• Nie Znaleziono Wyników

Cześć Świętych Polskich. R. 5, nr 2 (1938)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Cześć Świętych Polskich. R. 5, nr 2 (1938)"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok 5 Kwi«ci«ń — 1938 — Czerwi«e N r 2

(2)

Cześć Świętych Polskich

Kwartalnik

Prenumercifi roczna wynosi 1 zł

R E D A K C J A : Seminarium Zagraniczna

POTULSCE, poczta Nakło P. K. O. 2 0 2 4 5 4

TREŚĆ;

X. Czesław Sejbuk T. J.: Przemożny Orędownik i polski nas.

świetlany w z ó r ...

Czesław Kędzierski: Łowca d u s z ...

Dr Zofia Karłowska: Miłosierdzie w życiu św. Wojciecha Halina Poniatowska: Triumf św. Andrzeja Boboli . . . Dokoła beatyfikacji i kanonizacji: O beatyfikację pierwszegi

Biskupa w Pińsku — W sprawie kultu Królowe;

J a d w ig i...

Podziękowania ...

Z książek: X. dr Stefan Sydry — O. Jacek Woroniecki — X Henryk Weryński — Wzorem Świętych . . .

18 21 25 27

29 30 31

N A S Z K A L E N D A R Z KWIECIEŃ:

23 — Św. Wojciecha, biskupa i męczennika.

MAJ:

3 — N. Maryi Panny, Królowej Polski.

4 — Św . Floriana, męczennika.

8 — Św. Stanisław a, biskupa i męczennika.

18 — Św. Andrzeja Boboli, męczennika.

CZERWIEC:

1 — B ł. Jakuba Strzemię, biskupa i wyznawcy.

2 — B ł. Sadoka męczennika z towarzyszami.

10 — Bł. Bogumiła, biskupa i wyznawcy.

15 — B ł. Jolanty, wdowy.

Za zezwoleniem W ładzy Duchownej. R ed ak to r odpow. X. l;;nacy Posattey.

(3)

d z a Ł ó , S u /ią itfch P oL ókieh

7*Łoh 5 f c u / i a c i a ń - ć z a r u / i a c / Vt 2

Radośniejsza, niż po inne lata, była ostatnia W ie lk a n o c w Polsce. M o ca rn e , g ro m kie A lle lu ja p rze p e łn iło se rca w szyst­

k ic h w O d ro d z o n e j O jczyźnie .

C ie szy liśm y się bez g ra n ic! Bo oto w pam iętnym dniu 17 kw ietnia, p o w ięk szy ł się ch w a leb n y poczet niebieskich o rę ­ d o w n ik ó w naszych. K o ś c ió ł w yn iósł na ołta rze n o w e a o świe- ie g o Polaka.

P o la ka — a w ię c syna tego sam ego, co my, narodu. A w ię c w s p ó ło ra ta naszego, sp o k re w n io n eg o z nam i w najbliższym stopniu id e a ła m i ducha. A w ię c czło w ie k a , w którym ta sam a polska płynie krew...

W a u re o li ch w a ły u k a za ła się całem u ch rześcijańskie m u św iatu m ęczeńska postać św. A n d rz e ja Boboli. W trium falnym p o c h o d z ie p rze s ze d ł A p o s to ł Po le sia od kra ń ca do krań ca ziem i.

Imię jego ro z ż a g w iło w szystkie dusze.

Raduje się niebo, którem u krew niew innie przelan a z r o ­ d z iła w sp a n ia łq g w ia zd ę w k o ro n ie m ęczeńskiej. Raduje się z ka­

n o n iza cji lu d zk o ść cała, co now e w św. Boboli w id zi ideały życia.

Raduje się - i ta p rzede w szystkim Polska, M a c ie r z u m iło w a n a b w ięteg o. Ta ziem ia, która go na św iat w ydała, na której w p o cie c z o ła p ra c o w a ł i życie o d d a ł Bogu. D ziś

— z wyżyn niebieskich św ięty patron uśm iecha się do ziem i polskiej. B ło g o sła w i jej z całej duszy i m odły za nią n ieu stan­

nie za n o si do Boga.

W tajem niczej m uzyce lasu, w ukojnym poszum ie strum y­

k ó w i rzek naszych, w całej polskiej p rzy ro d zie b ła g a ln e sły­

c h a ć , w e s tch n ie n ie :

Ś w . A n d r z e j u B o b o l o , m ó d l s i ę z a n a m i i z a R z e c z p o s p o l i t q P o l s k q !

Z serc naszych, m iło ścią w ezb ran ych ku m ęcze nników d ro g ie m u , w niebo g o rq ca płynie m odlitwa: S w . A n d r z e j u B o ­ b o l o , m ó d l s i ę z a n a m i i z a R z e c z p o s p o l i t q P o l s k q {

Echo tych m odłów szcze ro zło tq sm ugq płynie pod jasny p o ls k i nieboskłon. Słyszy nas św. A n d rze j Bobola. W s ta w ia się z a n a m i w e s p ó ł z Pa tron am i Polski, z M a ry jq — K ró lo w q na c z e e.

Z ufnością w ię c i ,n ie za ch w ia n q pew nościq w ołajm y D o ń d ziś, jutro i zaw sze: Ś w . A n d r z e j u B o b o l o , m ó d l s i ę z a n a m i i z a R z e c z p o s p o l i t ą P o l s k ą !

(4)

firzem oznif orądou/nik

i jioLóki naóz óu/ietLanif w zó r

Jeśli cześć św iętych nie m a być tylko rozegzaltow anym uczuciem podziwu i zachw ytu n ad chw alebnym w yniesieniem członka tego lu b innego narodu, przedstaw iciela tej czy innej w arstw y społecznej — ale m a poryw ać do czynu, do heroicznych poświęceń budzić, niecić zapał i wlewać w om dlałe serca now e siły — to w arunkiem zasadniczym b ę ­ dzie upodabnianie naszego życia do ich w zniosłych wzorów, kroczenie ich św ietlanym i szlakam i czyli naśladowanie św iętych.

Nie w szystko jednak, co w swoim ziem skim życiu zdziałali święci, z jakim heroicznym poświęceniem i przedziw nym zaparciem osiągali szczyty doskonałości, da się w rów nej m ierze b rać „żywcem" i stoso­

w ać w naszym codziennym życiu. Nie każdem u z nas, pragnących iść za wzorem św. A ndrzeja Boboli, da P. Bóg łaskę m ęczeńskiej korony.

Nie każdy też za jego przykładem może przyw dziać zakonne okrycie i przebiegać z gorliwością „łowcy dusz" zagubione w m oczarach po­

leskich ludzkie osiedla. W ty m godzi się podziwiać przeogrom ny, roz­

pierający pierś A postoła Pińszczyzny, m isjonarski zapał, a w m iarę sił naśladow ać to apostolskie um iłow anie dusz nieśm iertelnych.

Je st jedna strona, może mniej znana, życia nowego naszego P a tro ­ na, jedna przepiękna cecha, ry s c h arak teru Boboli, k tó ry można całko­

wicie zalecić do naśladow ania każdem u czcicielowi świętego naszego Rodaka. O dstrasza jednych niezłom ne bohaterstw o, uwieńczone pal­

m ą m ęczeńską, inni nie ośmielą się pójść szlakiem Boboli i dorów nać

18

(5)

M u w zupełnej ofierze i heroicznym pośw ięceniu dla bliźnich. Cicha i niew idoczna dla oka p raca n ad u rabianiem człowieka doskonałego i uszlachetnianiem w łasnej n a tu ry ,praca w ew nętrzna, jakiej wzorem jest św. A ndrzej w długim okresie ukry teg o życia, może dla w szystkich stanów być bodźcem do naśladow ania.

N iezw ykły heroizm ofiary z życia, ujaw niony w okrutnej m ęczeń­

skiej śm ierci za wiarę, przysłonił n a długie lata ciche i niewidoczne, niem niej jed n ak b ohaterskie zm aganie się Boboli z w łasną ułom nością.

