XIX
IWL-L’-"
Kraków, 1 k w ie tn ia 1916 r. Nr. 7.
W y c h o d z i 1-gro i 15-gro k a ż d e g o m ie s ią c a .
K w artalnie: z przesyłką pocztową 2 kor., .2 marki 25 fen., 1 rbs. 25 kop.
W y łą c z n e z a s t ę p s t w o i g ł ó w n y s k ła d n a L w ó w w b iu r z e K . B U C H S T A B A , u l. K a r o la L u d w ik a 21 A D R E S R E D A K C Y I I A D M I N I S T R A C Y I .
K R A K Ó W X V . . u l . K a z i m i e r z a W . N 3 (dom w ła s n y ) . T e l e f o u N r . 4 7 1 >
W K r ó l e s t w i e P o l s k i e m i C e s a r s t w i e R o s y j s k ie m :
W. B iernacki i Spółka w W a rs z a w ie , K rakow skie P rz e d m ie śc ie 6.
— No i ro b i p ani p o stę p y n a sc e n ie ?
J e s z c z e ja k ie ? !... Z a c z ę ła m z c h ó r z y s t ą , a s k o ń c z y ła m n a p ie r w s z y m t e n o r z e !
O d Administracyi.
Z n u m erem n in iejsz y m ro z p o c zy n a m y I l-g i k w a r ta ł XIX-go rok u n a sz e g o w y d a w n ic tw a . W szystk ich n a szy ch P. T. P ren u m era torów p ro sim y te d y o ry c h łe n a d sy ła n ie p rzed p ła ty na czas d alszy, a to celem u n ik n ię c ia p rzerw y w r e g u la r n e m od b ieran iu p ism a. Kto bow iem p ren u m er a ty do
10 kw ietnia
n ie n a d e śle , n a stę p n e g o num eru już n ie otrzym a.P ren u m era ta w G alicyi, ju ż w raz z p rze
sy łk ą p o czto w ą , w y n o si:
R o c z n i e ... Kor. 8*—.
P ó łr o c z n ie ...„ 4*—.
K w a r t a l n i e ... „ 2-—.
N i e s p o d z i a n k a .
P e w n a d a m a w ychodzi ze s k le p u , o d p r o w a d za n a p rz ez w łaśc ic iela do sa m y c h drzwi.
— P r o s z ę , niech się p a n nie fatyguje!...
D ziękuję p a n u ! — rzecz e d a m a z miłym u ś m ie chem.
A k u p ie c jej na to:
— N iem a za c o ! U m nie, p ro sz ę pani, już taki zw yczaj! O d p ro w a d z a m zaw sze aż do drzwi, bo w o sta tn ic h d n iach goście d y a b e ln i e dużo kradli...
Z d y s k u r s ó w m a ł ż e ń s k i c h .
O n a : Z w ra c a ła m ci przecież p r z e d ślu b em uw a g ę, że sto su n k i m oje nie s ą św ietne...
On: T ak!... Z a p o m n ia ła ś je d n a k dodać, że s ą tak liczne!
N a j w a ż n i e j s z e .
- S k o ro m a m a w y b r a ł a dla m n ie p a n a Ka
rola n a męża, zgoda... z a s tr z e g a m się je d n a k , że ś lu b n ą s u k n ię , w y b io rę sobie sam a!
Nad ranem.
Nie p łacz nad tern, co s ię sta ło , Ż adnych żalów , żadnej sk a r g i, P rzeciw B ogu i m iło ści
N iech n ie b lu źn ią tw o je w a r g i.
Stało się, co s ta ć m u siało, Nie d la c z c z e g o b la sk u zło ta Z w ięd nął je d e n p ą cze k róży, P ad ła zn ow u je d n a cn ota.
Z tw o ic h oczów p atrzy jeszcze Dusza c z y sta , d usza w ielk a , Nie p ła c z nad tern, co się sta ło , Ś w iat, o p in ia b a g a te lk a !
B yłaś p ą czk iem , co do słoń ca , Chciał ro z w in ą ć cu d n y k ielich , B yłaś c z y sta , ja k ten an ioł, T ylko s k r z y d e ł brak a n ie lie h ! 0 a n ie le t y u p ad ły,
W p roch rzu co n a różo w o n n a!
1 w u p ad k u tr y u m f św ięc isz , G dyby ja k a p rim a d o n n a ! Już ś w it b la d y p a trzy w okna, Ś w it m a r zen ia w n e t w y p ło szy , Lecz zo sta n ie ci w sp o m n ien ie U p ojen ia i ro zk o szy !
Daj cału sa, idź do dom u, Już na d zisiaj d o sy ć m am y!
Idź do dom u, ju ż je s t rano, Nie p o trzeb a p ła c ić b ram y!
U B is a n z a .
— Kto to je s t ta e le g a n c k a facetka, z k tó rą b y łe ś wczoraj n a k o la c y i? — p y t a s ło m ia n y w do
w iec to w a rz y sz a niedoli.
— K u z y n k a mojej żony... P rz y je c h a ła wczo
raj z prow incyi!
— A h a ! W takim razie n asze żony s ą ze so b ą s p o k re w n io n e...
— A to w ja k i s p o s ó b ?
— Z eszłego r o k u b y ła ona k r e w n ą mojej żony i p rz y je c h a ła w ła śn ie do K ra k o w a z p ro wincyi w ty m czasie, g d y m oja żona baw iła w Z ak o p a n em ... W o b e c teg o m u siałem się sam nią zająć, ta k , jak t y czynisz to teraz...
P o d s ł u c h a n e .
— Czy w ie s z ? U m arł n asz z n a k o m ity h u m o ry s ta , pan X...
— T ak! tak!... Ze ś m ie rc ią ż a rtó w n i e m a ! F a t a l n e o m y ł k i d r u k u .
Z pow ieści: P rzy p o m o c y ojca u d a ło się h r a biem u p o ro d z ić có rk ę z zięciem.
Z noweli: Po z a rę c z y n a c h p o ły s k iw a ł na jej palcu w s p a n ia ły r a b i n .
Z o p o w ia da nia: Adolf z p ra w d z iw y m z a c h w y tem pałow ał jej białe p i e l u s z k i .
Z telegram ów : W dzień p o g rz e b u swej ofiary m o rd e r c a ż O rz n ą ł się w p rz e d sio n k u pałacu hrabiego.
Z kron iki: P r z y rew izyi re k w iz y tó w stra ż y ogniow ej o k azało s i ę , że w sz y s tk ie h r a b i n y b y ł y nad g n iłe.
