• Nie Znaleziono Wyników

Poezje Mickiewicza w przekładach rosyjskich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poezje Mickiewicza w przekładach rosyjskich"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Julian Krzyżanowski

Poezje Mickiewicza w przekładach

rosyjskich

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 38, 556-562

(2)

5 5 6 RECENZJE I PR ZEG LĄD Y

W ram ach zbliżonego m etru m P an i R adin zachow ała tu całą po- toczność ujęcia oryginału, całą jego żywość i całe zabarw ienie komicz­ ne. Drobiazg to oczywiście, ale te sam e zalety cechują całą pracę zna­ kom itej tłum aczki M ickiewicza.

P rzy k ład d rugi to początek w iersza „Do przyjaciół M oskali“ w tłum aczeniu profesora K irkconnella, d rukow anym ju ż daw niej w „Slavonic R eview “ :

D o y e rem em b er m e? W hen m u sin g traces

My fr ie n d s’ death s, b an ish m en ts, and b a ffled sch em es, Y e also gather, and you r foreign faces

H ave righ t o f citizen ry in m y dream s. W here are y e n ow ? R y le y e v ’s n ob le sh ou ld ers

T hat once I clasp ed , n o w b y th e ts a r ’s decree H ang slo w ly ro ttin g w h e r e a g ib b et m olders;

A cu rse on folk th a t m urder prophecy!

P rzekład rów nie w iern y , w y kazujący dro bn iutk ie jeno i nieu n ik ­ nione odchylenia, p rzy n ajm n iej dla czytelnika, k tó ry zrósł się z brzm ieniem słów M ickiewicza, zdum iew ająco w ręcz odtw arza m e­ lancholię w spom nień i n iep o ró w n an y odcień rezygnacji, w iejący z te ­ go poem atu.

W p rogram ie uroczystości, zw iązanych z 150-ą rocznicą urodzin tw órcy „P ana T adeusza“ przew idziany jest zjazd tłum aczy naszego poety. Je śli do tego tu rn ie ju dojdzie, spodziewać się wolno, że „szkoła N ovesa“ zajm ie w nim jedno z m iejsc naczelnych. T ryum f ten będzie n ależnym hołdem złożonym Profesorow i z B erkeley w pięćdziesięciolecie jego pracy, godnej najgłębszego nie tylko uzna­ nia ale i podziw u.

Julian K rzyżan o w sk i

PO EZJE M ICKIEW ICZA W PRZEK ŁA D A CH RO SY JSK ICH Adam M ICKIEW ICZ — Izb ran n o je — L irika — B ałłady — Poem y. P ierew od s polskogo pod red ak cijej M. F. Rylskogo i B. A. T urgano- wa. Ogiz G o sudarstw iennoje Izdatielstw o C hudożestw iennoj Litie- ra tu ry . M oskwa 1946, 8-0, s. 601, nlb. 2.

Godzi się, choćby ze w zględu na pełnię spraw y — raz jeszcze zająć się w yd an ą przed dw om a laty rosyjską antologią poezyj Mic­ kiewicza, m im o iż om ówiono ją ju ż w poprzednim roczniku „P am ięt­ nika L iterackiego“. R ecenzent ograniczył się tam do przedstaw ienia opraw y naukow ej om aw ianego zbioru, poskąpił zaś uw ag na tem at tego, co pięk n y tom , b ity w im p on ującym nakładzie 25000 egzem pla­ rzy, czytelnikow i przynosi, a w ięc sam ych tekstów Mickiewicza. A w łaśnie one stanow ią dopełnienie innych przekładów , k tó rym i zaj­ m uje się rocznik obecny, i pozw alają zorientow ać w rozległości k rę ­

(3)

gów, zataczanych poza Polską przez k u lt M ickiewicza, oparty na znajom ości bezpośredniej jego dzieła poetyckiego. To jest owa, w spom niana pełnia spraw y. Dodać należy, że rz u t oka na „Izbran- n o je “, choć z konieczności bardzo ogólny, jest przecież dzisiaj łatw ie j­ szy, niż był przed rokiem , radzieckie bow iem w y dan ie M ickiewicza omówił niedaw no S. P ollak („M ickiewicz w przek ładach rosy jskich “ , „K uźnica“ , N r 46, z 14 listopada 1948), przed staw iając jego w ielkie za­ lety, ale i nie przesłan iając jego niedom agań.

