą działać niż ginąć. Wywiad Mlady Jędrysik z prof. Hanną Świdą-Ziembą. „Gazeta Wyborcza”

z dn. 22 –23 listopada 2008 r.

Demonstrują brak sympatii, a w najlepszym razie obojętność dla sceny politycznej. Po- święcenie życia dla własnego kraju za czyn chwalebny uznało tylko 8,75% responden- tów21. W roku 2004 studenci, którym zapro- ponowano uszeregowanie 80 pojęć według kryterium ważności dla nich, patriotyzm lokowali najczęściej na 70 i 78 miejscu.

Młodzi ludzie myślą głównie o swym życiu, ale nie są egoistycznymi nihilistami moralnymi. Są zasady, które cenią, uważają za ważne nawet wtedy, gdy nie żyją w zgo- dzie z nimi. Jeżdżą po świecie, czują się jego obywatelami, ale bez tendencji do asymila- cji. Za punkt odniesienia przyjmują miejsce urodzenia, rodzinę, wspólnotę lokalną.

*

w

ażnym źródłem kapitału społecz- nego – zdolności ludzi do pracy w grupach i organizacjach na podstawie wspólnego systemu wartości jest eduka- cja: w rodzinie, w przestrzeni publicznej, a zwłaszcza w szkole. Nie zawsze realizo- wana jest ona w tych środowiskach spój- nie, dlatego współczesna polska szkoła stoi wobec niełatwych dylematów: Jak rozwijać chęci i umiejętności współdziałania, jak wychowywać w poczuciu demokratycznej równości, gdy rzeczywistość brutalnie wy- chowuje do nierówności i rywalizacji? Jak uczyć nawiązywania, oceny i wartościowa- nia interakcji oraz zaufania, przychylności, życzliwości i szacunku dla drugiego czło- wieka, a także jak wzbudzać chęć utrzy- mywania kontaktów ułatwiających wspólne działanie, gdy w otoczeniu jest mnóstwo przejawów niechęci i nieufności?

Potrzeba kształtowania postaw prospo- łecznych jest oczywista. Więc nie rzecz w tym, czy takie działanie szkoła powinna podejmować, ale jak może to robić najsku- teczniej, wykorzystując posiadane możli- wości i eliminując istniejące przeszkody.

Czynnikiem sprzyjającym jest wyjątko- we w tym środowisku zagęszczenie kon-

21 W 1973 r. w badaniach realizowanych pod kie- runkiem profesorów Kicińskiego i Kurczewskiego odpowiedź taką deklarowało 60% ankietowanych.

(10)

10

aktualne problemy

taktów między ludźmi o różnym statusie:

nauczycieli z uczniami, uczniów między sobą, pracowników, kadry kierowniczej, a zwłaszcza nauczycieli między sobą, ka- dry placówki z rodzicami uczniów. Pełniąc przypisane sobie role członkowie tych grup obserwują się wzajemnie, oceniają, konku- rują i rywalizują, zawierają kompromisy, wspomagają się w różnych sytuacjach itp.

Sposób, w jaki to czynią, stanowi pewien model społecznego zachowania, bacznie obserwowany oraz doświadczany przez uczniów.

Atutem szkoły jest też fakt zajmowania się dziećmi i młodzieżą, czyli osobami, któ- rych zasób wiedzy, poglądy, oceny i cechy osobowości nie są jeszcze w pełni ukształ- towane. Dobrze zorganizowane środowisko wychowawcze oraz świadome, intencjo- nalne oddziaływanie wychowawców może pozytywnie wpływać na stosunek uczniów do innych ludzi, zrozumienie potrzeby i wartości współpracy z nimi dla osiągania wspólnych celów, a także budzić motywację i rozwijać umiejętność takiego działania, stwarzać ku temu jak najwięcej okazji.

Duże znaczenie przypisywane jest mo- delującemu wpływowi szkoły na stosunek uczniów do innych ludzi i utrzymywane z nimi kontakty. Istotne są – zdaniem psy- chologów – takie elementy stosunków inter- personalnych, jak: sądy poznawcze – oceny i wartościowanie (pozytywne – negatyw- ne, wysokie – niskie), stosunki emocjo- nalne (życzliwość, przychylność, szacunek – nieufność, wrogość, nienawiść), czynniki motywacyjne (chęć nawiązywania i utrzy- mywania kontaktów – unikanie kontaktów, ich zrywanie).

