• Nie Znaleziono Wyników

Refleksje na temat psychologicznych barier ochrony środowiska

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Refleksje na temat psychologicznych barier ochrony środowiska"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Różycki

Refleksje na temat psychologicznych

barier ochrony środowiska

Palestra 22/10(250), 109-114

1978

(2)

Refleksje na fem af psychologicznych barier

ochrony środowiska

I w i d z i a ł e m n i e b o n o w e i z i e m i ą n o w ą , a l b o w i e m p i e r w s z e n i e b o i p i e r w s z a z i e m i a p r z e s z ł a , a m o r z a n i e m a s z . A p o k a lip s a

Ś rodow isko to n ie ty lk o p rzy ro d a m a rtw a i żyw a, o czym zw ykle się m ów i, a le rów nież środow isko społeczne. O ch ran iają c ta k p o ję te środow isko, trz e b a u stalić, co m a w arto ść i p odlega ochronie, co m a w arto ść ab so lu tn ą, a co w zględną. T rzeb a u sta lić , ja k ie p rz e k szta łc en ia śro d o w isk a są konieczne, ja k ie są pożądane, a ja k ie n ie uniknione. U stalić też, co je s t koniecznością w y n ik a ją c ą z sam ej n a tu ry rzeczy i co podlega n a tu ra ln y m p raw o m rozw oju. T rzeba też znaleźć m eto d y działań ochronnych.

N au k a cieszy się szacunkiem , poniew aż może rozum ieć zjaw iska i uczyć ludzi d ziałan ia, u sta w ia ją c sp raw y w ra m a c h problem u. N ie p rzy w y k ła ona je d n a k do sp o g lą d an ia na rzeczy ja k o na całości.

W iele z rodzących się obecnie p y ta ń je s t ta k iej n a tu ry , że eksperci n ie m ogą odpow iedzieć z d o sta te czn ą pew nością. B ry ty js k i chem ik A nthony S ta n d e n m ów i w p ro st: „M usim y u w ażn ie śledzić uczonych, ab y n as nie o szukiw ali”. P odobnie w ypow iedziano się o astro n o m ach , że jeżeli n ik t nie będzie śledził i sp ra w d z a ł tego, co m ów ią, to b ęd ą m ów ili to, co im się podoba.

A ni b a d a n ia środow iska, an i pró b y poznania p ra w rozw ojow ych rzą d ząc y ch środow iskiem nie d a ją jednoznacznej odpow iedzi n a p y ta n ia dotyczące w arto śc i, celu i ta k ty k i postępow ania. Na przy k ład tzw . R a p o rt rzym ski, k tó reg o a u to rz y p rz e w id u ją grożącą ludzkości k a ta stro fę z tego w zględu, że procesy niszczenia śro d o w isk a p rze b ieg a ją w edług krzy w ej w y kładniczej, w yw ołał n a m ię tn e p o le ­ m iki i m oże być dziś oceniany ty lk o ja k o przestro g a, a nie ja k o d o k ła d n a prognoza. P rz y szczegółowej bow iem analizie w niosków o k az u je się, że w iele prognoz o p a rto n a danych sta ty sty c zn y c h p rze starza ły c h lu b niedokładnych. R zeczyw istość o k az u je się w pew nych w y p ad k a ch lepsza, a w innych — gorsza.

N a ty m tle p o w sta je pierw sza b a rie ra : b a rie ra nieufności do w y n ik ó w b ad ań , p o d ejrz en ie o pew ną te n d en cję, a n a w e t o niek o m p eten cję. O tym , ja k ą w y b rać drogę, zdecydow ać m oże usposobienie badacza, jego osobisty optym izm lu b p e s y ­ m izm , jego k o n serw aty zm lu b postępow ość. P rzykładow o: K ościuszko pow iedział: „W olność je s t ja k k a rm pożyw na, lecz ty lk o zdrow y żołądek zniesie ją bez szkody”. U w ażał on w olność za konieczny w a ru n e k ochrony środow iska społecz­ nego, a le rozum iał, że istn ieją granice ludzkiej wolności. Spinoza p o w iad a: „N iew ola człow iecza je st ceną ludzkiej w olności”. J e s t to ujęcie p a ra d o k sa ln e , w in n ej w ersji p o w tórzone przez H egla: „P ań stw o je s t kroczeniem b oga po ziem i”. N ie d aje ono rec ep ty ani na wolność, an i na niewolę.