Boć przecież i nasz rodak nie od ra z u sta ł się św iętym . J a k każdy z ludzi m iał ludzką natu rę, podległą przeróżnym cierpieniom , obarczo­

n ą wadam i. P osiadał ja k przew ażna część w spółczesnej m u b raci-szla- chty „wrodzone w ady narodow e11. Pochopny do w ybuchów gniew u, do zwady, p ijaty k i b ijaty k ówczesny „sarm ata“ b y ł często spotykanym typem przeciętnego obyw atela, niezbyt zamożnego szlachcica. W ia­

domo z now szych badań n ad pochodzeniem naszego świętego, że ród Bobolów, jakkolw iek rozgałęziony szeroko po Rzeczpospolitej, jednak podupadły m ajątkow o, przedstaw iał tak i w łaśnie elem ent szlachecki.

P rzyw iązani szczerze do Kościoła, nie dopuszczający w sw e progi za­

razy heretyckiej Sobolow ie byli dzielnym i swej religii obrońcam i. W ed­

le st$nu swej zamożności śpieszyli chętnie z hojną ofiarą n a cele koś­

cielne i dobroczynne. Pobożność sw ą staropolską przekazali n ajszla­

chetniejszej ro d u swego odrośli — dzisiejszem u św iętem u. W yniósł ją A ndrzej Bobola z gniazda rodzinnego, w k tó ry m świętość domowego ogniska sta ła n a straży najw iększego sk arb u •— w iary katolickiej.

W rodzona pobożność, dziecięca praw dziw ie cześć Bogarodzicy, po­

głębiana w szkołach jezuickich w W ilnie przez przynależność do ucz­

niow skiej Sodalicji M ariańskiej stała się dla 20-letniego now icjusza zakonu Tow. Jezusow ego orężem w w alce z w łasnym i nam iętnościam i.

Z usposobienia poryw czy i zdradzający upór, skłonny do niezależności ch a ra k te r młodego zakonnika pod w y trw ały m k ieru n k iem przełożo­

nych, w ytykających m u w poufnych rozm ow ach błędy i zaniedbania, z latam i w ytrw ałej pracy uszlachetniał się i doskonalił. Z najw iększym zaparciem łam ał się i przezwyciężał, naginając b u jn y swój te m p e ra ­ m en t pod karność zakonnego życia. Z drow y i pełen sił — ja k św iad­

czyli o nim w spółcześni — um iał te d ary n a tu ry w przągnąć do w y tę­

żonej ofiarnej pracy z zapom nieniem o w łasnych w ygodach na służbę B ogu i ludziom. K rzyż swój codziennych u trapień, ciągłego panow a­

n ia n ad w ybucham i tem p eram en tu i u m artw iania ciała w ziął z radością n a swe b a rk i i niósł go bez sark an ia aż po dzień wiecznej odpłaty w niebie. Stw ierdził to współczesny św iętem u Jez u ita A dam D ela- m ars następującym i słowy: „W zakonie Opatrzność Boża prow adziła go drogą krzyża, na której zajaśniała szczególnie jego cierpliwość i pod­

danie się woli B ożej“.

Z latam i nieustannej pracy n a d udoskonaleniem w łasnej duszy szła w parze niezw ykła owocna i skuteczna działalność apostolska, ja ­ ką rozw ijał św. A n d rzej Bobola w roli w ychow aw cy i nauczyciela m ło ­ d zieży w kolegiach jezuickich w B runsberdze i P u łtu sk u . Je d en z bio-

19

(6)

p

grafów w tych słow ach scharakteryzow ał działalność A ndrzeja n a tym polu:,, Bobola przez ten ro k pracow ał z n akładem w szystkich swoich sił, z w ielką gorliwością, z wielkim zapałem i duchem pobożności, oraz z niezw ykłym zbudow aniem w szystkich i do tego stopnia, że przeło­

żeni postanow ili n a rok przyszły w ysłać go na stanowisko jeszcze b a r­

dziej zaszczytne, n a którym m ógłby przy swoich w yjątkow ych zdol­

nościach i cnotach, zdziałać więcej dobrego". A pam iętać należy, że m łody Bobola b y ł wówczas jeszcze klerykiem po studiach filozoficz­

nych.

Większej skuteczności n ab rała jego działalność apostolska po otrzym aniu święceń kapłańskich w pam iętny dzień uroczystej kanoni­

zacji św. Ignacego Loyoli i św. Franciszka K saw erego 12 m arca 1622r.

Gorliw y m łody k ap łan dał się poznać jako znakom ity kaznodzieja oraz w ytra w n y kierow nik sumień.^ Łatw ość przestaw ania z ludźmi, tra fia ­ nia do ich przekonań i pociągania do Boga jed n ała Boboli uznanie i sym patie zwłaszcza w kołach szlachty. To też placówki, jakie w y­

znaczyło m u posłuszeństw o zakonne: Nieśwież, B obrujsk, Płock, W ar­

szawa (1636), Łomża, Wilno, gdzie spędził około 20 lat, a zwłaszcza P iń sk i okolice z przybyciem pełnego zapału i gorliwości kapłana sta ­ w ały się widow nią niezw ykle owocnej jego pracy. Ofiarność i pośw ię­

cenie, z jakim szedł do najbiedniejszych i najbardziej opuszczonych

„leśnych ludzi“ w śród trzęsaw isk i b łot Polesia, po bezdrożach i n ie­

dostępnych k n iejach puszcz kresow ych zjednały niestrudzonem u m i­

sjonarzow i m iano „duszochwata“. T ak go przezw ali popi schizm atyc- cy, drżący o całość zaniedbanej m oralnie swej trzody. Znienaw idzili świątobliwego m isjonarza ok ru tn ie i podburzali przeciw niem u ludność i kozaków grasujących w tych sm utnych dla ojczyzny naszej czasach

„potopu".

św iętość niezw ykła, bijąca z tej pogodnej postaci Apostoła i żar miłości Bożej, działający cuda naw róceń nieraz całych wiosek, zostały uw ieńczone palm ą m ęczeńską. Życie w iary czynem stw ierdzanej, po­

głębianej nieustanną pracą i czuw aniem n ad poruszeniam i serca, ta długoletnia w alka i zmaganie się z przyw aram i n a tu ry wybuchowej, otrzym ało pieczęć męczeńskiej strasznej śmierci.

Na tle dopiero ciągłej ofiary, udoskonalania przyrodzonych zalet, tego długotrw ałego i niekrw aw ego m ęczeństw a — to okrutne, krw aw e męczeństwo, jakim zakończył swój ofiarny żywot nasz niezłom ny B o­

h a te r w ystępuje wyraziście, jako p ełne zwycięstwo ducha n ad ciałem, mocy Bożej n ad słabością ludzką. J a k cudne purpurow e kwiecie ró ­ ży, rozkw itające n a starannie pielęgnow anym i troskliw ie obcinanym krzew ie — ta k życie św. A ndrzeja Boboli, to życie w iary głębokiej, przenikającej całe jego jestestw o, starannie pielęgnow ane i obcinane z przerostów nam iętności w yrosło w purpurow y kw iat męczeństwa za wiarę.

Pierw sze — to bezkrw aw e m ęczeństw o, ja kim przyśw ieca nam nasz R odak powinno znaleźć licznych naśladowców wśród rzesz jego czcicieli. Boć bojow aniem jest żywot człowieka na ziemi. Bojow a­

20

(7)

niem o zasady, o przekonania na w ierze oparte, o kierow anie się w ska­

zaniam i religii w życiu. W tej nieodzownej walce dla katolika czynu przoduje nam nasz św ietlany wzór, nasz now y przem ożny Orędow nik i potężhy P a tro n ojczyzny naszej. K roczm y jego szlakam i w u ra b ia ­ n iu ducha, w kształtow aniu m ęża doskonałego.

