Władysław Czapliński
"„Pamiętniki” Paska na tle
pamiętnikarstwa staropolskiego.
Szkic z dziejów prozy narracyjnej",
Jadwiga Rytel,
Wrocław-Warszawa-Kraków 1962,
Zakład Narodowy imienia
Ossolińskich.... : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 53/4, 610-616
610
R E C E N Z JEWydawca, zgodnie z przeznaczeniem i charakterem publikacji, dokonał daleko idącej m odernizacji pisow ni i interpunkcji, zachowując jednakże w łaściw o ści staro polskiej w ym ow y i składni (np. w pięknej m owie Andrzeja Górki, gdzie w ystępują archaiczne form y czasu przeszłego złożonego). W szystkie m owy zostały przedruko w ane w całości w zględnie w bardzo niew ielkim skrócie, „w takim jednakże ujęciu, by — co przecież w mowach rzecz ważna — w ystąpiła należycie budowa ich ca ło śc i” (s. CIV). Już to drobne podkreślenie dowodzi, z jakim p ietyzm em w ydaw ca odnosił się do zam ieszczonych w antologii tekstów . Tym też tłum aczy się fakt, że m ając ICO stron w ięcej do dyspozycji od M ałeckiego, dał N adolski o 17 m ów m niej — ale są to m owy autentyczne i w pełnym brzmieniu.
W szystkie m owy zostały zaopatrzone w szczegółow e objaśnienia językow e i rzeczowe, a mniej znani m ówcy otrzymali notki biograficzne. W zw iązku z tym jeszcze mała uwaga: antologie, gromadzące utwory w ielu autorów, często mało znanych, w inny być zaopatrywane w krótkie słow niczki biograficzne autorów w nich reprezentowanych. Om awiany tu w ybór m ów można by dodatkow o jeszcze zaopatrzyć w indeks nazw isk występujących we w stępie, u łatw iłoby to korzystanie i um ożliw iło szybkie znalezienie w łaściw ej informacji. Taki słow n iczek i indeks to już nie luksus, ale podstawowe wym agania dla tego typu w ydaw n ictw .
Wydaje się, że na zakończenie tych uwag, w arto przypom nieć p ew ien bardzo istotn y postulat w zakresie publikowania mów, jaki w ysunął Konrad Górski. Pro ponow ał on m ianowicie, aby obck wyboru mów podawać również fragm enty z za kresu teorii retoryki n . M yśl ta wydaje się bardzo słuszna. Taka konfrontacja prak ty k i m ówniczej z teorią, dokonana za pomocą oryginalnych tekstów , byłaby bardzo interesująca i pożyteczna.
Z bign iew N o w a k
J a d w i g a R y t e l , „PAM IĘTNIKI” PA SK A NA TLE PAMIĘTNIKARSTW A STAROPOLSKIEGO. SZKIC Z DZIEJÓW PROZY NARRACYJNEJ. W rocław—War szaw a—Kraków 1962. Zakład Narodowy im ienia Ossolińskich. W ydawnictw o P ol skiej Akadem ii Nauk, s. 1£8, 2 nlb. Instytut Badań Literackich Polskiej Akadem ii Nauk. „Studia Staropolskie”. Pod redakcją K a z i m i e r z a B u d z y k a . T. 11.
P am iętn ik i Paska, będące od w ielu lat przedm iotem żyw ego zainteresowania
zarówno h:'storyków, je к historyków literatury, nie doczekały się dotąd gruntow nego i wyczerpującego opracowania ze strony polonistów . K olejni badacze i w y daw cy P a m ię tn ików ograniczali się bowiem do m niej lub w ięcej obszernych w stę pów, w których siłą rzeczy nie m ogli w yczerpująco zająć się tym utworem. Nie przebadano w ięc należycie techniki pisarskiej Paska, nie zaj:to s !ę dokładniejszym zestaw ieniem jego dzieła z innym i w spółczesnym i pam iętm kam i. N ic w ięc dziwnego że historycy, którym dane było zetknąć się bliżej z tym dziełem , ograniczyli s'ę do om ówienia jego strony historycznej, tym bardziej że historycy literatury w ygłaszali na ten tem at niejednokrotnie poglądy niesłuszne.