M ussolini n azw ał w olność g n ijącym tru p e m i w yw odził, że n ik t od niego nie żądał w olności, lecz ty lk o chleba, zdrow ej w ody do p icia i porządnych dom ów .

T ru d n o ść o k reślen ia ludzkich p rag n ie ń , po trzeb często rac jo n aln y c h , p o w o d u je obaw y, żeby przy m a n ip u lo w an iu społeczeństw em , zatru d n ien iem , siłą nabyw czą, czasem w olnym , rozrodczością — nie popełnić błędu, pow odującego k rzyw dę. Ż a rto b liw ie u jm u je te tr u d n e p roblem y piosenka „Zielonego B a lo n ik a” :

(3)

110 J a n u s z R ó ż y c k i N r 10 (250)

Po n iezbadanej w ód głębinie sam o tn y o k rę t w bezk res płynie, posępna tru d z i się załoga,

n ik t nie wie, gdzie się kończy droga, ta jn e się w duszy lęg n ą sm utki, bo na pokładzie b ra k ło w ódki.

U staw odaw ca stoi przed n astęp u jący m p roblem em : co ochraniać, p rzed czym i p rzed kim ? Ale ochrona, aby była sk u teczn a, m usi albo stosow ać przym us, albo odw oływ ać się do pow szechnego uznania. O czyw iście p rzym us je s t n iem iłą koniecznością. W strę t do niego je st n a tu ra ln ą re a k c ją i, niestety, n a w e t rzeczy pożyteczne w d ra ża n e przym usem sta ją się ab so lu tn ie niepo p u larn e. I oto pow ­ sta je now a b a rie ra , k tó rą m ożna by nazw ać „ b a rie rą d em okratycznego św iato ­ p o g lą d u ”. P o trz eb y ludzkie są różne i ró żn e upodobania. B yw ają szkodliw e i n ie ­ bezpieczne. Szkodliw ość może dotyczyć całego społeczeństw a bądź tylk o poszczegól­ nych osób. M yślę o ta k ich nałogach, ja k palen ie ty to n iu , n a rk o m a n ia i alkoho­ lizm. P o w sta je pytan ie, co może być o b jęte sk u teczn y m zakazem . M ożem y z a ­ kazać m łodzieży palenia, może uda się to w yegzekw ow ać częściowo, ale w iem y, że zakaz ta k i w sto su n k u do m łodzieży liczącej w ięcej niż 15—16 la t je s t bez­ nadziejny. N iepow odzenia p ro h ib ic ji w USA są k lasycznym przy k ład em , że ani kolosalne środki, a n i p ro p a g a n d a nie dały w łaściw ych w yników , przeciw n ie — doprow adziły do w y n atu rz eń , nadużyć, przestęp stw , zbrodni i ogólnej d e m o ra liz a­ cji. T ak w ięc szlachetna w założeniu u sta w a dopro w ad ziła do k a ta stro fa ln y c h następ stw . P o w staje now a b a rie ra , „ b a rie ra skuteczności u sta w y i je j społecznej a p ro b a ty ”. Do rozw ażenia są zaw sze środki, k tó ry c h trze b a użyć do w ym uszenia n ie p o p u larn y ch zakazów . Z b ra k u zaś dostatecznych środków pozostaje bezradność.

