• Nie Znaleziono Wyników

"Historia literatury polskiej", Klasa IX, część I: „Literatura staropolska od początków piśmiennictwa do czasów saskich”, opracowali Kazimierz Budzyk i Jadwiga Pietrusiewiczowa, przy współudziale Łukasza Kurdybachy, Warszawa 1951, Państwowe Zakłady Wydawn

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Historia literatury polskiej", Klasa IX, część I: „Literatura staropolska od początków piśmiennictwa do czasów saskich”, opracowali Kazimierz Budzyk i Jadwiga Pietrusiewiczowa, przy współudziale Łukasza Kurdybachy, Warszawa 1951, Państwowe Zakłady Wydawn"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Ziomek

"Historia literatury polskiej", Klasa

IX, część I: „Literatura staropolska od

początków piśmiennictwa do czasów

saskich”, opracowali Kazimierz

Budzyk i Jadwiga Pietrusiewiczowa...

: [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 43/1-2, 764-776

(2)

764

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

sto telesa i jego k o m en ta to ró w , m a tem a ty ce greckiej i arabskiej (w łaciń sk ich przekładach) itd ., po k tó ry ch w krótce n a stą p ią ta k że św ieck ie u tw ory r o d z i­ m ego p o ch o d zen ia (tak w języ k u ła ciń sk im , jak w języ k a ch n arod ow ych ).

P o te k śc ie n a stęp u ją tr z y in d ek sy a lfa b e ty c z n e : skorow idz osob ow y, sk o ­ row idz rzeczo w y oraz „ w y k a z w ażniejszej litera tu r y p rzed m io tu ” , p rzezn a ­ czo n y na u ż y te k tak ich cz y te ln ik ó w , k tó rzy przez sa m o d zieln ą lek tu rę zapragną rozszerzyć lu b pogłęb ić w iad om ości, ja k ie zn ajd ą w tek ście. N a jego m a rg i­ n esie p o zw o lim y sobie za u w a ży ć, że brak w nim K ata lo g u w y s ta w y druków k r a ­

kowskich X V i X V I w., w yd an ego przez B ib lio te k ę J a g iello ń sk ą w r. 1930,

ja k k o lw iek nie ulega w ą tp liw o ści, że au tor p osłu giw ał się nim nie ty lk o przy red ak cji szeregu stronic (s. 76 — 87), lecz rów nież przy doborze ilu stracji (zob. ryc, 5 3 - 5 7 , 59, 63).

K ończą k siążk ę ry c in y , w liczb ie 1U6. D obór ich je st na ogół celo w y , z ty m ch yb a ty lk o w y ją tk iem , że za m ia st m in u sk u ły karolińskiej z I X w ieku (ryc. 8) n a leża ło b y reprodukow ać k aligraficzn e p ism o rom ań sk ie X II w iek u , bo nie ta m to pism o, lecz w łaśn ie to o sta tn ie sta n o w iło wzór dla m in u sk u ły r e n e ­ sansow ej (zob. te k s t, s. 37). Ż ałow ać ta k że n a leży , że niek tóre druki są rep ro ­ du k ow ane nie z o ry g in a łó w , lecz z fo to g ra fii, co w yw o ła ło k on ieczn ość p o słu ż e ­ n ia się „ s ia tk ą ” w tak ich p rzy p a d k a ch , gd zie ty lk o „ k resk a ” b y ła b y na m ie j­ scu. O d czu w am y rów nież brak w yk azu rycin.

A le te w szy stk ie n asze uw agi k ry ty czn e d o ty c z ą ty lk o p o m n iejszy ch usterek om aw ian ej tu k sią żk i. N ie ob n iża ją one jej w artości i p rzy d a tn o ści do celów d y d a k ty c z n y c h i c z y te ln ic z y c h . O b iecu jem y w ięc sob ie po niej d u ży p o ­ ż y te k dla n a szy ch m łod szych k olegów w b ib lio tek a rstw ie i w ogóle dla szerokiej rzeszy od b iorców . J eżeli zaś troch ę p rzy g a n iliśm y jej w ty m czy w o w y m w z g lę ­ d zie, to ty lk o w tej m y śli, a żeb y d rugie jej w y d a n ie, k tórego jej z serca ż y c z y m y , b y ło jeszcze lep sze i p o ży teczn iejsze niż pierw sze,

Aleksa nder Hirkenm ajer

H IS T O R IA L IT E R A T U R Y P O L S K I E J . K lasa IX . C zęść 1. L IT E R A - T U R A S T A R O P O L S K A O D P O C Z Ą T K Ó W P IŚ M IE N N IC T W A DO C ZA SÓ W S A S K IC H . O pracow ali: K azim ierz B u d z y k i J a d w ig a P i e t r u s i e w i c z o w a przy w sp ółu d ziale Ł ukasza K u r d y b a c h y 1. W arszaw a 1951, s. 212, 4 nlb. P a ń stw o w e Z ak ład y W y d a w n ictw S zk oln ych .

Po w y d a n y ch przed dw om a la ty W ypisach z k o m en tarzam i o tr z y m u je klasa IX now ą pom oc do nauki litera tu r y o jczy stej — a m b itn y podręczn ik , k tórego a u to ro w ie p odjęli tru d n e zad an ie gru n tow n ej rew izji ocen i in terp re­ ta cji litera tu r y sta ro p o lsk iej. W yd an e po w ojnie pod ręczn ik i: W ojeń sk iego, K leinera i ( horrihile dietu) M azanow skich zadań ty c h nie m ogły spełnić. O Ma- zan ow sk ich nie w arto m ów ić, podręcznik zaś W ojeńskiego i krótki Z a r y s K le i­ 1 W sp ółau toram i rozdziału p ośw ięcon ego śred n iow ieczu są. Ł. K u r d y - b a c h a i .1. P i e t r u s i e w i c z o w a . R ozd ziały w stęp n e o renesansie i reform acji, rozd ziały o Z b y lito w sk ich oraz od Skargi do k ońca okresu n ap isał K. B u ­ d z y k . R esztę, tj. ro zd zia ły o K operniku, B ielskim , Rej u, M odrzew skim , K o ­ c h a n o w sk im , G órnickim , Ó rzechow skim , K rom erze i S olik ow sk in i — napisała J. P i e t r u s i e w i e ż o w a ,

(3)

mCCENTZ.TE I P R Z E G L Ą D Y

Г65

nera d a ły jed y n ie now ą w ersję tra d y cy jn eg o ujęcia dziejów p iśm ien n ictw a p olsk iego. N o w y podręcznik, p rzy g o to w a n y w In sty tu c ie B adań L iterackich realizuje w reszcie program nau czan ia h istorii litera tu ry w klasie I X i — co n a j­ w ażn iejsze — p od ejm u je pierw szą próbę m arksistow skiej oceny tego tru d n ego ok resu .

O m aw iany podręcznik obok części drugiej, obejm ującej ep ok ę ośw iecen ia jest jak d o ty ch cza s, pierw szą zrealizow aną p ozy cją planu prac p o d r ę c z n i­ k ow ych IB L . P o trzeb y szk oły i chronologia zd ecy d o w a ły , że najpierw" w y szed ł podręcznik o m aw iający epokę najsłabiej opracow aną przez m ark sistow sk ich b a d a czy litera tu ry . Z ainteresow ania m arksistow skiej nauki o litera tu rze w P olsce ob jęły p o czą tk o w o epokę p o z y ty w iz m u , p o tem ośw iecen ia, ro m a n ­ ty z m , literaturę ep ok i im perializm u i w reszcie litera tu rę n ajn ow szą. U p r z y w i­ lejow an ie ty c h epok m iało sw oje uzasadnienie, o k tórym n ie m iejsce tu m ów ić; tak czy inaczej literatura staropolska p ozostała k o p ciu szk iem . M ark sistow ­ skich opracow ań szczegółow ych z tego okresu m am y n iew iele, czek a m y w d a l­ szym ciągu na pom oc h istoryk ów , k tórzy nie dali d o ty c h c z a s poza tezam i d y ­ sk u syjn ym i zarysu sy n te z y epoki.

W ty c h w arunkach p ow stała książka, która w form ie d o stęp n ej, z n a tu ry rzeczy nie d y sk u sy jn ej, m usiała dokonać gruntowniej, po m a rk sisto w sk a p o jętej s y n te z y litera tu r y na przestrzeni kilkuset łat. A utorom pod ręczn ik a nie w olno b yło kierow ać się o so b isty m i zain teresow an iam i, przed n au czycielem i u czn iem nie m ożna się tłu m a czy ć brakam i w sta n ie badań. 0 K o ch an ow sk im , M odrzewskim czy P otock im trzeba było pisać najw ięcej i najlepiej bez w zględu na to , czy b yli oni p rzed m iotem bardziej szczeg ó ło w y ch badań.

