• Nie Znaleziono Wyników

Pro Christo : wiara i czyn : organ młodych katolików. 1933 [całość]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pro Christo : wiara i czyn : organ młodych katolików. 1933 [całość]"

Copied!
892
0
0

Pełen tekst

(1)

ROK IX. STYCZEŃ — 1933. Nr. 1.

PRO CHRISTO

WIARA I CZYN

O RGAN MŁODYCH KATOLIKÓW MIESIĘCZNIK

T R E

P ro C h r is to —Na te r e n i e m i ę d z y ­ n a r o d o w y m —S t. K -ski . . . . 1 D o ro b e k m o raln y z ja z d ó w kato li­

ków n ie m ie c k i c h w o k re s ie kul- t u r k a m p f u —X D r. St. A bt. . . 6

SP O Ł E C Z E Ń S T W O I W Y C H O ­ W A N I E

Z n a m ie n n y zw ro t w poglą dac h — X . R. W i e r z e j s k i ...23

» >

s c.

Nowa u sta w a o sto w a r z y s z e n ia c h

— S t . K a c z o r o w s k i ... 28 P a r ę slow w spraw ie s t o s u n k u n a ­

sz ego do s p o r t u — M a rja n J a n 37 N a fr o n c ie walki — S. J . K . . . 40

DZIAŁ LITERACKO-OPISOWY.

O b a r o k u S a m u e l a T w a r d o w s k i e ­ go—A . F. K o w a lk o w sk i. . . . 52

SPRAWOZDANIA I R EC E N Z JE .

Redakcja i Administracja: W a r s z a w a , M o n i u s z k i 3a

(2)

DO NASZYCH CZYTELNIKÓW.

W ostatnim miesiącu roku zwracamy się do naszych Czy­

telników z prośbą, aby popierali nasze Wydawnictwo w sposób konkretny, t. j. opłacając regularnie pre. meratę.

„Pro Christo” nie jest przedsiębiorstwem handlowem, obli- czonem na zyski, lecz pismem ideowem, o charakterze z je d ­ nej strony religijnym — z drugiej zaś strony — społecznym i literackim. W myśl zasady, że katolik powinien iść na prze- dzis i władać życiem, interesujemy się najrozmaitszymi proble­

mami życia zbiorowego dotyczącymi kultury i cywilizacji naro­

dowej, pragnąc je wszystkie ujmować i oświetlać z punktu wi­

dzenia zasad katolickich.

W przeświadczeniu, źe miesięcznik nasz je s t potrzebny w Polsce i wśród innych miesięczników katolickich ma swoje indywidualne oblicze — zwracamy się do Szanownych Czytel­

ników i Prenumeratorów, aby traktowali „Pro Christo”, jako coś w rodzaju spółdzielni piszących i czytających, których wspól- nem zadaniem jest współpracować nad podniesieniem poziomu uświadomienia i dążyć do tego, aby najszersze koła naszej in­

teligencji zainteresowały się zagadnieniami, bez których roz­

wiązania zadań swoich i obowiązków spełnić nie będą mogli.

Szan. Prenumeratorów, którzy dotychczas nie opłacili na­

leżności za poprzednie numery, prosimy o uskutecznienie tego jaknajszybciej.

* *

«

Przy okazji Nowego Roku składam y Wszystkim naszym Czytelnikom i Przyjaciołom naszego wydawnictwa najserdecz­

niejsze życzenia, abyśmy w przyszłym roku doczekali sią z ła ­ godzenia klęsk trapiących ludzkość i nasz naród i aby inteli­

gencja katolicka w Polsce przez wzmożoną aktywność i pracę społeczną spełnić zdołała stojące przed nią poważne zadania.

REDAKCJA.

(3)

P R O C H R I S T O

WI A R A I C Z Y N

ORGAN MŁODYCH KATOLIKÓW — MIESIĘCZNIK

»

W ydawca: S to w a r z y s z e n ie S p o ł e c z n e g o Panowania Najświętszego S e r c a J e z u s a w Rodzinach Chrześcijańskic h.

Redakcja i Administracja: Warszawa, ul. Moniuszki 3a.

P. K. O. 10.115 Telefon 763-44

N A C Z E L N Y R E D A K T O R : S T E F A N K A C Z O R O W S K I przyjmuje interesantów w środy i piątki między 18.30 a 19.

B iu ro i telefon czynne w dni powszednie od g. 11 do 12 i od 15.30 do 17 Redakcja rę k o p is ó w nie zw raca

Pro Christo. |<

n y- Jr V,,

Na terenie międzynarodowym.

* J e s t e ś m y ś w i a d k a m i lik w id acji T r a k t a t u W ersalskie go.

R ozpoczęło się od p r z e d w c z e s n e j e w a k u a c j i N a d r e n j i p r z e z w o j s k a aljanckie. Posunięc ie to p r z e p r o w a d z o n e zostało p r z e z w i e lk ie g o pacyfis tę B r i a n d a , k t ó r y nie p r z e w i d y w a ł w p o c z c i ­ wości swojej, że b e z p o ś r e d n i m s k u t k i e m lego wsp n i a łomyśl- nego gestu (na jaki n a r ó d niem ie cki nie z dobył się nigdy w >

b e c nikogo w ciągu w s z y s tk i c h w i e k ó w ..) b ę d z ie w y r ż n i ę c i e prze z Niemców t. zw. s e p a r a t y s t ó w n a d r e ń s k i c h t. j. tej części s p o ł e c z e ń s t w a niem ie ckie go, k t ó r a nie c h c i a ł a u z n a ć pruskiej racji stanu.

P o t e m b y l iś m y ś w i a d k a m i p r z e k r e ś l e n i a długów w o j e n ­ nych niem ie ckic h. F r a n c j a i Belgia, k t ó r e p r z e c i e ż w tej w o j ­ nie były n a p a d n i ę t e i walczyły o byt, o niepodległość— musiały pod n a c i s k ie m s w o ic h w ie rzycie li a n g lo s a s k ic h w y r z e c się lwiej części n a l e ż n y c h im o d s z k o d o w a ń za b a r b a r z y ń s k i e i n i e ­ ludzkie zniszcz enie ich k r a j ó w ...

W k o ń c u pod p r e s j ą f i n a n s o w ą A m e r y k i i Anglji p r z y w s p ó łu d z ia le W ł o c h i p a cy f isty c zn e j opinji w s z e c h ś w i a to w e j le w i c o w o - r a d y k a l n y r z ą d f ra n c u s k i u z n a ł r ó w n o u p r a w n i e n i e N ie m i e c w dzied zin ie zbrojeń. Zniesienie o g r an ic z e ń zbroje-

(4)

Str. 2 PRO CHR1STO— W IA R A I CZYN

M>

1

niowycli N ie m iec i ich b. s p r z y m i e r z e ń c ó w jest t e r a z tylko k w e s t j ą czasu.

Nikogo nie może dziwić, że Niemcy d ą ż ą w y t r w a l e i k o n ­ s e k w e n t n i e do z n ie s ie n i a k r ę p u j ą c y c h je p r z e p i s ó w T ra k t a tu . Z d a je m y sobie s p r a w ę , że ż a d e n t r a k t a t nie jest w ie cz n y i po p e w n y m czasie b ę d z ie musiał uledz zmianie. N a t o m ia s t nie w sz y s c y p r z e w i d y w a l i t a k szy b k ie tem po likwidacji t r a k t a t ó w p o w o je n n y c h i t ą okoliczność, że wsz rstk ie te z m ian y czy n io ­ ne b ę d ą n a k o r z y ś ć N i e m i ec bez ż a d n >go z ich s tr o n y e k w i ­ w a l e n t u , żadnego z o b o w iąz a n ia , o p a r t e g o na r e a l n y c h g w a r a n ­ c ja c h , że na przyszło ść p o l ity k a N ie m iec nie b ę d zi e zdążała , t a k j a k d o ty ch c z a s, do z a g a r n i ę c i a t e r y t o r j u m s ą s i a d ó w i o sią­

gnięcia całkowitej hegemonji w E u r o p i e ze s z k o d ą i nnych n a ­ r o d ó w .

J e ż e li w t a k z a w r o t n y m t e m p i e n a s t ę p u j e likw id acja s t a ­ t u t u usta lonego w s k u t e k z w y c i ę s t w a n a d i m p e r j a l i z m e m n ie­

m i e c k i m w r. 1918, jeżeli już w k r ó t c e m o ż e m y sie s p o d z ie w a ć w y s u n ię c ia p r z e z Niemcy ż ą d a n i a rewizji p o s ta n o w ie ń t e r y t o - r ja ln y c h T r a k t a t u — to f ak t t e n z a w d z i ę c z a m y wielu przyczy- nom.z k t ó r y c h nie w s z y s tk ie m o g ą b y ć o d r a z u w yśw ietlone . N i e k t ó ­ re wyświetli w przyszłości dopiero histor ja. Są n a t o m i a s t p e w n e przyczyny, k t ó r e już ob ecn ie r z u c a j ą się w oczy:

1) N i e p o ro z u m i e n ie i s p r z e c z n o ś ć d ą ż e ń w ś r ó d m o c a rs t w , k t ó r e wspólnie p r o w a d ziły wojnę z Nie mcami. P r o w a d z ą one

obecnie p olitykę r ó ż n ą , w n i e k t ó r y c h w y p a d k a c h z s o b ą s p r z e c z ­ ną. Anglja p o w r ó c ił a do tra d y c y j n e j koncepcji „ r ó w n o w a g i e u ­ r o p e j s k i e j ” i u w a ż a w z r o s t potęg i N ie m iec a o s ła b ie n ie F r a n c j i za d o d a t n i c z y n n i k p r o w a d z ą c y do tej ró w n o w a g i . W ł o c h y w e sz ły w s ta d ju m polityki imperialistycznej, zwróconej p r z e ­ ciwko F r a n c ji a n ie w s p ó łm ie rn e j do ich p o tę g i i możliwości.

