• Nie Znaleziono Wyników

"Kollokacja", Józef Korzeniowski, opracowal i wstępem opatrzył Stefan Kawyn, Wrocław-Kraków 1958, Wydanie trzecie, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa, Seria I, nr 28, s. CLXXXII, 294, 4 nlb. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Kollokacja", Józef Korzeniowski, opracowal i wstępem opatrzył Stefan Kawyn, Wrocław-Kraków 1958, Wydanie trzecie, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa, Seria I, nr 28, s. CLXXXII, 294, 4 nlb. : [recenzja]"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Mieczysław Inglot

"Kollokacja", Józef Korzeniowski,

opracowal i wstępem opatrzył Stefan

Kawyn, Wrocław-Kraków 1958,

Wydanie trzecie, Zakład Narodowy

imienia Ossolińskich - Wydawnictwo,

Biblioteka Narodowa... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 50/1, 229-240

(2)

J ó z e f K o r z e n i o w s k i , KOLLOKACJA. Opracował i w stępem opatrzył S t e f a n K a w y n . W ydanie trzecie. W rocław-Kraków (1958). Zakład Narodow y im ienia Ossolińskich — W ydawnictwo, s. CLXXXII, 294, 4 nlb. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . Seria I, nr 28.

N ow e w yd an ie Kollo kacji poprzedza pokaźny, niem al dwustustronicow y w stęp Stefana K aw yna, w id om y rezultat w ieloletnich badań nad życiem , tekstam i i chronologią utw orów Józefa Korzeniowskiego. Badań, trzeba to od razu zaznaczyć, prowadzonych od podstaw. Widać to już w ted y, gdy skrupulatny biograf w przypisie w yjaśniającym pochodzenie żony pisarza, Moniki Opoczyńskiej, dodaje: „była córką Józefa i Teresy z N iklew iczów , 2-0 v. Zygm untowej Vogel, a w ięc pasierbicą profesora architektury i m a­ larstw a w U niw ersytecie W arszawskim , nie zaś jego córką, jak podaw ały do­ tychczasowe biografie“ (s. X X II). Widać rów nież tam, gdzie badacz doko­ nuje zasadniczych przesunięć w chronologii utworów (np. datę powstania Majstra i czeladnika przesuw a z r. 1845 na 1851). K aw yn jest przy tym zw olennikiem nowoczesnej precyzji w ustalaniu m etryki utw oru nie tylko w badaniach nad K r e w n y m i czy Kollokacją, ale i w opracowywaniu mało znanych i z punktu w idzenia historyka literatury m niej w ażnych utw orów pisarza (zob. s. X X X I, przypis). Oprócz opisu filologicznego i bibliograficz­ nego otrzym ujem y tu w każdym w ypadku dzieje powstaw ania utw oru, h i­ storię ingerencji cenzury oraz historię losów dzieła na rynku w ydaw niczym czy w recepcji krytyki w spółczesnej i późniejszej. W rezultacie pow stał zarys m onograficzny twórczości Józefa K orzeniow skiego, posiadający rów ­ nocześnie w alory biograficzne i bibliograficzne. Z tego m ateriału, bez żad­ nych praw ie zm ian m erytorycznych, można w ykroić artykuł zarówno do Polskiego słow nika biograficznego, jak i do nowego w ydania D wustu lat literatury polskiej czy nowej edycji Korbuta. Jeżeli natom iast chodzi o B i b l i o t e k ę N a r o d o w ą , w ydaje się, że w stęp K awyna jest obja­ w em pew nego zachwiania proporcji.

C zytelnik tej serii oczekuje w e w stępach edytorskich dwóch rzeczy: 1) analizy danego tekstu; 2) inform acji o pisarzu — w takim zakresie, jaki jest niezbędny dla zrozumienia utworu. U K aw yna część poświęcona Kol lo­ kacji jest stanowczo za szczupła — w tym sensie, że n iew iele się tu m ówi o sam ym utworze, zbyt dużo zaś o jego m iejscu w twórczości K orzeniow­ skiego. Po drugie: nie w idać zupełnie potrzeby om awiania życia i tw ór­ czości K orzeniow skiego po r. 1847, tym bardziej że okres ten został już przez autora opracowany w e w stęp ie do K r ew n yc h , również w w ydaniu B i b l i o t e k i N a r o d o w e j , i obecna w ersja stanowi zasadniczo pow tó­ rzenie spraw tam om ówionych.

(3)

230

R E C E N Z JE

form alistyczno-w pływ ologiczne rozważania sw ego poprzednika, K onstantego W ojciechowskiego. Kładąc nacisk na rzeczyw istość społeczno-gospodarczą kraju, w ścisłym związku z jej zjaw iskam i szukał źródeł pisarskiej in sp i­ racji Korzeniowskiego i akcentow ał rów nocześnie poważną rolę rodzimej literatury obyczajowej, rodzącej się głównie pod piórem K raszewskiego. Monograficzna struktura wstępu nie pozw oliła jednak autorowi rozw inąć w należytym stopniu tych słusznych założeń. Postarajm y się w ięc dodatko­ w o skonfrontować w ybrane zagadnienia utworu z rzeczyw istością społeczną i literacką epoki.

Na istnienie bogatych, rodzimych tradycji literackich i na ich pocho­ dzenie naprowadza już tem atyka powieści, uwidoczniona w tytule. Sprawa ek sd yw izji i jej skutków była jednym z tych zagadnień, nad którym i sze­ roko dyskutow ali liberałow ie w ileńscy. A rtykuł Jana Chodźki O e k s d y w i - zjach, czyli o podziale są d o w y m m a jątku dłu żnika dla w i e r z y c i e l ó w 1 w y ­ w ołał obszerną dyskusję, w której w zięło udział sześciu p rzedstaw icieli ówczesnego ziem iaństw a 2 Chodźko traktow ał eksdywizje jako rezultat spekulacji pieniężnych i kryzysu zbożowego, k tóry szczególnie dotknął zruj­ nowane przez w ojnę m ajątki. W idział on już zatem w eksdyw izji sym ptom nowych procesów gospodarczych.