Osobliwością hołdu, złożonego tw ó rcy „D ziadów “ przez pisarzy i naukow ców Rosji dzisiejszej jest, jak w skazano tu ju ż przed rokiem , jego rozległość w czasie, sta ra n n ie przedstaw iona w studium w stęp ­ nym M. Żiwow a. G ranice chronologiczne tego zjaw iska o bejm ują lat sto dw adzieścia, sięgają bowiem od chwili, gdy M ickiewicza jęli przekładać R ylejew i P. W jaziem skij, po lata ostatnie, w któ rych pow stały przekłady, po raz pierw szy w „ Iz b ra n n o je “ ogłoszone i w y ­ konane, jak się zdaje, na zam ów ienie red akcji, zabiegającej o to, by w tom ie dać m ożliw ie obfity m ateriał dla w yro bienia sobie przez czy­ teln ik a m ożliw ie pełnego w yobrażenia o tw órczości poety. R edakto­ rom najw idoczniej zależało na połączeniu obydw u tych zadań, u kaza­ niu zarów no dzieła M ickiewicza, jak rozległości p rzen ikan ia tego dzieła do k u ltu ry literackiej Rosji, toteż tom w prow adza zarów no przekłady daw niejsze jak nowe. Dzięki tem u „ Iz b ra n n o je “ przynosi prace 38 tłum aczy, 21 daw niejszych i 17 dzisiejszych. Do gru p y pierw szej należą: K. B alm ont, N. Bierg, W. B ieniediktow , W. B rjusow , I. B unin, A. F iet, N. G ierbiel, M. Golicyn, I. Kozłow, J. K orolenko, Lerm ontow , W. Lubicz-Rom anowicz, N. Ł ugow skij, A. M ajkow , L. M iej, D. M inajew , Puszkin, N. Siem ionów, S. Sołow jew , W. Szczast- nyj i M. W ronczenko. G rupa tłum aczy dzisiejszych obejm uje n a stę ­ pujące nazw iska: P. A ntokolskij, H. A sjejew , E. B łaginina, W. Cw iel- jew , A. Gatow, M. Gołodnyj, P. K araban, A. K ow alew skij, W. Lewik, S. M ar, O. R um er, B. Turganow , N. Uszabow, A. W inogradów, M. Zjenkiew icz, W. Zw iagincew a, M. Żiwow. W te n sposób „ Izb ran ­ n o je“ ukazuje, ja k dzięki w ysiłkow i czterech pokoleń tłum aczy, w śród których w id n ieją nazw iska najw iększych m istrzów poezji rosyjskiej, dzieło M ickiewicza stopniowo i system atycznie staw ało się w łasnością m iłośników w ielkiej lite ra tu ry , co z kolei w y jaśn ia spraw ę, do któ rej w ypadnie dalej jeszcze powrócić, spraw ę popularności naszego poety w Rosji.

O m aw iany „W ybór“ , jako owoc tego w ysiłku, dzięki niem u w łaśnie odznacza się niezw ykłym bogactw em przełożonych utw orów , sięgających od m łodzieńczej „Zimy m iejsk iej“ po liry ki lozańskie, przy czym w ysunięcie na czoło tom u tw órczości lirycznej w łaśnie za­ ciera nieco linię rozw ojow ą pracy poetyckiej M ickiewicza, o ile oczy­ wiście czytelnik nie zwróci uw agi na daty, pom ieszczone pod tekstam i przekładów . Po liryce idą ballady, po nich obie pow ieści „z dziejów litew skich“ , dalej „D ziady“ w znacznych frag m entach, całość w reszcie zam yka przekład „P ana Tadeusza“ , o bejm ujący przeszło połowę ca­ łości, któ rej zrozum ienie u łatw iają streszczenia części nieprzełożonej.

