• Nie Znaleziono Wyników

Cześć Świętych Polskich. R. 6, nr 1 (1939)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Cześć Świętych Polskich. R. 6, nr 1 (1939)"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Cześć Świętych Polskich

K w a rta ln ik

P renum erata roczna wynosi 1 zł

R E D A K C J A : S em inarium Z a g ra n ic z n e P O T U L IC E , po czta N a k la P. K. O . 2 0 2 4 5 4

TREŚĆ:

D r Z ofia K a rło w sk a : R y c e rstw o B o le sła w a K rz y w o u ste g o u stó p C h ry stu sa , u k ry te g o w N ajśw . S a k ra m e n c ie . 1 Z o fia P a w ło w sk a : U m iło w a n ia św. K a z im ie rz a i św. K le m e n sa

a czasy o b e c n e ... , . ... 5 S. B a rb a ra Ż u liń sk a C. R.: X. P io tr S e m e n e n k o ... 8 X . A n to n i G onet: B łog. W in cen ty K a d ł u b e k ... 13

D o k o ła b e a ty fik a c y j i k an o n izacy j: N a fro n cie k a n o n iz a c y j­

n y m — W sp ra w ie k a n o n iz a c ji B łog. K in g i . . . 14

N A S Z K A L E N D A R Z MARZEC:

4 — Ś w . K azim ierza, k rólew icza w yzn aw cy,

g — B i. W incen tego K adłubka, biskupa i w y zn a w cy .

15 — Św . K lem en sa M arii H ofbauera. A postola W arszaw y i w yzn aw cy.

17 — B ł. Jana Sarkandra. m ęczennika.

Marszałek Józef Piłsudski napisał do Papieża Benedykta X V na­

stępujące słowa:

„W b rew za m ia ro m n a sz y c h w r o g ó w o jc zy zn a z m a r tw y c h w s ta ła , co — w e d łu g ra ch u b lu d z ­ k ic h — z d a w a ło s ię p r a w ie n ie m o ż liw y m . P r z y ­ p is u je m y to d o k o n a n ie s ię a k tu s p r a w ie d liw o ś c i d ziejo w ej m o ż n e m u w s ta w ie n n ic tw u n a szy ch ś w ię ty c h P a tr o n ó w “ ...

K , } -

(3)

d z a i e Ś u f i ą i i f c h P o L & k i c h

H o k 6

S li f c z a ń - Y f ta r z a c

f l r 1

D R ZO FIA K A R Ł O W S K A

TZ.ifcar&two TźoLaólaw a

l ( . r z i j , w o u L & t < i q o

u ó tó f id k r if itu ia , uhrifta<fO ur flaj&u;. Sakram an cia

W X, X I i X II stuleciu częsta K om unia św. w śród pobożnych chrze­

ścijan w porów naniu do epoki poprzedzającej staje się coraz to rzadszym zjawiskiem, ale za to rycerstw o, w śród którego życie religijne, zwłaszcza jeśli chodzi o jednostki, je st nieraz bardzo głębokie, zajm uje uprzyw ile­

jow ane stanowisko przy Stole Pańskim . Jeszcze w starożytności, gdy Ce­

sarstw o Rzym skie zaczęło się powoli przekształcać w państw o chrześci­

jańskie, znana była generalna K om unia św. całej armii. W średniow ieczu spotkać się z nią można dużo częściej.

K om unii św. nie odm awia się um ierającym i tym, którzy pozostają w niebezpieczeństwie u tra ty życia. N a polu bitw y ta k łatw o o śm ierć.

Nic więc dziwnego, że żołnierz chrześcijański przed m ającym się toczyć bojem jedna się z Bogiem i przyjm uje Chleb Anielski. W średniow ieczu generalna K om unia św. całego w ojska opierała się jeszcze i n a innej głębokiej bardzo podstawie. W ojna w owym czasie uw ażana była za grzeszną, chw alebną i dozwoloną lub naw et świętą, zależnie od tego, w jakim prowadziło ją się celu i kto b y ł nieprzyjacielem . G rzechem by ło w przekonaniu ówczesnych ludzi napadać państw o chrześcijańskie bez dostatecznej przyczyny, zwłaszcza o ile się miało innowierców w śród swoich sprzymierzeńców. C hw alebną była wojna w obronie granic lu b naw et honoru swej ziemskiej ojczyzny, świętą, gdy się walczyło z poga­

nam i za wiarę, gdy się broniło przed ich napadam i chrześcijańskie po­

granicza. W średniowieczu nie zapom inano o tym, że E ucharystia ściśle się łączy z ofiarą C hrystusa. Jakżeż bliskie duszom współczesnych ludzi były słowa św. P aw ła: „Ilekroć będziecie ten Chleb jedli i K ielich pili, śm ierć P ańską będziecie opowiadać". W alkę z poganam i rozum iano jako praw dziw ą ofiarę, a śm ierć w czasie niej poniesioną porów nyw ano z m ę­

czeństwem. To też żołnierz chrześcijański przyjm ując przed bitw ą K o­

m unię św., ofiarę ze swego życia łączył z krw aw ą kalw aryjską ofiarą

(4)

od Boga zależy niż od liczebności arm ii, a cóż mogło skuteczniej zapew ­ n ić Jego błogosław ieństw o od czystych serc żołnierskich, w alczących o św iętą spraw ę i zjednoczonych z C hrystusem ? K om unię św. z rą k św. biskupa U dalryka przyjm ow ało wojsko niem ieckie w czasie w alki z pogańskim i jeszcze W ęgrami, w E ucharystii szukali siły żołnierze broniący oblężonej przez Saracenów Mesyny, a w czasie pierw szej k ru c ja ty w r. 1098 rycerstw o, k tó re w spaniałe zwycięstwo odniosło pod Antiochią, przed sam ą bitw ą um ocniło swe dusze przyjęciem Ciała Pańskiego.

Na sam ym początku X II stulecia za czasów Bolesława K rzyw ouste­

go Polska licznych pogan m iała na' swoim pograniczu. Sąsiadowali z nią jej współplem ieńcy Pom orzanie, którzy kiedyś do państw a piastow ­ skiego należeli, i Prusow ie, zabójcy św. Wojciecha. Dalej mieszkali dzicy Połowcy. K ażdej chwili można się było spodziewać n apadu od pogan, a zdarzało się, że zapędzali się oni aż pod Płock. Raz naw et grób książęcego ojca, k tó ry się tam znajdow ał, sprofanowali.

Trzeba było przed poganam i bronić w łasnego k raju , dusz chrze­

ścijańskich, k tóre oni uprow adzali w niewolę, kościołów. Trzeba było w ytężać w szystkie swe siły, aby naw rócić n a w iarę C hrystusow ą P o ­ m orzan. Ich k ra j b y ł przecież ostatnim skraw kiem ziemi polskiej, gdzie dotychczas kw itło pogaństwo. Gdy więc Bolesław K rzyw ousty ru szy ł do boju, aby tę k rain ę z m acierzą znowu zjednoczyć, żołnierz, k tó ry m u tow arzyszył, w iedział dobrze, że polityczny podbój Pom orza pozwoli m isjonarzom rozpocząć spokojną i system atyczną pracę w śród tam tejszego ludu. M isjonarze jednak czekać nie chcieli. Dochowały się w spom nienia o bezim iennych bohaterach, którzy krzew iąc w iarę chrze­

ścijańską w śród fanatycznie do pogaństw a przyw iązanych Pom orzan, ginęli śm iercią m ęczeńską. W spółczesne źródła historyczne nie prze­

chow ały nam jakichkolw iek szczegółów z ich życia. Można jednak przypuszczać, że należąc do duchow ieństw a polskiego w w ojsku B o­

lesław a K rzyw oustego mieli oni w ielu znajom ych i krew nych. Gdy w ięc do k ra ju dochodziła wieść o ich m ęczeńskiej śmierci, rycerstw o polskie coraz to głębiej przejm ow ało się swoim religijnym posłannic­

tw em . A gdy się dowiadywano, że św iat chrześcijański z m uzułm anam i stacza walkę, aby im odebrać święte m iasto Jeruzalem i grób C h ry stu ­ sa, tru d n o było nie uznać, że i ta w Polsce prow adzona w ojna je st rów nież świętą.

Do w yw ołania takiego n astro ju w arm ii Bolesława K rzyw oustego przyczynić się mogli biskupi i kapelani, którzy jej towarzyszyli a czasami osobiście b rali udział w boju. Zwłaszcza o dwóch biskupach płockich, Szym onie i A leksandrze,. ciekawe w spom nienia zachował nam w swej kronice bł. W incenty K adłubek. A leksander sam występow ał do boju.