Ten stan rzeczy św ia d czy o trudnościach i p on iek ąd tłu m a c z y b łęd y . T rzeba stw ierd zić z góry: au torow ie p rzed staw ili p ra cę na p oziom ie sw ych m ożliw ości. To nie grzeczność recenzenta, ale w m iarę ścisła k o n sta ta cja . P o ­ ziom podręcznika odpow iada sta n o w i badań nad literatu rą sta ro p o lsk ą , a n a ­ w et n iejed n ok rotn ie p o szczeg ó ln e in terp retacje m ogą stan ow ić p u n k t w yjścia do m on ograficzn ych rozw ażań.

P rzy p is M inisterstw a O św iaty zatw ierdza ten podręczn ik jako m ateriały pom ocn icze na rok szk o ln y 1951/52. 1 słu szn ie. S zy b k ie p o stęp y n aszych p la ­ n ow ych prac b ad aw czych będą do tej pierw szej redakcji w n osiły stale korek- tu ry i u zu p ełn ien ia. Jeśli za rok obecna w ersja okaże się przestarzała — to d o ­ brze. B ęd zie to jeszcze jeden dow ód ży w o tn o ści m ark sistow sk iego lite r a tu r o ­ zn a w stw a i doskonalenia jego b ad aw czych narzędzi.

A le już teraz trzeba pod adresem pod ręczn ik a w y p o w ied zieć w iele k r y ty c z ­ nych uw ag. N ie p reten sji, ale raczej uw ag, które w' in ten cji recen zen ta m ają ch arak ter d y sk u sy jn y i p o lem iczn y .

P ierw sza uw aga w y p ły w a z dośw iadczeń d y sk u sji nad p raw am i rozw oju litera tu r y jako sw oistej form y św iadom ości sp ołeczn ej, d y sk u sji op artej na gen ialn ych pracach J. Stalina o języ k o zn a w stw ie. Mam na m y śli o c z y w iśc ie nie trudne, z b y t skom p lik ow an e dla u czn ia rozw ażania teoretyków" lite r a tu r y , lecz jed y n ie jej w y k o rzy sta n ie w p rak tyce in tcrp reta to rsk iej. D y sk u sja s t a li­ now ska rozpoczęła się w czasie, k ied y p odręcznik był ju ż w łaściw ie na u k o ń ­ czen iu . T oteż autorow ie nie m ieli n ajd ogod n iejszej sp osob n ości do w y k o r z y ­ stan ia w tryb ie red ak cyjn ym jej d o św iad czeń . M imo to trzeba te sp raw y p o ru ­ szy ć, żeb y przypadkiem p ośpiech i naglenie w y d a w cy nie u n iem o żliw iły u su ­

(4)

766

R E C E N Z J E T P R Z E G L Ą D Y

n ięcia w n a stę p n y m w y d a n iu p o p ełn io n y ch ju ż błęd ów , z k tó ry ch -w d u ży m sto p n iu m ogą b y ć au torow ie ob ecn ie w y tłu m a czen i.

"Ujęcie p od ręczn ik a je s t d osyć w y ra źn y m od b iciem b łęd ów pop rzed n iego e ta p u w alk i o m ark sistow sk ie litera tu r o zn a w stw o , b łęd ów , do k tó ry ch n a jle ­ piej p rzy sta je term in : ek on om izm . N ie m a tu już w praw dzie prób w ulgarnego tłu m a czen ia zja w isk litera ck ich zm ian am i za ch o d zą cy m i w bazie, ale je s t jeszcze n ie p rzezw y ciężo n a ten d en cja do u p roszczeń, do p om ijan ia o w y ch tran sm isji, k tóre p rzen oszą zm ia n y w b azie do tej części n a d b u d o w y , którą je st litera tu ra . N ie p a m ię ta li a u to rzy p o d ręczn ik a o ty m , że sto su n k i g o s p o ­ d arcze p ośred n io, w pierw szej in sta n c ji d ecy d u ją o dziejach litera tu r y , skoro n a p isa li na s. 38: „W iek X V I je st ju ż okresem zan ik u w ielkiej litera tu r y re n e ­ sansow ej w e W łoszech . D z ie je się to w sk u tek u p ad k u gosp od arczego kraju. G łów ne drogi h an d low e p row ad zące przez E u rop ę na p o łu d n ie stra ciły ju ż w te d y d aw n e swToje zn a czen ie” . W n a stęp n y ch zd an iach c z y ta m y już w p ra w ­ dzie o reak cji feu d aln ej, k tóra n iszczy dorobek h u m a n isty czn ej sztu k i i ty m sa m y m z b liża m y się do p o zn a n ia p raw d ziw ego m ech an izm u d ziejów sztu k i, jed n a k że ośm ielam się tw ierd zić, że u czeń p o d ch w y ci i za p a m ięta przede w s z y s t­ kim n ęcące d efin icy jn y m ch arak terem c y to w a n e w yżej zd an ia i n au czy się w u lgaryzo w ania.

P o d o b n ie n ieb ezp ieczn e je s t lek cew a żen ie p r o b lem a ty k i a r ty sty c z n e j, k tóra ja k b y n ie istn ieje d la au torów . Z ad ow alają się oni na ogół in terp reta cją p o gląd ów w y ło ż o n y c h expressis verbis lub ogran iczają się do n ic n ie m ó w ią cy ch ogóln ik ów . N ie zap om in am przez ch w ilę, że je st to zad an ie n a jtru d n iejsze, szczególn ie na p oziom ie p o d ręczn ik a, to te ż u w agę t ę tra k tu ję jak o p o stu la t.

Te n ie d o s ta tk i m eto d o lo g icz n e sp raw iły, że w p od ręczn ik u litera tu r y n a j­ lep sze, n a jja śn iejsze p a rtie sta n o w ią w stęp n e c h a ra k tery sty k i h isto ry czn e w p rzeciw ień stw ie do często k ro ć o g ó ln ik o w y ch i sch em a ty czn y ch ch a ra k tery sty k p isa rzy i ich dzieł.

P rzejd źm y do u w ag sz c z eg ó ło w y ch .

L iteratu ra w ję z y k u p o lsk im p o w sta je w te d y , g d y o jak iejk olw iek p o s t ę ­ pow ej roli k o ścio ła nie m ogło b y ć m ow y. Słu szn ie w ięc in terp retu ją au torow ie litera tu r ę k o ścieln ą jak o n arzęd zie a g ito w a n ia i w y c h o w y w a n ia m as w in t e ­ resie feu d aln ego k ościoła. S k u teczn ie p rzy tej ok azji o b a lo n y zo sta je m it o k u l­ tu ra ln y m p o sła n n ic tw ie k o śc io ła , o jego rzek o m y ch za słu g a ch w tw o rzen iu litera tu r y w ję z y k u n arod ow ym . J ed n o zn a czn ie i ja sn o w y tłu m a czo n e z o sta ło w p od ręczn ik u d o p u szczen ie linguae vulgaris do lite r a tu r y religijn ej, trafn ie p o k a za n y z o sta ł n apór m as lu d o w y ch na k o śció ł ja k o za sa d n icza p rzy czy n a u s t ę p s t w a duchow nej h ierarchii. K o ścó ł zo sta ł zm u szo n y do d op u szczen ia ję z y k a p olsk iego do p r a k ty k relig ijn y ch i do lite r a tu r y , p o czą tk o w o w ob aw ie p rzed n aw rotem p o g a ń stw a , z czasem głó w n ie w ob liczu n ieb ezp ieczeń stw a g rożącego ze stro n y p leb ejsk ich ru ch ów k acersk ich (np. liu sytyzrn ).

T ak za tem ow ocn ie zo sta ła za sto so w a n a tu te z a o roli m as lu d o w y c łi w h i­ storii. P o d ręczn ik zw raca u w agę n a fa k t, że wraz z języ k iem n arod ow ym do religijnej lite r a tu r y p rzed o sta ły się e le m e n ty lu d o w y cłi w yob rażeń i lu d o w eg o p ogląd u na św ia t. J a k o p rzy k ła d p od ręczn ik c y tu je sły n n e Żale M . B . p o d k r z y ­

żem (tzw . P la netus), b liższe n iew ą tp liw ie lu d o w y m p ieśn iom ża ło b n y m niż P i s m u świętemu. M ów iąc o d ew ocyjn ej i a scety czn ej p rop agan d zie litera tu r y

(5)

R E C E N Z J E I PRZ Ef4L ĄT) Y

767

która p rzyk ład am i z życia św ięty ch , p rzykładam i w yrzeczeń , pośw ięceń i c u ­ dów u czy ła p o słu szeń stw a dla kościoła, ob ietn icą nagrod y niebieskiej ro zła ­ d o w y w a ła a n ty feu d a ln e nastroje ludu.

