• Nie Znaleziono Wyników

Odrodzenie : tygodnik. R. 2, nr 49 (4 listopada 1945)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odrodzenie : tygodnik. R. 2, nr 49 (4 listopada 1945)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

O d H e r z e n a d o L e n in a

Aleksander Herzen

' >. i

Słusznie „Odrodzenie" (nr 27) artykułem J . N. Millera „Herzen a sprawa polska" zwró­

ciło uwagę na 75-tą rocznicę śmierci naszego przyjaciela sprzed wieku. Wolna demokra­

tyczna Polska ma obowiązki względem pa­

mięci Herzena. Gorące uznanie należy 'się wielkiemu Rosjaninowi, który w tragicznym czasie walki z caratem podał nam braterską dłoń propagując świętość i sprawiedliwość naszej sprawy, piętnując rząd swego kraju i rodzimych szowinistów. Herzen wytrwał z nami do końca. Wytrwał, nie bacząc na wściekłą nagonkę oficjalnej i nieoficjalnej reakyji rosyjskiej, która ogłosiła go zdrajcą ojczyzny.

Oddając hołd tej pięknej postaci nie pró­

bujmy jednak topić jej w mdłym sosie nie­

określonych, nic nie mówiących charaktery­

styk, nie ujmujmy jej polotu i hartu — nie róbmy z demokratycznego orła liberalnej ku­

ropatwy.

J . N. Miller przedstawia Herzena jako umiarkowanego rosyjskiego liberała, który

„starał się praktycznie sprzyjać rozstrzygnię­

ciu pewnych zagadnień życiowych", „popierał pewne zarządzenia rządu, zwalczał inne", uprawiał „względną opozycję", co wpłynęło, że „sfery oficjalne bardzo liczyły się z jego głosem", a wpływy jego pisma rosły.

Czy taka interpretacja Herzena jako przed­

stawiciela łagodnej, „względnej" opozycji prz.eciw caratowi! „praktycznie" współpracu­

jącego z caratem, odpowiada historycznej rze­

czywistości?

Gdzież w takim razie różnica między nie­

przejednanym emigrantem, co umiał nawet na dalekim wygnaniu stać się groźnym i nie­

bezpiecznym dla caratu, a frondującym po wielkopańsku Turgieniewem; między autorem

„Z tamtego brzegu", a Cziczerinem; między rewolucjonistą, przyjacielem Garibaldiego, Bakunina i na ogół wszystkich wybitniejszych przedstawicieli walczącej Europy, a Kawieli- nem reprezentującym salonoiyą, oficjalną opo­

zycję w Petersburgu?

Trzeba postawić zasadnicze pytanie: czy Herzen może być uważany za liberała?

Przywykliśmy działaczy przeszłości i dnia dzisiejszego hojnie obdarzać tytułami demo­

kratów i liberałów, często utożsamiając oba ,erminy w niejasnym pojęciu' „postępowości w ogóle" i „opozycji w ogóle".

Czym był rosyjski liberalizm?

Nie miał on młodości ąórnej i chmurnej, jnc miał podniosłej rewolucyjnej przeszłości, z której liberałowie zachodnio-europejscy czerpali gest i wolnomyślny frazes w póź­

niejszych filisterskich czasach.' Gdy ci po wielkim bankructwie 1848 roku zbierali swe rozwiane i wyblakłe w rewolucji piórka, gdy najpiękniejsze kwiaty burżuazyjnego postępu już opadły, a nowa fala ruchów społecznych w końcu piątego dziesięciolecia zaczynała znaj­

dować oparcie w ndwych pjądach politycznych i ruchu ideowym X I X wieku, rosyjski burżua- zyjno-obsżarniczy libejalizm dopiero przycho- \ dził na świat. Był on upośledzonym tworem

spóźnionego rosyjskiego kapitalizmu, żmudnie torującego sobie drogę wśród skostniałych feudalnych form życia. A klimat europejski bynajmniej wówczas nic sprzyjół zajęciu śmiałej postawy. „Opozycyjność" rosyjskich liberałów datific się od porażki caratu w woj­

nie krymskiej. Ale od samego początku libe­

ralizm rosyjski nie usiłował nawet wstąpić na drogę prawdziwej postępowej opozycji, nie śmiał i nie chciał zdecydowanie przeciw­

stawić się caratowi.

Liberalizm, związany z obszarniczym ustro­

jem, uległy wobec caratu, uprawiał „względ­

ną i rzeczową opozycję". Ułatwiał manewro­

wanie sztywnemu systematowi państwowemu, pomagał mu przystosowywać się do nowych kapitalistycznych stosunków..

„Względna opozycja" nie przeszkadzała li­

berałom w przełomowych momentach stawać całkowicie po stronie caratu, bronić „swego"

cara, „swojego" reakcyjnego rządu, „swojej"

wielkomocarstwowej potęgi, zbudowanej na ucisku ujarzmionych narodów. >

Gdy w 1905 roku rosyjski sankiulot z opa­

ską drużyny robotniczej na ramieniu walczył o republikę, powszechne prawo wyborcze, ziemię dla chłopów, liberałowie (nie sprze­

niewierzając się żadnym sztandarom, bo ich nic mieli) przyczynili się do zduszenia demo­

WŁADIMIR MAJAKOWSKI!

W ŁODZIMIERZ ILIICZ LENIN

(fragm ent poem atu) *

Kiedy

odmierzam

dni, którem przeżył, szukając — '

gdzie gorejący wątek, fen sam październik

staje jak świeży, dwudziesty piąty —

to byt początek.

Z ostrzy

bagnetów

trzaskanie iskier, marynarz

bomby

niby pitki miota.

Pod Smolnym,

jak pod zjątrzonym

mrowiskiem, w taśmach nabojów

straż przy kulomiotach.

— Was

przywołuje

towarzysz Stalin.

To tam,

na prawo, drzwi

trzecie.

— Towarzysze,

nie zwlekaćl

Ruszajcie dalej.

Do aut pancernych,

na pocztę jedźcie! —

— Robi się! — odszedł

i w mrok się worał, i tylko

na wstążce

marynarskiej pod lampą

zabłysło — „Aurora' Tu biegł ktoś z rozkazem,

tam zamek zazgrzyta na lewym kolanie

ktoś naboje zmienił.

Z drugiego końca

chyłkiem przez koryłarz niepostrzeżenie

przemknął się Lenin.

Choć do niejednej

już powiódł ich bitwy, nawet z portretów

nie znali lliicza.

Tłoczyli się, pchali,

ostrzej od brzytwy

kratycznej rewolucji i towarzyszących jej na­

rodowych ruchów wyzwoleńczych. Liberalizm czynił to konsekwentnie, bez kryzysów, bez załamań się, albowiem zawsze był antydemo­

kratyczny, antyludowy.

W odróżnieniu od liberała zachodnio-euro­

pejskiego, liberał rosyjski w swej szczerej rcakcyjności nic smakował w groźnych remi­

niscencjach z czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Hołdował konstytucji angielskiej.

