• Nie Znaleziono Wyników

Spis treści Szczęście tylko Skąd się bierze piasek? Gao

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Spis treści Szczęście tylko Skąd się bierze piasek? Gao"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

Spis treści

Szczęście tylko . . . . 9

Skąd się bierze piasek?  . . . . 15

Gao . . . . 50

Pejzaż z.wyschniętą studnią . . . . 63

Piroga . . . . 94

Dlaczego życie jest takie trudne  . . . . 111

Taniec ludzi Goran . . . . 131

Podróż przez fikcję zwaną Czadem . . . . 139

Rondo de Gaulle’a . . . . 164

Żadna sytuacja nie jest wieczna . . . . 188

Wigilia w.Malabo . . . . 196

Ostatnie miejsce na ziemi . . . . 217

Rzeka wąż . . . . 237

Brazzaville, rok później . . . . 258

Diabeł drapieżnego szaleństwa . . . . 260

Za sobą . . . . 290

River Road . . . . 293

(6)
(7)

9

Szczęście tylko

O piątej rano rozlega się wezwanie do modlitwy  Modli- twa jest lepsza niż sen, woła muezin  Widzę wtedy ich nie- wyraźne sylwetki, gdy w.ostatnich ciemnościach nocy wy- nurzają się spod moskitiery, powolni, jeszcze spowici snem, El Hadj wyciąga dłoń, żeby pomóc Lili Makate unieść jej obfite ciało i.trzymając się w.półmroku za ręce, idą razem obudzić dwóch najmłodszych chłopców  Chłopcy, prze- cierając oczy, schodzą za matką po nierównych glinianych stopniach z.dachu, gdzie na noc rozkłada się maty  Słyszę z.dołu ich szept: „    i.prowadź nas drogą prostą, drogą tych, których obdarzyłeś łaską” 

– Zostań u.nas w.Agadesie rok – powtarza Lili 

Agades to największe miasto na północy Nigru  W.Aga- desie powoli dogasa tuareskie powstanie 

Lili Makate była w.Libii, była w.Paryżu  Czasem odwiedza córkę, która wyszła za kupca z.Zinderu – to zaledwie dzień drogi stąd, na południu, gdzie kończy się Sahara i.zaczynają sawanny  Ale rebelia rebelią, mówi Lili, gdy przed obiadem obieramy razem jarzyny na sos, wallahi, na Boga, ona nigdy

(8)

10

nie zostawi Agadesu, choćby i.czasy miały nadejść jeszcze gor- sze  Na południu komary nie dają spać na powietrzu – a.jakżeż jej spać pod dachem, w.czterech ścianach, niby w.więzieniu?

I.co by robiła w.mieście, gdzie nie poznają jej ludzie, których mija, przechodząc ulicą?

Lubię Agades, kiedy wieczorem promieniuje ciepłem jak bochen z.popękaną skórą glinianych murów  Idę wtedy z.Lili przez miasto, a.ludzie zatrzymują się, żeby zapytać, co słychać, po tuaresku, hausańsku, songhajsku, po francusku albo po arabsku 

Alher has – odpowiada Lili Tuaregom  Lahia lau – od- powiada Hausom, kiwa głową i.poprawia woal na ramie- niu  Szczęście tylko 

* * *

Wszystko to jednak, Agades i.dom Lili Makate, było dużo później  Kiedy w.marcu 1995 roku wysiadałam z.samolotu w.Casablance, bałam się  Spędziłam już kiedyś w.Afryce, w.in- nych stronach, pół roku  A.mimo to, trzeba przyznać, bałam się  Casablanca – Kinszasa, tak to miało wyglądać  Miałam przed sobą tyle czasu, ile będzie potrzeba, i.dużo przestrzeni  W samolocie do Casablanki czytałam gazetę  W.Moskwie

przed własnym domem zginął Władisław Listjew, dzienni- karz telewizyjny, zabity strzałem w.tył głowy  Odnaleziono Nicka Leesona, dwudziestoośmioletniego doradcę inwe- stycyjnego, którego poczynania doprowadziły bank Ba- rings do deficytu w.wysokości miliarda dolarów  Na zdjęciu