T akiej in terp retacji m ożna by całk ow icie p rzytak n ąć, g d y b y nie błędne ograniczanie zadań litera tu r y religijnej do w ych ow an ia m as lu d o w y ch . A u to ­ rzy tej części p odręcznika przeprow adzili fa łszy w ą lin ię p od ziału id eo lo g icz­ nego. Z jednej stron y p o sta w ili m asy lu d ow e, z drugiej feu d ałów nie o d różn ia­ jąc feu d ała św ieck iego od duchow nego. T aki przynajm niej w n iosek w yciągam cz y ta ją c na s. 21 in terp retację Legendy o św. A leksym , a przecież sch em a t, j a ­ kim p o słu ży li się au tor i polski ad ap tator Legendy o św. A lek sym , był tak że o b liczo n y na zagitow an ie św ieckiego feu d ała. O bietnica nagrod y niebieskiej lub nagrod y św ieckiej (jak np. w le g e n d z ie o św. Jopie ) za w yrzeczen ie się dóbr ziem sk ich służyła m. in. finansow ej p o lity ce kościoła, w spierała m oraln y p r z y ­ m us, sto so w a n y przez duch ow ień stw o p rzy ściąganiu takiej form y p o d a tk u p ośred n iego, jakim b y ły o d p u sty , darow izny itp . N iech się tak a in terp retacja nie w y d a gru b ym i n ićm i sz y ta ; to sch em a ty zm i p ry m ity w izm p rop agan d y kościelnej pozw ala bez p opadania w w ulgaryzm w iązać ty p b ohatera p o z y ty w ­ nego w literaturze liagiografieznej bezpośrednio z in teresam i m aterialn ym i k o ­ ścioła. W iem y p rzecież, że organizow anie k u ltu św ięty ch zw iązan e b yło n a jś c i­ ślej z in teresa m i fin a n so w y m i kościoła. M am y przecież do czy n ien ia z epoką, w której w szelk ie d zied zin y ży cia społecznego zo sta ły n a sy co n e treścią re li­ gijną.

K ościół k a to lick i w w iekach średnich u trzy m y w a ł porządek feu d a ln y , ,,o ta cza ł ustrój feu d a ln y aureolą łaski b o żej” — p isze E n gels. A le p o m ięd zy św ieck im i d u ch ow n ym feudalem wrzała w alka.

A u torow ie p a m ięta li o ty m , ale ty lk o w ted y , g d y p isa li o Cłallu A n on im ie, g d y sam te k st narzucał zagad n ien ie k on flik tu m ięd zy św iecką a d u ch ow n ą w ład zą. T ek sty h agiograficzne są w ielozn aczne, ich w łaściw y sens w y ja śn ia się dopiero przy k o n fron tacji z kon k retn ą sy tu a c ją p o lity czn o -sp o łeczn ą . D la teg o w Jjegendzie o św. A lek sym , przynajm niej w znanej nam piętnastow decznej w ersji, m u sim y się d opatrzeć p róby przeciw działania la icy za cji ży cia w w ieku X V , w okresie form ow ania się narodow ości polskiej.

N a s. 17 m ow a je s t o pierw szych u tw orach h agiograficzn ycli w P olsce, o leg en d zie o św . W ojciech u i o legen d zie o św\ S tan isław ie, k tórego n iezn an y au tor kreowTał na obrońcę lu d u . P odręcznik słusznie stw ierd za: ,,ta k u jęta s y l­ w etk a p ierw szego narodow ego św iętego m iała oddziałać silniej n a w y o b ra źn ię b u n tu jącego się lu d u i w y tw o rzy ć opinię, że kościół je s t jego ob roń cą” . W y ­ o b raźm y sobie, że p iln y , ciek a w y uczeń nie zech ce p op rzestać na pod ręczn ik u szk o ln y m i z jak iegoś P iła ta dow ie się, że Legenda o św. S tanisławie to V ita

sancti. S ta n isla i (m inor lub maior), napisana oczyw iście po ła cin ie. P o d o b n ie

p o stą p i n au czyciel i stu d en t, k tó ry in terp reta cy jn ą częścią p od ręczn ik a IB L o- w ego zechce uzu p ełn ić o b fity m ateriałow o, ale fa łszy w y wr ocen ach p odręcznik u n iw ersyteck i. S tu d en t, ty m bardziej uczeń, nie zaw sze potrafi wTy ja śn ić s o ­ bie sp rzeczność m ięd zy łacin ą Vitae a p rzeznaczeniem jej dla lu d u . T rzeba z a ­ tem krótko w yjaśn ić, że znane nam od p isy Życia św. Stan isław a są dow odem popularności tem a tu w literaturze religijnej, że m ogły obok te k s tu łaciń sk iego istn ieć i n iew ą tp liw ie istn ia ły i w ersje polskie. M am y tu do czy n ien ia ze z ja w i­ skiem p od ob n ym , co w kazaniach łacińskich, które b y ły łacińskim k on sp ek tem

(6)

768

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

kazań w y g ła sz a n y c h po p olsk u , jak tego d ow od zą od n alezion e na odpisach p olsk ie g ło sy . P o św ięca m tej drobnej na pozór spraw ie ch w ilę uw agi, bo sądzę, że n ie w oln o nam n ied op atrzen iem czy n ied om ów ien iem p od w ażać zaufania c z y te ln ik a do słu szn y ch in terp reta cy j.

0 ile w o cen ie h agiografii ogran iczyli się a u torow ie p od ręczn ik a do w sk a ­ zania jed y n ie n ieb ezp ieczeń stw a grożącego k ościołow i ze str o n y m as lu d o w y ch , o ty le w u tw o ra ch a p o k ry ficzn y ch nie docenili elem en tó w lu d o w y ch czy , s z e ­ rzej m ów iąc, laick ich . N a s. 21 c z y ta m y , że ,,p od ob n e [scil. jak hagiografia ob iecu jąca lu d o w i szczęście na ta m ty m św iecie w nagrodę ziem sk iego ucisku] zad an ie sp ełn ia ły śred n iow ieczn e rom anse religijne. P rzed sta w ia ły one np. C hrystusa jak o u b ogiego ch łop ca w y ch o w u ją ceg o się w d om u b ied n ego, starego cieśli J ó z e fa ” . S ądzę, że in terp reta cja ta je st z g ru n tu fa łszy w a . A p ok ryf s p e ł­ n ia ł in n ą rolę. W y ra sta ł on ze św ieck ich za in teresow ań i św ieckiej in terp retacji

P i s m a śiv. E w a n g elie d o sta rczy ły bardzo sk ą p y ch w iad om ości o życiu św . R o ­

d zin y . Te sk ą p e in form acje u siłow ali au torow ie ap ok ryfów u zu p ełn iać d o m y ­ słam i i fa n ta z ją . N a sy c a li sch em a ty ewTan gelii z n a n y m i sobie w sp ó łczesn y m i szczegółam i o b y c z a jo w y m i. P rzy p isy w a li śwr. R od zin ie ce c h y norm alnej z w y k ­ łej ludzkiej r o d zin y : J ezu s p om aga Józefowu w p ra cy , Maria zajm u je się g o s p o ­ darstw em d o m o w y m , k och a po lu d zk u sw ego sy n a , nie ch ce zrozum ieć jego p ow ołan ia i rozp acza na m yśl o jego przyszłej m ęce. T akie u jęcie m ateriału n ie m iało n ic w sp óln ego z rea k cy jn y m i ten d en cja m i hagiografii. H agiografia u n iezw yk lała sw ego boh atera, ap o k ry f d ą ży ł do u człow ieczen ia św . R od zin y. C złow iek w y o b ra ża ł sobie zaw sze boga na w zór i p o d o b ień stw o sw oje. J e śli ap o k ry f a k cen to w a ł u b ó stw o św . R o d zin y , to n ie trzeb a w ty m d oszu k iw ać się ten d en cji do rozład ow an ia n a stro jó w r ew o lu cy jn y ch m as lu d o w y ch , ale r a ­ czej n ależy w id zieć ch ęć w y d o b y c ia z a ta r ty c łi w ew a n g elia ch tra d y cji p lebej- skich p ierw o tn eg o ch rześcija ń stw a . T o b y ła jed n a z p rzy czy n , dla k tó ry ch kościół zw a lcza ł ap o k ry fy . T rzeba za tem na a p o k ry fy p atrzeć ja k o na d zieje ścierania się św ieck iej, lu d ow ej w yob raźn i z oficjaln ą sc h o la sty k ą , trzeba d o ­ strzec w ap o k ry fa ch e le m e n ty pierw szego sto p n ia realizm u, realizm u n aiw n ego. K ryteria o cen y sto so w a n e przez au torów p od ręczn ik a p rzy om awdaniu litera tu r y śred n iow ieczn ej są w yjątkow ro p ły n n e i n iep rzem y śla n e. T y m ty lk o m ożna tłu m a c z y ć , że po p ogn ęb ien iu apok ryfu au to rzy ta k w y so k o o cen ili

