• Nie Znaleziono Wyników

Dzwonek, 17 listopada 1926

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dzwonek, 17 listopada 1926"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

17-go listopada 1926,

Gazetka d*a dzJeci

Bezpłatny dodatek tygodniowy.

Prośba do św. Stanisława Kostki,

Aniele ziemski bez winy, ozdobo aav. . krainy,

Wejrzyj z niebios dziś łaskawie na nas, święty Stanisławie;

Przyjm nasze modły, ofiary, zlej na nas niebieskie dary, Wesprzyj nas w każdej potrzebie, gdy głos nasz wzniesieni da

ciebie.

*

Gdy niewinni przed ołtarze Twe upadną na swe twarze, Miech szatańskiej strzały złości, nie zranią ich niewinności.

Gdy my grzeszni zawołamy, niech pomocy twej doznamy;

Uproś jakich łask nam trzeba, zaprowadź i nas do nieba.

Ks. $

•J eszcze sfów kilka o św Siar'iawie, Przy sposobności przewiezienia relikwii św. Stanisława do lego rodzinnego miasta podaliśmy wam w skróceniu żywot naszego młodziutkiego rodaka świętego. Dziś w dniu imienia jego, które przypadają na 13 listopada jeszcze raz przypomnimy wam kilka szczegółów z jego krótkiego, a tak świątobliwego życia ku nąślado-' wsnfn. W szkołach też odbywaj? się z pc; i>dn iybr ,11SZU • ..\Q chody na cześć świętego Stani»- :wa, z L : ;cy, ' dzieci, wiele skorzystać dla życia doczes ego ; wmczmO? - : -- WKł-sikiem starsze dzieci, jeśli mają młock ą ^^^wo m-b wezmisobk prz^Wzśw. Stanisława, a niech poprawią sic, jeśli tac niedobrze obchodzą sio / młodszeml braćmi i sinstramL

(2)

'{T*„"łj1?"ej^5»T»O$7O«7*C/(5»T*2) 2 (3^0 vJ))7»ä(3*T*"Ö J*V«C^ »T• Ü>D«V»C?iJu'iC^SiT«^

Św. Stanislaw Kostka, jak wam już wiadomo, żył dwa lata we Wiedniu ze swym starszym bratem Pawłem. Brat ten był roz­

rzutnym, lubił się bawić, zaniedbując swe nauki. Stanisław zaś był nabożnym, ukochał samotność i obawy, pełnił swe obowiązki.

Nie podobało to sic Pawłowi i wciąż karcił o to swego brata, nawet nieraz go bi ł o to kijem. Gdy Stair sław pewnego razu ciężko za­

niemógł, Paweł wprawdzie zawezwał lekarza, ale nie pomyślał o tern. aby też ksiądz przybył do chorego, świętego chłopca. Bolało to ogromnie Stanisława i bezustannie modlił się o łaskę uzyskania Komuny św. I oto stał się cud! Archanioł Michał objawił mu się w nocy : przyniósł choremu Ciało Pana Jezusa opromienione blas­

kiem złocistym. Niezliczone rzesze aniołów usługiwały przy tej nocnej Komunji św. Najświętsza Panna i święta Barbara towarzy­

szyły też Najświętszej Hostji. Do pielęgniarza, który nie dostrzegł tego blasku, odezwał się chory młodzieniec: „Proszę was, ukłęk- niejcJe przed Najświętszym Sakramentem! Przyniesiono mi go w tej chwili w obecności Najświętszej Panny i męczenniczki św. Bar­

bary!6* Poczem podniósł się chory, złożył ręce, uderzył się trzy­

krotnie w piersi, modląc sic głośno: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł do przybytku serca mego; ale rzeknij tylko słowo, aby będzie uzdrowiona chora dusza moja!“

Po tych słowach przyjął z wzruszającem nabożeństwem święty Pokarm. Pokój, w którym stał się ów cud, przemieniono później w kaplicę i wielu wiernych ją do dziś dnia odwiedza. W dniu 13 listopada i przez całą oktawę, t. j. przez następne 8 dni odprawia się tam mnóstwo mszy świętych i tysiące pielgrzymów przyjmuje tam Komunie święte. Obraz w ołtarzu przedstawia chwile przyjmowania cudownej Komunji św. przez Stanisława.

Umarł on w Rzymie w młodym wieku i to w dzień Wniebo­

wzięcia Najśw. Marji Panny, którą szczególnie czcił i ukochał.