S t a n y Z jed n o c z o n e t r z y m a j ą się z d a ł a od E u r o p y i p a t r z ą na nią pod k ą te m w i d z e n i a z w r o tu długów, z a r ó w n o w o jen n y ch , jak i powojennych, n i e o s t r o ż n i e udzielo n y ch Niemcom p rzez wiel­

k i c h lic h w iar z y i s p e k u l a n t ó w anglosaskich; k a p i t a ł y t e N iem cy z u ż y t k o w a ł y p r z e w a ż n i e n a p r z y g o t o w a n i e gałę zi p r z e m y s ł u , n i e z b ę d n y c h do p r o w a d z e n i a nowej wojny. To z u p eł n e r o z ­ p r z ę ż e n i e się p o ro z u m ie n i a d a w n y c h p a ń s t w koalicji potrafiła dy p lo m acja n i e m i e c k a b a rd z o z rę c z n ie w y k o r z y s t a ć .

(5)

No

1 PRO CHRISTO— W IA R A I CZYN Str. 3 2) O s ł a b ie n i e energji i odwagi n a r o d u fran cu sk ie g o , k t ó r y z dziwną, a m ie jscam i w p r o s t n ie z ro z u m ia łą s ła b o śc ią poddaje się ż ą d a n io m N iemiec oraz n a c is k o w i swoich byłych s p r z y m i e ­ r z e ń c ó w i w y r z e k a się pokolei o w o c ó w zw ycięstw a. Być może, że w pewnej m ie rz e do tej sła bośc i i u stę p liw o ś ci F r a n c ji p r z y ­ czyniło się o s ła b ie n ie i rozluźnienie sojuszu francusko-polskiego, k t ó r e niestety, z ar y so w a ło się w y r a ź n i e w o s t a t n i c h latach.

Sojusz ze w schodnimi s ą s i a d a m i Niemiec nie w y d a j e się f r a n ­ cuskim mężom s t a n u d o s t a t e c z n ą g w a r a n c j ą pokoju, po sz u k u ją więc n o w y c h g w a r a n c j i i p o p e łn i a j ą z d a n i e m n a s z y m wielki błąd, r o z z u c h w a l a j ą c p r z y c z a j o n y im p e rja lizm niemiecki.

3) W re szcie p a cy f is t y c zn a opinja w s z e ch ś w ia to w a. Są w niej n ie w ą t p li w i e p i e r w i a s t k i z d r o w e i n a t u r a l n e . P o k o l e ­ nie w s p ó łc z e s n e zmęc zone jest w o j n ą i z w i ą z a n y m i z nią n i e ­ szczęściami, ty m b ard ziej, źe s k u t k i tych n ie s z c z ę ś ć gniotą co­

r a z b a rd z ie j ludzkość. D ą ż en ie więc do z a b e z p i e c z e n i a pokoju jest z ja w i s k ie m normaln ym i zd ro w y m . Chodzi tylko o to, że z d ą że n ia m i tymi ł ąc z ą się p e w n e czy n n ik i t e n d e n c y j n e , k i e ­ rujące nimi w sposób często j a s k r a w o s p r z e c z n y z z a s a d a m i spraw iedliw ośc i i słuszności. O pinję w dużej m ie rze u r a b i a prasa, a w czyich ona znajduje się rękach... P r o p a g a n d a n i e ­ m i e c k a potrafiła dużo zrobić w tej dziedzinie, czy lo za p o m o c

\

m ię d z y n a r o d ó w k i socjalistycznej, k t ó r ą m o ż n a d o p r a w d y t r a k - tować, jako organ p r o p a g a n d o w y niem ieckiego min. s p r a w z a ­ granicznych, czy też p r z e z w p ł y w y z a i n t e r e s o w a n y c h w roz­

woju Niemiec wielkich finansów, czy innymi, rozlicznemi d r o ­ gami.

J e s t faktem, że p a c y f i s t y c z n a opinja w s z e c h ś w i a t o w a stoi w w iększości swej raczej za N ie m cam i i z w r a c a s'ę p r z e c i w ­ ko Polsce, z w ła s z c z a w s p r a w i e P o m o r z a .

N a u w agę zasługują z w ł a s z c z a głosy n i e k t ó r y c h pism a n ­ glosaskich, k t ó r e p o d w p ł y w e m p r o p a g a n d y niemieckiej u w a ­ ż ają p o s ia d a n ie p r z e z P o l s k ę P o m o r z a za k a m i e ń o b r a z y dla pokoju i pacyfikacji św iata . T r a f ia ją się dość czę sto głosy i uwagi w p r o s t n iesły ch an e, z k t ó r y c h w ynika, że d a n e p ism a r e p r e z e n t u j ą c e n iek i ed y dość p o w a ż n e o d ła m y opinji anglosa­

skiej, lub r a d y k a l n e j f r a n c u s k i e j — u w a ż a j ą R zeczpospolitę P o l ­

(6)

Str. 4 PRO CHRISTO—WIARA I CZYN M 1 skę za p a ń s t w o d r u g o rz ę d n e , za jakiś sztu czny w y t w ó r T r a k ­ t a t u W e r s a l s k ie g o , k t ó r y m o żn a o b e cn ie po 10 l a t a c h istnienia

k r a j a ć i z m i e n i a ć tery to rja l n ie . O b o k złej woli u d e r z a tu p r z e d e w s z y s t k i e m ignorancja, G łup i tym anglosasom, czy d o k t r y n e r o m s o c ja li s ty c z n o -r a d y k a l n y i zd aje się w idocznie, że w s p ó łc ze s n e S p o ł e c z e ń s t w o Polskie jest c z e m ś w r o d z a j u r z e c zp o sp o lite j szlacheckiej z k o ń c a 18 w., k t ó r e bez walki p o d d a ło się dwóm rozbioro m n a r z u c o n y m z z e w n ą t r z ! Nie z d a j ą sobie sprawy, że n a r ó d polski go tów jest w a lcz y ć do ostatniej kropli k r w i o k a ż d y c e n t i m e t r k w a d r a t o w y swego terytorjum .

O b a w i a m y się, że ta z d e c y d o w a n a wola (narodu p o l s k i e ­ go nie j e s t n a z a c h o d z ie n a le ż y c i e r o z u m i a n a i d o c e n i a n a i że

t a k t y k a n a s z y c h c z y n n ik ó w oficjalnych, k t ó r e w o b e c z b r o d n i ­ czych u r o s z c z e ń n ie m ie c k ic h z a c h o w u j ą n a d z w y c z a j zimną k r e w i w w ie lu s p r a w a c h p r o w a d z ą p o l it y k ę u s t ę p s t w i p r z e ­ m i l c z a n i a — może być p r z e z n i e p r z y c h y l n ą n a m opinję w wielu k r a j a c h mylnie i n t e r p e t o w a n a . Może b y ł o b y w s k a z a n e , aby w pewnych w y p a d k a c h , gd y r z ą d milczy — przem ów iło społe ­ czeństwo.,,

*

V w

Nie wiemy, k ie d y w ojna w ybuchnie, w na jbliż sz ych la ­ tach, czy dopiero później. Daj Boże, aby nie było jej nigdy, ale p r z e c ie ż to nie od nas zależy. N ie w ą tp liw ie N ie m c y już w najbliższym czasie p o s t a w i ą w y r a ź n i e i z d e c y d o w a n i e n a forum m ię d z y n a r o d o w y m ż ą d a n ie o d e b r a n i a Polsce P om orza, a po o d p o w i e d n i m p r z y g o t o w a n i u d y p lo m a ty c z n y m , jeżeli opinja większości p a ń s t w i sp o łe c z e ń s tw z w r ó c i się p r z e c iw k o n a m — mogą d o k o n a ć bez w y p o w i e d z e n i a wojny z b ro d n icz e g o n a p a d u n a n a sze g r a n i c e z a c h o d n ie . Niczego nie wolno z a n i e d b a ć , a b y ś m y w od p o w ied n ie j chwili gotowi byli do o d p a r c i a n a j a z ­ d u o d w iecznego w ro g a n a s z e g o plem ienia.

W s z e c h ś w i a t o w e j sła w y p edagog i p r a w d z i w y p r z y j a c ie l pokoju i p r a w d y k a to l ic k iej , u c zo n y niem ie cki F. W. F o e r s t e r n a p is a ł o s ta tn io k s i ą ż k ę p. t. „Die D o m i n a n t e n K r i e g s s c h u l d 44, w któ rej s t w ie r d z a i w y k a z u j e , że Niemcy p o n o s z ą o d p o w i e ­ dzialność za wojnę ś w i a t o w ą , a p o s z u k u ją c p r z y c z y n imperja- lizmu i szowinizmu niemieckiego, o k r e ś l a je w sposób b a rdzo

(7)

Ne 1

P R O C H R I S T O - - W I A R A I C Z Y N Str. 5 c i e k a w y i c h a r a k t e r y s t y c z n y . P o d a j e m y te w y w o d y w s t r e s z ­

c ze n i u „ K u r j e r a W a r s z a w s k i e g o " :

„ D o m i n a n t ą ”, z której zrodziło się wszystko inne, jest duch pruski.