To mu, nic przeszkadzało, w okresach wzno­

szenia się fali demokratycznej, zaciekle bro­

nić istniejącego porządku rzeczy.

Sprawa polska w społeczeństwie rosyjskim, zawsze paląca i drażliwa, była dla stronnictw i poszczególnych ludzi nieomylnym spraw­

dzianem prawdziwej, a nie słownej postępo­

wości i opozyeyjności względem caratu.

Sprawdzian ten nie zawiódł w stosunku do liberałów. W 1863 roku ich oficjalna fronda zniknęła bez śladu, a pozostał niczamaskowa- ny szowirnzm, całkowite poparcie polityki ca­

ratu w Polsce. To właśnie liberałowie z Kat- kowem na czele tworzyli krzykliwą szowini­

styczną „opinię", która jakoby w „imieniu społeczeństwa" karciła carat za'... łagodność i powolność wobec walczących Polaków.

Jakże odmienny i przeciwległy do libera­

lizmu był ruch demokratyczny piątego i szó-

żołnierz przez ramię

żołnierza 'krzyczał.

W lej pożądanej

żelaznej burzy iliicz

jak gdyby »

zaspany kroczył, przystawał,

ręce

za plecy założył, z ukosa

wpijał

zmrużone oczy.

W jakiegoś chłopca

w drachach,

w onuckach.

wraził spojrzenie —

celność straszliwa, jak gdyby

serce

ze słów wyłuskał, duszę

spód kanwy zdań

wymotywal.

I już wiedziałem — »

wszystko

zrozumiane,

pojmie, uchwyci /

ten wzrok jak łowca — i wrzawę chłopstwa,

i frontu lament, wolę nobelca

i wolę putilowca.

Setkę gubernii

w mózgu swoim scalił, dźwigał

z półtora miliarda

ludzi.

Świat

I w ciągu nocy

ważył na szali, by go nad ranem zbudzić:

— Do wszystkichl

Do wszystkich!

Do wszystkich frontów

od krwi pijanych, do wszystkich

.ugiętych od trudu, w niewolę

bogaczom oddanych, —

Władza dla radl ,

Ziemia dla chłopów!

Pokój, dla ludów!

Chleb dla głodnych! —

przełoży! Aaam Ważyk

W łodzim ierz Lenin

stego dziesięciolecia. Ruch ten wskrzeszał i rozwijał najlepsze tradycje jakobinizmu de­

kabrystów i Bielińskiego. "

Tu we wszystkich pokoleniach demokracji rosyjskiej, od dekabrystów począwszy, przez Herzenai Czernyszewskiego i Bielińskiego, do Plechanowa i Lenina, wspaniały republika- nizm ludowy X V III wieku znalazł gorących wielbicieli i naśladowców.

Tu niezbicie wierzono W postępowość i ży­

wotność mas ludowych, mas chłopskich. Dzie­

ła Czernyszewskiego i Dobrolubowa, ulotki

„Ziemi i Woli" szerząc ideę rciyulucji demo­

kratycznej, nawoływały do bezkompromiso­

wej walki z caratem o demokratyczną re­

publikę.

Dwa obozy były sobie zasadniczo wrogie w założeniach ideowych i w praktyce poli­

tycznej. Nie możemy nazwać Herzena „demo­

kratycznym liberałem", lub „liberalnym de­

mokratą",'gdyż to zupełnie nie odpowiadało­

by ustosunkowaniu się ówczesnych sił poli­

tycznych w Rosji. Musimy jasno sprecyzo­

wać społeczne stanowisko Herzena.

Herzen, stojący jak gdyby na przełomie dwu okresów dziejowych, jest postacią złożoną, bo­

gatą w sprzeczności.

Młódość jego' była owiana bohaterską le­

gendą dekabrystów. Towarzyszył jej nieuko- jony żal po straconych wodzach, po zmarno­

wanych wielkich umysłach i talentach. Pełna była ona romantycznych porywów w życiu i filozofii. Późniejsze dojrzale lata Herzena zbiegły się z demokratycznym ruęhem „razno- czyńców“p trzeźwych' mieszczańskich' i chłop­

skich synów, co twardo i mocno stali na grun­

cie gorzkiej rosyjskiej rzeczywistości i umieli z nią walczyć konsekwentniej niż ich poprzed­

nicy. , ,,

Herzen .wśród nich był „ostatnim szlachec­

kim rewolucjonistą". Owiany sławą wielkie­

go wygnańea-bojownika, ale też obarczony całym bagażem złudzeń, uprzedzeń i iluzji ubiegłej połowy wieku, był wśród nich ponie­

kąd samotnym przybyszem z pięknej ale prze­

zwyciężonej przeszłości.

Okres po rewolucji 1848 roku, gdy wielkie hasła i idee skompromitowane przez burżua- zję nie nabrały jeszcze dla szerszych warstw nowej treści i wymowy, jaką im nadawała dojrzewająca demokracja robotniczą, ludowa, Herzen przeżył jako głęboki, osobisty konflikt ideowy.

Uczciwe umysły w poszukiwaniu „sprawie­

dliwości dziejowej" błądziły w utopijnych, gminno-socjalistycznych marzeniach, rzucały się na pociągające bezdroża anarchizmu lub pocieszały się wiarą w nawrócenie liberałów, a czasami i monarchów.

Przechodził te koleje' i Herzen: próbował nakłonić cara do uwłaszczenia chłopów, miał pewne złudzenia co do liberała Kawielina, pragnął widzieć socjalistę w chłopie rosyj­

skim. Ale nie to było' istotne i trwałe u Her­

zena. To były momenty przejściowe I nastroi jowe i nie one określały jego fizjonomię spo­

łeczną i rolę polityczną. Jaka była istotna fi-

I

(2)

Str. 2 O D R O D Z E N I E N r 49

zjonom ia, w ykazuje postaw a H erzena w s p ra ­ wie polskiej, któ ra 1 dzisiaj nas porusza i po­

ciąga konsekw entnym dem okratyzm em 1 w iel­

kim rozm achem . G łębokim uczuciem b ra te r­

stw a dla Polaków tchnie każdy w iersz jego artykułów w spraw ie polskiej, pozbawionych przesądów narodow ych lub elem entów szo­

winizm u.

L iberał, dla którego dobro Rosji było je d ­ noznaczne z potęgą caratu, który nie m iał nic do zarzucenia podstaw om w o jenno-feudalne- go u stro ju , k tó ry ten ustrój chciał tylko tro ­ chę „ulepszyć'1, ale zawsze gotów był z pianą na ustach w ystąpić w obronie „swojego im - ' p erium " — był potencjalnym w rogiem wszel­

kich ruchów wyzwoleńczych, podw ażających potęgę caratu , a przede w szystkim był w ro­

giem ru ch u polskiego, n ajb ard zie j niebez­

piecznego'dla caratu.