W sztuce H ertza „M łody la s ” je s t ta k a c h a ra k te ry sty c z n a d y sk u sja na te m a t nieskuteczności znienaw idzonych żądań. D yskusja dotyczy obaw , że w prow adzony będzie zakaz u żyw ania ję zy k a polskiego n aw e t w dom u (akcja — p rzy p o m in am — toczy się w gim nazjum w P io trk o w ie pod zaborem rosyjskim ). Je d en z trz e ź w ie j­

szych d y sk u ta n tó w pow iedział, że chcąc, aby ta k i zakaz m ógł być skuteczny, „w każdym dom u m u siałb y być jed en kozak i je d n a a r m a ta ”. Ż adna u sta w a nie g w a ra n tu je skuteczności i nie je s t w sta n ie u reg u lo w a ć w szystkich sp ra w zw ią­ zanych z ochroną środow iska: an i p raw o k a rn e ch ro n iące podstaw ow e dobra, an i u staw o d aw stw o pracy, an i p rzepisy bezpieczeństw a, an i szczegółowe przepisy o o c h r o n ił środow iska n a tu ra ln eg o . Istn ie je dziedzina sw obodnej lud zk iej dzia­ łalności i tu k ry ją się olbrzym ie m ożliw ości ta k o chrony i szanow ania środow iska ja k i jego niszczenia.

T ru d n o w kroczyć w życie płciow e człow ieka i ustaw ow o ureg u lo w ać rozrod­ czość, choć np. eksplozja dem ograficzna zagraża śro d o w isk u lud zk iem u i przyrodzie żyw ej i m a rtw e j. S pędzanie płodu, ste ry liza cja, o g ran iczen ia rozrodczości osób m ogących przekazać niepożądane cechy potom stw u, e u ta n a z ja — są to zagadnienia d la ochrony środow iska doniosłe, a przecież nie rozw iązane. S to ją tu na przeszko­ dzie b a rie ry m oralne i etyczne.

U podobania ludzkie są różnorodne: je d n e o b o jętn e dla środow iska, in n e poży­ teczne, a jeszcze in n e szkodliw e. H ałaśliw e głośniki i m uzyka z a tru w a ją c a pobyt w p lenerze dla jed n y ch to przyjem ność, dla in n y c h — ud ręk a.

Sam ochody h a ła su ją i sm rodzą z a tru w a ją c pow ietrze, ale p rzejeżd żk a samo­ chodem , i to w m iłym to w arzy stw ie, je st ogrom ną p rzyjem nością. A utokarow e niedzielne w ycieczki z zakładów p rac y kończą się tra to w a n ie m lasów i pól, pozo­ s ta ją śm ieci, b u te lk i po w yp ity m alkoholu, puszki po konserw ach. Ale przecież jest

(4)

to dobrow olnie o b ra n a fo rm a w ypoczynku. Ci ludzie ta k w łaśnie chcą się baw ić; in n a ro zry w k a nie d a je im przyjem ności. Czy m ożna zakazać ta k ic h wycieczek, pozbaw iać ludzi p rzyjem ności?

W lipcu, sie rp n iu i w rz eśn iu w schroniskach ta trz a ń sk ic h w prow adzono zakaz p rzy jm o w an ia w ycieczek g rupow ych i organizow ania obozów. A rty k u ł dyskusyjny n a te n te m at, zam ieszczony w 46 n u m erze „ K u ltu ry ” z 1977 r., opisuje, ja k w y g ląd ały ta k ie zakładow e w ycieczki grupow e: „(...) b y li zupełnie n ieprzygoto­ w an i do u p ra w ia n ia tu ry sty k i, spacer 45-m inutow y b y ł ponad siły. Spędzali czas, g rają c w k a r ty (...)”. W tym że a rty k u le je d en z k iero w n ik ó w schronisk ta trz a ń s k ic h m ów i: „P o w sta ła sy tu a cja, ja k b y istn ia ła w alk a m iędzy tu ry stą in d y w id u a ln y m a n a m i”.