C Z E S Ł A W K Ę D Z IE R S K I

Mówić o naszym Apostole P ińskim niezm iernie łatw o. Tak by się zdawało. A przecież, przecież je st niesłychanie trudno... W szakże nie pozostaw ił po sobie żadnego tra k ta tu pisanego, żadnego dzieła albo chocby m odlitew nika, ani listu teologicznego czy publicystycznego, — n ie pozostaw ił po sobie naw et, mimo że b y ł kaznodzieją złotoustym , żadnego kazania w d ru k u czy rękopisie. Pozostały po nim tylko skąpe zapiski osob trzecich w K atalogach Z akonu Jezuitów i obszerniejsze relacje, spisane w edług zeznań św iadków naocznych m ęczeńskiej Jego śm ierci. Poza tym nic.

W niew ielu więc słow ach streścić można jego życiorys, oraz p o r­

tr e t fizyczny i duchowy. Niewiadom o bowiem naw et dokładniej, gdzie się urodził i z jakich rodziców. Wiadomo tylko, że właściw e gniazdo Bobolów m ieściło się w X III w. n a Śląsku, gdzieś bliżej W rocławia; że b y ł to ród aw anturniczy, porywczy, k tó ry w yżyw ał się najchętniej w najazdach i w ypraw ach w ojennych. Później Bobolowie przenieśli się do M ałopolski, w X V w ieku zajm ują już różne średnie stanow iska królew skie, rozpleniają się licznie, w iernie trw a ją przy w ierze ojców, nie dopuszczają do siebie żadnego now inkarstw a, żaden z Bobolów nie sk alał się odszczepieństwem, dużo dobrego świadczyli spraw ie kościelnej.

Dalej ustalono hipotetycznie, że Andrzej Bobola urodził się w r.

1591, oraz stw ierdzono już n a podstaw ie K atalogów zakonnych, że w dniu 31 lipca 1611 p rzyjęty został do now icjatu Z akonu Jezuitów w W ilnie, gdzie koleguje m iędzy innym i ze sław nym później poetą la u ­ re atem M aciejem Sarbiew skim , że do ro k u 1630 odbył w szelkie stop­

nie w ykształcenia zakonnego, że b y ł n ajpierw czynny jako nauczyciel w kolegium jezuickim w B runsberdze n a W arm ii ro k — i ro k w P u ł­

tu sk u , potem z pow rotem w Wilnie, następnie n a różnych p osterunkach Ba całych k resach w schodnich — a więc w Nieświeżu, B obrujsku, P ło ­ cku, Sm oleńsku, ponow nie w W ilnie i P ińsku. Wszędzie ta m pracow ał już to jako d y rek to r szkół jezuickich, już to jako superior, a przede w szystkim jako kaznodzieja i niestrudzony m isjonarz ludow y, oraz za­

łożyciel i kierow nik licznych Sodalicyj M ariańskich.

W ygląd jego zew nętrzny czyli p o rtre t fizyczny odtw arza nam opis znającego go osobiście jezuity Ja n a Łukasiew icza: „W rostu średniego, o zw artej, m uskularnej i silnej budow ie ciała. Tw arz m iał okrągłą, pełną, policzki okraszone rum ieńcem , przez jasną, przyprószoną siwizną

(8)

fryzurę z lekka przyśw iecała łysina. Pow agi dodaw ała tw arzy siwa, krótko strzyżona b roda“.

A p o rtre t duchow y A ndrzeja? Od najw cześniejszych la t zapiski zakonne pow tarzają co pew ien czas: „Typ choleryczny z przym ieszką sangwinicznego, skłonny do gw ałtow nych wybuchów niecierpliwości, w ykazuje trudności w pokorze i posłuszeństwie. Poza tym jednak w y­

kazuje bystrość um ysłu, trzeźwość sądu, tężyznę woli, gruntow ność pracy i otw artość w postępow aniu, dobre w ykształcenie, talen t k raso ­ mówczy i um iejętność oddziaływ ania ujm ującego na ludzi".

A więc nie wolny w latach młodzieńczych, w latach now icjatu od szeregu wad. A więc: choleryk, uparty, skłonny do gw ałtow nych w y­

buchów niecierpliwości, b ra k pokory i posłuszeństw a — a więc w ady odziedziczone może po aw anturniczych przodkach. Jed n ak z w łaści­

wym sobie h artem i energią w kroczył na drogę doskonalenia się w e­

w nętrznego, powoli lecz ze skutkiem niezachw ianym zdobywając cnoty panow ania nad sobą, łagodności, cierpliwości, posłuszeńtw a i pokory.

O statnie o nim za życia opinie stw ierdzają to już bez żadnych zastrze­

żeń, dodając, że... „praw dziw a pobożność kapłańska, zaznaczająca się przede w szystkim w czci, jak ą oddaw ał C hrystusow i w Najśw. S a k ra­

mencie O łtarza i Najświętszej Panience, połączona ze wspom nianym i cnotami, przykuw ała do niego wszystkich; zarówno szlachta, ja k lud i młodzież — wszyscy garnęli się do niego z miłością i nazyw ali go św iętym łowcą dusz“.

Te zalety c h arak teru A ndrzeja — w rodzone i w ypracow ane siłą woli — w yrosną do w yżyn świętego apostolstwa, jeśli uświadom im y sobie w arunki, w jakich Andrzej rozw ijał swoją działalność. A więc od daw na już datujący się napór now inkarstw a zachodniego i w schod­

niego, przy czym szczególnie groźnie w ystąpili do w alki wschodni schizmatycy.

Okropny jest obraz w arunków , w śród któ ry ch A ndrzej Bobola roz­

w ijał swoją działalność apostolską. A rozw ijał ją w sposób niestrudzo­

ny i niezw ykle um iejętny, z energią i zapałem n a w szystkich szarych, zapomnianych, zaniedbanych szlakach kresów wschodnich. A w szcze­

gólności żarliwie, ja k gdyby sposobiąc się do korony m ęczeństw a — w ostatnich latach swego żywota n a szlaku pom iędzy Pińskiem a Ja n o ­ wem Poleskim . Obchodząc miasteczka, wsie i osady, w ygłaszał kaza­

nia, nie om inął żadnej wiejskiej lepianki, gdzie ludność zupełnie za­

niedbaną i ciemną nauczał katolicyzm u i pouczał w sposób możliwie najprostszy, jak m ają urządzić swe życie po katolicku, o ile zaś zaszła potrzeba, udzielał chrztu św., łączył pary m ałżeńskie, spow iadał i udzie­

lał kom unii św.

Jednocześnie celował w pracy n ad zaniedbaną młodzieżą, którą usposobieniem swym przyciągał do siebie i z w ielką gorliwością uczył katechizm u. D la utw ierdzenia prześladow anych przez schizm atyków za wierność wierze unitów , nie opuszczał ich domów i cerkiew ek, w k tó ­ ry ch podobnie jak w kościołach łacińskich k rzepił ich na duchu i za-

22

(9)

& 00

B O Ż A S IE J B A N A P O L E SK IE J ZIE M I

(10)

chęcał do stałości w przestrzeganiu zasad w iary katolickiej. W apo­

stolskiej swej gorliwości rozw ijał działalność i w tym k ieru n k u , by oderw anych od jedności z Rzym em schizm atyków sprowadzić z pow ro­

tem na łono Kościoła katolickiegd. Ogrom ne w yniki tej pracy apostol­

skiej są stw ierdzone. N aw racały się całe wsie. — Równolegle z tym i sukcesam i apostolskim i rosła nienaw iść k u A ndrzejow i u schizm aty­

ków, k tó ra znajdow ała u p u st w obrzucaniu go obelgami, błotem i k a ­ m ieniam i i w licznych napadach.

