• Nie Znaleziono Wyników

"Bajki Ezopowe", przełożył i opracował Marian Golias, Wrocław-Kraków 1961, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa, Seria II, nr 127, s. XLIV, 137, 3 nlb. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Bajki Ezopowe", przełożył i opracował Marian Golias, Wrocław-Kraków 1961, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa, Seria II, nr 127, s. XLIV, 137, 3 nlb. : [recenzja]"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Budzyk

"Bajki Ezopowe", przełożył i

opracował Marian Golias,

Wrocław-Kraków 1961, Zakład

Narodowy imienia Ossolińskich

-Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa,

Seria II, nr 127, s. XLIV, 137, 3 nlb. :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 52/3, 229-240

(2)

B A JK I EZOPOWE. P rzełożył i op racow ał M a r i a n G o l i a s . W rocław — K ra­ k ó w (1961). Z akład N arod ow y im ien ia O ssolińskich — W yd aw n ictw o, s. X L IV , 137, 3 nlb. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . Seria II, n r 127.

B i b l i o t e k a N a r o d o w a jest serią w y d a w n ictw ed ytorsk ich jed yn ą w sw o ­ im rodzaju. Z aw sze łą czy ła on a w y so k i poziom opracow ania n a u k ow ego z p op u ­ laryzacją w n ajlep szym tego sło w a znaczeniu. Co w ięcej, spora część jej n u m eró w u czestn iczyła w rozw oju naszej n auki w sposób p ra w d ziw ie now atorski. S tając w ob ec k on ieczn ości sy n tetyzow an ia n ie za w sze p ełn y ch w y n ik ó w w ied zy, bardzo często szła naprzód i n ie czekała, aż sp ecja liści do końca w y p ełn ią n a leżą ce do n ich zadanie. Z darzało się rów n ież, że R edakcja B i b l i o t e k i N a r o d o w e j organ izow ała w yp ad y na obszary d ziew icze, n ie u częszczan e przez uczon ych p o l­ skich. W w ięk szości tego rodzaju w yp ad k ów in icja ty w y B i b l i o t e k i N a r o d o ­ w e j u w ień czo n e b yły sukcesem .

B a jk i E z o p o w e n ależą do tej grupy nu m erów B i b l i o t e k i , k tóry oh n o w a ­ torstw o n a u k o w e w P o lsce m u siałob y osiągnąć sk a lę chyba najw yższą. J e st to b ow iem teren, na który nasza filo lo g ia k lasyczna n iem al się n ie zapuszczała, je ś li pom inąć k ilk a p rzyczyn k ów z przełom u X IX i X X w . oraz p óźn iejsze a rty k u ły o am b icjach raczej popularyzatorskich. N ic dziw n ego, skoro p ra w ie cała d o k u m en ­ tacja ręk op iśm ien n a zn ajd u je się poza naszym i księgozbioram i, n ie ty lk o zresztą grecka, a le ta k że łacińska. Z lek k a ty lk o zahaczała ona o d a w n iejsze b ib lio tek i w rocław sk ie, które i tak p ozostaw ały w zasięgu uczonych n iem ieck ich , a n ie p o l­ skich. A tym czasem n asze n a ro d o w e w tym zakresie p otrzeby są n ie m n iejsze niż w w ielu krajach zachodnioeuropejskich. P rzecież już od początku X V I w . p i­ sarze p olscy a k ty w n ie u czestniczą w rozw oju bajk op isarstw a europejskiego, zdo­ b y w a ją się n a w e t na osiągn ięcia p io n iersk ie w zak resie b ajk i p oetyckiej, co w in n o się liczyć tym bardziej, że działo się to w ok resie przed lafon tain ow sk im . A le i po­ tem n azw isk o K rasick iego błyszczeć będ zie na rów n ych p raw ach w śród n a jlep szy ch p rzed sta w icieli eu ropejskiej bajki p oetyckiej. Fakt ten nak ład a szczególn e o b o w ią z­ ki na filo lo g ó w k lasyczn ych w P olsce, którzy w tym zak resie p ow in n i choć trochę zapatrzyć się na sw y c h k o leg ó w w e F rancji pragnących sprostać sytu acji, w jak iej zn ajd u je się ojczyzna La F o n ta in e’a.

P o w ied zm y sobie od razu, że om aw ian a ed ycja B a je k E z o p o w y c h jest w y d a w ­ n ictw em n iesp ełn io n y ch nadziei. N ie dorów n u je b ow iem ani trad ycyjn ie w y so k ie ­ m u p oziom ow i B i b l i o t e k i N a r o d o w e j , an i też n ie pozostaje w żad n ym stosunku do istn ieją cy ch potrzeb. P o d sta w o w y m n iep orozu m ien iem jest oparcie ed y ­ cji na w y d a n iu A u g u sta H au srath a ( = Hsr.). J e st to e d y cja k ry ty czn a u k o ń c z o ­ na w p ra w d zie dopiero w latach ostatn ich (cz. 1: 1940; cz. 2: 1956), rozpoczęta je d ­ nak d ok ład n ie pół w iek u przedtem , w e d le założeń w ó w cza s narzu can ych przez filo ­ lo g ię n iem ieck ą w szy stk im filologom europejskim , potem zaś zw alczan ych przez f i­ lologów francuskich, o sta tn io tak że i am erykańskich. W ydaw ca chcąc sp orząd zić krytyczną ed y cję greckich bajek Ezopa m u siał w p ierw o d p ow ied zieć so b ie na pytanie, czym b y ły w isto cie bajki Ezopow e, d och ow an e w ponad stu ręk op isach b izan tyjsk ich . Szkoła niem ieck a, której tw órcą jest w ła śn ie H ausrath, od p ow iad ała

(3)

na to p ytan ie w sposób m niej w ięcej następujący: bajki g reck ie b yły w isto cie tw o­ rem sztu k i retorycznej, i to już w okresie, k ied y p o w sta ły p ierw sze zn an e kodeksy, tym bardziej zaś bajki późniejsze, w ob ec nich już tylk o pochodne. D och ow an e do dziś kodeksy, w ed le tej opinii, b yły w ięc a lb o w zorcam i sporządzonym i przez m istrzó w retoryki na u żytek dydaktyczny, albo w yp racow an iam i czy w ręcz ć w i­ czen iam i szk oln ym i w yk on an ym i przez uczniów . Stąd w n ich ty le d u b letów , stąd duża ilo ść w arian tow ych opracow ań tych sam ych w ątk ów , stąd w resz c ie czasem n ie najbardziej szczęśliw e lub w ręcz w a d liw e łą cze n ie m oralizatorsk ich ep im itió w z jed n ostk am i fabularnym i.

W yd an ie H ausratha jest k lasyczn ym przykładem zw iązk ów , ja k ie istn ieją m ię ­ dzy ed ytorstw em a ok reślon ą k oncepcją in terpretacyjną. W obszernej literaturze przedm iotu znajdujem y p rzek on yw ające dow ody, że in terp retacja b ajek E zopow ych głoszon a przez szkołę n iem ieck ą jest błędna. Spójrzm y na k o n sek w en cje tej tezy o d ciśn ięte w sam ej edycji, która stała się podstaw ą om aw ian ego w y d a w n ictw a . Sko­ ro kod ek sy greck ie w zasadzie są albo podręcznikam i, albo w yp ra co w a n ia m i z re­ toryki, w szystk o to, co w n ich m a in n y charakter, m u sian o uznać za p rzyp ad k ow e w tręty. B ezpośrednio H ausrath tego n ie głosi, jed n ak że ze sta w ie n ie zaw artości ed y ­

cji (a w ięc i od p ow ied n ich kodeksów ) opatrzone zostało tak im p rzypiskiem : „ om it- tu n t u r fa bulae v e rs ib u s c o m p o s ita e “. W ten sposób dokonano sw eg o rodzaju „ fał­ sz e r stw a “ edytorskiego, gdyż kodeksy tzw . recen zji V indobonensis w ła śn ie charak­ teryzu ją się grom adnym udziałem bajek p oetyckich (w ierszow an ych sylabicznie), ed ycja zaś u w zględ n ia w y łą czn ie tylko bajki prozatorskie. P o drugie (a tego już n a w e t w przypisie w y d a w ca odnotow ać n ie zechciał), p o m in ięto w ed ycji całą serię k odeksów popularnych, w k tórych znajdują się prozatorskie przeróbki poe­ tyck iego zbioru B abriosa. K odeksy te, znane pod n azw ą „parafrazy B o d leja ń sk iej“, zaw ierają znaczną ilość b ajek n ie dochow anych w in n ych k odeksach popularnych. W ich zaw artości p rzew ażają rzeczy w iste parafrazy b ajek B abriosa, a le prócz nich zn ajd u ją się bajki, których do B abriosa sprow adzić się n ie da. Co w ięcej, proza­ torsk ie przeróbki B abriosa znajdują się rów n ież w kodeksach najstarszej recenzji greck iego Ezopa, tw orząc ich część składow ą, z tej racji u w zg lęd n io n ą (acz nie za w sze rozpoznaną) przez H ausratha. Z tego sam ego pow odu z k od ek sów para­ frazy B od lejań sk iej m u siał H ausrath u w zględ n ić te bajki, k tóre w e sz ły w skład recen zji A ccursiana, stan ow ią w ięc in tegraln y sk ład n ik śred n iow ieczn ej redakcji greck iego Ezopa. Grupa b ajek Hsr. 279— 282 w ręcz została zatytu łow an a: „e para- p h ra s i B o d leia n a “. W tych w arunkach w y elim in o w a n ie z ed y cji — p od staw ow ej za­ w artości om aw ian ej grupy k odeksów jest n ie ty lk o m erytoryczn ie n iesłu szn e, ale też w elem en tarn y sposób n ielogiczne. Zgodne jest ty lk o z n aczeln ą (acz fa łszy ­ wą) tezą, że dochow ane kodeksy bajek greckich stan ow ią albo w zory, albo w yp racow an ia retoryczne.