Nic przypadkow o, w łaśnie z powodu kw e­

stii polskiej, pow stała najgłębsza przepaść m iędzy liberałam i i Herzenem . W tedy to rw a ły się resztki daw nych więzów osobistych i sta ry c h przyjaźni. Dla liberalnych szow ini­

stów H erzen sta je się znienaw idzonym „z d raj­

cą spraw y narodow ej". Herzen zaś zfe w sp a­

niałą ' wyższością ignoruje skierow aną p rze­

ciwko sobie nagonkę 1 szyderczo dem askując

„postępow e" sługi ca ratu , niezachw ianie k o n ­ ty n u u je' politykę popierania w alczących Po- luków. Głosi on, że „jesteśm y z P olakam i, bo jeden łańcuch nas skuw a", ,

W tedy, w 1863 roku n ik t by nie zaliczył H erzena do liberalnego obozu. Bo „polska polityka" H erzena była m ożliw a w łaśnie d la ­ tego, Ze H erzen nie był liberałem . W ypływała . ona przede w szystkim bezpośrednio z jego konsekw entnego dążenia poprzez czasowe w a ­ h an ia do dem okratycznego rozw iązania „prze­

klętych zagadnień" życia rosyjskiego.

Głęboko dem okratyczny patriotyzm H erze­

na zm uszał go do tego, aby w interesach swego narodu w ystępow ać przeciw ko u stro ­ jow i Rosji 1 rosy jsk iej polityce w spraw ie polskiej, Był to patriotyzm tegoż typu, co i patrio ty zm Lenina, -który od za ran ia • XX w ieku juko wódz ruchu robetnięzego popierał w alkę w yzwoleńczą narodów uciskanych p rze­

ciwko caratow i i w czasie w ojny św iatow ej w ysuw ał hasło porażki reakcyjnego rządu

•w Rosji.

S tosunek H erzena do spraw y polskiej po­

chodził z lego samego źródła, co i postaw a w spraw ie chłopskiej w okresie w ielkiej r e ­ form y. W

Gdy czynniki liberalne w raz z carskim i ko­

m isjam i reform y przygotow yw ały puszczenie chłopa z tocbąm i i. targow ały się ty lk o ,o to, aby obrabow ać „m uźyczka"' w sposób n a jb a r­

dziej odpow iadający interesom gru p k a p ita - ' listycżnych, — Herzen bronił odwiecznego p raw a chłopa do ziemi i żądał uw łaszcze­

niu go.

Gdy liberałow ie wynosili pod niebiosa

„w ielkoduszny" carski m anifest, a chłopi re a ­ gow ali nań 'w ielk ą falą rozpaczliw ych po­

w stań, żądając innej, „praw dziw ej woli", w te ­ dy H erzen sianąt nie po stronie liberałów , ale z C zernyszew skim i z w alczącym i chło­

pam i Bezdny i K andiejew ki. Głosił on ze szpalt „Kołokolu", że „uw łaszczenie to oszu­

stw o", że „dla każdego uczciwego człow ieka obow iązkiem sta je się zerw anie z rządem ".

O brona spraw y polskiej była ściśle zw ią­

zana z pozycją „K ołokolu" w najw ażniejszych kw estiach społecznych od początku jego ist­

nienia,

Nie była to bynajm niej pozycja „względnej opozycji" i „popierania pew nych zarządzeń rządu, zw alczania innych", W ogólności była to jylaśnie postaw a bezwzględnej opozycji, w szechstronnej, bezlitosnej i ostrej kry ty k i porządków pan u jący ch w ojczyźnie H erzena.

K ry ty k i carskiej b iurokracji, reak cy jn ej po­

lityki zagranicznej i gnębienia innych n a ro ­ dów.

Herzen zrobił z „K olokołu11 europejską

„w olną try b u n ę" dla Rosji podziem nej i dla niecenzurow anej publicystyki.

T rzynaście lat przed założeniem „K ołokolu"

w, swoim „Zegnajcie!" H erzen przysięgał p rzy ­ jaciołom pozostałym w Rosji („Z tam tego brzegu"), że zostaje za granicą nie przez sła ­ bość, ale dla w alki, obiecując stw orzyć wolną try b u n ę dla zapoznaniu Europy z „praw dziw ą Rosją". Pisał w tedy: „Dlaczego zostaję? Zo- sta ję dlatego, że w alka tutaj.., w alk ą o tw artą, n ik t się nie chowa... Dla tej o tw arte j walki, dla tej o tw a rte j mowy, dla tuj jaw ności zo­

sta ję tutaj.

H erzen słowa dotrzym ał. Mówił z Londynu w im ieniu „Rosji m ęczenników kopalń S ybiru 1 kazamat, Rosji Pestlów i M uraw lew ów , Ry- lejew ów 1 Blestużewów". „Kołokoł" pełnym głosem obwieszczał te w ielkie praw dy, któ re przytłumione nurtowały w społeczeństwie ro­

syjskim . Jasno i dobitnie m ów ił to, co „S o w re- m tennik" C zernyszew skiego zm uszony był przem ycać przy pom ocy niedpm ów ień.

W łaśnie ta, a nie Inna postaw a zdobyw ała Heęzenowi szerokie w pływ y w fe rm e n tu ją ­ cych w arstw ach rosyjskich. Będąc, jako w róg ca ratu , konsekw entnym przyjacielem polskiej w o ln o śc i/ H erzen dzięki euro p ejsk iej „Jaw ­ ności" zdołał zrobić dla polskiej sp raw y sto ­ kroć więcej niż se tk i' naszych ów czesnych konsekwentnych przyjaciół w głębi Rosji,

którzy często przypłacali życiem swą p rzy ­ jaźń dla Polski.

P oparcie przez H erzena sp raw y polskiej, każde jego posunięcie w tej spraw ie było przepojone p rzejrzystą ideą dem okratyczną.

Nie przypadkow o w spółpracow ał on z n a j­

bardziej lewym odłam em polskiej em igracji.

Nie przypadkow o n ajciaśniejsze więzy p rz y -x jaźni iącz.yly H erzena z płom iennym W or­

cellem.

Dla H erzena b ynajm niej nie było rzeczą obojętną, ja k a będzie ta Polska, o k tó rej w ol­

ność walczył z caratem . P row adził p e rtra k ta ­ cje o poparcie ze strony rosyjskiej dem okra­

cji, ja k o jej przedstaw iciel, nie z. „białym i", ale z lewym i odłam am i ruchu. Gdy latem 1862 roku doszio#do rozmów między H erze­

nem a P adlew skim i G illerem , H erzen w y­

suną! dw a zasadnicze żądania, w aru n k u jące jego poparcie. Ich urzeczyw istnienie określiło­

by przyszłą Polskę jako Polskę d em o k ra­

tyczną i ludową. Tylko dla takiej Polski czul H erzen gorącą śym patię.

Ż ądał on przede w szystkim , aby od p ie rw ­ szego dnia pow stania rozstrzygnięto spraw ę chłopską, aby Polska w alczyła o sw oją n ie ­ zależność, jako k ra j wolnych chłopów. N a­

stępnie w ysuw ał H erzen k ard y n aln e i zdecy­

dow ane rozw iązanie węzła narodowościowego, zadeklarow anie przez kierow nictw o p o w sta­

nia całkow itej wolności dla Litw inów , U k ra­

ińców i B iałorusinów z praw em w ybierania sobie n ajb ard zie j dogodnej dla nich form y państw ow ego istnienia lub przynależności.

