• Nie Znaleziono Wyników

[Zakroczym, lipiec 1873] Pobożność do wszystkiego pożyteczna jest, mając obietnicę żywota, który te­ raz jest, i przyszłego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "[Zakroczym, lipiec 1873] Pobożność do wszystkiego pożyteczna jest, mając obietnicę żywota, który te­ raz jest, i przyszłego"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazania zawarte są w 28 [z 32] ocalałych zbiorach — II B 1--28 — 0 łącznej liczbie c. 1500 kazań na c. 5000 stronicach rękopisów. Pisane są w zeszytach różnego formatu, na luźnych kartkach i ułożone przez o. Honorata w różne grupy tematyczne. O. Honorat sporządził też skoro­

widz do swych kazań.

1(95) Mowa pogrzebowa przy przewiezieniu i pochowaniu zwłok śp. Elfrydy Zamoyskiej w lipcu 1873 we W łodawie 1 Oryg. w AWP.

[Zakroczym, lipiec 1873]

Pobożność do wszystkiego pożyteczna jest, mając obietnicę żywota, który te­

raz jest, i przyszłego. 2 Tym. 4.

Już kilka miesięcy upłynęło, jak opuściła nas drogiej i świętej pamięci E lfryda2, a łzy wam z oczu dotąd jeszcze płyną i boleść w sercu tak żywa, jakby wczoraj dopiero spotkała was ta strata Bo też jej życie było tak ściśle z waszym połączone, bo też jej serce tak silnie z waszymi było zespolone, że nic dziwnego, iż teraz na każdym kroku prawie brak wam drogiej waszej Matki i Żony 1 Pani, i że z każdym dniem poznajecie lepiej, coście z nią stracili.

Ona za życia swego tak cichy w pływ dokoła wywierała, że nie dawała nawet poznać tego, jak wszystko obecność jej krasiła i oży­

wiała. Ona tak cicho nawet zeszła z tego świata, że chociaż długo chorowała, niepostrzeżenie prawie was opuściła, bo rządząc się zwyczajną sobie delikatnością nie chciała rozrzewniać nikogo, nikomu boleści zadawać, ani robić rozgłosu sobą. Lecz za to, im dłużej jej nie ma między wami, tym więcej brak jej uczuć się wam daje. I teraz oto, gdyście to drogie wam ciało przeprowadzili

1 Kazanie z całą pewnością napisał o. Honorat. Wątpliwe jednak, czy wygłosił je osobiście. Przebywał w Zakroczymiu, skąd bez paszportu nie mógł się nigdzie wydalać. Korespondencja klasztoru z władzami świec­

kimi i kościelnymi nie uwidacznia starań o ten wyjazd. Kazanie mógł wygłosić o. Faustyn J a r z e m b i ń s k i (1820—1885), rektor kościoła pokapucyńsluego w Lubartowie lub o. Alfons K u l e s z a (1815—1901), rektor kościoła pokapucyńskiego w Lublinie.

2 Elfryda z Tyzenhauzów Z a m o y s k a (1825—1873), żona hr. Au­

gusta Zamoyskiego (1811—1889), właściciela dóbr Włodawa i Różanka.

(2)

n a to m iejsce, gdzie ty le w am d ro g ic h szczątek ju ż spoczyw a, z a ­ sta liśc ie w ty c h s tro n a c h w szy stk o ja k b y żało b ą n a jej p rz y ję c ie o k ry te . Bo i te m iejsca o p ró ż n io n e w k ościele i k a p licy , n a k tó ry c h d a w n ie j o g ląd ać ją zaw sze p rz y w y k ły oczy w asze, i w sz y stk ie za- k ą ty k o m n a t p ałaco w y ch , k tó re o n a o so b ą sw o ją n ie g d y ś o ż y w iała i k a ż d a a le ja o g ro d ó w , k tó rą o n a sto p a m i sw y m i z w am i p rz e b ie ­ gała; w szy stk o to dziś d la w as ja k o b y w żałobie, bo w szy stk o d r o ­ gie w sp o m n ie n ia te j d u szy n a su w a , a ra z e m p rz y p o m in a , że ju ż je j n ie m a m ięd zy w am i, a n ie m a n a zaw sze. T e sam e tru m ie n k i, około k tó ry c h złożycie dziś w aszą M a tk ę , czyż w am n ie p rz y p o m i­

n a ją je j w ie lk ie j m iłości, d la k tó re j p rz y każd ej z n ic h o n a ty le łez w y la ła i p rz y k ażd ej ja k b y n a now o k o n a ła , ta k iż życie jej z d a je się u s ta w a ło po w o li z m iłości i tę s k n o ty za nim i. Nie d ziw ię się p rz e to , że b o le je c ie dziś ta k żyw o n a d śm iercią te j, k tó ra ty le tu ta j za życia p rz e b o la ła . N ie dziw ię się, że dziś boleść w asza ż y w ­ sza jeszcze niż b y ła w p ie rw sz e j ch w ili o d ejścia je j ze św ia ta . O, i d łu g o jeszcze ta k b ęd zie p rz e z a cn a ro d zin o zm arłej! bo ta k ie dusze, co się ta k w c ie la ją w se rca i w życie, n ie z a p o m in a ją się ła tw o , bo boleści z ta k ie j s tr a ty a n i czas, on le k a rz n a jle p sz y w sz e l­

k ie j se rca boleści u śm ierzy ć n ie p o tra fi.

I ja n ie m am z a m ia ru b y n a jm n ie j u śm ierzać ją z u p e łn ie i w y ­ b ija ć o b ra z u śp. E lfry d y z w aszej p am ięci. O w szem , ch ciałb y m go jeszcze b a rd z ie j rozżyw ić, bo w sp o m n ie n ie ta k ie j is to ty m oże ty lk o podnosić do B oga, do k tó re g o o n a cały m życiem sw oim d ąży ła, m oże ty lk o d u sze w asze u d o sk o n alić i do p o stę p u w cnocie p o b u ­ dzić. C h c ia łb y m dziś w k ró tk im z a ry sie p rz e d sta w ić w am g łó w n ą c h a ra k te ry s ty k ę całego życia w aszej św ią to b liw e j M atki, Ż ony i P a n i, ab y ście je lep iej zach o w ali w p am ięci. C h ciałb y m , ab y śc ie ro z m y śla ją c je często, z n a jd o w a li w ty m sam y m i pociechę d la siebie, i w zó r do n a ś la d o w a n ia . Z obaczycie w n im bow iem u rz e c z y ­ w is tn ie n ie ty c h s łó w P ism a Bożego, k tó re za tre ść m ow y m o je j w ziąłem , i ż p o b o ż n o ś ć d o w s z y s t k i e g o j e s t p r z y ­ d a t n ą i do każd eg o p o łożenia zastosow ać się m oże i p o w in n a , i że o n a je s t g łó w n y m za d a n ie m n aszy m , i źró d łem szczęścia d o ­ czesnego i w iecznego.