(4)

5 5 8 RECENZJE I PRZEG LĄD Y

Poniew aż, jak się rzekło, antologia obecna przynosi przekłady tłum aczy M ickiewicza nie w szystkich, lecz tylko w y branych, nasuw a się pytan ie, jakim i k ry te ria m i kierow ano się przy doborze przekładów . W ąpliw ości nie ulega, iż decydow ał o nim poziom artystyczny, n a j­ w idoczniej jed n ak brano pod rozw agę rów nież w zględy inne, pow iedz­ m y historyczne. Stąd „W idok gór ze stepów K ozłow a“ ukazu je się w antologii podw ójnie, w znanej parafrazie L erm ontow a i w w iern y m przekładzie Siemionowa. Do tej samej kategorii względów sp row a­ dzić m ożna okoliczność, że „K onrada W allenrod a“ , przekładanego, począw szy od r. 1832, siedm iokrotnie, ukazano obecnie w now ym tłu ­ m aczeniu A sjejew a, „P ana T adeusza“ zaś w rów nie now ym ujęciu Z uzanny Mar.

O dczytując długą listę nazw isk tłum aczy, pośredników m iędzy k u ltu rą polską a rosyjską, tru d n o nie postaw ić sobie pytania, co tylu pisarzy, i to tak nieraz znakom itych, przyciągało w M ickiewiczu. O gólna odpowiedź jest tu b ardzo tru d n a , w ciągu bow iem lat stu dw u­ dziestu działać m usiały w zględy najrozm aitsze. Przyczynę w czes­ nych, nagm innych zachw ytów nad „Sonetam i k ry m sk im i“ w y jaśnił znakom icie przed k ilk u n astu laty W. C zernobajew w studium o „Mic­ kiew iczu w Rosji w latach 1820— 1830“ (w X X X I roczniku „P am ięt­ nika L iterack ieg o “). P rzek ład y Puszkina były niew ątpliw ie w y n i­ kiem stosunków , łączących go z M ickiewiczem. W pew nych jed nak w yp adk ach uchw ycić m ożna jakieś czynniki n a tu ry ogólniejszej, w spólnej jakiem uś zespołowi tłum aczy. Jed n y m z tych czynników były okoliczności, na k tó re godzi się zwrócić tu ta j uw agę, jako że rz u ­ cają one na całą rzecz św iatło odm ienne od tradycyjnego. Chodzi m ianow icie o kategorię u rzędników , k tó ry ch M ikołaj Leskow określał m ianem „mężów sp raw ied liw y ch “ (praw iedniki), ludzi, któ rzy w y­ syłani do Polski zdobyw ali znajom ość k u ltu ry polskiej, z k u ltu rą tą zżyw ali się i zm ieniali się w pionierów jej znajom ości w społeczeń­ stw ie w łasnym . Należał do nich w spom niany ju ż tu ta j przy jaciel M ickiewicza, W jazjem skij. Jed n y m z nich był profesor w arszaw ski, G rzegorz Zenger, którego nazw isko zna każdy badacz naszego h u m a­ nizm u, choć nie każdy wie, iż uczony klasyk przekładał w heksam e- tra c h łacińskich „ A lp u h arę“ a całość „K onrada W allenroda“ na ro ­ syjski. N ajosobliwiej jed n a k w tym pow iązaniu p rzedstaw ia się tłu ­ m acz tego samego poem atu, p ro k u ra to r, a później senator N. Siemio­ nów, którego przekłady „Iz M ickiew icza“ (1885) otrzym ały nagrodę akadem icką za połączenie poziom u filologicznego z artystycznym . Siem ionów był p ro k u rato rem w W ilnie, odwiedził skazanego na śm ierć pow stańca i zapytał o jego o statn ie życzenie. Skazaniec prosił o tom poezyj Mickiewicza. Z dum iony tym p ro k u ra to r nie tylko uzyskał dla niego ułaskaw ienie, ale zaraził się odeń kultem M ickiewicza! W arto by zbadać źródła zainteresow ań m ickiew iczow skich u pisarzy radziec­ kich, tak w ym ow nie zaśw iadczonych om aw ianą antologią. Ich wzrost w latach w ojny, gdy pojaw ił się drobny w yb ór poezyj Mickiewicza (1943) i masowo rzucona n a ry n e k „G ra ży n a “ (1945) tłum aczyć by m ożna w zględam i zrozum iałym i, w yw ołanym i przez czynniki n atu ry

