• Nie Znaleziono Wyników

W perspektywie korepetycji

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W perspektywie korepetycji"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Małgorzata Baranowska

W perspektywie korepetycji

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (10), 27-33

(2)

W perspektywie korepetycji

Z P am iątką z Celulozy m iałam przew ażnie kłopoty. W tedy, w początkach la t sześć­ dziesiątych, w łaśnie p rze stała być ona fra p u jąc ą , od­ biegającą od w spółczesnej sobie p ro d u k cji nowością i w eszła w szkolną koleinę obow iązku. N ajw iększą tru d n o ść sp raw iało opanow anie w szechobecnej m e­ tod y doprow adzenia ucznia do u tożsam ienia się z bo­ h a te re m literack im . W szystko w łaściw ie tem u służy: c h a ra k te ry s ty k a postaci, w iadom ości o środow isku społecznym , poznaw anie k rew n y ch i znajom ych bo­ h a te ra , o k tó reg o n am w łaśnie chodzi, n a w e t opisy przyrod y. Uczeń m a się poczuć u siebie, sądzić św iat litera c k i, tak jak b y był św iatem rzeczyw istym . Rodzice płacili m i za przyszłość ucznia, za stopnie; p ro g ra m przew idyw ał, że uczeń się utożsam i, zdoby­ w a ją c znajom ość lite r a tu r y w raz ze znajom ością tzw. życia; uczeń spodziew ał się, że wszczepię m u gotow ą p raw id ło w ą rea k c ję n a książkę; w szycy zakładali, że pro ces nau czan ia przebiegnie z dnia na dzień, p rz e ­ w ażnie była ju ż w iosna. W tej sy tu a c ji zarobić c z te r­ d zieści do pięćdziesięciu złotych za godzinę P am iąt­

k i z Celulozy staw ało się o p eracją niebezpieczną.

Nauczanie w iosenne

(3)

M A Ł G O R Z A T A B A R A N O W S K A 2 8 Święta część wj kształcenia narodowego Odbiór w esternow y

Przed e w szystkim zdarzało się często, że uczeń nie m ógł się nauczyć, bo niie cihcąc p rz y ją ć gotowego przepisu n a czytanie, p rzestaw ał w ogóle czytać. Zaczynałam podejrzew ać, ja k m n iem am słusznie, że to „źli uczniow ie” są p rzed staw icielam i najszerszej p opu lacji czytelników , k tó ra czy ta po to, żeby się zidentyfikow ać z boh ateram i. A by m óc to zrobić, publiczność żąda od b o h ateró w p ozytyw nych, by od­ znaczali się cecham i lu d zk im i — n ie b y li n azb y t po­ zytyw ni, żeby m iew ali m iłości i k łop oty . W łaśnie od sp ełn ien ia tych w a ru n k ó w zaczął się sukces P am iąt­

k i z Celulozy.

R ealizm jej w ydaw ał się czytelnikom bardziej rze ­ czyw isty niż realizm in n y ch pow ieści tego o k re ­ su. C zytali ją ludzie m łodzi, ale tra k to w a n o ją jako „pow ieść w ogóle” , a n ie „powieść d la m łodzieży” . Co więc się stało, że szybko zaczęła być uznaw ana za lite ra tu rę m łodzieżową? Co w ogóle pow oduje, że pow ieści w te n sposób zm ieniają sw ą rolę? Dlaczego jed n e czynią to w olniej, inn e sizybciej?

Za p rzy k ład m ogłaby posłużyć Trylogia: póki b yła ona tra k to w a n a w yłącznie jako św ięta część w yksz­ tałcen ia narodow ego i tra d y c ja strz e g ła jej niepo­ dległościow ej w ykładni, dop ó ty nie m ogła być u w a ­ żana za pow ieść dla m łodzieży, k tó re j zw ykle p rz y ­ p isu je się w iększą dozę przygodow ości niż lite ra tu rz e d la dorosłych. Z chw ilą, k ied y m ożna ją było zacząć czytać w sposób bardziej „ w e ste rn o w y ” , przeszła ona do innej k lasy powieści.