P u b licy sta J e rz y U rb a n poruszył w num erze 29 „ P o lity k i” z br. spraw ę ochrony zaby tk ó w a r c h ite k tu ry , tr a k tu ją c te zab y tk i ja k o jed en z elem entów ś r o ­ d o w i s k a . Pisze: „T rw an ie m u ró w bardzo m nie w zruszyło. Nie ru sza jcie — niech

H otel B ristol zostanie tym , czym jest. N iech go nie p rz e ra b ia ją n a bibliotekę. Niech Z achęta nie będzie puszczona na r e s ta u ra c ję lu b B elw eder na d yskotekę — diabli w iedzą, ja k ie m ogą być p o m y sły ”.

„O chrona za b y tk ó w to nie tylk o o ch ra n ian ie m urów , ale także ochrona ducha, fu n k c ji i n a s tro ju b u d o w li”.

W „H istorii sz tu k i” E stre ic h e ra przytoczone są przy k ład y sytu acji, kiedy pole do popisu je st w iększe niż pole w idzenia: „S k u tk i lekcew ażenia historycznego sp o j­ rze n ia są w cale niem ałe, przynoszą w iele szkody i żal poniew czasie. W ręcz groźne je st lekcew ażenie zab

3

rtków przez ludzi sp raw u ją cy c h ja k iś urząd. W 1890 ro k u K ra k o w sk a R ada M iejska zbu rzy ła średniow ieczny szpital św. D ucha, aby -w tym m iejscu postaw ić te a tr. W ty m sam ym czasie k a rd y n a ł P uzyna, o d n aw ia ją c k a ­ te d rę W aw elską, u su n ą ł z niej w iele o łta rz y i sprzętów i od eb rał c h a ra k te r daw nego, koron acy jn eg o k ościoła”.

Na tle w iary w postęp p o w sta je kom pleks nowoczesności, k tó ry p row adzi do niebezpiecznego m onoideizm u. W ydział k o m u n ik a c ji uw aża się oczywiście za w y­ dział k o m u n ik a cji sam ochodow ej. Nie m a zaś takiego w ydziału d la r u c h u pieszego i wobec tego np. chodniki d la pieszych są stale zm niejszane na korzyść jezdni, i to do śm iesznych, m ałych ścieżek m iejskich. Na przy k ład w P io trk o w ie T ryb. ru ch liw a ulica W ojska Polskiego, k tó rą przechodzą liczni przechodnie i na k tórej są sklepy z grom adzącym i się przed nim i ludźm i, je s t w ygodna dla sam ochodów , ale uciążliw a i n i e b e z p i e c z n a dla pieszych, k tó rzy m uszą ostrożnie p rz e ­ m ykać się pod m u ram i dom ów , m anew row ać, aby nie zostali o b ryzgani błotem .

K ara śm ierci je s t okropna. D ługo trw a ła w alk a o jej zniesienie czy ograniczenie. Ale p o w stały okoliczności, k iedy — zdaw ałoby się — daw no już przeb rzm iałe arg u m e n ty (uznane zdecydow anie za nieludzkie) znow u odżyły. W spółczesny terro ry zm w ytw orzył sy tu a c ję p ara d o k saln ą : tam , gdzie zniesiono k a rę śm ierci, praw o chroni życie te rro ry sty , n ato m ia st za b ija ludzi bez w ah ań w zw iązku z niszczeniem środow iska. ,

W życiu społecznymi je st reg u łą, że w iększość n arzu ca sw ą w olę m niejszości. Bywa i ta k , że ta m niejszość b lisk a je s t pratoie połow ie. J a k ie zatem praw o m oralne m a ta k znikom a w iększość narzu cić sw ą w olę ta k licznej m niejszości?