(5)

politycznej. N iew ątpliw ie jednak korzenie tego zjaw iska tkw ią znacz­ nie głębiej i sięgają czasów daw niejszych. W szak ju ż w r. 1929 w y ­ szedł okazały w ybór pism M ickiewicza, poprzedzony w stępem A. Ł u- naczarskiego, k tó ry z gorącym podziw em w y rażał się o poecie naszym , jako tym , k tó ry zajm u je niepospolite m iejsce w panteonie pisarzy św iata, k tó ry jest klasykiem , poetą rew o lu cji i pisarzem zw iązanym z Rosją. K to wie, czy nie należało by w poszukiw aniu odpow iedzi cofnąć się znacznie w stecz, sięgnąć do epoki H ercena, a może jeszcze głębiej, do czasów pobytu M ickiewicza w R osji i spraw up am iętn io ­ nych w w ierszu ,,Do przyjaciół M oskali“ . Badacz stosunków lite ­ rackich polsko-rosyjskich staje tu wobec m nóstw a niesłychanie cie­ kaw y ch zagadek, k tó re prędzej czy później ktoś m usi rozw iązać. D u­ żym ułatw ieniem tej pracy będzie doskonały w stęp do antologii pióra M. Żiw ow a, o czym szerzej praw ił tu ta j recen zen t zeszłoroczny.

N ależało by w reszcie zająć się om ów ieniem w artości przekładów rosyjskich ze stanow iska ich w ierności filologicznej i ich poziom u artystycznego. Jeśli jed n ak zadanie to okazało się niew ykonalne w w y pad k u w yboru Noyesa, gdzie m ożna dostrzec pew ną w spólną tech n ik ę pracy, w ykonanej przez zgrany zespół w obrębie lat d w u ­ dziestu, niew ykonalność ta w zrasta propo rcjo naln ie tam , gdzie chodzi o w y n ik i pracy obejm ującej okres sześciokrotnie dłuższy a w y k ony ­ w anej przez pisarzy tak od siebie odległych, jak genialni poeci i ludzie, k tó ry c h do pióra w ciągało um iłow anie przekładanego pisarza. W sku­ tek tego „Izbran no je“ m ogłoby stać się w dzięcznym m ateriałem do studiów sem in ary jn y ch i prac sam odzielnych, dotyczących sam ej sztu k i tłum aczenia.

Z ty m w szystkim tru d n o oprzeć się pokusie rzucenia k ilk u p rzy ­ n a jm n ie j uw ag m etodą przykładow ą, zastosow aną poprzednio, przy om aw ianiu przekładu am erykańskiego. D la zachow ania p ropo rcji ograniczyć je w ypadnie tylko do p rzekładów najnow szych, dokona­ nych przez pisarzy radzieckich.

Ogółem biorąc powiedzieć można, że nowoczesne przekłady ro­ syjskie w ykazują więcej swobody, że jed n a k okupują to niedociągnię­ ciam i n a tu ry filologicznej. Co to znaczy, sprób uję zilustrow ać na k ilku przykładach zarów no z liryki jak z dzieł d ram atycznych i epic­ kich. Na pierw szy ogień biorę „Pieśń F ila re tó w “ w przekładzie A sje- jew a, o którego am bicjach i zdolnościach św iadczy pięknie „K onrad W allen ro d “ . Tłum acz usiłował zachow ać n a w e t swoisty w ydźw ięk rym ów oryginału, okupił to jedn ak n iejed n y m nieporozum ieniem . N ajosobliw sze w ykazuje zw rotka końcow a, kom iczna ko nstatacja „K rew stygnie, włos się bieli“ i rów nie zabaw na w zm ianka o Feli, k tó rej duszka dzięki tem u błąka się bezradnie w krainie poezji. W er­ sja rosyjska brzm i tu ta j:

K row j sty n iet w biednom tiele, P og ło tit w ieczn ostj nas, I w zor zatm itsja Fieli, Wot F iła reto w skaz.

