NR 4 1 9 7 4
I gdy rozmawiali, sam Jezus, przybli
żywszy się, szedł z nimi. Ale oczy ich były jakby zasłonię
te, i nie mogli Go poznać. Powiedział do nich: O głupi i gnuśnego serca, by wierzyć we wszystka, o czym głosili proro
cy. Czy Chrystus nie musiał cierpieć, by wejść do swojej
CH R Z E Ś C I J A N I N T r a d y c j a
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929 Nr 4., kwiecień 1974 r,
■ TRADYCJA
■ BOŻA DROGA DO NOWEGO ŻYCIA
■ JEZUS ŻYJE!
■ CH W AŁA K R ZYŻA: PRZEBŁA
GANIE (II)
■ DAW ID WILKERSON OPO W IA
DA (VII)
■ RZETELNOŚĆ I KOMPETENCJA W „OPOWIEŚCIACH” KOSI- DOWSKIEGO
■ BOGACTWO TEGO ŚW IATA
■ BOG JEST MOIM ŚWIADEC
TWEM (zak.)
■ BŁOGOSŁAW IONY SMUTEK gg SZKOŁA BIBLIJNA
■ „NACZERPAĆ ZIARNA, ABY MOC ROZSIEWAĆ”
■ KRONIKA
Miesięcznik „Chrześcijanin” wysyłany Jest bezpłatnie; wydawanie jednak cza
sopisma umożliwia wyłącznie ofiarność Czytelników. Wszelkie otiary na czaso
pismo w kraju prosimy kierować na konto Zjednoczonego Kościoła Ewange
licznego: PKO Warszawa, I Oddział M iej
ski, N r 1-14-147.252, zaznaczając cel wpła
ty na odwrocie blankietu. Ofiary wpła
cane za granicą należy kierować przez oddziały zagraniczne Banku Polska Ka
sa Opieki, na adres Prezydium Rady Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego w Warszawie, ul. Zagórna 10.
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium. Józef Mrózek (red. nacz.), Mieczysław Kwiecień (z-ca red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan Tołwiński.
Adres Redakcji i Administracji:
00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.
Telefon: 29-52-61 (w. 8 lub 9). Mate
riałów nadesłanych nie zwraca się.
RSW „Prasa-Książka-Ruch”, W ar
szawa, Smolna 10/12. Nakł. 5000 egz.
Obj. 3 ark. Zam. 299. W-59.
Tradycja (od lac. traditio) — to przekazywanie, nauczanie, podanie.
Ludzkość przekazywała sobie i przekazuje z pokolenia w pokolenie obyczaje, przekonania, zasady, wierzenia religijne, prawa, wyobrażenia piękna i dobra itp. Wielu ludzi, bardzo często i przy różnych okazjach, powołuje się na tra
dycję usprawiedliwiając swoje postępowanie, a też używa je j jako argumentu w dyskusji. Często też to co ma wiekową tradycję, czyli inaczej mówiąc wy
trzymało próbę czasu, uważane jest za dobre i piękne.
Niewiele ludzi obecnie żyjących, a co najsmutniejsze, niewielu współczesnych chrześcijan zdaje sobie sprawę, że tradycja sama w sobie posiada niewielką wartość. Tradycję można porównać do papieru, na którym zostało coś napisa
ne. I tak kawałek papieru, na którym umieszczony jest np. oryginał wiersza Juliusza Słowackiego będzie inaczej oceniany niż zapiski jakiegoś ucznia, ży
jącego w tamtych, co Słowacki, czasach — choćby ten uczeń pisał nawet na papierze lepszym gatunkowo lub nawet wyraźniejszym pismem. Sam papier lub nawet kaligrafia spełnia rolę podrzędną, to bowiem co na nim jest zapi
sane i czyją ręką, jest dla nas daleko ważniejsze. Podobnie ma się sprawa z tradycją. Ważne jest jednak, co ona przekazuje.
Wielu np. naszych rodaków jeszcze nie tak dawno, gdy kazano im się uczyć, mawiało, że dziad i pradziad czytać i pisać nie potrafili, ale byli porządnymi ludźmi. W tym przypadku powoływano się na tradycję w obronie ciemnoty.
Gdyby ci, co tak mówili, znali lepiej tradycję, zapewne powoływaliby się nie tylko na swych dziadów i pradziadów, ale na całe stulecia. Gdy Kopernik obwieszczał światu nowe doniosłe prawdy matematyczno-astronomiczne, wy
stępował przeciw wiekowej i bardzo czcigodnej tradycji. Potędze tradycji i zaślepienia oparł się także Jan Hus, przeciwstawiając temu wszystkiemu wolność własnego sumienia. Przykłady możnaby mnożyć. Bałwochwalcza cześć dla tradycji jest dowodem ubóstwa myślowego. Gdybyśmy chcieli wartość wszystkiego oceniać według tradycji, to musielibyśmy się oprzeć wszystkiemu, co nowe i odkrywcze. Niejedna tradycja stała się zaporą na drodze ludzkiego postępu. Nieraz całe społeczeństwa i narody, kultywujące tradycjonalizm, padały ofiarą stagnacji.
Bez niejednej też tradycji ludzie mogliby zupełnie dobrze się obejść — z większym pożytkiem, niż się zachowuje (np. biesiady z okazji uroczystych Świąt, strzelanina podczas Świąt Wielkanocnych; były one jak wiadomo, przyczyną niejednej tragedii życiowej itp.). Tradycja przekazuje bowiem nie tylko rzeczy dobre ale i złe, w relacji do Boga i ludzi. Dlatego każdy chrze
ścijanin winien badać, co dana tradycja przekazuje i zachowywać tylko to, co posiada wartość. Człowiek myślący czyni bowiem tak, jak radzi Apostoł Paweł: wszystko bada, wszystkiego dochodzi, a zatrzymuje tylko dobre.
Wszyscy najwięksi ludzie w historii świata byli „przełamywaczami" tradycji.
Największym z nich był Jezus Chrystus. On miał do przełamania największą i najbardziej zakorzenioną tradycję. Stawił czoło tradycji, której zwolennicy przybili Go do krzyża. Jednak chwała niech będzie Bogu, za słowo Pana Jezusa: „Zwyciężyłem...” (por. Jan 16, 33).
