• Nie Znaleziono Wyników

Dzwonek, 24 listopada 1926

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dzwonek, 24 listopada 1926"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

24-go listopada 1926,

Gazetka dla dzieci

Bezpłatny dodatek tygodniowy.

Kościółek otwarty.

Kościółek otwarty, wstąpcie lube dziatki.

Poproście o zdrowie dla ojca i matki;

Pomódlcie sio trochę, westchnijcie do nieba tio pomocy Bożej każdemu potrzeba.

Gdv dzieci pobożne, aniołek ich strzeże Nigdy ich do złego ochota nie bierze;

Bóg im błogosławi, w łasce Jego rosną, Miie jak kwiateczki, co przychodzą z wiosną.

Dzielny syn.

Z życia kolejarza.

Gorące promienie słońca popołudniowego oblewały omdle­

wająco cichy leśny krajobraz. Zwrotniczy Franciszek Frankowski siedział na ławeczce przy swej budce zwrotniczej w cieniu roz­

rosłych akacyj. Cisza wiejąca z lasu i gorączka szalona podzia­

łały na niego usypiająco, tak, że zaczął poziewać kilkakrotnie a nie chcąc zasnąć, przecierał swe oczy, twardą od ciężkiej roboty ręką. Myśl, że pociąg towarowy za chwilę miał przejechać od­

ganiała też sen z jego powieku. Zwrotnice już był nastawił 1 wkrótce dojrzał też dymek biały, a chwilę potem pociąg z hukiem go minął. Palacz pokłonił się zwrotniczemu z lekkiem ucucMn zazdrości, gdyż ten nie potrzebował się tak prażyć przy ogniu ^k on. W dodatku otaczał go zielony las chłodny, tak. jak aa nr*w-

ddwem letnisku! P

(2)

55?!© £)5t lo .t.cj fil.V/c) .V. CJ S’-T’-c!) 2 G5T!©S5,f!c)55?!c>S5T!c)<S57!©55T!©S!V!©S5T!5

Frankowski do następnego pociągu miał znów pól godziny czasu, a byl to pociąg pośpieszny. Podeszły już w latach zwrotni­

czy, postanowił przeto odpocząć sobie trochę, gdyż i wiek mu cię­

żył i reumatyzm stawowy zimą mu dokuczył, a dzisiejszy upał jakoś dziwnie mu dopiekał i go nużył. Oby już syn jego przyszedł, bo filiżanka kawy od razu by go rozstrzeźwiła. A przecież lada chwilę powinienby przybyć. Przez chwilę jeszcze starzec spo­

glądał w stronę, z której syn miał nadejść, walcząc ze zmęczeniem, które go coraz bardziej ogarniało, aż nagle oczy mu się przymknę­

ły. Duszę jego ogarnęły słodkie sny, w których człowiek wszyst­

ko zapomina, co go gniecie i dręczy.

Kilka chwil później Wojtek, syn zwrotn., schodził wzdłuż tamy kolejowej ku budce, aby ojcu przynieść kawę. W tern z daleka dojrzał ojca spokojnie śpiącego na ławce. Chciał biec, by go obu­

dzić, ale namyślił się, życząc ojcu zmęczonemu zasłużonego odpo­

czynku. Po cichutku doszedł do budki zwrotniczej, wszedł po schodach i postawił dzbanek z kawą na stole. —

A Franciszek Frankowski tymczasem zasnął na dobre. Śniło mu się, że szedł po pracy do domu. Ciężkie chmury zasłaniały niebo, silny wiatr powstał, i nagle lunął rzęsisty deszcz. Coraz silniej i głośniej padało, grzmot z daleka się bliżał i nagle — grzmot i huk przebudził Frankowskiego, który przerażony skoczył, roz­

szerzając szeroko oczy. W tej chwili przejeżdżał pociąg po­

spieszny! Boże! A zwrotnica nje nastawiona! — Bezprzytomny prawie wybiegł z budki, zatrzymał się jednak u wyjścia, tłukąc się pięściami w czoło i rwąc włosy z głowy. Pocóż jeszcze biegł do zwrotnicy? Już za późno! Pociąg przedostał się już na fałszywy tor a na stacji stał pociąg towarowy. Frankowski w duchu już widział krew i trupy, porozszarpanych i krzyczących ludzi i stosy gruzów i zgliszczy, krzyknął:

ł.Boże litościwy!“

Krzyk ten nieludzki wprost z głębi piersi wydobywający się, przypominał raczej wycie dzikiego zwierzęcia rannego. Bie­

dak padł na kolana, gdyż w głowie jego huczało jak w kotlet bliskim był omdlenia i Cóż się teraz bowiem stanie? Zaaresztują go, przesłuchiwać go będą bez końca, poczem kara sądowa nastąpi i uwięzią go! Cóż to za wstyd dla niego i całej rodziny. A poza- tein rodzinę jego czeka bieda, gdy utraci chleb. A sumienie jak mu będzie wyrzucało, że stał się powodem śmierci i kalectwa tylu ludzi! Stokrotnym stał się mordercą! — Nie, tego nie zniesie!