(6)

5 6 0 RECENZJE I PRZE G LĄ D Y

O bojętna czy „zatm itsja“ dotyczy tu śm ierci, czy choćby żałoby, w zw rotce znika studencki żart, m iejsce jego zaś zajm u je nieoczeki­ w anie ponurość. W inny, a przecież podobny sposób, zaciera się w y ­ razistość form uły „m ierz siły na zam iary“ w czterow ierszu:

C zertież n ieb iesn oj sfiery D la m iertw y ch dan sw ietił, D la nas że siła w iery W ierniej e m iery sił.

gdzie zresztą podziw iać m ożna grę słów w tłum aczeniu.

Niedociągnięcia te i podobne znikają tam , gdzie istniejąca sta ra tra d y c ja torow ała drogę p racy nowoczesnego tłum acza, a w ięc przede w szystkim w „Sonetach k ry m sk ich “, m ających w spaniałą k a rtę w dziejach rosyjskich tłum aczeń poetyckich. P rz ek ła d y R um era ce­ chu je w ierność, p recyzja w yrazu, arty zm w ysokiej klasy.

Rzecz zrozum iała, iż czytelnik ze szczególnym zainteresow aniem otw iera p rzek ład y arcydzieł M ickiewicza, „Dziadów Cz. III“ oraz „P a­ na T adeusza“ , uw aża bow iem za n a tu ra ln e , iż łatw iej jest oszlifować drobne arcydzieło, sonet czy pieśń, aniżeli dzieło, sam ym ju ż sw ym ogrom em potęgujące tru d n o ści pracy tłum acza. Z pierw szego w arto przytoczyć frag m en t w ielkiej im prow izacji, u tw o ru nacechow anego zdum iew ającą energią w y ra ż ają cą się w obrazach o klasycznej w y ra ­ zistości, ale w ym agających w niknięcia w św iat w yobrażeń poety. Do najw spanialszych należy obraz w ładania nad św iatem pieśni, uk aza­ nego jako gra na harm onice szklanej, instru m en cie obcym czytelni­ kowi dzisiejszem u, co p ew ną zagadkow ością p o tęg u je niezw ykłość pom ysłu. Tłum acz rosyjski zadanie ułatw ił sobie, zastępu jąc „k ręgi“ oryginału klaw iszam i, ale to n u całości tym nie obniżył:

Ja -m astier!

Ja, m astier, p rostiraju ruki!

Ich prostiraju к n ieb u — i k ład u ja ruki N a z w ie z d y -k ła w isz i garm on ik i czudiesnoj.

To burny, to n ieżn y p rik o sn o w ien ija ,

I duchu m ojem u p osłu szn o zw iezd d w iżen ije. M ilion ton ow p ły w ie t — o każdom zn aju tonie, M oi tona p ły w u t na zw iezd n om n ieb osk łon ie; D robliu, d ieliu ich i sliw a ju ,

W akkordy, w stro fy ich sp letaju , Ich rastw oriaju w grom ie, w m ołn iji n ieb iesn o j. W ot ruki o tn iał ja, w o z n ie s na grań w sie le n n o j, I z w ie z d y -k ła w isz i m ołczat, za sty w m gn ow ien n o.

P oju odin, sw o je ja sły szu p ien ie, P rotiażnoje, как w ietra d unow ien ie, I w sie tona liu d sk ije p ro p ły w a ju t To w skorbnom , to w m iatieżnom chorie, S to letija im głu ch o w toriat.

A każdyj zw u k p ojet, igrajet i p y ła jet, W uszach on u m ien ia, w o w zorie.

(7)

G dyby nie błędne oddanie w iersza „P rzew iew ają ludzkiego rodu całe to n ie “, w k tó ry m zdradziecki w y raz „to n ie“, znaczące coś w ro dzaju płyn nych m as czy olbrzym ich fal, tłum acz zrozum iał jako tony („wsie to n a“), p rzekład byłby bez zarzutu . Przyznać zresztą trzeba, że potknięcie słow nikarskie nie ra z i tu ta j i nie psuje toku przekładu.