Z kron iki: P ani X. wbiła sobie w ielką igłę d a ula.
Z g r a m a t y k i . L iczba p o jed yn cza : Dziecko.
L iczba m n og a: Rozpacz.
N a r a d a w o j e n n a s p r z y m i e r z o n y c h . P ani (do pokojów ki): K asiu! J a m u szę k o niecznie w yjść z dom u dziś wieczorem... Niech Kasia t a k zrobi, b y p a n k o n iecz n ie został...
A L I B I .
(HUMORESKA).
Pani H e le n a X... m ia ła w sw ej tw arzyczce, w oczach i całej postaci coś tak ieg o , czego t a k w p r o s t o kre ślić nie m ożna, a co w łaśn ie s t a nowi t e n ca ły u ro k i cz ar k o b ie ty , k t ó r y w po- rz ą d n e m t o w a r z y s tw ie c h w y ta m ężc zy zn za serce, a w m niej p o rz ą d n e m za... kiesze ń . Jej mąż, s t a r y ra d c a , nie miejski, ale rz ą d o w y , ły s y , o tyły, u z b r o jo n y w k a r to f la n e , sin a w o -c z e rw o n e nosisko, w y g lą d a ł p r z y niej, j a k b o r s u k p rz y c u d n y m m otylu i w s z y s c y dziwili się ogrom nie, jakim s p o s o b e m coś t a k w s t r ę tn e g o i p o t w o r nego zdołało p o siąść n a w łasn o ść u ro c z ą p an ią Helenę.
J a k i m s p o s o b e m ? Ach! b a rd z o p r o s ty m ! R adca m iał sta n o w is k o , ł a d n ą p e n s y ę , a oprócz tego dość z n a c z n y m a ją te k , p o d cz as g d y p a n n a H elena p o s iad ała piękność, d o b r e nazw isko i... ze ro w p o s a g u . Nic też więc dziw nego, że choć s e r c e sw e o d d a ła m ło d em u , p rz y s to jn e m u k o n c y p ie n to w i a d w o k a c k ie m u , to j e d n a k r ę k ę jej o t r z y m a ł p a n ra dca.
Rok j u ż p a ń s tw o X... byli po ślubie, rok ju ż p an k o n c y p i e n t w id y w a ł sw o ją u k o c h a n ą czasam i u k ra d k ie m i to najdłużej p ó ł g o d z in y w sw e m k a w a le r s k ie m p o m ie s z k a n iu , g d y n a re sz c ie pani Helena, n ie za d o w o lo n a z ta k ie g o t r y b u życia, p o stan o w iła w ja k ik o lw ie k b ą d ź sposób zy sk a ć więcej czasu dla sieb ie i to tak, a b y nie być k o n t r o lo w a n ą przez słu ż b ę i c iek a w y ch p r z y ja ciół męża.
P ani H e le n a w iedziała, że mąż m a s łab o ść do W c n z la , że w h a n d lu tym dzień w dzień
m u si posiedzieć ze t r z y godzinki, w y g a d a ć się z kolegam i i w y p ić dw ie b u telec zk i w ę g rz y n a , w ięc też u p a r ła się, a b y p rz ęp ęd z ić lato gdzieś z a .m ia s te m , bodaj w S w oszow icach. R a d c a zrazu o p ie ra ł się te m u . ale g d y m u p an i H e le n a w y tłu m a c z y ła , że i t a k nie s traci sw y ch s e a n s ó w u W e n z la . bo w d zień ko ń m i będzie m ógł d o s ta ć się do K ra k o w a i pow rócić n a noc do S w o s z o w i c — zgodził się o statecznie.
i p a ń s t w o X... zjechali do Swoszowic.
R ad ca n ie b a w e m o g ro m n ie zaczął chw alić p o m y s ł żony. Ś w ieże p o w ietrze, przechadzki i b r a k h a n d e lk ó w . g d z ie b y tra c ił czas n a ś n ia d a n k a c h , d o d a ły m u sił i a p e ty t u , ta k , że na c odz ie nnych s e a n s a c h u W e nzla w y p ija ł już nie dwie. lecz trz y buteleczki w ę g r z y n a i zja
d a ł m ały funcik s e r a , podczas, g d y daw niej pięć d e k a ro k fo rtu z m a s łe m i pięciom a kroplam i b u r g u n d a w y s t a r c z a ły m u zupełnie...
A pani H e le n a ? '
1 ona chw aliła swój po m y sł, bo dzień w dzień o godzinie piątej, g d y ra d ca w y b ie r a ł się n a s e a n s do W e n zla, pociąg p rzyw oził p a n a Y... po to, a b y po s p ę d z o n y c h tkliw ie chw ilkach, t r w a jących aż całe pięć godzin, odw ieźć go o dzie
siątej znów do K ra k o w a i d o s taw ić go tam w łaśn ie w chwili, g d y pan ra d c a , że g n ając się czule z kolegam i, w s ia d a ł do sw eg o w e h ik u łu , by pow rócić do „oczek u jąc ej" go żoneczki.
Minął j u ż t y d z ie ń j e d e n i drugi, g d y p e w n e g o ra zu ra dca, siedząc u W e n z la i za b ie rają c się już do drugiej butelec zk i, zo ba czył nagle w s k le p ie je d n e g o ze sw oich k olegów , k tó ry , b ęd ą c „ s z ta m g a s te m " u H aw ełki, rz ad k o pod
„M atkę B o sk ą " zaglądał.
— Powitać, pow itać! — h u k n ą ł ra d c a b a sem — A cóż to k o le g ę tutaj s p ro w a d za? ...
— J a k się m a c ie ? — o d rz e k ł z a p y ta n y , p o dając r ę k ę ra d c y X... — W ła ś n ie chciałem się z t o b ą zobaczyć, s t a r y r o g a c z u ! . . .
— C o? — r y k n ą ł o b u rz o n y ra d ca — Coś ty pow iedział?!...
— T ylk o powoli i s p o k o j n i e ! — P o w ied zia
łem to, o czem mówi nie ty lk o ca ły K raków , ale o czem j u ż w s z y s tk ie w ró b le n a plantach świergocą!...
1 ko leg a, siadłszy p rz y stoliku p a n a X..., za
czął mu s z e p ta ć do ucha.
R ad ca m ienił się na t w a r z y j a k k am eleon.
