• Nie Znaleziono Wyników

"Przede wszystkim Sienkiewicz", Zygmunt Falkowski, Warszawa 1959, Instytut Wydawniczy PAX, s. 504 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Przede wszystkim Sienkiewicz", Zygmunt Falkowski, Warszawa 1959, Instytut Wydawniczy PAX, s. 504 : [recenzja]"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Spytkowski

"Przede wszystkim Sienkiewicz",

Zygmunt Falkowski, Warszawa 1959,

Instytut Wydawniczy PAX, s. 504 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 52/3, 259-266

(2)

K on sek w en cją form aln ą jest tu n ad an ie prostym w yrazom ich znaczenia w tórn ego, czasem „ etym ologiczn ego“, i — słyn n a ciem ność języka N orw ida. O czyw iście u w agi te n ie w yczerp u ją p rob lem ów rozpraw y B orow ego, w yk azu ją jed yn ie, w jak i sposób badacz op racow u je zagad n ien ie in d yw id u aln ości N orw id a-p oety i jego m iejsca w litera tu rze polskiej.

R ozpraw a G ł ó w n e m o t y w y p o e z j i N o r w id a daje nam zn aczn ie w ięcej, niżby się tego, sądząc z tytułu, m ożna sp od ziew ać. M am y tu n ie ty le w y lic z e n ie w a ż­ n iejszych m otyw ów , ile ich system atyk ę. G rupę p ierw szą stan ow ią m o ty w y z w ią ­ zan e z historią. C elność oceny B orow ego tk w i już w sam ej gradacji m o ty w ó w : „M ożna b y p ow ied zieć, że w całej poezji N orw ida czu je się jak iś w ich er historii. S am e w yrazy »historia«, »dzieje« i ich pochodne n ależą — obok w yrazu »prawda« — do najczęściej u n ieg o p ow racających [...]“ (s. 25). S fo rm u ło w a n ie to zn ajd u je roz­ w in ię c ie na n a stęp n ych stronicach. Są tu utw ory p o św ięco n e „w ielk im w sp ó ł­ czesn y m “ i „ w ielk im p ostaciom p rzeszło ści“, obecność historii w e w szy stk ich pro­ b lem ach, „zm ysł h isto ry czn y “, „m ęka oczek iw an ia h istoryczn ego“ (ta osta tn ia teza posiada bardzo efek to w n e i tra fn e sform u łow an ie: „dram atyzm h istoryczn ego cze­ k an ia to jeden z najbardziej w ła sn y ch m otyw ów poetyck ich N orw id a“, s. 34). In ter­ pretacja B orow ego w zbudza jed n ak p ew n e zastrzeżenia: problem historii n ie został przez n iego p otrak tow an y historyczn ie. N ie u w ierzył on w m ożliw ość w p ły w ó w filo zo fii H egla na p oglądy N orw id a (co podkreśla przy innej okazji); a n a lizy e ste ­ tycznej, jaką tu się p osługuje, n ie zaopatrzył w nad b u d ow ę id eologiczną, stąd N orw id ow sk a historia jest u n ieg o pojęciem p raw ie abstrak cyjn ym (n a w et n ie jesteśm y p ew n i, czy łączy je B orow y z pojęciem praw dy). P o ezje od erw a n e zostały od p ism teoretyczn ych N orw ida, d latego n ie w zią ł badacz na serio tezy poety o epokach „ n ieh istoryczn ych “ i „n ieh istoryczn ości“ w ogóle, tezy tak zasadniczej w poglądach h istoriozoficzn ych poety. D latego zaw iod ła interp retacja fragm en tu

P r o m e t h i d i o n a (s. 36— 37); zak oń czon a zu p ełn ie b łęd n y m stw ierd zen iem : „To w ięc,

co w y d a je się brakiem historii, je s t ty lk o p ew n ą jej od m ian ą“ (s. 37). P o d o b n ie o p racow an e zostały n astęp n e kom p lek sy m otyw ów : „atom “ i „czło w ie czeń stw o “. N a zak oń czen ie rozw ażań nad „ w ielk o ścią poezji N orw id a“ (s. 57) — bo ta k ie b yło za ło żen ie pracy — pod aje B orow y za w sze ak tu aln e i celn e stw ierd zen ie M iriam a o „jed n olitości d u ch o w ej“ d zieła N orw ida.

U zu p ełn ien iem o m aw ian ych dw u rozpraw są n otatki z 1941 r. O „P ie rście niu

w i e l k i e j d a m y “ N o r w i d a i O „ P r o m e t h id i o n ie “, d rukow ane tu po raz p ierw szy.

U w a g i B orow ego sk u p iają się ty lk o na n iektórych problem ach, tezy n ie są roz­ w ija n e szerzej, podane zostały w fo rm ie roboczej, skrótow ej. S zczególn ie c ie k a w e je s t w y lic z e n ie „p lu sów “ (8) i „ m in u só w “ (6!) estety k i w yłożon ej w P r o m e th id io n ie . S zk ice te na p ew n o będą u w z g lę d n ia n e przez badaczy P ie rś c ie n ia i P r o m e t h id i o n a .

T a d e u s z Z a b s k i

Z y g m u n t F a l k o w s k i , PRZEDE W SZYSTKIM SIENKIEW ICZ. (W arszaw a 1959). In sty tu t W yd aw n iczy P ax, s. 504.

