• Nie Znaleziono Wyników

"Perspektywy literatury XX wieku", Stefan Żółkiewski, Warszawa 1960, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 417, 3 nlb. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Perspektywy literatury XX wieku", Stefan Żółkiewski, Warszawa 1960, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 417, 3 nlb. : [recenzja]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Witold Billip

"Perspektywy literatury XX wieku",

Stefan Żółkiewski, Warszawa 1960,

Państwowy Instytut Wydawniczy, s.

417, 3 nlb. : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 52/4, 670-674

(2)

u m o żliw iła b y sp raw d zen ie w ie lu za p isó w z au top sji i p o zw o liła b y na od rzu cen ie zastosow an ej tu i ó w d zie m eto d y p rzyjm ow an ia d an ych z istn ieją cy ch o p ra co w a ń czy bib liografii. W reszcie w y z y sk a n ie w toku d o w o d zen ia szerszego a o a ra tu -doku­ m en tacyjn ego u m o żliw iło b y m o że bardziej p recyzyjn e u stalen ia, które w n in ie jsz e j recen zji określono jako d y sk u sy jn e, i p rzyczyn iło się do złagod zen ia zb y t k a te g o ­ rycznych n iek ied y tw ierd zeń . D op iero sp ełn ien ie w sz y stk ic h tych p o stu la tó w p o z w o ­ liło b y n azw ać tę am b itn ą k sią żk ę — w zak resie gatu n k u , który rep rezen tu je — osta tn im sło w e m o S łow ack im .

M a ria n B iza n

S t e f a n Ż ó ł k i e w s k i , PER SPEK T Y W Y L IT ER A TU R Y X X W IEK U . (W ar­ szaw a 1960). P a ń stw o w y In sty tu t W ydaw niczy, s. 417, 3 nlb.

P e r s p e k ty w y lite r a tu r y X X w ie k u to druga z k o lei k siążk a S tefa n a Ż ó łk ie w ­

sk ieg o p o św ięco n a prob lem om k u ltu ry (głów n ie literatury) w sp ó łczesn ej. W szy stk ie bodaj artyk u ły i szkice, k tóre w e sz ły w sk ład tego w y d a n ia , b yły ju ż u p rzed n io dru­ k o w a n e w prasie; tom jest w ię c p od su m ow an iem p ew n eg o etap u trw a ją cej od la t p ięciu k am p an ii p u b licy sty czn ej autora.

Co przede w szy stk im im p o n u je w tej k am panii, to k on sek w en cja, z ja k ą Ż ół­ k iew sk i w a lczy o ok reślon y m o d el w sp ółczesn ej k u ltu ry p olsk iej. K o n sek w en cja ta zresztą n ie oznacza b yn ajm n iej ja k iejś sztyw n ej n iezm ien n o ści pogląd ów ; p r z e c iw ­ n ie, autor w w ie lu pun k tach m o d y fik u je sw oje d a w n iejsze przekonania. N ie z m ie n n y p ozostaje jed n ak jego sposób m y śle n ia o problem ach k u ltu ry i w y p ły w a ją c e zeń zasad n icze w n iosk i. Ż ó łk iew sk i u p arcie zw alcza w sz e lk ą -szmirę, ła tw izn ę, b ezm y śln e n a śla d o w n ictw o — i k o n sek w en tn ie przypom ina, że b ez g łęb o k ieg o z a a n g a żo w a n ia w sp ra w y socja listy czn ej w sp ó łczesn o ści n ie m a co w d zisiejszej P olsce m ó w ić o li­ teratu rze au ten ty czn ie n ow oczesn ej.

Ż ó łk iew sk i jest historystą, h isto ry zm jego n igd y jed n a k n ie prow adzi do w n io sk ó w fa ta listy czn y ch , do k o n tem p la cy jn ej b iern ości w o b ec op isy w a n y ch zja w isk i p roce­ só w . P rzeciw n ie, p o sta w ę k ry ty k a cech u je stała a k tyw n ość, n iech ęć do u le g a n ia ży ­ w io ło w i, w iara w sk u teczn ość rozum nej p o lity k i k u ltu raln ej. Ó w a k ty w iz m Ż ół­ k ie w sk ie g o n ie przeradza się p rzy ty m n igd y w n a iw n e kazn od ziejstw o; p rogram ow y, p o stu la ty w n y charakter d zia ła ln o ści krytycznej zn ajd u je pod jego p iórem p o w a żn e u za sa d n ien ie teoretyczn e.