N iebezpieczeństw a ty ch w ypraw apostolskich zwiększyły się z chw i­

l i gdy i Pińszczyznę zalały fale w ojny polsko-kozackiej, a następnie najazdy rosyjsko-kozackie. W atahy kozackie i żołdactwo m oskiew skie szalały po p ro stu z hasłem w alki praw osław ia przeciw ko łacinnikom . Podjudzani przez popów praw osław nych w yrzynali unitów , księży u n ic­

kich, zakonników katolickich: dom inikanów i jezuitów grabili i z d y ­ m em puszczali kościoły i klasztory. — K rw ią m ęczeńską spłynęły zie­

m ie kresów w schodnich. I w tedy schw ytali w pobliżu Janow a P o le­

skiego A ndrzeja Bobolę, skatow ali nah ajk am i n a miejscu, potem zapę­

dzili do Janow a, gdzie w rzeźni m iasteczka zam ordow ali go w sposób bestialski w śród m ąk najw yszukańszych — w bijając m u drzazgi za p az- nogcie, przypiekając, obcinając członki, zdzierając skórę z pleców i rąk , w ycinając na głowie tonzurę, w yryw ając język przez otw ór k a rk u , w reszcie dobijając szablą po trzygodzinnej m ęczarni. — Było to w d n iu 16 m aja 1657 roku.

P o cofnięciu się hajdam aków ciało m ęczennika przewieziono do P iń ­ ska i złożono w podziem iach kościoła jezuitów w e w spólnym grobow cu zakonnym .

Po pierw szej żałobie pam ięć o m ęczenniku zrazu znikła zupełnie.

Bóg jed n ak zrządził inaczej. M ianowicie w ro k u 1707 n a sk u tek p ro ­ roczego objaw ienia re k to r kolegium pińskiego p rzy stąp ił do poszuki­

w ania tru m n y A ndrzeja. A kiedy ją ostatecznie znaleziono i otw arto, ujrzano ciało m ęczennika zupełnie nienaruszone, z całkow icie św ieżym i śladam i to rtu r. Pochow ane następnie w głównej części kościoła, za­

częło od razu słynąć ta k niepospolitym i cudam i, że w k ró tk im czasie w yrósł w ykaz łask otrzym anych ta k obfity, iż zwrócono się do Stolicy św. z prośbą o przeprow adzenie dochodzeń przedw stępnych do a k tu beatyfikacji. P rocesy kanoniczne w Janow ie, P iń sk u i W ilnie p rzy ­ niosły tyle znakom icie udokum entow anego m ateriału, że w r. 1755 O j­

ciec św. B enedykt X IV zaliczył A ndrzeja w poczet Męczenników.

N astępnie w r. 1808 ciało M ęczennika przeniesiono do Płocka, gdzie now ym i cudam i zasłynęło. W znowiono w ięc proces beatyfikacyjny, w następstw ie czego P iu s IX w dn iu 5 lipca 1853 r. ogłosił A ndrzeja M ęczennika — Błogosławionym .

K u lt Błogosławionego A ndrzeja rozszerzył się po całej Polsce, przy b iera n a mocy, w yszedł daleko i poza granice Polski. Ł aski cu ­ dow ne w yjednyw ane przez świętego M ęczennika m nożyły się n ie u sta n ­ nie, podnosząc i uśw ięcając dusze, oraz n aw racając odszczepieńców i zagrzew ając w w ierze obojętnych.

24

(11)

D R Z O F IA K A R Ł O W S K A

YYUlo&i&rdzio. W ztfdu

ż u r * W o j c i e c h a

Św ięty W ojciech, n a którego grobie w zrosła m etropolia gnieźnieńska, je st je d ­ n ą z najpiękniejszych postaci w naszych dziejach. Jak o gorliw y b iskup i chrześ­

cijanin o gorącym sercu nie m ógł patrzeć obojętnie n a fizyczną nędzę sw ych bliź­

nich, bo w ich osobach w idział cierpiące­

go C hrystusa.

P rz y k ła d ofiarnej m iłości wobec u b o ­ gich dali m u rodzice S ław nik i S trzeży- sław a. S ław nik b y ł jednym z najzam oż­

niejszych m agnatów czeskich. N ie b y ł on bynajm niej w zorow ym pod w szelkim i w zględam i chrześcijaninem , ale p am ięta­

jąc, że przed oczyma Bożym i jałm użna zakryw a liczne grzechy, w ielu ubogich żyw ić k azał n a swoim dw orze. O jego pobożnej m ałżonce mówiono, że sierotom zastępow ała m atkę, a wobec w dów i u b o ­ gich w ędrow ców postępow ała tak, ja k gdyby b y ła ich siostrą rodzoną.

J u ż w latach dziecięcych św. W ojcie­

cha rodzice w pajali w jego serce praw dzi­

w ą m iłość k u ubogim . W szak b y ł on cu­

dow nie uzdrow ionym za przyczyną P a n ­ n y N ajśw iętszej dziecięciem, k tó re kiedyś w stan ie k apłańskim m iało służyć Bogu.

A gdy św. W ojciech poszedł do szkół m ag­

deburskich, Sław nik i Strzeżysław a nie skąpili środków m aterialnych, aby ich sy ­ n e k tam naw et, w oddaleniu od rodziciel­

skiego domu, nie przestaw ał się ćwiczyć w uczynkach m iłosiernych. To też korzystając z hojności sw ych najbliższych przyszły nasz p atro n po k ryjom u, aby w te n sposób u niknąć próżnej chw ały w sp ierał ubogich i d o tkniętych kalectw em .

A le m iłosierdzie jego zajaśniało w p ełnym b lask u w ted y dopiero, gdy został biskupem . J u ż do otrzym ania tej godności przygotow yw ał

R y su n k i W ik to rii J. G o ry ń sk iej.

25

(12)

się m odlitwą, uczynkam i pokutnym i i jałm użną. A później gdy został dopuszczony do pełni kapłaństw a Chrystusow ego opuszczeni i ubodzy znaleźli w nim prawdziwego ojca. W czasach, gdy żył św. Wojciech, dochody całej diecezji znajdow ały się w ręk ach biskupa. On je p rze­

znaczał w edle swego uznania n a potrzeby kościoła. Św. Wojciech, jak opow iadają to jego żywotopisarze, podzielił je na cztery części, z k tó ­ ry ch jedną przeznaczył na potrzeby duchow ieństw a, d rugą n a k o n ­ serw ację i ozdabianie kościołów, trzecią dla ubogich a czw artą n a swój dom i w łasne utrzym anie.

D w unastu ubogich na cześć dw unastu apostołów codziennie ży­

wiono w biskupim pałacu. W dnie św iąteczne rozdaw ano pokarm większej ich gromadzie. Ale specjalną m iłością otaczał św. W ojciech więźniów i niewolników. Odwiedzał często więzienia, które, jak po­

daje jed en z jego żywotopisarzy, były przepełnione w tym czasie. We w czesnym średniow ieczu niew ypłacalnych dłużników lub jeńców w o­

jennych zaprzedaw ano niejednokrotnie w niewolę. N abywcam i b y ­ wali bardzo często żydzi, którzy tru d n ili się handlem niewolnikam i.

O burzało i bolało do głębi św. Biskupa, gdy w ich ręce dostaw ali się chrześcijanie. Św. Wojciech, o ile pozw alały m u na to zasoby, ja k i­

mi rozporządzał, w ykupyw ał nieszczęsnych z rą k żydowskich. N ieste­

ty, nie m ógł w ykupić wszystkich. S ta ra ł się więc w płynąć na sw ych w iernych, aby m u pomogli w zbożnym dziele wyzw alania braci. Gdy jed n ak ta na szerszą skalę zakrojona akcja charytatyw na się nie u d a ­ ła, a św. W ojciech zaniepokojony b y ł w swym sum ieniu widzeniem , w czasie którego uk azał m u się C hrystus i skarżył się, że w osobach sw ych w iernych po raz drugi sprzedaw any je st żydom, na znak p ro te­

stu opuścił P rag ę i u d a ł się do Rzymu.

Podziw iając planow ą akcję charytatyw ną, prow adzoną przez św.