P rzeciw k o tym dość o so b liw y m praktykom n iem ieck ieg o sp e c ja listy podniósł się ży w io ło w y protest. W w yraźnej opozycji do przygotow yw an ej p rzezeń ed ycji po­ w sta ło krytyczn e w y d a n ie greckiego „Ezopa“, które przynosi zaszczyt filologii fran cu sk iej. W ydanie to zn acznie w yp rzed ziło d zieło życia H ausratha i zostało o p u b lik o w a n e przez E m ila C ham bry’ego w la ta ch 1925— 1926. T rudno zrozu­ m ieć, dlaczego polski tłum acz n ie na n im w ła śn ie się oparł, skoro, jak pisze, było mu n ied ostęp n e n ajn ow sze w y d a n ie am erykańskie, o p u b lik o w a n e w 1952 r. przez P e r r y ’ego. C ham bry p rzyjął n a stęp u ją ce założenie: is tn ie je ponad sto ręk o p iśm ien ­ nych k od ek sów greckiej bajki popularnej. O dsuńm y na bok kodeksy, k tóre za w ie­ rają tw órczość znanych z nazw isk a pisarzy — czy to p o etó w (jak B abrios oraz Ign atios Diakon), czy to gram atyk ów i retorów (jak D ositheus, A p h th on ios oraz n ie najsłu szn iej tu w łączan y Syntipas). O przyjm y kanon greckich b ajek Ezopa w y ­

(4)

łą czn ie na k odeksach popularnych, a le już n ie stosu jm y w ob ec nich żadnych cię ć w yn ik ających z tej czy innej tezy in terpretacyjnej. P rzygotujm y w ię c ed y cję k om ­ pletną, lecz jed n o cześn ie bezstronną. Z grom adźm y m ateriał rzeczy w iście nad ający się do in terpretacji, n ie zaś u n iem o żliw ia ją cy w szy stk ie interpretacje, z w y ją tk iem w łasn ej. T ak ie b yło w y zn a n ie w ia ry C ham bry’ego-edytora. Bo C ham bry-badacz w c a le n ie b y ł i n ie ch cia ł być bezstronny. W yraźnie głosił: H ausrath n ie m a racji; b ajk a grecka dochow ana w kodeksach jest bajką popularną, a n ie retoryczną, jej m niej lub bardziej bezp ośred n ie zap lecze to tw órczość ludow a, a n ie w e r b a ln e gim n a sty k o w a n ie się retorów .

W stęp p o lsk ieg o tłum acza n ie o rien tu je czyteln ik a w od m ien n ości ob yd w u om ów ion ych stan ow isk . W prow adza n a w et w błąd już w ów czas, gdy om a w ia zasięg edycji, jak im i tłum acz dysponow ał. C ham bry, jak czytam y, zaw iera 358 m o­ ty w ó w , H ausrath — 346. Z daw ałoby się zatem , że są to zakresy tożsam e. T ym czasem H ausrath w łącza elu k u b racje retorów , które Cham bry pom ija na rzecz zaw artości k od ek sów popularnych, w ytrzebionej w ła śn ie przez H ausratha. Są to zasad n icze różn ice jak ościow e, p rzynoszące jed n ocześn ie m ateriał dla oceny ed ycji p olsk iej. T oteż n ie godziło się puszczać w w o d ę tych nici. W tych w arunkach w y d a w ca p olski m u siał natk n ąć się na duże trudności w realizacji celów , ja k ie sam przed sobą p ostaw ił. C zyteln ik ow i polsk iem u ch ciał on sp rezen tow ać b ajkę E zopow ą „w fo rm ie n a jp ie r w o tn ie js z e j“ (s. XL). Jakżeż to m ożliw e, skoro op arciem je s t H ausrath, który elim in u je zaw artość pew n ej części k od ek sów popularnych na rzecz płod ów sztu k i szkolnej, retorycznej? Ta przecież w zasadzie jest w tórna, a nie ,,n a jp ierw o tn iejsza “. Co w ięcej, G olias n ie zorientow ał się, że zbiór p od ręcznikarza- -g ra m a ty k a z początk u w . III n. e. w ią za n y z n a zw isk iem D osith eu sa je s t g reck im przekładem ... z ła cin y (z w y ją tk iem dw u znajdujących się tam bajek p oetyckich) Pod ob n ie z S yntipasem . J est to zbiór grecki, który p ow stał w X I w. j a k o p r z e ­ k ł a d z b i o r u b a j e k s y r y j s k i c h . Sam ten zbiór bajek syryjsk ich jest t ł u ­ m a c z e n i e m d o k o n a n y m n a p o d s t a w i e p r z e k a z ó w g r e c k i c h . Jak na ironię, tłum acz syryjsk i oparł się g łó w n ie na kodeksach parafrazy B o d leja ń - skiej, w ła śn ie tych, które program ow o w y k lu czy ł z sw ej ed y cji H ausrath. W ten sposób bajki parafrazy B od lejań sk iej, tępione przez n iem ieck iego edytora w w ersji ory g in a ln ej, w e sz ły do jego ed y cji — jak by to rzec — w przek ład zie p o d n iesio n y m do kw adratu. W su m ie jest to tem at dla bajki ezo p ow o-filologiczn ej, którą z h um o­ rem m ożna by sw o b o d n ie napisać.

P raw d ę m ów iąc, p o lsk ie w y d a n ie bajek E zopow ych w in n o być oparte n ie na C ham bry’m, lecz na pow ojen n ej ed ycji am erykańskiej, opracow anej przez w y b itn eg o zn aw cę przedm iotu, P erry’ego. W ydaw ca polski stw ierdza, że edycja ta n ie była m u dostępna. Szkoda. W sam ej tylko W arszaw ie znajdują się dw a egzem p larze tej książki. W obecnej sytu acji recen zen t m oże tylko zastan aw iać się, co by było, gdyby polski w y d a w ca pracow ał w w arunkach jak o tako norm alnych.

Przede w szy stk im otrzym alibyśm y w ó w cza s k om p letn y przekład b ajek Ezopo­ w ych. B yłoby tego 472 w ątki, a n ie 346. Po drugie, b yłb y to przekład oparty na przekazach rzeczy w iście pierw otn ych , n ie zaś — jak u H ausratha — w p ew n ej części n ieau ten tyczn ych i w tórnych. Po trzecie, u zysk alib yśm y m ateriał n ie z n ie­ k ształcon y żadną koncepcją interpretacyjną; ob ecne w y d a n ie p olsk ie zm usza nas do recepcji bajki greckiej jako w y tw o ru m uzy szkolnej, retorycznej. Po czw arte, m ielib y śm y m ożność orien tow an ia się w w ielorak ich w sp ółzależn ościach m ięd zy bajką lu d ow o-p op u larn ą a bajką literack ą, w tym także bajką ściśle już poetycką. E dycja polska na tym w zorze oparta m u siałab y ukazać w k ład bajki p oetyck iej, m u siałab y zarysow ać p raw id łow ą lin ię rozw oju od p rym ityw u lu d ow ego do n aj­ w yższych osiągn ięć artystycznych. Trzeba b ow iem podkreślić, że już na teren ie

(5)

g reck im bajka w p ew n y m skrócie przeszła drogę, k tórą m ożna by g e n e r a ln ie oznaczyć jako drogę od Ezopa do La F on tain e’a. G dyby w y d a w ca polski d y sp o n o w a ł ed ycją P erry’ego oraz n ow szą i n ajn ow szą literaturą przedm iotu, m ia łb y w reszcie bardziej u ła tw io n e zadanie już jako autor w stęp u . J est to spraw a, którą trzeba o m aw iać osobno.