Chwała Bogu, że Jezus Chrystus swoim życiem nauczył nas szanować taką tradycję, która posiada wartość trwałą i służy dobru człowieka. Chwała niech będzie Jezusowi Chrystusowi, że zostawił nam — dla naszego pożytku i zba
wienia — Słowo Boże.
Sama tradycja nie zbawi nikogo, choćby była najświętsza. N ie pomoże — w kwestii zbawienia — najściślejsze wypełnianie tradycji. Zbawić może tylko ufna wiara w Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, Syna Bożego.
Tak móiwi słowo Boże (por. Rzym 1.0, 9). Również kulty wowanie tradycji nie pomoże nikomu w uwolnieniu się od grzechu. Dokonać tego może tylko Sam Zbawiciel. Nikogo z nas nie zbawia więc wiara i bogobojność ojców lub ma
tek. Ale każdego może zbawić osobista wiara w Jezusa Chrystusa (Dz. Ap. 4, 12). Dzieckiem Bożym może być tylko człowiek wolny. Niewolnik tradycji — Bogu podobać się nie może.
Oby, w czasie tegorocznych Świąt Wielkanocnych, nie tradycja, ale sam Pan Jezus stał się zasadą życia każdego chrześcijanina. Tylko On może dać nam uwolnienie od brzemienia tradycji i uczynić nas gorliwymi ludźmi jednej sprawy — świadkami Pana Jezusa Chrystusa i Jego Królestwa.
Tabita
Boża droga do
nowego życia
Jest to fragment kazania Apostoła Piotra w ygło
szonego w Jerozolimie, w dzień Pięćdziesiątnicy. W ka
zaniu swym, Apostoł skierował uwagę słuchaczy na Bo
ży plan zbawienia człowieka, na Osobę i dzieło Jezu
sa Chrystusa, na Jego Krzyż. Przedstawił, czystego i niewinnego Jezusa Chrystusa, umierającego na K rzy żu Golgoty za wszystkich ludzi. Podkreślił, że Pan Jezus „...według powziętego z góry Bożego postano
wienia i planu został wydany...” w ręce ludzkie.
Czytając Słowo Boże, dowiadujemy się, że Pan Jezus, umierając na krzyżu, przelał Swą krew i oddał Swe bezgrzeszne życie jako okup za grzechy ludzi, aby przez to stało się zadość sprawiedliwości i święto
ści Bożej. Dowiadujemy się też, że K rzyż Jezusa stał się jedynym lekarstwem na grzech i biedę duchową, na wszelkiego rodzaju nieszczęście człowieka — za
nurzonego w grzechu przejętym po przodku Adamie i w grzechu własnym.
I Księga Mojżeszowa mówi nam, że grzech poja
w ił się na ziemi przez upadek Prarodziców w ogrodzie Eden. Spożycie owocu z Zakazanego Drzewa sprawi
ło, że grzech wdarł się do wnętrza człowieka, do cen
trum ludzkiej osoby — do serca.
Bóg, który jest Stwórcą kosmosu duchowego i ma
terialnego (wszechświata) jest i Stwórcą człowieka;
jego mózgu, uczuć, wolnej woli, a też i serca — cen
trum ludzkiej osoby. Bóg tworząc człowieka pragnął kierować i rządzić jego myślami, uczuciami wolą i czy
nami. Lecz człowiek zbuntował się przeciw Bogu. Stał się rebeliantem wobec Boga. Dobrowolnie wpuścił do swojego serca diabła, ojca kłamstwa, bluźniercę i mor
dercę. Diabeł zaś „urobił” człowieka na swój obraz, niszcząc w nim obraz Boga. Serce człowieka przestało być Świątynią Boga, a stało się pracownią szatana i siedliskiem zła. Sam Pan Jezus powiedział, że: ... złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, rozpusta, kradzieże fał
szywe świadectwa i bluźnierstwa” — pochodzą z ser
ca człowieka i to jest co kala człowieka (por. Mt.
15,18—20).
Tak więc w Adamie wszyscy ludzie stali się grze
sznikami, nad którymi panuje szatan. Wszyscy stali się jednakowo poddani prawu grzechu i śmierci i jed
nakowo zasłużyli na gniew Boży. Adam mając do w y boru Drzewo Żywota lub Drzewo Wiadomości dobrego i złego, wybrał to drugie. Wybór Adama stał się przy
czyną Krzyża Jezusa Chrystusa. Ponieważ wszyscy urodziliśmy się w grzechu, słusznie więc zadajemy so
bie pytanie, w jaki sposób możemy wyzbyć się nasze
go starego dziedzictwa.
Odpowiedź jest jedna: grzech i moc diabelska mo
że zostać zwyciężona tylko mocą Bożą, mocą Krzyża Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.
Człowiek sam, o własnych siłach, nie jest w stanie uwolnić się z niewoli grzechu. W walce z grzechem i diabłem — panem większości ludzi — zasiedlonym w sercach ludzkich, nie jest też w stanie pomóc tra
dycja religijna. N ie skuteczne są też w tej walce środki pedagogiczne, psychologiczne lub religijne —
„...Posłuchajcie tych stów Jezusa Nazareńskiego, męża, którego Bóg wśród was uwierzytelni! przez czyny niezwykle, cuda i znaki, jakie Bóg przez niego między wami uczynił, jak to sami wiecie, gdy według powziętego z góry Bożego postanowienia i planu został wydany, tego wyście rękami bezbożnymi ukrzyżowali i zabili; ale B óg go wzbudził, roz
wiązawszy więzy śmierci, gdyż było rzeczą niemożliwą, aby przez nią był pokonany (...) Niechże tedy wie z pewnością cały dom Izraela, że i Panem i Chrystusem uczynił go Bóg, tego Jezusa, któregoście w y ukrzyżowali. A gdy to usły
szeli, byli poruszeni do głębi i rzekli do Piotra i pozostałych apostołów: Co mamy czynić, mężowie bracia? A Piotr do nich: Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego”. (DA. 2,22—24.
36—38).
nawet wywodzące się z tradycji chrześcijańskich. Są one — po prostu — za słabe wobec mocy diabła.
Sam Bóg musiał przyjść z pomocą człowiekowi, aby wyzwolić go od diabelskiej przemocy grzechu i zła.
Tak jak przez owoc drzewa grzech „zstąpił” na ziemię i zasiedlił się w sercu człowieka, tak też przez No
w e Drzewo, drzewo Krzyża Chrystusowego, darowa
na została możliwość usunięcia z serca jadu grze
chu. „ I dam wam serce nowe, a ducha nowego dam wam do wnętrzności waszych” — Ezech. 36,26.