W i a d o m o ś c i B r u k o w e pośw ięciły sprawie tej takie obrazki, jak Diabelstwo kulawe („Eksdywizja“) 3, A r ty k u ł ze w si n a d e s ł a n y 4, P odróż z miasta powiatowego do stolicy p rze z szlachcica po e k s d y w i z ji o d b y t a 5. W obrazkach powyższych sprawa kollokacji była oglądana jeszcze od strony swoich początków, od strony eksdyw izji, i dlatego główną uw agę zwracano na zagadnienia proceduralne oraz sądowe. K iedy w latach trzydziestych u stala się nowa społeczność kollokacyjna, tak różna od zaściankowej spo­ łeczności szlacheckiej, czasopism a organicznikow skie notują ten proces na­ tychm iast i ukazują go w obrazkach satyrycznych. W B a ł a m u c i e P e ­ t e r s b u r s k i m czytam y np.:

„Wieś ta, dziedzina Dm uchalskich, przez liczn y szereg eksdyw izji, su k ­ cesji, działów itd. zam iast jednego jak przedtem pana liczy ich teraz 32ch. Chaty, w których dawniej ekonom Bizunowicz, w ójt i atamani m ieszkali, przekształcone w dwory, hodują dziś starostów, skarbników, podsędków, chorążyny i podkomorzanki. W prawdzie dobrzy m oi sąsiedzi dziedziczą tylk o ty tu ły urzędów, które jeszcze ś. p. ich dziadowie lub pradziadowie p iasto­ w ali, nie są jednak mniej przez to gorliw i o ich utrzym anie. N ajm niejsze ubliżenie w tytule ściągnąć m oże domową wojnę. Św ieży tego przykład m iałem po moim przybyciu. Gdy bowiem P. Chorąży, spotkaw szy P. Skarb­ nika przy staw ie Podkomorzanek i m ając doń urazę, za przeoranie miedzy, z góry go i bez in tytu lacji zagabnął: »Co to Waść! m yślisz mi co roku

1 D z i e n n i k W i l e ń s k i , 1816, t. 2.

2 Por. J. B i e l i ń s k i , S zu b ra w c y w Wilnie. (1817—1822). Wilno 1910, s. 161—166.

3 W i a d o m o ś c i B r u k o w e , 1818, nr 74. 4 T a m ż e , 1819, nr 124.

(4)

w zdłuż całego łanu po dwa sążnie ziem i skradać?«, od przym ówek do słów, od słów poszło do pięści, od pięści do czubów“ 6.

Tu znajdow ały się źródła problem atyki i m etody artystycznej, którą posługiw ał się K raszewski w Latarni czarnoksięskiej przy opisie „majątku rozbiorowego“ 7. Cała sprawa została tutaj przedstaw iona za pomocą trzech kłótni i jednego morału wprowadzającego. B ył to sposób znany już ośw ie­ ceniowej kom edii dydaktycznej (por. Sarmatyzm). „Ot, jak niedawno re­ gent z panią Ś w ieżew ską, stanąw szy na dziedzińcach, bo ich tylko płot dzieli, jak poczęli się swarzyć, tośm y w szyscy w yb iegli słuchać jak na kom edię“ — opowiadał kollokator A n to n i8.

Pozostałości stylu kom ediow ego w sposobie obrazowania kollokacji można spotkać rów nież u K orzeniowskiego. Ze św iatem Czapliniec zaznajam ia nas pisarz za pomocą scenicznie ukazywanych zebrań i kłótni, którym tow a­ rzyszy m oralizatorsko-ironiczny komentarz odautorski. Co w ięcej, w iększość ukazywanych przez pisarza kollokatorów stanow ią tradycyjne postacie z ko­ m edii ośw ieceniow ej, niejednokrotnie naw et z tradycyjnym i nazwiskam i, jak pseudoelegantki panny Płachcianki, państwo Pożyczkowscy, istna dia- blica pani Birucka, panowie Cepowscy itd. W w ielu jednak wypadkach nazwisko nie zastępuje charakterystyki, a naw et jest w skazów ką w ręcz m ylną. Pew ną złożoność charakterów ludzkich dostrzegł Korzeniowski np. przy opisie postaci panów Sm yczkowskich (s. 79); ponadto um iał się już zdobyć na w pełni epicką charakterystykę określonej społecznie i obycza­ jowo gromady ludzkiej, jaką b yli n iew ątpliw ie kollokatorowie.

Charakterystyce prezesa Zagartowskiego pośw ięcił K aw yn sporo uwagi, słusznie w iążąc jej genezę głów nie z rzeczywistością społeczno-gospodarczą okresu, w której tacy w łaśn ie dorobkiewicze zaczynali się pojawiać. Ze w zględu na znaczenie tej postaci, w takich w ym iarach n iew ątpliw ie po raz pierw szy w prow adzanej na karty powieści, w arto przy pomocy nowych m a­ teriałów określić ściślej typow y przebieg kariery pana prezesa i zastano­ w ić się nad rodzajem tradycji literackich, które patronow ały tej kreacji literackiej.

Kiedy pod koniec XVIII w. zaczęły się rozsypyw ać w ielk ie fortuny m agnackie, tzw. kresy b yły w idow nią upadku najw iększych latyfundiów: Ponińskiego, Lubomirskich i Radziw iłłów. „Oto rozpadło się kilka w ielkich fortun pańskich, a znajdujący się bliżej gmachów, które runęły, pochw ytali te gruzy, z których nową w ielkość k lecili“ — notow ał jeden z pam iętni- k a r z y 9. A inny dodawał: „jako kruki na ścierwo, tak ze w szystkich stron zaczęły się zlatyw ać na łup gotowy tłum y posługaczów ekonomicznych

6 U r y w e k z kroniki A n d rze ja K rykow icza, jednego z 3 2ch dziedziców Kopinanki. B a ł a m u t P e t e r s b u r s k i , 1831, nr 1, s. 3.

7 Na Latarnię czarnoksięską jako na źródło Kollo kacji w skazują zarów­ no W o j c i e c h o w s k i , jak i K a w y n .

8 J. I. K r a s z e w s k i , Latarnia czarnoksięska. W arszawa 1954, s. 384. 6 P. J a x a B y k o w s k i , Pamiętn iki włóczęgi. T. 1. Warszawa 1872, s. 28.