S in a w o -c z e rw o n e nosisko zbladło m u j a k p r z e ścieradło, a z piersi w y d o b y w a ło się sa p a n ie , jak z k o w a lsk ie g o m iecha.
— Co t y m ówisz — m ru c z a ł — m oja żona?
i... co d n i a ? Ależ, to niemożliwe!...
— Możliwe! możliwe — tw ierd z ił k o ie g a — A nie w ierzy sz mi, to je d ź za raz do dom u, p rz e k o n a sz się, bo złapiesz ich in fla g r a n ti.
— N a tu r a ln ie , że pojad ę, a j a k ich złapię!
Boże, z mojej laski ani j e d e n k a w a łe c z e k nie z o stan ie ! P anie ! P a n ie L u d w ik u , płacić ! P ro sz ę płacić!
— P an ra d c a dobrodziej jeszcze n a w e t d r u giej b utelec zki nie skończył!...
— Nie m ogę, nie m am czasu! Uważasz pan.
żona, żona... mi z a ch o ro w a ła!
W pięć m in u t p o te m p ędz ił p a n ra d c a , co k o ń w y s k o c z y , w s t r o n ę Swoszowic.
A ta m w S w oszow icach, w j e d n e j z will, p rz y le g a ją c y c h tuż do p a r k u , n a p a r te r z e pło
n ęło św iatło w p rz y s ło n io n y c h fira n k am i o knac h, p ło n ę ły oczy pani H eleny i dłonie p a n a Y..., k tó ry u k o c h a n ą tulił czule do sw ej m ęskiej piersi.
1 g d y t a k trw ali w w z a je m n y m uścisku, nagle
Praczka.
Ma w „ k rzy ż a ch 14 m o r g i ze d w ie, A ch o ć p ó ł m o r g i w ta lii,
Gdy b ły śn ie ś w it za led w ie, Już s ta je do sw ej b alii!
I ja k b y n a za k lę c ie
Brud, k a żd ą p la m ę w y tr z e — W ieczorem m a za jęcie
0 w ie le p r a c o w itsz e ! R oznosi m ięd zy „ g o ś c i44 B ielizn ę już w yp ran ą, Do sw o ich p o w in n o ści P o w raca z w y k le — ran o!
A w sz y sc y je j k lie n c i J e d n e g o ty lk o zdania:
Że b ard zo d obrze k ręci, Co d ać jej do w y p ra n ia ! Aż p o szła raz do m a g li,
Przed d n iam i — b ęd zie — trzem a, R obota w p ra ln i n a g li,
A je j w c ią ż n ie m a — n iem a!
1 czasu z b ie g ł k a w a łe k , P ow raca!... Co za d ziw y ! P rz y n io sła z so b ą w a łe k , Ha! p rzeb óg!... w a łe k żyw y!
S p ó źn ion y żal s ię n a g le Obudził u d ziew u ch y , Przez je d n ą g łu p ią m a g ię Dziś m u si p ra ć — p ie lu c h y !
P o d s ł u c h a n e .
— P a n i j a k a ś nie s w o j a . . . ,
— Bo m a m o k r o p n y k a t a r !
— C h ciałb y m nim b yć!
— Nie ro z u m ie m , d la c z e g o ?
— Bo w ta k im ra z ie r o z e b r a łb y m panią, p otem s p a d ł b y m jej n a p iersi i t a k j ą zm ęczył, a ż b y się pani spociła... W t e n sposób w y le c z y ł
b y m p anią, bo ta m te n k a t a r z a r a z b y dyabli w z ię li !
doleciał ich uszu tu r k o t pow ozu i c h ry p liw y głos p a n a r a d c y :
— Stój!...
— Mój m ąż! — s z e p n ę ła b lad a jak p łótno pani H elena.
P a n Y... nie n a m y ś l a ł się długo. S zy b k o p ochw ycił k a p e lu s z i r e s z t ę u b r a n ia i j e d n y m s k o k iem z n a la zł się n a ok n ie, p o te m za o knem , a w tej sam ej chwili do pokoju w p a d ł ro z ju szo n y ra d c a z p o tę ż n ą l a s k ą w dłoni.
— Gdzie on j e s t ? ! Gdzie on je s t ? ! ... — r y czał, p o trz ą s a ją c g roź nie k o s t u r e m — J a go n a u c z ę ro z u m u , j a n a u c z ę t e g o draba!...
Pani H e le n a t y m c z a s e m u sp o k o iła się z u pełnie...
— Kogo sz u k a sz , F e l u s i u ? P rze cież w iesz, że słu ż ą c y z a w sz e o tej p o rz e idzie n a kolacyę, więc nie p o trz e b u je s z się złościć, że go nie z a stałeś!...
— A, posze d ł n a k o l a c y ę ! S ł u ż ą c y ! Nie o n iego mi chodzi, ale o teg o szelm ę, n ie d o r o b io n e g o a d w o k a ta . D am j a m u b o b u ! A i to bie się ta k ż e p o rc y a dostanie!...
Pani H e le n a r o z p ła k a ł a się.
— T a k ! t a k ! Niedość, żem całą m ą m ło
dość, całe szczęście pośw ięciła s t a r e m u g r a towi, k tó r y się całym i w ieczoram i zapija, z k t ó r e g o n ie m a m ża d n ej p ociechy, to jeszc ze w do
d a tk u , w ła śn ie d latego, że j e s t e m naju cz ciw s z ą żoną, p a d a m o fiarą b r u t a l n y c h p odejrzeń.
O m a tk o , m o ja m a tk o , pocóż u s ł u c h a ła m cie
bie, poco o d d a ła m się t a k ie m u niedźw iedziowi!...
P a n r a d c a z b a ra n ia ł.
— Słuchaj, H e le n k o ! Mówili mi dziś, mój n a js z c z e r s z y p rz y ja ciel p rz y się g a ł, że Y... co d n ia pociągiem tu p rz y je ż d ż a o piątej, a o dzie
siątej w ra c a dopiero!...
W w a g o n i e k o l e j o w y m .
( P o d s ł u c h a n a r o z m o w a . )
. — W sz ak p a n ciągle jeszc ze jeździ w e w e ł
n ia n y c h i n t e r e s a c h ? >
— Nie p an ie! J a t e ra z robię w pościeli...
N a za ju trz p o ś lu b ie .
M am a n a d ru g i dzień po ślubie zjaw ia się z a ra z ra n o w d o m u swej n o w ozam ężnej córki.
