• Nie Znaleziono Wyników

Dzwonek, 24 września 1926

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dzwonek, 24 września 1926"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

24-go września 1926.

ZWO NEK

Gazetka dla dzieci

Bezpłatny dodatek tygodniowy.

r

O polska mowo,..

O polska mowo — spuścizna droga, Tyś mi świętością daną od Boga, Tyś mi jak wiara najdroższą cnotą, Bez ciebie marną byłbym istotą.

Tyś mego szczęścia cała pociechą, Mojego życia zaszczytną cechą, Ty uwydatniasz co serce czuje, Czy ono smutne, czy się raduje.

A głos twój miły, jakby słowika,

Tak mnie zachwyca, tak mnie przenika, ■ 2em cię pokochał aż do mogiły,

Boś skarb mój drogi, boś skarb mój miły.

(Jan Ligoń.)

Bieda bez matki!

Matka moja co rok utuczyła dwie świnie i sama zawiózła na sprzedaż do pobliskiego miasta. A był to zawsze wielki wy*

pacek, gdyż matka moja nigdy zresztą nie wyjeżdżała z domu.

Gdym jako mały chłopiec budził się w dniu wyjazdu matki, wtedy była już dobra moja mateczka od kilku godzin w drodze.

Wtedy to wszystko inaczej się działo w całym domu i gospodar­

stwie. Gdy mi powiedziano, że matka już wyjechała, smutek na­

pełniał moje serce i często popłakiwałem sobie a siostra starsza

(2)

ViT85Xt>6X8SXc><S:ł!®5>I®6i*9SX® 2 SSTB6X85XS®sre<SX0S7f?5>61łi3)S?1@

nie mogła runie niczem utulić, cała radość znikła mi z przed ócz na cały dzień. Wreszcie pozwolili mi wstać, a teraz rozpoczęła się moja bieda. Spodnie nie chciały wejść na nogi, pończochy prze­

ciwną stroną wciągano na stopy, a szelki naraz stawały się nie*

: równe. Przy ubranku jeden rękaw był na ręby wywrócony, ach, mizerne to było ubieranie, gdy mateczki nie było przytem. Pacierz też jakoś szedł nieskładnie. Kawa nie była dostatecznie słodka, nie' wiadomo, na czerń to polegało. Biegałem potem po całym do­

mu. a wszędzie było strasznie nudno. Zabawa nie szła qd ręki,

"książki wszystkie były podarte, clrleb niesmaczny, wszędzie cze-

"=góś niedostawało. Zacząłem płakać na dobre, a co znowu siostra sie gniewała i wciąż o coś na mnie zrzędziła. W zastępstwie mat­

ki i jako gospodyni była całkiem inna jak zwykle i stąd ostrą wo­

bec mnie. Nic dziwnego też, że ja, jako pieszczoch najmłodszy, do południa co najmniej z jakie 30 razy już zapytywałem się, „czy to

tuż nie czas, aby mateczka wróciła?“. Mówiono mi, żc wróci dopiero o szóstej wieczorem.

Przy obiadzie zdawało mi się wciąż, że lada chwilę matusi wejdzie z kuchni! Niestety nie.wchodziła i całe Jedzenie dziś wła­

śnie było do niczego.

Gdyby ojciec nas nie był poskromią! swoją powagą, napew*

ro bylibyśmy się nawet pokłócili, bo talerze nie stały na swojeir miejscu, łyżki pogięte, zupa była cienka.' kluski za twarde, wszy­

stko było inaczej, gorsze, niż zwykle. Również przy modlitwie przed jedzeniem byli wszyscy rozstrojeni, bez mało utknęliby wszysex w pacierzu.

Po południu .z jakie 50 razy może biegałem na wzgórze z?

szkolą : spoglądałem w stronę młyna, czy nie widać jeszcze wozu, którym wspólnie kilka osób się wybrało z moją matką. Strasznie sio te pół dnia ciągło.