(5)

232

R E C E N Z JE

i dworskich, przekupnych jurystów , awanturników w szelkiego rodzaju, cza­ sem n aw et podejrzanego szlachectw a“ 10.

Proces ten był w yraźny zwłaszcza na W ołyniu, gdzie „nowi ludzie“ stanow ili w poł. X IX w. w iększość w łaścicieli ziem skich. Szczególnie zyskow ­ ną drogę robienia fortuny stanow iły rządcostwa w ielkich dóbr. Ten typ kariery, o którym pisał już w Dośw iadczyńskim K r a sic k i11 i który z sar­ kazm em notow ał F red ro 12, był w latach K orzeniowskiego szeroko znany. Opisując takiego dorobkiew icza Kraszewski zaznaczał: „Ten, prawda, robi fortunkę, ale szkaradnym sposobem, uciskiem , nadużyciem, łotrostw em . Jeżeli m oże, zastaw ia łapkę na dziedzica, podaje fałszyw e pretensje, w y n a j­ duje przyczepki, nabywa jego długi, w ytrzym uje niedoimki, płaci tradycje i z rachunków w rachunki staje się prawie dziedzicem m ajątku“ 13.

Dzieci dorobkiewiczów starały się jak najszybciej zatrzeć swoje pocho­ dzenie. Jeden ze środków ku tem u stanow iło uzyskiw anie w w yborach sa ­ morządowych godności urzędniczych, do których przywiązany był tytuł, w ysoce przez szlachtę ceniony. Pam iętnikarz pisał: „Otóż niejeden z takich m yśli sobie, lubo z tym się głośno nie odkryje: »Moje nazwisko tak trąca, że kiedy kto z zacnych go w ym ów i, aż m rowie po mnie przechodzi: dobrze by go zakryć pod nazwą jakiego urzędu, a że u nas jest jakby charakter kapłański, który się nigdy nie zmazuje, choć ostatki pociągnę, by zostać m arszałkiem lub prezesem , bo jak nim zostanę, choćbym jak krótko urzę­ dował, to niech potem i sto lat pożyję, już nigdy nie usłyszę m ojego naz­ w iska«“ u .

Wśród dorobkiewiczów ukazyw anych przez Rzewuskiego w Mieszani­ nach o b yc za jo w yc h na szczególną uwagę zasługuje postać Krogulskiego. M ajątek jego pow staje nie ze skąpstwa, ale z oszustw. Jako przekupny sę­ dzia w yzu w a swoje rodzeństwo ze spadku. Do celu zmierza pochlebstwem i obłudną życzliwością. Gdy cel osiągnął, staje się dla swoich ofiar b ez­ litosny 15. Technika artystyczna, którą posłużył się tu Rzewuski, wzorowana 10 J. B e j ł a [H. R z e w u s k i ] , Mieszaniny obyczajowe. T. 1. Wilno 1841, s. 150.

31 Por. I. K r a s i c k i , Pism a wybran e. T. 3. Warszawa 1954, s. 144. 12 Oto słowa Papkina w sc. 8 aktu I (w. 491—501):

Czy to, proszę, rzecz słychana! L edw ie szlachcic na w ioszczynę Z pękiem długów się w ydrapie, Już m ieć musi komisarza! Dziw się potem , gdy się zdarza, Że w ołają: „Sto tysięcy! —

Kto da w ięcej?“ A jak krzykną po raz trzeci, Jakby z procy szlachcic leci I do sw ego komisarza Idzie w służbę na szafarza.

,a J. I. K r a s z e w s k i , W y ją tk i z szlachtografij. O r ę d o w n i k N a u ­ k o w y , 1841, nr 41, s. 328.

14 B e j ł a , op. cit., s. 39—40. 15 Tamże, s. 181.

(6)

była — jak to przekonująco udowodniła A niela K o w a lsk a 16 — na sche­ m acie ustalonym przez La B ruyère’a. Po pisarzu tym Rzew uski odzie­ dziczył zw łaszcza tendencję do ukazywania przywar obyczajowych jako ogólnoludzkich, powszechnych przywar moralnych.

Próby ingerencji w nowy porządek społeczny w im ię tradycyjnej m o­ ralności podejm ow ali także inni pisarze. W ciekaw ej Powieści z dziennika H enryka Praw dzickiego w y j ę t e j autor, biorąc w obronę zrujnowanego przedstaw iciela rodowej arystokracji, z satysfakcją notow ał słow a n ega­ tyw nego bohatera, p lenipotenta Projektowicza: „widzisz moje dostatki, m ówił Projektowicz, ale za karę Opatrzność odjęła mi zdrowie; oddałbym w szystko za zdrowie i spokojność sum ienia“ 17.

W arsztat pisarski K orzeniowskiego kształtow ał się pod w pływ em ośw ie­ ceniowych poglądów na zadania literatury. Echo ich brzmiało w yraźnie jeszcze w r. 1845, kiedy autor W torku i pią tk u pisał: „wybieram zawsze takie przedm ioty, które by m i dały powód odkryć jakąś interesującą stronę serca lub u m ysłu “ 18.

W ten sposób łączył się Korzeniowski z tym i pisarzami, którzy — jak Michał W iszniew ski w Charakterach rozm ów ludzkich — posługiw ali się

tradycyjnym i zasadami typizacji zjawisk. Postacią utrzymaną zupełnie

w stylu ośw ieceniow ych szkiców satyrycznych był chorąży W olczyński ze Spekulanta. R eprezentow ał on czysto przypadkową kombinację dwu przyw ar moralnych: sknerstw a i rozrzutności. Tak pow stał charakter niezdeterm i­ nowany społecznie i historycznie. Podobne cechy określały bowiem zarówno charakter M olierow skiego Mieszczanina — szlachcicem, Pysznoskąpskiego z komedii Czartoryskiego M n iejszy koncept ja k przysługa, pana Geldhaba, jak i arystokratę pana A chacego Scibora „pyszno-skąpskiego“ z Teofrasta polskiego Henryka Rzewuskiego. Z tym oczyw iście, że autorzy ci starali się przedstawić przyw ary m oralne sw ych bohaterów w jasno określonym i w m niejszym lub w iększym stopniu w pływ ającym na ich treść kon­ tekście społecznym , czego zarówno autor Spekulanta, jak i autor Mieszanin obyczajow ych uczynić nie potrafili.

