Życie domowe mieszczaństwa warszawskiego
w wiekach dawnych.
«
Wielki historyk angielski M acaulay, przystępując do opraco wania dziejów swej ojczyzny za głów ne zadanie wziął sobie: o d malowanie życia narodu w e wszystkich tych szczegółach, które, zazwyczaj, przez dziejopisów pomijane bywają. Zw racając przede- wszystkiem uwagę na polityczną stronę dziejów, na wypadki w o jenne, walki stronnictw i ich wyniki, niem a większość dziejopisa rzy na względzie owych drobnych rysów potocznego życia, które się składają na obraz rzeczywistości, dającej w yobrażenie o cechach istotnych danego społeczeństw a, o jego upodobaniach, zwyczajach i obyczajach, o trybie jego pow szednich zajęć. T a w łaśnie rzeczy wistość codzienna znajduje swój w yraz i oblicze: w mieszkaniu, w stroju, w sposobie odżyw iania się, w zabawach i rozryw kach, w sprzętach domowych i gospodarskich, w tow arzyskich zebra niach, a przedew szystkiem w stosunkach rodzinnych, w sposobie w ychow ania dzieci w domu i w szkole, w praktykach religijnych, w ślubach, chrzcinach i pogrzebach, słowem, w tych wszystkich czynnościach potocznych, stanow iących istotną podstaw ę kultury i uspołecznienia ludzkiego.
Od czasów ukazania się historyi Anglii M acaulay’a, po dzień dzisiejszy wiele się pod tym w zględem zmieniło na korzyść ideału dziejopisarskiego zadania. Coraz częściej w literaturach zachodu ukazują się dzieła, pośw ięcone dziejom kultury danego narodu. Przez nią pojmuje się badanie życia jego w ew nętrznego, niezale żnie od przejaw ów jego zew nętrznych, w polityce, wojnach i sto sunkach m iędzynarodowych. O bok tak zwanych historyi cywiliza- cyi poszczególnych narodów , mamy pokaźny szereg dzieł, przez Niemców zwłaszeza upraw ianych pod formą tak zwanej K u ltu r
geschichte. Takiego dzieła w yczekuje oddaw na piśmiennictwo
226 Ż Y C IE D O M O W E M I E S Z C Z A Ń S T W A W A R S Z A W S K I E G O ,
sze, lecz, jak dotychczas, kończyło się zazwjmzaj na zarysach i p ró bach niewykończonych, nie dających całokształtu rozwoju, bądź cy- wilizacyi, bądź też kultury w dawnej Polsce.
Z prób takich, wymienić można, po za cennemi, lecz już prze- starzałem i i wyłącznie stanow i szlacheckiemu i kmiecemu poświę- conemi dziełami: Łukasza G ołębiowskiego: L u d polski, Dwory
i dworki, Gry i zabawy, Ubiory w Polsce, udatnie pom yślane, lecz
napisane niezdarnie, dorywczo i w adliwym stylem, czterotom ikowe dzieło W acław a A leksandra Maciejowskiego: Polska i R u ś pod
wzglądem obyczajów i zwyczajów, aż do połowy X V I I wieku (r. 1842),
ja k również niedokończone J. J. K raszew skiego: Odczyty o cywili-
zacyi w Polsce. U ryw kow e w tej m ateryi badania mieszczą się
gdzie niegdzie w dziełach Szajnochy, przeważnie zaś w jego p ię knej m onografii Ja g iełło i Jadw iga, w dziele Smolki: Mieszko
Sta ry, oraz w dziełach historyków nowszych np. w Korzona: D zie jach wewnętrznych P olski za Stanisław a A u g u sta , w monografiach
drobniejszych Wł, Sm oleńskiego, wreszcie w cennym zbiorze cza sopisma „W isła" Jan a Karłow icza i Erazma M ajewskiego.
Lecz w szystkie tego rodzaju zarysy obyczajowe w dziełach historyków naszych, oraz w pismach peryodycznych napotykane, są, rzec można, na dałszym planie obrazu, którego tło głów ne sta now ią dzieje polityczno-społeczne danego narodu. Nie dają też owe dzieła odpowiedzi w yczerpującej na zap3ńanie: jakiem było
w czasie opisyw anych przez nie w ypadków , ż y c i e d o m o w e w i ę k s z o ś c i danego społeczeństw a? co stanow iło ch arakterysty czną jego cechę? i czem się owo życie różniło od b5ńu domowego
innych społeczeństw w danej epoce ich dziejów?
Szczęśliwą w tej mierze w piśmiennictwie naszem inicyatyw ę powziął był nieodżałow any badacz lwowski, W ładysław Łoziński, w dziele, mającem już dotychczas trzy wydania: Życie polskie
w dawnych wiekach. O dtw orzył w niem autor właściwości społe
czeństw a rodzinnego w stuleciach nam bliższych, o ile takowe uw y datniły się w szczegółach życia domowego s t a n ó w u p r z y w i l e j o w a n y c h , w zabytkach budow nictw a zamków, pałaców i dw o rów szlacheckich, w ubiorach i splendorach, w obyczajach i sto sunkach towarzyskich.
Pomimo jedn ak obfitości szczegółów, nagrom adzonych przez Łozińskiego, trudno je st na podstaw ie jego dzieła odtworzyć sobie obrazowo życie dawne polskie w c a ł o k s z t a ł c i e z u p e ł n y m .
Dzieło to maluje nam przew ażnie, jeżeli nie wyłącznie, życie atystokracyi rodowej, lecz nie daje w yobrażenia o życiu większo ści społeczeństw a polskiego, o bycie jego m ieszczaństwa i
wło-Ż Y C IE D O M O W E M I E S Z C Z A Ń S T W A W A R S Z A W S K I E G O . 2 2 7
ściaństwa, które w każdym narodzie najsilniej i najdłużej zacho wują w łaściw ości etniczne, różniące je od m ieszczaństwa i wło- ściaństw a innych narodów .
