• Nie Znaleziono Wyników

Adres ZRe&ałccyi: ZECIralso-^slsiie-IEPrzećLno.ieście, 2STr 68.CHEMIJA

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adres ZRe&ałccyi: ZECIralso-^slsiie-IEPrzećLno.ieście, 2STr 68.CHEMIJA"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JVŁ 2

.

Warszawa, d. 10 Stycznia 1892 r. T o m X I .

TYG O DNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W a rs za w ie :

Z p rze s y łk ę p o c z to w a : rocznie półrocznie rocznie ra. 8 kw artalnie „ 2 10 5

Prenum erow ać m ożna w R edakcyi W szechśw iata i we w szystkich k sięgarniach w k raju i zagranicą.

K om itet R edakcyjny W s zec h ś w iata s ta n o w ią p an o w ie;

Aleksandrowicz J., Deike K.., Dickstein 8., Hoyer EI.t Jurkiewicz K., Kwietniewski W ł.. Kramsztyk S,,

Natanson J., Prauss St. i Wróblewski W.

„ W szech sw iat“ przyjm uje ogłoszen ia, których ’ reśó ma ja k ik o lw iek zw iązek z nauką, na n astęp ujących warunkach: Za 1 w iersz z w y k łeg o druku w szpalcie albo jeg o m iejsce pob iera się za pierw szy raz kop. 7 '/i

za sześć następ n ych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.

A d res ZRe&ałccyi: ZECIralso-^slsiie-IEPrzećLno.ieście, 2STr 68.

CH EM IJA

W Ę G L A K A M I E N N E G O .

i .

K ończącem u się stu lecia często dajemy n a ­ zw ę w ieku w ęgla kam iennego, gdyż niem a zapew ne i n igd y nie było nu św iecie mate- ryjału tak w ielostronnie przez dow cip ludzki w y zysk an ego, tak liczn e i tak cenne odda­

ją ceg o człow iek ow i u słu gi, ja k ten skarb czarny, przez dawno u b iegłe czasy d z ie ­ d zictw em obecnem u przekazany pokoleniu.

P om yślm y ty lk o — skąd czerpiem y siłę, k tó ­ ra przenosi z m iejsca na miejsce nas sam ych i w ytw ory naszćj pracy, porusza machiny fabryk i warsztatów? skąd bierzem y n ie sły ­ chane ilości ciepła, jakich w ym aga nasza d ziałaln ość techniczna i życie codzienne?

skąd bierze się przew ażna ilość produko­

w anego przez nas św iatła sztucznego? skąd w reszcie przem ysł chem iczny w yciąga t y ­ siączne przetw ory, niezbędne ju ż dziś dla nas na w szystkich n iezliczon ych polach sw oich zastosowań? W szakże tym b ajecz­

nym Sezam em , k tórego tajem nicze z ło to ­ dajne łon o aż do dni naszych zam knięte czekało na słow a zaklęcia nauki, je st w ęgiel kam ienny. N ależy się mu cześć podw ójna, bo i m ateryjalny postęp ludzkości za w d zię­

cza mu w ięcćj, niż jakiem ubądź innem u d a ­ rowi przyrody i dla idealnych, naukow ych dążeń um ysłu ludzkiego d ostarczył najżyź- nlejszego podścieliska.

O koliczności, wśród których w ęgiel k a ­ m ienny znajduje się w łon ie ziem i, w łasn o­

ści, skład i k olejne następstw o tow arzyszą­

cych mu w arstw i pokładów , cała jednem słow em gieo lo g iczn a strona kw estyi znana jest i spopularyzow ana dostatecznie. Kraj nasz dość bogato je st uposażony w ten skarb n ieoceniony i w ielu zapew ne czytelników m iało sposobność oglądania D ąbrow y i c ie ­ kawej pracy, jaka tam wre pod ziem ią i na jój pow ierzchni. I w literaturze ściślejszćj i lżejszój łatw o spotkać się z doskonałem i opracowaniam i g ie o lo g ii i górnictw a w ęgla kam iennego. Jedna tylk o strona zaniedba­

na je st nieco, n ietylk o u nas, ale i w szędzie, strona chem iczna k w estyi. N iem ożna się

(2)

18

skarżyć, żeb y w ty m k ieru n k u brakow ało badań szczeg ó ło w y ch , są. ow szem liczn e i noszą najczęściej stem pel bardzo pow ażny;

ale m ało komu na m yśl p rzych od ziło zebrać je w jed n ę całość. Tój p otrzeb ie zadość u czy n ił dopiero n iejak i p. M uck, d yrektor pracow ni górn iczej w B och u m ie w W est­

falii, przez pow tórne w r. z. w yd an ie książ­

ki p. t. C hem ija w ęg la kam iennego ').

Z czasopism i k siąg fachow ych p ow yciąga­

ne sz czeg ó ły M uck zebrał w jed n ę całość, obejm ując n iety lk o tech n o lo g iją w ęgla, ale i je g o historyją naturalną w n ajob szern iej- szem zn aczen iu słow a, a u m iał to w szystko treściw ie zaw rzeć w jed n y m n iezb yt w ie l­

kim tom ie. A le książka ta j e s t pisana j ę ­ zykiem , zrozu m iałym ty lk o dla dobrze w chem ii p rzygotow an ego czy te ln ik a ,a n a d ­ to n ie za leca się cop raw d a zbyt zrozu­

m iałym w yk ład em . Z daw ało mi się d o ­ brem w yd ob yć z tej k siążk i najw ażniejsze rzeczy, dodać do nich to, co nas więcej z a j­

mować m oże i, w postaci o ile można n a j­

mniej najeżonej trudnościam i ję z y k a nau­

kow ego pogadanki, zam ieścić na stronicach W szechśw iata.

P rzed ew szystk iem p ostarajm y się poznać, z czego się składa w ęg iel k am ien n y. T ak ie pytanie m oże zad ziw ić tych , k tó rzy w iedzą, żc w ęgiel należy do liczb y cia ł prostych, czy li p ierw iastk ów , że w ięc masa w ęgla składa się z atom ów lub cząsteczek w ęgla i n iczego w ięcej. O tóż tutaj mam y rodzaj n ieporozum ienia, biorącego źród ło w u b ó­

stw ie c z y n iew yrob ien iu n aszego języ k a . F rancuz i n iem iec mają po dw a w yrazy na to, co m y je d n y m n azyw am y. P ie r w sz y bez trudności zrozum ie, że w m ateryi zw a ­ nej c h a r b o n , oprócz pierw iastk u c a r b o ­ n ę , m oże znajdow ać się je s z c z e coś innego;

drugiem u w takiż sam sposób służą w yrazy K o h l e i K o h l e n s t o f f ; a nadto francu­

skie h o u i l l e i n ie m ie ck ie S t e i n k o h l e d op ełn iają jesz cze b ogactw a jęz y k o w e g o w tym w zg lęd zie. W p r a w d zie Śniadecki

’) D ie C h em ie d er S te in k o h le . von D r F . M uck, II w yd ., L ip sk , 1891.

mówi: „Znajom y nam pospolicie w ęgiel n ie je st czystym w ęglik iem ”, ale wyraz w ęg lik na oznaczenie pierw iastku w ęg lo w eg o n ie p rzy ją ł się u późniejszych pisarzy i ju ż F on b erg stale używ a tylk o jed n ego w yrazu w ęgiel, raz naw iasow o dodając „niekiedy w ęglik iem z w a n y ”. W praw dzie Ł abęcki w osobnym dodatku do „Projektu słow nic­

tw a chem icznego11 (W arszaw a,1858) w yłu sz- cza pow ody, dla których, w ed łu g je g o zda­

nia, pierw iastek w ęg lo w y n ależałoby nazw ać

„w ęglen em ”; o ile m nie jed n ak w iadom o, w yraz ten, oprócz sw ego tw órcy, nie m iał innych zw olenników . Znajdujem y się z a ­ tem w trudnem położeniu, zm uszeni do używ ania d łu ższego, op isow ego w yrażenia, ilek roć chodzi nam o rospatrzenie sk ład u rozm aitych cia ł w ęglistych.

