• Nie Znaleziono Wyników

Szatan, Bóg i Mesjasz : o "Sarnie" Juliana Stryjkowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szatan, Bóg i Mesjasz : o "Sarnie" Juliana Stryjkowskiego"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Ireneusz Piekarski

Szatan, Bóg i Mesjasz : o "Sarnie"

Juliana Stryjkowskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 94/4, 117-132

2003

(2)

Pamiętnik Literacki XCIV, 2003, z. 4 PL ISSN 0031-0514

IRENEUSZ PIEKARSKI

SZATAN, BÓG I M ESJASZ

O „SA RNIE” JULIANA STRYJKOWSKIEGO

Unde nasze m ala?1

Sarna2 nie cieszyła się dotąd zainteresow aniem badaczy3, a utw ór to zagadko­

wy i ze w szech m iar godny uwagi. Opowiadanie poprzedziła w praw dzie krótka w ypow iedź autora o m istyce żydow skiej4, a po jego publikacji ukazały się recen­

zje5 oraz ciekaw y artykuł6, ale tekst Stryjkowskiego w ciąż dom aga się interpre­

tacji. N a rozw iązanie czeka tu bow iem tajem niczy splot historii, legendy, rytuału i doktryny: w ęzeł, który m ożna albo powoli rozplątyw ać, albo przeciąć... m ilcze­

niem.

W naszym odczytaniu chcielibyśm y przede w szystkim dotrzeć do kabalistycz­

nych teorii i chasydzkich opowieści, które stanow ią ram ę koncepcyjną, a także kom pozycyjną Sarny. Ich zrekonstruow anie pozw oli nam - m am y nadzieję - w y­

tłum aczyć sprzeczności i zaw irow ania jej świata. N ieuw zględnienie zaś tego kon­

tekstu dzieła zdaje się prow adzić w ślepą uliczkę swobodnych skojarzeń i w ątpli­

wych w niosków 7.

Sarna je st tekstem z silnymi akcentami dram atycznym i. O dnajdziem y w niej elem enty zarów no m isterium , ja k i m oralitetu8. Na w stępie spróbujm y zrekonstru­

1 A. W a t. P oem at bukoliczny. W: P o ezje zebrane. Oprać. A. M i c i ń s k a, J. Z i e l i ń s k i . Kraków 1992. s. 390. Sarna dedykowana jest w łaśnie Watowi.

2 Pełny tytuł brzmi: Sarna, albo rozm owa Szętana z chłopcem , aniołem i Lucyferem (Warsza­

wa 1992). Cytaty z tego utworu lokalizuję podając w tekście głów nym jedynie numery stronic.

3 P. S z e w c (Syn kapłana. Warszawa 2000, s. 19) uważa nawet, iż fakt jej nicodczytania po dziś dzień obciąża sum ienie krytyki.

4 Zob. O calony na W schodzie. Z Julianem Stryjkowskim rozm aw ia P io tr Szewc. Montricher 1991, s. 2 5 1 -2 6 1 .

5 J. S a 1 i j, Tajemnica B ożego Ogrodu. ,;0^ra” 1992, nr 11. - M. P i a s e c k i , G dy m ilczy Stwórca. „Przegląd Literacki” 1993, nr 4. - A. C z a c h o w s k a, Lęk p r z e d odpow iedzią. „Twór­

czość” 1993, nr 8.

6 A. S o b o l e w s k a , D w a m oralitety Juliana Stryjkow skiego. W zb.: Sporne p o sta ci p o lsk iej literatury w spółczesnej. K ontynuacje. Red. A. Brodzka, L. Burska. Warszawa 1996.

7 Mamy tu na m yśli głów nie uwagi dotyczące natury Zła w om ówieniach Salija i Czechowskiej.

8 O przynależności Sarny do tradycji późnośredniow iecznego moralitetu informuje ju ż nota redakcyjna na obw olucie książki. D o tej pory dostrzegano w tym utworze także cechy powiastki

(3)

118 IR EN EU SZ PIEKARSKI

ować porządek przestrzenny tej lekko zmąconej formy. W yobraźm y sobie trady­

cyjny czterostopniow y axis mundi, ale w „m isteryjnym ” sztafażu, tzn. kolejne „sta­

cje” czy „piętra” najlepiej skonkretyzować jako mansjony. Pierw szy albo najw yż­

szy „dom ek” to oczyw iście niebo - miejsce przebyw ania Boga. W analizow anym opow iadaniu w praw dzie Boga nie widać ani nie słychać, ale wiemy, że gdzieś jest, to On w szak w ydaje polecenia i rozkazy aniołom. W ukryciu pozostają rów ­ nież, w zm iankow ani jedynie, ew angeliści i Syn Dziewicy. Za to pod kopułą sied­

miu sklepień niebieskich ujrzym y Wojska Anielskie w ich skrzydlatej krasie, przede w szystkim zaś najpotężniejszego w śród nich: M etatrona - „K sięcia A niołów ”, a także cherubinka o niebieskich oczach i jasnych włosach - głów nych „niebiań­

skich” interlokutorów Szatana.

Piętro niżej albo po prostu obok leży ogród rozkoszy ziem skich: raj utracony, m iejsce pierw otnie przeznaczone dla ludzi, do którego człow iek m oże w pew ien sposób w rócić - przestrzegając nakazów Prawa lub doskonaląc się w filozofii czy medytacji. W Sarnie tę kondygnację reprezentuje tęsknota za przyjściem M esja­

sza. A opow ieść o czterech talm udycznych m ędrcach, którzy udali się do „Sadu” , przypom ina nam o niebezpieczeństwach (tylko jeden z uczonych w rócił z m istycz­

nej w ypraw y nie poniósłszy szkody) czyhających na śm iałków w ybierających się za życia w te „górne strony” (s. 19-20). N ajpraw dopodobniej tutaj zam ieszkuje również „cała nekropolia Żydaczow a od praprzodków do ostatniego pokolenia, [...] dusze w szystkie pobożne, cnotliwe, święte, um ęczone, sm agane ogniem Sza­

tana” (s. 95-96).

Jeszcze niżej um iejscow iony jest świat po Upadku, nasz świat. W Sarnie za­

m yka się on w łaściw ie w czterech ścianach chaty nauczyciela Talmudu, reb Elie- zera. Gdzieś w okolicy rośnie las, w któryrr. m ieszka tytułow a sam a, gdzieś rów ­ nież stoi bożnica, w której modli się reb Eliezer. Oprócz m ełam eda talm udystów w domu je st jeszcze jego wnuczek, 5-letni chłopiec Jankiełe (jak cherubin - blon­

dynek z niebieskim i oczam i) oraz kogut, przyw iązany do nogi stołu, na którego środku leży w ielki tom Talmudu. Na sobotnią „trzecią w ieczerzę” -- dodatkowy, obarczony w ielom a religijnym i im plikacjam i posiłek szabatow y - do ubogiej cha­

ty przybyw a żydaczow ski cadyk M ejłech i rytualna grupka jeg o chasydów, żeby na prośbę gospodarza oczyścić dom od Złego.

W reszcie na sam ym dole tego kosm ologicznego schem atu lub na sam ym jeg o końcu znajduje się świat zepsucia i śmierci: piekło. W otchłani tej spoczyw ają

„dusze um arłych z łaski B oga” (s. 89), a nie tych zabitych przez Szatana, ja k w y­

jaśnia Lucyfer, w ładca podziem nego królestwa. W Sarnie zatrzym am y się jed nak na piekielnym progu, dalszą drogę zagrodzą nam bowiem zam knięta bram a i dwóch strażników oraz w spom niany ju ż książę czeluści. Tak też oszczędzone nam będzie w ysłuchiw anie nieustannych a jednobrzm iących jęk ów i krzyków : „dlaczego?”

(s. 92).

Oto „św iaty przedstaw ione” i ich mieszkańcy. Przestrzeń, bohaterow ie i d e­

koracje. Lecz przecież akcja rozgrywa się przede wszystkim w czasie. A czas w Sar­

nie jest dom eną Szatana. Zna on nie tylko przeszłość, ale i przyszłość; co więcej,

filozoficznej (J. P a c ł a w s k i, K rótkie fo rm y fa b u la rn e Juliana Stryjkow skiego. W: K ron ikarz ż y ­ dow skiego losu. Szkice o tw órczości Juliana Stryjkowskiego. K ielce 1993, s. 4 2 ) czy przypow ieści ( C z a c h o w s k a , op. c/f., s. 107).

(4)

SZATAN, BÓG I M ESJA SZ 1 1 9

swobodnie nim i m anipuluje. Nie dziwmy się więc zbytnio inw ersjom i antycypa­

cjom , które rządzą prezentacją zdarzeń. Akcja zaczyna się szóstego dnia w niebie, tuż przed stw orzeniem człow ieka - ale ju ż wtedy Szatan m ówi w czasie prze­

szłym o grzechu A dam a i Ewy, o budowie wieży Babel, pogrom ach, holocauście, jak b y się ju ż w ydarzyły daw no tem u, jakby zostały zaplanow ane i dokonane.

O pow ieść kończy się zaś w chwili tragicznej śmierci Jankiełe i garstki pobożnych Żydów z Żydaczow a oraz tułaczej wędrówki ich dusz najpierw do piekła, a potem do raju. Ale przedstaw iona historia sięga jeszcze dalej: w głąb - przed kreację znaną nam z K sięgi Rodzaju, i w przód - po apokaliptyczną w izję przyjścia M e­

sjasza. Fabuła obejm uje całość historii. W ykreowana „czasoprzestrzeń” rości więc sobie pretensje do bycia pełnym - wprawdzie tylko naszkicow anym - obrazem św iata9.