— No i c ó ż ? J a k ż e się czujesz, m oje n a j
d ro ż sze d z i e c k o ? — p y ta ciekawie.
C ó rk a żaś o d p o w iad a , zie w a ją c :
— T e n mój mąż, to fu ja ra ! Ani się u m y ł do k u z y n a Ju lk a!...
Przeszkoda.
Stary fa g a s w e d rzw iach stanął I z a ło ż y ł na krzyż rę c e ,
„P\ój pan dzisiaj nie przyjmuje, T o o ś w i a d c z y ć mam p a n i e n c e ! 44
„To b e z c z e l n o ś ć ! W s z a k mi m ówił, Ż e mnie c z e k a ć ma u bramy, I ja j e s t e m już ubraną, B o na s p a c e r j e c h a ć m a m y 44.
„ N iech panienka mi daruje44 R z e c z e wierny sługa pana,
„ L e c z u n ie g o j e s t o b e c n ie Inna panna n ieu b ra n a !44
N a w y s t a w i e o b r a z ó w .
P an X . (przed o b ra z e m zn a n ej kra k o w sk iej śp iew aczki e s t r a d o w e j - a m a t o r k i ) : D opraw dy...
k r z y c z ą c e p o d o b ie ń stw o ! Z r o z u m i a ł a .
— P a n n o S tefciu ! M am do pani i n t e r e s !
— Na m iłość B oską! T e ra z ? ... Na taki u p a ł ? W ł a ś c i w y z a w ó d .
A n te k : To ty, F e r d e k , nie s p rz e d a je s z ju ż g a z e t ?
F erd e k: Nie!... T e r a z je s t e m w t y j a t r z e przy g a r d e r o b i e , bo widzisz, jo ci zaroz wiedziołein, co li te ra tu ra nie je s t mój zaw ód, ino śtuka...
— N a jsz cze rszy przyjaciel! N iem a co mówić!
Ł a d n y c h m asz p a n przyjaciół, ło tró w z pod cie
m nej gw iaz d y , k tó rz y r z u c a j ą o s z c z e rstw a na n a jn ie w in n ie jsz e k o b ie ty !...
— H e luś! M usiałem m u u w ie r z y ć , bo do
tychcz as nig d y nie s k ła m a ł! A z r e s z tą p r z e k o n a m się! T e r a z jest p ra w ie d ziew ią ta, siadam i ja d ę do K ra k o w a. Y... nie m oże wrócić p r ę dzej, j a k koło je d e n a s t e j. J eśli więc z a s ta n ę go w dom u, to b ę d ę miał p ew ność , że ś niew inna...
— J e d ź , je d ź sobie na zła m a n ie k a r k u ! A p a n Y..., k tó ry w k r z a k a c h pod o k n e m k o ń c z y ł s w ą to aletę, t. j. p o p ra w ia ł k a p e lu s z na głow ie, sły s z a ł c a łą tę ro z m o w ę i gd y p a n r a d c a z p o w ro te m pędził ku K rakow ow i, nie m y ś la ł n a w e t, że w ra z z nim jedzie, p rz y c z e piw szy się r e so ró w , p a n Y... Nie z a u w a ż y ł tego p a n ra d c a , nie z a u w a ż y ł woźnica, nie widzieli n aw et, że k ie d y powóz dojeżd ż ał do m ostu po d g ó rsk ieg o , p a n Y... zeskoczył, jak s z a r a k p rz e leciał m o s t i w sk o c z y w s z y do p ierw szej lepszej dorożki, k r z y k n ą ł :
— S ł a w k o w s k a ! G alopem ! G u ld e n a d o s ta niesz n a piwo!...
D ry n d z ia rz nie ż a ło w ał konia.
Gdy pow óz p a n a r a d c y s ta n ą ł p rz e d dom em , w k tó r y m m ieszk a ł p a n Y..., r a d c a w y sk o c z y ł i rzucił okiem n a p ie rw s z e piętro. W e w s z y s t
kich o k n a c h b y ło ciem no.
— M am g o ! M am j ą ! — m ru c z a ł ra d ca i w d r a p a w s z y się po sch o d a ch , zaczął p u k a ć do drzw i p a n a Y...
Cisza... W pokoju nik t się nie p o ru sz y ł n a w e t !
— A co! S ta ry m iał ra c y ę ! — s z e p n ą ł ra d c a i zaczął znów p u k a ć , ale znów b ez sk u te czn ie .
— Ha! dyabli! — k r z y k n ą ł ra d c a i ju ż za-
W s z y s t k o j e d n o .
— W ięc pan b y ł w S e r a je w i e ?
— T ak!
— A w idział p a n tam h a r e m ?
— To n ie! M ies zk a łe m j e d n a k u j e d n e g o ze z na jom yc h, k tó r y m iał żonę, t r z y córki i dw ie siostry.
— Ależ, to prz ecież nie h a re m !...
— Tak... H a re m , nie h a r e m , ale kło p o ty te sam e!
P r z e d ś l u b e m .
M a tk a : Dziś twój ślu b , m oja córko! W s t ę pujesz w ięc w n o w ą fazę życia...
C órka (p rzery w ając): To c h y b a m am a nie zna m eg o n arzeczonego!...
J e d e n za w s z y s t k i c h . ..
K elnerka (do u m izg ając y ch się do niej żoł
n ie rz y ): Hola! Nie t a k g w a łto w n ie , moi p a n o wie! J a w iem , że w e w o jsk u to się m ów i: j e d e n z a w szystkich, ale n ie : j e d n a d l a w s z y s t kich !
W kłopocie.
S ta r a t o jak, ś w ia t historya, W n a jd a w n ie jsz e c z a s y sięga...
Pan icz ładnej p o k o j ó w c e S w e u czu cia p o p rzy sięg a .
„Nie bądź głupia! Przyjdź dziś d o mnie, K o c h a m c ię, jak d u sz ę w łasn ą,
Przyjdź, gdy w s z y s c y s p a ć juź pójdą I w m ieszkaniu lampy z g a s n ą ! 44 P anicz m łody i układny
Z d o ła ł z w a b ić t e ż d z ie w c z y n k ę , N o i R ó z ia d o panicza
W padła w i e c z ó r na g o d z in k ę ! P o t e m od p anicza p r o s to P o s z ła do s t a r s z e g o pana I b ied a czk a p o z o s t a ł a Już tam d o s a m e g o rana.