Na relacje z nauczycielami ma wpływ stosunek uczniów do szkoły jako instytu- cji, co w znacznym stopniu zależy od tego, czy zobowiązani są do niej uczęszczać, czy też świadomie ją wybrali oraz czy zaspoka- ja ona ich potrzeby, nie tylko poznawcze. Są szkoły, w których dominuje opór uczniów, w innych – zwłaszcza renomowanych lice- ach – konformizm, a najczęściej mieszani- na tych nastawień. Wiele zależy od sposobu traktowania uczniów. Jeśli spotykają się oni

ze strony nauczycieli z zainteresowaniem nurtującymi ich problemami, zrozumie- niem, życzliwością, ze sprawiedliwym oce- nianiem, przejrzystym sposobem rozstrzy- gania konfliktów, jeśli nie jest naruszana ich godność, zazwyczaj odnoszą się do swych wychowawców z respektem. Cenią tych, którzy posiadają gruntowną wiedzę z za- kresu nauczanego przedmiotu i potrafią ją przekazać. Szczególnym zaś szacunkiem darzą nauczycieli, którzy pozwalają im mieć własne zdanie i prawo podążania wła- sną drogą.

Pewien problem wiąże się z faktem, że wielu nauczycieli to ludzie leciwi, któ- rych mózgi i doświadczenia ukształtowane zostały przed rewolucją cyfrową. Mają – w odczuciu uczniów – przestarzały język, chcą uczyć tak, jak ich uczono, nie znają innej formuły i rzadko jej szukają. Stwarza to pole do nieporozumień, co bywa gorsze niż otwarta różnica zdań w komunikacji międzypokoleniowej.

Ważne jest również jak uczniowie po- strzegają wzajemne kontakty między nauczycielami. Wtedy, gdy stanowią oni zwarty zespół, współpracują ze sobą, wspo- magają się w rozwiązywaniu problemów, dostarczają dzieciom i młodzieży pozy- tywnych przykładów współżycia i współ- działania i jest to przez uczniów doceniane.

Bezwzględnie natomiast wykorzystują oni wszelkie niesnaski i konflikty występują- ce między członkami rady pedagogicznej, a zdarza się, że na swój sposób się w nie włą- czają. Psuje to bardzo obraz szkoły jako śro- dowiska wychowawczego.

Duże skupisko młodych ludzi w szko- le sprawia, że interakcje między nimi są zagęszczone i różnorodne. Są oni, jak wy- nika z licznych badań, większymi indy- widualistami niż ich rodzice. Wzmacnia tę tendencję tocząca się między nimi walka o jak najlepszą pozycję. Zarówno rodzice, nauczyciele, a często też sami uczniowie dopingują do współzawodnictwa. Często przeradza się ono w niezdrową rywaliza- cję, co utrudnia utrzymywanie kontaktów koleżeńskich, a zwłaszcza przyjaźni. Ego- istyczne nastawienie na osiągnięcie indy-

(11)

11

widualnego sukcesu, nawet – co się zdarza – nieeleganckimi, a nawet nieetycznymi sposobami, nie sprzyja życzliwości, a na- wet tolerancji wobec innych, tworzeniu wspólnoty opartej na wzajemnym zaufaniu, nie skłania do ponoszenia odpowiedzialno- ści za nią. Nieustanne współzawodnictwo, rywalizacja wywołują silne napięcia psy- chiczne. Funkcjonowanie w tych warun- kach wywołuje zazwyczaj u pokonanych tendencję do wycofywania się, rezygnacji, a zwycięzców pozbawia możliwości uczenia się akceptacji porażek. Umacniając wyso- kie motywacje osiągnięciowe, jakie cechują uczniów i ich rodziny, szkoła powinna krze- wić świadomość, że źle jest jeśli za finalny cel uznaje się wyłącznie sukces materialny, lekceważąc ponadosobiste dobro.

Uprawiane przez dzieci i młodzież inten- sywne kontakty w sieci owocują wieloma wirtualnymi kolegami i przyjaciółmi. Nie są to jednak interakcje bezpośrednie, a takich młodzi ludzie bardzo potrzebują. Szkoła jest środowiskiem, które te potrzeby powinna zaspokajać, ucząc porozumiewania się z in- nymi, współpracy w grupie, rozwiązywa- nia konfliktów, znajdowania kompromisów.

Rozległa komunikacja w sieci sprzyja ucze- niu się od kolegów, nabywaniu kompetencji funkcjonowania we współczesnym świecie, co może także procentować w szkole, jeśli nauczyciele zechcą to docenić. Podobnie wykorzystywane być mogą zamieszczane przez uczniów w internecie samodzielne inicjatywy twórcze (np. blogi, filmiki, foto- grafie, prace graficzne) – często we współ- działaniu z innymi. Mogą one inspirować do zespołowej realizacji rozmaitych – rów- nież związanych z programem nauczania – projektów na terenie klasy i szkoły.

Funkcjonowanie na marginesie zespo- łu klasowego ma czasem źródło w złej sytuacji materialnej rodziców uczniów. Do- świadczana bieda, przejawiająca się w stro- ju, wyglądzie, sposobie spędzania wolnego czasu, niemożności opłacenia rozmaitych składek klasowych sytuuje część uczniów w upośledzonej pozycji, powoduje izolację, a czasem też poniżanie przez zamożniej- szych kolegów. Brak przeciwdziałania ta-

kim sytuacjom wskazuje na wychowawczą niewydolność szkoły. Niedopuszczalna jest też – ujawniona w badaniach prowadzo- nych przez dr Barbarę Murawską i dr Ro- mana Dolatę – wewnątrzszkolna segregacja uczniów, polegająca na gromadzeniu w jed- nych klasach dzieci rodziców wykształco- nych i zamożnych, w innych – pochodzą- cych z rodzin biednych, uboższych kultu- rowo. Taka praktyka utrwala przekonanie, że są „z natury” ludzie gorsi i lepsi.