W stęp rozpoczyna się rozdziałem , którego tytu ł brzm i: G en eza b a je k gr eckich. B a jk i p rz e d e z o p o w e . Znajdują s ię tu ogóln ik i o stałym k on tak cie z przyrodą, o za ­ sobach m ądrości lu d ow ej, o p ry m ity w izm ie lu d ow ym , je s t bardzo obszerna an aliza jednej jedynej bajki H ezjodow ej, natom iast sam tem at ty tu ło w y zred u k ow an y został do następującej w zm ianki:

„Jedni z uczonych lok alizu ją p o w sta n ie tego tw o rzy w a u G reków i m ó w ią o zależności tem atycznej bajek in d yjsk ich od greckich, a in n i tw ierd zą, że jest o d w rotn ie; słu szn ość m a J. G rim m , k tóry przyjm uje, że w sp ó ln y zasób m ądrości lu d ow ej z jej m otyw am i i w ątk am i zw ierzęcym i pochodzi jeszcze z ep ok i w sp ó l­ noty p rain d oeu rop ejsk iej“ (s. VII).

J e st to form uła, której lakoniczność staje się po prostu fałszyw a. Spór o jed n o ­ stronny kierunek zależności (grecko-w schodni lub w sch od n io-greck i) je s t dziś elem en tem n ie ty le n au k i sam ej, co jej dość zam ierzchłej historii. N o w sze badania, p otw ierd zając zresztą zasadniczą oryginalność bajki greck iej, dostrzegają k ilk a k ieru n k ów pen etracji z zew nątrz. N ajbardziej starożytny prow ad zi z teren u b a b i­ loń sk iego (4—5 tys. la t p. n. e). Odkryto co najm niej p ięć b ajek greckich dających się stam tąd w yp row ad zić na p od staw ie dokum entacji arch eologicznej. D rugi k ie ­ runek zależności w sk azu je na teren staroegipski. A n gażu je on co n ajm n iej trzy b ajki greckie. B ezsporne są rów n ież w p ły w y starohebrajskie, jed n ak że ch ron ologii ich o k reślić się n ie da ze w zględ u na stałą żyw otn ość S tarego T e s t a m e n t u , z k tó ­ rego w yw od zą się co najm niej d w ie bajki greckie. D ość liczn a d ok u m en tacja dow od zi w p ły w ó w sy ry jsk o -a ra m ejsk ich (p ow ieść o A ch ik arze) zarów n o w Ż y w o c i e , jak i w bajkach Ezopa. C iekaw e, że n ajczęściej zagarnia ona p oetyck i zbiór B abriosa, łączn ie z n im także i najstarszą recen zję grecką, która n ie z a le ż n ie od teg o dostarcza dokum entacji sam odzielnej. R azem m am y tu ponad 20 m o ty w ó w . W reszcie P a ń c z a ta n t r a , a w ię c zbiór b ajek in d y jsk ich . To n iep raw d a (jak czy ta m y w e w stęp ie), że bajki tw orzące ten zbiór dotarły do E uropy dopiero w śred n io­ w ieczu — poprzez przekład arabski, hebrajski i łaciń sk i. M am y dow ody, że z ustnej tradycji znał je już B abrios, który w tym zak resie oferu je dość sporą d ok u m en tację. Jak w iadom o, o w sp óln ocie praindoeuropejskiej m ożna m ó w ić tylko w w y p a d k u stw ierd zen ia rów n oległej obecności w ą tk ó w na terenach, w których d ok u m en tacja języ k o w a jest pod tym w zg lęd em niesprzeczna. W d opiero co przyp om n ian ych w ypadkach sytu acja ta n ie zachodzi, zatem o k ierunkach w p ły w u d ecy d u je już chronologia. Trudno np., aby tabliczki w yk op an e przez a rch eologów n a teren ach k u ltu ry b abilońskiej za w iera ły bajki stw orzon e przez B abriosa, który ży ł k ilk a ty sięcy lat później. A zdarzyło się, że jedna z nich w obu w ersjach p osiad a tek st n iem al dosłow ny. Druga stron a om aw ian ego m edalu k ieru je u w agę na b a jk i g reck ie już n ie jako przedm iot, lecz jako źródło w p ły w ó w na zew nątrz. G odziło s ię w sp o m ­ n ieć, że zbiór S y n tip a sa je s t greck im przek ład em b a jek sy r y jsk ic h p rzeło ż o n y c h z greki (por. uw agi poprzednie). N a leża ło om ów ić p ow iązan ia zbiorów b a jek arab ­ skich z greckim i poprzez bajki syryjskie, w sk azu jąc jed n o cześn ie n a k on tak ty także i bezpośrednie. W ypadało sp rostow ać zad aw n ion ą opinię, że ła c iń sk ie b a jk o ­ p isarstw o śred n iow ieczn e n ie sięgało do zbiorów greckich, ja k k o lw iek r zeczy w iście c zy n iło to raczej przygodnie. C h w ilę uw agi n ależało w reszcie p o św ięcić w p ły w o m k odeksów greckich na arabski zbiór bajek 1001 nocy.

(6)

Obok p rob lem ów gen etyczn ych następ n ym bardzo istotn ym w ą tk iem rozpraw y w stęp n ej w in n o być zagad n ien ie dynam iki rozw ojow ej w b ajk op isarstw ie greckim . A u tor w stęp u zn alazł się w sy tu a cji bez w y jścia z tego choćby pow odu, że na b ajk ę grecką sp ogląd ał poprzez okulary ed ytorsk ie H ausratha. S tosu n kow o n a j­ m niej zaw ażyło to na o k resie sprzed k odeksów greckich, b ędących p rzed m iotem ed ytorsk ich za b ieg ó w H ausratha. C hociaż i w ów czas m u siała przeszkadzać jego nader jednostronna koncepcja traktująca bajk op isarstw o E zopow e jako w zory lu b w yp racow an ia retoryczne. W e w stę p ie polskiego w y d a w cy od b iło się to w ten sposób, że d zieje bajki greckiej w tym ok resie potrak tow ał jako h istorię bajki literack iej. T ym czasem zaś w gron ie zn aw ców bajki folk lorystyczn ej n ie bez racji przestrzega się przed stosow an iem zasady nadu żyw an ej przez filologów , g łó w n ie zresztą k lasyczn ych : qu od non est in lïbris, non est in mundo. Trzeba so b ie w ręcz p ow ied zieć, że w ok resie poprzedzającym p ierw sze kod ek sy g reck ie m am y do czy ­ n ie n ia z h isto rią b ajk i b ezpośrednio lu d ow ej, która n a teren ie greckim p osiad ała tak w ie lk i autorytet, że b ył on p rzech w y ty w a n y n a w e t p rzez b ajk ę śc iśle ju ż literack ą, gdy zak ryw an o n a zw isk a rzeczyw istych jej tw órców legen d arn ym im ie ­ n iem Ezopa. W zasadniczy sposób sytu acja zm ien iła się w ów czas, gdy za sto so w a n ie p ism a p rzek ształciło u stn ą b ajk ę lu d ow ą w pisaną literatu rę popularną. I ona jeszcze k orzysta z autorytetu an on im ow ej ludow ości, a le podlega już w p ły w o m b ezpośrednio literack im . Stąd w ła śn ie bierze się jej retoryczność, gdyż od p ie r w ­ szych w iek ó w naszej ery cała literatura antyczna p odlega coraz siln ie jsz y m w p ły ­ w o m retoryki. R ó w n o leg le rozw ija się proces przerastania bajki popularnej w b ajk ę literack ą i poetycką. B y go napraw dę m óc śledzić, trzeba by zan alizow ać bajki d och ow an e w d ziełach pisarzy a przejm ow an e z tradycji ustnej lub popularnej oraz bajki za w a rte w zbiorach literackich. Z arysow ały się w ó w cza s d w ie k on cep cje literack ości. Jedna prow ad ziła w ślep ą u liczk ę bez w y jścia — była to k oncepcja śc iś le retoryczna, której najbardziej k on sek w en tn ym w y ra zicielem stał się A p h th o- n ios (przełcm w. III i IV n. e.). Druga koncepcja literack ości zm ierzała do stw o ­ rzenia bajki poetyck iej. N ajlep szym jej p rzed sta w icielem b ył B abrios (przełom w . II i III n. e.). Są to dw a krańce, w których po jednej stron ie otrzym u jem y dość n ieu d o ln ie zb eletry zo w a n y sylogizm , po drugiej zaś d zieło sztuki p oetyckiej n a ­ sy co n e obrazow ością, n ap ięciem dram atycznym i uzbrojone w rytm ik ę języka. B y ły to jednak czasy bardzo n iek orzystn e dla tej sp raw y ostatn iej. W język u g reck im w ła śn ie w ó w cza s znikała już iloczasow ość, rytm p oetycki u tracił oparcie w zasadach z d aw n a w y p rób ow an ych i u św ięcon ych tradycją. M im o że bajka reto­ ryczna n ie m ogła stw arzać fak tyczn ej p rzeciw w agi dla bajki poetyck iej, zm ian y p rozod yjn e w języku zm u siły do odw rócenia się od w sp an iałego d zied zictw a B a- briosa. N astęp u je okres przerabiania b ajek B abriosa na prozę, potem zaś p ow stają próby stw orzen ia bajki w ierszow an ej opartej na sylab izm ie, a n ie na iloczasie. B rak pełnej pod tym w zg lęd em sta b iliza cji u n iem o żliw ił u zysk an ie p raw d ziw ych su k cesów . P ozostało w ię c ty lk o św ia d ectw o upartych poszukiw ań, p ełn y ch dobrej w o li i n o w a to rstw a , w su m ie jed n a k n ieu d a n y ch i sk azan ych w końcu na n ie ­ p ow odzenie. P roces ten m ożna śled zić w kodeksach rozpoetyzow anej recenzji V in d ob on en sis, którą H ausrath z n iem ieck ą p edanterią oczyścił od tych „ n ie­ p o w a żn y ch “ zachcianek, przez co u n iem o żliw ił rozu m ien ie rozw oju bajki na teren ie greckim . W arto zauw ażyć, że an alogiczn e procesy przeb iegały w b a jk o p isa rstw ie łaciń sk im , gd zie zm ian y w prozodii języka zm u siły do przerabiania na prozę zbioru P haedrusa. W ten sposób p o w sta ł przecież tzw . R om ulus, zbiór, który od egrał rolę g łó w n eg o o g n iw a w rozw oju śred n iow ieczn ej bajki łaciń sk iej, stał się rów n ież p o d sta w ą b a jk o p isa rstw a n o w o ży tn eg o w język ach n arod ow ych . O statn i ten fa k t n iem al au tom atyczn ie odebrał żyw otn ość przem ianom w b a jk o p isa rstw ie