Był, w edle słów kronikarza, barankiem i lwem, wilkiem i pasterzem trzody, biskupem i Rycerzem. Dzielny n a polu bitw y, nie zapom inał, że najw łaściw szą bronią biskupa jest m odlitwa. C udną i w arow ną, tru d n ą do zdobycia w ystaw ił św iątynię Bożej Rodzicielce. O rycerskim i bogo­

2

(5)

bojnym biskupie bł. W incenty K ad łu b ek w yraża się z w ielkim uznaniem i sym patią. A le chociaż w średniow ieczu najw ięksi dostojnicy kościelni chw ytali za miecz, wyżej od A leksandra staw ia jego poprzednika Szy­

mona. B iskup w boju sam nie b ra ł udziału. Zachęcał tylko żołnierzy przed bitw ą, aby w Bogu położyli nadzieję i m ów ił im, że śm ierć nie je st straszna, zwłaszcza dla tych, którzy oddają swe życie za bliźnich, bo za nią idzie wieczna nagroda. A gdy Polacy walczyli, pobożny biskup nie przestaw ał modlić się o zwycięstwo. W czasie dalekich w ypraw w o­

jennych opuszczali niekiedy biskupi swoje diecezje i tow arzyszyli w oj­

sku. Nie mogło więc skarżyć się rycerstw o Bolesław a K rzyw oustego na b ra k troskliw ej opieki duchow ej. N ie b rakło w Polsce w tym czasie gorliw ych kapłanów , a i sam książę b y ł bardzo pobożny.

Nic więc dziwnego, że garnęło się w tedy wojsko polskie do S tołu Pańskiego i gorliwie co niedziela i święto, przed każdą bitw ą, o ile to b y ­ ło możliwe, a może i częściej uczestniczyło w N ajśw iętszej Ofierze.

W czasie jednej z pierw szych w ypraw B olesław a K rzyw oustego na Pom orze wymęczone długim m arszem i głodem rycerstw o polskie p rzy ­ stępuje do generalnej K om unii sw. M łody wódz chciał zapewne, aby jego żołnierze mieli w sw ych sercach C hrystusa, o którego królestw o walczyli.

K iedy indziej znow u rycerstw o polskie, oblegające Nakło, korzy­

stając z zawieszenia broni, o k tó re prosili sami poganie, w dniu św. W a­

w rzyńca udało się na uroczystą Mszę św. Gdy po skończonym nabożeń­

stw ie w racano do obozu, przybyli z odsieczą Pom orzanie, nie bacząc na poprzednio zaw arty układ, napadli na nieprzygotow ane do boju wojsko.

Zwycięstwo, k tó re odniesiono w tedy w tak ciężkich w arunkach, przypi­

syw ano cudowi.

Bolesław K rzyw ousty w m ieszał się w w ew nętrzne spory panującej w Czechach dynastii, z k tó rą b y ł spokrew niony, i z arm ią w kroczył do tej krainy. N adarem nie w zyw ał nieprzyjaciół do bitw y. R ycerstw o pol­

skie, zaatakow ane zostało dopiero w czasie odw rotu, gdy znajdow ało się w bardzo dla siebie niekorzystnych w arunkach terenow ych. Bolesław przem ów ił do swoich żołnierzy, a później odpraw iona została dla nich N ajsw iętsza Ofiara, biskupi głosili kazania i całe rycerstw o posiliło się C hlebem Anielskim. Po takim dopiero przygotow aniu stoczono z p rze­

ciw nikam i zwycięską walkę.

Załoga bohaterskiego Głogowa słuchała Mszy św. w dniu św iętego B artłom ieja.

Takie obrazy z życia religijnego w ojska polskiego daje współczesny kronikarz Gall.

Dzisiejszego czytelnika mogą razić czasami n iek tó re fak ty podane w jego kronice. Żołnierze zbyt chciwie rzucają się n a łypy, zapomi­

nając dla nich nieraz o toczącej się bitwie, odnaczają się niekiedy pew ną n ieludzką bezwzględnością wobec wrogów, zwłaszcza wobec pogan. Są

(6)

w ty m zresztą nieodrodnym i dziećmi swoich czasów: ułom ni, ja k w szy­

scy ludzie. Ile jed n ak rycerskiej dzielności i cnoty oraz praw dziw ego bohaterstw a k ry ło się w ich szeregach. A rm ia Bolesław a K rzyw ou­

stego dzielnie staw ała n a polu bitw y, o tym naw et nie trzeb a mówić.

Ówczesne rycerstw o polskie n a w iększe się m iało zdobyć ofiary. K asz­

telan głogowski, podobnie jak znany z toczących się obecnie w alk w H iszpanii boh atersk i kom endant A lkazaru, w olał patrzeć na śm ierć swego syna, niż oddać wrogom tw ierdzę, której obroną kierow ał. P o ­ lecił m iotać kam ienie n a w łasne dziecko, k tó re Niemcy w raz z innym i zakładnikam i przyw iązali do m achin oblężniczych. Załoga Głogowa podzielała bohaterstw o wodza: w śród zakładników byli przecież syno­

wie, przyjaciele i krew ni walczących rycerzy. A gdy po pokonaniu orężnego oporu Pom orzan św. Otton, biskup bam berski, na zaproszenie B olesław a K rzyw oustego w yruszył n a m isje do tego ludu, tow arzyszył m u kasztelan santocki, Paw eł. M iał on być obrońcą m isjonarzy, prze­

w odnikiem w nieznanym k raju , pośrednikiem między nim i i ludem i z zadania swego w yw iązał się świetnie. Po przybyciu orszaku św.

O ttona n a ziemię pom orską kasztelan santocki przem ów ił do licznie zgro­

m adzonych z pow odu jakiejś uroczystości pogan i usposobił ich tak, że z całą przychylnością słów biskupa słuchali. A kiedy m ieszkańcy Ju lin a napadli na św. Ottona, i obalili go n a ziemię, ry cersk i P aw eł w łasnym sw ym ciałem zasłaniał go przed rozwścieczonym tłu m em mimo razów, jakie się zewsząd na niego sypały. To też św. O tton sk a r­

żył się później żałośnie, że. m u w y d arł gotową palm ę m ęczeńską z ręki, bo sam po nią sięgał.

Chociaż nie m ożemy się poszczycić św iętym i lu b błogosławionym i rodakam i żyjącym i w pierwszej połowie X II w. za czasów B olesław a Krzyw oustego, m am y tę w ielką pociechę, że i podówczas nie b rak ło w naszym narodzie ludzi, u których życie religijne głębokim biło tę t­

nem , a miłość Boga i ojczyzny dochodziła do heroizm u. Tylko niestety ich im iona nie doszły przew ażnie do naszych czasów.

(7)

Z O F IA P A W Ł O W S K A

U m iło w a n ia bw. K a z im ie r z a

L Ó W

. Ki aman&a a

e z a ó i f

oba cna

W śród m roków ziemskiego żywota, w śród tro sk i kłopotów doczes­

n y ch w ychylają się czasem k u nam słodkie tw arze naszych św iętych P atronów . Czujemy ich obecność niekiedy ta k blisko, że gotowiśmy uw ierzyć, iż nie opuścili jeszcze tego padołu płaczu, lecz w śród nędzy naszego życia w spierają nas swą świętością na drodze miłości Bożej.

Z wiekowej przeszłości w yłaniają się duże przyjazne postacie n a ­ szych Świę­

tych: K azim ie­

rza królewicza i K lem ensa H o f b a u e r a , gorliwego apo­

stoła W arsza­

wy. Pierw szy ok ry ty płasz­

czem gronosta­

jow ym w zło­

tej koronie na głowie, pokor­

nie schylony, klęczy u drzwi kościoła w bez­

dennej tęsk n o ­ cie za koroną wiecznej chw a­

ły-

U m iłow ał cno­

tę czystości i chciał sw ą d u ­ szę, jak łzę

Św . K azim ierz — królewicz

przejrzystą, zło­

żyć kiedyś u stóp K rólow ej dziewic. G ore­

jące m iłością Bożą serce, go­

rąca m odlitwa i ukochanie ja ­ snej cnoty czy­

stości — oto środki, którym i usiłow ał zdo­

być niebo.

Szedł przez ży­

cie w zgardziw ­ szy dobram i do­

czesnymi i choć dostępne dlań były zaszczyty i rozkosze tego życia, wzniósł się ponad nie i przeszedł zato­

piony całkow i­

cie w miłości Bożej. O ddał się Bogu bez żadnych zastrzeżeń, Bóg m u też odpłacił stokrotną nagrodą w wieczności.