W k łop otliw ej sy tu a cji zn ajd u je się recenzent, którem u przypadł o b o w ią zek o m ó w ien ia książki F alk ow sk iego, odznaczającej się w ie lu zaletam i i ty lu ż n ie­ dociągn ięciam i. Z aletą tego zbioru je s t ek sp on ow an ie obszernego m ateriału, co d a je św ia d ectw o szerokości k u ltu ry literack iej autora i d łuższego ob cow an ia z n o w szą literaturą krytyczną. P od n a g łó w k iem P r z e d e w s z y s t k i m S i e n k i e w i c z zn a la zły się studia o autorze T r y lo g i i ob ejm u jące zn aczn ie w ięcej n iż p o ło w ę

(3)

zbioru. R esztę w yp ełn iają, jako dodatki, szk ice o S ch illerze i G oethem zatytu ło­ w a n e Margin alia Sch iller o w s k ie, szk ic o P e n th e s i le i H enryka K leista pt. W asyście

d e m o n a oraz d łu ższy esej o N orw idzie. P isa n e w różnym czasie, b yły one druko­

w a n e cząstkowro w Ż y c i u i M y ś l i i w T y g o d n i k u P o w s z e c h n y m . K siążk a w ię c im p on u je rozległością za in tereso w a ń i erudycją, autor sięga do litera ­ tu ry antycznej i do okresu rom antyki n iem ieck iej; F a lk o w sk i dał się poznać jako norw id olog, a poza tym , w arto przypom nieć, jest autorem w ydanego w 1929 r. zarysu m onograficznego o R eym oncie, i poetą. Jako krytyk p rzysw oił sobie w ie le m etod. P o słu g u je się opisem i esejem biograficzn ym , u m ie stosow ać freudow ską p sy ch o a n a lizę czy też sięg n ą ć po w sk a z ó w k i do p sy ch o g ra fii. J ed n y m sło w em um ie k on stru ow ać szkic literacki, zaciek aw iać w ielo stro n n o ścią podejść do tem atu, szczeg ó ln ie zaś efek ta m i sform u łow ań słow n ych . M eandry, dygresje, przem ilczenia, refren y, a m p lifik a cje i naw roty do tem atu, by go za każdym razem inaczej n a­ ś w ie tlić , w reszcie zn iew a la ją ce do u w a g i b ły s k o tliw e p o in ty — to sta ła dążność je g o pióra. D b ałość o k o stiu m sło w n y to b od ajże n a jp rzed n iejsza am b icja F a lk o w - sk ie g o -p o e ty , k tóry w e w ła sn y c h p rzek ład ach c y tu je tru d n y w ie r sz S ch illera.

P oetyck iej a m b icji tow arzyszy u niego in n a dążność, sprzeczna z tam tą, a w i­ doczna w stałym p osłu giw an iu się cytatem i od syłaczam i do w ykorzystanej lektury, w id o czn a też w nom en k latu rze p oszczególn ych rozd ziałów — am bicja naukow ca. A le tu, n iestety, pióro zaw odzi, p o n iew a ż p racow icie zebranego m ateriału nie tra k tu je on jak o a rgu m en tów zm ierzających do kon k retn ych w n iosk ów . Zadow ala się zazw yczaj tak im i środkam i dow odzenia, jak p o w o ła n ie się na cudzą opinię, n ierzad k o na an egd otę lub w y izo lo w a n y u ryw ek z tekstu om aw ian ego autora czy opracow ania. L uźne podniety, ciek aw ostk i i sen sa cje urzekają F alkow skiego, k tóry n ie troszczy się zb ytn io o hierarchię w ażn ości problem atyki. Trudno by się też b y ło dopatrzyć w jego szk icach p rzyczyn ow ego szeregow an ia faktów , a w ięc śro d k ó w dow od ow ych podporządkow anych jednem u celow i. D ąży on raczej do p rzesu n ięcia przed cz y te ln ik ie m m ozaik i sp ostrzeżeń , n ap om k n ień i u w ag ek sp o n o ­ w a n y c h w sposób dość luźny. O sobliw ości z ich sygn ałam i sło w n y m i stają się dla n ie g o w w ięk szości w yp ad k ów celem w y w o d ó w . W szystko to spraw ia, że przy pozorach n au k ow ości szk ice jego n ie w y k a zu ją charakteru naukow ego. Są to c ie k a w ie podane im presje, d alek ie od postu low an ej w badaniach literack ich ści­ sło śc i sform ułow ań. A utor zresztą uprzedził czyteln ik a w e w stęp ie, iż traktuje s w o je szk ice jak o eseje.

T ym k ło p o tłiw sza w ię c sytu acja recen zen ta, który z obow iązku m usi legitym o­ w a ć sąd y autora sp raw d zian am i h istoryczn oliterack im i i zastan aw iać się, czy w arto, w ta k im razie, uzu p ełn iać luki, skoro, być m oże, są o n e św ia d o m y m zam ierzeniem autora. A le i etyk ietk a „uczonych ese jó w “, którą by się chciało n ak leić pod tytu łem k sią żk i, n ie przystaje do tych szkiców . Esej to z w y k le próba n ow ych oryginalnych spostrzeżeń , św ieży ch o św ietleń , w yostrzon ych sądów o zjaw isk u , krótko m ów iąc — p róba u k a za n ia n ow ej p rob lem atyk i. U F a lk o w sk ie g o zaś n iejed n a n ow ość okazuje się po c h w ili zastan ow ien ia znaną praw dą, chociaż przystrojoną w odśw ieżoną sza tę słow ną. Jego e seje należałob y dla ścisło ści o k reślić m ian em im presji na tem a ty przeczytanej lek tu ry o dziełach i pisarzach, m oże n a w et przeglądam i, bo n a tak ą n azw ę zasłu gu je w stęp n y, n a job szern iejszy szkic pt. K u l t i anate m a. Jest on próbą przeglądu sprzecznych są d ó w w y p o w ied zia n y ch o S ien k iew iczu od r. 1883, tj. od ukazania się O g n ie m i m ie c ze m , aż p o nasze czasy.