Z dzisiejszego p u n k tu w idzenia H erzen stai na gruncie sam ookreślenia tych narodów . N a­

legał, aby rozw iązania tej kw estii nie o d k ła­

dać na potem , do załatw ienia „po zw ycię­

stw ie", przeczuw ał, że sp raw a ta mocno za­

w aży na losach pow stania.

W jego koncepcji federacji słow iańskiej, Polska wolnego chłopa, równych ludzi m iała odgryw ać przodującą rolę obok dem okratycz­

nej Rosji,

O Polskę, niosącą na sztandarach hasło

„ziemia dla chłopów, wolność dla prow incji", H erzen gotów byt walczyć z rodzim ą oficjalną i nieoficjalną rea k cją do końca, do w sp ó ln e j' klęski lub ^yspólnego zw ycięstw a. W yzwole­

nie Polski rozpatryw ał jako niezbędny w a ru ­ nek wyzw olenia własnego narodu. W ynikało to z głębokiego zrozum ienia, że „naród wolny nie może uciskać innych narodów ". Dla H er­

zena losy rosyjskiej dem okracji i polskiej n ie ­ podległości zbyt były ze sobą zw iązane, aby mógł zajm ow ać pozycję widza biernie w spól- czującego w alczącej Polsce. Układa! plany w spólnej zbrojnej w alki z caratem . Chciai, aby pow stanie polskie było bodźcem dla ro ­ syjskiej dem okratycznej rew olucji. Uważał, że ta rew olucja je st niezbędna dla zw ycię­

stw a spraw y polskiej. Dlatego ostrzega! n a ­ szych ziom ków przed zbyt pośpiesznym w y­

stąpieniem , nie radził rozpoczynać, nim w Rosji dojrzeje ruch masowy. N aw oływ ał do u stalenia ścisłych kokitaktów w planow aniu akcji, w w ybieraniu m om entu dla pow stania.

Był głębokim , rozm yślnym i ostrożnym do­

radcą w odróżnieniu od B akunina, błędnego ognika anarch ii w ędrującego po Europie.

B akunin podbijał serca P olaków całkow i­

tym, entuzjastycznym oddaniem się spruw ie polskiej i jej propagandzie, sw oją gotowością

' ‘ ' I

M IECZYSŁAW JASTRUN

Ruiny katedry

Gdy się po piętrach gruzów wspinani Na szczyt katedry obalonej,

Narodzin krzyk, nie śmierci dzwony 'Z przepaści słyszę. Czy stworzenia

Nowy się dzisiaj dzień zaczyna?

Buduje z błysków warg, z milczenia, Z kropel ulewy, co się zmienia W burzę świetlistą — i godzina Staje, wychodzi czas ż obiegu, Niebo *pod nogi rzuca burza, Kości zrastają się na nowo, Z chaosu ziemia się wynurza, I słychać chrzęst, stworzenia słowo Na tym kamiennym śmierci brzegu, Jak gdyby się na nowo zraslat Kościół świętego Jana, grób, Który dziś leży nam u stóp W pustyni umarłego miasta.

Jak gdyby wspinał się i rósł, Sklepienia lączyt, spajał luki Ponad zwaliska, cegły, gruz, Pęrozrywany 1 dziś na sztuki, Wstawał jak dzień z przepaśęi gróz.

Zniszczenia i twprzenia dzieło '

W ten jeden dzień, jak w dźwięk stopione, Jak gdyby to, co dziś się wszczęło,

< Na zawsze miało być złączone.

Jak gdyby po żelaza burzy Miała przyjść burza sęrc karząca

z

przybycia do Polski i złożenia głowy „za na­

szą i w aszą wolność".

Nie istniała dla niego żm udna, niew dzięczna strona przygotow yw ania pow stania, zdobyw a­

nie w pływów, w ażenie okoliczności. Swoim aw anturniczym , ryzykanckim stosunkiem , cią­

głym naw oływ aniem do natychm iastow ego pow stania, B akunin w nosił zam ęt do polskiej spraw y, jak wnosił go do w ielu pow stań na różnych krań cach Europy, któ re przyw abiały tego buntow nika. >

H erzen p rze w y ż sza ł' go, ja k dorosły, roz­

ważny człowiek przew yższa szczere dziecko ż nieokiełznanym tem peram entem . O strzega!

polskich przyjaciół przed zbyt pośpiesznym w ystąpieniem , prosi! o uzgodnienie decy d u ją­

cych kroków. Lecz gdy pow stanie w ybuchło i zdaniem H erzena za wcześnie, aby spow o­

dować masowy ru ch w Rosji, — H erzen bez w ahania stan ął po jego stronie, oddając na poparcie polskiej sp raw y w ażkie w pływ y

„Kolokołu", swój talont, te m p eram en t p u b li­

cysty i działacza, sw oje w ielkie w pływ y w Rosji i w Europie. „Kolokol" staje się rzecz­

nikiem interesów Polski w alczącej w Europie i w Rosji. Robi on „prasę pow stania". Giosi słuszność spraw y polskiej i hańbę caratu . W paja w świadom ość rosyjskiego- społeczeń­

stw a myśl o zbieżności interesów obu n a ro ­ dów przeciw ko caratow i.

Na specjalną uw agę zasjugilje propaganda H erzena w arm ii rosyjskiej. Jeszcze przed

■powstaniem H erzen w ielokrotnie zw racał się do oficerów rosyjskich w Polsce, aby „iść pod sąd, do rot aresztanckich, być rozstrzelanym ...

a(e nie podnosić broni przeciw ko Polakom . Po w ybuchu pow stania red a k cja „Koloko­

łu" staje się ogniskiem , sztabem ru ch u soli­

darności z polskim pow staniem w śród arm ii rosyjskiej. Tu d ru k u je się odezwy do ofice­

rów i żołnierzy,, d ek laracje solidarności grup oficerskich, tu zn a jd u je natch n ien ie 1 k ie ru ­ nek fan a ty k spraw y' polskiej', rosyjski oficer, Potiebriia. Z m ieszkania H erzena w yrusza on ze spokojnym przęcziiciem bliskiej śm ierci do Polski, aby w parę m iesięcy później pod P ia­

skową S ^alą śm iercią sw oją uw iecznić pol­

sko-rosyjskie braterstw o.

Pomimo, że oficjalna i lib eraln a p ra sa zgod­

nie ‘oblew ały H erzena potokiem obelg i paszkw ili, nie był sam otny w swej so lid ar­

ności z w alczącą Polską, nie stanow ił w y­

ją tk u w społeczeństw ie rosyjskim .

P o stęp o w e' dem okratyczne koła w sam ej Rosji stały na tym sam ym stanow isku co i on.

Swoim legalnym , pelnokrw istym , dalekosięż­

nym słowem H erzen śm ielej i w yraźniej m ó­

w ił ‘ to, co u jaw niało się w b ohaterskiej po­

staw ie „Sow rem iennika", w odezwach i u lo t­

kach „Ziem li i Woli", w dy sk retn ej satyrze pism hum orystycznych i w reszcie w zaciąga­

niu się dziesiątków oficerów rosyjskich pod polskie sztandary.