W ydaw ałoby się, podobnie m a się sp ra w a z P a m iąt­

ką z Celulozy, poniew aż pierw szym jej przeznacze­

niem było zap rezen to w an ie w zoru osobowego, i pó­ ki zw racano u w agę głów nie n a rea liz a c ję tego pro g­ ram u , odbiór „w e ste rn o w y ” pozostaw ał jak b y w sfe­ rze nieoficjalnej, k tó ra, jak ko lw iek nie podległa b a ­ daniom k ry ty k ó w , w p ły w ała n a pow odzenie książki. Z d rug iej stro n y uznano ok res socrealizm u za ta k

(4)

dalece zw iązany z d y d ak ty k ą, że sam o p rzez się Pa­

miątka „nie budziła p o d e jrz eń ” .

Młodzieżowe przeznaczenie pow ieści m iałoby więc dwa źródła: d y d a k ty k a — z p u n k tu w idzenia prog­ ram u szkolnego, przygoda — z p u n k tu w idzenia ucz­ nia. Bo trz e b a p rzyznać — P am ią tka jest, lu b może się stać w p ew n y ch sy tu acjach , pow ieścią przygodo­ wą, zwłaszcza k ied y się chce doprow adzić na lekcji do skutków , jak ic h spodziew ają się rodzice, n a u czy ­ ciele i uczniow ie, obchodząc z d aleka m etody, jakich oczekują.

W rezu ltacie pilnego, w spólnego czy tan ia Pam iątki uczeń pochodzący z ustabilizow anej w socjalizm ie ro ­ dziny może doprow adzić każdego tow arzy sza czytania n a zupełnie zw yczajne indiańskie p rerie. Pod ręczni­ kowe py tan ie, ja k ą rolę odgryw a egzotyka Kozłowa w Pamiątce z Celulozy, n a b ie ra w te d y w łaściw ego sensu. Być m oże ro lą jej jest w ciągnięcie czytelnika, p rzy jm ijm y od ra z u (potem w y jaśn ię dlaczego) czy­ te ln ik a m łodego, do g ry w utożsam ienie. Toteż lekcja zm ienia się w podchody, a n u ż zgodzę się n a przy go ­ dową in te rp re ta c ję Pamiątki... I ja się oczywiście godziłam , m ając w pam ięci n ajp rzed n iejsze w zory pow ieści przygodow ej, jakie m ożna w sposób n a jz u ­ pełniej u p raw n io n y p rzypisać N ew erlem u. A n a stę p ­ nego dnia uczeń, k tó ry m iał nauczyciela w starszym w ieku, m ów ił — pani m nie tro c h ę oszukała, praw da, to nie M ay i London, ale Ż erom ski b y ł „ojcem Pa­

m ią tk i”?

Oczywiście, w p ły w Żerom skiego je s t w idoczny i istotny , p raw d ę m ówiąc, ta w łaśnie tra d y c ja je st n a ­ stęp n y m pow odem sukcesu Pam iątki. A le w iern a naszym z u czniem porozum ieniom zaczynałam od początku rozm ow ę o przygodzie od c y tatu : „Z apisał się do w ypożyczalni n a Lesznie. B rał K aro la M aya, żeby się w p raw ić w czytaniu. Z p oczątku był nim zachw ycony, po p ew n ym czasie je d n a k zauw ażył, że w szy stk ie jego pow ieści są na jed n o kopyto. Poprosił b ib lio te k a rk ę o książkę z przygodam i, ale w lepszym

W pływ Żeromskiego

(5)

M A Ł G O R Z A T A B A R A N O W S K A

3 0

g atu n k u . D ała m u Londona. Tego w łóczęgę serdecz­ nie p o lu b ił” 1.