Dobro w środku Zła, czyli o Szatanie

Postacią, która łączy wszystkie zdarzenia i piętra w Sarnie, je st Szatan. Sza­

tan niezwykły. Po pierw sze, nietożsam y z Lucyferem , po drugie - drw iący z defi­

nicji katolickich (ale nie tylko) teologów m ówiących o jeg o pochodzeniu (upadły anioł) i statusie zła (brak dobra), jak również z ludov.ych opow iastek o diabłach, kusych, czartach płoszących kcnie i łar.~:^cy u wozów. Oficjalnie znany jest jak o Szamael. Sam jedn ak woli nazywać się jednym z 72 Boskich imion: Sza- a e l10. To jednak nie koniec jego uzurpacji, ale ledwie ich początek. „Jestem równy Panu” (s. 60), „bez strony Szatana nie m a Pana’' (s. 9) - chełpi się Piew ca G rze­

chu. „Zło i D ebro są jednakow e. To są bliźniaki. Jak ja i Pan. Jesteśm y na siebie zdani...” - ośw iadcza i dodaje: „Jesteśm y Jednością” (s. 93).

Kim że więc jest ten Szatan? Bluźniercą i kłam cą, ja k m ówi o nim św. Jan Ew angelista (J 8, 44)? Bratem Boga?! T nicizną pozostającą w gestii Stw órcy?11 A m oże jego lew ą ręką, która uderza i karze, w przeciw ieństw ie do ręki prawej, która pieści i podtrzym uje?

Zacznijm y od początku, tj. od Stworzenia. Albo naw et jeszcze wcześniej, od czasu przed stw orzeniem świata. Sarna zaczyna sie szóstego dnia. Dnia, w któ­

rym Bóg z prochu ziem i ulepił człowieka. A le żeby poznać genezę Zła, m usim y pójść jeszcze dalej. Posłuchajmy, co o swoich narodzinach m ówi Szarr.ael:

[Bóg] W szechśw iat wypełrrał sobą jako Ab?cvlut i nis było dla m nie ir!;jrccv. N ie istnia­

łem. A le On jest sprawcą Dobra i tak zwon; j:ę! Zła. A żeby mnie pow ołać, ?c.n ścieśnił sią i w pustce wytworzonej w e W szcchśw iecie powstałem Ja. Dla równow agi Dobra. [s. 9]

9 Jak widzimy, Sarna nie tylko daje się łatwo w yreżyserować na scenie symultanicznej, tak charakterystycznej dla misterium, ale również respektuje jeg o podstaw ow e założenie kom pozycyj­

ne. Zadaniem misterium było bow iem „ogarnąć cały największy rozmiar sprawy: od nieba po piekło i od najdawniejszych faktów do ostatnich [...]” (J. L e w 2 ń s k i, Średn iow ieczne gatunki dram a- tyczno-teatralne. M isterium . Wrocław 1969, s. 310. Poetyka. Z arys encyklopedyczny. Red. M. R.

Mayenowa. Dz. I. T. 3, z. 3).

10 W literaturze przedmiotu oba imiona w ystęoują pod trochę inną postacią, m ianowicie: Sa- mael i Sael lub Saael. Zapis w Sarnie zdaje się odzwierciedlać regionalną w ym ow ę galicyjską. Choć pew ną niekonsekw encjąjest tu pisownia: Sabat? j Cwi, a nie: Szabsaj Cwi (jak np. w Glosach w ciem ­ ności).

11 Tyle mniej w ięcej znaczy jego inne imjęr S-.t ael.

(5)

120 IREN EU SZ PIEKARSKI

Co to za kosm ogonia? Bóg kurczy się po to, żeby zrobić m iejsce dla Szatana.

Ten Boski w dech to niezbędna czynność w stępna przed aktem stw orzenia czego­

kolw iek innego. A jednocześnie m om ent zaistnienia Zła. Zła niezbędnego jednak w Boskiej ekonomii.

W tw órczości Stryjkow skiego w ielokrotnie natkniem y się na stwierdzenia, że to Bóg - a nie kto inny - stwarza „dzień i noc, światło i ciem ność, życie i śm ierć” 12.

Pierw ow zór tej sentencji znajdziem y oczywiście u Izajasza (Iz 4 5 , 7 )13. Słowa pro­

roka o kreacyjnej w yłączności Boga najczęściej pow tarzają się w Odpow iedzi - kom entarzu Stryjkow skiego do pierw szych ksiąg biblijnych. Pisząc o w alce Ja­

kuba z nieznajom ym nad rzeką Jabok, autor zauważa: „Ale dem onem rzeki Jabok był sam Bóg. Dem on w Bogu? Jedność sił? W Bogu m ieści się w szystko” . Pisząc 0 Ciporze ratującej M ojżesza przed Bogiem , który chce go zabić bez powodu, wyjaśnia: „Zasadniczo dem on nie w ystępuje oddzielnie jak o przeciw staw ienie Boga. M ieszka w ew nątrz Boga. Jest to dwoistość ja k jasność i ciem ność, życie 1 śmierć, dobro i zło, jak ie tworzy ta sama istota, to znaczy B óg” . Egipcjanie do­

św iadczają tej dw oistości na własnej skórze podczas ostatniej plagi. „Jakże blisko sąsiaduje JHW H z dem onem -N iszczycielem ” - kom entuje ten fragm ent K sięgi Wyjścia Stryjkow ski. Izraelici, oczekując pod górą Synaj, odczuw ają zarówno m iłosierdzie, ja k i grozę - boskość i dem oniczność14. N aw et biblijni autorzy są najwyraźniej w rozterce, raz przypisując kuszenie Dawida, żeby policzył lud, Bogu (2 Sm 24, 1), a raz Szatanowi (1 K m 21, 1).

O dwóch tw arzach Boga mówi także tajem niczy O jw edie - m ałom iasteczko­

wy kusiciel i sam ozw ańczy swat Azrila: „Twój Bóg [...] m a dwie twarze, dobrą i zlą. A zła zachodzi na dobrą ja k zaćm ienie słońca” 15. Podobnie cztery stulecia wcześniej skarżył się przybyszowi z Narbony w przeddzień hiszpańskiego exo- dusu żydow ski rzem ieślnik: „Odwrócił od nas twarz litosną i pokazuje gniewną.

Żeby nam chciał pow iedzieć, dlaczego” 16. Rzem ieślnik przynajm niej w ie o istnie­

niu dobrej strony Boga, niektórzy zaś znają tylko jego dem oniczny profil, ja k Irith żona Lota, w yznaw czyni łagodnego boga Tamuza z dram atu Sodom a. Dla niej Jah u 17 to „w ściekły karzeł z pustyni”, zły i zarozum iały b ó g 18.

W Judzie M akabim w alczący w espół z M akabeuszam i m łodzieniec Am os tłu­

m aczy swem u ojcu, niewiernem u arcykapłanow i M enelaosow i, potrzebę zła: „Bez ciem ności nie ma światła. Bez zła nie ma dobra. G ranica cienia potw ierdza słońce.

Zło budzi dobro” 19. Am osowi nie udało się przekonać ojca. Jego wyw ód nie w y­

w arłby też zapew ne w rażenia na starym Tagu z Austerii, który nie chce zaakcepto­

wać tw ierdzenia, że zło je st „podnóżkiem ”, „najniższym stopniem ” dobra. Teolo­

gia Taga unika dialektyki: „Jeśli ziarno jest złe, to i kłos je st niedobry” - pow iada

12 J. S t r y j k o w s k i, K ró l D a w id żyje! Poznań 1984, s. 287.

13 Tu ostrzeżenie A. W i e r c i ń s k i e g o (P rzez wodą i ogień. „ B iblia ” i K abała. Kraków 1996, s. 57) przed nazbyt eufem istycznym i thirnaczer.i?,mi tego fragmentu Biblii. W oryginale mamy dobitnie: „Ja kształtują św iatłość i stwarzam ciem ność; Ja czynię pokój i stwarzam zło'’, a nie: „spra­

wiam pom yślność i stwarzam niedolą” - jak np. figuruje w B iblii Tysiąclecia.

14 J. S t r y j k o w s k i , O dpow iedź, Poznań 1932, s. 10-11, 36, 46, 64.

15 J. S tr y j k o w s k i, Sen Azrila. Wyd. 3. Wc.rszawa 1995, s. 17 6 -1 7 7 . 16 J. S t r y j k o w s k i , P rzyb y sz z N arbony. Wyd-. 3. Kraków 1993, s. 15.

17 Jahu (JHW) to skrócona forma B ożego Imienia - JHWH.

18 J. S t r y j k o w s k i, Sodoma. Sztuka w 3 aktach. „D ia lo s” 1963, nr 8, s. 2 1 -2 3 . 19 J. S t r y j k o w s ki , Juda M akcbi. Poznań 19S6, s. 105.

(6)

SZATAN, BÓG I M ESJA SZ 121

filozofujący karczm arz20. Ale nie wszyscy chcą słuchać prostych rad Taga (a ju ż najm niej żydaczow scy chasydzi).