Na Krzyżu Golgoty, Chrystus odniósł całkowite zwycięstwo nad grzechem, śmiercią, światem i szata
nem. Bóg sam stanął do walki z diabłem i zwyciężył.
Słowa Jezusa: „Wykonało się” — są świadectwem zw y
cięstwa Bożego, „bo jak przez nieposłuszeństwo jed
nego człowieka (Adama) wielu stało się grzesznikami, tak też przez posłuszeństwo jednego (Jezusa Chrystusa) wielu dostąpi usprawiedliwienia” (Rzym. 5,19). Przez K rzyż Pański, każdy ma możność otrzymać moc do zwycięstwa nad grzechem.
Zwróćmy uwagę, na zwiastowanie Apostoła Piotra, że ludzie stali się sprawcami śmierci Syna Bożego, Je
zusa Chrystusa. N ie tylko Żydzi i poganie żyjący w I wieku naszej ery, ale, po prostu, ludzie — to zna
czy i my również. Toteż każdy człowiek musi zdać sobie sprawę z bezcenności Ofiary Jezusa Chrystu
sa. Wszyscy musimy uświadomić sobie, że śmierć Pa
na Jezusa na krzyżu poniesiona została w zastępstwie nas samych, i wierzyć, że jest wystarczalna na omy
cie nas od naszych grzechów. Pan Jezus uczynił wszystko, aby nas odkupić i wyswobodzić z niewoli grzechu. Trzeci rozdział Listu do Rzymian przedsta
wia Pana Jezusa jako naszego Zastępcę, który poniósł nasze grzechy na krzyż i umarł za nas, abyśmy mogli otrzymać przebaczenie grzechów. W szóstym zaś roz
dziale mamy możliwość zobaczyć samych siebie, złą
czonych w tę śmierć dzięki czemu mamy zapewnienie wyzwolenia od tyranii grzechu. Każdy więc kto z w ia
rą przyjdzie przyjdzie pod Jego Krzyż, otrzyma nie tylko odpuszczenie grzechów ale i moc Bożą do pro
wadzenia nowego życia. Od w iary w Chrystusa i Jego Krzyż, zaczyna się życie chrześcijańskie; chrześcijań
stwo — to po prostu Jezus Chrystus w człowieku.
Pismo Święte mówi, że każdy musi przeżyć nie tyl
ko przebaczenie grzechów ale i wejście wyzwalającej mocy Bożej do własnego serca i życia — każdy musi narodzić się na nowo, aby móc zacząć nowe życie w stałej łączności z Bogiem. W wielu miejscach Biblii czytamy stwierdzenie, że wszyscy ludzie są nie tylko grzesznikami, ale też, że wszyscy są duchowo umarli.
Każdy więc musi narodzić się na nowo. W Ewangelii Jana, w rozdz. 3, czytamy, że tę wielką prawdę — o konieczności odrodzenia — musiał zaakceptować
i przeżyć człowiek uczony, religijny i pobożny — nau
czyciel Faryzeuszów — Nikodem. I każdy z nas, na wzór Nikodema, musi narodzić się na nowo „z w o
dy i z Ducha” .
Przez moc Słowa Bożego, rodzi się w człowieku wiara (Rzym.10). Z serca i ust człowieka zaczyna w te
dy płynąć modlitwa wiary. I wtedy też moc Boża napeł
nia serce człowieka i rozpoczyna się panowanie Boże w jego sercu. Bóg zamieszkuje w człowieku, a czło
wiek przez wiarę i Ducha Świętego, zanurzony zostaje w Bogu. To jest ten chrzest w Duchu Świętym (1 Kor.12,13). Człowiek, w którym jest Bóg, staje się cząstką Ciała Chrystusowego, Kościoła Bożego. Kościo
ła, o którym powiedział Pan Jezus, że „bramy pie
kielne nie przemogą go” .
Odrodzenie człowieka jest rewolucyjnym wydarze
niem, ważniejszym niż jego fizycznie, naturalne na
rodziny. Decyduje ono o całej wieczności człowieka.
Każdy więc — bez względu na płeć, wiek, zajmowane stanowisko, pełnione funkcje w społeczeństwie i ko
ściele, bardziej lub mniej religijny — każdy musi przeżyć wejście do serca wyzwalającej mocy Bożej;
każdy musi się narodzić na nowo.
Nie wszyscy porzucają stare życie w momencie nawrócenia i dlatego nie wszyscy przeżywają odro
dzenie — napełnienie Duchem Świętym. I dlatego pozostają niemowlętami, choć są może w społeczności chrześcijańskiej od bardzo dawna. I póki nie wyrzek
ną się grzechu, póki nie przestaną wracać do swych bożyszczy i całkowicie nie odwrócą się od nich, nie mogą być napełnieni Duchem Świętym i nigdy nie tylko nie wejdą do Królestwa Niebieskiego, ale nawet Go nie zobaczą. Mogą nawet nosić miano chrześci
janin, przebywać wśród chrześcijan — lecz nic im to nie pomoże.
Tak ważną jest więc rzeczą napełnienie Duchem Świętym, który przekonuje i odradza niezbawioną du
szę, a też wyposaża w moc Bożą. Wraz z napełnieniem Duchem Świętym, zostaje w człowieku ugruntowana pewność zbawienia, człowiek z gorliwą nadzieją za
czyna oczekiwać dopełnienia się obietnic Bożych. „Sam Duch poświadcza duchowi naszemu, żeśmy dziećmi Bożymi” . I tak Duch nasz, dusza i ciało, spodziewają się być bez nagany na dzień przyjścia Pana Jezusa (por.l Tes.5,23).
Kazanie Piotra o Jezusie ukrzyżowanym i zmart
wychwstałym, wywołało poruszenie wśród słuchaczy.
„Co mamy czynić” — zapytali. To logiczne pytanie by
ło pytaniem ich serc, przejętych zwiastowaniem Piotra.
On zaś im rzekł: „Upamiętajcie się!...”
Słowa „upamiętajcie się!” — są i dzisiaj bardzo
aktualne w naszym społeczeństwie, które choć na
zywa się chrześcijańskim, jednakże żyje bez Boga.