P ow racając do składu chem icznego w ęgli kopalnych, przypom nijm y sob ie naprzód, co o tem w iem y z obserw acyi codziennej.

W ęg iel, rospalony w piecu, gore siln y m ogniem przez czas pewien, w idocznie zm niej­

sza się w ciągu tego zjaw iska, nakoniec g i­

nie nam z przed oczu, pozostaw iając tylko nieznaczną ilość ziem istego popiołu. W i­

docznie w ięc w ęg iel kam ienny składa się z d w u części: spalającej się, która w piecu, łącząc się z tlenem ciągle dopływającego- pow ietrza, zam ienia się w n iew id zialn e dla nas i uchodzące kom inem ciała lotne i n ie ­ p aln ej, ziem istój, która pozostaje w p o p iel­

niku. T a część, zostająca po sp alen iu , mniój je s t nam potrzebna do dalszej znajo­

mości z w ęglem kam iennym i poprzesta­

niem na zaznaczeniu, że zaw iera się ona we w szystkich gatunkach w ęgli kop aln ych w ilo ści zm iennej od paru do dw udziestu i więcej odsetek, a pochodzi w części z m s- teryjału p ierw otn ego, z którego k ied yś tw o­

rzył się w ęgiel, w części zaś — z pokładów ziem nych, wśród których w ęg iel sp oczyw a.

D la zastosow ań tech n iczn ych p opiół ten, ze w zględ u na sw oję ilość i jakość, nie je st bez znaczenia, przy teoretyczn em jed n a k roz­

ważaniu w łasności w ęgla kam iennego b yw a z w y k le u suw any zu p ełn ie z pod uw agi:

m ów im y z w y k le o w ęglu w taki sposób, ja k g d y b y on wrcale n ie pozostaw iał po­

piołu.

Tak w ięc od p ow ied zi na pytanie, z cz eg o składa się w ę g ie l kam ienny, m usim y o c z e ­

N r 2.

W SZEC IIŚW IA T .

(3)

N r 2 . W SZEC H ŚW IA T. 1 9

kiw ać od b liższego zbadania tych w ytw o­

rów , które podczas je g o spalania uchodzą w postaci n iew id zialn ego dla oka gazu albo pary. T u jed n ak poprzestać nam tru­

dno na przyrządzie tak mało przedstaw ia­

jącym dla badacza dogodności, jak piec, w którym z w y k le w id zim y palący się w ę­

giel. U m ieśćm y w ięc n iew ielk ą a ściśle zw ażoną je g o ilość w rurce szklanej, do którój z jed n eg o końca m ożem y wpuszczać nieustannie czysty tlen , potrzebny do sp a­

lenia, gdy jed n ocześn ie w yd zielające się z drugiego końca lo tn e produkty spalenia m ożem y w odpow iedni sposób zbierać i pod­

dawać dalszem u badaniu. W rurce podo­

bnej, przy dostatecznym p rzyp ływ ie tlenu, i należytem ogrzew aniu jój zzew nątrz, sp a­

lenie od b yw a się rów nie dobrze, a raczej lepiej je sz c z e aniżeli w piecu, a przezroczy­

stość przyrządu, m ałe jeg o wym iary i, co najw ażniejsza, m ożność zebrania w szystkich produktów spalenia dają temu przyrządow i łatw ą do zauw ażenia w yższość ze w zględu na nasze cele. Otóż, w ykonyw ając podo­

bne dośw iadczenie, najłatw iej i przedew szy- stkiem zauw ażym y, że z palącego się w ęgla kam iennego w ytw arza się woda. P rzy w y ­ sokiej tem peraturze tworząca się w oda ma postać pary, ale, zw racając ją do jakiejś przestrzeni chłodnej m ożem y z łatw ością zauw ażyć osiadanie jej w postaci rosy, lub naw et i w iększych, w prost dla oka w idocz­

n ych kropelek. M ając już tę w skazów kę, zbierać b ędziem y w odę w taki sposób, żeby n astępnie m ożna było ją zw ażyć, gdyż do­

piero poznanie ilości tw orzącej się przy spaleniu w ody, pochodzącej ze znanej nam w agi w ęgla kam iennego, będzie m ogło s łu ­ żyć za podstaw ę do dalszych w niosków o sk ład zie chem icznym tego ciała. W tym celu urządzim y się w taki sposób, żeby para w odna na swój drodze spotykała się z ma- teryjam i, z którem i łatw o się łą czy , dając zw iązk i n ielotn e, w ięc np. z chlorkiem w a­

pnia. T en ostatni je s t ciałem stałem i po złączen iu się z dość n aw et znaczną ilością w ody sw ojej stałości n ie traci, je żeli zatem zw ażoną je g o ilość zetkniem y z tworzącą się w dośw iadczeniu parą w odną, to z przy- bytu na wadze przy pow tórnem w ażeniu, po u kończeniu dośw iadczenia, będziemy m ogli znaleść ilo ść utw orzonej wody.

Skądże jed n ak w opisanem dośw iadcze­

niu w zięła się woda? W pierw otnym w ęglu m ogły być jój ślady, ale choćbyśm y przed spaleniem najstaranniej go w ysuszyli, u ży ­ wając w tym celu najdoskonalszych metod, jak ie są znane technice naukow ej, zawsze podczas palenia utw orzy się woda. Jedno tylk o zn aleść można objaśnienie, że m iano­

wicie w w ęg lu kam iennym znajduje się w o ­ dór, który, łącząc się z tlenem podczas p a ­ lenia, tw orzy wodę. Poniew aż znany nam jest d okładnie ilościow y skład w ody, z a w ie­

rającej na każde 8 części w agow ych tlenu 1 część w agow ą wodoru, pow iem y przeto, Ż3 '/o część przy bytu na wagę chlorku w a­

pnia w pow yżej opisanem dośw iadczeniu odpow iada w odorow i, ja k i znajdow ał się w znanój nam ilości w ęgla kam iennego.

R ozbiory w ęgla kam iennego, w p ow yż­

szy sposób w ykonyw ane w pracow niach chem icznych bardzo często i nad węglam i z najrozm aitszych m iejscow ości pochodzą- cem i, d ow iod ły, że w ęg iel kam ienny zaw ie­

ra w odór zaw sze, ale ilość tego pierw iastku waha się w nim w dość obszernych grani­

cach, bo od 2,5 do 9 prawie odsetek. Zo­

baczym y dalej, że jcstto jed n a z najgłów ­ niejszych przyczyn, w yw ołujących rozm ai­

tość w łasności w ęgla kam iennego, a, co za tem id zie — i różnorodność je g o zastoso­

wań.

(c. d. nast.).

Zn.

Światło żarowe.

(C iąg d alszy).

W zg lęd y oszczędnościow e przemawiają za u życiem lam p, w ym agających dla danój siły św iatła słabszego prądu i w iększego spadku potencyjału; g d y bow iem chcem y podw oić siłę prądu m usim y u żyć przew o­

dnika o przecięciu cztery razy w iększem n iż poprzednio przy tej samój stracie. Jak w iadom o, praca w ykonana w ciągu jednej sekundy przez prąd przebiegający przez nić w ęglow ą wyraża się przez i 2w lub ei, lub e2/w . P rom ien iow an ie, które rów noważv

(4)

W SZ E C H ŚW IA T. N r 2.

tę pracę w ciągu sekundy, p rop orcyjon aln e je s t do pow ierzch n i w łókna. P rzy danćj jed n ak ow ej substancyi, jed n ak ow ym stanie m olekularnym i tem peraturze jed n em u ce n ­ tym etrow i kw adratow em u tój pow ierzchni zaw sze odpow iada to sam o n a tężen ie ś w ia ­ tli), w szystk o je d n o , czy ten centym etr k w a­

dratow y n a leży do n ici cien k iej i d łu giej, czy też grubej i k rótk iej.