Przyw ołany w Sarnie opis statusu zła pasuje do wizji biblijnej, ale nie z niej się w yw odzi. Prezentacja m om entu jego zaistnienia należy ju ż do późniejszej tra­

dycji. Ideę kontrakcji, w ycofania się Boga w sam ego siebie jako pierw szej czyn­

ności um ożliw iającej w szystkie późniejsze akty zaw dzięczam y X V I-w iecznem u kabaliście z Safedu, Izaakowi Lurii. Stryjkowski tak o tym pisze w swoim krót­

kim w ykładzie o kabale: „Cimcum po hebrajsku znaczy »ściśnienie«, »sam oogra- niczenie«. W świecie doskonałym nie było m iejsca na zło. Bóg w ypełniał w szech­

świat. M usiał się ścieśnić, żeby pow stało coś, co nie jest B ogiem ”21. W pierwotnej istocie Boga pierw iastki zła związane z aspektem Bożego sądu i gniewu ju ż istnia­

ły, lecz były całkowicie rozpuszczone w miłości i łaskawości jak drobiny soli w oce­

anie - wyjaśnia uczeń Lurii, Józef ibn Tabul22. Dlatego Szamael mówi: „Nie istnia­

łem ” (s. 9). W akcie cimcum te drobiny ulegają krystalizacji i zbierają się w jednym punkcie, „w łaśnie w owej przestrzeni, z której Bóg się w ycofuje”23. „I w pustce wytworzonej we W szechśw iecie pow stałem Ja” - ośw iadcza protagonista Sarny.

Opis narodzin Zła pochodzi tu bez w ątpienia z kabały luriańskiej. Szam ael nie całkiem więc kłam ie, kiedy mówi o swojej relacji w zględem Boga, lecz bardzo koloryzuje, co w ytyka mu Lucyfer: „N ieśm iertelność Zła zapew nia ci wieczne panow anie. I dlatego uw ażasz się za równego Bogu. A le to niepraw da. To bluź- nierstw o. Jak dotychczas bezkarne. Ale Bóg m a czas. N ie śpieszy się” (s. 93).

Szatan m a sw oją misję. Jawi się jako Lewa Ręka Boga, Cień Świata, Druga Strona (Sitra A ch ra ), bez której nie ma Strony Pierwszej. N arzędzie kary, ale czę­

sto sam a jej przyczyna. Lecz, być może, prow okow anie Boga i kuszenie ludzi, to nie jedyne jeg o zadanie. W scence trzeciej w idzim y M etatrona i Szatana rozpra­

w iających o niepew nej przyszłości naszej planety. „Zorientow ał się On, że Jego zabaw ka pęka” - drwi Szatan (s. 33). „Czy się zachw iała rów now aga?” - ironizu­

je (s. 34). Zdaje się, że sytuacja jest napraw dę krytyczna. Bóg przysłał samego K sięcia Aniołów, by paktow ał z Szamaelem , choć znam iona postępującego końca św iata nie są w yraźnie widoczne: na ulicach jest pusto, nikt się nie rodzi i nie żeni, nikt nie um iera (s. 33). To bardzo cicha apokalipsa - w izja całkow itej stagnacji, zatrzym ania naturalnego biegu rzeczy. I być może Szatan nie m a z tym nic w spól­

nego, ale kto wie, czy jednak to nie on jest za ten zastój odpowiedzialny. Co wspól­

nego z brakiem ruchu (handlu, podróży) i z ustaniem prokreacji oraz z „chwilową”

nieśm iertelnością m oże mieć Szatan? Otóż. jak poucza sentencja z talmudycznego traktatu Bawa B atra: „Szatan, je c e r ha-ra i Anioł Śmierci są jednym ”24. No dobrze,

20 J. S t r y j k o w s k i , Austeria. Wyd. 5. Warszawa 1993, ś. 8 0 -8 1 . 21 O calony na W schodzie, s. 258.

22 Zob. G. S c h o l e m , M istycyzm żydow ski i je g o głów ne kierunki. Przet. I. K a n i a . War­

szawa 1997, s. 324.

23 G. S c h o 1 e m, K a b a ła i j e j sym bolika. Tłum. R. W o j n a k o w s k i . Kraków 1996, s. 123.

Według Lurii uzewnętrznienie Zła. jego wyseparowan-s.z B oskiego organizmu było konieczne, żeby ów organizm o czyścić (ibidem ).

24 Cyt. za: A. C o h e n , . Talmud. Syntetyczny w ykład na tem at „ Talmudu ” i nauk rabin ów do ty­

czących religii, etyki i p ra w o d a w stw a . Przeł. R. G r o r n a c k a . Warszawa 1995, s. 7 9 -8 0 . Rów nież tradycja kabalistyczna utożsamia Szainaela z A niołem Śmierci. Zob. A. U n t e r m a n , Encyklope­

dia tra d ycji i legen d żydow skich. Tłum. O. Z i e n k i e w i c z . Warszawa 1994, s. 25.

(7)

122 IREN EU SZ PIEKARSKI

żydowski Tanatos sam sobie związał ręce, więc ludzi nie ubywa, ale dlaczego ich nie przybywa i pusto jest na ulicach? Jecer ha-ra znaczy: 'zły po pęd’, 'D uch Poku­

sy’. Ale zły popęd oprócz tego, że wodzi nas na pokuszenie, m a też sw oje „dobre”

strony. Odwołując się do talmudycznej wykładni, M artin Buber powiada:

Popęd „zły” jest równie niezbędny jak jego towarzysz, a m oże nawet je sz c z e bardziej, bow iem bez niego człow iek nie mógłby zaślubić niewiasty i spłodzić dzieci, zbudować domu ani prowadzić działalności gospodarczej25.

Identyczne, choć bardziej obrazowe w yjaśnienie znajdziem y rów nież w Śnie Azrila. O jw edie przytacza słowa Stwórcy skierow ane do ludzi żądających unice­

stwienia K usiciela:

Duch Pokusy ma u Mnie dw ie posady, jedna to szerzenie rozpusty z ladacznicami, ład­

niejszym i i m łodszym i od waszych kobiet, których peruki czuć naftą, a druga - cięższa praca w noce z piątku na sobotę i w noce św iąteczne, kiedy w łóżkach żony czekają na sw ych m ę­

żów wykąpane i po sutej wieczerzy. Gdybym zw olnił Ducha Pokusy i w rzucił go do Otchłani, m oże przestalibyście się oddawać rozpuście, ale przestalibyście też żyć z w łasnym i żonami i nakaz mój: „m nóżcie się i bądźcie jak gw iazdy na rozpostarciu nieba i jak piasek na wardze morza”, stałby się pustym, nie zapisanym papierkiem. Do czego by doszło? D o zagłady m oje­

go ukochanego narodu i wszystkich innych narodów26.

Popęd zły to nam iętność, dzięki której człow iek działa, pchająca go siła ży ­ ciowa, która w praw ia go w ruch27. Lecz Szatan u Stryjkow skiego jak b y porzucił swoje dotychczasow e zajęcia. Cały pochłonięty je st czym ś innym.

O tym, że Ziem ię będzie toczył rak, Szatan w spom ina jeszcze przed stw orze­

niem człow ieka. Teraz, zdaje się, przerzuty są ju ż w szędzie. Pyta Szatan retorycz­

nie: „czy św iat w spółczesny nie jest godzien zagłady? A ja, pan Zła, chcę go u ra­

tować kreując M esjasza. Co to się ze m ną stało? Czy skapitulow ałem ? Czy prze­

szedłem na stronę D obra?” (s. 39). Próbę m ediacji w im ieniu Stw órcy podejm uje M etatron: „Jeszcze nie odw ojow ały się wszystkie wojny, jeszcze nie w yczerpały się w szystkie plagi” (s. 34). Mówi to bez ogródek, niczym sekretarz W ielkiego Buchaltera28. Nie przebrała się jeszcze miara cierpienia, to nie czas na koniec świata!

Szamael pragnie, z nie znanych nam przyczyn, „ocalić” Ziem ię, oszczędzić jej dalszych długotrw ałych boleści. Ten Szatan dyskutujący z M etatronem nie ukry­

wa swej roli dręczyciela ludzkości, jak a mu przypadła w udziale. Jednak czy tym razem mówi praw dę, że chce uratow ać Ziem ię, kreując M esjasza? W szak M e­

sjasz, którego zam ierza nam aścić, będzie fałszywym pom azańcem , antychrystem (w etym ologicznym rozum ieniu tego słowa). Drogo przyszło zapłacić Izraelow i za ideę m esjańską - ubolew a Gershom Scholem. D otychczasow i m esjasze byli niczym w odzirejow ie „rytualnego tańca zniszczenia” - zauw aża inny badacz me- sjanizm u żydow skiego29. W opowiadaniu Stryjkowskiego Szatan m ówi, że pcha

25 M. B u b e r , O brazy d obra i zła. W: Ja i Ty. Wybór pism filozoficzn ych . Wybrał, przeł., wstęp J. D o k t ó r . Warszawa 1992, s. 184.

26 S t r y j k o w s k i , Sen A zrila, s. 101.

27 Popęd zaś dobry to nie przeciwstawienie złego, lecz jego ukierunkowanie - do Boga. Zob.

ibidem , s. 186.

28 Tak Boga nazywa karczmarz Tag po tragicznej śmierci niewinnej A si (A u steria , s. 61).

29 G. S c h o l e m , Sabbatai Sevi. The M ystical M essiah 1 6 2 6 -1 6 7 6 . Transl. R. J. Z. We r - b 1 o w s ky. Princeton 1973, s. XII. - H. L e n o v i t z , The Jewish M essiahs. From The G alilee to Crown Heights. Oxford 1998, s. 5.

(8)

SZATAN, BÓG I M ESJA SZ 1 2 3

św iat w „przepaść urojonych utopii” (s. 8), praw dopodobnie m ając na myśli m.in.

żydow ski m esjanizm .

Jaka jest więc ostatecznie m isja Szatana w Sarnie ? Jaki sens m a w ogóle jego istnienie w św iecie? Z pierw szym pytaniem będziem y się jeszcze zm agać, na dru­

gie spróbujm y odpow iedzieć słowami świętej księgi kabalistów, Z oh aru :

czcić Św iętego, niech będzie Błogosław iony, najlepiej jest w najgęstszej ciem ności, a dobro m oże być tylko w środku zła. [...] pełnią w szystkiego jest dobro i zło razem; służy to w yw yż­

szeniu dobra, bo nie m asz dobra nad to, które w ypływ a zc zła30.