W zaw odzie n aszy m k a p ła ń s k im rz a d k o n am się zd a rz a ta k a o k a z ja ja k d zisiaj, w k tó re j u sta n asze b ezp ieczn ie n a p o ch w ałę z m a rłe j osoby o tw ie ra ć m ożem y i to w obec ty ch , k tó rz y ją ta k d o b rze z n a li i w k tó ry c h p am ięci o n a jeszcze żyje. P o c h w a ła ta b o w iem w te d y ty lk o g o dziw a i bezp ieczn a, g d y m ożem y zm arłeg o sta w ia ć su m ie n n ie za w zó r do n a ś la d o w a n ia . W czasach zaś p rz e ­ ch o d n ich , ta k ic h ja k n asze, rzad k o ta k ie n a tra fia m y w zory. Lecz w ty m ra z ie w idzę, że m ogę m ów ić śm iało i w iem , że m n ie n ik t o p o c h leb stw o n ie posądzi, ale ilu m am p rz e d sobą słuchaczów , ty lu też będę m ia ł św ia d k ó w m o jej m ow y.

T a k je s t, chcę c h ę tn ie uczcić p a m ią tk ę te j ś w ią to b liw e j d u szy , ja k o s łu g a tego B oga, k tó re m u o n a ta k w ie rn ie słu ży ła, i ja k o k a ­ p ła n tego K ościoła, k tó ry o n a ta k m iło w a ła , i ja k o czło n ek teg o z g ro m a d z e n ia, k tó re o n a szczególną o p ie k ą sw o ją o taczała, i ja k o n a re sz c ie b lisk i, bo n ao czn y św ia d e k je j dom ow ego życia, u w ie l­

b ia ją c y jej cn o ty . Z an im je d n a k ż e zaczn iem y p rz y g lą d a ć się tej d ro g ie j p o sta c i śp. E lfry d y , z je d n o czm y się w p rz ó d y w d u c h u z n ią sam ą, bo je j z a p e w n e Bóg d o b ry p o zw ala być o b ecn ą te m u u r o ­ c zy stem u o b rzęd o w i i n a ś la d u ją c jej zw yczaj pob o żn y , w e z w ijm y pom ocy P rz e n a jś w ię ts z e j M a tk i, p ro sząc J e j, a b y to w sp o m n ie n ie w aszej z m a rłe j M atk i pociąg n ęło se rc a w asze tam , gdzie o n a z a ­ p e w n e p rz e b y w a . Z d ro w aś M a ry ja.

Bóg, p o sy ła ją c n a s n a te n ś w ia t k u w y słu d z e żyw ota w ieczn eg o , n a z n a c za k a ż d e m u ja k ie ś s ta n o w isk o tyczące się słu żb y Jeg o św ię ­ te j, ja k iś szczególny i w y d a tn y cel, k tó r y s ta n o w i p o w o ła n ie n asze.

S zczęśliw a d usza, k tó ra n a n ie tr a f i, k tó ra je zro zu m ie i k tó ra je d o p ełn i. W ted y bow iem ty lk o p o tr a f i zużyć n ale ż y c ie w sz y stk ie p rz y m io ty i d a ry , d a n e jej g łó w n ie d la d o p e łn ie n ia tego p o w o ła n ia , i w te d y ty lk o d o jd zie do k re s u d o sk o n ało ści, ja k i Bóg d la n ie j p rz e d w ie c zn ie zam ierzy ł. Z te j też ty lk o s tro n y k ażd a o c e n ia n a być p o w in n a , bo z te j ty lk o w p ra w d z iw y m p rz e d s ta w ia się św ie tle cała je j w a rto ść i zasługa. N asza śp. z m a rła m iała cel w yższy, p o ­ w o ła n ie w zn io ślejsze i s p e łn iła je w sposób n a d e r ś w ie tn y . N ie d a rm o w szyscy, co ją z n ali, u w a ż a li to, że b y ła o d m ie n n a ja k in n e je j s ta n u osoby, bo też b y ła w^yższa n a d in n e . I d lateg o w ła śn ie n ie b y ła d la w sz y stk ich zro z u m ia łą i d la te g o n ie b y ła d o sta te c z n ie o ce­

n io n ą n a w e t od ty ch , co ją n a jb liż e j z n a li, p o d o b n ie ja k w sz y stk ie w yższe u m y sły i św ią to b liw sz e d usze poto m n o ść d o p iero n ależy cie ocenia.

P o w o ła n ie m jej było p rz e d sta w ić w ielk im tego ś w ia ta w zó r życia św ią to b liw eg o , o d p o w ie d n i do ich s ta n u . W d o sk o n a łe j h a r ­ m o n ii połączyć d ą ż e n ie do w yższej d o sk o n ało ści c h rz e śc ija ń s k ie j z p rz y k ła d n y m d o p e łn ie n ie m o b o w iązk ó w dom ow ych i to w a rz y ­ skich osoby n a n ajw y ższy m p o sta w io n e j sta n o w isk u . W sz la c h e t­

n y c h i u jm u ją c y c h fo rm a c h okazać w sz y stk ie p ra k ty k i życia p oboż­

nego. W reszcie s k r u p u la tn e w y p e łn ie n ie p rz e p isó w i ra d e w a n g e ­ liczn y ch połączyć z p rz e strz e g a n ie m w y m a g a ń n ajw y ższeg o w y c h o ­ w a n ia , w y k w in tn e g o sm a k u i tego, co d o b ry m n a z y w a ją tonem . S łow em p o kazać, że w yższa pobożność i d la n ajw y ższy ch sta n ó w je s t d o stę p n a i p o trz e b n a i że je s t ich p ra w d z iw ą ozdobą.