L e c z p o d o b n e j jej p ł o c h o ś c i , W y s tr z e g a jc ie s i ę d z i e w c z ę t a 1...
b z isia j nie w ie, k o g o z dwu tych, S k a r ż y ć ma o alimenta!
b ie ra ł się do o d w ro tu , g d y w tem klucz z a z g rz y ta ł w z a m k u i w d rz w iach u k a z a ł się pan Y...
w bieliźnie.
— A kogóż tam dyabli n io są ? Cóż to, czy już n a w e t w ty m K ra k o w ie spać spokojnie nie m o żn a? !...
P a n r a d c a po ra z d ru g i zbaraniał!...
— P rz e p r a s z a m , p rz e p r a s z a m p a n a , panie d o k to rze ! Ja... ja... j a k B oga k o ch a m ! No... w i
dzi pan... ja p a n u za raz w s z y stk o opowiem...
— A, to pan r a d c a ? ! A czem że m ogę panu służyć...
— Wie p an , ja... 1 1 0... j a k b y to powiedzieć...
pozwól pan...
I ra d c a , w p a k o w a w s z y się do pokoju, ro z p o czął p rz e d p a n e m Y. . spow iedź.
— W y o b r a ź p a n sobie — k o ń c z y ł ra d c a — i ja, s t a r y osioł, m yślałem ...
— Ś w ięte słow a p a n a radcy...
— Bo to, panie, drugiej takiej k o b ie ty nie znajdziesz!...
— Z a p e w n e ! z a p ew n e !
— J a k kocha, panie, to już kocha!
— T ak , tak!
— No, a te ra z d obrej nocy, d o k to rz e ! Jesz cze ra z w a s p rz e p ra sz a n i i d a ru jc ie mi, że w am p r z e s z k o d z iłe m !...
— O w szem ! Ale że b y to b y ł p i e r w s z y r a z i o s t a t n i !
— G d y b y m jeszcze m iała ojca, byłabym k o m p le tn ie szczęśliwa 1
Nie m a r tw się, anio łk u ! Jeśli chcesz, s p ro w a d ź się do m nie, a m ogę cię na jak iś czas a d o p to w a ć 1
— I cóż pani ofiarow ała tego roku m ę żowi na im ie n in y ?
— B liź n ia k i1 P o w ia d a m p a n u , była to d la ń p ra w d z iw a n iespodzianka!
— Pod ja k im w a ru n k ie m zdecy d o w ałb y się p an m n ie zaślubić?
— Pod w a ru n k ie m ... hm... że pani n ie ' będzie s ta w ia ć żadnych w a ru n k ó w !...
— O ile mi się zdaje, to pan masz w o bec m n ie złe z a m ia ry ?
— Ależ p rzeciw nie!... J a nie m am w ogóle żadnych z a m i a r ó w !
— Tern gorzej! W ta k im razie proszę
m n ie zostaw ić w spokoju.
— Od N ow ego Roku je s te m codzień p i
jana!... Co wieczór in n y z m ych przyjaciół chce obchodzić uroczyście m oje w stą p ie n ie do
„Związku cnoty*.
— P a n n a Kasia ta k a b la d a '
— To niech się pan w a ch m istrz postara o to, b y m się m usiała zaczerwienić!
— P o w ia d a , że zaraz skończy, tylko pod- m alu je tył... Nie! Na to się nie zgodzę za ż a d n ą c e n ę , bo ja k że b y m się potem mogła pokazać m iędzy lu d ź m i!
— Tak ch ętn ie z d rz em n ą łb y m się teraz,
a tu, jak na złość, ani rusz nie m ożna znaleźć
o d p o w ie d n ieg o tow arzystw a!...
U p o ś r e d n i k a m a ł ż e ń s t w .
— J a p a n u co pow im , p a n ie d o k to rz e ! P an d o s ta n ie za ż o n ą d w a d żeszc za ty s z ę c y ra n y sz.
C h y b a b y s t a r y S ztin k fu ss t y m c z a se m z b a n k r u tował...
— A w takim r a z i e ?
— O... stan o w c zo w i ę c e j ! A k t u a l n e .
— J a k u w a ż a s z , moja Zosiu, nie jestem ja z b y t c h u d a ?
— Ależ, m oja d ro g a ! P rzy dzisiejszym b r a k u m ięsa, k to b y tam n a to uw ażał...
Skąpy gość.
Raz do sw ej k u z y n k i, w d o w y , P rzyb ył stu d e n t m e d y c y n y I p rzed łu ża ł w n ie sk o ń c z o n o ść S y m p a ty czn e od w ied zin y . S p o g lą d a ła te ż na n ie g o
Chętnem o k ie m m ło d a w d ó w k a, B yła ró w n ie ż z nim w p rzyjaźn i Jej fe r ty c z n a p o k o jó w k a .
A p o n iew a ż fe r y e były, P r z e c ią g a ła się w iz y ta , W ięc u ż y w a ł a k a d e m ik : K ochał, ja d ł i p ił do sy ta .
W reszcie tr zeb a b y ło sk o ń c zy ć Dni ro z k o sz n y c h d łu g i sz e r e g , Z p a n ią dom u się p o ż e g n a ł I sp a k o w a ł sw ój k u fere k . A sk o ń c z y w sz y z p a n ią dom u, P o k o jó w k ę w z ią ł n a stron ę, P o ca ło w a ł i u śc isn ą ł
I w d łoń w e tk n ą ł je j k oron ę.
— 0 ! m ój p a n ie ! — k r z y k n ie n a to P o k o jó w k a oburzona,
— Trzy ty g o d n ie m ej m o r d ę g i, Za to w sz y stk o — co ? — k oron a?!...
— Nie rób p ie k ła ! — r z e k ł m ło d zien iec — I w ied z o tern, m oja m ała,
Że o d em n ie tw o ja pani N aw et t e g o n ie d ostała!...
o - o
Z e s n ó w m ł o d o ś c i .
( M o n o l o g p o d l o t k a )
T rzech rz ecz y c h c ia łab y m jeszc ze dożyć...
pierw sze, w yjść za mąż, d r u g ie , znaleźć b o g a tego m ęża, trzecie, zostać m ło d ą wdową!...
W a t e l i e r .
M a la rz: G d y b y ludzie wiedzieli, że to ty po zo w ałaś mi do teg o o b ra z u , nie w a h a lib y się z pew n o śc ią d ać zań ze d w ieście koron...
M odelka: L udzie nie tacy g łu p i! Każdy w o la łb y dać d w a d z ie ś c ia k o ro n za oryginał...