(7)

greckim , które dopiero w ów czas zep ch n ięte zostało do roli sam ych ty lk o pom ocy d yd ak tyczn ych w n auczaniu język a greckiego na obszarze k u ltu ry ła ciń sk iej oraz w k ształcen iu sp raw n ości retoryczn ych na obszarze ku ltu ry b izan tyjsk iej.

P o w y ższy zarys, o czyw iście, jest tylk o k on sp ek tow ym w y p u n k to w a n iem p r o ­ b lem ów , k tórych rozw iązania ch ciałb y oczek iw ać czy teln ik rozpraw y w stęp n ej do p olsk iej ed ycji b ajek E zopow ych. Szkoda, że autor n ie u czyn ił do tych sp raw żadnej alu zji. R ozdział, który b ył dla nich w ła śc iw y m m iejscem , za w iera n a w et tw ie r ­ dzenia w y ra źn ie sprzeczne z rzeczyw istością. „O statnim etap em ro zw o ju “ b ajk i literack iej w język u greck im jest dla autora B abrios (s. X V III). N ie m a m o w y a n i o p a ra fra zie B od lejań sk iej, ani o b ajkach w ierszo w a n y ch sy la b iczn ie, które p o­ w sta w a ły w ła śn ie w oparciu o te parafrazy. N ie w iadom o, skąd pochodzi in fo rm a ­ cja, że bajki B abriosa b yły „przerabiane [...] w form ie n a jp ierw prozaicznej w j ę ­ zyku ła ciń sk im “ (s. X V III). W isto cie b o w iem łaciń sk a bajka popularna w y w o d z iła się z „E zopa“ greckiego prozą, prócz tego zaś p o w sta w a ła na zasad zie parafrazy, a le w zo rem był Phaedrus, n ie zaś Babrios. Istn ieją n atom iast ślad y w sk a zu ją ce na to, że łaciń sk a bajka poetycka jeszcze przed A v ia n em czerpała z dorobku B ab riosa (por. d w ie b ajk i p oetyck ie w zbiorze D ositheusa).

Z p ew n y m zd ziw ien iem czytam y, że trzy p o d sta w o w e red ak cje „Ezopa“ p op u ­ larn ego prozą w z ię ły sw ój początek z „jakiegoś niezn an ego i n iezach ow an ego »Ezopa szkolnego« o charakterze m oralizu jącym “ (s. X V). Jed yn ym źródłem dla tej sp ra w y jest chyba tylk o ta po w ielek ro ć cytow an a w zm ian k a z P t a k ó w A rysto- fa n esa na tem at bajek Ezopa w szkole. A leż m ogły to być lu źn e jed y n ie tek sty w a n tologiach typu podręcznikow ego. N ic nas n ie upraw nia, by na tej p od staw ie m ó w ić o jakim ś n ied och ow an ym „Ezopie szk o ln y m “. A utor zaś tw ierd zi w dodatku, iź b ył to zbiór „zaopatrzony w ep im itia “. Jakżeż m ożna tak d o k ła d n ie być p oin for­ m ow a n y m o czym ś, co się n ie dochow ało i n a jp ew n iej w o g ó le n ie istn iało? Jeśli zaś chodzi o zw iązan y z tym problem genetyczny, n ik t na serio n ie pod trzym u je dziś te z y głoszon ej przez p o lsk ieg o w y d a w cę. „Ezopa“ p op u larn ego prozą w ią ż e się z Ż y w o t e m Ezopa, a n ie z „Ezopem szk oln ym “. W tym kieru n k u id ą w szy stk ie p race P erry ’ego, który na tej p o d sta w ie stw orzył now ą teorię rozw oju bajek grec­ k ich prozą, w istotn ych punktach różniącą się od p ogląd ów szk oły n iem ieck iej. W yd aw ca p olski pow tarza te poglądy tak, jak gdyby pod tym w zględ em nic n ie zm ien iło się w nauce. P om ija n a w et spraw ę cofn ięcia o dw a w ie k i czasu p ow stan ia najstarszej dokum entacji (por. odkryty przez P erry’ego tzw . kodeks G z w. X , w zm ia n k o w a n y zresztą tak że i przez H ausratha, na którym G olias się oparł).

W stęp do w y d a n ia p o lsk ieg o je s t d ow od em tru d n ości, na jak ie n atra fia u nas p racow n ik naukow y, gdy stan ie w ob ec obow iązku w yk orzystan ia elem en tarn ej lite r a tu r y przedm iotu. J e st ta k n ie ty lk o w zak resie w ie d z y o bajce g reck iej. To sam o pow tarza się przy om aw ian iu europejskiego b ajk op isarstw a w językach narodow ych, które dla śred n iow iecza zredukow ane zostało do terenu w y łą czn ie n iem ieck iego. A tym czasem najstarszy przekład bajek E zopow ych na język n ie­ m ieck i pochodzi dopiero z w. X IV , podczas gdy fran cu sk i przekład M arie de France p o w sta ł w w. X II; poprzedził go jeszcze n ie d ochow any przekład na język an gielski. Prócz poetyck iego zbioru M arie de France m am y też późn iejsze, a le śred n iow ieczn e jeszcze, przekłady fran cu sk ie — pięć w ierszem i trzy prozą. Już w ów czas Francja rob iła w szystk o, by w przyszłości stać się ojczyzn ą La F on tain e’a. A utor w stępu pom ija to m ilczen iem , ek sp on u je natom iast śred n io w ieczn e b ajk op isarstw o n ie­ m ieck ie, drugo- lub trzeciorzędne w zesta w ien iu z b ajk op isarstw em francuskim . W u jęciu autora w ygląd a ono zn acznie pokaźniej n iż w rzeczyw istości, a le tylko d la teg o , że do śred n io w iecza zaliczon o tu... L utra oraz jeszcze p óźn iejszego W aldisa. P iszą c o b a jk o p isa rstw ie w język ach n arod ow ych w ok resie przed

(8)

B iern a tem z L u b lin a , prócz lite r a tu r y fran cu sk iej i n iem ieck iej n a leża ło u w z g lę d ­ n ić co n a jm n iej jeszcze litera tu r ę w ło sk ą , h iszp ań sk ą, h olen d ersk ą, czeską. M ożna b y ło co p raw d a w ogóle te g o p rob lem u n ie ruszać, ale sp row ad zen ie tej bardzo ro zg a łęzio n ej sp raw y do b a jek ty lk o n iem ieck ich jest, n a jo g lęd n iej m ó w ią c, m y lą ce.