Wszystkie drewienka łamały się pod tępym nożem, nawet piesek nasz ani msz nie chciał sic ze mną bawić. A nikt mi już nie

•Odnów iadał na pytanie moje. kiedy mateczka powróci. Zaraz nf \ nakazywano:

„Przestańże przecież mnie nudzić, Ludwiniu, z twojem wie- czncrn pytaniem! Już zobaczysz sam, kiedy wróci!“

Wreszcie, wreszcie wieczorem o szóstej wracała sąsiadkf . i z;i’■ ■' do niej• przyskoczyłem,"czy- Wojtek, woźnica wozu wspób

.ner-, już. ież wraca. A sąsiadka rzekła:

„Tak, i uż jest na końcu drogi“. Wtedy, fa„iak -wicher. $wöw

(3)

fxeoresxssxassresxssxasxa 3 sxexsxssxBs^rsisxaexBsxasxa iem przez cmentarz, zbiegłem po kilku stopniach w stronę drogi- Wóz już był zajechał i z pod płachty, którą wóz przed deszczem był nakryty, wychodziła mateczka, która ujrzawszy mnie tak ser­

decznie i miłośnie ku mnie spoglądała, że znów cały świąt wyda­

wał mf się jasnym-; teraz znów dobrze, bo mateczka znowu była w domu. Uścisnęła mnie, pogładziła po włosach i uchwyciła za rękę i tak szliśmy ku domowi. Przyspieszałem kroku, aby jak naj­

prędzej mateczka znów zaszła do domu, który przez cały dzień taki byi opaczny. A możeby nawet cały dom się zapadł, gdyby mateczka szybko nie wróciła.

Jacy niedobrzy ci ludzie, co chwilę ktoś mateczkę zatrzymy­

wał w drodze i pytał o powodzenie lub witał ją z miasta. Pytał c cenę świnek i czy dużo ich było na targu? Czy dobrze nakupił?

swe potrzeby?

Oby też już dali jej spokój, bo gotowe zajść jakie nieszczę-/

ście w domu. Zatrzymała się jeszcze przed krzyżem misyjnym. * aby się pomodlić! Wszakże nie miała o co prosić, kiedy sama już była w domu. Wreszcie za szliśmy do domu i skończyła się nasza całodzienna udręka. Ojciec znów był wesół, brat śmiał się całą gębą, a i siostra już nie robiła takiej poważnej miny, piesek tańczył z radości: stół znów mocno stał na Swojem miejscu,' szyby znów jasne : wszystko inny miało wygląd ; wszystko znów w porząd­

ku, bo mateczka znów w domu.

A wy, dzieci, też tak kochacie swoją mateczkę, jak mały Lud wiś? O, zapewne, bardzo! — Nie wolno wam też nigdy jej za­

smucać a wszystko to powinniście jedynie robić, co jej sprawia radość.

* * *

Zaledwie matka powróciła, zmieniła odzież i poszła do chle­

wika. aby zobaczyć, czy wszystko należycie przygotowane dla'no­

wych prosiątek.

Wreszcie przywieziono prosiątlta. Były one jeszcze obce ; stąd dzikie i nieufne i ukrywały się w słomie przed nami. Matecz­

ka przygotowała w tym czasie smaczną polewkę dla prosiątek, w którą palce wkładała, by się przekonać, czy aby nie za ciepłe, po­

czerń wabiła je „uju-t, ujut, ujut“, i mieszała głośno zupę, aby zachę­

cić nieufne zwierzątka. Cóż to była za radość, gdy wreszcie usłu­

chały i zaczęły pić. Cała rodzina nasza była w chlewiku i spoglą­

dała m pros łątka, czy im też uszy zwieszają się należycie, czy ogonki mają zakręcone, czy czyste, każdy wychwalał jakiś -'szcze-

(4)

6XS(5X<96Xi5>6X36X3<5X3>.6X86X8 4 <5X96X36X36XeX5X86X36X®65ł!f

gół. Mnie się najwięcej podobał ich kolor różowy, a wybrałem sobie najładniejsze.

Wreszcie chlewik zamknięto i wszyscy udaliśmy się do po­

koju. Mateczka nasza musiała o wszystkiem opowiadać, choć na­

raz uczuła, że jest zmęczoną i głodną. Były to chwile piękne i mi­

łe, gdy tak wszyscy razem pracowaliśmy w domu lub gdyśmy ra­

zem siedzieli w domu!

Czyż wogóle na całym świecie jest choć jedno piękniejsze miejsce od domu rodzicielskiego!

Dzieci, nie szukajcie uciech i radości poza domem! W domy najdrobniejsza rzecz sprawi wam więcej uciechy, niż wielkie teatry lub jarmarki lub też buda jaka cyrkowa! Dziwne bowiem błogo­

sławieństwo spoczywa na naszym domu rodzinnym.