W niebie Stanisław jeszcze więcej modlił się za swego brata Pawła, który mu za życia tak dokuczał, miłość braterska bowiem (rwa nawet po śmierci. Stanisław za brak miłości bratu płacił do­

mem, płacił modlitwą. Wskutek tych modlitw Paweł powoli po*

prawił się ze swych błędów, zwłaszcza, gdy wciąż słyszał, jak bidzie w kolo niego chwalili świątobliwe życie zmarłego brata.

W dodatku doczesny Ojciec św. już dwa lata po śmierci policzył g@

w poc.ze błogosławionych. Paweł wstydził się teraz swego postę­

powań a wobec brata Stanisława, więc zaczął go błagać o wstawie­

nie się za nim u Pana Boga. W nocy nieraz klękał przed swyis

(3)

^5 *Ti CKj Cł b »VtC) (2^r*C)Ö «V.oll (j »Ti f)(j tT«Ć» (5 »V» c) 3

łóżkiem, modląc się: „Mój święty bracie! Mój święty zmarły bracie! Módl się za mnie grzesznika! Przebacz mi, że cię tak bar­

dzo prześladowałem i tak często biłem!“ 1 nieszczęśliwy Pa we?

przy grobie świętego brata swego nawrócił się do Boga i znalazł spokój dla swej duszy utrapionej.

Dzieci drogie! Już wam na początku jego opisu mówiłem, w czem macie naśladować świętego Stanisława, który przez nas szczególnie jest umiłowanym, bo jest naszym rodakiem, a czego macie się wystrzegać, pomnąc na złe postępowanie brata jego, Pawła. Ale jeszcze na coś innego chcę wam zwrócić uwagę.

Miesiąc listopad jest to miesiącem śmierci w przyrodzie i w Kościele. Wy same nie potrzebujecie jeszcze wiele myśleć o śmier­

ci, bo jesteście młode i macie żyć jeszcze wiele lat, zatem możecie się weselić i żyć bez troski.

Na trzy sprawy chciałbym waszą uwagę skierować: szanuj­

cie póki życia waszych rodziców, dziadka, babkę, obchodźcie się dobrze z waszem rodzeństwem i współ uczniami. A nie czyńcie jak ów niedobry Paweł, który dopiero bratu okazywał swe przywią­

zanie, gdy go już nie było na świecie, poś mierci, gdy już było za późno.

Jeśli kto. z bliskich wam zachoruje, przywołajcie mu lekarza i księdza. Módlcie się za chorego serdecznie o pomoc dla zdrowia i duszy!

A jeśli sami zachorujecie, nie biadajcie i nie narzekajcie wiele na boleści i na to, że leżeć musicie w łóżku, że nie możecie biegać po dworze jak inne dzieci. Znoście cierpliwie swe cierpienia jak Pan Jezus zn-osił swój krzyż. Proście księdza o udzielenie wam Kvimnji św., bowiem wtenczas Pan Bóg przeniknie was Swem bło­

gosławieństwem, ześle wam pociechę do serca jak św. Stanisła­

wowi.

O drogich waszemu sercu osobach pamiętajcie i poza gro­

bem! Módlcie się, zwłaszcza w listopadzie za dusze zmarłego wa­

szego rodzeństwa, waszych przyjaciół szkolnych, za zmarłych ro­

dziców. dziadków, dobrodziejów i za poległych. We mszy św. o nich wszystkich pamiętajcie, przy dawaniu jałmużny; odmawiajcie sobie przyjemności na pożytek dusz zmarłych. Przystrajajcie też wedle możności ich groby. Jakże pięknieby było, gdyby jeden z waszych zmarłych przyjaciół przez zasługi Pana Jezusa i wasze modlitwy w tym miesiącu listopadzie mógł wejść do Królestwa nie­

bieskiego!

(4)

^»TBeaesexeexdexsexsexsexs 4 ex£>»*SGx9<sxs<ax9ex9@x<»3xł

Kochane dzieci!

Boże Barodzenie się zbliża! Niejedne z was pragnęłoby w czasie wakacyj świątecznych odegrać jakiś teatrzyk dla urozmaice­

nia Świąt. Poniżej podajemy wam pierwszą część sztuczki stoso­

wnej na Boże Narodzenie. Nie koniecznie potrzeba siedmiu anioł­

ków, o jakich w sztuczce mowa, jeśli nie możecie zebrać tyle dzieci.