Śp. E lfry d a zro z u m ia ła to sw o je z a d a n ie i chociaż n ie z n a jd o ­ w a ła n ikogo p rz e d sobą ta k ieg o , a b y go w ty m za w zó r o b ra ć sobie m o g ła i m ało ta k ic h , co by ją n a śla d o w a ć się od w aży ły , o b ra w sz y sobie je d n a k ż e raz tę d ro g ę za n a tc h n ie n ie m D ucha Ś w ięteg o i za p rz y k ła d e m św. E lżb iety , p a tro n k i sw o jej, p o stę p o w a ła n ią s ta -

(3)

te c z n ie n ie u c h y la ją c się a n i n a je d n ą , a n i n a d ru g ą s tro n ę . A że w ie rn ie to z a d a n ie s p e łn iła , to k aż d y z n a ją c y ją z b lisk a , a s u m ie n ­ n ie sąd zący , p rz y z n a ć to z a p ra w d ę m usi.

Od sam ego też d z ie c iń stw a sp o so b iła ją d obroć B oska do tego, g d y z je d n e j s tro n y przez p o ch o d zen ie z w y so k ieg o ro d u p o sta w iła ją n a n a jw y ż sz y m sta n o w isk u n a św iecie i o toczyła k o rzy ściam i n ajw y ższeg o w y c h o w a n ia , z d ru g ie j zaś s tro n y n a s trę c z a ła jej coraz n o w e sp osobności, p o c ią g a ją ce ją do B oga. N iem ało się p rz y c z y n iło z a p e w n e do tego n a p rz ó d to, że śp. E lfry d a zo stała w cześnie sie ro tą . Ż yw e i czułe jej se rce zaled w ie ro z w ija ć się poczęło, ju ż u czuło to dobrze, że n ie m a gdzie się p rz y tu lić n a ziem i i uczyło się w znosić w y ż e j d la s z u k a n ia ta m sw ego o jc a i m a tk i ziem sk iej, a zn alazło ta m O jca sw ego i M atk ę n ie b ie sk ą . W szystko też, co ją o taczało w je j życiu, u tw ie rd z a ło ją w ty m u sp o so b ien iu . I ta , k tó ra c z u w ała n a d n ią od d z ie c iń stw a 3 i p o zo stała je j w ie rn ą to w a rz y sz k ą aż do śm ierci i te d u sze po św ięco n e B ogu, k tó re d o z n a w a ły ciąg ły ch jej w zg lęd ó w i o p ie k i, a n a w e t d o b ra n e to w a rz y sk ie sto s u n k i i p rz y ­ ja ź n ie w B ogu za w ią z an e , w szy stk o to ją w iązało n ie ja k o coraz siln ie j z B ogiem i u trz y m y w a ło n a te j dro d ze. T y m b a rd z ie j też u s ta lo n ą w ty m zo stała, g d y przez zw iązek m ałżeń sk i p o łączy ła się z n a jz a c n iejs zą ro d z in ą k r a ju naszego, k tó re j p rz o d e k zo staw ił w t e ­ sta m e n c ie n a stę p c o m sw oim jak o z b ro ję n a jb e z p ie cz n ie jsz ą i s k a rb n a jd ro ż sz y — pobożność. I ja k k o lw ie k z cały m zap ałem se rc a p o ­ k o ch ała sw ego m ęża i k ażd e ze sw y ch dzieci, n ie p o trz e b o w a ła je d ­ n a k d la te g o o d ry w a ć teg o serca od B oga, bo ta m iłość jeszcze ją zb liżała do N iego, jeszcze b y ła jej do g o rę tsz e j pobożności p o b u d k ą . O b d arzy ł ją p rz y ty m P . Bóg w ie lk im i d a ra m i n a tu r y i ła sk i, u m y ­ słem w yższym i w ysoce w y k sz ta łc o n y m , dow cip em n ie p o sp o lity m , c h a ra k te re m s z la c h e tn y m i p ra w y m , sercem g o rący m , czu ły m i g o ­ to w y m do w szelk ich p o św ięceń, o b ejściem u p rz e jm y m , u ro czy m i w d zięczn y m . O tóż w szy stk o to p o słu ży ło jej ty lk o do w ie rn e g o s p e łn ie n ia tego z a d a n ia , bo w sz y stk ic h ty c h d a ró w u ż y ła do tego, a b y p o b o ż n o ś ć sw o ją uczynić o św ieco n ą, szla c h e tn ą , p ra k ty c z ­ n ą, serd e c z n ą, sło d k ą, sw o b o d n ą, p o c ią g a ją cą i u roczą. I słu szn ie pow iedzieć o n ie j m ożna, iż n ie z a k o p a ła żąd n eg o ta le n tu i żadnego nie n a d u ż y ła , a le w sz y stk ie o b ró ciła do teg o , do czego by ły jej u d zielo n e. I że sp e łn iła sw o je p o w o ła n ie ta k , iż s ta ła się w ty m w zorem do n a śla d o w a n ia d la sw ego s ta n u osób, ow szem , s ta ła się tr u d n ą n a w e t do n a ś la d o w a n ia , ta k d z iw n y m i sobie ty lk o w ła śc i­

w y m sposobem u m ia ła godzić n a jsp rz e c z n ie jsz e n a pozór rzeczy.

C hociaż ży ła w w ie lk im św iecie, o b w o ła n y m przez P ism o Ś w ięte za n ie p rz y ja c ie la Bożego i n ie u s u w a ła się od niego, u m ia ła je d -

3 Może tu mowa o Mariannie E n d e r l i n (ur. 1827), m i e s z k a j ą c e j

w pałacu Zamoyskich w Warszawie na Nowym Świecie; razem z Ł.lfrydą należała do Trzeciego Zakonu przy Kościele OO. Kapucynów.