G w o li piękności o św ietlen ia korzystnem je st, żeb y św iatło we w szystkich lam pach posiadało je d n a k o w ą barwę; w arunek to, n ietru d n y do u rzeczyw istn ien ia: dla w ęg li, pochodzących z jed n a k o w ej substancyi i po­

siadających jed n a k o w e w ym iary, zależy od rów ności ich tem peratur.

P rom ien iow an ie zasadza się na pew nym ruchu eteru; d łu gość fali i czas trw ania oscylacyi stanow ią o jak ości prom ienia, podczas gdy je g o n atężen ie za leży od am- j p litu d y w ahnięcia. P ro m ien ie ciep lik ow e, ciem ne, lub św ietln e, odróżniają się od s ie ­ bie czasem trw ania oscylacyi; m axim um d ziałan ia ciep lik o w e g o p ozostaje pośród prom ieni ciem nych. J ak ość w ięc p ro m ie­

nia zależy je d y n ie od tem peratury.

T em peratura w yw iera tak ie d ziałan ie na w arunki p rom ien iow an ia, że podnosi natę­

żenie każdego prom ienia zosobna i w zrasta­

ją c dodaje do p o p rzed n ich prom ieni now e o m niejszej dłu gości fali i w iększej ła m li­

w ości. Skutkiem teg o cia ło doprow adzone do b iałego żaru w y sy ła w ięcej prom ieni czerw onych an iżeli w ted y, g d y je s t rospalo- ne do czerw oności.

W e d łu g D ulonga i P e tita , p om iędzy p ro ­ m ieniow aniem R, tem peraturą t i zd o ln o ­ ścią em isyjną M p ow ierzch n i ciała p ro m ie­

n iującego istn ieje zależność R = M a ‘, w k tó ­ rej a je s t pew ną s:ałą. W y n ik a stąd, że im w ięk szą j e s t zd oln ość em isyjn a ciała tudzież tem peratura, tem c a łk o w ite pro­

m ien iow an ie, które nadto proporcyjonalne je s t do p ow ierzch n i cia ła św iec ą ceg o , je st

w iększe.

Stosu n ek prom ieni św ietln y ch do ciem ­ n ych zm ienia się w raz ze zm ianą M i t.

Z tego punktu w idzenia podw yższanie te m ­ peratury ma ogrom ne zn aczen ie, gd yż p rzy­

łącza bez przerw y do p ierw szych otrzym a­

nych prom ieni now e o fali k rótk iej. Stądto pochodzi, że w o św ietle n iu żarow em im

w yższa je st tem peratura włókna, tem w ię­

cej otrzym uje się św iatła dla danej w yd at­

kow anej pracy.

Stan pow ierzchni w łókien rów nież w y­

w iera w ielk i w p ły w na w ydajność optyczną lam p. W ęg iel czarny i sadzow aty w ysyła w ięcej prom ieni ciep lik ow ych , niż w ęgiel ścisły i szary, g d y są doprowadzone do tej samej tem peratury. A w ięc pierw szy w y ­ maga w ięk szego w ydatkow ania energii niż drugi, ażeby dać tę sarnę ilo ść św iatła ‘).

W Nr 33 W szechśw iata z r. z. m ów iliśm y 0 skutku użytecznym , czyli o w ydajności optycznej lam p żarowych O pisane tam dośw iadczenia B lattn era d o w io d ły ,że w w a ­ runkach zw yk łych lam py żarow e przem ie­

niają w św iatło nie więcej ja k 5— 7% c a ł­

kow itej dostarczonej im energii, c zy li, że 95 — 93% energii należy uw ażać za bezuży­

teczn ie stracone, poniew aż B k ła d a j ą je cie­

mne prom ienie cieplikow e. K w estyja ta rosstrzygn ięta także została przez T yn d alla.

U czon y angielski używ\ał m stw oru jodu w siarku węgla, poniew aż rostw ór ten posiada w łasność pochłaniania prom ieni św ietln ych 1 przepuszczania ciem nych. Z nalazł on, że w ydajność optyczna lam py olejnej stanow i 3% całk ow icie w yprom ieniow anej energii, płom ienia gazow ego 4% , lam py żarowej 4.6°/0, a św iatła łu k o w eg o 10°/0. W y ­ pada z tych poszukiw ań, że w najkorzvst- niejszem ze w szystkich św ietle sztucznem , t. j. w łuku W olty nieużyteczna część pro­

m ieniow ania zabiera 90° 0 całkow itej en er­

gii elek tryczn ej, które giną w postaci ciem ­ nych prom ieni ciep lik o w y ch .

P om ów im y teraz o sile albo natężeniu św iatła lam p żarow ych O becnie natężenie to zm ienia się od 1 do 1 0 0 0 św iec norm al­

nych, co pozw ala o św ietlen iu żarowem u za d ow olić w szystk ie potrzeby gospodarskie i przem ysłow a pod w zględem światła. Naj*

badziój używTanem i są lam py o sile św iatła 8, 10, 16 i 20 śwdec, u żytek w szelkich in ­ n ych w yjątkow o się zdarza. W arszaw a, zdaje się, poraź p ierw szy dotychczas o g lą ­ dała lam pki żarowe o sile 100 św iec na n ie ­ daw no w ypow iedzianych odczytach na rzecz K asy M ianow skiego. Jed n ak że liczba po-

>) E lek tro teclin . Zt. 1887 str. 050.

(5)

N r 2. W SZE C H ŚW IA T. 21 w yższa 100 św iec w cale nie je st kresem

natężenia św iatła żarowego: Siem ens i H a l- ske produkują, od lat paru św iece o sile 100— 500 św iec, w A n g lii i A m eryce tak zw an y słon eczn y (sunbeam ) typ lam p do­

chodzi do 3 0 0 0 św iec, a niedawno w N e w ­ castle w A n g lii dla m uzeum m iejskiego urządzono lam pę żarową, dającą św iatło 4 0 0 0 św iec.

Natężenie św iatła lam py żarowej nie jest w cale jed n ak ow e we w szystkich kierun­

kach; d latego, aby u łatw ić porównanie i z e ­ staw ienie w ydajności optycznej rozm aitych I typów , m ierzy się natężenie św iatła lam pki J

w kilk u kierunkach i z nich w yprowadza przeciętną tak zwaną sferyczną siłę św iatła.

N atężenie św iatła zm niejsza się znacznie wraz z w iekiem lam p. W ed łu g dośw iad­

czeń F on tain ea i majora W eb b eia, dokona­

nych na setce takich lamp, zm niejszenie się to w ynosi 10°/o po u p ływ ie 500 godzin pa­

lenia, 15°/0 po 800 i 20% po 1 0 0 0 g o d zi­

nach.

Co się tyczy trw ałości lamp żarow ych, to zazwyczaj fabrykanci gw arantują 1 0 0 0 g o ­

dzin palenia pod warunkiem , że przepisana liczba w olt będzie zachow ana i bieg m aszy­

ny zasilającej lam pkę w prąd będzie praw i­

dłow y. W ogóle jed n a k liczba powyższa nie jest nieom ylną, są bow iem fabryki, któ­

rych lam pki zam iast liczby pow yższej palą się 2 000 godzin, są też takie, których lam p­

ki nie m ogą w ytrw ać 600 godzin. J a k k o l- wiekbądź lam pki żarowe pochodzące z do­

brych fabryk, na zasadzie nabytego d o ty ch ­ czas dośw iadczenia należy uważać za palą­

ce się najm niej 10 0 0 god zin niezależnie od m iejsca um ieszczenia w warsztatach, sk le­

pach, lub teatrach. W zw y k ły m trybie rze ­ czy życie lam pki zaw isło g łów n ie od na­

tężenia św iatła, ja k ie ma dawać.