(9)

11

Leeson, w.dżinsach, lekko łysiejący, szedł z.żoną, z.pochy- loną głową, pomiędzy rzędami policjantów 

Amerykanie wycofali się ostatecznie z.Somalii 

Północ Maroka w.marcu to szary pejzaż, poszarzała ziemia, trochę szarych traw zeszłorocznych, które są już tylko wspo- mnieniem  Ani to zima, ani wiosna  Wszystko zamarło 

– Młodzieniec, który widział sto wsi, wie tyle co sta- rzec, który przeżył sto lat – mówi Tidiane Koïta  Jego na- zwisko wygrawerowane jest na mosiężnej tabliczce stojącej na biurku  Tidiane Koïta jest konsulem Gwinei w.Maroku  To jest gwinejskie przysłowie 

Rozmawiamy już od godziny  Konsul bawi się długo- pisem 

– To będzie ciekawa podróż – mówi  – Zobaczysz wiele  Uśmiecha się i.czoło marszczy mu się w.gładkie fałdy, jak fale 

Lot do Casablanki stanowił kompromis  Lepiej, gdy ludzie i.pejzaże zmieniają się stopniowo  Wszystko staje się wtedy bardziej zrozumiałe 

Tak właśnie teraz, stopniowo, niepostrzeżenie, z.dnia na dzień robiło się coraz cieplej  Na ulicach miast pano- wała coraz głębsza cisza  A.potem zbocza gór Atlas ustąpiły miejsca pustyni 

Pustynia wyglądała z.początku jak brak tego, co znamy  Autobus z. Marrakeszu do Dakhli jedzie dwadzieścia cztery godziny  Kontrole są coraz częstsze  Mrużąc oczy,

(10)

12

rozchełstani żandarmi wyłażą na słońce z. mrocznych wnętrz budek, gdzie przepędzają godziny wciśnięci pomię- dzy łóżko polowe, szkolną ławkę i.stół z.desek, na którym czasem, jak wielki chrząszcz, panoszy się stara maszyna do pisania  To Sahara Zachodnia  Rubieże marokańskiego kró- lestwa 

Żandarm Rami nudzi się w.glinianej służbówce  Wokół pustka  Jeden jego ruch i.z.kąta podrywa się chłopak w.wy- strzępionej koszuli  Chłopak znika za progiem, żeby napeł- nić czajnik wodą z.żelaznej beczki 

– Autobus? Każę mu, to poczeka  Herbatę musisz wy- pić – Rami marszczy brew  A.potem szeroki gest ręki  – Wi- tamy na Saharze 

Autobus zatem czeka, czekają ludzie w.autobusie, a.Rami parzy herbatę  Wszędzie płaskość  Nie ma jak tej płaskości ogarnąć  Czuję się nagle, jakby pomiędzy odartą ze wszyst- kiego ziemią a.niebem bez koloru nie było dla mnie miej- sca  Nie upał jest najgorszy, nie gorący wiatr, tylko to niebo, które całym ciężarem przygniata człowieka 

– A.czytałaś Jeana-Paula Sartre’a? – pyta nagle Rami  – Wiesz, dlaczego chciał popełnić samobójstwo? Jeżeli po ży- ciu przychodzi śmierć, to po co żyć, tak mówił  Ale ja myślę – czajnik bulgoce, żandarm Rami przeciera szklanki o.rę- kaw – ja myślę, że on po prostu nie stał na wysokości za- dania 

Ahmed Chanker, wąsaty marokański oficer, z. którym kilka dni później rozmawiałam w.Dakhli, napisał do mnie list  W.liście opowiadał o.rodzinnych stronach, żyznych

(11)

13

równinach Beni Mellal, gdzie, jak pisze, można znaleźć spokój, piękne pejzaże i.świeży chłód, i.domy zagubione w.zieleni  W.Dakhli nie ma nic oprócz miażdżącej spiekoty dnia i.zimnej, podstępnej, lepkiej od soli wilgoci ciągną- cej nocą od morza 