N iep orozu m ien iem jest c a łk o w ite p om in ięcie w rozp raw ie w stęp n ej ła ciń sk ieg o b ajk op isarstw a ren esan sow ego. Z askoczenie tym w ięk sze, że znajdują się w n im c zą stk o w e przekłady w szystk ich trzech głów n ych recen zji greckich: A ugustana, V indobonensis, A ccursiana. T łum aczam i byli: L eonardo D ati, L orenzo V alla, R im i- cius, A ccursius. Oprócz nich m am y cały szereg pisarzy u p raw iających tę n iw ę w sposób m niej lub w ięcej orygin aln y i przekraczających n iek ied y gran ice z a k r e ­ ślo n e tra d y cy jn ie u stalon ym gatunkiem . T rudno zrozum ieć, d laczego n ie w z m ia n ­ k ow an o ch ociażb y k ilk u n a jw ażn iejszych , jak np. P oggius, A b stem iu s, Erazm z R otterdam u. Brak ten n ie m a charakteru ilościow ego, n ie chodzi w ięc o zu boże­ n ie w stęp u o k ilk a istotn ych inform acji. Z nacznie w a żn iejsze jest, że czy teln ik n a w et n ie d om yśli się (a p ow in ien być dobrze w tym zorientow any), że b ajk o­ p isa rstw o n ow ożytn e w język ach narodow ych m ogło w yb ierać w dw u istn ieją cy ch obok sieb ie trad ycjach : śred n io w ieczn ej, opartej g łó w n ie na R om u lu sie, i r en e­ san sow ej, bezpośrednio w y p ły w a ją cej z zasob ów greckich oraz ory g in a ln ie tw o ­ rzonej przez pióra w ów czas najtęższe. W okresach przełom u k u ltu raln ego tk w ią w tych sp raw ach kryteria oceny, najm niej zaś id zie o ciek aw ostk i eru d ycyjn e, które m ożna d o w o ln ie redukow ać. T oteż om aw ian ego tu braku niczym u sp ra w ie­ d liw ić się n ie da.

O statni w ą tek w stęp u to w reszcie „Ezop“ w języku polskim . P ra w d ziw ą r e w e ­ la cją jest podana przez autora w iadom ość, że w 1466 r. M aciej z Ł ęczycy przy­ g oto w a ł p ierw szą w P o lsce ed ycję bajek Ezopow ych, czego dow odem m a być rękopis „zaopatrzony przez w y d a w cę w uw dgi w języku p o lsk im “ (s. X X X V ). Jest to zw y cza jn e n iep orozum ienie. R ękopis n ie jest b ynajm niej ślad em poczynań edytorskich, sta n o w i n atom iast dokum ent zain teresow ań typ ow ych dla eru d ycji tam tych czasów . N a początku są tam w y p isy z św . H ieronim a, potem id zie odpis bajek A viana, n a stęp n ie zbiór nauk m oralnych N ow ego K atona, potem odpis zbioru bajek śred n iow ieczn ych , czyli tzw . R om ulus, w reszcie różne p oem aty i dzieła śred n iow ieczn e. Z glos próbow ał ktoś w yciągać rów n ie b ezzasadny w n iosek , że M arcin z Ł ęczy cy zam ierzał stw o rzy ć p olsk ą w e r sję „Ezopa“, b ył w ię c k im ś w ro ­ dzaju poprzednika B iern ata z L ublina. Jednakże ani to tłum acz, ani także w yd aw ca. Tak b o w iem w y g lą d a ł w ó w c z a s typ ow y sposób kontaktu z d ziełam i litera ck im i (robienie odpisów ) i m etod a korzystania z książki (glosy p olsk ie w tek stach obco­ języcznych). J eśli glosy m ogłyb y w tym w ypadku św iad czyć o czym ś dalej idącym , n ależy raczej zakładać m ożliw ość p osłu giw an ia się rękopisem w tryb ie d y d a k ty cz­ nym, po prostu dla uczenia lub doskonalenia się w łacin ie. Że zaś na zbiorach bajek uczono ła cin y tak że i w P olsce, m am y na to dow ody osobne. Tak czy ow ak, rękopis M ikołaja z Ł ęczycy jest książką użytku in d yw id u aln ego, n ie m a też żadnych danych, by traktow ać go jak o jed n ostk ę „n ak ład ow ą“, kolp ortow an ą księgarsko, jak to b y ło w w ypadku k odeksów greckich p rzep isyw an ych dla sp rze­ daży publicznej.

O zbiorze sam ego już B iern ata z L ublina ( = BzL.) brak w e w stęp ie p o d sta w o ­ w y ch in form acji. Z am iast ty tu łó w o p a try w a ł B iern at sw e b ajk i p rzysłow iem . D obrze, a le czy są to przekłady p rzysłów łaciń sk ich , czy też p rzysłow ia oryginalne, polskie. D la ok reślen ia lu d ow ości d zieła B iernata w y ja śn ien ie tej sp raw y m iałob y bardzo istotn e znaczenie. Jak w iadom o, zbiór B iernata poprzedzony jest Ż y w o t e m Ezopa. B yły w ó w cza s w obiegu d w ie jego w ersje łacińskie. Jedna, będąca tłu m aczen iem

(9)

stosu n k ow o starej (choć n ie najstarszej) tzw . recen zji W esterm ana, druga, w y ­ w od ząca s ię z recen zji P lanudesa, pow stałej już w śred n iow ieczu . D la w y ja śn ien ia charakteru tradycji w ybranej kon k retn ie przez B iern ata b y ła b y to inform acja nader p ożyteczna. Ze w stęp u do w y d a n ia .polskiego n ie w y czy ta m y też, jak i jest stosunek ła ciń sk ich w zorów B iernata do orygin ałów greckich. K tóra redakcja w ch od zi tutaj w rachubę? Inform acja o tym zjednałaby autorow i u zn an ie czyteln ik a, co w a ż ­ n ie jsz e zaś, i jego sam ego u ch ron iłab y od błęd ów .

W om a w ia n y m rozd ziale chce nas autor przekonać, że B iernat z L ublina ,,w stru k tu rze [...] b ajek odstąpił od daw n ej z w ię z ło śc i“ (s. X X X V ). N a dow ód przeprow adza an alizę sty listy czn o -filo lo g iczn ą bajki Lis i w in o g ro n a (Hsr. 15; BzL. 81) i pisze, że w w e r s ji g reck iej te k s t ma 23 sło w a , u B iern a ta n a to m ia st 55. A le przecież B iern at n ie tłu m aczył z greckiego, oparł się natom iast n a tek ście łaciń sk im . W tym w yp ad k u był to tek st R im iciusa. N ic w ię c n ie m a do rzeczy z e sta w ia n ie B iern ata z jak im k olw iek tek stem greckim . Co w a żn iejsze jednak, autor w łą czy ł do tła p orów n aw czego tek st H ausratha n ajzu p ełn iej obcy zarów no R im iciu sow i, jak i (w k on sek w en cji) B iern atow i. R im icius b o w iem m iał w ręku kodeks recen zji V indobonensis, w którym o m aw ian a bajka w y stęp u je w w ersji w ierszo w a n ej i liczy sob ie n ie 23 słow a, lecz 39. W p rzek ład zie ła ciń sk im w y szło tego słó w 43, na k tó ry ch tle B iern a to w e 55 w c a le n ie są ro zw lek ło ścią , gd yż R im iciu s d aje tek st prozaiczny, a B iern at w ierszow an y. Jest to w iersz stroficzny (trzy zw rotk i 4-w ersow e), o rygorach panującej w ó w cza s w ersy fik a cji sk ład n iow ej. O statn ie zdanie tekstu R im iciusa rzeczy w iście jest krótkie: „ R a cem i Uli adhuc ni- m i u m su n t a c e rb i“. M usiał jednak w y jść z tego cały czterow iersz i stąd dysproporcja. P ierw sze d w a zdania m ają u R im iciu sa 37 słów , u B iern ata zaś (w dw u zw rot­ kach) 36. G dzież tu w ięc m ateriał do procesu o rozw lek łość B iern ata i n iew ła ściw y jego sto su n ek do w zoru? A w szystk o to w y n ik ło stąd, że H ausrath w n ieu p raw n ion y sposób p rzetrzebił d okum entację sw ojej edycji, a w y d a w ca p olsk i w tym się n ie zorientow ał. C iągle w ięc narzuca się to jak refren: ed ycja oparta na n iew ła ściw ej p o d sta w ie n ie m ogła otrzym ać dobrej opraw y w p r a w id ło w o n apisanym w stępie. N a w e t tu, przy om aw ian iu p olsk iego „Ezopa“, w d o tk liw y sposób m u siało się to zem ścić. E dytorstw o b ow iem jak ognia m usi się strzec fa łszy w y ch koncepcji in ter­ pretacyjn ych , je śli m a p rzynieść p raw d ziw y pożytek.