Form y życia w ew nętrznego arystokracyi rodowej narodów europejskich, z małemi odmianami, po większej części, wszędzie są jednakow e. Cywilizacya, jako najw yższa forma uspołecznienia ludz
kiego, w pływ em swoim oddziaływa jednako na sposób ż y c i a sta nów: rodowo, um ysłowo i m ajątkow o najwyżej na szczeblach spo łecznych stojących. Życie salonow e w Polsce now ożytnej, od w ieku X VI poczynając, mało w czem różni się od życia salonów paryz- kich. Zamki i pałace polskie, po większej części staw iane przez budowniczych i artystów cudzoziemskich, nietylko że się nie róż nią od zam ków i pałaców Zachodu Europy, lecz są naw et niewol- niczem ich naśladow aniem . Podróżnicy, którzy pozostawili opisy swoich w ędrów ek po dawnej Polsce, nie wzmiankują nigdzie o ar chitekturze jej zamków i pałaców w stylu s p e c y f i c z n i e p o l s k i m , lecz podnoszą głównie rysy ich podobieństw a do zamków i pałaców państw pozostałej Europy.
Takiego naśladow nictw a w zorów cudzoziemskich nie znajdu jemy już w architekturze d w o r k ó w w i e j s k i c h i w sposobie budow ania k a m i e n i c pryw atnych po miastach polskich. Zacho w ały one przeważnie typ swojski, nie sięgający w praw dzie wyżyn artyzmu, lecz cenny ze względu na pow tarzającą się częstokroć form ę ich fasady i attyki, w rodzaju jakoby właściwości ich sty lowej, a jakkolw iek w niektórych m iastach ludniejszych dawnej Polski, jak np. w Krakowie, Toruniu, i G dańsku, znajdujem y za bytki budow nictwa, analogiczne z temi, jakie posiadały m iasta nie mieckie średniow ieczne, jednakże oko badacza i artysty łatw o w stylu budow li G dańska, najwięcej do starogerm ańskiego zbli żonym, odnajdzie z zadow oleniem specyficzną, im tylko w łaściw ą cechę.
Zarów no w dziełach budow nictw a dw orków szlacheckich po wsiach dawnej Polski, jakoteż i na kamienicach starych dziel nic jej grodów, zachował się najdłużej charakter swojski — takiż sam konserw atyzm przechow ał się i w b y c i e p o t o c z n y m k l a s n i e u p r z y wi l e j e w a n y c h dawnej Rzpltej, najsilniej w stanie włościańskim.
Pod tym względem, bez przesady rzec można, że chłop pol ski naszej epoki, w sposobie życia, odżywiania się, w stroju, w roz rywkach, w mowie naw et, mało co się różni od chłopa z epoki Piastow skiej. Najnowsze czasy w prow adziły w prawdzie pod tym względem niekorzystną zmianę, ile że ujawniać się zaczął między
228 Ż Y C I E D O M O W E M I E S Z C Z A Ń S T W A W A R S Z A W S K I E G O .
podmiejskiem miast większych w łościaństw em pociąg do naślado w nictw a ubiorów mieszczan, jednakże, ja k dotąd, są to wyjątki bez symptom atycznego znaczenia.
W ybitniejsza zmiana zaszła pod tym względem w domowym bycie, w ubiorach i w trybie życia m i e s z c z a n p o l s k i c h . Ze staw iając w izerunki ich, choćby z końca XVIII wieku, przekazane nam przez utalentow anych rysow ników -artystów , z teraźniejszością, spostrzegam y stopniow y zanik typów charakterystycznych, które ongi w ypełniały ram y obrazu starych dzielnic miast polskich. Za miast rozmaitości i barw ności w odzieży, zam iast cech specyficz nych w trybie życia rodzin mieszczańskich w dniach powszednich i w rodzajach rozryw ek w czasie świąt, widzimy dziś szarzyznę w strojach, m onotonię w trybie życia, jak gdybji strychulec kosm o polityzm u obyczajów w yrów nał wszystkie indyw idualne, rodow e dawniej cechy, i sprow adził je do jednego typu powszedniości.
T a w łaśnie szarzyzna rzeczyw istości nasuw a ciekawemu ob serw atorow i objawów życiowych chęć zestawienia jej z obrazem czasów minionych i w yjaśnienia sobie tą drogą istoty zmian, za szłych w obyczajach i zwyczajach dawnego m ieszczaństwa pol skiego.
Dla scharakteryzow ania bytu owego stanu w ubiegłych w ie kach pod względem politycznym , nie brak źródeł w iarogodnych. Mieszczą się one w pomnikach praw odaw czyeh i w dziełach hi storyków , uw ydatniających bierność owego, ilościowo licznego, lecz stanow iskiem w społeczeństw ie — upośledzonego stanu. Prze łom w jego dziejach, w yw ołany em ancypacyjnym ruchem żyw io łów nieuprzywilejowanjich na schyłku XVIII wieku, pow ołał m ie szczaństwo polskie do now ego życia. O dsunięte przedtem od udziału w ogólnych spraw ach narodu i zam knięte w ciasnym kole gospodarczych interesów własnych, poczuło ono sw ą siłę i od- grjiw ać zaczęło rolę znam ienną w dziejach narodow ych, a g d y w pierw szych dziesiątkach ubiegłego wieku wielkie wypadki euro pejskie w prow adziły na scenę działania masy ludowe, z prawem do ubiegania się o jednakow ą, za ofiarność krwi i mienia w sp ra wie ratow ania Ojczyzny, nagrodę, już w tedy nie istniały w arunki, sprzyjające utrzym aniu dawnych form bytu pojedynczych stanów społecznych w tradjmyjnym konserwatyzm ie.