' W domu rodzinnym.

Wszystko idzie tu jak z płatka, Jak w zegarku o swej porze!

Domem rządzi nasza matka, Wszyscy robią, co kto może.

I bez sprzeczki, bez hałasu, Wszystko robi się zawczasu;

Ojciec rad i pilnych chwali

ac z nim wspólnie pracowali.

Zadanie rachunkowe.

Zgadza się.

Janek odrabia zadania szkolne, mianowicie rachunki i to stra­

sznie długie zadanie: Janek ma pomnożyć 248739 razy 546897. Za­

biera się więc do tego i liczy i liczy i mnoży, aż mu pot wystąpił na czole i spływa po nosie. Wreszcie wykończył i wypadła mu su­

ma 136 034 612 883. — Dobrze, zgoda, ale czy też wynik się zgada?

Nieufnie Janek spogląda na tę długą liczbę, gryzie swój trzonek i rozważa, czy jeszcze raz ma przeliczyć mnożenie? A możeby się następnie jeszcze raz pomylił?: — Oj, nie, Janek zrobi to w prost­

szy sposób.

Zlicza wpierw liczby pojedyncze pierwszego mnożnika 2 i 4 i 8 i; 7 i 3 i 9 wynosi razem 33 ; te liczby zliczone: 3 i 3 razem 6.

Tak samo postępuje sobie z drugą liczbą: 5 i 4 i 6 i 8 i 9 i 7

(5)

yi»o<au«cva»A«ene-i.*oo«A»exs-v«)a-A;cx9ti?«i g gy

wyrosi razem 39. Wynik ten znów się zlicza: 3 i 9 wynosi 12 a liczba 12 znów zliczona daje 3,

6 razy 3 jest 18, a liczba ta zliczona: 1 i 8 daje 9.

Jeśli więc Janek dobrze pomnożył, zliczona suma p0pr7 odpowiedzi nrosi wynosić znów 9. Janek więc

1 i 3 i 6 i O i 3 i 4 i 6 i 1 i 2 i 8 i 8 i 3 uczyni razem 45, „ a

daje znowu 9. 4 i$

Hura, zgadza się więc! Uradowany Janek zamyka idzie się bawić z dziećmi.

Spróbujcie, dzieci, takie stwierdzanie przy mnożeniu z mi liczbami.

Ciekawe rzeczy.

Szlachetny czyn dwudziestu mhłych dziewczynek.

Jak wiadomo, Paryż od czasu do czasu wysyła na W, biedne dzieci, które zmuszone są rok cały spędzić wśród miejskich. J w tym roku część dzieci z ochrony, prowadzaj *%

p. Anielę Koppe, miała wyruszyć na wieś. A wyczekiwała tej z radosną niecierpliwością. Ale ceny poszły w górę, zabrakło?'*

duszy i kilka dzieci trzeba było zostawić w Paryżu. Nauczy"' ' zostawiła swej gromadce wybór, nie mając serca usunąć k%^

nich pod przymusem. 1 oto dnia następnego 25 dobrych dzi- ^!

n?k stanęło przed nią, wyrzekając się dobrowolnie

** * ** -»»wi.y.w r--- - ---«7 v -- - ‘ *

rzecz najmłodszych koleżanek. Dzieci nieraz są zdolniejsze do chętnych czynów, niż dorośli. %

W niektórych okolicach Syberji, na północ od rzeki Ą.

zimno jest tak silne, że nawet mleko zamarza na powietrzu. §7**

dawają je tam więc nie w stanie płynnym, tylko w kształcie pj*8, zamrożonego.

W mieście Maeszałwi w Tybecie mieszkają tylk0 czyźni, kobietom wstęp zakazany.

W Japonii wszystkie dzieci szkolne muszą się uczyń *

obu rękoma. ^

Trudna odpowiedź.

Synek: Tatusiu, czy wolno mi się o coś zapytać?

Ojciec: Ależ i owszem, cóż chcesz wiedzieć?

Synek: Kiedy właśnie zmarło „Martwe morze?1'

tj

% dl* 9

4&1

i

fi!#'20

S i

i

M <

(6)

s?