Z p u n k tu w idzenia je d n o stk i w cale nie je s t ta k oczyw isty w y ro k potępiający liberum veto. P rzytoczenie tu ta j tych k ilk u sta n o w isk — bez am b icji w yczerpania tego, co p rzeszkadza w skutecznej ochronie środow iska — w ykazuje, ja k liczne są b a rie ry w te j m ierze i ja k pow ażne.

(5)

112 J a n u s z R ó ż y c k i N r 10 (250)

„M ówią, że postęp n as bogaci co w iek, B ardzo to m iło je s t i przyjem nie,

N iestety, co dnia m niej cieszy się ze m nie Ś m ierte ln y człek. C yw ilizacje d w ie w idzę u sta w n ie, J e d n a chce w szystko o d kryw ać na serio, D ruga chce w szystko p o k ry w ać zab aw n ie

Ś w ietn ą lib e rią. O d k ry w a ją c a w ciąż idzie do słońca, C zekajcie, m ów iąc pokoleniom , bow iem , G dy szereg m ych odkryć spełnię do końca.

Coś i w am powiem . D w ie ta k ie błogie m a jąc opiekunki,

L udzkość w sieroctw ie zn ik łab y głębokiem G dyby glob nie był ram ien ie m p ia stu n k i,

Słońce je j okiem . ( N o r w i d )

T ru d n o o trafn ie jsz e ujęcie dw óch p rze ciw sta w n y ch te n d en c ji, m iędzy k tó ry m i w aha się rów n ież p roblem o chrony środow iska.

Czy je st postęp, czy może — ja k w yw odzi S o re l — s ą tylko złudzenia postępu? R ousseau tw ierd ził, że obyczaje uległy zepsuciu, że „odnow ienie sz tu k i n a u k ” doprow adziło do d eg ra d acji ludzkości. A L ev i S tra u ss (jest to ju ż bezpośrednie odniesienie do sp raw o chrony środow iska) p o d aje: „W ta k zw anych osiągnięciach postępu 90Vo sta n o w ią w y siłki zm ierzające do usunięcia n iepożądanych skutków , w yw ołanych przez pozostałe 10®/o.

J e s t ro m a n ty k a nieskażonej n a tu ry . „W ypłynąłem n a suchego p rz e stw ó r o cea­ n u ”, czy „i mój duch m asztu lo te m b u ja w śró d odm ętu, w zdym a się w yobraźnia, ja k w arkocz tych żagli. L ekko mi, rzeźw o, lu b o w iem , co to być p ta k ie m ”.

A le je st i ro m a n ty k a m aszyny, „kropli złotej oliw y płonącej w m otorze”. T ytus C zyżew ski n ap isał „H ym n do dy n am o m aszy n y sw ego ciała”. R yk silników w yścigowych, spaliny, napięcie i niebezpieczeństw o — to potężne m agnesy p rz y ­

ciągające tłum y. Bożyszczem m ogą być Zdobyw cy E w erestu , H illa ry , T ensing, ale rów nież i m istrzow ie k ierow nicy F angio czy L auda.

K om uś może dać w ielkie przeżycie so n a ta K siężycow a, ale są tacy, którzy w olą d ra m a ty z m w alk i n a pięści. Nie budzi o n a odrazy i je s t u w aż an a za szkołę siły, odw agi.

Czy w im ię ochrony zdrow ia m ożna zakazać boksu, w sp in a cz ek i w ielu n ie ­ bezpiecznych sportów . Ale czy nie zniszczylibyśm y czegoś cennego ty m i zakazam i? Ile dzieł lite r a tu r y opiew a alpinizm , ile p ięk n y ch k a r t pośw ięcił H em ingw ay

w alce byków . /

P ostęp je s t u w ażany za jednoznaczny z rozw ojem i obfitością dóbr. W iadomo, że zasoby n a tu ra ln e w y cz erp u ją się. Ju ż d aw n o W. O ckham sfo rm u ło w ał zasadę: entia non su n t m u ltip lica n d a praeter n ec essita te m (nie należy m nożyć bytów bez konieczności). N ow e b y ty to nie tylk o p rze d m io ty m a rtw e , to now e odm iany i g atu n k i roślin, zm iana ró w now agi biologicznej przez niszczenie niepożądanych istot, sztuczne tw orzenie now ego środow iska.