W tej sytuacji każdy m łośnik Paska, a tych przecież nie brakuje, sięgnie z za dowoleniem i zaciekaw ieniem po nową pracę Jad w :gi R ytel, m ajacą w pew nym stopniu w ypełnić w zm iankow ane wyżej luki w naszej w ?edzy. T ytuły rozdziałów przekonują nas też zaraz, że autorka zajęła się P am iętn ikam i dość dokładnie. We w stęp ie m ianow icie om ów iła stan dotychczasowych badań nad Pamiętn ik ami, zaś
R E C B N Z JE
611
tem atyk ę następnych rozdziałów określają w pew nym stopniu ich tytuły: Ogóln y
c h arakte r relacji pamiętnikarskich, Zdarzenie jako głó w n y przedm iot opowieści, K o n stru k cja narratora, Postacie, P ro b le m y epoki w ujęciu pam iętn ików , Realia obyczajow e. Fracę zam yka podsum ow anie w yników w Zakończeniu.
Po przeczytaniu książki czytelnik dochodzi do przekonania, że autorka d yspo nująca rzetelnym i podstawami historycznoliterackim i dała w w yn.ku analizy Pa-:
m ię tn ik ó w szereg ustaleń, które, jak mi się w ydaje, na stałe wejdą do naszej wie-,
dzy o Pasku. Nie oznacza to naturalnie, by poszczególne w ypow .edzi nie budz.ły w ątp liw ości i nie prowokowały do dyskusji. Nie potrzebuję chyba dodawać, że głów n ie tego rodzaju twierdzenia sk łon iły m ię do napisania tej recenzji.
M ateriał do dyskusji nasuwa się już przy lekturze uwag w stępnych. Jadwiga R ytel w ychodzi tu ze słusznego założenia, że w gruncie rzeczy każdy pam .ętm k b y ł w jakim ś stopniu pisany z m yślą o przyszłych czytelń.kach (s. 8). Trochę da lej przyznaje też, że przy tym w szystk im jednak pam iętnik był przeznaczony dla „w ąskiego kręgu odbiorców” (s. 9). Tym dziwniej jednak brzmią dalsze tw ierdze nia o m asowości pam iętn.ków, o tym że w X VII w. „dziennik i pam iętn.k sta now ią chleb powszedni codziennych przyzwyczajeń przeciętnie w ykształconego szlachcica” (s. 8), a w reszcie — iż „mamy dowody na to, że pam iętniki i diariusze stanow iły popularną lekturę ów czesną” (s. 41). Przyznam się, że chętnie poznał bym te dowody. Wprawdzie na poparcie sw ej tezy autorka odwołuje się do notatki Jana A ntoniego Chrapowickiego, ten jednak podaje, że otrzymał „6 panegiryków drukow anych” (s. 42), a przecież panegiryki to nie pamiętniki. Tak jak znam ręko p isy siedem nastow ieczne, to w ydaje mi się, że można m ówić o popularności zbio rów określanych jako silva rerum, o popularności diariuszy, trudno jednak m ó w ić o popularności pam iętników. Świadczy o tym fakt chociażby, że do naszych czasów w iększość z nich przetrwała w bardzo m ałej ilości egzemplarzy, niejedno k rotnie w jedynej, i to nieporządnej kopii. Jeśli dysponujem y paru kopiam i pa m iętnika Alberta Radziw iłła, to naturalnie dlatego, że był to pam iętn.k m agnata i w dodatku w ysokiego dygnitarza, zaw ierający m nóstw o w iadom ości p olitycz nych.