W ojciecha jako biskupa, nie można pom inąć milczeniem ty ch jego czy­

nów, k tó re bezpośrednio dokonane zostały pod w pływ em szczerze współczującego niedoli ludzkiej serca.

P rzebyw ając jeszcze w Pradze, św. W ojciech serdecznie zaopieko­

w ał się biednym ślepym od urodzenia kaleką, k tó ry sypiał naw et w tym sam ym co i Biskup pokoju.

Kiedyś, gdy św. W ojciech pogrążony b y ł w modlitwie, o ra tu n e k prosić go zaczął biedny człeczyna, którego zbójcy do cna ograbili i n a ­ w et z szat obdarli. W w ielkim kłopocie b y ł w tedy św. Biskup. Co po­

cząć, gdy w dom u nie ma nic takiego, co by m u można było ofiarować;

wszak nagi odejść nie może od drzw i biskupich.

Św. W ojciech w szedł do swojej sypialni. Na jego łożu leżała w spa­

n iała k ry ta purpurow ym jedw abiem poduszka. Nie nam yślając się długo, w yrzucił z niej pierze, a drogą m aterię podał obrabow anem u.

P rzeraził się pokojowy, gdy wszedłszy do kom naty biskupiej zo­

baczył nieład, jak i w niej panow ał. Po pałacu kręciły się pacholęta.

Doszedł więc do wniosku, że ów czyn niechybnie przez któregoś z nich został dokonany. W śród chłopiąt szukał winowajcy. Jak ież było je ­

go zdziwienie, gdy do popełnionej zbrodni przyznał się sam Biskup.

26

(13)

*9-

Innym razem , gdy św. W ojciech jech ał konno i grosza nie m iał przy duszy, zabiegła m u drogę uboga bosa kobiecina i prosić zaczęła o jałm użnę. W zruszony jej nędzą B iskup polecił ubogiej, aby n aza­

ju trz zgłosiła się do jego domu, a on w m iarę możności z całą ochotą zaopatrzy jej nędzę. Gdy jed n ak w dalszą ru szy ł drogę obraz żebraczki nie d ał m u spokoju. Jutro... ju tro jest niepew ne. M ożna nie dożyć, nie należy odkładać dobrego uczynku, do którego sposobność zsyła sam Bóg. Z aw ołał więc ubogą kobietę i naśladując św. M arcina z Tours, do którego żyw ił szczere nabożeństw o, oddął jej płaszcz swój podróżny.

Osobista ofiarność wobec ubogich b y ła charakterystyczną cechą św. W ojciecha. Gdy się w y b ierał w niebezpieczną drogę do Jerozoli­

m y, cesarzowa niem iecka Teofania, polecając m odłom św. B iskupa d u ­ szę ukochanego swego męża, ofiarow ała m u skarby, aby m ógł pielgrzy­

m ow ać w ygodniej. ŚW. W ojciech p rzy jął d a r zacnej kobiety, ale n a ­ stępnej nocy wszystko, co od niej otrzym ał, ro zd ał ubogim rezygnując z wygód, jakie m u w podróży zapew nić chciała.

Tak m iłosierdzie w życiu św. W ojciecha przedstaw ili dwaj jego pierw si biografowie św. B ru n o n i J a n K anapariusz. A ileż czynów u k ry ty c h przed oczyma ludzkim i podziwiać będziem y w K rólestw ie

Niebieskim!...

H A L IN A P O N IA T O W S K A

Triurrrk Łut. A n d rze ja TioOoli

Podniosłe, niezapom niane chwile przeżyła pielgrzym ka polska w dniu Z m artw ychw stania Pańskiego, w Rzymie, w czasie kanonizacji św. A ndrzeja Boboli. Od ra n a przed bazyliką św. P io tra grom adził się różnojęzyczny tłum , w k tó ry m często słyszało się mowę naszą. P o ­ dobno przybyło do R zym u n a ten dzień przeszło 8 tysięcy Polaków .

B azylikę w ew nątrz w spaniale oświetlono. P orząd k u p ilnują g w ar­

dziści papiescy. Po bokach p u n k ty sanitarne, bo o w ypadek w tłum ie nie trudno.

W oznaczonym czasie X . kard yn a ł K a ko w ski intonuje „Boże coś P o l s k ę a za nim śpiew podejm uje cała Polonia zebrana w bazylice.

W rażenie nie zapom niane. I Polska, w tej stolicy chrześcijaństw a, m a rów nież swoją cząstkę. Chw alim y tu Boga we w łasnej mowie. P rzy b y ­ liśm y złożyć hołd Ojcu św., k tó ry w ciężkich chw ilach naw ały bolszewi­

ckiej b y ł w Polsce. P rzybyliśm y uczcić polskiego świętego....

Rozlega się głos sreb rn y ch trąb. U kazują się trzy sztandary z w y­

obrażeniem now ych św iętych (oprócz św. A ndrzeja Boboli, odbyła się rów nież kanonizacja św. J a n a L eonardi‘ego, W łocha, i św. Salw atora da H orta, H iszpana). P o d białym baldachim em wnoszą papieża. W k o ­ ściele rozlegają się oklaski i okrzyki: „E viva il P ap a!“

N abożeństw o odbyw a się przy o łtarzu papieskim , w konfesji św.

P iotra. Mszę św. celebruje jeden z kardynałów . K oncelebruje Ojciec

27

(14)

św. 'Istotna część kanonizacji zaczyna się wezw aniem now ych św ię­

ty ch z prośbą o w staw iennictw o do Boga i uproszenie łask. Głos p a ­ pieża, wzmocniony przez megafon, słyszym y dobrze. N astępuje odczy­

tanie ak tu kanonizacyjnego, po czym Ojciec św. udziela odpustu zu ­ pełnego w szystkim zebranym w kościele.

Łzy — ju ż nie ukradkiem jedynie — p ły n ą nam z oczu. Byliśm y obecni przy uczczeniu now ych św iętych, a teraz Bóg pozwolił nam przez N am iestnika swego uzyskać darow anie k a r za popełnione winy.

Po skończonym nabożeństw ie, przy dźw ięku trąb, wynoszą P ap ie­

ża na balkon zew nętrzny, umieszczony n ad głów nym w ejściem do b a ­ zyliki. A systuje przy tym duchow ieństw o. Z balkonu zwisa w ielki obraz, przedstaw iający trzech now ych św iętych: św. A ndrzej, jako m ę­

czennik, w czerwonej szacie u góry, po środku. Na placu przed b a ­ zyliką tłu m y tych, którzy nie pomieścili się w św iątyni. Młodzież w ło­

ska w ita papieża śliczną, radosną pieśnią, po czym Ojciec św. udziela

błogosław ieństw a „urbi et orbi“ (m iastu i św iatu). « Po południu zaglądam y do kościoła oo. Jezuitów (al G esu), gdzie

w szklannej tru m n ie spoczywają zw łoki naszego Świętego. M nóstw o osób, w tym większość Polaków , m odli się, starając się choć n a chw ilę

dotknąć rę k ą trum ny. Relikw ie te m ają spocząć w przyszłości głów - *>

nie w W arszawie, a częściowo w P iń sk u i w Wilnie.

Oglądam y rów nież polskie pam iątki w R zym ie. Z w ielką czcią i w zruszeniem w stępujem y na klęczkach n a schody święte, po k tó ry ch C hrystus P a n szedł do Piłata. W kościele św. P rak sed y z serdecznym bólem spoglądam y n a kolum nę, przy której biczowano Zbawiciela.

N a drodze A ppijskiej, w miejscu, gdzie C hrystus ukazał się św. P io tro ­ wi, zbudow ano kapliczkę. Pom im o krótkiego czasu, pielgrzym ka pol­

ska zwiedziła też część katakum b, gdzie chrześcijanie w czasie prześla­

dow ań m odlili się i chbwali zm arłych. W c y rk u „Kolosseum “, gdzie niegdyś n a arenie dzikie zw ierzęta rozszarpyw ały ciała męczenników, dzisiaj są stacje m ęki Pańskiej. P ielgrzym i polscy w W ielki P ią tek śpiewali tam „Gorzkie żale“.