Zanim nastąpił przełom w stanow isku mieszczaństwa pol skiego, uw ydatniony w pam iętnych, krw ią i łzami pisanych, w ynu rzeniach przedzgonnych nieśm iertelnego Staszica — życie ow ego mieszczaństwa po wszystkich m iastach głów nych Polski jednakim rozw ijało się trybem . R eprezentow ane jako w ładza w ykonaw cza—
Ż Y C I E D O M O W E M I E S Z C Z A Ń S T W A W A R S Z A W S K I E G O . 229
przez rajców miejskich pod prezydencyą 'wybranego burmistrza, jako w ładza sądow a — przez ław ników z wójtem na czele, oraz przez posłów gminnych, w charakterze rzeczników miejskich, rzą dziło się autonomicznie, nakładało podatki na utrzym anie miast, wymierzało spraw iedliwość cywilną i -karną i pilnowało porządku w zew nętrznym wyglądzie ulic. Mówiąc o porządkach miejskich z epok poprzedzających pow stanie specyalnych komisyj, powołanych dla ich pilnowania, nie m ożna naturalnie stosować do nich W3una-
gań nowoczesnych. W iem y z historyi, że z małym w yjątkiem m ia sta polskie nie odznaczały' się obfitością domów m urow anych. M ó wią, że Kazimierz W ielki zastał Polskę d r e w n i a n ą , a pozosta wił m u r o w a n ą . Stosow ać się to może jedynie do niektórych miast, zasiedlonych przez kolonistów niemieckich, którzy, naśladu jąc wzory swej ojczyzny w Polsce, zaczęli stawiać okazalsze, m u row ane kamienice. Im to zawdzięczają, między innemi: K raków, G dańsk, Toruń, Lwów, Lublin i Kazimierz cenne zabytki swego budow nictwa. Słusznie też zaznacza Łoziński, iż „w rzeczywistości Polska była zawsze d r e w n i a n ą i pozostała nią aż do najpóźniej szych czasów. Przed wiekiem XVI-ym m urow ał tylko grodotw ór- czy osadnik niemiecki, pierw szy organizator, fortyfikator i rzemieśl nik miast głów nych na polskiej ziem i“.
Dzisiejsze S tare Miasto do roku 1431-go t. j. do pierwszego groźnego pożaru, który je zbrodniczą ręką w popiół zamienił, miało same domki drew niane i niewiele domów m urow anych mieszczań skich. D opiero w skutek owego pożaru Janusz książę Mazowiecki w r. 1431 rozkazał staw iać w rynku domy murowane.
Pierw sza łustracya ich, za czasów Zygm unta A ugusta doko nana, świadczy, iż na rynku S tarego Miasta było domów 39, sku pionych w okół R atusza, na środku stojącego. Ciasnota też w owej dzielnicy, z pow odu straganów na placu rozmieszczonych, była wielką.
Z epoki książąt Mazowieckich pozostały zatarte po większej części, lub znacznie zmienione z upływ em czasu ślady architektury miejscowej. T e zaś domy, które obecnie z ubiegłych wieków na S tarym Mieście jeszcze istnieją, jako w ielokrotnie przebudow yw ane, w niczem pierw otnych nie przypominają. Były to kamienice sze- ścio, lub czteropiętrow e, z odrzwiami kamiennemi i żelaznemi w ro tami, ze schodami ciemnemi, wązkiemi, do których prow adziła od Rynku sień długa, sklepiona, ciemna, kamiennemi w ykładana ta flami, z balustradam i, nieraz kunsztow nie, ślusarską robotą, w3?ko-
nanemi. Najzamożniejsi mieszczanie posiadali w R ynku Starom iej skim swe kamienice i cały handel towaram i spożywczemi, lub do
230 Ż Y C I E D O M O W E M I E S Z C Z A Ń S T W A W A R S Z A W S K I E G O .
p rzep y ch u służącem i, tutaj się ześro d k o w y w ał, zanim i ludność uboższa, od czasów A u g u stó w S askich, p rzy tu łek w owej dziel nicy znalazła. R oił się ongi R y n ek sklepam i, zaopatrzonem i obficie w p ersk ie i tureck ie m ate ry e , drog o cen n e atłasy, adam aszki, ba- szm agi, altem basy, safiany i szale w schodnie, m achram y, m eszty, m ultany, koronki, k o fty ry g reckie, b a m b a sy w łoskie, p o m ad y w ę gierskie, m aście p achnące, b ro ń h isz p a ń sk ą i dam asceńską, naczy n ia zło te i sre b rn e , słow em , w e w szystko, co najw y k w in tn iejszą życia stano w i stro n ę.
O ngi, ja k w iadom o, k ażd a z czterech połaci R y n k u w arszaw skiego n o siła o ddzielną nazw ę. P o łać od stro n y W isły nazyw ała się p r a w ą , w p ro st niej, ró w n o leg le się c i ą g n ą c a — l e w ą ; p o łać od stro n y N ow ego M iasta nazyw ano N o w o m i e j s k ą , w re szcie zam kniętą m iędzy ulicam i: Jezuicką a S -to Jań sk ą, zw ano Z a m k o w ą . W e w szystkich kam ienicach S ta re g o M iasta mieli p raw o p o sło w ie i se n ato ro w ie p o d czas zjazdów sejm ow ych zajm o w ać u najm ajętn iejszy ch k u p có w -m ieszk an ia. T rz y stro n y R y nk u zajm ow ali p o sło w ie koro nn i, c z w a rtą — litew scy.
D om y, w olne od k w a te ru n k u , n azy w ały się l i b e r t o w a n e in i, o czem św iad czą zacho w ane n a n iek tó ry ch do dziś dnia ta blice.