Drugim przedm iotem dyskusji jest stanow isko autorki w obec pracy Adama Kerstena P ie r w s z y opis oblężenia Jasnej Córy. Jadwiga R ytel m ówi m ianow icie o nieporozum ieniu tkw iącym u p cdstaw tej ciekawej pracy, a polegającym rze komo na tym , że Kersten traktuje opis Kordeckiego „na prawach dokum entu” (s. 38, przypis). Przyznam się, że nie rozum iem tej pretensji. Oblężenie Jasnej Góry, jak wiadomo, było ostatnio przedm iotem w ielu prac naukowych h'storykôw w spół czesnych. Zasadniczym źródłem do tego wydarzenia jest w łaśnie dzieło K ordeckie go. Wobec tego K ersten zajął się w obszernym i sum iennym studium sprawą u sta lenia w iarygodności tego utworu, bo od rozstrzygnięcia tej sprawy zależy taka czy inna ocena przebiegu oblężenia klasztoru jasnogórskiego i osoby Kordeckiego. Czy w obec tego musi, chociaż nie polonista, zająć się rozbiorem 1 terackim dzieła? Pretensja ta w ydaje mi się całkow icie nieuzasadniona. Wszak istnieje w iele li stów staropolskich posiadających w ysoką wartość literacką, którym i — jak do tąd — poloniści się nie zajęli. Czy dlatego historycy nie mają om awiać ich w arto ści historycznych? Wydaje m i się, że autorka sform ułowała tu swój sąd zbyt po chopnie.
W rozdziale drugim poświęcono sporo m iejsca zagadnieniu genezy polskich pam iętników. U w agi w ypow iedziane w tej sprawie są w zasadz'e słuszne, aczkol wiek i tu nasuw ają się pew ne zastrzeżenia. Tak w ięc w yprow adzając pam iętnik z kronik renesansow ych, diariuszy, pom inięto w tym rozwoju etap n'esłychanie ważny i istotny, m ianow icie zapiski. Zapiski pow staw ały w różnych formach: cza
612
R E C E N Z J Esem na kalendarzach, czasem w kopiariuszach ak tów publicznych. Zapiski były niejako w st4pem do d ianu szy, czasem pow staw ał z nich pam iątn.k. M ów iąc na stępnie o diariuszach autorka dzieli je na urzędowe i osobiste. R ozróżnienie może i słuszne, w ym aga jednak sprecyzowania, by nie rodziło zamętu. Tak w ięc za dia riusz urzędowy możem y, m oim zdaniem, uznać diariusz spisany przez urząd, do tyczący funkcji urzędowej. W Polsce n iew ątpliw ie znano takie diariusze, aczkol w iek nie spotykam y się z nim i zbyt często. Do nich m ogły należeć sp-syw ane przez sekretarzy, na polecenie kanclerzy czy komisarzy pokojowych, diariusze rokowań dyplom atycznych w zględnie podróży poselskich, a także składane przez posłów czy też hetm anów przed sejm em sprawozdania z działalności dyplom atycznej lub w ojskow ej. Przy badaniu diariuszy należy jednak postępow ać ostrożnie. N ie każdy diariusz w ypraw y w ojennej lub podróży poselskiej m usi być urzędowym . Jeśli zaś autorka uważa za urzędowe diariusze sejm ow e, popełnia błąd. W Polsce X V II w. nie znano urzędowych protokołów obrad sejm owych. W szystkie doszłe do naszych czasów diariusze sejm ow e m ają charakter diariuszy pryw atnych.
N ajw ięcej m iejsca pośw ięcono om ówieniu techniki pisarskiej Paska, słusznie stwierdzając, że zarówno u Paska, jak w w iększości pam iętn.ków polskich tego okresu dominuje opis w ydarzeń, podczas gdy opis postaci, tło w ydarzeń, refleksje św iatopoglądow e schodzą raczej na plan dalszy. Cecha to nie tylko polskich pa m iętników . W gruncie rzeczy ten sam sposób pisania spotykam y u pam iętnikarza renesansow ego C elliniego, u Niemca Schw einichena, w reszcie u A nglika Pepysa. Zainteresow anie dla charakterystyk postaci zjaw iło się w literaturze pow oli w raz z zainteresow aniem dla psychologii w ogóle. W Polsce przejawiać się ono zaczęło później niż na Zachodzie, a trzeba jeszcze w ziąć pod uwagę dość długi okres, za nim dotarło do niskich dworków szlacheckich na polskiej prowincji. Mniej lub bar dziej subtelne charakterystyki postaci, kreślone dlft celów użytkow ych, napotyka m y stosunkowo w cześnie w relacjach dyplom atów w łoskich czy francuskich. Sztuka ta jednak była polskim dyplom atom znana jedynie w szczupłym zakresie, tym bar dziej że nie w ykształcił się u nas w tych czasach jeszcze typ zaw odowego dyplo maty.