W artyk u le K u ltu r a m a s i k u ltu ra w sp ó łc z e sn a Ż ó łk iew sk i p od ejm u je za sa d n i­ czą p o lem ik ę z socjologam i a m ery k a ń sk im i (a także, pośrednio, z ich p o lsk im i zw o ­ len n ik a m i), którzy — o b serw u ją c sta łe w y ro d n ien ie w sp ó łczesn ej m a s s-c u ltu re i w ią ­ żą c jej p o w sta n ie i rozw ój z w sz e lk im postępem in d u stria liza cji — sk ło n n i są roz­ cią g a ć w y n ik i sw y ch an aliz n a w szy stk ie kraje w y so k o u p rzem ysłow ion e, a w ię c ta k że na n iek tóre kraje so cja listy czn e. Jed n ostron n ie w yolb rzym iając c zy n n ik in ­ d u stria liza cji p om ijają ci b a d a cze m ilczen iem czyn n ik i pozostałe, przede w szy stk im u stro jo w e. A on e to w ła śn ie — przypom ina k rytyk — decyd u ją o o k reślo n y m cha­ ra k terze m a s s-c u ltu re typu am ery k a ń sk ieg o i odrębności ku ltu ry m as w sp o łeczeń ­ s t w ie socjalistyczn ym .

N a jisto tn iejszy m czy n n ik iem , d ecyd u jącym o rozk ład zie kultury m asow ej k rajów k a p ita listy czn y ch , o jej sto p n io w ej standaryzacji, jest fakt, że sta n o w i on a tow ar, w y tw a r z a n y i sp rzed aw an y d la zysku. W w aru n k ach socjalizm u czy n n ik ten , jak w ia d o m o , n ie w ch od zi w grę. K u ltu ra m as z ja w ia się tutaj — w p ew n ej m ierze n ie z a le ż n ie od p rocesów u p rzem y sło w ien ia — „jako zam ierzony, organ izacyjn ie przy­ g o to w a n y i ro zw ija n y rezu lta t re w o lu c ji społecznej. Z najd u je to w y ra z w reform ie

(3)

671

i rozbudow ie sz k o ln ic tw a , w u m a so w ien iu św ia d czeń k u ltu raln ych , w sw oistej p oli­ tyce fin a n so w ej w stosu n k u do kultury, w różnych form ach m ecen atu k u ltu raln ego“ (s. 14— 15).

O sp ecy fice k u ltu ry m asow ej w so cja lizm ie d ecyd u ją poza tym : zdolność do p rzezw yciężen ia „ b łęd ó w , k tóre w y n ik a ją z jed n ostron n ego podporządkow ania sztuki i nauki za d a n io m p o lity czn ej p ropagandy“ (s. 15), u p o w szech n ien ie au ten tyczn ych w artości litera tu r y i sztu k i k lasyczn ej, d ziałan ie ok reślon ych , rozum nie elastycz­ nych, lecz za w sze p ry n cy p ia ln y ch k ryteriów w yboru, sta le obecne ten d en cje w ych o­ w aw cze.