Chrześcijaństwo — to Chrystus oraz ci, którzy na wezwanie przyszli pod Jego Krzyż, zostali powołani i wybrani, i otrzymali odrodzenie z rąk Pana. Chrze
ścijanie — to ludzie, którzy przeżyli Krzyż Jezusa, których serca zostały oczyszczone od grzechu i zła i stały się Świątynią Ducha Świętego. Chrześcijanie
— to ci, którzy wolę swoją poddali w oli Bożej. To ci, 0 których Pan Jezus — w modlitwie od Boga Ojca
— mówi: „Sw oi” . To ci, których Słowo Boże nazywa zwycięzcami. To ludzie, w których sercach mieszka Chrystus, a oni przebywają w Chrystusie przez Du
cha Świętego.
„K to jest w Chrystusie nowym jest stworzeniem”
(2 Kor.5,17). Czy i Ty, Drogi Czytelniku, należysz do tych ludzi? Jeżeli nie, to U PA M IĘ TA J SIĘ!
Porzuć świat i jego pożądliwości!. Pójdź pod krzyż Jezusa! Weź dar wiecznego życia, który ofiarowuje Ci Zbawiciel i wiarą połącz swe serce z Jezusem Chrystusem! To jest pierwszy etap Bożej drogi. Drugi etap jest kontynuacją i wynikiem pierwszego. Na pod
stawie w iary swojej w Zbawiciela i Jego dzieło Zba
wienia, winieneś dać się ochrzcić tak, jak to czynione było za czasów pierwszych chrześcijan. Chrzest twój, zgodny ze Słowem Bożym, będzie publicznym świadec
twem przed światem, pogrzebania starego człowieka.
Jest to ważna sprawa, bowiem oznacza świadome zer
wanie ze starym sposobem życia, ze wszystkim, co na
leżało do „starego Adama” . K iedy całkowicie złączysz się z Jezusem Chrystusem, Duch Święty przeniknie tw oje ciało i włączy w Ciało Chrystusowe, czyli K o ściół Boży. W tej samej chwili zanurzony zostaniesz
— to znaczy ochrzczony — w Duchu Świętym. Otrzy
masz nowe życie pochodzące od Boga; życie Boże, które trwa na wieki.
Boża droga do nowego życia wiedzie więc przez Krzyż Syna Jego. „Jam jest Droga, Prawda i Żywot”
— i rzekł kiedyś Pan Jezus Tomaszowi. Słowo Boże
— i Ciebie dzisiaj — zachęca do wejścia na tę drogę 1 kroczenia po niej w pełności Ducha Świętego ze wzrokiem skierowanym na Jezusa „Zbawiciela i do- kończyciela w iary naszej” .
M iły Czytelniku! Wybierz życie z Bogiem w chwa
le, radości i pokoju tu na ziemi i w całej wiecz
ności.
„Jeśli kto Ducha Chrystusowego nie ma, ten nie jest Jego” (Rzym 8,9). „Bo ci, których Duch Boży pro
wadzi, są dziećmi Bożymi” (Rzym. 8,14).
Stanisław Krakiewicz
„CO SIĘ SIEJE JAKO SKAŻONE, BYWA WZBUDZONE W CHWA
LE... TAK TEŻ JEST ZE ZMAR
TWYCHWSTANIEM" (POR. 1 KOR. 15, 42 NN.).
SERDECZNE ŻYCZENIA CHRZE
ŚCIJAŃSKIE SKŁADA - TYM SŁOWEM -
REDAKCJA
J e z u s ż y j e
„A jeśli Chrystus nie został wzbudzony, tedy i kazanie nasze daremne, da
remna też wiara nasza. A jednak Chrystus został wzbudzony z martwych i jest pierwiastkiem tych, którzy zasnęli”. ( 1 Kor. 15,14 i 20).
W podziemiach jednego z zabytko
wych kościołów miałem okazję obejrzeć wykresy obrazujące rozwój chrześcijaństwa w świecie, ze szcze
gólnym uwzględnieniem Europy.
Spośród wielu podróży Apostoła Pawła szczególnie uwidoczniona była jego podróż do Damaszku.
Jeden z teologów żydowskich, ba
daczy działalności Apostoła Pawła, Ben Schalom Chorin pisze, że punktem zwrotnym, przyspieszają
cym rozwój chrześcijaństwa było nawrócenie się Pawła pod Damasz
kiem. Zmartwychwstały Jezus, który mu się objawił zmienił zupełnie jego życie. Zmartwychwstanie Jezu
sa Chrystusa wpłynęło również de
cydująco na przyszłą działalność uczniów Jezusa. A le polecenie Jezu
sa Zmartwychwstałego: ” ... idźcie na cały świat i czyńcie uczniami wszyst
kie narody” szczególnie poważnie potraktował i wprowadził w czyn Apostoł Paweł.
Nie wiemy, czy uczniowie, którzy ten rozkaz otrzymali zanieśli światło Ewangelii w tak dalekie strony, jak uczynił to Apostoł Paweł. Z Pisma Świętego wiemy, że Apostoł Paweł docierał do odległych zakątków ziemi, między innymi dotarł i do Europy niosąc prawdę o Jezusie i ugruntowując Jego naukę. A le wróćmy do wydarzenia, jakie miało miejsce pod Damaszkiem.
Jako Żyd żyjący w diasporze zgodnie z tradycją żydowską posia
dał dwa imiona. Hebrajskie imię Scha-ul oraz zlatynizowane Saulus, po grecku Paulos, po polsku Paweł, co oznacza mały lub drobny. Na
tomiast Scha-ul oznacza posłany.
Świadomy SWego posłannictwa, wieść o zbawiającym Jezusie niósł nie tylko swemu narodowi ale do
cierał z nią wszędzie, do różnych krajów i dlatego nazywany jest Apostołem narodów.
Paweł stał się prawdziwym po
słańcem zmartwychwstałego Jezusa.
I choć z satysfakcją stwierdzał, że jest Żydem z pokolenia Benjamino
wego, to chlubą i dumą jego był fakt, że jest dziecięciem Bożym omytym i oczyszczonym krwią Jezusa Chry
stusa ze wszystkich swoich prze
stępstw i grzechów. Jezus posiada) go całkowicie, zmienił jego serce i skierował na nową, błogosławioną drogę życia.
Paweł nawrócił się. Co to znaczy?