H erzen mówił w łaśnie w im ieniu tej Ro­

sji, k tó ra zajm ow ała stanow isko bezw zględ­

n ie

opozycyjne względem ca ratu , w im ieniu Czernyszewskiego, którego glos nie dochodził z dalekiej syberyjskiej katorgi.

A w ięc w yciągając w nioski: czy zaliczym y H erzena do liberałów , poprzedników p artii kadetów , k tó ra zaprezentow ała się jako po- pleczniczka c a ra tu w jego zaborczej polityce,

/ ■

świętego lana

i sprawiedliwa — tu gdzie żużel I popiół także z ludzkich serc.

Dzień z jadowitych warg wysącza Światło, przy którym blednie śmierć.

To już nie gruzy katedralne, ( Plączące skamieńiałym psalmem,

Głazy wrzeszczące stromą śmierć!

Walące się w pożodze ścianyl Jak je w widzeniu obłąkanym Ujrzał poela — ale pieśń Stworzenia, z ruin powstająca, Kopuła z blasku i błękitu, Odbudowana znów od szczytu, Powietrze hymnem szturmująca.

Już pobojowisk niepamiętna — Czytam ją z każdej nowej twarzy, . Poznaję w zgiełku godzin, w gwarze.

Żadna mi rzecz nie obojętna:

Ten wiatr, co §dy gałązką chwieje, Jak dziecko, czy się roześmieje, Czy gdy zaptacze — nie pamięta;

Ten błysk, co złoci liść klonowy,

■ Ta jesień, która nie zasmuca,

Choć drzewo do stóp drzewa zrzuca, Ten kamień, który ma nadzieję.

I cóż, że w porę tak surową Poetów opuszczają słowa,

Gdy słowo pierwsze mewią dzieje.

a potem jako k o n ty n u a to rk a tej polityki, czy też będziem y uw ażali H erzena' za jednego, obok D obrolubow a i Czernyszewskiego, z tw ó r­

ców wolnościowej trad y c ji rosyjskiego ru ch u robotniczego XX w ieku? j

Czy chlubną w dziejach rosyjskiego postępu

„polską politykę" H erzena będziem y uw ażali za poprzedniczkę polityki k ad e ta M ilukowa, który w reakcyjnym „Rządzie Tym czasowym "

kontynuow ał carską politykę wobec Polski, czy raczej bodzie ona dla nas n a tu ra ln ą po­

przedniczką polityki Lenina, k tó ry w pie rw ­ szych dniach Rew olucji Październikow ej p ro ­ klam ow ał wolność i niezależność Polski?

Można to zagadnienie precyzow ać i w spo­

sób n astępujący:

Co w przeszłości Rosji było historyczną gle­

bą dla zew nętrznej i narodow ościowej poli­

tyki Zw iązku Radzieckiego?

Ci, co chcą przeprow adzić iakąś historycz­

ną ciągłość między polityką carską i polityką Zw iązku Radzieckiego, m uszą pojm ow ać głę­

boko dem okratyczną, narodow ościową poli­

tykę Zw iązku Radzieckiego jako czasotyy, przypadkow y zygzak.

Ja sn ą jest rzeczą, że taki p u n k t w idzenia przeczy elem entarnej historycznej praw dzie.

R ew olucja Październikow a bowiem, burząc system caratu, niw eczyła, przekreślała i jego zaborczą politykę względem innych narodów , względem Polski i naw racała do starych, za­

pom nianych trad y cji w ielkich dem okratów XIX w ieku, głosząc ja k i oni wolność 1 nie­

zależność narodów uciskanych przez carat, wolność i niezależność Polski.

H istoria ubiegłego i bieżącego stulecia w y­

kazuje, że przyjaciół naszej spraw y w śród Rosjan, tych przyjaciół, co śmiało podaw ali nam rękę do w alki z caratem , znajdujem y tylko w obozie reiyolucyjnej dem okracji, k tó ­ ra nic uznaw ała kom prom isów z caratem . W iarę w spraw ę polską, w żywotność narodu polskiego znajdujem y u tych, co w ierzyli w postępowe, dem okratyczne dążenia ludu ro ­ syjskiego, u tych, co życiem płacili za to, aby chłop rosyjski dostał ziemię, aby mógł on żyć w wolnej rosyjskiej republice. T akim n a ­ szym przyjacielem byl Pestel, ja k o b in -d ek a- brysta, k tóry szubienicą przypłaci! swe uw iecz­

nione w „Ruskoj P raw dzie" dążenie do jako­

bińskiej re p u b lik i.i niezależności Polski. T a ­ kimi przyjaciółm i byli Czernyszew skij, Nie­

krasow , H erzen, Ogariew.

Nie spotykam y natom iast takiego stosunku do spraw y polskiej w obozie opozycji b u r- żuazyjno-obszarniczej. pety cy jn o -b an k ieto w ej.' Ten prąd polityczny w przeciągu całej swojej historii, od K atkow a z Jego „ruskim słowem"

do kadetów , — zawsze stw arzał szowinistycz­

ną, antypolską reak cję na ożywienie spraw y polskiej, niezależnie od c h a ra k te ru frazesów będących w obiegu danego stronnictw a, bez względu na to, czy popierało ono całkow icie politykę ca ratu w Polsce, czy pom patycznie

„żądało" względnej aulononiij dla Polaków.

Obóz liberałów zawsze z g ru n tu odrzuca! za­

sadę całkow itej niezależności Polski, k tó rą stale w ysuw ały w szystkie pokolenia ro sy j­

skich dem okratów . Bo nie w rosyjskim slo- w ianofilstw ie, lecz w rosyjskim ruchu dem o­

kratycznym urodziła się, dojrzała, staiu się w ielką historyczna trad y c ja idea, b rate rstw o ludów słow iańskich w ich postępow ej walce

z caratem . -

Potężny rosyjski ruch robotniczy XX w ie­

ku, który po w ielkich dem okratach XIX w ie­

ku odziedziczył ich trad y c je i cele, przejął od nich stalą 1 niezm ienną politykę popierania P olaków w ich w alce o niezależność, p rzejął ich dążenia do odrodzenia niezależnej, dem o­

k ratycznej Polski.

P olityka. H erzena w spraw ie polskiej n ale­

ży do historycznego dorobku rew olucyjnej dem okracji robotniczo-chłopskiej, k tó ra w y ­ prow adziła reak cy jn ą Rosję .na drogę postępu i na czoło ludzkości, k tó ra zdziałała to, o c?.ym sto lat tem u gorąco m arzył um ierający Bic- linskij.

Nie przypadkow o w lalach po klęsce rew o­

lucji 1905 roku, w okresie zdwojonego p rze­

śladow ania w szystkiego co postępowe, w la ­ tach wzmożonego ucisku narodowościowego, Lenin z dum ą przyznaw ał się do spadku po Hcrzenie, k tóry nie zw ażając na to, że „cala h ała stra liberałów rosyjskich odstrychnęla się od H erzena za jego obronę Polski".., „w d a l­

szym ciągu bronił spraw y polskiej i urato w ał honor dem okracji rosyjskiej".