N a koniec w reszcie sło w o o przekładzie. T akże i tutaj napotykam y potknięcia lub braki, które w in n y b y ły zn iknąć najpóźniej w trakcie red ak cyjn ego op racow y­ w an ia tekstu. R ecen zen t n ie jest ob ow iązan y do w y k o n y w a n ia tej pracy ex post, toteż p op rzestan iem y na w skazaniu p ew n ej ilości d oryw czo w yd ob ytych przykła­ dów . N ajbardziej rażące są b łęd y w tytułach, przy czym ich k o n sek w en cje zw y k le b y w a ją pow ażne, gdyż utrudniają od n a lezien ie poprzez in d ek s p oszukiw anego w ątk u . I tak: Hsr. 55 ywrj p rzetłum aczono jako w d o w a , podczas gdy sło w o to ozn a­ cza k obie tę. Inna, an alogiczn ie zatytu łow an a bajka otrzym ała przekład d osłow n y (Hsr. 58: K o b ie t a i kura), w sk u tek czego d w ie bajki o tożsam ej tytu latu rze zn aj­ dują się w in d ek sie każda gd zie in dziej. B łąd tk w i n ie ty le w przekładzie, co w n iek o n sek w en cji dobierania w zoru. Raz p rzetłum aczono w ersję ty tu ło w ą (Hsr. 58), to zn ó w w yd ob yto frazeologię z sam ego tekstu (Hsr. 55), która zresztą w obu b a j­ kach je s t tożsam a (ywrj XVQCI = w d o w a ) . W bajce Hsr. 109 ty tu ło w y â/.wnrjs (lis) prze­ m ie n ił się n ieo czek iw a n ie w w il k a , xagxivo- (Hsr. 118 i 211) jest kra b em , a n ie r a k ie m , który w b rew p olszczyźn ie po grecku nazyw a się w ła śn ie xdgaßo;- To p olsko- g reck ie niedoroizum ienie zm u siło tłum acza do n ieu zasad n ion ego retuszu sam ego już tekstu w b ajce Hsr. 118: xagxîvo^àvaßa; âno rfjç &аХаоау; rów na się u G oliasa: rak, w y l a z ł s z y z w o d y zam. kra b w y l a z ł s z y z morza. W b ajce Hsr. 206 ja s k ó łk a (%ehód)v p rzek ształciła s ię (o dziw o!) w żółw ia, i to n ie tylko w tytu le, a le tak że i w tekście,

(10)

co p ow od u je ca łk o w itą zm ian ę w ątku. W tek ście bajki Hsr. 215 sz arań cza ( âxgî ç) zam ien ion a została na św ier szcz a . W b ajce Hsr. 209 sp otyk am y niezręczn ość fra ­ zeologiczną ty tu la tu ry p olsk iej, gdy czytam y gołębie s w o j s k i e za m ia st d o m o w e . T o sam o w b ajce Hsr. 314, gd zie p rzeciw sta w ien iem m y s z y p o l n e j w in n a być m y s z d o m o w a , n ie zaś m i e js k a . O rygin ał g reck i b y n a jm n iej n ie zm u sza do tego rodzaju niezręczn ości, gdyż à a n x à ; znaczy rów n ież d o m o w y , choć, o czy w iście, p ie r w ­ szym zn aczen iem jest p rzym iotnik m iejski. Prócz tych przygodnych n ieścisło ści trzeba w y p o m n ieć jeszcze jedną, m ającą charakter generalny. W b ajkach Ezopo­ w y ch bardzo często w y stę p u je t u r (ravgo;) jako groźny p rzeciw n ik lw a zm u szon ego nieraz u ciek ać się do pod stęp ów , by uzyskać nad nim przew agę. W tych sytu acjach tłum acz za w sze p od staw ia byka, pozostając w sprzeczności n ie ty lk o z zoologią, a le i z język iem . Jak w iadom o, sło w o b y k jest n azw ą płci, a n ie gatunku. Ponadto w języku greck im p rzeciw sta w ien ie d aw n iejszego ravgo; now szem u ßov; m a ch a ­ rakter rzeczow y, n ie zaś tylko frazeologiczny. Tavgo; oznaczał p ew ien gatu n ek w ołu żyjącego w sta n ie dzikim , n atom iast ßov; był już ty lk o zw ierzęciem pociągow ym p ozostającym w słu żb ie człow ieka. Tak w ła śn ie p rzed staw ia się ta sytu acja w ko­ deksach greck iego „Ezopa“. Oto przykłady: ravgo; (zw ierzę dzikie) w y stęp u je w n a­ stęp u jących bajkach: Hsr. 86, 102, 119, 148, 242, 321, 332 oraz 150 (z przydaw ką äygio ; — dziki). N a ozn aczen ie w ołu jako zw ierzęcia d om ow ego bajki E zop ow e s t o ­

sują sło w o ßov;: Hsr. 28, 34, 45, 47, 52, 91, 149, 235, 270, 299. R eguła ta p otw ierdzona jest p rzy sło w io w y m i w yjątk am i. Raz (Hsr. 49) ravgo; oznacza zw ierzę dom ow e i ró w n ież jed en jed yn y raz ßov; słu ży dla oznaczenia zw ierzęcia dzikiego (Hsr. 107). Co praw da jest to bajka m itologiczna, w której om aw ian e p rzeciw sta w ien ie u legło zatarciu, sam zaś ó w ßov; m im o stanu dzik iego n a w ią zu je w tek ście b liższe i po­ k ojow e stosu n k i z człow iek iem . Jest rzeczą charakterystyczną, że w b ajce pt. xwvcoip xcd ravgo; (Hsr. 140), której tek st n ie p recyzuje om aw ian ego zróżnicow ania sem antycznego, najstarsza recenzja i B abrios zachow ują ravgo;, natom iast para- frasta B abriosa, zgod n ie z późn iejszym i realiam i, w prow adza ßov;- U p om in an ie się o p ra w id ło w y przekład ty tu łó w m a w tym w ypadku bardzo duże znaczenie. Jak w iadom o, system atyk a bajki w p row ad za m. in. rozgraniczenie tem atyczn e na z w ie ­ rzęta d zik ie i zw ierzęta dom ow e. B łęd y w p rzekładzie m uszą w ięc stać się źródłem p ow ażn ych uch yb ień rzeczow ych. N ieb ezp ieczeń stw o to grozi tak że i w ted y, gdy tłum acz d aje w iern y przekład tytułu, który w orygin ale źle przystaje do tekstu. Przyk ład em niech b ęd zie w sp om n ian a już bajka Hsr. 209 zatytu łow an a u G oliasa zgodnie z oryginałem : G ołębie d z i k ie i sw o js k ie . M iędzynarodow a system a ty k a bajki rozróżnia, jak w iadom o, w ątk i, w których w y stęp u ją sa m e ty lk o zw ierzęta, od w ą tk ó w zesta w ia ją cy ch zw ierzęta z człow iekiem . T ytuł om aw ianej b ajk i jest pod tym w zg lęd em m ylący, p o w in ien b o w iem brzm ieć: P ta s z n ik oraz gołębie d z i k ie i d o m o w e . P rzy tym w szy stk im tłum acz n ie m oże p o w oływ ać się na kano­ niczn e b rzm ien ie ty tu łó w w orygin ale greckim , gdyż w iadom o, że są to p ó źn iejsze dodatki kop isów i edytorów . O bow iązuje zatem fak tyczn y stan rzeczy, tłu m aczen ie w ięc w in n o doprow adzić do całk ow itej zgodności tytu łu z tekstem . Jest to d ezy d e­ rat, od k tórego czyteln ik w żadnym w ypadku n ie m oże odstąpić, je śli ed ycja ma być dla n ieg o u żyteczn a. R zeczow ego, a n ie fo rm a ln eg o p od ejścia do p o lsk iej w ersji tytułu m u sim y dom agać się tak że i w ów czas, gd y jego frazeologia d ecyd u je o p ra­ w id ło w y m p o słu g iw a n iu się in d ek sem . K to zgad n ie, że b a jk i o żabach (Hsr. 70) m am y p oszu k iw ać pod literą D (D w i e żaby)? O ryginał grecki brzm i zresztą ßdrgaxot, a w ię c pod tym w zg lęd em popraw nie. G olias w y d o b y ł tę form ułę z tekstu, przez co zn ak om icie za ciem n ił spraw ę. G dyby chodziło o dalsze sp recyzow an ie tytu latu ry greckiej na p od staw ie tekstu, n ależało w tłu m aczen iu dodać: ż a b y — są s ia d k i lu b też żaba i j e j są sia dka. N ie je s t to spraw a b łah a, gdyż ponad 30 b ajek

(11)

zostało w ten sposób zagubionych w indeksie. Z azw yczaj chodzi tu o n ie w ła ś c iw e w y su n ię c ie na czoło przydaw ki. A le n ie zaw sze, jak w sk a zu je Hsr. 252, b a jk a O d z i k u i lisie, którą n ie ta k ła tw o zn ajd ziem y pod lilte r ą O: O d y n i e c i lis. J e szcze in n ym sposobem zaciem n ian ia jest w y su n ięcie na czoło elem en tó w „ n ied ook reślo­ n y ch “ i zep ch n ięcie na drugi plan elem en tó w tytułu o zu p ełn ie u sta b ilizo w a n ej jak ości. Tak np. sform u łow an a jest tytulatura bajki o zm arzniętej żm ii ogrzanej na ło n ie człow ieka. G olias w prow adza d w ie -z b liż o n e jej w e r sje i dopraw dy n ik t n ie d om yśli się, że trzeba je szukać n ie pod żm ija , lecz pod w ę d r o w i e c i w ie ś n i a k . R ó w n ie dobrze m ożna by przecież szukać pod rolnik, chłop, p o d r ó ż n y lub c z ł o w i e k .