D rugi — to ubogi zakonnik, w ielki czciciel Najśw. S akram entu i Najśw. M aryi Panny. M iotany nielitościwie burzam i życia, n a w ielu zie­

m iach głosił słowo Boże. O k ru tn y los, a raczej złość ówczesnej m asonerii w Polsce skazała go na w ygnanie z W arszawy, gdzie gorliwie apostoło­

w ał. F ale życia rzucały go po w szystkich niem al krajach Europy: b y ł w Niemczech, w A ustrii, w Szwajcarii, a wszędzie, gdzie przeszedł, wszędzie gdzie zagrzm iały słowa jego z am bony budził się duch C h ry ­ stusow y, w zrastała w iara, serca opanow yw ała m iłość Boża. N ajzatw ar- dzialsi grzesznicy um ierali pojednani z Bogiem, a niedow iarkow ie od-

(8)

zyskiwali wiarę. Cześć Najśw. S akram entu i N iepokalanej rosła z każ­

dym dniem, czyniąc z dusz ludzkich praw dziw e przybytki Boże.

Nigdy w sw ym życiu nie zapom niał Święty o chwalebnej cnocie m iłosierdzia. B ędąc jeszcze w W arszawie, grom adził sieroty i sam ubo­

gi żywił je i odziewał przy Bożej pomocy, a przede wszystki-m rozpa­

la ł w ich sercu miłość dla Tego, k^óry z miłości k u ludziom oddał się na m ękę i śm ierć krzyżową.

Ci najbardziej wzgardzeni, w yklęci niem al przez zamożniejsze w a r­

stw y społeczeństwa, znaleźli w osobie św. K lem ensa kochającego ojca i wiernego, współczującego przyjaciela. Serce jego obejmowało św iat ca­

ły. Jedynym celem jego życia była chw ała Boża. P ragnął, aby św iat cały p ad ł w

hołdzie u stóp U krzyżow ane­

go.

Gorliwość Świętego w y ­ nagrodził m u P. Jezus hojnie jeszcze w tym życiu. Pozw o­

lił m u patrzeć na obfite plony sw ych zasie­

wów w duszach ludzkich; g a r­

nęli się doń lu ­ dzie wszystkich stanów, nie w y­

łączając papie­

ża i cesarza.

Święty K le­

m ens m ógł śm iało pow ie­

dzieć o sobie:

Św. K lem ens — A postoł W arszawy.

„Bóg mój i wszystko", gdyż Bóg i J ego chw ała rzeczy­

wiście stały się dlań w szyst­

kim.

Cóż ci święci, j żyjący w tak odległych cza- stach zostawili nam w spuściź- nie, coby moż­

na było zasto­

sować w dobie obecnej ? Co zostawili? Id e ­ ałów ich i um i­

łow ań nie po­

kry je nigdy pleśń starości.

Zawsze jaśnieć będą w śród najgłębszych ciemności tego św iata i uczyć nas będą, uczyć bez końca. Zawsze pozo­

stan ą nowe i aktualne.

Uczą nas, co mam y czynić dziś, w czasach ogólnego zdem oralizo­

w ania i obojętrtości dla nauki Chrystusow ej, w śród wielkiej nędzy m o- r-ainej i m aterialnej.

Uczą nas m odlitw y i apostolstwa. Za przykładem św iętych naszych P atronów K azim ierza i K lem ensa módlm y się. J a k oni trw ajm y u stóp Najśw. Sakram entu, od Niego, od Jezu sa-E u ch ary stii czerpm y siły do ży­

cia i do śmierci. Módlmy się, gdy od wschodu i zachodu zagraża nam czer­

wone niebezpieczeństwo. Módlmy się za tych, którzy cierpią m ęki i prz e ­ śladowania dla C hrystusa i za tych, którzy prześladują, aby poznał św iat

6

(9)

cały, żeśm y dziećmi Bożymi, że „dobrze czynimy tym , którzy nas m a­

ją w nienaw iści". M ó d lm y się, aby Kościół św ięty niew zruszony sta ł w śród naw ałnicy, k tó ra z wściekłością uderza o jego ściany; módlm y się 0 łaskę świętości dla kapłanów , a szczególnie dla m isjonarzy. Módlmy się, bo „żniwo wielkie, a robotników mało". Prośm yż tedy P a n a żni­

wa, aby posłał robotników Swoich. Módlmy się o pom nożenie powołań.

Prośm y Boga, aby n au k a Jego objęła najgłębsze zakątki ziemi, by wszy­

scy ją poznali, a przez nią ukochali Jezu sa gorąco, bezgranicznie. M ódl­

m y się o pokój, o ten pokój Boży, k tó ry ja k mówi św. P aw eł „przewyż­

sza w szelki zmysł". P rośm y P a n a Jezusą, aby ustało prześladow anie w iern y ch ,w Hiszpanii, w Rosji, w M eksyku. Ukochajm yż, ja k św. K a­

zimierz, czystość serca i duszy naszej nieśm iertelnej. U czyńm y z niej p rzybytek Trójcy Przenajśw iętszej i czystym sercem błagajm y Boga, aby nam zachować raczył Polskę nieskalaną, w olną od wszelkiego b łę­

d u i zepsucia, aby nasze duchow ieństw o i ci, którzy stoją u ste ru jej rządów, oświeceni D uchem Świętym, zajaśnieli przykładem doskona­

łej miłości Bożej na cały świat! Bądźm y apostołam i ja k św. K lem ens!

Niech apostolstwo świeckie, najgorętsze pragnienie Ojca św., zaw ładnie nam i całkowicie. A postołujm y modlitwą, słowem, przykładem . Módl­

m y się za grzeszników, za heretyków , za niedow iarków . M iłujm y się wzajemnie, aby wszyscy poznali, żeśmy dziećmi Bożymi i garnęli się do nas po tę miłość i po św iatło prawdziwej n au k i Chrystusow ej. S iej­

m y słowo Boże w śród naszych krew nych, znajomych. Idźmy sami i za­

chęcajm y innych do pójścia w ślady naszych św iętych Patronów , rozpa­

lajm y modlitwą, słowem i przykładem miłość Bożą w sercach, choćby naszych najbliższych.

M iłosierdzie czyńmy! Śpieszmy z pomocą nie tylko tym, którzy po­

trz e b u ją w sparcia m aterialnego, lecz także i przede w szystkim tym , któ­

rzy potrzebują pomocy m oralnej. Pocieszajmy nieszczęśliwych, ta rg a ­ nych nielitościwym i w ichram i życia. Nieśmy im przykład doskonałe­

go zgadzania się z wolą Najwyższego, z pomocą którego ciężar życia staje się lekkim , a cierpienie zm ienia się w radość. Przychodźm y z po­

mocą ubogim, osładzajm y im srogość losu miłością, a przy tym w ska­

zujm y im ubogiego Jezusa w stajence Betlejem skiej, w cichym dom ku nazaretańskim , na w ygnaniu w Egipcie, wreszcie ubogiego Jezusa, idą­

cego n a śm ierć Krzyżową. Pocieszajm y ich, że ubodzy i maluczcy byli zawsze pow iernikam i Najśw. S erca J e2;usowego.

N aśladujm y naszych św iętych Ziomków! Gdy zapaleni m iłością B o­

żą i wzajem ną, owładnięci pragnieniem szerzenia chw ały Bożej, będzie­

m y szli przez życie, każdy nasz krok przyśpieszać będzie K rólestw o C hrystusow e n a ziemi, a każdy uczynek w ywoływać będzie uśm iech n a bolesnym obliczu ukrzyżowanego Zbawiciela. Módlmy się więc i ufajm y, ufajm y bezgranicznie. Złóżmy nadzieję swą w P a n u Jezusie, utajonym w Najśw. Sakram encie, w M atce Jego N iepokalanej — Nadziei Polski 1 w Św iętych naszych P atronach, a z pewnością nie zawiedziemy się.

Oni spraw ią, że Polska, jak dotąd tak i nadal „zawsze w ierna" prowadzić będzie św iat do chw ały Bożej, do K rólestw a Chrystusowego.