Za Dakhlą są już tylko stare hiszpańskie forty nad brze- giem oceanu, opustoszałe osady z.betonowych kontene- rów, przez które wiatr przegania jakieś śmiecie, i.okopane w.piasku marokańskie garnizony  Saharyjczycy nadal chcą niepodległości 

Dwa razy w.tygodniu jedzie tędy na południe konwój  Wojsko eskortuje go aż pod granicę Mauretanii  Cały dzień

samochód za samochodem posuwa się w.ślad za wojsko- wym dżipem wąską nitką asfaltu  Powietrze ponad szosą drży z.gorąca  Wokół, godzina za godziną, wciąż płasko, wciąż ten sam gruby szary piach, drobne kamienie  Jakby- śmy stali w.miejscu 

Asfaltu opuszczać nie wolno  Miny 

Dopiero za Bir Gandouz, ostatnim fortem marokań- skiej Sahary Zachodniej, pustynia pięknieje  Zaczyna się drobny biały piasek, skały złożone z.warstw płaskich i.kru- chych jak kartki rozsypujących się książek, na pół ugrzęz łe w.piasku i.na pół już same w.piasek zamienione  Wiatr wieje znad niewidocznego zza wydm morza  Na piasku ślady jaszczurek 

Obok tych skał ponad sto lat temu ostatnim wysiłkiem woli wędrowali rozbitkowie ocalali na tratwie po katastro- fie okrętu Meduza  Ale może te skały wtedy wyglądały ina- czej i.rozbitkom nie przywodziły na myśl książek 

(12)

– Jak myślisz, skąd się bierze piasek? – zapytał mnie później Yankim, wojskowy pilot czadyjski, który latał od wielu lat nad Saharą i.patrzył z.góry na płową, zrogowaciałą tkankę ziemi, na kroczące wciąż na południe półksiężyce wydm  Szklanka piwa zostawiła na stoliku mokre kółko i.Yankim był w.nastroju, w.którym nie mógł uwolnić się od pytań 

– No bo woda, wiadomo, ma źródła  Ale jak to jest, że ciągle przybywa tego piasku?

(13)

15

Skąd się bierze piasek?

W Szinkicie ludzie w.starszym wieku są oszczędni w.sło- wach  Abott ruchem głowy pokazuje, żeby za nim iść przez podwórze, połać piachu zalanego słońcem, a.potem ot- wiera skobel na drzwiach z.akacjowego drewna  Z.żelaznej szafy wyjmuje na chybił trafił komentarze Koranu i.trak- tat o.astronomii 

Wzrok powoli przyzwyczaja się do mroku  Przed oczyma pojawiają się czarne sploty arabskiej kaligrafii, a.pośród nich cztery fazy Księżyca nakreślone czerwienią czterysta lat temu  To On jest tym – mówi Koran – który Księżyc uczynił światłem, i.który wyznaczył dla niego fazy, abyście znali liczbę lat i.rachunek 

Rozkosz wziąć w.ręce luźne kartki  Papier prawie nie po- żółkł  Abott czeka w.milczeniu oparty o.drzwi  Ilu już wi- dział ludzi, którzy z.niedowierzaniem odczytywali na pół- kach tytuły, i.tych, co nie mogli nacieszyć się dotykiem starego papieru 

W jego bibliotece jest tysiąc sześćset rękopisów  Szinkit ma dziesięć podobnych bibliotek 

(14)

16

Dwa, trzy razy dziennie przez ued, wyschnięte koryto rzeki, które jak blizna przecina Szinkit na pół, Abott idzie, powłócząc nogami, modlić się do starego meczetu  Meczet zbudowano osiemset lat temu, kiedy purytańska sekta Al- morawidów wyruszyła stąd na podbój Maroka, by w.końcu zająć ziemie od Senegalu do Saragossy i.staczać boje z.rycer- stwem Kastylii  Jak się musieli czuć, gdy zobaczyli zielone podnóża gór Atlas, a.potem łąki Hiszpanii? To oni założyli Marrakesz, miasto jak sen nomady o.ogrodach  W.ich cza- sach przez Szinkit szlakami saharyjskimi szła sól, złoto i.nie- wolnicy  A.pielgrzymi w.drodze do Mekki spędzali tu cza- sem kilka lat, zanim zebrała się karawana dość duża, żeby bezpiecznie zapuścić się w.pustynię 