P rzy tego rodzaju przegląd ach , jak op in ie o autorze na p rzestrzen i w ie lu lat, za in tereso w a n ie budzą n ie ty le p o szczególn e w y p o w ied zi tego czy tam tego krytyka lu b pisarza, d o k tórych ła tw o sięgn ąć w razie potrzeby, ile raczej p ozycja w y p o w ia ­ dającego, jego przekonania b ędące od b iciem p rzynależności do ugrupow ań spo­

(4)

łecznych, stron n ictw p olityczn ych , program ów i orientacji literackich. U m ie ję tn ie ukazan e d zieje sła w y autorów , p u b lik o w a n e u nas osta tn im i czasy, przyn oszą w rezu ltacie pouczające w n io sk i o e w o lu c ji gustów różnych kręgów k u ltu raln ych . P rzy S ien k iew iczu próby ta k ie p o d ejm ow an o już w ielok rotn ie, chociaż n ie w y sz ły one dotąd poza studia cząstk ow ych zarysów , a to z pow odu dużej ilości m ateriału. R ecepcja pisarza to problem in teresu jący dla socjologa i historyka literatu ry, a le w ym agający u jarzm ien ia zróżn icow an ego ży w io łu poprzez selek cję i k rytyczn ą ocenę. D ość w sk azać przykładow o na ilo ść artyk u łów op u b lik ow an ych choćby tylk o w 1900 r. z okazji ju b ileu szu pisarza czy później, około r. 1933, z okazji 50-lecia

O g n i e m i m i e c z e m . T ych osta tn ich sta rczy ło b y na w c a le in teresu ją ce stu d iu m

o objętości k siążk ow ej. A cóż dopiero m y śleć o tylu w yp ow ied ziach i p olem ik ach w p rzeciągu la t k ilk u d ziesięciu . D a ło b y się z nich u ło ży ć obszerną h isto rię, m oże n a w e t jak iś „dram at lo su “ o dziejach sła w y pisarza. W tak i b o w iem sch em a t u k ład ają się p od zielon e op in ie o S ien k iew iczu : z jednej strony u w ie lb ie n ie dla artyzm u, którem u tow arzyszy n ie zm n iejszająca się do dziś poczytność, z drugiej — protesty p rzeciw k o id eow ej w y m o w ie i sp ołecznej treści jego dzieł.

R zucająca się w oczy dram aty czność lo só w sp u ścizn y pisarza p ociągała n ie ­ jed n ego ze w sp ó łczesn y ch k rytyków . U rzek ła ona też F alk ow sk iego, który z ok azji z esta w ia n ia sąd ów W itk iew icza i B rzozow sk iego przyznaje w prost, że „z od n ośn ych w y ją tk ó w ich dzieł m ożna by zesta w ić d ram atyczny dialog“ (s. 50). A że i w e w stę p ie do sw ojej książki m a n ifesto w a ł za in tereso w a n ia „przepaścistością d ram atu “, o n e w ięc zad ecyd ow ały o m etod zie je g o szkicu. W m yśl założeń autora m a on d ziałać na czytającego sam ą w y m o w ą d ia lo g ó w , czy li u ry w k o w y ch op in ii ek sp on o­ w an ych w postaci dobranych cytatów . W yp ełn ił też n im i całe stronice eseju, k tóry robi w ra żen ie rozu m ow an ych w y p isó w . R ola autora ograniczyła się do sp in a n ia tych u ryw k ów klam ram i p om ysłow ych kom entarzy, podanych w b ły sk o tliw y c h fo rm u ła ch sło w n y ch . S zk ic w ię c w za sa d zie p o św ięco n y jest nie ty le r e cep cji S ien k iew icza , ile raczej paradoksom w y p o w ie d z i o pisarzu.

W zw ięzły m stosu n k ow o p rzegląd zie podał autor sądy sk on trastow an e, za­ gęszczając w y w o d y w celu w yd ob ycia efek to w n y ch starć i zderzeń: „kult i a n a ­ tem a “, „ S ien k iew icz w ie lk i czy m a ły ? “ W praw dzie autor resp ek tu je n ieza w o d n ą w każdym przegląd zie d ziejów w ięź chron ologiczn ą i d zieli całość na cztery fazy p o lem ik o S ien k iew icza , n ie przeszk ad za m u to jed n ak zesta w ia ć obok sieb ie u r y w k i op in ii odległych. W ystarczy drobny przykład: w y p o w ied ź B rzozow sk iego z 1903 r. sąsiad u je z sądem tegoż krytyka z 1906 r. i kon trow ersją W itk iew icza z r. 1912 (s. 50); w yp ow ied ź N a łk o w sk ieg o przytacza w ram ach sądu A ndrzeja S taw ara, tego ostatn iego zaś korygu je „zrów n ow ażon ym m ark sizm em “ Sam uela S an d lera (s. 123). A u tor u zn aje w ięc potrzebę u m o ty w o w a n ia p oszczególnych w y p o w ied zi, a le jego próby in terp retacji przyczyn ow ej n ie dorastają do poziom u p od ręczn ik o­ w ego, p on iew aż d okonuje ich przy p o m o cy cudzych sądów , jak np. na s. 58— 60 przy objaśnianiu S i e n k i e w ic z i a n ó w N a łk o w sk ieg o p oglądam i Bergsona, ilu str o w a ­ nego cytatem z Fortunata Strow skiego. N ie w y św ie tla w ię c m o ty w ó w tak zn a­ czących opinii, jak te np., które p a so w a ły S ien k iew icza na w odza narodu, lub te, które zdzierały zeń nim b hetm ań stw a. A u tor w o li przem aw iać do czyteln ik a nagą w y m o w ą dialogów zręczn ie w yk rojon ych , w ob ec których zach ow u je się z b ez­ stronną rezerw ą, niby dram aturg w o b ec fig u r puszczonych w działanie.