— J a m a m p a n u pozow ać do o b ra z u ? ... Boję się, pozna ją m nie wszyscy...
— To j a ci n a m a lu ję figow y liść!
— T ak , m oja d r o g a ! D obrz e n a m tu figlo
wać, ale jeśli n ie s k o ń cz ę n a czas zam ów ionego o b ra z u , nie o trz y m a m h o n o r a r y u m i nie będzie czem zapłacić kom o rn eg o ...
— A któż j e s t w łaścicielem k a m i e n i c y ? Męż
cz yzna, czy k o b i e t a ?
— N iestety... h e r m a f r o d y t a !
W a r u n e k .
— Dobrze, m e c e n a s ie ! W y jd ę za p a n a , ale pod w a ru n k ie m , że nie będz ie sz n ig d y za z d ro s n y m !
— N a w e t w te d y , g d y b y m m iał pow ód ?
— W ła ś n ie o to mi chodzi!
Mądre myśli zakatarzonego.
Mężczyzn nic tak bardziej nie o słabia, j a k s ła b e kobiety^.
„Miej s e r c e i p a trz w s e r c e “, w ołał wielki nasz p oeta. U nas wielu m a se rc e , woli przecież p a trz e ć niżej.
Małe p o d a r u n k i p o d trz y m u ją p rz y ja ź ń , w iel
kie miłość.
Mężczyzna j e s t złym zbio rn ik iem cnoty, traci j ą bow iem z z a s a d y p r z y kobiecie.
D e k o lto w a n e p an ie p o k a z u ją n ajlepiej, ja k k obiecie t r u d n o b y ć d y s k r e tn ą .
Za m ło d u d r g a n a m se rc e , n a s ta ro ś ć nogi.
K obieta z a m y k a usta, g d y o tw ie ra sw e serce.
M ężczyźnie w szy stk o jed n o , k o b ie ta woli j e d n a k k o c h a n k a , niż męża.
Im c h u d s z y m ąż, tein łatw iej za j e g o plecami s k i y j e się przyjaciel dom u.
Można b y ć n iep rz y jacielem k o biet, a mimo to lubieć m łode i ła d n e dziew częta.
Miłość ku młodej d ziew czynie prow adzi do m a łż e ń stw a z nią, m ałże ń s tw o do miłości z inną.
M ałżeństw em k o n w e n a n s o w e m n a z y w a m y z w y k le ta k ie , k tó re k o n w e n ju je n a s z y m w ie
rzycielom .
W m a łż e ń s tw ie m a m ę ż c z y z n a dw ie drogi, by b y ć z u p e łn ie szczęśliw ym . Musi b y ć albo bard zo p r z e z o r n y m , lub te ż bard zo p o błażli
wym .
W n ie je d n e m m a łż e ń stw ie , ch o ć b y n a w e t po- b ło g o s ław io n em tu zin em pociech, mąż j e s t p rz e cież bez d zietn y m .
D o b ra s ł a w a j e s t p rz e d m io te m , k tó ry łatw o m ożna stracić. Z n alazcy nie p rz y n o si żadnej korzyści, a przecież n ik t jej nie zw raca.
Miłość j e s t zbrodnią, k a r a n ą bow iem niera z b y w a d o ż y w o tn ią u t r a t ą wolności,
M ałżeństw o je st zw iązkiem d w ojga istot roz
m aiteg o ro d z aju . K obieta w nosi z w y k le sw ą n ie w inność, m ężc zy zn a sw e długi.
C zęsto teścio w ę n a z y w a m y h y en ą . Nie wiem, j a k m o żn a tak o b ra żać h y e n y !
C nota j e s t to k a p i t a ł , k tó r y nie przynosi p ro c en tó w .
J e s t n a świecie wiele k o b iet teg o rodzaju, iż t r z e b a się bard zo n a m ę c z y ć , b y ich nie uw ieść.
Miłość j e s t trucizną, w iadom o przecież, że ludzie p rz y z w y c z a ja ją się ł a tw o do trucizn.
h n k o b ie ta j e s t m niej w a r t ą , tern więcej m ężczyzn m oże uszczęśliwić.
P ie rw s z e g o z r a b o w a n e g o c a łu s a p rz e b a c z a kobieta* do p iero w te d y , g d y d ru g ie g o dała d o brow olnie.
S tr a s z n e s ą te n ow e w y n a la z k i! U prow adź p a n n ę au to m o b ile m , to później d o s ta n ie s z mniej p o sag u , niż cię b e n z y n a kosztow ała.
Im k o b ie ta m a m n iejszą rę k ę , tern więcej p ieniędzy w niej się zmieści.
< M >
N a p la n t a c y a c l i .
( D y a l o g ) .
— W ięc o p u ściłaś s w ą rodzinę, bo ci coś strzeliło do g ło w y ?
— W cale nie do głow y!... J a b y ła m w od
m ie n n y m sta n ie , więc m nie w s ty d było zostać w miej&cu rodzin nem...
P r z y n a j m n ie j s z c z e r a .
O na: Moja p rz y ja ció łk a, Zosia, mówiła mi, że p a n a tr z e b a się strze dz, bo p a n m usi b y ć czło
w iekiem b a rd z o n ie b ez p iecz n y m !
O n: T ylk o w te d y , g d y m nie kto d ra żni, pani dobrodziejko!
O na: Czyż ja p a n a d ra żn ię?...
N a t u r a l n i e . ..
Ojciec, w chodząc do p o k o ju s y n a , z a s ta je g c . w cz u łe m s a m -n a -sa m z e le g a n c k ą panienką...
— A to d o sk o n a łe ! — w oła o b u rz o n y — P recz mi za raz !
— Kto, ojcze? J a , czy o n a ? — p y ta syn.
— N a tu ra ln ie ty!...
W s z k o l e .
— Co to j e s t m a łż e ń s tw o ? — p y ta p ro fe so r ucznia.
T e n milczy.
— No! — w oła ped a g o g . — D laczego nie o d p o w iad a s z ?
— Mam g łu p s tw o pow iedzieć, to wolę gęb y n ie o tw iera ć! — t e n m u n a to.
P r z y z n i ia n i e k w a r t a ł u .
( D y a l o g k a m i e n i c z n i k a i l o k a t o r a . )
<+- A ja k ż e tam , p ro s z ę p a n a , z c z y n s z e m ? K iedyż go w re sz c ie d o s t a n ę ?
— N iechże p a n dobrodziej b ęd z ie tro ch ę cierp liw y ! Codzień o czekuję pieniędzy...