To wszystko minęło  Dzisiaj w.starej części Szinkitu spod poduch piachu sterczą szczyty uduszonych domów  Rankiem w.ich labiryncie chłopcy bawią się w.chowanego  Jest cicho  Piasek tłumi kroki, a.podnoszenie głosu, jak

pośpiech, to oznaka prostactwa  Pod wieczór, kiedy dogasa pożar słońca, przychodzą kobiety  Posiedzą, zaparzą na paru węglach herbatę, popatrzą na dawny dom, gdzie pustynia przesypuje się przez okna, ziarnko po ziarnku, jak w.klep- sydrze  Wiatry wieją tu stałe, z.północy, i.z.tymi wiatrami wydmy weszły do miasta  Są ludzie, którzy budują nowe domy na dachach zasypanych budynków  Ale nie minie pewnie wiele lat, a.wydmy zakryją je także 

Nie ma dość wody, żeby podlewać sadzonki palm, które miały zatrzymać piasek  Wysychają studnie  Jest odwiert głębinowy, no, ale wodę z.odwiertu od dawna się racjo- nuje  Dawniej, tłumaczył mi Abott, gdy w.górach spadała

(15)

17

ulewa, wszystko spływało skalistym korytem uedu ku Szin- kitowi  Ale teraz? Wzruszył ramionami  Od lat deszczu było za mało 

Brudne białe niebo  Brzegiem starego cmentarza, gdzie wetknięte w.piach ostre odłamki skał znaczą groby, chło- pak przegania stado kóz  Wiatr wieje w.twarz gorącym piaskiem, strzępami papieru, plastikowych toreb, sier- ści, piór  Trzy dziewczęta w.kolorowych muślinach dołą- czają do mnie, kiedy brnę przez ued – Martina, Julienna, Christina  Martina popycha lekko Juliennę, no chodźżeż, czego się wstydzisz, Christina ją ciągnie za rękę, ale sama nie może się dłużej powstrzymać od śmiechu i.teraz chi- choczą już wszystkie trzy, spuszczając oczy, odwracając głowy  Postanowiły dotrzymać mi towarzystwa, bo czy nie wyszłam prosto ze świata fantazji, gdzie kobiety no- szą takie właśnie, eleganckie imiona zamiast nudnych Ma- brouka, Lemat czy Dimi? I.czy nie jestem jedną z.rzad- kich osób, przed którymi mogą przez jakiś czas być kimś innym?

W mieście zostało trzy i.pół tysiąca ludzi i.około sześciu tysięcy manuskryptów  Wartych być może dosyć, żeby prze- nieść stąd wszystkich do świata fantazji  Ale sprzedaż ręko- pisu to wstyd  Dlatego Abott, kiedy już zamknie za mną skobel biblioteki, wraca do ciemnej pakamery na targu, gdzie sprzedaje mąkę w.workach opatrzonych nadrukiem

„Wspólnota Europejska” 

Chudy, skurczony w.sobie, siedzi ze skrzyżowanymi no- gami na kontuarze oparty o.gliniany mur za plecami  Spę- dza tak dzień za dniem, nieruchomo 

(16)

18

Z zagranicy pochodzi prawie połowa żywności w.Mau- retanii  Przez czterdzieści lat mauretańskiej niepodległości pustynia zdążyła pochłonąć dziewięćdziesiąt procent ziemi, która nadawała się tu jeszcze pod uprawę 

Szinkit nie będzie pierwszym miastem zasypanym przez piasek  Archeolodzy znają wiele podobnych przypadków, a.ludzie potrafią tu spokojnie patrzeć na to, co nieunik- nione  Było nie było, wszędzie jest podobnie, tylko gdzie indziej to samo dzieje się ukradkiem  Wielbłądy coraz rza- dziej znajdują krzaki w.szczelinach skał  Pola zmieniają się ludziom pod stopami w.spękane klepisko, jakby ziemia od- wracała się do nich plecami 