Szkic F a lk ow sk iego św iad czy, że n ie czas jeszcze na w szech stron n ą i w y ­ czerp u jącą a n a lizę d ziejó w recep cji S ie n k ie w ic z a , że przez n a jb liższe la ta trzeb a się b ęd zie zw racać b ezp ośred n io do te k s tó w za w iera ją cy ch o p in ię o pisarzu. D obrze się w ięc stało, że rych ło po jego p u b lik a cji ukazał się w ybór n a jciek a w szy ch są d ó w

(5)

0 tw órczości S ien k iew icza w w yp isach z obszernym i rzeczow ym w stęp em Jan in y K u lc z y c k ie j-S a lo n i*.

W K u lc ie i a n a te m ie m ateriał ilu stru ją cy w y p o w ied zi o S ien k iew iczu u k ład ał się w form ie chronologicznej sam orzutnie, bez sp ecja ln y ch zab iegów ze strony autora. Z bliżoną do w y p isó w m etodą opracow any został drugi z k olei szkic, pt.

W p r a c o w n i epika. Z am ierzał w nim autor w yk azać w p ły w L i s t ó w z p o d r ó ż y do

A m eryk i na k szta łto w a n ie się w yobraźni i tech n ik i epickiej pisarza. E lim inacja m ateriału ilu stru jącego w ykonana została starannie, m niej zaś in teresu jąco w y ­ p adła próba system atyk i sam ych L i s t ó w czy w y w o d y na tak ie tem aty, jak np. n arod zin y gatunku (list — epika). Tu czyteln ik ch ciałb y się poinform ow ać, jak się p rzed sta w ia ł „list z podróży“ przed S ien k iew iczem , co pisarz przejął z tradycji 1 w jak i sposób o ży w ił k on w en cjon aln y gatunek, trak tow an y przez poprzedników w sposób schem atyczny. W ytraw ny eseista n ie pu ściłb y p łazem takiej okazji.

F a lk o w sk i tym czasem pom ija ciek a w y żyw ot gatunku d zien n ik arsk iego w o k re­ ślo n y m h istoryczn ie środow isku i próbuje m etod y psychologicznej. P rzek on u je w ię c czyteln ik a, że „każdy n a jzw y k lejszy krajobraz, każde n ajp osp olitsze zdarzenie w podróży m usiało być w p ierw przeżyte, nim zostało opisane. W ięc jak że tu w y d z ie lić czyste przeżycie i tw orzyć osobną grupę: opis przeżyć? M im o to jednak, po gru n tow n iejszym rozpatrzeniu się w tek ście listó w z podróży w y śled zim y tam m iejsca bardziej chłonne, gdzie ład u n ek spostrzeżeń rzeczow ych n ie zatrzym uje się na pow ierzch n i, lecz obsuw a się w głąb. W sysa go w sieb ie w ra żliw o ść artysty. W sysa, rozpuszcza, przetw arza jego skład, su b iek tyw izu je. W końcu opisyw an y p rzedm iot, zdarzenie, zja w isk o służą jed y n ie za p retek st do tego poddaw ania się n astrojom i w ra żen io m “ (s. 174).

P rzytoczony u ryw ek w y w o d ó w przypom ina nieporadne w y p ra co w a n ie sem in a ­ ryjne. W podobny sposób p isze autor o różnicach m ięd zy narracją a sw ad ą (s. 199), m ięd zy opisem a w y k ła d em (s. 167), czy też sn u je w y w o d y sta ty sty czn e o zanikaniu form y dialogu w późn iejszych partiach listó w (s. 206, 217). T ego typu pozorne w n io sk i i odkrycia w y p ełn ia ją ca łe stron ice szkicu. A u tor w y iz o lo w a ł S ien k iew icza ze środ ow isk a h isto ry czn eg o , dla k tó reg o on w ó w cza s p racow ał i do k tórego g u stó w m u sia ł pióro naginać. T ym czasem rea ln e w zględ y zapotrzeb ow an ia redakcyjnego w y ja śn iły b y i trafniej, i zw ięźlej to, nad czym F alk ow sk i rozw odzi się na w ielu kartach, np. proporcje m iędzy d ialogiem , „w yk ład em “ a opisem . W szakże list z podróży, ad resow an y do czy teln ik ó w w kraju, którzy na film y jeszcze n ie uczę­ szczali, m u siał rozw ijać kalejdoskop egzotyzm u i być w y p ełn io n y opisam i w ojażera, d y sk retn ie zestaw iać osob liw ości podróży ze stosunkam i krajow ym i.

Pod k oniec sw o jeg o szkicu k o n k lu d u je autor, że „p odróżow anie b yło praw d zi­ w y m rogiem ob fitości“ (s. 243), czyli w o ja że za m ien iły się w u n iw ersa ln y bodziec tw órczości Sien k iew icza. Z tej n ikłej p rzesłanki w yciąga rew ela cy jn e w nioski (s. 237): fakt, że o d setek k ob iet w A m eryce b ył podów czas m ały, w y w a r ł przem ożny w p ły w na kon trastow an ie m ęskiej siły z kobiecą słabością: U rsus — Ligia, S k rzetu sk i — H elena, Zbyszko, Jurand — D anusia itd. W zap ęd zie w y w o d ó w o d m ó w ił autor S ien k iew iczo w i znajom ości bogatej tradycji śred n io w ieczn ej epiki rycersk iej. N ie m a pow od ów do p om n iejszan ia w p ły w u podróży do A m eryki na za w ią zek p ew n ych utw orów . W ie o tym F alkow ski, w ie d z ie li też w spółcześni czy teln icy , znający przeróżne sch em aty k on trastow an ia kobiecej słabości z m ęską siłą, pop u larn e zw łaszcza w rzeźbie i m alarstw ie, jak choćby m o ty w „porw ania S a b in ek “. M im o to częste u S ien k iew icza p oryw an ie rodzaju żeń sk iego przez płeć

1 H enryk S ie n k ie w ic z. M ateriały zebrała i w stęp em opatrzyła J. K u l c z y c k a - - S a l o n i . W arszaw a 1960.