W lustracyi z roku 1564 wspom niano, iż „są dwie mieście od siebie oddzielone, jedno m u r o w a n e , które zowią S t a r e M i a s t o , a drugie d r e w n i a n e , które zowią Nowe M iasto“. Paw eł M ucante, sekretarz kardynała G aetaniego, w opisie podróży do P o l ski w r. 1596 mówi, że w R ynku m iasta domy „są piękne, w szyst kie z cegły“. A dam Jarzębow ski w Gościńcu, czyli opisaniu W a r szawy z roku 1643 pisze:
B ardzo k am ienice śliczne W R ynku. T ak że i uliczne B łyszczą się od zło ta praw ie,
N iem asz takich w C zersku, w R aw ie, T o onej W a rsz a w ie ozdoba
N ie zm urujeć je chudoba!
Na nich dziw ne ry so w a n ie _ F a rb am i u k ształto w an ie...
Jak k o lw iek nie po siad am y jeszcze d okład neg o, p o d w zględem h isto rycznym i artystyczn y m , opisu w szystkich kam ienic R y nk u S ta re g o M iasta i śladó w orn am en tacy i, fro n to n y ich cechujących, co, n iew ątpliw ie, z czasem n astąp i, to je d n a k , ogólnie bio rąc, m iło śnicy staro ży tn o ści g ro d u naszego, dzięki u tale n to w an y m p o e to m
Ż Y C I E D O M O W E M I E S Z C Z A Ń S T W A W A R S Z A W S K I E G O . 231
arty sto m -m alarzom i zasłu żon y m w tym k ieru n k u czasopism om ilłu strow an y m , m ają sy m p aty czn e w y ob rażen ie o cbarakterystjucz nych znam ionach w y b itn iejszy ch kam ienic starom iejsk ich i z um i łow aniem sp o g ląd ają n a resztk i daw nej ich św ietn ości, odtw arzając n a p o d sta w ie tra d y c y i i d o k u m en tó w w iaro g o d n y ch życie ich d a w nych m ieszkańców . .
Z am ierzam w niniejszym z ary sie w sp o m n ieć o p a ru rodzinach m ieszczańskich S ta re g o M iasta, k tó re w jego przeszłości o d g ry w ały ro lę w ybitniejszą. P ra g n ę jed n o c z e śn ie pośw ięcić u w ag ę n ie k tó ry m kam ienicom starom iejskim , k tó re , dzięki w łaśnie pietyzm ow i, o budzonem u w sferach m iło śn ik ó w przeszłości W arszaw y dla cen niejszych jej h istorycznych zab y tk ó w , doczekały się w czasach n a szych chwili sw ego o d ro d zen ia i d a ły im puls do zarządzeń, m ają cych. n a celu nietylko re k o n stru k c y ę szaco w nych ru in w form ie estetycznej, lecz i n ad an ie całej dzielnicy S ta re g o M iasta w yg lądu , z przeznaczeniem jej zgodnego.
N a pierw szy p lan w y su w ają się tu sta ro d a w n e ro d y i siedziby F u k ie ró w i B aryczków , a jako u k o ro n o w an ie dzieła od ro d zen ia za m ierzchłej św ietn o ści R y n k u o d tw o rzo n y zo stan ie obraz najstaro - żytniejszej k am ienicy w arszaw skiej — zam eczek książąt m azo w iec kich, dziś ju ż w łasn o ść T o w a rz y s tw a m iłośników h isto ry i s ta n o w iący.
L osom w ielu p otężn y ch w w ieku X V I rodzin a r y s to k r a ty c z nych polskich, k tó ry c h n azw isk a i tra d y c y e, z w ygaśnięciem ich potom ków , pozostały/ je d y n ie na k a rta c h h istoryi, uległo i w iele z ow ych p atry cy u szo w sk ich rodzin m ieszczan w arszaw skich, co to steru jąc ongi n a w ą sław etn ej resp u b lik i S tarej W a rsz a w y (.A n t i
quae Varsoviaë) ro zp ły n ęły się w kolei w ieków m iędzy szarym tłu
m em i, n ietylko fo rtu n y , lecz i n azw isk a sw oje zatraciły.
Sk rom ni w w ieku X V III k sięg arze starom iejscy: G iżyccy, Ba- ryccy, zapom nieli, iż p ra w d o p o d o b n ie p ro to p la sta m i ich byli: Gi- żow ie i B aryczkow ie, k tó rz y w w iek u X V I-tym należeli do p atry - cyuszów w arszaw skich.
Jak w iele rodzin, dziś szczerze polskich, p rzy b y w szy ongi do kraju tu tejszeg o z Niem iec, zrosło się organicznie z n o w ą O jczyzną i dało n am szereg zasłu żo ny ch n a p o lu nauki i k u ltu ry obyw ateli, w ro d zaju daw nych L o elh o effeló w (L elew elów ), M ajerów , P ohlów , K rem eró w , L ib e ltó w i w ielu innych, ta k też i n a polu p rzem y słu i h an d lu zaznaczyło w iele z ow ych, n ieg d y pocho d zenia niem iec kiego rodzin, sw oją p o lskość szczerem do now ej O jczyzny p rz y w iązaniem i zrosło się organicznie z tu b y lczą ludnością.
dzieł-232 Ż Y C I E D O M O W E M I E S Z C Z A Ń S T W A W A R S Z A W S K I E G O .
nicy W arszaw y przem ieszkiwali i rządzili wyłącznie krajow cy, po większej części kupcy, zostający w stosunkach handlowych z G dań skiem, Toruniem , W rocław iem , W ilnem i Krakowem.
S ta ł po d ó w czas n a czele b u rm istrz A ndrzej K azub, rajcam i byli: M arcin R ola i S ta n is ła w S tańczyk, ław nikiem był W ojciech T rzęsik ob y ła.