Celina Bobińska

W poprzednhn (48) numerze „Odrodzenia" z dnia 28 października: Mieczysław Wlonczeks Rozumna przyjaźń. — Julian Przyboś; Na Wawel. Z popiołów.

Nad morze. Kazimierz Brandys: Pożegnanie z ojcem — Ludwik Koliut-ek: W ćwierćwiecze ple­

biscytu na Mazurach. — Józef Sieradzki: „Krzyżacy, wiecznie Krzyżacy!" — Tadeusz Dobrowolski: Na marginesie wystawy „Polonia". — Wacław Kubacki:

Irracjonalny współczynnik twórćzoścl. — Kazimierz Wyka: Poezja Swinarskiego, — Przegląd teatralny:

Tadeusz Breza: W teatrach krakowskich. KaJ: Zy­

cie teatralne w Chełmie. — Jan Kott: Po prostu.

Dwie miary. — zb: Przegląd prasy. — Stefan Otwt- nowskli PrZegląd filmowy. — Stefania Łobuczewskai Z życia muzycznego Krakowa. — b: Przed nagródą

Nobla. —

Z wystawy „Polonia" (rysunek Stanisła­

wa norysowsklegoł. —

Czesław

Miłosz: Nad obcą

prasą, — Js; Więzienia i wysiedlenia. — 2 tluatra*

cje. — s stron.

ł

(3)

R O M /H URA1NY

P o k o le n ia

Kieliszki u lic zawsze zachód czerw onym n iebem wam w y p e łn ia ł nad waszą wargą — o! jak łw ardą i chciwą tak, jak nasza pięść.

A lb o in a cze j: w rub in o w ym , w kieliszku warg szukali dna

i d ło n ie o d d a w a li piersiom atłasowym .

A lb o in a c z e j: o b o k miasta p a ch n ia ło ź d ź b ło je d yn e siana skąpane w słońcu już czerw onym .

A lb o inaczej: nawet słom y cie n iu tk ie ź d ź b ło kąpali w blaskach jak p ro m ie ń sztywny

— czerw ony co cta il — oranżada i zło ta słom ka w chciw ych wargach.

Kieliszki u lic nam nie zachód czerw onym niebem , ale my krzykiem i pięścią i pożarem za p e łn ia liśm y — krop lą krw i!

Bo my inaczej: nas w czerw onej p o ło w ie naszej fla g i m atki d o snu m ło d e g o ko łysa ły.

Przy siana źd źb le w io d ą ce d ro g i o! nie są nasze! A n i w szklankach rosnąca słom ka. A n i sen.

Nasza ojczyzna — nie sielanka.

Ona jest pięść.

K o ła nie będą c a ło w a ły c ie p łe g o piasku u je j d ró g . M y na nich p o ło ż y m y kamień

—- jak nasze pięści tw a rd y bruk.

Bo siana ź d ź b ło to jest i zamach m ięśni braterskich u kosiarza, a słom y sztywność to jest b ó l schylonych p le có w p o n ad rolą.

Bo m y inaczej: serca kam ień i pięści d w ie i tw a rd y w iek

— to znaleźliśm y p o d krzyżam i p o c h y lo n y m i lu d zkich łez.

O b ó z je ń có w w S andobslel, 12 marca 1945

JOZEF STACHOWSKI

D o lir a l a

P ow iedz mi, a lb o w yw ró ż z lo tu n ie to pe rzy, Czy zd o ła m tu pozostać jako je d e n z w ie lu tych, którym każdy sąsiad swoją b ie d ę zwierzy, którem u psy w p o d w ó rk u m ów ią: p rzyjacielu, nawet w ro ny i kaw ki są jak towarzysze.

Bo chociaż stąd w yszedłem , to je d n a k mi trud n o p o w ró c ić , a g d y nieraz o was wiersze piszę, to p rzyzn a ję ze wstydem , że n a jp ie rw na bru d n o , aby się nie w ystroić w fałsz jak w p a w ie pióra.

C hoć ró w n in y o tw a rte jak w-ielkie w ierzeje w io d ą tam, g d z ie b y ł baśni d z ie c in n e j początek

° tym, jak d o b rz y m ęd rcy u w ię zie n i w chmurach wśróęt szkarłatów i o g n i wstają kie d y dn ie je , a w p o łu d n ie śpią sobie gdzieś na horyzoncie...

wiem , dziś jestem o b cy i m ogę zrozum ieć was po p rze z tra g e d ię krw i tak samo czerw onej jak w piiastach. Tymczasem niech mi n ie b o szumi nad g ło w ą g w ia za pękam i, niech ja rzę b in gronem w ia tr mi u nóg u p a d n ie i stopy ro zw in ie d o b ie g u , któ ry dzisiaj ka żd e go z nas czeka, ty lk o jeszcze nie znamy ku ja k ie j krainie.

W ieńczone w g e o rg in ie i pachnące wrzosy niechaj staną prze d e mną o d p u sto w e krzyże, wycinanką z b ib u łk i ta n ie j niech szeleszczą.

O, nie w iecie; jak m ilo strącać ziarna rosy, kie d y świat się zagubił w oszalałym wirze, j^ k m iło p o d słu ch iw a ć cm okające leszcze łub zgadyw ać p o g o d ę . Tak d a w n ie j m yśliw y o d g a d y w a ł ślad zwierza z roślin, drzew, p o w ie trza 1 czuł, że czyni słusznie, b o w ie m ziem skie d ziw y z Ziem' są i prze trw a ją czas śpiewania miecza, jak wy, którym zazdroszczę o d w a g i w yboru w śród g m atw aniny rzeczy, id e j, zdań, o p in ii M o kre Jiście n r d ło n ie liźą i p o k o ry uczą, a n ie b o m odre n ig d y me o b w in i M ozę kiedyś n a d ejdzie dzień, że się spotkam y naPrawdę Wszyscy razem. Cygan, Żyd, artysta Us'ądą 2 w o jo w n ik ie m jak starzy ko le d zy w Pr*-Gdwieczerz, b y posłuchać, ja kie p ię kn e gam y

'Grszcze g rają lub ja kie z ło ta w ilg a śwista P ie$ni pośród ro kicin rosnących na m iedzy, d p o te w zakosztują kęs c h ło p s k ie g o chleba aby do pracy zd o b yć siły < natchnienie.

O, w te d y, w takich latach, to już bym się nie ba rozstania. Teraz je d n a k księżycow e cie n ie śledzę, co są jak harfy srebrne na fio le c ie n o cy i rosnę w izją, kształtem coraz nowym V/ w o d zie pluszcza rybacy stawiający sieci M g ła opada. G dzieś z o b ó r — słychać ryczą krow y.

ARTUR M. SW IN ARSKI

Jest w Pradze teatr awangardowy tak da­

lece, że antedatuje nawet swoją nazwę. Zało­

żono go w roku 1933 i nazwano teatrem „D 34“ ; dziś zwie się „D 46“.