Z tej binam ości bierze się rów nież pew na autonom ia Zła w św iecie przedsta­

w ionym Sarny, czem u tak bardzo dziw ią się i M etatron, i Lucyfer. Panow anie Sza- m aela to jednak nie anarchiczna niezależność - jak pouczają żydow scy m istycy - ale raczej sam orządność do czasu: do kresu wielkich kosm icznych cykli31. Potem

„stopi się ja d Sam aela, odpadnie trucizna, to znaczy Sam, i zostanie El - to, co B oże”32. Albo - w edług innej wykładni, odzw ierciedlonej w Sarnie - odjęta bę­

dzie śm ierć (sym bolizow ana przez hebrajską literę „m ”) z im ienia Szam aela i sta­

nie się ono jednym z 72 im ion Boga33. Czy diabeł m oże być zbaw iony? - pyta Leszek Kołakow ski. Tak! Będzie zbawiony! - odpow iadają kabaliści, m im o dość pow szechnej opinii, że z m oralnego punktu w idzenia chyba jedn ak nie powinien.

Iskra w duszy, czyli o M esjaszu

„W ierzę niezbicie w nadejście M esjasza; m imo iż On zw leka, czekam w y­

trw ale na ów dzień, w którym On nadejdzie” - głosi dw unasty artykuł w iary Maj- m onidesa34. Żydzi nigdy nie odrzucili przekonania o przyjściu Zbaw iciela35 - pom i­

mo rzezi, pogrom ów, holocaustów. Przecież to bóle porodow e duszy Ostatniego Człow ieka, który jest jednocześnie nami w szystkim i, a tym sam ym - Pierwszym C złow iekiem 36.

Owo w yczekiw anie na polepszenie losu ciem iężonego ludu w ykorzystuje pro- tagonista Sarny. Zdaje się, że do Żydaczowa przyw ędrow ał via Goraj, gdzie jako reb Gedale m am ił m ieszkańców tego podlubelskiego m iasteczka w izją wytęsk- nionego Pom azańca, który prowadzi lud do Nowego Kanaanu:

30 O pow ieści Zoharu. Przcł. I. K a n i a . Kraków 1994, s. 215.

31 Zob. Z. Sh. H a l e v i , K abała. Tradycja w iedzy tajem nej. Tłum. B. K o s . B. m., 1994, s. 31.

32 S. V i n c e n z, B ałaguły. W: Tematy żydow skie. Gdańsk 1993, s. 159.

33 Owe tajem nicze imiona znajdziemy w K siędze Wyjścia. A le są one zaszyfrowane. Hebraj­

skie wersety 19-21 z rozdz. 14 są izom etryczne, liczą po 72 litery każdy. Aby odczytać imiona, należy wersety te napisać w trzech liniach jeden pod drugim. Zaczynam y od prawej, drugi werset piszem y od lew ej, a trzeci znów od prawej. Czytając z góry do dołu, otrzymamy 72 trójliterowe rdzenie Boskich imion. SAL to 45 imię.

34 Judaizm . Wybór W. J a w o r s k i , A. K o m o r o w s k i . Kraków 1989, s. 192.

35 Jeden jedyny H illel - talmudyczny mędrzec, różny jednak od bardziej znanego Hillela Stare­

g o - głosił, że M esjasz już nie przyjdzie. Izrael nie potrzebuje pośrednictwa, oczekuje zbawienia od sam ego Boga. Teza Hillela została - oczyw iście - odrzucona, choć nie zapomniana. Zob. E. L e v i ­ n a s , Teksty m esjaniczne. W: Trudna wolność. E seje o ju daizm ie. Tłum. A. K u r y ś, przy współpr.

J. M i g a s i ń s k i e g o . Gdynia 1991, s. 8 5 -8 8 .

36 Zob. L. K u s h n e r, M ió d z e skały. Wizje odnow y m istyki ż)>dowskiej. Tłum. Z. W i e s e.

Poznań 1994, s. 78, 110.

(9)

1 2 4 IREN EU SZ PIEKARSKI

Sabataj Cw i, M esjasz - opowiadał [Gedale] - został już z pom ocą B ożą ujaw niony i w y ­ ruszył do Stambułu, aby zdjąć koronę z głow y sułtana sprawującego w ładzę nad Z iem ią Izra­

ela. [...] Poruszenie na św iecie jest ogromne. Żydzi cieszą się wielkim poszanow aniem . Najpo­

tężniejsi władcy przychodzą pokornie składać im hołdy i padać do stóp. Jak tylko Sabataj Cwi przybędzie do Stambułu, zajdą niezw ykłe zmiany na niebie i ziem i. Na Szawuot w szy scy Ż y­

dzi znajdą się już, rzecz jasna, w Ziemi Świętej. Świątynia stanie na now o, tablice pow rócą do Arki i zostanie wybrany arcykapłan. Sabataj Cwi, nasz wybawca, będzie królem od jednego krańca świata do drugiego...37

Wielu uwierzyło. Ale Sabataj Cwi nie zdjął korony z głow y sułtana, za to na sw oją w łożył turban. N ie był ani pierw szym , ani ostatnim w ybrańcem , jak im p o ­ służył się Szatan - zgodnie z tym, co sam o sobie mówi w Sarnie. Po Sabataju przyszli jego sukcesorzy na pseudomesjańskim urzędzie. Najbardziej znanym z nich był Jakub Lejbow icz Frank. Jednak lista pseudom esjaszy, m esjaszy pretendentów , m esjaszy w stępnych, mesjaszy, którym się nie powiodło, mesjaszy, którzy zjaw ili się przed czasem , niem esjańskich mesjaszy, m esjańskich m istyfikatorów , tych, którzy pragnęli przyjście M esjasza przyspieszyć, jest zastanawiająco długa. Rzućm y na nią okiem , gdyż to w okół problem u Zbaw iciela osnuta je st Sarna.

Jedną z pierw szych postaci m esjańskich w judaizm ie był biblijny król E ze­

chiasz, utożsam iany z Izajaszow ym Em m anuelem , znany też pod im ieniem Hi- skiasz. Pokonał w ęża - w yplenił jego bałw ochw alczy kult w Judzie, czym zasłu ­ żył sobie na określenie Boskiego Pom azańca38. Ale M esjaszem nie został... Z p rze­

powiednią o „gwieździe wschodzącej z Jakuba” identyfikował m ężnego w ojow nika Szym ona bar K ośbę w ielki uczony i m ęczennik rabi Akiwa, odczytując jeg o im ię jako Bar K o c h b a - Syn G w iazdy39. Od niebezpieczeństw m esjańskiego po słann ic­

twa nie stronił rów nież ekscentryczny kabalista A braham Abulafia. U dał się m ia­

nowicie do Rzym u w celu naw rócenia następcy apostoła Piotra40. Z kolei Szlom o z K arolina gotów był stać się m esjaszem w stępnym 41, torującym drogę P raw dzi­

wemu Królowi, tym, który musi umrzeć, aby czas się wypełnił. I ta łaska nie zo ­ stała mu odm ów iona. Zabił go dem on42. Wielu innych próbow ało przyjście M e­

37 I. B. S i n g e r, Szatan w Goraju. Tłum. M. A d a m c z y k - G a r b o w s k a i Ch. S h m e - r u k. Wrocław 1995, s. 114.

38 Zob. C o h e n , op. cit., s. 3 5 1 -3 5 2 .

39 U żywając rzadkiej formy tego imienia: Bar Kośba, nawiązuję do ustaleń rabiego Ariego Kahna (http://www.aish.com/torahportion/moray/-_The_Omer_-.asp): „Dar jasnow idzenia posiada­

ny przez Bileam a pozw olił mu zobaczyć gwiazdę, która się pojawi i poprowadzi naród żydow ski.

Rabi A kiw a ośw iad czył, że spełnieniem tego wersu jest osoba Bar Kochby, którego im ię dosłow nie znaczy: 'Syn G w iazd y’. W rzeczyw istości jednak jego im ię nie brzmiało: Bar Kochba. W oparciu o najnowsze odkrycia archeologiczne wiemy, że jego prawdziwe im ię to Bar Kośba (z hebrajską literą „s”, 'samek', w środku). Tytuł Bar Kochba był elementem tworzenia przez rabiego A k iw ę m e­

sjańskiej tożsamości Szym ona bar K ośby poprzez odniesienie do niego słów z proroctwa Bileam a.

Po zdławieniu powstania je g o w ódz został nazwany Bar Koziba, czyli Syn O szustw a lub Syn R oz­

czarowania”.

40 Zob. S c h o 1 e m, M istycyzm żydow ski, s. 169-170.

41 Próbę przywrócenia Jezusa z Nazaretu teologii żydowskiej - czyli w yłączenia go z grona heretyków, odszczep ieńców i wpisania w poczet św iętych, cadyków - podjął ostatnimi czasy rabi B. L. S h e r w i n (A w y za kogo m nie uw ażacie? W: D uchow e dzied zictw o Ż ydów polskich . Przeł.

W. C h r o s t o w s k i . Warszawa 1995, zw łaszcza s. 2 9 6 -3 0 9 ). Jezus, jak bogobojny S zlom o z Ka­

rolina, byłby m esjaszem synem Józefa, m esjaszem, któremu się nie pow iodło.

42 Czyli chromy kozak noszący demoniczne (zapisane w apokryficznych apokalipsach) im ię Armilus. Zob. M. B u b e r , O p o w ieśc ic h a syd ó w . Przeł. P. H e r t z . Poznań 1986, s. 169.