n a k ż e sta ć się w ie rn ą słu ż e b n ic ą P a ń s k ą . U n ik a ła z a ró w n o w a d y ty c h , k tó rz y z a n a d to o d d ając się ży ciu d u c h o w n e m u , s tro n ią z b y ­ te c z n ie od lu d zi, z ra ż a ją c ic h n ie p ra k ty c z n ą sw o ją pobożnością, ja k o też i ty ch , k tó rz y o g lą d a ją c się za w ie le n a św ia t, n ie m a ją dość o d w ag i, a b y w y pow iedzieć śm iało sw o je z a sad y i n ie k ry ć się z o z n a k a m i słu ż b y C h ry stu so w e j. U m iała o n a d o b rze ro zezn ać to, w czym się godzi n ie o d ró ż n ia ć od ś w ia ta , a w czym n ie n a le ż y h o łd o w ać jem u , o ile m o żn a uczestn iczy ć w jego zw y czajach , p rzy zw o ito ściach , u b io ra c h , za b a w a ch , a o ile n ie u w ażać n a jego w y m a g a n ia i u su w ać się od n ieg o n ależy . I sp e łn iła w ie rn ie to z a ­ le c e n ie św . F ra n c is z k a S alezego, a b y o ty le stosow ać się w ty c h rzeczach do św ia ta , a b y a n i lu d z ie p o b o żn i n ie m ogli słu sz n ie p rz y - g a n ia ć , że się p rz e b ra ło w ty m m ia rę , a n i lu d zie św ia to w i n ie m ieli p o w o d u p rz y m a w ia ć , że się te j m ia ry n ie d o b rało . W sam ej rzeczy śp. E lfry d a tr a f iła n a tę m ia rę o d p o w ie d n ią do sw ego p o ło żen ia i n ie z a słu g iw a ła n a ż a d n ą z ty c h p rz y m ó w e k i d lateg o też jej p o ­ bożność n ie b y ła g o rszącą a n i o d stra sz a ją c ą d la nikogo, lecz p rz y ­ je m n ą i p o w a b n ą d la w szy stk ich . T a k w ięc p o k azało się to ja w n ie n a n ie j, że p ra w d z iw a pobożność p o trz e b n a je s t i u m ie się z a s to ­ sow ać do w szystkiego.

C hociaż się o c ie ra ła ciąg le o p rz e w ro tn e z asad y teg o św ia ta , w y n o sząceg o ziem sk ie szczęście, a szydzącego ze w szy stk ieg o , co n a d p rz y ro d z o n e , u m ia ła je d n a k g a rd zić n im i w se rc u i n ie ty lk o n ie o d s tą p iła a n i n a jm n ie j od zasad k a to lic k ic h , a le co w ięk sza, że p r a k ty k i w yższej pobożności w ie rn ie s p e łn ia ła , co w ie lk ie j cn o ty z a p ra w d ę by ło dow odem . S p e łn ia ła je b o w iem n ie ze zw y c z a jn ą osobom je j s ta n u fa n ta z ją , k tó ra g o n i za now ością, za n a ś la d o w a ­ n ie m lu b też szuka w n ic h ja k b y o d g rz a n ia sw ego se rc a alb o c h w ilo ­ w ej p o ciechy, ale z g r u n to w n ą zn ajo m o ścią d u ch o w n ą, z se rd e c z n y m p rz e ję c iem i z w y trw a łą d łu g o le tn ią w ie rn o śc ią , n ie z ra ż a ją c się żad.nym i w e w n ę trz n y m i lu b z e w n ę trz n y m i tru d n o śc ia m i, ja k ie n a ­ p o ty k a ła w te j rzeczy. A chociaż ta k liczn e b y ły te p r a k ty k i i z t a ­ k im z a p a łe m d u szy o d b y w a n e , iż z d a w a ły się w łaściw e b a rd z ie j osobie p o św ięco n ej B ogu n iż żyjącej w śró d św ia ta , n ie ra z iły one n ik o g o , bo obok n ic h s p e łn ia ła ja k n a jw ie rn ie j obo w iązk i fa m ilijn e , dom ow e i to w a rz y sk ie , z ta k im zn o w u o d d a n ie m się im , ja k b y nic in n e g o w se rc u i m y śli n ie m ia ła . I ta k ja k o śp. J a n ie Z am o y sk im 4 p o w ie d z ia ł k ied y ś w m ow ie p o g rz e b o w e j B ir k o w s k i5, iż d ziw ił się ca ły św ia t, ja k o je d n a rę k a u m ie ta k d o b rze w ład ać b u ła w ą , ja k o b y n ig d y p ió ra n ie zn a ła i u m ie ta k d o b rze w ład ać p ió re m , ja k b y n ig d y b u ła w y n ie d z ierży ła, ta k o n ie j z p o d ziw ien iem pow iedzieć

4 Jan Z a m o y s k i (1542—1605), kanclerz wielki koronny i hetman wielki koronny, polityk w wielkim stylu, humanista.

5 Fabian B i r k o w s k i (1566—1636), dominikanin, znakomity ka­

znodzieja i pisarz.

17 — N a s z a P r z e s z ł o ś ć T . X X V III

(4)

m ożna, że ta k o d d a w a ła się ćw iczeniom pobożności, ja k b y se rce jej w y łą c z n ie m iło ścią B oską by ło z a ję te i ta k w ie rn ie zn o w u s p e łn ia ła obo w iązk i, ja k b y im ty lk o cała b y ła o d d a n a . A ta k ą rzecz li ty lk o p ra w d z iw a pobożność z a iste p o tra fi, k tó ra je s t p o trz e b n a do w sz y st­

kiego. •

C hociaż n o siła z m a rła h r a b in a p rz y z w o ite do s ta n u sw ego u b io ry i z a sia d a ła p rz y sto le w y sta w n y m i uczęszczała w to w a rz y stw a , k tó ­ re obecnością sw o ją oży w iała, je d n a k ż e w zo rem sw. E lż b ie ty pod w sp a n ia ły m i s u k n ia m i n o siła w ło sie n n ic e lu b in n e n a rz ę d z ia p o ­ k u tn e , p rz y jm u ją c in n y c h z g o ścin n o ścią o d p o w ie d n ią do zam o ż­

ności d om u, sam a częste i su ro w e za c h o w y w a ła posty, nie b ęd ąc n a w e t w ty m sp o strzeżo n ą, a p o w ró ciw szy p óźno z zab aw y , Której duszą b y ła , o d b y w a ła jeszcze d łu g ie c z u w a n ia n a ć w iczen iach d u ­ c h o w n y c h i sp o so b ie n iu się do K o m u n ii św ., k tó ra często b y ła co­

d z ien n y m p o siłk ie m te j św ią to b liw e j duszy. I czyliż p o tra fiła b y bez w y so k iej i szczerej pobożności p ro w ad zić życie ta k tr u d n e i d o sk o ­ n a łe , i w y trw a ć w n im p rzez la t ty le .

O bok w ie lk ie j sw o b o d y , ja k ą za c h o w y w a ła n asza z m a rła w o b e j­

ściu z n a n ą b y ła p o w szech n ie z n ie sk a ż o n e j czystości i su ro w o ści o byczajów i n ie p o sz la k o w a n e j sk ro m n o ści. P o m im o d z iw n ej bow iem u p rzejm o ści o k a z y w a n e j k a ż d e m u otaczało ją coś ta k p o w ażn eg o , co n a k a z y w a ło w ie lk i d la n ie j szac u n e k i czyniło n iep o d o b n ą w jej o becności w sz e lk ą lek k o m y śln o ść i śm iałość, do czego pobożność b y ła jej zn o w u n a jw ię k sz ą o ch ro n ą.