Lecz te w sz y stk ie g w a ra n cje natury u strojow ej n ie d ziałają byn ajm n iej autom a­ tycznie, n ie za b ezp iecza ją sa m e przez się przed p o w sta n iem i k rzew ien iem się lite ­ ratury b ezw a rto ścio w ej. P o p ierw sze, te sam e czy n n ik i, które decyd u ją o w artościo­ w y m charakterze so cja listy czn ej k u ltu ry m a so w ej, m ogą — n ie w ła ś c iw ie w yk orzysty­ w a n e — „pow od ow ać, że w y tw ó r naszej k u ltu ry b ęd zie sta w a ł się szm irą w kleszczach zb iu rok ratyzow an ej i w u lg a rn ej e ste ty k i“ (s. 19). Jak w iadom o, n ie są to ty lk o teo rety czn e p rzyp u szczen ia; jed n ak n ieb ezp ieczeń stw o p ow rotu „ socjalistyczn ej“ szm iry zn aczn ie w osta tn ich la ta ch zm alało. D rugim i w c h w ili obecnej groźniejszym bodaj n ie b ezp ieczeń stw em je st szm ira trad ycyjn a — „p ozostałości starego, gu stów k ołtu ń sk ich i p o g lą d ó w ciem n ogrod zk ich “ (s. 19). R zeczą od p ow ied zialn ych p olityk ów i św iad om ej sw y c h zadań k rytyk i jest stała w a lk a o a u ten tyczn e w artości now ej litera tu ry i sta ła praca nad w y p iera n iem z rynku czyteln iczego ow ej tradycyjnej szm iry. Ż ó łk iew sk i, p o lity k i k rytyk w jed n ej osob ie, podjął w a lk ę na obu ty ch frontach.

Z a in icjo w a n a przez niego, a prow adzona n a stęp n ie tak że przez jego u czn iów i w sp ó łp ra co w n ik ó w sy stem a ty czn a akcja p rzew ietrza n ia „zak lętych rew iró w “ n a­ szej litera tu r y w sp ó łczesn ej i tej części trzeciorzęd n ej tradycji literack iej, która do d ziś fu n k cjo n u je czyteln iczo, n a leży do n ajbardziej c elo w y ch i udanych przedsię­ w z ię ć p u b licy sty czn y ch la t ostatn ich . W toku d oraźn ych p olem ik litera ck ich w y su w a ­ no w stosu n k u do n iek tó ry ch szczeg ó ło w y ch tw ierd zeń k rytyka tak ie czy in n e zastrze­ żen ia ; w ą tp liw o ś c i bu d ziło zw łaszcza rozciągn ięcie p ojęcia szm iry tak że na literaturę sn ob isty czn o -ep ig o ń sk ą (np. n iek tóre w iersze p ogrob ow ców n adrealizm u) oraz na p seu d o filo zo fię w rodzaju p rzych yln ie p rzyjętego przez część naszej k rytyk i O u tsi­

d e ra C olina W ilsona. Jed n ak że n ik t p ow ażn y n ie prób ow ał k w estio n o w a ć zasad­

n iczej słu szn o ści pod jętego ataku.

Z nacznie w ięcej op orów w y w o ła ły n a to m ia st te w y stą p ien ia Ż ółk iew sk iego, w których prób ow ał on sfo rm u ło w a ć p o zy ty w n y program p o lity k i kultu raln ej i dać n o w e, w zn acznej m ierze n ow atorsk ie i o ry g in a ln e o k reślen ie m etod y realizm u so c ja ­ listy czn eg o . D yskusja w pism ach litera ck ich w y k a za ła , że w o k ó ł stan ow isk a autora n a m n ożyło się sporo nieporozum ień.

Za część ic h ponosi za p ew n e w in ę on sam : n ie zaw sze w ogniu p olem ik i dość p recy zy jn ie i jasno fo rm u ło w a ł sw o je poglądy, czasem w p row ad zał terrrfiny i pojęcia n iezb y t ostre („filister“), n iew y sta rcza ją co z d efin io w a n e („styl“, „w ybór“) lub w resz­ c ie po prostu n iezrozum iałe dla części d y sk u ta n tó w („substruktura filozoficzn a d zieła literackiego"). Lecz g łó w n a w in a spada na u sp ra w ied liw io n ą częściow o n ied aw n ym i w te d y jeszcze d ośw iad czen iam i atm osferę em o cji i uprzedzeń, która p ow od ow ała, że w artyk u łach Ż ółk iew sk iego dop atryw an o się ten d en cji n a jzu p ełn iej m u obcych, a w ta k ich słow ach , jak „p olityk a k u ltu ra ln a “, „realizm so cja listy czn y “, n a w et „w y­ bór o k reślo n y ch w a rto ści“ — chciano w id zieć n ie ty le p ow ażn e propozycje m y ślo w e, co p ry m ity w n e straszaki p ozain telek tu aln ej natury. D ziś, po u p ły w ie paru lat, gdy w y d a n ie k siążk ow e u m o żliw ia d ok ład n e stu d iu m całok ształtu argu m en tacji autora, p rop ozycje jego rysują się, przyn ajm n iej w m oim odczuciu, jako n ajszerszy, najbar­

(4)

dziej sp ójn y i k on sek w en tn y, a w reszcie n a jsłu szn iejszy ze w szy stk ich p rogram ów form u łow an ych w ok resie p o w o jen n y m w stosunku do litera tu r y w sp ółczesn ej.