Cała młodość F o e r s t e r a była z a t r u t a przeczuciem tych nieszczęść, k t ó ­ re zawisły nad jego n ar o de m ws kutek tryumfu ducha pruskiego, pr ze ro s tu pychy narodowej, szalonego rozwoju narodowego. „Znam — pisze — tylko jednego jedynego Niemca, k t ó r y był ogarnięty podobnemi przeczuciami i p rześwi adczeniami i k t ó r y je wyraził prawie w takich samych słowach:

biskup Ketteler. Był to jedyny głos ludzki, kt ór y w morzu bezbożnych ma ­ rzeń niemieckich o po tęd ze, brzmiał jasno: K et t e l e r gruntownie poznał A n ­ t y c h r y s t a w^pruskim duchu państwowym i przepowiedział > wszystkie jego skutki. Prawda, że nie śniło mu się nawet, aby i katolicyzm niemiecki uległ również temuż politycznemu Ant yc hr yst owi ”.

Niemcy, zdaniem autora, mo^ły wziąć n a [siebie rolę cywilizacyjną, politycznie pośredniczącą w Europie, pokojową i chrześcijańską. Ale dwie siły wybuchowe zgwałciły wszystkie t e i de e organizacyjne: protest ant yzm, kt óry odciął ruchliwą północ od starej kultury śródziemnomorskiej, i pruski Zakon, kt ór y swemi hasłami: krwi i żelaza! zbar baryzował ponownie Niemcy i oder wał je od Europy.

Nie jest to pogląd odos obniony w historjografji niemieckiej. J e s t on punktem środkowym myśli Ko ns ta nte go Frantza, Onno Kloppa, Ket t el er a, Goerresa, nawet poniekąd Lagarde' a, k t ór y nazwał Bismarcka „ ś m i e r t e l n ą chor obą nar odu niemieckiego".

Zasadnicze usunięcie z polityki wszelkiego czynnika moralnego; s z a ­ lejący i niecierpliwy egoizm; płonące żądze władzy — nawet Bismarck na schyłku swego życia pytał, co wyniknie z tego ok ro pneg o stanu duc ha ?

„Decydującem, określającem przyszłość zjawiskiem jest wybuch wulkanu te- utońskiego w Europie środkowej wulkanu, podsyconego pruskim duchem wojennym, jego zbrodnią (rozbiór Polski), jego walką z prawem i umowami (np. r. 1866), jego pr opagandą: tu tkwi dominanta, od której zależało ws z y­

stko to, co się stało w Europi e w ostat ni ch d z i e s i ą t k a c h l a t ” .

P otrzykr oć ślepy jest ten, kto nie pojmuje, że „tu tkwi klucz do ca ­ łej sytuacji e ur opej sk iej ”, że wszystko zależy od stanu duchowego Niemiec, że nic nie jest możliwe w Europie, dopóki szaleje furor t e u t o o i c u s ”.

Dopóki więc szaleje fu ro r t e n t o n ic u s i ugin# się p r z e d nim opinja wielu n a ro d ó w , a n a w e t n i e k t ó r e sfery w ś r ó d n a r o d ó w z nami z a p r z y ja ź n i o n y c h i s p r z y m i e r z o n y c h — n a r ó d polski m u ­ si o k a z a ć s p e c j a l n ą czujność, e n er g ję i h a r t ducha. Nie wolno n a m o k a z a ć , ani p r z e z jed e n m o m e n t słabości, czy z a ł a m a n i a w s p r a w a c h , w który ch c h o d z i o n a s z ą całość i niepodległość.

W s p r a w i e P o m o rz a opinja u nas jest tylko j e d n a i nie ­ złomna bez w zględu n a s t o s u n e k do r z ą d u , bez w z g lę d u na p r z e k o n a n i a polityczne. N i e c h siła tej opinji u d e r z y p o tę ż n ie

0

s e r c a i mózgi E u r o p y , w s t r z ą ś n i e sum ie n iam i tych, k tó ry c h

(8)

PRO C H R ISTO — WIARA I CZYN Nq 1 oszołomiły potw orne, h i s te ry c z n e podrygi szow inizm u n i e ­ mieckiego, to może w ó w c z a s dojdzie do p e w n e g o o p a m i ę t a n i a tam, s k ą d stale słyszymy sz częk b ro n i i zbójeckie pogróżki, oraz do o d p r ę ż e n i a w s t o s u n k a c h o g ó l n o e u r o p e js k ic h .

S.

K-ski

Dorobek moralny zjazdów katolików niemie­

ckich w okresie kulturkampfu 1871— 1887.

Zwycięstwo społeczeństwa katolickiego w walce o dobra religijne przeciw potężnej zmilitaryzowanej, zmaterjalizowanej, w paragrafy ujętej Rzeszy z żelaznym kanclerzem, księciem Bis­

marckiem, na czele— to nie drobiazg. Poza O pa trz n o ścią Bożą, której w tak nierównych zmaganiach przypisać trzeba ważki udział po stronie teroryzowanej mniejszości, naczelną zasługę odniosła frakcja centrowa w parlamencie berlińskim. Garstka to była nieliczna z początku, ale wybrana. Nimb wyznawców otoczył nazwiska takie, jak Malinekrodt, bracia P. i A. Reichen- sperger, Windthorst, v. S chorle m er A lst i inne. Niezrównanym z pośród nich taktykiem był zwłaszcza W indthorst, jak nikt inny potrafił on utrzymywać kontakt z wyborcą.

J e d n o st k ą bojową o równej niemal wartości w tej wojnie religijnej bez prochu były zjazdy katolików niemieckich. Istnie­

jące dwadzieścia lat przed pierwszym zarządzeniem tej walki 0 pseudo-kulturę, zdołały one wychować gromadę katolicką zwartą, ofiarną, karną, wierną, słowem pokolenie ludzi zdolnych prze­

trwać walkę. O tych walorach moralnych zapomniał obóż lib e ­ ralny, gdy zapalał lont wybuchowy pod pozycje katolickie.

Sądził po sobie, gdzie ubóstwiano życie zmysłowe, uprawiano kult potęgi i złota, chylono czoła przed widomą siłą, nie d o ­ strzegł wyższości moralnej po drugiej stronie, czci dla pierwia- stka nadprzyrodzonego i wartości duchowych. W y o b ra ż a n o so­

bie, że odcięciem zasiłków pieniężnych, wyznaczeniem przesad-

t

nych grzywien, wymierzaniem kar więziennych da się złamać biskupów, kapłanów i wiernych. Gdy jedna ręka wymierzała razy, to druga nęciła obietnicami, błyszcząćem złotem, galonami 1 promocjami. Przeceniono potęgę rozporządzeń władzy cywil­

(9)

1 PR O C H R IS T O — WIARA I CZYN Str. 7 nej, zapuszczającej się na pola religijne. I tak nie dokonano ani jedne­

go wyboru proboszcza wbrew zarządzeniom w ojew odów i starostów.

Katolicy odczuli doskonale, że w tych warunkach pobić można uzbrojone państwo tylko bronią duchową: modlitwą i cnotą. To też w r. 1871, na kongresie mogunckim uchwalono otwierać zjazdy g e n er a ln ą komunją ś. Kilka lat później, na zlo­

cie monachijskim (1876) wysunął hr. Ludwik v. Ares-Zinneb erg życzenie, przyjęte jako rezolucję, żeby generalny komitet zakrzą- tał się koło umożliwienia katolikom wzięcia udziału w re k o le k ­ cjach zamkniętych. Z gorliwego głoszenia takich ćwiczeń d u ­ chownych znany był benedyktyn Herm ann K onebe rg z Otto- beuren. Na zjeździe amberskim (1884) referował o tym ważnym wycinku katolickiego apostolstwa — z wymową płomienną i p o ­ rywającą. Nie bacząc na trudności, które stworzył świadomie kulturkampf w duszpasterstwie katolickiem, katolicy niemieccy garnęli się ochoczo do sakramentów świętych. „Kto chce p o ­ liczyć swoich bojowników za wiarę, powiedział w Wircburgu (1877) Dr. Schmitz, niech liczy mężczyzn, przystępujących do Stołu Pańskiego. Kogo się tam nie znajdzie, ten nie walczy wy­

trwale ani go rliwie”. Przyrostowi liczebnemu, które go doznaje katolicyzm wskutek spotęgowania się uświadomienia religijnego, towarzyszy płodne życie wewnętrzne i duchowe uświęcenie, tak zapewniał w Monachjum (1876) Dr. Paweł Majunke. W s k u ­

tek braku nauczycieli religji albo braku zaufania do nauczania religji przez jednostki wątpliwej wartości, rodzice zajmo­

wali się często osobiście uświadamianiem religijnem sw o­

ich dzieci. W ten sposób stawały się bardziej przy­

wiązane do Kościoła i losu Jego, aniżeliby to osiągnął człowiek obcy. (Monachjum 1876). Nie omieszkano jednakże wskazywać na objawy zeświecczenia życia. Po wojnie 1870 r. opanował Niemcy szał zabaw, zakładania towarzystw byłych wojskowych, gimnastyków, śpiewaków, straży pożarnych, poświęcenia pomni­

ków dla poległych. Każde z tych towarzystw urządziło kilka rze­

czy dla oka zabawy. Stąd nawoływano do nastawienia życia na skromniejszą i poważniejszą nutę, bo tylko w tych rodzinach znajdzie się narybek do stanu duchownego, który zapełni coraz bardziej zatrważające braki liczebne w duchowieństwie. Polecano często na ob r ad a c h zjazdowych, tak często przez Leona XIII przy- pomnane nabożeństwo różańcowe oraz trzeci zakon ś. Franciszka,

(10)

Spodziewali się liberali, że opozycja powstała z okazji S o ­ boru W atykańskiego osłabi przywiązanie katolików niemieckich do osoby papieża w szczególności, a do Kościoła i Stolicy Apo- postolskiej w ogólności. Nic błędniejszego nad takie p r z y p u s z ­ czenie. P r z e b i e g każdego kongresu d o sta rcz a wręcz przeciw ­ nych dowodów: wysyłano za każdym razem telegram hołdowni­

czy do Rzymu i otrzymywano odpowiedzi niekiedy szczególnie czułe, bywali i legaci papiescy z Rzymu na obradach jak k a r d y ­ nał Vanutelli. Na każdym kongresie były referaty o kwestji Rzymskiej, uchwalano rezolucje w obronie papieża, urządzano nabożeństwa i modlitwy za papieża, zalecano i organizowano pielgrzymki gromadne czy komitetowe. W rocznikach k o n g r e ­ sowych chyba najpiękniej o tym duchu świadczy mowa ks. dr.