Lecz co by ło n a jg o d n ie jsz e p o d ziw u w śp. E lfry d zie, to jej serce, serce czułe i tk liw e , a z arazem g o rące i g w a łto w n e w u czu ciach sw oich, a je d n a k ż e n ig d y poza k re s p ra w a Bożego n ie w y stę p u ją c e . W y starczy ło ono d la w szy stk ich , o b e jm o w a ło w szy stk o , chociaż w szy stk o , co się ko ch ać godzi, k o ch ało m iło ścią w sw oim ro d z a ju n a jw ięk szą.

G odziło ono d o sk o n a le te d w ie c n o ty do p o g odzenia k o n ieczn e, a je d n a k ta k rz a d k o w p a rz e z sobą idące, tj. m iłość B oga i lu d zi, chociaż ta k i S tw ó rc ę , ja k i stw o rz e n ia k o c h a ła z zap ałem . D latego też i n ie ra z z d u m ie n ie m n a p e łn ia ła śp. E lfry d a p a trz ą c y c h n a siebie, k tó rz y w id ząc jej w y la n ie w u czu ciach ziem sk ich w ie d z ie li ta k ż e , ja k ie to g o rące se rc e d la B oga u k ry w a się w jej w n ę trz u i ja k ie ta m w zn io słe d la N iego k r y ją się u czucia.

U m ia ła o n a d z iw n ą h a rm o n ię zachow ać w ty c h u czu ciach , w Któ­

ry c h rz a d k o k to w ła śc iw ą z a ch o w u je m ia rę , w czym i sam o P ism o Ś w tru d n o ś c i z n a jd u je , m ów iąc iż n ie w ia s ta , k tó ra je s t bez m ęża, s ta r a się o p o d o b a n ie B ogu, a b y św ię tą b y ła , a^ k tó ra m a m ęża ta s ta r a się, a b y się p o d o b a ła m ężow i i św ia tu . Sp. E lfry d a m ia m ęża, k tó re g o k o c h a ła ta k , ja k g odzien b y ł tego, m iłością g o ^ c ą , czułą i p ieszczoną, a je d n a k ż e obok tego z ta k im zap ałem koch a a B oga sw ego i s ta r a ła się o p o d o b a n ie J e m u , ja k b y serce je j oy

w o ln e od w szelk ieg o in n eg o u czucia, sp e łn ia ją c w ty m to tr u d n e z a lecen ie P a w ła św., iż ci, k tó rz y m a ją żony, n ie c h b ęd ą ta k , ja k b y

i c m e m ieli. I któż ją tego n au c z y ł, je ż e li n ie pobożność p ra w d z iw a . K o m u ż z w as n ie je s t z n a n a w ie lk a m iłość tego se rca do k o c h a ­ ją c y c h je j d z ia te k ? 6 Z d aw ało się, iż w k a żd y m z n ich ży ła ich ży ­ ciem i o d c z u w a ła w sz y stk ie ich boleści i pociechy, a je d n a k n ie ch o w ała ich po św ia to w e m u a n i d la sieb ie i d la p ieszczen ia się z n im i, lecz d la B oga je d y n ie . I d la te g o d b a ła b a rd zo o w p o je n ie w ich se rca g ru n to w n y c h zasad w ia ry i z a p ra w ia ła je za m ło d u do szczerej pobożności i n ie o g lą d a ją c się n a b ezbożne dzisiejszego św ia ta k rz y k i, s ta r a ła się o p o ru c z e n ie ich w y c h o w a n ia d u c h o w n y m i u m ieszczen ie ich n a w e t w z a k ła d a ch p o d k ie ru n k ie m d u c h o w n y c h z o stający ch , chociaż k ażd e ro z sta n ie z n im i ty le kosztow ało 'j e j serce^. A g d y O p atrzn o ść B oska p o ru c z y ła je j opiece k re w n e je j sie ­ ro ty , o k a z a ła się n a jz u p e łn ie j g o d n ą tego z a u fa n ia i s ta ła się n ie m n iej p ra w d z iw ą m a tk ą z p o św ię c e n ia , ja k b y ła n ią ze k rw i. N ie u le g ła zw y c z a jn ej słabości m ac ie rz y ń sk ieg o se rc a i n ie ty lk o n ie p rz e k ła d a ła ty ch , do k tó ry c h p o ciąg ało ją serce i k re w je d n a , n a d te, d la k tó ry c h Bóg k a z a ł je j być m a tk ą , ale zd aw ało się n ie ra z że p ra w ie w ięcej k o c h a ła te, k tó ry c h sie ro c tw o osłodzić p e w n o ch ciała i w k tó ry c h p rz y ję c iu Je z u sa p rz y ję ła .

U m iała bo w iem ta m ężn a n ie w ia s ta p an o w ać n a d u czuciam i sw y m i i p o d d a w a ć w sz y stk ie m iło ści B o sk iej, czego n a jle p sz y dow ód w o s ta tn ic h ch w ila c h dała. D o p ełn iw szy bo w iem w cześnie obow iaz- kow u m ie ra ją c e j c h rz e śc ijań s k iej m a tk i, ż o n y i p a n i i udzieliw szy ło g o sła w ie n stw a sw ego d z ia tk o m , n ie c h ciała ju ż w ięcej se rc a sw e ­ go ro z ry w a ć ich w id o k iem , a b y się n ie o d ry w a ć p rzez p o zo stałe k ilk a m iesięcy od rzeczy n ieb iesk ich i z a jać lep iej p rz y g o to w a n ie m na sm ierc, co ta k ż e z n a jw ię k sz y m sp o k o jem czy n iła, p o ru czy w szy Bogu w szy stk o , co w B ogu k o ch ała. O sądźcie te ra z sam i, że ta k m i- iow'ac pobożność ty lk o um ie.