D o w ytw orzen ia próżni w am pułkach szk lan ych używ ane są pom py rozrzedzające G eisslera i Sprengla, albo kom binacyje obu tych pomp. Co do stopnia próżni, jak i m o­

że być o sięg n ięty zapom ocą tych przyrzą dów istnieją badania H eim a z H annow eru.

W y k r y ł on, że ciśnienie w lam pce żarowój norm alnej, gdy prąd nie przebiega, nie d o ­ chodzi 0,01 m ilim etra słupa rtęciow ego, a g d y przechodzi prąd, szybko wzrasta, nie- dochodząc jednakże n igd y 0,1 m ilim etra

choćby działanie trw ało jak n ajd łu ż ej. R óż­

nica ta m iędzy ciśnieniem w obu razach pochodzi stąd, że w łókno lam py zaw iera zaw sze znaczne ilości gazu, które w y d z ie ­ lają się częściow o, g d y prąd przebiegający włókno podnosi znacznie jego tem peraturę.

W ytw orzen ie próżni możnaby posunąć d a ­ le j, przynajm niej rzecz jest m ożliw a prak­

tyczn ie, ale w szelkie przedłużanie tój ope- racyi pociąga za sobą koszt w iększy i po­

drożenie lampki; nadto zauw ażono, że zbyt w ielkie rozrzedzenie przyspiesza dezagre- gacyją w ęgla, zaczernienie śoianek am pułki i skraca życie lam pki.

( d o k . n ci8 t.).

S tefan Stetkiew icz.

z ż ^ r o i ^ .

OWADÓW WODHYCH.

(C iąg dalszy).

G ąsienica Chironom usa posiada budow ę bardzo uproszczoną (fig. 3 ), g ło w ę ma m ałą i twardą, dalej parę szczęk silnych i dość j złożony przyrząd, składający się z haczy-

| ków , jednych stale um ocow anych, innych ruchom ych. U żytek tych delikatnych dodat­

ków nie da się dokładnie w ytłum aczyć; n ie ­ które z nich muszą być przewodam i w ypro- wadzającem i z gru czołk ów przędnych (śli­

now ych) lepką ciecz, z którój gąsienica snu­

je nitki jed w ab iste. P ierw szy pierścień cia­

ła, położony za głow ą, nosi na sobie parę w yrostków przysadkow atyeh (odnóży), opa­

trzonych licznem i h aczjk am i; w yrpstki te służą jako organ iniejscozm ienności, pozw a- lający gąsien icy zm ieninć p ołożen ie w ka­

nale czy li w kryjów ce, którą zajm uje. D ru ­ ga para w yrostków czyli odnóży w iększych nieco, znajduje się na tylnym końcu ciała i służy do przyczepiania się zw ierzęcia do ścian kryjów k i, gdy w ysuwa się ono w celu uchw ycenia zdobyczy.

G ąsienice wodne, pełzające po dnie i po różnych przedm iotach w wodzie um ieszczo-

(6)

2 2 W SZ E C H ŚW IA T. Nr 2.

nych, ja k np. E p h yd ra, posiadają, kilka par od n óży um ieszczon ych przed odnóżam i na ty ln y m końcu ciała znajdującem i się; g ą sie ­ nice zaś kopiące sob ie g a lery je, różne k r y ­ jów k i, podobne są do C hironom usa, n iety lk o ze sposobu życia, ale także z p ow od u zred u ­ kow ania ich odnóży b rzu szn ych do jed n ej tylk o pary, która w id o czn ie j e s t opatrzoną haczykam i.

G łow a gą sien icy znacznej lic z b y ow adów w odnych, je st o w iele m niejszą i prostszą od g ło w y zw ierzęcia dojrzałego; je s t ona w yłączn ie praw ie organem przeznaczonym do g ry zien ia i przędzenia i n ie n ależy by­

najm niej uw ażać jej za sie d lisk o in teligen - cyi, ja k to ma m iejsce u zw ierząt w yższych.

F ig . 3. G ąsienica ochotki. C hironom us plum osus.

r ro ż k i, o oczy, S t szczęki. S z szczęki drugiej p a ry , gk głaszczki gębow e, a w yrostek p iersiow y, b w y­

ro s tk i haczykow ate na końcu ciała, k k a n a ł po­

karm ow y, S>g serce, zg zwój mózgowy, rb szereg zwojów nerw ow ych brzusznych.

U dołu ow ad dojrzały.

G ąsienica C hironom usa posiada z w o je nad- p rzeły k o w e, c z y li m ózg m ały (fig, 3), oczy są prostem i plam kam i barw n ik ow em i; roż­

ki ma krótkie. T ym czasem g ło w a dojrza­

łe g o zw ierzęcia posiada m ózg i organy zm y sło w e bardzo n aw et złożon e, oczy sia t­

kow ate, u sam ców rożki pierzaste, n iek ied y bardzo ład n e. T a różnica rozm iarów i bu­

d ow y różnych części cia ła gą sien icy i d oj­

rzałego ow adu tłu m a czy nam z p ew nem

praw dopodobieństw em , d laczego g ło w a zw ierzęcia dojrzałego nie rozw ija się w sta- dyjum larw y, lecz tylk o tułów ; dopiero podczas okresu poczw arki, w yróżniają się g ło w a i rożki, nogi przybierają w łaściw e

| im położenie i t. p. N akoniec Chironom us u w a ln ia się z w ięzów gąsien icy i przem ie­

nia się w poczw arkę. Od tój ch w ili nie po­

trzebuje ju ż p ożyw ien ia, to też gęba p o ­ czw arki zam yka się n ajzupełniej, przytem poczw arka staje się niezdolną do kopania i z w y k le znajduje się ją leżącą na pow ierz-

j chni m ułu. D w a pęczki nitek (rurek) od­

dechow ych w ychodzą z przedniego końca ciała, w łaściw ie z ty łu p rzyszłej g ło w y i poruszają się odpow iednio do k o lejn y ch ruchów , pochodzących od kurczenia się i roskurczania ciała zw ierzęcia. Poczw ar- ka tego ow adu nie jest niczem innem w rze-

| czyw istości, jak tylk o ciałem zw ierzęcia d ojrzałego zaw artem w przejrzystej po-

| w łóce; organy są ju ż najzupełniej w ykształ­

cone aż do szczeg ó łó w m ikroskopow ych, ty lk o niektóre części pojedyńcze są jeszcze niedoskonałe.

S k rzy d ła i nogi są poskładane w zdłuż ciała i niezdolne do ruchów niezależnych.