Do bogatszych mieszczan zaliczano: Stanisław a K adłubka, Jana Klekota, A ndrzeja i M ateusza Małodobr}ich, Macieja Bogatkę, Ja n a Baryczkę, M ateusza Czajkę, Jana Oczko.
W e dwa wieki później, kiedy W arszaw a została miastem sto- łecznem Rzplitej, zmieniły się nazw iska tutejszych przedstawicieli kupiectw a na włoskie, francuzkie i niemieckie.
Lecz z tych zaledwie jedno nazwisko Fukierów , rodziny osia dłej w Polsce przed półw iekiem blizko, dotąd jeszcze przetrw ało. Jak augsburskim Fuggerom zajmowanie się handlem nietylko że w ich ojczyźnie niemieckiej nie stanęło na przeszkodzie w osią gnięciu przysłow iow ych bogactw i dostojeństw, lecz owszem, do ich osiągnięcia silnie się przyczyniło, tak też i w arszaw scy Fugge- ro w ie —-zwani rów nież Fugieram i, Fokieram i, lub ostatecznie: Fu- kierami — zaznaczeni na m arm urow ym grobow cu w katedrze S-to Jańskiej jako gens F uggerorum , słynęli w okolicy ze swych do statków i piastow ali w obrębie S tarego M iasta możliwie w ysokie i dostępne mieszczanom godności prokonsułów i konsulów m agi strackich. W roku 1527 Zygm unt S tary nadał Fukierom przywilej prow adzenia kupiectw a i w czasie pojarmacznym. K rakow scy Fu- kierowie, w osobie Bartłomieja Fukiera, piastowali urząd ławników wyższego praw a m agdeburskiego na zamku krakowskim. Byli oni dostaw cam i srebra do mennicy królew skiej w W arszaw ie i p ro wadzili rozległy handel zbożem z Gdańskiem.
Łączyli się Fukierow ie węzłami pow inow actw a z możnymi rodami. Baryczków i Giżów.
W aktach w ójtowskich Starej W arszaw y (acta consularia ci
vitatis ant. Varsaviensis, w Arch. Głownem vol. 8, z r. 1578) na
potykam y szczegóły o związkach i stosunkach rodzinnych między Fukieram i, a Baryczkami. Z m ałżeństw a między burm istrzem w ar szawskim Franciszkiem Liściem, a żoną jego A nną Liściową zro dzone córki wjiszły zamąż, jed n a za Mikołaja A leksandryna doktora, druga za S tanisław a D rużeńskiego, trzecia za Jana Baryczkę, ła wników magistrackich, czw arta zaś, Jadw iga, za Mikołaja Fukiera, rajcę. Po śmierci tego ostatniego pozostało troje dzieci: syn Michał i dwie córki: A nna i Barbara. U regulow aw szy z zięciami stosunki spadkow e, matka, A nna Liściowa, ustanow iła w roku 1578 opiekę
n ad w nukiem i w n u czk ą F u k ie ra m i w oso bach tych że zięciów , zaleciw szy im, by p u p iló w chow ali przy k ład n ie w w ierze rzym sk o katolickiej i oddali n a stę p n ie p a n n y F u k ie ró w n y w m ałżeń stw o m ężom statecznjn n , gorącej w iary.
O jednej z tychże córek, B arbarze Fukierów nie, córce nieży jącego w r. 1578 Mikołaja Fukiera, krążyły w podaniach ludo wych, pow tarzane bezkrytycznie przez nowsz}ich naw et historyo- grafów W arszaw y w ersye, jak o b y ta w łaśnie B arbara była um i łowanymi przez Zygm unta A ugusta sokołem królewskim , jako ry sami tw arzy podobna do zmarłej B arbary Radziw iłłów ny i w skrze szona zaklęciem m istrza T w ardow skiego podczas dramatycznej sceny wjrwołania jej ducha przez czarownika.
Nie zwrócił wszakże uwagi W alery Przyborow ski, legendę ow ą pow tarzając, iż Zygm unt A ugust zm arł w r. 1572, t. j. wówczas, gdy B arbara Fukierów na, córka Jadw igi, była jeszcze dzieckiem, nad którem dopiero w roku 1578 babka Liściowa ustanow iła opiekę.
N azw isko F u k ie ró w n a p o ty k a się n a pom n iku g ro bow y m w k a ted rz e P a w ła Z em b rzuskieg o , klucznika i b u rm istrza w arszaw skiego, św ieci ono złoconem i głoskam i n a tab licy m arm urow ej frontow ej kam ien icy B aryczków , oraz n a b lasze tru m n y M arcina F u k ie ra , zię cia w sp o m nian eg o d y g n ita rza m iejskiego, P a w ła Z em brzuskiego, w p o sia d a n iu żyjącej rodzinji F u k ie ró w będącej, w reszcie n a ta blicy g robow ej Jad w ig i z F u k ie ró w G iżow ej, w nuczki M ikołaja F u kiera.
N iek tórzy z F u k ie ró w w arszaw sk ich o trzjunu ją szlachectw o, jak np. Ja n F ukier, o którjm i w zm iankuje H e rb a rz B onieckiego (T . V), lecz w szystkie te zaszczytne oznaki m niej w życiu owej rodziity w ażą, aniżeli tra d y c y a p a tro n a tu kaplic w kościele po Pau- lińskim , k tó ry to p a tro n a t zaznaczył się głośnym w w ieku X V II sp o rem o p ierw sz e ń stw o do je g o p iasto w a n ia z rod zin ą L andikie- rów , o czem B arto szew icz w m onografii kościołów w arszaw skich, a za nim i P rzy b o ro w sk i w szkicach z przeszłości W arszaw ji, ob szern ie się rozpisują.