Z nadludzkim wysiłkiem powstał, zaczął biec, przyczem raz po

(3)

ętrTS vD d 6 ‘ ö S^c) tij *V«c)'5 »Vlc) (9 O (jiVc) '5>ic; (9 *V*c) (?> «V^ö ci

raz upadał, znów * powstawał, bez tchu prawie przystawał, aby zaczerpnąć choć trochę powietrza. Biegł ku wysokiemu mostowi, który miał się stać jego ratunkiem, biegł ku głębokiej rzece, która miała wybawić go z dręczących myśli! Dysząc ciężko dobiegł do kraty i spojrzał w ciemną otchłań! Kurczowo rękoma uchwy­

cił żelazną poręcz mostu. Jeden skok byłby wystarczył, aby w nim wszystko zagłuszyć! W tej chwili nie myślał ani o niebie, ani o piekle!

Aż tu nagle — usłyszał na drugim końcu mostu wesoły okrzyk! Jak przez mgłę widział syna swego, Wojtka, wdrapują­

cego się na wywyższony tor kolejowy, widział też, że wesoło ki­

wał mu ręką:

„Ojcze!“ wołał. „Pociąg pospieszny pojadzie na właściwych szynach! Ja je nastawiłem całkiem debrze!“

Wtedy ojciec puścił poręcz żelazną i zatoczył się, gdyż ko­

lana zatrzęsły się pod nim.

„Co ty mówisz, chłopcze? Pociąg pospieszny jest na wła­

ściwych szynach? To nie podobnem!“

1 już chłopiec przybiegł do niego i spojrzał na niego ocza­

mi tak dziecinno wesołemi, że iskierka nadziei za tliła w sercu utrapień ego człowieka.

„Nie gniewajcie się na mnie, ojcze!“ błagał chłopiec. „Tak smacznie spaliście, więc nie chciałem was zbudzić i sam nastawi­

łem zwrotnicę!“

Ojcu zdawało się, że niebo się otworzyło i żadne karcące słowo nie wymknęło mu się z ust zaciśniętych. Cóż to za pocz­

ciwy chłopiec! Drwisz jego!

Nie obudził go, a tyle nabawił go strachu! Radością i szczę­

ściem przejęty, że minęło go wielkie nieszczęście, uchwycił nagle ręce Wojtka i rzekł wzruszonym głosem:

„Chłopcze! Źle się mogło skończyć! Ale dobrze się spra­

wiłeś! W każdym razie powinienieś mnie był zbudzić! A teraz podziękujmy Panu Bogu, który wszystkiem podkierał ku do­

bremu!“

Wulkany, które chleb wypiekają.

To, co wam teraz opowiem, dzieci, to nie bajka, choć nie mogę wam co prawda powiedzieć: „Spróbujcie, to się sami prze­

konacie1'! Nie możecie bowiem pojechać tam-dotad, bo trochę da-

(4)

sx&exsxBisexsexs exssxsexs 4 sx96x9sxsesti>eai9<ax9ex9 axs leko, a choćbyście do zwykłej ziemi, niewiem jak dobrze wyru­

szane ciasto zakopały — zawsze z niej wydobyłybyście tylkc ciasto, a nigdy świeży chleb z chrupiącą skórką...

V/;ęc gdzież to można zrobić, zapytacie się mnie i czyż ziemia może być piekarnikiem? Przynieście tylko atlas szkolny, otwórzcie go, a ja wam odpowiem na wszystkie pytania, przy- czem wam dalej będę opowiadał. Macie atlas? Dobrze, więc roz­

łóżcie sobie kartę — ej nie, lepiej same poszukajcie, gdzie ieży fslandja? Przyjrzyjcie się dobrze tej karcie: tam bowiem ziemia wypieka placki...