W sposobie charakterystyki i w ocenie działalności prezesa Zagartow - skiego znajdujemy w iele cech tradycyjnych. Zasadnicza niezmienność p sy ­ chiki bohatera, epilog kariery prezesa, w reszcie konwencjonalne w prow a­ dzenie ubogiej w dow y z Żurawki, którą Zagartowski niszczył p rocesam i19 — w szystko to znała już literatura Oświecenia i twórczość jej przedlistopa- dowych spadkobierców. Na kartach Momusa Alojzego Żółkowskiego, w p is­ mach Jędrzeja Śniadeckiego czy Ś w istk u k r y ty c z n y m Stanisław a Potockiego

16 Por. A. K o w a l s k a , T e o jra sty polskie. P r a c e P o l o n i s t y c z n e , (Łódź) 1950, t. 8, passim.

17 Powieść z dziennika H e nry ka Prawdzickiego w y ję ta . B a ł a m u t P e ­ t e r s b u r s k i , 1830, nr 15, s. 66.

18 J. K o r z e n i o w s k i , W torek i piątek. B i b l i o t e k a W a r s z a w - s к a, 1845, t. 2, s. 543.

19 Por. chociażby starą opowieść o w dow ie pokrzywdzonej przez tryb u ­ nał lubelski, przytoczoną przez R z e w u s k i e g o w Pamiątkach Soplicy.

(7)

234

R E C E N Z J E

pojaw iały się często w zm ianki o dorobkiewiczach 20. W oczach tych autorów byli jednak dorobkiewicze zawsze tylko reprezentantam i określonych przy­ w ar obyczajowych, a nie — św iad ectw em procesu gospodarczego.

Podobnie jak Fredro, który w Panu Geldhabie, na drodze drobiazgow e­ go i w nikliw ego odtwarzania rzeczyw istej kariery liw eran ta w ojsk K się­ stw a W arszawskiego, przełam yw ał schem at m olierow skiej karykatury m o­ ralnej, tak autor Kollokacji nie om ieszkał z zadziw iającą sum iennością ukonkretnić biografii ów czesnego dorobkiewicza w ołyńskiego. Pokazał bo­ w iem następnie sw ojego bohatera w działaniu, w faktycznej, finansow ej, nie tylko m oralnej, w alce ze sw ym i przeciw nikam i, a następnie — ofiarami, um iał zdobyć się na sporą dozę obiektyw izm u, przyznając w pew nych w y ­ padkach rację jego argum entom (np. w d ysku sji z panią Podziemską) i po­ kazując swoistą m iłość Zagartow skiego do córki.

Dobór cech m oralnych znakom icie odpowiadał społecznej karierze pre­ zesa Zagartowskiego. N iezbyt czyste kom binacje finansow e, a n iew ątp li­ w ie i w ychow anie dom owe, w ytw arzają w nim naw yk przykryw ania swoich m yśli m aską obłudy. W córce w id zi Zagartow ski u cieleśnienie swych m a­ rzeń o w ejściu w sfery bogatej szlachty rodowej, a naw et arystokracji. Stąd troska o w ych ow anie K am ili i m iłość dla niej. W ten sposób trad ycyj­ ny obrazek satyryczny, oparty na apriorycznie przyjętej koncepcji filozo- ficzno-m oralnej, przedstaw iał tu postać typow ą, ukonkretnioną historycz­ nie i społecznie.

Korzeniowski b ył nadto jednym z bardzo nielicznych pisarzy, którzy obserwując proces p ow staw ania now ych fortun i potępiając m oralną stronę owego zjaw iska rozum ieli nieodw racalność tych przemian. Dobre dziecko po­ tępianego dorobkiewicza było w ówczesnej literaturze czymś w yjątkow ym . Ani Flora z Pana Geldhaba, ani córki W iktora O bliskiego z Rodziny w salo­ nie Dzierzkow skiego, ani Edward z W nucząt K aczkowskiego, ani córka Dahlm ana z A lkhadara Chojeckiego, ani w reszcie Le chevalier A dalbert de G ergolicki z Zaklętego dw oru Łozińskiego — nie b yły to postacie pozytywne. W bezkom promisowej w alce z dorobkiew iczam i, którą z pozycji arystokra­ tycznych prowadził R zew uski, a z pozycji dem okratycznych pow ieściopisa- rze galicyjscy, K orzeniow ski okazał się najbardziej komprom isowy. K iero­ w a ł się tu n iew ątpliw ie zasadami m oralności katolickiej. A le interpretow ał je w duchu ideologii organicznikowskiej.

Rozważania nad konstrukcją postaci Zagartowskiego pozw oliły na u w i­ docznienie ogromnej roli obserwacji pisarskiej jako źródła inspiracji tw ór­ czej. Trafność w w yborze terenu działalności prezesa, typow ość jego biografii, w ierność w odtwarzaniu szczegółów jego kariery — w szystk ie te osiągnięcia dowodziły um iejętnej obserwacji zjaw isk życiowych. Gdzie znajdow ały się źródła literackie tej um iejętności?

Szacunku dla realiów historyczno-obyczajow ych i sum ienności w ich odtwarzaniu uczył pisarzy polskich przede w szystkim W alter Scott. Sytuacja ideow a po r. 1830 sprzyjała rozw ojow i kultu tradycji domowego życia ro­ dziny szlacheckiej. Z tą m yślą odgrzebywano stare pam iętniki i w tym duchu pow staw ały w łasn e utw ory.

80 Por. A. K o w a l s k a , M omus Alojzego Żółkowskiego. W arszawa 1956, rozdz. V.

(8)

W roku 1834 ukazały się w w ileńsk im Z n i c z u w y ją tk i z pam iętnika Karpińskiego Historia mojego w i e k u i ludzi, z k tó r y m i ży łem . Publikacja spotkała się z życzliw ym p rzyjęciem w kołach szlachecko-katolickich pisa­ rzy. Zwracano szczególną uw agę na sym patię, z jaką poeta opisyw ał swoje staropolskie i zaściankow e dzieciństw o, a nade w szystk o — z uznaniem w itano portret ojca poety, szlachcica starej daty i o b y cza jó w 21. Do takich n iew ątpliw ie tradycji n aw iązyw ał Ignacy Chodźko, gdy k reślił Domek m o ­ jego dziadka. Zjawiają się w ięc na kartach literatury postacie staropolskich typów, kreślone w oryginalnej, narodowej form ie gaw ędy lub pam iętnika, którą to form ę rozpowszechniły w literaturze w ydan e przez Raczyńskiego Pam iętn iki Paska 22.