Przy tym w szystkim jednak należy pam iętać, że naw et u Paska spotykamy się z krótkim i, ale niejednokrotnie trafnym i uwagam i dotyczącymi* charakterów poszczególnych osób. Tak np. zauważa o królu, że był „flexibilis, do czego go przy wodzono, to czynił”. O królow ej pow ie też słusznie, że była to „pani uwzięta i sw ojej fantazyjej m ocno dopinająca” *.
Przekonyw ająca jest dalsza uwaga autorki, stw ierdzająca że u Paska po szczególne postacie w ystępują prawie zaw sze w pewnej zależności od narratora który je niejako prezentuje czytelnikow i, przy czym postacie te sw ym i w yp ow ie dziami niejako ckreślają znowu sam ego narratora. N ieścisły jednak jest sąd, że „w szystkie niem al przytoczenia słów Jana K azim ierza” dotyczą sam ego Paska (s. 128). W ystarczy bowiem sięgnąć do nie tyczących Paska w ypow iedzi k rólew skich ze stron 326, 355, 361, 362, by podw ażyć kategoryczne tw ierdzenie autorki. Omawiając dalej sposób opisywania przez Paska postaci Jadwiga R ytel k onsta tuje, że w ystęp uje u niego skłonność do przedstaw iania typów , a nie charakterów, co w ięcej, że nie spotykam y się w ręcz u niego z nietypow ym i postaciami. Czy jednak tak jest? Trzeba n iew ątpliw ie przyznać, że poszczególne postacie przedsta w iane przez Paska w ykazują bralc zróżnicowania, chciałoby się powiedzieć: pew ne podobieństwo, skąd jednak to pochodzi? Otóż w ydaje m i się, że płynie to nie
1 J. P a s e k , Pamiętniki. W stępem i objaśnieniam i zaopatrzył W. C z a p l i ń s k i . Wyd. 3. W rocław 1953, s. 333, 362. „B iblioteka Narodowa” I, 62.
R E C E N Z J E
613
tyle z pew nej dążności czy skłonności autora, ile jest w ynikiem specyficznej sytu acji, panującej w ówczas w Polsce. Należy przecież pamiętać, że Pasek opisuje prawie w yłącznie przedstaw icieli w arstw y szlacheckiej, ludzi przebywających na w si, zajm ujących się w jakiś sp csćb rolnictwem , w ychow anych w s<.koia«.h jezu ickich lub innych klasztornych, w yznających tę samą ideologię, innym i słow y — ludzi upodobnionych do siebie, w jakiś sposób zuniformizowanych. W takiej sy tuacji trudno m ówić o w ielkiej różnolitości charakterów wśród szlachty. Wa h ały się one między dwoma skrajnościam i, awanturnika z jednej, a spokojnego hreczkosieja i domatora z drugiej strony. Czy w ięc można się dziwić, że op isy w ane przez Paska postacie są istotn ie nieco typowe? Przy tej sposobności stw ier dźmy jeszcze jedno. Oto autorka zarzuca Paskowi, że w kłada w usta Jana K azi mierza zbyt soczyste wyrażenia, których król nie mógł używać. Moim zdaniem — niesłusznie. Jan K azim ierz lubił tow arzystw o wojskow ych, za młodu obracał się w kołach ludzi prcstych, stąd też wyrażenia takie, jak „ci zdrajcy siła nam pod nos kurzą”, czy inne m ogły być przez niego użyte.
A nalizując dalej pisarstw o Paska Jadwiga Rytel przyjm uje dawną tezę C hle bow skiego o gaw ędzie jako składow ym czynniku pam iętn.ka, ze sw ej strony zw ra cając uw agę na „bcgactwo form podaw czych” w pamiętniku, na częste p osługi w anie się formą opowiadań aktualizujących, pisanych w praesens historicum, w reszcie na skłcnność Paska do używ ania języka potocznego, w którym w ystępują zarówno krótkie urywane zdania, jak i specjalne potoczne w yrażenia i przysłowia.