Moufanga, współpracownika a później zastępcy Kettelera na mo- gunckiej stolicy biskupiej, wygłoszona we Wro cław iu (1872), gdzie sławi papieża jako p o d p o r ę wszelkiego autorytetu, jako ochronę przeciw zmaterializowaniu świata, przedstawiciela j e d n o ­ ści wśród nienawiści nacjonalistycznej, wyraziciela potęgi sumie­

nia, nauczyciela nie cofającego się naw et przed męczeństwem.

H rabia Klemens zu D ro ste wymienił w Akwizgarnie (1879) inny wzgląd, potęgujący przywiązanie katolików do ojca chrześcijań­

stwa, mianowicie cierpienia O jca Świętego, publiczne modły za niego, ubóstwo Namiestnika Chrystusowego, skazanego na ś w i ę to ­ pietrze, p otrzeba rycerskiej obrony wspólnego wszystkim ojca i kierownika duchownego. ]

P r ą d wiejący w kulturkampfie przedstawiał papieża, jako obcokrajowca, katolicyzm nazywał ultramontanizmem, pewnym wyłomem czy sprzeniewierzeniem się w miłości ojczyzny. K o n ­ gresy katolików brzmiały zupełnie innym tonem. Z serca wyjął myśl najtajniejszą hr. Scherer-Boccard, gdy na o b c h o d a c h w Konstancji (1880) wyrzekł: „Papież nie jest dla nas obcym.

Niech będzie księciem w Rzymie czy więźniem w Watykanie, zawsze jest i będzie naszym O jc e m Świętym, a żaden ojciec nie jest obcym swoim dzieciom. Gdziekolwiek na kuli ziemskiej znajdziesz kościół, a obok niego wiernych, tam zawsze papież jest u siebie, a gdzie bije s e rc e katolickie, tam ma papież mie­

szkanie w niem ”.

Wielkie zasługi położyły niemieckie kongresy katolickie około krzewienia idei misyjnej. A ż e b y w całej pełni ocenić wy- _ S t r - 8 PR O C H R I S T O — W IA R A 1 C Z Y N jNb 2

(11)

Nq 1 P R O C H R IS T O — W IARA 1 CZYN Str. 9

^ ---

siłki współczesnego społeczeństwa katolickiego, trzeba wziąć pod uwagę, że nie otrzymywało ono żadnych zasiłków rządowych, przeciwnie, było gnębione podatkami, podczas gdy protestantyzm o pływ ał w dostatkach na cele kultu krajowego i zagranicznego.

O d c i t :i od wszystkiego, co intratne, katolicy opłacać musieli ze skromnych funduszów duchowieństwo krajowe, a co więcej z d o ­ byli się na bardzo poważny wysiłek w kierunku ewangelizacji terenów pogańskich. W śró d ruin szalejącego kulturkampfu wzniesiono pierwszy gmach dla misyj zagranicznych. Westfalski kapłan, Arnold Janssen, stworzył go w Steyl, a pozyskał dla siebie opinję i ofiary dzięki wystąpieniu na zjeździe katolików w Monachjum (1876). Trzy lata później wyruszyli pierwsi mi­

sjonarze, zebrawszy na akwizgrańskim zjeździe (1879) wcale p o ­ kaźną kolektę na drogę. Książę Lowenstein wskazał na tym przykładzie, jak właśnie kongresy katolicke budzą tę ideę, która d o t ą d drzemała, a jest tak doniosła. Księciu wtórował w apelu na rzecz misyj, lekarz Dr. Henryk Hahn. W r. 1873 powstał był już miesięcznik „Die katolischen Missionen“, redagowany przez jezuitów niemieckich, a pro p ag o w a n y gorąco na k o n g r e ­ sach katolickich. W interesie mi >yj nie szczędził słowa i z a b i e ­ gów W in dhorst. Referują o tem zwłaszcza akta kongresów mo- nasterskiego, wrocławskiego i trewirskiego.

Na kongresie w Konstancji (1880) obchodził złoty jubileusz istnienia związek o pokrewnych założeniach, mianowicie Związek G robu Świętego. Zasilał on także placówki katolików niemiec­

kich w Aleksandrji i Konstantynopolu. Niedość na tem. Zało­

żono drugą organizację o większym rozmachu i szerszym z akre­

sie działania na kongresie w Monasterze (1885), mianowicie

„Związek Katolików Niemieckich dla Palestyny",

Dalej zajmowały się obrady w Trewirze (1887) dziełem O . R a tisb o n e głośnego konwertyty żydowskiego, opiekującem się dziewczętami pochodzenia żydowskiego i arabskiego. Mia­

sta Monachjum, Trewir i Moguncja prześcigały się w ofiar­

ności na ten cel. W Moguncji (1871) polecano dobrotliwości serc katolickich „Towarzystwo opieki na dziećmi murzyńskiemi” .

Cześć należy się za tyle wspaniałomyślności tym, u których w domu było tyle potrzeb, tyle wołań o chleb d uc how ny na rozproszeniu wśród ludności protestanckiej, t. z. diasporze. Nie można niestety zamilczeć, że organizacji katolickiej, wyłącznie temu celowi poświęconej, pozostającej pod wezwaniem ś. Boni-

(12)

Str. 10 PRO C H R I S T O —W IA R A I C Z Y N Na 1

&

facego, w najpodlejszy sp o só b przeszkadzała oiganizacja p r o t e ­ stancka „Der Evangelische B u n d ”, która rozporządzała olbrzy- miemi funduszami z kas państwowych, a o b racała je często na cele uboczne, jak na agitację antypolską w Wielkopolsce.1) T o ­ warzystwu p. w. ś. Bonifacego p o m a g a ł bardzo wydatnie baw a r­

ski związek misyjny p, w. ś. Ludwika. Na kongresie frankfur­

ckim (1882) omawiano sprawę zakładów, przygotowujących mło­

dzież do pierwszej komunji św. Gromadziły one na dwuletni pobyt dzieci tych rodziców, którzy mieszkali zdała od parafji katolickiej, a nie mieli innych s posobów solidnego zaopatrzenia w fundusz religijny, coby starczył na całe życie. W r. 1883 posiadało towarzystwo ś. Bonifacego dwadzieścia takich zakła­

dów, a w nich 558 wychowanków. O sobne wydziały zbiórkowe, rozmieszczone po większych ośrodkach miejskich zbierały prze­

różne odpadki, za które zebrano w dwu latach 65.488 m.n., jak referow ano na kongresie trewirskim (1887). Najchlubniej o ofiar­

ności katolików niemieckich świadczy b u d ż e t Tow arzystwa ś. Bo­

nifacego: W r. 1871 d o c h o d y ze s k ła d e k nie przekraczały 350 tys., w piętnaście lat później, czyli pod koniec walki kulturnej przewyższały 750 tys.

Szczególnie dziękował za to dzieło kongresom katolickim ks. prob. Nacke z P a d e rb o r n u , gdyż one stały się wszystkiem dla Towarzystwa ś. Bonifacego. A było to w czasach najsroż- szego ucisku. Parafij misyjnych utrzymywano 300, lokali szkol­

nych i sił nauczycielskich było wówczas 380.

Towarzystwo p. w. ś. Józefa utrzymywało katolickie kaplice z duszpasterzami niemieckimi w Paryżu, Marsylji, Aleksandrji, Verviers, Liege, Londynie, w Danji, Szwecji i Norwegji, Anglji i A m e ry c e Północnej. Kapłani, którym kulturkampf uniemożli­

wił p r a c ę w kraju, zaciągali się w służbę emigracji niemieckiej i stali się w ten sposó b pionierami bardzo doniosłej partji d u s z ­ pasterstwa ogólnego. K ongresy katolickie podtrz ym yw ały zain­

teresow anie macierzy wychodźcami i stały się znowu d o b rą opatrznością dla rzesz pozbawionych ojczyzny.

Najboleśniejszą ranę Niemiec, rozłam religijny na różne wy­

znania, starano się zagoić p o m o c ą nadprzyrodzoną, wymodloną

Z Nieba. Formularzy tej modlitwy sp rz e d a n o w r. 1880 d w ie ­

1) Zwrócił na to uwagę W i n d t h o r s t we Wrocławiu (1886).

(13)

1 P R O C H R I S T O - W I A R A I C Z Y N Str. 11 ście ysięcy3), po dwu latach już pól miljona. P o n a d t o z ało ż o ­ no w r. 1879 czasopismo pod znamiennym tytułem; „Ut omnes u n u m ”. Dyskutowano na ten temat na kongresie w D u s s e l d o r ­ fie (1883).