W iadom o, że „w pierw żarcie, potem m o ra ł” (Brecht). Je d n ak ż e n aw e t droga do żarcia je s t tru d n a , a gw ałt i słabość b ro n ią w stępu.

(6)

M esarow icz i P este l piszą: „C zęsto k ry ty k o w an o g ran ic e w zrostu za to, że in te re ­ sow ały się w yłącznie m a te ria ln y m i b arie ra m i, do k tó ry ch p raw dopodobnie nigdy nie dojdziem y, poniew aż w cześniej w y stą p ią zab u rzen ia n a tu ry politycznej i inne. N ie ulega w ątpliw ości, że p raw dziw ym i g ran icam i wzrctsitu są b arie ry społeczne, polityczne, org an izacy jn e, w reszcie te, k tó re tk w ią w sam ym człow ieku. T ak w ięc przy każdym realisty c zn y m i p rak ty c zn y m rozw ażaniu sy tu a c ji trz e b a gospodarkę, ag ro te ch n ik ę , ludność, ekologię i sto su n k i społeczno-polityczne oraz in d y w id u a ln y sy stem w arto śc i i n o rm tra k to w a ć ja k o s y s t e m . I t o — w szystkie te czynniki razem , gdyż ja k ie k o lw ie k m niej ogólne podejście doprow adzi do niczego. Dwie s ta le się pogłębiające przepaści są, ja k się w ydaje, isto tn y m źródłem obecnych kryzysów ludzkości; p rze p aść m iędzy człow iekiem a p rzy ro d ą i przepaść m iędzy bogaczam i a n ę d z arza m i”. (...). P rz ep a ści te zo staną zlikw idow ane, gdy j e d n o ś ć i s k o ń c z o n o ś ć globu ziem skiego zo staną w y r a ź n i e i p o w s z e c h n i e u z n a n e ”.

W obec p rak ty c zn e j re a liz a c ji ochrony środow iska w ytw o rzy ła się n ie jed n o k ro tn ie p o d w ó jn a m oralność. O rg a n y p ow ołane do urzędow ej ochrony lu b w sp ó łd z ia­ ła n ia p rz y o ch ra n ia n iu środow iska n ie je d n o k ro tn ie nie sp e łn ia ją ,sw y c h obow iązków . Z n an e je s t o k reślen ie w środow isku łow ieckim m yśliw ych, któ rzy w zw ierzynie łow nej w idzą w yłącznie ob iek t ja d a ln y . N azyw a się ich m ięsaczam i. D aleko tu i od sp o rtu , i od m iłości przy ro d y . Co pew ien czas, gdy rzecz n ab rzm ieje, p o ja ­ w ia ją się rew elacje o tym , że i w p a r k a c h n a r o d o w y c h ' osoby u sto su n ­ k o w an e o d strze liw u ją zw ierzynę pod ochroną.

Z w iązek W ędkarski w spółdziała w o chronie środow iska, a le nad rze k am i i j e ­ zio ram i pozostają po ry b a k a c h ta k ie „ślad y ”, ja k puszki po konserw ach, butelk i, śm ieci i p ap iery , p o ła m an e drzew a, w ypalone ogniska.

B a rie ry są ta k po stro n ie u sta w o d aw cy ja k i po stro n ie publiczności. P u b licz­ ność albo n ie w ierzy w zagrożenie, uw aża, że „nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie la s ”, albo lekcew aży san k cje, bo... czuje się bezk arn a.