Można z pogańskiej w iary w boż
ków nawrócić się do wiary w jedy
nego Boga. Można z ateisty stać się człowiekiem wierzącym i pozostać oddany Bogu. A le w przypadku Pawła nie - o to chodziło. Jako po
bożny faryzeusz wierzył w jedynego Boga, Jahwe i uważał, że postępuje zgodnie z Jego wolą. Przeżycie, któ
rego doznał pod Damaszkiem skie
rowało jego życie na nowe tory i na
dało mu zupełnie nową treść. Odtąd świadectwo o zmartwychwstałym Jezusie stało się celem jego życia, prawdę tę głosił w mocy Ducha Świętego, a to przyczyniło się do wzrostu wyznawców Jezusa.
Dla wielu otaczających nas ludzi prawda o zmartwychwstałym Jezu
sie nie odgrywa żadnej roli. To, że Jezus został prawdziwie z martwych wzbudzony jest dla nich zupełnie obojętne. A le Apostoł prawdę o ży
wym i zmartwychwstałym Jezusie głosił wbrew wszelkim przeciw
nościom wszystkim otaczającym go ludziom, udawał się z nią w drogę do najbardziej odległych zakątków ziemi. Paweł był świadom tego, że Jezus nie uczył inaczej aniżeli staro- testamentowi prorocy. A le fakt, że Jezus zmartwychwstał, żyje i jest wszechmocny dało jemu głęboką wiarę i pobudziło do intensywne
go działania.
I to jest niezmiernie ważne, jest przykładem dla każdego z nas. Lecz z Pisma Świętego dowiadujemy się, że prawdziwe świadectwo o Jezusie, prawdziwą lekcję postępowania otrzymał Paweł od świeckiego wprawdzie człowieka, lecz oddanego naśladowcy Jezusa, Anianiasza. A kiedy Paweł przyjął Jezusa jako swojego osobistego Zbawiciela i zro
zumiał doskonałe dzieło zbawienia dokonane na krzyżu Golgoty, stał się gorliwym i wiernym naśladowcą Chrystusa a Bóg sprawiedliwy ob
darzył go głęboką mądrością i odkrył przed nim wiele tajemnic z K ró lestwa Swojego.
Czytaliśmy na początku, że:
„... gdyby Chrystus nie zmartwych
wstał, daremne byłoby nauczanie nasze, próżna też byłaby wiara na
sza” . Kazanie bez mocy Bożej nikomu nic nie mówi. Wielu ludzi jest zdania, że o Bogu należy mówić bardziej współcześnie i bardziej no
wocześnie. A naukę Chrystusową na
leży przedstawiać jako ideę opartą na zdobyczach wiedzy. A le takie rozumowanie jest błędem.
Podstawą naszej wiary nauczania i świadectwa jest Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały.
Jego ofiara raz dokonana na krzyżu Golgoty jest ofiarą doskonałą. Jego krew przelana na krzyżu Golgoty ma moc oczyścić każdy grzech. W księ
dze proroka Izajasza czytamy: „Jeśli wasze grzechy będą jako szkarłat, jak śnieg wybieleją. Jeśli będą czer
wone jako purpura, staną się jako wełna” .
Drogi Czytelniku! Bez tej świado
mości i bez pojednania się z Bogiem każde twoje przedsięwzięcie życiowe okaże się niewiele znaczące i ska
zane będzie na niepowodzenie. Jezus żyje i z Jego obecnością powinien liczyć się każdy człowiek w życiu swoim. I dlatego nie mądre kazanie wygłaszane z ambony czy kazalnicy przez księdza czy kaznodzieję, ale żywe Słowo wypowiadane w mocy Ducha Świętego, liczące się z obecno
ścią Jezusa potrzebne jest jako prawdziwy pokarm każdemu słucha
jącemu dla wewnętrznego zbudowa
nia i pokrzepienia wiary.
Ponieważ Jezus powiedział: „...oto jestem z wami aż do skończenia świata” , a więc i wśród tych, którzy otwierają swe serca na Jego słowa.
Lecz Apostoł Paweł zwraca również uwagę na fakt, że gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, daremne byłoby nasze kazanie, czyli świadectwa na
sze byłyby puste, nie miałyby mocy ani treści, można by wtedy mówić, że obojętne jest w co człowiek wierzy. A le nasza wiara powinna być świadoma i zgodna z wolą Bożą.
Lecz nie tylko o świadomość lub przyzwyczajenie tu chodzi ale 0 wierność i wytrwałość w wierze.
Kto nie pojednał się z Bogiem i nie ma pewności zbawienia podobny jest do człowieka wspinającego się na skałę w górach i który w pewnym momencie staje na niepewnym szczeblu. Szczebel nie jest bezpiecz
ny i w każdej chwili grozi upadek 1 śmierć.
Nie chodzi tu o krytykę czy zachwianie czyjejś wiary. Tu chodzi 0 uchwycenie się Jezusa żywą wiarą 1 przyjęcie Go do serca jako swojego osobistego Zbawiciela. Jezus zmar
twychwstał i żyje! I każdy, kto przed Nim wyznał swój grzech, przyjął Go do swojego serca i rozpoczął z Nim nowe życie stał się Bożym dzie
cięciem i żyć będzie z Nim na wieki.
Kazimierz Murań ty
Chwała krzyża: przebłaganie (II)
„Co do mnie zaś, niech mnie Bóg uchowa, abym mial się chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Fana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego dla mnie świat jest ukrzyżowany, a ja dla świata”.
(Gal. 6,14).
W poprzednim artykule („Chrześcijanin” Nr 3/74) czytając ten sam tekst biblijny z Listu do Galacjan, powiedzieliśmy, że Apostoł Paweł sam skorzystał z ofiary Jezusa Chrystusa na krzyżu Golgoty. Ofiary, która dała mu wykupienie lub mówiąc jego własnymi słowami z Listu do Kolosan: „wyrwanie z mocy ciem
ności i przeniesienie do Królestwa Syna umiłowanego Jezusa Chrystusa”. Z tego Apostoł radował się, tym się chlubił, w tym widział chwałę krzyża którą głosił wszędzie.
Krzyż Golgoty, a mówiąc ściślej — ofiara Chry
stusowa na krzyżu, jest nie tylko odkupieniem, lecz również PRZEBŁAGANIEM lub inaczej ZADOŚĆ
UCZYNIENIEM sprawiedliwości Bożej.
W poprzednim artykule cytowaliśmy również sło
wa tego Apostoła z trzeciego rozdziału Listu do Rzy
mian: „Nie masz sprawiedliwego ani jednego. Nie masz kto by rozumiał, nie masz kto by szukał Boga”,
„... gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej”.