Reguły szeroko i precyzyjnie rozbudowywanego w arsztatu pisarza h i­ storycznego zaczęły obowiązyw ać pisarzy obyczajow ych; i to w podwójnym

sensie. Po pierwsze: m ieli oni obowiązek odtw arzania teraźniejszości z w ier­ nością h isto ry k a 23; po drugie: zobow iązyw ano ich do uw ydatniania i apo­ teozy przem ijających, tradycyjnych elem en tów w spółczesności, z potępie­ niem czynników burzących stary porządek m oralny.

Z takich to źródeł płynęła u K orzeniow skiego literack a koncepcja zaścian­ kowej id ylli, w ysep ki szczęścia wśród morza kollokacyjnych intryg. W skrzeszając w postaci W iktora Starzyckiego w spom nienie o swoim ojcu (s. CLI i 50, przypis 12), w stęp ow ał pisarz na drogę K arpińskich i Chodź­ ków. Żyw y obraz starego szlachcica w yraźnie odbijał od schematycznych kopii ośw ieceniow ych bohaterów zarówno pozytyw n ych (Hipolit, Józef), jak i negatyw nych (typy kollokatorów). B yła to postać zindyw idualizow ana spo­ łecznie, historycznie i narodowo, była to postać potraktow ana z sym patią i opisana ze skrupulatną drobiazgowością. B yła to w reszcie postać w zięta z życia Korzeniowskiego, karta z pam iętnika, w łączona do polskiej powieści obyczajowej przez szlacheckiego pisarza.

Sym patyzując w idać z genetycznie w alterskotow skim nurtem realizmu polskiego (na którym w ycisn ęły swoje piętno narodowe elem en ty szlachec­ kiej gaw ędy pam iętnikarskiej i szlacheckiej dydaktyki katolickiej), Korze­ niowski w ziął stąd również i p ew ne cechy n egatyw ne. N ależała do nich bezkrytyczna aprobata staroszlacheckich stosunków rodzinnych i staroszla- checkiej m oralności, przed którą m łodzież m usiała kapitulow ać. W o w iele w iększym stopniu niż w Kollokacji w ystąp iły te konserw atyw n e tendencje w takich utworach, jak P odziękowanie, Po latach trz y d zie stu , Panna p o stę­ powa, K r z y ż na stepie, w których K orzeniowski w ręcz solidaryzow ał się z szlachecko-katolicką ofensyw ą obyczajową w literaturze, kierowaną przez Eleonorę Ziemięcką i Michała Grabowskiego.

Tendencje te szczególnie silnie ujaw niły się w zakończeniu utworu: bo­ 21 Por. M. G r [ a b o w s k i ] , Jeszcze kilka słów o K arpińskim . T y g o d ­ n i k P e t e r s b u r s k i , 1838, nr 54.

22 Pierw sze pam iętniki szlacheckie publikowano już przed r. 1830 <np. powieści T a ń s k i e j ) , ale zasadniczy rozwój tego gatunku przypada na lata trzydzieste.

23 Zob. rec. Ż. K o s t r o w c a (I. H o ł o w i ń s k i e g o ) z K r a s z e w ­ s k i e g o Obrazów z życia i podróży ( T y g o d n i k P e t e r s b u r s k i , 1842, nr 82, s. 555).

(9)

2 3 t f R E C E N Z JE

gata dziedziczka oddała rękę kochanemu przez nią zaściankowem u szlach­ cicowi. Podobnie rozw iązał swój konflikt Fredro w kom edii P r z y ja c i e le : po w ielu perypetiach Zofia oddaw ała rękę kochanemu, szlachetnem u, ale i ubo­ giem u — Zdzisław owi. Forsow anie optym istycznych epilogów łączyło się z żyw otnością idei O św iecenia. Zarówno bowiem kom edie Fredry w Galicji, jak i pow ieść obyczajow a na ziemiach wschodnich podejm ow ały nową pro­ blem atykę społeczną w tych dzielnicach dawnej R zeczypospolitej, które przeżyw ały O św iecenie z dużym opóźnieniem , nieraz łącznie z przełom em rom antycznym . W ym ienionym pisarzom nieobce b yły zatem i typow e złu ­ dzenia ideologów obozu reform y. Tak popularny w O św ieceniu ideał zgody klasow ej odzw ierciedlali oni w postaci sojuszu dołów szlacheckich z po­ zytyw nym i p rzedstaw icielam i szlacheckiej góry. O takim doborze partne­ rów sojuszu d ecydow ały nie tylko szlacheckie koligacje obu pisarzy, lecz także te nadzieje, jakie w X IX w. łączyły się z rolą szlachty zaściankow ej. Tak licznie reprezentow ana w literaturze X IX w . szlachta zaściankow a m iała pełnić rolę arki przym ierza w podwójnym sensie. Po pierwsze, w o ­ bec kosm opolityzm u arystokracji jedynie w zaścianku m iały się znajdować skarby narodowej tradycji. Po drugie, jak na to zw rócił uw agę Stanisław P ig o ń 24, o literack im aw ansie bohaterów zaściankowych decydow ał fakt, że m ieli oni p ełnić rolę społecznego wiązadła m iędzy ludem, z którym łą­ czyło ich niejednokrotnie położenie ekonomiczne, a bogatą szlachtą, której bliscy b yli pochodzeniem .

M iędzy Fredrą a K orzeniowskim istniały jednak różnice, jakie m u­ siały istn ieć m iędzy sytuacjam i społecznym i lat: 1826 i 1847. Dla szczęśli­ w ego przełam ania podziału społecznego (majątkowego Fredro nie dostrzega) między Zofią a Zdzisław em w ystarczyła pisarzowi ośw ieceniow a w iara w konieczność zw ycięstw a szlachetnych cech ludzkiej natury (tu: przyjaźni i miłości). M ajątkow ą przepaść m iędzy Kam ilą a Józefem może ten ostatni przeskoczyć dopiero przy daleko posuniętej ingerencji Opatrzności, która karząc śm iercią prezesa decyduje o m oralnej postaw ie jego córki, zadość- czyniącej za grzechy ojca. Stosow anie podobnej m otyw acji wyraźnie łączy K orzeniowskiego z pisarzam i katolickiej reakcji.