Pewien wpływ na kształtowanie sto- sunków interpersonalnych mają wzajem- ne kontakty kadry pedagogicznej szkoły z rodzicami uczniów. Liczni nauczyciele mają tendencję do obwiniania rodziców za wszelkie niedociągnięcia ich dzieci: złe zachowanie w szkole, nieuczenie się, brak zdyscyplinowania i kultury. Na przykład aż 80% badanych przed dwoma laty na- uczycieli warszawskich gimnazjalistów winą za agresywne zachowania uczniów obarczyło ich rodziców, a tylko kilka pro- cent było skłonnych szukać przyczyn tak- że w niewystarczającej pracy pedagogów, a kilkanaście procent – w niedoskonałym systemie oświaty. Wielu rodzicom, zwłasz- cza opiekuńczym, wykształconym, nauczy- ciele przypisują postawy roszczeniowe.

Z badań dr Anny Wiłkomirskiej wiadomo, że co piąty z rodziców określa atmosferę w szkole jako napiętą, konfliktową. Naj- częściej zarzucają oni nauczycielom: brak życzliwości, opanowania, nieuprzejmość, a nawet próby zastraszania zarówno rodzi- ców, jak i uczniów. Zdaniem części badaczy problemu jeszcze nigdy tak źle jak obecnie nie byli traktowani przez nauczycieli rodzi- ce biedni, słabo wykształceni, przejawia- jący różnego rodzaju zachowania patolo- giczne. Szkoły różnymi sposobami starają się pozbywać ich dzieci, z którymi trudno im sobie poradzić. Nie są to konstruktywne wzory interakcji i zachowań dla obserwują- cych takie sytuacje uczniów.

Sprawą dużej wagi jest perspektywa, w jakiej mówi się w szkole o wspólnym dobru i uczy jego osiągania. Nie może to być perspektywa „wysokiego C”, bo mło- dzież zniechęcona „medialną papką” tak

(12)

12

aktualne problemy

formułowany przekaz raczej odrzuci. Co- dzienne życie szkoły obfituje w mnóstwo konkretnych sytuacji, w których pożądane jest dostrzeganie i liczenie się z potrzebami innych, okazywanie troskliwości, współ- czucia, pomocy. Niemało też spraw i pro- blemów, które – odpowiednio rozpoznane i zinterpretowane – mogą być rozwiązy- wane wspólnie dla dobra klasy, całej spo- łeczności uczniowskiej, a nawet najbliższe- go środowiska. Dużą rolę w tej dziedzinie mogą pełnić niedoceniane przez wiele szkół uczniowskie organizacje, zwłaszcza samo- rząd uczniowski, harcerstwo i wolontariat.

Potrzebna jest również refleksja nad stosun- kiem do ludzi z innego kręgu cywilizacyj- nego i możliwościami porozumiewania się i spolegliwej współpracy z nimi. Wiadomo też, że stosunek do innego ma swoje zako- rzenienie w przeszłości. Najlepiej widać to w stosunkach między sąsiadującymi narodami. Profesor Anna Wolff-Powęska określa to mianem „konflikt odmiennej pa- mięci” i twierdzi, że najsilniej łączy ludzi mit wspólnego wroga, opozycja przeciw czemuś. Negatywne emocje znajdują wyraz m.in. w niszczeniu cudzych śladów pamię- ci i zabytków kultury. Podejmowanie m.in.

w szkole próby racjonalizacji uprzedzeń i uświadamianie, że zachodzące w świecie przemiany wymagają współpracy, mogą sprzyjać kształtowaniu zdystansowanych odniesień do demonów przeszłości bez od- cinania się od własnych korzeni.

Refleksja nad skutecznością naszego syste- mu edukacji w budowaniu pożądanego kapi- tału społecznego nie nastraja optymistycz- nie. Wprawdzie z badań wynika, że młodzież jest bardziej otwarta na odmienność i bar- dziej tolerancyjna niż przedstawiciele star- szego pokolenia – jej rodzice i dziadkowie, zdecydowanie rzadziej skłonna do wystawia- nia innym certyfikatów moralności (postawy tolerancyjne rosną wraz z wykształceniem) , ale wciąż pozostaje nieufna. Co gorsza – za- ufanie do innych maleje wraz z jej wiekiem i przechodzeniem na kolejne szczeble eduka- cji. W klasie V szkoły podstawowej zidenty- fikowano je na średnim europejskim pozio- mie 30%, młodzież osiemnastoletnia okazała się bardziej nieufna niż dorośli, a w końcowej fazie edukacji zaufanie do innych deklarowa- ło tylko 7-8% badanych22. Dane te wzmacnia pesymistyczna opinia prof. Aleksandra Na- laskowskiego: „Nie da się zbudować żadnej komunii bez uwzględnienia nienaruszalności ludzkiej ufności, tej potrzeby najpierwszej fazy życia. Gdyż jej miejsce natychmiast zaj- muje zdziczenie, przedrzeźnianie tego, co się nam nie udaje. Szkoła już od dawna prze- drzeźnia samą siebie i nie chce uczestniczyć w budowaniu wspólnoty”23.