T ak to w ygląda ja k w znanym dialogu z K obuszew skim pt. „Ucz się Ja siu " : „Co oni m ogą m nie zrobić? Mogą m n ie skoczyć”. I rzeczyw iście, w obec ta b u n ó w publiczności tylk o ta k a m ożliw ość in te rw e n c ji istnieje.

B ariery , o k tó ry ch n ap isałem pow yżej, nie m a ją zakresów ścisłych. P rz e n ik a ją się w zajem nie. Nie pró b o w ałem ułożyć ich w system . A le to nie znaczy, że m ożna je lekcew ażyć, p rzeciw nie — trzeb a je pokonyw ać szybko, gdyż je st oczyw iste, że ludzkość stoi w p u n k cie zw rotnym . Ś w iat i bez n as potoczy się dalej. A le życia byłoby szkoda.

Leopold S ta ff n ap isał w iersz pt. „C el”, k tó ry bardzo się tu n a d a je zam iast za k o ń czen ia:

„Jesteśm y ciem ni oboje i tw ardzi, G lebo, o, glebo, o, glebo,

I przeto kocham cię b ardziej Niżeli niebo.

Tw e czarne p ie rsi m acierzyńskie poją Mój głód i m o je p rag n ien ie,

I rad o ść d ajesz m i sw oją I sw oje cienie.

S am o tn a w m odrej p rze strzen i naokół, J a k ja pod niem ych gw iazd ciągiem , Je ste ś p o d staw a ma, cokół,

J a tw ym posągiem . (...) 8 — P a l e s t r a

(7)

114 P y t a n i a i o d p o w i e d z i p r a w n e N r 10 (250)

Czy ju ż pośród w yw czasów gościm y w p rzy stan i, Czy p rzebiegam y m anow ce:

C iągleśm y jeszcze zbłąkani, Ciągle w ędrów ce. (...)

P rzez drzw i bez w ró t, przez b ra m y poziom ej p ro sto k ą t Z najdziem y p rosty, ubogi,

C ó ż , z i e m i o , obchodzi cię, d o k ą d p r o w a d z ą d r o g i ?

(podkreślenia m oje — J.it.j

P K M I M f

O D P O W I E D Z I P R A W N E

P Y TA N I E:

U n o t a r iu sz a s t a w iły s ię : o so b a A i o so b a B . O so b a A j e s t w ła ś c ic ie le m n ie r u c h o m o ś c i b u d o w la n e j n a w s i. O so b a B o ś w ia d c z a , ż e d z ia ła w im i e n iu i n a r z e c z o s o b y C, a le b e z je j p e łn o m o c n ic tw a (ja k o n e g o t i o r u m g e s t o r ). S t a w a j ą c y z a w ie r a j ą u m o w ę w f o r m ie a k t u n o t a ­ r ia ln e g o , m o c ą k tó r e g o A s p r z e d a j e C (n ie o b e c n e m u p r z y a k c ie ) s w o ją n ie r u c h o m o ś ć , k w it u j ą c o d b ió r u m ó w io n e j c e n y o tr z y m a n e j p rzy s p o r z ą d z e n iu z rą k B . P o s ia d a n ie n ie r u c h o m o ś c i A p r z e k a z u je B d la C. W p e w ie n c z a s p o z a w a r c iu p o w y ż s z e g o a k tu o k a z u j e s ię , ż e w d a c ie z a w a r c ia te g o a k \u o so b a C n ie ż y ła , g d y ż p r z e b y w a ją c c z a s o w o za g r a n ic ą , z g in ę ła t y d z ie ń w c z e ś n ie j w w y p a d k u d r o g o w y m , o c z y m A i B w c h w ili s p o r z ą d z e n ia a k tu n ie w ie d z ie li.