Wszyscy ludzie bez wyjątku są więc grzesznikami.
Czyż więc Bóg patrzy, mówiąc naszym codziennym językiem „przez palce” na nasze grzeszne życie i złe postępowanie? Czyż Bóg, choć jest miłością, nie dawał od czasu do czasu znać ludziom, co myśli o takim po
stępowaniu? Cóż mówi na ten temat Słowo Boże?
Apostoł natchniony przez Ducha Świętego powia
da, co Bóg myśli i czyni z niepokutującym grzeszni
kiem: „Albowiem gniew Boży z nieba objawia się przeciwko wszelkiej bezbożności i nieprawości ludzi”.
A gniew Boży ciąży nad każdym niepokutującym grzesznikiem. Jest bowiem tylko taka różnica między grzesznikami: jedni pokutują i dostępują odpuszcze
nia grzechów, drudzy brną dalej w swoich grzechach.
Do tych drugich właśnie Apostoł Paweł kieruje słowo: „Albo może lekceważysz bogactwo Jego dobroci i cierpliwości i pobłażliwości, nie zważając na to, że dobroć Boża do upamiętania cię prowadzi? Ty jednak przez zatwardziałość swoją i nieskruszone serce gro
madzisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga. Który odda każdemu we
dług uczynków jego” (Rzym. 2, 4— 6).
Ten Boży gniew objawił się dość często w dziejach ludzkości i to zarówno nad całym narodem lub na
rodami, jak i nad pojedyńczym człowiekiem. Słowo Boże mówi: „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć”.
W ostatecznym rachunku zapłatą za każdy grzech jest śmierć fizyczna i wieczna każdego człowieka. Nikt tej
zapłaty nie uniknie, jeśli nie skryje się pod zasłoną krwi Jezusa Chrystusa, jako Baranka niewinnego i niepokalanego.
Ponieważ według tego prawa każdy człowiek mu
siałby umrzeć fizycznie i wiecznie, nie byłoby żadnej nadziei dla ludzi, zwłaszcza dla pogan, którzy nie znali prawdziwego Boga. Dlatego też Bóg w Swej dobroci i mądrości upatrzył Sobie Takiego, który mógł przyjąć na Siebie zapłatę za grzechy wszystkich ludzi. Osoba ta musiała być oczywiście bezgrzeszna i doskonała, gdyż w przeciwnym razie najwyżej za swoje grzechy mogłaby cierpieć.
Ponieważ nie było nigdy i nie mogło być takiej ziemskiej istoty, Bóg Ojciec posłał na ziemię Swego Syna, który narodził się jako człowiek, żył jednak bez
grzesznym, doskonałym życiem, aby po 33 latach Swej ziemskiej wędrówki pójść dobrowolnie na krzyż, niosąc nasze grzechy na Swoim ciele.
Wymogom Bożej sprawiedliwości stało się zadość.
Została złożona całkowicie wystarczająca ofiara za wszystkie grzechy, wszystkich ludzi. Boży gniew cią
żący nad każdym człowiekiem został włożony na Syna Bożego. On nie tylko strasznie cierpiał na krzyżu, lecz także został opuszczony przez Boga Ojca.
Kiedy naród izraelski wędrując po pustyni synaj- skiej do Kanaanu, zaczął narzekać na swój los — i to bynajmniej nie ciężki, mieli przecież pod dostatkiem wszystkiego — Bóg zesłał na nich jadowite węże.
W wyniku tej plagi tysiące Izraelitów umarło. Zaczęli w końcu wołać do Boga o ratunek. Bóg nakazał Moj
żeszowi uczynić miedzianego węża i zawiesić go na wysokim słupie tak, aby każdy Izraelita mógł dojrzeć go ze swego namiotu. Każdy więc ukąszony przez węża, który spojrzał na miedzianego węża, bywał uzdrowiony. Nie miedziany wąż uzdrawiał oczywiście Izraelitów, lecz ich osobista wiara, która zaufała Boże
mu poleceniu. Jeśli natomiast komuś z nich wydawało się, że są to dziecinne bajki, lub zabobony, i nie spo
glądał w kierunku słupa z miedzianym wężem, nie
uchronnie umierał w agonii. Ponosił karę za swoje nie
posłuszeństwo, bunt i niewiarę.
Tak samo ma się sprawa z ofiarą krzyżową Pana Jezusa Chrystusa. Każdy człowiek, jak zresztą już o tym mówiliśmy, musiałby ponosić konsekwencje doczesne i wieczne swojej niewiary i buntu przeciw Bogu, lub krótko mówiąc: grzechu. Jednakże, jeśli spojrzy z wiarą na krzyż Golgoty, na którym Jezus umierał za niego, zostaje uratowany od przyszłego gniewu. Nie tylko uratowany lecz uzdrowiony i prze
niesiony do godności dziecka Bożego.
Sam Pan Jezus w rozmowie z Nikodemem zapi
sanej w Ewangelii św. Jana w rozdziale trzecim, po
wiada: „I jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy. Aby każdy, kto Weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”.
Wąż miedziany został wystawiony wysoko, aby
każdy Izraelita mógł go dojrzeć. Czy wszyscy nań spoj
rzeli? Chyba nie. Jezus Chrystus został ukrzyżowany za wszystkich ludzi. Czy jednak wszyscy ludzie spo
glądają Nań z nadzieją na uratowanie od zapłaty za swój grzech? Z całą pewnością nie. A więc, co czeka tych, którzy nie wejrzą na wywyższonego, to znaczy umierającego za nich na krzyżu Chrystusa? Odpowiedź daje Słowo Boże, które mówi: „Zapłatą za grzech jest śmierć” .
Ludzie często dziwią się, dlaczego im tak źle żyje się, dlaczego cały świat żyje w niepokoju i bywa od czasu do czasu wstrząsany kataklizmami w ojny czy innej zagłady. Odpowiedź jest prosta i smutna: ponie
waż żyje w dalszym ciągu pod gniewem Bożym, zbiera gorzkie owoce swojego życia. Słowo Boże wyraźnie po
wiada w Liście do Galacjan. „N ie błądźcie, Bóg się nie da z Siebie naśmiewać, albowiem co człowek sieje, to i żąć będzie” (Gal. 6,7). Czyż nie uczy nas tego samo życie, a szczególnie przyroda?