Martin Eden w ydaw ał się Szczęsnem u k siążk ą p r a ­

w ie o nim , praw ie, bo n ie m ógł się pogodzić z sam o­ b ó jstw em Edena. M y n a to m ia st w racaliśm y do in ­ nych przygód w Pamiątce, czasem rzeczyw iście ro ­ dem z Żerom skiego, czasem po p ro stu z dośw iadczeń sam ego au to ra. P rzeszedłszy step, żeby w arzyć sól, Kozłowo, żeby budow ać dom z czerepów n a „ b ezp ań ­ skim ” polu, ulice, żeby w ziąć udział w d em o n stracji, w reszcie w y jazd do H iszpanii, w racaliśm y n a w e t do w zorów w czesnych w y stąp ień P ru sa i Sienkiew icza. Tak niepostrzeżenie po utożsam ieniu się ze Szczęs­ nym , czyli Bidą, m ogliśm y się utożsam ić z sam ym N ew erlym -pisarzem , k tó ry w ym yślił w pow ieści p a­ m iętn ik robotnika, posługując się całą sw ą lite ra c k ą w iedzą.

N ew erly, być może nieśw iadom ie, bez p rz e rw y p ro ­ w adzi z czytelnik iem rodzaj g ry lite ra c k ie j. Chodzi m u bow iem o krańcow e „ u w ie rz y te ln ie n ie ” każdego słow a (np. za pom ocą przyp isó w z p raw dziw ej h isto ­ rii fab ry k i celulozy we W łocław ku), a jednocześnie cały czas porusza się w świeoie lite r a tu r y w sposób ja w n y (jak w opisie le k tu r Szczęsnego) lub u k r y ty (np. przez p rzy sw o jen ie schem atów pow ieści popu ­ larn ej). W zory w zięte z in ny ch p isarzy są często aż n a z b y t widoczne. Od początku N ew erly z n a jd u je się przecież w sy tu a c ji dw oistej, pisząc n ib y p am ię tn ik Szczęsnego (pseudo Bida) i jednocześnie k o n s tru u ją c sw oją ro lę p isarza p ró b u jącego „ u zu p ełn ić” p a m ię t­ nik ro b o tn ik a rew olu cjo n isty.

T u ta j oczywiście n a stę p u ją now e kom plikacje, bo nie m ożna m ówić o ko n w encji p am ię tn ik a ro b o tn ik a opisującego rozw ój św iadom ości klasow ej bez S ta re ­

go i nowego L u c jan a R udnickiego. W ty m porów ­

n an iu u jaw n ia się zew nętrzność N ew erlego w obec tem atu ; n ie m ów ię 'tego w celach w arto ściu jący ch ,

(6)

chodzi przede w szystkim o stosun ek do h istorii. Pa­

m iątka z Celulozy je st ro d zajem sagi, jak ą m ożna

napisać na podstaw ie znajom ości w ielkiej liczby ro ­ dów robotniczych w tych sam ych w a ru n k a ch h isto­ rycznych.

W S ta r y m i n o w y m h isto ria w łaściw ie n ie istn ieje, może m imo in te n c ji au to ra. Nie je s t to saga, tylko opowieść o dum ie klasow ej, bez nadśw iadom ości li­ terackiej N ew erlego. Rozwój b o h a te ra Starego i n o ­

wego odbyw ał się w edług re g u ł b ardziej podleg­

łych historii, bo po p ro stu w niej, ale bez p e rsp e k ­ ty w powieści history czn ej, k tó rej cechy nosi P a m ią t­

ka z Celulozy. O w iele więcej się w niej na raz dzia­

ło, w bezpośrednich spostrzeżeniach, w opisie uczuć. Działo się bardziej e lem en tarn ie. Ż eby ju ż pozostać p rzy spraw ie n a u k i czytania, od g ry w ającej w tego rodzaju p am iętn ik ach niepoślednią rolę, zacy tu jm y podsum ow anie fra g m e n tu Starego i nowego o chw ili „o d k ry cia” przez m ałego L u c jan a m echanizm u czy­ tania:

„Sam przeczytałem, o, tu jest: «Wieżo Dawidowa». Babka i matka stanęły przy mnie, żeby sprawdzić. Nie było w ątp li­ w ości, na co by nie wskazano palcem, czy na «Matkę n ie­ naruszoną», czy na «Naczynie duchowne«, czy w reszcie na «Pannę wierną», wszystko rżnąłem ze zrozum ieniem ” 2. Czynność czy tania n ie je st tu fu n k c ją uśw iadom ie­ nia, lecz w y b ry k iem losu. Przygodow ość lub n iep rzy - godowość czytanego te k s tu nie m a znaczenia, bo sa­ m a czynność sta ła się przygodą, inaczej niż w Pa­

miątce, gdzie pierw sze k ro k i w alfabecie nie są tak

w ażne, jak treść przeczy tan y ch książek.

Stare i nowe składa się z ciągu „n iespodzianek” .

A u to r, m im o że m ów ił o tym , co się ju ż dokonało, nie w iedział, co będzie dalej, przez jakie w spom nienie p rzew lec trz e b a n astęp n e zdanie, p a m ię tn ik dział się w tra k c ie pisania. N ew erly w Pamiątce su g eru je, że zna koniec, śro d ek i początek fab u ły , a „d opisane”

Saga o robotniczym rodzie

(7)

M A Ł G O R Z A T A B A R A N O W S K A

3 2

TJczeń Korczaka,

je s t jak ob y z góry ograniczone cudzym p am iętn i­ kiem , a więc cudzym życiem .

K ażda jed n a k stro n a P a m iątki zdrad za w łasną bio­ g rafię N everlego. A ni przez chw ilę m ianow icie nie przesitaje być on uczniem K orczaka. Ta szkoła zaw a­ żyła na cały m jego dalszym życiu. Sądzę, że gdyby n aw et nie istn iał realizm w tak iej form ie, w jakiej się o bjaw iał w lata ch pow staw an ia Pam iątki, zostałaby ona n a p isan a niezależnie w ty m sam ym lub bardzo podobnym kształcie. Dowód d ałoby się p rze p ro w a ­ dzić na n ajro zm aitszy ch poziom ach, poczynając od sty lu , w k tó ry m słychać jeszcze K orczaka 3, kończąc n a „d o k u m en to m anii” , k tó rą sam N ew erly w e w stę ­ pie do W y b o r u p i s m 4 K orczaka o pisuje. P am iętajm y , że N ew erly był sek retarzem K orczaka, a więc on w łaśnie zajm ow ał się d ok um en tacją. N ajw ażniejszą jed n a k sp ra w ą pozostanie K orczakow ska koncepcja w ychow ania i ona w łaśnie jest głów nym b o h aterem

Pam iątki. N ew erly wchodzi w n ie u sta n n y dialog ze

sw ym nauczycielem .

J e d n a cecha, spośród n ajw ażniejszych, jak ie sta ra ł się w sw oich w ychow ankach w yrobić K orczak, w y ­ d a je się w pow ieści dom inow ać: sam odzielność. K o­ nieczność sam odzielności n arzu cał przede w szystkim sysitem, w k tó ry m dzieci pozostaw ały pod opieką w ychow aw cy do czasu ukończenia szkoły pow szech­ n ej, czyli m u siały bardzo szybko zacząć się w ycho­ w yw ać sam e. Z w racając uw agę n a w ychow yw anie dzieci p rzez in n e dzieci, K orczak opracow ał system , k tó ry prow adził do ja k najw cześniejszego sam osta­ n ow ienia o sobie. W ychow yw ał on p rzed e w szyst­ k im jednostkę, k tó ra b y m ogła w każdym m iejscu założyć grupę, czy w łączyć się do grupy, ale pozo­ s ta w a ła m ożliw ie n a jb a rd zie j autonom iczna. To 3 Newerly: op. cit:; s. 18—1,9. New erly opisując dzieciństwo Szczęsnego, często posługuje się stylem , który przy b liż­ szym poznaniu okazałby się niew ątpliw ie charakterystycz­ nym stylem Korczaka.