Mimo w oli nasuwa się tu pytanie, gdzie mógł Pasek znaleźć wzory takiego stylu, k to przekonał go, że tak pisać mcżna. Na pew no chyba nie b yły tu dla niego w zorem pam iętniki, których Pasek albo nie czytywał, albo też czytyw ał mało; nie nauczył się tego w szkole, albow iem ta nauczyła go raczej tego okrop nego napuszonego stylu, którym od czasu do czasu się popisuje. Prawdopodobnie źródeł sztuki pisarskiej Paska należałoby szukać w epistolografii ów czesnej, i to nie w tych oficjalnych listach różnych urzędników czy dygnitarzy, ale w listach pisanych przez prostych, dom orosłych autorów, relacjonujących o niezw ykłych w y darzeniach, lub też naw et w listach ludzi na w yższych stanow iskach, lecz sk ie rowanych do adresatów b liskich scbie, a tym samym nie przestrzegających w sk a zań oficjalnego stylu. Istotnie w ystarczy sięgnąć do listów tego typu, by przeko nać się, jak bliski jest ich styl stylow i pam iętników Paska. Tu spotkam y te krót kie uryw ane zdania w rodzaju: „W tym noc zaszła”. „W sobotę toż”. ,,W n ie dzielę odpoczęli sobie, m y też” 2. Tu spotkam y się z ulubionym przez Paska spo sobem cytow ania w ypow iedzi in oratione r e c ta : „Stłukłem szklenicę o głow ę, aż Król rzecze: »Miły panie hetm anie, nie tłuczcie tej głow y, siła nam na niej za leży«. Snam odpow iedział: »I głow a, i ręce zdrowe, i serce stałe; jeno go Waszą K rólew ską niełaską swą nie w ątl«” 3. Przy tym w szystkim warto jeszcze zw rócić uwagę na d w ie rzeczy. Wzorem dla Paska, jeśli chodzi o przytaczanie w ypow iedzi bezpośrednich, m egło być jeszcze w jakim ś stopniu Pismo ś w ię te , znane mu do brze chociażby z kościoła; poza tym zaś uważam, że ten sposób pisania nie tyle był w yn ik iem jakiegoś zam ierzenia artystycznego, ile w jakim ś stopniu sk ut kiem pew nego prym ityw izm u stylistycznego, który dziś nam się podoba przez swą bezpośredniość.
Zgodnie z zapowiedzią w tytu le, autorka przeprowadza w poszczególnych rozdziałach porównanie pam iętnika Paska z innym i ów czesnym i pam iętnikam i.
2 L ist J. C z a p l i ń s k i e g o spod Chocimia. W: L is ty staropolskie z epoki
Wazów. Opracowała H. M a l e w s k a . W arszawa 1959, s. 208—216.
614
R E C E N Z J ER ezultaty tego zabiegu są n iew ątpliw ie ciekawe, albow iem podkreślają raz je-; szcze pewną sw oistość om awianego dzieła. Nie powiem jednak, by praca autor ki dala w tej dziedzinie w ym k i ostateczne. Zestaw ienie jest w szeregu wypadkach dość dowolne. Razi nas brak porównania z pam iętnikiem drugiego w ojskowego, a równocześnie św ietnego pisarza, Sam uela M ask.ew icza. M ówiąc w paru m iej scach o opisie Danii u Paska nie zestawiono tego fragm entu z opisami np. Rosji w pam iętnikach N iem ojew skiego czy też M askiewicza, a sądzę, że takie zestaw ie nie pozw oliłcby w yciągnąć jakieś ogólniejsze w nioski. Przydałoby się też porów nanie stopnia otwartości osobistych wynurzeń autora z podobnym i wynurzeniami: innych parniętnikarzy — ot, chociażby dotyczącym i spraw erotycznych, które w arto by zestaw ić np. z w ynurzeniam i na ten tem at M askiewicza. Sum ując są dzę, że w tej dziedzinie autorka zrobiła krok naprzód, ale nie doszła do kresu tych rozważań.