P ozostaje w reszcie p ew n a ilość subtelności filologiczn ych , pow od u jących czy to o sła b ien ie sty listy czn e oryginału, czy n a w et przesu n ięcia a k cen tów ideow ych. W eź­ m y np. bajkę Hsr. 218 G ołę bic a i w rona. Po jednej stron ie p o sta w io n o tu p ozo sta ją ­ cych w n iew oli, po drugiej zaś tych, co żyją w w olności. Jest to w ięc bardzo ż y w o tn y w ą tek Ezopow y. Sytuacja fabularna p rzed staw ia się następująco: gołęb ica ch w a li s ię liczn ym potom stw em , w rona zaś ucina te jej p rzech w ałk i stw ierd zen iem : ,.oo(p yàg äv nXeiova rexva oy/jr., roaovrqj ледктоотеда; öovXei'a; aTevdÇeiç". T ek st n ie pozw ala ż y w i ć n ajm n iejszych w ą tp liw o ści co do repliki w rony: „Im w ię c e j b ęd ziesz m ieć dzieci, tym w ięcej będ ziesz opłakiw ać n ie w o ln ik ó w “. Słow o ôovXeia n a leży tu, rzecz jasna, tłu m aczyć jako collectivu m , n ie zaś jak o ab stra ctu m . P rzy ­ to czy liśm y najbardziej archaiczną w e r sję bajki z kodeksu, który odkrył Perry. M am y tu do czyn ien ia z p otęp ien iem n ie w o ln ic tw a i gloryfik acją w olności. D alsze w e r sje zam azują w y m o w ę id eow ą p ierw otn ego tekstu, zm ierzając do in terp reto w a ­ nia sło w a ôovXeîa jako a b s tr a c tu m . P rzed m iot czy n n o ści (czasow n ik orevdÇeiv je st sło w em przechodnim ) zostaje w ó w cza s p rzekształcony na okolicznik — a ccu sa tivu s zm ien ia się na lo cativus. W p óźn iejszych kod ek sach zam iast ледюоотеда; ôovXeiaç czytam y ледшаотёда ôovXetu- P on iew aż arevd^eiv n ie przestało być sło w em p rze­ chodnim , przedm iotem czynności b ędzie teraz dom yśln e réxva: „Im w ięcej b ędziesz m ieć dzieci, tym w ięcej b ędziesz ich o p łak iw ać w jeszcze cięższej n ie w o li“. Ten stan rzeczy reprodukuje Hausrath. J est to już p ew n e zam ącenie, a le jeszcze n ie przein aczen ie sensu. T ym czasem G olias tłum aczy: „Im w ięcej b o w iem m asz po­ tom stw a, tym cięższa tw oja n ie w o la “ (s. 85). Z am iast p ierw o tn eg o potęp ien ia n iew o li otrzym u jem y troskę o to, by rozm nażanie się n ie p ogłęb iało nędzy, jaka m usi być u d ziałem n iew o ln ik ó w . H asło rew o lu cy jn e zastąpione zostało przez p ostu lat ś w ia ­ dom ego m acierzyń stw a! D la filologa n a jisto tn iejsze jest, że sta ło się to przy pom ocy p o g w a łc e n ia gram atyk i. S ło w o przech od n ie „op łak iw ać k o g o ś“ w n ieu p ra w n io n y sposób p rzek ształcon e zostało na sło w o n iep rzechod n ie („pozostaw ać w n ie w o li“). W arto zauw ażyć, że śred n iow ieczn a recenzja greckiego „Ezopa“ św ia d o m ie (nie zaś p oprzez niep orozu m ien ie filologiczn e) zm ierzała do nadania b ajce w ła śn ie takiego, w ręcz już w steczn ego sensu: ,,oatp yàg âv nXelova r l x ry z, t o o o v t i o xal nXelov- Xvnaç av vdysiç“ . Ś red n iow ieczn y ów retusz ca łk o w icie jest w zgodzie z gram atyką, a le też otrzym aliśm y tek st zgoła różny od p ierw otnego. P rzypadek zrządził, że tłu m a ­ czen ie p olsk ie sta ło się dok ład n ym o d p o w ied n ik iem w e r sji śred n io w ieczn ej n a w e t w b r e w n iezu p ełn ie p raw id łow ej (aczk olw iek jeszcze n ie fa łszy w ej) lek cji H ausratha, k tóra b y ła p o d sta w ą p rzekładu.

N ieco częściej sp otyk am y sam o tylko sty listy czn e o sła b ien ie oryginału bez kon­ se k w e n c ji om ów ion ych w yżej. Tak np. w b a jc e Hsr. 334 lis szyd zi z u w ięzion ego lw a . K ról zw ierząt odpow iada z god n ością: „ov av pe xaftvßg£ei;, àXX’fj ngoansoovad poi dru^ta“ („N ie ty m i [napraw dę] ubliżasz, lecz klęska, która m n ie sp otk ała“). T k w i w tym i pogarda dla zu ch w a łeg o lisa, który pozw ala so b ie na u szczyp liw ości, skoro się czu je bezkarny, i w y zn a n ie sam okrytyczne, zab arw ion e jakby zd ziw ie­ n iem : ja, lew , będąc n ajp otężn iejszym w śród zw ierząt, przecież n ie zdołałem

(12)

un ik n ąć tak h ań b iącej sytu acji. Przekład G oliasa brzm i: „N ie ty n aigraw asz się ze m nie, lecz n ieszczęście, które m n ie sp otk ało“ (s. 127). N iead ek w atn ość p rzekładu polega na tym , że lis w ła śn ie n aigraw a się ze lw a, który tem u w c a le n ie m a zam iaru zaprzeczać. P rzeciw n ie: p ragnie on te szyd erstw a odrzucić, stw ierd zając, że one go n ie p otrafią dosięgnąć. G dzie indziej spotykam y w ypadki, k ied y tłu m a cz po prostu n ie zrozu m iał tek stu , tłu m aczy go w erb a ln ie i niszczy e fe k t tk w ią cy w oryginale. Tak np. bajka Hsr. 171 (Chło piec i kruk) oparta je st na grze słó w , którą w p ra w d zie po polsku oddać byłob y trudno, a le której n ie m ożna czy teln ik o w i n ie w y ja śn ić. W yrocznia ozn ajm iła m atce, że syn jej zgin ie od kruka. B y u ch ron ić dziecko, m atka zb u d ow ała dużą k la tk ę i s ta le w niej syn a trzym ała. R zecz w tym , że g reck ie xóga£ oznacza n ie tylko kruka, a le także różne p rzedm ioty sporząd zon e na obraz i p od ob ień stw o teg o ptaka. W naszej b ajce takim w ła śn ie krukiem b yło zam k n ięcie k latk i sk on stru ow an e praw dopodobnie jak bram a zam kow a, którą p o d ­ nosi się do góry. I oto w m om en cie gdy chłopak, p rzyjm ując p od aw an y m u p osiłek , w y c h y lił na zew n ątrz głow ę, ów kruk spadł i po prostu zg ilotyn ow ał go. W ten sposób p rzep ow ied n ia się spraw dza, bajka jest p rzykładem b ezow ocności w y siłk ó w , k tóre m ia ły b y d op row ad zić do zab ezp ieczen ia się przed przezn aczen iem . T y m cza ­ sem G olias tłu m a czy to d o sło w n ie, w p row ad za ż y w eg o kruka, u n ic e s tw ia grę słó w i za m azu je sen s bajki.

K iedy in dziej n aru szen ie sensu b ajk i dok on u je się przez n ieu p raw n ion ą zm ian ę pointy. W b ajce Hsr. 282 łysem u jeźd źcow i w iatr strącił iperukę. G dy zaczęto się z n iego w y śm iew a ć, zarep lik ow ał on w n astęp u jący sposób: tù ~ o v x ê/uà; r g î x a