(10)

S. B A R B A R A Ż U L1Ń SK A C. R.

)C. P io tr Sam ananho

W życiu sług Bożych widzimy cudow ny „wyścig łaski Bożej z w ier­

nością i w spółpracą człow ieka1'.1) Niezawsze danym jest oglądanie owo­

ców tych tytanicznych zapasów. N ieraz P a n Bóg dla Swoich celów, nieznanych ogółowi, zakryw a wielkość, świętość duszy, ale zawsze przy dobrej woli możemy widzieć tę „w spinaczkę" wzwyż. — Pomocą n a m będą zapiski danego sługi Bożego, Esty, św iadectw a otoczenia i dzieła.

M amy przed sobą dzieło człowieka, o którym bardzo m ało w P o l­

sce wiedzą. Myślę o X. Piotrze Sem enence. Wiele dusz, dążących do Boga, w czytuje się w jego: Życie w ew nętrzne, Credo, Ojcze nasz, Ćwi­

czenia duchowne. Jeszcze ich więcej rozm yśla „Mękę P a ń sk ą11 — na podstaw ie jego kazań — ale czy wiele z tych zacnych osób wie coś w ię­

cej o autorze tych niezw ykłych dzieł?

N iejeden z czytelników zetknął się w życiu ze Zgrom adzeniem Księży Zm artw ychw stańców — ale czy wie, że ich założycielem, tw ó r­

cą reguły b y ł ten sam X. P io tr Sem enenko?

Życie jego jest bardzo znam ienne i pouczające, jest pociechą dla tych, co błądzą i każe im ufać w nieskończone m iłosierdzie 'Boże.

N iektóre szczegóły o X. Sem enence podał nam X. P aw eł Sm oli- kow ski w „H istorii Zgrom adzenia" — ale większa część zapisków i fak ­ tów zostaje w archiw um klasztornym i czeka n a pióro godne swego bohatera.

X. P io tr Sem enenko pochodził z Białorusi, ur. 29 VI 1814 ro k u — M atka jego była kalw inką, ojciec praw osław ny — P io tr zupełnie przy ­ padkiem wszedł do kościoła katolickiego. Nie ma jednak przypadków w rządach Bożych. P an spojrzał n a to dziecię i otoczył szczególną miłością, kierując kolejam i jego życia.

Uczęszczał do szkoły oo. M isjonarzy w Tykocinach. Sam zdo­

byw a pierwsze podstaw y w iary, sam uczy się miłować Boga. Serce jego gorące i tem peram ent gw ałtow ny — odrazu rzuca się cały w obję­

cia M istrza. W tajem nicy przed rodziną przyjm uje Kom unię św. B abka zbiła go za to, ale ojciec pochw alił odwagę syna. Do gim nazjum uczę­

szcza w Krożach, a potem chodzi na uniw ersytet w Wilnie. Tam zasta­

je go pow stanie listopadowe.

K ochając ojczyznę całą duszą, zapisuje się do X K orpusu G ieł­

guda. N iestety dostaje się do kw atery w Królew cu, gdzie obcuje z p ro ­ testantam i, traci powoli w iarę lat dziecięcych, po upadku pow stania em igruje do Francji, gdzie zetknął się z rew olucjonistam i i przystąpił do bezbożnego związku Węglarzy. Jak iś czas w ykłada historię dla P o ­ laków w Besanęon. W ykłady przepojone były uczuciem zemsty dla wrogów.

i) Arcybiskup Teodorowicz: Wstęp do „Zmartwychwstanki".

8

(11)

P isu je arty k u ły także w „T rybunie“, naw ołując do pow tórnego po­

w stania. Zdaw ało się, że ta dusza na w ieki stracona dla Boga. A le kiedy ludzie go odstąpili, Polacy oskarżyli o szpiegostwo, policja zaczęła tro ­ pić, gdy popadł w sk rajn ą nędzę — Bóg przem ów ił do sum ienia Piotra.

Z a narzędzie Swe w y b rał B ohdana Jańśkiego, apostoła em igracji. Ten ta k długo zachodził do Sem enenki, w spom agał w biedzie, pouczał, aż do­

prow adził do konfesjonału. 21 stycznia 1835 odbył P io tr spowiedź gene­

ra ln ą i zam ieszkał z Jańskim . Po spowiedzi w ydał list otw arty do swych przyjaciół i nieprzyjaciół — w tych słowach: „C hrystus ulitow ał się n ad e m ną, dał mi poznać m oje błędy, a żem żałow ał za nie i popraw ę przedsięw ziął, p rzy jął mnie do łona Swego i u znał m nie za b rata."

„Ale błędy m oje w skrytości nie zostały, jaw nie siałem zgorsze­

nie, jaw ne były owoce jego. Jaw n ie za to m uszę je wyznać, aby pokuta błędom odpowiadała. Przychodzę więc przed sąd publiczny, przed sąd m oich daw nych przyjaciół i nieprzyjaciół. Jed n y m i drugim m am słow*

do pow iedzenia — ale oto żal mój szczery i serdeczny. Tyś go widział, Zbaw icielu mój, tyś słyszał m odlitw ę moją o w ytrw ałość w poprawie, m ocneć to z mojej strony postanow ienie ale niech m iłość Twa udzieM m i potrzebnej łaski, bo czemże są bez niej postanow ienia ludzkie?

Przyjaciele moi — w ielka je st miłość C hrystusa, większa, niż się spodziewać możecie, niż pojąć — boście się niektórzy odwrócili od niej

— obfituje- ona dla naw róconego grzesznika. D ałby Bóg, jeżelim k tó re ­ m u z w as służył k u zgorszeniu, żeby w nim ta m oja nieobłudna p o p ra­

wa w zbudziła chęć popraw ienia się.“

Takie dusze, ja k Sem enenki, nie um iały działać połowicznie, gdy w alczył z Bogiem — to w szystkim i siłam i — a gdy się raz naw rócił d»

Boga, to od razu oddaje m u się cały i pragnie zostać zakonnikiem . Pociągało go u k ry te życie Trapistów , gdzie odbył rekolekcje, a je ­ szcze więcej B enedyktynów w Solesmes, do którego nam aw iał go sły n ­ n y opat G ueranger. Je d n a k m odlitw a Jańśkiego, Mickiewicza zwycię­

żyły. Obaj przeznaczyli Sem enenkę i K ajsiew icza na filary pierwsze n o ­ wego Zgrom adzenia, k tó re zak ład ał Bohdan JańskL Zrozum iał P io tr w św ietle łaski — za tyle zgorszenia na świecie — należy m u się w śród tego św iata zostać i pracow ać dla dusz.

P rzy stęp u je więc do dzieła Zm artw ychw stania.

Pierw sze kroki staw ia w zakładzie św. Stanisław a, gdzie pomaga przy w ychow aniu chłopców i to ułatw i m u potem stw orzenie system u wychowawczego. Niedługo jed n ak w yjechał z Kajsiew iczem do R zy­

m u n a studia teologiczne. Tam zajęli się nim i oo. Jezuici i Polonia rzym ­ ska. W śród tru d u , głodu i chłodu kończy chlubnie studia, rozw ijając rów nocześnie życie w ew nętrzne i cnoty zakonne.

Tym czasem B ohdan Jański, grom adząc koło siebie pierw szych Z m artw ychw stańców , um iera w Rzymie 1841 roku, a na czele nowego Zgrom adzenia staje X. P io tr Sem enenko.

W dzień Z m artw ychw stania 1842 r. w k atakum bach św. Sebastiana odpraw ił Mszę św., składając Bogu śluby zakonne. Potem przyjął je od pierw szych braci.

(12)

Zaczęła się praca organizacyjna. Sem enenko napisał reg u łę za­

konną, k tó ra do dziś dnia zachwyca każdego. J e s t dw ukrotnie genera­

łe m Zgrom adzenia i na ty m stanow isku um iera 1886 roku. Za jego rz ą ­ dów pow staje in te rn a t w e Lwowie i K ollegium Papieskie w Rzymie.

P rzed tym zaś w ysłał zakonników do A m eryki na pracę w śród naszej em igracji.

K siądz P io tr jest niezrów nanym kierow nikiem dusz. K onfesjonał jego w Rzymie czy w P ary żu jest stale oblężony, a przepiękne, głębo­

k ie listy, których m ałą cząstkę w ydał X. Smolikowski, dowodzą, ja k bardzo oddaw ał się pracy n ad duszami, ja k wysoko je prow adził, jak głęboko sięgał do dna nicestw a i zepsucia grzechowego.

Obdarzony w ielkim darem słowa miewa kazania dla Em igracji w P ary żu i w Rzymie, przyjeżdża rów nież z naukam i do Polski. Część jego kazań wyszła w 4 tomąch. N iebawem w ydane zostały kazania

© Męce P ańskiej, Ojcze nasz i Credo. Jak o filozof i teolog pisuje roz­

praw y uczone w języku polskim, łacińskim i należy do K ongregacji Indeksu. W naukach sw ych opierał się na św. Tomaszu. W ykonał je ­ d n ak wszystko bardzo oryginalnie.