Twórcą teatru jest Emil F. Burian, reżyser, kompozytor i rewolucjonista. Aresztowany przez Niemców w roku 1941, siedział w obo­

zach koncentracyjnych aż do oswobodzenia kraju. Obecnie prowadzi pięć teatrów, dwa.

w Pradze i trzy w Brnie. Poza tym redaguje pismo „Kulturni polityka" i co niedziela w y­

głasza w rozgłośni praskiej ogniste, nawołu­

jące do pracy przemówienia, których wysłu­

chanie uważa każdy Czech za swój obowiązek.

Naczelnym punktem programu Buriana jest opieka nad mową ojczystą, doprowadzenie jej,

„Prometeusz w okowach"

(Krejća, Hegerlikova, Koćova, Kolofikoya) i to nie tylko u aktorów, do najwyższej czy­

stości i ekspresji — i zrobienie z niej języka światowego. Aby podkreślić ważkość tego pro­

gramu, otworzył Burian sezon w „D 46“ nie sztuką teatralną, lecz manifestem poetyckim Franciszka Hrubina „Noc Hiobowa", recyto­

wanym przez solistów i chór, bez kostiumów, bez dekoracyj, gdzie działać miało samo sło­

wo, skąpo tylko wzmocnione muzyką na dwa fortepiany i skrzypce.

*

Tyle informacyj miałem o Emilu F. Buria­

nie i jego „D 46", gdy udałem się tam na pre­

mierę Ajschylowcgo „Prometeusza w oko­

wach", na nowo przełożonego przez Jarosława Pokornego.

W hallu teatralnym wisi olbrzymie płótno, przypominające malatury Jaremianki w kra­

kowskiej kawiarni Domu Plastyków. Im ni­

żej schodziłem (parter teatru mieści się na drugim piętrze pod ziemią), tym bardziej ab­

strakcyjne i surrealistyczne oglądałem obra­

zy. W programie teatralnym także rysunek osobliwy, gdzie ogień, zrabowany przez Pro­

meteusza, symbolizowała... lampa naftowa.

Przed rozpoczęciem widowiska Burian w y­

głosił przemówienie, w którym zapowiadał że z dniem premiery „Prometeusza" nowy teatr w nową wchodzi fazę, bo do głosu do­

puszczona zostaje młoda generacja reżyserów, z inscenizatorem „Prometeusza", Antonim Dvofakiem na czele.

Po takich informacjach, obrazach i wstę­

pach przygotowany bytem na to, że ujrzę Pro­

meteusza w pasiakach oświęcimskich; że pro­

wadzić go będą na każń esesowcy ze swasty­

kami na hełmach; że Okeanos przypłynie w łodzi podwodnej a Hermes zleci na awio- netce; i że eaiy Ajsehyl będzie uwspółcześnio­

ny, zreformowany i zawangardyzowany.

Tymczasem wszystko było nad spodziewa­

nie — klasyczne. Dekoracja w prostym szki­

cu: parę skał i kilka wiszących łańcuchów Wszedł na scenę Prometeusz w strzępach, ale w strzępach szaty greckiej, i z godnością kla­

syczną; jak gdyby szedł dobrowolnie i nie chciał pozwolić, by go wleczono. Towarzyszą­

ce Prometeuszowi postacie w strojach grec­

kich, i osoby ukazujące się polem, również u- branc klasycznie, z lekką zaledwie stylizacją r jedno mnie tu uderzyło: żc reżyser zrezygno­

wał z taniej onomatopei kolorystycznej: szaty Okeanid nie były barwy morza, ale szare jak tło, — natomiast trzy aktorki grające' je prze­

lewały się przez scenę, trwały w ustawicznym ruchu, przybierając pozy podpatrzone u rzeźb z fryzów antycznych. Efektów żadnych, ani świetlnych, ani innych; bez kropli muzyki — w tym teatrze, którego dyrektor jest kompo- zytorc>n. Ba, nie było nawet szmerów lam gdzie je przewiduje sam poeta: trzęsienia zię- mi i grzmotów w finale nic zilustrowano ma­

szynami teatralnymi; wszystko to odtworzył aktor grający Prometeusza (Otomar Krejća) słowem i uczynił to z taką mocą, że cały teatr zdawał się drżeć w .posadach. Tylko słowo zwyciężało w tym widowisku. Słowo podane wyraziście.'czysto, i przy precyzyjnym odmie­

rzaniu skomplikowanych akccntbwań, aż ję­

Teatr przyszłego roku

zyk czeski w ustach aktorów Buriana nabie­

rał niespodziewanej urody i — piszę to z catą odpowiedzialnością — wprost pokrewieństwa z językiem greckim.

Takie wrażenie odniosłem podczas pierwsze­

go przedstawienia w teatrze najbardziej z te­

atrów czeskich awangardowym.

*

Za kilka dni widziałem w „D 46“ Szekspira

„Romea i Julię", w reżyserii samego Buriana.

O powstaniu swej nowej koncepcji reżyser­

skiej opowiadał Burian, że sięga ona jeszcze ' czasów, kiedy siedział w więzieniu; kiedy miat przed sobą zamknięte drzwi, przez które się wchodziło, by wyjść zwykle już tylko na śmierć. „Nigdy w życiu — mówi Burian — nie potrafiłbym uwierzyć, jak dramatyczne mo­

gą być zamknięte drzwi..." Wtedy, w owym więzieniu, nawiedzały go uporczywie wciąż te same postacie dramatyczne: Melisanda, Ju­

lia, Tatiana i Manon. „Nicziszczalna tęsknota kończąca się śmiercią, oto „Romeo i Julia".

Nioziszczalna tęsknota, by choć trochę żyć po ludzku, a nioziszczalna dlatego, że rody są w niezgodzie, oto „Romeo i Julia". Oto sen ’ mojego więźnia".

Tragedię Szekspira inscenizuje Burian ja ­ ko wizję człowieka zamkniętego w obozie kon­

centracyjnym.

W spisie osób imię Romea zastąpione jest słowem „więzień". Na początku widowiska le­

ży ten więzień w ubraniu obozowym na pry­

czy pod wieżą wartowniczą, słaby reflektor o- świetla kawałek zapory z drutu kolczastego, wiatr wyje, z daleka dochodzi muzyka na har­

monijce ustnej. Zasypiający więzień przypo­

mina sobie wiersze z tragedii Szekspira, po chwili zaczynają mu odpowiadać glosy już ze snu, pojawiają się postacie dramatu i rozma­

wiają ze śpiącym. W mroku rozgrywają się pierwsze sceny, w upiornych i zniekształco­

nych przez sen skrótach. Dopiero bęzpośred- nio przed balem u Kapulctich i sceną pozna­

nia Julii, więzień wstępuje w dramat: koro­

wód masek tańczących bez muzyki, co niesa- mowitość tańca jeszcze potęguje, porywa więźnia i wynosi go. Odtąd występuje już w kostiumie Romea i bierze udział w akcji aż do śmierci Julii, by potem znów pojawić się ' jako więzień na barłogu i przeżyć resztę dra­

matu znów we śnie i znów w zniekształconych skrótach.