-Ti Çévov 9oevyeiv y e , a l x a i r ô v ë x o v r a r a v r a ç , y e ê ' ov x a i êyev vrj& rjo a v, x a r é h nov“ („N ic w tym n ie m a dziw n ego, że u ciek ły ode m n ie w ło sy do m n ie n ie n ależące, skoro o p u ściły one w ła śc ic ie la , na k tórego g ło w ie w y r o s ły “). T y m ­ czasem G olias tłum aczy: „Cóż d ziw nego, że sztu czn e w ło sy u ciek ły ode m nie, jeśli i w ła sn e m n ie op u ściły ? “ A oto jeszcze jeden rodzaj zdarzającego się w p rzek ład zie p olsk im zam azyw an ia sen su . W b ajce Hsr. 173 m am y do czy n ien ia „z w ęd ro w n y m i k apłanam i, p osiad ającym i o sła “. Z godnie z w ied zą m itologiczn ą zaczerpniętą spoza o m aw ian ej bajki G olias pisze: „K apłani K yb eli p osiad ali o sła “. U ściśla w ię c tek st pod w zg lęd em m itologiczn ym , a le ró w n ocześn ie zaciera sytu ację fabularną. B ajk a sta n ie się niezrozum iała, gdy czyteln ik n ie w y ek sp o n u je w sw ej św iad om ości, że kapłani ci sta le w ęd ro w a li z m iejsca na m iejsce, gdyż w ła śn ie z tego pow odu g in ie o sio ł będący bohaterem utw oru. U zasad n ien ie m itologiczne, a w ię c fak t, że d zieje s ię to w słu żb ie bogini K yb eli, o której bajka zu p ełn ie m ilczy, d la tej sp raw y je s t zgoła obojętne. W dodatku tłu m acz opuszcza w p rzek ład zie tak w ażn y szczeg ó ł sytu acyjn y, że osioł przez ty ch w ęd ro w n y ch k ap łan ów „zostaje w resz c ie zajeżd żon y na śm ierć“. T ak b o w iem n a leża ło tłu m a czy ć zdanie: „ x a i ô rjn o re â n o & a v ô v ro ç a v r o v â n ô x ó n o v l i . T ym czasem w p rzek ład zie p olsk im czytam y: „K iedy ten [scil. osioł] za k o ń czy ł ż y w o t [...]“. W su m ie o trzy m a liśm y w ersję, która od w e w n ą tr z z u p ełn ie się rozsyp u je. N ik n ą z w ią z k i p rzy czy n o w e m ięd zy p rzed sta w io n y m i zd arzen iam i, sam e zaś zd arzen ia o trzym u ją p ostać eu fe m isty c z n ie przein aczoną. W b a jce tej tłu m a cz zagu b ił g d zieś całą sw ą w e n ę pisarsk ą i sp raw n ość zaw od ow ą, bo i ta k i szczeg ó ł ja k o b cią żen ie osła n ie został oddany zgod n ie z orygin ałem . N ie m a p r z e ­ cież p o d sta w y do tego, by a x e v y tłu m a czy ć przez p r z y b o r y k u l t o w e , skoro w y r a z te n oznacza w s z e l k i e p r z y b o r y czy w ogóle ba gaż. B y ło b y d ziw n e, g d y b y w ę ­ d row n i k a p ła n i w k o czo w n iczy m sw y m ży ciu n ie w o z ili z sobą n ic prócz n arzęd zi k u ltu .

G eneralna ocena sty listy czn ej jakości przekładu w yp ad a jed n ak że p o zy ty w n ie. T łum acz p o tra fił oddać lapidarność oryginału, zd ołał u ch w y cić prostotę i n a tu ra l­ ność w yrazu w ła śc iw ą p ry m ity w o w i literack iem u p iśm ien n ictw a popularnego,

(13)

w zasadzie też pozostał w zgodzie z polszczyzną. Za tym lapidarnym stw ierd zen iem tk w i po stronie tłum acza w ie le p ion iersk iego w y siłk u , n a w et talen tu pisarskiego, n ie m ów iąc już o sporej dozie zapału i ofiarności. I to w ła śc iw ie jest rozstrzyga­ jące: w zbudza szacunek, pozw ala spojrzeć na w szy stk ie u ch yb ien ia jak na rezultat sytu acji, w jakiej edytor m u siał pracow ać. N ie tylk o bez poprzedników , ale też z ob ciążen iem w y n ik a ją cy m z braków w w arsztacie, którego sk o m p leto w a n ie rze­ czy w iście b yło n iem o żliw e na p o d sta w ie zasobów b ib liotek polskich. P ew n ie, że ed ycja w y m a g a kontroli zarów no w tekście, jak i w op ra w ie erudycyjnej. Trzeba jednak pam iętać, że są to losy każdej roboty edytorskiej o znaczeniu pionierskim . Ileż tego rodzaju uchybień zdarzało się pracow nikom najtęższym ! Zgrom adzone na jednym m iejscu, sztu czn ie zagęszczone, zaw sze sp raw iają w ra żen ie „ u n icestw ia ­ j ą c e “, nieraz n a w e t dostarczają m ateriału do anegdoty. Przed tym zm yleniem persp ek ty w y w in n iśm y przestrzec czyteln ik a także i recen zji obecnej. W końcu ed ycja n areszcie jest i pozostanie. Trzeba tylko życzyć sobie, by w e w zn ow ien iu u trw alon a została w postaci m o żliw ie najdoskonalszej.

W arszaw a, m arzec 1961. K a z i m i e r z B u d z y k

K a z i m i e r z B r o d z i ń s k i , POEZJE. O pracow ał i w stęp em poprzedził C z e s ł a w Z g o r z e l s k i . Tom 1 : UTW ORY W Y DA NE ZA ŻYCIA POETY. T om 2: UTW ORY NIE W Y DA NE ZA ŻYCIA POETY. W rocław 1959. Zakład N arodow y im . O ssolińskich — W ydaw nictw o, s. X L I, 1 nlb., 579, 3 nlb. + 9 ilustracji; 550, 2 n lb .+ 8 ilustracji. [W serii:] DZIEŁA. Pod redakcją S t a n i s ł a w a P i g o n i a .

K azim ierz B rodziński, jed en z n ajbardziej p o p u larn ych pisarzy p olsk ich , cieszy ł się tak że w y ra źn y m i w zg lęd a m i h isto ry k ó w litera tu ry . D w ie m on ografie (rosyj­ ska A rabażina w 1891 r. i — n ie dokończona — B ro n isła w a G ubrynow icza w 1917 r.), spora ilość dużych rozpraw i w ielk a ilość p om n iejszych — to objaw dość, jak na nasze stosunki, w yją tk o w eg o zain teresow an ia. Pośród piszących 0 p oecie p rzew ijają się n azw isk a n ajw yb itn iejszych polskich badaczy literatury: B ełcik ow sk iego, T arnow skiego, T retiaka, C hrzanow skiego, P iłata, K lein era a A lek san d er Łucki n iem a l całą sw ą d ziałalność n aukow ą p o św ięcił autorow i W i e s ła w a . D ziw n ym trafem jednak ten tak ch ętn ie om aw ian y pisarz n ie m iał szczęścia do popraw nych zbiorow ych w yd ań sw ej sp u ścizn y — zarów no poetyckiej, ja k prozaicznej. Już za jego życia n ie pow iod ło się kilka prób edytorskich: plano­ w an ych w latach 1810 i 1812 tom ik ów poezji zrealizow ać się n ie udało, z obm yśla­ nego na trzy tom y zbioru P is m r o z m a it y c h ukazał się w 1830 r. tylko jeden, za­ m ierzon e pod k oniec życia poety w y d a n ie zbiorow e w o g ó le n ie doszło do skutku. Z op u b lik ow an ych w 1821 r. dw u tom ow ych P ism (poetyckich) n ie b ył B rodziński zadow olony, gdyż oszp eciły je liczn e b łęd y drukarskie. P o śm ierci poety ukazały się w p ra w d zie d w ie duże edycje: d ziesięcio to m o w e D zieła (W ilno 1842— 1844) 1 ośm iotom ow e P ism a (Poznań 1872—'1874), chociaż jednak n azw an e w ty tu le „zu p ełn ym i“, n ie b yły n im i w istocie, n ie b yły też — co gorsza — edytorsko po­ praw ne. Z aciążyła nad n im i ostra cenzura, zm ien ia ją c w ie le w yrażeń oraz u suw ając n iek tóre utw ory lub ich fragm enty. N iedbałość w y d a w có w sp ow od ow ała dodatkow o zn aczn e b łęd y i opuszczenia. U zu p ełn ien ia zaczęły się u k azyw ać dość przypadkow o i ch aotyczn ie. W roku 1910 ogłosił Łucki duży zbiór N ie zn a n y c h p o e z j i i N iezn a n ych p i s m prozą, a w 1934 — w raz z K orbutem — ed ycję krytyczną P ism e st e ty c z n o - k r y t y c z n y c h .

N ow e, p ełn e i w całym znaczeniu tego sło w a k rytyczn e w y d a n ie D zie l B ro­ dzińskiego, pod redakcją S tan isław a Pigonia, in icju ją dw a tom y zaw ierające p oezje

Cytaty

Powiązane dokumenty

(w związku z przygotow yw anym i obecnie przez IBL do druku m ateriałam i do dziejów świadom ości językow o-stylistycznej okresu Oświe­ cenia) pragnę podzielić

Opartą na romansach francuskich koncepcję życia pani W łodzimierzowej rozbił prezes słowam i, których w yjątkow a jak na tę postać szczerość kazała się

Wydaje się przeto, iż ustalenie typu owej uw znioślonej, lecz prostej niezw y­ k łości oraz ocena w alorów św iata balladowego n iezw ykłość tę

późniejsze, które nabierają za czasów Stanisława Augusta zdecydowanych kolorów 6, Już w w ystąpieniach Konarskiego, głów nie w Ustawach szkolnych, zarysowuje

Po drugie: w arszawski historyk literatury jest pierwszym badaczem, który zajął się twórczością K isielew skiego w sposób systematyczny.. Jak zauw ażył