W ciągu 2— 3 dni niem a zm ian w yraźnych, oprócz tej je d n e j, że p oczw arka, która m iała pierw otn ie barw ę krw isto-czerw on ą przybiera kolor coraz ciem n iejszy. System dychaw ek (trach eae) całkiem szczątk ow y u gą sien icy , tutaj pow iększa się znakom icie i napełnia pow ietrzem , w tedy to poczw arka

| zaczyna pływ ać po pow ierzchni w ody. N a-

| reszcie skóra pęka na grzbiecie, ow ad p ro ­ stuje sw oje nogi i skrzydła, ch w ilk ę p o zo ­ staje w spoczynku na swej p o w ło ce po- czw arkow ej, osusza niejako sw oje skrzydła i w końcu zryw a się i odlatuje. T en owad d w uskrzydły (ochotka, C hironom us plum o- i sus, fig. 3 ) tak p osp olicie sp otykany na sz y ­

bach naszych ok ien , z w y k le jest m ięszany

j z kom arem . Ł atw o j e odróżnić od praw ­ d ziw ych kom arów po dziw nym z wyczaj a, że siedząc w znoszą cien iu tk ie nogi prze- [ dnie nad siebie i drgają niem i. C hirono­

mus je st zu p ełn ie n ieszk o d liw y , części g ę ­ bow e ma niezdolne do kłócia i ssania. Jak w iele innych ow adów d w u sk rzy d ły ch , C h i­

ronomus tw orzy roje, w znoszące się słupa-

! mi, które zapew ne są złożone tylk o z sam ­

(7)

ców , posiadających rożki pierzaste, o pod­

staw ow ych staw ach szerszych. Sam ica ma rożki m niejsze i prostsze.

Inną. gąsienicą ow adu dw uskrzydłego, którą spotyka się w znacznój liczbie w w o­

dach bieżących je st gąsienica m ustyka, S i- m ulium , o w iele m niejsza od gąsien icy C hi­

ronom usa, krew jój niem a czerw on ego bar­

wnika. G łow ę ma opatrzoną parą organów kształtu w achlarzow atego, utw orzonych z kilku d łu gich nitek, osadzonych na trzo- neczku, ja k na gałązce. N itk i te strzęp ia­

ste, służą do przygarniania pożyw ienia do samćj gęby. G ąsienica Sim ulium żyw i się ty lk o zw ierzętam i i roślinam i m ikroskopo wem i, m iędzy innem i okrzem kam i i zw yk le znajduje się w jój żołądku m nóstw o pance- rzyków krzem ionkow ych, pozostałych po stia w ien iu tych m ikroskopow ych roślinek.

W yszukuje zd ob yczy sw ojój w bystro p ły ­ nących w odach i zd aje się, że czyste fale przesycone pow ietrzem stały się jój potrze­

bą. U m ieszczon e w naczyniu napełnionem wodą czystą, ale n ie przepływ ającą, stają się w krótce n iedołężnem i, a w w odzie let- nićj w krótce ży ć przestają. O rganów z e ­ w nętrznych oddychania w idocznych nie p o ­ siadają, ale skóra zaopatrzona je s t w m nó­

stw o k analików , czyli rurek oddechow ych, których zadaniem je s t dostarczanie tlenu z w ody, w którćj zw ierzę żyje. Od sieci rurek oddechow ych pow ierzchow nych ros- chodzą się gałązk i głębićj do w szystkich o rg a n ó w w ew nętrznych.

G ąsienica m ustyka Sim ulium żyje na ro­

ślinach w od n ych i na kam ieniach w b y ­ strych potokach. Odnóża tylne, które u gą­

sien icy Chironom usa słu ż y ły do um ocow a­

nia się w ew nątrz k analików podczas c h w y ­ tania pożyw ien ia, tutaj są zm ienione jeszcze bardziój i w innym rodzaju, ażeby dostar­

cz y ć n ow ych sposobów przyczepienia się zw ierzęcia. D w a tyln e odnóża są prawie zu p ełn ie ze sobą zlane i tw orzą na końcu cia ła ty lk o je d e n w yrostek w alcow aty, o to ­ czon y wieńcem haczyków , pośrodku k tó­

rych znajduje się przestrzeń kurczliw a, ru­

chom a, działająca w taki sam sposób jak banieczka czyli przyssaw ka. G ąsienica m o­

że z łatw ością p rzylegać do gładkiój p o ­ w ierzchni różnych części roślin w odnych, przyczepiając się ową banieczką, otoczoną

N r 2.

haczykam i. T en organ przyczepny, tak n ie­

zbędnie potrzebny, je s t w ystaw ion y na lic z ­ ne przypadki, np. ruchy w ody zbyt g w a ł­

tow ne, może także być uszkodzony, gdy gąsienica zm uszona jest zb yt raptow nie opuszczać obrane siedlisko w celu u n ik n ię­

cia nieprzyjaciół. W podobnym przypadku trudno je st w iedzieć, w jaki sposób gąsie­

nica odnajduje now y punkt oparcia, s z c z e ­ góln iej, jeżeli je st uniesiona prądem wody, może się znaleść w tych warunkach, że nie jest w stanie zastosow ać działania swój przyssaw ki. A le i na takie w ypadki je st zabespieczona, gru czoły bow iem przędne (ślin ow e) u gąsien icy m ustyka dostarczają długich nitek, którem i przym ocow yw a się do liścia, lub innego przedm iotu, na którym żyje. N aw et w tym razie, gdy zostanie g w ałtow n ie zrzucona z zajm ow anego s ta ­ now iska, prąd w ody jój nie poryw a, ale k o ­ ły sze się tylk o na nitkach uw iązana, ja k pająk na pajęczynie i ^'chodzi napow rót na poprzednio zajm ow ane m iejsce. Skoro gąsienica ma się przem ienić w poczw arkę, okazują się potrzebnem i różne ostrożności,

; ze w zględ u na warunki, w ja k ich odbyw a

| się cały proces życia podw odnego Sim u-

| lium . P on iew aż nieruchom ą i bezbronną I poczw arkę m ustyka u n iósłb y każdy g w a ł­

tow niejszy prąd w ody, dlatego też, w chw iłi

j zam iany na poczwai-kę gąsienica Sim ulium buduje sobie rodzaj gniazdka, przypom ina­

jącego nieco gniazdko niektórych jaskółek.

G ruczoły przędne dostarczają m ateryjału potrzebnego do budow y tego schroniska, czyli oprzędu, które je st stale przym oco­

w ane do roślin, lub kam ieni podw odnych;

osłona ta poczwarelc je s t podługow ato za­

okrąglona, o pow ierzchni gład k ićj i gd y całk ow icie ow o gniazdko zostanie w yk oń ­ czone, je st zupełnie zam knięte i ma kształt jajow aty. Skoro je d n a k owad zrzuci skór­

kę gąsienicy, jed en koniec, zw yk le górny, gniazdka otw iera się i poczw arka zanurza w w od zie przednią część sw ojego ciała.

R urki oddechow e w k ształcie n iteczek , um ieszczone zaraz za przyszłą g ło w ą ow a­

du, gromadzą, dostateczną ilość tlenu z w o­

dy bieżącój, w którćj zw ierzę je s t zanurzo­

ne. P ierścien ie brzuszne ciała są opatrzo­

ne licznem i haczykam i, którem i zw ierzę i może się chw ytać delikatnych p rzedm iotów .

2 3 __

W SZECH ŚW IAT.

(8)

24 W SZ E C H ŚW IA T . Nr 2.

W n ętrze schroniska je s t w y sła n e jed w a b i- stem i n iteczkam i, którem i poczw nrka je s t przym ocow ana do sw ego dom ku, czy li gniazdka. J eżeli p rzypadkiem je st w y r z u ­ coną ze swój sied zib y, pew na część n iteczek jed w ab istych w ysu w a się razem z nią i te zapew ne dopom agają poczw arce do p ły w a ­ nia po p ow ierzch n i w od y i do oparcia się jej wirom i prądom . Skóra poczw arki p ę­

ka ja k u C hironom us, ale zostaje p r z y ­ tw ierd zon a do w nętrza gn iazd k a, czyli oprzędu.