Jeden a. iołek może mieć w ręce i na piecach podarki i może wypo­

wiedzieć słowa dwóch aniołków. — W następnym numerze „Dzwon- ica“ podamy koniec sztuczki, t. j. drugą i trzecią odsłonę. Zachowaj­

cie więc sobie dzisiejszy numer waszej gazetki, abyście miały całość za tydzień.

List do Dzieciątka.

Gwiazdkowe przedstawienie w 4 odsłonach dla dzieci.

Treść :

Siedm aniołków wybiera się na ziemię z darami gwiazdowemi, a wysyła ich Dzieciątko Jezus. Jeden z nich smuci się, że pomiędzy listami gwiazdkowemi nie było listu od biednych dzieci z chatki leśnej. Beże Dzieciątko pociesza go, przyobiecując mu pomoc. — W czasie snu tych właśnie dzieci anioł przynosi atramentu, papieru i trzone‘-. Chłopczyk po przebudzeniu się narzeka na głód, tak samo jego siostrzyczki, więc postanawiają wysłać list do Dzieciątka. Po napisaniu zanoszą go do skrzynki pocztowej. — Dwie dziewczynki, dzieci bogatych rodziców, pokazują sobie nawzajem swe podarki gwiazdkowe. Matka ich. wracając z Pasterki, przynosi im list bie­

dnych kleci, który w drodze od nich odebrała. Powoduje ona Izleci aby coś ze swych podarków zaniosły owym biednym dzie­

ciom w chacie leśnej. Dziewczynki chętnie to czynią, a za to aniołki wynagradzają je nowemi darami, które im składają pod choinkę.

Boga' o dziewczynki poukładają swe podarunki na stole w cha­

cie, poc/em zaraz odchodzą. Aniołki i tam jeszcze dokładają po­

darunków, a dzieci po przebudzeniu się, widzą, co im Dzieciątko na-

; żyło, za co Mu też radośnie dziękują. — Korowód aniołków.

Osoby:

Dzieciątko Boże 7 aniołków większych

laś )

larysia j biedne dzieci I-iż unia I

(5)

y 5 ^f5i>62flI8K521^<2RI59Äf?865fS

dziewczynka bogate Wandzia

Stasia

2 aniołki małe

Pierwsza odsłona.

Wnętrze nieba.

Pierwsza scena.

Pierwszy anioł.

(Rozchodzi się cicha muzyka, w czasie której zjawia się an*oł(|

i ciągnie zasobą choinkę. — Przystaje w środku sceny.) Pierwszyaniół: Oj, jakże się cieszę! Nadszedł Ztlj czas gwiazdkowy. Ludzie mają zapomnieć o smutkach i troskach Choćby na ziemi bardzo nawet było zimno, w sercach ludzkich ^ winno być ciepło. Oto się już postara same Dzieciątko Boże. Wpro nie mogę doczekać się chwili, gdy będę mógł zejść na ziemię!

t

«

e (a t

fi

*

Druga scena.

(Poprzedni aniołek i nowy.)

Drugi a n i ó 1 (ciągnie wózik ze słodyczami): Jeszcz-e uh

ubrałeś swojej choinki? Dzieciątko wnet nadejdzie, a wtedy g, i simy porozdzielać swe dary. Pospiesz się! Spójrz, moje piernicz), bardzo mi sie udały. (Pokazuje je.) Są to same dobre, słodkie p-SfJ niczki. Dzieci sobie palce będą oblizywały, jeśli choć po kawaty' z nich spróbują.

Pięrwszy anioł: Teraz żałuję, że jeszcze nie ubraW choinki. Zaraz to zrobię. (Odchodzi. Tymczasem zjawia się trz^.

anioł z koszykiem jabłek.)

Iłf*

,»ę Trzecia scena.

(Drugi., trzeci, potem czwarty anioł.)

Trzeci aniół (do drugiego): My dwaj tośmy się j brail! Zarazbym sam chętnie ugryzł moje jabłuszka! (Udaje, ^ nadgryza.) Ej, muszą one być smaczne! Takie mają czerwone Kczka, jak twarzyczki dziecięce.