Bliskość obozu, ciążąca w podświadomości, odzywa się co chwila: muzyka, która towa­

rzyszy akcji, jest muzyką wojskową: goście na balu u Montekieh rzucają się na jedzenie jak wygłodniali więźniowie; niepokoje płcio­

we realizują się w fantastycznym pojedynku szpady z fallicznym słupem światła; scena bal­

konowa odbywa się na wieży wartowniczej;

pogrzeb Julii przypomina pogrzeb w obozie.

Dzięki takim szczegółom, podniesionym je ­ szcze przez wymyślne cfcKty świetlne, suge­

stia snu działała z urzekającą mocą. Przycho­

dził mi nieraz w czasie tego przedstawienia na myśl „Sen" Kruszewskiej, zainsccnizowany przed dwudziestu laty przez Wiercińskiego z podobnym mistrzostwem.

Zd. Rossman: Dekoracja do sztuki Cankara

„Dla dobra narodu"

Emil E. Burian

Ale zastanawiała w tej wizji Buriana pew­

na, zdawałoby się, mieszanina stylów, powo­

dująca, żc widz przechodzi stale przez jakieś

„chaud-froid" uczuć: realistyczna gra zespo­

łu działa tak wstrząsająco, aż zapominamy, że jesteśmy w teatrze, — ale Ipż co chwila, w spo­

sób nieraz figlarny, demaskuje się na naszych oczach ten teatr. Oto przykład: ojciec Luuren- ty leje z beczki wino, którego nie ma, i pije ' z pustej szklanki, „markuje" niejako, a obok niego leży Romeo i narzeka lak „prawdziwie", że jest dianasRomeem, a nie udającym aktorem.

Podobną niekonsekwencję stylu obserwo­

wałem i w innych teatrach praskich. „Teatr Piątego Maja" wystawia realistyczną i reali­

stycznie zagraną sztukę Alfreda Radoka „Wieś

„Romeo i Julia"

(Burc5ovó, Spal)

kobiet" w dekoracji symultanicznej i przy w i­

docznych reflektorach, umieszczonych na sce­

nie i proscenium. W „Teatrze Realistycznym"

również gra „normalna", a dekoracja „awan­

gardowa", że użyję tych określeń dla skrótu.

W „Wiatraku" znów gra realistyczna z lekką szarżą w kierunku groteski, a dekoracje i ńie- ble ustawiają aktorzy na oczach widza, nie przerywając gry. A także w teatrze najmłod­

szych, w „Disku", podobna niekonsekwencja.

Czy istotnie niekonsekwencja? W czasie trwania przedstawień nawet nic uświadamia­

łem sobie tych sprzeczności, odniosłem w ra­

żenie harmonii i czułem polne zadowolenie artystyczne. Dopiero refleksje ex post zaczęły wywoływać szereg zastrzeżeń. Jedno jest pew­

ne: \v teatrze Buriana magia słowa spaja róż­

norakie ogniwa w nierozerwalną całość. Sło­

wo oszałamia, narkotyzuje i zanosi do wymia­

rów’, gdzie logika i ścisłość rozumowania ustę­

pują przed nowym metafizycznym wstrząsem.

W „D 46“ byłem jeszcze dwukrotnie. Na ma­

nifeście Hrubina, o którym już wspominałem, i na sztuce Cankara „Dla dobra narodu", satyrze napisanej w początkach naszego stu­

lecia. I tym razem reżyserował jeden z mło­

dych uczniów Buriana: Kareł Novak,

Cala koncepcja reżyserska zdała się powstać z wizji finalnej: kiedy to dwóch zbankruto­

wanych kacyków maiomieszczańskich przy- kuea pod oknem czekając na kamienie, które demonstranci za chwilę zaczną wrzucać do mieszkania. Okno to, wraz z firankami po­

większone do olbrzymich rozmiarów, umie­

szczono na suficie:'staje się ono d ziękf temu symboliczną dziurą w niebie, przez którą r a ­ dnie kara; trwa przez cale przedstawienie, mimo że poszczególne akty rozgrywają się w rozmaitych środowiskach, — ale ta dziura w niebie od początku grozi wszystkim posta­

ciom dramatu. Do pozycji okna dostosowano resztę dekoracyj i reżyserię: wszystko się p ię-’

trzy i porusza po liniach pionowych; po „par­

terze" scenicznym nie chodzi się prawic wca­

le. W tej trafnie pomyślanej koncepcji gra toczyła się na ogól w granicach realizmu, z lekka,przyprawionego groteską.

Oto dotychczasowy plon teatru „D 46*’. Trzy sztuki, trzy epoki, trzech reżyserów. Z,a wcze­

śnie jeszcze na syntezę. A program zrealizo­

wany w tych trzech spektaklach?. Program Buriana w gruncie nie jest, wcale nowy — i powinien być programem każdego teatru świadomego teraźniejszości: troska o język, szczególnie o wiersz i ścisła łączność z dniem dzisiejszym, nawet wówczas, gdy utwór, któ- ' y jest kanwą lub tylko pretekstem do insce­

nizacji, pochodzi z czasów minionych. A ktual­

ny jest „Prometeusz". Aktualny jest dramat Szekspira, ja k go ujął Burian. I aktualny jest Cankara atak na obłudę-i fałsz parwe- niuszowskieh pieniaczy.., Otóż widzimy, jak żywym potrafi być teatr, nawet gdy w swym repertuarze nic ma ani jednei sztuki współ­

czesnej. Artur RI. Swinarski

Cytaty

Powiązane dokumenty

dzi, przez którą się przewija mnóstwo jeńców włoskich i francuskich, można obserwować, jak co zgrabniejszy spośród nich wyszukuje sobie już po kilku dniach

Dzieje Polski odbywają się nie tylko nad Odrą i Nisą, ale w każdym słowie, które ugruntuje prawdę o ziemi sięgającej po Nisę i Odrę, i w każdej

Sprawa przez to jest ważna, ponieważ od świadomego swoich celów realizmu powieści Prusa zdaje się, być droga niedaleka do na­.. turalizmu, jako rzekomo

Gdy jednak pierwszy Farys jakby naprzekór klęsce politycznej, prześladowaniu 1 rozproszeniu filomatów oraz rozgromieniu dekabrystów, na przekór niewoli i rozpaczy

Abstrahujemy tutaj od sporadycznych wypadków wynaturzeń, dla których jednak i tak prawie zawsze da się jako praprzyczynę wyśledzić podłoże socjalne.. W ten

Nie Jest Jednak paradoksem stwierdzenie, że osąd Bendy uzupełnia pogląd Fargue’a, himleszczalącego Valery'ego obok Pascala 1 da Vlncl, Gdyż Benda ostrością

Żart, humor tych czasów był wówczas w rękach najmodniejszych poetów, którzy uważali się za wrogów faszyzmu i w wielu wypadkach może istotnie nimi byli.. Ale

tego czynu przyłączyli się nawet ci, co znali tajemnicę rozkazu, zdawali sobie sprawę z nie­. właściwości terminu, z niedostateczności