Jedną z najciekaw szych spraw w badaniach nad Kollokacją jest nie­ w ątp liw ie sprawa stosunku autora do twórczości Balzaka. W badaniach dotychczasow ych pierw szorzędnym dowodem w pływ ów Balzaka na Ko­ rzeniow skiego m iała być koncepcja postaci Zagartowskiego. W ojciechowski sporo uw agi p ośw ięcił w ykazyw aniu licznych związków, jakie m iały łą­ czyć postać w ołyń skiego spekulanta z bohateram i paryskiej g ie łd y 25. Kawyn podszedł do zagadnienia ostrożniej i ograniczył rolę Balzaka do inspiracji literackiej.

Nasze uw agi nad genezą postaci Zagartowskiego zmierzały do udoku­ m entow ania dom inującej roli w ołyńskiej rzeczyw istości społecznej i litera­ ckiej. Staraliśm y się zwrócić uw agę na rodzimy charakter tradycji artystycz­

24 S. P i g o ń , K o n f lik ty i w ę z ły społeczne w komediach Aleksandra Fre­ dry. P a m i ę t n i k T e a t r a l n y , 1958, z. 2, s. 225.

25 Por. J. K o r z e n i o w s k i , Kollokacja. Oprać. K. W o j c i e c h o w s k i . Kraków 1924, s. 7—8. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . Seria I, nr 28.

(10)

nych, którym i posługiw ał się tu K orzeniowski. Zw róciliśm y także uw agę na rodzime źródła w zm ożonej w rażliw ości pisarza, pozw alającej na dostrzega­ nie typow ych zjaw isk w spółczesnego życia. W idzieliśm y, że Korzeniowski szedł, z jednej strony, drogą doświadczeń autora Pana Geldhaba, z drugiej zaś — polskiego w alterskotyzm u. U m niejsza to znacznie m ożliw ość w pływ u Balzaka na k ształtow anie postaci Zagartowskiego. Obecnie postaram y się uzasadnić nasze tw ierdzenie dodatkowo.

Przedstaw iając tok m yśli prezesa na m arginesie planów m atrym onial­ nych Kam ili, Korzeniowski pisał: „Chociaż [prezes] w ątp ił, aby taka cacana laleczka jak pan Henryk m ogła się jej podobać, że jednak sama napom knęła o tym Żydowi, wniósł, że jako nieodrodne dziecko, zajęta nie romansami, ale realniejszą korzyścią połączenia dwóch takich m ajątków “ (s. 115).

A rozważania pani W łodzim ierzowej nad ultim atum finansow ym p re­ zesa kom entow ał autor w następujący sposób:

„Przelękła się pani W łodzim ierzowa przesylabizow aw szy list i postrzegł­ szy tak ogromną sum ę przy końcu pięknie w ykaligrafow aną. Chociaż n ie ­ dbała, w ierząca, że na sw ojej m itrze w yp łyn ie jak w arce z powodzi d łu ­ gów, chociaż zagłębiona w Balzaku i innych koryfejach ow czasow ej lite ­ ratury, czuła to jednak, że suma za w ielka, że jej p ew nie nie ma w goto- w iźn ie i że kłopot i w styd publicznej przedaży tuż za nią“ (s. 116).

Opartą na romansach francuskich koncepcję życia pani W łodzimierzowej rozbił prezes słowam i, których w yjątkow a jak na tę postać szczerość kazała się dom yślać pełnej aprobaty pisarskiej: „Gdybyś pani w ięcej zajm owała się praktyką życia naszego społecznego, a m niej urojonym i wypadkam i francuskiego św iata, tobyś pani była w iedziała, że z dobrej okoliczności należy zaraz korzystać, kuć żelazo, póki gorące, bo zdarzenia uciekają jak woda i wrócić ich nie m ożna jak dnia w czorajszego“ (s. 129).

Podobnie ocenił K orzeniow ski Balzaka w E m erycie, k lasyfikując jego twórczość jako lekturę sa lo n o w ą 26.

„Nazwisko Balzaka budzi dziś w naszym pojęciu obraz głębokiego, su­ rowego niem al m yśliciela, człow ieka, który, jak nikt przed nim ani po nim, zw ażył, osądził i opisał całokształt życia społecznego, układ i stosunek jego grup, mechanizm w alk i nam iętności, i zaklął je w nieśm iertelną ga­ lerię typów Kom edii lu dzkiej. Balzak jest dziś lekturą, w której smakują raczej mężczyźni. Inaczej rzecz się m iała w epoce, w której w ielk i pisarz żył i działał. Nazwisko Balzaka, dla w spółczesnych, było przede w szystkim m ianem spowiednika serc i dusz kobiecych“ — pisał Tadeusz B oy-Ż eleń ­ ski 27. Dokum enty epoki potw ierdzają w zupełności słuszność tej tezy.

Balzak był jednym z tych pisarzy tzw. literatury szalonej, których książki cieszyły się ogromnym powodzeniem w śród czytelniczek ze sfer ziemiańskich, „...potomność będzie m iała w Balzaku obraz doskonałego sa­ lonowca, co potrafi m ówić jak najw ięcej o niczym “ — pisał do Michała Grabowskiego redaktor w ileń sk iej R u s a ł k i 28. Podobnie jak Adam Groza, czytelnicy polscy w id zieli w Balzaku modnego pisarza in tryg salonowych,

26 Por. J. K o r z e n i o w s k i , Em eryt. Złoczów [1899], s. 312.

27 B a l z a c , Córka Ewy. Kraków b. r., s. V. В i b 1 i o t e к а В о у a. T. 47. 28 G r o z a do Grabowskiego, 16 V I 1838. W: Korespon den cja Michała Grabowskiego. Bibl. Kórnicka, rkps 1160, k. 157.