(8)

zresztą widać w p isarstw ie K orczaka, p rzeciw sta­ w iającego zazwyczaj dziecko środow isku dorosłem u lub jedno dziecko całej g ru p ie dzieci.

Zasada sam odzielności została w Pamiątce zachow a­ na. W gruncie rzeczy proces w ychow ania Szczęsne­ go nie odbiega od m odelu K orczakow skiego, aczkol­ w iek niew ąptliw ie N ew erly często z nim polem izuje, staw iając Szczęsnego w sy tu a c jac h niem ożliw ych do przew idzenia. Ż adna jed n a k s y tu a c ja nie pow inna n a p raw d ę zaskoczyć Szczęsnego, k tó ry ju ż w e w czes­ n ym dzieciństw ie zdobyw a um iejętno ść b ra n ia na siebie odpow iedzialności. Jego głów nym w ychow aw ­ cą s ta je się historia, wobec k tó re j s ta je b ezradny, a le sam odzielność n ie pozw ala m u długo trw ać w ty m stanie. A że ta sam odzielność m iew a c h a ra k te r p rzygody — czy nie n a ty m w łaśnie o p iera się przygoda, w spom agana często p rzez histo rię? W ydaje się, że w Pamiątce z Celulozy N everly, sto­ su ją c K orczakow ski m odel w ychow ania, przeniósł go z dzieciństw a w dojrzałość, a raczej w dążenie do dojrzałości, ale c h a ra k te r pow ieści by ł od początku m łodzieżow y. Z w iązana ze św ie tn y m i tra d y c ja m i po­ w ieści przeciw staw ia się ona chlu b nie p ro d u k to m tzw . lite r a tu r y dla m łodzieży, z b y t n ag in ającej się do cech „m łodzieżow ości” , w ym ien ian y ch już n a po­ c z ątk u : d y d a k ty z m u lu b przygody. Przeznaczenie

P a m ią tk i w y n ik a organicznie ze św iatopoglądu a u ­

tora, a jej c h a ra k te r zw aln ia nas n a szczęście od nie bardzo sensow nego podziału n a „ lite r a tu r ę ” i „ lite ­ r a tu r ę m łodzieżow ą’’.

Proces w ychow ania Szczęsnego

Cytaty

Powiązane dokumenty

– wskazuje na mapie państwo polskie i jego granice. – poprawnie posługuje się terminem naród;.. – przedstawia polskie

– przy pomocy nauczyciela poprawnie posługuje się terminem: papież – wskazuje na mapie przebieg granic państwa polskiego po II wojnie światowej. – wie, kim był Karol

Jednym z rozw iązań problem u braku pracy m oże okazać się skrócenie czasu jej trw ania, tygodnia pracy.. R ifkin sugeruje, że sektor usług nie

Pokonywanie wątpliwości – prościej jest dokonywać zakupu, gdy coś się widzi, można to obejrzeć ze wszystkich stron, przetestować, a przynajmniej potrzymać w rękach.. Produkt

Ocena bardzo dobra: uczeń bezbłędnie rozumienie tekst pisany na poziomie klasy trzeciej, potrafi udzielić odpowiedzi na pytania dotyczące tekstu;. Ocena dobra: zdarzają się

1) posługuje się pojęciem pracy mechanicznej wraz z jej jednostką; stosuje do obliczeń związek pracy z siłą i drogą, na jakiej została wykonana;. 2) posługuje się pojęciem

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Obecność na liście świadków licznych kanoników kujawskich z najbliższego otoczenia biskupa (w tym także 3. prałatów kapituły katedralnej włocławskiej) zdaje