Przechodząc z kolei do sposobu pisania Jadw igi R ytel, trzeba stwierdzić, że chw ilam i w yst'p u je w cbec Paska z pretensjam i niesłusznym i, tak jak, z drugiej strony, tłum aczy pewne stosunkowo proste sprawy w sposób zbyt w yszukany. Tak np. stwierdza, że „podziałem na »lata pańskie« składa Pasek po prostu hołd przyjętej tradycji od strony najbardziej zew nętrznej” (s. 75). Czyż nie prostszym i nie bliższym prawdy brdzie stw ierdzenie, że Pasek po prostu nie wyobrażał so bie innego system u pisania pamiętnika? Wszak w ten sposób p ‘szą prawie wszyscy pam ietn'karze tego czasu, w edług lat p :sze się przecież historie. W ystarczy może przypomnieć, że nawet Naruszewicz, przedstaw iciel O św iecenia piszący przeszło sto lat później, jednak trzyma się podziału na lata. W innym m iejscu zarzuca zno wu autorka Paskowi, że przedstaw ił życie dworskie tak, „jak powinno w yglą dać” — nie „jak ono w yglądało rzeczyw iście” (s. 177). Zarzut jest, moim zdaniem, niesłuszny. Pasek oczyw iście op’sal życie na dworze nie od strony dworzanina, ale od strony prowincjonalnego szlachcica oglądającego je tylk o od czasu do czasu. R ów nocześn:e jednak bez trudu zauważył, że dworzanie w znacznej swej części nie są przyjemnymi ludźmi, że istm eje pew ien antagonizm m iędzy królem a m ag- n a te ria ,'że król przy tym w szystkim stara sie o naw iązanie kontaktu z prostą szlachtą. Sadzę, że na ten tem at nie potrzebuję się rozpisyw ać dalej, wystarczy bowiem odesłać czyteJn'ka do mojego studium o stanow isku szlachty i m^gnaterii w czasie w ojny szwedzkiej i do stud;um o dworze W ładysław a I V 4. Rów nie m esłusznym w ydaje mi s !ę stw ierdzenie że „uwagi m oralizatorskie [w pa m iętniku Paska] sa jakby ustępstw em na rzecz przyjętego w tym zakresie zw yczaju w pam ’V tn'karh” (s. 178). Pisząc tak autorka zapom ’na, że Pasek p ’sal swój pam ’Ytn'k pod koniec życia, a w ire w w ieku, w którym odczuwa się specjalną potrzebę m oralizowania i narzekania. Może m i autorka w tej dziedzinie' w ierzyć, „expertus lo ç v o r”. B y skończyć w reszcie z tym i niesłusznym i interpre tacjam i, poruszmy tu jeszcze w yrażony w książce sąd, jakoby w tłum acz°niu Paska, dlaczego pozostał w czasie rokoszu Lubom irskiego po stronie królew sk;ej, tłum aczeniu żołniersko-prostackim , należało upatryw ać „w yjątkową i znowu iro niczną subtelność politycznej autoanalizy”. W ystarczy chyba przypom nieć zdanie p am iętn ‘karza: „I ja też m usiałem być, choć mi s ;ę nie chciało, regal stą, bo cho rągiew w tym tu była w ojsku ”, aby przekonać nieuprzedzonego czytelnika, że w y
4 W. C z a p l i ń s k i : 1) Rola magnaterii i szlach ty w p ie rw sz y c h latach w o jn y
s zw ed zk iej. W pracy zbiorowej: Polska w okresie dru giej w o j n y północnej 1655— — 166n. T. 1. W arszawa 1957, s. 137—197. 2) Na dw o r ze W ła d y sła w a IV. Warsza
R E C E N Z J E
615
powiedź ta jest raczej prostackim w ynurzeniem żołnierza przywiązanego do sw ego oddziału niż jakąkolw iek ironią.
Innego rodzaju przykład interpretacji za daleko idącej stanow i to, co napisano na tem at przytoczenia przez Paska anegdoty o zw ycięstw ie rokoszan nad w oj skiem królew skim pod Częstochową. W ówczas to niejaki towarzysz Pustoszyński m iał stw ierdzić wobec Lubom irskiego, w którego rękach znalazło się w charakterze jeńców aż pięciu Paców , że otrzym ał w ięcej, niż prosił modląc się: „da pacern D o
m in e ”. O tej anegdocie polegającej bezsprzecznie na grze słów czytamy:
„Wprowadzona postać [Pustcszyńskiego] sama przez się nie odgrywa żadnej roli, pojaw ia się na krótko, tylko raz, by zacytować krążącą — jak widać — aneg dotę: jej słow a rysują przede w szystk im ironiczny stosunek autora do przegra nej w ojsk królewskich, do sam ych w ysoko postawionych w ięźniów i do L itw inów w ogóle; charakter i sposób przedstaw ienia postaci jest typowo anegdotyczny” (s. 132).