U czciw ie p ro w ad zo n y h a n d e l F u k ie ró w n a S ta re m M ieście p rzy sp o rzy ł im znacznego m ajątku. P o siad ali dw ork i i place, przez kronikarzjr m iejskich „F u k iero w sk ie m i“ zw ane.
W m iejscu, gdzie dziś w znosi się daw n y p ałac R zpłtej, gdzie o g ró d i plac K rasiń sk ich, istn iała w p o czątk ach X V II w ieku k o l o n i a F u k i e r ó w , złożona z d w oru, o g ro d u i zab u d o w ań g o spo darsk ich , z w an a „na F u k ie ro w sk ie m “.
Na R ynku S tarego M iasta posiadali F ukierow ie już w roku 1665 kamienicę, w sąsiedztw ie dziś przez nich posiadanej, którą
234 Ż Y C I E D O M O W E M I E S Z C Z A Ń S T W A W A R S Z A W S K I E G O .
nabyli na w łasność w początkach ubiegłego stulecia. W ystaw ił ją w w ieku XVI G rzegorz Korb, handlarz win, rodem z W rocław ia. Rodzina Jego piastow ała przedniejsze urzędy miejskie. Kamienica ta, jako pokaźna i znacznym dźwignięta kosztem, została w roku 1566 libertow aną, t. j. zw olnioną od obowiązku kw aterunkow ego i przez czas długi nazyw ała się Korbowską. Potem należała do francuzkiego w iniarza Richarda, zaś w roku 1647 do Balcera Stru- bicza Inflantczyka, którego krewnym był znany zaszczytnie w p i śm iennictwie polskiem XVI w ieku Maciej Strubicz, geograf i hi storyk, autor opisu Inflant, tłómacz ksiąg rycerskich A lberta księ cia pruskiego.
Przechodząc następnie przez różne ręce, w r. 1718 nabytą zo stała przez Ja n a S chindlera i tegoż roku była przebudow aną, jak tego dow odzą początkow e głoski jego imienia i nazw iska J. E. S. tudzież rok 1718, mieszczące się na galeryi żelaznej przy schodach 1-go piętra, oraz na chorągiew ce żelaznej, na szczycie domu osa dzonej.
Za S tanisław a A ugusta posiadał ją Rabbe, ławnik m agistratu, a w roku 1805 nabył ją F loryan Fukier. O dtąd je st w łasnością dziś żyjącej jego rodziny, odziedziczona'po Teofilu, ojcu obecnego przedstaw iciela rodu, H enryka Fukiera.
Należy do okazalszych na Rynku kamienic, ze w zględu na sw ą architekturę i piękny dziedzińczyk, niedaw no estetjmznie od restaurow any.
Sień ma sklepioną w porządku ostrołukow5un, ze schodami
na pierw sze piętro. Przy wejściu, u stropu zawieszony je st godny w idzenia mały okręt, w yrobiony dokładnie z drzewa, jako godło stanu kupieckiego. P rzy ścianie zaś, między wejściem na schody i kurytarzem , wiodącym na wązkie podwórze, stoi niew ielka kolu mna, nad której głow icą siedzi na baranku Dzieciątko Jezus z krzy żem w ręku. Z lewej ściany w ystaje łeb jeleni z rogami, niew yja śnionego znaczenia.
Na p raw o znajdują się tam drzw i, pro w ad zące do w iniarni, tak że o stro łu k o w o sklepionej. T u m ieści się słynny i najzam ożniej szy hand el win w ęg iersk ich w W arszaw ie.
W podziem iach m ieszczą się liczne, obszerne piw n ice z becz kami i okseftam i, inne znów , w k tó ry ch n a półkach p o u staw ian e rzędem sto ją odw ieczne, p leśn ią staro ści o k ry te g ą sio ry i butelki, k ształtu dziś ju ż nie n a p o ty k a n e g o .
Z a w ie ra ją one b ardzo sta re w ina, w y ciśn ięte z ja g ó d p rze d trzem a z o k ładem w iekam i. W e d łu g w ia ro g o d n y sh m etry k , jak ie no szą n a sobie, są tam w ina, p och od zące z X V I w ieku. O prócz
tego znajdują się tam wina z lat 1734, 1754, 1768, 1781, 1783, 1788, 1800.
Od czasu przejścia domu i handlu na w łasność Floryana F u kiera, wina w beczkach i okseftach, nie mogąc się pomieścić w pi wnicach kamienicy, składano gdzieindziej. Lecz od roku 1849 gdy w spólnik Fukiera, E dw ard Belke, kupił dom sąsiedni, dawniej pod Nr. 25, (obecnie 47) piwnice obu kamienic połączono razem.
Kiedy przebijano w tym celu m ury, natrafiono na futrynę, dowodzącą, że, ju ż przed 150 laty, a może i dawniej, piwnice te miały ze sobą łączność, jakoteż i łączność z piwnicami domu ksią żąt mazowieckich (N. 48) (Kłosy 1868, T. VI, str. yy). '
Skład}! Fukiera, jako osobliw ość W arszaw y, zwiedzali zawsze i zwiedzają cudzoziemcy, między innemi w 7-m dziesiątku ubie głego wieku zwiedził je Don Carlos, pretend ent do tronu hiszpań skiego.
Z głośniejszych krajow ców gościł tam W incenty Pol i H en- rjik Siemiradzki. W m iesiącu W rześniu 1877 r. Ja n Matejko, zw ie dzając S tare Miasto, raczył się Fukierow skiem winem.
Zmarły Teofil Fukier, pragnąc uczcić znakom itego gościa, po w itał go w otoczeniu rodziny swej butelką nektaru w ęgierskiego z XVI wieku.