Od początku m arzył o założeniu Zgrom adzenia żeńskiego pokrew ­ nego duchem. Po k ilk u nieudanych próbach pragnienie jego zostaje urzeczywistnione. X. Sem enenko spotyka w ro k u 1872 panią Celinę B orzęcką i jej córkę Jadw igę. Obie te osoby z woli Bożej założyły w 1883 ro k u Zgrom adzenie Sióstr Z m artw ychw stania Pańskiego z r e ­ gułą opartą o regułę X. Sem enenki. P raca zew nętrzna, aczkolwiek jest w yrazem pracy w ew nętrznej i zjednoczenia z Bogiem, nie mówi nam jeszcze dość jasno o wielkości duszy. My, czytając życiorysy, chcemy , poznać przede w szystkim cnoty bohatera.

Spośród cnót, którym i jaśniał X. Semenko, najw ięcej uderza nas miłość i pokora. A najpierw miłość. — Dziwnie tkliw ym uczuciem um i­

łow ał on Słowo W cielone .— Paw iow e „mnie żyć jest C hrystus!" — i to drugie: „żyję ja — już nie ja — żyje w e m nie C hrystus!" — stało się dewizą jego życia. — D ługie godziny spędza przed U tajonym B o­

giem, by potem bronić spraw y Jego i życia Jego mistycznego w d u ­ szach bliźnich. Również czułością synow ską tchną Jego nauki i poezje o M atcę Najświętszej, której w ybitną rolę przyznał w swej regule.

„Wszystko przez M aryję, wszystko Jej zasługą, skąd chw ała cała dla Niej". R azu pewnego spytano X. Sem enenkę: „Jak to Ojciec, uczo­

ny filozof, może pow tarzać bez końca Z drow aśki w różańcu? Ta m o­

dlitw a dobra dla bezm yślnych". A. o. P io tr z prostotą odpowiedział:

„Czyż dziecku kochającem u sprzykrzy się pow tarzać „M amo"!— i dla m nie nigdy za wiele pow tarzać A v e Maria!“

Miłość Boga była natchnieniem Jego pism — przez apostolstwo ona w ylew ała się też n a bliźnich w najróżnorodniejszych odcieniach.

Spośród w ielu przykładów przytoczę tu tylko dwa: Oskarżano przed nim jako generałem Zgrom adzenia, jednego z młodszych ojców i do­

m agano się usunięcia ze Zgromadzenia. O. P io tr sięgał głębiej w d u ­ szę młbdego kapłaną, niż ci, co go sądzili. W innego otoczył ojcowskim

10

(13)

sercem , dał odpoczynek dla nadw yrężonych nerw ów i ocalił jedno z n a j­

lepszych powołań, a oskarżycielom powiedział: „Wy się domagacie sp ra­

wiedliwości — ale przede w szystkim trzeba uszanow ać praw a m iłości.'5 Innym razem doznał w ielkiej krzyw dy m oralnej, spotw arzono Go publicznie. Po gorącej m odlitwie pierw szy w yciągnął ręk ę do w inne­

go i przy pierw szej okazji wyśw iadczył m u usługę. Pow szechnie m ó­

wiono: „Jeżeli chcesz doznać coś od G enerała Zm artw ychw stańców — to najpierw staraj się M u ubliżyć!” Miłość przede w szystkim która Go ożywiała, i o której tyle pisał, mogła w yrosnąć na gruncie w ielkiej pokory. H ojnie uposażony umysłowo, w ybijał się O. Sem enenko n ad otoczenie, m iał coś orlego w patrzeniu, n a św iat i życie, a w zrok ten orli sięgał do najw yższych tajem nic w iary. Świadom b y ł tych swoich zalet i darów ale nierów nie więcej zdaw ał sobie spraw ę z dum y, k tó ­ ra w zarodku niszczyła każdy ak t duszy.

Ju ż w rekolekcjach w P ary żu w 1836 r. czytamy: „Muszę wyznać, żem pełen dum y, dobrze badając sum ienie moje, nie wiem, czym k ie ­ dykolw iek co zrobił bez dum y. Spostrzegłem się, że w . rozm owach z ludźmi ten jedyny bodziec mnie popycha zresztą to nie dum a, ale próżność. Strzeż mnie od dum y, o Jezu!, k tó ra i w suchościach zn aj­

duje upodobanie, aby przez ich znoszenie za doskonałą uchodzić m o­

gła. Ty wiesz, m iły Jezu, że m oja dusza aż tak daleko zaszła! Oto ja zdiadzam ją przed Tobą, abyś ją pojm ow ał i m nie od takiego niep rzy ­ jaciela obronił. Moje hasło: Twoja wola, Twoja wola, Twoja wola...*)

„Boże mój, rozkoszy moja, jakiż lepszy środek pow rotu do Ciebie, je ­ żeli nie miłość? W prawdzie, zastanaw iając się, że dum a to ciągle m nie oddala od Ciebie, w pokorze chciałem ra u tn k u szukać, alem pokory znaleźć nie mógł. Znalazłem nikczemność m oją i przekonanie o niej i przekonanie o dum ie mojej, a to wszystko tak jaw ne, żem rę k ą m ógł dotknąć, alem pokory nie znalazł. Owszem gorycz w duszy znalazłem, żem tak nikczem ny i dum ny, ale Ty widzisz, o Boże, że ta gorycz też z dum y pochodziła! 1

„Tyś m nie wybawił, W ybawicielu mój, ukazując mi doskonałość miłości Twojej. Jakiż lepszy balsam na ran y m oje? Miłość nie w y­

nosi się, nie szuka u innych poklasku, jedno u swego ukochanego, k ie ­ dy ten ukochany chce m nie mieć cichym i pokornego serca?... O P a ­ nie, nie będę wielom owny w prośbie mojej: miłości, miłości, miłości...1'**) P okora O. P io tra w zrastała w m iarę „wyścigu" z łaską. H artow ały ją przeciwności i bardzo dotkliw e krzyże, jakim i Bóg doświadczał swego sługę. W początkach istnienia Zgrom adzenia padł ofiarą p o - tw arzy, k tóra o m ało co nie przyczyniła się do usunięcia jego z zako­

nu. Z upełnie niew inny cierpiał bardzo, ale korząc się przed Bogiem, starał się wejść w Jego najśw iętsze zam iary. Bez cienia żalu do oskar­

życieli i w ładzy zrozumiał, że za w iele było osobistego działania w d a­

nej sprawie, że są stopnie zjednoczenia z Panem , na których nieoglą-

*) Hist. Zgromadzenia. Tom I, str. 143.

**) Tamże 164 str.

(14)

ganię się na łaskę jest przeniew ierstw em miłości. Stanów tych nie' rozum ieją ludzie przeciętni, ale P a n Bóg pow oływ ał X . Semenenkę- do m istycznych wyżyn i dlatego przeprow adził go przez ta k bolesne doświadczenie. K iedy to zrozumiał, napisał przepiękny list do swego d ru h a i przełożonego, X. Kajsiewicza, k tó ry ta k kończy: „Zaczynam:

te raz now e życie. Zgrzeszyłem przeciwko Bogu i przeciw wam , moi aajdrożsi bracia. Będę się starał w ynagrodzić i Bogu i wam. Będę się odtąd sta ra ł służyć w am we w szystkim w posłuszeństwie, pokorze i miłości. Proszę P an a Jezusa, aby m i pobłogosław ił i dopomógł w ty m

*ow ym życiu, k tó re rozpoczynam dla Niego. Nie mogę dłużej pisać

• tym , bo mimowolnie łzy w ylew am '4. 18 m arca 1848 (str. 281, tom ILE).

Ażeby tak stanąć, trzeba wielkiej łaski i wielkiej pokory. W 30 la t później daje nam przykład jeszcze głębszego uniżenia. Na początku k ap itu ły generalnej w ro k u 1880 klęk n ął przed zgromadzonymi ojcami, przepraszał za wszelkie om yłki i niewierności, czym w zruszeni ojco­

w ie klękli i jego prosili o przebaczenie za swoje uchybienia. U O. S e- wienenki nie była to czcza forma, ale najgłębsze przekonanie o swej n ę ­ dzy i niegodności.

Pokora ściągała m u błogosławieństwo niebios i przygotow ała spo­

k ojny koniec.