W yciągnięto tu w ięc z tekstu Paska daleko idące w nioski, zapominając j e dynie o tym , na co zwrócił uwagę już Czubek, że u podstawy tej anegdoty leży autentyczny zdaje się w ypadek, opowiedziany również przez Kochowsk ego w pra w ie identyczny sposób, w cielony autom atycznie do pam iętnika Paska. Rzecz oczy w ista, postać opowiadającego stanow iła również część anegdoty, z tym że według K ochow skiego m iał to być znany facecjonista Sambor M łcszowski, podczas gdy Pasek, w idocznie nie pam iętający już nazwiska oryginalnego dowcipnisia, zm y ślił w yraźnie nazw isko (Pustoszyński — od pustoty).
Obok takich potknięć nie brck w om awianej pracy i wyraźnych mniej lub bardziej dotkliw ych błędów. Tak w ięc Żółkiew skiego Pam ię tn ik o w ojnie m o
sk ie w s k i e j zalicza autorka do pam iętników drukowanych w X V II w. (s. 23), co,
rzecz oczyw ista, jest przykrym nieporozum ieniem, albow iem po raz pierwszy opublikowany został on w X IX wieku. Dzieło zbiorowe Polska w okresie drugiej
w o j n y północnej zcstało istotnie opracowane przez zespół, ale nie pod redakcją
„A. Przybosia”, ale Kazimierza Lepszego (s. 155, przypis). Przytacza autorka w ziętą z P orto jo lio Marii Ludwiki charakterystykę Wydżgi widząc w niej „pewne literackie przyzw yczajenie ep ok i” (s. 120). Nie zorientow ała się jednak, że charakterystyka ta pochodzi z relacji któregoś z posłów francuskich, n :e może w ięc służyć za przy kład literackich zw yczajów w spółczesnych Paskow i pisarzy, ale przykład w spom nianych przeze m nie w yżej relacji dyplom atów francuskich. Wreszcie, biorąc asumpt z życzenia Paska w ypow iedzianego pod adresem Scb'eskiego: „Żeby k o rona z głow y posteritatis jego nie schodziła, jako w austryjack!ej fa m ilijej”, autor ka w nioskuje, że w cb ec tego Pasek b ył „zwolennikiem dziedzicznego tronu So b iesk ich ” (s. 153). Jest to oczyw iste nieporozunr'enie. Pasek życzył Sobiesk’iemu, by jego synów i w nuków w ybierano królam i polskim i, a nie życzył mu korony dziedzicznej. Świadczy o tym chociażby wzm ianka o rodz'e habsburskim, z którego istotnie rów nież w y b i e r a n o cesarzy rzym skich narodu nienrieckego.
Na tym w yczerpalibyśm y głów ne nasze uwagi, pomijając drobniejsze. Na końcu pozostaje chyba jeszcze powiedzieć parę słów o stylu tej pracy. Nie należy on do najłatw iejszych , chw ilam i trzeba po raz drugi przeczytać zdanie, by zrozumieć, o co w nim chodzi. K iedy indziej w ydaje się, jakby autorka siliła się na to, by w ypow iadać się niejasno i zawile. Tak np. tłumacząc, dlaczego u Paska łatw iej uchw ycić jego zapatrywania polityczne pisze:
„Po pierw sze dlatego, że znacznie pełniej i plastyczniej rysuje się ten sto sunek w teku narracji, w ynika bezpośrednio z opisu określonych zdarzeń i ludzi; po drugie komentarz wyodrębniony spełnia nie tylko funkcje »zaznaczenia s ta nowiska autora w obec problem ów epoki«, a cieniuje opisy i sytuacje, zabarwia je 1
616
R E C E N Z JEhumorem i ironią, posiada w alor charakterologiczny, pozostaje w interesujących związkach ze zm kaniem i pojaw ianiem się na powrót postaci pam iętm karza jako narratora w polu w idzenia op ow ieści” (s. 153).