Godzi się w tem miejscu odtw orzyć kartkę z niedaw nych dzie jów słynnej w iniarni starom iejskiej Fukierów , a raczej kartkę z ży cia ojca dziś żyjących jej właścicieli, Teofila Fukiera, o którym poeta, miłośnik i historyograf S tarego Miasta, W iktor Gomułicki, słusznie się wyraził, iż „sam przez się w art je st w kronice W a r szaw y karty oddzielnej“.
Postaci owego typow ego mieszczanina w arszaw skiego zamie rzył był Gomułicki przed parudziesięciu laty poświęcić sym paty czne w Tygodniku lllustrow anym w spom nienie, lecz w arunki cen- zuralne ówczesne były tak opłakane, iż artykułu owego, zgoła nic przeciw praw nego w sobie nie mieszczącego, ogłosić nie pozw o lono. Pokiereszow aną czerwonym atram entem odbitkę artykułu Gomulickiego udało mi się szczęśliwie ocalić. Stanow i ona ciekawy dokum ent do sm utnych dziejów naszej public)istyki z lat nieda wnych, dziś, na szczęście, z krępujących ją więzów oswobodzonej, a zarazem, pełen barw i interesującej treści obrazek z dziejów sza cownej Fukierow skiej winiarni.
„Po jakiejś uczcie dziennikarskiej przed piętnastom a mniej w ię cej laty, (a zatem w roku 1883)—pisał Gomułicki w owym artykule z d. 1 Lipca 1898 roku — uczcie, bogatej w dowcip, kordyalność i oracye, ale skąpej pod względem jad ła i napoju, kilku jej
236 Ż Y C IE D O M O W E M I E S Z C Z A Ń S T W A W A R S Z A W S K I E G O .
sin ik ó w po jech ało „u k o ro n o w ać" ją lam pką d o b reg o w ina p o d N. 46 w R ynku. Do g ro n a teg o n ależał n ieży jący ju ż W a c ła w S zy m a n o w sk i, M iron, m ecen as K. i kilku innych. B yłem tam i ja, n a d m ienia G om ulicki, p ró b u ją c y n aó w czas dop iero sk rz y d e ł poetyckich, n ie jak o p a r inter p ares, lecz ja k o te rm in a to r cechu p isarsk iego , k tó re g o w yzw oleni m ajstro w ie chw ilow o do k o n fed erac3d dopu ścili. O tó ż n iew in n ą tę biesiad ę, od b y w ającą się w ustrom ej kom- n atce od p o d w ó rza, u św ie tn ił w sp ó łu d ziałem sw ym sam szef firm y, 60 letn i ju ż i siwji, ale młod}! tw a rz ą i um ysłem T eofil F u kier. P am iętam , że w ino było p rzed n ie, ale ro zm o w a przy niem stokroć p rzed n iejsza. K t o w i e , c z y n i e w ó w c z a s t o w ł a ś n i e p a d ł y m i w d u s z ę p i e r w s z e z i a r n a t e g o f a n a t y c z n e g o z a m i ł o w a n i a S t a r e g o M i a s t a i s t a r y c h m u r ó w w o g ó l e, k t ó r e j e s t d z i ś n a j s i l n i e j s z ą m o j ą n a m i ę t n o ś c i ą ,
„f pam iętam , ja k je d e n z w spółbiesiad nik ów ..., tem tchnieniem archaiczności o w ia n y i p ra g n ą c y m ow ę sw ą o d pow ied nio doń n a stro ić, w sta ł z.kieliszkiem w ręk u , zw rócił się do g o sp o d arza z k rótką o ra c y ą po łacinie. S k o ń czy ł w śró d oklasku olśnionych tą erudjrcyą to w arzy szó w i u siad ł, a w ów czas p o d n ió sł się sta ry F u k ie r i w o d pow iedzi, bez p rz y g o to w a n ia żadnego, przem ó w ił do n a s g ład k ą łacin ą, jak iej nie p o w sty d z ił by się ż a d en procon sul V arsaviensis, przemawiając}^ w X V I w ieku n a m agistrackiej p u b l i c e .
B y ła to ch w ila so le n n a i w spo m nien ie jej w duszy m ojej ży w o się d o tąd m aluje".
T y le G om ulicki.
Jeżeli zatem sław n a w in iarn ia S ta ro m ie jsk a F u k ie ró w już ze w zg lęd u n a sw oją h isto ry cz n ą d o n iosłość zap isała się znam iennie n a k a rtk a ch W a rsz a w y daw niejszej i stan o w i po dziś dzień tak c e n n y zab y tek, jak im np. w L ip sk u je s t sły n n a p iw nica A uei'ba- cha, zkąd w ieszcz niem iecki G o e th e zaczerpn ął m a te ry a łu do sły n n ej scen y uczty studenckiej z I części F austa, to szczegół, o po w ie dzian y przez p o e tę G om ulickiego dla nas, W a rsz a w ian , m iłującjmh tra d y c y ę S ta re g o M iasta, m a znaczenie tem d onioślejsze, iż w y ja śn ia n am p ierw sze zaczątki um iło w ań u ta le n to w a n e g o . p o ety , po- św ięconjm h urokom ow ej dzielnicy, je g o isto tn eg o k u ltu d la p a m iątek h isto ry czn y ch W a rsz a w y , kultu, k tó ry G om ulićkiem u zje d n a ł zaszczytne m iano „śpiew ak a S ta re g o M iasta".
N ietylko po d w zględem historyczn ym , lecz i arty styczny m jest o w a k am ienica F u k ie ro w sk a uw agi godną. Z n aw ca sztuki sto sow an ej, zm arły k o n ty n u a to r S ta ro ży tn e j P o lski B alińskiego i Li p ińsk ieg o, M artynow ski, (T. I, 536) w sło w ach p e łn y c h u znania opi su je piękności b a lu stra d y sch o d o w ej p ierw szeg o ow ej k am ienicy
Ż Y C I E D O M O W E M I E S Z C Z A Ń S T W A W A R S Z A W S K I E G O . 2 3 7
piętra. U w aża on ją za „n a j p r z e d n i e j s z y p o m n i k p o l s k i e g o ś l u s a r s t w a “. Niemniejszemi zaletami odznacza się i krata bram y tego domu, wiodącej na ulicę Piwną.