G ąsien ica kom ara zw y cza jn eg o (C u lex pipiens) je st najlepiej znana przyrodnikom ze w szystkich rzęd ów grom ady ow adów oraz ze w szystk ich p rzed staw icieli dw u- sk rzyd łych w odnych. G ąsien ica kom ara p ły w a mniej lu b w ięcej sp ok ojn ie pod po-

F ig . 4, M ustyk p la m isty zw an y kom arem banac- kim (S im u liu m m a cu la tu m ). W środ k u owad p o ­ w ięk szon y (ok oło 4 r a zy ), n a lew o g ą sie n ic e , na

p ra w o p oczw ark i do k a m ien ia p rzyczep ion e.

w ierzchnią w od y stojącej, sp łoszon a pływ a bardzo żw aw o i zw in n ie. G łow a jej (fig. 5) je s t opatrzona organam i ruchom em i, slu żą - cem i do nap ęd zan ia cząstek organ iczn ych do g ęb y . N ie p osiad a w cale odnóży p ier­

siow ych, ty ln e odnóża znikają tutaj zu p eł­

nie; po bokach ciała w yrastają pęczki szcze­

cinek, które ułatw iają p ły w a n ie. N o w y organ, bardzo osob liw y, ro zw ija się na ósm ym (przedostatnim ) p ierścien iu ciała, je stto rurka od d ech ow a zw a n a syfonem , kształtu w alcow atego, w ew nątrz niej p rze­

biegają d w ie d y ch a w k i, id ące w zd łu ż c a łe ­ go ciała i dostarczające tlen u w szystkim organom .

G ąsienica trzym a się rów n o z poziom em w ody, g ło w ą na dół zw rócona, tym sp o so ­ bem m oże ona jed n o cze śn ie oddychać za­

pom ocą syfona oraz karm ić się, ch w ytając odpow iednie p ożyw ien ie pyszczkiem . Jeżeli je st w ystraszona, opuszcza pow ierzchnię w ody zapom ocą dość gw ałtow n ych zgięć ciała i szerokiego je g o zakończenia czyli ogona; często opada zw olna na dno w ody bez ruchu, pod w pływ em w łasnego ciężaru ciała. N iechętnie pozostaje d ługo pod w o ­ dą, podnosi się raptow nem i ruchami cia ła , a szczególniej odw łoka i ogona, który zw ra­

ca naprzód i ku górze. G dy ju ż dosięgn ie pow ierzchni wody, utrzym uje się w za w ie ­ szeniu z gło w ą na dól i zaczyna napędzać ku sobie różne cząstki pożyw ienia. Ż eby w ytłum aczyć, w ja k i sposób gąsienica k o ­ mara m oże zostać zaw ieszona na pow ierz­

chni w ody, pom im o sw ego ciężaru, trzeba zw rócić u w agę na to, że koniec rurki od d e­

chowej (syfon u ) jest opatrzony trzem a k la - peczkam i, z których dw ie są duże i zu p ełn ie do siebie podobne, trzecia zaś m niejsza i od­

m iennego kształtu. K lapki te otw ierają się lub zam ykają dow olnie zapom ocą o d d zie l­

nych mięśni; g d y są otw arte, ograniczają m ałe za g łęb ien ie lejk ow ate, m ałą m iseczkę, która niedopuszcza w ody, ale tylko p o w ie ­ trze; jeżeli zaś klapki te są zam knięte, po­

w ietrze zaw arte w syfonie nie może się z n iego w ydostać. W chw ili, gd y gąsien ica podnosi się ku p ow ierzchni w od y, zaostrzo­

ne końce k lapek spotykają w arstw ę p o ­ wierzchow ną w ody, w tedy klapki otw ierają się raptow nie zapom ocą od dzielnych m ię­

śni, tw orzy się zagłęb ien ie i napełnia p o w ie­

trzem; gąsienica zachow uje się sp ok ojn ie i utrzym uje pod pow ierzchnią w ody. G dy zw ierzę je st zaniepokojone i chce opuścić się niżej, klapki się zam ykają, końce ich schodzą się w jed n ym punkcie i zw ierzę w ygin a ciało i obniża się na dno w ody. P o trzech czy czterech lenieniach gąsienica przem ienia się w poczw arkę, w tej ch w ili organy p rzy szłe g o ow adu są ju ż prawie zu­

p ełn ie ro zw in ięte i poczw arka przybiera kształt d ziw n y, mało bardzo przypom inają­

cy gąsien ice. P rzy końcu g łow ow ym z n a j­

duje się w ielk a masa zaokrąglona, która zaw iera w sobie skrzydła i nogi ow adu, oczy złożon e, części gęb ow e, rożki i t. p.

Na końcu ciała ogonow ym znajduje się pa­

ra klapeczek, które tw orzą organ ruchu, podobny do p łe tw y ogonow ej ryb.

(9)

N r 2. W SZECUSW 1 A T . 2 5

C iało poczw arki, podobnie jak gąsienicy, je st obficie zaopatrzone w rurki oddechow e i zaw sze istnieje kom unikacyja z pow ie­

trzem atm osferycznem w dość oryginalny sposób. R urki oddechow e rzyli dychaw ki otw ierają się u poczw arki nie w okolicy ogonow ój, ale w okolicy g ło w y . Bespośre- dnio z ty łu g ło w y p rzyszłego owadu znaj­

duje się para nibyrożków , um ieszczonych w ten sposób, że w spoczynku brzegi ich dotykają się pow ierzchni wody, są to dwie rurki oddechow e, przez które poczw arka nieruchom o pływ ająca pod pow ierzchnią wody, w cią g a pow ietrze do wnętrza syste­

mu dycha w ek. J eżeli poczw arka jest na­

padnięta przez jak ie zw ierzę drapieżne w o ­ dne, zanurza się szybko, dzięki gw a łto w ­ nym ruchom sw ojego organu p law nego, um ieszczonego na końcu ogonow ym . Z a­

nurzanie się szyb k ie poczw arki nie odbyw a się bez przeszkód, gd yż poczw arka je st z n a ­ cznie lżejsza od w ody, posiada bow iem wię- cój rurek pow ietrznych czyli d ychaw ek, a zatem i więcój pow ietrza w sw oim o r g a ­ nizm ie, niż gąsienica. U m ie jednak sobie radzić w tśj trudności, bez w ielk ieg o w y ­ czerpania sił, m iędzy innem i, w iązki w ło ­ sk ów , które otaczają końce rurek oddecho­

w ych poczw arki, okazują się tutaj pom oc- nem i. Z poczw arki w ylęga się komar, w spiera się na skórce poczw arki, pow oli nabiera sił i ulatuje w pow ietrze.

(d o k . n a s t.) .

A. S.

WYPRAWY

DO AZYI ŚRODKOWEJ.

(Ciąg d alszy).

N ieb o ciągle było czyste i cisza w p o w ie­

trzu, w nocy mróz 2 0 — 30°, w dzień — 15°C . D o zim na 12 stop n iow ego przyzw yczajono się ła tw o . W skałach napotykają się stad­

ka M egalop erd ix (ułlar, rodzaj zbliżony do kuropatw y), ze zw ierząt stada ow cy (O vis P o lii), K u k u - Jam any (P seu d o v is Naoor P r zew .), w oddali k ilk a stad hem ionów .

Czasem spotykano porzuconego przez ja ­ kąś karaw anę dom ow ego ja k a , co św iad ­ czyło, że wypraw a była na dobrój drodze.

P rzeb yw szy d 9 G rudnia łańcuch Kolumba przez p rzełęcz Am ban A szkan D aw an, w y­

prawa sstąp ila do z)ew :ska niezam arzające­

go jezio ra , poza nią zostają różow e, czarno centkow ane granity Pd. stoku gór K olu m ­ ba. N azw ę niezam arzającego nadał jezioru P rzew alsk i, który w r. 1884, pomimo 34°

m rozu, zn alazł jezio ro niezam arznięte i ty l­

ko obrzeżone wąskim rąbkiem lodu. P r z y ­ czyną tego zjaw iska je st nadzw yczajna sło- ność wody. P rzew alski podaje, że w ody jeziora pod lodem, dnia 20 G rudnia m iały

— 11° C (? '). C arey daje mu nazwę C zon- Kun K ul. L eży ono na w ysokości 11700'.