W drodze pow rotnej zatrzym aliśm y się w Padwie i W iedniu. R e­

nesansow e łu k i i kolum ny budow li padew skich bardzo przypom inają K raków . Dziedzińce uniw ersytetu, w k tó ry m profesorem b y ł sław ny uczony Galileusz, a uczniem jeszcze sław niejszy K opernik, przypom inają żywcem dziedzińczyk biblioteki Jagiellońskiej w K rakow ie. Pom iędzy herbam i — w iele polskich. W głównej auli uniw ersyteckiej popiersie kanclerza Zamoyskiego. Polaków byw ało w Padw ie ta k wielu, że w bazylice św. A ntoniego wzniesiono polską kaplicę.

O statnia uroczystość, w jakiej wzięliśmy udział, odbyła się na Kahlenbergu. Kościół w ypełnili po brzegi Polacy, śpiew ając podczas Mszy św. polskie pieśni z hym nem „Boże, coś Polskę" n a zakończenie.

W racając z pielgrzym ką do Ojczyzny, jedno uwoziliśm y w duszy gorące życzenie: Oby Bóg spraw ił, abyśm y się w krótce doczekali nowej kanonizacji i ja k najliczniej mogli być św iadkam i triu m fu błogosław io­

nych polskich.

28

(15)

l^ o k o ta {raezłiffiihacjL i k a n o n iza c ji

0 beatyfikację pierwszego Biskupa w Pińsku.

O pinia o świętości X. B iskupa Z ygm unta Łozińskiego coraz b a r ­ dziej rozszerza się w Polsce; z ró ż­

n ych stro n k ra ju do P iń sk a nadcho­

dzą liczne pow iadom ienia i podzię­

kow ania za uzyskanie za jego p rzy ­ czyną różnych ła sk i cudow nych uzdrow ień, a jeszcze więcej ich zo­

staje nieujaw nionych.

Całe życie „W ielkiego P asterza"

. naszych K resów W schodnich, jak 1 śm ierć Jego jest najlepszym św ia­

dectw em Jego niezw ykłej św iąto­

bliwości. W szyscy, którzy go znali za życia — naw et w śród innow ier­

ców — mówili, że to „Mąż Boży“,

„Mąż um artw ienia", „Apostoł", „to Święty"!

K oło przyjaciół śp. X. B iskupa Z y gm unta Łozińskiego w K rakow ie w ystosow ało do P ińskiej K u rii B i­

skupiej podanie, o rozpoczęcie p ro ­ cesu inform acyjnego, celem b eaty fi­

k acji B iskupa Z ygm unta, w k tó ry m pisze m. inn.:

„Będąc głęboko prześw iadczeni o św iętości pierwszego B isku p a P iń ­ skiego X . Z yg m u n ta Łozińskiego, zm arłego w P iń sku dnia 26 marca 1932 r., usilnie prosim y N ajdostoj­

niejszego Pasterza, by raczył zarzą­

dzić zbadanie pism w spom nianego

„M ęża B o żtg o “, przeprow adzić pro­

ces inform acyjny o jego cnotach, świętości i cudach za jego pośred­

nictw em zdziałanych, oraz p oczy­

nić dalsze kro ki stosow ne, celem jego beatyfikacji.

W ierzym y mocno, ze w yniesienie na ołtarze tego w ielkiego i św iąto­

bliwego Pasterza polskich K resów W schodnich przyczyn i się do w ię k ­ szej chw ały Boga W szechmogącego,

p rzym n o ży dóbr duchow ych K o ­ ściołowi Ś w iętem u — zw łaszcza w naszej O jczyźnie, oraz nam , ja k u fa ­ m y, przyniesie szczególny p o ży te k nadprzyrodzony

Na podaniu tym złożyli podpisy:

J. E. K siąże M etropolita A dam S a­

pieha, J . E. X. B iskup Stanisław Rospond, J. E. X. B iskup M ichał Godlewski, P rofesor U niw ersytetu Jagiellońskiego oraz wiele innych osób dostojnych w K rakow ie.

S taran iem K oła przyjaciół śp. X.

B iskupa Łozińskiego ułożony został program obchodu w K rakow ie z r a ­ cji szóstej rocznicy, błogosław ionej przed Bogiem i przed ludźm i, śm ier­

ci B iskupa Z ygm unta.

(„M ały D ziennik" z dn. 24 m arca 1938).

(W er). N a obchód w spom niany powyżej złożyły się: 25 m arca p rz e ­ m ów ienie radiow e, poświęcone po­

staci X. B iskupa Łozińskiego, — 26 m arca Msza św. o Jego b eaty fik a­

cję, celebrow ana przez J. E. X. B i­

skupa D ra Stan. Rosponda, w k o ­ ściele św. A nny z przem ów ieniem X. p ra ła ta Ja n a Masnego, — w resz­

cie składanie podpisów na petycji.

W sprawie kultu Królowej Jadwigi.

(X. H. W .) „Zw iązek Sodalicyj M ariańskich N auczycielek w P o l­

sce" ■— z siedzibą Z arządu G łów ne­

go w K rakow ie — rozesłał w m arcu br. w a żn y k o m u n ik a t w sprawie k u ltu K rólow ej Jadwigi.

Sądzimy, że w szystkie nasze kato­

lickie nauczycielki zain teresu ją się tym kom unikatem i przyłożą rękę.

do w spółpracy.

K om unikat wspom niany opiewa j. m:

2S

(16)

,„W W arszawie w yłoniła się p ięk ­ n a inicjatyw a, by rozpocząć szeroką propagandę k u ltu K ról. Jadw igi, m odły o jej beatyfikację, a n ad to by młodzież żeńska m iała w niej swą polską patronkę. W tym celu pow stał w stolicy G łówny K om itet złożony z kierow niczek żeńskich szkół. K om itet zwrócić się ma do M. W. R. i O. P. o zaakceptow anie tej akcji. S praw a ta w inna znaleźć gorące i chętne propagatorki w PP.

Sodaliskach, k tó re na sw ych te re ­ nach rów nież m ogą zorganizować

propagandę indyw idualną n a lek ­ cjach w organizacjach żeńskich jak m asową przez urządzanie po poro­

zum ieniu z w ładzam i świeckimi i duchow nym i wspólnych m odłów młodzieży i starszego społeczeń­

stw a o beatyfikację, akadem ii itp.

Je st nie wykluczone, że i w innych środow iskach pow staną specjalne kom itety co m ogą zainicjować So- dalicje pań nauczycielek, ja k też, że Główny K om itet opracuje pew ne instrukcje dla tej akcji o czym nie­

w ątpliw ie zaw iadom im y1'.

P o d zi ąk o u/ania

W ty m dziale C zytelnicy ogłaszają w szystkie ła ski i dobro­

dziejstw a, odebrane za przyczyną lub w staw iennictw em Św iętych i B łogosław ionych polskich.

Niezwykłe uzdrowienie za przy­

czyną bł. Szymona z Lipnicy.

Niepodobna opisać, jak w ielka była boleść nasza i sm utek nas, ro ­ dziców, gdy w pierw szych dniach li­

stopada 1937 roku, zachorow ała nam 13-letnia córeczka Renia, kiedy go­

rączka w siódm ym dniu podniosła się do 41 st. i w tej wysokości u - trzym yw ała się przez pięć dni n a ­ stępnych, kiedy w reszcie zabiegi le ­ k arsk ie zawiodły. W ezwany do tak ciężko chorej O. A leksander P io ­ trow ski, R edem ptorysta, podał jej W iatyk w łożył Oleje święte, a w i­

dząc naszą boleść i łzy, pocieszył nas i podniósł n a duchu. Radził za­

ufać Bogu, k tó ry je st L ekarzem W szechmogącym oraz odpraw ić n o ­ w ennę do bł. Szym ona z Lipnicy.