Rozmową m istrza P o li k a r p a , w idząc wr niej e le m e n ty lu d ow ego p ogląd u na

św ia t. N a s. 33 c z y ta m y : ,,'W obec śm ierci wrsz y s c y są rów ni, czek a ona b ow iem ta k sam o m ąd rych , jak g łu p ieli, złych i d ob rych , m ożn ych d o sto jn ik ó w d u ch o w n y ch i św ieck ich oraz w y z y sk iw a n y c h b iedaków . J u ż w tak p o s t a ­ w io n y m p rob lem ie o d n a leźć m ożna ła tw o e le m e n ty lu d o w ej, plebejskiej litera tu r y d om agającej się rów n ości m ięd zy lu d ź m i” .

Sądzę, że a u torow ie u legli tu su g estii sa ty ry czn eg o charak teru R ozmowy. T y m cza sem n ie k ażd a sa ty ra m usi b y ć p isa n a z p o zy cji p o stę p o w y c h , plebej- sk ich . A rg u m en t rów ności wrobec śm ierci, za sto so w a n y w Rozmowie słu ży ł pod k reślen iu m arności ż y c ia d oczesn ego i z w ią za n y b y ł z u lu b ion ym przez k o ­ ściół sy stem em w y ch o w a n ia , za p om ocą strach u . A r ty sty c z n y m o d p o w ied n i­ kiem tej m e to d y w y ch o w a w czej są w Rozm owie n atu ralizm i m akabra, p r z e ­ ciw sta w io n e tu n o w y m , ale sła b y m jeszcze pędom realizm u n aiw n ego p o ja w ia ­ jąceg o się w a p ok ryfach .

(7)

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

769

P rzejd źm y z k olei do n astępnej epoki, do renesansu. I tu część sy n te ty c z n a , w stęp n a , okazuje się lep sza od szczegółow ych analiz. T rafnie u k azan a z o sta ła rod zim ość p olsk iego renesansu w brew k o sm o p o lity czn y m ten d en cjom burżu- •azyjnej h istoriografii, słu szn ie w y d o b y to p leb ejsk ie p o czą tk i renesansu p r z y ­ p om in ając p ostać B iern ata z L u blina. Jed n ak że te słuszne założenia n ie zaw sze z o sta ły ow ocnie w y k o rzy sta n e p rzy p ortretach pisarzy i in terp retacji ich dzieł. S k rzy w d zo n y zo sta ł n iew ątp liw ie K lem ens Jan ick i, o k tó ry m n a p isa n o : „ J a ­ nick i je st ty lk o z p och od zen ia chłopem , w tw órczości sw ojej ujm u je sp raw y z p u n k tu w id zen ia sw y ch m ożn ych p rotek torów ” (s. 56). Trudno się z ty m z g o ­ dzić. N a Jan ick im za cią ż y ły n iew ątp liw ie obow iązki k lien ta , nadw ornego p o e ty . W yraziło się to w p anegirycznej części jego pisarstw a, w u legan iu g u ­ sto m i p o e ty c e dw oru. O bow iązkom p o e ty nadw ornego p rzeciw sta w ił przecież J a n ick i sw ą au tob iograficzn ą tw órczość. T rzeba docenić jego przełom ow e z n a ­ czenie. W oczach u czn ia, k tóry zna potrosze M ickiew icza i w sp ó łczesn y ch p o ­ etó w liryk a oso b ista je s t zjaw isk iem natu raln ym . N a leży tu jed n ak w y ja śn ić , że o praw o p isan ia o sob ie sa m y m , o a u top ortret literack i to c z y ła się w sw oim czasie ostra w alk a z ogran iczeniam i p o e ty k i dw orskiej. P isa ć o sobie, z n a czy ło pisać o sprawTach i rzeczach lu d zk ich . O dkrycie człow ieka w literatu rze r en e­ sansow ej b y ło b y n iem ożliw e bez przezw yciężenia kręp u jących w ięzów m e c e ­ n atu . N ie na darm o n ieu p rzed zon y czyteln ik w ybierze d ziś z elegii Jan ick iego elegię O sobie sa m y m , a odrzuci p an egiryk i na cześć K rzyckiego c z y K m ity . C zyteln ik — n iefach ow iec trafn ie nam w skaże, co z p u ścizn y Jan ick iego z a c h o ­ w ało trw a łą w artość. (N ie u m n iejsza to w n iczym zasłu g J a n ick iego, że na k il­ k an aście wdeków przed nim , w w arunkach częściow o p od o b n y ch , ta k ą sam ą w alkę sto c z y ł H oracy).

B łęd n e p o sta w ien ie p rob lem atyk i kulturalnej dw oru i m ecen atu d op ro­ w adziło p rzy om aw ian iu tw órczości K och an ow sk iego do rażących u p roszczeń . P isząc o ero ty k a ch K och an ow sk iego autorka stw ierdza, że „ k o b ieta w w ier­ szach K och an ow sk iego to urodziw a szlach cian k a, a nie dam a z m agn ack ich k om n at. J e st w ty m w yraźn e p rzeciw staw ien ie się a r y sto k ra ty zm o w i dwor- skiej p o ezji ren esa n so w ej” (s. 119).

To n ie ta k ie proste. P o pierw sze zn aczn ą część ero ty k ó w K och an ow sk iego sta n o w ią ero ty k i dw orskie lub p ad ew sk ie, k tó ry ch tem a tem są z a lo ty , ża rty , docinki, udana rozpacz. W sto su n k u do tego okresu ero ty k i p óźn iejsze sta n o w ią n iew ą tp liw ie p ogłęb ien ie p ro b lem a ty k i p sych ologiczn ej, d ają one g łęb szą w ie ­ dzę o człow ieku, ich w artość p ozn aw cza jest w yższa. N ie zn a czy to jed n a k , że zn aczen ie erotyków r dw orskich sprow adzić m ożna do b a n a ln y ch igraszek trafu i m iłości. B y ły i one wykładem do w alki o laick ą m oralność, fry w o ln y m nieraz śm iech em b u rzy ły a scety czn e p o d sta w y m oralności religijnej. P o drugie ero ­ ty k i p ó źn iejsze, aczk olw iek is to tn ie p rzezw yciężają k on w en cje litera tu r y d w or­ skiej, n ie m ają byn ajm n iej jak iegoś określonego szlach eck iego charak teru . O w szem , biograf K och an ow sk iego odniesie je m oże do D o r o ty Podlodow rskiej, ale h isto ry k litera tu ry zo b a czy w nich coś w ięcej, zo b a czy tw órcze w y k o r z y ­ stan ie erotyczn ej p ieśn i ludowrej, jej w ersyfik acji i m etaforyk i.

N a to m ia st ostra w alk a z ograniczeniam i p o e ty k i dw orskiej, z k rępującą tw órcę in s ty tu c ją m ecen atu sto czo n a została przez K o ch an ow sk iego gdzie in dziej, ale o ty m wr podręczniku głucho. Mam na m yśli sprawrę S atyra, Z g o d y u

(8)

770

R E C E N Z J E 1 P R Z E G L Ą D Y

tzw . u tw orów p o lity c z n y c h K o ch an ow sk iego, k tóre — co tu dużo m ów ić — o d egrały rolę w ręcz reak cyjn ą. A u tork a w yrząd za K och an ow sk iem u n ie d ź w ie ­ dzią p rzy słu g ę i bez przek on an ia w y b iela tę n ie c z y s tą k artę w jego tw órczości.