(10)

SZATAN, BÓG I M ESJA SZ 1 2 5

sjasza przyspieszyć poprzez spętanie Szatana. Jó ze f della Reina przypłacił to apo- stazją43, a W idzący z Lublina śm iercią44. Szatan - ale też i sam Bóg - wielokrotnie przeszkadzał św iętym m ężom , nie dopuszczał do spotkań cadyków, tych „niem e- sjańskich m esjaszy” , żeby siła ich wspólnej m odlitw y przedw cześnie nie sprow a­

dziła zapow iedzianego Pom azańca z domu D aw ida45.

Jak głosi legenda - o której wspom ina rów nież reb Eliezer - św iat nie ginie dzięki tem u, że żyje na nim 36 spraw iedliw ych m ężów (s. 21 -2 2 ). N ikt ich nie zna, a jeden z nich je st M esjaszem 46. Ujawni się jeszcze dziś, jeśli tylko pozw olą mu na to nasze czyny. Sprow adzenie Króla zależy więc od skruchy i naw rócenia jeg o poddanych. W autosoterycznej tradycji kabały M esjasz je st tylko podpisem pod dokum entem , który stworzyli ludzie47. To człowiek m a przyczynić się do uzdro­

w ienia św iata i do uzdrow ienia... Bożej obecności w św iecie - Szechiny, m a prze­

chylić szalę na kosm icznej wadze Dobra i Zła. Stąd jeg o rozpaczliw e czasem pró­

by uchw ycenia się języczka tej wagi. I stąd szatańska łatw ość w rozniecaniu escha­

tologicznych poryw ów w duszach coraz to nowych pom azańców i w spragnionych spełnienia obietnicy sercach i um ysłach (łatw o)w iernych48.

T ę w ielow iekow ą i w ielow arstw ow ą tradycję w ykorzystuje Szamael. Zdaje się, iż czerpie też inspiracje z poglądu sam ego Izaaka Lurii, że każdy je s t „m inia­

turow ym M esjaszem ”49, poglądu rozwijanego później przez Baal Szem Towa, Je- hudę ze Stratynia czy A braham a Izaaka Kooka. Rabini, m ów iąc o iskrze M esjasza w każdym Żydzie, akcentow ali potrzebę rozwoju duchow ego. Szatan podstaw ia totum pro p a rte i na tej synekdochicznej podmiance buduje swój „w yborczy slo­

gan” : „M esjaszem może być każdy Żyd” (s. 22). Nie chodzi więc ju ż o wewnętrzne samodoskonalenie, ale o zewnętrzne samoobjawienie się światu. Lecz ów Boski pło­

mień w duszy, ja k ostrzegają rabini, wystawiony na pokaz - natychm iast zgaśnie.

Do Ż ydaczow a Szatan zawitał w jakiś czas po m esjańskich ekscesach Jakuba Franka (zm arłego w 1791 roku), a Żydaczów, jak się dowiadujem y, to drugie po Bełzie chasydzkie m iasteczko (s. 15). N a stolicę galicyjskiego chasydyzm u Bełz w yrósł dzięki osobie św iątobliw ego Szołem a Rokeacha, który objął tam urząd cadyka w 1815 roku, a zm arł w 185550. Później cadykam i w słynnym Bełzie byli

43 Zob. U n t e r m a n , op. cit., s. 134.

44 Zob. J. L a n g e r , 9 bram do tajem nic chasydów . Przeł. z a n g . A. G o 1 e w s k a . Kraków 1988, s. 2 2 6 -2 2 9 . Zob. też M. B u b e r, G og i M agog. Kronika chasydzka. Przeł. J. G a r e w i c z.

Warszawa 1999, s. 2 1 9 -2 2 2 .

45 Zob. O po w ieści rabina N achm ana z B racław ia. Wybrał i oprać. H. H a l k o w s k i . Kraków 1999, s. 9 3 -9 8 . Zob. też D. L e o n i, Chasydyzm : historia i duchow ość. W: D. L i f s c h i t z, Z m ą­

dro ści chasydów. 600 o p o w ieści o radości, nadziei i hum orze z daw nych h istorii Izraela, a b y odna­

leźć Boga i sie b ie sam ego. Tłum. z w ł . M. D u t k i e w i c z - L i t w i n i u k . K ielce 1998, s. 280.

46 W naszym pokoleniu też o czyw iście żyje M esjasz. Dla chasydów z dynastii Lubawicz był nim niew ątpliw ie zmarły w 1994 r. rabi M enachem M endel Szneerson. 14 kwietnia 1992 grupa pół­

nocnoamerykańskich rabich ogłosiła go M esjaszem , królem z dynastii Dawida. Zob. np. A. R a- v i t z k y, M essianism , Zionism, an d Jew ish Religious Radicalism . Transl. M. S w i r s k y, J. C h i p- m a n. Chicago and London 1996, s. 205.

47 Zob. S c h o 1 e m, K ab a ła i j e j sym bolika, s. 129.

48 Różne odcienie tej mesjańskiej gorączki wszechstronnie opisuje S t r y j k o w s k i w P rzy ­ byszu z N arbony (s. 1 6 2 -1 6 3 , 18 7 -1 8 8 , 2 4 6 -2 5 7 , 2 7 1 -2 7 3 ).

49 Zob. B. L. S h e r w i n , P oszukiw anie odkupienia. W: D u ch ow e dzied zictw o Ż ydów p o l­

skich, s. 147.

50 Zob. L a n g e r ,o p . cit., s. 322.

(11)

1 2 6 IREN EU SZ PIEKARSKI

jego syn i wnuk. Wiemy, że akcja w Sarnie toczy się w czasie bełskiej „prosperi­

ty”, więc na pew no nie wcześniej niż w 1815 roku. D atę uściśla inform acja o po­

gromie, z którego ledwo uszedł z życiem Jankiełe - zginęli zaś w nim jeg o rodzi­

ce, bracia i siostry (s. 21, 51). O którą rzeź chodzi, nie wiemy. A le wiemy, że

„serię napaści [...] zapoczątkow ał pogrom w K ijowie w 1881 [...], a jej kulm ina­

cją stała się m asakra w Kiszyniow ie w 1903”51. Na progu niepodległości doszło rów nież do pogrom u we Lwowie - skąd ju ż tylko kilka kroków do Żydaczowa, gdzie u dziadka schronił się Jankiełe - potem w Pińsku (1919), a następnie w W il­

nie (1919). O strożnie w nioskujem y więc, iż rzecz dzieje się w latach 1881-1919, a najpraw dopodobniej w okolicach roku 1918.

D odatkow ych inform acji, również przesuw ających akcję w stronę początku wieku XX, dostarcza epizod z cadykiem Mejłechem, który - będąc ju ż bardzo stary - wspomina swojego ojca cadyka Herszełe z Żydaczowa. Czy m ożem y identy­

fikować tę postać ze słynnym Cwi Herszem z Ż ydaczow a52, pierw szym kabalistą G alicji?53 Są ku tem u pew ne przesłanki. Zgadzają się imię, m iejsce i m niej więcej czas. Ale to nie wszystko. Hersz zmarł w roku pow stania listopadow ego. A w ro­

ku insurekcji kościuszkow skiej był świadkiem niesam ow itego w ydarzenia. Bawił akurat u Jakuba Icchaka (W idzącego) w Lublinie, gdy ten w piątkow e popołudnie w kieszeni swej św iątecznej kapoty znalazł tajem niczy list. List z p ieczęcią sam e­

go Boga. List z nieba! Hersz, jako znawca nauk tajem nych, bez trudu poradził sobie z odklejeniem misternej pieczęci i przeczytał, co następuje: Jakub Icchak, syn M ałki, je st pow ołany na M esjasza. „M a wstąpić na pagórek koło Lublina i za­

dąć w szofar, aby zebrać w ygnańców izraelskich i poprow adzić ich do Jerozoli­

m y”54. W idzący długo się nie zastanawiał i kazał natychm iast spalić list, a popiół wysypać na śm ietnik.

Nie ma w ątpliw ości, że jakaś wersja tej opowieści stała się punktem wyjścia Sarny55. C adyk M ejłech, kiedy był jeszcze „m łodym chłopcem ” (s. 75), usłyszał

51 Zob. U n t e r m a n , op. cii., s. 217.

52 Właśc.: Cwi Hersz Eichenstein, ur. w 1763 r. w e wschodniej G alicji, w okolicach Sambora (dzisiejsza Ukraina). Wielki cadyk, uczeń W idzącego z Lublina. Jego grób chasydzi m asow o odw ie­

dzali aż do czasów drugiej wojny. Autor cenionych komentarzy do Tory i ksiąg kabalistycznych (Zoharu i dzieła H. V i t a l a D rzew o życia): Sur m era w a ’aseh tow (L w ów 1832), P eri kodesz hilulim (L w ów 1832), B eit isra el (L w ów 1834), A teret cew i (L w ów 1 8 7 1 -1 8 7 2 ). Pierwsza z w ym ie­

nionych tu pozycji została przetłumaczona na angielski i zaopatrzona w instruktywny wstęp i ko­

mentarze przez L. J a c o b s a. Zob. Z. H. E i c h e n s t e i n , Turn A side fro m E vil a n d D o Good. An Introduction an d a Way to the Tree o f Life. London 1995. Z wprowadzenia tłumacza wynika, że jedyny syn Cwi Hersza, M ichel, zmarł w m łodości, tak w ięc postać cadyka M ejłecha z Sarny nie ma sw ego pierwowzoru w św iecie niefikcyjnym (choć ich imiona brzmią jakby podobnie). S zczeg ó ło ­ wa biografia Żydaczowera dostępna jest w języku hebrajskim. Zob. M. B r a v e r , Tzevi latzadik.

N ew York 1976.