(6)

siln iejszą ok reślali ża rto b liw ie „m etodą in d ia ń sk ą “. W p ływ y podróżow ania, jeżeli rozw ażać serio, n ie sięg a ły tak daleko, by w o ln o b y ło uznać je za u n iw ersa ln y k lu cz do w y ja śn ia n ia gen ezy każdego m otyw u, a taką próbę p od ejm u je F alk ow sk i, gdy u siłu je przekonać sw eg o czyteln ik a, jak ob y „od autora-podróżnika u d z ie lił się bohaterom głód przestrzeni. Z agłoba, Skrzetuski, B ohun jeżdżą w zd łu ż i w szerz po U krainie. S k rzetu sk iego m iłość zaskoczyła w podróży, tak sam o Z byszka z K r z y ż a k ó w “ (s. 245). U w ie r z y lib y śm y a u to ro w i, g d y b y praw dą b yło, że S ie n ­ k iew icz n ie zn ał A riostów , T assów , B en io w sk ich ani żadnego z rom an sów przygód. T oteż raczej na w ia rę p rzyjm u jem y i to, że autor O g n ie m i m i e c z e m n ie znał step ów rosyjsk ich n a w e t z p olskiej b eletry sty k i i dopiero z A m eryki p rzen iósł je na U krainę (s. 239).

Na s. 143 przek on u je nas F alk ow sk i o tym , w jak i sposób w L istach z p o d r ó ż y do A m eryki dokonała się przem iana S ien k iew icza -d zien n ik a rza w d ojrzałego artystę-ep ik a, który zerw ał z m anierą g a zetow ą i w y zb y ł się żonglerki sło w n ej, że w ię c L i s t y to d ecy d u ją cy przełom w tw ó rczo ści pisarza. U w ierzy ć b y tem u m ożna, gdyby n ie drobny fakt, że S ien k iew icz jeszcze przed podróżą do A m eryk i p isa ł i ogłaszał utw ory p o w ieścio w e, a w ięc obok 'biurka felieto n isty m iał pod ręką „pracow nię ep ik a “. B yć m oże, autor p rzypom niał sobie, że jego szkic uderza w próżnię i z tego m oże pow odu złagod ził w ła sn e w n io sk i w n astęp n ym roz­ dziale, pt. S z k ic do p o r t r e tu a r t y s ty . Tu na s. 256— 258 głosi coś w ręcz p rzeciw n ego: że S ien k iew icz żył jeszcze długo rozpędem dzien n ik arstw a, że p ew n e cech y k om ­ p ozycyjn e p rzen osił z gazet do p o w ieścio p isa rstw a . A u torow i n ie zależy w ięc na sam ych w nioskach, lecz na rozw in ięciu przed czyteln ik iem panoram y spraw ciek aw ych . D latego inform uje, że „ p rzyw ieziony z A m eryki w w yb orn ie za p a m ię­ tanej, charakterystycznej osobie kapitana R u d olfa K orw in P iotrow sk iego prototyp Z agłoby przeobraził się w łączn ik a m ięd zy d ziennikarzem i p o w ieścio p isa rzem “ (s. 259), że „zapuszczając się głęb iej w g en ea lo g ię rom ansu przygód m ożna by w nim w y śled zić skojarzen ie p u b licystyk i z p asją do op isyw an ia n iezn an ych ląd ów i lu d ó w “ (s. 260).

W ostatn im eseju, za ty tu ło w a n y m S zk ic do p o r t r e tu a r t y s ty , stara się autor o k reślić trw a łe cech y talen tu pisarza i raz jeszcze przebiega jego drogę tw órczości, m ów iąc o now atorstw ie, m alarskim w id zen iu św iata, o baśniow ości. Szkic roz­ poczyna się od ok reślen ia „galijsk ich cech“ S ien k iew icza. A utor zestaw ia u ryw k i w sp o m n ień m łod ości S ien k iew icza i A lfo n sa D a u d eta (s. 254^255), na ja k ie n a tk n ą ć s ię n ietru d n o w każdej litera tu r ze, a k tó re m ają b y ć d ow od em „ g a lijsk o śc i“ p o lsk ieg o pisarza. P o w o łu je się przy tym na a u torytet W ilh elm a F eldm ana i A n to ­ n ieg o Potockiego, by zakończyć konkluzją: „W pływ y dalekiej rom ańskiej k u ltu ry sp ra w iły , że [S ien k iew icz] »stał się« a rty stą , k tórem u nasza proza za w d zięcza w ie lk ą o d n o w ę“.

O łaciń sk im ty p ie u m ysłow ości S ien k iew icza pisano u nas w ielo k ro tn ie — on sam ch w a lił pisarzy za „aryjskość d u szy“ — toteż m im o w o li n asu w a się u w aga: cóż by zrobił w y tr a w n y ese ista z ta k ieg o p rob lem u jak „ g a lijsk o ść“, która słu ży d o p asow an ia na m istrzów różnych au torów za p ełn ię klasycznej gracji! A w ięc w y ja śn iłb y rodow ód tego sp raw d zian u , p o in fo rm o w a łb y , k ied y ten w ła sn y e s p r i t u św ia d o m ili sob ie k rytycy znad S ek w a n y i jak im i drogam i dotarł on do nas. T ym czasem pióro F alk ow sk iego ze śliz g u je się ku cytatom , którym i w y p ełn ia braki w łasn ej argum entacji. N ic przeto dziw n ego, że w d alszym ciągu szkicu rad by w id zieć w S ien k iew iczu Sarm atę o „d yn am ice rasow o p o lsk iej“ (s. 308), rad b y u k a­ zać jego bogatą, sk om p lik ow an ą in d yw id u aln ość.