— A od k o g o ?
— Ba... G d y b y m ja to wiedział!...
Leniwa odaliska.
H a c h a j - f lg a ma w haremie Cudnych d z ie w ic c a łą zgraję, fl, ż e sa m j e s t bardzo czynny, W ięc p r ó ż n o w a ć im nie daje.
S a m prow ad zi e w id e n c y ę I w seraju p rzez t o ład ma — b z i ś S u le jk a c z a r n o - w ło s a , Jutro jędrno-uda Fatma.
P o te m Hiriam, c o ma piersi T a k s k le p io n e , jak d w a łuki, P o t e m H arta, która umie P o k a z y w a ć d ziw n e sztuki.
I tak dalej i ta k dalej,
T rzebaby w y b iera ć długo — b o s y ć na tern, ż e d o pracy Z a w s z e jedna s z ła za drugą.
Kolej dam i ich kontrola, S p o c z y w a ł a na eunuchu, c h u s t e c z k a p a d y sza ch a U s ta w ic z n ie była w ruchu.
C h o ć n o s w p a lce musiał sią k a ć (O c z e m tutaj niech s ię w sp o m n i) — L e c z w tern z ł e g o nic nie widzą Ni w s p ó ł c z e ś n i , ni potomni.
f łle R a c h e l — J erych on k a, T a ż y d ó w k a j e s t len iw a!...
Na d w ie godzin urlop prosi, Gdy ją pan d o s ie b ie w z y w a !...
— C o z n ó w u r lo p ? i — krzyknie sułtan I z w ś c i e k ł o ś c i ą w dywan kopie,
—- P atrzcie p a ń s tw o !... W s z a k d o p iero W czoraj byłaś na urlopie!...
■ r
Wyręczyciele.
W yrabiał raz m ąż ż o n ie W prost n ie m o ż liw e chryje, Ż e z e s w e m w ia r o ło m s t w e m , Już n a w e t s ię nie Kryje.
„ N iegodna, zła Kobieto ! T o ć p r z e c ie ż s ię z a s t a n ó w ...
W n i e o b e c n o ś c i mojej, P rzyjm ujesz o b c y c h p a n ó w ! T o r z e c z j e s t n iesłych an a, R z e c z n ieb y w a ła w ś w i e c i e , Ty c h y b a z a p o m in a sz, Ż e ś j e s t mężatKą p r z e c i e !“
„Przy to b ie , t a k ! “ ... o d r z e c z e , S p o j r z a w s z y nań przelotem ,
„ t t n i e w ł a ś n ie ci p a n o w ie , P rzypom inają o t e m ! u
O
C u d o w n e d z i e c k o .
S ta r s z y p a n (po ko n c e rc ie , do c z te ro letn ieg o i r t y s t y s k r z y p k a ) : J a k a szkoda , że t y ch ło p cz y k u l i e u m ie s z je s z c z e pisać! P ro s iłb y m cię o a u t o graf, bo- j a z b ie r a m p o d p isy wielkich ludzi...
Z t e k i f i l o z o f a .
Dokąd d y a b e ł z pow o d u b r a k u czasu pójść lie m oże, p o s y ła s t a r ą b a b ę , d o k ą d p ójść nie
;hce, g d y ż wie, że nie w s k ó ra łb y nic, p o sy ła nłodą.
X a K a z i m i e r z u .
( P o d s ł u c h a n e . )
— P a n n o S a l c i u ! J a k pani b ęd z ie mi ko- Jiacz, to ja pani k u p im p a c h n ią c e m idełko!...
Sensacyjna rozpraw a.
M ichał D ydak z Górnej K leczy, Z am ieszk ały — n ig d z ie s ta le — Lat tr z y d z ie ś c i o siem sk o ń c zy ł, Z t e g o d z ie s ię ć w k ry m in a le.
Gdy o d s ie d z ia ł sw o ją k a rę I p o w r ó c ił do o jczy zn y,
Górnej K leczy — o b d a rł p an n ę Z czci, a p o tem i z b ie liz n y !...
D ydak w s ta ł i w z n ió słsz y oczy, S w ą ob ron ę z a c zą ł se r y o :
— P r z e n a jśw ię tsz y T ryb un ale I W yso k a Ty G a le r y o !
Ja p rzy r o d ę bardzo lu b ię — D rzew a w lesie... w r z e c e woda...
— O skarżony n ie ch się str e sz c z a ! — W oła sę d z ia — cza su sz k o d a ! *
— Idę b r z e g ie m — m ó w i D ydak — Niebo cu d n ie lśn i nad g ło w ą ,
A nad b r z e g ie m cóż ja w id z ę ? Co?... B ielizn ę dam sk ą!... Słow o!...
— N ie! — rz ek ł sęd zia. — O skarżony S p o tk a ł p an n ę p o śró d d rogi!...
Z ga d ł pan sęd zia!... T ak! S p otk ałem W tej b ie liź n ie d a m sk ie n o g i!...
Ja b ie liz n ę w y tr z ą sn ą łe m , Bo tam b y ły m rów ki!... Słow o!...
No i p rzy tem w y le c ia ły J a k ie ś n o g i p rzyp a d k o w o!...
P ro k u ra to r n a to k r z y k n ą ł P ełen o g n ia i zap ału:
— Z brodniarz p rzy zn a ł się!... P r z y się g li!
Lat d w a n a śc ie k ry m in a łu !
— Lat d w a n a śc ie ? — m ru k n ą ł Dydak,
— Hm! Jak w y w n io s k o w a ć m o g ę , To p rzy p a d a k ry m in a łu
Po sz e ść la t za je d n ą n o g ę ! Ha! N iech b ęd zie!... A i za to D zięki Tobie, Boże d ro g i, Że k o b ieto m w s w e j d obroci, D ałeś ty lk o po d w ie n o g i!...
W k a n c e l a r y i d y r e k t o r a .
P rz y jm u ję panią! Czy pani w y s tę p o w a ła j u ż w jak ich ro la c h s a l o n o w y c h ?
Nie, p a n ie - d y re k to rz e !... P rz e w a ż n ie w t a kich... z s e p a r a t e k !
S i e l a n k a .
— Cóż Lo, K asia nie w y s zła d otąd za m ą ż ?
— Ano nie! J a k się t a k miało ro k po roku trzech b a c h o ró w , to nie b y ło c z a su m yśleć o o że n k u !...
D o b r a d e f i n i e y a .