W obozie liberalnym patrzono z przerażeniem na wydatną ruchliwość katolików i poczęto rozszerzać kłamliwe i krzyw dzą­

ce wieści. Głoszono, że katolicy zupełnie zatracili wiarę w ży­

cie pozagrobowe, że nikt z nich nie wierzy w Bożą Opatrzność.

Z przekąsem mówiono, że duchowieństwo związało w zwartą masę starych i młodych, znakomitych i pospolitych, wielkich i małych, słowem wszystkie warstwy społeczeństwa w celu s p o ­ tęgowania swej władzy hierarchicznej. Z cieniem zazdrości ro­

biono uwagę, że cała katolicka Germanja opleciona jest siecią towarzystw, że ruch katolicko-społeczny jest groźną bronią, wa­

rownią niezdobytą w walce przeciw narzucanym reformom p r o ­ testan ck ieg o rządu. Przyznawano z pewnym żalem, że katolic­

kie pojęcia jądra zagadnienia społecznego jest bezsprzecznie głębsze niż potoczne, bo wychodzi z założenia katolickiego chrześcijaństwa, które jest tak świetne i ogromne, że upatruje szkody socjalne ostatecznie w nieładzie religijno - obyczajowym, i że uleczenie ich rozpoczyna od rechrystjanizacji społeczeństwa.

W istocie kongresy katolickie uznawały przez usta swych referentów społecznych religję zawsze jako niezawodny lek na niedomagania zbiorowe naszej epoki. Na zjeździe wrocławskim w r. 1872 oświadczył ks. dr. Moufang, że dla katolika jest rze ­ czą jasną, że najkonieczniejszy i najpewniejszy ratunek jest w re- ligji, ona to przed innemi środkami zapewnić może wszystkim największą sumę szczęścia, uzdrowić i naprawić wzajemne u s t o ­ sunkowanie się warstw. W raca ta myśl podstawowa w rezolucji, uchwalonej w Monachjum (1576): „Kongres wyraża przekonanie, że ustrój społeczeństwa dozna jedynie naprawy, gdy zasady d e ­ kalogu i chrześcijańskiego objawienia staną się gwiazdą prze­

wodnią i normą powszechną rządzonym i rządzącym, i że res ty ­ tucja pokoju społecznego jest tylko możliwa, gdy wiara, s p r a ­ wiedliwość i miłosierdzie chrześcijańskie uduchowią, utwierdzą i ustalą stosunki między poszczególnemi grupami zawodowemi.

Dlatego uważają katolicy jako Najbliższe zadanie: dążyć do za­

x) Referował książę Lówenstein w Konstancji (1880),

(14)

Str. 12 PR O C H R IS T O -W IA R A I CZYN Na 1 chowania i rozbudowania chrześcijańskiej szkoły, chrześcijań­

skiego małżeństwa, chrześcijańskiego pogrzebu i święcenia nie­

dziel i ś w i ą t ”. Przebija tu idea wcale nieprzychylna kapitaliz­

mowi, owszem wrogo doń ustosunkowana, bo okazało się, że wyrosły z liberalizmu ekonomicznego mamonizm zawładnął w ła­

dzą polityczną i wywołał kulturkampf. Parantela kom prom itują ­ ca wielce! Na kongresie monachijskim (1876) wysunięto dwa podobne twierdzenia, że rządy Bismarcka opierają się na omni- potencji państwa i militaryzmie, że dalej o b e c n e liberalne p a ń ­ stwo jest ojcem socjalizmu i komunizmu. D o k tr y n a katolicka jest w położeniu człowieka, co stoi nad rzeką, w której tonie pewien nieszczęśliwiec. Pragnie go uratować, ale biegu rzeki ani nie wstrzyma, ani nie zmieni. Powiedziano wręcz: Zbliżamy się do przepaści i chociażby książę Bismarck chciał zawrócić z drogi, jużby to nie pomogło.

Zgodnie z tą postawą zasadniczą, domagały się kongresy katolickie w dyskusjach parlamentarnych nad zagadnieniami spo- łecznemi, zaprzestania walki kulturalnej, która szerzy s p u sto sze ­ nie w dziedzinie religijno-moralnej, a tern samem pogłębia kry­

zys społeczny i podważa praworządność. Wiadomo, że cesarz Wilhelm I wobec g r o ż ą c e g o krwawego przewrotu, wypowiedział pamiętne słowa: „W szystko zależy od tego, czy naród zachowa r e lig ję ”. Parafrazując te słowa, kongres głosił, że wszystko za­

leży od tego, czy się Kościołowi da swobodę działania w kie­

runku uświęcania i umoralniania sumień. Kongresy zawsze g ło ­ siły, że kwestja społeczna jest przedewszystkiem kwestją moral­

ną. W r. 1882 we Frankfurcie nad Menem rozwinął tę myśl—

wszystkim znany w Niemczech — dominikanin O. Weiss, p r z y t a ­ czając p o d o b n e zdanie ekonomisty W. Roschera. Jeszcze w na­

stępnym roku 1883 usłyszał Kongres w Dusseldorfie r ozprow a­

dzanie tej doniosłej a tak mało uwzględnianej prawdy. „Biedak, który wierzy w po rządek nadprzyro dzony i w życie poza g r o b o ­ we, jeszcze dużo posiada, nędzarzem staje się dopiero, gdy i tę wiarę s t r a c i ” , powiedział wówczas Dr. Bachem.

Pracując nad ustawowem ugruntowaniem spraw iedliwego porządku rzeczy, kongresy nie zaniedbały niesienia pomocy w doraźnych wypadkach. To też stale polecano konferencje ś. W incente go a Paulo, a najwybitniejsi członkowie świata t o ­ warzyskiego, jąk radca legacyjny hr. Kehler, i nasz rodak k s ią ­

(15)

No i PR O C H R IS T O — W IA R A I CZYN Str. 13 żę Radziwiłł, kroczyli na czele tej zbożnej pracy. Szczególnie błogosławiony wpływ tych konferencyj był ten, że poczęły one tępić niesnaski partyjne i pociągały zwłaszcza na roli do o d d a ­ wania sobie usług w uprawie roli, co wśród ludności rolniczej nie jest zgoła zjawiskiem częstem. W Nadrenji i w Westfalji zbierano rocznie kilka miljonów marek na cele charytatywne.

Daleko więcej ukoiły one nędzy moralnej, jak niewiary, pijaństwa, rozpasania obyczajów dzięki osobistemu zetknięciu się z je d n o s t­

kami na wybitnych stanowiskach postawionych, niemniej przy- tem wybitnych cnotą. P o d koniec XIX w. postanowiono na Kongresie bonońskim wprowadzić za wzorem Francji, towarzyst­

wo ś. Franciszka Regisa celem regulowania w duchu katolickim małżeństw nieślubnych. Na Kongresach katolickich energicznie zabrano się też do obrony działalności charytatyw nej Kościoła przeciw zakusom wszechwładzy państwa. Uzasadniając to pra­

wo Kościoła na Kongresie w Dusseldorfie 1883 wołał Dr. Porsch z zapałem: „Jeden tylko jest wszechmocny, i jest nim Bóg. Nie wolno przeto państwu wszystko chcieć zagarnąć w swojem r ę ­ ku, Przeciwnie państwo ma obowiązek popierać wszystkie te wysiłki, które do jednego zmierzają celu; przedewszystkiem ma obowiązek pozwolić Kościołowi rozwijać się swobodnie i w spo­

magać go zwłaszcza w działalności charytatywnej, jak to od wieków czynią państw a chrz eścija ńskie ”. Na Kongresie trewir- skim (1887) rozwinął ten sam t e m a t hr. Gruben. Przytoczę tylko trzy zdania w całości. „ O p i e k a nad ubogiemi i choremi ma podwójną naturę, d u ch o w ą i materjalną. Tylko ze słowami miłości na ustach, bez pomocy materjalnej zjawić się wobec ubogich, nie sprawi ulgi ani duchowej ani materjalnej. Z d r u ­ giej strony bez osobistej ofiary, opieki i troski wspomagać u b o ­ gich tylko śro dkam i materjalnemi, nigdyby nie rozwinęło kwia­

tów miłości w ogrodzie lu d zk o ś c i” .