Zgoda i S a ty r — jak w ia d o m o — n a p isa n e b y ły z in sp iracji M yszkow skiego

i P a d n ie w sk ie g o i słu ż y ły p rogram ow i k ontrreform acji i a g ita cji na rzecz z a ­ borczej ek sp a n sji polskiej m agn aterii na W schód. W y p o w ied zia n a p rzy tej ok azji k r y ty k a sz la c h ty b y ła częściow o słu szn a, ale też szla ch ta n ie b y ła klasą k o n sek w en tn ie p o stę p o w ą i nie tru d n o b yło w y tk n ą ć jej egoizm , k łó tliw o ść, sam ozad ow olen ie. K o ch a n o w sk i robi to jed n ak z p o zy cji kon trreform acji, cz y li z p o zy cji r ea k cy jn y ch . I dlatego trzeb a sta n o w czo z a p ro testo w a ć przeciwrko in terp reta cji teg o w iersza zaw artej w pod ręczn ik u . N a s. 101 c z y ta m y , że o d s y ­ ła n ie zw a śn io n y ch do T ry d en tu , ,,to d y sk retn a form a w yrażen ia sw ego p o g a r ­ dliw ego sto su n k u w ob ec ortod ok sji k a to lick iej, d o m y ślić się m o żem y za tem sy m p a tii dla p o stęp o w eg o ruchu refo rm a cy jn eg o ” .

W isto c ie rzecz m iała się, jak sąd zę, w łaśn ie na odw rót. Ż eby się o ty m przek on ać, w y sta r c z y p rzy p o m n ieć in n e w y ją tk i z S a tyr a i Zgody:

C hciał nam b ó g ty m sw oją m yśl op o w ied zieć praw ie, Iż b y d ło a człow iek a stw o rzy ł к różnej spraw ie. B y d ło w ięc n ie szu k a, jed n o a b y ty ło ,

T ego sam ego p atrząc, co je s t ciału m iło; A le człeku , k tórego d u sza p oszła z n ieb a, O ty m czu ć, o ty m m y śleć u sta w iczn ie trzeba, J a k o b y się m ógł w rócić na m iejsce o jc z y ste ,

G dzie w sp ó ln ie p rzeb y w a ją d u ch y w iek u iste. (Satyr)

Czy to też „ d y sk retn a form a w y ra żen ia sw ego p ogard liw ego sto su n k u w o ­ bec o rto d o k sji k a to lic k ie j” ?

A lbo w Zgodzie :

Ś w ieccy n iech aj się w c u d z y urząd n ie w d aw ają, A le rycersk im spraw om zn o w u p rzy w y k a ją .

Czy to w yraz „ sy m p a tii dla p o stęp o w eg o ru ch u refo rm a cy jn eg o ” ? P o ch w a ła g łu p o ty (bez iron iczn ego E razm ow ego cu d zy sło w u ) i d ew ocji, g o d n a O rzech ow sk iego, s to i tu w sp rzeczn ości nie ty lk o z w alk ą sz la c h ty o e g z e ­ k u cję dóbr k oron n ych , ale z la ick ą , a n ty k a to lic k ą id eo lo g ią w ła sn y ch u tw orów K o ch an ow sk iego. J a k w o b ec tego w y b rn ą ć z ty c h tru d n ości? Czy m a m y tu do czy n ien ia ze zm ian ą p o g lą d ó w , c zy też z cza so w y m regresem id eo w y m K o ch an ow sk iego ?

W m iarę m o żliw o ści u sta lm y ch ron ologię n iek tó ry ch d rob n ych u tw orów K o ch an ow sk iego i sp ró b u jm y o d p o w ied zieć na to p y ta n ie .

Znana fraszk a K o ch a n o w sk ieg o N a ojca świętego, a n ty p a p isto w sk a i a n t y ­ k a to lick a , je s t, jak w ie m y , tłu m a czen ie m ep igram atu b isk u p a -a p o sta ty , A n drzeja D u d y cza :

S an ctu m n on p ossu m , p atrem te dicere p ossu m , Cum v id eo n a ta m , P au le Secu n d e, tu a m

i p o w sta ła p ra w d o p o d o b n ie ok. r. 1567 w m om en cie o d n o w ien ia przez K o ch a ­ now sk iego daw nej z a ż y ło śc i z D u d y czem .

Fraszk a N a posła p apie skie go o d n o si się n ajp raw d op od ob n iej do le g a ta C om m endoniego i w iąże się z jego p rzy ja zd em do P o lsk i, p o w sta ła za tem w

(9)

la-R E C E N Z J E I P la-R Z E G L Ą D Y

771

ta ch 1563/4. T ak w ięc w okresie p isan ia Zgody, S a ty r a i Wróżek pisał K o ch a n o w ­ sk i i in n e u tw ory sto ją ce w jaw nej sp rzeczności z teza m i w ierszow anej p u b li­ c y sty k i. W arto jeszcze p rzyp om n ieć elegię ła ciń sk ą III 15 z jej ch a ra k tery sty cz- h ym au to p o lem iczn y m m o m en tem :

. . . zw oź szybko z boru drzew o do sta tk ó w b u d ow y, choć S atyr zębem zgrzyta, choć się burza s r o ż y ...

(przekł. E jsm onda) n ap isan ą ok. 1569 r., w każd ym razie po Zgodzie i Satyrze.

P rzy ta cza m ty lk o te u tw ory, które albo są bezpośrednią p olem ik ą z S a ­

tyrem , albo k tó ry ch d atę p ow stan ia m ożem y w p rzyb liżen iu zrek on stru ow ać.

T ym czasem fraszek i p ieśn i a n ty k a to lick ich i a n ty p a p isto w sk ic li jest w ięcej, a p o w sta ły one w okresie dw orskim , tak przed 1562, jak po 1564 r. (d a ty sejm ów eg zek u cy j n y ch ).

M am y w obec tego do czy n ien ia z sprzecznością dzielącą tw órczość K o c h a ­ n ow sk iego na dw a n u rty . D o w yjaśn ien ia m oże nam p o m ó c w y zn a n ie K o c h a ­ now sk iego (który nazw ał S a ty r a pracą ,,k w a p io n ą ” ) i zn an e zb ieżn ości m ięd zy

S atyrem i Zgodą z jednej stron y, a en uncjacjam i p o lity c z n y m i P a d n iew sk ieg o

i M yszkow skiego z drugiej. Sądzę, że klucz do teg o zagad n ien ia le ż y w trudnej k w estii sto su n k u p o e ty -k lie n ta do m ecenatu. K och an ow sk i sp ełn ia zlecen ia sw ego p rotek tora, a później p olem izu je z nim i, nlega su g estio m p o lity c z n y m sw y ch m ożn ych p rzyjaciół, z czasem się z ty c h su g estii otrząsa. K och an ow sk i- h u m a n ista nie z a m y k a ł się w skorupie e g o ty czn y cli k o n flik tó w , ale też nie grze­ szył n a z b y t b y stry m rozeznaniem p o lity czn y m . Sw ą głęb ok o lu d zk ą, a n ty p a - p isto w sk ą , laick ą tw órczością u czestn iczy ł K och an ow sk i w w alce z k ościołem k a to lick im , stróżem p orządku feu d aln ego, wraz z n a jlep szą częścią sz la c h ty broniącej w ty m czasie in teresów całego narodu (narodow ości raczej) przeciw k o sm o p o lity czn em u kościołow i rzym sk iem u ; nie za trzy m y w a ł się on na g r a ­ n icach , do jak ich d oszedł szlach eck o-k alw iń sk i obóz reform , ale to c z y ł w alk ę dalej o u w oln ien ie człow ieka od d o g m a ty k i w ogóle, a nie ty lk o od d o g m a ty k i k atolick iej. W raz z w ielom a h u m an istam i p od zielał on złu d zen ia, że poprzez reform ę o b y cza jó w , przez w y ch o w a n ie człow ieka opierającego z a sa d y p o s t ę ­ p ow an ia o w yro zn m o w a n ą św ieck ą m oralność, m ożna dojść do zb u d ow an ia sp raw ied liw ego, zgod n ego z in teresam i w szy stk ich lu d zi porządku sp ołeczn ego. W ta k p ojętej w alce zlek ce w a ży li hu m an iści kon k retn ą d ziałalność p o lity czn ą , nie ch cieli p rzy łą cz y ć się do żad n ego obozu, żaden zresztą obóz n ie m ógł z a ­ sp ok oić ich m ak sy in a listy czn y ch żądań. B ardzo często z zau fan iem p r z y łą ­ czali się do ośw iecon ego króla czy księcia, jeszcze częściej królow ie i k sią żęta nie spełn iali p ok ła d a n y ch w n ich nadziei. N ie um ieli d ostrzec rew o lu cy jn y ch sit lu d u i to był ich tragizm .