Od tego jeziora P rzew alski zw rócił ku W ., toż sam o i Carey. P ierw szy w yk on ał ku P d W . w ycieczk ę i z w ysokości jed n eg o ze w zgórzy ja k okiem sięgnąć w id ział tylko loeesow e w zgórza, nagie i n ajd ziw aczn iej­

szych k ształtów , gd zien ieg d zie n iew ielk ie w arstw y gipsu, lub drobne kam ien e, z poza tych pagórków w ynurzał się śniegiem okry­

ty łańcuch, który potem nazw ano łań cu ­ chem P rzew a lsk ieg o . W ob ec tego, mając w ycieńczone długą podróżą zw ierzęta j u c z ­ ne, P rzew alsk i zw rócił się w stronę T saj- damu 2). S zczęśliw szy B onvalot, ze św ież- szem i siłam i i w idząc kierujące się ku Pd.

ślady m ongolskich w ielb łąd ów , od esław szy m yśliw ych i osły, z 13 tu tow arzyszam i p u ­ ścił się ku Pd. w k rainę, którój ani P rze ­ w alski ani Carey nie zw ied zili. P rzed k a ­ rawaną kraina nieznana i n ie zw iedzona dotąd. M iesiąc cały szli podróżni, jak o g a ­ ry, tropem jak ów i w ielb łąd ów , szukając najm niejszych śladów karaw any, a trud to n iem ały, gd yż wiatr w w ielu m iejscach za ­ w iał te ślady. N auczono się czytać na ziem i ja k w k sięd ze, w którą stronę szła karaw a­

na, czy b y ły obok jak ów w ielbłądy i ile ich było i k iedy poszukiw acz złota T im ur w y­

d obyw ał zzanadrza k ilk a kaw ałków argalu jaka, przyjm ow ano j e z taką radością, jak- g d yb y to były złote ja b łk a hesperydy i po ich w ygląd zie poznaw ano stopień w y cień ­

*) Przew alski, IV podróż, rozdział VII.

2) Przew alski 1. o.

(10)

26 W SZEC H ŚW IA T. Nr 2.

czenia, w ja k im b yły te zw ierzęta. W ygląd kraju zm ien ił się. O grom ne, d łu g ie w zn ie ­ sien ia (ośle g rzb iety ) ciągną się ze W . na Z., zabarw ione z w y k le na b ru d n o -żó łto . C zasem grzb iet zębaty, czasem ogrom ne b ryły czarnćj la w y , śladem których d och o­

dzi się do o lb rzy m ieg o , od w iek ów w y g a ­ słego w ulkanu, na którym g d zien ieg d zie bieleją płatki śn iegu . Czasem lazurow e j e ­ zioro opraw ne ja k g d y b y w biały marmur'—

w pokłady soli, którój nadm iar przeszkadza zam arzaniu. O d dw u m iesięcy podróżni pozostają na w ysokości 4 2 0 0 —5 0 0 0 m '), na szczycie starego św iata, u stóp leżą źró ­ d ła potężnych rzek A z y i. P od róż była przytem nadzw yczaj m onotonna. S zcze­

gólniej ciężkie b y ły w ig ilija i dzień n ow ego roku 1890. W yp raw a zn ajd ow ała się w te­

d y na w ysok ości 5 000 m i posu w ała się po żw irze, złożon ym z drobnych kaw ałków kw arcu, law y i k am yk ów w u lk an iczn ych , w iatr w zn o sił slu p y ku rzu i piasku, które p ęd ził z szaloną szybkością, oślep iając po­

d różnych, kam yki sm a g a ły im tw a rz,a oczy, usta i nos były p ełn e kurzu. Poniew aż stracono ślady drogi, w ypraw a posu w ała się ku połu d n iow i w zdłuż 90° d łu g . C iągle napotykano łańcuchy gór, w ie lk ie jezio ra , w ygasłe w ulkany i gejzery. Jed n a z p rze­

łę czy m iała 6 0 0 0 m w ysok ości. P o n i- żćj 5 0 0 0 m n apotykano w ie lk ie stada d zik ich jak ów , an tylop , orongo i k u łanów . P ta k i z n ik ły , żadnój roślin n ości, je d y n y o p a ł—pom iot jak ów . N ig d z ie w od y, którą otrzym yw an o topiąc lód. N iem ożna było zgotow ać ani mięsa, ani ryżu, g d y ż punkt w rzen ia z pow odu w ysok ości zn aczn ie się obniżył 2). D w u lu d zi zm arło z zim na i choroby g ó rsk iśj. Ju czn e zw ierzęta za­

cz ęły także zdychać.

D n ia 23 S tyczn ia B on valot zap ow ied ział

') S zczyt M ont B la n c w yn osi 4 8 8 0 m, w yp raw y p rzed sięw zięte w roku 1891 w c ela ch n au k ow ych i próba pob u d ow an ia sch ro n isk a , w y k a za ły n ie ­ zm iern e tru d n ości, a n a w et n ie b e sp ie c z eń stw o k il­

k o d n io w eg o chociażby p ob ytu na tej w ysok ości.

W A z y i środ k . p ob yt na tej w y so k o ści u m ożliw ia zap ew n e p ow oln e w zn oszen ie się i u ż y c ie siły z w ie­

rzą t, a tak że sto p n io w e za h a rto w a n ie n a zim no.

2) N a w ysok ości 5 0 0 0 m p u n k t w rzen ia p rzyp a­

d a ok oło 84° C.

bliskość ludzi, a d. 31 T im ur zaw ołał „lu­

dzie!”. B yli to pasterze pędzący na letn ie pastw iska stada jak ów i baranów. B y li to praw dziw i dzicy. Odziani w skóry bara­

nie, obuci w w ełn ian e obuw ie, bez żadnego okrycia g ło w y prócz wTłasnych obfitych w łosów . Spotkanie to daje m ożność sp ra w ­ dzenia drogi. L u d zie ci biorą p. B onvalota i je g o tow arzyszy za rossyjan i nie chcą.

w skazać drogi, mając to surow o w zbro­

nione.

W górach P rzew alsk iego, które poraź j pierw szy były zw ied zon e, jed en z w u lk a ­

nów otrzym ał nazw ę P ik R ecłus. P om iędzy 35° i 36° szer. półn. przecięto łańcuch C re- i vaux, g d zie leży w ulkan R uysbruk. W e ­

d łu g op isu ks. O rleańskiego aż do dnia 20 Stycznia napotykano w ulkany i bryły law y, dochodzące nieraz 2 w 3. D alćj n iew ielk i, i p rzypom inający O w ernią, łańcuch w u lk a ­

n ów lejk ow atego kształtu, ze stożkiem we w nętrzu. P od 34° szer. przecięto góry D u- p le ix (przypuszczalnie do 8 0 0 0 m (?), tu ks.

O rleański znalazł skam ieniałości m ałży tru­

dne do oznaczenia (praw dopodobnie trze­

ciorzęd ow e) na w ysokości 5 800 w . W tój ok o licy siarczane źródła i zam arzłe g eyzery są dosyć liczne.

Z m inerałów — rudy ołow iu i żelaza, ze zw ierząt zasługują na uw agę krótkoogonia-

| ste szare m ałpy, okryte dosyć długą szer- ścią, na skałach u podnóża g ór D u p leix . M ałpy te napotkano tylko w tem m iejscu.

| Z jezior n ajznaczniejsze M ontcalm , u Pn.

podnóża gór D u p leix, na w ysok ości 5 0 0 0 metro w.