Stanowi robotniczemu pośw ięcano dużo uwagi od Kongre­

su akwizgrańskiego w r. 1879. Związek p. t. „Dobro stanu ro­

b o tn i c z e g o ” założył właściciel wielkich fabryk kolorowych t k a ­ nin w Miinchen G ladbach, Francisze k Brandt, najofiarniejszy i najczulszy przyjaciel rzeszy robotniczej. Ks. Franciszek Hitze z zapałem społecznym i ze znajomością rzeczy p o k i e r o w a ł orga­

nizacją. W trzy lata po założeniu należało do niej 400 fabry­

kantó w i przyjaciół warstwy roboczej. Do pod o b n y ch organiza-

(16)

Str. 14 P R O C H R I S T O - W I A R A I C Z Y N Nq 1 cyj protestanckich ustosunkow ano się dość mądrze, a mianowi­

cie w o d r ęb n y c h przedsięwzięciach a wspólnej walce ( „G e tr e n n t marschieren v e re in t k a m p f en ! ”) Główne zadanie upatryw ał zwią­

zek w załagodzeniu przykrych skutków popytu i podaży rąk r o ­ boczych, zwłaszcza w odniesieniu do ojców rodzin, podniesieniu cnót gospodarczych i moralnych w rodzinach, zadzierzgnięciu przyjaźni między p r a c o d a w c ą a pracownikiem, ochronie religji i moralności u pracowników, zakładaniu kas bratniej pomocy, ochronek dla młodzieży i burs dla młodzieży męskiej. Na K o n ­ gresie monasterskim (1885) stał się wymownym tej roboty zwo­

lennikiem i tłumaczem Maciej Wise, fabrykant z miasta W e rd e n nad Ruhrą. Idee przezeń wypowiedziane zupełnie się zgadzają z wezwaniami władzy duchow ne j do akcji katolickiej! Na kon­

gresie wrocławskim 1886 przemawiał ks. Hitze przedstawiając, co już uczyniono i nad czem się jeszcze pracuje. Udziału d u ­ chowieństwa w kierownictwie towarzystwami robotnićzemi żądał W i n d t h o r s t na zjeździe monasterskim 1885. Episkopat niemiecki okazywał czynne zrozumienie dla wszystkich prac opiekuńczych nad szeregami pracow ników fizycznych dzięki referatowi, który wygłosił był na konferencji episkopatu we Fuldzie 1869 biskup Retteler. Silniejszym jeszcze bodźcem dla społeczeństwa k a to ­ lickiego stała się encyklika Leona XIII Humanum genus, n a k a ­ zująca wręcz zawiązywanie związków robotn ików katolickich.

K ongres amberski z r. 1884 przygotował zgodny ze wskazania­

mi papieskierni program pracy w tym zakresie. Inicjatywie hr.

Hertlinga zawdzięcza się fachowe pogłęb ienie i unowocześnienie metod pracy społecznej w związkach robotniczych.

W ściekłość ataku kulturkampfu skierowała się przeciw orga­

nizacji najstarszej i najtęższej niemieckiego sp o łe czeństw a k a to ­ lickiego. Mam na myśli związek czeladników ks. Kolpinga. P u ­ szczono pogłoskę, że niejakiś p ó łg łó w ek nazwiskiem Kullmann, który wykonał zamach na kanclerza Bismarcka, był członkiem tej organizacji. P o s ą d z e n ie było wyssane z palca, ale wystar­

czyło, żeby ściągnąć na t ę zasłużoną korporację grad prześladow­

czych zarządzeń władz policyjnych. Tem gorliwiej zabiegały kongresy katolickie około podtrzymania zainteresowania się i p o ­ pierania wielkiego dzieła.

Kongres frankfurcki polecił zajęcie się uczniami rzemieśl- niczemi i zakładanie burs, któreby dostarczały im mieszkania,

(17)

JSfe 1 P R O C H R I S T O — W I A R A I C Z Y N S ti. 15 ochrony przed niebezpieczeństwami moralnemi, rozrywkę, p o ­

uczenie i tanie utrzymanie. Za wzór podano oratorja ś. Jana Bosco.

N a w e t majstrowie katoliccy zrzeszali się, aby przeprow a­

dzić d r o g ą p o śre d n ią us ta w odaw stw o zgodne z ich interesami duchowemi i gospodarczemi. Myśl tę podsunął kongres frank­

furcki z r. 1882. W Monachjum założono r. 1877 związek s t o ­ warzyszeń kupieckich o założeniach wyznaniowych. Pod prze­

wodnictw em hr. S c h o r l e m e r A l s t ’a westfalskiego króla włościan, rozwijały się od r. 1862 koła włościan, a na kongresie akwiz- grańskim (1879) zdaw ał z nich sprawę prezes ich zrzeszenia, które w chwili sprawozdawczej liczyło szesnaście tysięcy człon­

ków, trzydzieści trzy tysiące mkn. rocznych dochodów, a 60 tys.

majątku. P o d o b n y m celom służył związek gospodarczo-ludowy hr. L e o -T e r p o rten dla Nadrenji i ta k ż e związek włościan G ó r n o ­

śląskich zasłużonego patryjoty polskiego, redaktora Karola Miarki.

Na Kongresach katolików niemieckich przekonano się

z

cza­

sem, że brak ogólnych tez katolickich w dziedzinie socjologicz­

nej wprowadza zamęt i utrudnia rozwiązanie poszczególnych t r u d ­ ności. Dla te go zainicjował stały s e k re ta r z tychże kongresów, książę Karol Licbtenstein, dyskusje najdzielniejszych socjologów katolickich na czeskim zamku Haid (1883). W a r t o zapoznać się z wybrańcami ruchu społecznego, których tam zaproszono. Byli mianowicie księża Moufang, Hitze, dominikanin Weiss, W a s s e r ­ mann, oraz świeccy: książę Karol Isenburg-Birstein, fabrykant Brandt i inni. Już wówczas tezy brzmały wrogo dla kapitaliz­

mu, chociaż był on w całym rozkwicie. W łączności z k o n g r e ­ sem amberskim wyłonił się komitet dla spraw polityki s p o łe c z ­ nej. Oczywiste, że niezawodnego uzdrowienia stosunków po tych rozmowach nikt się nie spodziewał, najmniej sami radcy, lecz in magnis voluisse sat est. To wszakże należy zaznaczyć, że kongresy katolików niemieckich pierwsze ujęły w dłoń kwestję spo recziej reformy i dzielnie ją prowadziły. O t o kilka p r z y k ł a ­ dów: w parlam encie Rzeszy wniósł dr Lingens rezolucję, d o m a ­ gającą się święcenia niedzieli i świąt katolickich, a poparł ją kongres w Dusseldorfie (1883), tamże uchwalono i polecono zwal­

czać nałóg pijaństwa środkami moralnemi i kościelnemi; ks. F r a n ­ ciszek Hitze referował na zjeździe frankfurckim (1882J niedom a­

gania społe czne życia robotniczego; Dr. Adolf F ra n z (W rocław

(18)

Str. 16 P R O C H R I S T O — WIARA I CZYN N* 1 1886) rozwijał możliwości samopomocy poszczególnych gałęzi przemysłu i warstw społecznych, odżegnywując się od przypisy­

wania państwu wszelkiego ratunku. Ks. Hitze (Trewir 1887) wskazywał na pierwsze wówczas ustawy opieki społecznej i na wybitny udział katolików w ich sformułowaniu. Stworzono d a ­ lej dzięki poparciu kongresów przytułki dla niedorozwiniętych umysłowo, kolonje robotnicze dla włóczęgów, punkty oparcia dla byłych skazańców; w r. 1871 referował Cahensly na zjeździe mo- gunckim sprawę emigracyjną i postanowił założenie stowarzysze­

nia ś. Rafała.

Omówiliśmy zasługi kongresów około strony religijnej i s p o ­ łecznej katolickiego społe cze ństw a Niemiec w okresie kulturkam-

pfu, pozostaje nam jeszcze wielka i obszerna dziedzina cywilizacji.

Pomysł wszczęcia kulturkampfu wylągł się w głowach pro­

fesorów prawa na niemieckich uniwersytetach Berlin, Bonn, Halle, takich jak R. Dove, O. Majer, E. F r i e d b e r d , B. Huebler, P. Hin- schius, wychowanych na ideach filozofji heglowskiej. Metody bojkotu wszystkiego co katolickie w niemieckich kołach uniwer­

syteckich były oburzające, były ironją wszelkiej moralności i kul­

tury. Na katolikach wolno było dopuszczać się wszelkich g w ał­

tów. Siedzibą intryg przeciwkatolickich był uniwersytet w Bonn, istniejący dla Nadrenji, katolickiej w czterech p iąty ch z a ło ż o ­ ny z katolickich fundacyi, mieszczący się w pałacu arcybisku­

pów kolońskich. P r o fe so rem na tym uniw ers ytecie zamianowano Schultego, głównego organizatora wszystkich antykatolickich p o ­ sunięć, a odmówiono tytułu profesorskiego przez trzynaście lat tak utalentowanemu docentowi j~k hr. Hertling, wielkiej miary chrześcijańskiemu filozofowi i socjologowi.

Jeżeli tak wyglądały państwowe uniwersytety niemieckie, to wypadało założyć katolicki u niw ersytet prywatny. W niosek prosty, a jakże trudny do przeprowadza ?.a wobec przysłowiowej gruntowności niemieckiej, gdzię szczęśliwemu przypadkowi po­

zostawiano tak mało pola do popisu! Najwyższa r Wy*ratura pruska oświadczyła w izbie posłów, że w żaden sposób lmd~.uoź- na marzyć o zgodzie władzy państwowej z podobnym projektem.

Nie mniej wyraziła rezolucja zjazdu akwizgrańskiego (1879) w r e ­ zolucji końcowej konieczność powstania takiej uczelni. Libera­

lizm niemiecki przestał być liberalny, gdy chodziło o żądanie katolickie, stawał się krzywdzący, ohydny, barbarzyński. To też

(19)

Nq 1 PRO CH RISTO— WIARA I CZYN Str. 17 chociaż zebrano trzysta blisko tysięcy marek, to jednak nie można się bvło odważyć na urzeczywistnienie zamiaru. Po zosta ło więc ty l ­ ko podtrzymywać myśl i czekać lepszej sposobności.