D nia 18 listopada 1886 ro k u w P ary żu um ierał po krótkiej choro­

bie (zapalenie płuc). O patrzony Św iętym i Sakram entam i spokojnie leżał, jakby w słuchany w niebiańskie harm onie, a gdy jeden z ojców chciał do niego mówić, dał znak, by m u nie przeryw ano wizji, w śród której przeszedł do wieczności.

W tej samej chwili jedna z zakonnic w Rzymie, na modlitwie, u j­

rzała niebo. M atka N ajświętsza i św. J a n Apostoł wyszli na spotkanie duszy ojca Sem enenki. Pow tórzyła to przełożonej, niedługo^ potem dowiedziano się o śm ierci jego.

O jcow ie sp ro w ad zili zw ło k i jego do R zym u, gdzie obok Ja ń sk ie g o o cz ek u ją Z M A R T W Y C H W ST A N IA .

X A N T O N I GONET

"BŁotfOót&wionif UJineoniif K a d łu b e k

Dla licznych Świętych i Błogosławionych, których w ydała nasza O j­

czyzna, została nazwaną „Matką Świętych”.* I jak piękne kwiaty zachwyca­

ją swoim pięknym widokiem, a m iłą wonią pociągają każdego do siebie i są ozdobą każdego ogrodu, tak i święci i błogosławieni, nasi Rodacy i Rodacz­

ki, zachwycają nas i wonią swoich cnót zachęcają do naśladowania i są ozdo­

nie tylko Kościoła Katolickiego, ale i naszej Ojczyzny.

Niestety, o jakże mało, prawie że nic, nie wiemy o ich życiu, czynach, o ich cnotach i cudach zdziałanych za ich przyczyną za życia i po śmierci.

oni dla nas nieznanymi, a nieraz się zdarza, że od obcych dowiadujemy się o nich, k u naszemu zawstydzeniu. A nieznajomość ta pochodzi, z naszej

*Na dowód, że i nasi rodacy w Ameryce coraz żywiej interesują się kultem Świętych Polskich, podajemy arty k u ł z „Dziennika Chicagoskiego“.

12

(15)

lekkom yślności i lenistw a i obojętności na wszystko to, co nasze, co dla nas drogie...

Do takich zapomnianych, a wielkich sług Bożych, należy Bł. W incenty Kadłubek, którego życie, czyny i cuda zdziałane po śm ierci za jego przyczy­

ną, pragnę w krótkim artykule opisać.

Bł. W incenty K adłubek, urodził się w r. 1160 w ziemi sandom ierskiej we wsi Karwów koło Opatowa. Ukończywszy nauki w k ra ju i za granicą, w stą­

pił do stanu duchownego i przyjął sakram ent kapłaństwa. Pełka, ówczesny b i­

skup krakow ski poznawszy jego wysoką, jakoteż w ielką naukę, używ ał go do rady i załatw iania spraw ważnych w swojej obszernej owczarni. W r. 1186 uczynił go proboszczem przy kościele Najśw. M aryi P anny w Kolegiacie san­

domierskiej. Tam stał się wszystkim dla wszystkich, a szczególnie b y ł ojcem

^ubogich i sierót. W ro k u 1207, gdy u m a rł biskup krakow ski Pełka, wszyscy kanonicy krakow scy jednogłośnie obrali Wincentego K adłubka biskupem, lubo nie należał do K apituły. Papież Innocenty II zatw ierdził ten wybór.

Zostawszy biskupem odznaczał się łagodnością, roztropnością, gorliwością pasterską i miłością Względem ubogich. Wchodzi do wilgotnych suteren, de więzień i szpitalów, by tam Bogu i braciom służyć. Nie tylko znaczne swo­

je dochody obracał na cele dobroczynne, ale jeszcze nadto rozdał cały m a­

jątek, który otrzym ał po rodzicach.

Tak świetnie rządził swoją owczarnią Błogosławiony W incenty przez lat kilka, kiedy przejęty w ielką zacnością i niebezpieczeństwami godności b isk u ­ piej, w pokorze serca swego uznał się niegodnym tego dostojeństwa i posta­

now ił ustąpić z biskupstwa, jednak za pozwoleniem Stolicy Apostolskiej. N a­

reszcie papież Honoriusz II pozwolił m u wstąpić do zakonu. Właśnie w te­

dy upłynęło dziesięć lat jego rządów biskupich.

Rozdał tedy ubogim resztę swojego m ajątku a w ręce K apituły złożył pastorał i infułę. A sam ubraw szy się ubogo, puścił się pieszo i boso do k la ­ sztoru oo. Cystersów o dziesięć mil od K rakow a odległego. OO. Cystersi przy­

jęli go z radością i wobec licznie zebranego ludu oblekli go w hab it zakonny, św iątobliw y starzec blisko lat sześćdziesiąt — spełniał wszystkie prace choć­

by najpodlejsze z w ielką wiernością. Wincenty zawsze cichy i posłuszny nosił wodę, rąb a ł drwa i w ykonyw ał najniższe posługi w kuchni, w ogrodzie i przy chorych braciach ze szczególniejszym zamiłowaniem, nie przyjm ując żadnych zwolnień, któ re m u dać chcieli przełożeni przez słuszny wzgląd bądź n a sam wiek jego, bądź na siły stargane na usługach Kościoła. Nadto przydaw ał sobie jeszcze posty i inne um artw ienia ponad przepisy ustaw z a ­ konnych, atoli ża zezwoleniem przełożonego, na którego każde skinienie b y ł posłuszny. Na wszystkie obowiązki a szczególnie na pacierze w chórze odpraw iane w dzień i w nocy b y ł zawsze pierwszym. Pięć lat spędził w ży­

ciu zakonnym, budując cnotami nie tylko braci swoich, ale i całą Polskę.

W reszcie zapadłszy w ciężką chorobę, zaopatrzony świętymi sakram entam i oddał ducha Bogu dnia 8 m arca r. 1223.

B racia zakonni pochowali jego ciało w kościele pod wielkim ołtarzem . Zaraz jednak po śmierci, liczne bardzo cuda zaczęły się dziać na jego grobie.

Chorzy odzyskiwali zdrowie, kalecy odzyskiwali utracone członki, a naw et kilk u um arłych zostało przywróconych do życia za przyczyną Wincentego K adłubka.

Do jego grobu zaczęły płynąć pielgrzymki z całej Polski. A kiedy o tw ar­

to jego grób w roku 1632, znaleziono święte jego ciało, w ydające z siebie cudną woń, która napełniła cały kościół. Przeniesiono św. szczątki do k o ­ ścioła na odpowiedniejsze miejsce, gdzie P an Bóg potw ierdził licznym i cu­

dam i świętość swego sługi.

I dziś tysiące pielgrzymów, spieszy corocznie do kaplicy przy kościele oo. Cystersów do Jędrzejowa, gdzie w specjalnej kaplicy spoczywają Jego św . szczątki i w ypraszają dla siebie i swoich krew nych liczne łaski, za przy­

czyną Bł. Wincentego K adłubka.

I m y także uciekajm y się do Jego możnego przed Bogiem pośrednictwa.

(16)

"bokoŁa baatif,^ikaeij.j i kanonizccij,j

N a froncie kanonizacyjnym.

Trzy następujące po sobie (w li­

stopadzie ub. r.) uroczyste b eaty ­ fikacje trzech założycielek w łoskich zgrom adzeń zakonnych, błog. M a­

rii Józefy Rosselo ( f 1880), błog.

Franciszki K saw ery C abrini ( f 1917) i bł. M arii M azzarello (fl880), przy ­ wodzą n am żywo na pam ięć dwie nasze rodaczki, założycielki zgro­

madzeń, znajdujące się n a w okan­

dzie (czyli w tzw. album ie kanoniza­

cyjnym K ongregacji Św. O brząd­

ków w Rzym ie). Są nim i: M aria Franciszka Siedliska, założycielka SS. N azaretanek i M aria Teresa hedóchow ska, założycielka Sodali- eji Św. P io tra K law era dla misyj afrykańskich. Obie —• po odbytych procesach diecezjalnych — czekają n a ustanow ienie K om isji papieskiej:

celem ‘ przeprow adzenia procesów apostolskich. W podobnej sytuacji znajdują się nasi kandydaci do a u re ­ oli: salezjanin, X. A ugust Czarto­

ryski, karm elita, O. R afał K alinow ­ s k i i wreszcie franciszkanin O. R a­

fał C hyliński.

C hyba ' najbliżej beatyfikacji jest spośród w ym ienionych w łaśnie O.