„Niewielki to zabytek — pisze M artynowski —■ a jednak pod względem zalet i bogactw, nie wiem, czy się znajdzie drugi w W a r szawie podobny jeszcze. Bogactwo jego dochodzi naw et do prze sady. Cała ta krata składa się z wiązanek gałęzi i kwiatów, więc łodygi miękkie, liście strzępiaste i kw iaty różne złożyły się na jej całość wzorzystą. A pam iętać należy o tem, że wszystkie te kształty roślinne, powiązane w e wdzięczne arabeski, są m odelowane, że profile liści i kw iatów nie leżą na jednej linii, lecz się piętrzą, wiją i zachodzą na siebie i majaczą tak dziwnie, jak by nie żelazne, lecz z grządek ogrodow ych zerw ane i rzucone na bramę, w onej łuk pełnjn Dziś są one starzuchne, pordzew iałe, a przecież tak się wdzięczą do ciebie, tak zaszczytnie św iadczą o swoim tw órcy ślu sarzu “.
*
Niemniejszej pod względem historycznym, architektonicznym i obyczajowym doniosłości je st kamienica, mająca obecnie aktualne dla W arszaw y, a naw et dla przyszłości R ynku S tarego Miasta zna czenie, mianowicie kam ienica N. 32, będąca obecnie w łasnością T o w a r z y s t w a o p i e k i n a d z a b y t k a m i p r z e s z ł o ś c i . Ze względu w łaśnie na tę doniosłość zabytku architektonicznego w ar szawskiego i na historyczne szczegóły, związane z losem pierw o tnych jego właścicieli, znakom itego rodu Baryczków, może nie bę dzie zbytecznem zatrzymać na chwilę uw agę czjńelników przytocze niem szczegółów, odnoszących się do dziejów i stanow iska ow ego mieszczańskiego rodu, który w yobraża niejako najśw ietniejszą prze szłość S tarego Miasta i odtw arza obraz obyczajowy stosunków ro dzinnych patrycyuszów w arszaw skich, ich bogactw a i splendoru, niestety już do bezpow rotnej przeszłości należącego.
Pierw sze wzmianki o Baryczkach napotykają się za czasów Kazimierza W ielkiego, w osobie uw iecznionego na portrecie w ko ściele Panny Maryi na Nowem Mieście, legendow ego posłańca bi skupiego, w celu w ypom nienia Kazimierzowi W ielkiem u jego grze chów w roku 1349, księdza M arcina Baryczki. N astępne, na tle dziejów w ieku XVI, zachow ały nam tablice pam iątkow e w k ate drze Śto Jańskiej. W tedy dopiero w ystępują na w idow nię historyi imiona starszego ław nika (archiscabinusa) w arszaw skiego w r. 1570, Bartłomieja Baryczki, Jan a, syna tegoż Jana i M ateusza, oraz księ dza Jacka, przeora klasztoru, założyciela uczelni dla zakonników
przy kościele 0 0 . Dom inikanów pod nazw ą „S tu d iu m B aricianum “. Z owego też czasu datują się tradyc}ie świątobliwych, lub też ry cerskich członków rodu Baryczków, usługom Rzplitej pośw ięco nych.
W iem y nieco o działalności kupieckiej najstarszego ze zna nych Baryczków, Jerzego Baryczki, patrycyusza i bogacza staro miejskiego, który posiadał od Janusza księcia Mazowieckiego przy wilej, dany mu w r. 1525 n a p ro w ad zen ie handlu trunkam i w domu swoim przy kościele Sw. D ucha, bez ubliżenia propinacyi miejskiej (W ierzbow ski. Przywileje m. S t. W arsz. N. ßi), a którego syn, ró wnież Jerzy, upam iętnił swoje nazwisko sprowadzeniem w roku 1593 z N orymbergi do katedry warszaw skiej św iątobliw ego zabytku sztuki średniowiecznej, „Jezusa S ta re g o “, do dziś dnia przez lud w arszaw ski czczonego. W iem y o zasługach opiekuńczych nad W arszaw ą za najazdu szwedzkiego S tanisław a Baryczki, po któ rym pozostała pam iątka w formie dzw onka sesyonalnego, dziś w m agistracie p rzęch owjrwana; wiemy o rycerskich zasługach syna jego, rów nież Stanisław a, tow arzysza w ypraw Żółkiewskiego, radcy cesarza F erdynanda II i sekretarza W azów, wiemy nadto, że owi Baryczkowie, chociaż mieszczanie, otrzym ali w r. 1619 przywilej na w łasną jurydykcyę, czyli osobne miasteczko na gruntach starej ulicy Żydowskiej, dziś D unaju W ązkiego i tyłów ulicy Piw nej, które to terytoryum aż do roku 1765 nazyw ało się ulicą Barycz- kowską.
K iedy w roku 1623 W ojciech Bary czka, z żoną swoją Boną M arianówną, kamienicę, którą w dzisiejszym oglądamy stanie i podziwiamy jej z prochów zaniedbania wskrzeszenie, odnowili i do pierw iastkow ego' przywrócili splendoru, wówczas na tablicy pam iątkow ej, dziś na froncie dotychczas istniejącej, w yryto nazw i ska protoplastów Baryczkowych, z rodem Fukierów spokrew nio nych.
/W M ) A L E X A N D E R K R A U S H A R . 2 3 8 Ż Y C I E D O M O W E M I E S Z C Z A Ń S T W A W A R S Z A W S K I E G O .