U b liży łb y m p am ięci Z am o y sk iej, żebym w sp o m in a ją c o je j sercu i w ie lk ie j jego m iłości, zam ilczał o te j tra d y c y jn e j cnocie tego do- u m iłości do k r a ju , k tó rą o n a ze z w y czajn y m tego se rca z a p a ­ łem p o su w a ła do n ajw y ższeg o sto p n ia , do gotow ości n a w szelk ie o fia ry i o so b iste p o św ięcen ia i do czego ile m ia ła sp osobności w sw y m życiu, w y w iecie n a jle p ie j. P rz y z n a ły je j to w reszcie i p i­

sm a p u b lic z n e w p o ś m ie rtn e j o n ie j w zm ian ce, u w a ż a ją c, że ja w n y m dow odem te j m iłości było sta łe p rz e b y w a n ie w k ra ju , w y ją w sz y y ra z n e j p o trz e b y zd ro w ia, n ie o p u szczan ie go w ch w ila c h n a w e t hr -5 dzi6Ci: Elżbieta (u r - 1846), poślubiona w r. 1872 Krasickiem u; M aria (ur. 1847), zaślubiona Paw łow i Popie- którą w f U18qo noTlnhU 1856^ zaslubi,ł Róż<? Zamoyską; Anna (ur. 1858), bił L udm iłę Zamoyską Florlan Zamoyski; Tomasz (ur. 1861), poślu-

7 Praw dopodobnie wychowywała sieroty po jednej ze swoich sióstr.

(5)

n a j k ry ty c z n ie jszy ch i k sz ta łc e n ie dzieci n a ziem i o jczy stej i w o j- czy sty m języ k u . W czym w sz y stk im p o k a z a ła się w yższą n a d w ie lu n aszy ch m a g n a tó w , d a ja c w ty m n o w y dow ód, ja k pobożność p o ­ trz e b n a je s t do w szy stk ieg o , ja k n ie ty lk o n ie w y zięb ia se rc a do in n y c h św ię ty c h uczuć, a le czyni je m ęż n ie jsz y m i i s z la c h e tn ie j­

szym i, n ie u le g a ją c y m i a n i o p in ii, a n i m iłości w ła sn e j w o ła n iu . N ie w y łączało je j se rce i n iższy ch od sw o jej m iłości. C hociaż od d z ie c iń stw a p rz y z w y c z ajo n a do ro z k a z y w a n ia, z w ie lk ą ła s k a - w ościa i d e lik a tn o śc ią czy n iła to zaw sze, żeby n ie dać uczuć p r z y ­ k ro ści s tą d ja k ie j p o d w ła d n y m . Ze w sz y stk im i d o m o w n ik a m i o b ch o ­ d ziła się ja k z p rz y ja c ió łm i sw ym i, k tó rz y ją też se rd e c z n ie k o cn ali.

A ja k b y n ie b y ło jej dosyć n a ty m , ja k b y się o b a w ia ła , czy jeszcze w czym ich n ie d o tk n ę ła , idąc za p rz y k ła d e m św ię ty c h in a ś i a d u j ą c u p o k o rz e n ia sam ego Z b aw iciela, zw oław szy ich w sz y stk ic h p rz e d śm iercią, d z ię k o w a ła im za o d e b ra n e u słu g i i p rz e p ra sz a ła , jeżeli sta ła się k ie d y p rz y k rą d la nich. Czyż w ty m o b ra z ie nie p o z n ajecie duszy szczerze p o b o żn ej, u m ie ją c e j szan o w ać każdego, bo w k ażd y m czło w iek u w id zącej Je z u s a sw ego.

H ra b in a n asza, ja k k o lw ie k z w y so k ieg o u ro d z o n a d om u i do d o b ra n e g o to w a rz y s tw a p rz y w y k ła , je d n a k ż e m a ją c g łęb o k ą p o k o rę serca n ie ty lk o n ie s tro n iła od lu d z i niższego s ta n u , ale z d ziw n ą p ro s to tą z n im i p rz e s ta w a ła ja k b y je d n a z n ic h i n a w ie d z a ła icT.

n a w e t z uprzejm o ścią. A czyż p o trz e b u ję w am m ów ić, czym to serce by ło d la u b o g ich , czy n ie dość b y ło pow iedzieć, że k o ch ała ta k g o ­ rąco K ró la u b o g ich , i że b y ła szczerze p o b o żn ą, a b y stą d ju z m ieć i tę p ew n o ść, że m u sia ła też se rd eczn ie i w sz y stk ic h żeb ra k ó w m i­

łow ać.

I n ie k o c h a ła ich u s ty ty lk o i ję z y k ie m ja k d zisiejsi fila n tro p i, n ie ro z p ra w ia ła ty lk o a n i ra d z iła o ich p o trz e b a c h ja k w ie le osob je j s ta n u , a le id ąc za p o p ęd em serca i n a tc h n ie n ie m pobożnym w s p ie ra ła k ażd a nędzę, gdzie ją ty lk o u jrz a ła . T oteż z jej p a ła c u n ie w y p ę d z a n o u b o g ich , k tó rz y się ta m c isn ę li ze sw y m i p ro śb am i, ściąg n ięci ro zg ło sem je j d o b ro czy n n o ści, a w ięcej jeszcze sław ą je]

pobożności, bo słu ż b a w ie d z ia ła dobrze, że to są p rz y ja c ie le ich p a n i. I n ie p o p rz e sta w a ła n a sam y m d a tk u , a le n a ś la d u ją c i w ty m św. E lżb ietę, słu ż y ła im n ie ra z osobiście p rz y sto le, do czego i zacne d z ia tk i sw o je z a p ra w ia ła za m ło d u , a b y się u czyły, ze n ie u bliża w y so k em u ich u ro d z e n iu , gdy w zo rem P. Je z u sa s ta ją się sługam i u b o g ich , że p ra w d z iw a w ielkość n ie n a w y n o szen iu się n a d m z- szych zalezy, a le k t o c h c e b y ć w i ę k s z y m , t e n P<> w i ­

n i e n b y ć s ł u g ą w s z y s t k i c h , ja k m ów i Z b aw iciel, i z p ra w d z iw a pobożność n ie n a sam y ch ro z m y śla n ia c h zaw isła, a i na u c z y n k a c h m iło sie rd z ia ta k ż e i za ró w n o p rz e b y w a chę n ^ z Je z u se m u k ry ty m w P rz e n a jś w ię ts z e j H o stii, ja k i z Jezu se u k a z u ją c y m się w ubogich.