Mnóstwo gorących źródeł w Islandji wykazuje, że cała wy spa ta ongiś była wielkim wulkanem. Wszak wiecie, co to wul­

kan? Wulkan, jest to góra z otworem u szczytu, z którego co pe­

wien czas wydobywa się ogień i wypływa lawa czyli stopione podziemne kruszce, zazwyczaj przytem daje się uczuć trzęsienie ziemi, od którego nieraz przewracają się budynki okoliczne, atoli sa także wulkany, z których ustawicznie się dymi i w których go­

tuje się lawa bez szkodliwych następstw dla okolicy.

Wiele kraterów, (tak się nazywają otwory wulkanów) już wystygły, alt wnętrze ziemi w Islandji jeszcze wciąż się żarzy i po części jest w ruchu. Pod powierzchnią ziemi, pod skórą ziemi, gotuje się jak w piekarniku.

Matki islandzkich dzieci ugniatają ciasto, gdy chcą chleba napiec, okładają go formą, aby ciasto się nie zbrudziło, rozkopują ziemię, wsuwają formę z ciastem do środka, jak do pieca i po upływie 10 minut już wyciągają upieczony chleb.

Wszak to bajecznie! Wulkany więc nietylko są straszne dla najbliższego swego otoczenia przez spustoszenie, jakie sprawiają swym wybuchem ,ale są one też i pożyteczne, a to wyzyskują już lak widzicie, należycie islandzkie kobiety.

Jak pszczoła wytwarza wosk.

Najciekawszą czynnością pszczół, to wytwarzanie wosku.

Mniemano ogólnie, że pszczoła wosk zbiera bezpośrednio z kwia­

tów. Tymczasem tak nie jest. Wosk pszczelny nie zachodzi w przyrodzie, jest on wytworem cała pszczoły. Pszczołom potrze­

ba do wytwarzania wosku pyłu z kwiatów. Miód zaś daje ma­

teriał, z którego wytwarza sie wosk a pył z kwiatów zabarwia­

ne. Prz> dobrych zbiorach pszczoły więcej spożywają miodu,

(5)

aniżeli im potrzeba do wyżywienia własnego i wyżywienia swycjj młodych Wskutek tego mogą wypocić i wydzielić wosk, który t nich stanowi właściwy tłuszcz cielesny. Wosk wychodzi z eiała w kształcie małych cienkich listków, które są białe, przejrzyste i kruche, a wychodzą zpod łusek pierścieni brzusznych. Tylkf pszczoły, zwane robotnicami, wytwarzają wosk, matce i osoiy brak narządów do tej czynności. Wytwarzanie wosku odbywa się głównie ra wiosnę i w lecie, w jesieni brak dostatecznego ciepła do wypocenia wosku. Dodać jeszcze wypada, że do wytworzenia jednego funta wosku potrzeba 10 do 15 funtów miodu.

List do Dzieciątka Jezu.

Druga odsłona.

Izba skromna w ubogiej chacie.

Pierwsza scena.

Janek, potem siódmy anioł.

(Janek zasmucony siedzi na ławce).

Janek: Mateczka poszła na Pasterkę, mówiła, że poprosi Dzieciątko o chleb dla nas, ponieważ go nam już brakło. Jak oj­

ciec jeszcze żył, tośmy zawsze dostawali po miseczce mleka z buł­

ką, a teraz musimy głód znosić. (Płacze). O, drogie Dzieciątko do­

pomóż nam! (Podchodzi do okna). U sąsiada, tam w tym pięknym domu, zapalono w tej chwili świeczki na choince. Stasia tam mie­

szka. Oj, jakże pięknie, jasno! Stasia tańczy wokoło drzewka. Q, teraz ;djęła pierniczek z niego i zjada! Gdybym choć maty kawa­

łeczek mógł dostać. Dlaczego Dzieciątko do nas nie przyjdzie?

Izdebka nasza pewnie za mała i za uboga? (Płacze i siada znowu).

Ja sam niechcę nic, ale mateczka i siostrzyczka moja są głodne Gdyby Dzieciątko im choć coś przyniosło! Mnie głowa lak bardzo boli. (Chwyta się za głowę). Ale nie chcę usnąć, chciałbym zaczę- kać, czy — Dzieciątko — i do nas — nie — przyjdzie, choć — pó.

źniej. (Głos jego staje się coraz słabszym; głowa pochyla się na stół; zasypia).

Siódmy anioł: (na palcach wchodzi, zibliża się do sto­

łu, na którym stawia atrament, kładzie pióro z rączką i papier:

cichym głosem mówi do śpiącego): Tak, przyjdzie Dzieciątko, ale wpierw trzeba poprosić o to w liście, jak to inne dzieci czy.

tią; napisać też trzeba, czego sobie życzysz. Czekam z atesknk.