L

pZWONECZEK

Ku niebu.

yy' pewnej wiosce polskiej żyła mała dziewczynka, dziewię-

•8) której Pan Bóg nałożył wielki krzyż, już w tak młodym jr Mianowicie zesłał jej długą i bolesną chorobę. Pomimo tego,

dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, ba, nawet miesiące f '^Y'tedy to Pan Bóg sprawił, że Franusi, — takie było imię urosły niewidoczne dla oka ludzkiego dwa małe, jasne

%

V

^kii'nieyu.

a im słabsze było ciałko Fraamsi, tem piękńieiszemi i stawały się skrzydła i pewnego dnia pofrunęła na nich

%

ginęły od tego czasu już dwa lata, a pomimo tego, ile razy

\ proboszcz tej wioski opowiadał dzieciom w szkole o niebie 'Ą ::,dZ,yWał się u uczni o nazwy aniołków, wtedy prawie zawsze ii, wymawiały imię Franusi. Widziały ją u tronu Pana Bo-

/ ’Mnw,'»by tu na ziemi dzieci były dobre i kiedyś także dosta- siecznej szczęśliwości. Tak dzieci wioski bardzo kocha*"

;V. mała świętą 1 są z niej dumne. Już za życia dzieci wszyst- jf^haly. gdy była jeszcze maleńką, jasnowłosa dziewczynką.

u*g4> była zawsze lepszą od nich wszystkich, nigdy nie kłótliwą, '^wiiitosną. Przy pacierzu zawsze była nabożna a przy żaba*

' % Wesołą i szczęśliwą, jak inne dzieci.

^ gyła taką aż do czasu-ciężkiej choroby, która nagłe ją napa- v j^jem niespostrżeżenie. Rodzice byli niepocieszeni, albo-

*’ Cfranusia była ich najlepszem dzieckiem. Czegożby oni nie

^wKfobiłi, by ja uratować. ^ 5

ł<; V, ‘Q ytyiuia. \rw*i j ' nuty i icmwoi. ttiu^icuj jc* u uuiuu x «.»im. »~zvr-

r"-9 '^^rjecznej szczęśliwości i wiedziały, że mała Franusia modli

i'""

11 ■■■'

vk [** dniała świętą 1 są z niej dumne. Już za życia dzieci wszyst-

_ _ s „„--- Franusia sama nie rozpaczała, nawet fu SjjM strapionych* rodziców; cieszyła ona sic na niebo, na g Ą i!vatkP Jezus, .na,Matkę Najświętszą i aniółki!

Ś* *

% >sz^a

jedno wielkie pragnienie miała jeszcze na ziemi, chętnie była- .jęła Pana Jezusa w Komunji świętej do serduszka swego.

(j. proboszcz, który Franusie kochał, nie odmówił jej prośby.

* i.ał codziennie małą chorą, która mu zawsze tyle sprawia- ' Przyrzekł jej, że na Boże Narodzenie przyjdzie do niej rS m Jezusem i poraź pierwszy bedżie mogła przyjął ów Chleb

f.SA£J,ł '

(7)

*6

% ęr.&W

SX9S*S>6X@6Xa(3X5)67r!®SXć>6X9 7 <5X3MSX®67K®6X®|

w#w anielski Z wielką pilnością przygotowywała się na.tef' en", dzień, pomimo boleści, pomimo wielkiego osłabienia. f swe rączki składała do krótkiej modlitwy serdecznej. ^ des zła owa chwila szczęśliwa', prosiła swą mateczkę,

nie przybrała i wszystko uroczyście przygotowała na P ;#

Zbawiciela. W małem serduszku Franus i było tyle szczC5 dości, gdy BosKie Dzieciątko wstąpiło do niego.

Na dworze białe płatki śniegu spadały cichutko $ ^Ł.

Stanku na ziemię, tak, jak gdyby cały świat chciał się prZ-aCęj»-' czysta szatę niewinności ku czci małej oblubienicy c-ierPD

„Już nie czuję żadnych boleści. Pan Jezus wszystk'6^», i>

brał“, odpowiadała z rozczulającą serdecznością, gdy % py, . sie czuje.