53 Zob. B u b e r, G o g i M agog, s. 123.

54 Zob. ibidem , s. 72-74.

55 Stryjkowski czasami ujawnia czytelnikow i źródła chasydzkich anegdot i mądrości. W Echu (s. 124) opow ieść o krawcu rozliczającym się z Bogiem przypisana zostaje leżajskiem u cadykowi.

Że jest to rzeczyw iście historia związana z rabim Elim elechem , potwierdza m. in. E. W i e s e l (Le­

gen dy naszych dni. Tłum. H. H a 1 k o w s k i. „Znak” 1991, nr 5, s. 7 3 -7 5 ). L ecz niekiedy autor Snu A zrila ukrywa przed odbiorcami architekst, jak dzieje się w łaśnie w Sarnie, ale nie tylko tu. Np.

w A usterii piękna przypow ieść Taga o grzeszniku, który chciał rozgniewać Boga, a nawet rabina nie m ógł w yprow adzić z rów now agi, jest „w ypożyczona” od L ew iego Icchaka z Berdyczowa. Zob.

U n t e r m a n, op. cit., s. 158 (hasło: Lew i Icchak z B erdyczow a).

(12)

SZATAN, BÓG I M ESJA SZ 1 2 7

od sw ojego ojca H erszełe bardzo podobną historię. Relacje nie są oczyw iście iden­

tyczne, różn ią się w szczegółach. W idzący czeka z przeczytaniem w iadom ości do końca szabatu, by nie zgrzeszyć. Herszełe nie zwleka ani chwili, popełniając „strasz­

ny” grzech zapalenia świec w sobotę, żeby ratow ać duszę, żeby ratow ać od nie­

szczęścia Żydów, a naw et cały świat (s. 78). W w ariancie lubelskim to adresat zostaje pow ołany na M esjasza, a w wersji żydaczow skiej - posłaniec. Obie histo­

rie łączy jed n ak zasadniczy schemat: tajem niczy list - m esjańskie pokuszenie - spalenie listu. Jest jeszcze trzeci wariant tej „dobrej now iny” . To opow ieść Szata­

na. M esjaszem zostanie Jankiełe. C herubinek będzie kobietą, E w ą - je g o przyszłą żoną. C zas szybko m inie i w ezm ą ślub.

Jankiełe [...] stanie na najw yższym w zniesieniu, zadmie w róg tak m ocno, żeby głos M e­

sjasza u słyszeli Żydzi, rozsiani po całym św iecie; i zgromadzą się w Ż ydaczow ie, a Jankiełe- -M esjasz wyprow adzi ich z wygnania, jak M ojżesz z Egiptu, i wrócą syn ow ie Izraela do Św ię­

tej Jerozolimy, [s. 68]

C iągle zm agam y się z pytaniem: po co Szatan chce stw orzyć kolejnego fał­

szywego m esjasza? Najprawdopodobniej po to, by siejąc zwątpienie, śmierć i znisz­

czenie, zebrać apokaliptyczny urodzaj. „W ybrałeś chłopca na fałszyw ego m esja­

sza, upatrzonego spraw cę wielkiego holocaustu, zadow oliłeś się spaleniem garst­

ki Ż ydów ” - dziwi się Lycyfer (s. 91). A Szam ael odpowiada: „zadow oliłem się m ałym [holocaustem ]. Na w ielki otrzym am zgodę. N ow y fałszyw y m esjasz już się urodził. On podpali n ie je d n ą izbę, ale cały św iat” (s. 92)56.

To bardzo czytelna antycypacja. Kto był jednak owym przepowiedzianym z b a ­ w i c i e l e m ? Trudno jednoznacznie stwierdzić. M oże tym razem słowo nie stało się ciałem? M esjaszem zaś, który miał „zbawić nie tylko Żydów, ale całą ludz­

kość”57, okazała się m yśl, idea. O postulatach społecznych kom unizm u Stryjkow­

ski pow ie w prost, że w łaściw ie były one realizacją „m itu o przyjściu M esjasza”58.

Błękitna pustka, czyli o Bogu

P obłogosław iony ręką cadyka Jankiełe w ycofuje się z diabelskiego paktu.

„G łów na m ądrość to bojaźń Boga” - w yznaje59. Jest to jak b y oficjalne w yrzecze­

56 Zarysowana tu zaskakująca przyczynow ość, że nasileniu soteriologicznych roszczeń towa­

rzyszy pożoga, urasta niestety do miana uniwersalnej prawidłowości. „Tragiczną ironią losu” nazy­

wa S c h o l e m (S abbatai Sevi, s. 88, 9 0 -9 1 ) fakt, że czas jednego z największych mesjańskich oczekiw ań (1648) przyniósł nie zbawienie, lecz straszliwą rzeź. W cześniej podobnie rzecz się miała z predestynow anym do odkupienia rokiem 1096, w którym to w yruszyła pierw sza krucjata, czy z ro­

kiem 1490, który rychło zaow ocow ał traumatycznym wygnaniem Ż ydów z Hiszpanii i przymuso­

wym i konwersjami.

57 M oje grzechy. Z Julianem Stryjkowskim rozm awia M ałgorzata M aniszewska. „Polityka” 1994, nr 35, dodatek „Kultura”, s. 1.

58 Zob. O calony na Wschodzie, s. 73. Zob. też fragment rozmowy J. T r z n a d l a ze Stryjkow­

skim (O lbrzym ia czarna przestrzeń. Rozm owa z Julianem Stryjkowskim. W: Hańba domowa. Rozmo­

w y z pisarzam i. Lublin 1993, s. 146-147): „czy [...] na płaszczyźnie uczuciowej wiara w komunizm zastępowała wiarę w Boga, a wiara, że ta wybrana klasa poprowadzi do raju [...] - była jakby zastępcza w stosunku do wiary w Mesjasza? [...] - Zgadzam się z tym, że komunizm odgrywał taką rolę w pod­

świadom ości żydostwa, które miało zakodowaną sprawę Mesjasza i mesjanizmu od tysięcy lat”.

59 Zanotujmy, że po w izycie u żydaczow skiego cadyka nawrócił się również młody Tojwie - bohater G ło só w w ciem ności i Echa (zob. J. S t r y j k o w s k i, Echo. Warszawa 1988, s. 137-138).

On także powiada: „Najpierwsza mądrość to bojaźń B oża...” (ibidem , s. 225).

(13)

1 2 8 IR EN EU SZ PIEKARSKI

nie się m esjańskich am bicji. Egzorcyzm y łam ią szatańskie sidła i dusza chłopca umyka. Lecz tylko dusza... Szatan przecież ostrzegał: „kto ze m n ą zaczął, nigdy nie zw yciężył” (s. 66). I mimo że kochał Jankiełe, zabił go. Ale zrobił to - jak mówi - z litości. Chłopiec „zginął razem z sam ą, sw oją ukrytą m iłością” (s. 92).

Nie śm ierć je st przecież najw iększą karą, ale niespełnienie, ja k poucza nas lektura wielu opowieści Stryjkow skiego, np. Tommasa del Cavaliere czy Snu A zrila. Jed­

nak w przypadku Sarny czyn Szamaela je st dwuznaczny. Przecież gdyby Szatan nie zabił sarenki, nie m usiałby wyświadczyć Jankiełe żadnej przysługi, nie m u­

siałby go zabić. Łaska pozostałaby łaską tylko w przypadku, gdyby okazało się, że Szatan działał niejako pod przym usem, nie m ógł nie zabić sam y, w ięc zabił i Jankiełe. W tedy jeg o gest rzeczywiście zasługiw ałby na m iano m iłosiernego. Po której stronie leży praw da? Lecąc do raju, „Jankiełe rozglądał się, ale sam y nie było. C zyżby jeg o sam a nie m iała duszy?” (s. 97). I czyżby Szatan o tym nie w ie­

dział? Więc na czym m iała polegać jego łaska? Przecież naw et po śm ierci ch ło ­ piec - najpraw dopodobniej - nie spotka ukochanej sarenki. Te pytania pozostają bez odpowiedzi. Pojaw ia się jedynie końcow y lakoniczny kom entarz: „Sm utny był lot do R aju” (s. 97).

Perspektyw a szczęścia wiecznego bez miłości - ziem skiej m iłości - nie zado­

wala. N aw et stały byw alec niebios, cherubinek, przeciw staw ia gorący tygiel zie­

mi - zimnej niebieskiej m artwocie, i opowiada się za doczesnością i konkretem , a przeciw abstrakcji. „O brzydła mi ta błękitna pustka, ta błękitna nuda”- w yznaje (s. 53). N ie pierw szy to anioł, który ucieka... W dram acie Sodom a dem oniczny A lm odad grozi m łodem u Jidlafowi:

- Chcesz się wyprzeć? O, to byłoby zbyt łatwe. Zbyt proste wybrać sobie m iękką, ciepłą ziem ię... A surowe formy niebieskie? Niełaska? A le ty jesteś nasz! N ie łudź się! A skoro jesteś nasz, bądź tak dobry i dźwigaj razem z nami wieczność!

A Jid laf ripostuje: „ - W ieczność? To w ym ysł lodow atego m ózgu”60.

Opis zaśw iatów w Sarnie rów nież przyw ołuje rom antyczną z natury w izję obojętnego lub w rogiego Boga przestw orzy61. Niebo, do którego zm ierzają dusze cadyka, chasydów, nauczyciela Talmudu i jego wnuka, je st też - o ironio! - chrze­

ścijańskie. A przecież w rozm ow ie z chem binkiem na sam dźw ięk słów: „Jezus C hrystus” , Jankiełe reaguje strachem:

- Jezus Chrystus... N ie zatykaj uszu!

- Mnie nie w olno tego słuchać.