Tem u też c elo w i służą dalsze w yw od y, w których autor poszedł za cu d zym i sp ostrzeżeniam i. M etodą p sych oan alizy om a w ia zespół „k om p lek sów “ pisarza oraz

(7)

ich rozład ow an ie w tw órczości. R ozw odzi się nad in tym n ym i ciek aw ostk am i z jego życia p ryw atnego, by z ich pom ocą w y ja śn ić n iek tóre scen y p ow ieści, m ów i 0 „ k om p lek sie P etron iu sza“, odczuw aniu erotyki, o tym że S ien k iew icz stw orzył w ła sn y sty l w erotyce p olskiej (s. 300), w sp om in a o jego ch orob liw ej p red ylek cji do o p isó w m ęczarni i ok ru cień stw a (s. 305). O b szern iejsze w y w o d y p ośw ięca „kom pensacji psychicznej n eu rasten ik a“, który, sk u tk iem n iesp ełn io n y ch osob iście pragn ień siły, obdarzał ju n a ctw em i m ocą bohaterów sw oich p ow ieści, P od b ip iętów 1 U rsu sów . A utor szkicu przy tym n ie k w estio n u je przydatności tych u łam k ow ych p raw d ani też n ie stara się skonfrontow ać pozornych w n io sk ó w z ich a ltern a ­ ty w a m i: w szakże, w takim razie, p ocząw szy od H om era po S łow ack iego, w szyscy tw ó rcy ep osow ych herojów m oglib y być podejrzani o podobne kom pleksy, pisarze zaś z nizin sp ołeczn ych w in n i by sob ie „kom p en sow ać“ n iesp ełn io n e m arzenia w taki chyba sposób, że w y p ra w ia lib y się po tem aty do pałaców i salonów . A u tor sta le m iesza, a n a w et utożsam ia, fik cję artystyczną z przeżyciam i osobistym i pisarza, d latego na p rzeciw n ym b iegu n ie „kom pleksu s iły “ u sta w ia dla rów n ow agi „k om p lek s sch y łk o w o ści“ (s. 304), w yrażający się istotam i słab ym i i w y ra fin o w a ­ n y m i (Ligia, D anusia, P łoszow ski), i dochodzi do w niosku, że S ien k iew icz jednoczy siłę ze słabością. Z godnie z założeniem w y n iesio n y m na kartę ty tu ło w ą kończy p o ch w a łą pisarza-artysty.

F alk ow sk i unika m etody historycznej, w której n ie czu je się p ew n ie, chociaż u ła tw iła b y m u ona o b ja śn ien ie fik c ji arty sty czn ej p rzy czy n a m i zew n ętrzn y m i. P ocią g a ją go an alizy innego typu, takie, które u m o żliw ia ją w y p ro w a d zen ie tejże fik c ji z biograficznych p rzesłanek pisarza. Na w arsztat takiej m etod y w p raszała się dram atyczna z natury osobistość K leista, n a jn ieszczęśliw szeg o z rom antyków , u k tórego „nie cień śm ierci padał na św ia tło życia, a le św ia tło śm ierci padało na cień ży cia “ (s. 366). Tem u to p isarzow i p o św ięcił au tor szkic odrębny, pt. W a s y ­

ście dem on a, ukazując w y b itn ą in d yw id u aln ość, tragiczn ie rozbitą i m iotaną przez

czyn n ik i irracjonalne.

S zk ic jest przedrukiem p osłow ia, jak ie F alk ow sk i n ap isał do P en th esilei K leista w p rzek ła d zie W itolda H u lew icza, w ydanej jeszcze w roku 1938. W łączony ob ecn ie do książk i o S ien k iew iczu , odcina się od pozostałych ese jó w osob liw ą m etodą. P o leg a ona na u k azyw an iu k om p lek sów pisarza, które trak tu je się jako p o d sta w o w e prob lem y. W w ypadku K leista są to b ieguny popędów — m iło sn eg o i n iszczy ciel­ skiego: śm ierć i m iłość, śm ierć i życie. Do tej m etody dostosow ał F alk ow sk i-p oeta form ę w yk ład u , która w ciąga czyteln ik a w głąb m etap sych ologii, a uw oln ion a spod k ontroli m etaforyka przekształca się w k unszt n a zew n ictw a rozpalony do tem p eratu ry barokow ego popisu. Przy czytaniu w zg lęd n ie jasn ych szk iców o S ien ­ k iew iczu m ieliśm y przed sobą bądź co bądź w yw od y, tu zaś z trudem ch w ytam y b ieg m y ś li autora, który m ów i o d em oniczności nadm iaru i o sam ozagład zie K leista, rzu tu jąc jego b iografię w cztery etapy sam ou n icestw ien ia: „K leist ro zw ija ł się poprzez sam ozniszczenie. Od w ybuchu do w ybuchu. I odradzał się, jak Feniks, z w ła sn y ch p o p io łó w “ (s. 357). N ie są to, rzecz jasna, orygin aln e pom ysły autora, k tóry w sk a zu je źródła sw ojej inspiracji. Na podobne in form acje n ie trudno się n atk n ąć w każdej obszerniejszej biografii K leista. P odobną m etodę „zasadniczych p r o b le m ó w “ z a lec a ł przed la ty R u d olf U nger.

Podobną biografią, chociaż, n ależy zaznaczyć, n apisaną z w ięk szy m um iarem , je s t — ostatni w zbiorze — szkic o N orw idzie. Tu ju ż p ierw sze karty pokazują, że p isze je zżyty z tem atem n orw idolog, przy tym poeta, który p rogram ow o n ie dba o zaokrąglanie n apoczętych w ą tk ó w m yślow ych i n ap om k n ien iem , m u śn ięciem pióra, to znow u p rzem ilczen iem k w itu je ciek a w e skądinąd spostrzeżenia. Z agadkę za stęp u je en igm atem , jak np. w stęp n e w y w o d y o „k om p lek sie u tajan ia trzeciego

(8)

w y m ia r u “ (s. 411) przez N orw id a, w id o czn y m w jego m a la rstw ie i poezji. C ie­ k a w ie w y p a d ła próba socjologicznego ok reślen ia p ostaw tego poety. Tu autor n a w ią zu je do sp ostrzeżeń B orow ego, grom adząc dow ody na szlach eck ość m e n ­ taln ości N orw id a, w y k a zu je poszlachecką n iezdolność do fanatyzm u i za cię to ści w sp raw ach sp ołeczn ych przy rów noczesnej pasji do pryw aty, do w y n o szen ia spraw osob istych (s. 436); zap atrzen ie się w uroki k u ltu ry m ieszczań sk iej z jed n ej strony, z drugiej — nieporadność osobistą poety na bruku paryskim i ro zgoryczen ie do sty lu życia w m ieście.