Tymczasem stworzono namiastek uniwersytecki, mianowicie Towarzystwo im. Górresa dla popierania katolickiej nauki. Myśl rzucił moguncki kanonik ks. Heinrich, podchwycili ją Dr. H e r t- ling i p r e z y d e n t miasta Bonn, Leopold Kaufmann. Zareferował sprawę dr. H ertling na kongresie monachijskim (1876) w setną rocznicę urodzin znamienitego uczonego publicysty, Józefa Goer- resa. Pracując w duchu tego genjalnego popularyzatora wiedzy towarzystwo postanowiło na wszystkich odcinkach umiejętności ludzkich zaznaczyć pun k t widzenia katolicki, pamiętając o tern

że na wyżynach nauki rodzą się hasła, które później odbywają wędrów kę po nizinach tłumu, krążąc z ust do ust. Za jedno z pierwszych zadań wyznaczono sobie popieranie pracy na uko­

wej młodych katolickich uczonych. Roku nastę pnego na kongrc- sie wyrcburskim gorące słowa poświęcili temu wiekopomnemu dziełu dwaj mogunccy profesorowie, ks*ęża Haffner i Heinrich i wyrcburski profesor ks. Hettinger. W przeciągu jednego roku zapisano już 1200 członków. W r. 1880 po częto wydawać Rocz­

niki Historyczne i encyklopedię polityczną. W r. 1881 liczono już 2400 członków i 27 tys. rocznego dochodu. KarJyna! Her- genróther, którego Leon XIII świeżo mianował był prefektem archiwów watykańskich, objął p r o te k to r a t nad całym ruchem naukowym, który skupił się w rękach Towarzystwa im. Gorresa*

Na zjeździe frankfurckim (1882) uzasadniał W in d t h o rs t potrzebę istnienia katolickiej ftauki, okładając hołd jej przedstawicielowi Janowi Jansenowi obecnemu na sali, oraz drugiemu historykowi O n n o Klopp z Wiednia. Po udostępnieniu archiwów w a ty k ań ­ skich przez Leona XIII Tow arzystw o im. Goerresa otworzyło tam swoja stację naukową, *.córa obok niemieckiego instytutu a r c h e ­ ologicznego na Campo Sa n to pod kierunkiem Antoniego de Waal, r e d?eczi: 'Rzymskiego Kwartalnika (1887) dużo d o b r eg o zdzia­

ł a l i dla nauki i Kościoła.

Po dziewięcioletnich pracach przygotowawczych zawiązał się na kongresie amberskim (1884) pod przew odnictw em Dr. F e ­ liksa P e r s c h a katolicki związek prawników. Założenia Tow arzy­

stwa były naukowe, by prostować błędne tezy p ro te sta n c k ic h profesorów prawa, i praktyczne, by niezamożnym jednostkom

(20)

Str. 18 P R O CH R1STO — W I A R A I CZYN te 1 czy instytucjom, udzielać bezpłatnej porady prawnej. Dwa p e r.

jodyki miały udzielać szpalt wyłącznie w tym celu. W roku n a ­ stępnym, już 281 członków pracowało w ramach towarzystwa dla sprawy katolickiej.

Na sesji monachijskiej (1876) udzielono gorącej pochwały katolickim korporacjom akademickim za ich zbożną działalność na trudnym terenie niemieckich uniwersytetów. Pochwałę mło­

dzieży akademickiej wygłosili ks. dr. Schmid z Monachjum i dr.

Jerz y hr. Hertling, d o c e n t uniwersytetu w Bonn. Na sesji mo- gunckiej (1871) wypowiedzią* słowa pełne wiary i zapału dla sprawy katolickiej s tu d e n t medycyny, A u g u s t Lieber: „Żąda się od nas wyboru między nieomylnością profe sorską a nieomylno­

ścią papieską. Wszyscy bez wyjątku oświadczamy się za d r u g ą ”.

Mimo dokuczliwości władz uniwersyteckich katolicy akademiccy zawsze brali żywy udział w wydarzeniach wielkiej rodziny k a t o ­ lickiej czy to diecezjalnej czy powsi 'hnej, Na sesjach k ong­

resów katolickich zaprawiali się do późniejszej szerokiej działal­

ności publicznej tacy korporanci, jak wspomniany już August Lieber (1881), Feliks P o r sch (1872), Maksymiljan Sdralek (1877) i wielu innych. Mowa akademicka A. Bóhmera (1879) na z e ­ braniu plenarnem w Akwizgranie wywołała publiczną p o c h w a łę samego Windthorsta. Tenże mądry przywódca katolików wygło sił na kongresie amberskim (1884) pamiętną mowę o powstaniu katolickich korporacyj akademickich.

Przypomnieć trzeba, że sprawa wychowania w zasadach katolickich była wielce zagrożona w r. 1872, gdy katolickim księ­

żom od eb ran o urzędy miejscowych inspektorów szkolnych, a w C a ­ łych obw odach prowincjonalnych zakazano im wstępu do szkoły.

O d t ą d datuje się nauczanie religji w szkołach powszechnych przez świeckich nauczycieli. O d r. 1885 zauważono lekkie złagodzenie kursu w ministerstwie kultu za ministra P u ttk a m er a . Dziekan Kappen przestrzeg ał wobec tego przed możliwością przeoczenia nienormalnego stanu w szkolnictwie. W Trewirze (1887) wołał W in dthorst, że nie do ministrów i nie do wizyta­

torów szkolnych, lecz do apostołów wyrzekł Pan Jezu s słowa.*

Idąc te d y nauczajcie. Przy tej samej okazji Windthorst złożył imieniem ogółu katolickiego podziękowanie nauczycielstwu, że mimo szykan wiernie wychowywało młode pokolenie po linji ideałów katolickich. Dalej zachęcał katolicką młodzież do ucze­

(21)

1 PR O C H R IS T O — WIARA I CZYN Str. 19 nia się, by w ten sposób przewyższała swoich rówieśników in­

nych wyznań, a tem samem sparaliżowała bojkot młodzieży k a ­ tolickiej w rzemiośle, handlu i przemyśle. Niemniej jednak p o ­ wzięto na sesji akwizgrańskiej (1879) rezolucję zwalczania p o ­ wierzchowności w nauce i przeładowaniu młodzieży szczegółami naukowemi ze szkodą dla gruntowności. — Młodzież szkół pow­

szechnych możnaby zwalniać z obowiązkowej nauki szkolnej z 12 rokiem życia w wypadkach słusznych.

Ten ostatni wniosek, który zresztą nie był zdaniem ogółu a raczej pomysłem jednostki, Ks. wikarego Savelsa* Burtscheid dał naczelnej organizacji wrogiego obozu, t. zw. Ev.ingelischer Bund, powód do oskarżenia katolików o wstecznictwo umysłowe, 0 propagowanie ciemnoty, w rzeczywistości zaś świadczył o ujem­

nej ocenie szkolnictwa Falka i o trzeźwem stwierdzeniu rzeczy­

wistości w niektórych wypadkach. Oficjalny wniosek księcia Lowensteina żądał natomiast, aby, kongres, wyłoniwszy ze siebie komisję fachowców, a) wytknął należyty cel wszystkim t y p o n sakół, b) odpowiednie ułożył programy, kierując się zasadą m u l­

tum non multa, nawiązując zdobycze ostatniej doby do przeszło ści pedagogicznej Kościoła, korzystając ze wszystkich płodów wszechświatowej kultury chrześcijańskiej od O jc ów Kościoła, uwzględniając zasadnicze prądy i zjawiska w historji ludzkości oraz w naukach przyrodniczych. Kongres nrzekazał żądanie T o ­ warzystwu im. G oerre sa do rozwiązania. Na kongresie w K o n ­ stancji (1880) przedstawił książę Lowenstein wywody Jezuity Pachllera, d o ty c z ą c e szkół średnich, nie szczędząc im uznania.

Na tym samym zjeździe zapoznano zebranych z gimnazjum kato- lickiem O O . Dominikanów w holenderskiej miejscowości Venlo, gdzie w krótkim czasie wysłano kilkaset młodzieńców na studja średnie. W licznych diecezjach otwierano też konw ikty czyi i internaty biskupie, w których młodzież otrzymywała katolickie 1 tanie wykształcenie. Na wireburskich o b r ad a c h polecono two­

rzyć w ośrodkach gimnazjalnych komisje kwaterunkowe, które pośredniczą w znalezieniu moralnie i religijnie pewnych a nie­

drogich stancyj,

Kulturkampf pozamykał zakłady zakonnic katolickich, kształ­

cące młodzież żeńską. W yra żono więc liczne skargi na żeńskie zakłady państwowe, w których dziewczęta napychano wiadorm - ściami z uszczerbkiem, dla prawdziwego wykształcenia seic

(22)

Str. 20 PR O C H R IST O — WIARA I CZYN Mi> 1 i umysłu (Frankfurt 1882). Do pewnego stopnia uzupełnić miał te luki Związek Matek Chrześcijańskich, założony w Paryżu przez sławnego konwertytę O. T e o d o r . Ratisbonne, biografa św.

Bernarda. Do Niemiec przeszczepił go biskup K atte le r przy pomocy hrabiny Idy H a h n - H a h n . C entra lę ustanowiono w Ra- tysbonie. W r, 1874 liczył 200 tys. członków, a pismo związ­

kowe „Monika" liczyło 42 tys. abonentów (1876), z dodatkiem

„Anioł Stróż" w liczbie 51 tys. egz. O b a pisma, jakoteż pismo dla moderatorów tychże stowarzyszeń p. t. „Ambrosius" w ycho­

dziły w zasłużonem wydawnictwie pedagogicznem Ludwika Auera w Donauwoerth.

W podobnej intencji założył w r. 1879 hr. Feliks Leo- T e rp o rte n Towarzystwo W ydawnicze p, w. ś. Piotra Kanizjusza, którego członkowie zobowiązali się środkami przyrodzonemi i nadprzyrodzonemi zapewnić młodzieży katolickie wychowanie.