I K och an ow sk i daw ał się nieraz w y k o rzy sta ć dla celów p rzeciw n ych in t e ­ resom narodow ości. I to b ył jego błąd. P rzekreślał jednak rychło daw ne sw e w y stą p ien ia n o w y m i u tw oram i, w alczącym i o n iezależn ość i o so b istą w oln ość p o e ty i to jest jego zasługa. N ie zn a m y praw ie n ie s te ty k o resp on d en cji K o c h a ­ now sk iego, z trudem rek on stru u jem y jego biografię, nie w iem y , o czy m r o z­ m aw iał z P ad n iew sk im , M yszkow skim . W iem y , że sto su n k i to w a rzy sk ie u tr z y ­ m y w a ł z nim i dalej, w iem y , że już z Czarnolasu za d ed y k o w a ł M yszkow skiem u przekład Psałterza, ale przekład bardzo... n iek atolick i.

(10)

772

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

T rzeba za tem o d w a żn ie p o k a za ć, że nasz n a jw ięk szy p o eta d ob y sta ro p o l­ skiej p o p ełn ia ł b łęd y . N ie u jm ie to n ic jego w ielk ości, pod w arunkiem , że p o k a ­ żem y ta k ż e p rzezw y cięża n ie ty c h b łęd ów , że p o k a żem y m ozół i trud p o sz u k i­ w ania.

Spraw a p oru szan a je s t ty m w a żn iejsza , że n ie ogranicza się ty lk o do g e n e z y

S aty ra, Zgody c zy e w en tu a ln ie Wróżek, ale d o ty c z y w rów nej m ierze O d p ra w y posłów greckich i sto su n k u p o e ty do Ja n a Z am oysk iego. T y m cza sem au tork a

rozd ziału o K o ch a n o w sk im up orała się z O d p ra w ą n a z b y t szy b k o , k o n sta tu ją c, że „ te n d e n c ja utwmru b y ła zgod n a z program em p o lity c z n y m k an clerza” Z a­ m o y sk ieg o (s. 113). T y m cza sem ta k p rosto to n ie w y g lą d a . T adeusz Sinko tra fn ie za u w a ży ł, że o s ta tn ia w y p o w ied ź A n ten o ra n ie zgad za się z duchem u tw o ru i p o sta w ił te z ę o p ó źn iejszy m d op isan iu te g o p ięciow iersza. T eza ta w y ­ daje m i się słu szn a , choć n a tu ra ln ie nie zgad zam się z Sinką w te d y , g d y d ow od zi o n , że p o za o s ta tn ią w y p o w ie d z ią O d p ra w a n ie m a ch arak teru p o lity czn eg o .

O d p ra w a w c a ło ści je s t tra g ed ią p o lity c z n ą , ch oć w jej p rogram ie zaw arte są

zasad n icze sp rzeczn ości. P o słu g u ją c się m od elem h isto rii trojań sk iej K o ch a n o w ­ ski w y p o w ied zia ł k r y ty k ę m agn ack iej d u m y i p r y w a ty , w p o sta c i Ik eta o n a dał sa ty rę na szlach eck iego w arch oła, p ła tn e g o n ajem n ik a m agnatów', w u sta A n ­ ten o ra (w łaśnie A n ten ora) w ło ż y ł p o tęp ien ie p row ok acji do w o jn y . A n ten or przez ca ły czas je s t k o n se k w e n tn y m zw o len n ik iem zach ow an ia p ok o ju z G rekam i, g d y w ła śn ie p r y w a ta A lek san d ra i jeg o k lien ta Ik eta o n a p ch a do w ojn y. I ten sam A n ten o r w za k o ń czen iu tra g ed ii w 'ypow iada d ecy zję za czep n ą , która w sp ółcześn ie m ogła brzm ieć jak alu zja i z a ch ęta do zaczepnej w o jn y przeciw M oskw ie.

T rudno w ob ec tego m ów ić o zg o d n o ści z p rogram em Z am oysk iego, o r g a ­ n iza to ra tej w o jn y , a w ża d n y m razie nie m ożn a tw ierd zić, że w c h a r a k te r y sty c e A n ten o ra d a ło b y się „ o d n a leźć n iejed en rys kanclerza Z a m o y sk ieg o ” (s. 114). J e śli na p rośb ę Z a m o y sk ieg o K o ch an ow sk i w o sta tn iej ch w ili d op isał do g o t o ­ w eg o u tw o ru o s ta tn ią k w e stię A n ten ora, to u czy n ił to w brew w ła sn em u p r o ­ gramowa a n ty w o jen n em u , w y p o w ied zia n em u w in n y m m iejscu w elegii do N id eck ieg o : B ella in s ta n t P a tr i c i. N ie w ie m y , jak ich słów u ż y ł Z am oysk i dla p rzek o n a n ia K o ch a n o w sk ieg o , jed n o je s t p ew n e, że h u m a n ista dał się jeszcze raz zw ieść p o lity k o w i.

K o ch a n o w sk iem u p o św ięco n o n ajw ięcej m iejsca z tego p o w o d u , że jest to nasz n a jw ię k sz y p o e ta sta ro p o lsk i. C zyteln ik p od ręczn ik a próżno b y jed n ak szu k a ł w n im p o tw ierd zen ia w ielk ości K o ch a n o w sk ieg o . Z najdzie g o łosłow n e za p ew n ien ia o w y b itn y m ta len cie m istrza z C zarnolasu oraz nie zaw sze trafn ą, ja k w id zieliśm y , an alizę je g o p o g lą d ó w id eo lo g iczn y ch . N ie p o k azan o, na czy m p o leg a ją w y b itn e o sią g n ięcia a r ty s ty c z n e K o ch an ow sk iego, ja k i b y ł id eo w y se n s jego w a lk i o n arod ow ą w form ie p o ezję. O Psałterzu c z y ta m y na s. 115, że „ K o c h a n o w s k i... n a p ięk n o p sa lm ó w zareagow ał przede w sz y stk im jak o a r ty s ta ” , co je s t o ty le słu szn e, że n ie zareagowrał jak o teo lo g . J ed n a k c z y te l­ n ik po p rzeczy ta n iu tego tru izm u g o tó w p o m y śleć, że p rzek ład p salm ów to za b a w k a p ięk n o d u ch a . O Sobótce pisze a u to rk a (po rów nie g o ło sło w n y m z a p ew ­ n ie n iu o jej lu d o w y m ch arak terze), że „ h u m a n ista ro zm iło w a n y w literatu rze k la sy czn ej c h ę tn ie sięga do tej litera tu r y , o ży w ia polsk ie la s y m ity c z n y m i fa u n a m i. C ałość k o ń czy p o ch w a ła w si, jej w esela i d o sta tk u ” (s. 112). T y le

(11)

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

775

teraz w iem y o Robótce, ile p u b liczn ość krakow ska o Weselu po słyn n ej recenzji P rok esch a.

D a łem ty lk o k ilk a przyk ład ów . B łę d y p opełniane p rzy in terp retacji K o ch a ­ n o w s k ie g o m ożn a b y c y to w a ć przez kilka stron.

Ź ródłem b łęd ów przy in terp retacji K ochanow skiego jest, jak sąd zę, nie- p rzem y ślen ie k w estii narodow ej. W praw dzie w rozdziale w stęp n y m do re n e ­ sansu c z y ta m y słu szn ą k o n sta ta cję, że szla ch ta w w alce z kościołem , p r z y n a j­ m niej w p ew n y m okresie i w p ew n ym stop n iu , reprezentuje in teresy całej n a ­ rod ow ości, ale z teg o trafn ego sform ułow ania występnego, in terp retu jąc tw ó r ­ czo ść K o ch a n o w sk ieg o , autorka tego rozdziału n ie um iała w y cią g n ą ć w niosków . Z agubiła się w n aciągan iu w ątp liw ej w artości p o lity c z n y c h k o m en ta rzy K o c h a ­ n o w sk ieg o , za m ia st k on k retn ie pokazać, gd zie K och an ow sk i w a lczą c o laick ą i n arod ow ą litera tu rę rep rezentuje in teresy lu d u i p rzeciw staw ia się k o sm o ­ p o lity z m o w i k ontrreform acji, a gdzie ulega naporow i id eologów m agn ack ich . T rzeb a b y ło p o k a zą ć, że in n y je s t sens dzieł K o ch a n o w sk ieg o -a rty sty , rea listy , a in n y jego p u b lic y sty c z n y c h , choć w ierszow an ych k om en tarzy.