R afał (z rodu: M elchior) C hyliński, św iątobliw y franciszkanin, a przed­

tem rotm istrz wojsk polskich z cza­

sów króla A ugusta Iii-g o . — J e ­ szcze za czasów Polski niepodleg­

łej były ukończone oba jego proce­

sy beatyfikacyjne: diecezjalny i a- postolski, lecz rozbiory zaprzepaści­

ły — razem z innym i — i tę spraw ę naszą. W ciągu ostatnich la t ge­

n eraln y postulator spraw kanoniza­

cyjnych zakonu franciszkanów, X.

prof. dr W ojciech Topoliński (Rzym Piazza S. S. Apostoli 51). rzucił dwadzieścia pięć tysięcy lirów, aby

— przy pomocy najlepszych adw o­

katów i prokuratorów rz y m sk ich — ! tę spraw ę (O. Chylińskiego) roz- gmatwać, odnowić i przygotow ać na w okandę kanonizacyjną. G eneralny P rom otor W iary, tzw. „advocatus diaboli“, w ręczył już postulatorow i generalnem u pięćdziesiąt ośm (!) za­

rzutów przeciwko świadkom i prze­

ciwko cnotom heroicznym O. C hy­

lińskiego. Z arzuty te X. postulator Topoliński i jego adw okat F e rra ta m uszą odeprzeć. Z arzuty i odpowie­

dzi będą następnie rozw ażane na trzech sesjach kardynalskich. O - statnia z ty ch sesyj odbędzie się w obecności Ojca świętego. Po odby­

ciu sesyj •— o ile już n ik t z pięć­

dziesięciu sędziów, kardynałów , p rałató w i konsultorów nie w ystą­

pi z jakim ś zarzutem — Papież ogło­

si Sługę Bożego: „V enerabilis“. OO.

Franciszkanie żywią nadzieję, że w 1941 (w k tó ry m upływ a dwieście lat od zgonu O. Chylińskiego f 1741) doczekają się tego upragnionego d ek retu papieskiego.

N a procesy diecezjalne czekają jeszcze: K rólow a Jadwiga, k a rd y ­ n ał Stanisław R ozjusz, W anda M al­

czewska, B ra t A lb ert (A dam C hm ielow ski), X. biskup Z ygm unt Ł o ziń ski i in., np. X. Skarga, X.

Beyzyrń, obaj jezuici, w ybitni k a n ­ dydaci n a ołtarze.

Rozwija się bardzo gorliw ą akcję propagandową, aby uprosić u Boga dwa cuda, potrzebne do uroczystej kanonizacji ksieni starosądeckiej, błog. Kingi i no rb ertan k i k rak o w ­ skiej, błog. Bronisław y.

Osobną wzmiankę należy pośw ię­

cić M ęczennikom Podlaskim.

D nia 17 listopada ub. r. rozpoczął się — z polecenia B iskupa P o d la-

14

(17)

skiego, X. D ra H ehryka P rzeździe- ście zastrzeleni za W iarę św., czy ckiego, proces inform acyjny w w ierni za ich przyczyną otrzym y- Siedlcach w spraw ie beatyfikacji wali łaski. C uda i udow odnienie M ęczenników Podlaskich. P rzew o- cnót heroicznych nie są tu potrzeb- dniczył sędzia delegow any w osobie ne, o ile sam fak t m ęczeństw a jest S ufragana Podlaskiego, X. Biskupa jasny i niezbity.

D ra Czesława Sokołowskiego. W i- cepostulatoram i tej spraw y są: X.

in fu łat D r K arol D ębiński i X. D r A dam W ojtyła ,m ianow ani przez po- stu lato ra generalnego, X. prof. dra Topolińskiego O. M. C.

N a pierw szej sesji procesu siedle­

ckiego ustalono trzynaście nazw isk M ęczenników Podlaskich zam ordo­

w anych za W iarę Św. w r. 1874 w P ratu lin ie, ta k ja k ich wylicza m a r­

m urow a tablica, w m urow ana w ścianę kościoła pratulińskiego po stronie Ewangelii:

1. D aniel K arm asz 2. Ł ukasz Bojko 3. B artłom iej Osypiuk 4. O nufry Tom asiuk 5. M ikita H ryciuk 6. K onstaty Ł ukaszuk 7. K onstanty Bojko 8. Filip C ieryluk 9. M aksym N aw ryluk 10. Ignacy F ranczuk 11. M ichał W awrzyszuk 12. J a n A ndrzej uk 13. W incenty L eśniuk

(Uwaga: pod nazwiskam i pow yż­

szymi dodano na tablicy napis n a ­ stępujący: „Cześć unitom , poległym w obronie W iary świętej i K ościo­

ła 1874 ro k u “).

W edług praw a kanonicznego — po w yznaczeniu K om isji apostolskiej — S zczątki św iętych bohaterów , po­

ległych za U nię z Rzymem, będą w yjęte z m ogił i umieszczone w k o ­ ściele.

Sąd inform acyjny (biskupi w Siedlcach) m a w ybadać świadków:

czy w ym ienieni unici byli rzeczyw i-

P o stu lato r generalny, X. prof.

Topoliński, m a już zdecydow any plan, by do tego procesu (lub ew en ­ tu aln ie innego) włączyć w szystkich naszych M ęczenników za W iarę św.

od r. 1874, k tó ry ch męczeństwo da się historycznie stwierdzić. Przecież X. Józef Pruszkow ski w swej m o­

nografii pt. „M artyrologium P o d - lachiae in P olonia11 wylicza tych M ęczenników (z pew nego okresu czasu!) dziewięćdziesięciu dziewię­

ciu!

Poniew aż zaś spraw y M ęczenni­

ków znacznie szybciej i łatw iej idą k u kanonizacji -— niż w szystkie in ­ ne, zatem możemy mieć nadzieję, że — wcześniej niż przypuszczam y

— ujrzym y M ęczenników naszych z Podlasia n a ołtarzach.

*

Musimy znacznie więcej pośw ię­

cać spraw om naszych przyszłych Św iętych uwagi. M usimy w przęg­

nąć nasze w szechstronne zain tere­

sowanie na tym odcinku — od fa ­ chowych studiów historycznych po­

czynając po mobilizację modlitw.

To nasz obowiązek w odrodzonej Ojczyźnie!

X . H en ryk W eryń ski W icepostulator beatyfikacji

. K rólow ej Jadw igi.

W sprawie kanonizacji B ł. Kingi, Od postulatora generalnego zako­

n u franciszkanów , X. prof. d ra To­

polińskiego, otrzym ujem y szereg ciekaw ych inform acyj n a m argine­

sie spraw y kanonizacji Bł. K ingi.

Streszczam y je tu taj.

(18)

W ostatnich czasach dwie kano­

nizacje zostały dokonane drogą u - przyw ilejow aną, tzn. były dyspen­

sowane od przepisanego procesu k a ­ nonicznego i w ym aganych cudów, mianowicie kanonizacja św iętych m ęczenników angielskich kard. F i- sh era i kanclerza M ore’a. O pierając się na tym, X. postulator Topoliński postanow ił czynić starania, by i błog.

Kinga została kanonizow aną tą k ró t­

ką drogą, skoro już półtrzecia w ie­

k u upłynęło od jej cichej beatyfika­

cji. Ojciec św. na starania powyższe odpowiedział: „byłem tyle lat w Polsce, a o błog. K indze nie słysza­

łem. Ale, jeżeli mi przedłożycie kon­

k retn e dowody jej szerokiego k u ltu w Polsce, to chętnie się zgodzę na jej uprzyw ilejow aną kanonizację"...

Rozpoczęła się ofiarna praca in ­ form acyjna. SS. K laryski ze S tare­

go Sącza złożyły na ten cel poważ­

n ą ofiarę. K lasztory klarysek w Starym Sączu i w K rakow ie odda­

ły do dyspozycji postulatora wszy­

stkie dokum enty, tyczące się b ea­

tyfikacji błog. Kingi. X. P ostulator przybył specjalnie do Częstochowy i uprosił tam petycję w tej spraw ie od całego E piskopatu polskiego do Ojca św., podpisaną również przez J. Em. X. K ard y n ała Marmaggiego, legata papieskiego na odbywającym się wówczas pierw szym Synodzie plenarnym .