Zamiast więc rozglądać się bezradnie po świecie i otoczeniu, zamiast oskarżać Boga lub kwestionować z tego powodu nawet Jego istnienie, należy sięgnąć do Biblii, do Słowa Bożego, gdyż tam dowiemy się, kim jesteśmy, co nam grozi, ale też gdzie jest ratunek i nasza nadzieja. Im człowiek bliżej przychodzi do Boga, tym lepiej widzi swoją nędzę, beznadziejność i przepaść dzielącą go od Boga. Jeśli jednak dalej czyta Słowo Boże, to widzi, że jest Ktoś, K to położył wielki most nad tą wielką przepaścią. Tym mostem, po którym możemy przyjść do Boga Ojca, jest Krzyż Chrystusowy, Jego Ofiara, On Sam — Syn Boży. On
jest przykryciem tej przepaści, przykryciem naszej nagości i grzeszności.
Apostoł Jan powiada w swoim pierwszym Liście w rozdziale drugim: „On ci, to znaczy Chrystus, jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego świata” .
Czy Jezus Chrystus jest przebłaganiem Bożej spra
wiedliwości za Ciebie? Z całą pewnością tak. A le czy T y spojrzałeś już na Niego, tak jak Izraelita na węża miedzianego, i otrzymałeś to uzdrowienie i odpuszcze
nie grzechów? Jeśli nie, to żyjesz nadal pod Bożym gniewem i oczekuje Cię zapłata za Tw ój grzech i całe grzeszne życie.
Słowo Boże nie tylko mówi, że: „zapłatą za grzech jest śmierć” . Druga część tego 23 wiersza z szóstego rozdziału Listu do Rzymian brzmi: „lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” . Tak, każdy człowiek musi dokonać zasadni
czego wyboru: może wybrać zapłatę za grzech — śmierć doczesną i wieczną, lub też dar łaski Bożej — życie wieczne w Jezusie Chrystusie. Słowo to głoszone jest Wam, drodzy Czytelnicy po to, abyście wybrali to drugie.
Jezus bowiem zmarł za nas wszystkich. A teraz zaprasza wszystkich nas, bez wyjątku, do skorzystania z Jego kosztownej ofiary przebłagalnej. Możesz przeżyć to jeszcze dzisiaj, gdy skończysz to czytanie. Powiedz Bogu swoimi, nie wyuczonymi na pamięć, słowami, że pragniesz z całego serca otrzymać przebaczenie swoich grzechów i darowanie nowego życia przez Jezusa Chrystusa.
Jan Tołwiński
Dawid Wilkerson opowiada (VII)
Następnym razem pojechałem do Nowego Jorku w jakimś dziwnym stanie umysłu. Częściowo byłem podbudowany swoim nowym marzeniem, a częściowo przygnębiony i zmieszany. Im więcej dowiadywałem się o naturze wroga w tym dużym mieście, tym bar
dziej uwypuklał się m ój brak kwalifikacji, by sta
wić mu czoła. Nieprzyjaciel czaił się w warunkach socjalnych, które tworzą slumsy Nowego Jorku goto
we porwać chłopców, samotnych i spragnionych ludz
kiej miłości. Dawał on chłopcom łatwe obietnice bez
pieczeństwa, wolności, szczęścia i odpłaty. Nadał swo
im obietnicom niewinne nazwy: Kluby, a nie gangi mordujące, Czajnik, a nie narkotyki, Rybne Skoki, a nie stymulacja niezaspokojonego seksu, Taniec Jazzowy, a nie wściekłe walki na śmierć. On wbu
dował w swoje ofiary takie osobowośsi, do których prawie nie sposób było dotrzeć. On zarzucił wokoło tych chłopców m ur grubej, ochronnej hardości; uczy
nił ich dumnymi z tego, że są hardzi.
Wziąłem pod uwagę moją słabość wobec jego si
ły. Nie miałem żadnej broni. Nie miałem doświadcze
nia. Nie miałem pieniędzy. Nie stała za mną żadna wspierająca mnie organizacja. Bałem się walki.
I nagle przypomniałem pewne wydarzenie, kiedy również bałem się widząc nadchodzącą walkę. Wyda
rzyło się to wiele lat temu, gdy byłem jeszcze chłop
cem, akurat przeprowadziliśmy się wówczas do Pittsburga. Byłem zawsze dość wątły i jeszcze bar
dziej chudy i kościsty niż teraz. Na samą myśl o wal
ce na pięści cały drżałem. A jednak, śmieszne to, przez cały czas nauki w szkole średniej nie musiałem nigdy się bić> ponieważ byłem uważany za nadzwy
czaj silnego i walecznego. Ta dziwna sytuacja zaist
niała w bardzo dziwny i szczególny sposób, i im wię
cej o tym rozmyślałem, tym bardziej zastanawiałem się, czy nie ma ona teraz dla mnie jakiegoś znaczenia.
Był w szkole chłopiec imieniem Chuck, awantur
nik i tyran. Był pierwszym chłopcem, o którym się
dowiedziałem po przyjeździe do Pittsburga. Zanim roz
pakowaliśmy nasze walizki, wiedziałem już, że Chuck zawsze bije nowe dzieciaki. Ostrzeżono mnie, bym był szczególnie ostrożny, jako że Chuck szczególnie ter
roryzuje dzieci kaznodziejów.
Drżałem przed nim zanim go jeszcze spotkałem.
A co będzie kiedy się w końcu spotkamy? Zadałem Bogu takie pytanie, a odpowiedź przyszła prędko i wyraźna: „Nie wojskiem, nie silą, ale Duchem m oim ”.
Wiedziałem, że był to cytat biblijny i zajrzałem do Biblii, aby sprawdzić czy dobrze pamiętam. Było u Zachariasza 4, 6. Obrałem to jako swoje motto. Posta
nowiłem, że gdy nadejdzie chwila spotkania się z Chuckiem, oprę się na tej obietnicy. Bóg obdarzy mnie świętą odwagą, która nie przestraszy się żadnego ty
rana.
Bardzo prędko miałem okazję, aby wypróbować swoją teorię. Pewnego wiosennego popołudnia wyru
szyłem ze szkoły do domu sam. Miałem na sobie no
we ubranie, pamiętam, co powodowało, że jeszcze je den powód był, bym nie wchodził do walki; nowe ubranie w naszej rodzinie było zbyt kosztownym wy
datkiem, aby mogło być zniszczone w walce ulicznej.