Siedzibą głównego zarządu była Moguncja. Zajmował się orga­

nizacją kongres akwizgrański (1879). W jednym roku zdobył 60 tys. członków. Publikacje jego ukazywały się w perjodycz- nych broszurach. Dla Bawarji założył r. 1867 analogiczny zwią­

zek b. nauczyciel Ludwik Auer. W ośmiu latach zdołał skupić około siebie 4500 członków. Zarząd organizacji, internat dla chłopców oraz drukarnia ped ag o g iczn a mieściła się we własnym gmachu p. t. „Cassianeum”.

Sprawom oświaty pozaszkolnej poświęcono niejedną d e b a t ę na kongresach. Istniały trzy ważniejsze towarzystwa oświatowe, a mianowicie w Monachjum, Salzburgu (Solnogrodzie) i w Bonn.

W e W u rz b u rg u 1877 kazano sporządzić katalog książek p o l e c o ­ nych, wyłączając pisma treści polemicznej. Identyczny wniosek Baeumbera Klemensa (Wrocław 1888) uchwalono jednogłośnie.

Ks. Dr. Haffner ( A m b e r g 1884) napiętnow ał korupcję i z d z i c z e ­ nie obyczajów prasy liberalnej, gromił sposób przedstawiania nauk przyrodniczych takiego Brehma, m nożą cą się ilość p o w i e ­ ści erotycznych i kryminalnych, pomijając już produkty natura- listyczno-ateistyczne rynku księgarstwa francuskiego i niem iec­

kiego. Polecał natomiast studjum wielkich arcydzieł poezji, k tóre o Całe niebo przewyższają wytwory pospiesznych i miernych grafomanów. Franciszek Hiilskamp (Trewir 1887) polecał także lekturę klasyków rodzimej literatury tego rodzaju, ćo „Dreizehn- linden" W ebera. Naród niemieki powinna nam literatura p r z e d ­

(23)

Ne 1

PRO CH RISTO — WIARA I CZYN. Str. 21 stawiać przy pracy po chrześcijańsku pojętej. Niech pisarze d ar Boży, którym jest niewątpliwie iskra autorska, zachowają w całej czystości i czysty przekazują potomności, niech obfity plon zeń zdają Bogu i współrodakom .

Kulturkampf wykazał także niedostatki w pozycjach k a to ­ lickiej prasy. Dr. Schmitz wyliczył (Akwizgran 1879) lóżnego rodzaju kłamstwa miotane kolejno przez prasę liberalną, miano­

wicie fałsz o wrogiem usposobieniu kutolików wobec Rzeszy, o braku przywiązania do ojczyzny, o żądzy władzy w e p isk o p a ­ cie, o chęci buntu w duchowieństwie, o wichrzeniu wikarych, o fanatyzmie w rozagit >wanym tłumie katolickim Tym kłam­

stwom powinni katolicy przeciwstawić całą prawdę. Veritas liberabit vos. Kongres p olecał abonowanie pism katolickich, popieranie ich współpracą i ogłoszeniami, zakazał abonowania pism liberalnych. Karne społeczeństwo katolickie w Niemczech poważnie zrozumiało to wezwanie, tak że prasa katolicka wzrosła niesłychanie w czasie kulturkampfu. W in d t h o r s t (Trewir 1887) zapewniał, że historja nie zna pod o b n ie nagłe go wzrostu prasy.

Istniały trzy wielkie organy prasowe: Kólnische Volkszeitung pod re dakcją Dr. Juljusza Bahema i Dr. H e r m a n a C ardaunusa dla zachodnich Niemiec, Germania pod kierunkiem Dr. Pawła Ma- junke dla środkowych Niemiec, Schlesische Volkszeitung wresz­

cie redagował we W rocław iu uzdolniony pisarz i konwertyta Dr.

A r t u r Hader. O gółem liczono 200 katolickich dzienników z ogó­

łem 600 tys. abo nentów. W obozie przeciwników nawet w y r a ­ żano podziw dla takiej tężyzny. Mawiano: Die Kaplanspresse ist vielleicht die wirksamste der W e l t —Prasa wikarych jest b o ­ daj najskuteczniejsza na świecie. (Fryburg 1875). Tajemni cą powodzenia prasy katolickiej była jej niezależność od kapitału liberalnego.

Brak było d o tąd jednolitego kierunku w akcji prasowej, sztabu głównego, wydającego linje wytyczne. Zapobie gł tej r o z ­ bieżności - młody ksiądz o wielkim talencie organizatorskim, póź­

niejszy biskup Koloński, ks. dr. H. J. Schmitz, stwarzając t o w a ­ rzystwo p. wez. św. Augustyna. ( W u r zb u r g 1877). Rok p ó ź ­ niej obejmowało ono już stu dwunastu redaktorów, posiadało w łas­

ne biuro przy parlamencie w Berlinie i swoją agencję dzienni­

karską w Rzymie. W ybitną rolę w tej zawodowej organizacji katolickich dzienn karzy odegra ł H enryk O tt o , b. nauczyciel,

(24)

następnie wydaw ca jednego ze znaczniejszych dzienników nad- reńskich. W Bononji (1881) uchwalono szczególne przywileje dziennikarzom katolickim, obecnym na Kongresach.

Sztuka chrześcijańska została w szczęku zbrojnym nieco zaniedbana, inter arma silent musae. Sierotą zajął się Dr. hr.

Hertling (Monachjum 1876) i August Reicbe nsperge r (Wurzburg 1877). W walce o kulturę trzeba było zapomnieć o najpiękniej­

szym kwiecie kultury, a z drugiej strony wobec bolesnych chwil walki sztuka byłaby nie jedną łzę ukoiła. Działali w tym kie­

runku Fryderyk Baudri, J. J. Schwarz, F. Laib, hr. Klemens H e - ereman - Zuydwyk, a wreszcie A. Schniitgen, który stworzył w r. 1888 wielki organ p. t. „Zeitschrift fur christliche Kunst”

Wspomniany iuż R eichensperger zajął się (Akwizgran 1879) sprawą sztuki zdobniczej zwłaszcza w zastosow an:u do b u d o w ­ nictwa kościelnego. Wystawy urządzane zwykle przy k o n g r e ­ sach, wykazały jej wysoki względnie stan.

Kanonik ks. dr. F. Witt zajął się organizacjami śpiewu k o ­ ścielnego, wracając do dawnych tradycyj kościelnych. D yrygent chóru J. B. Molitor ze Sigmarir.gen referował ten wycinek pracy katolickiej (Konstancja 1880), przedstawiając stan liczebny (12 tyś. członków) i ducha, panującego w tej organizacji.

O t o do robek moralny kongresów katolickich w okresie kul- turkampfu 1871— 1887. Zaiste imponujące! Niema sprawy za­

pomnianej. Kongresy mogłyby o sobie powiedzieć: „Wszystkim stałyśmy się wszystkiem”. Zamiast występować z gmin k a to l ic ­ kich, ściślej się z niemi złączono. Siła katolicyzmu była w ł ą c z ­ ności, w skupieniu; główną zasługę odniosły zjazdy katolickie tak bezstronnie i wyłęcznie religijnie nastawione.

Świeccy, jak Windthorst (A m b erg 1884) i duchowni, jak ks. prof. Heinrich, sławny dogmatyk (Der katholik 1885 II 323 nn.), przyjaciele i przeciwnicy, jak paryski pastpr, Edm und de Pressense, (Journal de D e b a t s 1882^ z zachwytem się wyrażali o tych dziwnych zgromadzeniach, gdzie wszystko tchnęło wiarą, powagą i zgodą. Zdaje się, że dzięki nim obliczenie bilansowe z siedmiu lat prześladowań, kierowanych przez Bismarcka z c a ­ łym impeijalizmem niemieckim, zamyka się poważną nadwyżką d o b r a nad utratą, dochodu nad rozchodem.

Ks. Dr. Stefan Abt.

S ir. 22 PR O C H R I S T O - W I A R A 1 C Z Y N N° 1

Cytaty

Powiązane dokumenty

stanowi ograniczenia: jest skarbcem, jest duchowym zasobem, jest wielkim wspólnym dobrem, które potwierdza się każdym wyborem, każdym szlachet­.. nym czynem,

Nie mogę naprawdę żyć [...] bez wyjaśnienia sobie w ogólnym zarysie sensu, istoty, metod oraz zasadniczego punktu widzenia krytyki rozumu. Walczę o moje życie i dlatego

Pewnym dramatem Schaffa okazało się to, że on postawił na budowę czegoś pozytywnego, ale budowę w ramach systemu, który miał w sobie, niestety, zako ­ dowane

Podkreślając więc potrzebę unarodowienia handlu polskiego w ośrodkach wiejskich, należy szczerze zainteresow ać i zająć się sprawą uświadomienia, a przez to

mowała się we Fryburgu szwajcarskim, w Lowanium, Paryżu, Wiedniu i emanowała na tamtejsze kolońje polskie przez czas dłuższy lub krótszy, ale w sposób

1 choć człowiek z wolnej woli swojej czyni źle, choć się potępia dobrowolnemi złemi czynami, Pan Bóg nie przeszkadza, bo jest zawsze wierny wolności

P odług świadectwa ks. paryskie) To wypowiedzenie się Mickiewicza było częściow o wytyczną jego za życia, zdaje się być i naszą po nim w tej dziedzinie

Chodzi o to, aby akcja protestacyjna nie stała się przy- slowionym słomianym ogniem, który po kilku tygodniach zgaśnie, lecz przeobraziła się w żywiołowy