Z resztą n ie ty lk o w K och an ow sk im odbił się ujem n ie ten m eto d o lo g icz n y n ie d o sta te k . I z M odrzew skim n ie bardzo um iano sobie p oradzić. R az b ow iem d o w ia d u jem y się, że M odrzew ski „ w y ra ża ł... p o gląd y zgodne z in teresa m i ogółu sz la c h ty , w y stą p ił jak o jej id eo lo g ” (s. 92 — 93, o Oratio de legatis), w i n ­ n ym m iejscu zaś c z y ta m y , że F rycz w De poena „w zn iósł się p on ad in teres w łasnej k la s y ” (s. 91). Z w a ży w szy , że Oratio jest p óźn iejsza od De poena, c z y ­ teln ik m ó g łb y sąd zić, że M odrzew ski z czasem w yco fa ł się z bardziej p o s tę p o ­ w ego sta n o w isk a . O czyw iście ta k nie b yło, w jed n ym i drugim w y p a d k u M o­ d rzew ski sta je na sta n o w isk u lew ego sk rzyd ła szlacheckiej reform acji, będ ącego w yrazicielem opinii i in teresów całej narodowmści. J e śli nie p o w ie m y , że za przyw m dcaini szlach eck ich sek t p rotestan ck ich s ta ły m asy lu d o w e, ż y w io ło w y so ju szn ik w ałk i z k ościołem , że w łonie k alw inizm u p olsk iego wTzał ra d y k a ln y p leb ejsk i odłam , k tó r y z czasem w yod ręb n ił się i zorganizow ał wt zborze ariań- skim , n ie zrozu m iem y, skąd M odrzew ski czerpał siłę do k r y ty k i nie ty lk o k o ­ ścioła, ale i sz la c h ty (nie w ch od ząc zresztą n ig d y do żadnej z zorgan izow an ych sek t religijn ych ).

Ż eby u n ik n ąć n iep orozu m ień , stw ierd zan i: to w szy stk o w pod ręczn ik u jest, ale w h isto ry czn y m k o m en ta rzu , w e w stęp n y ch w yjaśn ien iach . N a to m ia st w e w łaściw ej części in terp reta cy jn ej brak zastosow an ia słu szn ych założeń przy kon k retn ej analizie.

A u to rzy p o d ręczn ik a w prow adzili now ą p eriod yzację okresu sta r o p o l­ sk iego w naszej literaturze, p rzedłużając R en esan s na 1. p o ło w ę X V I I w iek u . Spraw a jest trudna i nie m iejsce tu na jej d y sk u to w a n ie . J eśli ją p o d ejm u ję, to je d y n ie d latego, że n ie zaw sze autorow ie p a m ięta li o jej k o n sek w en cja ch . P o d sta w ą do p rzedłużenia okresu R enesansu wr P olsce o sto n iem a l la t b yła p o stę p o w a tw órczość arian i p leb ejsk ich p o etó w X V I I w . T y m cza sem na s. 45 s p o ty k a m y ta k ą oto n iesp od zian k ę: „ N a stę p c a m i R eja i K och an ow sk iego b y li dw aj Z b y lito w scy i S zy m o n o w ie” . To ch y b a n iep orozu m ien ie. Z b yli - to w sc y i S zym on ow ie w zasad zie nie k o n ty n u o w a li n a jlep szy ch tr a d y c ji w a lc z ą ­ cej tw ó rczo ści K och an ow sk iego i R eja. S zy m o n o w ie (poza n ie lic z n y m i sie la n ­ k am i) zagu b ił się w dw orskiej m askaradzie b u k oliczn ej, a Z b y lito w sc y wrzięli

(12)

774

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

z K och an ow sk iego w łaściw ie p o ch w a łę w si, k tóra w ich u sta ch nabrała już w szelk ich cech sch y łk o w o ści. Za p ra w d ziw y ch k o n ty n u a to ró w K och an ow sk iego m u sim y u zn ać n ie S zy m o n o w ica i Z b y lito w sk ich , ale p leb ejsk ich pisarzy, ry- b a łtó w oraz p o e tó w ariań sk ich m im o ich w sz y stk ic h ograniczeń.

O m ów ienie litera tu r y w iek u X V I I sto i w y ra źn ie na w y ższy m p oziom ie n iż ty le u w a g n a stręcza ją ca in terp reta cja K och an ow sk iego i in. A u tor tej c z ę ­ ści próbuje p o d ją ć p ro b lem a ty k ę a r ty sty c z n ą , o p isać i zin terp reto w a ć form ę u tw oru . T ak np. au tor n ie om ija tru d n ego zagad n ien ia p o e ty k i S arbiew skiego, p o d ejm u je in terp reta cję jej a n ty r e a listy c z n y c h ten d en cji. C zyni to m oże z b y t lap id arn ie, a lu zy jn ie dla u czn ia I X k la sy , ale też i orzech je s t nader ciężki do zgryzien ia.

Obok jed n a k słu szn y ch in terp reta cji stro n y a rty sty c z n e j u tw orów p r z y ­ d a rzy ły się g d zien ieg d zie w u lg a ry za cje i n iezręczn ości. T ak np. o J. A . M orsztyn ie a u to r p isze: ,,O n też, p o d o b n ie jak O paliński, w y d o b y w a na ja w n ajgorsze stro n y sw ego środ ow isk a, op isu je gran iczące ze sk an d alem w y d a ­ rzenia ży cia dw nrskiego. A le M orsztyn robi to rów n ocześn ie z d u ży m u p o d o ­ b an iem . On sam ty m ży c ie m ży je, w nim się n a w e t lu b u je. D z ię k i ternu (?) p o w sta ło p od piórem M orsztyn a d zieło rzeteln ego a r ty z m u ...” (s. 201). C hyba n ie ,,dzięk i te m u ” . D em o ra liza cja i cy n izm nie p row ad zą do w y b itn y c h o sią ­ g n ięć a r ty s ty c z n y c h , p row ad zą m oże do r u ty n y pisarskiej sw ojego rodzaju i do w irtu ozerii, ale to p rzecież n ie to sam o. D zieło rzeteln ego arty zm u p o w sta w a ło ■wtedy, g d y M orsztyn p rzejm ow ał tra d y cje litera tu r y ren esan sow ej, a n ie w te d y , g d y b abrał się w dw orsk ich b rudach.

N ie z o sta ły n a leży cie w y k o r z y sta n e m o żliw o ści an alizy ideow 'o-a rty sty czn ej p rzy o m aw ian iu p leb ejsk iej litera tu r y X V I I w iek u . Ś w ietn a k siążk a J e w n in y o R a b ela is’m u c z y , jak wTy ja ś n ia ć ta k ie zjaw isk a a r ty s ty c z n e jak kom izm , g r o ­ te sk a . D o św ia d czen ia J e w n in y m ożn a b y ło tw órczo za sto so w a ć do tzw . k o m e ­ d ii ry b a łto w sk ie j, za m ia st skw dtow ać ją n iesłu szn ie osch łym w y licze n iem t y ­ tu łó w (s. 172). Alb ertus z w o jn y, W y p r a w a ple bańska czy Peregrynacja d zia d o w ­

ska z a słu ż y ły n a coś "więcej niż na w y m ien ien ie.

J ed n a k n a jp o w a ż n ie jsz y zarzu t m u sim y p o sta w ić au torow i z racji J e r o ­

zo l im y w yzw olon ej T a ssa -K o ch a n o w sk ieg o . C zyteln ik dow iad u je się jed y n ie,

że k o lejn e w y d a n ia p o lsk ie J e ro z o lim y łą czą się z p r zy g o to w a n y m i lub p ro w a ­ d z o n y m i w ó w cza s w o jn a m i z M oskw ą. To w sz y stk o . Czy b y ł to przekład prozą, czy p rzek ład w ierszem — to nie in teresu je autora. Co p o zo sta je za tem z dzieła w y b itn e g o b ą d ź co bądź a r ty s ty -tłu m a c z a ? J e d y n ie w iad om ości bibliograficzne, k tó re d ow od zą z a a n g a żo w a n ia P io tra K och an ow sk iego w a g ita cji do w o jn y p rzeciw M oskw ie. To w ielk a k rzyw d a dla pisarza, ty m bardziej że zesta w ien ie d a t w y d a n ia p rzek ład u K o ch a n o w sk ieg o z (latam i w o jen m o sk iew sk ich n asu w a jed n a k p ew n e w ą tp liw o śc i. P ierw sze w y d a n ie (a to n as głó w n ie in teresu je, p o ­ n iew a ż drugie w y sz ło po śm ierci tłu m a cza , k tó ry ty m sa m y m n ie m oże za nie brać o d p o w ied zia ln o ści) w y sz ło w r. 1618, tj. — ja k pisze au tor — ,,w czasie w y p r a w y k ró lew icza W ła d y sła w a na podbój M o sk w y ” (s. 184). T o praw da, a le w yszło te ż n a dw a la ta przed w o jn ą tu reck ą, 1 6 2 0 — KS21. P y ta n ie teraz, z k tó ry m w y d a rzen iem h isto ry czn y m n a leża ło b y zw ią za ć p o w sta n ie polsk iego p rzek ład u J e r o z o lim y ? R zecz to dla ideow ej o cen y dzieła w cale n ie ob ojętn a.