Coś podobnego pow iedzieć b y m ożna o „P anu T adeuszu“ w p rze ­ kładzie Z uzanny M ar, k tó rej zadanie n iew ątpliw ie ułatw ił fakt, iż w pracy swej m iała ona poprzedników . Tekst jej odznacza się dw ie­ m a w ielkim i zaletam i, wobec k tó ry c h m aleją jej potknięcia, w y n ik a ­ jące z tru d ności tak dobrze znanych z p rac tłum aczeniow ych, z tr u d ­ ności przenoszenia z języka do języka elem entów obrazow ych, i to w granicach w yznaczonych przez sam układ rytm iczny. T łum aczka ted y znakom icie odtw orzyła sw oistą atm osferę pogody i uroczej daw - ności, k tó rą tchnie poem at soplicowski, zachow ała swobodę i w dzięk oryginału, zachow ała realisty czn e ujęcie ludzi i poetyczność opisów przyrody. W szczegółach n ato m iast nie udało się jej uchw ycić je d y ­ nej w swoim rodzaju, m ickiew iczow skiej precyzji słowa, stąd pew ne obrazy słow ne w prow adziła na w łasną odpowiedzialność, inne ry z y ­ kow nie uprościła. W idać to ju ż na sam ym progu poem atu, k tó ry w jej przekładzie w yk azu je zbyteczne porów nanie ojczyzny do k rw i w łasnej i gubi c h a ra k te r rzeczowej konstatacji, znam iennej dla ory ­ ginału:

O tczizna m iłaja, L itw a, ty как zdorow ie: T ot dorożit toboj, как so b stw ien n o ju krow iu [!], K to p o tieria ł tiebia.

N atom iast zdum iew ająco bogate połączenie personifikacji i m etafory w w ierszu „gdzie panieńskim rum ieńcem dzięcielina p a ła “ zmieniło się w przekładzie w bardzo ubogie i raczej b analne porów nanie: „I klew ier pokrasnieł, как ju n o sza niesm iełyj“ tj. „konicz się zaru­ m ienił jak m łodzian nieśm iały“ .

N iekiedy uproszczeniom tak im tow arzyszą drobne błędy w ro ­ zum ieniu tekstu. Tak więc uroczo p rosty dw uw iersz ks. IV (85— 6):

W krobeczce z prostej k ory podaje zebrane B ru śn ice św ieże, jako jej u sta rum iane

w przekładzie brzm i:

Sw oj kuzow ok ona m n ie [!] p od ajet n iew in n o S o św ieżej, как usta, ru m ian oju m alin oj.

K sięga IV istotnie w prow adza poetę, przem aw iającego w e w łasnym im ieniu („Ja ileż w am w inienem , o domowe drzew a!“), przesunięcie go jedn ak na koniec elegijnego opisu w y daje mi się pew ną dow ol­ nością, tak samą, jak przez w zgląd na ry m w prow adzone „m alin y “ zam iast doskonale znanej w R osji „ b ru sn ik i“ . P ow tarzam jed n ak , że kom pensatę tego ty p u nieporozum ień i potknięć stanow i w spom niane

(8)

5 6 2 RECENZJE I PRZEG LĄD Y

odtw orzenie atm osfery całości, a to, w w yp adk u arcydzieła, znaczy ju ż bardzo wiele.

Chcąc jed n ak ocenić i w arto ść indyw idualnych przekładów i ich doniosłość zbiorową, trzeba by przeprow adzić dokładną analizę całego tomu* i w yniki jej rzucić na odpow iednie tło historyczne, na dzieje przekładów M ickiewicza w Rosji. Dopiero wówczas doszłoby się do w niosków popraw nie uzasadnionych. Bez dokonania jed n ak tej ogrom nej pracy, dzisiaj już w olno zaryzykow ać przypuszczenie, że „M ickiewicz — Izb ran n o je“ jest bardzo doniosłym krokiem ku upow szechnieniu znajom ości dzieł poety polskiego w świecie czytel­ ników zarów no rosyjskich jak słow iańskich, i pow ażną pracą lite ra c ­ ką, budzącą najżyw sze uznanie.

Julian K rzy ża n o w ski

„DZIADY“ W PR ZEK ŁA D ZIE BENESZICIA

ADAM M ICKIEW ICZ: D z i a d y ( D u s z n i d a n ) . P rev eo Ju lije Beneszić Zagreb, N akladni Zawód H rvatske, 1948, s. 400, 4 nlb. i 1 podob.Klasiczno kazaliszte [8].