22 Cyt. za: Polska smuta. Wywiad Jacka Żakow- skiego z prof. Januszem Czapińskim, „Polityka” z dn.

18 kwietnia 2009 r.

23 A. Nalaskowski, Dzikość – zapomniany wymiar edukacji, „Problemy Opiekuńczo-Wychowawcze”, 2007 nr 7.

(13)

13

diagnozy, doświadczenia, propozycje metodyczne

Fenomen popularności korepetycji czyli o funkcjach jawnych i ukrytych

joanna wnęk-gozdek kraków

w

iele zjawisk społecznych udaje się przeanalizować odwołując się do pa- radygmatu zwanego funkcjonalizmem.

E. Durkheim podaje przepis na sukces ana- lizy funkcjonalnej: Kiedy (...) przystępuje się do wyjaśnienia zjawiska społecznego, szukać trzeba oddzielnie przyczyny, która je wywołała i funkcji, jaką to zjawisko wypeł- nia. Używamy słowa funkcja przedkładając je nad słowo cel właśnie dlatego, że zjawi- ska społeczne na ogół istnieją nie ze względu na użyteczne skutki, jakie wywołują. Trzeba ustalić, czy istnieje odpowiedniość między rozważanym faktem i ogólnymi potrzebami organizmu społecznego oraz na czym ta od- powiedniość polega. (...) określenie funkcji zjawiska społecznego jest (...) konieczne dla pełnego wyjaśnienia zjawiska1.

Niestety, nie jest to łatwe zadanie dla ba- dacza, bowiem jak zauważa inny socjolog R. C. Merton, wiele zjawisk pełni w społe- czeństwie dwa rodzaje funkcji. Jedne jawne, które odnoszą się do obiektywnych skutków dla określonych jednostek, przyczyniając się do ich adaptacji i korygowania, drugie ukry- te odnoszą się do tego samego typu skutków, ale nie zamierzonych i nie dostrzegalnych2. Stąd bardzo ważne, aby diagnozując i opisu-

1 E. Durkheim, Zasady metody socjologicznej, Warszawa 1968, s. 129, 131.

2 R. C. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, Warszawa 1982.

jąc poszczególne zjawiska zachodzące w spo- łeczeństwie, uwzględnić oba rodzaje funkcji.

Może się bowiem okazać, że to ukryte funk- cje uprawomocniają ich istnienie.

Jednym z bardziej złożonych zjawisk, które ,,pojawiło się” w polskim społeczeń- stwie po 1989 roku, są korepetycje. Istniały one dużo wcześniej, ale poza społecznym dyskursem. Jak zauważa E. Putkiewicz, władze komunistyczne dbały, aby obywa- tele żyli w przekonaniu, że system oświaty funkcjonuje bez zastrzeżeń, a szkoła jest idealną instytucją, która wszystkim zapew- nia bezpłatne wykształcenie3. Ukazanie się w 2005 roku publikacji zawierającej szcze- gółowy raport z badań nad skalą korepety- cji zainicjowało społeczną debatę nad tym, jak się nagle okazało, powszechnym zjawi- skiem. Kolejne badania potwierdzały eska- lację problemu. Okazało się, że w Polsce co drugi maturzysta korzysta z prywatnych lekcji. Na popularność korepetycji wpływa wiele czynników, a najważniejsze, zdaniem M. Braya, to kultura, sytuacja społeczno- ekonomiczna i stan systemu edukacyjnego.

Podejmowane przez różne instytucje próby zminimalizowania skali owego zja- wiska nie przynoszą efektu. Korepetycje nadal cieszą się ogromnym zainteresowa-

3 E. Putkiewicz, Korepetycje – szara strefa eduka- cji, Warszawa 2005, s. 11-12.

(14)

14

analizy

niem, pochłaniając sporą część domowych budżetów. Dzieje się tak, ponieważ pełnią one trzy zasadnicze funkcje: pozwalają uczniom dostać się do renomowanych szkół, utrzymać się w nich z jako takimi ocenami i zakończyć je z wynikiem umożliwiającym wybór kolejnej dobrej szkoły.

Jawne funkcje zjawiska społecznego można dość szybko zdiagnozować, opisać, a następnie podjąć działania mające na celu wyeliminowanie go z życia społecznego.

Problem w tym, że większość zjawisk speł- nia też ukryte funkcje, które w głównej mierze przyczyniają się do ich istnienia.