Czwarty aniół (z woreczkiem orzechów): My troszczymy się o żołądki dzieci; otóż trzymajmy się razeiI1' (Wstrząsa workiem i wyjmuje kilka posrebrzonych i pozłocony orzechów.) Czy nie pięknie pozłociłem orzechy? Mienić się bęj.

w oczkach dzieci. (Rzuca kilka orzechów do widzów.) Ale te^

muszę dobrze związać woreczek, abym nie zgubił ani jedci^

argt«»ha

■o.10

%

0$'4U -oj

a

(6)

f

6 S7Ke>S7K3 S7KBG7K3S7K3 S"Xe>GTTT®S2iCj Czwarta scena.

(Poprzedni, dochodzi piąty i szósty anioł.)

Piąty anioł (nosi w plecaku zabawki a w ręku trzyma Łgp; obraca się tyłem do widzów i wskazuje na swoje plecy):

Etepsse i najładniejsze rzeczy dla dzieci ja chyba tu mam: pajace,

■jeczkb w sukienkach laleczki, strzelby pukające, hełmy blyszezą-

£ (Uderza w bęben.) Słuchajcie jak mój bęben gra, (trąbi) A tfä1Uca brzmi, że aż ha, Z dziećmi maiemi chodzę ulicami, i szero-

i drogami.

Szos ty anioł (z torbą szkolną na plecach, a na ręku niesie Jłjeż): I cóż, o potrzebnych rzeczach całkiem zapomnieliście:

002 Obuwie, rysiki, piórka i zeszyty, Książki, mapy i inne przedmioty, Chustki torebka szkolna,

Niechaj będzie radość ogólna!

Piąta scena.

(Poprzedni, wlatuje pierwszy aniół.) Wszyscy (wołają): Ach, jakie piękne!

pierwszy aniół : Tak, teraz jestem pewien, że d-rzew- spodoba się dzieciom, ponieważ i wy oczy i usta rozdzieracie.

KO tak, wszystko dobre, co się dobrze kończy.

Wszyscy : Dobrze, ale nasze podarki też są dobre.

Pierwszy aniół : Owszem! Wszyscy mamy bardzo bre i piękne podarki, ale gdy niema choinki, wtedy Gwiazdka tył-

^ warta połowę.

Wszyscy : Tak, tak. masz słuszność.

Pierwszy aniół: Na bok, na bok! Dzieciątko Boże jchodzi!

(Wszyscy się usuwają na bok; światło bengalskie; Dzieciątko cjj0dzi z dwoma aniołami przy boku.)

Szósta scena.

(Poprzednia, Dzieciątko z dwoma aniołkami.)

Dzieciątko : Kochane aniołki, czyście wszystkie się ze*

^ ^ Wszy scy (kłaniając się): Tak, drogie Dzieciątko.

Dzieciątko : Porozdzielajcie więc podarki wasze po

<|{u£ potrzeby! A spamiętajcie sobie tych biednych, którym chciał- bvm udzielić jeszcze szczególnie wiele podarków.

(7)

7 6^V^'^.V^kS>VcH5utTöö*Y»c!K3#tI^

Wszyscy : Zapamiętaliśmy sobie ich nazwiska, o ^r°

Dzieciątko! ^

Dzieciątko: To was błogosławię na drogę. (\VszV j klękają: Dzieciątko każdemu z osobna składzie ręce na &0 Udzielam wam mocy uszczęśliwienia ludzi. Idźcie w spokoju* .

(Sześć aniołów odchodzi; Dzieciątko pozostaje z temi które z Nie.-n przyszły.)

Siódma scena.

(Dzieciątko z dwoma aniołkami i siódmy anioł.) ^ Siódmy anioł (dochodzi smutny do Dzieciątka, pok4*^

Mn próżne ręce): Drogie Dzieciątko, wszystkie dzieci napisały # do Ciebie: jedynie tych troje dzieci z chatki leśnej nie parnie^

tern. Braciszkowie moi polecieli na ziemię i me zajrzą do ui0*5'

nie wiedzą, gdzie mieszkają. ^

Dzieciątko : Te dzieci także będą miały swoją Ponieważ tak za niemi pięknie prosisz, ty sam zaniesiesz im P°°

i to najpiękniejsze. > ^

Siódmy aniół : Dzięki ci stokrotne, drogie Dziecie-py za Twe miłosierdzie. Dzieci z chatki leśnej też ci podziękują- .^

błogosław mnie, abym rozkazy Twe jak najlepiej wykonał, <

ciątko błogosławi go jak poprzednie aniołki.) ^ (Cig dalszy w następnym ntt«*6**6'

Mamo, wszak gram tylko na czarny0-1

(ARTY.