Zaiste, tru d n o o doskonalszy w yraz pam ięci poety ze stro n y sę­ dziwego i zasłużonego naszego chorw ackiego przyjaciela i propagato ra lite ra tu ry polskiej w Jugosław ii, Ju lije Beneszicia, niż ten pierw szy w litera tu rz e Słow ian południow ych i pełny przekład „D ziadów “ w i­ leńskich i drezdeńskich. P raca to godna podziw u i najw yższego uzn a­ nia, bo nie m a chyba drugiego M ickiewiczowskiego dzieła, k tó re by nastręczało tłum aczom ty le niep rzep arty ch zdaw ałoby się trudności. Pam iętam , ja k przed trzem a laty, późną jesienią, gdy już rdza do­ szczętnie zjadła liście kasztanów na stary m zagrzebskim placu Illi- rów pod oknam i pisarza, pokazyw ał m i on drżącą ręk ą auto g raf tego najtru d n iejszeg o dzieła swego życia. P róbow aliśm y w spólnie w nikać w subtelności w ierszy, usiłow ali tu i ówdzie określić w łaściw y ciężar poetycki słów i szukać dla nich odpow iedników w języku śerbsko- chorw ackim . Pod p okryw ą spokoju i dobroduszności czułem u auto ra przekładu niepokój. Z nają ten lęk wszyscy, k tó ry m przychodzi tłu ­ m aczyć w iersze słow iańskie, gdzie pod pokryw ą podobnych słów i zna­ czeń k ry je się nie raz jakże ró żne n asilenie uczuciowe w ierszy, jak bardzo odm ienna barw a ich patosu! A cóż dopiero w „D ziadach“ ! Przekład swój zaopatrzył Beneszić k ró tk im posłowiem („O ovom p rijev o d u “). Pisze tam , że trzy m ał się zasady, iż w oryginale poe­ tyckim są trzy rzeczy najw ażniejsze: m yśl i jej w yraz w ry tm ie i r y ­ mie. „Dla oddania m yśli oryginału — pisze — przy ścisłym zacho­ w aniu ry tm u i rym u , aby przekład był dokładny i w ierny i w e w szyst­ kim ró w n y oryginałowi- pod w zględem artystycznym — w inien tłu ­ macz posiadać więcej siły poetyckiej i m istrzow stw a niż jej posiadał autor, któ ry dzieło stw orzył“ . Oczywiście, w tym rzadko kiedy u rze­ czyw istnianym dziele znakom icie pom agają tłum aczom w szelkie p ró ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

„Przyczynek do znajomości fauny ską- poszczetów w odnyc h Galicyi" opisuje poraź pierwszy w Galicyi 34 g atun ki ską- poszczetów w odnych, prostując p rzytem

Metodyopartenalogice—postacinormalneformuł29 PrzekształcanieformułdoCNF Rozważmyponownieprzykładowąformułęijejzerojedynkowątabelęprawdy:

Dostrzega związek pomiędzy posiadaną wiedzą a możliwościami rozwiązywania problemów, potrafi podać kilkanaście przykładów.. Bejgier W., Ochrona osób i mienia,

Wpisz wyrazy dwusylabowe do tabelki, a następnie uzupełnij

W alter mówił, ja k wielkie zamki i miasta za Niemnem, Jakie bogate ubiory, jakie wspaniałe zabawy,.. Jak na gonitwach waleczni kopie kruszą

wano. Według tego, co Odyniec zapamiętał, treść ballady wiązała sie z piosenką Czeczota. Zachęcony powodzeniem , to jest wrażeniem , jakie jego im- prowizacye

Rozumie potrzebę uczenia się przez całe życie oraz konieczność ciągłego rozwoju osobistego i zawodowego z zakresu stosowania systemów informatycznych w

podnieść składki płacone przez budżet państwa (np. za rolników), sfinansować z budżetu ratow- nictwo medyczne (nawet w wariancie kontrakto- wania przez Narodowy Fundusz Zdrowia),