O d początku L utego w ypraw a p osuw ała się po szerokiej drodze, obok tow arzyszyli jój ciągle jeźd źcy, z głow ą ubraną w lisie I skóry i uzbrojeni w strzelb y zaopatrzone i w w idełka, kilka w ystrzałów z rewolwreru w ystarczyło do utrzym ania ich w p rzy zw o i­

tsi od ległości. D n ia 15 L u tego po przeby­

ciu niew ysok iej lecz uciążłiw ój przełęczy podróżni ujrzeli jezioro T en gri Nor (tyb e­

tańskie N am tso), a w ięc św iat ju ż znany, od Pd. h oryzon t zam ykał olbrzym i łańcuch N in d żin T an gla.

N ad T en gri N or znalazła się w ypraw a

j w ok olicy mało w praw dzie znanój i zw ie-

j dzanćj, ale bądźcobądź to św iat ju ż znany

i i zam ieszkany przez lu d zi w z g lęd n ie c y w i­

(11)

N r 2 . W SZ E C H ŚW IA T . 2 7

lizow an ych . W ład ze z L liassy zaw iadom io­

ne o p rzyb yciu w ypraw y spotkały ją i za­

trzym ały, n iep ozw alając na przebycie gór i zw ied zen ie „miasta d u ch ów ”.

W N am tso pozostał wypraw ie 1 koń i z 4 0 w ielb łą d ó w tylk o 15. I ludzie i zw ierzęta b y ły w najw yższym stopniu w ycieńczone i gd y b y podróż w poprzednich w arunkach potrw ała jeszcze dni kilka, niezaw odnie los jój b y łb y n ajsm utniejszy.. W ład ze tybe­

tańskie w zięły p. B onvalota za pułkow nika P iew co w a , o w ypraw ie którego w stronę T ybetu w iedziano w Lhassie; pom im o, że p. B onvalot d ow iódł kim był, nie otw orzyło mu to drogi do L h assy. O cieką wem tem m ieście posiadam y jed n ak dosyć dokładne wiadom ości. P ierw szym europejczykiem , który z w ie d z ił T yb et i L hassę b y ł mnich O dorico di P ordenone, pom iędzy 1314 a 1330 r.; we trzy w ieki później m isyjona- rze należący do rozm aitych zakonów zw ie­

d zali L h assę, a kapucyni naw et założyli stałą, m isyją. W 1760 roku zostali jednak stamtąd w ygn an i i odtąd tylk o trzech euro­

p ejczyków zw ied ziło św ięte m iasto bud­

dyzm u. M annig w 1811 r. i ojcow ie H ue i G abet w 1844 r. W przeszłem d ziesię­

cioleciu rząd in d yjsk i zaczął w ysyłać do T yb etu t. zw . punditów (t- j. piśm iennych), którzy w charakterze pielgrzym ów zw ie­

d zali T ybet; najbardziej odznaczyli się pun- dita T a in -S in g h w 1866 i 1875 i pundita A — K (n azw isk o je g o utrzym uje rząd w t a ­ jem nicy) w roku 1885. W ed łu g pom iarów L hassa leży na 3 6 3 2 m (11900') nad poz.

m orza, a w ięc tylk o P otosi i L a P aza leżą w yżój. P u n d ita A —K, podał plan miasta*) i dosyć dokładny jeg o opis, ilo ść m ieszkań­

ców podaje na 15000, z których 9 000 k o ­ biet, prócz tego w m ieście m ieszka 180 0 0 m nichów , nielicząc klasztorów położonych w okolicach trochę dalszych. Dom y budowane z kam ienia, nadzw yczaj czysto w ybielone;

jed n o z przedm ieść posiada dom y z bardzo d ziw n ego m ateryjału, m ianow icie z w o ło ­

w ych i baranich rogów spojonych cem en­

tem , w ygląd ich mą być n ie z w y k le ory­

g in a ln y .

>) P eterm an M itteilu n gen 1885, I.

Szczególniejszą uw agę zwraca pałac D a - lai L am y, zbudow any na samotnej skale, 100 m w ysokiej i m ającej 2 kilom etry ob w o­

du, zwanój P ota-la. P a ła c stanow i połą­

czenie k ilku św iątyń rozmaitej w ielk ości i w spaniałości, o złoconych kopułach, zo­

stał on w zniesiony na początku p rzeszłego wieku. Lhassa je st m iastem bardzo han- dlowem: wraz z pielgrzym am i grom adzą się tu tow ary z calój A zy i, handlem szc z e g ó l­

niej zajm ują się K aczi, kaszm irscy m u zu ł­

manie; rzem iosłam i—P ebu, indusow ie z B u ­ tanu. C hińczycy zajmują w yższe urzędy i stanow ią załogę. W L u tym ze wszystkich stron kraju napływ ają do św iętego miasta lam ow ie i w ładzę nieograniczoną spraw uje w tym czasie lama z klasztoru D aibung, noszący tytuł D żalno. W ładza św iecka na ten czas ustaje, a zam ożniejsi m ieszkańcy, z obaw y despotyzm u lam y opuszczają m ia­

sto. O k olice L hassy obfitują w ogrody za­

sadzone w spaniałem i drzewam i.

{dok. nast.).

W . W r.

A KADEM IJA UMIEJĘTNOŚCI

W K R A K O W IE .

Posiedzenie K o m isyi antropologicznej dnia 2 6 L istopada 18 9 1 r.

D nia 26 L istopada r. z., pod przew od nictw em J . E k scelen cy i dra J. M ajera, odb yło się p osied ze­

n ie K om isyi antropologicznej akadem ii um iejętn o­

ści w K rakow ie. P rzew odn iczący zagaja je p rzed ­ staw ieniem ob ecn ego stan u Komisyi, która, w sku­

tek śm ierci ś. p. dra I. K op ern ick iego, pozostając dotychczas bez sek retarza, potrzeb u je now ego u k on stytu ow an ia się. P oniew aż zaś różnorodne g ałęzie w ied zy w ch od zące w zakres czyn n ości K o­

m isy i przedstaw iają n iem a łą trudn ość w w yb orze na to stan ow isk o jednej oso b y , do której, oprócz w szystkich czyn n ości sek retarsk ich , n a leży jeszcze i red akeyja ..Z bioru w iad om ości do antropologii krajowej'1, propon uje zatem przew odniczący, aby, z trzech istn ie ją cy c h dotychczas d ziałów Kom isyi, arch eologiczn ego, an trop ologiczn ego i etn o lo g icz­

nego, p ierw sze dwa złączyć w dział je d e n i, utw o-

Cytaty

Powiązane dokumenty

wykaz wykonanych w okresie ostatnich trzech lat przed upływem terminu składania ofert, a jeżeli okres prowadzenia działalności jest krótszy – w tym okresie - dostaw

Biuro Prasowe - Rudna - Rynek - Ratusz, 15 minut po dekoracji konferencja prasowa ze zwyciêzc¹ etapu Press Office Rudna the market place the town hall 15 minutes after

Przyjm

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20

Ponieważ muchówki, w prze- ciwieństwie do pszczołowatych, nie latają od kwiatu do kwiatu, a więc nie są tak efektywne, kwiaty zapylane przez muchówki wykorzy- stują

Wypisali bohaterów, określili czas wydarzeń i wynotowali wszystkie etapy podróży Fogga dookoła świata.. Zaznaczyli fragmenty dotyczące wyglądu, usposobienia

Przy każdym z podanych niżej przykładów wpisz literę „P”, jeśli jest on prawdziwy, lub literę „F”, jeśli jest fałszywy. a) Filippo Buonaccorsi znany pod przydomkiem

Borowiczowa g rała w yłącznie Chopina, którego nie mieliśmy sposobności słyszeć przez całe lata (...) G a rstk a widzów przeżyła w zimowy wieczór trzeciego