N owennę odpraw iliśm y i b y ł ten skutek, że szalejąca i przerzucają­

ca się róża, na k tó rą dziecko zapad­

ło, zniknęła, a Renia już 8 grudnia opuściła łóżko i dziś czuje się zu ­ pełnie dobrze.

Za tę ta k w ielką łaskę my, rodzi­

ce, z najgłębszą wdzięcznością sk ła­

dam y publiczne podziękowanie J e ­ zusowi, M atce Boskiej N ieustającej Pom ocy i bł. Szymonowi z Lipnicy.

Wilno, 6 m arca 1938 roku.

Maria i Feliks Bujew iczow ie.

Zgodne z prawdą.

O. A . P iotrow ski C. S. s. R.

Za wstawiennictwem bł. Bronisławy.

P rzed tygodniem odwiedziłam swą beznadziejnie chorą bratow ą, tegoż dnia opatrzoną św. Sakram entam i.

Zaproponow ałam jej, b y , w ezw ała pomocy Bożej przez w staw iennictw o bł. Bronisław y.

Dziś tylko krótko dzielę się rad o ­ ścią, że chora w yzdrow iała bardzo szybko. Gdy zbierzem y zaśw iad­

czenie lekarza i księdza, prześlę o- pis i podziękowanie. Nie um iem w yrazić bezgranicznej wdzięczności bł. Bronisławie.

N. — W arszawa.

30

(17)

Czcigodny Sługa Boży Ojciec Stanisław Papczyński*)

P o d ty m ty tu łe m u k a z a ła się n ie ­ daw no w W arszaw ie książka, opatrzo­

n a przedm ow ą J. E. X. a rc y b isk u p a S tan isław a G alla, n ap isan a p rzez X.

d ra S tefan a S y d ry , m arian in a, o b e j­

m u ją c a 300 str. w iększego fo rm atu , ta k b a rw n ie i in te re su ją c o nap isan a, że czy ta się ją ja k najlep szą pow ieść. D u ­ żo d a je czytelnikow i zadow olenia sw y ­ m i s k ru p u la tn ie p odaw anym i źródłam i, z ja k ic h Szan. A u to r czerp ał cenne szczegóły do życiorysu S łu g i Bożego, a w p ro st b ierze za serce pietyzm em do św iętego Z ałożyciela Z grom adzenia M arianów , ja k i w ieje z k ażdej k a rty k siążk i i to n ie ty lk o z sam ej treści,

■ale tak że z jej szaty zew n ętrzn ej, n a k tó r ą się sk ła d a ją i w y b o rn y p ap ier i przep ięk n e klisze.

. P raw d ziw ie — w dzięczność się n a ­ leży A u to ro w i za tę ta k cen n ą pracę, k tó rą w zbogacił naszą lite r a tu rę h a - giograficzną!

Pozw olę sobie przytoczyć poniżej, w y ję ty z te j książki, rz u t ok a n a św ie­

tla n ą postać S łu g i Bożego.

„W yszedł spod w łościańskiej strz e ­ chy. T w ard e w a ru n k i h a rto w a ły jego wolę. Żyw a w iara, cześć N ajśw . P anny,

*) U r. 18 m aja 1631 ro k u w P o d e ­ grodziu n. D unajcem , a um . w G órze k . W arszaw y 1701.

zaszczepiona przez m atkę, zdecydow a­

ły o cały m c h a ra k te rz e jego życia.

O d Boga w yposażony b y ł w bogate d ary . N a tu ra żyw a, im pulsyw na. Z dol­

n ości po ich ro zb u d zen iu się duże i w ielostronne. Bezkom prom isow ość, p ro stolinijność w postępow aniu.

P rzeszed ł k o leje niezw ykle ciężkie.

C ałe życie spędził p ośród niezłom nej w alki. W dom u od m łodzieńczych la t p rz y pracy. N au k ę zdobył m ozolnym w ysiłkiem . K ilk a k ro tn ie n aw iedzany b y ł ciężką chorobą. W iele razy z n a j­

dow ał się w pow ażnym niebezpieczeń­

stw ie, w obliczu śm ierci. Początkow o szczęśliw y p o b y t u p ija ró w zam ienił się ry c h ło w praw d ziw y k rzy ż P ań sk i.

30 la t tw o rzen ia now ego zakonu, to codzienne dźw iganie ciężkiego jarzm a.

L edw ie czasam i jaśniejsze chw ile o - p ro m ien iły h o ry zo n t p ośród ciągłych b u rz i n aw ałnic. A je d n a k m im o w szystko niezłom ny ry cerz tr w a ł n a stanow isku, zb ro jn y ufnością w zw y­

cięstw o o trzy m an ej od Boga m isji.

P ra c d o k o n ał w iele: p ro feso r w y ­ m ow y, p ło m ien n y kaznodzieja, spo­

w ied n ik lu d u , k iero w n ik d u chow ny d y g n itarzy , teolog k ró la Sobieskiego,

„A postoł M azowsza", o p iek u n n ęd za­

rzy, p ło d n y pisarz ascetyczny, a przed e w szystkim n iestru d zo n y budow niczy Z grom adzenia M arianów , głosiciel ch w ały N iepokalanej i rzecznik dusz c z y ść c o w y c h .

O żyw iała go zaw sze niew zruszona w iara, d la k tó re j gotów b y ł życie po­

łożyć, czego d a ł dow ód w czasie poto­

p u szw edzkiego. Z w iary p ły n ę ły licz­

n e cnoty: niezachw iana ufność, żarli­

w a m iłość S tw órcy, nabożeństw o do N ajśw . M aryi P a n n y N iepokalanie P o ­ czętej, o fiarn a m iłość bliźniego, p rz e ­ jaw iająca się w p odejm ow aniu b o h a­

te rsk ic h w ysiłków dla zb aw ienia grze­

szników , ra to w a n iu dusz, pogrążonych w płom ieniach czyśćcowych, leczenia

31

(18)

chorych, pom agania w szelkiego ro d za­

ju nieszczęśliw ym ; p rz y ty m b y ł p rz e ­ ję ty d u ch em najg łęb szej pokory, w p rze k o n a n iu o w łasnej n ęd zy d u ch o ­ w ej ; nie z n a ł g ran ic w bezlitosnym k a rc e n iu swego ciała, w po d ejm o w a- w a n iu w szelkiego ro d zaju pokut.

P. Bóg otoczył swego S łu g ę . p rz e ­ dziw ną opieką, choć n a p ierw szy rz u t o k a niedostrzegalną. W odm ęcie p rz e ­ ślad o w ań i niepow odzeń zaw sze m u zsy ła ł w ie rn y c h przyjaciół, lu d zi w y ­ posażonych w ysokim i p rzy m io tam i d u ­ cha, k tó rz y słu ży li p o trz e b n ą ra d ą i pom ocą. B y ł zaszczycony n iezw y ­ k ły m d a re m skuteczności m odlitw , p o ­ zn aw an ia rzeczy zak ry ty ch . D la ty ch ła s k n a d a li m u m iano „cudotw órcy i p ro ro k a". W reszcie tu ż p rzed zgo­

n em O patrzność Boża pozw oliła m u oglądać ju trz e n k ę ostatecznego zw y­

cięstw a, zatw ierd zen ie zgrom adzenia przez Stolicę św .“ U m a rł w opinii św iętości.

O. A. P io tro w sk i C. S. s. R.

O. Jacek Woroniecki O. P.

O. FABIAN MALISZOWSKI Z PRZEMYŚLA, DOMINIKA­

NIN- — W ydanie oo. D om inikanów . L w ów 1936. S tro n 80.

Z n ak o m ity uczony i św ietn y pisarz p o d aje n a m żyw ot słu g i bożego, z m a r­

łego zę sław ą św iętości w Stołpcach.

B ro szu ra została w y d an a w zw iązku z p rocesem in fo rm ac y jn y m do jego b e ­ aty fik acji.