Nie inaczej jest z udzielaniem prywatnych lekcji. W zjawisko korepetycji zaangażo- wane są trzy grupy interesu: nauczyciele, rodzice oraz uczniowie. Dla każdej z nich istnienie korepetycji jest korzystne z nieco innych powodów. Analiza rozlicznych pu- blikacji oraz głosów z debat publicznych pozwoliła wyszczególnić kilkanaście ukry- tych funkcji. Z pewnością jest ich znacznie więcej, bowiem każda jednostka ma własne motywy podejmowania działań, uwarunko- wane chociażby przez takie czynniki, jak środowisko życia czy biografia.

W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się nauczycielom. Specjalnie wykluczeni z tej grupy zostali studenci, bowiem w ich przypadku znaczące są nieco inne funk- cje. Chyba najbardziej oczywista zdaje się być funkcja ekonomiczna. Nadal wielu korepetytorów skutecznie unika płacenia podatków od tego dodatkowego dochodu, dzięki czemu reperuje swój budżet. Pen- sje nauczycielskie, zwłaszcza na począt- kowych etapach awansu zawodowego, są niewystarczające, aby utrzymać rodzinę na godziwym poziomie. Pracę nauczycie- la zawsze łączyłem z korepetycjami. Dzie- ci najbliższych przyjaciół i krewnych do- uczałem za darmo (za tzw. wdzięczność), pozostałe osoby za słone pieniądze. Dzięki temu mogłem wiązać koniec z końcem. Ni- skie pobory mniej bolały, gdy dorzuciło się do nich dodatkowe dochody4. Słowa te

4 http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=69, dostęp 4.10.2009 r.

wypowiada na swoim blogu jeden z bar- dziej znanych na rynku wydawniczym polonistów.

Kolejną funkcję korepetycji można określić jako korygującą. Ostatnia refor- ma edukacji znacznie zmniejszyła ilość godzin z wielu przedmiotów na poszcze- gólnych szczeblach edukacji. Mimo wy- siłku nauczycieli nie uda się zrealizować wszystkich treści programowych. Zwłasz- cza, że polska rzeczywistość szkolna wygląda tak a nie inaczej, czyli co chwi- lę odwoływane są lekcje, bo to święto, to wycieczka, próbne egzaminy czy prób- na matura i znów właściwe testy i matu- ra. Szkoda, że wprost proporcjonalnie do czasu nauczania nie redukuje się pro- gramu. Jedna z nauczycielek broni kore- petycji: nauczyciel ma określoną liczbę godzin przeznaczonych na poszczególne tematy i nie zawsze jest możliwość, aby jakiś temat omawiać dłużej5. A potrzeby są zróżnicowane, bowiem w każdej klasie siedzi przeciętnie dwadzieścia kilka indy- widuów. Nie każdy jest w stanie rozumieć wszystkie przekazywane treści. Na kore- petycjach są warunki i czas na realizację zasady indywidualizacji.

Programy szkolne to kolejny obszar, w którym powinno się wprowadzić po- prawki. Korepetytorzy w następujący spo- sób komentują zakres programów: z mate- matyki szkoła uczy zbyt dużo rzeczy trud- nych, abstrakcyjnych, nie zwracając uwagi na podstawy, które są ważne. (...) Zazwyczaj uczniowie przychodzili do mnie z pytania- mi z literatury, obejmującymi zakres, który ja robiłam w ciągu pięciu lat na studiach6. Zdarzają się przypadki bardzo jaskrawych nieciągłości między wymaganiami szkół na kolejnych szczeblach: było powiedzia- ne, że dzieci przyszły fatalnie przygotowa- ne z gimnazjum (...) nieważne, że te dzieci przyszły już z jakimś wynikiem na egza- minie zewnętrznym po gimnazjum. Potem sprawdzian wewnętrzny (zaprojektowany

5 http://www.gazetawyborcza.pl/1,89443,5115437.

html,dostęp 3.11.2009 r.

6 E. Putkiewicz, op. cit., s. 148-149.

(15)

15

przez liceum) wykazał jednak, że są one nie- przygotowane. Nieważne, że został zrobiony z lektur, których oni nie przerabiali7.

Na uwagę zasługuje również funkcja kreatywna. Nauczyciel udzielający kore- petycji nie jest ograniczony narzuconym odgórnie programem. Może wprowadzić ucznia w różne meandry danej dziedziny, zarażać swoją pasją i uatrakcyjniać zajęcia.

Jeden z korepetytorów przygotowuje prze- strzenne prezentacje multimedialne, bo tyl- ko widząc obracającą się Ziemię uczeń poj- mie, jak obliczyć kąt, pod którym padają na nią promienie słoneczne8. Z tą funkcją wiąże się inna, samorealizacji. Pracując z uczniem w układzie jeden na jeden na- uczyciel może czuć się spełniony: to była dla mnie przyjemność dlatego, że właśnie robiłyśmy materiał pozalekcyjny, to był taki (...) program rozszerzony, dla mnie to było bardzo korzystne, bo ja też doczytywałam jakieś rzeczy9.