Po przeczytaniu takiego tasiem cow ego zdania przeciętny czyteln ik zapytuje się, czy tego sam ego nie m ożna by napisać prościej, tym bardziej, że na przekór autorce Pasek nie ukrywa sw ych poglądów politycznych, na dowód czego można by cytow ać szereg jego w ypow iedzi. Przykładów takich można by cytow ać w ięcej, ograniczę się jednak do przytoczonego w yżej. Nie brak w reszcie w pracy wyrażeń, które mnie — chociaż nie polonistę — rażą, jak np. piękne słow o „ukierunkow ane” 5.
W ła d y sła w Czapliński
Z o f i a S z m y d t o w a , ROUSSEAU — MICKIEWICZ I INNE STUDIA. (In deksy opracowała A n i e l a P i o r u n o w a ) . (Warszawa 1961). Państw ow y Instytut W ydawniczy, s. 348, 4 nlb. Polska Akadem ia Nauk — In stytu t Badań Literackich. „Historia i Teoria L iteratury”. Studia. K om itet Redakcyjny: J u l i a n K r z y ż a n o w s k i , K a z i m i e r z W y k a , S t e f a n Ż ó ł k i e w s k i . Sekretarz K om itetu Redakcyjnego: A n i e l a P i o r u n o w a . [Seria:] „Historia L iteratury” 2. R e dakcja serii: M a r i a J a n i o n, J a n K o t t , Z o f i a S z m y d t o w a .
Zbiór studiów Z ofii Szm ydtow ej o M ickiew iczu słusznie został zatytułow any
Rousseau — Mickiewicz, ponieważ ta rozprawa, w ypełniająca w ięcej niż trzy
czwarte tekstu całej książki, w ysuw a się na czoło zbioru nie tylk o ze względu na rozmiary, ale przede w szystk im zasięgiem i wagą poruszonych zagadnień. Można by ją uznać za zw ięzłą m onografię o twórczości M ickiewicza, w której stosunek dzieł naszego poety do spuścizny pisarskiej autora francuskiego odgrywa rolę do minującą, ale zgoła nie w yłączną. Autorka zawarła w sw ej pracy oprócz w ielu nowych spostrzeżeń, ilustrujących pokrew ieństw a literackie m iędzy obu pisarzami, bardzo w iele odkrywczych uwag o analizow anych dziełach M ickiew icza w ogóle.
Pierwszy rozdział wym ienionej rozprawy ma dla polskiego czytelnika szczegól ną wartość, przynosi bow iem zreferowanie nâjnowszych dzieł literatury św iatow ej, dotyczących osoby Rousseau i jego dorobku. Trzeba stw ierdzić z zażenowaniem .
5 K orzystam ze sposobności, by rów nocześnie zw rócić przyszłym wydawcom
Pam ię tn ików Paska na konieczną koniekturę tekstu. Otóż przy opisie prow incji
duńskich jest m owa o G renlandii (wyd. BN, s. 64; wyd. PIW, 1955, s. 95) Pasek w spom ina, że przy brzegach tej w yspy łow i się w ielk ie ilości ryb. Jest jednak rze czą prawie pewną, że zaszła tu pomyłka kopisty, jak wiadomo niestarannego, i że Pasek m iał na m yśli Zelandię. Grenlandia bowiem w X VII w. była prawie bezpań ską i prawie niezaludnioną w yspą, w żadnym w ięc wypadku nie m ógł o niej Pasek słyszeć jako o prow incji duńskiej. Jak wiadomo, w yspę tę skolonizow ano jeszcze w średniowieczu, potem jednak w XVI w. potom kowie pierw otnych kolonistów całkowicie w ym arli i pozostali tam jedynie Eskimosi. Jej ponowna kolonizacja zaczęła się dopiero w początkach w. X V III, kiedy zorganizow ał ekspedycję na G renlandię pastor Hans Egede. Poniew aż Pasek, jak wiadomo, nie był w czasie sw ego pobytu na Zelandii, a kiedyś istotnie u jej w ybrzeży łapano w ielk ie ilości ryb, zwłaszcza śledzi, pisał o niej, a kopista zniekształcił tę nazw ę zam ieniając ją na Grenlandię.