I nagle zobaczyłem przed sobą chłopca, który szedł ku mnie. Od razu wiedziałem, że to jest Chuck. S zeil majestatycznie drugą stroną ulicy. Gdy mnie tylko zobaczył zaraz przeszedł na moją stronę ulicy i na
jeżył się na mnie jak rozjuszony byk. Chuck był sil
nym chłopcem. Musiał chyba ważyć jakieś 25 kg wię
cej ode mnie i był wyższy od mnie tak że musiałem wyciągnąć szyję, by spojrzeć mu do oczu. Chuck za
trzymał się nagle przede mną na chodniku z rozsta
wionymi nogami i rękami na biodrach.
— Ty jesteś dziecięciem kaznodziei.
To nie było pytanie, ale rzucone wyzwanie, i m u
szę przyznać, że w tym momencie zniknęły moje wszystkie nadzieje na świętą odwagę. Byłem wystra
szony do reszty.
— Nie wojskiem, ani silą, lecz Duchem moim. Nie wojskiem, ani siłą, lecz Duchem moim, mówi Pan za
stępów. Powtarzałem to sobie ciągle na nowo, podczas gdy Chuck zaczynał wyrażać swoją opinię o mnie.
Zaczął od wyśmiewania się, że wyglądam na głupie
go w swoim nowym ubraniu. Następnie przeszedł do tej oczywistej prawdy, iż jestem słabeuszem. Potem miał kilka słów do powiedzenia o dzieciach kazno
dziejów w ogóle.
— ... Duchem moim, mówi Pan. Ja nadal nic nie mówiłem, ale wewnątrz mnie działo się coś zadziwia
jącego. Odczułem jak strach topnieje, a jego miejsce zajmuje ufność i radość. Spojrzałem Chuckowi w twarz i uśmiechnąłem się. Chuck stawał się coraz bardziej wściekły. Twarz mu sczerwieniała, gdy sta
wiał m i wyzwanie do walki.
Nadal się uśmiechałem.
Chuck zaczął mnie okrążać z zaciśniętymi pięścia
mi, machając wolno rękami i robiąc krótkie próbne ataki na mnie.
Na jego twarzy widać jednak było odrobinę popło
chu. Widział on, że z jakichś niepojętych powodów, ta mała krewetka naprawdę się nie boi. Ja również za
cząłem go okrążać nie zdejmując z niego swego spoj
rzenia i cały czas się uśmiechałem.
W końcu Chuck mnie uderzył. Było to raczej jakieś niepewne muśnięcie, które nie bolało i akurat byłem
w takiej pozycji, że utrzymałem równowagę i nie przewróciłem się. Zaśmiałem się cicho i tajemniczo.
Chuck przestał mnie okrążać. Opuścił pięści. Co
fnął się do tyłu, a potem się odwrócił i odszedł.
Następnego dnia w szkole zacząłem słyszeć wszę
dzie, że zwyciężyłem największego tyrana i awantur
nika w mieście. Chuck opowiadał o tym wszystkim.
Mówił, że jestem najbardziej walecznym i odważnym chłopcem z jakim kiedykolwiek walczył. Od tego cza
su byłem traktowany z respektem przez całą szkołę.
Może należało powiedzieć dzieciom prawdę, ale nie powiedziałem. Był to dla mnie rodzaj polisy ubezpie
czeniowej. A ponieważ nie lubiłem bójki, nie byłem gotowy tej polisy oddawać.
Teraz zastanowiałem się, czy w przypomnieniu tego wydarzenia nie kryło się coś istotnego. Czy nie stoję przed takim samym problemem, gdzie wróg jest o wiele większy i silniejszy niż ja. Może w moim bra
ku siły fizycznej był ciekawy paradoks? Może w tej słabości był jakiś rodzaj mocy, ponieważ doskonale wiedziałem, że nie mogę spoglądać na siebie. Nie mo
głem się na tyle wygłupić, by myśleć, że pieniądze, wysokie koneksje czy dyplom z socjologii były wy
starczające w tej sytuacji, gdyż nic z tego nie miałem.
Jeżeli miałem rację marząc o nowym początku i no
wym życiu, to Bóg chyba wybrał tak słabą istotę jak ja, bym od samego początku był zależny od Niego.
„Nie wojskiem, nie siłą się to stanie, ale Duchem moim, mówi Pan zastępów
Zdecydowałem się postawić pierwszy krok w kie
runku urzeczywistnienia mojego marzenia. Pierwszą rzeczą, jaką potrzebowałem wiedzieć, było to, czy miałem jakieś prawo oglądać takie wizje. Czy to na
prawdę jest możliwe, by kilkunastoletni członkowie gangów nowojorskich i nałogoioi narkomani zmienili się w tak radykalny sposób, o którym ja marzyłem.
Przypomniałem sobie jak dziadek podkreślał to, że w samym sercu Ewangelii leży moc przemieniająca. Na pamięć znalem ten urywek Słowa Bożego, o którym on mówił: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Króles
twa Bożego”.
„Rzekł mu Nikodem: Jakoż się może człowiek na
rodzić, gdy jest stary? Czyż może powtórnie wejść do łona matki swojej i urodzić się? Odpowiedział Jezus:
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci; jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do K ró lestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest” (Jan 3,3—6).
A zatem jeśli ci chłopcy mają się zmienić w spo
sób dramatyczny, to przemiana musiałaby nastąpić w ich sercach. Wiedziałem, że ja tego nie jestem w sta
nie zrobić. To musi być dzieło Ducha Świętego. Ale może ja mogłem spełniać rolę naczynia, przez które Duch dosięgnąłby tych chłopców? Był jeden sposób, aby się dowiedzieć o tym. Dotychczas ja tylko cho
dziłem po mieście i słuchałem. Teraz postąpię inaczej.
Zacznę rozmawiać z tymi chłopcami wierząc, że Duch Święty osiągnie ich tam, gdzie ja nie mogę. Zacząłem się dowiadywać w Nowym Jorku, który gang w mieś
cie był najbardziej waleczny i najbrutalniejszy.
Dosyć często powtarzały się dwie nazwy: Chap- lains (Kapelani) i Mau Mau. Oba były w Fort Greene, Brooklyn. W ięcej niż trzydzieści tysięcy ludzi miesz
kało w tych wysokich blokach mieszkalnych. W ięk
szość stanowili Murzyni i Portorykańczycy, a duży ich procent żył z zapomóg.