N ajw ięcej d o b ro czy n n o ści n a szej z m a rłe j d o św iad czały o n e s łu ­ żeb n ice P a ń s k ie 8, z k tó ry m i b y ła sp o w in o w aco n a d u c h o w n ie , a k tó ­ ry c h b y ła s ta łą o p ie k u n k ą i p ra w ie w ie rn ą słu ż e b n ic ą o d p o c z ą tk u az do końca. O prócz liczn y ch o z n a k sw ej ła sk a w e j d la n ic h p rz y ­ ch y ln o ści d a ła im szczególny je j dow ó d w czasie u tra p ie n ia , g d y od w sz y stk ic h opuszczone z o stały , w te d y to bow iem z go rliw o ścią n ie z a c h w ian ą ż a d n y m i p rz eszk o d am i i z n a ra ż e n ie m w ła sn y m , n ie szczędząc m ie n ia a n i w ła sn e j osoby, z a s ta w ia ła się za n im i i je j to ty lk o po B ogu w in n e o n e b y ły g łó w n ie, iż w części o c a lo n e z u p e ł­

n ie b y ły od grożącego im ro z p ro sz e n ia , a w części p rz e trw a ły w śró d u tr a p ie n ia p rz y tu lo n e w je j w ła sn y m dom u, d o p ó k i n ie zo stały u s ta lo n e g dzie in d ziej. Bo też o n a je d n a ty lk o d la sw ej szczerej pobożności zdobyć się m ogła n a ta k ą o d w ag ę, ja k ie j ta rzecz w te d y w y m a g a ła , i n a ta k ie w s p a n ia ło m y śln e p o św ięcen ie, i n a ty le t r u ­

dów i u p o k a rz a ją c y c h ją p ro te k c ji, i o n a je d n a ty lk o częścią d la sw ego w ysokiego po ło żen ia, częścią d la sw ojego o so b isteg o , u jm u ­ jącego w sz y stk ie se rc a w p ły w u , m o g ła ta k ą rzecz p rz e p ro w a d zić . T oteż im ię je j n a zaw sze z a p isa n e zo stało w serc a c h i w k się g a c h 9 ty c h słu ż e b n ic P a ń s k ic h ja k o b y ich f u n d a to rk i, a za k a ż d y m jego w sp o m n ie n ie m obok u czu cia ży w ej w dzięczności w znosić się będ ą g o rą c e m o d ły za je j duszę, d o p ó k i im istn ie ć d obroć B oska pozw oli.

T y sam , o Boże, d la k tó re g o m iłości o n a to w szy stk o czy n iła, i k tó ry u ży łeś je j za n a rz ę d z ie m iło sie rd z ia S w ego d la T w o ich o b lu ­ b ien ic, k tó r y p rz y rz e k łeś, że to w szy stk o co się n a jm n ie js z e m u z T w oich u czy n i, oddasz i zap łacisz, ta k ja k b y T o b ie sa m e m u było u rz y n io n e , T y sam b ąd ź dziś z a p ła tą w ie rn e j słu żeb n icy S w o jej i zach o w aj ją od u d rę c z e ń czyśćcow ych, g d y b y ich n ie z b a d a n a s p r a ­ w iedliw ość T w o ja od n ie j w y m a g a ła , ta k ja k o n a zach o w a ła o b lu ­ b ie n ic e T w o je w ciężk ich ich c h w ilach . T y sam d a j je j p rz y tu łe k w T w y m S e rc u te ra z , ja k o n a im go d a ła w złej c h w ili u siebie.

J e s t jeszcze je d n a rzecz, k tó ra n a jle p ie j p rz e d sta w ia , czym b y ła sp. E lfry d a , z k tó re j n a jm n ie j p o d o b n o o cen io n ą b y ła, chociaż z n ie j n a jw ię c e j o c e n io n ą być p o w in n a , k tó rą z po ciech ą w ie lk ą w sp o m i­

n a m i k tó rą się szczycę dziś p rz e d w am i, tj. że b y ła o n a n a śla d o w - n-cą ta k ic h św ięty ch , ja k K u n e g u n d y , E lż b ie ty i S alo m ei, k tó re n a k ró le w sk im z a sia d a ją c tro n ie i m a łż e ń sk im w ęzłem b ęd ąc zw ią- zan e, n ie w a h a ły się w iązać re g u łą z a k o n n ą , a pod m o n a rsz y m i

" Tj'. felicjanki. z którymi Z. była związana. Organizowała przedsta- o1 W£ 4tęp?Vartystyczne, z których dochód obracano na potrzeby - i ? ° w ? tar;is,ław S z e n i c , M a r i a K a l e r g i s , Warszawa 1963 s. 302,

•W5, ol6. Wstawiała się za felicjankami u władz rządowych razem z Pu- T ’ Gorskimi } Potockimi. W czasie kasaty zgromadzenia przyjęła ry do swego mieszkania na Wiejskiej, gdzie mogły się spotykać z przelozonymi.

" ^9‘ Honorat K o ź m i ń s k i ] , Mortuologium czyli Księga zmarłych 7 ° 1 ,bracl zakonnych tudzież rodziców, fundatorów i dobrodziejów Zgromadzenia Felicjanek. AZSF, s. 38.

(6)

szkarłatami nie wstydziły się nosić ubogiej sukienki św. Francisz­

ka — bo i ona była córką tego świętego naszego Patriarchy i nale­

żała do 3-go jego Zakonu, to jest i ona była tercjarką 10. Zanim wam przedstawię, jak jej pamięć z tego względu droga wam być pow in­

na, pozwólcie, iż się naprzód powołam na znane wam zapewne słowa testamentu najznakomitszego z przodków waszych, którego imię drogim jest dla każdego Polaka, na słowa hetmana koronnego Jana Zamoyskiego do syna jego Tomasza 11 zwrócone: „Jeżeli umiesz czuć chlubną stąd radość — mówi ten mąż wiekopomny, jakiego drugiego kraj nasz nie wydał — że wielkiego Królestwa obyw ate­

lem się mienisz, z tymi przodkami, którzy swymi zasługami i chwałą swe imię pięknie rozjaśnili, to bacząc na daleko zacniejszą nad owo królestwo rodzicielkę, tj. na święty Kościół katolicki, tym większą czuć w sobie radość powinieneś, że do tej, nie tylko królów i ksią­

żąt, ale co daleko sławniejsze, wszystkich świętych wspólnej Matki należysz, na łonie której lepiej umrzeć, aniżeli od początku naro­

dzić się” . Otóż według tej zasady i śp. Elfrydzie, jeżeli za wielki zaszczyt się poczytuje, że należała do familii, której imię tak po­

wszechną cześć u nas budzi, za daleko większy zaszczyt uważać na­

leży, że stała się godną być powołaną przez Boga do familii nierów­

nie zacniejszej, św. Franciszka Serafickiego, na której łonie daleko większym szczęściem jest umrzeć, aniżeli narodzić się z najpierw­

szej i najstarożytniejszej familii na świecie.