(11)

2 3 8

R E C E N Z JE

a w jego powieściach — frapującą i podniecającą rozrywkę. A leksander Przezdziecki uw ażał Balzaka za nauczyciela poetyckiego stylu dla dam z tow arzystw a 29, dla Józefa Symeona Boguckiego był Balzac salonow ym portrecistą w ykw intnych p a ń 30, H ipolit S kim borow icz31 i autor artykułu R zut oka na romans we F r a n c ji32 w idzieli w nim tylko eleganckiego i zręcznego autora literatury rozrywkowej. N ie było w tym nic dziwnego. Dla szlacheckiego in teligenta kraju o półfeudalnych stosunkach społecznych powieść o kapitalistycznym społeczeństw ie francuskim m usiała być p ow ieś­ cią fantastyczną. Jedynie nieliczni (np. K raszew ski, Cieszkowski) uznaw ali w Balzaku mistrza, ale sąd taki dokum entowali w ysoką jakością charakte­ rystyk jego postaci i bystrym m alow aniem stosunków rodzinnych 33.

Zdaniem niektórych k rytyków lektura utw orów Balzaka m iała odryw ać czytelnika od rzeczyw istości, a w konsekw encji w p ływ ać dem oralizująco na w ychow anie młodego pokolenia. W ten sposób interpretow ał to Gra­ bowski. Pisał:

„Przyznajmy jednak, że dotąd to w ypełn ianie urzędu w łościańskiego jest u nas szczerą jeszcze u t o p i ą , chociaż jest u t o p i a w in ą naszej swobodnej w oli i rozm inienia się z obowiązkiem św iętym , niew ątpliw ym . Ileż to u nas czytelniczek Balzaka mniema się znajdować na srogim w y ­ gnaniu albo w niegodnej ich w dzięków i ukształcenia pustyni, znajdując się śród swoich ojczystych w iosek, gdzie im los w ybrał w łaśn ie co n aj- zaszczytniejsze m iejsce, [...] m iejsce, na którym mogą dawać niejałow e dowody dobroci serca, którą się chlubią [...]“ 34.

Łatwo dostrzec, że z w yraźnym i echam i sądów Grabowskiego spotykam y się w Kollokacji.

Ten przegląd sądów o B a lza k u 35 w ykazał, że opinia K orzeniow skiego nie była odosobniona. Interpretacja Balzaka jako znakomitego analityka

28 Por. A. P r z e z d z i e c k i , Podole, Wołyń, Ukraina. T. 1. Warszawa 1841, s. 75.

30 Por. J. S. B o g u c k i , Rodin, czyli duch na drodze pokuty. T. 1. War­ szawa 1846, s. IX. Podobnie u K r a s z e w s k i e g o (D ziw adla. T. 2. Lwów 1872, s. 36. Wyd. 1: 1853) egzaltow ana dama salonow a zarzuca sw ej rozsąd­ nej przyjaciółce, że „nie w ierzy w Balzaka i jego znajomość kobiecego serca“. A oto głos bohatera innej powieści: „miłość praw dziw a chyba w roman­ sach, jeden Balzak um iał ją doskonale oddać“ (L. P o t o c k i , Z a rys y to w a ­ rzyskiego życia z dzie w ię tn aste go stulecia. Poznań 1856, s. 13).

31 Por. H. S k i m b o r o w i c z , Piśmienność powszechna. P r z e g l ą d N a ­ u k o w y , 1843, t. 2, s. 29.

32 P r z e g l ą d W a r s z a w s k i , 1840, t. 3, s. 271—272.

33 Por. J. I. K r a s z e w s k i , O literaturze szalonej przez M. Gr. T y g o d ­ n i k P e t e r s b u r s k i , 1839, nr 68, s. 391—392. — A. C i e s z k o w s k i , O romansie nowoczesn ym. B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1846, t. 1, s. 160—161.

34 M. G r a b o w s k i , L ite ratu ra i k r y ty k a . T. 1. Wilno 1838, s. 149. 33 przegląd sądów o Balzaku oparłem na zestaw ieniu Z. K o r w i n - P i o t r o w s k i e j w pracy: Balzac en Pologne. Essai de bibliographie. Paris 1933.

(12)

stosunków kapitalistycznych stanow iła interpretację K orzeniowskiem u obcą. P rzypisali m u ją dopiero historycy literatury.

Rozważania powyższe zm ierzały do w ykazania, że zarówno silne pow ią­ zania K orzeniow skiego z tradycjam i rodzimego realizm u, jak i sw oista re­ cepcja Balzaka w ów czesnym społeczeństw ie w yk lu czały inspirację fran ­ cuskiego pisarza w zakresie tem atyki związanej z w prowadzeniem postaci prezesa Zagartowskiego. N ie zmierza to do k w estionow ania w pływ u B a l­ zaka jako pisarza salonów, jako znawcy duszy kobiecej, a w ięc w zakresie dostępnym św iadom ości autora Kollokacji.

W takim w łaśn ie kontekście tem atycznym złączył nazwisko K orzeniow ­ skiego z nazw iskiem Balzaka Dziekoński. Dla Dziekońskiego jako recen­ zenta S peku lanta nie postać Augusta, ale św iat salonow y, reprezentow any przez marszałka Zabrzezińskiego, był tym konw encjonalnym św iatem , k tó­ ry autor przeniósł na karty utw oru pod urokiem „cichych, w ym uskanych powieści B alzaka“ 36. I tu m iał niew ątpliw ą rację W ojciechowski, kiedy wzorów dla obrazu salonu i kobiety „z tow arzystw a“ w Spekulancie do­ szukiw ał się w pow ieściach Balzaka, szczególnie w Córce Ew y 37.