Dużo łatwiej przy takim systemie pra- cy dostrzec postępy podopiecznego. Ko- repetycje ułatwiają również komunika- cję z uczniem oraz jego rodzicami. Jeden z korepetytorów określa swoją sytuację jako arystokratyczną. Korepetycje przede wszystkim pozwalają na (...) bardziej zin- dywidualizowany kontakt i to jest, w moim pojęciu, największy dar takich spotkań10. Poza tym korepetytor obdarzany jest spo- rym zaufaniem ze strony rodziców i sa- mych uczniów, co niezwykle ułatwia kon- takt i pracę nad postępami w nauce.

Funkcja kontrolna dotyczy w głównej mierze nauczycieli, którzy udzielają ko- repetycji własnym uczniom. Na lekcjach mogą oni odpytywać ,,swojego” ucznia w kontrolowany sposób, tak, aby uzyskał jak najlepsze wyniki i przyczynił się do za- pewnienia szkole wysokiego miejsca w ran- kingach. Dowodem na tego typu procedery może być następująca wypowiedź: W wielu

7 Jw. s. 148-149.

8 http://www.gazetawyborcza.pl/1,89443,5115437.

html, dostęp 3.11.2009 r.

9 E. Putkiewicz, op. cit., s. 155.

10 Jw., s. 150.

renomowanych liceach mniej więcej 90%

uczniów korzysta z korepetycji, i to jeszcze, o zgrozo, u nauczycieli z tej właśnie szko- ły! Szkoły te szczycą się później wysokim wskaźnikiem dostania się uczniów na reno- mowane uczelnie11.

Fakt bycia znanym w środowisku kore- petytorem daje poczucie prestiżu, nobilitu- je. Liczba uczniów starających się o dodat- kowe lekcje u danego nauczyciela świadczy, że jest on specjalistą w swoim fachu. Poza tym korepetytorzy częściej widzą sukcesy w nauce swoich uczniów, a także zbierają laury po dobrze zdanych egzaminach czy przyjęciach na dalsze szczeble edukacji.

Częściej też niż nauczyciele w szkołach sły- szą słowo ,,dziękuję”.

Na koniec można wspomnieć o jeszcze jednej funkcji. Korepetycje zmniejszają bez- robocie.

Analizując ukryte funkcje nie sposób nie wspomnieć o tych destrukcyjnych, po- legających na rozbijaniu spójności klasy, wprowadzaniu nierówności społecznej czy stygmatyzacji niektórych uczniów. Działa- nia te uderzają w podstawową misję eduka- cji, jaką jest wyrównywanie szans.

W dyskursie na temat korepetycji pada wiele głosów obwiniających rodziców za tak wysoką eskalację tego zjawiska. Oto opinia jednego z egzaminatorów matural- nych, który udziela korepetycji od ponad 16 lat: Moi uczniowie nie czytają książek ani gazet, lektury słuchają na MP3 i nie wie- dzą, co to magiczny szelest papieru. Piszą na komputerach, podczas gdy tylko pisanie ręką uaktywnia wyobraźnię. Kończą szko- łę średnią i swój kontakt z literaturą, więc jak tu mówić o sukcesie? Może rodzicom wystarcza zdany egzamin, dla mnie to klę- ska12. Rzeczywiście, zapracowani i zmęcze- ni rodzice gotowi są zapłacić wiele, byleby zwiększyć gwarancję zdania egzaminów przez ich dzieci.

Warto poddać analizie funkcje korepe- tycji, które sprawiają, iż płatne lekcje są

11 Jw., s. 12.

12 http://www.gazetawyborcza.pl/1,89443,5115437.

html, dostęp 3.11. 2009 r.

(16)

16

analizy

atrakcyjne w mniemaniu rodziców. Jedną z podgrup stanowią funkcje charaktery- styczne dla środowiska rodzinnego, takie jak: socjalizacyjna, wychowawcza i opie- kuńcza. Pierwsza polega na nauce syste- matyczności, właściwego wykorzystywa- nia czasu oraz szacunku dla pracy, swojej i nauczyciela. Wielu uczniów traktuje lekcje w szkole jak dopust Boży. Na korepetycjach uczy się produktywnie wykorzystywać czas przeznaczony na naukę. Czasami dopiero tam uczy się uczyć. Korepetytor, o ile jest specjalistą w swojej dziedzinie lub posiada ciekawą osobowość, może z czasem stać się kimś znaczącym dla ucznia. Kimś, z kim można porozmawiać na różne, nieraz trudne tematy. Właściwie każdy korepetytor powi- nien starać się rozpoznać sytuację swojego ucznia i wspierać go nie tylko w sprawach dydaktycznych.