Pani, ten Mikuś to s t r a s z n y dziwak!
— Co też p a n mówi... teg o nie z a u w a ż y ła m .
— On ty lk o fu rt za d z ie w k a m i goni!
D o b r a d e l i n i c y a .
— W y , k o b ie ty , w y p ra w ia c ie r ó ż n e g łu p s tw a , a p o te m n a z y w a c ie to h i s t e r y ą !
— W y zaś, m ężczyźni, k ie d y j u ż nie p o t r a ficie nic i j e s t e ś c ie z u p e łn ie niedołężni, zowiecie to f i l o z o f i ą . . .
Z k a t a l o g u k s i ę g a r s k i e g o . W ierność ko b iet: (w y c z e rp a n a ).
C nota m ę żc z y zn : (nieco uszkodzona).
D ziew ica X X . stulecia : (b r a k k a r t y t y tu ło w e j, z r e s z t ą w p o rz ąd k u ).
P iękność kobiet: (c e n y zniżone).
A u t e u t y c z n e f a c e c y e .
Do p o cz ek aln i j e d n e g o z k r a k o w s k ic h spe- cyalistów ch o ró b s e k r e t n y c h zgłasza się jak iś poczciwy k s i ę ż y n a z pro w in c y i, a w idzą c w po
czekalni g r o m a d ę p a c y e n tó w , k tó rz y j a k o ś dzi
w n ie n a ń sp o g lą d a ją , z w ra c a się do p i e rw s z e g o z b rz e g u z z a p y ta n ie m :
— P r z e p r a s z a m ! Może m nie p a n dobrodziej zech ciałb y p oinform ow a ć, czy p a n ra d c a udziela t a k ż e p o r a d y w cierp ien iach ... ślepej kiszki ?
P e n s y o n a t żeński w y b r a ł się, k o rz y s ta ją c z p ię k n e g o d n ia w i o s e n n e g o , n a s p a c e r za m iasto.
P rz e ło ż o n a b ac znein o kiem rz u c a ła ciągle w s t ro n ę s w y c h pup ilek , g d y w tem sp o strz e g ła , że, g d y z łąki z e r w a ł się bocian, p a n ien k i za czę ły po
k a z y w a ć n a ń palcam i i s z e p ta ć sobie coś do ucha. Z a g n ie w a n a , ja k b y p rz y p u sz c z a ją c , o co
1111 chodzi, r z e k ła z p o w a g ą :
— P ro s z ę d a ć spokój t y m g ł u p s tw o m ! J a w a m p o w ia d a m , że to j e s t s z c z e ra p ra w d a , coście na lekcyi s ły s z a ły o bocianie!
P an b a n k i e r P u fe le s w oła p rz e d s w e oblicze p r o k u r z y s t ę i t a k doń rz ecz e, z a ło ż y w sz y z po
w a g ą oba w ielkie palce za k a m i z e l k ę :
— P a n ie S a l z s ta n g e l! J a p o trz e b u ję pom ó
wić z p a n e m w p ew n ej b a rd z o pow a żnej s p r a wie. Od lat dziesięciu j e s t e ś p a n z a ję ty w mem b iurze, od lat dziew ięciu m asz p r o k u r ę , od ośmiu o k r a d a s z m n ie n a k a ż d y m k ro k u , p rz e d pięciu laty p rz y ła p a ł e m cię, j a k c a ło w a łe ś moją żonę, w czoraj d o w ie d z ia łe m się znow u, że w łaśn ie dzięki tobie moja n a jm ło d s z a c ó r k a j e s t w p o w a ż n y m s tan ie... P a n ie S a l z s ta n g e l! J a p a n a ro b ię u w a ż n y m , że m oja cierp liw o ść m oże się t a k ż e w y c zerp a ć!...
P a n .Jojne (ale nie P ir u łk e s !) s t a n ą ł p rzed są d e m , o s k a r ż o n y o j a k i e ś p rz e s tę p s tw o . Gdy sędzia go z a p y ta ł, czy b y ł już k ie d y k a r a n y , o d p o w i e d z ia ł :
— Nu... J a biłem r a z w kąpieli i tam kazali mi z a p ła c ić czterdżieszczi ha le rz y . To ja sobi pom iszlałem , że ja m ogę zato z a b ra ć p rz e ś c ie radło, tnidło, lu s tro i g r z e b ie ń i za to dostałem trzy m iesiące !
A d a w n o to b y ł o ? — p y ta sędzia.
— Będzi z dże szęć lat — brzm i odpow iedź.
— No, a od tego czasu ?
— N u !... Od teg o czasu to ja si p o trz e b o w a łe m j u ż n ig d y nie kąpacz!...
Poznać pana p o cholewach...
( S i e l a n k a ) .
Gdy n ad ch od zi piękna w io s n a I c ie p le js z y wiatr p o w ieje, N o w e n ę c ą nas widoki, N o w e budzą s ię nadzieje.
N ajpiękniejszy jed n ak w idok, Czy t o d e s z c z jest, c z y p o su c h a , Gdy natrętny w iatr w i o s e n n y P o ulicach m iasta dmucha.
I d z i e w c z ę t o m burzy grzywki I z ubraniem robi zbytki, P o k a z u ją c bez pardonu, /Aałe nóżkr, grube łydki- W ięc, gdy ruń s ię zazieleni I gdy p u s z c z ą d rzew gałązki, b z i e w c z ę , w dziej p o ń c z o s z k i białe, C z y s te majtki i podwiązki-
W ię c na w i o s n ę miej o d z ie n ie Z a w s z e sc h lu d n e i staranne...
P o c h o l e w a c h p o z n a ć pana, P o p o ń c z o s z k a c h p o z n a ć pannę!
O O A li a !
P a n i: C h y b a, ja k o k u c h a r k a , n ie m o g ła ś so
bie, m oja Kasiu, s p ra w ia ć tak ich tu a le t, j a k ta, k t ó r ą m asz na sobie...
K a s ia : Bo ja, p ro s z ę w ielm ożnej pani, by łam p rz ez ja k iś czas za p a n n ę do w s z y s t k i e g o !
W ła ś c ic ie le i w y d a w c y : S p a d k o b ie r c y S t. L ip iń sk ie g o . O d p o w ied zia ln y r e d a k to r : W ło d z im ie r z Z e n o w ic z D r u k a r n ia D . E . P r ie d le in a w K r a k o w ie , pod z a rz ą d e m P a w ła M a d e jsk ie g o .