N a tle powyższego s ta n u faktycznego rodzą się n a stę p u ją c e p y ta n ia :

1. J a k o c e n i ć p o d w z g l ę d e m p r a w r z e c z o w y c h s k u t k i z a ­ w a r t e g o a k t u , t o z n a c z y c z y j ą w ł a s n o ś c i ą - j e s t n i e ­ r u c h o m o ś ć ? 2. C z y o s o b i e A p r z y s ł u g u j e s k u t e c z n e p r a w o o d e b r a n i a n a s w o j ą r z e c z s p r z e d a n e j n i e r u c h o m o ś c i z a z w r o t e m p o b r a n e j c e n y ? 3. C z y s p a d k o b i e r c o m o s o b y C p r z y s ł u g u j ą p r a w a d o n i e r u c h o m o ś c i , c z y t e ż t y l k o d o s u m y , p o z o s t a j ą c e j w d a c i e o t w a r c i a s i ę s p a d k u w p o s i a d a n i u o s o b y B.

ODPOWIEDŹ:

Aby stać się podm iotem p ra w i obow iązków w za k resie p ra w a cyw ilnego, trze b a posiadać zdolność p raw n ą. P osiada ją każdy od chw ili u rodzenia (art. 8 kodeksu cywilnego) aż do śm ierci. N ie m oże bow iem ulegać w ątpliw ości, że zdolność p ra w n a kończy się w raz ze śm iercią osoby fizycznej. Z tego założenia w ychodząc, należy stw ierdzić, że w chw ili z a w ieran ia um ow y k u p n a sperzedaży b r a k było podm iotu praw nego, na rzecz którego m ogłoby n astąp ić p rzen iesien ie p ra w a w łasności n ie ­ ruchom ości objętej um ow ą m iędzy A i B. N eg o tio ru m gestor (osoba B) sk ład ał ośw iadczenie w im ien iu i n a rzecz osoby C. Jego ośw iadczenie w oli m iało być ośw iadczeniem osoby C. S koro osoba C w chw ili z a w ie ra n ia um ow y nie żyła, to ośw iadczenie w oli osoby C należy uznać za nie istn iejące . W tej sy tu a cji um ow a k u p n a sprzedaży nie doszła do sk u tk u , gdyż jako czynność p ra w n a d w u stro n n a w ym aga ośw iadczenia w oli dw óch stron. Ten o sta tn i w a ru n e k nie został tu sp e łn io ­ ny. W k onsekw encji um ow a pom iędzy A i B nie p rzen io sła w łasności n a rzecz osoby C i tym sam ym A je st n ad a l w łaścicielem nieruchom ości.

Cytaty

Powiązane dokumenty

In relation to our second question, the threat of potential enclosure of our mobility systems by allowing private entities to control the products that enable people to access

W doświadczeniu tym oceniano następujące gatunki i odmiany traw: Festuca heterophylla odmiana Sawa, Festuca rubra odmiana Leo i Jagna; Lolium perenne odmiana Inka, Niga,

In the Netherlands, the recent emphasis on library as public space (i.e. Rozet Arnhem, Eemhuis Amersfoort) and community alliances is increasingly integrated by making metaphors

Prowadzone zabiegi agrotechniczne na glebach rdzawych w³aœci- wych, w ramach poletek ³owieckich, nie wp³ynê³y znacz¹co na w³aœciwoœci wyseparowanych kwasów huminowych..

Цаловане, горизонт I содержит комплексы неведомой до сих пор единицы; горизонт второй очень беден открытиями; горизонт III связан

Leur genèse est en connexion avec le processus de lessivage faible et de pseudo-gleyification, et parfois égalem ent avec un processus de podzolisation plus

Rozumiejąc tą potrzebę Komisja do Spraw Reformy Prawa Pracy jesz­ cze w roku 1996 opracowała projekt „Kodeksu zbiorowych stosunków pra­ cy”, liczący 197

Gdy ginie jakaś wartość przyrodnicza, na przykład: las, jezioro, ga­ tunek zwierzęcy czy roślinny lub przynajmniej ich część, mówi się często tylko o