- Słyszałeś im ię naszego Pana, Syna B ożego, po raz pierw szy?

- N ie. K iedy rzucano kamieniami w nasze okna. I k rzyczeli...

- Co krzyczeli?

- Zabójcy. I pow iedzieli to imię.

- To prawda.

- Ani ja, ani mój dziadek nie byliśm y wtedy na św iecie. Ani mój ojciec, ani moja matka, ani moi bracia, ani moje siostry. Słow o pogrom nie m oże nic innego znaczyć, tylko pogrom.

Znasz to słow o?

- Nie.

- Tego B óg ci nie mówił?

60 S t r y j k o w s k i , Sodom a, s. 46.

61 Zob. np. N. F r y e , Statek pijany. Elem ent rew olucyjny w rom antyzm ie. Przeł. M. O r k a n - - Ł ę c k i . „Pamiętnik Literacki” 1978, z. 3, s. 247.

(14)

SZATAN, BÓG I M ESJA SZ 129

A niołek pokręcił głową.

- W stydził się - pow iedział Jankiełe. [s. 5 0 -5 1 ]

W iekuistem u nie podobają się rów nież żydow skie akcenty w w ypow iedzi M etatrona, ew angeliści opanow ali resort szkolnictw a (to oni zajm ują się obecnie edukacją cherubinów ), najbliższy tronu jest Syn Dziewicy... W ygląda na to, że typow o żydow scy bohaterzy (Szamael, M etatron, cadyk, chasydzi, m ełam ed) i ich problem y zostali zam knięci w ramach średniow iecznego chrześcijańskiego dra­

m atu z jego w izją raju.

Co to za niebo, z którego zimnego płom ienia chciał uciec cherubinek? Kto urządził świat w ten okrutny sposób? Dlaczego sam a nie m iała duszy? A Bóg?

Bóg m ilczy - ja k zw ykle - mówi rozżalony Lucyfer (s. 92). I tym zaw oalow anym oskarżeniem w ym ierzonym w Boga m oglibyśm y w łaściw ie zakończyć nasz ko ­ m entarz. Lecz zanim w ydam y na Stwórcę wyrok, baczniej przyjrzyjm y się je sz ­ cze tytułow ej sam ie.

W twórczości autora Głosów w ciem ności zw ierzęta pojaw iają się bardzo rzad­

ko. W tej stosunkow o nielicznej grupce pew ną dającą się w yodrębnić całość sta­

now ią ukochane przez dziecięcych bohaterów ptaki: kaw ka Tiutiu z Ocalonego na W schodzie, kos w Leśnym spacerze, którego Krzyś chce podarow ać przyjacie­

lowi, i przede w szystkim białe koguty w Echu, o których życie A ronek walczy z narażeniem w łasnego zdrow ia62. Sarenka też stanęłaby w rzędzie tych jedynych,

„napraw dę kochanych” . Byłaby depozytariuszką pierw szych poryw ów serca, ale rów nież synonim em w szystkiego tego, co ziem skie, piękne, konkretne, czego m ożna dotknąć, do czego m ożna się przytulić. Sarna z takiej perspektyw y od­

czytyw ana jaw iłaby się jako literackie rozw inięcie jednej tylko m yśli, którą Stryj­

kow ski sform ułow ał w rozm ow ie z Piotrem Szewcem:

- Co jest Panu bliskie w losie ludzkim?

- U czucie jednego człow ieka do drugiego. Przede w szystkim m iłość. B liska jest sprawa moralności, prawdy, spraw iedliwości. Te sprawy etyczne i społeczne doprowadziły mnie do największej w życiu pom yłki, do komunizmu. Z tego wyciągnąłem naukę, bardzo zachow aw ­ czą: uszczęśliw iacze prowadzą do piekła63.

W najw iększym skrócie: Sarna m ów iłaby więc przede w szystkim o miłości, ziem skiej m iłości, ostrzegałaby też przed każdą utopią i abstrakcyjną m iłością do idei, naw et do tej najlepszej i najpiękniejszej.

R olę sarny w interesującym nas utw orze m ożna więc w ytłum aczyć bez ucie­

kania się do interpretacji sym boliczno-alegorycznej. Lecz kabalistyczny i m esjań­

ski kontekst całości oraz pew ien czytelniczy niedosyt spraw iają, że decydujem y się jednak szukać dodatkowych, głębiej skrytych znaczeń tego opowiadania. W her­

m eneutyce żydow skiej, która podobnie ja k chrześcijańska operuje pojęciem po ­ czw órnego sensu Pisma, byłby to ostatni poziom rozum ienia: so d ('tajem nica’, 'sens m istyczny lub kabalistyczny’), dymensja, która mą swój odległy odpow ied­

nik w otw ierającej perspektyw y eschatologiczne chrześcijańskiej anagogii.

Do tego typu lektury skłania nas przede w szystkim ujaw niająca się tu pew na

62 O calony na W schodzie, s. 34. - J. S t r y j k o w s k i : L eśny spacer. W: Syriusz. Wybór o p o ­ wiadań. Warszawa 1984, s. 346; Echo, s. 112-120.

63 O calony na W schodzie, s. 240.

(15)

1 3 0 IREN EU SZ PIEKARSKI

now a w prozie Stryjkow skiego jakość. Z jednej strony m am y w Sarnie ja k b y kon­

tynuację w ątku galicyjskiego, z drugiej jedn ak utw ór w ykorzystuje n ow ą poety­

kę, którą najlepiej charakteryzow ałoby rów noupraw nienie w świecie przedstaw io­

nym postaci nadprzyrodzonych i bezgraniczne poszerzenie perspektyw y czaso­

wej (od absolutnego początku do absolutnego końca) oraz przestrzennej (od niebios po piekło). P ew ną now ością byłyby również stosunkowo częste sym plifikacje, w yjaśnienia zbędne dla bohaterów, a poczynione ze w zględu na nieżydow skiego czytelnika (próżno ich szukać np. w Austerii, o Śnie A zrila nie w spom inając)64.

Z tego też pow odu do Sarny raczej nie pasuje lansow any przez sam ego S tryjkow ­ skiego term in na określenie zasadniczej w łaściw ości jego prozy: „realizm m istycz­

ny”65. O dpow iedniejsza natom iast wydaje się form uła m istycznego sym bolizm u66.

Poza paraboliczną, m oralitetow o-m isteryjną kom pozycją całości chodzi nam tu głównie o rolę opalizujących znaczeniem zwierząt: sam y i koguta.

O sam ie - tytułowej bohaterce przecież - dow iadujem y się z tekstu opow ia­

dania bardzo m ało i bardzo późno na dodatek: okazuje się, że była m łodziutka (s. 87) i że zim ą „przychodziła pod okno i łebkiem uderzała w szybę, a latem cze­

kała na skraju lasu” (s. 97). N ajw ażniejsza inform acja dotyczy jedn ak nie w yglą­

du czy zachow ania, lecz relacji łączącej j ą z Jankiełe: chłopiec kochał sarenkę najbardziej na świecie (s. 63, 92): bardziej niż dziadka („to przecież je st dziadek, mój dziadek”, s. 63) i bardziej niż Boga (do którego m iłość deklarow ał, lecz jej nie doświadczał). O statecznie, ja k wiemy, sam a ginie zastrzelona przez Szam aela i trafia do chaty reb Eliezera. N a jej widok zrozpaczony Jankiełe w ypuszcza zapa­

lone świece, które to czą się pod stół i podpalają koguta. W chacie w ybucha pożar.

I w tym m om encie trop sam y uryw a się całkowicie. W iem y tylko tyle, że jej dusza - j e ż e li j ą m iała - nie pow ędrow ała razem z Jankiełe i chasydam i w zaświaty.

Hasła „sam a” lub „łania”67 bardzo trudno znaleźć w słow nikach sym boli68.

64 Momentami balansują one gdzieś na granicy założonej konwencji i spójności tekstu.

65 Stryjkowski m ówi, że jego realizm , je st jakby ośw ietlony mistycznym światłem”, unosi się

„niejako o parę centymetrów nad ziem ią”, i dodaje: „Jednak niech się zupełnie od ziemi nie odrywa.

Literatura jest dla człowieka, który żyje na ziem i” (Realizm mistyczny. Z Julianem Stryjkowskim roz­

mawia Zbigniew Taranienko. „Literatura” 1972, nr 35, s. 1, 3). Zob. też wypow iedź w O calonym na Wschodzie (s. 238): „Moja proza jest realistyczna formalnie, ale z podkładem mistycznym. Jest m i­

styczna przez swój pył religijny. Jest maskowana realizmem. Ja w ten sposób oszukałem czytelnika”.

66 Sam Stryjkowski sprawę przedstawia następująco: „Moje rzeczy są mim o w szystko reali­

styczne. Wbrew pierwszem u wrażeniu to opowiadanie [tj. Sarna] nie jest zaprzeczeniem realizmu;

dzieje się w niebie, w piekle, na ziem i. Pod względem formy to nadal pozostaje realizm, który służy mi do przedstawienia rzeczy nierealistycznych. Trochę to skom plikowane, prawda?” (Jestem p is a ­ rzem, który sta w ia nagrobki. Z Julianem Stryjkowskim rozm awia P a w eł Ziółkowski. „Polityka” 1992, nr 39).

67 Mamy św iadom ość, że sama (sam ica) i łania to dosyć dalekie krewniaczki z rodziny je le ­ niowatych. Drobna sarna - zwana kozą lub siutą - należy do gatunku C apreolus capreolu s, a co najmniej cztery razy cięższa łania to samica jelenia (C ervus elaphus). Jednakże język sym b oliczn y nie rozróżnia ich, często synonim icznie traktując również gazelę, daniela, a nawet sam ego jelenia.