(6)

^0g!fI®67ß367r36ITTB<5Xe)GSic)6X8 6 <5TVUSSTf®S?K56>X3SST96X3GX3<5Xt

;e,n zatem, abym mógł twój liścik zanieść Dzieciątku. Zostar

‘ßpgiem! (Odchodzi. Przy drzwiach krótko potem stoją dwie Ljewczynki, bardzo biednie odziane).

Druga scena.

Jaś, Marysia, Elzunia.

Marysia: Jasiu, Jasiu, gdzie jesteś?

Elzunia: Nie możemy zasnąć, takie jesteśmy głodne.

Marysia (budzi Jasia): Zbudź się Jasiu! Prawda i ty jesteś głodny, tak jak my?

Jaś (zaspany): Cóż się stało?

Elzunia: Czy matusia nie zostawiła nam choć małego ß!wałka chleba?

Jaś (zbudziwszy się): Chleba? Nie, niema ani kawałeczka jflain nadzieję, że Dzieciątko wnet do nas przyjdzie. We śnie wi- piałem aniołka, a miał coś białego w rączce.

Elżunia (wywraca atrament): Cóż to tu za czarna zupa

„a siole?

Jaś: To atrament, a ty Elżunio go wylałaś.

Marysia: Co z tern począć mamy?

Jaś: Trzeba pisać i to listy pisać.

Marysia i Elżunia: Listy pisać?

Marysia: Napisz ty list, Jasiu, jeśli umiesz!

Jaś (zdziwiony): Patrzcie tylko, tam leży papier i trzonek.

Zaczynajmy. Kto to nam przyniósł? Elżunia cały atrament wy- 1ala, czem ja teraz będę pisał?

Elżunia: Umaczaj tu w tym czarnym stawie! Tam masz pdrazu dużo atramentu.

Jaś: Do kogo więc mam pisać?

Marysia: Do mnie albo do mateczki.

Jaś: Hola, przypomniało mi się coś! Napiszę do Dzieciątka, dlaczego o nas zapomniało.

Marysia i Elżunia: Przypatrywać ci się będziemy, a podpowiemy ci. co masz pisać.

Jaś (z powagą siada i macza pióro w rozlanym atramen- cje). Jeszcze nie umiem wszystkich wielkich głosek, bośmy się jch jeszcze nie uczyli.

Marysia: Dzieciątko małe głoski też przeczyta.

Jaś (pisze, przyczem głośno mówi): Kocha-ne Dzieciątko!

jtfe mamy chleba!

(7)

tfXć>SX5>S7K2>Sr,Kc)S7K,35X3SXc>S70 7 6X9S?rr5M5X3(5X36ił!5>SX3SS®^*'

Marysia: Wspomnij też o moich podartych trzewik3^

Jaś: Pozwól mi wpierw o Chlebie napisać. Bo to bar“

trach a sprawa!

Elżunia (drżąc z zimna): Tak mi zimno, poproś też

ciepłą chustkę. - .

Jaś: Marysi potrzeba o-bu-wia. Wiesz Marysia, nan^3 je trzewik, to prędzej będzie. Już kiedyś na tablicy maloW®

trzewik — Tak, już zrobiłem. — Elżunia prosi o ciepłą chud Dzieciątko już przeczyta, choć niewyraźnie napisałem.

Marysia i Elżunia: A dla mateczki?

Jaś: Oj, tak, matusi tak dużo potrzeba, że nie starczy pieru do napisania wszystkiego.

Marysia: Pisz: dla mateczki płaszcz.

Elżunia: Pisz jeszcze: mufkę.

Jaś: Napiszę, że matusia nic nie posiada, więc pro6®0 Dzieciątka, aby dało, co Mu pozostało.

Marysia: A przyrzekamy Mu, że będziemy bardzo P słuszni i grzeczni.

Elżunia: ? chętnie się będziemy modlili do Niego. ^ Jaś: Będziemy — po-sluszni i będziemy się modlili- ^ v ja też jeszcze obrazek od księdza proboszcza, to go Dzieciątku ?

daruję; włożę go do środka listu. ,a

(Odchodzi i przynosi obraz. W tym czasie siostry chwy za list, przyczem go obrudziły atramentem).

Jaś (wraca i widzi, co się stało): Dzieci, coście z^1 Cały list poplamiony atramentem.