„Determinacja, praca, odwaga”  Przed paroma dniami w.urzędzie ceł na mauretańskiej granicy przeczytałam na głos hasło nad drzwiami  Celnik, chudy mężczyzna w.zie- lonym mundurze, podniósł głowę znad papierów rozłożo- nych na żelaznym biurku i.wyjął z.ust zapałkę, którą roz- gryzał w.zębach 

– Popatrz na to – pchnął palcem puszkę po holender- skim mleku, w.której stały pieczątki  – Pięć litrów mleka dziennie! Tyle krowy dają w.Holandii  I.co, żeby do tego dojść, ma nam wystarczyć determinacja, praca i.odwaga?

Sahara co roku posuwa się sześć kilometrów dalej na po- łudnie 

Mauretania otwiera się powoli, głównie nocą  Za dnia za gorąco jest na podróżowanie  Za dnia jest czekanie, tam, gdzie stoi namiot dla podróżnych, drzemanie  Leżę na wytartym kilimie  Nade mną ciemne sploty wełny, prosty,

(17)

19

dobitny wzór  Węzeł po węźle zapada w.pamięć  Przez szparę pomiędzy wystrzępionymi płachtami namiotu widać żółć tylko i.nad nią złamany żółcią blady błękit, wszystko płynne  Pustynia – powiadał Brion Gysin – jest jedynym miejscem, gdzie zmory dzienne straszniejsze są od zmór nocnych 

Dlaczego zatrzymaliśmy się tutaj? Nic tu nie ma  Ale tu- taj ludzie, którzy wyjechali przed świtem z.domu, już na- prawdę muszą odpocząć 

Wysoko w.rogu namiotu wisi bukłak z.koziej skóry, jak martwe zwierzę ze.wzdętym brzuchem powieszone za nogi na kiju  Woda z.niego przesiąka i.kapie, kropla po kropli, znacząc na piasku w.dole ciemny krąg  Ma smak garbnika, smak starej skóry, dobry, cierpki smak, zawsze chłodna  Bla- szany kubek stoi pod ścianą namiotu, wystarczyłoby pod- nieść się, przejść kilka kroków 

Jakiś ruch  Bose, popękane stopy zatrzymują się na skraju kilimu, koło mnie  Podnoszę oczy – stoi nade mną chłopiec ze szklanką zielonej herbaty, pół małej szklaneczki herbaty gorącej, cierpkiej, pachnącej miętą  Chłopiec ma czarną, zmatowiałą od pyłu skórę, szerokie spodnie, po- dartą koszulę  Kto go przysłał? Kim jest?

Nakładają się na siebie te południa przeleżane w.upale, te namioty przy drodze, wiaty z.blachy falistej, zbiorcze taksówki pełne ludzi, ich twarze  Mężczyzna z.bielmem na oku recytuje Koran, godzina za godziną, bo nic się wtedy złego nie może wydarzyć – gdzie to było? Kierowca gwałtownie dodaje gazu, pod kołami żwir przeszedł nagle w.miękki piasek  Stary peugeot lawiruje między kępami

(18)

20

dawno wyschłej trawy  Nagłe szarpnięcie – koła zaryły się w.piachu  Wallahi, wzdycha mężczyzna z.przedniego sie- dzenia  Znowu  Dziewczyna w.czerwonym woalu ociera pot z.czoła i.nalewa wody do nakrętki plastikowego kani- stra, żeby dać dziecku pić  Nakrętkę oblepił brud, woda w.kanistrze jest ciepła, lecz dziecko pije chciwie, przytrzy- muje jej rękę, więc dziewczyna nalewa mu jeszcze  Męż- czyzna z.przedniego siedzenia wysiada, przeciąga się, robi kilka kroków i.przystaje z.boku popatrzeć, jak kierowca żmudnie odgarnia piach  Gdzie to było? Gdzie był ten sza- leniec z.fletem zrobionym z.plastikowej rurki, który tak bardzo chciał z.nami jechać, że jeszcze długo biegł za sa- mochodem, aż ludzie śmiali się, dopóki w.końcu nie znik- nął nam z.oczu?