Stu d iu m o N o rw id zie zbliża się do „portretu a rty sty “, jaki p rób ow ał au tor n ak reślić przy S ien k iew iczu . J est to z p ew n ością najlep sza część zbioru. O czyw iście, że i tu n ie obeszło się bez przegięć, spow od ow an ych sięgan iem po kuszące e se istę ciek aw ostk i, a le jest ich bez p orów n an ia m niej. Trudno się jednak pogodzić z w y ­ w od am i na tem at „patriotyzm u k u lin arn ego“ N orw ida, przy którym autor o d sło n ił jed en ze sw o ich sek retów k on stru ow an ia szkicu. Oto w p am iętn ik u Z ofii K o m iero w - sk iej, em igrantki, n atk n ął się F alk ow sk i na spis potraw (s. 440), a że i N o rw id do autorki p am iętn ik a zachodził, należało poszukać w jego tek stach śla d ó w ku chni em igranckiej. T rafił się w p ra w d zie tylk o odosobiony i w ą tły cytat (s. 455), a le w sp arty P a n e m T a d e u s z e m rozrósł się u F alk ow sk iego w dłuższą dygresję. N ie podnosi też w a lo ró w tego ciek a w eg o skądinąd szk icu przerzucanie się do m etod y p ostu latyw n ej, do prób d op asow yw an ia N orw ida do p rzejętego z in n y ch cza só w ideału pokory i fran ciszk an izm u (s. 428—429). M im o podobnych o d ch y leń — trzeba stw ierd zić b ezstron n ie — studium o N orw id zie w yróżn ia się k o rzy stn ie i w ła sn y m sp ojrzen iem autora, i n iep o śled n ią dozą k ry ty cy zm u . Tu za lety i n ie ­ d ostatk i pióra F a lk ow sk iego b alan su ją w „chw iejnej ró w n o w a d ze“.

W krótkiej recen zji m ożna b yło co n ajw yżej n a św ie tlić m etod ę tych szk iców . S zczeg ó ło w y ich rozbiór p om n ożyłb y listę uw ag. Skoro jednak sam autor zd ek laro­ w a ł się w e w stę p ie do sw ej k siążk i jak o eseista, trudno w ym agać, by sto so w a ł ta k ie m etody, ja k ie ob ow iązu ją badacza literatury. E seiście w oln o p om in ąć to i tam to, i n ik t m u z tego tytu łu n ie p o w in ien czynić w ym ów ek . M ijałoby się w ię c z celem sporządzanie kom pletu braków , które m ogą się okazać św ia d o m y m zam ierzen iem autora. N a leży przecież, chociaż ogólnikow o, zaznaczyć, że tem a ty poru szan e przez F alk ow sk iego b y w a ły już przygodnie na w arsztatach bad aczy S ie n k ie w ic z a . F a lk o w sk i le g ity m u je się lo ja ln ie z cudzych u w a g i są d ó w przy c y t a t a c h , p isząc od sieb ie k o rzy sta z p raw a e se isty , m ożna by w ię c sp orząd zić osob n y rejestr od syłaczy do autorów , którym — być m oże — n iczego n ie za w d z ię ­ cza, którzy jed n ak na ten sam tem at już się w y p ow iad ali, o czy w iście w in n y ch form u łach słow n ych . D la przykładu w arto w skazać, że p ośw ięcając w ie le u w a g „m agii p la sty k i“ S ien k iew icza , jeg o w zrok ow o-m alarsk iem u ch w ytan iu tem atu , F a lk o w sk i nie in form u je czyteln ik a, iż zarów no przed lapidarną form u łą B rzo­ z o w sk ieg o z r. 1903: „S ien k iew icza ze św ia tem łączy tylk o oko“, jak i po niej p isa n o na ten tem at w ielo k ro tn ie i przy w ie lu okazjach. F alk ow sk i w ła m u je się do podw oi otw orzonych przez in nych, k ied y w d łuższych w yw od ach próbuje zd e­ fin io w a ć ironię N orw id a (s. 412— 417), gdy głosi: „był on ironistą rasow ym . Jego iro n ię m ożna by p orów nać z m agiczn ą form ułą w y zw a la ją cą ukryty sen s rzeczy “ (s. 417), a n ie w y m ien ia w sw ej k siążce choćby n azw isk a autora, który p isa ł na ten sam tem at w osobno w y d a n y m s tu d iu m 2; p isze o roli baśni u S ien k iew icza , a n ie n aw iązu je do u w ag Z ygm unta S zw eyk ow sk iego, K arola W iktora Z a w o d ziń

(9)

sk iego czy A n drzeja Sta w ara; pisze w reszcie tak obszerny szkic o Lista ch z p o d r ó ż y do A m eryk i, a pom ija rozpraw ę na ten sam tem at Z d zisław a N a jd e r a 3, itd.