P ię ć stron p o św ięca a u to r tej części p od ręczn ik a na o m ó w ien ie tzw . epoki sa sk iej. N a w ięcej zresztą litera tu r a teg o okresu nie za słu ży ła . N ie sąd zę jed n ak ,

(13)

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

775

a b y o złej literaturze m ożna b yło pisać nied b ale, n iestarannie, ż e b y ty lk o zb y ć # W ty m rozdziale podręcznika rzuca autor od niech cen ia kilka nazw isk i t y t u ­ łó w trzeciorzędnej jak ości, k tó ry ch albo nie należało w ogóle w y m ien ia ć, a lb o ‘om ów ić i u zasad n ić ich od n otow an ie. N a o statn iej stronie na za k o ń czen ie c z y ­ ta m y : ,,O bok C hm ielow skiego i B ak i b ęd ziem y m ieli E lżb ietę D ru żb a ck ą , F r a n ­ ciszk ę U rszu lę R adziw iłłow y i W acław a R zew uskiego. Pisarze ci, ra tu ją c h o ­ nor upadającej już o sta teczn ie literatu ry czasów saskich, nie m ogli o czy w iście p rzy g o to w y w a ć p rzeło m u ” . N ie m ogli, to praw da, ale jeżeli ratow ali honor, to n ależało im p o św ięcić nieco w ięcej m iejsca i uw agi, w k a żd y m razie w ięcej niż np. W ieru szow sk iem u czy B ystrzon ow sk iem u .

*

I w reszcie strona d y d a k ty czn a podręcznika.

P od ręczn ik je s t tru d n y , za tru d n y dla u cznia kl. I X . To zresztą p ow szech n e n arzek an ie na n asze pom oce szkolne z zakresu h u m a n isty k i. O sobiście jestem p rzeciw n ik iem stosow an ia w szelkiego rodzaju p ap k i n iem ow lęcej w d y d a k ­ ty c e , om ijan ia za w szelk ą cen ę słów obcych , unikania term in o lo g ii fa ch o w ej. U czeń sz k o ły średniej daje sob ie radę z w zoram i ch em iczn y m i, z a b stra k ta m i m a te m a ty k i, nie w id zę w ięc p ow od u , dla którego nie m ia łb y p o d o ła ć np. t e r ­ m in o lo g ii z zakresu p o e ty k i stosow an ej p rzy analizie u tw oru litera ck ieg o . My ty m c z a se m b oim y się napisać coś o troclieiczn o-am fib rach iczn ym ośm iozgło- sk ow cu K och an ow sk iego. A m im o to nie p iszem y ła tw o .

D zieje się to d latego w łaśn ie, że zam iast n aliczyć u czn ia (w m iarę m ożn ości i sta n u naszej w ied zy o literaturze) stosow an ia ścisłej term in ologii, o k reślo ­ nych p ojęć, w o lim y w y p u szcza ć się na lo tn e piask i sty lu m etaforyczn ego i a lu ­ z y jn eg o . Oto p rzy k ła d : na s. 152 czy ta m y , że siln ym naporein k o n flik tu sz la ­ ch eck o -ch ło p sk ieg o w okresie b u n tó w C hm ielnickiego tłu m a c z y się „ z a o strze­ n ie sa ty r y w tw órczości P o to ck ieg o , która w yw od ziła się w praw dzie z n a jlep ­ szy ch tra d y cji ariań stw a, ale jej bezpośrednie rum ieńce są odbiciem p ożogi rozgorzałej na W sch o d zie” . Te rum ieńce b ędące od b iciem pożogi są ch yb a tru d n iejsze do zrozu m ien ia i za p a m ięta n ia niż fachow e, pozornie bardzo uczone, ale ścisłe term in y.

Co z a ś n ajw ięcej utru d n ia k orzystan ie z teg o podręcznika, to w ręcz fa ta ln y u k ład i p o d zia ł n a rozd ziały. C ałą literaturę w . X V I i 1. p o ło w y w . X V I I u jęto w jed n y m ro zd zia le, p o d zielo n y m na pod rozd ziały, zależnie od środow iska czy k la s y i zależnie od id eologii, jak ą reprezentują dani pisarze. W ten sposób w p o d rozd ziale I I I . L iteratu ra reformacyjno-narodowa zn aleźli się pisarze od B ielsk iego do Z b y lito w sk icli, w podrozdziale I V . L iteratu ra reakcyjno-m agn acka om ów ien i zo sta li pisarze od K rom era i O rzechow skiego do S am uela T w ard ow ­ skiego. P od rozd ział V. B a d y k a ln y nurt literatury końca X V I i pierw szej po ło wy

X V I I wie ku za czy n a od B u d n ego, a k oń czy n a B a rtło m ieju Z im orow icu.

N ie trudno sp ostrzec, że u kład ch ron ologiczn y zo sta ł za k łó co n y . N ie p rze­ m aw iam za ścisły n . zach ow an iem ch ron ologii bez w zględ u na zagad n ien ia i o b o zy , w jak ie gru p ow ali się pisarze. U k ład p rob lem ow y m a sw oje z a le ty , b y le ty lk o nie rozciągał się na ta k w ielkie o d cin k i czasow e, że w szelk ie p o c z u ­ cie chronologii zo sta n ie zatarte. C hronologia nie jest n a u k ą ła tw ą ani błahą. F czeń , k tó ry na jednej lek cji sły sza ł o Z b y lito w sk icli, n a następ n ej w raca k il­

(14)

776

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

k a d z ie sią t la t w stecz i u c z y się o O rzechow skim . N ic dziw nego w ięc, że na e g z a ­ m inie w stę p n y m n a p o lo n isty k ę będ zie u tr z y m y w a ł, że K rom er ży ł w w iek u X V I I , a — d a jm y n a to — P o to c k i w X V w.

Z resztą n ie ty lk o w zg lą d na p a m ięć u cznia m u si tu za w a ży ć. T ego rodzaju u k ład je st w rażącej n iezg o d zie z za sa d a m i d ia lek ty k i. Sugeruje m im ow oln ie, że literatu ra rozw ija się dw om a n ieza leżn y m i od siebie stru m ien ia m i. T rzeba za sto so w a ć len in o w sk ą n au k ę o dw óch k u ltu ra ch , ale trzeb a p a m ięta ć o jej p o d sta w o w y m tw ierd zen iu o w za jem n y m o d d zia ły w a n iu na sieb ie obu k u ltu r o ich n ierozerw aln ości w w alce, o jed n o ści przeciw ień stw .

P rop on u ję za tem za ch o w a n ie u k ład u p rob lem ow ego, ale w m n iejszy ch o d cin k ach c za so w y ch , ta k a b y k on fro n to w a n ie i k o n tra sto w a n ie pisarzy dw u w rogich n u rtó w m ożliw e b y ło w n ie z b y t o d leg ły ch god zin ach lek c y jn y c h .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przyczynić się ona powinna do podwyższenia standardów działań w tym zakresie, ujednolicić wykonywanie niezbędnych czynności przez organy postępowania,

Although the molecular-field approximation does not pro- vide a reasonable description of the low-field magnetization measurements, it should be useful to understand the specific

ców Niemiec tylko Karol IV zasłużył sobie najednoznacznie pozytywną ocenę, bo "wiel- ce czcił i poważał Kapłanów N amiestoików Chrystusowych", dzięki czemu

Z tych sam ych pow odów trzeba było zrezygnować z prowa­ dzenia archeologicznych prac wykopalisko­ w ych, co zresztą m iało jeszcze tę zaletę, że m ożna było

Według tego wyroku „uznanie nie może być dowolne, lecz musi opierać się na okolicznościach wskazujących na celowość zastosowania do skaza­ nego dozoru”, a

A ntoniego Borkow ego,

[r]

cowań, stara się natomiast uporządkować tendencje metodologicz­ ne w rozwoju historii literatury i związane z nimi koncepcje uj­ mowania początków