Była to wspaniała chwilą dla wszystkich, którzy si a przeżyli. W około łóżeczka chorej klęczały jej 'r(>.''x'c które wszystkie zaprosiła, aby z nią przebyły najładrifci5'

jej życia. * ' ;e#‘

Od tego dnia Pan Jezus co tydzień' wstępował do n go jej serduszka; ileż On z dziecka tego-miał radości; ^uf stawała się coraz piękniejszą, coraz czystsza, a ci co na 111 ^ Ii. pragnęli ją naśladować: Zdawało sie wszystkim, że xV

A

Frarusi są bliżej nieba. •

Radość jej,była niezmierna, gdy ksiądz prołx>szCZ.^ $ do pokoju. Przysłuchiwała się jego słowom w skup'6'1 ^b':, swe wychłodzone składała w'jego ręce, a z ust" jej wyd° LyS^j,- stow a tak niezwykłe, że kapłan ze zdumieniem im się F 0ii wał i podziwiał łaski cudowne, które Pan Bóg zsyłał xV dzieciny

Gdy przyjaciółki szkolne ją odwiedzały, starała s^scWj być wesołą i rozmowną; mówiła im też o niebie swoim

sposobem, tak, że dziewczynki przysłuchiwały się; uszC.1.

z uwagą, jak gdyby to aniołek, z nieba do. nich mówił

W'

Smutny też był dzień dla całci .wsi", gdv rozeszła ^ er--- --- . .. , ■ z: - do r\

„Mała Franusia uleciała fen świat i'odbiegła ku niebu ^ ga“. — Wszystkim brak było małej świętej, która przez s przykład niejedno zasmucone serce pocieszyła

dz:ały w grzechy umysł znowu sprowadziło na uv" >kje A wszyscy cieszyli się jej szczęściem wiecznemu wszy-.', zwracały się ku niebu . . .

„icjede" % dóbr** 2 $

(8)

8 <5a®6XBSX86?K86X8SSR86X86X6 Kwiateczku Boży, Sliczniutki mały,

Gdy cię Bóg zabrał do Swojej chwały, Módl się w niebiesiecb za swemi równemi, By się tak stali jak ty dobremi!

Powinszowanie dla mamy.

1. Dla dziewczynki.

^°la droga maleńko, serce ci niosę w ofierze,

°brze wiem, że to maleńko, ale, że je przyjmiesz, wierzę, r°sa moja mateczko!

P04 t^Czeście ty jedyna, toż bym same perły siała, kojtWe &topy, pod matczyne, alem biedna, alem mała,

S2częście, ty jedyne!

ęlechno tylko ja urosnę, to miłością moją wrócę,

x5Cześcia twego cudną wiosnę, drogie oczy twe rozsmucę.

tylko ja urosnę!

2. Dlachtopczyka.

Mały Janek w dniu imienia Składa mamie swe życzenia, Zdrowia, szczęścia, pomyślności I wesela i radości.

Nie mam nic na Swiecie Więc dziś na wiązanie Dam ci mamo droga Rąk ucałowanie,

3’ Dla ch-łpczyka Tub dziewczynki.

Ile gwiazd na niebie płonie, Ile listków mają drzewa,

Ile rybek morskie tonie, Ile kropli dżdżu ulewa — Tyle szczęścia w każdej dobie Niech Bóg zeszłe mamo tobie! j

Cytaty

Powiązane dokumenty

Starałam się trwać przy swoim, ale były momenty humorystyczne, bo proszę sobie wyobrazić, że na przykład było wtedy reżimowe Stowarzyszenie Dziennikarzy PRL.. Oczywiście

Później nawet handlowało się w ten sposób, że mama przynosiła z piekarni albo z Dolnej Panny Marii albo tu z Zielińskiego na Okopowej parówki. Ale parówki cudo, jak się jadło,

Następnie złóż kartkę wzdłuż linii przerywanej tak, aby strona z rysunkami i pustymi miejscami do wpisania była na zewnątrz.. Wpisz odpowienie wyrazy w okienka

Łódź kołysała się drżąc lekko w miejscu na spokojnem morzu.. Silnik też poruszał się miarowo i Piotruś

kręcić hamulec! Nie sposób było, ponieważ nie mogli z wnęw wozu dostać się do budki, w której znajdował się hamulec. Nikt me byłby w stanie im pomóc, a wóz coraz

Z początku jeszcze i on boczył się na swych towarzyszów, i oni wyśmiewali się z niego, nazywając go wilkiem, — ale powoli wszystko poszło w zapomnienie: dzieci

wien czas wydobywa się ogień i wypływa lawa czyli stopione podziemne kruszce, zazwyczaj przytem daje się uczuć trzęsienie ziemi, od którego nieraz przewracają się

[r]