Elżunia: Zaraz z liżę plamę. „«

J a S: Nie rób tego, trzeba odczekać aż uschnie. (Wszy5^

chuchają na list). Tak, otóż uschło. Muszę jednak dopisać, że t0 Elżuniu list poplamiłaś.

Elżunia (plącząc): Wtedy mi nic nie przyniesie- . ^ Jaś: Już nie płacz, nie zrobię tego. Napiszę tylko (s’a,0 I pisze): Nie gniewaj się na nas, że list ma plamę. Zrazu n'e M

jej

tam.

Marysia: A czy Dzieciątko do nas znajdzie? p Jaś: Poczekaj, jeszcze i to dodam: mieszkamy w . (eśnym, tam, gdzie łąka Michała Skórskiego. Twój Jaś. — już Dzieciątko będzie wiedziało na pewno. Włożę jeszcze zek w kopertę i zakleję. Na wierzchu napiszę: Do kod1*311 Dzieciątka w niebie.

(8)

^SsirseTrsasxesxesTrasxssxa 8 excxsxssxssxsssrasxssxssx?

Marysia: Kto zaniesie list na pocztę?

EIżun i a: Ja. A wolno mi będzie wrzucić go do skrzynki?

Marysia: Ja to zrobię!

Jaś: Obiedwie możecie pójść, jeśli się teraz wśród nocy boicie.

Obiedwie: Nie boimy się.

Marysia: Skrzynka nie tak daleko, pobiegniemy szybko.

Jaś: No, to idźcie. Ja tu pozostanę, gdyż nic możemy

^*ty bez opieki pozostawić.

Marysia i EIżun i a: Zaraz powrócimy. (Odchodzą).

Trzecia scena.

Jaś, potem siódmy anioł.

Jaś (klęcząc):

Kiedyś, o Jezu, chodził — po świecie, Brałeś dziateczki w objęcia Swe.

Patrz tu przed Tobą klęczy Twe dziecię, Do serca Twego przytul dziś mnie.

I dla Marysi i Elżuni też proszę o błogosławieństwo. A o 3.tusi też nie zapomnij. Proszę też, aby list na czas nadszedł!

Wychodzi).

p Siódmy anioł (wchodzi cichutko i spogląda na stół).

aPieru niema, atrament wylany, piórko jeszcze mokre, więc Jaś aDisał list. Jakże się z tego cieszę. Zaraz zgłoszę o tern Dzie-

•iątku. (Odchodzi).

(Zasłona spada).

Dokończenie nastąpi.

Ku zabawie,,

w Kwadrat ten zawiera 9 pól. Do tych 9 pól należy wpfsaü 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 w ten sposób, że zliczone w każdym

^ ehtnku — z góry na dół, z lewej strony na prawą i na krzyż —

^'sze wydadzą liczbę 15.

C9 ż ‘Z : Pfezi toazjx

‘I ‘9 ‘6 :pbzJ !%uü

*8 ‘e > :RW Ämuay)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uczniowie, wykorzystując metodę burzy mózgów, odpowiadają na zadane pytanie; wśród podanych odpowiedzi powinna się znaleźć jedna konkretna: należy dobrze

Gdym jako mały chłopiec budził się w dniu wyjazdu matki, wtedy była już dobra moja mateczka od kilku godzin w drodze. Wtedy to wszystko inaczej się działo w całym domu

i ciągnie zasobą choinkę. — Przystaje w środku sceny.) Pierwszyaniół: Oj, jakże się cieszę! Nadszedł Ztlj czas gwiazdkowy. Ludzie mają zapomnieć o smutkach i troskach

„Tworzenie programów nauczania oraz scenariuszy lekcji i zajęć wchodzących w skład zestawów narzędzi edukacyjnych wspierających proces kształcenia ogólnego w

Zgodnie z artykułem 491 4 ustęp 3 sąd oddala wniosek o ogłoszenie upadłości, jeżeli w okresie dziesięciu lat przed dniem zgłoszenia wniosku w stosunku do dłużnika prowadzono

Po zwrocie, jaki dokonał się w twórczości Chomsky ’ ego w połowie lat sie ­ demdziesiątych, jego badania koncentrują się na wykryciu struktury i zawartości gramatyki

- kontroluje czas pracy na każdym polu, to jest ogłasza jej początek i koniec;4. - rozdaje każdorazowo przed ogłoszeniem czasu pracy, na każdym etapie, odpowiednią kartkę

Znany był ze swojego negatywnego nastawienia do wroga Rzymu – Kartaginy (starożytnego państwa położonego w Afryce Północnej). Dlatego każde swoje przemówienie wygłaszane