Rozważania te prowadzą do paru w niosków natury ogólniejszej. W ydaje się, że pow ieść K orzeniow sk iego38 w o w iele w ięk szym stopniu związana była z tradycjam i polskiej literatury obyczajowej niż z romansami Balzaka. Tym samym naw iązyw ała do osiągnięć satyry i epiki Oświecenia, a w ięc częściowo i do założeń ośw ieceniow ej dydaktyki, b liskiej ideowo w yzn aw ­

com poglądów organicznikowskich. Źródłem nowatorstw a artystycznego

była n iew ątpliw ie zaostrzona i w ykształcona na w zorach polskiej powieści w alterskotow skiej obserwacja pisarza, który z pam iętnikarską dokładnością reagował na zjaw iska życia codziennego. W pływ ało to na przekształcenie oświeceniowej satyry (opartej na w yabstrahow anym schem acie filozoficz- no-m oralnym ) w epikę obyczajową, bogato obrośniętą realiam i historycz­ nymi i lokalnym i. Nową techniką artystyczną p osługiw ał się pisarz przy ukazywaniu postaci pierwszoplanow ych, stara — obow iązyw ała jeszcze przy kreśleniu sylw etek drugoplanowych. Silny w p ły w w spółczesnej literatury obcej dawał o sobie znać z chw ilą w kroczenia w krąg tem atyki, która nie posiadała u nas powieściow ych tradycji: pragnąc ukazać życie kobiety ze świata salonów, Korzeniowski zarówno w Speku lancie, jak i w Em erycie sięga po wzory francuskie (tak, jak czynił to zresztą w swoich dramatach).

*

Czytelnik Kollokacji otrzym uje w opracowaniu S tefan a K aw yna tekst starannie przygotow any i zaopatrzony przypisam i. A utor opracowania oparł się słusznie na edycji drugiej, jako bardziej poprawnej językowo, notując sumiennie w przypisach w ażniejsze zmiany. W arto może było zaznaczyć,

36 J. B. D z i e k o ń s k i , Spekulant, powieść Józefa Korzeniowskiego. D z w o n L i t e r a c k i , 1846, t. 2, s. 163.

37 J. K o r z e n i o w s k i , Spekulant. Oprać. K. W o j c i e c h o w s k i . Kraków 1924, s. X. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . Seria I, nr 25.

за Warto na m arginesie w spom nieć o w p ły w ie tem atyki poruszonej w Kollokacji na twórczość K r a s z e w s k i e g o (Milion posagu) oraz Ł o - z i ń s k i e g o (Szlachcic chodaczkowy).

(13)

240

R E C E N Z JE

że mimo ogólnej tendencji poprawnościowej i w r. 1851 zdarzają się u Ko­ rzeniow skiego ustępstw a na rzecz prow incjonalizm ów , nawet w obec edycji z 1847 roku. Kollokacja w w ydaniu B i b l i o t e k i N a r o d o w e j zaopa­ trzona jest ponadto w starannie dobrane rysunki A ndriollego i innych m alarzy czy rysowników z poł. X IX w ieku.

M ieczysław Inglot

D a n u t a B r z o z o w s k a , ADOLF DYGASIŃSKI. W arszawa 1957. Wiedza Powszechna, s. 330, 2 nib. + 1 mapa.

Monografia życia i twórczości A dolfa D ygasińskiego pióra D anuty Brzo­ zow skiej posiada z zam ierzenia charakter popularnonaukowy, zadania popu­ laryzatorskie w ybijają się tu zatem na plan pierw szy, co nie osłabia n ie ­ w ątp liw ych osiągnięć naukowych pracy. P rzejrzysta w układzie, dobrze skom ponowana, książka zaleca się od pierwszych kart jasnym , spokojnym , p oglądow ym — chciałoby się p ow iedzieć — sposobem relacji o życiu, dzia­ łalności i pracy twórczej człow ieka, który dopiero m ając 44 lata dał pierwsze próby sw ego artystycznego pisarstw a, zajęty przedtem praktyczną d ziałal­ nością nauczycielską i popularyzacją czołowych zdobyczy p ozytyw istycz­ nej pedagogiki europejskiej.

Przyjm ując chronologiczny zasadniczo tok w yw odów , w prow adza autorka w sześciu rozdziałach nie dające się chyba podw ażyć podstaw y periodyzacji życia i twórczości Dygasińskiego. W rezultacie zapoznajem y się naprzód z pochodzeniem , dzieciństw em , m łodością, studiam i i z pierwszym , krakow ­ skim okresem burzliw ego, pełnego konflik tów z konserw atyw nym środowi­ skiem , życia przyszłego pisarza (do r. 1877).

N astępny okres stanow ią lata jego „pozytyw istycznego entuzjazm u“, oży­ w ionej działalności pedagogicznej w W arszawie, zaciętych bojów publicystycz­ nych na łam ach P r z e g l ą d u T y g o d n i o w e g o i pierwszych prób lite ­ rackich, gdzieś po lata 1887—1889. Granicę okresu ustala autorka na pod­ staw ie determ inujących ją konkretnych faktów .

Od tego czasu, om al do zgonu w r. 1902, pędzi D ygasiński życie m iędzy W arszawą a przym usow ym i m iejscam i nauczycielskiej działalności na dw o­ rach arystokracji i m agnaterii finansow ej. Okres to najtrudniejszy do chro­ nologicznego uporządkowania i dlatego słusznie postąpiła autorka książki, w prow adzając tu p ew ien ład nie tylk o w oparciu o fakty z życiorysu, ale rów nież o fakty z twórczości artystycznej — przez ukazanie jej charaktery­ stycznych przemian. Synchroniczne przedstaw ienie, jako jednolitej całości, faktów biograficznych oraz przejaw ów twórczości naukow ej, publicystycznej i literack iej ułatw ia czytelnikow i „konkretyzację“ pełnej sylw etk i D ygasiń­ skiego, która w yłan ia się ze stronic książki w kształtach w yraźnych, ze w szystk im i słabościam i, z jednej, i dram atycznym i często konfliktam i z oto­

czeniem , z drugiej strony. Pozorna łatw ość, jasność i prostota relacji o dzie­ jach życia i twórczości autora G odów życia nie może jednak przesłonić w ysiłk u oraz rezultatów badawczych autorki. U kładają się one w cztery niejako w arstw ice om awianej monografii: 1) osiągnięcia popularyzatorskie, 2) sylw etk a „ludzka“ Dygasińskiego, 3) pedagog, 4) artysta.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

[r]

— na dotychczasow ych zasadach

[r]

Dzięki tworzeniu w ramach obozu socjalistycznego ogrom­ nego potencjału ekonomicznego, rozbudowany został niezbędny jeszcze w naszych czasach ze względu na istniejące

Glosa do uchwały Sądu Najwyższego z dnia 10 września

P rotokół pow inien być ta k sporządzony, aby uw idaczniał m.in.. tam orzeczn

zab o ru rosyjskiego,