68 Zob. J. E. C i r 1 o t, Słow nik sym boli. Przeł. I. K a n i a . Kraków 2000. - W. K o p a l i ń ­ s k i , Słownik sym boli. Warszawa 1990, - D . F o r s t n e r , Św iat sym boliki ch rześcijań skiej. Przeł.

W. Z a k r z e w s k a [i inni]. Warszawa 1990. - M. L u r k e r , Słow nik o b ra zó w i sym b o li b ib lij­

nych. Przeł. K. R o m a n i u k . Poznań 1989. - Leksykon sym boli. Oprać. M. O e s t e r r e i c h e r - - M o 11 w o. Przeł. J. P r o k o p i u k . Warszawa 1992. - P. K o w a l s k i , Leksykon - znaki św ia ta : omen. p rzesąd, zn aczen ie. Warszawa 1998. Wyjątkiem jest Leksykon sym boli H. B i e d e r m a n n a (Przeł. J. R u b i n o w i c z . Warszawa 2001).

(16)

SZATAN, BÓG I M ESJA SZ 1 3 1

C zy to w lesie, czy w leksykonie sam a/łania wiedzie żyw ot skryty. W iadomości o sarnie w ytropić m ożna wszakże pod hasłem ,je le ń ” . Sam a dziedziczy niejako część przypisyw anych mu atrybutów: głupotę, tchórzostw o, płochliw ość, dzikość, ale i elegancję, w dzięk, nieśm iertelność, miłość. Oba zw ierzęta sym bolizują też duszę spragnioną źródła prawdy. Jawnie nie pasują do bezrogiej sam y/łani tylko w łaściw ości przypisyw ane jeleniem u porożu, dzięki którem u jeleń staje się sym ­ bolem Słońca, Chrystusa i Zmartwychwstania. Natom iast „kobieca” sam a to z kolei sym bol K ościoła, niew inności, czystości, w ierności, nieśm iałości i dziewczęcej urody, a także em blem at jutrzenki.

W iększość spośród powyższych o k re śle ń -n p . płochliw ość, niewinność, w ier­

ność, nieśm iałość, miłość - dobrze przylega do naszkicowanego wizerunku tytuło­

wej bohaterki opowiadania Stryjkowskiego. Nie wnoszą one wszakże do naszych rozważań wiedzy zasadniczo nowej. Sarna urucham ia jednak inny kontekst, spoza kręgu Biblii czy tradycyjnej sym boliki - kontekst ezoteryczny. W kabale obok B o­

ga transcendentnego, który jest nicością (A jin), mówi się o Bogu im m anentnym , który je st w szystkim i który je st w szędzie (Ajin Sof). O pisyw ane ju ż wcześniej cim cum , czyli w ycofanie się Ajin S o f w samego siebie, traktow ane było jako samo- w ypędzenie Boga, jako najgłębsza forma wygnania69. Bóg też „bierze udział w cier­

pieniu sw oich stw orzeń”70. Cierpienie Nieskończonego B oga je st jed nak nieskoń­

czenie w iększe od ludzkiego. N ajpełniejszy wyraz tych przekonań stanowi kaba­

listyczna koncepcja Szechiny towarzyszącej Izraelowi na w ygnaniu. Szechina to dziesiąta sefira, najniższa z Boskich emanacji, ostatni z przejaw ów Boga w ycho­

dzącego „ze swej ukrytości”71. Oderwana od innych sefirot przez grzech Adama, a po zburzeniu Drugiej Świątyni pozbaw iona domu, tuła się po świecie razem ze sw ym ludem. Stale dba jednak o jego łączność z Bogiem , będąc rów nocześnie znakiem i obietnicą narodzin zbawienia pośród cierpienia. K oncepcja Boga za­

m ieszkującego świat i wydanego na pastwę Zła nie m iałaby bezpośredniego zw iąz­

ku z analizow anym opow iadaniem , gdyby nie fakt, że jednym z sym boli, za po­

m ocą którego przedstaw iano Szechinę w kabale, była właśnie... łania72.

Dodajm y też, iż według Zoharu to sam a ma urodzić dusze M esjaszy (w stęp­

nego i w łaściw ego), a w edług K sięgi Słów Pańskich Jakuba Franka sam ica to ob­

raz sam ego M esjasza, Panny - kobiety, która będzie ostatecznym O dkupicielem 73.

W tradycji mistyki żydowskiej łania jest więc zwierzęciem z m etafizycznym, escha­

tologicznym znam ieniem , zwierzęciem nie tylko sym bolicznie, ale i soteriologicz- nie nacechow anym .

69 Zob. S c h o 1 e m, K abała i j e j sym bolika, s. 123.

70 B. L. S h e r w i n, Spotkanie Boga z człow iekiem . W: D u chow e dzied zictw o Ż ydów polskich, s. 100.

71 Zob. S c h o 1 e m, M istycyzm żydow ski, s. 266.

72 Zob. Z ohar III 2 4 9 a-249b . Korzystam z wyd.: The Wisdom o f the „ Z o h a r”. An Anthology o f Texts. System atically arranged and rendered into Hebrew by F. L a c h o w e r and I. T i s h b y. With extensive introductions and explanations by I. T i s h b y . English transl. D. G o l d s t e i n . T. 1.

London 1991, s. 3 9 3 -3 9 6 . D opow iedzm y jeszcze, że Szechina-łania to żeński aspekt Boga. Jej m ę­

ski partner um iejscawiany jest w sefirze Tifret. Tifret zaś jest sefirą łączoną z Jakubem. A Jankiełe to przecież zdrobnienie od Jakuba.

73 K sięg a S łów Pańskich. E zoteryczne w ykłady Jakuba Franka. Oprać. J. D o k t ó r . Warszawa 1997, § 1051, 1 69-170.

(17)

1 3 2 IR EN EU SZ PIEKARSKI

Zoharyczna łania leżąca w kurzu74 - jak sam a w chacie reb Eliezera - to sym ­ bol Szechiny sponiew ieranej przez Siły Zła. Tej cząstki B oga wydanej na pastw ę Szam aela, która dośw iadcza ludzkiego losu. To przeciw ny biegun W ładcy N ie­

bios. Bóg bliski i cierpiący, Bóg szukający m iłości człow ieka75. Bóg W ieczny Tułacz, W ygnaniec z Siebie w głąb Siebie. Z kabalistycznego punktu w idzenia sam a z żydaczow skiego lasu może więc stać się prześw item , w którym niew yraź­

nie zam ajaczy gdzieś w oddali prawy, jasny profil B oskiego oblicza.

„Omrim je s z ahaw a baolam, / M ah zoth a haw ah?” - to słow a hebrajskiej pieśni przytoczone w opowiadaniu Ajeleth (i od razu opatrzone tłum aczeniem :

„M ówią, że je st m iłość na świecie, / Co to jest m iłość?”). Pieśń ow a przypom ina się A dam ow i, protagoniście opowiadania, kiedy rozm aw ia z m ło dą i piękną bo ­ haterką tytułow ą. A jeleth jest córką jego dawnej niespełnionej m iłości - Ra-cheli, i tak ja k m atka ma „oczy zbłąkanej sam y”, a jej hebrajskie im ię znaczy 'ła n ia ’76.

W słow niku pojęć Stryjkow skiego „ajeleth” często łączy się z „ahawah”11, słow a te naw zajem przenikają się i uzupełniają. Z niew ielką tylko przesadą m ożem y rzec na zakończenie: sam a znaczy m iłość, a jednocześnie - niespełnienie.

74 Zob. Z ohar I 4 a -4 b (ed . cit., t. 1, s. 168).

75 Zob. S h e r w i n, Spotkanie Boga z człow iekiem , s. 9 9 -1 0 1 . 76 J. S t r y j k o w s k i , Ajeleth. W: Syriusz, s. 41, 47, 49.

77 Zob. też np. fragment dramatu S t r y j k o w s k i e g o Sodom a (s. 16): pułkownik U zal, pe­

łen m iłosnego uniesienia, przyrównuje sw ą ukochaną z czasów m łodości, a obecnie żonę Lota - Irith, do łani, „z szyją w yciągniętą do w schodzącego słońca”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niewiadom o je­ dnak, czy się Pietkiewicz z Goszczyńskim porozumiał ; z pamiętnika poety wypadałoby raczej, że o zamiarach na emigracyi powziętych dow iedział

Od tej pory Warszawa stała się moim miastem tak bardzo, że nie wyobrażam sobie życia gdzie indziej – a jeżeli już, to może w Chrostowie.. Miałem wielkie szczęście i

„Jest zaś rzeczą bardzo stosowną, aby — jak to zresztą liturgia nakazuje, — lud przystępował do Komunii świętej po spożyaiu boskiego/pokarmu przez kapłana przy ołtarzu,

in de staten new York en new Jersey treft sandy een dichtbevolkt gebied en meer dan 60 miljoen mensen krijgen te maken met een combinatie van stormvloed, wind en hevige

Co to jest odwaga? Tego nie ma. Jest tylko strach. Owszem, z początku usiłujesz się przed nim bronić. Kłamiesz albo milczysz. Wszystko cię zawodzi i na koniec jego

Bez względu jednak na to, czy Henryk Pobożny istotnie został desygnowany przez ojca na fundatora Henrykowa, czy też jest to wymysł opata Piotra, to nie ulega

Zaraz na początku było słuszne wyeksponow anie cudóvij|zćfi|ałanych przez Jahw e w Egipcie, ze zw róceniem uw agi.HÜB cuddUtte przeprow a­ dzenie Izraelitów

The findings in the previous section showed that the three open data initiatives that we examined (ENGAGE, Open NY and Open Vienna) differ with regard to the criticality of