Jako należąca do znakomitego rodu w kraju jest ona wprawdzie spowinowacona z najpierwszymi rodzinami jego i ma w swoim ro­

dzie wielu sławnych hetmanów, senatorów i biskupów, lecz jako tercjarka liczy ona w swojej familii duchownej nie tylko wielu królów, książąt i papieżów, a między nimi i dziś rządzącego Kościo­

łem Piusa IX i najznakomitszych naszych biskupów i arcybiskupów, ale co jest najważniejsze, liczy bardzo wielu świętych, bo wszystko niemal, co w ostatnich czasach uświątobliwiło się na świecie, do tego zakonu należało i należy.

Jako należąca do rodu waszego miała ona prawo do dostatków, wygód i rozkoszy, lecz jako tercjarka była to dusza, która pogar­

dziła w sercu tym wszystkim i przełożyła nad to pokorną i pokutną sukienkę Franciszka św. Jako należąca do wysokiego rodu miała ona niezaprzeczone prawo do najwyższej czci w kraju, lecz jako należąca do Zakonu 3-go na daleko większe uczczenie zasługuje, iż nie poprzestając na tej wyższości, jaką świat jej dawał, ona się­

gnęła wyżej, bo zapragnęła iść za przykładem doskonałego naśla­

10 D o Trzeciego Zakonu przyjął ją o. H onorat 16 V 1858 r. i nadał im ię Elżbieta. On przyjął od niej rów nież profesję tercjarską w r. 1H&»

w kaplicy felicjanek.

11 T om asz Z a m o y s k i (1594— 1638), starosta bełzki, knyszynsK i sokalski, m arszałek trybunału koronnego, podkanclerzy koronny.

dowcy Chrystusa i z cnót, a nie z herbów, szukać zalecenia, co prawdziwą wielkość stanowi.

Jako nareszcie należąca do znakomitej familii musiała zdać cięższy rachunek przed Bogiem, jak darów Jego użyła, a jako na­

leżąca do dzieci św. Franciszka nie tylko zapewnione miała sobie zbawienie i sąd łaskawy, ale i wielką chwałę w niebie. Pozwólcie więc, abym i do was zastosował teraz ow e pamiętne słowa sławnego hetmana, że jeżeli słusznie szczycić się możecie, że pomiędzy znako­

mitymi przodkami waszymi macie matkę waszą również ze znako­

mitego pochodzącą rodu, daleko bardziej szczycić wam się przystoi, że macie matkę spowinowaconą ze świętymi w niebie i świątobli­

wymi duszami na ziemi, jaśniejącą uczynkami świętymi, która o tyle wyższą w oczach waszych być powinna, o ile do wyższej doskona­

łości sięgnęła i o ile więcej przeszkód do zwalczania w tym miała, i o ile mniej od najbliższych ocenioną w tym była.

Zdaje mi się, przezacni słuchacze moi, żem spełnił m oje założe­

nie i że w tym zarysie życia śp. Elfrydy tak zgodnym z rzeczywi­

stością, a raczej tak dalekim jeszcze od niej, pokazałem wam te prawdę, którą ona miała całym życiem swoim dowodzić, że poboż­

ność dostępną jest dla wszystkich stanów i dla wszystkich potrzebną i że ona jest najwyższych stanów prawdziwą ozdobą. Że ona tylko stanowi prawdziwą wartość człowieka przed Bogiem, ze ona nadaje hart cnocie i władzę nad uczuciami i potrzebną roztropność w sto­

sunkach towarzyskich i czyni człowieka u m i ł o w a n y m B o g u i l u d z i o m . Że ona pobudza do czynów szlachetnych i do wiel­

kich poświęceń, i do uczynków miłosierdzia nakłania. Że ona wresz­

cie prawdziwą wielkość każdego stanowi.

Zachowajcież ten obraz waszej Matki, Żony i Pani w sercach waszych, a z nim i tę naukę, którą ona na wszelki sposób przypo­

mina. Uważajcie sobie za święty obowiązek przechowywania w ży­

ciu waszym tego wzoru prawdziwej pobożności, jaki wam ona zosta­

wiła, pilniej niżeli szlacheckiego, magnackiego lub hrabiowskiego klejnotu. Niech to wspomnienie o niej będzie potwierdzeniem onego testamentu pradziada waszego i niech was pobudza do ubiegania się przede wszystkim o doskonałość chrześcijańską, która nie tylko do ziemskiej, ale i do niebieskiej chwały prawo nadaje. Ty zaś, Wszechmogący Boże, racz nam udzielić łaski do naśladowania słu­

żebnicy Tw ojej, w czym naśladowania jest godna, a co jej nie do­

staje do oczyszczenia zupełnego i do oglądania Ciebie na wieki, to racz zasługami Twymi w tej świętej Ofierze odnawianymi zastąpić, a ją do wiecznego błogosławieństwa dopuścić i nas tam kiedyś znowu z nią razem połączyć. Amen.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Used to accommodate poems with longer lines, this book format features one long, double sided sheet of paper that measures 7” long x 2” tall.. When folded it is contained in a

Aktualnie oferta szkoleniowa została skierowana do Poradni Psychologiczno – Pedagogicznych z terenu Małopolski – odbyły się już pierwsze szkolenia..

Podstawowy argument przeciw rozszerzeniu zastosowania mechanizmów governance odwołuje się do wspomnianych przedmiotowych i podmiotowych odrębności sądownictwa i

Nie może być nią jednak byt, gdyż „element empi ­ ryczny i czysto logiczny stanowią w istocie dwie możliwe postacie bytu realnego i idealnego (6bimun peajibHjno u

nie duszy — zazwyczaj przyjmuje się bowiem, że dusza jest tym składnikiem człowieka, który po śmierci ciała nie ginie, lecz przebywa w jakiejś rzeczywis­.. tości

Jest to program mający pokazać dany produkt na okres paru dni lub na liczbę uruchomień.. Ma trzy ograniczenia: niemożna drukować, zapisywać i innych

Niech zawsze znajdzie się czas choć na krótką modlitwę i niedzielną Eucharystię, aby Jezus wypełniał swą siłą Wasze serca. Z

Niech zawsze znajdzie się czas choć na krótką modlitwę i niedzielną Eucharystię, aby Jezus wypełniał swą siłą Wasze serca. Z