C entralnym p u n k tem rozw ażań Ż ółk iew sk iego jest p o jęcie w yboru. N ie m o że is t­ nieć — w y w o d zi krytyk — pow ażna d ziałaln ość k u ltu raln a b ez św ia d o m eg o w yb oru określonych w artości. C hodzi n am o ku ltu rę so cja listy czn ą — kryteria w yb oru m uszą m ieć zatem charakter przede w szy stk im id eow y. O czy w iście o w yb orze m ożn a m ó w ić w d w óch znaczeniach: „jako o hierarchizacji w artości d ok on yw anej p rzez krytyk a czy filo zo fa ku ltu ry oraz [...] jako o zasadzie regu lu jącej k rążen ie dóbr k u ltu ra ln y ch w rzeczy w isto ści“ (s. 43).* W p ierw szym w yp ad k u o b o w ią zu ją bardzo ostre kry­ teria id eow e: n a jw y ższą ocen ę p o w in n y otrzym ać te dzieła, k tóre „służą w n aszym w iek u d ziełu rew o lu cji p roletariack ich “, których „substrukturą filo zo ficzn ą je s t m a­ terializm m a rk sisto w sk i“ (s. 43). To znaczy, je ś li o litera tu r ze m ow a, d zieła rea liz­ mu socjalistyczn ego. N atom iast w drugim w yp ad k u o b o w ią zy w a ć p o w in n y kryteria znacznie szersze. Ż ó łk iew sk i fo rm u łu je tu p o stu la t „ ży w y ch k on tak tów z k u ltu rą całego św iata, ze w szy stk im i jej nurtam i id e o w y m i“ (s. 45), z tym , rzecz jasna, oczyw istym zastrzeżen iem , że n ie w szystk o, co m ożna i n a leży w y d a w a ć w m a ­ łych —■ n a m iarę rzeczy w isty ch potrzeb — nakładach, k w a lifik u je się do m a so w eg o u p ow szechniania.

Jest w ię c rzeczą oczyw istą, że w rozu m ien iu Ż ó łk iew sk ieg o w yb ór id e o w y nie m a — w b r e w ob aw om n iek tórych d ysk u tantów — n ic w sp ó ln eg o z p ow rotem do za­ sady ad m in istrow an ia sztu k ą w e d le ciasn ych k ry terió w doraźnej u żyteczn ości p o li­ tyczno-propagandow ej, do sy stem u różnych sztu czn ych zak azów cen zu raln ych . P rze­ ciw n ie, autor dopom ina się w ielo k ro tn ie o p rzy sw a ja n ie n aszem u czy teln ik o w i, w id z o ­ w i teatraln em u i k in o w em u w szy stk ich ciek a w szy ch o sią g n ięć w sp ółczesn ej ku ltu ry św ia to w ej oraz o p ełn ą sw ob od ę p oszu k iw ań d la tw ó rcó w polsk ich . P od ty m jed y ­ nym , a le n iezm iern ie isto tn y m w aru n k iem , że d zieła obce id eo w o so cja lizm o w i znajdą w ysta rcza ją cy odpór, a k siążki realizu jące p ostu laty realizm u so cja listy czn e­ go — zrozu m ien ie i poparcie ze strony św iad om ej sw y c h zadań krytyki.