Organizując dziecku douczanie, a zda- rza się, że jest to kilka godzin tygodniowo, rodzic ma pewność, że dobrze zaplanował mu czas wolny i zminimalizował potencjal- ne zagrożenia. Korepetycje mogą również wspomagać wychowanie dziecka, speł- niając funkcję sankcyjną. Stają się bronią w ręku rodzica w przypadku braku chęci do nauki. Wiadomo, że opłacony nauczyciel przypilnuje i wyegzekwuje solidną pracę: tu zasada jest taka – uczeń ma przyjść z jakimś planem wypracowania, z kawałkiem wy- pracowania, i jedynie wtedy, kiedy to przy- najmniej jedno A4 jest zapisane, możemy przystąpić do pracy nad dalszą częścią13. Poza tym zdiagnozuje dziecko pod wzglę- dem możliwości intelektualnych oraz pre- dyspozycji.

Współczesnym rodzicom bardzo zależy, aby ich dzieci osiągnęły w życiu jak naj- więcej. Zjawisko to analizuje ekonomiczna teoria dzietności Beckera. Według jej za- łożeń dzieci spełniają identyczną rolę jak dobra luksusowe. Warto w nie inwestować, bowiem z czasem przyniesie to korzyści.

Kapitał edukacyjny przekształci się w ka- pitał ekonomiczny. Łożenie na korepety- cje istotnie zwiększa wartość potencjału

13 E. Putkiewicz, op. cit., s. 154.

dziecka, owej swoistej lokaty. Korepetycje w tym przypadku mogą spełniać dwie, niekoniecznie do końca uświadomione funkcje: inwestycyjną oraz alimentacyjną.

W pierwszym przypadku chodzi o prze- świadczenie, że kiedyś te zainwestowane w wiedzę fundusze zwrócą się, a może nawet pomnożą. Jak wynika z badań prze- prowadzonych przez A. Gizę-Poleszczuk, M. Marody i A. Rycharda, ponad 80% ro- dziców za najważniejszą strategię kumu- lacji kapitału uznało wykształcenie14. Przy okazji pojawia się kolejna, równie ważna, funkcja nobilitująca. Świadomość rodzica, że stać go na opłacenie dodatkowych lekcji i to u nie byle jakich korepetytorów, spra- wia, że czuje się lepszy.

Finansowanie korepetycji może być pretekstem do zwolnienia się z innych, szeroko rozumianych świadczeń na rzecz dziecka. Myślenie rodzica może być na- stępujące: staram się, aby moje dziecko miało najlepszych nauczycieli i najodpo- wiedniejsze warunki do nauki, płacę słone pieniądze, więc jestem dobrym rodzicem.

Potrafię zadbać o jego przyszłość... Nieste- ty, łatwo popaść w przesadę, o czym wspo- mina jeden z nauczycieli: to raczej rodzice chcą inwestować w swoje dzieci i ciągle gdzieś je posyłają, a dzieci dla świętego spokoju chodzą na korki. W większości przypadków wiąże się to z brakiem akcep- tacji ze strony rodziców, chcą więcej i wię- cej, chcą piątek, a nie każdy ma predys- pozycje na piątki, no nie?15. W 2005 roku w Lublinie doszło do pewnego preceden- su. Matka jednego z maturzystów zażąda- ła od korepetytora zwrotu kosztów lekcji w wysokości 2 tys. złotych oraz skierowa- ła sprawę do sądu, bowiem jej syn uzyskał za mało punktów na maturze. Zdaniem ro- dzica opłacany polonista nie wywiązał się z umowy16.

14 Jw., s. 12.

15 http://www.rmf.fm/fakty,143786,Korepetycje,- ,potrzeba,moda,czy,zly,system,edukacji.html, dostęp 23.01.2010 r.

16 Maturzysta kontra korepetytor, http://www.rmf.

fm/fakty,89414,Lublin,Maturzysta,kontra,korepety- tor.html, 23.01. 2010 r.

(17)

17

Korepetycje mogą również spełniać dość niebezpieczną funkcję kompensacyjną. Wy- syłanie dziecka na liczne korepetycje może być próbą pośredniej realizacji własnych, niespełnionych marzeń. Skoro rodzicowi nie udało się ukończyć prestiżowych stu- diów, znaleźć pracy dającej niezłe zarobki, a także satysfakcję, to zrobi wszystko, aby zapewnić swojemu dziecku dobry start.

Warto również przeanalizować motywy podejmowania korepetycji przez uczniów.

Należy dokonać rozgraniczenia na tych, którzy zostali przymuszeni przez rodziców do pobierania dodatkowych zajęć oraz tych, którzy sami tego chcieli. Dla części uczniów korepetycje mogą pełnić funkcję asekura- cyjną. Na wszelki wypadek warto mieć tego typu zabezpieczenie przed trudnym spraw- dzianem czy końcowymi egzaminami. Za- interesowanie korepetycjami wzrasta wraz ze zbliżającym się końcem roku szkolnego.