G orąco zachęcam y do zapoznania się z życiem „gorącego apostoła — k azn o ­ dziei, gorliw ego obrońcy reg u larn eg o życia zakonnego, m ęża cierpliw ego i opanow anego w przeciw nościach ży­

cia". P o zn ajm y te n żyw ot, a potem m ó dlm y się, ab y d o b ry Bóg n a ołtarze w y n ió sł O. F ab ian a, czcigodnego do­

m in ik an in a polskiego, now ego P a tro n a naszej O jczyzny.

X . H enryk W eryński. „TRĄD I KWIATY". W ydaw nictw o „A postol­

stw a M odlitw y", K rak ó w 1938. S tro n 32. C ena 0,80 zł.

P ię k n a ta p ra c a żyw o staw ia n am p rzed oczy w ielkiego apostoła trę d o ­ w atych, polskiego Jezu itę, X. J a n a B eyzym a. A u to r, w ielk i czciciel i p ro ­ p ag ato r zasłu g b o h a te ra M ad ag ask aru p rzed staw ia n am zw ięźle życiorys w iel­

kiego b o jo w n ik a sp ra w y bożej, k o ń ­ cząc gorącym w ezw aniem o sp ro w a­

dzenie kości X . B eyzym a do P olski i zachęcając do m o d litw b łag aln y ch , ab y Bóg w y n ió sł go ja k n a jry c h le j n a ołtarze.

B roszurę X. W eryńskiego pow inien p rzeczytać k ażd y P o lak -k ato lik !

WZOREM ŚWIĘTYCH. N ak ład em B iblioteki C zcicieli Ś w ięty ch Polskich.

W arszaw a 1938. S tro n 132.

J e s t to p ra k ty c z n y p o d ręczn ik asce­

tyczny, z k tó reg o sk o rzy sta bard zo d u ­ żo, k ażd y czciciel św iętych p atro n ó w polskich. K siążeczka ta po d aje sposób u m iejętn ej i zorganizow anej p racy n a d sobą, o p artej, w m yśl u c h w a ł S ynodu P len arn eg o , n a n abożeństw ie do św ię­

ty ch naszych orędow ników . (U ch. 114,

§ 1).

Całość podzielona została n a 2 czę­

ści. W 1 d o w iad u jem y się, n a czym polega nabożeństw o do św iętych P a ­ tro n ó w P o lsk i i ja k je pielęgnow ać.

N adto z n ajd u jem y t u ra d y i w skazów ­ k i dla dążących do doskonałości. W szczególności książeczka zachęca do u m iejętn ej i w y trw a łe j p ra c y n a d sobą

Część 2 po d aje cały szereg m odlitw.

Rzecz w artościow a i godna rozsze­

rzania!

Omówione książki są do nabycia w naszym w ydawnictwie.

(19)

Współpracę z czasopismem łaskawie przyobiecali:

O. Redaktor Bernard, Kraków.

B irecki Tadeusz, Wilno, S. M. Cyryla, Chigago,

prof. Dr Dobrzycki Jerzy, Kraków, X . prof. U n. Dr Glemma, Kraków, prof. Dr G órski Karol, Poznań, rfyr Hajnos Rudolf, Kraków, Hoszowski Tad. Miecz., Kraków, Janoszanka Michalina, Kraków, Japołł - Asanka Michał, Kraków, X . prałat Jeż Mateusz, Kraków,

X . kap. W. F. Juszczyk Franc., W łocławek, K alinow ski Kazimierz, Kraków,

Dr K arłowska Zofia, Wyszków, X . Kasprzyk Ludwik, Gdów, red. K ędzierski Czesław, Poznań,

X. prof. Dr Pomian - Kruszyński Tadeusz, Kraków, hr. Lubieniecka Ii-ma, Zameczek,

Majdański W alenty, Piastów, S . Maria A ugustyna, Kraków, Matecka Maria, Kraków,

Dr N iw iński M ieczysław, Kraków, Oleska Ela, Kraków,

prof. Dr Ostachowski Emilian, Kraków', prof. Dr Pelczar Marian, Gdańsk, prof. Piętka Jan, Kraków,

O. Piotrow ski Aleksander, Wilno, prof. Poniatowska Halina, Warszawa, Poreyko Zofia, Warszawa,

prof. Posadzy Ludwik, Poznań,

Doc. Un. Dr Reicher Eleonora, Warszawa, X . Sejbuk Czesław T. J., Warszawa, X . Sław iński Bartłom iej, W. Rutland, X . Staich W ładysław, Kraków, Kossak Szczucka Zofia, Warszawa, O. Rektor Św iątek Franc., Wilno, prof. Dr Św ięcicki J. M., Kraków, X . mgr W eryński Henryk, Kraków, S . Źułińska Barbara, Warszawa,

(20)

ADMINISTRACJA SEMINARIUM ZAGRANICZNEGO i - Ls I

Adres zwrotny:

Potuiice, poczta Nakło Hfi- 'S c h tr

Opłata pocztowa uiszczona gotówką

WYDAWNICTWO SEMINARIUM ZAGRANICZNEGO

POTULICE, poczta N akło Konto P. K. O. 202.484

poleca:

S. M A R IA - ALICJA. Przebrzmiało już echo dzwonów kościcl- APOSTOŁ POLESIA nych, które światu całemu obwieści%

... . IMi,mi,inmjllJILtgs w cudny poranek wielkanocny o triumfie męczennika polskiego. Sw. Andrzej Bobola, nowy nasz wielki Patron, dziś z ołtarzów Pańskich nam błogosławi. Jest pewnym, że ten właśnie święty, jako pierwszy w odrodzonej ojczyźnie, szcze­

gólnej od współbraci — rodaków czci zażywać będzie. Do teg#

przyczynić się ma również świeżo wydana broszura S. Marii —Ali­

cji, Niepokalanki p. t. „Apostoł Polesia“. Znajdują się w niej dwa żywo i pięknie napisane opowiadania: „Ostatnie Nieszpory11 mówią nam o chwilach przedśmiertnych św. Andrzeja, „W świetle legen>

i y “ zaś opisuje wizję O. A. Korzeniewskiego, w której ukazuje mu się „poleski duszochwat“ i zapowiada Zmartwychwstanie Polski.

Ładnie wydana praca S. Alicji, jedna z pierwszych, jakie uka­

zały się po kanonizacji, powinna dotrzeć do rąk każdego Polaka’

Stron 32. Cena 0. 30.

Drukiem Seminarium Zagranicznego, Potuiice, p. N akło (Pom orze).

Cytaty

Powiązane dokumenty

go zgadzania się z wolą Najwyższego, z pomocą którego ciężar życia staje się lekkim , a cierpienie zm ienia się w radość.. Piotrze Sem enence. Nie ma

W ojciecha po jego śm ierci łączył się ściśle z czcią, jak ą w ierny lud chrześcijański otaczał niebios Królowę.. A przecież właśnie Święci przywracali

nych. Dla kilku spraw iedliw ych Bóg był gotów zlitować się n ad Sodomą i Gomorą. Niechaj zawsze i silnie płoną te ogniska miłości Bożej i

Zresztą, na taki stan rzeczy, jaki jest obecnie, co do obchodu uroczystości św. Stanisława, głównego i pierwszego patrona Polski, zdaje się, żaden gorliwy

Do tego kościołka ciągną rzesze wiernych tak z Krakowa, jak też i okolicy, by pomodlić się u grobu Wielebnej M atki Teresy Marchockiej, za przyczyną której, jak

dzający w formalny sposób dwa takie cuda, totóre się zdarzyły w 1419 r., zachował się dotychczas.. Jeden z tych aułów , opisanych szczegółowo we wspomnianym

Chociaż nie jest jeszcze ogłoszony śwłętym, to wiemy i wierzymy, że jest także w niebie i gdyby nie upadek Polski, bylibyśmy się starali o jego

R edaktork a: Stefanja