Przy tak im p o sta w ien iu sp raw y m oże jed n ak m im o w szy stk o grozić n ie b e z p ie ­ czeń stw o w u lgaryzacji słu szn y ch sk ądinąd w skazań, m oże dojść w codziennej p rak ty­ ce życia ku ltu raln ego do sytu acji, w której u p rzy w ilejo w a n e będą u tw o ry m ierne n aw et, b y le ty lk o w y p e łn ia ły doraźne zap otrzeb ow an ie p u b licystyczn e. O tóż z tego n ieb ezp ieczeń stw a Ż ó łk iew sk i w p ełn i sob ie zd aje sp raw ę; w y so k ie w ym agan ia, jak ie form u łu je pod ad resem litera tu ry realizm u socjalistyczn ego, p o w in n y chyba w p ełn i zab ezpieczać przed pow rotem znanych b łęd ó w z la t pięćd ziesiątych .

Po p ierw sze, k on cep cja realizm u socjalistyczn ego jest w om aw ian ej k sią żce bar­ dzo szeroka. N a zw ą tą ob ejm u je krytyk cały „złożony zesp ó ł z ja w isk id eo w y ch i artystyczn ych w y stęp u ją cy ch w w ie lu k rajach w ciągu przyn ajm n iej p ół w ie k u “ (s. 205) — tw órczość G orkiego, S zołoch ow a, M ajakow skiego, K ru czk ow sk iego, B rech ­ ta, A ragona. N azw a ta ok reśla także, zd an iem autora, sw o isty proces p rzem ian id e­ o w o -artystyczn ych w ram ach ek sp resjon izm u (Brecht, Erenburg) i fu tu ryzm u (Ma­ jakow ski). N a p rzyk ład zie p o w ieści A ragona W ie lk i T y d z ie ń w y k a zu je krytyk , że pisarze realizm u socja listy czn eg o m ogą i p ow in n i p o d ejm o w a ć w szy stk ie k lu czow e p roblem y m o ra ln o -filo zo ficzn e dręczące w sp ółczesn ego czło w iek a , m. in. i te, których sp ecyficzn ym w y razem sta ła się zach od n ia „literatura rozp aczy“. O czyw iście — po­ d ejm ow ać p olem iczn ie w stosunku do tw órczości C am usa czy B eck etta, atak u jąc ze stan ow isk a m a rk sisto w sk ieg o h istoryzm u abstrakcyjny m oralizm tych pisarzy, ich ah istoryczn e przek on an ie o n iezm ien n ości natury lu d zk iej. A le atak u jąc m ądrze i u czciw ie, bez tych w szy stk ich b ezm yśln ych potęp ień i tch ó rzliw y ch un ik ów , którym taki np. eg zy sten cja lizm zaw d zięcza w ięk szo ść sw y ch — n ieco już, zd aje się, p rzebrzm iałych — su k cesó w w P olsce.

(5)

P o drugie, Ż ó łk iew sk i proponuje, by ocen iać przydatność p oszczególn ych u tw o ­ rów dla sp raw y socjalizm u n ie w ed łu g zaw artych w n ich p u b licystyczn ych d e k la - racyj, lecz w e d le rzeczy w isteg o n asycen ia ich substruktury filozoficzn ej elem en ta m i d ialek tyk i m a rk sisto w sk iej. W obec nieporozum ień, ja k ie w y w o ła ł w dysk u sji term in „substruktura filo zo ficzn a d zieła “, autor w y ja śn ia — tym razem w sposób d la k a ż­ dego ju ż chyba d ostęp n y — co rozum ie pod tym term inem . Chodzi m u m ia n o w icie nie (a w każdym razie n ie tylko) o tzw . m y śl p rzew odnią dzieła, lecz o te zasadnicze, choć n ie za w sze w y ra żo n e e x p lic ite racje in telek tu a ln e, które sta n o w ią za ło że n ie i p o d sta w ę w ła śc iw e g o danem u tw ó rcy „rozum ienia czło w ie k a i jego doli, p o jm o w a ­ nia życia i k on stru ow an ia ocen m oralnych itd., itp .“, a które z k olei w aru n k u ją p o e­ tyk ę utw oru, tj. za sto so w a n y w n im sposób „przed staw ian ia św ia ta i lu d zi“ (s. 115). J ed y n ie p ow ażn a praca nad in telek tu a ln y m o p an ow an iem rzeczyw istości i o sią ­ gn ięcie w ystarczającej jed n ości w zak resie p od staw ow ych elem en tó w św iatop ogląd u artystyczn ego za p ew n ić m oże p o w sta n ie sw o isteg o i orygin aln ego sty lu naszej w sp ó ł­ czesn ej literatury. A sp raw a sty lo w o ści tej litera tu ry jest jed n y m z prob lem ów , które najbardziej leżą Ż ó łk iew sk iem u na sercu. A u torow i chodzi przy ty m n ie 0 ja k iś ok reślon y zesp ół środ k ów języ k o w y ch — tu p ostu lu je, rzecz jasna, ja k n a j­ w ięk szą różnorodność — le c z o sty l w znaczen iu „spójnego zw iązk u w a rto ści danej k u ltu ry “ (s. 298, przypis). Tak p ojęty sty l jest „w yrazem p ełn ego stosunku czło w ie k a do rzeczyw istości, św iad om ego i n ieśw iad om ego, in d y w id u a ln eg o i k lasow ego, p sy ch o ­ logiczn ego i sp o łeczn eg o “ (s. 298—299), p rzejaw ia się m. in. w różnego typ u z a ch o w a ­ n iach język ow ych , w obyczaju, w upodobaniach estetyczn ych , a n a w et w k o n w en cjo ­ naln ej m odzie. Tak p ojęty sty l uznaje Ż ółk iew sk i za szczególn ą w artość każdej kultury.