Czasami potrzeba pobierania płatnych lek- cji wynika z niepokojących uczniów różnic programowych pomiędzy poszczególnymi szkołami: Powiedzcie, jak mam nie brać korepetycji, skoro w naszym liceum o pro- filu angielskim w mieście powiatowym jest w drugiej klasie 5 godzin angielskiego tygo- dniowo, przy czym w województwie mają 10 godzin tygodniowo przy tym samym profilu.

W jaki sposób mam dorównać moim kole- gom z województwa???17.

Indywidualna praca z nauczycielem zmniejsza stres i związane z niepowodze- niami szkolnymi fobie. Korepetytor to ktoś, kto w bezstresowych warunkach zdiagno- zuje możliwości intelektualne podopieczne- go, na bieżąco zweryfikuje posiadane wia- domości i skoryguje dotychczasowe błędne nawyki oraz braki w wiedzy. Część kore- petytorów współpracuje z nauczycielami uczącymi w szkole. Mogą oni pełnić funk- cję mediatorów, zwłaszcza w podbramko- wych dla ucznia sytuacjach.

Korepetycje stwarzają idealne warun- ki do nauki systematyczności. W tej relacji

17 http://www.rmf.fm/fakty,143786,Korepetycje,- ,potrzeba,moda,czy,zly,system,edukacji.html, 23.01.2010 r.

jeden na jeden trudno liczyć na to, że uda się ukryć posiadane luki w wiedzy. Uczęsz- czanie na dodatkowe lekcje jest w wielu przypadkach czynnikiem motywującym i aktywizującym ucznia. Jeżeli nawet osoba samego korepetytora nie jest dość mobilizu- jąca, to mogą to sprawić wnoszone za lekcje opłaty. Poruszając powyższą kwestię trzeba nadmienić, iż część uczestników płatnego douczania w ogóle nie przejmuje się finanso- wymi obciążeniami, bądź to z racji bardzo dobrej sytuacji materialnej rodziców, bądź beztroskiego podejścia do życia. W tej sy- tuacji korepetycje mogą stać się przyczyn- kiem do demoralizacji młodego człowieka.

Utwierdza się on w przekonaniu, iż za pie- niądze można wszystko załatwić i to tanim nakładem sił. Jeden z korepetytorów tak wspomina swojego ucznia: przyszedł na ko- repetycje, ale tak naprawdę chciał, żeby zro- bić mu ściągi. Nie chciał za bardzo nawet w tym uczestniczyć. Jak się okazało, klasów- ka była z innego materiału niż mu się wyda- wało. Wyszedł z klasy i zadzwonił z telefonu komórkowego, prosząc o kolejne wzory18.

Korepetycje można również analizo- wać poprzez pryzmat funkcji afiliacyjnej, zwłaszcza gdy większość uczniów w klasie na nie uczęszcza. Za ich pomocą można się dowartościowywać na forum klasy bądź w gronie przyjaciół.

Nie sposób nie wspomnieć o dysfunk- cjach związanych z prywatnymi lekcja- mi. Jeżeli udział poszczególnych uczniów w korepetycjach staje się oficjalny, wtedy zaczynają się w klasie nierówności. Jedna z nauczycielek liceum wspomina rozmowę z uczniem: ale po co ci korki? Pani pro- fesor, jak to po co? Przecież moi koledzy mają z trzech, czterech, a ja z żadnych?19. Uczęszczanie na dodatkowe lekcje wprowa- dza podziały nie tylko na bieżącym szcze- blu edukacyjnym, ale również przenosi się na kolejne, pełniąc funkcję selekcyjną:

W ośmioletnich szkołach podstawowych

18 E. Putkiewicz, op. cit., s. 153.

19 http://www.rmf.fm/fakty,143786,Korepetycje,- ,potrzeba,moda,czy,zly,system,edukacji.html, 23.01.2010 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Putnama w rozwój koncepcji, jakim jest pogłębienie refl eksji nad różnymi formami kapitału społecznego oraz wprowadzenie podziału na dwa typy: kapitał społeczny wiążący

„Święci utwier­ dzają cały Kościół w świętości” (KK 49), toteż kult świętych jest istotną wartością życia Kościoła. Choć zostało to ewidentnie

Sympatia wobec imigrantów / uchodźców jest wyższa wśród kobiet; osób z niższym wykształceniem; tych, którzy znają imigrantów / uchodźców osobiście; tych,

Materiały dotyczące ogólnie okresu sprzed 1939 r.. Jakie przeszła przeszkolenie w wojsku /szkoły,

Okazało się, że osoby w ybierające bezpośrednie kontakty społeczne wyróżniają się rów nież w yższym poziom em zaufania niż dzieci p referu jące k o ntakty typu er-

Cudzoziemcy ubiegający się o nadanie statusu uchodźcy w Polsce, któ- rzy zdecydowali się na pobyt poza ośrodkiem, mogą na podstawie ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony

znajdowało się około 1600 osób ubiegających się o ochronę międzynarodową, z czego około połowę stanowiły dzieci.. Jeden ośrodek (Warszawa – Targówek) przeznaczony jest