Zawiodła jednak akcja w spraw ie dostarczania konkretnych dowodów szerokiego k u ltu błog. K ingi n a zie­

miach polskich, a to b y ł absolutny w arunek Stolicy Apostolskiej. Na dwadzieścia kw estionariuszy, roze­

słanych po całej Polsce, w rócił do Rzym u tylko jeden dosyć dobrze wypełniony. G dybyśm y mieli w szy­

stkie należycie w ypełnione (ze wszystkich diecezyj), Ojciec św. do­

trzym ałby swej obietnicy...

Pozostaje jednak zawsze droga o- tw arta do uroczystej kanonizacji przez stw ierdzenie kanoniczne dw u cudów zdziałanych za przyczyną błog: K sieni starosądeckiej. Dlatego

’ dobrze czynią ss. klaryski ze S tare­

go Sącza, że szerzą gorliwie k u lt błog. Kingi, że przysyłają relacje do Rzym u o różnych łaskach, za jej w staw iennictw em otrzym anych itd.

Chodzi o to, by spraw ą kanoni­

zacji błog. Kingi zainteresow ać jak najszersze w arstw y katolickiego społeczeństwa polskiego. M usimy im uświadomić fakt niesłychany, że w ielki naród polski na przestrzeni blisko tysiąca lat nie m a żadnej świętej kanonizowanej, bo żona księcia polskiego, św. Jadw iga ślą­

ska, je st przecież pochodzenia r a - kuskiego...

Cały n aród polski m usi stanąć do szturm u modlitw i propagandy, by jak najrychlej doczekać się kanoni­

zacji błog. Kingi.

PocLziąhou/ania

W ywiązując się z przyrzeczenia, dziękuję publicznie św. A ndrzejow i Boboli i duszom czyśćcowym za łaskę uzdrow ienia mnie z poważnej choroby.

Równocześnie proszę Boga przez wstaw iennictw o Św iętych P o l­

skich o dalszą czułą opiekę. Siostra M. Spes.

Poznań, styczeń 1939.

(19)

WYDAWNICTWO SEMINARIUM ZAGRANICZNEGO

Potulice (Pomorze) P. K O. 202.454

poleca ostatnie nowości:

Anna Zahorska OFIARA PORANNA

„Dwa cele przyśw iecały autorce przy pisaniu tej książki: 1. za­

poznanie nas z życiorysem n i1' dcgo C h ry stu so w c a, co jako „ofiara po­

ranna" czyli jako pierwszy złożył, z życia swego oliarę k u chwale To­

w arzystwa; 2 — opis his oi ii p ow stania „ S e m in a riu m' Zagranicznego i jego nazwy. — Jedno i drugie jest tak p o sp la ta n e, iż całość czyta się jednym tchem, mimo, że podano nam cale w y ia jk i z reguły. Książ­

ka ta n ależy do r ą k w szystkich młodych do w szystkich b i b l i o t e k szkolnych, nie po to, by werbow ać do C h iy stu so w có w . ale aby wiele młodzieńców, w zorując się na Józefie Miękusie, potrafiło rzeźbić swój charakter. Józef M iek u s to p 'stać ta k świetlana, la k obok", a zara­

zem ujm ująca, iż z przcczj uinia takic.;;o życiorysu o dniesie pożytek każdy. Przede wszy.-... m k le ry k o m i mi .' m k łanom zaimponować musi nastaw ienie jego w ew n ętrz n e, p raw d ziw y d u ch Boży, którym ten młody kapłan prom ieniował '. Slron 232. Cena 3.GO

„Wiadomości Diecezjalne", Katowice, styczeń 1939.

X. Ignacy Geppert UM ARŁ I POGRZEBION

A utor, którego poprzednie dzieła praw ie wszystkie są już na w y ­ czerpaniu, daje nam do ręki w osiatnio opracowanej książce oryginal­

ne. piękne szkice rozważań wielkopostnych. Z pożytkiem skorzy­

stają z nich kaznodzieje przy głoszeniu kazań pasyjnych. Książka ta nadaje się również doskonale na czytania duchowne.

Stron 80. Cena 1.50 X. dr Kazimierz Karłowski

PODRÓŻ DO ZIEMI ŚWIĘTEJ

A utor zebrał w swojej sum iennie napisanej pracy fakty, prze­

życia i refleksje z pielgrzym ki do miejsc, najdroższych sercu każde­

go katolika. Książka, ilustrow ana 16 jednostronnym i, oryginalnym i fo­

tografiam i, przynosi dużo ciekawych, dotąd nieznanych, szczegółów.

Stron 324. Cena 4.50 Irma Lubieniecka

W IANEK MARIAŃSKI

„W ielką wdzięczność winniśm y A utorce za to uprzystępnienie pol­

skiemu czytelnikowi skarbów liturgii m ariańskiej. Je st to prawdziwy Sezam, otw ierający się przed zdumionymi oczyma tych, co jej p raw ­ dopodobnie dotąd nie znali". (Z przedmowy S. M. R enaty).

(20)

Adres zwrotny:

ADMINISTRACJA SEMINARIUM ZAGRANICZNEGO

Pntulice, poczta Nakło (Pomwne)

9 p

b > im_ * 1 tr 4 t* H L

O ^łófpcfigfgw H uiszczona gotówką

ROCZNIKI KATOLICKIE

w yjdą znow u w lutym br. jako tom. X V I n a rok 1939. Uwzględni się tu szereg narodów , także n iek tó re przedtem pom inięte, do tego za­

gadnienia islam u, żydowstwa, m asonerii, unijne, m isyjne, wychodź­

cze, oraz całokształt ru ch u religijnego w Polsce, nie w yłączając sekciar­

stwa. Szczególną uw agę poświęci się w tym tom ie współczesnym za­

gadnieniom kom unistycznym , a osobliwie wyśw ietli się początek od­

pływ ania czerwonej fali.

ROCZNIKI

znakom ite usługi oddać mogą nie tylko księżom przy kazaniach i w y­

kładach, lecz i dziennikarzom , posłom, nauczycielstw u, rozm aityi*

urzędom , związkom oświatowym i społecznym, bibliotekom itd.

ROCZNIKI KATOLICKIE

są i przyjem nym towarzyszem , gdyż „chętnie się otw iera ten gruby tom i chętnie się słucha bogatej w treść i epizody barw nej opowieści a u to ra" (D r Leon Białkow ski w „K urierze Poznańskim "). Pisze się je bowiem językiem jędrnym , nowoczesnym, zw artym . Cena rocznika w yniesie ty lk o 6 żl., opr. egz. w płótno 7.50 zł. O bjętość około 400 stron.

Ciągle jeszcze m ożna się zgłaszać na listę abonentów. A bonenci p ła­

cą 2/s; klerycy i studenci ceny. Abonentów , którzy zmienili swo­

je m iejsce pobytu, uprasza się o podanie adresu, by zapobiec kosztom i nieporozum ieniom . Pieniędzy nie potrzeba wpłacać, ściągnie się je przy odesłaniu książki przez zaliczkę.

Adres Redakcji i Administracji „Roczników Katolickich"

X. NIKODEM CIESZYŃSKI — POZNAŃ, PRZY KOŚCIÓŁKU P. JEZUSA Za zezwoleniem Władzy Duchowne}. Redaktor: X. Florian Kaszubowski

Druk. nakład i wydawnictwo Seminarium Zagranicznego, Potulice.

Cytaty

Powiązane dokumenty

U jem ną stronę żywotów świętych tego okresu stanowi zaniedbanie pierw iastka ludzkiego oraz pomieszanie pierw iastków historycznych i powieściowych, co się

Później Bobolowie przenieśli się do M ałopolski, w X V w ieku zajm ują już różne średnie stanow iska królew skie, rozpleniają się licznie, w iernie trw a ją

Sam a śm ierć sług Bożych przedstaw iona jest bardzo szczegółowo i plastycznie, ale nie godzimy się ze daniem Kętrzyńskiego, jakoby życiorys m iał być.. „w

B rat Albert modli się często przed nią.. Oczyma artysty widzi

W ojciecha po jego śm ierci łączył się ściśle z czcią, jak ą w ierny lud chrześcijański otaczał niebios Królowę.. A przecież właśnie Święci przywracali

nych. Dla kilku spraw iedliw ych Bóg był gotów zlitować się n ad Sodomą i Gomorą. Niechaj zawsze i silnie płoną te ogniska miłości Bożej i

Do tego kościołka ciągną rzesze wiernych tak z Krakowa, jak też i okolicy, by pomodlić się u grobu Wielebnej M atki Teresy Marchockiej, za przyczyną której, jak

dzający w formalny sposób dwa takie cuda, totóre się zdarzyły w 1419 r., zachował się dotychczas.. Jeden z tych aułów , opisanych szczegółowo we wspomnianym