T a w ła śn ie troska o o rygin aln e ob licze sty lo w e naszej ku ltu ry każe Ż ó łk iew sk ie­ m u zd ecy d o w a n ie odrzucić w y su w a n e sw ego czasu propozycje, by dobrze u gru n tow a­ ne h istoryczn ie i teo rety czn ie p o jęcie „realizm so cja listy czn y “ zastąp ić dość m g listą w isto cie rzeczy form u łą „literatura so cja listy czn a “, m ającą g w aran tow ać w ię k sz ą elastyczn ość p o lity k i k u ltu ra ln ej. W dłu ższym w y w o d zie (s. 264 i n.) autor w y k a zu je n ik ło ść racji teoretyczn ych stojących za tą form ułą i jej w ą tp liw ą przydatność p rak­ tyczną.

„ Jak ież cech y — pyta m. in. Ż ółk iew sk i — m ia ły b y posiadać p o szczególn e u tw ory ow ej »literatury socjalistyczn ej«, aby m ożna b yło d ostateczn ie słu szn ie p rzew id y w a ć charakter ich od d zia ły w a n ia społeczn ego?“ (s. 265). J e śli b o w ie m od ­ rzuca się p otrzebę określonej charakterystyki artystycznej o w y ch dzieł, trzeb a „zgodzić się na za licza n ie do literatu ry socjalistyczn ej u tw orów na p o d sta w ie za­ w artości n a w e t n ie id eo w ej czy filo zo ficzn ej, św iatop ogląd ow ej, a le w ręcz tr y w ia ln ie p o lity czn ej“ (s. 265). A lb o też — m ożliw ość, która sta n o w i w naszych w aru n k a ch rów n ie p ow ażn e n ieb ezp ieczeń stw o — zrezygnow ać w praktyce z w szelk ich k ry terió w id eow ych , u znając za przyd atn e dla sp raw y socjalizm u to w szystk o, co jej w sposób szczególn ie w y ra źn y n ie szkodzi, a co z tak ich czy in n ych w zg lęd ó w podoba się tem u czy in n em u k rytyk ow i. Żadnej z tych ten d en cji n ie m oże przyjąć Ż ó łk iew sk i, p u b licysta o w yostrzon ej św iad om ości teoretycznej i n igd y n ie zaw od zącym poczuciu od p ow ied zialn ości sp ołecznej.