„Przewodnik sam traci poczucie czasu i.bierze dziś za ju- tro – pisał w.liście z.1591 roku al-Mansur, sułtan Maroka  – To kraina bez wody, bez drzew, bez innego horyzontu niż miraż, który spowija oczy zasłoną i.daje poczucie bliskiej śmierci” 

Gdzieś w.połowie drogi do Ataru księżyc wzeszedł  Przy drodze w.wielkim garze kobiety gotują kuskus, skąpy kus- kus tutejszy, ziarno tylko, zalane tłuszczem z.mięsa  Szumi czyjeś radio  Nad horyzontem wisi Orion z. przypasa- nym mieczem  Wysoki, kościsty żołnierz nosi na barkach dziec ko  W.ciemnościach są tylko dziwacznym czarnym cieniem z.jednym czerwonym okiem, ognikiem papierosa  Kucharka w.milczeniu stawia przede mną talerz  Ile płacę?

– Tam, tamten zapłacił za ciebie – pokazuje ręką 

(19)

21

Odwrócony tyłem, z.zasłoniętą twarzą, patrzy w.inną stronę  Opieka nad samotną kobietą w.podróży to obo- wiązek mężczyzn 

Sidi Ahmed Ould Saleck, który objaśnił mi uprzejmie, że jest synem przywódcy jednego z.tutejszych klanów, założył na swoim podwórzu w.Atarze coś na kształt hotelu 

– To znaczy, że każe sobie płacić za nocleg? – zapytał mnie w.zdumieniu Mohamed, kowal, który zagadnął mnie na ulicy  – Oj – pokręcił głową – nie zbije na tym fortuny  Tu przecież możesz się przespać, u.kogo zechcesz, i.zostać, ile ci tam trzeba 

On sam, na przykład, od lat mieszka tu niedaleko, za ro- giem  To dobry dom, bogaty, szanowany  Czy widzę może przyczynę, dla której nie miałabym i.ja skorzystać w.tym domu z.gościny   ?

Nie, nie widziałam szczególnej przyczyny 

Już trzeci dzień mieszkam więc na podwórku żandarma Mahmouda  Życie potrafi mieć tu dziwną słodycz  Sączy się czas, godzina za godziną  Dobrze leżeć tak godzinami z.ot- wartymi oczami na materacu pod wyszywanym namiotem  Namiot zajmuje połowę podwórza  Słońce już od świtu okazuje swoją jawną wrogość i.leżenie jest wobec tej wro- gości strategią najrozsądniejszą  „Cywilizacja leżąca” – tak Mauretanię objaśnił mi kilka tygodni później Taha, komi- sarz policji  Leżąc, oczywiście 

– No, bo znasz jakieś inne miejsce na świecie – uśmiech- nął się – gdzie ludzie spędzają tyle czasu na leżeniu?

(20)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wszystkie dzieci otrzymują wydruk łamigłówki, choć praca odbywa się w kilkuosobowych grupach.. Każdy zespół ma swojego

Nauczyciel przygotowuje kawałki chleba, rozkłada je na talerzykach, ustawia przy każdym podpis (jaki to chleb, z jakiej mąki został wypieczony).. Nauczyciel pyta dzieci, czy

Lekarze wiedzą, że chcę, żeby włączyli się do dyskusji nad rozwiązaniem tego problemu.. W szpitalu zostały wprowadzone specjalne kary

Wolontariat jaki znamy w XXI wieku jest efektem kształtowania się pewnych idei.. mających swoje źródła już w

Pierwszy zapis EKG (przesuw papieru 25 mm/s, cecha

Niestety nasiona niektórych bardzo waż- nych dla leśnictwa gatunków drzew, przede wszystkim buka, jodły czy jawora, mimo odporności na podsuszenie, mogą być przechowane

Jaka jest skala problemu bez- domności zwierząt w gminie Kozienice, skąd właściwie biorą się te zwierzęta.. Czy można po- wiedzieć, że za każdym przypad- kiem takiego

MAGDALENA MISZEWSKA: I to jest ten bezpośredni wpływ wstąpienia Polski do Unii Europejskiej na nasz język i temat jeden do wyboru właśnie do tego się trochę