O czyw iście, że w zbiorze szk iców o 500 stronicach zn ajd u jem y w ie le sp o ­ strzeżeń n ie budzących sprzeciw u i sform u łow ań zachęcających do sk u p ien ia uw agi. A le droga do n ich zatarasow ana ek lek tyczn ą m etodą autora. S zk ice jego n ie p rzy­ n iosą korzyści badaczow i, który w najlep szym razie uzna je za ek spozycję pro­ b lem a ty k i, a le n ie jej za ła tw ien ie. Jako lektura popularyzująca b y ły b y za oporne i zb y t ekscentryczne. Chyba dla am atorów im presji, reportaży krytyczn ych z p rze­ czytan ej lektury, jak ie b yły w m odzie w początkach naszego stulecia.

J ó z e f S p y t k o w s k i

K a z i m i e r z W y k a , M ODERNIZM PO L SK I. (K raków 1959. W yd a w n ictw o L iterackie), s. X III, 338, 2 nlb. B i b l i o t e k a S t u d i ó w L i t e r a c k i c h .

1

L osy w y d a w n icze M o d e r n iz m u p o l s k ie g o - decydują o tym , że książka ta posiada d w ie aktualności: w p ew n y m sen sie ży je czasem , w jakim p ow stała, od b ijają się w n iej w y ra ziście ten d en cje, które n u rtow ały naukę o litera tu r ze w tak ż y w y m dla n iej okresie, poprzedzającym w rzesień 1939, kiedy, jeśli n a w e t n ie zdobyw ała m on u m en taln ych rezultatów , to w y stęp o w a ła z rzeczą dla dalszego rozw oju o w ie le w ażn iejszą: n ow ym i propozycjam i; ale ży je także tym czasem , w którym dane jej b y ło zetk n ąć się z czyteln ik am i — od b ieran a jest n ie jako p ozycja z n au k ow ego arch iw u m , a le jako dzieło, w którym opis konkretnego m ateriału, a tak że p ew n e p rop ozycje m etod ologiczne — zach ow ały pełną żyw otność. Taka dość n iecod zien n a sy tu a cja zm usza do patrzenia na k siążk ę K azim ierza W yki z dw u p ersp ek tyw : historyczn ej i w sp ółczesn ej, zm usza do patrzenia jako na w y n ik n ie z w y k le d yn a­ m iczn ej sytuacji h istorii literatury polskiej u schyłku d w u d ziesto lecia oraz jako na książkę, która jest n ieb agateln ym głosem w e w sp ółczesn ych d yskusjach m etod o­ logicznych.

Z pozoru M o d e r n iz m po ls k i stoi na uboczu ów czesn ych propozycji m etod olo­ gicznych, z pozoru stoi z daleka od tych propozycji p rzek ształcen ia i u n ow ocześn ie­ nia n au k i o literaturze, k tóre w ów czas dom inow ały. Z najduje się b ow iem daleko za ró w n o od p r o b lem a ty k i fen o m en o lo g icz n e j, fo rm u ło w a n ej przez Ingardena, jak te ż od p rogram ów i b a ta lii p o lsk ich fo rm a listó w . T rudno zn a leźć w tej k siążce ja k ie k o lw ie k p o g ło sy D as lite r a r is c h e K u n s t w e r k czy stu d ió w M an fred a K ridla, F ra n ciszk a S ied leck ieg o lu b D aw id a H opensztanda. A „ zw alczan y czy popierany, stał się jed n ak form alizm — cytu ję K onrada G órskiego — n a jw a żn iejszy m w yd arzen iem polsk iej historii literatu ry w drugim m ięd zyw ojen n ym d ziesięcio leciu i przesłonił sobą inne, sporadyczne in icja ty w y n ow atorskie, które n ie zd ołały rozw inąć się w od ręb n e kierunki b adaw cze. D latego trudno o n ich m ó w ić na rów n i z innym i zja w isk a m i tego ok resu “

3 Z. N a j d e r , O „Listach z p o d r ó ż y “ do A m e r y k i H e n r y k a S ie n k ie w ic z a . Pa- m i ę t n i k L i t e r a c k i , 1955, z. 1, s. 54— 122.

1 K. G ó r s k i , P r ze g lą d s t a n o w i s k m e to d o lo g ic zn y c h w p o ls k ie j histo rii lite ra­

t u r y d o 1939 roku. W: Z ja z d N a u k o w y P o lo n istó w 10— 13 g ru d n ia 1958. W rocław

1960, s. 119. Z now szych prac om a w ia ją cy ch p rzem iany w p olskiej n auce o litera­ tu rze u sch yłk u d w u d ziestolecia por. A. O k o p i e ń i J. S ł a w i ń s k i , O Fran­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wieczorem jemy z żoną kolację w hotelu, a mnie ciągle jawi się w pamięci ta usłużna dodatkowa łyżka zupy, którą siorbałem, którą doitałem, bo byłem

Jest to jedyne tego rodzaju wydaw­ nictwo prawnicze w Polsce, niezbędne dla znajdujących się w obcych krajach licznych instytutów i placówek nauko­ wych,

Dlatego też w razie nowelizacji postanowień normujących ustrój adwokatury wydaje się celo­ we wprowadzenie następującego przepisu: „Należności członków

Nie podejmując tu zatem tego zadania, przypomnijmy jednak szereg nazwisk adwo­ kackich z Kalisza, którymi dzisiejsze pokolenie adwokackie tego miasta słusznie

B iologiczne po­ dłoże zachow ania agresyw nego, II.. W spółczesne psychologi­ czne te o rie zachow ania agresyw nego,

Badowski podzielił się z zebranymi swymi do­ świadczeniami z okresu 25-letniej pra­ cy w adwokaturze, dotyczącymi spo­ sobu przygotowywania przemówień są­ dowych

Do zakresu działania Naczelnej Rady Adwokackiej należy — poza już istnie­ jącymi kompetencjami — określanie liczby okręgowych rad adwokackich i ich zasięgu

„Adwokatura polska w okresie okupacji hitlerowskiej” doszukał się zaledwie „czternastu sprawiedliwych” wśród adwokatów warszawskich, „którzy wykazali