P o w y ższe o m ó w ien ie — z k o n ieczn ości dość sk rótow e — n ie w y czerp u je całej bogatej p rob lem atyk i recen zow an ej książki. Poza jego zakresem pozostał np. esej

P r o b le m a ty k a w sp ó łc ze sn a , a w ła śc iw ie jego część (od s. 310) p ośw ięcon a sp ra w ie

in tegracji h u m a n isty k i na gru n cie ogólnej m ark sistow sk iej teorii rozw oju sp o łeczn eg o 1 referu jąca program k o m p lek so w y ch badań n au k ow ych nad w sp ółczesn ością. C zęś­ ciow o ty lk o u w zg lęd n io n y został zam ykający książk ę dłuższy szkic L e n in a in te ­

(6)

sa-m o św ia d o sa-m o ści in telig en cji p o lsk iej na przestrzeni o sta tn ieg o p ó łw ie c z a oraz próbą z a ry so w a n ia — w ostrej p o le m ic e z poglądam i J ózefa C h ałasiń sk iego — obrazu prze­ m ian, k tó ry m u legła ta sa m o św ia d o m o ść w p o w o jen n y m p iętn a sto leciu .

B liższe o m ó w ien ie tych te k s tó w w ym agałob y osobnego artykułu. N a ty m m iejscu p o d k reślić ty lk o trzeba, że — m im o dość sp ecjaln ego charakteru — n ie sta n o w ią one by n a jm n iej jak iegoś m ech a n iczn eg o w trętu w ogóln ym p la n ie całości. P rzeciw n ie — łączą się w w ie lu p unktach z prob lem atyk ą pop rzed zających je a rtyk u łów , w zb oga­ cają ich w y w o d y o szereg d o d a tk o w y ch przesłan ek teoretyczn ych . N ie sąd zę, by w sz y stk ie tek sty pom ieszczon e w P e r s p e k ty w a c h lite r a tu r y X X w ie k u p isa n e b y ły z góry z m y ślą o w sp ó ln y m w y d a n iu książk ow ym . M im o to rzecz m a ch arak ter jed ­ n o litej m y ślo w o , św ia d o m ie sk om p on ow an ej pracy, jako całość w ła śn ie sp raw ia le p sz e w r a żen ie n iż to, ja k ie p o zo sta w ia ły po p ierw szy m czy ta n iu n iek tóre z w c h o ­ d zących w jej sk ład a rty k u łó w . Tak dobrze u kładać się w sp ójn ą całość m ogą je ­ d y n ie te k s ty krytyka, który n a p ra w d ę w ie, czego chce, w y p o w ied zi p u b licysty, który g r u n to w n ie p rzem yślał za ło żen ia sw o jej kam panii.

W ito ld B illip

ERRATUM

W a rty k u le K. G ó r s k i e g o H isto ria te k s tu „O d y do m ło d o śc i“ i p ró b a jeg o

is ta le n ia (PL 1961, z. 3, s. 4) po w . 11 od dołu w y p a d ł w ers: „Patrz, jak nad jej

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wydawnictwo Prawnicze uprzejmie zawiadamia, że w miesiącu. listopadzie

W § 28 zarządzenia zawarte jest ogólne zezwolenie na dysponowanie przez krajowców dewizowych zagranicznymi środkami płatniczymi uzyskanymi zarówno z zajęć

2 prawa budowlanego, zwłaszcza jego fragmentu, iż „organ administracji państwowej jest obowiązany zapewnić (...) możliwość (...)”, wskazuje wyraźnie na

W skład tego rządu weszli: mecenas Piotr Kobylański, obrońca przy Senacie, Erazm Malinowski, proku­ rator Trybunału w Warszawie, mecenas Henryk Bąkowski, radca

Jego życzeniem było, żeby pogrzeb był skromny i cichy oraz żeby nawet zawiadomienie prasowe o jego śmierci ukazało się dopiero po jego pogrzebie.. To dla mnie

Wieczorem jemy z żoną kolację w hotelu, a mnie ciągle jawi się w pamięci ta usłużna dodatkowa łyżka zupy, którą siorbałem, którą doitałem, bo byłem

odbyło się uroczyste otwarcie Domu Pracy Twórczej Adwokatury w Grzegorzewicach z udziałem Ministra Sprawiedliwości prof.. Jerzego Bafii i Podsekretarza Stanu w

przez enumeratywne wyliczenie obo­ wiązków świadka wobec wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli enumeratywne, to tym samym wyczerpujące, a w konsekwencji — nie