Nie znać brudu. ^

Matka: Pawełku, nie wolno ci brzdąkać na fortcP™

a

jeszcze w dodatku z tak brudnemi rękoma. —

Pawełek ” " ' “

Wiszach. —

W szkołę.

Nauczyciel w klasie przechodzi koło ławek dzieci, P^'1 nagle i pyta się jednego z uczni:

„Ależ Wicku, po co but twój stoi na ławce?“

„Panie nauczycielu, zapomniałem zabrać ze sobą ^ I to odpowiedź.

8o wycierania, dlatego wycieram obcasem gumowym-“

Wojtek: „Tatku, dlaczego kury noszą jajka?*

(8)

i@X®6X36X3 6X36X3 6X3 8 6X3(5X36X35X3(5X36X36X36X8

kp _ Ojciec: „To rzecz prosta, gdyby je rzucały, natencżas- przecież tłukły.

Wyśmiani wynalazcy.

Inżynier francuski Lebou zamierzał w roku 1803 w Paryżu ą r°Wadzić gaz do oświetlania. Ale cały świat wyśmiewał go,

^ Czyni dowodzili, że gaz nie może się palić, bo nawet lampa bez

^ a też się nie pali. Doświadczenia Lebona uznano za oszukan­

ia °’ a jego samego pod koniec roku 1804 zamordowano, tak że Zdołał przeprowadzić swego wynalazku.

Niemca Zeppelina też uważano za niezupełnie zdrowego na jrj‘ ,^e- Przy uczcie pewnej zapytywano się gospodarza o niego, 6^.2 rozmawiał żywo z innymi gośćmi. „Ach to ten głupiec“, ar* gospodarz, „który sądzi, że będzie mógł latać w powietrzu."

^ Wiele jeszcze przykładów przytoczyć moglibyśmy na do tję ’ Ze wynalazcy długo nieraz czekać i walczyć musieli o uzna­

nych pomysłów i wynalazków.

W szkole.

danek przez dłuższy czas nie chodził do szkoły. W lekcji hf«*

* Powszechnej nauczyciel sie pyta Janka:

„Kiedy byłeś tu ostatni raz?“

-Podczas przysięgi Kościuszki, panie nauczycielu!"

Mądry chłopiec.

Pewien pan pyta się chłopca, stojącego przed domen»:

"Czy tu mieszka pan Piotrowski?“

Nie, tu nie mieszka. — Ale na tej samej ulicy?

*“ Oj, tak. —

*“• Czy możesz mi podać numer?

Nie, — ale numer podany jest nad bramą.

Niema tego złego ...

^W^onryś od tygodnia choruje i leży w łóżku. Przyjąć:?' a 80 i żałuje go, że tak długo musi leżeć. ^ .

\ h, ”Eh, mówi Henryś, przeciwnie dobrze ml tu, gdyż od szeic*

e Potrzebowałem się czesać“.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Łódź kołysała się drżąc lekko w miejscu na spokojnem morzu.. Silnik też poruszał się miarowo i Piotruś

Młody Edison — bo to on był — jeszcze nieraz doczekał frię, że ludzie pukali palcem w czoło jego, jak ten oto robotnik, który chłopca rozczytującego się w podręczniku

kręcić hamulec! Nie sposób było, ponieważ nie mogli z wnęw wozu dostać się do budki, w której znajdował się hamulec. Nikt me byłby w stanie im pomóc, a wóz coraz

Gdym jako mały chłopiec budził się w dniu wyjazdu matki, wtedy była już dobra moja mateczka od kilku godzin w drodze. Wtedy to wszystko inaczej się działo w całym domu

Jeśli chłopcy są przyjaciółmi, przyjaźń ich nie # 4 długo, gdyż o byle cc się zaraz pobiją, lub pokłócą się, tak, po raz muszą się znowu godzić, tym czasem nasze

Zwłaszcza sokół pewien zjawiał się stale i głośno dobijał się dzióbkiem do drzwi i to nawet w nocy, kiedy to święty czas trawił na modlitwie!. Później,

Z początku jeszcze i on boczył się na swych towarzyszów, i oni wyśmiewali się z niego, nazywając go wilkiem, — ale powoli wszystko poszło w zapomnienie: dzieci

? sobje r.az Puk zatelefonował do czarownicy i powiedział jej, Zyczył Muk. Zaledwie powiesił słuchawkę, już usłyszeli .lrn się arr,i°chodu, który się przy nich